• Nie Znaleziono Wyników

Miejsca zamieszkania w Lublinie - Mieczysław Zych - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Miejsca zamieszkania w Lublinie - Mieczysław Zych - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

MIECZYSŁAW ZYCH

ur. 1926; Nieciecz

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, dwudziestolecie międzywojenne, mieszkanie, rodzina, żona, syn, warunki mieszkaniowe, przydział mieszkaniowy

Miejsca zamieszkania w Lublinie

Pierwsze [mieszkanie to] Rynek 14, myśmy się często przeprowadzali, następnie Rynek 10, później ulica Bychawska 41, następnie Pawia 42 i stamtąd przeprowadziliśmy się na ulicę Kołłątaja 3. Tam mama do końca mieszkała, a ja ożeniłem się i wyprowadziłem - to był [19]50. [Mieszkaliśmy z żoną] w pokoju, bez kuchni, bez niczego, przy rodzinie dostałem taki przydział, bez używalności kuchni, tylko łazienki. I tam się nam urodził syn. Ale tam tak bardzo długo żeśmy nie byli, ponieważ syn zachorował na Heine-Medina, później był bardzo długo w szpitalu. W międzyczasie dostaliśmy mieszkanie przy ulicy Lipowej. To już było dobre mieszkanie, bo tam były dwa pokoje z kuchnią. I później nam się jeszcze córka urodziła. Teraz mieszkam na Kalinowszczyźnie, sam mieszkam, ponieważ dzieci się wyprowadziły, żona zmarła.

Data i miejsce nagrania 2006-04-05, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Moje pierwsze mieszkanie mieściło się dokładnie tu, gdzie była kiedyś winiarnia, czyli przy ulicy Rynek 8.. To był lokal w takiej jakby przybudówce, na

Teraz to już mniej usług jest, supermarkety powstały, butów jest multum na rynku.. Ludzie kupują

Częściej chodziliśmy tylko tu na ulicę Krawiecką i sprzedawaliśmy, takie były skupy żelaza, szmat, to jak żeśmy tam na podwórkach widzieli u siebie jakieś powyrzucane

Chociaż pamiętam szewca jednego, żeby było śmiesznie nazywał się Schumacher - to znaczy szewc po prostu, on miał bardzo mało roboty, ale siedział sobie przed tym warsztatem

Różni byli Żydzi i tam jakieś musiałby być też i sekty, dlatego że myśmy mieli kolegów Żydów, z którymi żeśmy się kolegowali, więc oni się naśmiewali

Tak, że żeśmy szli czasem przy Grodzkiej, jak się zaczyna Grodzka od Rynku, to była przez połowę przecięta ulica i on tędy wchodził, myśmy zagadywali tych Ukraińców, bo

Rzucali 10 groszy i ona mówiła, wszystko pamiętała, nie zaglądała do żadnych książek, wszystkich pamiętała łącznie z nazwiskami, podawała nazwiska, do kogo się

Nie było muru, tylko było [ogrodzenie] z desek wzdłuż Grodzkiej, a tam, przy Świętego Mikołaja, to był tylko drut kolczasty. Jak likwidowali getto, to jakoś tam mi