• Nie Znaleziono Wyników

Czas wolny lubelskich licealistów i studentów w latach 60. i 70. - Ewa Krojec - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Czas wolny lubelskich licealistów i studentów w latach 60. i 70. - Ewa Krojec - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

EWA KROJEC

ur. 1950; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe projekt Lublin. Opowieść o mieście, szkoła, spotkania towarzyskie, życie studenckie

Czas wolny lubelskich licealistów i studentów w latach 60. i 70.

Gdzie myśmy czas spędzały? Raczej w domach, spotykałyśmy się u kogoś.

Mieszkania były duże. [U koleżanki], która mieszkała nad kawiarnią „Czarcia Łapa”, często się spotykaliśmy całymi grupami. Był adapter „Bambino”, płyty kupowało się na targu, to były płyty pocztówkowe z nagraniami. Nie pamiętam co było modne, ale Beatlesi byli, kupowało się te płyty. Można było nawet na targu nagrać sobie płytę z życzeniami dla kogoś. Przeważnie spotykaliśmy się w domach. Nieraz do „Czarciej Łapy” się szło na pączka i kawę. Pamiętam, że pączek z kawą razem kosztował dwa złote, a papierosy „Sporty” – „dziesiątek” – złoty pięćdziesiąt. Takie ceny i już wystarczyło, bo w liceum człowiek popalał, każdy chciał być dorosły, w domu tego nie można było robić, ale gdzieś się chodziło; i kupiło się jednego pączka i jedną kawę i się przesiedziało, całymi praktycznie grupami. W czasach studenckich to już chodziło się do „Lublinianki” na piwo, poza tym były organizowane potańcówki – nie dancing, bo nie wieczorem, na dancing to trzeba było być w odpowiednim stroju i na kolację.

W „Lubliniance”, to wtedy była kawiarnia, były na piętrze organizowane tańce i chodziło się na [nie]. [W okresie] liceum [chodziło się] do szkoły na zabawę, ale do akademików też chodziłyśmy na zabawy, bo były organizowane. Pamiętam, że się tak włóczyłam po całym Lublinie. Już nie przypominam sobie ulicy, ale przypominam sobie mieszkanie, [w którym] ktoś coś organizował. I się wędrowało, raczej były takie spotkania w domach.

Raczej nie wyjeżdżało się, nie było takiej możliwości. [Wśród] moich koleżanek w szkole były dwie siostry, których ojciec był dentystą albo protetykiem i miał samochód, [to] jeden. I jeszcze chyba ktoś [miał] jeden. I koniec. Każdy raczej poruszał się komunikacją miejską, a ona była ograniczona, ta pozamiejska też.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-05-17, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Później się robiło tak zwane klajpy, to były 4 łożyska, 2 ośki takie drewniane, 4 łożyska i takie coś, foremka taka, przy czym ta przednia ośka to była na takim bolcu, i

Słowa kluczowe projekt Etnografia Lubelszczyzny, kultura ludowa, Rzeczyca Ziemiańska, Zielonka Górna, obrzędowość rodzinna, wierzenia ludowe, chrzest dziecka, rodzice chrzestni.

[Wcześniej nie wolno], bo Jan święty nie oświęcił wody, a nie kąp się tam, bo [...] Jan nie oświęcił wody, ale oni już teraz nie słuchają tego, kiedyś to było przykazane

Moi rodzice nie chodzili i się nie awanturowali – było powiedziane, że masz się sam obronić i masz się tak zachowywać, żeby ani komuś krzywdy zrobić, ani tobie

Ale to był taki ważny moment w życiu, bo wszyscy byli razem, nawzajem sobie pomagali, te rodziny razem skupione; nie było jakiejś złości, zawiści, że temu jest lepiej,

Kto chciał być dyrektorem, nie mógł się nie zapisać wcześniej [do Partii].. Członkowie Partii w pracy też mieli plusy, jak kogoś

Jak już skądś wracałam – raczej chodziło się pieszo, bo komunikacji nie było – to szłam szybko, żeby jak najszybciej dojść do Bramy Krakowskiej, już jak weszłam tu,

[Poza tym przed wojną], też z opowiadań [mamy to] znam, były żydowskie sklepy i jak się chodziło cały czas do jednego sklepu, to przed świętami zawsze właściciel sklepu