• Nie Znaleziono Wyników

Ucieczka z Lublina do Warszawy - Cipora Fiszer - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ucieczka z Lublina do Warszawy - Cipora Fiszer - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CIPORA FISZER

ur. 1919; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, Warszawa, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, Lublin, Warszawa, okupacja niemiecka, Żydzi, ucieczka z Lublina

Ucieczka z Lublina do Warszawy

[Nasze dalsze losy?] Myśmy razem nie uciekli, ja uciekłam pierwsza. Do Warszawy.

[Ale] najpierw uciekłam na wieś. I tam do tej gosposi przyszli Niemcy. Ten syn wydał Żydów. Tylko ja nie byłam w domu wtedy. Ja byłam u wójta na chrzcinach. Tak ja się uratowałam. Wszystko cuda były. Mąż był tam w obozie [przy Lipowej w Lublinie] i ciągle ich szykanowali i dokuczali, i w końcu chcieli ich zabić. Była tam ciekawa historia. W tym okresie chcieli ich zlikwidować wszystkich. Tam był doktór Schindler, dentysta. I on wziął takiego Niemca na badanie. I w trakcie tych badań to [ten Niemiec] mówi: „A… jutro to was zamordują”. Bo oni się umówili, że zabiją jakiegoś Niemca. I wtedy oni zapowiedzieli: „To zabijemy Fiszera i ciebie”, to znaczy Schindlera, tego dentystę, co leczył tego chorego Niemca. No i wtedy oni postanowili uciec.

Ja już mieszkałam wtedy w Warszawie. A mój mąż uciekł do mnie. Schindler miał swoje mieszkanie, uciekł do swojej żony. A mój mąż uciekł do mnie. Tam była asymetria w domu. Jedna ściana była dłuższa. To zrobił mój mąż ścianę taką, podwójną ścianę. I tam się oni ukrywali. Wszyscy ci Żydzi, co tam byli. Pięciu Żydów było czy więcej. Tam było dużo Żydów. Z getta [warszawskiego] uciekli do nas.

Przykro o tym wspominać, bo naprawdę niewiele się zostało, a to tak tkwi w człowiek. Ja ich nie woziłam specjalnie, bo sąsiedzi byli, [nie chciałam], żeby widzieli mnie z nimi. Tylko byli pod moją opieką. Ja im wszystko przywoziłam… i chleb, i wszystko. Ja nie byłam związana z Żegotą, mi nikt nie pomagał. Nie mieliśmy tak dużo pieniędzy, ale tyle ile trzeba było tośmy [mieli]. Przede wszystkim mąż pracował, robił zabawki do ciast, do cukierków, ja je sprzedawałam u Jabłonowskich, u Wedla jako ozdoby. Sprzedawał też Kowalski, ten Polak, co z nami był jako mój wujek. [Ten Kowalski] to był pułkownik polski. Bardzo przyzwoity człowiek, arcyprzyzwoity. Jego żona była Żydówką. Siedem Żydówek wychrzciło się jednego dnia i wyszły za Polaków za mąż.

(2)

Pamiętam, że było [powstanie w getcie warszawskim]. My byliśmy niedaleko od tego.

Pewnie, żeśmy słyszeli, ale ja nie widziałam [jak paliło się getto]. Ja się ukrywałam też wtedy. Ja się bałam. Ja miałam aryjskie papiery i nie jestem taka podobna [do Żydówki], no ale jakby nie było, bałam się. Po powstaniu warszawskim trzeba było wyjść. Myśmy nie wyszli, zostaliśmy w bunkrze. Trochę [ludzi] zostało pod domami.

Żyliśmy jak… nie wiem, jak określić nas. Baliśmy się iść do Pruszkowa [jak inni]. Jak można było iść? Mój mąż był semickim typem bardzo. Gdzie myśmy poszli wtedy? Z Warszawy pojechaliśmy… dokąd żeśmy pojechali… pojechaliśmy gdzieś pod Warszawę. Nie pamiętam nawet gdzie, nic nie pamiętam.

Data i miejsce nagrania 2006-11-23, Tel Awiw-Jafa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Justyna Jasłowska

Redakcja Piotr Nazaruk, Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja pamiętam, moja mama mawiała tak: „Jak ja przychodzę do jakiegoś mieszkania to staram się nie widzieć. Jak ja przychodzę, mnie nie

Potem przez te lata, które byłam w Warszawie na aryjskiej stronie, jak jechałam tramwajem do tatusia w niedzielę, [to] zawsze twarzą do okna, nigdy nie siadałam, szukałam

Bo ja pamiętam, że ludzie przychodzili i myśmy byli w tym salonie wszyscy, to to musiało być Narutowicza 22, a nie w interesie, że ojciec tak mówił….. Ale kiedy myśmy

Już tego dużego getta nie było, bo było już wysiedlenie, zostało tylko małe getto, gdzie się pracowało.. Ja jakieś parę dni siedziałam w więzieniu na policji i wiedziałam,

Postanawiają, że nie możemy jechać ze stacji kolejowej z Lublina, ale żeby wsiąść do pociągu koło Lublina i ja jadę z jakąś Polką, a matka oddzielnie.. Wyrzucają mnie

A ja dowodu osobistego nie miałam, ja miałam tą metrykę, to on zabrał tą metrykę i powiedział: „Jak pociąg się zatrzyma w Warszawie, pani się zgłosi do mnie”..

To było w 1945 roku, pamiętam że wtedy jeśli gdzieś chciało się wyjechać trzeba było mieć przy sobie takie zaświadczenie kim się jest, gdzie się urodziło itd..

Normalnie to się robiło tam tak, jak się później dowiedziałam, że takich ludzi, których się łapało – rozwalało się od razu.. Robili to Niemcy,