• Nie Znaleziono Wyników

Kolektura Morajnego w Lublinie - Mieczysław Zych - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kolektura Morajnego w Lublinie - Mieczysław Zych - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

MIECZYSŁAW ZYCH

ur. 1926; Nieciecz

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, kolektura, Majlech Morajne, Dom Bankowy M. Morajne

Kolektura Morajnego w Lublinie

Tutaj, gdzie Hotel Europejski był, w tym budynku zaraz za Semadenim było wejście i tam była kolektura. Tam siedziała taka pani i taki był blat duży przed nią, tam rzucali pieniążki jej ci, którzy chcieli się dowiedzieć gdzie co się mieści, gdzie co się załatwia, te urzędowe sprawy. Rzucali 10 groszy i ona mówiła, wszystko pamiętała, nie zaglądała do żadnych książek, wszystkich pamiętała łącznie z nazwiskami, podawała nazwiska, do kogo się trzeba zgłosić, gdzie jaki lekarz, gdzie jaki adwokat, gdzie jaki urząd. Chodziliśmy specjalnie właśnie patrzeć – skąd ona to wszystko wie? – żeśmy się tak zastanawiali. [Morajne] przyjechał po wojnie do Polski, właśnie był w Lublinie i takie afisze były: „Wrócił Morajne - wróciło szczęście do Lublina!”, ale krótko to było, dlatego że prawdopodobnie zabronili mu prowadzić [kolekturę].

Data i miejsce nagrania 2006-04-05, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zapamiętałem sobie dokładnie, że on był wyższy i ogrodzony też takimi łańcuchami - prawie co roku była Liga LOPP, Liga Obrony Powietrznej Państwa i takie były próby, że

Częściej chodziliśmy tylko tu na ulicę Krawiecką i sprzedawaliśmy, takie były skupy żelaza, szmat, to jak żeśmy tam na podwórkach widzieli u siebie jakieś powyrzucane

Chociaż pamiętam szewca jednego, żeby było śmiesznie nazywał się Schumacher - to znaczy szewc po prostu, on miał bardzo mało roboty, ale siedział sobie przed tym warsztatem

Różni byli Żydzi i tam jakieś musiałby być też i sekty, dlatego że myśmy mieli kolegów Żydów, z którymi żeśmy się kolegowali, więc oni się naśmiewali

Tak, że żeśmy szli czasem przy Grodzkiej, jak się zaczyna Grodzka od Rynku, to była przez połowę przecięta ulica i on tędy wchodził, myśmy zagadywali tych Ukraińców, bo

W następnej kamienicy mieszkała rodzina z pięciorgiem dzieci - wtedy, jak ja przyjechałem, to odnawiałem te znajomości - okazało się, że to najgorszy folksdojcz na całej ulicy,

[Pewnego razu] przyszła nasza wychowawczyni akurat do tego kolegi; później się okazało, że chodziła do wszystkich i namawiała do pracy, mało tego, załatwiała pracę..

Nie było muru, tylko było [ogrodzenie] z desek wzdłuż Grodzkiej, a tam, przy Świętego Mikołaja, to był tylko drut kolczasty. Jak likwidowali getto, to jakoś tam mi