• Nie Znaleziono Wyników

W czasie wędrówek przydarzały się nam też wydarzenia optymistyczne - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W czasie wędrówek przydarzały się nam też wydarzenia optymistyczne - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WALDEMAR MICHALSKI

ur. 1938; Włodzimierz Wołyński

Miejsce i czas wydarzeń Włodzimierz Wołyński, II wojna światowa

Słowa kluczowe Włodzimierz Wołyński, II wojna światowa, historia rodzinna, UPA

W czasie wędrówek przydarzały się nam też wydarzenia optymistyczne W czasie tych wędrówek czasami zdarzały się nam (szczególnie dla mnie, jak pamiętam) różne wydarzenia, które miały wymiar prawie optymistyczny. Mianowicie w nocy na furmance przejeżdżaliśmy przez bagna, znajdujące się gdzieś w okolicy miejscowości Swojczów. Mnie położono obok mojego sześciomiesięcznego brata, ubranego w biały becik. Spałem. Fura kołysała się po bagiennych kępach. Rodzice szli obok furmanki. Ojciec prowadził konia, a mama szła gdzieś z przodu, wierząc, że my, dzieci, śpimy na furmance. Rano, kiedy zaczęło świtać, mama stwierdziła, że na wozie nie ma becika z moim bratem Zbyszkiem. Wypadł z furmanki kiwającej się na lewo i prawo. Oczywiście był lament, strach, co się stało. Mama strasznie płakała.

Ojciec odczepił konia, tak jak sąsiad z drugiego wozu, chcąc mu towarzyszyć.

Pojechali razem tą samą trasą, szukając dziecka w beciku. Jechały przecież następne fury, więc mogły go wtopić w to bagno. Nic podobnego. Po godzinie odnaleźli śpiącego Zbyszka, jakby położonego na bagiennej kępie. Przywieźli dziecko. Była wielka radość. Mama uznała to za rodzaj pewnego znaku opatrzności.

Inne takie wydarzenie miało miejsce w jakichś lasach, kiedy wiedzieliśmy, że bulbowcy są w bliskim sąsiedztwie. Trzeba było rozproszyć się po lesie, żeby nie znaleźli wszystkich naraz. Mama ze Zbyszkiem ukryła się w jednych krzakach. Konia schowali w innych, a furmankę jeszcze gdzie indziej. Ojciec był w drugim miejscu, bliżej konia. Mnie schowano w leszczynowe krzaki i przykryto jakimś kocem.

Pamiętam, jak mama mówiła: „Nawet gdyby ktoś tutaj chodził, szukał, wołał –nie odzywaj się. Ja przyjdę rano i cię zabiorę” Wtedy miałem tylko jeden lęk: nie bałem się ludzi, bałem się niedźwiedzi. Że przyjdą w nocy i mnie zjedzą. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło i rodzice mnie rano zabrali.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-12-28, Lublin

Rozmawiał/a Anna Zinczuk

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To był pewien wyłom, bo ukazały się nazwiska pisarzy, których nigdy dotychczas nie można było opublikować.. Jeżeli publikowałem artykuły na temat Łobodowskiego,

Ja się czułam Żydówką, ale czułam się Polką też, bo ja nie wiem ile pokoleń, moich poprzednich pokoleń, żyło w tym kraju, pracowało, może nawet byli tacy, którzy dali

Widocznie nasza proza i nasze wiersze znowu się nie spodobały ówczesnym decydentom, bo drugi numer, już przygotowany, w ogóle się nie ukazał.. Nie pozwolono

Poza tym były różne poetessy, byli liczni dziennikarze, których już nie ma w tej chwili i którzy wymierają –mało kto z nich został.. [W klubie] odbywały się

W okresie międzywojennym chodziłam do przedszkola przy ulicy Kochanowskiego i tam urządzane były różne przedstawienia, zabawy.. Ale to wszystko trwało dość krótko, dlatego

To prawda, że poranne lektoraty, które wówczas się zaczynały o siódmej rano, szczególnie zimą, były nie do przeżycia.. Ja się ciągle ratowałem

Sami śmy rżnęli gdzie było żyto bardziej leżące, ciężko było tą kosą podebrać to się sierp brało i się sierpem rżnęło. […] Kiedyś jak miał takie poletko przecież

I później jakoś tatusia wzięli na Majdanek, on widocznie ją zostawił na chwilę, żeby zobaczyć co będzie, i poszedł na główną ulicę i stamtąd już nie wrócił, bo go