• Nie Znaleziono Wyników

Historia uratowania żydowskiej dziewczynki - Walentyna Hruczkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Historia uratowania żydowskiej dziewczynki - Walentyna Hruczkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WALENTYNA HRUCZKOWSKA

ur. 1916; Łuck

Miejsce i czas wydarzeń Krzywowola, II wojna światowa

Słowa kluczowe Krzywowola, II wojna światowa, dwór w Krzywowoli, Żydzi, ukrywanie żydowskiego dziecka, strach, uratowanie żydowskiego dziecka

Historia uratowania żydowskiej dziewczynki

W czasie okupacji przebywałam w majątku Krzywowola, w powiecie chełmskim, niedaleko Rejowca [Fabrycznego]. Pewnego dnia, to był listopad, chyba rok [19]44, przyszła salowa i powiedziała, że: „Jedna z kobiet, żona fornala, widziała dzisiaj rano, [jak] pod stertą siedziało jakieś małe dziecko.”. Mówię: „Helenko, bój się Boga! Ono tam jeszcze siedzi?” – „Tak, chyba siedzi.”. Ja mówię: „To biegnij po to dziecko!

Przyprowadź. Mróz jest na dworze, listopad i śnieg . Biedne dziecko.” – „Ja się boję, bo może to żydowskie.”.[Odpowiedziałam]: „To nie ty bierzesz, tylko ja biorę. Masz iść i przynieść to dziecko do kuchni.”. Poszła. Przyniosła to dziecko do kuchni. To była dziewczynka, może lat 4. Oczka miała czarne, włosy jasne blond. Dobrze ubrana, ale rączki i nóżki okropnie przemarznięte. Włożyłyśmy [ją] szybko do zimnej wody, żeby jakoś uratować tą sytuację. Ona była tak ciężko przestraszone, że w ogóle nic nie mówiła, patrzyła w jeden punkt przeciwległej ściany. Żony tych fornali [przyszły] do tej kuchni, zaczęły tam w ogóle ogromnie wydziwiać, że to pewnie żydowskie dziecko, bo kto by w taki mróz dziecko posadził pod stertą. Mówię [do nich]: „Słuchajcie. Nic nie mówicie, że to jest żydowskie dziecko. Bo ja wzięłam to dziecko i jestem odpowiedzialna za [nie]. Jeżeli Niemcy się o tym dowiedzą, to pierwszą mnie rozstrzelają. Przecież jest okupacja, zrozumcie. Jak mnie nie będzie, to kto będzie [was] leczył nocami? Przychodzicie do mnie, ja wam daję leki, opatrunki robię i w ogóle wami się opiekuję. Kto was będzie leczył jak mnie zabiją? Weźcie sobie to pod uwagę. Ja wam mówię. To chyba nie żydowskie dziecko. To jest na pewno panieńskie dziecko.” – „Oj, tak, panieńskie, bo to przed wojną ta i ta tak zrobiła, a ta i ta tak zrobiła.”. Zaczęła się nowa rozmowa, że jakie to panny dzieci rodziły. Mówię [do nich]: „No właśnie. Jeżeli chcecie wiedzieć, czy to jest żydowskie dziecko, to zapytajcie tego Żyda krawca” – mówię – „on jeszcze został we dworze.

Niech do tego dziecka powie po [coś] żydowsku. Zobaczymy, czy to jest żydowskie dziecko.”. Przyszedł ten krawiec, a ja tak stanęłam tyłem do tych kobiet i tak do niego

(2)

mówię „Proszę pana, znaleźliśmy pod stertą dziecko. Niech pan powie coś po żydowsku, bo te kobiety mówią, że ono żydowskie. Niech pan powie, zobaczymy, czy to jest żydowskie dziecko.”. Przedtem do niego tak mrugałam, żeby one tego nie widziały, żeby on [udał, że coś] wypowiedział. Ponieważ mi zależało, żeby to dziecko zostało. On podszedł do tego dziecka, [powiedział coś], a to dziecko ani drgnęło.

Patrzyło w dalszym ciągu w przeciwległą ścianę, nie zareagowało zupełnie. [Wtedy]

powiedziałam: „Widzicie? Żeby to było żydowskie dziecko, to by się już ocknęło, [jakby] usłyszało swoją mowę. To nie jest żydowskie dziecko. Mówię wam, że to jest na pewno panieńskie dziecko.”. To dziecko zostało, wzięłam [ją] do swojego pokoju, zsunęłam dwa fotele, zrobiłam taką kolebusię. Odmrożone te rączki i nóżki na noc gęsim smalcem posmarowałam, zawinęłam rączki i nóżki, ale ono w nocy tak kwiliło biedne. Zapytałam ją jak ma na imię, długo myślała w końcu powiedziała: „Marysia.

Marysia.”. No i została tą Marysią, opiekowałam się ją. Panie [z dworu mówiły]:

„Walentynko, bój się Boga! Co żeś ty zrobiła! Nic nas nie pytała, wzięłaś, to na pewno jest żydowskie dziecko. Jak Niemcy się dowiedzą, przyjdą nas wszystkich rozstrzelają.”. Rzeczywiście, ja ich wcale nie pytałam, tylko odruchowo [posłałam po dziecko]. Po jakimś czasie [pani mówi] : „Walentynko, co ty zrobiłaś! Spać już nie możemy, bo ciągle myślimy w nocy, że Niemcy się dowiedzą i mogą nas wszystkich rozstrzelać.”. Powiedziałam kobietom z czworaków: „Zapytajcie, może ktoś na wsi weźmie to dziecko na jakiś czas.”. Rzeczywiście, znalazło się młode małżeństwo.

Przyjechali do mnie, a mi się jakoś tak żal zrobiło, myślę, niech ona jeszcze troszkę ze mną pobędzie, [powiedziałam do nich]: „Przyjdźcie za kilka dni.”. Za kilka dni musieli przyjechać, bo moje pani już nie wytrzymywały nerwowo. Pamiętam, że to była niedziela, koniec listopada. Wzięli to dziecko, a ja powiedziałam [im]: „Dobrze, tylko pod warunkiem, że ja będę miała zawsze wgląd w wychowanie tego dziecka, że będę od czasu do czasu przyjeżdżała, go odwiedzała. Czy państwo pozwolą?” – „A bardzo prosimy.”. Rzeczywiście, pojechałam kilka razy. Ostatni [raz] pojechałam przed świętami. Stała już choinka w sieni. [Dziewczynka] trzymała się spódnicy tej nowej mamy, mówiła: „Mamusiu, tatusiu.”. Myślę sobie: „No trudno, stało się. Dziecko ma opiekę.”.

Data i miejsce nagrania 2007-04-13, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[…] Było takie wierzenie, że kobiety mówiły: „Do chrztu to jak dziecko, a po chrzcie to się obraca w jakieś ciorta, tak się drze”. Bo jak były, na przykład chrzciny i

No i ona płacze, a ja mówię: „Maryśka idź stań tam, Fredka tu, a ja wezmę i będę wyciągać [dziecko] przez tę szybkę w hali”.. Tam było wyżej, a przecież ja jeszcze

Słowa kluczowe ZSRR, Gorki, II wojna światowa, przekroczenie granicy na Bugu, poznanie żony, żona, ślub, ślub żydowski.. Historia

Gdy przyjechałem do Otwocka trzy lata temu, zdaje się, czy cztery lata temu, to dwa dni wcześniej była w Telewizji Polskiej w Warszawie audycja wręczenia tych dyplomów dla

Przyszli do tych właśnie gospodarzy, którzy wzięli to dziecko i mówią, że: „To jest nasze dziecko.. Proszę

Studium Dramaturgii Współczesnej, gdzie odbyło się ponad 80 premier tekstów, które poza fachową literaturą, jaką był „Dialog”, nie ukazały się nigdzie więcej i nie

I taka była w porządku ta Żydówka, że zaraz, jak tylko Basia u nich się znalazła, przez pośrednika żydowskiego – byli tacy pośrednicy, którzy sprzedawali place, domy po

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, edukacja, gimnazjum humanistyczne, wybuch wojny.. Do wybuchu wojny było dziecko, które chodziło