• Nie Znaleziono Wyników

Młodzież : organ „Związku Nadziei” sekcyi szkół średnich w akademickim Kole Eleuteryi w Krakowie. 1911/1912 [całość]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młodzież : organ „Związku Nadziei” sekcyi szkół średnich w akademickim Kole Eleuteryi w Krakowie. 1911/1912 [całość]"

Copied!
274
0
0

Pełen tekst

(1)

MŁODZIEZ

MIESIĘCZNIK

PO Ś W IĘ C O N Y S P R AW O M W Y C H O W A N IA N A RO DO W EG O

(DAWNIEJ ORGAN „ZWIĄZKU NADZIEI")

i8 6)

ROCZNIK III.

KRAKÓW 1912

Nakładem Redakcji — Batorego 1, III p.

(2)

7T

K F

j K^ n

•" I

r s o

(3)

Treść rocznika trzeciego.

I. A r ty k u ły w stępne (redakcyjne):

Do p r a c y ... 1 ,1 P o s t ę p ... I I — III, 17 C hw ila osobliw a . ...V I I — I X , 1 W a k a c j e ... ...X — XI, 2

S k a r g a XII, 1

W y w ł a s z c z e n i e XIII, 1

II. S p ra w y n aro do w e:

Powstania polskie (Henri Eremi) ...I, 1;; I I —III, 26 O duchu narodowym (Podchorąży) .V-'.(■... I I — III, 2 0 ; IV, 49 Listopadowe wspomnienia (St. N.) ... II —III, 24 O prawdziwem bohaterstwie (Ignacy Kozielewski) V —VI, 9; V II— IX, 10 1863 (St. N — J. D.) . . . ... ... V — VI, 12 Zygmunt Krasiński (Sław.) ... V — VI, 18 Konstytucja Trzeciego Maja (Artykuł Adama Mickiewicza

z „ P i e l g r z y m a " ) ... . V II— IX, 6 Polskie Legiony (Jacek Soplica)... V II— IX, 1 3 ; X - XI, 8 Nasza pieśń ludowa ( T a r c z a ) ... V II— IX, 30; X— X I, 19 Ankieta „P rądu” (o pracy odrodzeńczej młodzieży) . . . . X-—XI, 1

'

Polskie sumienie niech osądzi (Podchorąży) Mesjanizm współczesny (A. Puchała^ . . . Z dnia dzisiejszego (Jan Zywar; , . . . .

„Neo-mesjanizm“ (A. Puchała) . . . . .

Komunikat Akad. Koła „Straży Polskiej" w Krakowie Si vis vitam, para b e l l u m ...

X— XI, 6 . - XII, 3 . XIII, 4 . XIII, 7 . XIII, 11 . XIII, 17

III. S p ra w y abstyn enckie:

W fabryce tytoniu (opowiadanie Andersena N e x ó ) ... IV, 59 Przesilenie w organizacji a b s ty n e n c k ie j VII — IX, 36 II I polski kongres przeciwalkoholowy (zapowiedź) . . . V II— IX, 38

Loterja liczbowa i loterja k l a s o w a ... VII - IX, 43 II I polski kongres przeciwalkoholowy (dwa z ja z d y ) XII, 14

(4)

IV. S p r a w y s a m o w y c h o w a w c z e :

Scouting (Podch o rąży )... I, 3

O szkołę p o l s k ą I I - I I I , 36

Głos (z życia młodzieży)... ... I I — III, 39 Wskazówki dla skautów w celu poznania przyrody:

I. Świat roślinny IV, 55

II. P t a k i ... V — VI, 19 III. O w a d y ... V I I —IX, 33 Zjazd „ZN“ w P r z e m y ś l u ...V-—VI, 1 Z rozmyślań o wychowaniu narodowem (Miecz) VII —IX, 17; X— XI, 15 Wychowanie pozaszkolne w zaborze pruskim . . . V II— IX, 25 Skaut jako l u d o z n a w c a ... X —XI, 23

Drugi sejm fllarecki (dwa z j a z d y ) XII, 17

V. Poezje:

Ignacy Kozielewski: Chciałbym zobaczyć naród m ó j ... XII, 10 Stefan Garczyński: Niech żyje w o j s k o ... XIII, 4

VI. Z pism i k siążek (sprawozdania):

Bouffałł Br.: Boy-Scouts. Indjanizm w wychowaniu . . . . XIII, 26 Lutosławski Wincenty: Na drodze ku wielkiej przemianie . . XII, 24

Volonte et l i b e r t e ... XIII, 26

Norwid Cyprjan: Pisma z e b r a n e XIII, 23

Potocki Antoni: Polska literatura w s p ó ł c z e s n a XIII, 24 Szczepanowski Stanisław: Pisma t. III: O samodzielność kraju . XII, 22

O polskich tradycjach w wychowaniu XII, 23 Wyrobek Z.: Vade mecum S k a u t a ... X —XI, 37 Zdziechowski M.: Wizja Krasińskiego (O mesjanizmie polskim) X — XI, 31 O ruch skautowy (z powodu art. p. Kosteckiego w „Krytyce") XIII, 22 Brzask . . . . ' ... X — XI, 32

Echa £111, 23

Eleusis t. VI (Pamiętnik sejmu f i l a r e c k i e g o ) ...XII, 25 P r ą d ... V II— IX, 48 W i c i ... V II— IX, 53 Z a r z e w i e ...V II— IX, 50 Z n i c z ... VII— IX, 52

VII. K o resp o n d e n c je :

Wiadomości z grup „Z. N.“ . . . . I, 14; I I — III, 32, 34, 35, 36 Brody ... . I, 9; V II— IX, 46 J a s ł o ... XII, 18 Poznań ... XII, 20 P r z e m y ś l ... VII —IX, 47

S a m b o r X - X I , 28

Wilno . . XIII, 13

V III. W iadom ości b ieżące w k a ż d y m n u m e r z e .

(5)

Rok szk.»III.. '* W r z esień 1911. Nr. 1.

O rg an /,Związku N a d zie i *.

M ie się c z n ik p o ś w ię c o n y sp ra w o m w s tr z e m ię ź li­

w o ś c i i w y ch o w a jn ia n s r o d o w .m ło d :ie ź y p o lsk ie j, W y c h o d z i w K ra k o w ie r a z n a m iesiąc

P re n u m jra ta ro czn a 2 kor.

Pojedynczy numer 20 hal.

C z ł o n k o w i e „ Z w i ą z k u N a d z i e i " , p ł a ­ c ą c y r e g u l a r n i e w ł a d k i m i e s i ę c z n e , o t r z y m u j ą „ M ł n d z i e ż “ b e z p ł a t n i e .

A dres Redakcyi i A dm in istr : Kraków, u.. B atorego L 1 III p.

W s z e l k i e l i s t y i p r z e s y ł k i a d r e s o ­ w a ć n a l e ż y i m i e n n i e : J. M D obrow olski — K raków ,

Plac Szczepański L, 7 II piętro.

DO PRACY!

Nowy rok szkolny — n o w y rok życia przed nami. Ku ja kiej ma on nas p owi eś ć przyszłości? J a k ą rolę odegr a w naszym r ozwoj u? Czy będzie n a p r a w d ę post ępem, wielkim kroki em n a ­ p rz ó d ? Czy może przejdzie bezpłodni e i bezu żyt ecz ni e?

W młodości życie płynie w a r t k o: miesiąc każdy, tydzień, dzień ni el edwi e znaczą pos t ęp i rozwój; rok — może być ep oką całą młodzieńczego rozwoju. W tym pędzie, w tej szybkości życia tkwi zarazem t z a r prz edzi wny i groźne ni ebez pi ecz eń st wo młodości. Ni eb e zpi ecz eńs t wo r oztr woni eni a sił, z ma r n o w a n i a za­

pału, s pac zeni a rozwoju w b ez pl an o we m bujaniu, w bi ernem nasi ąkni ęci u p r z yp adko wymi , ni epożądanymi , r ozkładowymi pi er­

wi ast kami , unoszącymi się jak p i an a na p owi er zchni życia.

To ni eb ez p i ecz eńst wo w Pol s ce wi ększe jest, niż gdzi ei n­

dziej, bo u nas n a d całem życiem, a zwłaszcza na d w y c h o w a ­ niem młodzieży — ciąży prz ekl eńs t wo niewoli: obcy zaborczo- p a ń s t w o w y system szkolny i ogólne rozbicie, zde zorga ni z owani e i zafał szowani e najrozmaitszymi obcymi prą dami całego życia

(6)

2. „MŁODZIEŻ". Nr. 1.

n ar od owego. D u c h o w e — jeżeli nie j ęzykowe — w y n a r o d o w i e ­ nie grozi nam coraz straszniej, a r ównor zędni e też ogólne s k a r ­ lenie i degeneracya.

Wi ęc pot rze ba koniecznie obrony, oporu, przeciwdziałania.

Musi niem być pl anowe, z o r g a n i z o w a n e s a m o k s z t a ł c e ­ n i e , lub raczej s a m o w y c h o w a n i e n a r o d o w e n a j s z e r ­ s z y c h w a r s t w m ł o d z i e ż y p o l s k i e j — we wszyst ki ch zaborach, dzielnicach, w szkoł ach wszel kich stopni i typów. Mł o­

dzież s a m a myśleć musi p owa żni e o swej przyszłości i o przy­

szłości Na rodu; musi zrozumieć, że lata szkolne wi nny jej dać to wszystko, czego pot rze ba do pracy owocnej koło o d r o d z e ­ n i a O j c z y z n y , o d b u d o w a n i a P o l s k i , a czego jej dać nie może szkoła zaborcza. Pi erwszą, p o d s t a w o w ą rzeczą — to z n a j o m o ś ć m y ś l i p o l s k i e j , d u c h a n a r o d o w e g o — tego, kt óry s t an owi o polskości i nie zależy od fizycznych, e k o ­ nomi cznyc h ani politycznych wa r u n k ów . Dr u gą — niemniej p o d ­ s t a w o w ą — to w y r o b i e n i e c h a r a k t e r u i tych jego ws zy s t ­ ki ch cech, które się skł adaj ą na typ dzielnego Polaka.

Koledzy i Koleżanki!

Te d w a zasadni cze wa ru n ki s a m o w y c h o w a n i a n a r odowe go w dot ychcz as owe j t. zw. pracy s amoks zt ał ceni owej nie były d o ­ s yć podkre śl one ani uwzględnione. Czas jest zrozumieć ich k o ­ nieczność, czas, by cały ogół młodzieży wziął się do w y p e łn i e­

nia tych najgroźniejszych luk w s w e m wyc ho wa n i u !

Cóż p omoże naj st aranni ej sze ogólne i s pec yal ne w y k s z t a ł ­ cenie na wz or ach mi ędzyna rodowych, jeżeli b ra kni e znajomości D u c h a N a r o d u , jeżeli przez to najcenniejsze, naj ws pa ni a l sz e w yk wi t y naszej kultury dot ychcz as owe j p oz o s t a n ą niezrozumiałe i za brakni e źródła żywot nego do dalszego snuci a rozwoju n a r o ­ d owe go na zrębach, w przeszłości u s t a n o w i o n y c h ? Albo cóż p o­

może ż ywoś ć czucia i rozumi enia d uc h a Narodu, jeżeli nie s ta­

ni emy się narzędziem zdol nem do wy r a żeni a Idei nar odowej w c z y n i e życia nas zego — jeżeli s t aczać się dalej będzi emy po r ówni pochyłej tej bezwoli, tego ni edoł ęst wa, tego moral nego p r ó ­ chna, które toczą dziś tak o g ro m n ą część polskiej inteligencyi?...

„Do pracy, a wi ęc do pra cy!“ Sięgni jmy do źródeł d uc h a polskiego, do jego naj wyż s zych wyrazicieli — do Wi esz czów!

T w ó r z m y kół ka dla ws pól nej ich l ektury i rozważani a, we źmy

(7)

Nr. 1. „MŁODZIEŻ". 3.

:sobie za o bowi ąz e k codzień choć mały ustęp z nich odczytać.

,A w świetle rozbudzonej i s p ot ęgo wa ne j drogą ś wi adomoś ci celów, zadań i i deał ów n a r o d o wy ch zys kamy s amodzi elny na nasze obowi ązki pogląd, zabezpi eczaj ąc się naj skuteczniej przed narzucającymi się zwykle kółkom samo k sz t ał ce n i owy m do kt ry­

nami politycznemi i społ ecznemu Aby zaś pr a ca ta zyskała w nas :grunt rodzajny i siłę żywotną, kuj my swe cha rakt er y i prężmy wolę, kierując ją ku wys oki m zadani om i u suwaj ąc bez w a h a ­ nia wszyst ki e stojące na drodze zapory. Zapor ami takiemi są wszelkie sa m o l u bn e nałogi, wszel kie zmysłowe, egoistyczne u p o ­ dobani a: precz z niemi! Ćwi czmy s p r a w n o ś ć fizyczną przez gi­

mnastykę, przez u mi ar k o wa n e sporty, przez udział n a d e ws zy s t k o w drużynach młodzieży o rga ni z owa ny c h przez „Sokói “ pod n a ­ z wą „Scout i ngu“ (czytaj Skaut i ngu) — ale nie dozwal aj my ciału prz ewodzi ć na d duche m i rozumem. Wi ęc precz z alkoholem, z tytoniem, z rozpustą, precz z grami haz ardowe mi , precz z ws ze l ką egoistyczną uciechą, z a my ka j ącą drogę do wyższych za dowo l eń d ucho wych !

No wy rok szkolny b ę d z i e w i e l k i m k r o k i e m n a ­ p r z ó d , jeżeli powyższe sł owa zost aną zrozumi ane i jeżeli czyny wedle nich pomyś l ane przybiorą pos t ać ciafa i krwi.

SCOUTING*).

Organi zacya, jak i s am a n a z w a scoutingu, n o we go s ys t emu w y c h o w a n i a młodzieży — p n y s z ł a do nas przed czasem n i e da ­ w n y m z Anglii, z tego kraju fizycznej tężyzny, s p r a wn oś ci u m y ­ słowej, z k ró l e s t wa umiejętności życia. Sam ten r o d o wó d od n a ­ rodu d u c h o w o nam s t a n owc zo bliższego niż Niemcy, s k ą d się dot ąd stale w polskie w y c h o w a n i e różne wc is ka ją nowi nki — uspos obi ć może przychylnie do rzeczy samej.

*) Na podstawie książki „Scouting jako system wychowania młodzieży"

przedstawił Andrzej M a ł k o w s k i . — Lwów 1911, nakładem „Sokoła". — Cena 4 kor.

Scouting znaczy po polsku: h a r c e r s t w o albo s ł u ż b a z w i a ­ d o w c z a , scout :: - harcerz. Zachowano jednak termin angielski, zanim się nie znajdzie jego zupełny, powszechnie przyjęty polski odpowiednik.

(8)

4. „MŁODZIEŻ". Nr. 1.

A rzecz to istotnie o wart ości nie byle jakiej. Wyj ąt k o wy m wy pa dk i em, choć przez cudzozi emca u s t a n owi o n a -— dzi wni e dobrze o d p o w i a d a nat urze i duchowi polskiemu.

System ten ma na u wa dz e wyłącznie młodzież, obojga płci, w wi eku od 13 do 20 najdalej roku życia, więc w epoce życia, kiedy wł aści wi e t worzy się u nas siebie ś w i a d o m y człowiek;, po st awi ł on sobie za ceł sforną, rządną, a ś w i a d o m ą ręką ująć wł aśni e ów proces t worzeni a się człowieka w dziecku, wy t y ­ czyć i w y r ó w n a ć mu drogę, odciąć od bezdroży, z ma r n o w a n i a i błądzenia. Tak, jak się młode szczepki ut wi erdza i formuje — by w niebo ki erował y wzrost, a nie po nizinnych c h w a s t a c h go niosły.

Mni ej szą zwr a c a ją c u wa gę na kształcenie umysł owe, które jest udziałem w y c h o w a n i a szkolnego — obejmuje scout ing wszyst kie inne zakresy rozwoju życia, tak wi ęc ws pół dzi ał ając ze szkołą, ut war za jednolity, w sobie zwart y typ człowieka s p r a ­ wnego: fizycznie i moralnie, umys ł owo i ideowo, naj wyż s zy typ oby wa te la mocnego dzielnością, kar noś ci ą i ofiarnością w służbie Ojczyźnie.

Ce c h ą zas adni czą scout i ngu jest jego piętno żołnierskie.

Żoł ni erka go wydała, jej usługuje w s ame m swern po ds ta wo - w e m założeniu, lni cyat orem i gł ową scout i ngu angielskiego — jest znany z wojny boerskiej jenerał B ad e n - P o w e l l (czytaj Bej - den Pauell). T a m on to — wi dząc n ie s p r a wn o ś ć woj sk angi el ­ skich w służbie zwiadowczej , powz i ą ł myśl uczyć i wyszkol i ć do tego młodzież.

Dziś ma już 1,100.000 c hł op c ów i zd u mi ewa j ą c e owoce s wej w y c h o w a w c z e j pracy.

Żołnierskie pochodzeni e scout i ngu wycisnęło na nim swe piętno. Ideałem, g wi az dą p rz ewod ni ą scout a — jest: doróść do boh at er st w a , do stanu duszy, w którym się ws zy s t k ą zdolność, siłę, najtajniejsze n a w e t marzeni a — s kł ada ochotnie na ołtarzu Ojczyzny. Ale do b o h a t e r s t w a t rzeba siebie i drugi ch dł ugą p r a c ą w y ch owa ć . Jakże tego d o k o n ać ?

Scout jest przezorny, zaczyna od s amego f unda me nt u; od naj drobni ejszych szczegół ów — idzie wzwyż. Ta j emn ic a tej drogi leży w d w u s p ra w a c h : 1) w kształceniu w sobie sił i zdolności zani k a j ący c h ws k u t e k uj emnych w p ł y w ó w kultury; 2) w tępię-

(9)

Nr. 1. „M ŁODZIEZ“. 5

ni u złych, przez tęż kulturę nani esi onych nał ogów i za korze ni o­

nych słabostek.

Scout wyr a b i a w sobie prz edews z ys t ki em z m y s ł p o l n y , czyli stan zżycia się z przyrodą w t aki m stopniu, że przest aj e m u ona być ś wi at em obcym, wrogim, a jest nieomal matką, p rz ew o d n i c z k ą i opi ekunką, odsłania mu s we tajemnice, daje s chr oni e ni e i pokarm. W ten spo só b odzyskuje scout byst rość wzroku, słuchu, wę chu — tę bystrość, którą a m er y k a ńs c y Indya- nie tak niesł ychanie przewyższali p r z emęczonych kul t urą E u r o ­ pej czyków.

Scout wyr a b i a w sobie z a r a d n o ś ć , w naj gorszem poło­

żeniu, w beznadzi ej nych okolicznościach musi — na siebie tylko licząc — z a c ho wa ć wz moż oną jeszcze zdolność zaradczą, musi znaleść wyjście. — T ę zdolność zatraciliśmy, zabrało nam ją życie przez tyle pokol eń w ś ro d owi sk a c h miejskich, w w y go ­

dach, w przytul nych mieszkaniach, w zniewieściałości.

Scout t wor z y w sobie prz edews z ys t ki em mocny, niezłomny, rycerski c h a r a k t e r . Przezwyci ęża s amol ubs two, prz ep r a co wu je się przez t rudną dyscypl i nę żołnierskiego b r a t e r s t w a , uczy się za pomi nać o sobie, gdy tego bliźni lub Ojczyzna wy maga . O bo wi ą z a n y jest ani j ednego nie stracić dnia, aby w nim d o ­ b r e g o jakiegoś u c z y n k u nie dokonać. Uczy się służyć do­

brej s p ra wi e z całem oddani em, zapami ęt al e i bez wa hań, choćby przez to ż a dnego mat er yal nego nie odniósł z y s k u , ale ows ze m choćby mu przyszło stracić na majątku, karyerze, czy sławie.

Scout w y ra bi a w sobie wysoki e p o c z u c i e h o n o r u , ws tr ę t przed s kal ani em się nieszlachetnością.

A już prz edews z yst ki em w d r a ż i się w t w a r d e p r a w o k a r n o ś c i . Nie cierpi każ dą kropl ą krwi luzactwa, s a m o w o l ­ nego życia w poj edynkę, dla siebie tylko. Uczy się naj trudni ej ­ szej sztuki: dobrego sł uchani a i sfornej, jednolitej, zbiorowej pracy.

Scout umie p o ś w i ę c a ć osobiste s w e p r z y j e m n o ­ ś c i — na rzecz Ojczyzny, umie z a p a n o w a ć na d nał ogami Cóżby to do kroćset był za młody żołnierz, któryby sobie nie dał rady z s amym sobą, kt óryby niewolniczo, ś l amazarni e fol gował k a ­ żdej swej zachciance, gdy wie, że jei przezwyci ężenie sił mu przysporzy i p ewno śc i siebie! T o t e ż scout w y r z e k a s i ę z a ­ s a d n i c z o u ż y w a n i a t r u n k ó w , t y t o n i u, r o z p u s t y ;

(10)

6. „MŁODZIEŻ" Nr. 1.

sp l ug a wi ł yb y jego duszę, i odebr ał yby mu żołnierską jego siłę i s pr a wno ść.

Scout wreszci e nie u p ra wi a s wy c h ćwiczeń pol owych — jako s p o r t u — d l a s p o r t u , zna ich wa g ę i zakres. P o d b u ­ d o wuj e s w ą kul t urę ciała — kul t urę ducha. Wi ęc p r z e d e w s z y s t ­ kiem — jak p o w i a d a p r a w o sco u t o we — chce poznać, c z e g o o d n i e g o O j c z y z n a w y m a g a , chce zb a dać d u c h a narodu z jego przeszłości i teraźniejszości, poznaje historyę Polski, pi­

s ma i dążeni a naj wyżs zych d u c h ó w polskich, poznaje też t e r a ­ źniejszy stan nar od u bez względu na zabory w całym zakresie jego życia: kulturalnego, ekonomi cz nego i politycznego.

Z Anglii przyszedł do nas ten syst em wy c ho wa n i a, ale- znalazł w Polsce grunt podat ny jak nigdzie indziej, znalazł tę t ęs kno t ę do b r a t e r s t wa i p oś wi ęc eni a się — która jest jego n a j ­ gł ębs zym podkł adem, znalazł pęd do wy ćwi cze ni a się w żoł­

nierskiej bi t ewnej gotowości. Bo nie spokój nam pisany, ale miecz....

To też rozgałęził się scout i ng między młodzieżą pol ską na podzi w szybko i szeroko. Zor ga ni z ował się p r z eważ ni e pod.

skrzydłami „Sokoła", ale i poza niemi. Organi zuj ą go s t o w a r z y ­ szenia nauczycieli i st owar zys zeni a młodzieży. Gdzie tylko się- znajdzie z 6 ochot ni ków, tam g ot o wa już drużyna zwiadowcza..

J edne go tylko t rzeba prz ewodni ka, dużo i t rwałej ochoty, ż a ­ dnych przyrządów, wyda tk ów . Pr z e wo dn ik z w r a c a się po infor- macye do nas zego Zar ządu Gł ównego, albo do „Sokoła", albo- wreszci e do podręczni ka — i r obot a się zaczyna.

Ale przy prz yj mowa ni u baczyć ogromnie, by góry nie wzięli ludzie o s ł omianym zapale, chwiejni, ni eo p an ow a n i w s o ­ bie. Podkreś l i ć jak najsilniej, że t er mi no wa ni e w szkole, o p a ­ n o w y w a n i e siebie przez ws trzemi ęźl i woś ć od alkoholu, tytoniu, rozpusty — jest naj ni ez awodni ej szą szkołą służby nar odowej i b ez wzg l ęd nym wa r u n k i e m przyjęcia do drużyny. Dr uż y na t rz y ma się w spoistości, kształci s w ą karność, z do b yw a wiedzę, s p r a ­ w n o ś ć s c o u t o wą — p r z edews zys tk i em na wyci e czka ch w polu.

T o też wycieczki mniejsze lub większe, przynajmniej d w u g o ­ dzinne i cot ygodn i owe — to oś rodek życia organizacyjnego. Na nich s p r a w i a się szyki, ćwiczy z da tnoś ć w y w i a d o w c z ą , pr z epr o­

w a d z a zabawy, rozwija br a t er st wo i zaradność, na nich też naj ­ lepsza jest s p os ob no ś ć do umocni eni a się w duchu, w s p ól n e go z d o by wa n i a p r a w d y o narodzie i moim w o b e c niego obowi ąz ku.

(11)

Nr. 1. ,iMŁODZIEZ 7.

Gdy się ut worzy drużyna — p od d ać ją absol ut ni e pod p r z e ­ wod n i ct wo : T o w a r z y s t w u „Sokół" we L wo wi e — lub „Zwi ą zkowi Nadziei" w Krakowi e. Doś ć już mieliśmy tych r o z pr o s zk o wa n y c h poczynań, tych ni ezor gani zowanych, s obi e- pa ńs ki c h ruchów.

Zdoby ć się raz musi my na wypeł ni eni e przykazu S z c z e p a n o w - skiego: s w o b o d a w m y ś l e n i u , k a r n o ś ć w d z i a ł a n i u .

Podchorąży.

PO W STA N IA PO LSKIE.

R o z m y ś l a n i a o p r z e s z ł o ś c i i p r z y s z ł o ś c i P o l s k i . ( C i ą g d a l s z y ) .

Ale ten M u r a w j e w dał wł aśni e przez s w ą ni kczet nność okazyę do t aki ch bohat er st w, na które bez niego nie byłoby miejsca w martyrologii nar odowej . Gdy ni ema walki, to r ep r es ya zwyci ęża — jak w Irlandyi, gdzie p r a d a w n y n a r ó d po wi eka ch uci emi ężeni a p o s t r a d ał swój język.

P or ó w n a n i e Polski z Iriandyą jest wielce pouczające. T a m n a w e t utratę języka p r z e t r wa ła ni e n aw iś ć i p o g a r d a dla w r o ­ gów. A przecie Anglicy — to nie Moskale, ani też nie było tam Be r g ó w lub M u ra w j e w ó w . Irlandczycy — jako wys pi ar ze mniej od nas wyćwi czeni w wo j en nyc h zapasach, bo nie mieli b e z p o ­ średnich s ąs i ad ó w — rzadziej ot war t y b unt podnosili, a mieli do czynienia z wr ogi em o znacznie wyższej kulturze i inteli- gencyi. Jed n ak i dziś jeszcze dobijają się niezależności pol i ty­

cznej — i osi ągną ją, a może n a w e t zami eraj ący język ws kr z es zą . Czar nogórcy wa lk ę orężną wz nawi al i daleko częściej i dzięki t emu odr ę bn o ść n a r o d o w ą w zupełności zachowali , a doszli też do ni epodległości politycznej.

W a lk a jest wyr a zem silnych uczuć, j asnych wyobr a żeń, ogr omnych pragnień. A wszys t ki e te stany d u c h a s ą siłami.

Tr z e b a zawsze pami ęt ać o we z wa ni u nas z eg o wi eszcza: „Lu­

dzie! każdy z w a s mógłby, samotny, więziony, myśl ą i wi ar ą zwal ać i pod źwi ga ć t rony! 1'. Wi ęc myśl my i wi erzmy — myśl my o tem, czego najgoręcej pragniemy, wi erzmy — że n as nie m i ­ nie. Up ar t a nadzieja za wsze s t wa r za to, ku czemu dąży. Shelley mówi o tem: „trzeba t ak silną mieć nadzieję, aby ta nadziej a s t wor z ył a rzecz, której się s podz i ewa — n a w e t w chwili, k iedy

(12)

„MŁODZIEŻ". Nr. 1.

s a m a cierpi rozbicie ( ,to hope till hope creates from its omn ujreck the thing it conłem plałes“).

Ni ema granic dla myśli i wyobraźni . Im silniej napięte, tern zupełniej wyr a żaj ą się w czynie.

Myślami, o b aw a m i grzeszymy nie mniej, niż czynami Ci co wierzyli w zwy ci ęst wo M c s k w y na d J apon i ą albo na w e t pragnęli tego, ki erowani fałszywemi r a c h u ba m i — działali s wą myśl ą na korzyść Moskali. Im więcej jest ludzi, co w b r e w p o ­ zornej oczywistości i poziomym r ac h ubom wi er zą w przedmi ot s wyc h chęci, tym prędzej te chęci wcielą się w rzeczywi stość wi dzi al ną i dotykalną.

Każdy czyn wi dzialny jest p rz ygot owa ny przez setki ni e­

wi dzi al nyc h pragnień, aspiracyi, marzeń i wyobrażeń. Dziś wielu wierzy w ni ezwyci ężal ność P r u s ak ó w, choć ich n i e n a w i ­ dzi, — i t acy ludzie, olśnieni mat er yal nymi pozor ami , b e z w i e ­ dnie służą wrogom, popi era j ą ich cele i dążenia.

Kto pragnie R-tej niepodległej — ten niech najczęściej j a s n o sobie wy obr a ża Pr us y upokorzone, pobite, p ozba wi one prowi ncyi z a grabi onych od Francyi, Danii, Ha nn o we r u, S a k ­ sonii, Polski , Austryi, — Hohe nzol le rnów z r ed u k o wa n y c h do skromnej sytuacyi książąt br a ndebur s ki ch, hoł duj ących starszym od siebie Ha bs bur gom.

Powiecie, że t rudno sobie coś po do b ne g o w y o b r a z i ć ? Ależ wiele dróg do tego dop ro wa dz i ć może, i zaiste t rudno n a w e t pojąć, aby mogło być inaczej dla ludzi, co znają odwi eczne p r a w a dziejów ludzkich.

Ni gdy w ł a d z a o pa r ta na krzywdzie, ucisku, obłudzie, k r z y ­ w o pr z ys ięs twi e t rwa ł ą nie była i nie będzie. T a k i mocarz, co dzieci katuje, sam stanie się r ówni e b ez br on nym jak dziecko.

Ale jeśli czyja wy o br a źn i a ciężka i ża dną mi arą nie może s ob i e wy s t a wi ć tego n ieuchr onnego skut ku, to niech prz ynaj ­ mniej posł ucha tych, co śmielej się porus z aj ą w świ ecie marzeń.

Wi ęc np. p omyśl my sobie — co nie jest przecie niemożli- w e m — że buńczuczni Wę gr z y z okazyi zmiany tronu nagle p r z y po mn ą sobie uc h w a ł ę z 14 kwi et ni a 1849 r,, na ś l a d u j ą cą n as zą det roni zacyę Mikołaja z 1831 roku, Co raz było, to przecie może stać się znowu. A taki drob ny na pozór w y p a d e k mógł by mieć ni ezmi erne ko ns ekwe ncye. Bo Wę g r zy nie szukaliby n owyc h dynastyi, lecz wyciągnęl i by wni os ek nat ural ny z faktu, że od

(13)

Nr. 1. „MŁODZIEŻ". 9.

stu kilkudziesięciu lat już kilkanaście p a ń s t w ust anowi ło sobie wybi er al nych i n a w e t nie dożywotni ch naczelników, przyczem osi ąga się znaczne oszczędności w budżecie, zapo bi e g a się kul­

turze próżności u możnych i całej obłudzie dworów. Poszliby ch yba za przykładem S t an ó w Zjednoczonych, Francyi i Szwaj- caryi — jak to uczyniły rzeczpospolite Mexico, Peru, Brazylia, Argentyna, Chili, Boliwia i tyle i nnych państw., zr ywaj ąc z ger- mań sk i em uprzedzeniem, nak a zuj ące m hodo wl ę królików, których już Heine wyś mi ewa ł , pi sz ą c : „Vaterland nennen w ir dasjenige L a n d , das erbeigentumlich gehórt u n sern Fursten".

Do tą d wyob r a źni a nas za nie sięgnęła ws za k daleko po za k ra ńce pr zypus zczal nych możliwości. Ale taki ruch, raz wszczęt y na Węgrzech, p r a w d o p o d o b n i e o gar nął by Galicyę, Czechy i Kró­

l est wo Polskie. P a ń s t w a zaborcze uznałyby takie zachci anki za bunt, a Redek a i se r nie mógłby się ws t r z yma ć od interwencyi, bo s a m a Rosya powt órni e pobita przez Japoni ę i pozb awi on a Syberyi nie dał aby nam rady, a Austrya przy bezkról ewi u b e z ­ silna możeby s ama w e z w a ł a pomocy silniejszego sąsiada, jak w 1848 r. s pr owa dzi ła Moskali, by p o k o na ć Wę gr ó w. Wi ęc ma my i nt er we ncyę niemiecką, zajęcie sąsi edni ch kr a jó w — oczywi ści e z zami arem zagrabi eni a ich. To n ar us za r ównow a gę , obur z a opinię publ i czną w Anglii i prowadzi do wojny,

(Ciąg dalszy nastąpi).

Z ŻYCIA MŁODZIEŻY.

Brody, w s i erpni u 1911.

Gi mnazyum nasze było jeszcze do n i ed a w n a zabytki em ge r ma ni zmu w Galicyi, jego pl acówką, j e d n ą z ostatnich, n a j ­ dalej na ws ch ó d wysuni ęt ą. Dopi ero przed kilku laty (1907), dzięki usilnym st araniom mi ej s cowego o b yw a t e l s t wa polskiego, udało się z t rudem zdjąć tę obrożę niemieckości, dławiącej wszelki rozwój młodzieży, która wyt ężać musi ał a wszyst ki e siły na zwal czanie trudności, jakie nast ręczała n a u k a w języku i d u ­ chu wręcz obcym. Dziś wp ro w a d z a n i e j ęzyka polskiego, jako wykł adowego, pos t ępuj e rok rocznie o j edną klasę wz wy ż — tak, że w bieżącym roku szkolnym sięga już klasy piątej.

(14)

10 „MŁODZIEZ". Nr. 1.

Coraz liczniej w z r as t aj ą nowozaci ężne szyki młodzieży;

g m a c h stał się już za ciasnym. Ale na zbiorowej duszy m ł o ­ dzieży ciąży jeszcze piętno długoletniej niewoli, co stłumiła wszel kie s amodzi elne myślenie, czucie żywsze, uczyniwszy prze­

ciętny ogół biernym, wyziębłym, bez żadnych wielkich pragnień — ni dobrych, ni złych. W y m o g ó w wielkich młodzież sobie nie s tawi a: na odrobieniu o b ow i ąz k o w e m lekcyi ws zys t ko się koń­

czy; nie ma żadnego przedmi otu ukochania. T o też nie dziw, że poziom umys ł owy jest nędzny. T a k przynajmniej p rz eds tawi a się przeciętny ogół młodzieży starszej, w pr zeci wi eńs t wi e do naj mł odszych, u których znać już wi ęks ze ożywienie — zadatek lepszej przyszłości.

Aby rozprószyć tę bezmyśl ną mart wot ę, ni egodn ą życia młodzieńczego — by wskrzesi ć bijące, żywe tętno siły, czucia i zagnać młodzież do pracy na d sobą — dźwignięto myśl s t w o ­ rzenia ogni ska koleżeńskiego: założono Koło literackie i Koło historyczne. Dzięki wysi ł kom j ednos t ek p ro wa dz o no przez rok pra cę o wybi tnym poziomie. B a cz ną u w a g ę kładziono na chwile wielkich rocznic polskich: urządzono obc h o dy 1831, 1863 r.

W t akie ś wi ęt a przywodzi l i śmy na myśl młodzieży, bądź to słowem, czy też świ etlnymi obrazami Grot t ger a — one w i e l ­ kie n ar o d o we chwile, które maj ą być krynicą wi ary i siły, e t a ­ pem w rozwoju ducha i mocy ni epodl egł ości owej nar odu — dla p o t o m k ó w wielkich bohat er ów, co nam świ ęt e przekazali dzie­

dzictwo, wł a s ną ich kr wi ą i życiem okupi one: nieugi ęt ą walkę o Pol skę Niepodległą. Staraliśmy się stawić, my młodzież w obli­

czu onych ofiarników narodu, co pyt ać się zdają: Cożeście uczy­

nili z dzi edzi ct wem n a s z e m ? Ażaliście powiększyli je w dus za ch waszych?...

W te to świ ęt a u s ił owal i śmy budzić z mart wej śpiączki duszę pol ską młodzieży, by w k u w a ł a w siebie tę spuści znę bo­

ha t er sk ą — siłę moralną, d u c ho w y dorobek nar odu. Bo te boje o wolność, choć ni eudał e — nie zmarniały. Są one wieikient pocz ynani em bytu ni epodl egł oś ci owe go — mocar nymi wysi ł kami t wor z eni a g m a c h u ni ewzruszonego, jaki nam w udziale przypadł o tylko d o budowa ć.

J ed na k to nie zdołało na razie wz budzi ć w ś r ó d młodzieży j aki egoś wi ęks z ego odruc hu żywotnego. Trudno... zbyt świeża jest jeszcze pami ęć niewoli. Poczęto się n a w e t żalić, że poziom

(15)

Nr. 1. „MŁODZIEZ' 11.

zebrań sobot ni ch za wysoki, dla ogółu nie dość zrozumiały. St a­

raliśmy się o ile możności zadość czynić życzeniom. Za i n t er e s o wa ­ nia szerszego mimo to nie było; ucz es t ni ków było bar dzo mało — a pracuj ących jeszcze mniej.

Wyn i eś l iś my st ąd to doświ adczeni e, że w taki ch w a r u n ­ kach t rudno p r z e m a w i ać od razu do duszy zbiorowej ogółu.

Tr z eb a pr zedsi ęwzi ąć naj przód pra cę p r z y go to wa wc z ą: — pójść i s zukać dusz jednostek, podnosi ć ich wa rt o ś ć d u c hową , budzi ć w nich czucie, myśl, umi łowani e wielkich pragnień!

A droga to dł uga i ż m u d n a . . Tyle o pracy na zewnątrz.

W życiu we wn ęt r z ne m młodzieży rok ubiegły był czasem przełomu, zwrot em na lepsze drogi. W gorącej wa l c e z b e z d u ­ sznością, bi urokra t yc zną prezesomani ą, d e mago gi ą i bez i de owo- ścią — padł y wreszci e t wi erdze Grenady, gdzie d a w n o już w y ­ gasły świ ęt e ognie, zamarł o wszel kie czucie, zapadł y mroki i za­

p a n o w a ł a w y g o d n a śpiączka. Chwi l ami tylko o d zywał się przy­

gnębi aj ący trzepot lotu ni et oper zowego: bo oto głosił c z u wa j ąc y sternik nawy: „Miłość Ojczyzny — to poezya, a niszczy to ws zys t ko ubi egani e się o chleb, mat er yal iz m“... Runęła dos zczę­

tnie zmat eryal i zowana, zmurszał a rude ra „Egoizmu n a r o d o w e g o 1', gdzie prz eś ci gano w mądrości n aw e t mistrzów, dając n ar odowi nauki, by się wyzbył wielu cech „za s zl achet nych" — a brał raczej wz ór od pr uski ch h a k a ty s t ó w w bezwzgl ędności, w nie- przebi eraniu w środkach, byle tylko dojść do celu...

A jeśli o ba w i a n o się wł a s ne go b a g n a moral nego — to tylko w myśl głoszonej zasady: „mniejsza o etykę; byle tylko nie dać pola do zarzutów". Z tej też o b a w y — „stojąc na straży jedności nar odowej młodzieży polskiej" — tępi ono s kwa p l i wi e wszelki głos b udz ą ce go się Sumienia...

T a k to było.. Ale dziś jest inaczej. Nie masz już tych

„dzielnych", wś r ó d których rozpanoszył o się t ak płytkie r o z po ­ litykowanie, uwi daczni aj ące się w r oz pr awi ani u się „na ostrzu miecza" przy lada s po sobnoś ci z całym szeregiem kwest yi r u ­ skich, żydowski ch, niemi ecki ch (?!) itp. — aż stworzyli n i ep o ­ lityczną legendę o Polsce za lat... „tysiąc"..

Dziś już samo życie uprząt nęł o z wi d owni tych „nowocze­

snych Polaków".

(16)

12. „MŁODZIEZ' Nr. I.

Przyszli młodzi — o sercu czystszem, z wielkim zasobem dobrej woli. Zrozumieli, że „na polu działania — jak uczy t wó r c a

„Myśli o Odr odz eni u n ar o d o we m" — rozstrzyga nie liczba, ale energia!" Choć liczebnie mniejsi, niż ongiś — s kupi aj ą się tem serdeczniej. Uświ adomi li sobie pal ąc ą pot rzebę w y c h o wa n i a n a ­ rodowego, bo b u d o w a ć muszą mocne zręby p od nowy g mach życia. Po ruderze „śmiesznej polskiej nędzy", co w ogniu walki w popiół się starła — nie pozostały w tym względzie żadne ws kazani a. W p r a w d z i e dawniej, gdy d op o mi n a n o się o pracę n a r o d o w o - w y c h o w a w c z ą — przysyłano np. d w a grube tomy

„Umysł owości ludzkiej" Sullego — po to, aby złożone pod p o ­ duszkę, przeleżały się d w a tygodnie. Dziś ni ema już tej spółki

„pisarzy k i erunkowych", gdzie Szczepanowski , Lut osł awski byli razem obok Dmows ki ego, Balickiego itd. Oczywiście, że ci pierwsi byli zaws ze kopci us zkami — bo któżby s tawi ał np.

„ ma ni act wa" j akiegoś S zc z epanowsk i ego pon ad zdrowe, „n o wo ­ czesne" myśli polityczne?

Dziś rozumie młodzież, że na w e t przeczytanie ksi ążek Sul ­ lego, S pence r a — nie st worzy w jej życiu i pracy w yc ho wa n i a n ar o d ow e go ; że ma r t wy m językiem p r z e m a wi aj ą tam książki, gdzie pot rze ba p i e r w i a s tk ó w życia, bliżej o bch odz ącyc h tych, co s tworzyć maj ą kuźnicę dzielności i b o h a t e r s t wa polskiego.

Dzisiejsza młodzież, pocz ynaj ąca pracę na nowo — ż m u ­ dną st aczać musi wa lkę: przeszłość ciąży jeszcze gnuśności ą, mart wot ą. Poza ki l koma j ednost kami , dus zą pracy oddanymi — szeroki, bi erny tłum, bez pragnień. Młodzi, co mus zą sami n o ­ wyc h s z u ka ć dróg — żłobić je wyt rwa l e i uczyć się, j a k by było lepiej — raz wybi t ni e w kierunku nauk społ ecznych się kłonią, to z nów z gorą cem umi łowani em zmierzają ku ideałowi ha r ce r ­ s t w a polskiego. Byle tylko bac zn ą i gł ębok ą zwrócili u w a g ę na stronę w y c h o w a w c z ą , a znajdą w nim har moni j ny zespół w y ­ kszt ał ceni a ciała i d u c h a — w y t wo rz ą t yp mężnego obywatela- żołnierza, co będzie czuł zawsze, że stoi j ako rycerz na ordy- nansi e Przejasnej Polski Niepodległej, g o tó w w każdej chwili r ówni e dobrze s er cem miłującem, myśl ą światłą, jak i czynem ofiarnym Macierzy-Oj czyźnie służyć!

P od wz gl ę dem moral nego p r o wa dz e n i a się, młodzież nasza na ogół p r z e d s t aw i a się nie źle; w ubiegłych latach gorzej było.

Są i tacy, którzy wcal e nie piją, nie palą — lecz tylko jako je­

(17)

Nr. 1. „MŁODZIEŻ". 13.

dnostki. Potrzeby j ednak w y z by w a n i a się tych n ał o g ów n a w e t sami nie doceniąją, o bawi a j ą c się, że dziś, zwłaszcza kiedy te nałogi t ak są roz pows zec h ni on e — szerzenie i wy m ag a n i e w s t r z e ­ mięźliwości zacieśni kręgi pracuj ących i s pr o wa dzi robot ę do zasklepienia. P od tym względem ni ema naj mni ej szego u ś w i a d o ­ mienia. Szkoła zna tylko d wa — i to wcal e ni epedagogi czne środki : formalny zakaz i 16 godzin karceru.

„Kto chce kiedyś po k on ać wroga, musi się dziś uczyć sztuki b y ć w o l n y m w d u c h u . Każdy człowiek i każdy n a ­ ród rrjusi naj przód u w i e r z y ć w s i ł ę s w e j d u s z y i w n i e ­ złomne jej prawa, a nast ępni e ćwiczyć w sobie żądzę wol ności i w y t ę p i a ć z a r a z ę n i e w o l n i c t w a " . . . (Żeromski: „ Su ł ­ kowski").

Nasza młodzież nie baczy na to, że wielkie dzieła i czyny s t war zaj ą duchy jasne, czyste, w sobie wyzwol one, co zdobyły się na hart wyt ępi eni a ni ewol ni ct wa w ser cach swych, by d u ­ szą czuć się wolnymi...

A „zarazą ni ewol ni ct wa" jest hoł dowani e żądzom nałogów, niszczących bujny rozwój fizycznych i umy sł owych sił m ł odzi eń­

czych, co ws za k wszyst ki e Ojczyźnie należeć winny... Aby zaś Ona mogła dźwi gną ć się z niedoli i niewoli, pot rzebuj e tych prę żąc ych się, młodych sił — daleko więcej, niż ich w y m a g a od mł odzi eńca np. Ojczyzna innego n ar od u - - w w a r u n k ac h od naszych szczęśliwszych.

Nam powi nno zawsze stać przed oczyma to upiorne m e­

mento: myś my synami ni ewol nego narodu... My w każdej chwili czuć p owi nn i śmy z Żeromski m, że „niema dziś Ojczyzny niema,, czemby osłonić serce"... Nam ani kropli sił młodzieńczych l ek­

komyśl nie z m a r n o w a ć nie wol no: — o nie, modlić się t rzeba z Wy sp i ań sk i m:

Daj nam p o c z u c i e s i ł y — i Pol s kę daj nam żywą!"...

A chyba nikt z młodzieży tego nie po wi e: „ja tam Polski już b u d o w a ć nie będę"...

Czynów wielkich nie s twa r za ilość dłoni, c hoć by s z a r p i ą­

cego się tłumu — (a raczej tylko zgiełk pracy czyniącego!...)..

P r ac a szerzona bez pogł ębi ani a wart ości etycznych jednost ek, będzie zawsze tylko powi er zchowną , obl i czoną na ze wnęt rz ny

(18)

14. „M ŁODZIEŻ1 Nr. 1.

efekt i rozmiary pozorne; nigdy nie wzbudzi wielkich czynów, wielkich p oś wi ęc eń — nie wskrzesi m ę ż e -b o h a t e r y . .

Wites.

W IADOM OŚCI Z GRUP.

II Grupa żeńska „B ia łe o rlę 11.

Dni a 9 s t yczni a b. m. odbyło się pi erws ze posi edzeni e n owo ut worzonej G r up y „Związku Nadzi ei 11. Po zachęcającej p rz emo wi e kolegi Skiby przystąpiło do „ZN11 28 ka n dy da te k z roku IV., III. i II. t utejszego Sem i n a r y u m nauczyci el ski ego.

Uchwal i łyśmy, że posi edzeni a o d b y w a ć się b ę dą w każ dą n i e ­ dzielę od godziny 4 tej do 6-tej popoł udni u. W tym czasie cz y­

t ywa ć będzi emy dzieła W i es zc z ó w i d y s p u t o w ać na t emat a b ­ stynencyi. W k ł a dk i miesięczne wynosi ć b ę dą 20 hal; za woł ani e

nasze będzie: „Białe orlę11. K . P.

W IADOM OŚCI BIEŻĄCE.

Z a rzą d Główny „Z N ;1 do sw oich Grup. Z początkiem r o k u szkolnego p rzypom inam y w szystkim Z arządom Grup „ Z N :l ciążące n a nich obowiązki, a m ianowicie: 1) j a k najrychlejsze rozpoczęcie pracy i zwołanie W ało. Zgrom. Grupy; 2) n a d esłan ie spraw ozdań z działalności za ro k ubiegły; 3) n a d esłan ie należnych w kładek człon­

ków i zaległości za ,,Młodzież“ oraz inne w ydaw nictw a „Z N 11.

Szczególnie polecamy uwadze kolegów sp ra w ę finansow ą, gdyż od pomyślnego je j z ałatw ien ia zależy rozwój naszego pisma. R o z ­ poczynam y nowy r o k w ydaw nictw a znacznym deficytem — s k u tk ie m czego zmuszeni je s t e ś m y podwyższyć p r e n u m e r a tę roczną do 2 k o r.

Zaznaczam y, że od tąd bezpłatnie otrzym yw ać będą „Młodzież11 ty lk o ci Członkowie „ Z N 11, k tó rzy isto tn ie w k ła d k i op łacają To też o b o ­ wiązkiem Zarządów Grup j e s t co m iesiąca przysyłać nam szezegó łowy w ykaz Członków, k tó rz y opłacili w k ład k ę, a zarazem p r z y s y ­ łać oznaczoną reg u lam in em część ty ch w k ła d e k n a pokrycie kosztów wydawnictwa. Dla uczniów szkół niższych i średnich p o z o s ta ­ wiam y z łatw o zrozumiałych względów i nadal cenę za n u m e r po­

je dynczy 10 halerzy (10 fen. 5 kop ), o czem przy ro zsprzedaży należy pam iętać.

0 szkołę polska W K ró le s tw ie Polskiem . P a m ię tn e „Dni k o n ­ s ty tu c y jn e 11 w r. 1905! D uch wolności wionął n a całe społeczeństw o.

Młodzież opuściła c a r s k ą szkołę, ośw iadczając, że wróci do niej, ale dopiero wtedy, gdy w niej po p o lsk u uczyć będą! Rodzice n a

(19)

N r. 1. „MŁ0DZ1EZ". 15

ogrom nym wiecu w W arszaw ie uchw alają dom agać się szkoły p o l ­ skiej w Królestw ie, a p ro b u ją czyn sw ych dzieci — b o jk o t szkoły rosyjskiej w K rólestw ie się zaczyna. Wiele to ofiar kosztowało. T r u ­ dno było się wyrzec n a u k i, pobierano j ą więc w szkołach p ry w a ­ tnych. Młodzież a k a d e m ic k a, k t ó r a opuściła u n iw e rs y te t w arszaw ­ ski — s z u k a wiedzy n a wszechnicach k ra k o w s k ie j, lwowskiej oraz poza g ranicam i Polski, n aw et w uniw ersy tetach rosyjskich, byle tylko dotrzym ać sw ego postanow ienia: że powróci na u n iw e rs y te t w arszaw sk i dopiero wtedy, gdy polskim się stanie. I choć n ie z m ie r­

nie ko szto w n ą rzeczą były te studya, zarówno w szkołach p r y w a ­ tnych, j a k i n a u n iw e rs y te ta c h peza W arszaw ą, i tylko zamożniejsi z nich k o rz y s ta ć mogli, to przecież przy dobrze zorganizow anej p o ­ mocy dla biednych uczniów ze s tro n y społeczeństw a b o jk o t szkoły rosyjskiej d o trw ał do chwili obecnej i przy dobrej woli i l a t a d łu ­ gie jeszcze potrwa. Szkoła r o sy jsk a świeci p u s tk ą , uczęszczają do niej tylko sprowadzeni um yślnie R osyanie i bardzo nieliczni r e n e ­ gaci lub karyerow icze, którzy się n aro d u swego wyparli.

Niedawno, j a k grom s p ad ła uchw ała Narodowej D em okracyi w Król. Pol., znosząca b o jk o t ze szkoły rosyjskiej w Królestwie.

Przyjęto t ę wieść początkowo, nie wierząc uszom w łasnym — a p ó ­ źniej, gdy chwila d ziałania przyszła, społeczeństw o polskie przeszło nad t ą uchw ałą N. D. do p o rząd k u dziennego, t r w a ją c i n a d a l przy usilnej walce o szkołę p o ls k ą w Królestwie. J a k w poprzednich latach t a k i w bieżącym ro k u szkolnym szkoły ro sy jsk ie świecą p u stk a m i, a za zd rad ę naro d o w ą uw ażane j e s t i n a d a l uczęszcza­

nie do nich.

II. au s try a c k i K ongres abstynencki, połączony z w y s ta w ą anti-alkoholiczną, odbędzie się 8 i 9 p a ź d ziern ik a b. r. w Grazu.

X III. m iędzynarodow y K ongres abstynentów odbył się w dniach między 11 a 16 w rześn ia b. r. w stolicy Holandyi, w Hadze. K o n ­ g resy bojow ników wstrzemięźliwości, odbyw ające się ju ż od 1 rzęch d ziesiątek lat, co dwa l a ta w większych m ia sta c h Europy, cieszą się powszeclinem uznaniem w sferach n a ukow ych i przyczyni y się niesłychanie do uśw iadom ienia społeczeństwa europejskiego o s p r a ­ wie alkoholicznej. W tegorocznym K ongresie uczestniczyło okrągło 1.300 osób. Z w y jątk iem Włoch, Turcyi i n iek tó ry c h p a ń s te w e k b ałkańskich, w szystkie inne p a ń s tw a i n arody eu ro p ejsk ie m iały n a K ongresie sw ych oficyalnych, lub nieoficyalnych przedstawicieli, a n a w e t z A m eryki przybyło k ilk a n a śc ie osób, Polaków u c z e stn i­

czyło dziewięciu, większość z Z ab o ru pruskiego.

Rząd h olenderski oraz R a d a m. Hagi poczyniły wszelkie m o ­ żliwe udogodnienia dla uczestników K ongresu, k tó r z y przez cały praw ie tydzień obradowali po 6 —8 godzin dziennie. O brady d o t y ­ czyły w pierwszym rzędzie sp ra w y ra to w a n ia i leczenia a lk o h o li­

ków, bądź to w lecznicach, bądź poza niemi, za pomocą t. zw. s ta - cyi opiekuńczych, osobnych organizacyi lub osób p ry w atn y ch . Zaj-

(20)

16. „MŁODZIEŻ' Nr. 1.

m o w a n o s i ę s z c z e g ó ł o w o s p r a w ą l o k a l o p c y i ( lo c a l o p t i o n ) , tj. p r a w a z a ­ m y k a n i a s z y n k ó w w d a n e j m i e j s c o w o ś c i n a p o d s t a w i e ż ą d a n i a c a ł e j l u d n o ś c i , w y p o w i a d a j ą c e j s i ę p r z e z p o w s z e c h n e g ł o s o w a n i e . P r z e d ­ m i o t d ł u g i c h d e b a t s t a n o w i ł a s p r a w a r o b o t y a b s t y n e n c k i e j w m i a ­ s t a c h i n a w si, z a s t a n a w i a n o s i ę n a d tern, cz y w i ę k s z e p o w o d z e n i e a k c y a a b s i y n e n c k a b ę d z i e m i a ł a , g d y o p r z e s i ę n a p o d s t a w i e w y ­ z n a n i o w e j , c z y te ż , g d y b ę d z i e p r o w a d z o n a z u p e ł n i e n e u t r a l n i e . D y - s k u s y a s t w i e r d z i ł a , że o b o k n e u t r a l n y c h p o d w z g l ę d e m r e l i g i j n y m i p o l i t y c z n y m o r g a n i z a c y i , b a r d z o w i e l e d o b r e g o z r o b i ć m o g ą o r g a - n i z a c y e o w y b i t n y m c h a r a k t e r z e r e l i g i j n y m i p o l i t y c z n y m .

Z g o d z o n o s i ę n a t o , ż e u s i l n i e d ą ż y ć n a l e ż y , b y w s z y s t k i e k o ł a s p o ł e c z e ń s t w a b e z w z g l ę d u n a z a p a t r y w a n i a r e l i g i j n e i p o l i ­ t y c z n e z a i n t e r e s o w a ł y s i ę s p r a w ą a l k o h o l i z m u , i p r z y j ę ł y j a k n a j ­ w i ę k s z y u d z i a ł w e w a l c e z n im . W z w i ą z k u z t e m i s p r a w a m i w y ­ g ł o s z o n o k i l k a o d c z y t ó w o ś r o d k a c h , p r z y p o m o c y k t ó r y c h , p o ś r e ­ dn io , c h o c i a ż m o ż n a z w a l c z a ć a l k o h o l i z m , j a k d o m y l u d o w e , c z y t a l - nie, o g r o d y - m i a s t a i t p . B a r d z o w i e l k i e z a i n t e r e s o w a n i e w z b u d z i ł o d ­ c z y t s ę d z i e g o z S t. L o u i s - M i s s o u r i p. W . J e f f e r s o n a P o l l a r d a . P r z e d ­ s t a w i ł o n s w ó j s y s t e m , k t ó r y m o ż e m i e ć w k r y m i n a l i s t y c e w i e l k i e z n a c z e n i e . M i a n o w i c i e p o l e g a t e n s y 3 t e m n a t e m , że z a p r z e s t ę p s t w a , p o p e ł n i o n e w s t a n i e n i e t r z e ź w y m , w y d a j e s i ę w y r o k w a r u n k o w y , t . j . u w a l n i a j ą c y p r z e s t ę p c ę , o i l e w y r z e c z e s i ę t r u n k ó w a l k o h o l i c z n y c h .

N a s t ę p n y K o n g r e s o d b ę d z i e s i ę w r, 1 9 1 4 w M e d y o l a n i e .

Zwracamy wszystkim Kolegom szczególną uwagę na obowiązek dok ład neg o za­

poznania się z naszą literaturą abstynencką !

W administracyi naszego pisma do nabycia:

„D zieje ruchu a nti alkohoiicznego w S zw e c y i“ . Napisał W ito ld Fusek. — Cena 6 hal.

„C zas życia k ró tk i — kropnijm y w ódki".

Napisał Dr. Antoni Rząd. Praca na­

grodzona na konkursie Tow . Szkoły Ludowej. — Cena 30 hal.

„ S p ra w a alkoholu". O d c z y t Dra me­

dycyny i fil. Bungego, prof. uniw.

z Bazylei. — Cena egzempl. 15 hal.

K a rtk i korespondencyjne z portre­

tem Tomasza Zana wydane przez Krak. Zarząd O kręgowy Z. N. do naby­

cia w A dm inistracyi „M łodzieży" w ce­

n ie po 4 hal. za sztukę. Grupy Z. N.

o ra z O ddziały „E le u te ryi" przy zamó wieniach ponad 100 egzemplarzy o trz y m u ją 15% opustu.

A d a m M i c k ie w i c z : „Księgi narodu i piel- grzym stwa polskiego". Wydal, 'w stę pe m i objaśnieniami zao patrzył Stanisław Pi­

goń. Kraków 1911, str. 140. Cena dla członków Z. N. 80 gr.

Zapomniane i poniewierane w nauce szkolnej arcydzieło Mickiewicza pojawia się w pięknem, wzorowem wydaniu. T e k st poprawny, krytyczny, opar ty na autografie i pierwszych wydaniach. Wstęp wydawcy (str. 44) cnarakteryzuje czas i okoliczności powstania dzieła, jego przyjęcie w Polsce i zagranicą, określa wreszcie jego znacze­

nie w dziedzinie wychawania narodowego.

Dodan e na końcu „objaśnienia" ułatwiają zrozumienie miejsc historycznie czy ide­

owo trudniejszych. Książkę zdobi pod o­

bizna karty tytułowej pierwszego w y d a ­ nia. Polecamy gorąco kolegom zapozna­

nie się z niniejszem wy daniem „Ksiąg".

W y d a w c a i odpowiedzialny r e d a k t o r : Mr. W itol d F usek.

D r u k a r n i a „G fo s u N a r o d u " w K r a k o w ie , p od z a rz ą d e m J . R . D o b rz a ń s k ie g o .

(21)

R o k s z k . III. P a ź d z ie r n ik - lis t o p a d 1911. N r. 2 —3.

MłiODZIEŻ

Organ „Związku N adziei” .

M ie się c z n ik p o ś w ię c o n y sp ra w o m w s tr z e m ię ź li­

w o ś c i i w y c h o w a n ia n a ro d o w . m ło d fie z y p o lsk ie j.

W y c h o d z i w K ra k o w ie r a z n a m iesiąc.

Prenum ra ta ro czn a 2 kor.

Pojedynczy num er 20 hal.

C z ł o n k o w i e „ Z w i ą z k u N a d z i e i " , p ł a ­ c ą c y r e g u l a r n i e w ł a d k i m i e s i ę c z n e , o t r z y m u j ą „ M ł o d z i e ż ' 1 b e z p ł a t n i e .

I A dres Redakcyi i A d m in is tr.:

Kraków, ul. B atorego L 1 III p.

W s z e l k i e l i s t y i p r z e s y ł k i a d r e s o ­ w a ć n a l e ż y i m i e n n i e : J. M D obrow olski — K raków ,

Plac Szczepański L, 7 II piętro.

P O S T Ę P

O d k ą d l udzkość spostrzegła, że życie jest rozwojem, że ws zys tko może się zmieniać, doskonalić, że może w z r a s t ać z a ­ dowolenie, szczęśliwość, — zrodziło się pragnieni e takiej z mi a­

ny na lepsze czyli post ępu. I to pragnieni e jest pows ze chn e.

Ni ema człowieka, kt óryby nie pr a gn ą ł postępu.

Ale niemal każdy inaczej sobie ten pos tęp wy o b r a ż a w szcze­

gółach. Na tur al ną dla ludzi pi er wot nyc h jest myśl o wł as ne m, osobi stem tylko za dowol eni u i szczęściu; wedle tego też mi e­

rzą post ęp, — wedle tego, czy i o ile im s a my m jest s po k o j ­ niej, wygodni ej , rozkoszniej. To s a m o l u b y . A taki samolub, człowiek pi er wot ny siedzi w każ dy m z nas, i w czasach dzi ­ siejszych bodaj wi ęk s z oś ć ludzi jeszcze nie wys zł a po za to egoistyczne pojęcie postępu.

Na wyższym stopni u rozwoj u — przez miłość i rodzinę dochodzi człowiek do troski o innych, do u s p o ł e c z n i e n i a , do altruizmu. T u już szczęście wł a s n e j ednost ki roztapi a się w szczęściu ogólnem, zbi orowem, a p os t ępem staje się to, co

(22)

18. „MŁODZIEŻ". Nr. 2 — 3.

tę zbiorową, s poł eczną s zczęśl i wość potęguje. Wyr az e m tego przeni esi eni a wart ości z siebie s ameg o na szerszy ogół jest po­

świ ęceni e się — aż do ofiary wł a s ne go życia, a wa r u n k i e m k oni ecznym — miłość.

Natur al nym el ementem społ ecznym jest rodzina; z rodzin p o w s t a w a ł y rody, szczepy, ludy, — z rodzin s kł ada się s poł e­

czeńs t wo; wt órnem, dalszem było w y t wa r z a n i e się za wodó w, kast i klas społ ecznych; organicznym kresem uspołecznienia stało się p ow s t an i e n a r o d ó w . I j ak począt ki em pojęcia s p o ­ łecznego pos t ępu była t ros ka o rozwój w a r u n k ó w szczęśliwości rodziny, t ak kresem będzie naj wyższy rozkwit nar odów. Na ród — to nie p r os ta tylko s um a rodzin i klas, — to całość organiczna n a c e c h o w a n a w s p ó l n o t ą cech najistotniejszych, st an owc zy ch 0 charakt er ze i du c h u n a r o d o wy m ; a z tych płynie specyficzne dla dane go nar odu ks zt ał t owanie wart ości idealnych. Ludzkość — w o b e c tej organicznej w sobie zawart ości n a r o d ó w — nie jest ża dny m wyższym, nat ura l nym s t opni em uspoł eczni eni a; jest albo abs t rakcyą, albo tylko analogią, powt órz eni em s t os unku między poszczegól nymi rodzinami w społ ecz eńs t wi e: s p o ł ecz eńs twem narodów.

W tern nat ur a l nem s zczebl owaniu pojęć o post ępi e w y ż ­ sze szczeble nie zaprzeczają niższych, tylko je ogarniaj ą i n owe świ at ł o na nie rzucają: j e d n os t k a szczęśl i wa jest p os t ępem s po ł ec z eń s t wa dal eko wyżej niżby było przez li tylko egoisty­

czną rozkosz, s po łe c z eń s two — rodziny i klasy s poł eczne — o dna j du j ą swe naj wyższe za dowol eni e w post ępi e n a r od owym.

Pojęcie p os t ęp u — j edno st kowego , społecznego, n a r o d o ­ w e go — zawsze zależeć musi w szczegółach od d oś wi adc zeń 1 wi adomoś ci , n a byt ych z życia o w a r u n k a c h szczęśliwości.

Ty lk o gdyś my je utworzyli tą drogą — będzie ono szczere, rzetelne, nasze własne. I tylko wtedy, gdy się wiąże or g a ni c z­

nie z całości ą nasz ych w y o b r a ż eń o świecie, naszych umiłowań, zasad, pr a gn i e ń i i d eał ów — to przyjęcie będzie c z y n n e m, czyli p os i ad a j ą c e m siłę n o r m o w a n i a naszych p o s t ęp k ó w i na­

szego życia.

Tot eż n i e g o d z i s i ę n a m , m ł o d z i e ż y , w z a r a n i u ż y c i a s a m o d z i e l n e g o p r z y j m o w a ć g o t o w y c h , u k u t y c h f o r m u ł p o s t ę p u . Tr z e b a podj ąć pra cę mozolną s am o i s t n e g o ich wyt worzeni a.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przed użyciem należy dokładne zapoznać się z instrukcją związaną z obsługą narzędzia i bezpieczeństwem pracy.. Zatrzymaj instrukcję do

Zwyczajne zebranie odbyło się dnia 5-go -listopada, które zagaił patron ks. Lisiecki, Po załatwieniu zwykłych formalności, wypowiedziała wykład pani Woź- niczkowa

Wszelkie naprawy narzędzia powinny być wykonywane przez wykwalifikowanego mechanika, przy użyciu oryginalnych części lub ich

Przykładem, w którym użyto keyloggera programowego i przestrogą, gdzie powinniśmy za- bezpieczać się przed keyloggerami jest przypadek Joe Lopeza, który został okradziony z

Dlatego też wiadomość o organizowaniu się licznego ku- piectwa polskiego w Stanach Zjednoczonych, którego wyrazem jest Zjazd Kupców Polskich w.. Siedziba Polskiego

W przypadku osób, które nie ukończyły szkoły podstawowej i są powyżej wieku, w którym uzyskuje się wykształcenie na poziomie ISCED 1, należy przypisać im

„w pław iania" p rątk ó w z zespołu pierwotnego (H. W iemy już, że pow stać one mogą ty lk o w tedy, gdy istniejące poprzednio uodpornienie obniży się do

12. sta ją się w łasn ością Redakćj*.. P., W ojew ódzkiego Urzędu Zdrowia.. Bez zm ian.. P„ W ojewódzkiego Urzedn Zdrowia. — Specjalny dział „Skrzynki