• Nie Znaleziono Wyników

Wybuch II wojny światowej i bombardowanie Lublina - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wybuch II wojny światowej i bombardowanie Lublina - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LUCJAN WAŻNY

ur. 1921; Żółkiewka

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, wybuch II wojny światowej, bombardowanie Lublina

Wybuch II wojny światowej i bombardowanie Lublina

Pamiętam, że leżałem w łóżku jak zaczęła się wojna. Miałem takie małe radio, Kryształek się nazywało, nastawiłem to radio, ja nie pamiętam już, czy byłem chory wtedy, czy nie chciało mi się wstać, była godzina chyba 11 czy 12, i słyszę w radio, że grają nasz hymn. Więc ja do mamy mówię: „Słuchaj mamusiu, to wojna. Mamy wojnę”. I rzeczywiście, zaraz wystąpił prezydent Mościcki ze swoim przemówieniem.

Zgodnie z rozkazem od razu założyłem ten swój mundurek przysposobienia wojskowego, jaki w liceum mieliśmy, znaczy już po, bo ja już byłem po maturze. Ja w 39 roku robiłem maturę w liceum Staszica. I pobiegłem, bo mieliśmy takie wyznaczone miejsce, gdzie się mamy znaleźć na początku wojny. Ja miałem tu zaraz przy Placu Litewskim, tu gdzie teraz jest wydział prawa między innymi, nie wiem co tam jest. Bo tam było dowództwo 2 korpusu i łączność. Mieliśmy obsługiwać aparat telefoniczny. Ale nic z tego nie wyszło, bo zanim zabraliśmy się do tych aparatów, to przyszli prawdziwi łącznościowcy telefoniczni i zaczęli tam odbierać wszystkie wiadomości i przekazywać je dalej. Więc wróciłem do domu. A później z Lublina uciekaliśmy do Żółkiewki. To już było po bombardowaniu Lublina. Pierwsze bombardowanie było ósmego czy dziewiątego września. Pierwszego dnia było bombardowanie Świdnika, bo tam była fabryka samolotów Plage i Laśkiewicz. To było pierwszego dnia już bombardowane. A Lublin był później bombardowany, najgorszy chyba był nalot 8 albo 9 września. I zaraz po tym ojciec przyjechał i mówi:

„Wybieramy się do Żółkiewki”. Wykopaliśmy ogromny dół na podwórzu, co cenniejsze rzeczy tam myśmy zakopali, i do Żółkiewki. A tam cóż, popłoch, i tam szły te wojska nasze rozbite, uciekające w popłochu, bez broni, to było przerażający widok. I osiemnastego mówili: „Idą już Niemcy”. Ja jednego żałuję, bo miałem lilijkę swoją harcerską i były takie wieści, że rozstrzeliwują harcerzy. To okazało się później nieprawdą. Ale ja zakopałem ta lilijkę w takim sadzie u księdza. Później po wojnie nie mogłem tego odnaleźć. Gdzieś ona tam pewnie gnije. No i osiemnastego września przyszli Niemcy. Spokojnie, bo nie było walk tutaj. Po prostu przyszli. Dom mojego

(2)

ojca był bardzo duży i miał taki ganeczek z przodu, który nazywano buduarkiem, Niemcy się rozsiedli na tych siedzeniach w tym buduarku i zaczęli rozmawiać. A to nie było jeszcze gestapo, nie było SS, to był Wehrmacht i oni zachowywali się przyzwoicie. Rozlokowali się raczej w majątkach, i jak tak do mnie czy do ojca przyszli, to tylko chcieli widocznie pogadać. Ej, zaczęli opowiadać o tych cudach, jak to są w przyjaźni z Rosją. Ja im powiedziałem: „O, moi kochani. Jeszcze was czeka dobra wojna”. Oni mówią: „Niemożliwe”. Mówię: „Możliwe, możliwe”. Jeszcze jeden sobie ze mnie zażartował, mówi skąd ja mówię tak dobrze po niemiecku. Mówię, że uczyłem się w szkole. Więc mówi: „To na pewno będzie pan – per „pan” mi wtedy mówili – będzie pan oficerem rosyjskim”. Ja mówię: „Nie. Rosyjskim nie będę. Na pewno”. No i później Niemcy byli krótko, kilka dni, odeszli, bo był ten plan rosyjsko- niemiecki, że Rosja miała być do Wisły. Więc się wycofali za Wisłę. I była pustka. Po Niemcach przyszły resztki pułków ułańskich, które gdzieś tam ze wschodu tu przywędrowały. Jakaś luka się zrobiła między frontami. Tutaj byli, tam do matki przychodzili, konie poili, byli kilka dni i odjechali. I znów była pustka. Dopiero przyszły wieści: „Idą Ruscy. Idą Rosjanie”. No i faktycznie, przyszli Rosjanie. To było coś tak nędznego, że aż było przykro patrzeć. Umundurowani fatalnie. Brudne to, śmierdzące, wysmarowani, bo wszystko mieli wysmarowane, nie pamiętam jak to się nazywało, takim jakimś środkiem umacniającym tę skórę, no i tylko krzyczeli:

„Chleba!” Chcieli chleba. Ja już opowiadałem przedtem jak to ich Żydzi witali. I zaraz zabierali chłopom krowy, konie, dla przyjaciół Moskali. Czy dla przyjaciół, nie wiem.

Czy dla siebie to brali? Cóż więcej? Nic więcej. Przyszli Ruscy. A później przyszli znów Niemcy. I my wróciliśmy do Lublina, zaraz po odejściu Rosjan. Jak się dowiedzieliśmy, że oni się wycofują, to my wróciliśmy do Lublina.

Data i miejsce nagrania 2012-05-10, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzieci raczej wiedziały, dzieci były w domu, nie było szkoły, pisaliśmy właśnie te nasze pamiętniki, bawiliśmy się.. Oczekiwało się rodziców, żeby przyjechali

Gdzie kto mógł, to uciekał, żeby się ratować, no bo były naloty stale… Ja miałam taki rozstrój nerwowy właśnie po tym pierwszym bombardowaniu, jak tylko usłyszałam syreny,

Jak ludzie szli z Warszawy, to było w roku [19]39, to moja mama i ciocia jeździły przez wodę, na tamtą stronę i brały na chleb mąkę, w nocy mama z tą kuzynką robiły chleb i

Ziemniaki były niewykopane, ale on nie zauważył tego, bo przejechali i tutaj na zakręcie na Dęblińską – może sam nie był taki odważny, pewny siebie był, ale nie był

Słowa kluczowe Puławy, II wojna światowa, Brześć, wybuch II wojny światowej, praca w Instytucie, powrót do Puław.. Wybuch II

A później jak mówię, pozbierali mężczyzn na zakładników, tam gdzieś na Majdanek chyba wywozili, bali się, ja wiem, żeby coś się nie działo, jeszcze nie opanowali tak

Raz mamusia powiedziała, ja pamiętam, że [w czasie] I wojny Rosjanie byli bardzo źli dla nas, a Niemcy byli dobrzy, więc może oni będą dobrzy dla nas [i teraz] i to

Słowa kluczowe Zamość, II wojna światowa, wybuch wojny, bombardowanie Zamościa.. Wybuch II