• Nie Znaleziono Wyników

Nowiny Wodzisławskie. R. 2, nr 8 (76).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nowiny Wodzisławskie. R. 2, nr 8 (76)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Godów > Gorzyce Lubomia Marklowice ■ Mszana Pszów Radlin ■ Rydułtowy Wodzisław Pow. Raciborski

Wodzisławskie

Rok II Nr 8 (76) 21 LUTEGO 2001 NR INDEKSU 323942 ISSN 1508-8820 cena 1,80 zł

Niejeden z nas marzy o podróży do ciepłych krajów. Nic trudnego.

Całkiem niedaleko, bo w Żorach mamy Afrykę na wyciągnięcie ręki. Czytaj strona 6.

RYDUŁTOWY

Likwidacja ujęcia wodnego na tzw. Stuczku wywołuje zaniepokojenie mieszkańców, którzy pamiętają, że mogli korzystać z istniejących tam studni i chcieliby nadal mieć taką możliwość. Tymczasem kłóci się z tym budowa zbiornika retencyjnego „Barbara”, który ma chronić Rydułtowy przed nadmiarem wód opadowych. Ulewne deszcze podczas powodzi w 1997 r. doprowadziły do zalania centrum miasta.

Bulwersujące źródła

Interpelację w tej sprawie złożył radny Rudolf Warło. Ż odpowiedzi wiceburmistrza Pawła Cieślika wyni­

ka, że ujęcie wody „nie miałoby pra­

wa bytu w aspekcie prawnym, lokali­

zacyjnym, jakości wody oraz ekono­

micznym. Zabezpieczenie wody pit­

nej w sytuacjach kryzysowych stano­

wi ujęcie wód dołowych kopalnia­

nych uzdatnianych w centralnej stacji przy szybie „Leon ІГ o wydajności 3 tys. metrów sześciennych na dobę.”

Z ujęcia wody „Barbara” korzy­

stano w latach 1991-1993, w okresie deficytu wody, dla zaspokojenia po­

trzeb osiedla „Na Wzgórzu”. Z odpo­

wiedzi na interpelację wynika, że ja­

kość wody budziła zastrzeżenia pod względem bakteriologicznym, dla uzdatniania trzeba było używać du­

żych ilości chloru. Ekspertyza wyko­

nana w lipcu 1993 r. wskazuje, że same studnie zostały wykonane w nieodpowiedni sposób, niekorzystna jest lokalizacja i otoczenie ujęcia, brak możliwości wyznaczenia strefy ochronnej. Koszt produkcji wody był 2-3 krotnie wyższy niż z pozyskiwa­

nej z Górnośląskiego Przedsiębior­

stwa Wodociągów. Studnie są zagro­

żone zalewnie wodami retencjowa- nymi w zbiorniku „Barbara”. Aby wyeliminować możliwość kontaktu warstw wodonośnych z wodami re­

tencjonowanymi przewidziano za­

bezpieczenie otworów studziennych poprzez wykonanie korków betono­

wych i wypełnienie przestrzeni nad korkami gliną. Studnie mają więc być zlikwidowane.

Sprawa „Stuczka " bulwersuje spo­

łeczeństwo - mówił podczas obrad Rady Miasta Henryk Machnik, radny powiatowy oraz prezes Towarzystwa Miłośników Rydułtów. Mieszkańcy są przeciw likwidacji źródeł wody, działa­

nia zmierzające do naruszenia strefy ochronnej spotykają się z oburzeniem.

Studnie przeżywają wszędzie renesans, ludzie chętnie z nich korzystająjako ze źródła dobrej wody.

Tłumaczenia, że jakość wody ze

POWIAT

Pod znakiem zapytania

Powiatowi radni zrzeszeni w Klu­

bie Unii Wolności mają poważne za­

strzeżenia do składu personalnego komisji konkursowej, powołanej w grudniu ubiegłego roku. Starostwo, po naciskach radnych UW, ogłosiło konkurs na stanowisko swego rzecz­

nika prasowego oraz szefa promocji integracji europejskiej. Niepokój rad­

nych budzi fakt, że wśród członków

studni na „Stuczku” jest zła nie trafia­

ły radnym do przekonania.

Sprawę należy postawić w ten spo­

sób - czy chcemy, żeby istniały źródła na Stuczku, czy nie - mówił radny Krzysztof Jędrośka. Bo możemy do­

prowadzić do tego, że woda będzie dobra i zdatna do picia. Teraz leżą tam hałdy śmieci więc nic dziwnego, że studnie są zanieczyszczone.

Zgodnie z sugestią przewodniczą­

cego Rady Mariana Maćkowskiego pełna informacja na ten temat zostanie przedstawiona radnym na następnej sesji, wtedy sprawa studni na Stuczku zostanie przedyskutowana, co pozwoli podjąć odpowiednie decyzje.

(jak)

powiatowej komisji nie znalazł się przedstawiciel komisji promocji i współpracy z organami samorządo­

wymi, ani też z opozycji. Są za to eta­

towi przedstawiciele Zarządu, którzy udzielają wymijających odpowiedzi.

Radni zapowiadają wniesienie ko­

lejnej interpelacji w tej sprawie na lu­

towej sesji Powiatu.

J.A.B

PSZÓW

Oszustwo

Na podstawie sfałszowanych do­

kumentów 27-letni mężczyzna wyłu­

dził w Urzędzie Miejskim w Pszowie czasowe dopuszczenie do ruchu sa­

mochodu marki BMW. Prokuratura wystąpiła o zastosowanie wobec po­

dejrzanego tymczasowego aresztu, sąd jednak odmówił i wypuścił podej­

rzanego na wolność.

Jak powiedział prokurator rejono­

wy Józef Pałka, mężczyzna nie miał stałego miejsca zameldowania, zajmo­

wał się handlem samochodami. Podej­

rzewa się, że może być członkiem większej grupy trudniącej się obrotem kradzionymi samochodami i ich legali­

zacją. Ze względu na brak stałego miejsca pobytu w kraju i wędrowny tryb życia zachodziła obawa, że będzie się ukrywał przed organami ścigania i utrudniał śledztwo. W trakcie przesłu­

chania oświadczał, że zamierza wyje­

chać do Niemiec. Prokuratura złożyła zażalenie na postanowienie o odmowie tymczasowego aresztowania do sądu okręgowego, zastosowała też wobec podejrzanego inne środki zapobiegaw­

cze - poręczenie majątkowe, w wyso­

kości 2400 zł oraz dozór policyjny z zakazem opuszczanie terytorium Pol­

ski, połączonym z zatrzymaniem pasz­

portu. 5 lutego podejrzany miał się zgłosić do prokuratury i złożyć dowód wpłaty kaucji, ale oczywiście się nie pojawił. Najprawdopodobniej podej­

rzenia prokuratury, że mężczyzna bę­

dzie się ukrywał potwierdzą się. Na­

wet w przypadku zastosowania aresztu wobec podejrzanego przez sąd okręgo­

wy trzeba będzie zarządzić poszuki­

wania mężczyzny na terenie całego kraju.

Mężczyzna przedstawił w Urzę­

dzie Miejskim w Pszowie fałszywą fakturę wystawioną przez Agencję Mienia Wojskowego oraz inne doku­

menty opatrzone pieczęciami Mini­

sterstwa Obrony Narodowej, po­

świadczające zakup samochodu mar­

ki BMW wartego 8 tysięcy zł, na tej podstawie uzyskał czasowe dopusz­

czenie pojazdu do ruchu. Prokuratura zarzuciła mu posłużenie się sfałszo­

wanymi dokumentami oraz wyłudze­

nie poświadczenia nieprawdy.

W ostatnim czasie przestępstwa przeciwko dokumentom stają się po­

ważnym problemem, na terenie nasze­

go powiatu spowodowały one wzrost liczby stwierdzonych przestępstw o prawie 50% - mówi prokurator Józef Pałka. Podobnie jest w całym woje­

wództwie śląskim. Fałszowane są do­

kumenty związane z obrotem samo­

chodami w celu legalizacji kradzio­

nych pojazdów, w ten sposób wyłudza się kredyty z banków oraz pieniądze od osób zainteresowanych podjęciem pracy. Przestępcy posługują się róż­

norodnymi sfałszowanymi i sfabryko­

wanymi dokumentami w obrocie go­

spodarczym. Trzeba bardzo uważać, żeby uchronić się od oszustwa.

(jak)

\N numerze

Poproszono mnie abym zajechał do Rydułtów na ul. Gajową, poroz­

mawiał z mieszkańcami tej ulicy, zobaczył, wyciągnął wnioski.

Na Gąjowej czekają strona 2

Pierwszy Miejski Bal Dobro­

czynny odbył się 10 lutego w Pszo­

wie. Do udziału w nim zapraszała Rada Miejska i Urząd Miasta Pszów. Honorowy patronat nad ba­

lem objął przewodniczący Rady Miejskiej Paweł Kołodziej i bur­

mistrz miasta Bogusław Szymczyk.

Pierwszy dobroczynny strona 3

Urszula Santarius urodzona w Chorzowie, większość swojego ży­

cia spędziła w Skrzyszowie. Czuje się prawdziwą Ślązaczką i zdradza, że na dnie jej duszy drzemie głębo­

kie zamiłowanie do śląskiej kultu­

ry. O jej zainteresowaniach i pracy piszemy w artykule pt.

Gorolka ze śląskim sercem strona 4

Henryk Zawistowski, do 1981 roku mieszkaniec Radlina, posta­

nowił szukać swego szczęścia poza granicami Polski, w dalekiej Au­

stralii. O jego losach opowiemy w artykule pt.

W krainie kangurów strona 5

Polecany przez Karlika dosko­

nały przepis na śląskie pączki (kre­

pie), w czasie pieczenia których

„wonio w doma na cołki kilometer, a nic yno u somsiada” przyda się w sam raz na tłusty czwartek.

Krepie jak bombon strona 7

(2)

PSZÓW

ОСІЄ

W niedzielę 18 lutego o godz.

15.15 w bazylice pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Pan­

ny odbył się koncert, podczas które­

go artyści Opery Śląskiej i Teatru Muzycznego w Gliwicach oraz stu­

denci Akademii Muzycznej wyko­

nali Mszę kreolską” Ariela Ramire- za oraz kolędy południowoamery­

kańskie. Organizatorami były wła­

dze miasta, pszowska parafia oraz Miejski Ośrodek Kultury. Wstęp na koncert był wolny.

RYBNIK

1 lutego odbyła się uroczysta in­

auguracja prac modernizacyjnych w drugim z budynków Zespołu Szkół Wyższych w Rybniku przy ul. Rudzkiej 13 (teren obecnego szpitala). Budynek przeznaczony jest na potrzeby Uniwersytetu Ślą­

skiego. Udział w imprezie wzięli m.in. przedstawiciele władz rządo­

wych i samorządowych wojewódz­

twa śląskiego, przedstawiciele du­

chowieństwa, rektorzy Uniwersyte­

tu Śląskiego, Politechniki Śląskiej oraz katowickiej Akademii Ekono­

micznej (trzy uczelnie mające doce­

lowo tworzyć Zespół Szkół Wy­

ższych w Rybniku), władze miasta Rybnika oraz gmin i powiatów sub­

regionu zachodniego naszego wo­

jewództwa. Miasteczko akademic­

kie, które powstaje na bazie szpita­

la przy ul. Rudzkiej ma docelowo zapewnić miejsca dla ponad dwóch tysięcy studentów, kształcących się na kierunkach technicznym, huma­

nistycznym i ekonomicznym. Jako pierwszy zorganizowany został kierunek politechniki - energetyka komunalna, a studenci rozpoczęli naukę w odnowionym budynku w październiku 2000 roku. Studenci Uniwersytetu Śląskiego kształcić się będą od października w obecnie re­

montowanym (drugim z kolei) po­

szpitalnym budynku.

RADLIN

Pod wspólnym hasłem „Zadbaj­

my o swoje zdrowie” Stowarzysze­

nie Kobiet Aktywnych, działające od niedawna w Radlinie, organizu­

je cykl spotkań, które mają pomóc kobietom we wczesnym wykrywa­

niu chorób, szczególnie nowotwo­

rowych, a zatem skuteczniejszemu ich leczeniu. Pierwsze z nich - „Nie musisz się operować, możesz się zbadać” odbędzie się w poniedzia­

łek 19.02 o godz. 18.00 w sali Domu Kultury. Ordynator oddziału chirurgii Szpitala w Rydułtowach dr Małecki zapozna kobiety z no­

woczesnymi metodami diagnostyki nowotworów piersi.

Nowiny Raciborskie s». z o.o.

Wydawnictwo Prasowe

Redakcja:

44-300 Wodzisław Śląski, ul. Powstańców Śl. 5,

tel. 0-32/455 68 66, fax 455 66 87;

e-mail: nowiny@netpol.pl

■ Dyrektor Wydawnictwa Prasowego Katarzyna Gruchot

Redaktor naczelnyMarek Jakubiak

■ Sekretarz redakcji Ewa Halewska

■ Redakcja techniczna PawełOkulowski. Piotr Palik

© Wszystkie prawa autorskie do opracowań graficznych reklam ZASTRZEŻONE.

Materiałów nie zamówionych nie zwracamy.

Ogłoszenia przyjmuje

sekretariat redakcji w Wodzisławiu Śl., w godz. od 8.00 do 16.00.

Za treść ogłoszeń, reklam i tekstów płatnych redakcja nie ponosi odpowiedzialności.

Skład: NOWINY RACIBORSKIE Sp. z 0.0.

■ Druk: PRO MEDIA, Opole

RYDUŁTOWY _

Poproszono mnie abym zajechał do Rydułtów na ul. Gajową, porozmawiał z mieszkańcami tej ulicy, zobaczył, wyciągnął wnioski.

Na Gajowej czekają

Ulica Gajowa nie jest długa - ma około 1,5 km. Nie ma też przy niej zbyt wielu domostw. Ot zwykła ulica jakich wiele. A mimo to, po przejściu się po niej, odniosłem wrażenie jak­

bym zwiedził dwa światy. Od ul.

Bema - co ukazuje pierwsze zdjęcie - ulica sprawia korzystne, wrażenie.

Nowa nawierzchnia, nowy chodnik z wysokim krawężnikiem. To miłe od­

czucie mija po przejściu pierwszego skrzyżowania - Gajowej ze Struga.

Drugie zdjęcie dokładnie obrazuje tę różnicę. Mieszkańcy tej gorszej czę­

ści ul. Gajowej mówią, że czują się oszukani, traktowani przez Urząd Miasta jak obywatele drugiej katego­

rii. Podkreślają, że w trakcie opadów ich piwnice zalewane są wodą, gdyż nie ma porobionych drenów odpro­

wadzających wody gruntowe. Nie ma też kanalizacji, a co za tym idzie, sta­

cjonarne szamba przelewają się. Ich zawartość spływa na grunty niżej po­

łożone. Sąsiedzi patrzą na siebie wil­

kiem, ale w sumie wszyscy są w jed­

nakowej sytuacji. Ten stan rzeczy do­

prowadzał ich do rozpaczy, gdyż ko­

lejne pisma do władz miasta nie przy­

nosiły oczekiwanej zmiany. O to, czy taka sytuacja trwać będzie w nieskoń­

czoność, zapytałem wiceburmistrza Rydułtów, Pawła Cieślika.

Znamy problemy mieszkańców uli­

cy Gajowej - odpowiada burmistrz.

Nie uciekamy od nich i nie zapomina­

my. Wiemy, że ze względu na układ to­

pograficzny, wody spływają od strony

CZYŻOWICE

Rozśpiewana biesiada

Już po raz kolejny mieszkańcy gminy Gorzyce zostali zaproszeni przez czyżowicki Wiejski Ośrodek Kultury na „Biesiadę Śląską” Na licz­

nie przybyłych gości czekały kulinar­

ne i artystyczne atrakcje. Hitem stołu okazały się śląskie ciasteczka. Mu­

zycznym przebojem wieczoru była

„Karolinka”, śpiewana przez widocz­

ną na zdjęciu „Lutyńską 6”. Humory i apetyty dopisywały gościom dość długo. Wreszcie gdy zegar po raz trzeci obwieścił rozpoczęcie trzeciej dekady stycznia uznano, że czas koń­

czyć biesiadowanie.

J.A.B.

Polsko-czeska współpraca

Na zaproszenie starosty Karwiny Lubomira Kuznika gościła w tym mie­

ście delegacja powiatu wodzisławskie­

go. Celem wizyty było nawiązanie kontaktów, które mają zaowocować w przyszłości współpracą w różnych dziedzinach życia gospodarczego i społecznego. Powiat wodzisławski w Karwinie reprezentowali starosta Jerzy Rosół, prezes Agencji Aktywnej Gra­

nicy Jan Serwotka, przewodniczący Komisji Promocji rady Powiatu Kazi­

mierz Palarz oraz przedstawiciel for­

my OPA ROW Adam Sobel. Z kolei ze strony czeskiej w spotkaniu oprócz starosty L. Kuznika brał udziała Vladi­

mir Visnar, szef tamtejszego Regional­

nego Centrum Doradztwa i Informacji zajmującego się rozwojem gospodar­

czym i współpracą zagraniczną. W trakcie rozmów ustalono, że współpra­

---■INFORMACJE- ---

Początek ul. Gajowej - odcinek od ul. Bema do Struga

północno-zachodniej, podtapiając domostwa. Podjęliśmy się wykonania rowu odwadniającego. Miała to być inwestycja tymczasowa, ułatwiająca życie tym ludziom. W trakcie kopania rowu musieliśmy wycofać brygadę, gdyż tzw. południowi mieszkańcy nie zgodzili się na wykopanie rowu na ich prywatnych terenach. Święte prawo własności wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem.

Z wyjaśnień burmistrza wynika niedwuznacznie, że temat Gajowej zna bardzo dobrze. Obala to mit o nie­

czułym na los zwykłego mieszkańca urzędniku, który po wielokroć mi su-

„Lutyńska 6" grała długo w noc

ca między powiatem wodzisławkim a Karwiną będzie odbywać się w dzie­

dzinie kultury, oświaty i sportu - formy i dokładny zakres uzgodnią powołane zespoły. Przewiduje się podpisywanie partnerskich umów między polskimi i czeskimi szkołami średnimi. Organiza­

cją zespołu do spraw współpracy go­

spodarczej zajmie się Jan Serwotka - w jego skład wejdą przedstawiciele orga­

nizacji i podmiotów gospodarczych.

Uzgodniono, że pod koniec kwietnia zostanie zorganizowane w Karwinie polsko-czeskie forum gospodarcze.

Powiat wodzisławski nawiązał już partnerskie kontakty z powiatem kar- wińskim, ale w Czechach wprowadza­

na jest reforma administracyjna i po­

wiaty ulegają tam likwidacji. Część kompetencji dotychczasowego powia­

tu przejmą władze Karwiny.

(r)

gerowano. Okazuje się też, że najbliż­

sza historia tej ulicy i jej mieszkań­

ców nierozerwalnie związana jest z eksploatacją pokładu 713. Po zakoń­

czeniu na nim prac górniczych i usta-

libilizowaniu się gruntu, władze mia­

sta przystąpią tu do inwestycji z praw­

dziwego zdarzenia. W wyniku ugody - podpisanej pomiędzy dyrekcją KWK „Rydułtowy” a władzami mia­

sta w dniu 4 października ub r. - usta­

lono termin rozpoczęcia prac na ul.

Gajowej na rok 2002. Ugoda ta za­

pewnia również partycypację finanso- waą kopalni w tej inwestycji. A są to niemałe koszty.

Wstępne dane szacunkowe wyglą­

dają następująco. Do zrobienia zosta­

ło 1.100 m odcinka ul. Gajowej.

Łączny koszt kompleksowych - jak

REGION

Mając szczęście i możność porozmawiania z posłem Karolem Kuźnia­

kiem, skierowałem tok rozmowy na kwestię poruszanego przez nas algoryt­

mu. Przypomnijmy, brak „tego czegoś” uniemożliwia Powiatowemu Urzędo­

wi Pracy uruchomić urzędowe procesy, pozwalające zatrudniać bezrobot­

nych w ramach prac interwencyjnych.

Zrozumienie posła

Poseł zwalił oczywiście winę za taki stan rzeczy na urzędy. Brak bu­

dżetu, według jego wiedzy i opinii, nie stanowi przeszkody, by wykorzy­

stywać inne - ustanowione już - formy czynnego przeciwdziałania bezrobo­

ciu. W trakcie spotkań w Warszawie przedstawicieli urzędów pracy różne­

go stopnia, wiedza na ten temat jest przekazywana podwładnym. Po po­

wrocie do swoich obowiązków po- wstają, według posła, dwa różne światy. Mówiące na dokładkę różny­

mi głosami. Poseł stwierdził, że gdy­

by wiedział, iż istnieją rzeczywiste -

się zakłada - prac związanych z tą uli­

cą, to wydatek rzędu 3,5 min zł. Naj­

mniejszą pozycją (345 tys. zł) będzie nakład na nawierzchnię ulicy. Więk- szość wydatków pochłonie stworze­

nie sieci kanalizacyjnej, odwadniają­

cej, itp. Miasto chce przeznaczyć na tę inwestycję 637 tys zł - mieścić się w tym będą też koszty przekładki me- diów. Tę niebagatelną kwotę należy zaplanować w kolejnych planach in­

westycyjnych, nie mówiąc już o fi­

nansowym zabezpieczeniu tego przedsięwzięcia. Podobnie, choć z o wiele większą kwotą, musi postąpić KWK „Rydułtowy”. Od samych sum może się zamieszać w głowie.

Co do zarzutów wysuwanych przez mieszkańców, o gorszym trak­

towaniu części mieszkańców Gajowej (odcinek Bema - Struga) wyjaśnienia burmistrza wydają się obalać całko­

wicie to domniemanie. Ulica Struga, a dzięki temu i 130-metrowy odcinek ul. Gajowej, była podłączona do sieci sanitarnej i deszczowej biegnącej pod ulicą Bema. Była to kompleksowa modernizacja. Zaplanowana. Ot i cała spiskowa teoria gajowej historii.

Rozumiem, że życie w obecnych warunkach nie nastraja mieszkańców ul. Gajowej optymistycznie do życia.

Nie poprawią im humoru przedsta­

wione plany. Jak z tego widać, ich wieloletnie wysyłanie skarg do urzę­

dów, nie mogło być inaczej załatwio-

ne. Choć na pewno powinni uzyskać już dawno tak pełną odpowiedź jak ja.

Jeśli nie na wspólnym zebraniu, to - kosztem paru złotych - otrzymać imiennie pełne wyjaśnienie na piśmie.

I już całkiem na marginesie. Na­

rzekacie Państwo na Urząd, który nic nie robi w Waszej sprawie. Co powie­

cie w takim razie o Waszych sąsia­

dach „z południowej części” Gajo­

wej? Gdyby nie ich upór, dziś pewnie mielibyście się lepiej.

J.A.B.

formalno-prawne - przeszkody w tej sprawie, wystąpiłby z inicjatywą po­

selską likwidującą je. Takich prze­

szkód, przynajmniej do tej pory, nie dostrzegł. Jedynego winnego dostrze­

ga wyłącznie w opornym urzędniku.

Karol Łużniak, jak każdy inny czło­

wiek, uczy się na przykładach i obie­

cał sprawę zbadać. Ciekaw jestem, czy prawie jedna czterechsetna Sejmu jest w stanie nakłonić swych kolegów i urzędników do szybszej pracy? Czy moje zainteresowanie podzielają bez­

robotni? - bardzo wątpię.

J.A.B.

2 ŚRODA, 21 LUTEGO 2001 r. NOWINY WODZISŁAWSKIE

(3)

«

informacje

- ZZZZZ^^^^ZZZZZ^^ZZZZ ^

z

__

PSZÓW

Pierwszy Miejski Ba! Dobroczynny odbył się 10 lutego w Pszowie. Do udzia­

łu w nim zapraszała Rada Miejska i Urząd Miasta Pszów. Honorowy patro­

nat nad balem objął przewodniczący Rady Miejskiej Paweł Kołodziej i bur­

mistrz miasta Bogusław Szymczyk.

SKRZYSZÓW

Gimnazjum rośnie Pierwszy dobroczynny

Sala Miejskiego Ośrodka Kultury zapełniona została przez 55 par, bilet nie należał do drogich (80 zł), biorąc pod uwagę cel imprezy. W jego cenie znalazło się ciepłe menu, napoje, cia­

sta i zimna płyta.

Oficjalne rozpoczęcie balu nastą­

piło zgodnie z planem czyli o godz.

20. Imprezę prowadził Józef Szyma- niec, a muzyczną oprawą zajął się Ze­

spół „Fenix”. Goście bawili się bar­

dzo dobrze, skoro o godz. 4 rano, czy­

li na godzinę przed zakończeniem im­

prezy, na sali było jeszcze 90%

uczestników.

Zorganizowano także aukcję do­

broczynną, na której największym po­

wodzeniem cieszyły się prace Henry­

ka Topisza, podarowane na aukcję przez Towarzystwo Przyjaciół Pszo­

wa. Wylicytowano je za: „Pejzaż zi­

mowy” - 360 zł, „Fantom Kotówki” - 220 zł., grafikę rynku pszowskiego -

Obraz „Pejzaż zimowy” spodobał się najbardziej, na licytacji też osiągnął największą cenę

Od jesieni bardzo szybko ruszyły prace przy budowie gimnazjum w Skrzyszowie. Mury zostały już „wy­

ciągnięte” pod dach, a firma wykonu­

jąca roboty zapowiada, że przewidy­

wany lipcowy termin oddania budyn­

ku może zostać przyspieszony.

Plac budowy został przekazany wykonawcy latem zeszłego roku, ale prace ziemne okazały się dość uciążli­

wy w nowym budynku - mówi wójt Lu­

dwik Piechaczek. Wykonawca zapo­

wiedział, że termin oddania budynku do użytku może zostać przyspieszony.

Zastanawiamy się nad rozwiązaniami komunikacyjnymi w rejonie gimna­

zjum. Chodzi o to, żeby zapewnić wy­

godny dojazd i bezpieczeństwo mło­

dzieży. Byłoby to szczególnie istotne, gdyby się okazało, że uczniów z bar-

Przez zimę mury gimnazjum wyciągnięto pod dach

55 par wzięło udział w pierwszym Miejskim Balu Dobroczynnym

we, konieczne okazało się przerobie­

nie instalacji wodno-kanalizacyjnej.

Gdy się z tym uporano, prace zaczęły postępować bardzo szybko, czemu sprzyjała tegoroczna łagodna zima.

Mury już stoją i w najbliższym czasie budynek zostanie przykryty dachem.

Tempo robót jest bardzo dobre, przewidywaliśmy zakończenie prac na lipiec, żeby w sierpniu można było za­

jąć się przygotowaniami do otwarcia gimnazjum i rozpocząć nowy rokszkol-

dziej odległych miejscowości trzeba dowozić do szkoły autobusem. Wtedy konieczna byłaby zatoka autobusowa.

Obecnie można wjechać na parking, który znajduje się przy boisku.

W zeszłym roku zostało oddane do użytku piękne gimnazjum w Gołkowi­

cach, wybudowane w iście ekspreso­

wym tempie. Pewne prace w otoczeniu budynku będą jeszcze wykonywane.

Między innymi planuje się wybudowa­

nie w przyszłości parkingu.

PSZÓW

Wystawę Henryka Topisza oglądać można w Miejskiej Bibliotece Publicz­

nej w Pszowie.

Sercem malowane

300 zł, a koloni robotniczej KWK

„Anna” za 210 zł. Dodatkowo wyli­

cytowano także obraz Romana Mo- slera, aparat fotograficzny i płytę ze­

społu „Łzy”. Całkowity dochód z im­

prezy wyniósł 2565 zł.

Nie jest to zapewne oszałamiająca kwota, ale bal dobroczynny w Pszo­

wie organizowany był po raz pierw­

szy. Mamy nadzieję, że stanie się on tu tradycją, a dochód z roku na rok będzie większy - powiedział jeden z organizatorów Marek Hawel.

Całkowity dochód z balu zasili ak­

cję dożywiania dzieci z najuboższych rodzin, prowadzoną w pszowskich placówkach oświatowych.

(amk)

WODZISŁAW

Czytamy ich treść, zapamiętujemy lub nie i dziemy dalej. Czasem są ozdo­

bą słupa ogłoszeniowego, najczęściej jednak pełnią rolę informacyjną.

Rzadko kiedy zastanawiamy się za to...

Skąd biorą się plakaty?

Henryk Topisz, malarz amator, któ­

rego sylwetkę na łamach „NW” przed­

stawialiśmy w ubiegłym tygodniu, od prawie 40 lat mieszka w Pszowie. Naj­

więcej uwagi poświęca malarstwu sztalugowemu, które stanowi dla niego najmilsze spędzanie czasu. Maluje zwykle pejzaże stron rodzinnych, stara się również utrwalić na płótnie otacza­

jącą go rzeczywistość.

To właśnie miejskie pejzaże stały się tematem prezentowanej przez nie­

go wystawy „Sercem malowane”.

Znalazło się na niej 12 grafik i 3 obra­

zy olejne. Wśród tych pierwszych jest grafika koloni robotniczej KWK

„Anna”, pszowskiej pielgrzymki, fan­

tom „Kotówki”, dwa widoki centrum Pszowa z ul. Traugutta w stronę Ry-

dułtów i ul. Traugutta w stronę Wo­

dzisławia oraz widok ulicy w stronę parafialnego kościoła, dawny dwór pszowski, wyobrażenie tzw. „karcz­

my piwnej” oraz skarbnika, upomina­

jącego górnika.

Tematyką wystawy jest więc i mia­

sto i kopalnia, czyli to z czego składa­

ło się codzienne życie autora. Grafiki wykonano tuszem kolorowanym, kredkami wodnymi i akwarelą. Orga­

nizatorem wystawy jest Towarzystwo Przyjaciół Pszowa i Miejska Bibliote­

ka Publiczna. Wystawa potrwa do po­

łowy marca. Organizatorzy liczą, że zainteresują się nią zwłaszcza miej­

scowe szkoły.

Tekst (amk)

Zapytałem o to rozlepiającego akurat plakat Pawła Jędrycha z Jankowie.

Mój plakat - mówi - to nie tylko in­

formacja o istniejącej restauracji. Ta zapisana płachta papieru, której za­

mierzam w samym tylko Wodzisławiu rozlepić 300 sztuk, to także pochodna moich zarobków. Jestem od 6 lat za­

wodowym kucharzem i pracuję w re­

stauracji, której reklama dotyczy.

Praktyka z Rybnika, gdzie też po kilka godzin dziennie rozlepiałem nasze plakaty, pokazała, że wpłynęło to ko­

rzystnie na obroty restauracji - a więc i moje. Przyszedł w takim razie czas na Wodzisław.

Na moje pytanie - czy Paweł jest właścicielem lokalu, roześmiał się tylko szczerze. Jest tylko pracowni­

kiem, ale o interesy i funkcjonowanie restauracji dba chyba na równi ze swoim szefem. Przecież to nasze wspólne miejsce pracy i dochodów -

TO JUŻ PRAWDZIWY SZOK

ASTRA II rok. ptod. 2001

•już za 41.300 zl /

* jazda próbna

* samochód w rozliczeniu

Proces rozklejania plakatów - to nie tylko informacja

tłumaczy i dodaj e. Robię to społecz­

nie, ale czyż w sumie nie wychodzę in plus?

J.A.B.

Nowa CORSA - już za 32.000 zl

OPEL FIJAŁKOWSKI

Rybnik, Ul. Żorska 75

(naprzeciwko

makro)

Salon Serwis Sprzedażczęści

TEL. 42 39 700 w. 40

tel. 42 39 700 w. 37

tel. 42 39 700 w. 35, 36

* kredyt bez poręczycieli preferencyjny pakiet ubezpieczeń PZU

skrócie

W niedzielę 18 lutego o godz.

16.00 w Miejskim Ośrodku Kultury odbędzie się koncert laureatów IV Przeglądu Szkolnych Widowisk Bo­

żonarodzeniowych „Radlińskie Be- tlejki”. Przesłuchania eliminacyjne kilkudziesięciu zespołów z terenu Śląska odbyły się pod koniec stycz­

nia, jury wybrało najlepszych uczestników w kilku kategoriach - przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów i młodzieżowej.

GOŁKOWICE

Gimnazjaliści z Wodzisławia, Ja­

strzębia, Czyżowic, Marklowic, Mszany oraz Gołkowic wzięli udział w z zorganizowanym po raz pierwszy Międzygimnazjalnym Przeglądzie Kolęd i Pastorałek.

Uczniowie wykonywali bożonaro­

dzeniowe utwory polsko- i obcoję­

zyczne. W obu kategoriach najlepsi okazali się gospodarze - gimnazja­

liści z Gołkowic. Drugą nagrodę za najlepsze polskie wykonanie pieśni kolędowych zdobyło gimnazjum w Czyżowicach, a w kategorii obcoję­

zycznej - Gimnazjum nr 1 z Wodzi­

sławia. Trzecie miejsce w obu kate­

goriach jury przyznało gimnazjali­

stom z Mszany.

RYDUŁTOWY

Podatek od posiadania psa wy­

nosi w tym roku w Rydułtowach 24 zł rocznie. Władze miasta przyjęły zasadę, że właściciele psów za swo­

ich ulubieńców zapłacą po 2 zł mie­

sięcznie, poza tym muszą opłacić z własnej kieszeni koszty szczepienia przeciw wściekliźnie. Do tej pory opłata za szczepionkę była wliczo­

na w podatek.

Przewodniczący Rady Miasta Rydułtowy zwrócił się do organiza­

cji z terenu Rydułtów o propozycje dotyczące przyznania odznaczenia

„Złote Grabie”. Odznaka ta przy­

znawana jest osobom szczególnie zasłużonym dla miasta. Ich kandy­

daturę zgłosić może organizacja lub grupa osób w liczbie 100. Zgłosze­

nie powinno zawierać dane osobo­

we kandydata plus uzasadnienie wniosku. Zgłoszenia przyjmowane są do 31 marca.

Od 15 lutego, przez okres mie­

siąca, obowiązywać będą zmiany w ruchu drogowym w rejonie rynku. Z powodu prac wodociągowych zam­

knięty został odcinek drogi od skrzyżowania Plebiscytowej z Be­

nedykta do rynku. Nie oznacza to całkowitego braku dostępu aut do kościoła, szpitala czy pogotowia.

Do obiektów tych dopuszczono wa­

runkowo ruch lokalny. Oznakowa­

nia objazdów są umieszczone w wi­

docznych miejscach i czytelne. Go­

rzej z informacją o zmianie usytu- owań przystanków autobusowych.

POWIAT

W wyniku rozstrzygnięcia I eta­

pu eliminacji, przprowadzonych na terenie 23 szkół naszego powiatu, wyłoniono finalistów konkursu

„Od Klaudiusza do Elżbiety II”.

Konkurs, o którym nasza gazeta już pisała, poświęcony jest historii, geografii i kulturze Wielkiej Bryta­

nii. Jego organizatorem jest Wodzi­

sławskie Stowarzyszenie na Rzecz Integracji Europejskiej. Meryto­

ryczną pomocą służy Szkoła Języ­

ków Obcych. Finał - w obecności przedstawiciela ambasady Wielkiej Brytanii w Polsce - odbędzie się 7 marca w salach Gimnazjum nr 1.

(4)

SKRZYSZÓW

Pewnego dnia do wsi przyjechała młoda pani agronom. Miała zaopatrywać gospodarstwa.

Przyszli więc ludzie po rei.

Gorolka ze śląskim sercem

Ale ja ryżu nie sprzedąje - odpo­

wiedziała od razu młoda pracownica.

Zbulwersowani ludzie, widząc na własne oczy stojący obok niej reż, zdenerwowani niemożnością kupna poszli na skargę do gminy. Niestety, młoda pracownica nie wiedziała, że reż na Śląsku to żyto. Nie wiedziała, też że kiedyś bez ludzi tych nie będzie wyobrażać sobie życia. To była pani

Ręka w rękę idą w pracy na rzecz folkloru z Bernardem Oślizło, kierownikiem WOK

Pochodzi z Czeladzi, nie jest więc Ślązaczką z pochodzenia, ale dla tego regionu robi bardzo wiele.

Przepraszam, urodziłam się w szpitalu w Chorzowie, więc jakieś ślą­

skie korzenie we mnie drzemią - śmie­

je się.

Obydwoje rodzice pochodzą z Czeladzi, mama Henryka przez lata była telefonistką w szpitalu, ojciec Józef Zyzik kierowcą. Ma brata i sio­

strę, dzierży jednak palmę pierw­

szeństwa, jest bowiem najstarsza.

Dość szybko rzucona została na głę­

bokie wody. Już w szkole podstawo­

Z rodziną, od lewej: ojciec Józef, mama Henryka, mąż Jan z nim Urszuli córki Beata i Joanna

wej uczyła się „podwójnie”. Uczęsz­

czała bowiem także do szkoły mu­

zycznej w Będzinie.

To było marzenie mojego ojca bym miała wykształcenie muzyczne. Po akordeon jechał aż do Bydgoszczy.

Ten instrument był u nas „rodzinny".

Grał na nim mój potek czyli chrzestny oraz dziadek Józef - wspomina.

Kiedy ukończyła 14 lat zaczęła chorować. Musiała pojechać do sana­

torium w Istebnej.

Nie było jej łatwo, sama, daleko od domu. Tam poznała Kazimierę Chobot, koleżankę Stanisła­

wa Hadyny, która na­

mówiła ją na egza­

miny do Zespołu

„Śląsk”. Zdała, nie­

stety problemy zdro­

wotne nie pozwoliły skorzystać z tej wiel­

kiej szansy młodej dziewczynie.

Została jed­

nak na Śląsku Cie­

szyńskim. Zamiesz­

kała w internacie w Między świeciu, gdzie uczęszczała do Państwowego Tech­

nikum Rolniczego.

W szkole od razu za­

łożyła z kolegami ze­

spół muzyczny i ta­

neczny. Był jednym z najlepszych zespo­

łów szkół rolni­

czych. Prowadziła go zresztą sama Jani­

na Marcinkowa, cho­

reograf Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej. Pani Urszula połknęła bakcyla, tam jak mówi rozbudziły się u niej drzemiące gdzieś na dnie duszy zamiłowania do śląskiej kultury.

W pierwszym wcieleniu na pewno byłam Ślązaczką - żartuje.

Pamiętam comiesięczne przyjazdy z internatu do domu w Czeladzi. W pociągu bardzo dużo Ślązaków jecha­

ło do Mysłowic i Piekar. Opowiadali wice, śpiewali. To były niezapomnia­

ne podróże.

Po maturze wylądowała od razu we wspomnianym Zespole Pieśni i

Tańca Ziemi Cieszyńskiej. Później z nakazem pracy w Skrzyszowie, Jest tu już 32 lata.

Jestem pewna, że dlatego tak dzia­

łam w tym wiejskim środowisku bo właśnie te 32 lata temu przyjęto mnie tu, prócz pierwszej „wpadki", nie­

zwykle serdecznie - wspomina.

Jako agronom gromadzki praco­

wała często z kołami gospodyń wiej­

skich. Kobiety na spotkaniach śpie­

wały, więc przy okazji wychodziły i sprawy folkloru.

W Skrzyszowie spędziła już więk­

szość swojego życia, tu też poznała swojego męża, mimo że do pracy na kopalnię przyjeżdżał aż z Cieszyna, jest Zaolziakiem.

W 1971 r. postanowili iść wspólnie przez życie. Rok później urodziła się

Z damską częścią Zespołu „Familijo" (siedzi trzecia z lewej)

wali dom, chodzili do pracy, wycho­

wywali dzieci. Było ciężko, ale nawet została instruktorem ds. gospodarstwa domowego, później kierownikiem re­

W pracy w Urzędzie Gminy w Godowie

Urszula Santarius - urodzona w Chorzowie, od 1969 r. zamieszkała w Skrzyszowie. Pracownik

Urzędu Gminy w Godowie, i Wiejskiego Ośrodka Kultury w Skrzyszowie, instruktor Zespołu „Familijo”

ze Skrzyszowa. Zamężna, dwoje dzieci.

feratu rolnictwa, dziś jest inspektorem ds. rolnictwa i ochrony środowiska.

Dzieci wyjechały, oczywiście nie gdzie indziej jak do Cieszyna. Zostali sami. Można więc czas poświęcić na zamiłowania.

Mąż hoduje gołębie, ja realizuję się w pracy instruktora, choć naj­

wdzięczniejszym zadaniem byłoby dla mnie piastowanie wnuka, 2-letniego Mateusza. Niestety jest daleko w Cie­

szynie - smuci się pani Urszula.

Osiem lat temu, w 1993 r. razem z byłą wójt Godowa, a zarazem nową przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich Ireną Stokowy zrekonstru­

owały zespół „Gosposie”, który po zasileniu go przez mężczyzn przemia­

nowały na „Jedność”. Nazwę zapoży­

czyły od byłego skrzyszowskiego chóru. Rozpoczęły także współpracę z „Jorgusiami” z Łazisk.

Jerzy Moskała, jeden z członków tego zespołu bardzo często nas od­

wiedzał. Przy każdej okazji mówił, że lubi do nas przyjeżdżać bo jest tu tak rodzinnie, familijnie. W końcu na­

zwał nas „Familijo" i tak zostało - wspomina początki Zespołu pani Ur­

szula.

W tym samym roku, czyli w 1993, pojechała do Katowic na naradę dla instruktorów. Tam poznała bardzo dużo działaczy kulturalnych z woje­

wództwa. Została też członkiem Sto­

warzyszenia Animatorów Kultury na Śląsku. Przez Stowarzyszenie to ze­

spół zaczął się rozwijać, wyjeżdżał na wymiany. Dziś na swoim koncie mają już wiele występów w kraju i zagrani­

cą. Tych w Skrzyszowie i okolicy nie sposób już zliczyć.

Teksty do widowisk regionalnych pisze oczywiście pani Urszula.

Obserwuję znajomych na co dzień, pytam ich, rozmawiam ze starszymi osobami potem piszę. Łatwo im to póź­

niej grać, bo po prostu grają samych

• siebie. Życie pisze scenariusze - tłuma­

czy pani Urszula. Oni to mają wyssane z mlekiem matki, Ja muszę i chcę się tego uczyć. Gdy piszę, nie mogę iść na łatwiznę, bo swoją niewiedzą mogła­

bym bardzo dużo złego uczynić, dlate­

go sprawdzam dwa razy zanim coś na- piszę. Próby mamy raz w tygodniu, choć wszystko zależy od potrzeby.

Układy z panem Bernardem Oślizło, kierownikiem Wiejskiego Ośrodka Kul­

tury w Skrzyszowie, mamy bardzo do­

bre. W Zespole jest nas ok. 20. Wszyst­

kich ich bardzo szanuję, nie wyobra­

żam już sobie bez nich życia.

Oni bez pani Urszuli też. Zadekla­

rowali, że pierwsi ustawią się pod kioskiem, po gazetę z panią Usią.

Aleksandra Matuszczyk - Kotulska Zdjęcia: archiwum domowe oraz au­

torka

4 ŚRODA, 21 LUTEGO 2001 r. NOWINY WODZISŁAWSKIE

(5)

reportaż

"""

Życie może stać się pasjonującą przygodą, pełną wyzwań, jeżeli tylko mamy odwagę przeżyć je z fantazją, wykorzystać wszystkie możliwości, które zsyła nam w prezencie los. Głęboko świadomy tego był Henryk Zawistow­

ski, do 1981 r. mieszkaniec Radlina. Postanowił szukać swego szczęścia poza granicami Polski Gdy opuszczał ojczyznę nie przypuszczał nawet, że jego nowym domem stanie się odległa Australia.

W krainie kangurów

Wychowany w polskiej trudnej rzeczywistości tamtych czasów, w wieku dwudziestu lat uświadomił so­

bie po raz pierwszy, że gdzieś poza granicami Polski musi być lepsze ży­

cie. Z powodu silnej wówczas propa­

gandy nie był pewien gdzie, ale już wtedy powziął postanowienie, że wy- jedzie. Przez cztery lata, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu odwie­

dzał placówkę policji, aby prosić o paszport, ten wymarzony kawałek pa­

pieru dający szansę na wolność.

Otrzymał go wreszcie 1 czerwca 1981 roku. Od tego momentu uświadomił sobie, że nie ma chwili do stracenia.

Posiadał zaoszczędzonych 200 dola­

rów - to było wszystko co zdołał uzbierać przy zarobkach wynoszą­

cych tygodniowo 10 dolarów. Musia- ło to jednak wystarczyć. Następną rzeczą, którą należało załatwić, było zdobycie wizy. Z tego, co wiedział, Szwecja i Austria nie wymagały tego dokumentu. Wybrał Austrię. Na bilet na pociąg trzeba było czekać przez miesiąc. Postanowił zatem udać się w podróż przez Czechosłowację na ro­

werze. Początkowo miała to być gru­

pa dziesięcioosobowa aby pozorować wycieczkę, lecz w dzień wyjazdu zo­

stał sam, jako że inni wycofali się czy to z powodu strachu czy niepewności.

Najbardziej smutny był moment roz­

łąki, kiedy trzeba było powiedzieć

„do widzenia” najbliższej rodzinie.

Było to, pamięta dokładnie, około go­

dziny 7.00 10 czerwca 1981 r. Do dzi­

siaj mam w oczach obraz rodziców stojących przed domem i patrzących jak się oddalam. Mama zawołała za mną na pożegnanie: „Synku, czy kie­

dykolwiek wrócisz do nas? Czy ja cię jeszcze zobaczę? 1 tak zostawiłem w Polsce 24 lata mojego życia - wspo­

Henryk z Ewą podczas zwiedzania nieczynnej od stu lat kopalni srebra w Australii mina Henryk.

Przez prawie rok mieszkał w Wiedniu - w obozie przejściowym dla uchodźców, później u pewnej rodzi­

ny. Stamtąd, po roku, wysyłali uchodźców do krajów docelowych.

Chciał wyjechać do Niemiec, ale wte­

dy zamknięto już granice. W tym cza­

sie w Polsce był stan wojenny. Dano mu do wyboru Kanadę, Australię i RPA. Niestety, bardzo szybko rów­

nież Kanada zamknęła granice. Spo­

śród dwóch ofert wybrał więc Austra­

lię. Samolot wylądował w Melbour­

ne. Henryk udał się stamtąd do Adela- idy, gdzie postanowił osiąść na dłu­

żej. Poszedł na kurs angielskiego, po czym zaczął szukać pracy. Z wykszta­

łcenia był maszynistą kolejowym, ale niestety w swoim zawodzie nie miał szans na znalezienie pracy, ze wzglę­

du na niewystarczającą znajomość ję­

zyka angielskiego. Po kilku miesią­

cach fascynacji Australią przeszedł poważne załamanie. Jego koledzy z kursu angielskiego zostali skierowani w różne strony kraju, więc czuł się bardzo samotny na tej obcej ziemi.

Poznał dziewczynę, Australijkę, ale

Dworzec kolejowy w Adelaidzie

1

ET.

jej rodzice zabronili jej się z nim spo­

tykać. Do swojego serdecznego przy­

jaciela z Radlina Damiana Ryszki pi­

sał: Nie mam tu wielu znajomych tak jak w Polsce. Polacy, którzy tu wyemi­

growali, już nie są tak naprawdę Po­

lakami. Nie można im ufać, a już tym bardziej nie można ufać Australijczy­

kom. Czuł ogromną potrzebę, żeby wyruszyć w głąb kontynentu, powłó­

czyć się bez celu przez jakiś czas, mimo braku pieniędzy i perspektyw cieszyć się wolnością, a później osiąść w jakiejś mieścinie, najlepiej na jakiejś odległej od miasta farmie, założyć rodzinę i pozostać tam do końca życia. Dlatego kupił bardzo stary samochód, strzelbę, trochę pro­

wiantu, po czym ruszył w drogę. Było mu obojętne, czy uda się przeżyć.

Podróżował przez tereny pustynne, zaglądając od czasu do czasu do na­

potkanych po drodze miast i miaste­

czek. W liście do Polski z 1983 roku pisał: Chcę przez tę podróż odłączyć się dosłownie od wszystkiego. Podró­

żując, obawiam się bardzo tych pu­

styń. Co zrobię w sytuacji, gdy na tra­

sie zepsuje się samochód? Jak we­

zwać pomoc, skoro tędy nie prze­

jeżdża żaden samochód nawet w cią­

gu tygodnia? Słyszałem o kilku takich przypadkach. Zwykle po trzech dniach odchodzi się do krainy cieni.

Na takiej pustyni normalna jest o tej

porze roku temperatura dochodząca do 50 st. C. Jest jednak na to pewien sposób. Trzeba głęboko podkopać się pod samochód i tam wytrwale czekać aż coś nadjedzie lub... ukąsi skorpion lub jakiś jadowity pająk. Są tu takie

pająki, po ukąszeniu których umiera się do pół godziny lub jest się sparali­

żowanym do połowy ciała. Te pierw­

sze żyją w New South Wales, a te dru­

gie w South Australia. Nawet jednego z nich niedawno zabiłem. Oprócz tego jest tu wiele groźnych jadowitych węży, wielkie jaszczury, a nawet nie­

które gatunki kangurów są niebez­

pieczne. Na północy natomiast jest dużo krokodyli, które, ponieważ są pod ochroną, chodzą sobie nawet uli­

cami miasteczek i niestety zagrażają bezpieczeństwu, szczególnie dzieci.

Podczas swej wędrówki Henryk spo­

tkał Aborygenów, których bardzo po­

lubił: Są uczciwi, koleżeńscy, pomogą odnaleźć drogę, kiedy ktoś się zgubi, jeśli zajdzie potrzeba - leczą. Są do­

skonałymi myśliwymi, ale żyją też w zgodzie z naturą. W jednym ze swo­

ich listów do przyjaciela Henryk wspomina: W czasie swoich podroży nigdy nie miałem problemu z jedze­

niem. Pierwszy też raz jadłem upolo­

wanego przez siebie kangura. Mięso nawet dobre, smakuje jak wątróbka.

Jedynym problemem był brak wody.

Dochodziło czasami do tego, że pró­

Na jednej z ulic w Adelaidzie

bowałem gromadzić poranną rosę. Po powrocie do Adelaidy nastąpił w jego życiu jakby przełom. Stwierdził, że nie zdołał uciec od tego, od czego za­

mierzał. Zebrał się w sobie, podjął pracę w fabryce makaronu, później pracował w wypożyczalni elektrona­

rzędzi, jeszcze później w firmie ubez­

Na wycieczce z żoną Ewą

pieczeniowej jako agent, przemierza­

jąc Australię wzdłuż i wszerz. Próbo­

wał także szczęścia przy poszukiwa­

niu opali na odległych polach Cobber Pędy. Bardzo marzył o tym, aby mo­

gła go odwiedzić rodzina. Dlatego, aby zarobić na bilet lotniczy dla niej,

podjął pracę w kamieniołomach dale­

ko od jakiejkolwiek cywilizacji. Aby tam dojechać, trzeba było podróżo­

wać 10 godzin. Praca w kamienioło­

mach była niesamowicie ciężka, ale uroki pustynnego Nalabour i okazyj­

ne wizyty psów dingo czy wielbłą­

dów rekompensowały tę harówkę.

Zaoszczędzone pieniądze pozwoliły na przyjazd ojca, który nic wytrzymał rozłąki z Polską i niedługo potem wrócił do ojczystego kraju. Henryk ożenił się z Polką, która przyjechała do Australii jako turystka. Odbierał ją nawet z lotniska w Melbourne nie przypuszczając, że to będzie jego przyszła żona. Po krótkim czasie się

pobrali i Ewa również dostała obywa­

telstwo australijskie. W 1997 roku, już razem, przyjechali w odwiedziny do Polski, potem odbyli długą i fascy­

nującą podróż po Europie. Obecnie Henryk pracuje jako taksówkarz w prywatnej firmie. Mieszka nadal w Adelaidzie. Jest zadowolony z wy­

godnego życia. Ma wielu przyjaciół, własne mieszkanie, dwa samochody, ale głęboko w jego sercu zakorzenio­

na jest ciągle tęsknota za rodzinnym krajem.

Ewa Halewska

(6)

INFORMACJE ■

POWIAT

Mamy 15 lat, by zmodernizować 4.808 kilometrów polskich dróg. Całko­

wity koszt inwestycji związanych z budową i dostosowaniem do europejskich wymogów autostrad oraz dróg ekspresowych - wyniesie 54 mld 150 min zl.

To olbrzymie, ogólnokrajowe przedsięwzięcie, stwarza rzadką szansę do sku­

tecznego przeciwdziałania bezrobociu. Nasz powiat upatruje taką szansę w budowie południowego odcinka autostrady A-l.

Ster na A-l

Żeby sprawy, jak to się mówi - nie przespać. Zespół Sterujący d.s. Budo­

wy południowego odcinka autostrady A-1, pod przewodnictwem Antoniego Motyczki, zebrał się na kolejnym spo­

tkaniu. Tym razem chodziło o zajęcie wspólnego stanowiska, dotyczącego generalnie całej autostrady A-l - z uwzględnieniem najważniejszego dla nas odcinka od południowej granicy kraju do skrzyżowania z autostradą A-4 w rejonie Katowic. Zespół Steru­

jący nie ma wątpliwości, że droga po­

łudniowa musi przebiegać przez teren naszego powiatu. Będzie to z korzy­

ścią dla miast i mieszkańców powia­

tu. Nie tylko ożywi gospodarczo nasz rejon, ale da też wiele stałych miejsc pracy.

By się to ziściło, Zespół musi my­

śleć i działać samodzielnie. Wszelkie możliwe prace przygotowawcze, ta­

kie jak: spis działek, badania geolo­

giczne i geodezyjne, rozmowy z przedstawicielami zainteresowanych gmin - są już w toku. Zespół zdaje so­

bie sprawę, że poprzez te działania wyhamuje proces marginalizacji na­

szych, powiatowych inicjatyw. Jest to tym ważniejsze, że oprócz aspektu gospodarczego, nie małą rolę odgry­

wają tu względy polityczne. Przewod­

niczący Antoni Motyczka zasugero­

wał nawet, by przekształcić ten zespół w podmiot gospodarczy i rozpocząć inwestycję od naszej strony, nie cze­

kając latami na znak dany z centrali.

Zwłaszcza, że są podpisane z gmina­

mi stosowne uzgodnienia, tyczące te­

Serdeczne podziękowania za modlitwę, wyrazy współczucia, złożone kwiaty, oraz liczny udział w uroczystości pogrzebowej naszej drogiej żony, matki i teściowej

śp . E dyty C yfka

ks. dziekanowi, proboszczowi Gotfrydowi Fmsser, rodzinie, krewnym, przyjaciołom, sąsiadom, znajomym, koleżankom z Pogotowia Ratunkowego,

pielęgniarkom z Caritasu, Ośrodkowi Zdrowia z Nędzy, delegacjom, składają pogrążeni w smutku

MĄŻ Z DZIEĆMI, ORAZ ZIĘĆ

Informacja o przetargu nieograniczonym Zarząd Gminy 44-350 Gorzyce, ul. Kościelna 15 tel./fax (0-32) 4513-056

ogłasza przetarg nieograniczony na wykonanie usług w zakresie:

1) Nadzór budowlany budownictwa budowlanego.

2) Opracowanie dokumentacji technicznej projektowo-kosztory- sowej na modernizację wybranych odcinków dróg gminnych.

Termin wykonania -1) do 31.12.2002 r., 2) do 15.05.2001r.

Formularz istotnych warunków zamówienia (cena - 20 zł.) można odebrać w siedzibie zamawiającego, pok. 17 lub za zaliczeniem pocztowym.

Osobą uprawnioną do kontaktów z oferentami jest Stella Siedla- czek - Inspektor d/s Zamówień Publicznych, tel. (0-32) 4513-056 we w, 11 w godz. 8.00-14.30.

Oferty należy składać w sekretariacie Zamawiającego, pokój nr 5, do 06.03.2001 r. do godz. 13.00.

Otwarcie ofert nastąpi dnia 07.03.2001 r. o godz. 9.00 w siedzibie Zamawiającego. W przetargu mogą wziąć udział osoby posiada­

jące uprawnienia budowalne odpowiedniej specjalności oraz praktykę lub firmy zatrudniające takie osoby. Postępowanie bę­

dzie prowadzone z zastosowaniem preferencji krajowych i nie zo­

stało poprzedzone wstępną kwalifikacją.

renów, a Czesi oczekują na takie mię­

dzynarodowe rozwiązanie. Pozwoli im to ruszyć pełną parą z pracami na ich odcinku A-l.

Zaproponowano, aby w pisemnym stanowisku Zespołu, skierowanym do firmy projektującej nasz odcinek (a tym samy do Agencji Budowy i Eks­

ploatacji Autostrad) zawrzeć m.in. ta­

kie oto sformułowanie:

„Autostrada A-l, na odcinku ko­

rytarza międzynarodowego od Go- rzyczek do węzła Sośnicy, winna składać się z dwóch pasów jezdni oraz 12 metrowego pasa rezerwowe­

go, stanowiącego zabezpieczenie bu­

dowy trzech nitek autostrady A-1 - co spowoduje obniżenie kosztów całej inwestycji takowego przedsięwzię­

cia.”

Warto wiedzieć, że pod tym stano­

wiskiem mają się podpisać przedsta­

wiciele władz Rybnika, Jastrzębia, Rogowa, Godowa, Gorzyc, Gorzy- czek, Mszany, Gliwic i wielu innych miast i gmin. Nie może być więc ono zlekceważone lub zbagatelizowane.

Mimo wszystko nie należy prze­

ceniać mocy urzędowych pieczątek i warto skłonić się ku koncepcji prze­

wodniczącego. Wojciech Młynarski śpiewał kiedyś „róbmy swoje” - i miał rację. Czekanie na łaskawą zgo­

dę centrali może się obróć przeciwko nam. Może się okazać, że plany ule­

gły zmianie, a z dobrodziejstw auto­

strady skorzystają inni.

J.A.B.

4

ŻORY

Afryka w zasięgu ręki

Pogoda na dworze nienajlepsza.

Raz robi się cieplej, raz deszcz i mróz.

Niejeden z nas marzy o podróży do ciepłych krajów. Nic trudnego. Cał­

kiem niedaleko, bo w Żorach mamy Afrykę na wyciągnięcie ręki. Wystar­

czy tylko odwiedzić Miejskie Mu­

zeum.

Wprawdzie wystawa „Życie co­

Niektóre z figur prezentowanych na wystawie______________________________

dzienne, kultura i sztuka ludów Afry­

ki” otwarta została prawie dwa lata temu i to w Żorach, czyli nie w powie­

cie wodzisławskim, to jednak gorąco zachęcamy do obejrzenia tej wystawy.

Jest to bowiem jedyna w naszym re­

gionie stała wystawa muzealna poru­

szająca tę tematykę. Nigdzie w okoli­

cy takiej nie można zobaczyć. Zresztą w całej Polsce tylko trzy muzea pre­

zentują tę tematykę, w Olkuszu, War­

szawie i Szczecinie.

Z inicjatywą zorganizowania tak nietypowej stałej wystawy w regio­

nalnym Muzeum Miejskim wyszedł Lucjan Buchalik, szef Muzeum i Miejskiego Ośrodka Kultury. To on sam przywiózł z Afryki zaprezento­

wane eksponaty. Lucjan Buchalik od wielu lat bada obyczaje ludu Kurum­

ba, zamieszkującego Larum. Kraj ten

Puchar wróżbity z plemienia Kurumba

znajduje się na północy Burkiny Faso.

Badania jego objęły również kraj Do- gonów w południowo - wschodniej części Mali. Niedawno na rynku wy­

dawniczym pojawiła się książka „Ko­

lorowy Sahel” opowiadająca o jego miłości do Czarnego Lądu. Przez kil­

ka ostatnich lat odwiedził go już kil­

kakrotnie.

Faunę Afryki też zaprezentowano

Interesuje mnie inna Afryka niż ta pokazywana w mediach - mówi. Chcę pokazać codzienne życie mieszkań­

ców jednego z najbiedniejszych regio­

nów Afryki, jakim jest Sahel, obszar rozciągający się na południe od Sa­

hary. Zwłaszcza dwa państwa są w centrum mojego zainteresowania:

Burkina Faso i Mali. Głównym pro­

blemem jest tu brak wody, co powodu­

je masowy odpływ ludności z tych te­

renów. Jest to inne niż powszechnie panujące widzenie Afryki, ale zazna­

czam, że to widzenie osobiste.

Najbardziej ekscytująca część wy­

stawy to fragment zagrody obronnej plemienia Somba, z północnego Beni­

nu. Zagroda złożona jest z glinianych

„wież” - spichlerzy, krytych stożko­

wym dachem z trawy. Na dole wraz z całym dobytkiem czuwał w nich męż­

czyzna pilnujący wejścia. Na górze spały jego żony.

Ekspozycja jest niezwykle barwna, cieszy oko. Prócz wspomnianej zagro­

dy można zobaczyć tu maski afrykań­

skich plemion, instrumenty muzyczne, ażurowe bransolety, ceramikę, przed­

mioty codziennego użytku, a nawet puchar wróżbity. W bransolety stroją się zwłaszcza kobiety. Mężczyźni jeśli już je noszą, to jako rodzaj amuletu.

Czym więcej takich ozdób ma kobieta, tym jej prestiż jest większy. Znajdują­

ce się w Żorach bransolety pochodzą m.in od plemion.: Kurumba, Mossi,

: ,~T1

Somba, Nupe i Bobo. Materiał z jakie­

go są wykonane to zwykle drewno, że­

lazo i blacha.

Nie mamy bransolet kamiennych, które są niezwykle kruche, dlatego dużym problemem jest ich transport - mówi Lucjan Buchalik, dyrektor Mu­

zeum.

Bardzo ciekawy jest też sposób za­

kładania takich ozdób. Jedne wcho­

dzą normalnie, tzn. otwiera się je i wkłada rękę poczym zamyka, inne nie dadzą się jednak talj, prosto założyć, zwłaszcza te na nogę.

W zbiorach Muzeum jest siedmio- kilogramowa bransoleta, założona na nogę przez rozgrzanie jej i przecią­

gnięcie przez stopę. Musiała zostać zdjęta z trupa, innej możliwości raczej nie było.

W tak nienaruszonym stanie nikt żywy nie mógłby jej zdjąć bez roze­

rwania - mówi L. Buchalik

Jakby tego było mało, wystawę urozmaicono dodatkowo zdjęciami i przeźroczami. Prócz tego zawieszono również mapę świata z zaznaczonymi wędrówkami mieszkańców Żor do krajów pozaeuropejskich.

Większą część eksponatów można dotknąć, co nieczęsto zdarza się w muzeach. Na pewno najbardziej ucie­

szy to dzieci, którym Muzeum zwykle kojarzy się z zakurzonymi i niedo­

stępnymi eksponatami.

Zachęcamy zwłaszcza nauczycieli geografii do odwiedzenia z uczniami tej bardzo ciekawej ekspozycji. Lek­

cje o Afryce nie muszą już tylko opie­

rać się na pokazywaniu zdjęć z pod­

ręcznika.

Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

6 ŚRODA, 21 LUTEGO 2001 r. NOWINY WODZISŁAWSKIE

(7)

POWIAT WODZISŁAWSKI

MARKLOWICE

Władze wybrane

Towarzystwo Miłośników Mar­

klowic spotkało się na pierwszym Walnym Zebraniu i wybrało władze Towarzystwa.

13 lutego odbyło się pierwsze Walne Zebranie Towarzystwa Miło­

śników Marklowic. Procedura powo­

łania tego stowarzyszenia rozpoczęła się już 9 lutego 2000 r. Wtedy to Ko­

mitet założycielski, w skład którego weszli: Jerzy Kłosok, Józef Kłosok, Tadeusz Chrószcz, Jerzy Michalski, Aleksandra Ośliźlok i Stanisław Ośliźlok, rozpoczął procedurę reje­

stracji stowarzyszenia, której dokona­

no 17 maja 2000 r.

Na zabranie przybyło 39 osób, które zapoznano z procedurą rejestra­

cyjną i statutem Towarzystwa Miło­

śników Marklowic. Omówiono rów­

nież procedurę wyboru władz Towa­

rzystwa Miłośników Marklowic. Do Towarzystwa zadeklarowało członko­

stwo 37 osób, W tym także mieszkań­

cy innych miejscowości. Obecny na spotkaniu Kazimierz Cichy, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Wo­

dzisławskiej opowiadał o zamierze­

--- -ŚLĄSKIE CODKI *

Krepie jak bombon

Jutro momy masny szczwortek, trza sie najeś krepli. Jo pamiyntom, że u nas w doma mamulka nic na tyn dziyń nie piykli, bo wielko biyda była. We lepszych domach piykli na­

wet kołocz. Momy już lepsze czasy miarkują, że piyknie by było cobyście na jutro upiykli krepie swojim dzie­

ciom. Niech tyn dziyń na staroś spo- minąjom, że woniało u nich w doma na cołki kilometer, a nie yno u som- siada. Zaprawcie ich tyż do roboty przi tymu, a se i piyknie pogodocie, pospominocie jak to u wos piyrwyj było.

Tóż szukoł, ech wczora w szranku tych kartek od Jadwigi, coby znejść co stoji tam o pieczyniu krepli. Kożdo kartka naszkryflano inkszym pismym.

Jako się ta moja baba w tym wyzno- wała, jo nie wiym. Dycki, żech i go- doł: przepisz se to do wiynkszego ze­

szytu, ale kaj tam. - Jo bych się dopiy- ro wtedy nie wyznała chłopeczku - dycki mi godała. A jo chciołech wóm dać rychtyk tak czomo na biołym nasz śloński przepis. Jo sie na pieczy­

niu znom jak na heklowaniu. Wiym yno tela, że roz pisała jednej babie tyn przepis na krepie, a ta jak se ich upiy-

niach wodzisławskiego Towarzystwa.

Cieszę się, że zaczyna działalność w Marklowicach Towarzystwo Miło­

śników tej miejscowości. Sam także złożyłem deklarację członkowską.

Wprawdzie nie jestem z Marklowic,

Prezes TMZW Kazimierz Cichy (z lewej) mówił o działalności wodzisławskiego Towarzystwa, z prawej Jeden z inicjatorów powstania TMM wójt Tadeusz Chrószcz

kła padała, że wyszły i jak bombon.

Tóż mono i wom sie udo.Toż stoji tak:

Narychtować gomuszek. Wsuć rań niepełno, wielko łeżka mąki wro­

cławski, ku tymu mało łeżyczka cu­

kru i trocha soli, 50 g drożdży (takich we kostce). Pokruszyć ich i rozmiy- szać. Ku tymu cyknyć szcztyry łezki wielki mlyka. Wymiyszać aż sie drożdże w mlyku rozpuszczom. Cze­

kać aż sie dzwiygnom. Za tyn czas osobno narychtować miska. Wsypać do ni 0,5 kg przesiotej mąki. Ku tymu 7 wielkich łeźek cukru, 1 płasko ły- życzka soli, 1 całe jajco i 4 żółtka, myni jak śćwierć masła, kiere na­

przód trza leko zbrunotnić i ochłu- dzić. Ku tymu wszyskimu dać dźwi- gnyte drożdże, kiere na poczontku szykowali my we gorczku i letni mly- ko (tak ze trzyszćwierci szklonki, coby nie było rzodki). Wszysko to wymiyszać i tera trza trocha siyły bo tak leko ze 15 min. trza to rombać.

Jak zacznie odchodzić od rynki tro­

cha posuć to mąkom, przeżegnać, przykryć czystom chaderkom i dać do ciepłego (nikierzy dowajom pod pierzina, ale moja starka zawsze sta­

wiała to na wiyrch byfyja). Nie wa­

ale moja babcia Magdalena zd. Kar- wot była z Marklowic - żartował K.

Cichy.

Wybór prezesa Towarzystwa był najważniejszym z porządku obrad.

Został nim Jerzy Kłosok, były dyrek­

tor Szkoły Podstawowej nr 1, marklo- wiczanin z dziada pradziada. Z 37 głosujących, za jego kandydaturą opowiedziało się aż 35.

Moim marzeniem od zawsze było powstanie takiego Towarzystwa. Za­

leżało mi zwłaszcza, by nie uciekały stąd cenne rzeczy. A to w przeszłości miało miejsce. Sporo rzeczy stąd wy­

wiało. Nie zapomnę widoku samocho­

du, załadowanego starymi, cennymi narzędziami. Coś jednak jeszcze się ostało, coś mamy we własnych do­

mach. Ja chętnie dam to, co mam, będę tym wręcz zaszczycony, że będę to mógł przekazać Towarzystwu - po­

wiedział nowy prezes. Nikt przecież nie weźmie tego ze sobą do grobu. Li­

czę, że wejdziemy z naszym progra­

mem do szkół. Chcę podziękować wójtowi Tadeuszowi Chrószczowi.

Powstanie tego stowarzyszenia to był jego cel od zawsze. Gdyby nie jego

napęd, byłyby wielkie trudności.

Towarzystwo ma nadzieję, że otrzyma tzw. budynek Grzonki.

Chcieliby zorganizować tam lokal TMM oraz utworzyć Izbę Pamięci.

Na spotkaniu wybrano również pozostałych członków Zarządu. Wi­

ceprezesem został Józef Kłosok, brat Jerzego Kłosoka, niezwykle zasłużo-

dzić sie, nie skokać bo nie urośnie ! I coby kiery nie zrobiył przeciongu.

Jak urośnie, symnyć z byfyja, dać se na stół, kiery naprzód trza posuć mą­

kom i po konsku brać, rozkulać i wy­

ciskać glaskom kółka. Do pojszodka dać marmolady i skryńcić krepel. Cie- pać go idzie yno na rozgrzoty olyj abo fet. Do oleju abo do fetu najprzód wloć abo łeżka gorzołki abo łeżka octu. To je jedno. Wtynczas te ciasto nie bydzie piyło tej umasty. Nie piyc tego na fest rozpolonym piecu, bo sie spolom. Tak ze 3,4 minuty. Potym ich trza kopyrtnyć na drugo strona. Jak się ich wyciongna, to trza ich posuć pudrym cukrym.

Karlik ze ślinkom ku ziymi

Prezes Jerzy Kłosok (z lewej) i wiceprezes Józef Kłosok

ny badacz historii Marklowic, sekre­

tarzem Zuzanna Karwot, skarbnikiem Kordula Nowak, członkami: Tadeusz Chrószcz, Czesława Somerlich, Kry­

styna Klocek, Zbigniew Mura, Stani­

sław Ośliźlok. W skład Komisji Re­

wizyjnej weszli: Andrzej Mencner, Jan Bugiel, Iwona Fojcik i Marian Mokrosz.

Podjęto także decyzję o rezygnacji ze składek członkowskich, mając na­

dzieję, że przysporzy to mniej kłopo­

tów finansowych, na rzecz jednorazo­

wego wpisowego, które wynosi 10 zł.

Zapoznano również zebranych ze Sta­

tutem Towarzystwa Miłośników Mar­

klowic. Wśród kilkunastu celów zwrócono szczególną uwagę na współpracę Towarzystwa z władzami konserwatorskimi i muzealnymi w zbieraniu i upowszechnianiu zabyt­

ków gminy Marklowice przez zbiera­

nie literatury i innych materiałów źró­

dłowych, zabezpieczenie zabytko­

wych nieruchomości i ruchomości oraz konserwacja tychże, organizo­

wanie spotkań odczytowo - dyskusyj­

nych, imprez, obrazujących tradycję i historię gminy Marklowice, wydawa­

nie i publikowanie materiałów infor­

macyjnych i historycznych, dotyczą­

cych gminy, organizowanie pod pa­

tronatem Towarzystwa i władz gminy

„Dni Marklowic”, inicjowanie przed­

sięwzięć proekologicznych, propago­

wanie zdrowego trybu życia bez nało­

gów, wszechstronny udział w życiu publicznym oraz utworzenie izby pa­

miątek dotyczących Marklowic.

Apeluję o współpracę, o pomoc. To nie jest praca na jednego człowieka.

Wiem już, że dużo osób będzie sympa­

tykami naszego Towarzystwa, nawet wśród tych, którzy wcale się do niego nie zadeklarowali - powiedział na ko­

niec nowy prezes Jerzy Kłosok. Za­

praszamy wszystkich chętnych do no­

wego stowarzyszenia.

Tekst i zdjęcia Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

NOWINY WODZISŁAWSKIE

(8)

■ HISTORIA ■

Pozdrowienia zza miedzy

Wspaniałe portrety naszych miast z końca XIX w., pozostawił po sobie Bruno Maximilian Ogrysek. Dzięki nim, nie tylko w wyobraźni, odtworzyć możemy najważniejsze instytucje w mieście z końca XIX w. Jeszcze całkiem niedawno Bruno Ogrysek był postacią anonimową,

trudno było znaleźć jakiekolwiek informacje, dotyczące jego osoby. Do czasu. Dwa lata temu, po mozolnych poszukiwaniach, znalazłam w Księgach Urzędu Stanu Cywilnego jego akt zgonu. Stał się konkretną postacią.

Jego nazwisko, jako wydawcy, widnieje na widokówkach z Rydu­

łtów, Biertułów, Radoszów i Niewia­

domia. Podjęcie się ich wydania świadczy, że był też na pewno osobą światłą i uczuciowo przywiązaną do regionu, z którego pochodził. Trudno bowiem przypuszczać by osiągał z tego tytułu jakieś krociowe zyski, ma­

jąc na uwadze niewielką wówczas liczbę mieszkańców i nierozwiniętą technikę poligraficzną.

Ten radoszowski „wydawca” uro­

dził się 2 października 1876 r. w Dol­

nych Radoszowach. Dziś teren ten na­

leży administracyjnie do Rydułtów.

Akt urodzenia sporządzono w Nie- wiadomiu. Jego ojciec Emamiel Ogri- sek, pochodzący z Boguszowie ożenił się z Franciszką Mitschke. Ich syn Bruno, sam węzłem małżeńskim związał się w wieku 36 lat. Jego wy­

branką serca została Jadwiga Janit- zek. Uroczysty ślub odbył się 11 listo­

pada 1912 r. w Chwałowicach. Był już wtedy w rodzinnej miejscowości Radoszowach znanym właścicielem

gospody, zwanej od nazwiska matki

„Mitschkowiec”. Jeszcze do dziś na­

zwa ta funkcjonuje wśród starszych mieszkańców. Mieściła się w nim m.in. popularna w całej okolicy ogromna sala taneczna. Dziś w znacz­

nie przebudowanym budynku znajdu­

ją się mieszkania komunalne.

Mimo powszechnego zwyczaju żona Jadwiga, bojąc się ośmieszenia, nie zgodziła się przyjąć nazwiska męża. Podjęto więc decyzję, że oboje przyjmą nazwisko panieńskie matki Brunona - Mitschke. Ta zmiana spra­

wiła, że bardzo trudno było znaleźć jakiekolwiek informacje o naszym en­

tuzjaście lokalnej historii.

Swym małżeńskim szczęściem cieszyli się zaledwie 31 lat. Bruno zmarł 14 sierpnia 1943 r. na chorobę płuc. Miał wtedy 67 lat.

Prócz prezentowanych dziś wido­

kówek Rydułtów, Radoszów, Niewia­

domia, Biertułtów istnieją także po­

dobne wizerunki Krzyżkowic, Radli­

na, Raciborza i wielu innych miast.

Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

Pozdrowienia z Biertułtów: kopalnia, dwie gospody i szkoła

Hwtenia z Radoszów: kopalnia, sala, gospoda „Mitschkowiec" i dwór

z Rydułtów: Kościół św. Jerzego, plebania, dwie gospody, szkoła „organistówka"_______________________________________

Pozdrowienia z Niewiadomia: kopalnia, restauracja, gospoda i stacja kolejowa

„ ... „ .. . ... ...aaaa.i-te Orkiestra 49 pp. Zdjęcie wykonano 1 grudnia 1935 r. Na zdjęciu znajdują się mieszkańcy obecnego powiatu wodzisławskiego, m.in. Rydułtów: Antoni Androsz, Jan Halszka, Józef Kubik, Baszton. (amk). Zdjęcie ze zbiorów Adama Androsza.

NOWINY WODZISŁAWSKIE

8 ŚRODA, 21 LUTEGO 2001 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

S.A. Dowiedzieć się o nich można było podczas rocznej narady, która odbyła się 18 lutego w Komendzie Powiatowej Po­.. licji. Podczas spotkania, na którym obecni

Władze miasta chcą, by w przy- szJłoro^znym budżecie znalazły się pieniądza na projekt budowy

Tak się składa, że w Radlinie II jest także Ośrodek Zdrowia, do którego tym właśnie kursem dojeżdżają osoby chore, nie tylko młode lecz przeważ ­ nie

16 lutego, około godz. Bogumiń- skiej, na przycmentamym parkingu, nieznany sprawca włamał się do peugeota. Do środka dostał się po­.. przez wybicie szyby. 10 zł), klucze

Wspomnienia wracają niemal codziennie Pani Jolanta nie chodzi do „Biedronki”. Gdy ją mija przechodzi na drugą stro- nę. Nie zagląda nawet przez szyby do środka, bo wracają

Być może pod nieobecność Fran- za Hueka, który jest bardzo zapracowanym człowiekiem, zadzwonię do Wodzisławia i poproszę Pawła Primela o to, aby się stawił na zgrupowia-

połatana na wszystkie możli- we sposoby to jeszcze bardzo wąska. Dodat- kowo część jej odnogi nie jest w ogóle wyasfaltowana. Trud- no się zatem dziwić, że miesz- kańcy

– Żona już od trzech dni podejrzewała, że coś dziwnego dzieje się pod maską.. Przypuszczała, że to jakaś szmata albo kot – mówi Jerzy Bugaj