• Nie Znaleziono Wyników

Ucieczka na wschód przed wojną - Aleksander Słobodkin - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ucieczka na wschód przed wojną - Aleksander Słobodkin - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER SŁOBODKIN

ur. 1937; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Gdynia, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Gdynia, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, ojciec, praca ojca, ucieczka, Łuck, naloty

Ucieczka na wschód przed wojną

Urodziłem się 28 stycznia 1937 roku w Warszawie, ale w Warszawie urodziłem się podobno przez przypadek, dlatego że my mieszkaliśmy w Gdyni. Ojciec, który był inżynierem elektrykiem pracował w porcie gdyńskim. Nie wiem dużo o jego przedwojennej przeszłości zawodowej, ale wiem, że pracował w porcie do wojny. Jak wybuchła wojna, to ojciec jeszcze trochę został, bo był bardzo porządny i musiał zrobić porządek w rzeczach, a mnie z matką zabrał wuj i uciekaliśmy na wschód, tak jak wiele osób. Pierwsze wspomnienia mam, kiedy miałem niecałe trzy lata.

Pamiętam takie drobne historyjki. Później dowiedziałem się, że zaczęliśmy ucieczkę samochodem, bo wuj miał samochód, który zamienił na furmankę. Tę furmankę to ja pamiętam, bo to dziecku bardziej zostaje w głowie, pamiętam samoloty, które leciały nad nami i mam wspomnienie takie, że ja się chowałem pod jakieś przykrycie jak tylko usłyszałem samolot. Dotarliśmy do Łucka, a ojciec jeszcze został w Gdyni.

Data i miejsce nagrania 2010-01-07, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bo właściwie bardzo duża część młodzieży żydowskiej opuściła Lublin – bo było straszne bombardowanie i bardzo dużo bomb padło wtedy w Lublinie – i zaczęło się ta

Miałem szczęście, że spotkałem rodziny co miały bardzo dużo towaru i dali mnie, i ja poszedłem sprzedałem, zarobiłem.. Pierwsze trzy miesiące było

Miałem jakieś dwie, dwie i pół godziny czekania w Dęblinie, to było bardzo niesympatyczne, bo tam poczekalnia [była] mała i ci funkcjonariusze – głównie Niemcy

I przez cały czas dawali te obwieszczenia, żeby to było, żeby to nie było, takie te… A potem przyszli i codziennie łapali Żydów do pracy, ale nie do pracy co

A brat mój powiedział, że on – my wszyscy wyglądaliśmy jak Polacy – jest Volksdeutsch, on się chciał wydostać.. To zapytali go, jaki

Mnie wyjęli, bo ten rabin znał moją rodzinę i wiedział, kto z getta, to mnie wyjęli stąd, wyciągnęli mnie z moim kolegą.. I później załatwiliśmy, że przerzucili nas,

Tylko tam siedział: jadł kartofle, buraki, marchew, co tam było w tej piwnicy do zjedzenia – to jadł?. Mieszkała u nas taka niemowa, nazywała

W czasie tego transportu udało mu się skreślić kilka słów na kartce papieru pakowego – notatka zachowała się w archiwum naszej rodziny.. Została wyrzucona przez