STU D IA
Z FILOZOFII
TEORETYCZNEJ
A N T O N I - B - S T Ę P I E Ń
O * METODZIE TEORII P O Z N A N I A
ara
T O W A R Z Y S T W O N A U K O W E
K A T O L I C K I E G O U N I W E R S Y T E T U L U B E L S K I E G O
L U B L I N 1 9 6 6.
O METODZIE TEO RII POZNANIA
T O W A R Z Y S T W O N A U K O W E K A T O L I C K I E G O U N I W E R S Y T E T U L U B E L S K I E G O
Rozprawy Wydziału Filozoficznego
17
STUDIA Z FILOZOFII TEORETYCZNEJ
ZESZYT 2
L U B L I N 1966
1 9 0 ^ 3 * ^
ANTONI B. STĘPIEŃ
O METODZIE TEORII POZNANIA
ROZW AŻANIA W STĘPNE
L U B L I N 1966
T O W A R Z Y S T W O N A U K O W E
K A T O L I C K I E G O U N I W E R S Y T E T U L U B E L S K I E G O
Okładkę projektował art. graf. Henryk Zwolakiewicz
W Y D A W N IC T W O
T O W A R Z Y S T W A N A U K O W E G O K A T O L I C K I E G O U N IW E R S Y T E T U L U B E L S K IE G O
Wydanie I. Nakład 1000 + 125 egzemplarzy. Arkuszy wydawniczych 10,5. Arkuszy drukarskich 9,5. Papier druk. sat. kl. III, 70 g, 70 X 100. Oddano do składania 6 VII 1965 r. Podpisano do druku w lutym 1966 r. Druk ukończono w marciu 1966 r.
Cena zł 48.— Zam. 2479.
L u b e l s k i e Z a k ł a d y G r a f ic z n e im . P K W N , L u b l in , u l . U n ic k a 4. H -5 .
P r z e d m o w a
O napisaniu tej pracy zdecydow ały — m iędzy innym i -— dwa powody.
P ierw szy, to w yraźny brak w naszej literaturze publikacji, dotyczących problem atyki teoriopoznawczej i m etateoriopoznawczej, to niepodejm o
wanie szerzej zarysow anych prób analizy problem ów sposobu i charakteru uprawiania teorii poznania, problem ów tak przecież fundam entalnych dla filozofii. Drugi powód to świadomość, iż filozofia rozwija się w określo
nych środowiskach i rzeczą gorszą od niedopracowanych, dyskusyjnych publikacji jest brak w szelkich publikacji oraz dyskusji. To skłoniło do zaprezentowania tych w stępnych rozważań o m etodzie teorii poznania.
Celem ich jest uśw iadom ienie sensu problem atyki teoriopoznawczej, źró
deł i zadań teorii poznania. Jest to próba dotarcia do podstaw ow ych w a
runków realizacji klasycznej, m aksym alistycznej koncepcji teorii pozna
nia, próba rozpatrzenia m ożliwości naukow ego uprawiania teorii poznania.
Jest to zarazem próba znalezienia jakiejś szerokiej i najbardziej podsta
w owej (ostatecznej) płaszczyzny dyskusji na tem at tych spraw. Zam ierze
nia są raczej w ygórowane, tem at skom plikowany i trudny. Łatw iej w ięc 0 projekty i propozycje niż o wyczerpujące analizy i definityw ne roz
strzygnięcia.
Pozw olę sobie złożyć bardzo serdeczne podziękowania Profesorom:
P. Chojnackiemu, R. Ingardenowi, J. Iwanickiem u, St. Kam ińskiem u 1 M. A. Krąpcowi, którzy zechcieli łaskaw ie poświęcić czas na lekturę i ocenę tej pracy. Ich uwagi pozw oliły m i lepiej w niknąć w sens poruszo
nej problem atyki oraz uśw iadom iły m i szereg braków pracy, w Szczegól
ności z zakresu jej redakcji. Braki te mam nadzieję usunąć w dalszych etapach m ych rozważań.
Redagowanie pracy ukończyłem zasadniczo w czerw cu 1963 r. Później m ogłem wprowadzić jedynie fragm entaryczne korektury i uzupełnienia.
Niektóre partie tych rozważań drukowane były, częściowo w innej wersji, w „Rocznikach Filozoficznych”.
Antoni B. Stępień
W S T Ę P
Podejm ując jakiekolw iek badania z dziedziny filozofii traktowanej jako wiedza naukowa, należy m ieć na uwadze dw ie okoliczności. Po pierwsze, niezależnie od tego, czy w jakimś zakresie dostępna nam jest w iedza konieczna, nieobalalna czy też nie, w szelkie nasze czynności i rezultaty poznawcze stanow ią fazę w rozwoju pew nej rzeczyw istości historycznej, jaką jest w iedza ludzka; związane jest to z tym , iż poznanie ludzkie jest czasowe i społeczne. Po drugie, jeśli badacz chce okazać ogól
ną ważność czy zasadność uzyskanych przez siebie w yników , m usi znaleźć dla nich intersubiektyw ne środki przekazu, inform acji. N iestety, nie istn ieje nic takiego jak w spólny, ogólnoludzki rynek in telek tu aln y i ko
m unikatyw ność faktycznie jest zawsze kom unikatyw nością dla określo
nego kręgu odbiorców. Pam iętając o pow yższych okolicznościach, badacz nie będzie absolutyzował sw ych rozważań, w yobcow ując i uniezależniając je od aktualnie istniejącej sytuacji naukowej, od tradycji filozoficznej i doświadczeń rozm aitych szkół; nie będzie też zapom inał o tym , iż nie można osiągnąć efektyw nej kom unikatyw ności tekstu nie oglądając się na w spółczesnego czytelnika czy współbadacza, nie adresując tego tekstu do określonego odbiorcy. Z pow yższego nie w ynika — zaznaczm y od razu
— jakikolw iek relatyw izm , zarysowana sytuacja jest podyktowana m. in.
tym , co będziem y nazyw ać aspektyw nym charakterem naszego poznania.
Zresztą nie wykazano, że rezultat czynności czasowo określonej i nietrw a
łej m usi m ieć zaw sze wartość tylko czasowo określoną, w zględną i n ie
trwałą.
Tradycja filozoficzna przekazała nam zespół problem ów dotyczących poznania, jego natury, źródeł, granic, wartości. D yskutuje się od pew nego czasu charakter tej problem atyki. Chodzi o to, jaki jest jej przedmiot, cel, m otyw y podjęcia, sposoby rozwiązywania, czy stanow i ona (względnie wyznacza) jednolitą i odrębną dziedzinę naukową, czy istnieją szanse rozstrzygnięcia tej problem atyki. Sytuacja bowiem w teorii poznania nie różni się od sytuacji w innych dziedzinach filozofii, a w każdym razie nie w ydaje się, aby różniła się na korzyść teorii poznania. Dom inowanie kw estii spornych nad rozwiązanym i, rozmaitość stanow isk teoriopoznaw- czych powoduje z kolei rozm aitość stanowisk m etateoriopoznawczych.
Głosi się bądź zbyteczność i-jałow ość rozważań teoriopoznawczych (np.
A. Comte), bądź nierozstrzygalność lub w ręcz pozorność podstawowych za-
gadnień teorii poznania (np. L. N elson o zagadnieniu ostatecznego k ryte
rium czy obiektyw nej w ażności poznania w ogóle, R. Carnap o zagadnie
niu istnienia św iata realnego), wypow iada się pod adresem tej nauki w iele niepochlebnych epitetów (np. wśród neorealistów am erykańskich). To zresztą nie przeszkadza innym podejm ować klasycznej problem atyki teoriopoznawczej lub w skazyw ać na jej rozstrzygalność. W ramach w y raźnie w yodrębniających się stylem filozofow ania ugrupowań (takich jak analitycy, fenom enologow ie czy neoscholastycy) spotyka się przy tym bogatą, zróżnicowaną skalę subtelnych nieraz odmian zasadniczych, kon
trow ersyjnych stanow isk. Taka sytuacja n ie m usi jeszcze prowadzić do pesym istycznych w niosków o teoretycznej beznadziejności rozważań teoriopoznawczych. Rozmaitość bow iem stanow isk i sporów m oże m ieć różnorodne przyczyny i przy bliższej analizie ulec redukcji lub stracić na doniosłości. O gólny postęp w badaniach teoriopoznawczych trudno do
strzec szczególnie tem u, kto patrzy na nie z zewnątrz, a także kom uś ogra
niczonem u ramami jednej tylko, ciasno pojętej szkoły.
N iniejsze badania m ają aspirację naw iązyw ania do w ielu w spółczes
n ych u g ru p o w a ń i nurtów filozoficznych i znalezienia w spólnej płaszczyz
n y do dyskusji z rozm aitym i odmianami sceptycyzm u, pozytyw izm u, neo- scholastyki czy fenom enologii; taką odpowiednią płaszczyznę ustala — jak się w ydaje — racjonalna koncepcja nauki.
Znana jest niezw ykła „organiczność” w szelkiej problem atyki filozo
ficznej: każda kw estia w iąże się istotnie z w ielom a innym i i odpowiednie n aśw ietlenie jednej spraw y w ym aga niejednokrotnie poruszenia najroz
m aitszych innych. Stąd też nie w szystko można naraz wyczerpująco po
w iedzieć. D otyczy to i naszej problem atyki, którą będziem y m ogli ukazać jedynie stopniowo, fragm entarycznie, zatrzym ując się tylko przy bardziej zasadniczych jej partiach czy aspektach. D yskutując spraw y m etateorio- poznawcze trzeba będzie w ejść i w sam ą problem atykę teoriopoznawczą, rozstrzygnąć kw estie dotyczące w artości poznawczej poszczególnych re
zultatów ludzkiego poznania.
Praca ma charakter system atyczny, nie historyczny. Chcem y jednak uw zględnić w szystkie zasadnicze stanowiska i argum entacje, które aktual
nie oddziaływ ają czy w ystępują. D yskutow ać będziem y przede w szyst
kim z autorami polskim i n ie tylko dlatego, że liczyć się m usim y z polskim czytelnikiem , ale — i to jest w ażniejsze — też dlatego, że polscy autorzy reprezentują głów ne lub typow e stanowiska, i to często bardziej kon
sekw entnie i interesująco niż inni. Praca ma aspiracje filozoficzne i m eto
dologiczne. C hcem y bowiem przyczynić się do ugruntow ania teorii poz
nania jako nauki pierw szej, form ułując odpowiednią, realizow alną kon
cepcję teorii poznania. Chcem y też wskazać na charakter m etodologiczny tej nauki, dając m. in. konkretne przykłady stosowania środków poznaw
czych w łaściw ych teorii poznania. Będzie to m oże przyczynek do w ciąż jeszcze niedostatecznie opracowanej m etodologii filozofii.
P rzystępujem y do rozważań wstępnych, rozważań bazujących na za
stanym stanie badań. Przedm iotem naszej analizy nie jest gotowa, syste
m atycznie sform ułowana nauka ani też historyczno-społeczny lub psy- chiczno-indyw idualny proces uprawiania nauki. Stan badań zmusza nas do zastanowienia się nad źródłami i celem problem atyki teoriopoznawczej oraz do zaprojektowania odpowiedniej koncepcji teorii poznania. W roz
ważaniu tego projektu oraz środków prowadzących do jego realizacji bie
rze się pod uwagę dwa w zględy. Po pierwsze, wspólną, podstawową płasz
czyznę w szelkich naukow ych dyskusji. Taką płaszczyznę — w ydaje się — wyznacza sama koncepcja nauki. Po drugie, w ydaje się rzeczą m etodolo
gicznie niezręczną argum entować za pewną koncepcją teorii poznania odwołując się do szczegółow ych analiz teoriopoznawczych. Stąd nie boim y się „dialektycznego” charakteru niektórych partii naszych argum entacji.
W szelkie w ykazyw anie sprzeczności czy absurdalnych konsekw encji w y
chodzi z pew nych pierw otnych, alternatyw nych lub dysjunktyw nych, zróżnicowań (wym aga w ięc bezpośredniego kontaktu z przedmiotem roz
ważań), operuje bardziej sprecyzowanym i, logicznie spraw niejszym i sfor
m ułowaniam i i ułatw ia prowadzenie dyskusji.
Pow yższe okoliczności w yznaczyły plan i sposób redakcji tej pracy.
W ychodzim y w niej od zastanego stanu badań, rozważamy różne m ożli
wości, dajem y przykłady stosowania środków i sprawności poznawczych, które mogą służyć realizacji projektowanej teorii poznania, nie uprawia
m y jednak samej teorii poznania.
Rozpoczynamy badania od bliższego uświadom ienia sobie, na czym polega spór o m etodę teorii poznania, jakie on ma źródła i jakie stawia przed nami pytania do rozwiązania (rozdz. I). N astępnie staram y się ustalić zasadniczą aparaturę pojęciową, z którą przystępujem y do badań, oraz rozpoznać założenia tej aparatury, a zwłaszcza założenia związane z poję
ciami poznania i nauki i warunkujące samo sform ułow anie rozpatrywa
nego sporu (rozdz. II). Chodzi nam bowiem o naukowe rozpatrywanie m oż
liw ości pewnej nauki. W tym celu rozważyć m usim y i sform ułować podstawowe warunki uprawiania poznania naukowego oraz w yróżnić zasadnicze elem enty struktury nauki. M amy w ięc jakąś podstawę do oce
ny i dyskusji. Po analizie krytycznej najw ażniejszych propozycji co do wyboru odpowiedniej koncepcji teorii poznania w ysuw am y w łaściw ą — naszym zdaniem — koncepcję tej nauki oraz w ykazujem y zasadniczą m ożliwość jej realizacji, odpierając m ożliw e zarzuty (rozdz. III). Przyjęta koncepcja teorii poznania wyznacza dopuszczalne środki czy sposoby jej realizacji i ogólnie w skazuje na kierunek badań. N asuwa się potrzeba szczegółowego sform ułowania i w yboru w łaściw ego punktu w yjścia teorii
poznania (rozdz. IV). Ta część rozważań ma w yraźny charakter przykładu typu proponowanej organizacji badań, a nie definityw nej, w yczerpującej analizy. Chociaż sprawa podania odpowiedniego m etasystem u dla teorii poznania w ydaje się jeszcze przedwczesna, można jednak ogólnie scharak
teryzować od strony m etodologicznej tę naukę, wskazując na charakter jej języka, a zwłaszcza zdań pierw szych (rozdz. V). K onsekw encją osiąg
niętych rezultatów jest ustosunkow anie teorii poznania do innych dzia
łów poznania ludzkiego (rozdz. VI). W ten sposób — w ydaje się — uzy
skujem y ogólną orientację co do charakteru badań teoriopoznawczych i środków, jakim i m ożem y się w tych badaniach posługiwać.
R o z d z i a ł I
CHARAKTER SPORU O METODĘ TEORII POZNANIA
§ 1. WSTĘPNE ROZRÓŻNIENIA
Podejm ujem y problem atykę dotyczącą m etody pewnej nauki, m iano
w icie teorii poznania, a w ięc problem atykę m etateoriopoznawczą. Chodzi o w yjaśnienie, ew entualnie także o rozw iązanie sporu o m etodę tej nauki.
Od razu nasuwa się pytanie o to, czym m am y się zajmować. W ydawać się bow iem m oże, że w ystarczy określić teorię poznania (przez podanie jej przedm iotu i celu), porozum ieć się co do znaczenia słow a „m etoda” oraz w yjaśnić, na czym w yżej w spom niany spór polega, aby otrzymać szukaną odpowiedź. Z góry można powiedzieć, że sprawa n ie jest tak prosta i że do rozwiązania zagadnienia nie w ystarczą jakieś inform acje o charakterze słow nikow ym . Zwłaszcza, że spór o m etodę teorii poznania staje się n ie
jednokrotnie — i to nie przypadkowo — faktycznie sporem o teorię poz
nania, o jej m ożliwość, o jej istnienie, o jej potrzebę. Odróżniając spór o m etodę teorii poznania od sporu o samą teorię poznania, m ożna stw ier
dzić, że w dużym stopniu pierwsza sprawa w yłania drugą: tw ierdzenie 0 niem ożliw ości teorii poznania oprzeć można na tw ierdzeniu o n ieistnie
niu m etod odpowiednich do realizacji zadań teorii poznania.
Trzeba jednak zaznaczyć, iż przy pew nych rozum ieniach term inów
„nauka” i „m etoda” można utożsam iać te dwa spory. Szczególnie, gdy naukę pojm uje się czynnościowo, zaś m etodę szeroko 1. W ówczas można się zgodzić na tw ierdzenie am erykańskiego autora, który pisze, że pytania
„What is the m ethod of this discipline?” i „What is this discipline?” są
„ek w iw alen tn e”, ponieważ w iedzieć, że nauka to czynność (działalność) 1 w iedzieć, jak ona się rozwija („how it is carried on”), to wiedzieć, czym ona j e s t 2.
Do spraw y określenia m etody jeszcze wrócim y. Teraz tylko zaznacza
1 Przy szerokim rozumieniu „metody” termin ten oznacza nie tylko sposób rozwiązywania zagadnień danej nauki, ale też i sposób form ułowania czy staw ia
nia zagadnień w nauce oraz ustalania punktu wyjścia. Zob. np. M. K r e u t z , M etody w spółczesnej psychologii, 1962, s. 8n. (Dokładny opis cytowanych pozycji zamieszczamy w bibliografii na końcu pracy).
2 C. H. K a i s e r , The Method of M ethodólogy, [W:] Structure, M ethod and Meaning, 1951, s. 152 nn.
m y, że nie ze w zględu na szerokie rozum ienie „m etody”, ale z powodu wyżej wskazanego powiązania interesować nas muszą obydwa spory.
Przypom nijm y sobie inne podstawowe rozróżnienie. Chodzić może o m etodę faktycznie uprawianej teorii poznania (wówczas nasze badania m ieściłyby się w ramach historii nauki lub czysto opisowej m etodologii nauk) lub o m etodę „idealnie” pojętej teorii poznania, a w ięc o odpowiedź na pytanie: jaka teoria poznania (z takich czy innych w zględów ) być po
winna i jak taką teorię poznania uprawiać należy i można? W naszych rozważaniach podejm ujem y zasadniczo tylko drugą kw estię i wobec tego ew entualne wykazanie, że teoria poznania (tak czy inaczej pojęta) nie istnieje — nie naraziłoby naszych zamiarów na zarzut bezprzedmioto
wości.
W ybór ten nie jest dowolny. Po pierwsze, stw ierdzenie stanu faktycz
nego pozwoli nam co najw yżej zrozumieć źródła sporu, ale to nie w ystar
czy do rozwiązania sprawy. Zresztą odpowiedź na pytanie „jak doszło do takiej a takiej sytuacji w teorii poznania?” sama przez się nie przejdzie w odpowiedź na pytanie „czy zasadnie doszło w teorii poznania do takiej a takiej sytuacji?”. Stąd w yżej cytow ane tw ierdzenie am erykańskiego badacza, że znać naukę i jej m etodę to tyle, co wiedzieć, jak ona się roz
w ija — jest wieloznaczne. Po drugie, tw ierdzi się często, iż trudności, jakie zachodzą w teorii poznania czy z teorią poznania, nie są trudnoś
ciami przypadkowymi, po prostu pew nym i zdarzeniami historycznym i;
trudności te wskazują na pewną sytuację o charakterze koniecznościo- wym , są związane z samą naturą przedsięwzięć teoriopoznawczych.
W tych okolicznościach poznanie faktów dotyczących rozwoju czy obec
nego stanu teorii poznania dostarczy m ateriału do przem yśleń czy ilustra
cji, lecz nie przesłanek do rozstrzygnięcia kwestii.
Wróćmy jeszcze do jednego rozróżnienia. Naukę można ująć bądź jako działalność, a w ięc jako zespół czy ciąg czynności poznawczych, bądź jako w ytw ór tych czynności w postaci zbioru w ypow iedzi pytajnych, a zw łasz
cza orzekających lub twierdzących. Jeżeli prawdą jest, że zasadniczym celem działalności poznawczej jest uzyskanie uporządkowanego zespołu tw ierdzeń prawdziwych, to pośród w ytw orów czynności naukow ych w y różnia się na ogół tylko w ypow iedzi twierdzące (lub przeczące) i porząd
kując je w ten czy inny sposób otrzym uje się system tez. N iekiedy przy tym — niejako autom atycznie — przenosi się w łasności czynności na ich w ytw ory lub odwrotnie: zbyt przeciwstawia się system tez czynnościom . Tak czy inaczej, z uw agi na (przypuszczalne i widoczne) związki m iędzy czynnościam i poznawczym i i ich rezultatam i poznawczym i pełne badanie jakiejś nauki w inno się zająć zarówno nauką jako działalnością, jak i nau
ką jako system em zdań. Przeto i nasze rozważania dotyczyć będą teorii poznania jako działalności (której rezultatem jest zespół zdań) i jako w y tworu tej działalności.
§ 2. UWAGI O ROZWOJU I OBECNYM STANIE TEORII POZNANIA Pow iedzieliśm y, dlaczego nie będziem y zajm ować się bliżej historią teorii poznania, ale pow iedzieliśm y też, iż źródłem sporu jest aktualna, a pośrednio także historyczna sytuacja tej nauki. D latego też — nie po
dejm ując się tutaj przedstaw ienia jakiegoś pełniejszego zarysu historii teorii poznania czy też historii m etateorii poznania — pokusim y się 0 jakiś ogólny „rzut oka”, który — zdanism naszym — ukazuje pew ne kierunki i tendencje rozwoju problem atyki teoriopoznawczej, a przede w szystkim w skazuje na ź r ó d ł a tej problem atyki.
Chociaż przyjęło się tw ierdzenie, iż teoria p ozn an ia3 jako odrębna nauka pow itała razem z filozofią now ożytną (u Kartezjusza, M alebran- che’a i em piryków angielskich), nie jest to — jak wiadom o historykom — bardzo trafne. Problem atyka epistem ologiczna — i to bardzo szeroka — podejmowana była często w starożytności oraz w średniowieczu. Mimo w tych czasach nie ty le powszechnej ile dom inującej postaw y przedm io
tow ej, realistycznej, trudno byłoby twierdzić, iż nikt nie m iał jakiejś św iadom ości odrębności problem atyki teoriopoznawczej. N ie w szyscy i nie zaw sze uprawiali refleksję epistem ologiczną w ramach m etafizyki pozna
nia. I w now ożytności nie od razu uchw ycono odrębny charakter badań teoriopoznawczych. Przypom nę tylko psychologiczne w gruncie rzeczy rozważania em piryków angielskich czy Condillaca. Krok Kanta był bar
dzo ważny, lecz nie ostateczny. Dopiero X IX w iek przyniósł odrębne naz
w y oraz odrębne podręczniki teorii poznania, zawierające zbliżony do w spółczesnego zestaw tem atów. Na ukształtow anie i dobór tych tem atów w płynęła nie tylko m yśl nowożytna, ale i średniowiecze, poprzez X V II- 1 XVIII-<wieicznydh scholastyków . (Zwrócić można tu uwagę np. na ze
staw problem ów poruszanych w pismach Jana od św. Tomasza). Nie w szyscy w spółcześni filozofow ie są zadow oleni z tego w yodrębnienia się i usam odzielnienia teorii poznania i widzą w tym naw et powód niepo
w odzeń nowszej filozofii. B ył taki okres w X IX w ieku — dzisiaj należy on już do przeszłości — gdy nie tylko filozofię, ale całą w iedzę ludzką starano się sprowadzić do teorii poznania, uważając rozważanie nie m ieszczące się w jej ramach za podejrzane co do sw ej naukowości. Ta sytuacja zresztą w niedługim czasie spowodowała gw ałtow ną reakcję, któ
ra objaw iła się bądź w postaci takiej czy innej form y nawrotu do postaw y realistycznej, „przedkrytycznej” czy „naiw nej”, bądź do ataku na samą
3 Teoria poznania nazywana jest też gnozeologią, krytyką poznania, kryterio- logią, epistemologią (ta ostatnia nazwa posiada i inne znaczenia), przy czym każda z (ych nazw ma swoje zalety i wady. Termin „gnozeologią” m iał się pojawić po raz pierwszy w XVIII w ieku (u Baumgartena), „teorię poznania” i „epistemologię”
wprowadzono w X IX w.
koncepcję teorii poznania, na jej m ożliwość. A rgum enty przy tym u ży w ane często przypom inały rozważania starożytnych sceptyków.
Spójrzm y na zasadnicze m otyw y, które kształtow ały treść problema
tyk i gnozeologicznej.
Rozpatrując okoliczności i m otyw y, które w y w ołały w ątpliw ości co do wiarygodności naszego poznania i spow odow ały „narodziny zagadnienia poznawczego” na gruncie poznania przedfilozoficznego (a w ięc poznania potocznego i nauk szczegółowych) a następnie filozoficznego, skłonni jesteśm y twierdzić, iż pierw otnym zagadnieniem teoriopoznawczym było zagadnienie obiektywności, praw dziwości naszego poznania świata real
nego, zew nętrznego 4. D alsze zagadnienia teoriopoznawcze były bądź roz
w inięciem tego zagadnienia, bądź jego przeniesieniem na inne tereny po
znawcze. Źródłem zaś sform ułow ania i podjęcia tego zagadnienia jest f a k t zachodzenia pom yłek i złudzeń co do istnienia i uposażenia rzeczy 5.
W pew nych przypadkach naszej działalności poznawczo-życiowej stwierdzam y, że ulegam y złudzeniom, popełniam y błędy: przedm ioty przez nas spostrzegane przybierają znamiona, których w ystępow anie jest od nas zależne, subiektyw nie uwarunkowane, z punktu w idzenia przed
m iotu (w św ietle dotychczasow ego doświadczenia) niezrozum iałe. Różnie w idzim y tę samą rzecz; różnice w ystępują m iędzy kolejnym i aktami spo
strzeżeniow ym i tego sam ego podmiotu i aktami spostrzeżeniow ym i róż
nych podm iotów — aktam i dotyczącym i tego sam ego przedmiotu. W tych sam ych sytuacjach ludzie z różnych grup społecznych czy kręgów kultu
row ych widzą co innego. M y sami po pew nym treningu w znanych sytua
cjach dostrzegam y coś, czego istnienia przedtem naw et nie podejrzew a
liśm y.
Stąd rodzi się pytanie: czy i w jakim stopniu lub zakresie w ynik spo
strzeżenia jest uwarunkow any przez nas a nie przez przedm iot poznawa
ny, przez rzecz? P ow staje rozróżnienie m iędzy przedm iotem spostrzega
nym i jego w łasnościam i a podmiotem poznającym i jego spostrzeżeniam i, m iędzy stanem faktycznym , obiektyw nym a naszą o nim wiedzą, m iędzy tym , co jest, a tym , co się nam jawi, w ydaje. N aw et gdybyśm y później
4 Zagadnienie to jako jedno z naczelnych teorii poznania w ym ienia w ielu ba
daczy, podkreśla jego wagę R. Ingarden, a K. Diirr nawet sprowadza do niego całą problematykę teoriopoznawczą. Por. R. I n g a r d e n , Psycho-fizjologiczna teoria poznania i je j k rytyk a , 1930, s. 2 nn.
5 Stwierdzają to — m. in. — L. Nelson, A. Wiegner, A. Mahrburg, R. Ingar
den, K. Kowalski, F. Morandini, a L. Noel pisze na ten temat: „In the generał history of human thought as w ell as in the private history of each individual mind, such a reflection (scil. epistemological) is introduced by the fact of error and by the divergence w hich may in different minds regarding the same object, or between different moments in the same mind”. The neo-scholastic approach to the problem s of epistem ology, [W:] Le realism e im m ediat, 1938, s. 271.
stw ierdzili w yjątkow ość złudzeń w naszym poznawaniu, przecież przy
znać m usim y, że w trakcie zachodzenia złudzeń jesteśm y całkow icie — przynajm niej tak jest bardzo często — prześw iadczeni o obiektyw nej w artości naszych ujęć. Poznanie inform ujące i poznanie pozorne przeży- ciowo, spontanicznie zdają się być nieodróżnialne, bo podają się za ujęcie tego, co dane. D laczego w ięc przekładam y jedne spostrzeżenia nad dru
gie? Dlaczego uważam y, że n ie łudzim y się w dalszych spostrzeżeniach?
Czym się one m iędzy sobą różnią? Czym jest błąd? Co to jest spostrzeże
nie? Co to jest poznanie? Jakie są w arunki uzyskania poznania w artościo
w ego, tzn. inform ującego w iernie o przedmiocie?
Jeżeli n ie przejdziem y do porządku dziennego nad tego rodzaju p yta
niami, jeśli chcem y w sposób intelektualnie odpow iedzialny rozstrzygnąć wątpliw ości, jeżeli nie chcem y poprzestać na tym , co spontaniczne — pytając o odpow iedniki naszych spostrzeżeń, pojęć i sądów dotyczących św iata realnego i domagając się w pełni racjonalnej, naukowej odpowie
dzi, zaczynam y uprawiać teorię poznania.
P ytan ie o odpowiedniki obiektyw ne naszych stanów poznawczych m oże dotyczyć ich istnienia lub w łasności. Pierw sza sprawa w ydaje się w cześniejsza i częściowo warunkująca drugą: bo nie m oże coś być jakoś określone i w ogóle nie istnieć, a jeśli już coś istnieje, to m usi być jakoś określone, m usi m ieć jakiś zespół w łasnych treści. Poza tym nasuwa się tu do rozpatrzenia związek m iędzy poznaniem istnienia jakieś rzeczy a poznaniem istnienia poznania (np. poznania tej rzeczy).
Pytając o odpowiedniki aktów podmiotu poznającego zwracam y w spo
sób naturalny uw agę na sam podmiot poznający. Czy w nim i w jego aktach znaleźć można jakiś niepow ątpiew alny grunt do rozważań?
N aturalnie rozum ie się przez podmiot poznający osobnika psycho
fizycznego, który sam siebie poznaje np. w aktach spostrzeżenia w e w nętrznego. Okazuje się jednak, że i w ram ach tego spostrzeżenia, doty
czącego aktów, stanów i w łasności psychicznych podmiotu, zachodzą błędy i złudzenia. Gdzie w ięc szukać poznania niepow ątpiew alnego, które dostarczyłoby nam jakiegoś zasobu tw ierdzeń pewnych? Znalezienie na to pytanie odpowiedzi w iąże się ze znalezieniem odpowiedzi na inne py
tanie: co jest powodem zachodzenia złudzeń i błędów w poznaniu? Na ogół odpowiada się, że powodem jest jakiś dystans ontyczny m iędzy pod
m iotem (czy jego aktem) a przedm iotem oraz transcendencja przedmiotu.
Jedynie to, co im m anentne w zględem podm iotu lub jego aktu, w yklucza pom yłki, jedynie to, co zaw arte lub bezpośrednio ontycznie związane z przebiegam i św iadom ości, dane jest w sposób niepow ątpiew alny. To w gruncie rzeczy ontologiczne czy m etafizyczn e rozwiązanie było m oto
rem szukania w naszej św iadom ości takiej sfery lub takiego nastawienia, która lub które gw arantuje stałą praw dziw ość sw ych rezultatów. Obser
w u jem y w y siłk i czynione w tym kierunku przez m. in. K artezjusza, M alebranche’a, em piryków angielskich, Kanta, em pirokrytyków czy fenom enologów . W skazywano na rozm aite sytuacje i czynności poznaw cze, w których nie m ogą zaistnieć pom yłki — przynajm niej co do istn ie
nia przedm iotu poznawanego. Zrodziło to koncepcje „cogito”, „transcen
dentalnej apercepcji”, „świadomości w ogóle”, „czystej św iadom ości”,
„czystego dośw iadczenia”, „ego teoriopoznaw czego”, „przeżycia” czy „in
tuicji przeżyw ania”. K artezjańskie „cogito” dało początek tzw. transcen
dentalnej m etodzie rozwiązywania zagadnienia istnienia św iata realnego, polegającej na szukaniu odpowiedzi na pytanie: c z y i jak można w yw ieść z istnienia podm iotu i treści aktów („cogitationes” u Descartesa) istnie
nia św iata realn ego?6; „w yw ieść" znaczy tu „uznać’’ lub „uzasadnić”
(na podstaw ie niepow ątpiew alnych danych podmiotu) istnienie przedmio
tu oraz określić, rozpoznać sposób tego istnienia w zględem podmiotu (i jego aktów). Szczytow ym w pew nym sensie rezultatem tych poczynań było H usserlow e przeciw staw ienie „doświadczenia transcendentnego”
podm iotu realnego, psychofizycznego — „doświadczeniu im m anentnem u”
czystego podmiotu „irrealnego” (czystego „ja”). W szystkie przeżycia i zespoły św iadom ościow e leżące w zasięgu m ożliw ego doświadczenia im m anentnego stanow ią „czystą św iadom ość” w tym u ję c iu 7. Rozróż
nienia te pogłębiły dystans m iędzy przedm iotem pojętym jako faktycz
nie istniejący byt realny a podm iotem i jego czynnościam i poznawczymi.
Zrodziły one „problem m ostu” (w którym chodzi o m ożliwość i sposób przejścia z w ied zy o poznaniu do w iedzy o rzeczyw istości) lub pokrew ny m u „problem transcendencji” (w których chodzi o to, czy podmiot m oże poznać w zględnie faktycznie poznaje coś innego niż siebie i sw oje akty i s ta n y )8. Sytuację skom plikowała rozbieżność poglądów na tem at cha
rakteru i rodzajów poznania, zwłaszcza co do struktury sp ostrzeżeń 9.
Zagadnienie obiektyw ności poznania św iata zew nętrznego łączy się w ięc z zagadnieniem obiektyw ności poznania podmiotu. N aturalnie prze
nosi się go i na poznanie różnorodnych w ytw orów podmiotu. Nasuwają się pytania coraz to ogólniejsze, coraz to bardziej odważne: „czy coś
6 Por. R. I n g a r d e n , Spór o istnienie św iata, 1960, t. I, s. 16.
7 Tamże, s. 19.
8 O „problemie mostu” mowa przede w szystkim wśród neoscholastyków. Por.
np. A. S t ę p i e ń , Stanouoisko Gilsona w sprawie m etody teorii poznania, „Rocz
niki Filozoficzne”, X (1962), z. 1, s. 137 i 140 n. O „problemie transcendencji” mówi K. Ajdukiewicz, Zagadnienia i kierunki filozofii, 1949, s. 78.
0 Neoscholastycy zasadniczo utrzymali pojmowanie podmiotu poznającego (i jego przeżyć poznawczych) jako czegoś realnego naw et wtedy, gdy — np. w szkole lowańskiej — naw iązyw ali w punkcie w yjścia do kartezjańskiego „cogito”.
D yskusje na ten tem at częściowo omawia J. Stępa, Poznawalność św ia ta rze c zy w istego w ośw ietleniu św . Tomasza, 1930.
w ogóle poznajem y?”, „czy w ogóle m ożliw e jest poznanie?”, „czy można uzasadnić, że coś w ogóle poznajem y?”. Staw ia się n iek ied y tak zagad
nienia, jakby m ożna rozpatrywać poznanie i jego wartość spoza obrębu tego poznania, niejako wychodząc poza podm iot poznający. Niefrasob
liw e używ anie w yrazu „w ogóle” n ie m oże n ie spow odow ać zasadniczych trudności w uprawianiu problem atyki teoriopoznawczej, nie m oże nie grozić antynom iam i.
K ażdy z w ym ienionych lub ze zw iązanych z nim i problem ów dopusz
cza rozm aite rozumienia. Rozpatrzm y to na przykładzie pytania: czy i jak można przejść od podm iotu do przedmiotu?
P ytan ie to jest w łaściw ie koniunkcją dwóch pytań, m ianow icie p y tania „czy m ożna przejść od podm iotu do przedm iotu?” oraz pytania „jak można przejść od podmiotu do przedm iotu?”
P rzy pierw szym rozum ieniu w pytaniach tych chodzi o czystą m oż
liw ość przejścia, a w ięc o sprawę ontologiczną 10.
P rzy drugim rozum ieniu chodzi o faktyczne przejście, o jego istn ie
nie lub zaistnienie. Tu jeszcze mogą być różnice w interpretacji pytań.
Może np. chodzić o sprawę typow o m etafizyczną, a w ięc o to, czy i jak faktyczna struktura ontyczna (istota i sposób istnienia) podmiotu pozna
jącego (i jego czynności) oraz przedm iotu realnego dopuszcza jego pozna
wanie. Przy interpretacji psychologicznej zagadnień chodzi o to, czy i jakie istnieją procesy psychiczne dotyczące przedm iotów realnych. Przy interpretacji historycznej chodzi o to, jak przedstawia się poznanie św iata realnego w św ietle dziejów poznawania ludzkiego lub dziejów nauki. Znaleźć b y w reszcie można interpretację socjologiczną, a naw et i biologiczną pow yższych pytań.
W szystkie te rozum ienia (które nie są tylko rozum ieniam i m ożliw y
mi, ale i faktycznie stosowanym i) mają charakter przedm iotow y. Istnieją też interpretacje m etaprzedm iotow e, w których chodzi o sam e te p yta
nia, ich znaczenie, strukturę, uzasadnienie itp. Tu też w ym ienić trzeba ściśle teoriopoznawcze rozum ienie ow ych pytań, przy którym chodzi o to, czy i jak można w ykazać (uzasadnić) lub faktycznie w ykazuje się (uzasadnia) przejście od podmiotu do przedmiotu, lub inaczej form ułu
jąc: czy i jak m ożna w ykazać prawdziwość (wzgl. nieprawdziwość) tezy o przejściu od podmiotu do przedmiotu.
Te rozważania prowadzą nas do rozróżnienia ontologii poznania, m e
tafizyki poznania, psychologii (lub psychofizjologii) poznania, historii 10 Rozróżniając między zagadnieniami ontologicznymi (dotyczącymi tego, co możliwe) a m etafizycznym i nie opowiadamy się tym samym za koncepcją onto
logii, związaną z dyskusyjną — naszym zdaniem — teorią idei i oglądu ejdetycz- nego. Por. A. S t ę p i e ń , M etafizyka a antologia, „Roczniki Filozoficzne”, IX (1961), z. 1.
poznania itd. oraz teorii poznania. W tym ostatnim w ypadku chodzi o wartość, dokładniej o prawdziwość poznania.
M am y obecnie do czynienia z rozm aitym i szkołam i i stanowiskam i, z licznym i publikacjami, z w ielokrotnie czynionym i próbami system aty
zacji i podręcznikowego opracowania problem atyki teoriopoznawczej.
Podobną rozmaitość spotykam y w zakresie problem atyki m etateoriopo- znawczej (zazwyczaj poruszanej na m arginesie problem atyki teoriopo
znawczej). W śród tej rozm aitości m ożna jednak ustalić pew ne rozwiąza
nia alternatyw ne, pew ne poglądy dom inujące oraz pow ody istniejących rozbieżności. Dalsze rozważania dadzą nam niejednokrotnie sposobność do — przynajm niej częściowego — wniknięcia w tę sytuację m etateorii poznania 11.
Spróbujm y teraz się zastanowić — choćby w sposób w stępny, prowi
zoryczny — nad pytaniem : czy istnieje taka nauka jak teoria poznania9 K iedy jakaś nauka N istnieje? Zachodzi tu m ożliw ość zaproponowa
nia kilku odpowiedzi, np.:
1. Nauka N istnieje, jeśli istnieje charakterystyczny dla niej zespół problem ów (określony np. przez podanie przedmiotu, do którego się od
noszą, lub celów czy m otyw ów , dla których zostały postawione);
2. Nauka N istnieje, jeśli istnieje odpowiednia m etoda realizacji ce
lów poznawczych tej nauki;
3. Nauka N istnieje, jeśli istnieją dyskusje na tem at sensu czy roz
wiązań problem atyki tej nauki;
4. Nauka N istnieje, jeśli istnieje zgoda wśród specjalistów co do określenia tej nauki (tzn. jej przedmiotu, celu, problematyki);
5. Nauka N istnieje, jeśli istnieje zgoda wśród specjalistów co do m etody tej nauki;
6. Nauka N istnieje, jeśli istnieje zgoda co do rozwiązania przynaj
m niej zasadniczych problem ów tej nauki;
7. Nauka N istnieje, jeśli istnieje rozwój tej nauki (lub także jeszcze, jeśli istnieją ogólnie przyjęte przez specjalistów kryteria tego rozwoju).
Są to chyba zasadnicze sposoby rozum ienia postawionego wobec teorii poznania pytania 12. Pom ijam y takie jak ten, że teoria poznania istnieje, gdy istnieją książki zatytułow ane „Teoria poznania” (czy podobnie) lub 11 N iewątpliwy postęp w postaci bardziej pogłębionego rozumienia proble
matyki i precyzyjniejszej argumentacji (widoczny przynajmniej w niektórych środowiskach) pozostaje często w cieniu wobec jaskrawych rozbieżności (np. fe nomenologia równocześnie rozszerza swoje w pływ y, stając się nawet modna, i na
potyka na ostrą krytykę). Wydaje się, że zbyt przeważają rozważania krytyczne i polemiczne nad systematycznym i i konstruktywnymi. Stwarza to niekiedy pozór chaosu i jałowości.
12 Lista ta oczywiście nie wyczerpuje wszystkich możliwości. Tyle jest prze
cież kryteriów istnienia jakiejś nauki, ile jest jej cech charakterystycznych.
gdy na uniw ersytetach w ygłaszane są w yk ład y z zakresu „teorii pozna
nia”.
Teoria poznania istn ieje w sensie (1). Istnieje bow iem charaktery
styczn y dla teorii poznania zespół problem ów. Taki zespół stanow ią pro
b lem y dotyczące poznania ludzkiego w aspekcie jego prawdziwości, pod
jęte celem uzyskania oceny w artości poznania ludzkiego.
W ydaje się też, że teoria poznania istnieje w sensie (2). Jednym z ce
lów tej pracy będzie w ykazanie istnienia m etody odpow iedniej do reali
zacji zadań w skazanych przez w yżej w ym ienioną problem atykę teorii poznania. Dlaczego w takim razie taka m etoda nie jest ogólnie znana i stosowana z w idocznym pożytkiem dla teorii poznania? Na to odpo
w iedzieć można, że metoda, którą tu m am y na uwadze, była niejedno
krotnie przez w ielu stosowana, a brak ogólnej jej znajom ości czy stoso
w alności jest przypadkiem historycznym . (Czy analogiczne przypadki nie w ystęp ow ały w rozw oju innych nauk, np. fizyki lub m atem atyki?).
Teoria poznania istnieje w sensie (3) i ten punkt nie w ym aga zapew ne bliższych w yjaśnień.
N atom iast nie istn ieje teoria poznania w sensie (4). Istnieje szereg propozycji a naw et realizacji rozm aitych koncepcji teorii poznania.
Twierdzi się przy tym na ogół, że koncepcje konkurujące są — z takich czy innych powodów — nie do przyjęcia lub niem ożliw e. Być m oże jed
nak, że niektóre z tych koncepcji mogą istnieć obok siebie jako różne nauki. M ielibyśm y w ów czas sytuację analogiczną do sytu acji w psycho
logii, gdzie spór m iędzy introspekcjonistam i a behaviorystam i m oże przejść w pokojowe w spółistnienie dwóch odrębnych nauk: nauki o psy
chice ludzkiej i nauki o zachowaniu się istot żyjących 13.
Z podobnych powodów nie istn ieje teoria poznania w sensie (5).
W zględnie istn ieje w iele teorii poznania, gdyż istn ieje szereg propozycji co do m etody teorii poznania, a niektóre z nich są stosow ane i osiągają jakieś rezultaty.
Trudno odpowiedzieć, czy teoria poznania istn ieje w sensie (6). Sądzi
m y, że kłopot b yłb y tu i z innym i naukami, np. z fizyką. N aw et w tedy, gdybyśm y zgodzili się co do tego, które problem y są „zasadnicze” i gdy
byśm y obliczyli, ile z nich jest „uzgodnionych”, a ile nie. Trzeba przy
znać, że teoria poznania, szczególnie w zestaw ieniu z m atem atyką czy fizyką, robi — zw łaszcza na zew nętrznym obserw atorze — w rażenie tere
nu grząskiego, na którym plenią się rozbieżności, ale w rażenie to ustę
puje w miarę studiów (nie ty le o teorii poznania, ile w teorii poznania) obserwatora. Jeżeli w iele podstaw ow ych spraw nadal uznać trzeba za niedostatecznie w yjaśnione, rozpoznane, jeżeli pew nych rozbieżności nie da się jeszcze zlikw idow ać, usunąć, to jednak m ożna już teraz w w ielu
13 Zob. M. K r e u t z , M etody w spółczesnej psychologii, s. 7.
kw estiach w yelim inow ać niektóre stanowiska, a przede w szystkim m oż
na zrozumieć powody rozbieżności i argum entacje stron przeciwnych.
Podobnie trudno powiedzieć, czy teoria poznania istnieje w sensie (7).
Co stanow i kryterium rozwoju? Można by się kusić o odpowiedź, na czym polega rozwój, a naw et postęp, w przyrodoznawstwie czy w m ate
m atyce. Zdaje się, że filozoficzny charakter teorii poznania czyni jej rozwój czym ś znacznie bardziej odm iennym od rozwoju nauk szczegóło
wych, realnych czy form alnych. N aw et gdybyśm y traktow ali „rozwój”
jrko kw alifikację czysto opisową, zastosowanie tego term inu w sposób odpow iedzi?lny m usiałoby być poprzedzone specjalnie zorientowanym i badaniami przygotowawczym i.
W yjaśnień w ym agałoby jeszcze użyte w yżej parokrotnie słow o „spe
cjaliści”. N ie będziem y się jednak dalej tą sprawą zajmować, gdyż — jak już przedtem stw ierdziliśm y — nie jest ona istotna dla naszej proble
matyki. W każdym razie pow yższe uwagi zdają się w skazyw ać na to, iż niełatw o jest odpowiedzieć na pytanie o istnienie takiej nauki jak teoria poznania, oraz że sama droga rozważań historyczno-opisow ych nie w y starczy. Jeżeli na twierdzenie, że są różne m etody i każda z nich ma w łasne rezultaty, a niepowodzenia teorii poznania — jeżeli takie istnieją
—- są przypadkowe, ktoś powie, że niektóre z tych m etod czy rezultatów są pozbawione wartości, a sytuacja nie jest sprawą przypadku — trzeba opuścić dziedzinę historii nauk, trzeba od opisu przejść do oceny, trzeba podjąć to, co chciałoby się nazwać analizą logiczną i epistem ologiczną sprawy.
§ 3. ZASADNICZE PYTANIA
Pow yższe uw agi zdają się skłaniać do sądu, że nie należy szukać roz
wiązania sporu na gruncie rozważań historycznych lub czysto opisowych, albo inaczej form ułując: n ależy pytać o to, jaka pow inna być teoria poznania i jej metoda.
Pytania, które w związku z tym należy podjąć, układają się w takiej kolejności:
1. Jak należy pojąć teorię poznania (tzn. jej przedmiot i cel)?
2. Czy taka teoria poznania jest m ożliw a (tzn. czy mogą istnieć względnie istnieją odpowiednie środki jej realizacji)?
Pełna odpowiedź na drugie pytanie jest odpowiedzią na pytanie o m e
todę teorii poznania. Dopiero po tym można pytać o istnienie w jakimś ustalonym sensie teorii poznania.
Przystępując do znalezienia odpowiedzi na pow yższe pytania m usim y sobie odpowiedzieć na dwa inne:
3. Czy i jak można odpowiedzieć na te pytania?
4. Jakie w arunki spełnić m usi spcsób uzyskiw ania odpowiedzi?
Rozpocznijm y od czw artego p y ta n ia .' N ie chodzi o to, by byle jak dojść do takiej czy innej odpowiedzi. U znanie odpowiedzi m usi być za
sadne, postępow anie m usi być „odpowiednie”, „poprawne”, chciałoby się pow iedzieć jednym słow em -— naukowe. Krótko mówiąc: sposób uzyski
wania odpowiedzi m usi spełniać podstaw ow e postulaty naukowości.
A w ięc po uśw iadom ieniu sobie znaczenia określeń „naukow y”, „popraw
n y ”, „zasadny” m ożem y próbować odpowiedzieć na trzecie pytanie.
Istnieje bodaj tylk o jedna droga do okazania, że jakaś koncepcja teorii poznania w inna być uprawiana, że obowiązuje norm atyw nie. Racji uzna
nia norm y „należy uprawiać taką a taką teorię poznania w ten a ten spo
sób” można szukać w ocenie prakseologicznej (która — jak wiadom o — sprowadza się do pew nego zdania warunkowego): „jeżeli chcesz osiągnąć takie a takie cele, m usisz podjąć takie a takie czynności”. Racją dla po
w inności uprawiania takiej a nie innej koncepcji teorii poznania może być okazanie, że tylko ta koncepcja spełnia pew ne postulaty naukowe, pew ne potrzeby poznawcze. Rezygnacja z tej koncepcji m ogłaby być uspraw iedliw iona jedynie uprzednim stw ierdzeniem , iż koncepcja ta ze w zględów zasadniczych nie jest m ożliwa, nie nadaje się do realizacji.
Widać z tego, iż podstaw rozstrzygnięcia naszego sporu szukać m usi
m y w rozstrzygnięciach najbardziej fundam entalnych, zw iązanych ze sform ułow aniem koncepcji nauki i poznania. M usim y sobie — w miarę m ożliw ości dokładnie — uświadom ić, jaką koncepcją nauki operujem y i dlaczego taką właśnie. Zresztą w tej chw ili naw et nie w iem y, czy pyta
nia o koncepcję poznania i nauki będą pytaniam i ostatecznym i. Z jednej strony nie pow inno nas to dziwić, gdyż przecież spór nasz ma charakter filozoficzny, a w szystko, co filozoficzne, jest ściśle związane z tym , co pod
stawow e. Z drugiej zaś, szukając podstaw rozstrzygnięcia podjętej proble
m atyki w samej koncepcji poznania i nauki znajdujem y płaszczyznę roz
w ażań — w ydaje się — najbardziej neutralną z m ożliw ych, najbardziej szeroką, dopuszczającą do dyskusji bardzo rozmaite stanowiska.
Nasunąć się tu m oże komuś w ątpliw ość, czy żądanie n a u k o w e g o sposobu uzyskania odpowiedzi na w yżej sform ułow ane pytania nie prze
sądza tym sam ym m ożliw ości uprawiania nauki w ogóle, a zwłaszcza m ożliw ości naukowego rozważania problem atyki m etateoriopoznaw czej.
Czy nie grozi to dogmatyzmem? Czy n ależy rozpoczynać rozważania m a
jące na celu niedogm atyczne ugruntow anie pewnej koncepcji teorii poz
nania od przyjm owania pew nej koncepcji poznania naukowego, od postu
low ania realizacji tej koncepcji?
Odpowiadamy. Po pierwsze, zarzut dogm atyzm u b yłb y tylko w ted y uprawniony, gdybyśm y w sposób dow olny lub niedostatecznie uzasad
niony w prow adzili pew ną koncepcję poznania i nauki oraz postulat ich realizacji. P o drugie, nie w olno byłoby nam staw iać pytania „czy i jak można zrealizować w arunki naukowego poznania w dochodzeniu do uza
sadnienia w yboru i m ożliw ości realizacji pew nej koncepcji teorii pozna
nia?” tylko w tedy, jak się w ydaje, gdyby bądź nie można było w ogóle odróżnić poznania naukowego od nienaukowego, bądź nie można było stosować tego odróżnienia. A le w takim razie należy podjąć próbę w y jaśnienia sobie lub odpowiedniego w yboru koncepcji poznania i nauki.
Trudno przy tym rozstrzygnąć od razu, która z nasuw ających się dróg jest najodpowiedniejsza. U stalenie jednak na początku — choćby w roli próby — koncepcji poznania naukowego staw ia nas w sytuacji większej samoślwiadomości m etodologicznej, nie w yklucza zresztą jakiejś w er y fi
kacji trafności i przydatności tej koncepcji. N ie w idzim y zresztą celowości postulowania, aby każdy krok naszych w s t ę p n y c h rozważań był od razu nacechow any pew nością i daw ał rezultaty nieobalalne.
R o z d z i a ł II
KONCEPCJA POZNANIA NAUKOWEGO
§ 4. KONCEPCJA POZNANIA
Nauka — w tym znaczeniu, które dla nas jest podstaw ow e — jest jakim ś typem poznania, jest poznaniem zorganizowanym w pew ien spo
sób. Rozważania o nauce m usim y w ięc rozpocząć od w yjaśnień dotyczą
cych sam ego poznania.
A by uzyskać jakieś inform acje o poznaniu, trzeba przystąpić do jego poznania. Jest to ułatw ione ze w zględu na narzucające się nam rozróż
nienie m iędzy czynnościam i poznaw czym i a innym i. Dane nam jest pier
w otne zróżnicowanie m iędzy poznaniem a niepoznaniem . D okładniejsze zw rócenie uw agi na to, co stanow i o sw oistości („poznawczości”) pozna
nia, prow adzi do dalszych rozróżnień. Przede w szystkim należy odróżnić poznanie jako czynność uzyskiw ania inform acji o czym ś od rezultatu tej czynności w postaci zdobytej w iedzy o czymś. W śród czynności poznaw czych w yróżnić m ożna akty poznawcze jako pew ne całości przeżyciowe, rozm aitych zresztą rodzajów. K ażdy z tych aktów przynależy do strum ie
nia świadom ości podmiotu poznającego. Jest czym ś określonym , co zwraca się ku czem uś drugiem u, ujm uje jakiś przedmiot. Przyjm ujem y w ięc in ten cyjn y charakter aktów poznawczych oraz różnicę m iędzy aktem, jego treścią (która jako zawartość aktu wraz z nim przynależy do strum ienia św iadom ości podmiotu poznającego) i przedm iotem aktu 1. Przedm iot jest zawsze transcendentny wobec aktu, co najm niej w tym sensie, iż nie sta
now i części lub m om entu sam ego aktu, lecz całość odrębną. Tak się ma rzecz przy spostrzeganiu (zew nętrznym i w ew nętrznym ), przypominaniu, ujęciu pojęciow ym , sądzeniu. Zachodzą poza tym sposoby jakiegoś zazna
jam iania się z czym ś bez intencyjnego skierowania na jakiś przedmiot.
Tak się m a sprawa przy przeżyw aniu oraz doznawaniu wrażeń (podczas spostrzegania). W tym ostatnim przypadku w łaściw ie trudno m ów ić o po
znaw aniu i — być m oże — doznawanie n ależy traktować tylk o jako w a
runek zaistnienia pew nych aktów poznaw czych lub część składową p ew nych procesów poznawczych. Jeżeli chodzi o samo przeżyw anie (czyli
1 Nowszą historię tego dawnego rozróżnienia omawia L. Blaustein, Husser- low ska nauka o akcie, treści i przedm iocie przedstaw ienia, 1928.