po konfiskacie
W I L N O « S T Y C Z N I A
Opiatę pocztową uiszczono ryczałtem.
Ns 11 M Cena 2 5 gr.
• I ©
WYWIAD z ANDRZEJEM STRUGIEM
Po dłuższym okresie bezczynności Liga Obrony Praw Człowieka i Obywa
tela — pod nowem kierownictwem — wznowiła przed kilku miesiącami swoją działalność.
Doceniając szczególne w dzisiejszych warunkach znaczenie prac Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela, zwróciliśmy się do przewodniczącego Zarządu Głó
wnego Ligi, Andrzeja Struga, z prośbą o u dzielenie nam wywiadu na temat za
dań Ligi i jej zamierzeń na najbliższą przyszłość.
Podkreśliwszy na wstępie konieczność Ijak najszerszego spopularyzowania w społe- Iczeństwie wytycznych działalności Ligi dla I skupienia sił w walce o prawa człowieka i
| obywatela, Andrzej Strug zaczął omówienie I zadań Ligi od ogólnej charakterystyki obec- Inego okresu historycznego, jako tła, na któ- Irem te zadania występują.
— Aż dotąd — m ówi Strug — ln ie było wątpliwości, co je st uznane za prawo człowieka i obywatela.
Podstawowe zasady, sform ułowane przez W ielką Rewolucję Francuską w jej słynnej „D e kla ra cji Praw Czło
wieka i O byw atela", weszły— nieraz w brzm ieniu, dosłow nie za tą de
klaracją powtórzonem —do konstytu- I cyj wszystkich państw nowoczes
nych. Niezawsze oczywiście te za
gwarantowane konstytucją prawa by
ły ściśle strzeżone — nawet w naj- I bardziej dem okratycznych krajach istniały m niej lub więcej częste na
dużycia i wykroczenia przeciw zasa
dom i regułom wolności osobistej, wolności sumienia, wolności słowa, zgromadzeń i t. d. Ale to były tylko nadużycia i wykroczenia — w tych lwarunkach zadania Lig Obrony Praw Człowieka i Obywatela ograniczały się ty lk o do w alki z tem i naduży
ciami władz, do w alki o p r z e s t r z e g a n i e praw.
Od czasu pochodu na Rzym pra- Iwo człowieka i obywatela zostało [obalone w samej zasadzie — na co świat patrzał początkowo ja k na cu
riosum, ja k na epizod w walce do
mowej. /Ale we Włoszech u trw aliło się to, ja ko zasada n a c z e ln a no
wego u s tro ju . Od tego czasu m inę
ło sporo lat — i ten prąd b e z p r a w ia człowieka i b e z p r a w i a oby
watela n ie ty lk o utrzym ał się przez cały ten czas we Włoszech, ale roz
szerzył się na szereg innych państw i zatrium fow ał w nich lub walczy o o zdobycie przewagi. Prąd ten w y
raża sią bądź w zawieszaniu swo
bód konstytu cyjnych , bądź w po
wstawaniu nowych konstytucyj, które ko dyfiku ją bezprawie człowieka i bez
prawie obywatela na rzecz fetysza- państwa, a w istocie na rzecz „ e l i t y s p o ł e c z n e j " czyli — mówiąc po-
|prostu — k l a s p o s i a d a j ą c y c h . W tern leży naga prawda tych Iwydarzeń dziejowych, katastrof, walk i przewrotów, które rozwijają się ]przed naszemi oczami.
— Istotny sens wydarzeń, o któ- Irych przed chw ilą była mowa, przez
|w ielu nie został jeszcze zrozumiany
— bo rządy wszelkiem i siłam i stą
pają się utrudnić to zrozumienie, o- krywając rzeczywistość całą masą obłudnych frazesów, m am ideł, de- m agogji. Znaczna część mas drob- nomieszczańskich — a w pewnym , choć dziś już coraz m niejszym stop niu — i robotniczych idzie jeszcze za faszyzmem, uwiedziona jego ra
dykalnie brzm iącem i hasłami. Nie
|je s t tak łatwo zedrzeć tę zasłonę, która okrywa prawdę przed oczami nieświadomych. W tem właśnie leżyje-
dna z.przyczyn dotychczasowej wzglę
dnej trw ałości rządów faszystowskich.
Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że w świadomości wielu ludzi, idą
cych za faszyzm em , ruch ten je s t ruchem re w o lu cyjn ym — ludziom tym wydaje się nieraz, że służą postę
powi, gdy w rzeczywistości w spie
rają oni swem stanowiskiem najo
hydniejszą reakcję, wspierają p o li-' tykę, wrogą ich isto tn ym interesom i ich prawdziwym dążeniom .
— Zatem akcja propagandowa, dema- s .ująca istotne oblicze faszyzmu, wchodzi
w zakres zad^ń Ligi?
— N iew ątpliw ie, praca uświada
miająca w tym kie ru n ku je s t bar
dzo potrzebna. Z rozum ienie rzeczy
w istej roli faszyzmu przez wszyst
kich, którzy z racji swego położenia społecznego w inni się zwrócić prze
ciw faszyzm owi, jest niezbędnym warunkiem skuteczności wszelkiej w alki o prawa człowieka i obyw a
tela. Konieczna jest walka ze zdzi
czeniem m oralnem , jakie szerzy fa
szyzm. Faszyzm deprawuje ludzi.
Faszyzm odwraca pojęcia o istocie ku ltu ry i podstawia cham stwo za
miast ku ltu ry — czyniąc to świado
mie i planowo. Początek dały W ło
chy, h itle ro w skie Niemcy czynią to w sposób bardziej jeszcze system a
tyczny i zorganizowany. Cl nas rów
nież się to robi, choć m niej śm iało
— nasz faszyzm stanowi specyficz
ną odm ianę: „w styd liw eg o faszyz
m u ". Żaden faszyzm nie osiągnął wszystkich swoich celów odrazu — nawet M ussolini potrzebował 2 lat na zlikw idow anie pozostałości po
przedniego okresu — ale i u nas już dużo w tym kierunku zrobiono i wciąż się robi. Z dnia na dzień, nieustannie podcina się podstawy prawa^człowieka i obywatela do o- sobistej i zbiorowej wolności. I jeśli u nas ten proces odbywa się w nie
co wolniejszem tem pie, nie pow in
no to osłabiać naszej czujności, nie powinno skłaniać nas do bezczyn
ności.
W tern położeniu, którego obraz wyżej narysowaliśmy, Liga Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Pol
sce musi n ie tylko przeciwstawić się niezliczonym nadużyciom przeciwko zdobyczom wolnościowym w niepo
dległej Polsce, ale bronić musi sa
mej z a s a d y spraw iedliw ości w ży
ciu indyw idualnem i społecznem.
ZadaiftS te są tak rozległe i trudne,
Istotne elementy demokracji
swobód obyw atelskich, nie byłaby dem okracją, bo taki człowiek, k tó rem u zakneblują usta, zawiążą oczy i zatkają uszy, a potem w asyście umundurowanego lub cyw ilnego o b serwatora puszczą do urny w ybor
czej, taki człowiek, je ś li nawet pój
dzie głosować, to głos jego będzie cudzym głosem, głosem tych, którzy yzurpują nad nim władzę.
Żeby wybrać należytych przed
staw icieli i żeby ich należycie ko n trolować, obywatel m usi mieć n ie tylko pełnię swobód dem okratycz
nych, ale musi też m ieć zagwaran
towany wgląd w funkcjonow anie ma- szynerji państwowej. Gmachy wła
dzy państwowej nie mogą być za
słonięte przed o p in ją publiczną we
lonem „ta je m n icy słu żb ow e j", nie mogą urzędować przy drzwiach zam
kniętych.
G dziekolw iek płynie grosz p u b li
czny, gdziekolw iek nakłada się cię
żary na jednych, a daje się przywi
leje innym, gdziekolw iek zapada de
cyzja uzbrojona w pięść egzekucji publicznej, wszędzie tam musi d o trzeć wzrok przeciętnego obywatela i je g o politycznych rzeczników. Co
kolw iek się dzieje w aparacie państ
wowym , musi być dla mas rządzo
nych równie widoczne, jak widoczne je s t urzędowanie w gmachu zbudo
wanym ze szkła.
Im szerszy je s t też zakres „spraw tajnych i poufnych", im większa jest tajem niczość i rozmiar funduszów reprezentacyjnych i dyspozycyjnych, im bardziej lakoniczne jest p u b liko wanie cyfr budżetowych i sprawoz
dań izb ko n tro li, im bardziej opan
cerzone są tajem nicą biura perso
nalne, im m n ie j je st jaw ności w roz
prawach sądowych i a dm inistracyj
nych, tern m niej je s t dem okracji...
H. D.
Kluczową pozycją w walce o de
m okrację są prawa polityczne ludu czyli form alnie przynajm niej równe dla każdego szanse dostępu do o r
ganów władzy. .Jeśli n ie tylko zw ierz
chnie polityczno - ustawodawcze o- gniska władzy ale też cała sieć o r
ganów adm inistracyjnych i sądowych będzie we wszystkich ich instancjami^ c oparta na bezpośredniej wybieralno- .u
ści depozytariuszy władzy, wówczas można już mówić o is tn ie n iu nie
zbędnych przesłanek dem okracji.
Jej isto ta nie ogranicza się je d nak do wybieralności wszystkich o r
ganów władzy. Nawet pełny kom plet praw politycznych ludu z pięcioprzy- m io tn ikow em prawem wyborczem na czele nie wystarcza jeszcze do tego, by zastrzyk w oli ludowej w a- parat państwowy był skuteczny, by urny wyborcze choć w części m ogły być narzędziem transm itow ania woli ludow ej do gmachów władzy państ
wowej. Nawet najbardziej u przyw i
lejowane w arstwy społeczeństwa bur- żuazyjnego będą m ogły zanieść do urny w yborczej swą żywą i niesfał- szowaną w o lę je d yn ie wówczas, jeśli m y ś l polityczna będzie się kształtować w klim acie wolności.
Trzeba m ieć zagwarantowaną nie
tykalność osoby, je j życia prywatne
go, korespondencji i mieszkania, trze
ba m ieć równą dla wszystkich w ol
ność zrzeszania się, zgromadzania i dyskutowania, trzeba m ieć gwarancje wolności słowa, prasy, nauczania i badania naukowego, a wówczas do
piero masy ludowe będą m iały to niezbędne m inim um , które pozwoli im rozeznać siebie i swe interesy, rozpoznać właściwą sobie ideologję i znaleźć właściwych sobie przedsta
w icieli.
Demokracja, któraby dawała lu dowi prawa polityczne, nie dając
że podołać im Liga może tylko w oparciu o szeroką opinję, w o p a r c iu o p o t ę ż n y r u c h m a s ,
w a l c z ą c y c h o s w o j e p r a w a s o c j a l n e . Walka o prawa czło
wieka i obyw atela nie może być prowadzona w oderwaniu od walki społecznej— istnieje bow iem ścisła łączność m iędzy zagadnieniem praw człowieka i obywatela i olbrzym im problem atem z m i a n y u s t r o j u s p o ł e c z n e g o . Oczywiście, nie znaczy to, aby Liga miała być pod
porządkowana ja k ie jk o lw ie k partji politycznej — pozostaje ona zawsze organizacją pozapartyjną, grupującą w swoich szeregach— na platform ie a n tyfa szysto w skie j— p r z e d s t a w i c i e l i r ó ż n y c h k i e r u n k ó w , w y - z n a w c ó w r ó ż n y c h ś w i a t o p o g l ą d ó w i i d e o l o g i j p o l i t y c z
n y c h .
— Zadania Ligi w fem ujęciu są więc szersze niż dawniej?
— Tak. Dotychczas Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela we wszystkich państwach były jakgdy- by adwokatem pokrzywdzonych przez nadużycia władzy. Ta rola należy już naogół do przeszłości. M ożliwa ona była lam , gdzie władza państwowa, uosobiona w rządach, zmuszona była — choć, nieraz nieszczerze, wbrew własnej chęci, a ty lk o pod presją uczciwej o p in ji społecznej - z mocy samego prawa ścigać nadu
życia i chronić swobody ko n stytu cyjne. Dziś w państwach o ustroju faszystowskim lub zbliżonym do fa
szystowskiego, rządy przestały być instancją prawa w ja kim ko lw iek sensie — są one stroną bezpośred
nio walczącą, posługującą się bez
względną przemocą. Dziś niema przed kim zaskarżać aktów nadu
żyć, przemocy i ty ra n ji. Dlatego dziś rola L ig i nie może się ograniczać do ro li adwokata. Stosuje się to i do naszych warunków — pom im o w szystkiego, co różni Polskę dzi
siejszą od Włoch M ussoliniego czy Niem iec Hitlera.
— Jakież są zamierzenia L’gi na naj
bliższy okres?
— Liga wzięła wydatny udział w akcji am nestyjnej, jaka toczyła się w ostatnim czasie. Liga brała też udział— w osobach swoich delegatów
— w listopadow ej ko nfe re ncji m ię dzynarodowej Światowego Ruchu Przeciw W ojnie i Faszyzmowi (t. zw.
Ruch A m sterda m -P leye l). Jeśli cho
dzi o przyszłość— każdy dzień daje nam ogrom ny m aterjał, gdyż czas nasz niesie m nóstwo zagadnień. A więc: sprawa mniejszości narodo
wych, sprawa żydowska — sprawa antysem ityzm u wojującego, niedola więźniów politycznych — i mnóstwo wydarzeń dnia, których poruszenie, choćby w form ie inform acyjnej, jest wzbronione. W arunki pracy L ig i są trudne, różnią się od tych w a ru j- ....
ków, jakie istn ia ły w poprzednim okresie działalności Ligi. W tych nowych warunkach Liga O brony Praw Człowieka i O byw atela poszu
kuje nowych dróg dla swej walki o wolność i sprawiedliwość dla czło
wieka i obywatela w niepodległem państwie, pragnąc stać się wyrazem sum ienia swego społeczeństwa, obu
dzić je i uzbroić do w alki o odzy
skanie utraconej, odebranej isto ty naszego człowieczeństwa, którego obrona jest podstawą bytu Ligi.
2 Ks 11
Ż y D O W< IX 1 E Ł A W K I
Ogólne zebranie profesorów Poli
techniki lwowskiej „potępiło z całą stanowczością gwałty, dokonywane przez część studentów na mniejszości żydowskiej i zażądało surowego uka
rania winnych". Zebranie stwierdziło jednocześnie, że „w sprawie wyzna
czania miejsc w salach wykładowych dla studentów Żydów nie było żad
nych uchwał władz politechniki, a doraźne zarządzenia w kilku wypad
kach w tym względzie miały tylko charakter prowizoryczny, mający na oku doraźny cel utrzymania pokoju".
Nareszcie więc profesorowie za
wstydzili się i postanowili faryzeu- szowsko umyć ręce. Historja zanotuje jednak ten znany już dziś całej Pol
sce fakt, że w roku 1935, wciągu o- statnich tygodni przed ferjami świą- tecznemi, zmuszono studentów Żydów na jednej z wyższych uczelni do sie
dzenia na o s o b n y c h ła w k a c h , a profesorowie tej uczelni odważyli się wykładać na sali, rozdzielonej mu- rem nienawiści i policzkującej ży
dowską część audytorjum. Tą uczel
nią była Politechnika lwowska.
Za czasów carskiej Rosji każdy uczciwy Rosjanin, wyjeżdżający na Zachód musiał się wstydzić swej o j
czyzny, musiał wypierać się, że ma cokolwiek wspólnego z tym ponurym krajem, gdzie na oczach zastygłych w bezruchu policjantów gromiono bezbronne siedziby biedoty żydow
skiej, gdzie mordowano kobiety i dzieci, gdzie Żyd małomiasteczkowy nie był pewien ani dnia ani godziny swego życia, bo dzika i dziewicza dżungla dałaby temu żydowi większe poczucie bezpieczeństwa i godności ludzkiej, niż carska polityka czarnej sotni.
Dziś to wszystko, czego jaskra
wym wyrazem były owe „doraźne zarządzenia" Politechniki lwowskiej, stawia Polaka w sytuacji gorszej jeszcze od sytuacji podróżującego po Zachodzie obywatela carskiej Rosji.
Dziś uczeni polscy będą na zjazdach międzynarodowych rumienić się w równym stopniu, jak rumienią się uczciwsi profesorowie Trzeciej Rzeszy.
„W ciągu długieg<J> mojego ży
cia—pisze prof. Zygmunt Szyma
nowski — widziałem niejeden uni
wersytet w niejednym kraju. W Rosji prawo carskie rygorystycz
nie stosowało „numerus clausus"
i to nie we wszystkich uczelniach względem Polaków i Żydów. W Niemczech na kilka lat przed woj
ną studenci uchwalali i osiągali ustawy, utrudniające studja cudzo
ziemcom, ale świat naukowy go
rąco protestował przeciw temu.
Bywały w różnych uniwersytetach bójki z Żydami, ale nie znam wy
padku, ażeby władze akademickie zarządzeniami ochraniały stan po
siadania „zwycięzców".
{jW carskiej Rosji pogromy sankcjo
nowała policja i jej władze, profeso
rowie zaś i cała postępowa inteligen
cja protestowali gorąco przeciwko wszelkim ograniczeniom praw i swo
bód obywatelskich każdego człowieka.
W Polsce profesorowie lwowscy sto
czyli się do poziomu carskiej policji, bo usankcjonowali pierwszy krok ku realizacji ghetta żydowskiego,sankcjo
nując tern samem wszystkie akcje terorystyczno - pogromowe, które ten krok poprzedziły. I tego faktu nie odrobi wykrętna uchwała o prowizo
ryczności ławek żydowskich. Jedynie wyraźne i ipiienne napiętnowanie przez grono profesorskie tych, co to „pro
wizoryczne" zarządzenie wydali, mo
że uratować dobre imię Politechniki lwowskiej.
* * *
Nie jest zresztą prawdą, jakoby ławki żydowskie były sposobem przy
wracania spokoju na wyższych uczel
niach. Naodwrót są one zarzewiem dalszej akcji antysemickiej, są surmą bojową, podniecającą agitatorów en
deckich do przerzucenia ekspery
mentu lwowskiego na inne uczelnie, do ustawiania ławek i stołów żydow
skich nietylko w salach wykładowych ale i w kreślarniach, w pracowniach, w prosektorjach i laboratorjach.
Podżegaczom antysemickim śnią jię już takie chwile, gdy wyjdą dal
sze „doraźne zarządzenia", które każą wszystkim „aryjczykom" przywdziać kontusze i żupany i uzbroić się w kij korporancki zamiast karabeli, a Żydom każą wrócić do chałatów, jarmułek i pejsów.
Zakazać niezamożnemu akademi
kowi polskiemu nietylko siedzieć na jednej ławce z Żydem ale i rozma
wiać z nim, bić każdego, kto się
„strefi" taką rozmową, zamknąć na klucz całą młodzież żydowską tak, by akademikowi polskiemu uniemożliwić wogóle zapoznanie się z prawdziwem obliczem tej młodzieży — oto dalsze konsekwencje tych „doraźnych za
rządzeń".
Po zwycięskiem wprowadzeniu ła
wek żydowskich przyszłoby żądanie osobnych żydowskich szkół i uniwer
sytetów ze ściśle według numerus clausus ograniczoną ilością miejsc.
A dalej? Dalej żądałoby się osobne
go stroju dla Żydów, osobnych ży
dowskich przedziałów w wagonach i autobusach, osobnych teatrów, o- sobnych restauracyj, łaźni i kąpielisk, osobnych żydowskich okienek po u- rzędach, osobnych dzielnic, w których jedynie wolno byłoby mieszkać Ży
dom.
Kto mówi, że Żydom nie wolno siedzieć na jednej ławce z Polakami, ten powie też, że żydowskiej czy polskiej dziewczynie nie wolno się kochać w_chłopcu obcej narodowości, a tembardziej nie wolno z nim wcho
dzić w związki małżeńskie.-
Co to wszystko znaczy, można za
pytać murzynów amerykańskich. W stanach południowych muszą oni też jeździć w osobnych przedziałach i uczyć dzieci w osobnych szkołach, muszą też siedzieć na osobnej, poli
cyjnie wskazanej ławce i nie wolno im spojrzeć na inną kobietę jak tylko na murzynkę. Któż reżyserował to wyjęcie nędzy murzyńskiej z pod ochrony powszechnie obowiązującego prawa? Odpowiedź jest prosta. Źród
łem antymurzyńskiej nagonki byli i są wielcy plantatorowie i kapitaliści.
Im właśnie zależy na tern, by nie do
puścić do wspólnego frontu eksploa
towanej armji białych Kcźarnych nie
wolników kapitału.
Wbrew konsekwencjom gospodar
ki kapitalistycznej, która w tych sa
mych fabrykach i latyfundjach za
trudnia wszystkich robotników bez różnicy rasy, narodowości lub wyzna
nia, wbrew wspólnej ponadrasowej i ponadwyznaniowej nauce, kulturze i sztuce, którą wytwarza rozwój dziejo
wy,—kapitał stara się sztucznie utrzy
mać stare barjery, dzielące ludzi na zamknięte w sobie klany narodowo- wyznaniowe, stara się rozdmuchać nienawiść narodowościową, by w zdwojonem tempie eksploatować tych, którzy trafią pod wrzątek tej niena
wiści. Robotnicy żydowscy, drobni sklepikarze, bezpłatni praktykańci z dyplomami uniwersyteckiemi, niedo
jadający studenci, pracująca inteli
gencja, ci więc wszyscy, którzy sta
nowią olbrzymią większość narodu żydowskiego, są w Polsce tern sa
mem, czem byli i czem w dalszym ciągu są murzyni w Ameryce.
Kapitał wie dobrze, żę im bardziej uda mu się pracujących Żydów zasz
czuć propagandą i terorem antysemic
kim, im bardziej odetnie się ich od wyzwoleńczej walki polskich mas pra
cujących, tern taniej można będzie kupić pracę żydowskiego najmity, tern większe ciężary można będzie zwalić na barki żydowskiego drobno
mieszczaństwa.
Antysemityzm jest dla kapitału tym strzałem, który kładzie dwa za
jące naraz, z jednej bowiem strony pozwala zwiększyć stopę eksploatacji pracującego żydowstwa, zdrugiej stro
ny skierować na ślepy tor walkę wy
zwoleńczą mas pracujących innych narodowości. Antysemityzm jest też na obecnym etapie historycznym wy
próbowaną już przez Hitlera drogą do dyktatury faszystowskiej. Z tą chwilą, gdy uda się faszystom zamk
nąć naród żydowski w średniowiecz- nem ghetto, z tą chwilą zamkną też oni w obozach koncentracyjnych wszy
stkich demokratycznych i postępo
wych inteligentów, zniszczą klasowy
ruch robotniczy, stłamszą samodziel
ny ruch chłopski.
Najpierw Żydów wysadza się na osobne ławki i bije, a potem na te same żydowskie ławki pójdzie każ
dy Polak, Ukrainiec czy, Białorusin, który nie zadeklaruje się jako faszy
stowski antysemita i nie zechce za
wodowo trudnić się biciem swych kolegów.
N a ró d , k tó r y w o b e cn ych w a ru n k a c h d o p u s z c z a do p o g ro m ó w i g h e t t a , te m s a m e m z a m y k a sam s ie b ie w o b o z a c h k o n c e n tra c y jn y c h fa s z y z m u i o d b ie r a ją c Ż y d o m p r a w a o b y w a te ls k ie I s w o b o d y , o d b ie ra j e je d n o c z e ś n ie s o b ie .
Zęby uplastycznić dalsze skutki ideologji „żydowskich ławek" nie trze
ba nawet sięgać do amerykańskich murzynów. Wystarczy wskazać na pierwszą lepszą prostytutkę. Wszak ona również ma wyznaczone dla sie
bie dzielnice, jej też nie wolno sia
dać na jednej ławce z „przyzwoitem"
towarzystwem, jej też nie wpuszczają do „szanujących" się restauracyj, ka
wiarni i kąpielisk. Endecki antysemi
tyzm chce młodzież żydowską a póź
niej i cały naród żydowski zepchnąć na pozycje prostytutki, chce ich w obliczu prawa wyposażyć w hańbiący żółty bilet.
Podobnie jak prostytutkę może bezkarnie bić i poniewierać pierwszy lepszy chuligan lub rajfur, podobnie w oczach antysemickich podżegaczy Żyd ma stać się wyjętym z pod pra
wa przedmiotem, na skórze którego można będzie rozładowywać nagro
madzającą się w masach nienawiść do kapitalizmu. Naród żydowski ma jednak z prostytutką tyleż wspólnego, co i. inne narody.
Żyd — kapitalista jest kropln w kroplę taki sam jak kapitalista innych narodowości, robotnik żydowski jest tak samo pracującym i tak samo wy
zyskiwanym najmitą kapitału, jak ro
botnik innych narodowości. W tych samych też szkołach i na tych samych podręcznikach i dziełach naukowych ,orąz na podobnem. dziedzictwie kul- turalnem i artystycznem kształci się inteligencja żydowska co i polska, ży- je ona też w objektywnie tych sa
mych warunkach bytu; drobnomiesz
czaństwo żydowskie chodzi jeszcze do synagogi, a drobnomieszczaństwo pol
skie do kościoła, ale stosunek ich do sekwestratora i komornika, czy też do karteli lub banków jest ten sam, ich ogólna ideologja polityczna jest też wspólna.
Skoro każda jednolita socjalnie grupa Żydów jest w istocie rzeczy odłamem większej całości, jest tylko narodowo wyróżniającą się częścią klasy socjalnej, to jakiekolwiek roz
wiązanie sprawy społecznej może być tylko r o z w ią z a n ie m d la c a łe j k la s y , a n ic dla jej poszczególnych odłamów narodowych.
Doniedawna jeszcze strategji bur- żuazyjnej udawało się szczuć chłopa na robotnika. Chłopom mówiono, że podniesienie dobrobytu wsi może się odbyć tolko kosztem „miasta" czyli kosztem płac robotniczych. Robotni
kom mówiono zaś, że tylko obniżka cen na produkty rolne i zmniejszenie
„dochodów wsi" może podnieść'do
brobyt miejskich mas pracujących.
Dziś uświadomiony robotnik i chłop wiedzą już, że solidarność całej wsi, solidarność chłopa i obszarnika, prze
ciwstawiona solidarności całego mia
sta, a więc solidarności robotnika i kapitalisty, jest fałszem, służącym do przykrywania zwiększonej eksploata
cji zarówno robotnika jak też pracu
jącego chłopstwa i drobnomieszczań
stwa.
T a k s a m o je d n a k , j a k n ie m a s o lid a rn o ś c i m ia s ta , p r z e c iw s ta w ia ją c e j s ię s o lid a r ności w s i, t a k n ie m a t e ż s o lid a rn o ś c i „ n a r o d o w o - a r y j s k ie j" , p r z e c iw s ta w ia ją c e j s ię s o lid a rn o ś c i Ż y d ó w . J e s t t y l ko s o lid a rn o ś ć lu d z i p r a c u ją cych w s i i m ia s ta p r z e c iw ko s o lid a rn o ś c i w y z y s k iw a c z y w ie js k ic h i m ie js k ic h . J e s t t y l k o s o lid a rn o ś ć p o ls k ie g o i ż y d o w s k ie g o ś w ia ta p ra c y p r z e
c iw k o p o ls k im i ż y d o w s k im e k s p lo a ta to r o m . J e s tt y lk o s o lid a rn o ś ć m ło d e g o p o k o le n ia p rz e c iw k o ta k ie m u u s tr o jo w i, k tó r y n ie d a je m u m o ż liw o ś c i tw ó r c z e g o i r a d o s n e g o ż y c ia .
Żeby te formy prawdziwej i jedy
nie realnej solidarności mogły krzep
nąć i rozrastać się, potrzebne jest pełne równouprawnienie narodowe i wyznaniowe. — Masy żydowskie mu
szą żyć w takich samych warunkach prawnych, jakie ma ogół obywateli.
Jest chyba poza sporem równoup
rawnienie pracujących Żydów. Ko
nieczne jednak jest też, byburżuazja żydowska była równouprawniona z burżuazją narodowości panującej.
Walka nie z całą burżuazją lecz z narodowo wyodrębnioną jej częścią przeradza się zawsze w walkę z ca
łym narodem, w praktyce zaś tylko z jego pracującą i wyzyskiwaną więk
szością.
Zęby najskuteczniej walczyć z bur
żuazją jako całością, trzeba, by bur- żuazja żydowska miała te same pra
wa i swobody, z jakich korzysta pol
ska burżuazja, a jednocześnie by każ
de natarcie mas pracujących w rów
nym stopniu zmniejszało ekonomicz
ny bądź polityczny stan posiadania zarówno żydowskiej jak i polskiej burżuazji.
W takich warunkach z jednej strony rabin i szowinista żydowski nie znaj
dą posłuchu w masach żydowskich, gdy będą w nie wmawiać, że każdy Polak jest mniej lub więcej zakon
spirowanym antysemitą i że jedy
nym ratunkiem jest nienawiść do każdego „goja" i miłość dla własnej burżuazji, z drugiej zaś strony księ
żom i agitatorom engeckim zabrak
nie potrzebnego im w szczuciu atutu, jakim jest rosnący w obliczu pogro
mowych nastroi nacjonalizm niektó
rych sfer mieszczaństwa żydowskiego.
* *
*
Studencki antysemityzm i idąca za nim próba separowania młodzieży żydowskiej, muszą być złamane przez ,bę samą młodzież, która dziś podnosi kij na swych kolegów. Niech tylko szeregowy antysemita zechce poroz
mawiać z swym kolegą Żydem, a rych
ło przekona się, że nic ich nie dzieli, a wszystko łączy. Jednemu i drugie
mu grozi chroniczne bezrobocie i widmo wojny imperjalistycznej, nio
sącej ze sobą śmierć, zniszczenie i zdziczenie. Jeden i drugi czują, jak pod kloszem duszących przepi
sów gasną ogniska niezależnej myśli akademickiej, duszą się organizacje, topnieją możliwości aktywnego udzia
łu w życiu społecznem.
Biurokratyczne i drobiazgowe wtrą
canie się władz uniwersyteckich i wszechwładnych kuratorów w życie organizacyj akademickich, zamienia uniwersytety we freblówkę. Wiatry faszystowskie, którym „swobodne u- znanie" kuratorów otwiera drogę, mrożą swobodę życia akademickiego i czynią każdego akademika niepeł
noletnim, wodzonym przez nianię fa
szystowską, wychowankiem. Skolei rygorystyczna zależność władz uni
wersyteckich od ich władz nadzor
czych gniecie te elementy profesor
skie, które chciałyby wspólnie z mło
dzieżą akademicką mieć większą strefę niezależności i swobody swych uczelni.
Wszystko to odczuwa boleśnie za
równo młodzież polska jak i żydowska.
Obniżka opłat uniwersyteckich, zwiększenie kredytów na pomoc mło
dzieży, uaktywnienie samopomocy koleżeńskiej, oto, obok autonomji, dalsze piekące sprawy, które pomię
dzy akademikiem Polakiem a żydem wytwarzają wyraźną wspólność inte
resów.
Młody Polak i Żyd wspólnie od
czuwają dziś, że się ich spycha w zaułek beznadziejnej apatji, nudy i zwierzęcej wegetacji, że młodzieńczy entuzjazm budowania lepszej przyszło
ści nie może znaleźć sobie miejsca w zgniłych formach ustroju kapitali
stycznego. Akademik, zarówno Polak jak i Żyd, wiedzą wszak, że jeśli po ukończeniu studjów znajdą pracę, to nie będzie ona społecznie użyteczna
Dokończenie na str. lO-tej
.Gazeta Polska" doszła niedawno do wniosku, że „ p o l i t y k a k a r t e l i w y w o ł a ła o s t a t n i o w o p i n j i s p o łe c z e ń s t w a n a s t r ó j b a r d z o p o k r e w n y n ie n a w iś ć i".
Pan Wincenty Rzymowski swego czasu uzasadniał wymownie tę niena
wiść.
.Jeśli chłop nasz wyrzec się musiał białej soli i cukru, jeśli od lampy naftowej cofnął się do łu
czywa, od pługa do sochy staro
świeckiej, od gwoździ żelaznych do ćwieków, ciosanych z drewna, to te stacje wyrzeczeń—zaiste: sta
cje męczeńskie polskiego ludu—są tylko figurami, w których wyraża się zysk i władza karteli.
A przecież jarzmo karteli wżar- ło się nietylko w karki chłopskie.
Kartele wytrącają z rąk inteligenta i robotnika wszystko to, co mo
głoby wydźwignąć ich nad poziom wegetacji, co służy potrzebie du
cha i umysłu. Z rachunku wydat
ków codziennych każą im skreślać koszta kultury i uczestnictwa w życiu zbiorowości; koszta teatru, książki, odczytu, radja i telefonu.
(Kurjer Poranny).
Pan Rzymowski uchwycił nawet głębsze skutki dyktatury kartelowych magnatów. Pisał on tak:
„Ogarnijmy wpływ, wywierany przez kartele, na całej linji nasze
go frontu społecznego. Tam, na zagonie wiejskim, chłop od pługa żelaznego wraca do drewnianej so
chy, od światła lampy do łuczy
wa, od szkoły 7-oddziałowej do analfabetyzmu; tu, na bruku miej
skim, myśl gromady cofa się od humanizmu do wzorów średnio
wiecza, od demokracji do feuda- lizmu, od wolności i równości obywatelskiej do niewolnictwa i teroru. Na tych obu terenach — czy to nie ten sam ruch? I czy nie ten sam kierunek? Uwstecznie- nie gospodarki czyż nie pociąga za sobą uwstecznienia kultury? So
cha drewniana w ręku wieśniaka czyż nie jest tern samem znamie
niem anachronizmu i barbarzyń
stwa, co pałka faszystowska w rę
ku antysemity? 1 barbaryzacja, w jaką kartele pchają naszą gospo
darkę rolną, czyż nie jest tylko drugą, równoległą stroną tego sa
mego procesu, który barbaryzuje i pustoszy polskie życie kultural
ne, społeczne i polityczne?" (Kurjer Poranny).
P. Rzymowski ma w tern wszyst- kiem całkowitą raęję. Widzi on jed
nak Rzym, a nie dostrzega papieża;
widzi skutki panowania karteli, a nie dostrzega ich istoty i źródeł ich istnienia.
Nienawiść ludu do karteli jest tyl
ko bezpośrednią i odruchową formą, w jaką się wylewa nienawiść do pa
nowania kapitału monopolistycznego.
Kartele, trusty i koncerny są na obec
nym etapie rozwojowym konieczną formą, w jakiej się wyraża eksploata
cja wielkokapitalistyczna. Wszystko więc, cokolwiek zapisuje p. Rzymow
ski na rachunek karteli, należy auto
matycznie przepisać na rachunek u- stroju kapitalistycznego.
Mylnie też ujmuje p. Rzymowski istotę faszyzmu. Przedewszystkiem fa
szyzm nie ogranicza się tylko do pał
ki antysemickiej. Pozatem zaś nie kartele są bezpośrednią przyczyną sprawczą faszyzmu, lecz zarówno kar
tele jak i faszyzm są swoistą dziś formą ekonomicznego i politycznego władztwa kapitału monopolistycznego.
Kartele ratują zyski, a faszyzm ratuje władzę polityczną kapitału.
„Gazeta Polska" pisała o niena
wiści do karteli. Zapytajmy jednak, kto politycznie jest odpowiedzialny za rozwój karteli w Polsce i tern samem za skutki ich panowania ekonomicz
nego.
Jasne jest chyba, że kartele nie spadły z nieba, że blaski lub cienie ich żywota wiążą się ściśle z tą lub inną polityką rządu. Trzeba czytać prasę lewjatańską, by dostrzec, jak proces kartelizacji przemysłu polskie
go wiązał się ściśle z realną polityką rządową.
,,DOBRE“
Czytajmy „Depeszę":
„Rządy zmuszają przemysł do kartelizacji.
W Polsce również prawie wszyst
kie kartele powstały z wiedzą i przyzwoleniem rządu. Do wielu karteli sam rząd również należy.
Ci, co tak bezkrytycznie rzucają się na kartele, powinniby wiedzieć, że do powstawania karteli więcej parł rząd, niż sami przemysłowcy.
1 dlatego istnieje cały szereg kar
teli przymusowych. W wypadkach, kiedy przemysłowcy grozili wy
stąpieniem z pewnych karteli, rz ą d n a c is k a ł o p o r n y c h i g r o z i ł im k o n s e k w e n c ja m i, ta k , że w k o ń c u m us i e 1 i p o z o s t ą ć w d a n y m k a r t e lu , c z y s y n d y k a c ie " .
jako jaskrawy przykład ingerencji rządu w procesy kartelizowania się przemysłu, „Depesza" przytacza fakty, dotyczące kartelu węglowego:
„Za każdym razem istnienie Konwencji wisiało już na włosku i stale zdawało się, że wybiła już jej ostatnia godzina. I za każdym razem dochodziło do tego, że trzeba było zdecydowanej interwen
cji Rządu i groźby stworzenia kar
telu przymusowego, by w ostatniej chwili doprowadzić antykartelowo usposobione elementy, t. j. ogrom
ną większość uczestników, do od
nowienia wygasającej umowy kar
telowej".
„Depesza" oczywiście przesadza, gdy ogólnikowo twierdzi, że do kar
teli więcej parł rząd niż przemysłow
cy. Kartele inicjowały najsilniejsze przedsiębiorstwa wielkokapitalistycz
ne, a rząd pomagał im tylko ujarz
mić mniejszych fabrykantów, pomagał przyśpieszyć proces wsysania drob
niejszych fabryk i zakładów, „poma
gał" wreszcie taryfami kolejowymi, premjami wywozowemi, całą swą po
lityką celną i podatkową.
Dlaczego więc p. Rzymowski chło- szcze kartele, a zapomina o tych wszystkich rządach, którym kartele mają dużo i to bardzo dużo do zawdzię
czenia?
Wszak słusznie „Depesza" pisze, że
„Ceny kartelowe są również ustalane za zgodą rządu. Rząd aż nadto dobrze zna kalkulację kar-^
teli, ich opłacalność i w każdej chwili wie, co się w kartelach dzieje. Przecież ustawa kartelowa wyraźnie przepisuje, że każdy kar
tel musi zawiadamiać rząd o swych uchwałach, umowach, porozumie
niach, zmianach cen — słowem, prawie o każdym swym kroku.
Rząd przyjmuje to wszystko do wiadomości i nie widzi w tern wy
kroczeń. Gdzież tu może być mo
wa, że kartele postępują samo
wolnie. W w ię k s z y c h k a r t e la c h , n ic s ię n ie d z ie je b e z w ie d z y r z ą d u".
P. minister Floyar-Rajchman w lu
tym ub. r. mówił o kartelach w ten sposób:
„W dziedzinie kierownictwa ży
ciem jakaś organizacja jest po
trzebna. Gdyby te organizacje nie sprzyjały zapewnieniu pracy, gdy
by nie szły po linji obniżki cen — rząd napewno znalazłby środki dla rozwiązania tych organizacyj tak, jak rozwiązuje i będzie rozwiązy
wał złe. kartele".
Gdybyśmy tak zrobili wywiad ze wszystkimi kolejno zmieniającymi się ministrami rządów sanacyjnych, to każdy z nich powiedziałby, że odróż
niał „dobre" i „złe" kartele, że „złe"
likwidował, a „dobre" popierał. A jaki jest skutek? Oto właśnie te wyselek
cjonowane „dobre" kartele dały to wszystko, o czem tak przekonywująco pisał p. Rzymowski.
Te „dobre" kartele nie były zatem dziełem konspiracyjnej, antyrządowej roboty kapitału. Rosły one, krzepły i tuczyły się pod opiekuńczemi skrzyd
łami polityki gospodarczej rządu.
Sztywności cen kartelowych, ich mordującej chłopa i miejskiego spo
żywcę wysokości nie osiągnął kapitał w drodze jakfegoś kilka dni trwające
go puczu przemysłowców. Nożyce nie rozwarły się nagle, nie był to zamach
KARTELE
stanu, nagłe a niespodziewane dla mi
nistrów zaskoczenie. Rozwieranie się nożyc pomiędzy cenami kartelowemi a rolniczemi trwało latami, było wi
doczne i znane rządzącym sferom i mimo to zyskiwało aprobatę i po
moc.
„Gazeta Polska" z dn. 2O.XI r. b.
pisała:
„...uderza statystyka czasu pow
stawania karteli w Polsce. Czy nie rewelacyjnie wygląda.np. fakt: iż w 1929 r. było ich jeszcze tylko 111, że zatem w ciągu ostatnich pięciu lat kryzysu liczba ich uległa nieomal p o d w o j e n i u . 1 to po
dwojeniu w tempie przyśpieszonem, albowiem przyrost nowych karteli w latach 1931— 1934 przedstawia się cyfrowo szeregiem: 12, 25, 45, 58. To uderza nas na pierwszy rzut oka najbardziej w całem ze
stawieni".
„T o uderza nas" — pisze „Gazeta Polska". Ale my pytamy, kto w ciągu ostatnich pięciu lat rządził w Polsce?
Kto legalizował kartele i ich ceny?
Czyżby „Gazeta Polska” nie wiedzia
ła o tern? A jeżeli wie, to dlaczego ją „uderza" wzrost karteli?
„Gazeta Polska" pisze też:
„iż p r z e m o ż n y m czynni
kiem, powodującym zrzeszanie się w ten sposób producentów, była nie chęć „regulowania rynku", nie
„obniżanie kosztów produkcji", ale właśnie... monopolistyczny dochód".
Pytamy, czy te rządy, które stały u steru w ciągu ostatnich pięciu lat nie wiedziały o tern? A może „Gaze
ta Polska" była w opozycji do tych rządów? Przecież właśnie te wszystkie kluczowe kartele surowcowe, które miały na celu „dochód monopolistycz
ny" były uważane przez czynniki rzą
dzące za „dobre i posłuszne narzędzie"
Pisze dalej „Gazeta Polska":
„Widzimy, jak od 1928 r. arty
kuły, produkowane przez rolników spadły w cenie o 65 °/0" — zaś—
„skala w artykułach skartelizowa- nych' i monopolowych waha się od wzrostu o 1 p r o c , (sól) do spad
ku z a le d w ie 28 p r o c.“
1 znów pytamy, kto jest za to po
litycznie odpowiedzialny? Kto żyrował i podtrzymywał kartelową politykę cen? Może arcybiskup warszawski?
może żydzi, masoni lub cykliści?
Pytania są zbyt drażliwe, by na nie odpowiadać. Zrobi to już sam czytelnik.
Dziś znowu się mówi o „dobrych"
i „złych" kartelach tak samo, jak mó
wiono o tern przez długie pięć lat kryzysu.
Minister Górecki w ten sposób określił stosunek obecnego rządu do karteli:
„Trzeba powiedzieć, że są złe i są dobre kartele. Dlatego pod
kreślić muszę, że p o 1 i t y k i a n- t y k a r t e l o w e j r z ą d u n ie - m a, przeciwnie, po przeprowa
dzeniu dłuższej analizy paru typo
wych karteli, jako typowo dobrych, mogę powiedzieć opinji publicznej, co to jest dobry kartel, bo obec
nie szerzy się jakaś wprost psy
choza pod względem przeko
nania, że kartel—to występek. Ko
niecznem przeto jest sprostować opinję publiczną i przekonać, że wprawdzie kartel może być zly, ale mamy również wielką ilość dobrych karteli".
Nic dziwnego, że Andrzej Wierz
bicki, oficjalny przedstawiciel oligarchji kartelowej mówił w czasie debat sej
mowych temi słowy:
„...dali świadectwo prawdzie i p. Minister Przemysłu i Handlu i p. Podsekretarz stanu Lechnicki, a wczoraj p. Wicepremjer. Wszyscy oni stwierdzili, że te wielkie, klu
czowe i podstawowe a najwięcej podlegające obstrzałowi kartele, że te podstawowe gałęzie przemy
s łu —żelazo, węgiel, nafta, cukier, włókiennictwo, papier — wszystkie spełniają ważne funkcje gospodar
cze, nierzadko zgodnie z istotnym i objektywnym interesem Państwa.
Ci członkowie Rządu stwierdzili, że żaden z tych karteli nie może być rozwiązany, że w wielkich
i. przemysłach surowcowych formy , kartelowe są koniecznością".
Tak więc antykartelowy „sen nocy letniej" prysł. Okazało się, że wszystkie podstawowe i kluczowe kartele cięż
kiego przemysłu i górnictwa są w dal
szym ciągu zgodne z „interesami pań
stwa". A wszak nikt inny, jak t e w ł a ś n i e k a r t e l e są główny
mi sprawcami sztywnych cen i gnicia gospodarczego, wszak one właśnie, mówiąc cytatami Rzymowskiego „bar- baryzują i pustoszą polskie życie kul
turalne, społeczne i polityczne".
Pod nóż poszedł jedynie komplet
„złych" karteli. Ciekawe jest, kim są owi przyrżnięci delikwenci. Minister Górecki stwierdził, że „jako bezwzględ
nie szkodliwe uznać należy wszelkie organizacje kartelowe, istniejące w handlu hurtowym", i tymi właśnie przyrżniętymi delikwentami są niemal wyłącznie kartele hurtowników.
Kapitał monopolistyczny, zorgani
zowany w kluczowych kartelach cięż
kiego przemysłu i górnictwa, dąży nie
tylko do zawładnięcia i ujarzmienia fabryk i kopalni, ale chce też opano
wać zbyt, chce zawładnąć zyskami, płynącemi z pośrednictwa handlowe
go, chce albo dotrzeć bezpośrednio do spożywcy, albo też posługiwać się rozproszkowaną rzeszą posłusznych mu hurtowników i detalistów. Kapitał handlowy, reprezentowany przez hur
towników, broni się przed monopo
lami przemysłu i górnictwa, organi
zuje się w swoje własne kartele, prze
ciwstawiając z jednej strony swój mo
nopol monopolowi premysłowemu, z drugiej strony wyzyskując dodatkowo niezorganizowanego detalistę i spo
żywcę. Kartele hurtowników są jednak wtórnym skutkiem kartelizowania się ciężkiego przemysłu i górnictwa.
Stwierdza to nawet , Gazeta Pol
ska", gdy pisze:
„W ten sposób w kraju o struk
turze gospodarczej takiej jak w Polsce, t. j. w kraju przewagi kar
teli surowcowych i przewagi ek
sportu surowcowego, kartel su
rowcowy staje się „ k a r t e l e m - m a t k ą“ , t. j. k a r t e l e m r o d z ą c y m s z e r e g m n i e j s z y c h i w i ę k s z y c h k a r t e l i p r z e t w ó r c z y c h i h a n d l o w y c h".
A więc matką wyzysku kartelówe- go i sztywnych cen jest kartel surow
cowy czyli ten, uznany za „dobry", kartel ciężkiego przemysłu i górnictwa.
Kartele hurtownicze i przetwórcze są li tylko dzieciarnią, spłodzoną przez podstawowe kartele surowcowe. Pod nóż poszła też dzieciarnia a nie ci, którzy ją płodzą.
Dla ciężkiego przemysłu niewy
godne są nietylko niezależne kartele hurtowników, ale też niektóre, przeciw
stawiające się „surowcowym" magna
tom, kartele przemysłu przetwórczego.
Przemysł przetwórczy woli bowiem otrzymać tańsze surowce i tern sa
mem taniej produkować. Rozwiązy
wanie karteli handlowych i niektó
rych przetwórczych przy jednoczes- nem popieraniu kluczowych karteli surowcowych jest rozwiązywaniem sprzeczności, jakie istnieją pomiędzy poszczególnemi grupami kapitału i to rozwiązywaniem na korzyść głównych ośrodków monopolistycznego kapi
tału, na korzyść magnatów ciężkiego przemysłu. „Z łem i" kartelami okazują się w gruncie rzeczy te kartele, które utrudniają proces monopolizowania życia gospodarczego przez kapitał fi
nansowy, reprezentowany głównie w kluczowych gałęziach ciężkiego prze
mysłu i górnictwa.
„Rzeź" drobiu kartelowego, jakichś tam karteli torebek papierowych czy bibułki machorkowej, nietylko że nie osłabia istotnych ognisk panowania kartelowego, ale jeszcze je wzmacnia
Lewjatan się cieszy. Na froncie kartelowym sytuacja pozostaja zasad
niczo bez zmian, a z tych zmian, które daje rozwiązanie kilkunastu drobnych karteli, korzystać będą tylko ci, którzy trzymają w swych rękach główne re
gulatory cen monopolowych i życia gospodarczego. Rząd pana premjera Kościałkowskiego idzie za tą samą gwiazdą prewodnią „dobrych" karteli.
11. Dem biński.