• Nie Znaleziono Wyników

O polsko-antylskim dramacie początków XIX w. : (na marginesie pracy Jana Pachońskiego, Polacy na Antylach i Morzu Karaibskim, Kraków 1979)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O polsko-antylskim dramacie początków XIX w. : (na marginesie pracy Jana Pachońskiego, Polacy na Antylach i Morzu Karaibskim, Kraków 1979)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Łepkowski, Tadeusz

O polsko-antylskim dramacie

początków XIX w. : (na marginesie

pracy Jana Pachońskiego, Polacy na

Antylach i Morzu Karaibskim, Kraków

1979)

Przegląd Historyczny 71/4, 809-817

1980

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

T A D E U S Z Ł F P K O W S K I

O polsko-antylskim dramacie początków X IX w.

(na m arg in esie p racy J a n a P a c h o ń s k i e g o , P olacy na A n tylach i M o rzu K araibskim , W y d aw n ictw o L iterac k ie. K ra k ó w 1979, s. 456)

I. O czekiw ałem niecierpliw ie tej k siążki, w iedząc d o b rze, że jed y n ie J a n P a c h o ń s k i , w y b o rn y zn aw ca dziejów legionow ych i histo rii w ojskow ej czasów n ap o leo ń sk ich , m oże dać czytelnikow i p o lsk iem u (nie ty lk o h isto ry k o m , gdyż polonica n ap o leo ń sk ie w yw ołują zaciek a ­ w ienie szerokich k ręg ó w społeczeństw a) now e, w yczerpujące o p ra co w a n ie trag iczn eg o antylskiego ep izo d u w h isto rii tych żołnierzy p o lsk ich , co z ziem i w łoskiej szli k u niepodległej Polsce.

D aw n e m o n o g rafie, ta k cząstk o w e (Szym on A s k e n a z y , 1918), ja k całościow e (A dam S k a ł k o w s k i , 1921) są ju ż b a rd z o p rzestarzałe, a w ia d o m o też, że o p a rto je n a dalekiej od k o m p le tn o śc i p o d staw ie źródłow ej. D o d a jm y , że k siążk a Skałk o w sk ieg o , co słusznie z a u ­ w aża P a c h o ń sk i, grzeszy d a le k o p o su n ięty m b ra k ie m obiek ty w izm u (czasam i w ydaje się, że a u to r p racy „P olacy n a S an D o m in g o ” , jest fran c u sk im p la n ta to re m k o lo n ialn y m , nien aw i­ dzącym z b u n to w an e g o c zarn eg o m o tlo ch u ).

D aw n e o p ra co w a n ia, tra k tu ją c e o polskiej epopei n a S an D o m in g o , interesow ały się zazw yczaj w y o d rę b n io n ą d o ść sztucznie h isto rią p o lsk ich legionistów . H isto ria ta w yo b co w an a była w sp o só b d w o ja k i, rzeczow o-geograficzny i c h ro n o lo g iczn y . Ledw ie więc szkicow ały w sp o ­ m n ia n e książki k o n tek s t fran cu sk i, h a ita ń sk i i szerzej — m ięd zy n aro d o w y a p o d w zględem g eo g ra­ ficznym p raw ie nie w ychodziły poza w yspę H aiti. R am y ch ro n o lo g iczn e o g ra n ic za n o zazw yczaj d o lat 1802— 1803 (z ac h o d n ia część H aiti) i 1804— 1809 (w schodnia część wyspy). A u to r om aw ianej tu k siążki zerw ał ze złą trad y c ją , d a ją c n a m sz ero k ą p a n o ra m ę losów legionistów od m o m e n tu ich o d jaz d u z E u ro p y , a naw et o d chw ili po d jęc ia decyzji o w ysłaniu d o N ow eg o Ś w iata 113, a n a stęp n ie 114, p ó łb ry g ad y p o p rz ez w alki n a San D o m in g o aż p o dzieje tu łacze i jen ieck ie w przym usow ej d ia sp o rze (Ja m ajk a, K u b a , S tany Z jed n o cz o n e, A nglia) i p o w ró t n ied o b itk ó w z k o lo n ialn ej w ojny d o F ran cji, a n iek tó ry ch d o P olski. P raw d a, że d o m in a n tą p racy P a c h o ń sk ieg o p o zo staje p o b y t żołnierzy p o lsk ich n a w yspie H aiti, p ra w d a też. że tło w ydarzeń nie zaw sze w ydaje się d o sta te cz n ie zagęszczone (d o tej spraw y jeszcze p o w ró cę), lecz z pew nością stu d iu m je s t całościow e, m a szeroki oddech.

K sią ż k a je s t „w ysoce e ru d y cy jn a ” , specjalistyczna, ja k się teraz m ów i, niezw ykle szczegółow a, uw zg lęd n iająca sz e ro k o ro z b u d o w a n y a p a ra t n a u k o w y (b o g ate przypisy, bib lio g rafię, m apy, ciekaw ie sk o n s tru o w a n ą ' tablicę c h ro n o lo g icz n ą , indek sy , niezw ykle cenny an ek s, przynoszący d o k ła d n e in fo rm acje o losach w szystkich oficerów legionow ych przy d zielo n y ch d o arm ii San D o m in g o ) a je d n a k czyta się ją b a rd z o d o b rz e, m iejscam i z zap a rty m tchem .

A u to r zam ieścił ja k o „an ek s II" n a d e r ciekaw e stu d iu m pt. „E ch a w ypraw y n a A ntyle w lite ratu rze i sztuce p o lsk iej” . Był to zaiste po m y sł d o sk o n a ły . M am w szakże d o prof.

P ach o ń sk ieg o d u ż ą p reten sję: o z b y tn ią sk ro m n o ść i o trad y cy jn e u jm o w an ie p ro b lem aty k i h istorycznej. R o zu m iem , że a u to r, sp ecjalista w zak resie dziejów w ojskow ości, nie będący h isto ry k iem lite ratu ry i sztuki, uznał, iż stu d iu m „ an e k so w e” p o w in n o być p o tra k to w a n e ja k o tek st m arg in aln y , niem al hobby sty czn y . D laczeg o ? T o d o p ra w d y n a d m ie rn a sk ro m n o ść. A le, co istotniejsze, nie zechciał zauw ażyć (to w łaśnie trad y c jo n a lizm !), że szkic o lite ratu rze i sztuce stan o w i in te g raln ą część h isto rii, k tó rą opisał. R zecz p o w in n a była stać się nie­ o d łąc zn ą p a rtią głów nego tek stu książk i. T o nie je s t w szak żaden an ek s, lecz żyw a część

(3)

810

T A D E U S Z LEP K O W SK I

dziejów żołnierzy z atrac o n y c h n a San D o m in g o , ich h isto ria p rzech o w an a w pam ięci n a ro d o ­ wej. n iezb ęd n y p o d ro z d ział z ak o ń czen ia, noszącego ty tu ł „P ro b lem y i sp o ry ".

2. Im p o n u ją c a jest ź ró d ło w a p o d sta w a książki. Ja n P ach o ń sk i w yzyskał szczególnie s k ru ­ p u latn ie liczne m an u s k ry p ty fran cu sk ie (A rchives N a tio n a les, A rchives des A rm ées, A rchives d u M in istère des A ffaires E tran g ères, B ib lio th èq u e N a tio n a le ), arch iw alia w łoskie (M e d io la n , G e n u a. L iv o rn o ), b rytyjskie (głów nie P ublic R eco rd O ffice і W ar Office) i p o lsk ie (A G A D , W A P P o z n a ń , B ib lio tek a N a ro d o w a , O ssolińskich, B ib lio tek a U n iw ersy tetu W arszaw skiego, K ó rn ic k a. Jag iello ń sk a). G d y idzie o rę k o p iśm ie n n e m ate ria ły polskie, m am y tu d o czynienia z zesp o łam i i d o k u m e n ta m i w znacznej m ierze dziś ju ż nie istniejącym i, a szczęśliw ie zg ro ­ m ad zo n y m i (w yn o to w an y m i) przez a u to ra (m . in. zb io ry rap p ersw ilsk ie, O rd y n a cji K rasiń sk ic h ). P ach o ń sk i w yzyskał zn ajd u jące się w jeg o p o sia d an iu m ate ria ły z A G A D , sp a lo n e po d czas ostatn iej w ojny, p o zw alające n a od tw o rz en ie sta n ó w służby oficerów legionow ych. D o d a jm y jeszcze o k ru c h y arch iw alió w z U SA i Jam ajk i a tw ierdzenie o im p o n u ją c o szerokiej bazie d o k u m en ta cy jn o -arc h iw aln e j stan ie się n iep o d w ażaln e.

B o g ato przed staw ia się bib lio g rafia, z aró w n o w dziale źródłow ym (w ydaw nictw a źródeł, tak bieżące, o ficjalne, ja k erud y cy jn e; ep is to lo g ra fia ; p ra s a ; p am iętn ik i) ja k o p raco w ań . A u to r sk ru p u la tn ie sp o ży tk o w ał m ate riały d ru k o w a n e ró żn eg o c h a ra k te ru (do przek azó w literack ich i p u b licy sty czn o -rep o rta żo w y ch w łącznie), p u b lik o w an e w ró żn y ch języ k ac h i ró żn y ch k ra ja c h (m . in. P o lsk a, F ra n c ja , H aiti, U S A , W ielka B ry tan ia, K u b a ). I w reszcie uw zględnił inform acje, u zy sk an e w to k u rozm ów , w yw iadów i k o resp o n d en cji. Z abiegi P ach o ń sk ieg o , zm ierzające d o sk o m p leto w a n ia m ożliw ie n ajb o g a tszej d o k u m en ta cji ik o n o g raficz n ej, uw ień­ czone z o stały p o w odzeniem . P o ch o d z ące z ró żn y ch k olekcji p o lsk ich i zw łaszcza zag ran iczn y ch ilu stracje są ciekaw e. N iew iele jest n a św iecie książek pośw ięconych rew olucji h a itań sk iej, k tó re m ogłyby po ch w alić się tak obfitym i o ry g in aln y m m ateriałem ik o n o g raficzn y m , ja k dzieło 0 P o la k ac h n a A n ty lach i M o rz u K a raib sk im .

3. K siążk ę P ach o ń sk ieg o cechuje duży o biektyw izm , ch o ć nie ty lk o a n alizo w an y m ateriał, lecz i serce sk ła n ia ją a u to ra k u lub k ieru ją przeciw o k reślo n y ch n acjo m , p a ń stw o m , arm io m . Jest w pełn i zro zu m iałe, oczyw iste i d o pew n eg o s to p n ia n iezb ęd n e n astaw ien ie p o lo n o ce n try c z- ne a u to ra . C zasam i je d n a k ow a „ p ro p o ls k o ść ” m a zb y t m o cn e n atężen ie ko sztem rep rezen ­ ta n tó w innych n aro d o w o ści. P olacy n iem al z reguły m ają d o b re intencje, są szlachetni, h o n o ro w i, w ierni, w sum ie — w yłączając je d n o s tk i — p re ze n tu ją się ja k o typow i b o h a te ro w ie pozytyw ni.

G d y b y m chciał streścić m o je im presje p o lek tu rze p racy (a sądzę, że p o d o b n e m ogą m ieć i in n i czytelnicy) to pow iedziałbym co n a stę p u je: o d b io rca tek stu m a u czu cia gorącej sym patii w obec P o lak ó w , u m ia rk o w a n ie pozy ty w n e w obec H aitań czy k ó w , b a rd z o ciepłe w obec H iszp an ó w , d o ść n iechętne w obec F ra n c u zó w i zdecy d o w an ie niechętne w obec A nglików .

S zczególnie in teresu jąco prz ed staw ia się n aszk ico w an y w książce o b ra z F ra n c u zó w 1 A ng lik ó w , a zw łaszcza ich sto su n ek d o P o lak ó w . P ach o ń sk i, ja k to w y n ik a ja s n o z w cześniejszych jeg o p rac, m a d o N a p o le o n a sto su n ek d o ść kry ty czn y , o d ró ż n ia jący go od sporej g ru p y h isto ry k ó w i b a rd z o d u ż eg o o d ła m u polskiej opin ii publicznej, w yraźnie i b ezk ry ty czn ie p ro n a p o le o ń sk iej. W sp raw ie S an D o m in g o m iał — w e w stęp n y m zało żen iu , p rzed b a d an iem — w y jątk o w o łatw e zad a n ie. P o lity k i B o n a p arteg o w obec rew olucji h aitań sk iej i w obec P o la k ó w , zm u szo n y ch przezeń d o w yk rw aw ia n ia się n a A n ty lach , tru d n o bronić. N ie czynią tego n a w et n ajzag o rzalsi polscy w ielbiciele N a p o le o n a , co najw yżej u siłu ją zm ini­ m alizow ać c ałą sp raw ę. T ym czasem P ach o ń sk i n iem al b ezn am iętn ie, b a rd z o c h ło d n o i rzeczow o w yw aża o d p o w ied zialn o ść Pierw szego K o n s u la za losy n ieu d an ej interw encji zb ro jn ej n a San D o m in g o i w ysyłkę żołnierzy p o lsk ich za A tlan ty k . U d a w a d n ia w sp o só b n iep o d w aż aln y i defin ity w n y , że B o n a p a rte nie przeznaczył (idzie o zam ysł, o intencje) w szystkich legionistów n a zag ład ę. P o trz eb o w ał m ięsa a rm atn ie g o , to p ra w d a, i P olacy w E u ro p ie n ie byli d lań „ w y g o d n i” , lecz pierw sza z p olskich p ó ł-b ry g ad je c h a ła je d n a k p o sukces, jeśli nie pew ny to p ra w d o p o d o b n y . D o p ie ro d ru g a w ysłana była n a śm ierć. M ilita rn e ro zw iązan ie k a m p a n ii w S ain t D o m in g u e, a i po lity czn e rów nież, p o tra k to w a ć m o ż n a ja k o je d n o z w iększych

(4)

D R A M A T P O L S K O -A N T Y L S K I

811

niep o w o d zeń N a p o le o n a . Z n am ien n e, że B o n a p arte d o sk o n a le p o trafił zw yciężać m o n arc h ó w i ich reg u larn e arm ie, n a to m ia s t w alczyć z n a ro d a m i, z ludow ym i p o w sta ń cam i, nie um iał i przegryw ał.

Lecz F ra n c u zi to nie ty lk o N a p o le o n . P a c h o ń sk i u k a zu je z całą o stro śc ią negatyw ny, n ieufny, h ip erk ry ty czn y , nieraz b ru ta ln y i zd rad zieck i (ew ak u acja Jérém ie i p o zo staw ien ie P o lak ó w n a łasce losu i zwycięzców ) sto su n ek w iększości d o w ó d có w , wyższych oficerów fran cu sk ich , d o p o lsk ich tow arzyszy b ro n i. Byl to jed e n z najboleśniejszych a sp e k tó w trag iczn eg o losu P o lak ó w , rz u co n y c h n a S an' D o m in g o . N ie m o ż n a się dziw ić, że n a stro je a n ty fra n cu sk ie i an ty n a p o leo ń sk ie , zaró w n o w P olsce ja k n a em igracji, osiągnęły w la ta c h 1803— 1805 niezw ykle silne natężenie.

O chw ilow ym z a łam a n iu się polskiej, n a ogół nieo d w zajem n io n ej, m iłości d o F ran cji w spółczesny w ykształco n y P o lak , a zw łaszcza p o lsk i h isto ry k , coś wie, n a to m ia s t o anty p o lsk iej p o staw ie A nglików nie w ie nic.

R elacja o pełnym niechęci i p o g a rd y sto su n k u synów A lb io n u d o p o lsk ich jeńców , ja k ą p rzed staw ił P a c h o ń sk i, jest w strz ąsająca (ro zd ział ,.N a Ja m ajce ”). W ziętych d o niew oli P o lak ó w z reguły „ m eto d y czn ie” o b ra b o w y w a n o , m o rz o n o głodem n a p o n u ry c h , p rz y p o ­ m in ający ch o bozy k o n c en trac y jn e, stary ch o k rętach -w ięzien iach , b ito , gdy odm aw iali „ o c h o tn i­ czeg o ” w stą p ien ia w szeregi arm ii brytyjskiej. A nglicy trak to w a li żołnierzy „jak an o n im o w e m ięso a rm a tn ie , p o d o b n ie zresztą ja k zab o rcy P olski tra k to w a li re k ru ta p o b iera n eg o n a naszych z iem iach ” (s. 199). C zęść szeregow ców , w ycieńczona, d o p ro w a d z o n a d o ro zp aczy w a ru n k am i, w jak ic h w y p a d ło im w egetow ać, przyw dziew ała m u n d u ry brytyjskie. N ie k tó rz y oficerow ie i szeregow cy zo stali p rz e tra n s p o rto w a n i n a w yspy brytyjskie. W iększość p rzeży w ała lata niew oli w n a d e r ciężkich w aru n k ac h , w śród ró ż n y ch szykan ze stro n y A ng lik ó w (sto su n ek S zk o tó w d o naszy ch jeń có w był przyjazny). Brytyjczycy niech ętn ie w ym ieniali i zw alniali p o lsk ich o ficerów . S zczególnie d łu g o zw lekali z o b d arzen iem w olnością zw ykłych żołnierzy, n a w et p o u p a d k u N a p o le o n a . W ydaje się, że g łęb o k a niechęć, ja k ą żyw ili A nglicy w obec F ra n c u zó w , p rz elała się ze w zm o żo n ą siłą n a P o la k ó w , soju szn ik ó w F ran cji. M im o in terw en ­ cji A le k sa n d ra I u Jerzeg o III specjalny w ysłannik cesarza rosyjskiego, gen. J a n a K ru k o w - w iecki zd o łał re p a trio w a ć d o P olski ty lk o k ilkudziesięciu ludzi. O k o ło 1000 P o la k ó w w ciąż p rz etrzy m y w an o w o d d ziałac h bry ty jsk ich . C zęść polsk ich żołnierzy, ja k się w ydaje, nigdy d o k ra ju nie p o w ró ciła. W iad o m o , że „jeszcze w 1816 r. 45 P o lak ó w ze strzelców b ry ty j­

skich w G ib ra lta rz e p ro siło w ładze K ró le stw a P o lsk ieg o o w yzw olenie” (s. 211).

4. Zw ięzłe, sy n tety czn e określenie wagi tego, c o p rzynosi k siążk a P ach o ń sk ieg o , nie jest łatw e. P ra c a nosi c h a ra k te r przed e w szystkim opisow y, „h isto ry z u jący ” , m niej zaś pro b lem o w y . R elacja je s t w zasad zie c h ro n o lo g iczn a , tak więc u k a za n ie isto ty w k ład u a u to ra d o naszej h isto rio g rafii s p ro w ad z a się d o o d n o to w y w an ia in fo rm acji i u staleń cząstk o w y ch , etap o w y ch (losy je d n o s te k i od d ziałó w ) a n a stęp n ie p o d su m o w a ń , głów nie liczbow ych. T o oczyw iście n iem ało . O b ecn ie w iem y ju ż d o k ład n ie , że w yjechało n a A n ty le 5280 leg ionistów , że o k o ło 4000 zginęło lub z m a rło , n iem al z reguły n a ż ó łtą febrę. Z n ac zn a w iększość s tra t p rz y p ad a n a szeregow ców i p o d o ficeró w . Z 259 oficerów zginęło 112 (43%) a z 11 zaginionym i („lo s n iew iad o m y ”) 123 czyli 47%. P rzeżyło k a m p a n ię San D o m in g o o k o ło 1280 żołnierzy. Z tej liczby, ja k pisze P ach o ń sk i n a s. 260, „ o k o ło 700 P o la k ó w b io rący ch u dział w w ypraw ie n a A n ty le nie z o sta ło straco n y ch d la spraw y n aro d o w ej (choć to w łączanie się ich w n u rt życia u n o rm o w a n e g o trw a ło aż d o 1815 r.)” . R eszta b ąd ź to p o z o stała n a stałe w H a iti (o k o ło 240 osób), b ąd ź ro zsiała się p o św iecie (K u b a . S tan y Z je d n o cz o ­ ne, w sch o d n ia część H aiti czyli pó źn iejsza D o m in ik a n a , Ja m a jk a , zap ew n e też A nglia). P a c h o ń sk i jeszcze je d n o o statecznie ustalił i to p o n a d w szelką w ątpliw ość, a m ia n o ­ w icie to, że trag iczn a e p o p eja P o la k ó w n a S an D o m in g o n iesłychanie g łęb o k o i trw ale

odcisnęła się n a polskiej św iadom ości n a ro d o w ej, sta ła się b o lesn ą i nie z a p o m n ia n ą p rzestro g ą . N ie szło tu n aw et o liczbę stra t, b o w szak w ojny K sięstw a W arszaw skiego po ch ło n ęły ich z n aczn ie więcej. R zecz d o ty czy ła raczej d ra m a ty c z n eg o k o n flik tu m iędzy poczuciem o b o w ią z­ k u , lo jaln o ścią i w iern o ścią, n a k tó r ą przysięgali żołnierze, a uczestnictw em w n iesp raw ie d li­

(5)

812

T A D E U S Z L E P K O W SK I

wej w ojnie, k tó ra nie przyspieszała o sw o b o d zen ia P o lsk i, a m iała n a celu u n iem ożliw ienie w yzw olenia się H aiti. O d czasów San D o m in g o niechęć d o z o rg an izo w an eg o u czestnictw a polsk ich żołnierzy w zam o rsk ich w ypraw ach k o lo n ia ln y ch , niem al u raz a ściślej o stre uczulenie na tym p u n k cie, sta ła się trw ałą k o m p o n e n tą naszej św iadom ości społecznej.

5. K sią ż k a J a n a P a c h o ń sk ieg o p o d n o si pew ne p ro b lem y w a rte p rzed y sk u to w a n ia, zanim i jed n a k to uczynię p ra g n ąłb y m zw rócić uw agę n a n iek tó re d ro b n iejsze nied o ciąg n ięcia p racy w w arstw ie fak to g raficzn ej. Ł atw o zauw ażyć, że w śró d o grom nej liczby in fo rm acji, jak im i jest n asy co n a o m aw ia n a p ra ca , m argines pom yłek o k azał się w ąski. B łędy o d n o sz ą się głów nie d o nazew nictw a a n tylskiego (nazw isk a, nazw y geograficzne). T ru d n o p o tra k to w a ć te pom y łk i ja k o k o re k to rs k ie . gdyż p o w ta rza ją się często, rów nież w in d ek sach , i nie zostały uw zględnione w erracie. Z n am ien n e, że lapsusy d o ty czą nie p o lo n ik ó w , lecz z reguły ..tła".

Plem ię zac h o d n io a fry k a ń sk ie (ściślej zespół p lem io n ) n azy w a się B a m b a ra a nie B am b era (s. 27). U życie nazw y angielskiej d la k ra ju , k tó reg o lu d n o ść p o sługuje się językiem h iszpańskim (w schodnia część w yspy H aiti) nie w ydaje się p o p ra w n e , d late g o należało n a p isać B ahia d e S a m an á alb o z p o lsk a Z a lo k a S a m an a , lecz nie S a m a n a Bay (s. 40). P o w in n o być R avin aux C o u leu v res, a nie C o u le u rs (s. 42). N a jd ale j n a w schód w ysunięty p rzy ląd ek K u b y to M aisi a nie M aysi (s. 81 i passim ), c h o ć p rzyznać trze b a, że w X V III i X IX w. p iso w n ia hiszp ań sk a była ch w iejn a i n ierz a d k o zastęp o w ała „i" lite rą „y". N izin a C u l-d e-S ac nie leżała i nie leży w d ep . A rtib o n ite (s. 97), lecz w d ep . z ach o d n im . A u to r używ a zam ien n ie nazw y H a u t C a p i H a u t d u C a p (s. 69, 175 i passim ). P raw idłow sze jest H au t d u C a p . M iejscow ość w dep. po łu d n io w y m nosi nazw ę Iro is (ściślej Les Irois) a nie Icrois (s. 126). M asyw g órski w tym że d ep artam e n cie to M acay a nie zaś M acaye (s. 126). C ro ix -d es-B o u q u ets leży nie n a p ó łn o c od P o rt-a u -P rin ce (s. 155) lecz n a p ó łn o cn y w schód od stolicy H aiti. R zeka g ran iczn a m iędzy fran c u sk ą a h iszpańską częścią San D o m in g o nazyw a się D a ja b o n (czasem D a x ab o n ) nie zaś A x a b o n (s. 223). P o ło żo n e n ieo p o d a l granicy m iasteczk o d o m in ik a ń sk ie to M o n te C h risti a nie M o n te C h risto (s. 223). Z am iast P ederneles lub P edernelles i D ex o b an (s. 233 i 441) p o w in n o być P edernales i D a ja b o n , a zam iast H incha (s. 233) H inche. N ajw yższy szczyt K u b y , P ico T u rq u in o nie liczy 2560 m (s. 212) lecz zn aczn ie m niej (p o d a je się 1995. 2000 lub 2005 m).

W k ilk u w y p ad k ach zostały p rzek ręco n e n azw isk a d o w ó d có w haitań sk ich . Z am iast G an g e. Scylla (s. 43) i M acay (s. 49) p o w in n o być C an g é, Sylla i M acaya. Z innych d ro b iaz g ó w : fran cu sk ie słow o désert oznacza p ustynię, nie zaś puszczę (s. 229). a kolegium h aw ań sk ie n o siło nazw ę El S a lv ad o r a nie El S a lv a to r (s. 274). P rzykrzejszy jest b łąd , dotyczący d y p lo m aty , oficera i h isto ry k a w jed n ej osobie, płk N e m o u rs. Jan P ach o ń sk i czyni zeń F ra n c u za (s. 9), gdy tym czasem był to H a itań czy k , a m b a sa d o r H aiti w P aryżu. P o p ełn iając (en b łąd a u to r k siążki „w zb o g acił" h isto rio g rafię w ojskow ą fran cu sk ą kosztem h aitań sk iej.

O d „ k o re k ty ” p rzech o d zę d o spraw p o w ażniejszych. N ic p ojm uję, d laczego a u to r pisze — — w brew oczyw istości — że C a p F ra n çais (nazyw any zresztą po to czn ie tak w czasach k o lo ­ nialnych, ja k o becnie, p o p ro stu C ap ) nazyw ał się d o 1670 r. C a p H aitien (s,. 19, 68)? N azw a in d ia ń sk a H aiti i p rzy m io tn ik h a itań sk i znikły w raz z ek sterm in acją rd zen n ej ludności wyspy, a p rz y w ró co n o je d o p ie ro w 1804 r.. oczyw iście w wersji fran cu sk iej. A raw a k o w ie nie znali p ism a, lecz oczywiście nie m ogli, m ając w łasny język, używać, nazw y w b rzm ien iu fran cu sk im P o K o lu m b ie koloniści hiszpańscy nazyw ali C a p a lb o C a b o S an to , a lb o G u a rico , a l b o — jeszcze p rzed kolonizację fran cu sk ą — C a b o F ran c es.

Pisząc o p o c h o d ze n iu M u rzy n ó w m ieszkających w S ain t D o m in g u e b e zp o śre d n io przed w ybuchem rew olucji* P ach o ń sk i stw ierd za, że niew olnicy przybyli z K o n g a przew ażali nad tow arzyszam i p racy w yw odzącym i się z innych części A fryki (s. 27). N ajo b szern iejszeg o dzieła w y b itn eg o fran cu sk ieg o b a d ac za G a b rie la D e b i e n („Les esclaves aux A ntilles françaises. X V IIe — X V IIIe — siècles” , B a sse -T erre — F o rt-d e -F ra n c e 1974) P ach o ń sk i nie zn a. a w o p arciu o tę p racę i w iele in n y ch u stalić m o żn a, c o n astęp u je. O k o ło 1790 r. circa po ło w ę czarn y ch m ieszkańców fran cu sk ieg o S an D of.iingo stan o w ili M u rz y n i u ro d z en i w tej k o lo n ii. W śród

(6)

D R A M A T P O L S K O -A N T Y L S K I

813

n o w o przybyłych K o n g o si p lasow ali się n a pierw szym m iejscu (1/3 część św ieżo sp ro w ad zo n y ch a więc nie ty lk o re laty w n a w iększość), przy czym d o etn iczn eg o p ojęcia C o n g o w łą czan o , ob o k rzeczyw istych w ychodźców z K o n g a , rów nież c zarn y ch A n g o lań czy k ó w i ludzi z plem io n , zam iesz­ k u jący ch dzisiejszy K a m e ru n , G a b o n i G w in eę R ó w n ik o w ą. Piszę o tym d lateg o , by we w łaściw ej p ro p o rc ji u k a z a ć rolę trzy m ający ch się zazw yczaj razem K o n g o só w w w ojnie o n iepodległość H a iti. R oli tej nie należy przecen iać, gdyż w łaściw i C o n g o s nie stanow ili zap ew n e więcej niż 10— 12°/0 o g ółu czarn ej lu d n o ści S ain t D o m in g u e.

P ach o ó sk i p o w ta rz a z n a n ą tezę h isto rio g rafii (zw łaszcza daw niejszej) k ra jó w p o siad ający ch k o lo n ie n iew olnicze, a głoszącą, że „M u rz y n a fry k a ń sk i nie lubił system atycznej pracy — sta n o ­ w iła d lań u d rę k ę " (s. 28). Jest to ty p o w a p ó ł-p ra w d a . N ie jest tu naw et n ajw ażniejsze to, że od owej tezy p ro w ad ziła często p ro s ta i k ró tk a d ro g a d o stw ierd zen ia, że M u rzy n w ogóle nie lubił pracy (stąd logiczny w n io sek : trze b a m u ją zo rg an izo w ać i d o niej sk ło n ić przym usem ). P rzeniesienie A fry k a n in a d o w a ru n k ó w g o sp o d arczo -sp o łecz n y ch d ia m e tra ln ie ró żn y ch od tych, jak ie zn ał i n arzu cen ie niezw ykle inten sy w n eg o w ysiłku, niew olniczej p ra cy , p e rm a n en tn e j i w szech o g arn iającej k o n tro li, przy jed n o cze sn ej d e stru k cji więzi ro d z in n y c h i etnicznych, m u siało go nastaw ić n eg aty w n ie d o k a p ita ­ listycznej w sw ej esencji „system atycznej p ra cy ". D o d a jm y , że ro b o ta n a p lan ta cja c h (w ytw a­ rz an ie o g ro m n y ch ilości c u k ru , ind y g o , baw ełn y lub kaw y) w ydaw ała się n iew olnikow i całk o w icie n iez ro zu m iała i bezsen so w n a, a w konsek w en cji n ien aw istn a. P rzy p o m n ieć w arto . że niew olnicy d o m o w i i w yzw oleńcy n a d e r często chw aleni byli za p ra co w ito ść . D la n iew olnika p ro d u k c y jn e g o sp la ta ły się w n iezn o śn ą, in fern a ln ą je d n o ś ć : p o zb aw ien ie sw o b o d y , p rzy m u s p ra cy i p la n ta cja. D la te g o nie zad o w o liło M u rzy n ó w z S an D o m in g o sa m o w yzw olenie przy jed n o czesn y m z ach o w an iu d w ó ch czło n k ó w piekielnej „ tria d y ” (T o u ssa in t-L o u v ertu re , D essa­ lines, C h risto p h e). T y lk o b io rąc p o d uw agę ten asp e k t spraw y m o żn a T o u ssa in ta nazw ać zach o w aw cą (s. 36), n a to m ia s t ta ocen a m usi być u z n a n a za b łęd n ą , jeśli p u n k tem od n iesie­ n ia będzie p rz y w rac a ją ca niew o ln ictw o p o strew o lu cy jn a. k o n su la rn a F ra n cja.

T ru d n o zg o d zić się z określeniem języ k a k re o lsk ie g o — „języki tubylcze, b ęd ące m ieszan in ą języ k ó w p ry m ity w n y ch i języ k ó w : fran cu sk ie g o , h iszp ań sk ieg o , ang ielsk ieg o " (s. 101). K reo lsk i nie je s t oczyw iście ż a d n ą m ieszaniną (w ątpię czy w języ k o zn aw stw ie słow o tak ie coś o znacza). P o m in ę pry m ity w izm i tubylczość. ch o ć w a rto zauw aży^, że d la Europejczyków , tubylcy m ieszkają w yłącznie p o z a E u ro p ą (nie stw ierdziłem , by k to k o lw ie k n a S tary m K o n ty n e n c ie m ów ił lu b pisał o tu b y lcach we F ran cji lub o języ k u tubylczym n a d W isłą), lecz p rz y p o m n ę, iż k reolski z S an D o m in g o to język o słow nictw ie p o c h o d ze n ia głów nie fran cu sk ieg o , częś­ c io w o afry k a ń sk ie g o (a p o rty h iszp ań sk ie są niew ielkie, angielskie m in im aln e) i o stru k tu rz e g ra m aty czn o -sk ład n io w ej, z b u d o w an ej n a p o d sta w ie z a c h o d n io a fry k a ń s k ieg o języ k a fon.

D o m arg in aln y ch p a rtii k siążki, pośw ięco n y ch Ja m ajce i K u b ie, z a k ra d ło się p arę nieścisłości. M ajo w ie nie m ieszkali n a Ja m ajce p rzed p o d b o jem w yspy p rzez H iszp an ó w (s. 187). Jam ajscy m aroons to nie niezaw isłe g ru p k i m u rzy ń sk ie (s. 188), lecz m ieszkańcy sp o re g o te ry to riu m w głębi w'yspy, fa k ty czn ie niepo d leg łeg o (A nglicy m usieli n ieje d n o k ro tn ie p e rtra k to w a ć z m aroons i to b ynajm iej nie z pozycji pan ó w ). K a ro l R olow M iało w sk i (C arlo s R o lo ff) nie w yw arł — w brew in fo rm acji ze s. 274— 275 — żad n e g o w pływ u n a p o w sta n ie ko n sty tu cji k u b a ń sk iej 1869 r. N ie b y ło go n aw et w G u á im a ro . gdzie o b ra d o w a ło z g ro m a ­ d z en ie k o n sty tu cy jn e k u b a ń sk iej R e p u b lik i p o d B ronią.

6. T rzo n e m p ra cy je s t an aliza w ojny 1802— 1803 r. (w d u ż o m niejszym sto p n iu o b ro n y S a n to D o m in g o w latach 1805— 1809) z p u n k tu w idzenia d ziałań i losó w uczestniczących w niej żołnierzy p o lskich. W tej w ojnie P o lacy byli p o stro n ie k o lo n iz a to ró w . A u to r k siążki boleje n a d tym , że legio n istó w z m u sz o n o d o w alki przeciw b ijącym się o w olność i n iep o d leg ło ść M u rzy n o m i M u la to m , ceni sobie je d n a k p o lsk ą w ierność — n a p rz ek ó r w szystkiem u — s z ta n d a ro m k o n su la rn e j rep u b lik i. O w a w ierność przysiędze stan o w i dla i P a ch o ń sk ieg o w arto ść, i to w a rto ść w ielką. D la te g o cieszy się — o d n o szę tak ie w rażenie —

— że b a rd z o niew ielka liczba p o lsk ich żołnierzy p rzeszła n a stro n ę a rm ii D essalinesa. M o ż n a ta k ą p o staw ę łatw o zro zu m ieć, c h o ć w o ln o też sobie zad a ć p y tan ie, czy p o stę p o w a n ie

(7)

814

T A D E U SZ L E P K O W SK I

Pierw szego K o n s u la i d o w ó d có w A rm ée i d e S ain t D o m in g u e nie zw aln iało — w płaszczyźnie m oralnej oczyw iście, nie zaś fo rm aln ej — legionistów od przysięgi. A przecież s p o ra część P olak ó w sy m p aty zo w ała z p o w stań cam i, w alczącym i w szak tak ja k oni o n iepodległość ojczyzny. Z n am ien n y też jest inny. psychologiczny a sp e k t b a d a n ia i opisu przez E u ro p ejcz y k a w ojny o n iepodległość H aiti. N ajczęściej, św iad o m ie lu b bezw iednie, szu k a on „o p ty m isty czn ej" altern aty w y , a więc m ożności u k a za n ia n iew y k o rzy stan y ch m ożności osiągnięcia przez F ra n ­ cuzów zw ycięstw a. T ak ie ak cen ty m o żn a o dnaleźć w książce P ach o ń sk ieg o . Z asta n aw ia n ie się n ad tym . co by było, gdyby ... nie je s t n a g an n e , a o d w ro tn ie, g o d n e pochw ały. Sadzę w szakże, iż w d an y m , k o n k re tn y m p rz y p a d k u należy zro b ić w szystko, by nie d a ć się zasu g ero w ać p rzek azo m stro n y przegryw ającej. Z au w ażm y , że ź ró d eł d o d ziejów w ojny 1802— 1803 r. m am y b a rd z o wiele ze stro n y fran cu sk ie j, wiele z brytyjskiej, n iem a ło z hisz­ pańskiej i am ery k ań sk iej i b a rd z o m ało z h a itań sk iej. S ukces M u rzy n ó w i M u la tó w z San D o m in g o , m aterializu jący się w p o staci zw ycięstw a i u tw o rzen ia n iepodległego H a iti, byl tak niespo d ziew an y , zask ak u jący , n iew iarygodny i „ek scen try czn y ", tak dalece w yprzedzający czasy, w k tó ry ch zo stał o d niesiony, że b a rd z o d łu g o tego cu d aczn o -straszliw e g o w y jątk u nie p rzy jm o w an o d o w iadom ości ani w E u ropie, a n i w U S A . C zynili tak zw łaszcza F ran cu zi, co zresztą n a tu ra ln e . K tó ż w k o ń c u lubi p rzeg ry w ać i d o tego z p o g a rd za n y m p rzeciw nikiem , w rogiem an o n im o w y m , „ p ry m ity w n y m ” , „ d z ik im ” , sk azan y m p rzez cyw ilizow anego człow ieka na to. by stan o w ić li ty lk o m ierzw ę i p rzed m io t h isto rii?

Pierw sze założenie alte rn a ty w n e w obec ro zw o ju rzeczyw iście zd arzo n eg o , to d o p ro w a d z e ­ nie d o k o m p ro m isu m iędzy B o n a p a rtem a T o u ssa in t-L o u v ertu re m czyli nie in terw en io w an ie z b ro jn e n a San D o m in g o . S am . N a p o leo n p rzyznał n a w yspie Św . H eleny, że trze b a było ugodzić się z Pierw szym w śród C zarn y ch . C zy p rz ed łu ży ło b y to p a n o w an ie fran cu sk ie nad Sain t D o m in g u e? M ożliw e, lecz z pew n o ścią w y m ag ało b y tru d n ej, dalekosiężnej i odw ażnej decyzji u z n an ia d o m in ia ln e g o avant la lettre c h a ra k te ru T o u ssain to w sk ieg o S an D o m in g o . T ym czasem p o tęż n e p la n ta to rs k ie lobby p ra g n ęło całk o w itej i szybkiej restau racji daw n y ch p o rz ąd k ó w . R e sta u ra c ja p o p o w stan iu anty n iew o ln iczy m była — m o im zd an iem — zam ysłem p o d o b n y m d o p o d jęcia p ró b y ro zw iązan ia k w a d ra tu ry kola.

A ltern a ty w ą tego, co w y d arzo n e, m o g ło b y być lepsze p o d w zględem m ilitarn y m z ap la ­ n o w an ie i w y k o n a n ie operacji „zdobycie i p a cy fik ac ja". Przede w szystkim F ra n c ja m u siałab y d ocenić p rzeciw n ik a i wysłać jed n o ra zo w o więcej d o b rz e p rzy g o to w an eg o w ojska (zw łaszcza d o najgłębiej p rz eo ra n eg o przez rew olucję d e p a rta m e n tu półn o cn eg o ). M u siałab y rów nież zażegnać groźbę b ry ty jsk ą, a więc zdobyć Ja m ajk ę. C zy b y ło to m ożliw e? C h y b a tak , lecz niezm iernie tru d n e i w długiej perspektyw ie czasu m ało p ra w d o p o d o b n e. Z au w ażm y , że z tych, co zetk n ęli się z rew o lu cją an ty n iew o ln iczą n a San D o m in g o w lata ch 1791— 1801 i do zn ali p o ra żk i, a więc A nglików , H iszp an ó w i F ra n c u zó w właściw e w nioski w yciągnęli pierw si ale nie F ra n c u zi. N iek tó rzy u trz y m u ją że to, co się u d a ło n a G w ad elu p ie m o g ło się rów nież u d ać n a San D o m in g o . Tyle, że n a G w ad e lu p ie siły p o w stań cze były nie­ p o ró w n a n ie słabsze niż n a S an D o m in g o , że M u rzy n i g w adelupscy nie mieli tak w ybitnych p rzyw ódców ja k H aitań czy cy , że ru ch anty n iew o ln iczy n a G w ad elu p ie stan o w ił ty lk o rebelię, p o d trzy m y w a n ą z zew n ątrz przez eu ro p ejsk ich ja k o b in ó w (V ictor H ugues), p o d czas gdy w Saint D o m in g u e d o k o n a la się g łęb o k a , lu d o w a rew olucja. Z au w ażm y w reszcie, że p o re stau racji d aw n eg o porządjcu n a G w ad elu p ie k o lo n ia ta nie od zy sk ała ju ż swej daw nej ekonom icznej św ietności. W ydaje się. że n a z re k o lo n izo w an ie San D o m in g o przez F ra n c ję było ju ż w 1802 r. za p ó źn o . N aw et ew en tu aln y sukces m ilita rn y rek o n k w isty byłby ty lk o p yrrusow ym zw ycięstw em .

T y lk o niew ielu p la n ta to ró w fran c u sk ich z ro z u m ia ło , że o losach San D o m in g o zadecy­ d o w a ło w znacznej m ierze w ielkie p o w stan ie n iew o ln ik ó w dep. p ó łn o cn eg o w 1791 r. N ie zro zu m iał tego N a p o le o n , nie z ro z u m ia ła tego — p o części aż d o dziś — h isto rio g ra fia fra n c u sk a . W szystkie w skaźniki ek o n o m iczn e, p olityczne, m ilita rn e, a zw łaszcza so cjo p sy ch o lo - giczne z lat 1791— 1801 (postaw y, sta n u m ysłów , św iad o m o ść społeczna, em ocje z biorow e) u n a o cz n ia ją jed e n fa k t b e zsp o rn y : sierpień 1791 o zn ac zał d estru k cję system u ko lo n ialn o -n iew o l- niczego. p an u ją ce g o we francuskiej części S a n D o m in g o i d ecy d u jącą cezurę w dziejach

(8)

D R A M A T PO L S K O -A N T Y L S K I

815

tego k ra ju . Ja n P ach o ń sk i raczej nie docenil zn aczen ia p o w sta n ia sierpniow ego, sp ro w ad z ając je d o roli jed n e g o z w ydarzeń lo k aln y ch (s. 31). Z au w ażm y , że w ielu F ra n c u zó w , nie w yłą­ czając L u d w ik a X V I, zdobycie B astylii też u z n aw a ło za ew enem ent lokaln y . N ic tedy dziw ­ n ego. że w ró żn y ch p a rtia c h książki P a ch o ń sk ieg o p o jaw iają się a k cen ty n ied o cen ian ia zaró w n o p o w sta n ia sierp n io w eg o ja k całej rew olucji haitańskiej.

Jest rzeczą b e zsp o rn ą , że w ojnę o n iepodległość H aiti rozpoczęli latem 1802 r. ch ło p scy , „ g ó ralscy " p a rty z an c i. Czy głów nie oni przyczynili się d o ostateczn eg o zw ycięstw a? N a p ew n o nie. Z pew nością je d n a k bez ow ego „ ro z ru sz n ik a ", ja k im było d ru g ie p o w stan ie sierp n io w e w 1802 r. (pierw sze to oczywiście ro k 1791). „ cz arn e ", czyli k o lo n ia ln e oddziały fran cu sk ie nie p rzy stąp iły b y d o w alki przeciw L eclercow i, a n a w et m ogłyby były z o stać ro zb ro jo n e. W brew P ach o ń sk iem u (s. 49) u zn an ie przeze m nie roli „ n iereg u larn y ch " nie jest w yolbrzy­ m ieniem zn aczen ia A fry k an ó w . P ach o ń sk i myli się, pisząc, że w książce „H aiti. P o czątk i p a ń stw a i n a ro d u " p o d k reślałem ro lę k u ltó w afry k a ń sk ic h w insurekcji 1802 r. Pisałem tak o p o w sta n iu niew olniczym 1791 r. N a to m ia s t wiele łączyło (zaciętość, nieustępliw ość, fa n aty cz­ n a od w ag a) sierp n io w y ch in su rg e n tó w 1791 i 1802 r. U ja w n iła się n a to m ia s t isto tn a ró żn ica, k tó rej Ja n P a c h o ń sk i nie zauw ażył. W 1791 r. p o w sta n ie by ło m u rzy ń sk ie (k a d ry i m asy), a w 1802 r. m u rzy ń sk o -m u lac k ie, c h o ć zn aczn ą w iększość p o w stań có w stan o w ili M urzyni (w tej liczbie z n alazło się n iem ało u ro d z o n y ch n a w yspie). N iem al wszyscy h istorycy tak są z asu g ero w an i ro lą K o n g o só w (p rzesad zo n ą, ja k ju ż w spom niałem ), że nie zau w ażają, iż s p o ra część k a d r d o w ódczych p o w sta n ia 1802 r. to byli M ulaci (np. L am o u r-D ć ran c e).

N ik t z p o w ażn y ch h isto ry k ó w nie neguje znacznej roli p o m o cy angielskiej w u zyskaniu zw ycięstw a p rzez p o w stań có w , lecz nie należy też jej n a d m iern ie w yolbrzym iać. P ach o ń sk i n a s. 49 silnie p o d k re śla fa k t, że B rytyjczycy nie uznaw ali p a rty z a n tk i lu b . ja k pisze, „n ie reg u larn y ch b a n d ” (to c h y b a p o głos fran cu sk iej n o m e n k la tu ry : h o rd y , b an d y , bryganci). Czy je d n a k to n ieu zn aw an ie m iało tak w ielkie zn aczen ie? D la p a rty z a n tó w n a p ew n o nie, b o w alczyliby i bez żadnej po m o cy z zew nątrz. A d la losów całego p o w sta n ia i w ojny w yzw oleńczej? Przecież i tak p rzez d o b re p ó ł ro k u od sierp n ia 1802 r. p o m o c angielska była alb o ż ad n a alb o m in im aln a . Z n a c zn a część p o w stań có w b y ła d o w iosny 1803 r„ b a rd z o słab o u z b ro jo n a , stą d też duże ich straty .

A k cen t n ied o c en ia n ia bitn o ści i odw agi arm ii m u rzy ń sk iej, tym razem reg u larn ej, d a je się wyczuć przy o m aw ian iu o b ro n y fo rtu C rê te -à-P ie rro t. P ac h o ń sk i stw ierd za, że g arn izo n po zażartej w alce k a p itu lo w a ł (s. 42). Jest to nieścisłe. R esztki żołnierzy m u rzy ń sk ich przebiły się przez linie fran c u sk ie i ruszyły w góry. W forcie znaleźli F ra n c u zi ty lk o z ab ity ch i ran n y ch . P o d d ali się ty lk o ran n i.

A u to r om aw ian ej książki u trzy m u je (tym razem za niew ielką częścią histo rio g rafii). że F ran cu zi p o 1804 r. zachow ali jeszcze pew ne szanse n a ro zpoczęcie ze w schodniej części w yspy k o n tro fen sy w y przeciw H aiti (s. 226). B iorąc p o d uw agę sytuację p o lity c zn o -m ilitarn ą F ra n c ji, zw łaszcza p o T rafalg a rze . potęgę m o rs k ą A nglii i sta n p e rm a n en tn e j m obilizacji arm i h a itań sk iej. szanse tak ie były. o stro żn ie rzecz u jm ując, znikom e.

7. T rzy są w ażne sp raw y polskie, tru d n e , dysk u sy jn e i nie d o k o ń c a w yjaśnialne, k tó re p o ra z pierw szy tak sze ro k o zo stały p rz ed sta w io n e w naszej lite ratu rze n au k o w ej w łaśnie n a k a rta c h książki P ach o ń sk ieg o .

Isto tn a ze w zględów ta k n au k o w y ch ja k uczuciow ych je s t kw estia, p a ro k ro tn ie g o rąco d y sk u to w a n a , p o staw y żołnierzy polskich p o d czas w y m o rd o w a n ia (baionnetiage) o k o ło 400 żołnierzy m u rzy ń sk ich w St M a rc (p a źd ziern ik 1802 r.) P ac h o ń sk i do szed ł d o n a d e r cennych u staleń . Przede w szystkim u d o w o d n ił, że n a m iejscu m asa k ry 12. p ó łb ry g ad y ko lo n ia ln ej nie przebyw ał cały p o lski b a ta lio n , lecz ty lk o dw ie k o m p an ie (o k o ło 1І5 ludzi). Jeśli tak. to nie jest p ra w d o p o d o b n e , by sam i nieliczni P olacy m ogli d o k o n a ć egzekucji. M usieli to uczynić F ra n c u zi (s. 86— 89). U s talen ia P a c h o ń sk ieg o są n iep o d w ażaln e a jeg o w nioski w zn acznej m ierze przek o n y w u jące. M o je d o ty ch czaso w e b a d a n ia tej spraw y (nie w yw iązałem się, ja k d o tą d , z o b ietnicy bliższego zajęcia się tą k w estią) w sk azu ją n a je d n o : nie m a p ra k ­ tycznie szans n a o d k ry cie n iezn an y c h ź ró d e ł m o g ący ch rzucić now y sn o p św iatła n a ten tr a ­

(9)

816

T A D E U SZ L E P K O W S K l

giczny ep izo d w ojny 1802— 1803 r. Będziem y zap ew n e w ciąż o p e ro w ać h ip o tezam i. R o zw a­ żając ra z jeszcze sp raw ę haïonneitage n asu w ąja mi się n a stęp u jąc e p y tan ia. Czy n iew y k o n an ie przez P o la k ó w ro z k az u w yklucia M u rzy n ó w m o g ło im ujść b e zk a rn ie ? Czy. innym i słow y, p o w y k o n a n iu m asow ej egzekucji przez żołnierzy w yłącznie fran cu sk ic h ich d o w ó d c a m ógł nie p o in fo rm o w ać w ładz n ad rzę d n y ch o n iew y k o n an iu ro z k az u przez legio n istó w ? W ydaje się to m ało p ra w d o p o d o b n e , ch o ć w ykluczyć takiej ew entualności nie m o żn a , gdyż F r a n ­ cuzi p o trze b o w a li k ażd eg o ż ołnierza i m ogli być zm uszeni d o p o p a trz e n ia n a niezdys­ cyp lin o w an ie p rzez palce. N a to m ia st g rem ialne od m ó w ien ie haïonneitage z p o w o d ó w m o ra l­ n y c h —lu p o d trzy m u ję m oje stan o w isk o z czasów dyskusji nad film em „ P o p io ły " — je s t m ało p ra w d o p o d o b n e. P ach o ń sk i m o c n o p o d k re śla p o lsk ą w ierność przysiędze. Czy a k u ra t w tym w y p ad k u m o g ła się zach w iać? D laczeg o ? Przecież P ac h o ń sk i w yraźnie m ów i o tym . że p o w stań c y d o p iero w 1803 r.. w d rugiej fazie w ojny, oszczędzali P o lak ó w , p o c zą tk o w o tra k tu ją c ich o k ru tn ie n a ró w n i z F ra n c u za m i. M o rd o w an ie b ezb ro n n y ch jeń có w b y ło w ów czas n a g m in n e po o b u s tro n a c h . P olacy uw ażali w tedy p o w stań có w za b a n d y tó w . Je d n ak że, rzecz to w ażna, m o rd o w an i w St M a rc M urzyni nie byli p o w stań cam i (co najw yżej p o ten cjaln y m i). W tej sytuacji m ogły oczyw iście po jaw ić się sk ru p u ły i w ah an ia. U stalenie, że P o lak ó w b y ło ty lk o 115 jest a rg u m e n te m w ażkim ale nie p rz esąd zający m osta teczn ie spraw y. Przecież w spólnie z liczniejszym i F ra n c u z a m i legioniści m ogli bez tru d u w y k o n ać ro zk az. L eg en d a h a ita ń sk a , m ów iąca o odm ow ie ze stro n y P o lak ó w m a s ak ro w a n ia b ezb ro n n y ch M u rzy n ó w , nie m oże być — m o im zd an iem — całkow icie fałszyw a. Jed n o c ześn ie tru d n o w ytłum aczyć, czem u to pa- m iętn ik arz, czyli W ierzbicki, k tó ry zapew ne d o w o d z ił ow ym i 115 P o lak am i (s. 89). m iałby k łam ać, stw ierd zając expressis verhis. że legioniści wzięli u dział w w ykłuciu c zarn y ch żołnierzy. W k o ń cu n a jp ra w d o p o d o b n ie jsz e jest przypuszczenie, że Polacy zachow ali się pow ściągliw ie, a więc częściow o p rzynajm iej u daw ali, m ask o w ali haïonneitage. Bo szlach etn e zb io ro w o w y k o n an e gesty (w bicie b ag n etó w w ziem ię) to — zn ając o koliczności w y d arzen ia i w ojnę 1802— 1803 r. — m o żn a i trzeb a p o tra k to w a ć ja k o w zruszający, ale literack i o b raze k ku p o k ­ rzepieniu serc.

D ru g im w ażnym p ro b lem em jest kw estia sp o s o b u , w ja k i część legionistów (niem ała, b o o k o ło 400. czyli circa 7"„ ogółu sił p o lsk ich , zaan g aż o w an y ch n a S an D o m in g o ) zn alazła się p o stro n ie h a itań sk iej. P ach o ń sk i u d a w ad n ia , że zn aczn a w iększość legionistów , k tó rzy pó źn iej p o z o stali n a H aiti, to jeń c y , k tó rzy znaleźli się w tru d n ej, p rzym usow ej sytuacji, często p o rzu cen i p rzez F ra n c u zó w i p o p ro stu nie m ieli in n eg o wyjścia ja k p o z o s­ tać n a w yspie, k tó re j opuszczenie byłoby p raw ie niem ożliw e. T y lk o nieliczni św iadom ie, w to k u w alk. przeszli n a stro n ę D essalinesa. Je d n ak że ź ró d eł m am y b a rd z o niew iele i zap ew n e nigdy nie sp o rz ąd z im y listy im iennej tych. co pozo stali. R ó w n ie m ało p ra w d o ­ p o d o b n e w ydaje się ustalen ie, ilu było d e ze rte ró w a ilu jeń có w . H aitańczycy i F ra n cu zi skło n n i są w y o lb rzy m iać liczbę tych, k tó rzy przeszli d o arm ii In d e p en d e n ts. P ach o ń sk i o d w ro tn ie. Sądzę, że to a u to r „P o lak ó w n a A n ty lac h ” m a więcej racji. Czy je d n a k tro ch ę nie p rz e­ sadził. re d u k u ją c liczbę „ d ez erte ró w " d o p a ru d ziesiątk ó w tych, co później weszli w skład gw ardii D essalin esa i k ilk u innych w y p ad k ó w raczej jed n o s tk o w y c h ? P a ro k ro tn ie m ów i w szak i o dezercji, i o p rzech o d zen iu d o p o w sta ń có w (s. 142. 161). Z au w ażm y , że p rak ty czn ie w szystkie o d n o to w a n e w y p a d k i do ty czą odd ziałó w , o p eru jący ch w d ep artam e n cie p o łu d n io w y m . N ie jes t to rzeczą p rz y p ad k u , gdyż w 1803 r. d o w ó d cy „N iezależn y ch " n a P o łu d n iu d o b rze ju ż ro z ró ż n iali P o la k ó w od F ra n c u zó w i d o naszych ro d a k ó w nastaw ien i byli życzliwie. W k o ń c u n ie jest n ajw ażniejsze czy przeszło n a stro n ę in su rg en tó w 40 czy 80 P o lak ó w , b o że stan o w ili m niejszość w śród owych 400 „p o lsk ich H aita ń cz y k ó w ” , to pew ne. P o zo staje ty lk o w y jaśnienie sp raw y oficerów , k tó rzy p o z o stali w H aiti. P ach o ń sk i w yw odzi, że tak o w y ch n ie było , że w k ra ju D essalin esa osiedli jed y n ie szeregow cy i p odoficerow ie. Z ap ew n e m a rację.' M oje w ątpliw ości d o ty cz ą ty lk o d w ó ch p o d p o ru c z n ik ó w : A n d rzeja M a k o w sk ie g o i M niew skiego (im ię nie je s t zn an e). W spisie oficerów (s. 357) pisze P a c h o ń sk i, że o b aj „p rzy p u szc zaln ie " zginęli w Jérém ie, lecz w tekście głów nym (s. 165) stw ierd za, że o nich „słuch z ag in ął” Sądzę, że nie m o żn a w tej sytuacji o d rzu cić z góry m ożliw ości p o z o sta n ia n a w yspie M ak o w sk ieg o i M niew skiego.

(10)

D R A M A T PO L S K O -A N T Y L S K I

817

P o z o sta je jeszcze sp ra w a o sta tn ia , a m ianow icie p ro b lem losów P o la k ó w pozo stały ch w H aiti. P a c h o ń sk i zeb rał p raw ie w szystko, co n a ten tem at d o tą d n a p is a n o (chyba ty lk o nie w yzyskał m eg o szkicu w książce „A zja ty ck a i a fry k a ń sk a A m ery k a"). W ym ieniając głów ne o śro d k i zasied lo n e p rzez H aita ń cz y k ó w p o lsk ieg o p o c h o d ze n ia pisze a u to r o C asa le (C azale). regionie F o n d -d es-B la n cs i L a B aleine o ra z o w yspie G o n â v e (s. 271— 272). p o m ija n a to m ias t ok o lice P o rt S alut. Z au w ażm y , że ta o sta tn ia m iejscow ość p o ło ż o n a jest najbliżej Jérém ie, sk ą d zap ew n e p rzy b y ła w iększość p o zo stały ch w H aiti P o lak ó w . C zy nasi ro d acy pozostaw ili ja k ie ś ślady w k u ltu rz e i obyczajow ości H aita ń cz y k ó w ? Z pew nością tak (b u d o w n ictw o , u b ió r, m uzyka, język), c h o ć są to ślady nikłe. W m oich b a d an iac h , k tó re się n iestety przeciąg ają, sta ra m się w yzyskać raczej p o sz u k iw an ia d em o g raficzn e, etn o g raficzn e i folk lo ry sty czn e niż h istoryczne sensu stricto , gdyż b e zp o śred n ich in fo rm acji o naszych h a ita ń sk ich ro d a k a c h b ra k . W arto c h y b a d o d a ć o sta tn i, m ożliw ie d o k ła d n y ro zd ział d o ciekaw ej i w artościow ej k siążk i Ja n a P ach o ń sk ieg o . P o s ta ra m się to zrobić. Będzie to w szakże stu d iu m nie o P o la k ac h n a San D o m in g o , b o tak o w e dzięki p ro f. P ach o ń sk iem u ju ż p o siad am y , lecz o H a ita ń cz y k a ch p o lsk ieg o p o c h o d ze n ia i ich m iejscu w dziejach i k u ltu rz e czarnej antylskiej rep u b lik i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 26/3-4,

J e d ­ nym słowem sobór w prow adza tu ta j zasadę odnoszącą się ogólnie do w szystkich upraw nień: tam się kończy upraw nienie jednostki, czy osoby

Gdzie­ k olw iek się znajdą, niech pamiętają, że oddali się i pośw ięcili swoje ciało Panu Jezusowi C hrystusow i I z m iłości ku Niemu powinni na­ rażać

U dokum entow anie uzdrow ienia w księgach parafialnych Małżeństwo uzdrow ione w zaw iązku w zakresie zew nętrznym powinno być odnotow ane przede w szystkim w

Przez niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków m ałżeńskich wynikającą z przyczyn n a tu ry psychicznej rozum ie sdę niezdol­ ność do zrealizow ania

skopatu dla spraw duchowieństwa, zajm ując się rehabilitacją kapła­ nów, był członkiem K onferencji W yższych Przełożonych Zakonów Mę­ skich, pracując w

Bezpośrednią przyczyną działania sen atu było postępow anie W istyl- li pochodzącej z rodziny pretorsk iej, k tó ra w celu uniknięcia k a r przew idzianych przez

[r]