• Nie Znaleziono Wyników

Poprostu : dwutygodnik literacko-społeczny. nr 11 (5 Stycznia 1936)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poprostu : dwutygodnik literacko-społeczny. nr 11 (5 Stycznia 1936)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

po konfiskacie

W I L N O « S T Y C Z N I A

Opiatę pocztową uiszczono ryczałtem.

Ns 11 M Cena 2 5 gr.

• I ©

WYWIAD z ANDRZEJEM STRUGIEM

Po dłuższym okresie bezczynności Liga Obrony Praw Człowieka i Obywa­

tela — pod nowem kierownictwem — wznowiła przed kilku miesiącami swoją działalność.

Doceniając szczególne w dzisiejszych warunkach znaczenie prac Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela, zwróciliśmy się do przewodniczącego Zarządu Głó­

wnego Ligi, Andrzeja Struga, z prośbą o u dzielenie nam wywiadu na temat za­

dań Ligi i jej zamierzeń na najbliższą przyszłość.

Podkreśliwszy na wstępie konieczność Ijak najszerszego spopularyzowania w społe- Iczeństwie wytycznych działalności Ligi dla I skupienia sił w walce o prawa człowieka i

| obywatela, Andrzej Strug zaczął omówienie I zadań Ligi od ogólnej charakterystyki obec- Inego okresu historycznego, jako tła, na któ- Irem te zadania występują.

— Aż dotąd — m ówi Strug — ln ie było wątpliwości, co je st uznane za prawo człowieka i obywatela.

Podstawowe zasady, sform ułowane przez W ielką Rewolucję Francuską w jej słynnej „D e kla ra cji Praw Czło­

wieka i O byw atela", weszły— nieraz w brzm ieniu, dosłow nie za tą de­

klaracją powtórzonem —do konstytu- I cyj wszystkich państw nowoczes­

nych. Niezawsze oczywiście te za­

gwarantowane konstytucją prawa by­

ły ściśle strzeżone — nawet w naj- I bardziej dem okratycznych krajach istniały m niej lub więcej częste na­

dużycia i wykroczenia przeciw zasa­

dom i regułom wolności osobistej, wolności sumienia, wolności słowa, zgromadzeń i t. d. Ale to były tylko nadużycia i wykroczenia — w tych lwarunkach zadania Lig Obrony Praw Człowieka i Obywatela ograniczały się ty lk o do w alki z tem i naduży­

ciami władz, do w alki o p r z e s t r z e ­ g a n i e praw.

Od czasu pochodu na Rzym pra- Iwo człowieka i obywatela zostało [obalone w samej zasadzie — na co świat patrzał początkowo ja k na cu­

riosum, ja k na epizod w walce do­

mowej. /Ale we Włoszech u trw aliło się to, ja ko zasada n a c z e ln a no­

wego u s tro ju . Od tego czasu m inę­

ło sporo lat — i ten prąd b e z p r a ­ w ia człowieka i b e z p r a w i a oby­

watela n ie ty lk o utrzym ał się przez cały ten czas we Włoszech, ale roz­

szerzył się na szereg innych państw i zatrium fow ał w nich lub walczy o o zdobycie przewagi. Prąd ten w y­

raża sią bądź w zawieszaniu swo­

bód konstytu cyjnych , bądź w po­

wstawaniu nowych konstytucyj, które ko dyfiku ją bezprawie człowieka i bez­

prawie obywatela na rzecz fetysza- państwa, a w istocie na rzecz „ e l i t y s p o ł e c z n e j " czyli — mówiąc po-

|prostu — k l a s p o s i a d a j ą c y c h . W tern leży naga prawda tych Iwydarzeń dziejowych, katastrof, walk i przewrotów, które rozwijają się ]przed naszemi oczami.

— Istotny sens wydarzeń, o któ- Irych przed chw ilą była mowa, przez

|w ielu nie został jeszcze zrozumiany

— bo rządy wszelkiem i siłam i stą­

pają się utrudnić to zrozumienie, o- krywając rzeczywistość całą masą obłudnych frazesów, m am ideł, de- m agogji. Znaczna część mas drob- nomieszczańskich — a w pewnym , choć dziś już coraz m niejszym stop ­ niu — i robotniczych idzie jeszcze za faszyzmem, uwiedziona jego ra­

dykalnie brzm iącem i hasłami. Nie

|je s t tak łatwo zedrzeć tę zasłonę, która okrywa prawdę przed oczami nieświadomych. W tem właśnie leżyje-

dna z.przyczyn dotychczasowej wzglę­

dnej trw ałości rządów faszystowskich.

Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że w świadomości wielu ludzi, idą­

cych za faszyzm em , ruch ten je s t ruchem re w o lu cyjn ym — ludziom tym wydaje się nieraz, że służą postę­

powi, gdy w rzeczywistości w spie­

rają oni swem stanowiskiem najo­

hydniejszą reakcję, wspierają p o li-' tykę, wrogą ich isto tn ym interesom i ich prawdziwym dążeniom .

— Zatem akcja propagandowa, dema- s .ująca istotne oblicze faszyzmu, wchodzi

w zakres zad^ń Ligi?

— N iew ątpliw ie, praca uświada­

miająca w tym kie ru n ku je s t bar­

dzo potrzebna. Z rozum ienie rzeczy­

w istej roli faszyzmu przez wszyst­

kich, którzy z racji swego położenia społecznego w inni się zwrócić prze­

ciw faszyzm owi, jest niezbędnym warunkiem skuteczności wszelkiej w alki o prawa człowieka i obyw a­

tela. Konieczna jest walka ze zdzi­

czeniem m oralnem , jakie szerzy fa­

szyzm. Faszyzm deprawuje ludzi.

Faszyzm odwraca pojęcia o istocie ku ltu ry i podstawia cham stwo za­

miast ku ltu ry — czyniąc to świado­

mie i planowo. Początek dały W ło ­

chy, h itle ro w skie Niemcy czynią to w sposób bardziej jeszcze system a­

tyczny i zorganizowany. Cl nas rów­

nież się to robi, choć m niej śm iało

— nasz faszyzm stanowi specyficz­

ną odm ianę: „w styd liw eg o faszyz­

m u ". Żaden faszyzm nie osiągnął wszystkich swoich celów odrazu — nawet M ussolini potrzebował 2 lat na zlikw idow anie pozostałości po­

przedniego okresu — ale i u nas już dużo w tym kierunku zrobiono i wciąż się robi. Z dnia na dzień, nieustannie podcina się podstawy prawa^człowieka i obywatela do o- sobistej i zbiorowej wolności. I jeśli u nas ten proces odbywa się w nie­

co wolniejszem tem pie, nie pow in­

no to osłabiać naszej czujności, nie powinno skłaniać nas do bezczyn­

ności.

W tern położeniu, którego obraz wyżej narysowaliśmy, Liga Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Pol­

sce musi n ie tylko przeciwstawić się niezliczonym nadużyciom przeciwko zdobyczom wolnościowym w niepo­

dległej Polsce, ale bronić musi sa­

mej z a s a d y spraw iedliw ości w ży­

ciu indyw idualnem i społecznem.

ZadaiftS te są tak rozległe i trudne,

Istotne elementy demokracji

swobód obyw atelskich, nie byłaby dem okracją, bo taki człowiek, k tó ­ rem u zakneblują usta, zawiążą oczy i zatkają uszy, a potem w asyście umundurowanego lub cyw ilnego o b ­ serwatora puszczą do urny w ybor­

czej, taki człowiek, je ś li nawet pój­

dzie głosować, to głos jego będzie cudzym głosem, głosem tych, którzy yzurpują nad nim władzę.

Żeby wybrać należytych przed­

staw icieli i żeby ich należycie ko n ­ trolować, obywatel m usi mieć n ie ­ tylko pełnię swobód dem okratycz­

nych, ale musi też m ieć zagwaran­

towany wgląd w funkcjonow anie ma- szynerji państwowej. Gmachy wła­

dzy państwowej nie mogą być za­

słonięte przed o p in ją publiczną we­

lonem „ta je m n icy słu żb ow e j", nie mogą urzędować przy drzwiach zam­

kniętych.

G dziekolw iek płynie grosz p u b li­

czny, gdziekolw iek nakłada się cię­

żary na jednych, a daje się przywi­

leje innym, gdziekolw iek zapada de­

cyzja uzbrojona w pięść egzekucji publicznej, wszędzie tam musi d o ­ trzeć wzrok przeciętnego obywatela i je g o politycznych rzeczników. Co­

kolw iek się dzieje w aparacie państ­

wowym , musi być dla mas rządzo­

nych równie widoczne, jak widoczne je s t urzędowanie w gmachu zbudo­

wanym ze szkła.

Im szerszy je s t też zakres „spraw tajnych i poufnych", im większa jest tajem niczość i rozmiar funduszów reprezentacyjnych i dyspozycyjnych, im bardziej lakoniczne jest p u b liko ­ wanie cyfr budżetowych i sprawoz­

dań izb ko n tro li, im bardziej opan­

cerzone są tajem nicą biura perso­

nalne, im m n ie j je st jaw ności w roz­

prawach sądowych i a dm inistracyj­

nych, tern m niej je s t dem okracji...

H. D.

Kluczową pozycją w walce o de­

m okrację są prawa polityczne ludu czyli form alnie przynajm niej równe dla każdego szanse dostępu do o r­

ganów władzy. .Jeśli n ie tylko zw ierz­

chnie polityczno - ustawodawcze o- gniska władzy ale też cała sieć o r­

ganów adm inistracyjnych i sądowych będzie we wszystkich ich instancjami^ c oparta na bezpośredniej wybieralno- .u

ści depozytariuszy władzy, wówczas można już mówić o is tn ie n iu nie­

zbędnych przesłanek dem okracji.

Jej isto ta nie ogranicza się je d ­ nak do wybieralności wszystkich o r­

ganów władzy. Nawet pełny kom plet praw politycznych ludu z pięcioprzy- m io tn ikow em prawem wyborczem na czele nie wystarcza jeszcze do tego, by zastrzyk w oli ludowej w a- parat państwowy był skuteczny, by urny wyborcze choć w części m ogły być narzędziem transm itow ania woli ludow ej do gmachów władzy państ­

wowej. Nawet najbardziej u przyw i­

lejowane w arstwy społeczeństwa bur- żuazyjnego będą m ogły zanieść do urny w yborczej swą żywą i niesfał- szowaną w o lę je d yn ie wówczas, jeśli m y ś l polityczna będzie się kształtować w klim acie wolności.

Trzeba m ieć zagwarantowaną nie­

tykalność osoby, je j życia prywatne­

go, korespondencji i mieszkania, trze­

ba m ieć równą dla wszystkich w ol­

ność zrzeszania się, zgromadzania i dyskutowania, trzeba m ieć gwarancje wolności słowa, prasy, nauczania i badania naukowego, a wówczas do­

piero masy ludowe będą m iały to niezbędne m inim um , które pozwoli im rozeznać siebie i swe interesy, rozpoznać właściwą sobie ideologję i znaleźć właściwych sobie przedsta­

w icieli.

Demokracja, któraby dawała lu ­ dowi prawa polityczne, nie dając

że podołać im Liga może tylko w oparciu o szeroką opinję, w o p a r c iu o p o t ę ż n y r u c h m a s ,

w a l c z ą c y c h o s w o j e p r a w a s o c j a l n e . Walka o prawa czło­

wieka i obyw atela nie może być prowadzona w oderwaniu od walki społecznej— istnieje bow iem ścisła łączność m iędzy zagadnieniem praw człowieka i obywatela i olbrzym im problem atem z m i a n y u s t r o j u s p o ł e c z n e g o . Oczywiście, nie znaczy to, aby Liga miała być pod­

porządkowana ja k ie jk o lw ie k partji politycznej — pozostaje ona zawsze organizacją pozapartyjną, grupującą w swoich szeregach— na platform ie a n tyfa szysto w skie j— p r z e d s t a w i ­ c i e l i r ó ż n y c h k i e r u n k ó w , w y - z n a w c ó w r ó ż n y c h ś w i a t o p o ­ g l ą d ó w i i d e o l o g i j p o l i t y c z ­

n y c h .

— Zadania Ligi w fem ujęciu są więc szersze niż dawniej?

— Tak. Dotychczas Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela we wszystkich państwach były jakgdy- by adwokatem pokrzywdzonych przez nadużycia władzy. Ta rola należy już naogół do przeszłości. M ożliwa ona była lam , gdzie władza państwowa, uosobiona w rządach, zmuszona była — choć, nieraz nieszczerze, wbrew własnej chęci, a ty lk o pod presją uczciwej o p in ji społecznej - z mocy samego prawa ścigać nadu­

życia i chronić swobody ko n stytu ­ cyjne. Dziś w państwach o ustroju faszystowskim lub zbliżonym do fa­

szystowskiego, rządy przestały być instancją prawa w ja kim ko lw iek sensie — są one stroną bezpośred­

nio walczącą, posługującą się bez­

względną przemocą. Dziś niema przed kim zaskarżać aktów nadu­

żyć, przemocy i ty ra n ji. Dlatego dziś rola L ig i nie może się ograniczać do ro li adwokata. Stosuje się to i do naszych warunków — pom im o w szystkiego, co różni Polskę dzi­

siejszą od Włoch M ussoliniego czy Niem iec Hitlera.

— Jakież są zamierzenia L’gi na naj­

bliższy okres?

— Liga wzięła wydatny udział w akcji am nestyjnej, jaka toczyła się w ostatnim czasie. Liga brała też udział— w osobach swoich delegatów

— w listopadow ej ko nfe re ncji m ię ­ dzynarodowej Światowego Ruchu Przeciw W ojnie i Faszyzmowi (t. zw.

Ruch A m sterda m -P leye l). Jeśli cho­

dzi o przyszłość— każdy dzień daje nam ogrom ny m aterjał, gdyż czas nasz niesie m nóstwo zagadnień. A więc: sprawa mniejszości narodo­

wych, sprawa żydowska — sprawa antysem ityzm u wojującego, niedola więźniów politycznych — i mnóstwo wydarzeń dnia, których poruszenie, choćby w form ie inform acyjnej, jest wzbronione. W arunki pracy L ig i są trudne, różnią się od tych w a ru j- ....

ków, jakie istn ia ły w poprzednim okresie działalności Ligi. W tych nowych warunkach Liga O brony Praw Człowieka i O byw atela poszu­

kuje nowych dróg dla swej walki o wolność i sprawiedliwość dla czło­

wieka i obywatela w niepodległem państwie, pragnąc stać się wyrazem sum ienia swego społeczeństwa, obu­

dzić je i uzbroić do w alki o odzy­

skanie utraconej, odebranej isto ty naszego człowieczeństwa, którego obrona jest podstawą bytu Ligi.

(2)

2 Ks 11

Ż y D O W< IX 1 E Ł A W K I

Ogólne zebranie profesorów Poli­

techniki lwowskiej „potępiło z całą stanowczością gwałty, dokonywane przez część studentów na mniejszości żydowskiej i zażądało surowego uka­

rania winnych". Zebranie stwierdziło jednocześnie, że „w sprawie wyzna­

czania miejsc w salach wykładowych dla studentów Żydów nie było żad­

nych uchwał władz politechniki, a doraźne zarządzenia w kilku wypad­

kach w tym względzie miały tylko charakter prowizoryczny, mający na oku doraźny cel utrzymania pokoju".

Nareszcie więc profesorowie za­

wstydzili się i postanowili faryzeu- szowsko umyć ręce. Historja zanotuje jednak ten znany już dziś całej Pol­

sce fakt, że w roku 1935, wciągu o- statnich tygodni przed ferjami świą- tecznemi, zmuszono studentów Żydów na jednej z wyższych uczelni do sie­

dzenia na o s o b n y c h ła w k a c h , a profesorowie tej uczelni odważyli się wykładać na sali, rozdzielonej mu- rem nienawiści i policzkującej ży­

dowską część audytorjum. Tą uczel­

nią była Politechnika lwowska.

Za czasów carskiej Rosji każdy uczciwy Rosjanin, wyjeżdżający na Zachód musiał się wstydzić swej o j­

czyzny, musiał wypierać się, że ma cokolwiek wspólnego z tym ponurym krajem, gdzie na oczach zastygłych w bezruchu policjantów gromiono bezbronne siedziby biedoty żydow­

skiej, gdzie mordowano kobiety i dzieci, gdzie Żyd małomiasteczkowy nie był pewien ani dnia ani godziny swego życia, bo dzika i dziewicza dżungla dałaby temu żydowi większe poczucie bezpieczeństwa i godności ludzkiej, niż carska polityka czarnej sotni.

Dziś to wszystko, czego jaskra­

wym wyrazem były owe „doraźne zarządzenia" Politechniki lwowskiej, stawia Polaka w sytuacji gorszej jeszcze od sytuacji podróżującego po Zachodzie obywatela carskiej Rosji.

Dziś uczeni polscy będą na zjazdach międzynarodowych rumienić się w równym stopniu, jak rumienią się uczciwsi profesorowie Trzeciej Rzeszy.

„W ciągu długieg<J> mojego ży­

cia—pisze prof. Zygmunt Szyma­

nowski — widziałem niejeden uni­

wersytet w niejednym kraju. W Rosji prawo carskie rygorystycz­

nie stosowało „numerus clausus"

i to nie we wszystkich uczelniach względem Polaków i Żydów. W Niemczech na kilka lat przed woj­

ną studenci uchwalali i osiągali ustawy, utrudniające studja cudzo­

ziemcom, ale świat naukowy go­

rąco protestował przeciw temu.

Bywały w różnych uniwersytetach bójki z Żydami, ale nie znam wy­

padku, ażeby władze akademickie zarządzeniami ochraniały stan po­

siadania „zwycięzców".

{jW carskiej Rosji pogromy sankcjo­

nowała policja i jej władze, profeso­

rowie zaś i cała postępowa inteligen­

cja protestowali gorąco przeciwko wszelkim ograniczeniom praw i swo­

bód obywatelskich każdego człowieka.

W Polsce profesorowie lwowscy sto­

czyli się do poziomu carskiej policji, bo usankcjonowali pierwszy krok ku realizacji ghetta żydowskiego,sankcjo­

nując tern samem wszystkie akcje terorystyczno - pogromowe, które ten krok poprzedziły. I tego faktu nie odrobi wykrętna uchwała o prowizo­

ryczności ławek żydowskich. Jedynie wyraźne i ipiienne napiętnowanie przez grono profesorskie tych, co to „pro­

wizoryczne" zarządzenie wydali, mo­

że uratować dobre imię Politechniki lwowskiej.

* * *

Nie jest zresztą prawdą, jakoby ławki żydowskie były sposobem przy­

wracania spokoju na wyższych uczel­

niach. Naodwrót są one zarzewiem dalszej akcji antysemickiej, są surmą bojową, podniecającą agitatorów en­

deckich do przerzucenia ekspery­

mentu lwowskiego na inne uczelnie, do ustawiania ławek i stołów żydow­

skich nietylko w salach wykładowych ale i w kreślarniach, w pracowniach, w prosektorjach i laboratorjach.

Podżegaczom antysemickim śnią jię już takie chwile, gdy wyjdą dal­

sze „doraźne zarządzenia", które każą wszystkim „aryjczykom" przywdziać kontusze i żupany i uzbroić się w kij korporancki zamiast karabeli, a Żydom każą wrócić do chałatów, jarmułek i pejsów.

Zakazać niezamożnemu akademi­

kowi polskiemu nietylko siedzieć na jednej ławce z Żydem ale i rozma­

wiać z nim, bić każdego, kto się

„strefi" taką rozmową, zamknąć na klucz całą młodzież żydowską tak, by akademikowi polskiemu uniemożliwić wogóle zapoznanie się z prawdziwem obliczem tej młodzieży — oto dalsze konsekwencje tych „doraźnych za­

rządzeń".

Po zwycięskiem wprowadzeniu ła­

wek żydowskich przyszłoby żądanie osobnych żydowskich szkół i uniwer­

sytetów ze ściśle według numerus clausus ograniczoną ilością miejsc.

A dalej? Dalej żądałoby się osobne­

go stroju dla Żydów, osobnych ży­

dowskich przedziałów w wagonach i autobusach, osobnych teatrów, o- sobnych restauracyj, łaźni i kąpielisk, osobnych żydowskich okienek po u- rzędach, osobnych dzielnic, w których jedynie wolno byłoby mieszkać Ży­

dom.

Kto mówi, że Żydom nie wolno siedzieć na jednej ławce z Polakami, ten powie też, że żydowskiej czy polskiej dziewczynie nie wolno się kochać w_chłopcu obcej narodowości, a tembardziej nie wolno z nim wcho­

dzić w związki małżeńskie.-

Co to wszystko znaczy, można za­

pytać murzynów amerykańskich. W stanach południowych muszą oni też jeździć w osobnych przedziałach i uczyć dzieci w osobnych szkołach, muszą też siedzieć na osobnej, poli­

cyjnie wskazanej ławce i nie wolno im spojrzeć na inną kobietę jak tylko na murzynkę. Któż reżyserował to wyjęcie nędzy murzyńskiej z pod ochrony powszechnie obowiązującego prawa? Odpowiedź jest prosta. Źród­

łem antymurzyńskiej nagonki byli i są wielcy plantatorowie i kapitaliści.

Im właśnie zależy na tern, by nie do­

puścić do wspólnego frontu eksploa­

towanej armji białych Kcźarnych nie­

wolników kapitału.

Wbrew konsekwencjom gospodar­

ki kapitalistycznej, która w tych sa­

mych fabrykach i latyfundjach za­

trudnia wszystkich robotników bez różnicy rasy, narodowości lub wyzna­

nia, wbrew wspólnej ponadrasowej i ponadwyznaniowej nauce, kulturze i sztuce, którą wytwarza rozwój dziejo­

wy,—kapitał stara się sztucznie utrzy­

mać stare barjery, dzielące ludzi na zamknięte w sobie klany narodowo- wyznaniowe, stara się rozdmuchać nienawiść narodowościową, by w zdwojonem tempie eksploatować tych, którzy trafią pod wrzątek tej niena­

wiści. Robotnicy żydowscy, drobni sklepikarze, bezpłatni praktykańci z dyplomami uniwersyteckiemi, niedo­

jadający studenci, pracująca inteli­

gencja, ci więc wszyscy, którzy sta­

nowią olbrzymią większość narodu żydowskiego, są w Polsce tern sa­

mem, czem byli i czem w dalszym ciągu są murzyni w Ameryce.

Kapitał wie dobrze, żę im bardziej uda mu się pracujących Żydów zasz­

czuć propagandą i terorem antysemic­

kim, im bardziej odetnie się ich od wyzwoleńczej walki polskich mas pra­

cujących, tern taniej można będzie kupić pracę żydowskiego najmity, tern większe ciężary można będzie zwalić na barki żydowskiego drobno­

mieszczaństwa.

Antysemityzm jest dla kapitału tym strzałem, który kładzie dwa za­

jące naraz, z jednej bowiem strony pozwala zwiększyć stopę eksploatacji pracującego żydowstwa, zdrugiej stro­

ny skierować na ślepy tor walkę wy­

zwoleńczą mas pracujących innych narodowości. Antysemityzm jest też na obecnym etapie historycznym wy­

próbowaną już przez Hitlera drogą do dyktatury faszystowskiej. Z tą chwilą, gdy uda się faszystom zamk­

nąć naród żydowski w średniowiecz- nem ghetto, z tą chwilą zamkną też oni w obozach koncentracyjnych wszy­

stkich demokratycznych i postępo­

wych inteligentów, zniszczą klasowy

ruch robotniczy, stłamszą samodziel­

ny ruch chłopski.

Najpierw Żydów wysadza się na osobne ławki i bije, a potem na te same żydowskie ławki pójdzie każ­

dy Polak, Ukrainiec czy, Białorusin, który nie zadeklaruje się jako faszy­

stowski antysemita i nie zechce za­

wodowo trudnić się biciem swych kolegów.

N a ró d , k tó r y w o b e cn ych w a ru n k a c h d o p u s z c z a do p o ­ g ro m ó w i g h e t t a , te m s a m e m z a m y k a sam s ie b ie w o b o z a c h k o n c e n tra c y jn y c h fa s z y z m u i o d b ie r a ją c Ż y d o m p r a w a o b y ­ w a te ls k ie I s w o b o d y , o d b ie ra j e je d n o c z e ś n ie s o b ie .

Zęby uplastycznić dalsze skutki ideologji „żydowskich ławek" nie trze­

ba nawet sięgać do amerykańskich murzynów. Wystarczy wskazać na pierwszą lepszą prostytutkę. Wszak ona również ma wyznaczone dla sie­

bie dzielnice, jej też nie wolno sia­

dać na jednej ławce z „przyzwoitem"

towarzystwem, jej też nie wpuszczają do „szanujących" się restauracyj, ka­

wiarni i kąpielisk. Endecki antysemi­

tyzm chce młodzież żydowską a póź­

niej i cały naród żydowski zepchnąć na pozycje prostytutki, chce ich w obliczu prawa wyposażyć w hańbiący żółty bilet.

Podobnie jak prostytutkę może bezkarnie bić i poniewierać pierwszy lepszy chuligan lub rajfur, podobnie w oczach antysemickich podżegaczy Żyd ma stać się wyjętym z pod pra­

wa przedmiotem, na skórze którego można będzie rozładowywać nagro­

madzającą się w masach nienawiść do kapitalizmu. Naród żydowski ma jednak z prostytutką tyleż wspólnego, co i. inne narody.

Żyd — kapitalista jest kropln w kroplę taki sam jak kapitalista innych narodowości, robotnik żydowski jest tak samo pracującym i tak samo wy­

zyskiwanym najmitą kapitału, jak ro­

botnik innych narodowości. W tych samych też szkołach i na tych samych podręcznikach i dziełach naukowych ,orąz na podobnem. dziedzictwie kul- turalnem i artystycznem kształci się inteligencja żydowska co i polska, ży- je ona też w objektywnie tych sa­

mych warunkach bytu; drobnomiesz­

czaństwo żydowskie chodzi jeszcze do synagogi, a drobnomieszczaństwo pol­

skie do kościoła, ale stosunek ich do sekwestratora i komornika, czy też do karteli lub banków jest ten sam, ich ogólna ideologja polityczna jest też wspólna.

Skoro każda jednolita socjalnie grupa Żydów jest w istocie rzeczy odłamem większej całości, jest tylko narodowo wyróżniającą się częścią klasy socjalnej, to jakiekolwiek roz­

wiązanie sprawy społecznej może być tylko r o z w ią z a n ie m d la c a łe j k la s y , a n ic dla jej poszczególnych odłamów narodowych.

Doniedawna jeszcze strategji bur- żuazyjnej udawało się szczuć chłopa na robotnika. Chłopom mówiono, że podniesienie dobrobytu wsi może się odbyć tolko kosztem „miasta" czyli kosztem płac robotniczych. Robotni­

kom mówiono zaś, że tylko obniżka cen na produkty rolne i zmniejszenie

„dochodów wsi" może podnieść'do­

brobyt miejskich mas pracujących.

Dziś uświadomiony robotnik i chłop wiedzą już, że solidarność całej wsi, solidarność chłopa i obszarnika, prze­

ciwstawiona solidarności całego mia­

sta, a więc solidarności robotnika i kapitalisty, jest fałszem, służącym do przykrywania zwiększonej eksploata­

cji zarówno robotnika jak też pracu­

jącego chłopstwa i drobnomieszczań­

stwa.

T a k s a m o je d n a k , j a k n ie ­ m a s o lid a rn o ś c i m ia s ta , p r z e ­ c iw s ta w ia ją c e j s ię s o lid a r ­ ności w s i, t a k n ie m a t e ż s o ­ lid a rn o ś c i „ n a r o d o w o - a r y j ­ s k ie j" , p r z e c iw s ta w ia ją c e j s ię s o lid a rn o ś c i Ż y d ó w . J e s t t y l ­ ko s o lid a rn o ś ć lu d z i p r a c u ją ­ cych w s i i m ia s ta p r z e c iw ­ ko s o lid a rn o ś c i w y z y s k iw a c z y w ie js k ic h i m ie js k ic h . J e s t t y l ­ k o s o lid a rn o ś ć p o ls k ie g o i ż y ­ d o w s k ie g o ś w ia ta p ra c y p r z e ­

c iw k o p o ls k im i ż y d o w s k im e k s p lo a ta to r o m . J e s tt y lk o s o ­ lid a rn o ś ć m ło d e g o p o k o le n ia p rz e c iw k o ta k ie m u u s tr o jo w i, k tó r y n ie d a je m u m o ż liw o ś c i tw ó r c z e g o i r a d o s n e g o ż y c ia .

Żeby te formy prawdziwej i jedy­

nie realnej solidarności mogły krzep­

nąć i rozrastać się, potrzebne jest pełne równouprawnienie narodowe i wyznaniowe. — Masy żydowskie mu­

szą żyć w takich samych warunkach prawnych, jakie ma ogół obywateli.

Jest chyba poza sporem równoup­

rawnienie pracujących Żydów. Ko­

nieczne jednak jest też, byburżuazja żydowska była równouprawniona z burżuazją narodowości panującej.

Walka nie z całą burżuazją lecz z narodowo wyodrębnioną jej częścią przeradza się zawsze w walkę z ca­

łym narodem, w praktyce zaś tylko z jego pracującą i wyzyskiwaną więk­

szością.

Zęby najskuteczniej walczyć z bur­

żuazją jako całością, trzeba, by bur- żuazja żydowska miała te same pra­

wa i swobody, z jakich korzysta pol­

ska burżuazja, a jednocześnie by każ­

de natarcie mas pracujących w rów­

nym stopniu zmniejszało ekonomicz­

ny bądź polityczny stan posiadania zarówno żydowskiej jak i polskiej burżuazji.

W takich warunkach z jednej strony rabin i szowinista żydowski nie znaj­

dą posłuchu w masach żydowskich, gdy będą w nie wmawiać, że każdy Polak jest mniej lub więcej zakon­

spirowanym antysemitą i że jedy­

nym ratunkiem jest nienawiść do każdego „goja" i miłość dla własnej burżuazji, z drugiej zaś strony księ­

żom i agitatorom engeckim zabrak­

nie potrzebnego im w szczuciu atutu, jakim jest rosnący w obliczu pogro­

mowych nastroi nacjonalizm niektó­

rych sfer mieszczaństwa żydowskiego.

* *

*

Studencki antysemityzm i idąca za nim próba separowania młodzieży żydowskiej, muszą być złamane przez ,bę samą młodzież, która dziś podnosi kij na swych kolegów. Niech tylko szeregowy antysemita zechce poroz­

mawiać z swym kolegą Żydem, a rych­

ło przekona się, że nic ich nie dzieli, a wszystko łączy. Jednemu i drugie­

mu grozi chroniczne bezrobocie i widmo wojny imperjalistycznej, nio­

sącej ze sobą śmierć, zniszczenie i zdziczenie. Jeden i drugi czują, jak pod kloszem duszących przepi­

sów gasną ogniska niezależnej myśli akademickiej, duszą się organizacje, topnieją możliwości aktywnego udzia­

łu w życiu społecznem.

Biurokratyczne i drobiazgowe wtrą­

canie się władz uniwersyteckich i wszechwładnych kuratorów w życie organizacyj akademickich, zamienia uniwersytety we freblówkę. Wiatry faszystowskie, którym „swobodne u- znanie" kuratorów otwiera drogę, mrożą swobodę życia akademickiego i czynią każdego akademika niepeł­

noletnim, wodzonym przez nianię fa­

szystowską, wychowankiem. Skolei rygorystyczna zależność władz uni­

wersyteckich od ich władz nadzor­

czych gniecie te elementy profesor­

skie, które chciałyby wspólnie z mło­

dzieżą akademicką mieć większą strefę niezależności i swobody swych uczelni.

Wszystko to odczuwa boleśnie za­

równo młodzież polska jak i żydowska.

Obniżka opłat uniwersyteckich, zwiększenie kredytów na pomoc mło­

dzieży, uaktywnienie samopomocy koleżeńskiej, oto, obok autonomji, dalsze piekące sprawy, które pomię­

dzy akademikiem Polakiem a żydem wytwarzają wyraźną wspólność inte­

resów.

Młody Polak i Żyd wspólnie od­

czuwają dziś, że się ich spycha w zaułek beznadziejnej apatji, nudy i zwierzęcej wegetacji, że młodzieńczy entuzjazm budowania lepszej przyszło­

ści nie może znaleźć sobie miejsca w zgniłych formach ustroju kapitali­

stycznego. Akademik, zarówno Polak jak i Żyd, wiedzą wszak, że jeśli po ukończeniu studjów znajdą pracę, to nie będzie ona społecznie użyteczna

Dokończenie na str. lO-tej

(3)

.Gazeta Polska" doszła niedawno do wniosku, że „ p o l i t y k a k a r t e l i w y w o ł a ła o s t a t n i o w o p i n j i s p o łe c z e ń s t w a n a s t r ó j b a r ­ d z o p o k r e w n y n ie n a w iś ć i".

Pan Wincenty Rzymowski swego czasu uzasadniał wymownie tę niena­

wiść.

.Jeśli chłop nasz wyrzec się musiał białej soli i cukru, jeśli od lampy naftowej cofnął się do łu­

czywa, od pługa do sochy staro­

świeckiej, od gwoździ żelaznych do ćwieków, ciosanych z drewna, to te stacje wyrzeczeń—zaiste: sta­

cje męczeńskie polskiego ludu—są tylko figurami, w których wyraża się zysk i władza karteli.

A przecież jarzmo karteli wżar- ło się nietylko w karki chłopskie.

Kartele wytrącają z rąk inteligenta i robotnika wszystko to, co mo­

głoby wydźwignąć ich nad poziom wegetacji, co służy potrzebie du­

cha i umysłu. Z rachunku wydat­

ków codziennych każą im skreślać koszta kultury i uczestnictwa w życiu zbiorowości; koszta teatru, książki, odczytu, radja i telefonu.

(Kurjer Poranny).

Pan Rzymowski uchwycił nawet głębsze skutki dyktatury kartelowych magnatów. Pisał on tak:

„Ogarnijmy wpływ, wywierany przez kartele, na całej linji nasze­

go frontu społecznego. Tam, na zagonie wiejskim, chłop od pługa żelaznego wraca do drewnianej so­

chy, od światła lampy do łuczy­

wa, od szkoły 7-oddziałowej do analfabetyzmu; tu, na bruku miej­

skim, myśl gromady cofa się od humanizmu do wzorów średnio­

wiecza, od demokracji do feuda- lizmu, od wolności i równości obywatelskiej do niewolnictwa i teroru. Na tych obu terenach — czy to nie ten sam ruch? I czy nie ten sam kierunek? Uwstecznie- nie gospodarki czyż nie pociąga za sobą uwstecznienia kultury? So­

cha drewniana w ręku wieśniaka czyż nie jest tern samem znamie­

niem anachronizmu i barbarzyń­

stwa, co pałka faszystowska w rę­

ku antysemity? 1 barbaryzacja, w jaką kartele pchają naszą gospo­

darkę rolną, czyż nie jest tylko drugą, równoległą stroną tego sa­

mego procesu, który barbaryzuje i pustoszy polskie życie kultural­

ne, społeczne i polityczne?" (Kurjer Poranny).

P. Rzymowski ma w tern wszyst- kiem całkowitą raęję. Widzi on jed­

nak Rzym, a nie dostrzega papieża;

widzi skutki panowania karteli, a nie dostrzega ich istoty i źródeł ich istnienia.

Nienawiść ludu do karteli jest tyl­

ko bezpośrednią i odruchową formą, w jaką się wylewa nienawiść do pa­

nowania kapitału monopolistycznego.

Kartele, trusty i koncerny są na obec­

nym etapie rozwojowym konieczną formą, w jakiej się wyraża eksploata­

cja wielkokapitalistyczna. Wszystko więc, cokolwiek zapisuje p. Rzymow­

ski na rachunek karteli, należy auto­

matycznie przepisać na rachunek u- stroju kapitalistycznego.

Mylnie też ujmuje p. Rzymowski istotę faszyzmu. Przedewszystkiem fa­

szyzm nie ogranicza się tylko do pał­

ki antysemickiej. Pozatem zaś nie kartele są bezpośrednią przyczyną sprawczą faszyzmu, lecz zarówno kar­

tele jak i faszyzm są swoistą dziś formą ekonomicznego i politycznego władztwa kapitału monopolistycznego.

Kartele ratują zyski, a faszyzm ratuje władzę polityczną kapitału.

„Gazeta Polska" pisała o niena­

wiści do karteli. Zapytajmy jednak, kto politycznie jest odpowiedzialny za rozwój karteli w Polsce i tern samem za skutki ich panowania ekonomicz­

nego.

Jasne jest chyba, że kartele nie spadły z nieba, że blaski lub cienie ich żywota wiążą się ściśle z tą lub inną polityką rządu. Trzeba czytać prasę lewjatańską, by dostrzec, jak proces kartelizacji przemysłu polskie­

go wiązał się ściśle z realną polityką rządową.

,,DOBRE“

Czytajmy „Depeszę":

„Rządy zmuszają przemysł do kartelizacji.

W Polsce również prawie wszyst­

kie kartele powstały z wiedzą i przyzwoleniem rządu. Do wielu karteli sam rząd również należy.

Ci, co tak bezkrytycznie rzucają się na kartele, powinniby wiedzieć, że do powstawania karteli więcej parł rząd, niż sami przemysłowcy.

1 dlatego istnieje cały szereg kar­

teli przymusowych. W wypadkach, kiedy przemysłowcy grozili wy­

stąpieniem z pewnych karteli, rz ą d n a c is k a ł o p o r n y c h i g r o ­ z i ł im k o n s e k w e n c ja m i, ta k , że w k o ń c u m us i e 1 i p o z o s t ą ć w d a n y m k a r t e ­ lu , c z y s y n d y k a c ie " .

jako jaskrawy przykład ingerencji rządu w procesy kartelizowania się przemysłu, „Depesza" przytacza fakty, dotyczące kartelu węglowego:

„Za każdym razem istnienie Konwencji wisiało już na włosku i stale zdawało się, że wybiła już jej ostatnia godzina. I za każdym razem dochodziło do tego, że trzeba było zdecydowanej interwen­

cji Rządu i groźby stworzenia kar­

telu przymusowego, by w ostatniej chwili doprowadzić antykartelowo usposobione elementy, t. j. ogrom­

ną większość uczestników, do od­

nowienia wygasającej umowy kar­

telowej".

„Depesza" oczywiście przesadza, gdy ogólnikowo twierdzi, że do kar­

teli więcej parł rząd niż przemysłow­

cy. Kartele inicjowały najsilniejsze przedsiębiorstwa wielkokapitalistycz­

ne, a rząd pomagał im tylko ujarz­

mić mniejszych fabrykantów, pomagał przyśpieszyć proces wsysania drob­

niejszych fabryk i zakładów, „poma­

gał" wreszcie taryfami kolejowymi, premjami wywozowemi, całą swą po­

lityką celną i podatkową.

Dlaczego więc p. Rzymowski chło- szcze kartele, a zapomina o tych wszystkich rządach, którym kartele mają dużo i to bardzo dużo do zawdzię­

czenia?

Wszak słusznie „Depesza" pisze, że

„Ceny kartelowe są również ustalane za zgodą rządu. Rząd aż nadto dobrze zna kalkulację kar-^

teli, ich opłacalność i w każdej chwili wie, co się w kartelach dzieje. Przecież ustawa kartelowa wyraźnie przepisuje, że każdy kar­

tel musi zawiadamiać rząd o swych uchwałach, umowach, porozumie­

niach, zmianach cen — słowem, prawie o każdym swym kroku.

Rząd przyjmuje to wszystko do wiadomości i nie widzi w tern wy­

kroczeń. Gdzież tu może być mo­

wa, że kartele postępują samo­

wolnie. W w ię k s z y c h k a r t e ­ la c h , n ic s ię n ie d z ie je b e z w ie d z y r z ą d u".

P. minister Floyar-Rajchman w lu­

tym ub. r. mówił o kartelach w ten sposób:

„W dziedzinie kierownictwa ży­

ciem jakaś organizacja jest po­

trzebna. Gdyby te organizacje nie sprzyjały zapewnieniu pracy, gdy­

by nie szły po linji obniżki cen — rząd napewno znalazłby środki dla rozwiązania tych organizacyj tak, jak rozwiązuje i będzie rozwiązy­

wał złe. kartele".

Gdybyśmy tak zrobili wywiad ze wszystkimi kolejno zmieniającymi się ministrami rządów sanacyjnych, to każdy z nich powiedziałby, że odróż­

niał „dobre" i „złe" kartele, że „złe"

likwidował, a „dobre" popierał. A jaki jest skutek? Oto właśnie te wyselek­

cjonowane „dobre" kartele dały to wszystko, o czem tak przekonywująco pisał p. Rzymowski.

Te „dobre" kartele nie były zatem dziełem konspiracyjnej, antyrządowej roboty kapitału. Rosły one, krzepły i tuczyły się pod opiekuńczemi skrzyd­

łami polityki gospodarczej rządu.

Sztywności cen kartelowych, ich mordującej chłopa i miejskiego spo­

żywcę wysokości nie osiągnął kapitał w drodze jakfegoś kilka dni trwające­

go puczu przemysłowców. Nożyce nie rozwarły się nagle, nie był to zamach

KARTELE

stanu, nagłe a niespodziewane dla mi­

nistrów zaskoczenie. Rozwieranie się nożyc pomiędzy cenami kartelowemi a rolniczemi trwało latami, było wi­

doczne i znane rządzącym sferom i mimo to zyskiwało aprobatę i po­

moc.

„Gazeta Polska" z dn. 2O.XI r. b.

pisała:

„...uderza statystyka czasu pow­

stawania karteli w Polsce. Czy nie rewelacyjnie wygląda.np. fakt: iż w 1929 r. było ich jeszcze tylko 111, że zatem w ciągu ostatnich pięciu lat kryzysu liczba ich uległa nieomal p o d w o j e n i u . 1 to po­

dwojeniu w tempie przyśpieszonem, albowiem przyrost nowych karteli w latach 1931— 1934 przedstawia się cyfrowo szeregiem: 12, 25, 45, 58. To uderza nas na pierwszy rzut oka najbardziej w całem ze­

stawieni".

„T o uderza nas" — pisze „Gazeta Polska". Ale my pytamy, kto w ciągu ostatnich pięciu lat rządził w Polsce?

Kto legalizował kartele i ich ceny?

Czyżby „Gazeta Polska” nie wiedzia­

ła o tern? A jeżeli wie, to dlaczego ją „uderza" wzrost karteli?

„Gazeta Polska" pisze też:

„iż p r z e m o ż n y m czynni­

kiem, powodującym zrzeszanie się w ten sposób producentów, była nie chęć „regulowania rynku", nie

„obniżanie kosztów produkcji", ale właśnie... monopolistyczny dochód".

Pytamy, czy te rządy, które stały u steru w ciągu ostatnich pięciu lat nie wiedziały o tern? A może „Gaze­

ta Polska" była w opozycji do tych rządów? Przecież właśnie te wszystkie kluczowe kartele surowcowe, które miały na celu „dochód monopolistycz­

ny" były uważane przez czynniki rzą­

dzące za „dobre i posłuszne narzędzie"

Pisze dalej „Gazeta Polska":

„Widzimy, jak od 1928 r. arty­

kuły, produkowane przez rolników spadły w cenie o 65 °/0" — zaś—

„skala w artykułach skartelizowa- nych' i monopolowych waha się od wzrostu o 1 p r o c , (sól) do spad­

ku z a le d w ie 28 p r o c.“

1 znów pytamy, kto jest za to po­

litycznie odpowiedzialny? Kto żyrował i podtrzymywał kartelową politykę cen? Może arcybiskup warszawski?

może żydzi, masoni lub cykliści?

Pytania są zbyt drażliwe, by na nie odpowiadać. Zrobi to już sam czytelnik.

Dziś znowu się mówi o „dobrych"

i „złych" kartelach tak samo, jak mó­

wiono o tern przez długie pięć lat kryzysu.

Minister Górecki w ten sposób określił stosunek obecnego rządu do karteli:

„Trzeba powiedzieć, że są złe i są dobre kartele. Dlatego pod­

kreślić muszę, że p o 1 i t y k i a n- t y k a r t e l o w e j r z ą d u n ie - m a, przeciwnie, po przeprowa­

dzeniu dłuższej analizy paru typo­

wych karteli, jako typowo dobrych, mogę powiedzieć opinji publicznej, co to jest dobry kartel, bo obec­

nie szerzy się jakaś wprost psy­

choza pod względem przeko­

nania, że kartel—to występek. Ko­

niecznem przeto jest sprostować opinję publiczną i przekonać, że wprawdzie kartel może być zly, ale mamy również wielką ilość dobrych karteli".

Nic dziwnego, że Andrzej Wierz­

bicki, oficjalny przedstawiciel oligarchji kartelowej mówił w czasie debat sej­

mowych temi słowy:

„...dali świadectwo prawdzie i p. Minister Przemysłu i Handlu i p. Podsekretarz stanu Lechnicki, a wczoraj p. Wicepremjer. Wszyscy oni stwierdzili, że te wielkie, klu­

czowe i podstawowe a najwięcej podlegające obstrzałowi kartele, że te podstawowe gałęzie przemy­

s łu —żelazo, węgiel, nafta, cukier, włókiennictwo, papier — wszystkie spełniają ważne funkcje gospodar­

cze, nierzadko zgodnie z istotnym i objektywnym interesem Państwa.

Ci członkowie Rządu stwierdzili, że żaden z tych karteli nie może być rozwiązany, że w wielkich

i. przemysłach surowcowych formy , kartelowe są koniecznością".

Tak więc antykartelowy „sen nocy letniej" prysł. Okazało się, że wszystkie podstawowe i kluczowe kartele cięż­

kiego przemysłu i górnictwa są w dal­

szym ciągu zgodne z „interesami pań­

stwa". A wszak nikt inny, jak t e w ł a ś n i e k a r t e l e są główny­

mi sprawcami sztywnych cen i gnicia gospodarczego, wszak one właśnie, mówiąc cytatami Rzymowskiego „bar- baryzują i pustoszą polskie życie kul­

turalne, społeczne i polityczne".

Pod nóż poszedł jedynie komplet

„złych" karteli. Ciekawe jest, kim są owi przyrżnięci delikwenci. Minister Górecki stwierdził, że „jako bezwzględ­

nie szkodliwe uznać należy wszelkie organizacje kartelowe, istniejące w handlu hurtowym", i tymi właśnie przyrżniętymi delikwentami są niemal wyłącznie kartele hurtowników.

Kapitał monopolistyczny, zorgani­

zowany w kluczowych kartelach cięż­

kiego przemysłu i górnictwa, dąży nie­

tylko do zawładnięcia i ujarzmienia fabryk i kopalni, ale chce też opano­

wać zbyt, chce zawładnąć zyskami, płynącemi z pośrednictwa handlowe­

go, chce albo dotrzeć bezpośrednio do spożywcy, albo też posługiwać się rozproszkowaną rzeszą posłusznych mu hurtowników i detalistów. Kapitał handlowy, reprezentowany przez hur­

towników, broni się przed monopo­

lami przemysłu i górnictwa, organi­

zuje się w swoje własne kartele, prze­

ciwstawiając z jednej strony swój mo­

nopol monopolowi premysłowemu, z drugiej strony wyzyskując dodatkowo niezorganizowanego detalistę i spo­

żywcę. Kartele hurtowników są jednak wtórnym skutkiem kartelizowania się ciężkiego przemysłu i górnictwa.

Stwierdza to nawet , Gazeta Pol­

ska", gdy pisze:

„W ten sposób w kraju o struk­

turze gospodarczej takiej jak w Polsce, t. j. w kraju przewagi kar­

teli surowcowych i przewagi ek­

sportu surowcowego, kartel su­

rowcowy staje się „ k a r t e l e m - m a t k ą“ , t. j. k a r t e l e m r o ­ d z ą c y m s z e r e g m n i e j ­ s z y c h i w i ę k s z y c h k a r ­ t e l i p r z e t w ó r c z y c h i h a n d l o w y c h".

A więc matką wyzysku kartelówe- go i sztywnych cen jest kartel surow­

cowy czyli ten, uznany za „dobry", kartel ciężkiego przemysłu i górnictwa.

Kartele hurtownicze i przetwórcze są li tylko dzieciarnią, spłodzoną przez podstawowe kartele surowcowe. Pod nóż poszła też dzieciarnia a nie ci, którzy ją płodzą.

Dla ciężkiego przemysłu niewy­

godne są nietylko niezależne kartele hurtowników, ale też niektóre, przeciw­

stawiające się „surowcowym" magna­

tom, kartele przemysłu przetwórczego.

Przemysł przetwórczy woli bowiem otrzymać tańsze surowce i tern sa­

mem taniej produkować. Rozwiązy­

wanie karteli handlowych i niektó­

rych przetwórczych przy jednoczes- nem popieraniu kluczowych karteli surowcowych jest rozwiązywaniem sprzeczności, jakie istnieją pomiędzy poszczególnemi grupami kapitału i to rozwiązywaniem na korzyść głównych ośrodków monopolistycznego kapi­

tału, na korzyść magnatów ciężkiego przemysłu. „Z łem i" kartelami okazują się w gruncie rzeczy te kartele, które utrudniają proces monopolizowania życia gospodarczego przez kapitał fi­

nansowy, reprezentowany głównie w kluczowych gałęziach ciężkiego prze­

mysłu i górnictwa.

„Rzeź" drobiu kartelowego, jakichś tam karteli torebek papierowych czy bibułki machorkowej, nietylko że nie osłabia istotnych ognisk panowania kartelowego, ale jeszcze je wzmacnia

Lewjatan się cieszy. Na froncie kartelowym sytuacja pozostaja zasad­

niczo bez zmian, a z tych zmian, które daje rozwiązanie kilkunastu drobnych karteli, korzystać będą tylko ci, którzy trzymają w swych rękach główne re­

gulatory cen monopolowych i życia gospodarczego. Rząd pana premjera Kościałkowskiego idzie za tą samą gwiazdą prewodnią „dobrych" karteli.

11. Dem biński.

Cytaty

Powiązane dokumenty

im bardziej tajemniczą i niezrozumiałą się Wydaje, więc wnet posypały się uwagi, domysły, sądy,

„Myśli we wszystkich kierunkach, ażeby pismo nasze stać się mogło, wzorem zagranicznych organów, — znakomitym przeglądem literatury, sztuk pięknych i życia

Stronnictwa, które w program ie swym m ają obronę w iary katolickiej, powinne raz wreszcie porzucić drogę nienawiści i kroczyć drogą miłości, nie zrzek ając

[r]

Dopiero C h ry stu s przynosząc Nowy Zakon, nietylko przyw ró cił m ałżeństw o do pierw o tn ej czy­.. stości, ale naw et je uświęcił, podnosząc do

Jednak małżeństwo pociąga za sobą też skutki cywilne, więc i państwo musi mieć swe ustawodawstwo małżeńskie, jednak nie może się ono sprzeciwiać

Z tej racji ne można domagać się, aby zniżce ceny hurtowej w wysokości, po­.. wiedzmy 15 proc,, odpowiadała

stwa i robotników. D yrekcja kopalni zobowiązała się przy ewentualnem ponownem uruchom ieniu przedsiębiorstwa p rzy jąć do pracy jedynie tych robotników, którzy