• Nie Znaleziono Wyników

Plusy i minusy działalności prywatnej - Wanda Wnukowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Plusy i minusy działalności prywatnej - Wanda Wnukowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WANDA WNUKOWSKA

ur. 1929; Ciecierzyn

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, działalność prywatna, hodowla owiec, zakup mięsa, znajomości

Plusy i minusy działalności prywatnej

My jako prywaciarze nie mieliśmy kartek, inni mieli. Ale więcej miałam jedzenia niż ci, co kartki mieli, bo w Dysie dookoła ludzie zwierzynę bili i coś się kupowało. A jak po śmierci męża pojechałam do Kanady i spróbowałam tam wołowiny, to po powrocie do Polski kupiłam dwa cielaki i wyhodowałam na mięso ładne tłuściutkie byczki. Poza tymi byczkami miałam też w Dysie dużo owiec. Mąż przed śmiercią zdążył wybudować owczarnię. Nieraz to miałam nawet dziewięćdziesiąt matek, a jak się pokociły, to sto pięćdziesiąt, sto siedemdziesiąt. Była taka firma, która sprowadzała owce. Należałam do związku hodowców. Wełnę się strzygło, odwoziło się na skup.

Jarki, czyli samiczki, zabierali na dalszą produkcję, a jak chciało się rozmnożyć stado, to się je zostawiało. Jak uważałam, że mam dosyć owiec, to sprzedawałam. Po byczki, czyli szkopki, przyjeżdżały samochody i zabierały. Przyjeżdżali też cudzoziemcy: z Włoch, z Niemiec i Arabowie, którzy dowiedzieli się, gdzie nasza hodowla i aż z Warszawy przyjeżdżali. Zabierali dwie, trzy sztuki dla siebie. Miałam parę lat owce, a później, jak już przyszła pierestrojka, to się nie opłacało, bo nie było gdzie wełny sprzedawać, powstał bałagan, więc sprzedaliśmy owce. Jednego byczka syn zaprowadził na skup, a jednego zostawiliśmy sobie. Kupiłam dużą zamrażarkę, to mięso tam zamroziłam, dokupiłam wędlin, wynajęłam masarza, rozebrał mięso byczka, posortował i mieliśmy co jeść. Jeszcze nikt nie miał wtedy zamrażarek, ale już się pokazywały w sklepach.

Miałam też znajomości w milicyjnym magazynie i stamtąd po cichu mi wynosili wędlinę. Sprzedawali na lewo, jak im zbywało, całe balerony, całe szynki. Na lewo, to nie wolno było sprzedawać, jakby złapali, to może i do więzienia można było pójść.

Ten sklep był na ulicy bocznej od Wieniawskiej, w suterynie. Sprzedawczyni już wiedziała, że ja mam przyjść, naszykowała i ciach, mach przekazała paczkę. Syn stał dalej samochodem i tak się przywiozło, wystarczyło na jakiś czas. Trzeba było mieć chody i wszędzie znajomości. A ja, nie powiem, miałam poważanie wszędzie. Na pomniku męża pokradli łańcuchy z miedzi i krzyż, więc pojechałam wczoraj do Dysa

(2)

do majstra i pytam, czy mi coś takiego może dorobić. Jak poznał moje nazwisko, to zaraz mnie ładnie obsłużył, pojechał na cmentarz, obmierzyliśmy wszystko i jeszcze mnie do koleżanki w Dysie podrzucił. „Dla pani Wnukowskiej co się nie robi!” – powiedział. Koleżanka też bardzo miła, naszykowała mi wędliny i owoców, a ten majster jeszcze zaczekał i za dramo mnie do Lublina zawiózł.

Nasze dzieci nie chodziły do przedszkoli i na kolonie też im nie było wolno jeździć, bo my, jako prywatni, nie mieliśmy tych przywilejów. Prywaciarze byli gorzej traktowani.

Data i miejsce nagrania 2010-08-12, Lublin

Rozmawiał/a Emilia Kalwińska

Redakcja Emilia Kalwińska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wielkim plusem zalewu, to jest to, że część Zemborzyc została włączona do miasta.. Została zorganizowana komunikacja miejska, której brak stanowił

Jak się spotkam z moimi znajomymi klientami czy nawet nie-klientami, to zawsze jest o czym mówić i zawsze dobre wspomnienia są.. Słyszałem od jednej pani - klientki, że Zamojska

Wyzwolenie, to pamiętam bardzo dobrze i potem te pierwsze lata, pierwsze miesiące, może.. Dzień wyzwolenia też bardzo

Słowa kluczowe Ciecierzyn, dwudziestolecie międzywojenne, rodzina, dziadkowie, święta, Boże Narodzenie, snopek, choinka, chałwa, pomarańcze, Wielkanoc, malowanie jajek, odpust na

Słowa kluczowe Ciecierzyn, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, kowalstwo, praca ojca, ojciec, kradzieże.. Kowalstwo –

Byli na ulicy Nowej, która teraz nazywa się Lubartowska i tak chodzili od sklepiku do sklepiku, bo mamie nic się nie podobało.. Wyszli z jednego sklepu, a za nimi wybiegł

Za niemieckiej okupacji było ciężko o opał, o drzewo, bo Niemcy nie pozwalali mieć zapasów dla siebie – im wszystko było potrzebne.. Ale przez Ciecierzyn przejeżdżał często

Słowa kluczowe Ciecierzyn, Lublin, II wojna światowa, okupacja niemiecka, Niemcy, życie codzienne, ojciec, praca ojca, bieda, handel, targ na Świętoduskiej, łapanka.. Handel w