• Nie Znaleziono Wyników

Wolny Związkowiec, 1981, nr 25

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wolny Związkowiec, 1981, nr 25"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

(Ć0$ NA

a p t e k a

f /!

/

' 0 U fo

V i i l PLENUM KOMITETU CENTRALNEGO PZPR

. . .„C iężkim i b łędam i obarczona b y ła linia p a rtii w rozwijaniu politycznego ustroju demokracji ludowej. Naśladując mechanicznie w zory radzieckie stworzony został system p olityczn y form alnie dem okratyczny, faktycznie zaś grający rolę fasady i dekoracji pozbawionej treści rzeczywistego ludow ładztw a. System ten, którego odbiciem jest nasza konstytucja, wzorowana na tzw . stalinowskiej konstytucji ZSRR, n»e odpowiada u kła d o w i sił politycznych w kraju, nie odpowiada przewodniej ro li klasy robotniczej i rzeczywistej demokracji robotniczej i chłopskiej. Centralizm b iu ro ­ kratyczny doprowadzony w wielu dziedzinach do absurdu i skrępowanie inicjatyw y oraz udziału mas w rządzeniu krajem - o to cechy tego systemu, k tó ry pozbaw ił lud pracujący w niem ałym stopniu poczucia, że jest on gospoda­

rzem swego państwa.

Największe szkody polityczne i moralne p rzynio sły masowe pogwałcenia praworządności socjalistycznej oraz groźne wypaczenia i przestępstwa w aparacie bezpieczeństwa, w inform acji wojskowej i aparacie sądownictwa. B y ły one w ynikiem nie przypadkowych b łę d ó w , czy z ły c h charakterów, lecz przede wszystkim wynikiem b łę d n ej lin ii politycznej, przyjm ującej za p u n k t wyjścia stalinowskie teorie o zaostrzającej się walce klasowej, o nieuchronnym zrastaniu się wszelkiej opozycji z dywersją imperialistyczną, o dywersyjnej roli T ito i KPJ; są to przez życie przekre­

ślone, g łę b o ko fałszywe i szkodliwe poglądy. B y ły one w ynikiem w p ływ u beriowszczyzny, następstwem nacisku z zewnątrz i rezultatem postawienia aparatu bezpieczeństwa, zgodnie z ówczesnymi wzorami radzieckimi, nad pań­

stwem i nad partią. Prześladowania niew innych ludzi, nieludzkie metody śledztwa, fingowane procesy i w yroki, wresz­

cie śmiertelne ofiary tych zbrodniczych p ra ktyk — wszystkie te tragiczne fa k ty z takim truciem i oporami ujawniane i naprawiane poderw ały kredyt m oralny kierownictwa p a rtii i zaufanie do szeregu jej przywódców.

Czy można wobec tych fa któ w , wobec ciężkich b łę d ó w w polityce gospodarczej kraju, wobec ciężkich błę d ó w w p olityce rolnej, wobec ciężkich b łę d ó w w tworzeniu ustroju demokracji ludowej, wobec ciężkich wypaczeń prawo­

rządności i zdław ienia demokratyzmu naszego państwa m ó w ić, że „lin ia p a rtii w zasadzie b yła słuszna"?(. . .) - T o w . A rtu r STA?EWICZ . . .„T o b y ła metoda i z takich metod tw o rz y ł się system. Metody te stosowane b y ły od góry do d o łu dlatego, że d o ­ ły b ra ły p rzykła d z gór.

Tow. Berman z ło ż y ł tu ta j nam swoją sam okrytykę. Tow. Berman tłu m a czy się brakiem kolegialności, niewiedzą i niedostatecznym nadzorem. Tow . Berman należał do komisji Biura Politycznego do spraw bezpieczeństwa i tow . Berman nie w iedział nic, co się tam d zia ło . Całe miasto w iedziało, że ludzi mordują, całe miasto w iedziało, że są karcę, w których ludzie po trz y tygodnie stoją w ekskrementach po kostki, całe miasto w iedziało, że Różański zdziera ludziom paznokcie osobiście z rąk, całe miasto w iedziało, że oblewa się ludzi zimną wodą i stawia na mrozie, tow . Berman, członek komisji do spraw bezpieczeństwa — nie w iedział.'"{. . .) Tow. Leon W UDZKI

1 9-2 1 .X. 1956 r.

BIULETYN INFORMACYJNY KOMISJI ZAKŁADOWEJ NSZZ SOLIDARNOŚĆ

ODTRUTKA NA ER SATZ -SO C JA LIZ M ŹbsSC.'

OD REDAKCJI

Proszę C zy teln ik ó w , naiw nością b y ło b y w ierz y ć w stu p ro ce n ta ch w y znaniom c z ło w ie k a , k tó ry w g ru d ­ niu 1953 r. u c ie k ł n a Z a c h ó d , p rzec h o d ząc d o obozu przeciw nika p o lity cz n eg o . D latego w celu p o d k re ś ­ lenia now ej roli tego w ysokiego fu n k cjo n ariu sza U 8 pozostaw iam y k o m e n tarze K o m itetu Wolnej E u ro p y (w yróżnione k u rsy w ą), p e łn e ja d u i w rogości d o k o m u ­ nizm u - u ła tw i to C zy teln ik o m uchw y cen ie w ła śc i­

w ych p ro p o rcji. R ów nież w ty m że celu n ie zastęp u jem y nazw isk in icjałam i, ja k n a le ż a ło b y u c z y n ić zgodnie z d o b ry m i obyczajam i d ziennikarskim i (poniew aż w iarygodność tego te k stu , p o ch o d ząceg o z 1954 r.

je st niespraw dzalna), uw ażam y b o w iem , ż e nie m a sensu zastanaw ianie się n ad ty m , k tó ż to w łaściw ie u k ry w a się n p . p o d in icjałam i B.B., J.C . itd .

Ó w cześni działacze p arty jn o -rząd o w i są ju ż ty lk o postaciam i h isto ry c zn y m i, n ajczęściej o k ry ty m i n ie ­ sław ą. Nie to jest rzeczą, najw ażniejszą, czy B olesław

B ierut b y ł p o d w ó jn y m agentem , czy te ż nie b y ł nim '

w cale. C hodzi o to , by p o zn a ć praw dę o n aszych czasach , m im o te g o , ż e je j pozn aw an ie m u si się ro z p o c z y n ać o d ta k ich p ó łp r a w d w łaśn ie . Je s t rzeczą o cz y w istą; że w takim w rzą­

cym k o d e , jak im b y ła P olska o d 1 w rześnia 1939 r o k u , nie m o g ło b y ć m o w y o dżen telm eń sk iej w alce p o m ię d z y AK, P P R , G estap o i s p o łec z eń stw em . Dlaczego je d n ak ta k g łę b o k o w depnęliśm y w ten gnój sto su n k ó w s p o łe c z n y c h , że aż d o dziś nie w yszliśm y z niego d o k o ńca? J a k p o to c z y ło b y się nasze ży c ie, g d y b y w 1954 ro k u nie b y ło cenzury i zeznania Józefą Ś w ia tły m o g ły b y ć szeroko p rzed y sk u to w an e ? O czekujem y odp o w ied zi o d C zy teln ik ó w , z w ła szc za dobrze p a m ię ta ją c y c h te lata AK-owców i PPR -ow ców . zapraszając obydw ie stro n y n a nasze ła m y ,

3,C, A T O W I C E

W O L N Y

ZWIĄZKOWIEC

NR 25/81 (58) 1 CZERWCA 1981

Cena symboliczna 1 zł

1 - NA PROBOSTWIE W W Y S Z O T E 2 - RAPORTY KATYŃSKIE 3 - WOLNY KRAJ

4 - POCZĄTKI SZM ACENIA 5 - U B-ek PUSZCZA FARBĘ 6 - B U DA PESZT A .D .1 9 5 B

7 - MOJE 14 LAT

8 - PA R TIA - G!£REK, G I E R E K - P A R T I A !!!

9 - DANIADA

UB-ek PUSZCZA FARBĘ

JÓZEF ŚWIATŁO O SOBIE

Józef Ś w iatło b y ł zastępcą dyrektora X Departa­

mentu Ministerstwa Publicznego. Ś w ia tło b y ł c z ło n ­ kiem p a rtii komunistycznej ponad 20 iat. Ś w ia tło cieszył się zaufaniem Bieruta, Bermana i Radkie­

wicza. M ia ł on dostęp do wszystkich tajemnic Bezpieki i PZPR. Ś w ia tło używ any b y ł przez Bieruta i p o litb iu ro do wykonywania najbardziej pou fnych zadań: jemu zlecano śledzenie, rozpracowywanie i aresztowanie najwyższych dygnitarzy reżimu i partii. W czasie procesów Rajka na Węgrzech i Słańskiego w Czechosłowacji w ysłany on b y ł do tych krajów w celu zebrania m a te ria łó w przeciw W. G om ułce na osobiste polecenie Bieruta. Ś w iatło aresztował byłego sekretarza generalnego p a rtii komunistycznej W. G o m u łkę , m arszałka Ż ym ie r­

skiego, generała Spychalskiego, m inistra W. Lacho­

wicza, wiceministra J. Dubiela i wiele innych osób.

Jako funkcjonariusz bezpieki p p łk Ś w ia tło w ziął udzia ł w fałszowaniu referendum oraz w yborów na Sejm. I o to J. Ś w ia tło , jeden z najbliższych i najbar­

dziej zaufanych współpracow ników Bieruta i Rad­

kiewicza, odsłania najściślej strzeżone tajemnice operacji p a rtii, reżimu i bezpieki. Ś w ia tło ujawnia dokum enty znane dotąd ty lk o B ieru to w i i gronu jego najbliższych wsp ółp ra co w n ikó w. Józef Ś w ia tło m ó w i:

„Pracowałem w resorcie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego od roku 7945, początkowo na stanowisku z-cy szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie, w Warszawie, Olsztynie. Przeniesiony do centrali ministerstwa w 1948 roku organizowałem wraz z wiceministrem Romkowskim oddział specjalny, który z czasem p rzekształcił się w X Departament.

Oficjalnie, zadaniem X Departamentu b y ło w ykrywanie, śledzenie i likwidowanie wszystkich zagranicznych, niesowieckich w p ływ ó w w PZPR, gromadzenie mate­

ria łó w , obciążających czło n kó w p artii, z w yjątkiem pierwszego sekretarza, Bolesława Bieruta. W X Depar­

tamencie prowadzone g tajne kartoteki wszystkich przywódców p artii i dygnitarzy reżimu. T y lk o karto­

teka Bieruta znajduje się w Moskwie, Ale w praktyce zadania X Departamentu są bardziej rozległe. Komórka

ta u trzym uje sta ły, najściślejszy ko nta kt z bezpieką innych reżimów satelickich — na Węgrzech, w Czecho- Słowacji, w B ułgarii, w Niemczech Wschodnich i gdzie indziej. Tu gromadzą się m a te ria ły obciążające aktyw p artyjn y powyżej sekretarzy wojewódzkich oraz wszys*

tkich niemal czło n kó w Biura Politycznego, naczelnych wodzów partyjnych i rządowych, X Departament zatwierdza wszystkich kandydatów na p osłów , radnych, delegatów na zjazdy partyjne, zw iązków zawodowych, organizacji m łodzieżow ych, c z ło n kó w władz partyj- nych. Jednym słowem, w tej właśnie komórce bez*

pieki zbiegają się nici wszystkich obciążeń i materia- łó w kom prom itujących, któ rym i przeciwko sobie rozporządzają wzajemnie dygnitarze reżimu i p a rtii.

Nie b y ło w ięc nic tak tajnego w p artii i rządzie, o czym bym nie w iedział.

W toku mej służby w bezpiece, aresztowałem prawie wszystkich najwyższych dygnitarzy partyjnych i rzą­

dow ych, którzy w tym okresie znaleźli się w w ięzieniu, ł dlatego znają m nie dobrze, zarówno w centrali bez- pieki w Warszawie, jak i we wszystkich wojewódzkich organach bezpieczeństwa. Bo głów nie ja podpisywałem instrukcje i rozkazy X Departamentu, wysyłane do te*

renowych w yd zia łó w w ojew ódzkich".

MOSKWA R Z Ą D Z I W POLSCE

Wiele m ó w i się i pisze o propagandzie reżimowej, o p rz y ja ź n i polsko-radzieckiej, o n ie złom nej p o li­

tycznej niepodległości Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Józef Ś w ia tło m ia ł dostęp do najtajniej­

szych dokum entów i b y ł uczestnikiem wydarzeń, które są najlepszym dowodem, ja k wygląda rze­

czywistość.

„D ziś w Polsce — powiada Ś w ia tło - nie ty lk o nśc nie maże się dziać wbrew w o li Moskwy, lecz wręcz odwrot*

nie. c a ły mechanizm życia państwowego jest regulowa­

ny, do najmniejszych szczegółów, przez p ełn o m ocn i­

ków sowieckich. Widziałem z bliska, jak codziennie grabi się naród polski z elementarnych swobód demo­

kratycznych, Widziałem z bliska jak ta k zw ani przed­

stawiciele klasy robotniczej, na w zó r sowiecki, zmuszają polską klasę róbptniczą do nieludzkiego w y s iłk u na

rzecz największego i jedynego dziś wyzyskiwacza kla­

sy robotniczej — kapitalizmu państwowego. Polska klasa robotnicza została ograbiona z elementarnych praw ludzkich i społecznych, jakie ma ro bo tnik w kra­

jach kapitalistycznych. Zabrano jej prawo strajku, prawo zrzeszania się w wolnych związkach zawodo­

w ych, wszystkie prawa demokratyczne. Rosja nie ty lk o rządzi Polską, ale także rządzi w Polsce. Trzeba tutaj w yróżnić dwa piony. Jest pion sowiecki, a więc Kreml, ściślej biuro polityczne p a rtii sowieckiej, doradcy sowieccy w Polsce, w Warszawskim Ministerstwie Bez­

pieczeństwa, ambasador sowiecki w Warszawie, Tak to wygląda od strony sowieckiej, a zatem od strony decyzji i instruktażu. Na niższym stopniu jest tzw.

pion ,p o ls k i". Należą tu ta j — Bierut, biuro polityczne PZPR, Rokossowski, Ministerstwo Bezpieczeństwa, To jest szczebel wykonawczy. Ogólną linię polityczną ustala się na konferencjach w Moskwie, dawniej u Sta' lina, dziś u Malenkowa, razem z niektórym i innym i członkam i biura politycznego p artii sowieckiej. Tam decydują się zagadnienia polityczne o podstawowym znaczeniu. Po instrukcje te jeździ do Moskwy zawsze Bierut, któ ry najczęściej zabiera ze sobą Bermana i Minca. Nie znaczy to ażeby od czasu do czasu nie jeździli z, Bierutem inni człon ko w ie warszawskiego biura politycznego, zwłaszcza jeżeli zapowiadają się decyzje, które na lokalnym szczeblu polskim będzie przeprowadzać np. Ochab, Mazur, czy któryś inny.

W każdym razie jedynym odbiorcą podstawowych instrukcji polityczn ych jest zawsze Bierut. Ale tylko politycznych. Bo wytyczne wojskowe otrzym uje wprost ze sztabu sowieckiego Rokossowski. Bierut najczęściej instrukcji wojskowych nie zna. Tak naprawdę, to so­

wiecka kontrola nad pionem polskim jest niepotrzebna, gdyż Bierut i jego w spółpracow nicy są już ta k wytreso­

wani, że rozkazy moskiewskie w ykonują gorliwiej niż trzeba: wybiegają oni często naprzód w odgadywaniu życzeń i zamiarów Kremla. Jako dowód służalczości Bieruta powiada Ś w ia tło -*■ niech posłuży fa kt, że w y s jn ą ł swego czasu wobec Stalina pom ysł zmiany polskiego hymnu narodowego. Stalin pohamowei zapędy Bieruta oświadczając: „M azurek Dąbrowskiego charoszaja pieśnią. Ostawit p oka ".

Ale m im o to , całość życia politycznego i gospodarczego Polski u ję ta jest w żelazne kleszcze ko n tro li, która koncentruje się w Ministerstwie Bezpieczeństwa. Wyko nuje ją grupa tzw , doradców sowieckich, ostatnio z generałem Lalinem na czele. Ci doradcy otrzymują swoje instrukcje bezpośrednio z Moskwy i ze swej strony z ramienia M oskwy, kontrolują realizację zadań p o li­

tycznych i gospodarczych wyznaczonych w Warszawie' . K O M FU K TY W PA RTII

Kom upiści u siłują wmawiać, że p a rtia jest zwarta i solidarna. Ś w ia tło na podstawie znanych m u naitaj ______________________ (c.d. na str, 2i WOLNY ZW IĄ7 KOWiEC -

(2)

(c.d.,ze str. 1 UB-ek PUSZCZ/* FARBĘ)

niejszych dokum entów i fa któ w , stwierdza: ,PZPR nie je st m o no lite m ". Samo zresztą zachowanie się kiero w nikó w p a rtii i system wzajemnego szan­

tażu ukazują, ja k g łę b o ko partia je st rozbita, nawet w samym po/itbiurze.

,,W politycznym zespole rządzącej kliki - powiada Światło - wyróżniają się poszczególne grupy członków politbiura, zależnie od ich ciężaru gatunkowego. Wielka trójka decydująca o wszystkim - to Bierut, Berman i Minc. Drugi garnitur, dopuszczany już tylko czasem do tajnych obrad wielkiej trójki, to Ochab, Mazur i Zambrowski. W następnej kolejności hierarchi stoją Zenon Nowak, Aleksander Zawadzki. Na końcu wre­

szcie, bardzi rzadko do tych narad we własnym we­

wnętrznym gronie wzywani są - Jóźwiak i Chełchows- ki, przedstawiciele tzw. elementu krajowego w partii.

Utrzymuje się ich w politbiurze, jako z ło konieczne, żeby zachować pozory jedności partii i uniknąć zarzu­

tów, że się całkowicie zlikwidowało grupę krajowców.

Na szarym końcu mamy Cyrankiewicza, którego infor­

muje się o decyzjach wielkiej trójki tylko wtedy, jeżeli sprawa ma się znaleźć na plenum biura politycznego.

Między członkami biura politycznego nie ma zaufa­

nia wzajemnego, ani szczerej współpracy. Utrzymuje ich w jednej grupie wzajemny santaź i wzajemne powiązania ich zbrodniczych przeszłości. Każdy z nich ma w zanadrzu przeciw drugiemu dokumenty obcią­

żenia, stanowiące potencjalną groźbę likwidacji poli­

tycznej i fizycznej. Często — nie wiedzą o tym wzaje­

mnie. Dla przykładu:

Bierut i Berman żyją ze sobą w najbliższej przyjaźni.

Ale nie przeszkadza to, że z polecenia Bieruta komple­

towałem materiały obciążające towarzysza Jakuba i prowadziłem jego kartotekę. Jakub Berman zaś, ze swej strony, polecił mi założyć kartotekę Wandy Górskiej, przyjaciółki Bieruta, z którą on prawie się nie rozstaje. Oczywiście roztoczenie ścisłej obserwacji nad Górską, umożliwiło mi inwigilowanie Bieruta, o co Bermanowi chodziło. Partia komunistyczna w Pol­

sce też nie jest bynajmniej jednolita od wewnątrz.

Chociaż na zewnątrz deklamuje się nieustannie o jednoś­

ci i żelaznej dyscyplinie to w rzeczywistości partia jest rozdarta na szereg frakcji większych i mniejszych, a poszczególni członkowie politbiura prowadzą ze sobą zażarte walki. PZPR można podzielić na trzy gru­

py. Uprzywilejowaną, składającą się z tych co byli w Rosji. Mają oni stare powiązania z NKWD. Zaledwie tolerowaną grupą są tzw. „krajowcy", którzy spędzili wojnę pod okupacją niemiecką. Wreszcie trzecią grupę stanowią dawni PPS-owcy, którzy połączyli się z PPR, tworząc PZPR. Była dawniej jeszcze jedna, czwarta grupa, grupa ,,Hiszpanów", obejmująca uczestników wojny domowej w Hiszpanii. Uległa ona częściowej likwidacji.

N IEK TÓ R ZY LU D ZIE PO LITB IU R A: BOLESŁAW BIERUT

G łów nym agentem w Polsce je st w te j c h w ili B. Bie­

ru t. Tow. Tomasz ja k go nazywają w ko ła ch arys­

to kra cji partyjnej. Z ty t u łu tego stanowiska dzierży on najwyższą władzę i chociaż t y t u ły urzędowe Bieruta wciąż się zmieniają — b y ł on bowiem i Pre­

zydentem Rzeczypospolitej i premierem, a teraz jest ty lk o pierwszym sekretarzem p a r tii — to kiero w ­ n ictw o państwem i partią zawsze spoczywa w jego rękach.

,,Przed wojną Bierut — przypomina Światło — nie był żadnym przywódcą KPP i był niemal całkowicie niezna­

ny w jej szeregach. Był on wtedy agentem na utrzyma­

niu NKWD. Kiedy Bierut znalazł się pod okupacją niemiecką, nie odgrywał również głównej roli. Z polece­

nia Moskwy partię organizowali Nowotko i Finder, kolejni sekretarze PPR. Dopiero po ich śmierci, Bierut został w Polsce głównym przedstawicielem Komin- ternu. Od tej chwili datuje się jego niechęć do Go­

m ułki i walka z nim, zwłaszcza kiedy Gomułka został sekretarzem generalnym partii".

Przywódcę p a rtii należało przedstaw ić w odpowied­

nim świetle. Ponieważ prawda b y ła bardzo mizerna trzeba b y ło d oro b ić legendę.

„Toteż — powiada Światło — nad spreparowaniem ż y ­ ciorysu Bieruta pracowała w KC cała Komisja pod przewodnictwem Kowalczyka, aby w jakiś sposób z brudnego i małego agenta wywiadu NKWD zrobić działacza partyjnego./Trudno go b yło odszukać wśród nazwisk działaczy komunistycznych, czynnych w Pols­

ce, gdyż pracował on całe życie tylko na odcinku wywiadu NKWD''.

W pracy swej w Polsce B ierut w prow adził o d razu wypróbowane m etody NKWD. Kapturowe m o r­

derstwa, szantaż, prowokacje. Z jego polecenia X Departament pod d a w a ł obserwacji wszystkich c z ło n kó w biura politycznego PPR, nie wyłączając Radkiewicza, a p ó źn ie j Rokossowskiego. Bierut wiedział co robi. Wkrótce zebrano dużo m a te ria łó w niezwykle kom prom itujących c a ły zespół. Od Bie­

ruta zależało, czy i kiedy w ykorzystać te m a te ria ły.

W ten sposób m ó g ł on szantażować swych najbliż­

szych w spółpracowników.

„Działalność operacyjna aparatu bezpieczeństwa — po­

daje Światło - podlega bezpośrednio i wyłącznie Bierutowi. U niego odbywają się regularne konferencje, na których kierownictwo ministerstwa składa sprawoz­

dania, melduje o zamierzonych operacjach i otrzymuje we wszystkich sprawach instrukcje Bieruta. W kon­

ferencjach tych biorą udział ze strony partii, poza Bierutem — Berman i Minc. W jednej z audycji radio­

2 - W O LNY Z W IĄ Z K O W IE C

wych „Głosu Wolnej Polski" p p łk Światło, w ten spo­

sób zwracał się bezpośrednio do Bieruta, czyli do towarzysza Tomasza: .Przecież wy codziennie łamiecie elementarne zasady wolności obywatelskiej. Wy sfał­

szowaliście referendum i wybory w roku 1947 i 1952.

Pamiętacie przecież, że ja właśnie byłem w specjalnej komisji, powołanej w Bezpieczeństwie, która przygo­

towała Wam sfałszowane protokóły wszystkich okrę­

gowych komisji wyborczych w 1952 roku. Wyście wstawiali w nich tylko potrzebne cyfry. Wyście, towa- rzyszu Tomaszu, zlikwidowali legalną opozycję i praw­

dziwe stronnictwa, między innymi przy pomocy spe­

cjalnej likwidacyjnej grupy morderców przy Komi­

tecie Centralnym. Wyście zlikwidowali legalną prasę opozycyjną i w tych gazetach innych partii, które izekomo jeszcze istnieją, poumieszczali swoich własnych agentów. Przypomnijcie sobie towarzyszu Tomaszu, że od dawna Bezpieczeństwo wyrobiło sobie u nas to, że aparat bezpieczeństwa nie musi przedkładać żadnych dowodów winy, aby aresztować człowieka. Wystarczy, jeżeli szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa albo dyrektor czy wicedyrektor centrali, napiszą wnio­

sek do prokuratora, że na podstawie danych agencyj­

nych żąda się aresztowania takiego czy innego człowie­

ka. Prokurator musi natychmiast dać sankcję na areszto­

wanie. Jeżeli — mówi dalej Światło — tak głośno mówi­

cie dziś, towarzyszu Tomaszu, o więzi z masami i moral­

ności socjalistycznej, to może powiedzielibyście także, jak żyjecie sami? Wy, którym dobrobyt klasy robot­

niczej nie schodzi z ust. W jakim luksusie i zbytku płynie wasze życie? Czas najwyższy, żeby społeczeńst­

wo w Polsce dowiedziało się, że macie do swej dyspozy­

cji nie mniej ni więcej —tylko dziesięć zbytkowo i luksu­

sowo urządzonych pałacyków: a więc: Belweder, wille przy ul. Klonowej w Warszawie, własne rezydencje w Natolinie, Konstancinie, w Sopotach, Juracie, Między­

wodziu, Krynicy, Karpaczu, oraz specjalny pawilon myśliwski w Łańsku, w województwie olsztyńskim.

Wszystkie te pałacyki i wille są urządzone z bajkowym przepychem, Byłem u was w Belwederze i byłem w Konstancinie. Spróbuje więc opisać ludziom w Polsce jak mieszkacie. Tylko zewnętrznie Belweder jest tak skromny, jak b y ł. Podobnie jak i wy na zewnątrz, na wiecach przed masami, jesteście skromni i pozujecie na człowieka z ludu. Ale przejdźmy się razem po waszych apartamentach w Belwederze. Jest więc tam przede wszystkim salon — gabinet myśliwski, utrzymany w płowym kolorze, jak skóra jelenia, którą obite są wsystkie meble, zwłaszcza przepiękne krzesła. Mają one oparcia ze specjalnych ż y ł, sprowadzanych z Indii.

Całą jedną ścianę w tym myśliwskim gabinecie zajmuje ogromna szklana szafa, wyścielana jelenią skórą. A we­

wnątrz najwymyślniejsze sztucery i przybory myśliw­

skie. Bo towarzysz Bierut poluje. 0 tak. I polowania jego kosztują państwo kilkaset tysięcy złotych rocznie.

Albo na przykład jadalnia w Belwederze. Byłem tam dwa razy na wytwornej kolacji w towarzystwie człon­

ków biura politycznego. Hebanowe, ciemne meble i obicia z najlepszej skóry. Cicho, jak cienie, snują się wytworne kelnerki, które w takich wypadkach razem z kucharzami dyżurują całą noc. Przy jednej ścianie, na niskim kredensie - wyszukane owoce południowe, importowane z zagranicy, najrozmaitsze słodycze, zagraniczne papierosy i wyszukane soki owocowe.

Pod drugą ścianą, na większym kredensie — wódki, koniaki, likiery, zagraniczne wina. A obok baterii bu­

telek na cieniutkiej zagranicznej porcelanie i na srebr­

nych paterach - kawiory, łososie, homary i najwymyśl­

niejsze zakąski zimne, mięsne i rybne. Od tych zakąsek zaczyna się oficjalna kolacja. A potem zasiadamy do stołu i służba roznosi jedne po drugich dania gorące.

Żeby nie zabrakło smakołyków na stole tow arzysa Bieruta — cały niemal aparat państwowy dba o zaopat­

rzenie go w najlepsze i najcenniejsze rzeczy. Generał Komar, jako szef II Oddziału, specjalnych łucki wysyłał do Francji po wina i owoce południowe dla towarzysza Bieruta i czołówki partyjnej. Do Dyrektora Departa­

mentu Ochrony Rządu w Bezpieczeństwie, stale i re­

gularnie nadchodzą ze Związku Sowieckiego ogromne skrzynie z najcenniejszymi i najlepsymi rzeczami, z winami i smakołykami. Wszystko to nie kosztuje towarzysza Bieruta ani grosza. Bo państwo, klasa robotnicza, płaci za jego luksusy i komfortowe utrzy­

manie. Tak żyje w robotniczo-chłopskiej Polsce pierw­

szy sekretarz partii, tzw. człowiek ludu. Wszystko to odcina się brutalnie od szarej twardej rzeczywistości pol­

skiego robotnika. Towarzysz Bierut nie mieszka w Bel­

wederze. Pracuje tam razem ze swoją przyjaciółką Wandą Górską, która pełni także funkcję sekretarki.

A mieszka sobie w zacisznej, zabytkowej willi, tuż obok, przy ul. Klonowej. W tym zaciszu domowym towarzy­

s k a Wanda Górska — nie usiłuje już nawet uchodzić za sekretarkę. Ale za to dysponuje licznymi futrami, bielizną z najcieńszego francuskiego i chińskiego jed­

wabiu, dziesiątkami par butów i kapeluszy. Kiedy mu się znudzi ul. Klonowa towarzysz Bierut jedzie do swego pałacyku w Konstancinie, rozumie się,zawsze z Wanc^.

Osiemnaście pokoi ma w tej willi, wszystkie najnowo­

cześniej urządzone. Tam spędza zwykle lato, w salonach obwieszonych starymi obrazami, zapełnionych arcy- działami sztuki snycerskiej. Oczywiście Bierut ma też do swej wyłącznej dyspozycji krawca, szewca, fryzjera i prócz tego około 230 osób obsługi w pałacykach i rezydencjach. W samej tylko willi myśliwskiej w Łańsku jest garnizonik złożony z około 50-ciu ludzi, pod dowództwem por. Doskoczyńskiego. Ludzie ci pil­

nują willi, utrzymują ją w pogotowiu i hodują specjal­

ną zwierzynę na tych dziesięć dni cz\ dwa tygodnie, które towarzysz Bierut spędza Ł rocznie na

polowaniu. Kosztuje to robotników w Polsce dobre kilkaset tysięcy złotych rocznie. Oczywiście tow.

Bierut ma i swoje własne kino prywatne w Belwederze i Konstancinie, gdzie wyświetla się specjalnie sprowadzo­

ne filmy zagraniczne. Ma też tow. Bierut ii swego nad­

wornego lekarza. Jest nim doktor Płockier, stary lekarz MOPR-u. Ale oprócz tego przylatują regularnie co ja­

kiś czas specjaliści z Moskwy, którzy badają czy tow.

Bierut nie zapadł pizypadkiem na zdrowiu , Dwa razy za mojej pamięci, przyleciał też lakarz niemiecki.

W,Belwederze — mówi Światło — ochrona tow. Bieruta składa się z około 150 żołnierzy KBW i z dwudziestu kilku ludzi ochrony osobistej. Ochrona ta rozporządza najszybszymi samochodami, sowieckimi ZIS-ami i ame­

rykańskimi Cheyroletami. Jeżdżą z Bierutem wszędzie.

Samochody ochrony z przodu i z ty łu . A w nich ciemno ubrani cywilni agenci, u których broni nie widać. Mają tylko na kolanach walizeczki. Jak pudełka klarnetowe.

Nie muszą z nich wyjmować swoich automatycznych karabinów maszynowych, bo futerały robione w So­

wietach są tak spreparowane, że można z nich strze­

lać bez wyjmowania broni. Tow. Bierut podróżuje samochodami, albo własnym salonowym pociągiem, złożonym z czterech luksusowych salonek, lub też własnym prywatnym samolotem. Dostąpiłem tego zaszczytu i leciałem raz samolotem tow. Bieruta z War­

szawy do Budapesztu. Jest w tym samolocie oddziel­

na sypialnia z tapczanem, fotelem i umywalnią. Jest i oddzielny salonik z wygodną kanapą, stołem i fote­

lami. Pomyślmy teraz, że tow. Bierut jedzie sobie na przykład do Konstancina. Cóż wtedy się dzieje. Cała trasa z Warszawy do Konstancina obstawiona jest posterunkami stałymi i lotnymi. Czuwają one zresztą w dzień i w nocy pizez okrągły rok bez przerwy. Kiedy wreszcie tow. Bierut z nieodstępną Wandą Górską, wchodzi do swej willi w Konstancinie, w parku dooko­

ła roi się od ciemno ubranych panów, żeby broń Boże ubóstwiające tow. Tomasza masy, nie chciały go za serdecznie powitać. Tow. Bierut nie lubi ryzyka. I dla­

tego ma dwa opancerzone samochody. Wiem o tym

— mówi Światło — bo sam byłem wysłany do Pragi czeskiej w 1949 r., by je wypróbować. Zostały specjal­

nie dla niego zrobione przez czeską fabrykę Skoda.

Sprawdziliśmy pewność i grubość p ły t pancernych w ten sposób, że ostrzelaliśmy te samochody na próbę w lesie. Takimi samymi zresztą samochodami pancer­

nymi marki Skoda podróżują teraz wszyscy członkowie politbiura z Cyrankiewiczem włącznie. Zmorą dla Departamentu ochrony rządu są defilady i akademie.

Wtedy na parę dni przedtem cały departament jest w ostrym pogotowiu. Jeżeli akademia ma się odbyć w teatrze, to już poprzedniego dnia nie ma tam żadnego przedstawienia. Cały budynek obejmuje ochrona rządu.

Oficerowie i żołnierze specjalnymi aparatami do wykry­

wania bomb i min sprawdzają wszystkie ściany, scenę i wszystkie krzesła czy fotele. Jeżeli na przykład Bierut przyjmuje defiladę, albo przyjeżdża na dworzec war­

szawski z jakiejś podróży z Moskwy, to wtedy nazywa się, że wita go entuzjastycznie całe społeczeństwo.

Przypatrzmy się fotografiom z takich powitań. W tłumie otaczającym tow. Bieruta szczelnym murem, można z łatwością rozpoznać twarze takich przedstawicieli społeczeństwa polskiego, jak p łk sowiecki F. Grzy­

bowski, dyrektor Departamentu Ochrony Rządu, jego zastępcy, sowieccy oficerowie, pp łk Lechowski i Kla- row, doradca sowiecki w Departamencie ochrony rzą­

du pułkownik Łozowoj. I obok nich kilkudziesięciu ciemno ubranych panów z rękami w kieszeniach. To właśnie inni Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini z ochrony osobistej tow. Bieruta. Cała służba tow. Bieruta i in­

nych dygnitarzy — kelnerki i kucharze w Belwederze nadworni krawcy, szewcy i fryzjerzy, nawet ta sprzą­

taczka, co zamiata pokoje — wszystko to są pracownicy Departamentu Ochrony Rządu Ministerstwa Bezpieczeń­

stwa Publicznego. Przy ul. Wiśniowej w Warszawie działa specjalne laboratorium zorganizowane przez władze sowieckie i obsługiwane przez sowieckich specjalistów. Tam się dokładnie bada każdy kawałek chleba, który wchodzi na stoły uprzywilejowanych wodzów ludu. Ale te, nawet najbardziej wyszukane środki ostrożności, nie uchroniły Bieruta od ataku na jego życie, tak rzekomo umiłowane przez masy. W roku 1953 wdarł się na dziedziniec Belwederu robotnik, który porąbał siekierą zastępującego mu drogę oficera ochrony osobistej i pobiegł do drzwi wejściowych, by zamordować Bieruta. Nie wiedział, że brama do pa­

łacu otwiera się tylko elektrycznie. I padł zastrzelony przez ochronę. Na rok przedtem przedarł się z pisto­

letem na dziedziniec m łody człowiek, który chciał się dostać do Bieruta. Postrzelił po drodze por. Dosko­

czyńskiego z ochrony, po czym sam padł od kuli innych agentów ochrony. W roku 1951 żołnierz KBW na po­

sterunku w Belwederze, strzelił do Bieruta, przecha­

dzającego się po parku. Nie trafił — palnął sobie w łeb ż tego samego pistoletu automatycznego. A innym razem kiedy Bierut m iał przybyć na otwarcie nowego gmachu Rady Państwa w Warszawie, wybuchł nagle piec do ogrzewania. I dla nikogo nie b y ło tajemnicą, że nie szło tu o normalny wybuch. Tak w praktyce wygląda więź z masami.

JAK ŻYJE GÓRA PARTYJNA

Tak się przedstawiają moralne sylw e tki niektórych z obecnych w ładców Polski. A w ja kich warunkach .ty fa ?

jZ yc ie najwyższych towarzyszy partyjnych - powiada Światło — członków biura politycznego, nie odbiega daleko od stopy życiowej tow. Bieruta. Mieszkają ___________ ________________ (c.d. na str. 3)

O

(3)

(c.d. ze str. 2 UB-ek PUSZCZA FARBĘ)

głów nie p iz y u l. Klonowej. Tuż obok w illi Bieruta Jest w illa Bermana i Radkiewicza. Nieco dalej — w ille Minca, Zambrowskiego, Jóźwiaka, Aleksandara Zawadz­

kiego i innych. Cała zresztą u l. Klonowa zamknięta jest dla ruchu i n ik t nie ma tam dostępu. Podobnie zresztą jak kolonia rządowa i partyjna w Konstancinie.

Bo każdy człon e k p olitb iura ma też i tam swoją w illę . A obok nich tacy wybrańcy jak Szyr, wiceministrowie bezpieczeństwa: Romkowski i M ietkow ski oraz wielu innych. Cała ta kolonia ro z ło ż y ła się w pięknych la­

sach. Otoczona wysokim, eleganckim parkanem, ma własne instalacje wodociągowe i elektryczne, własne kino i sto łó w kę , z której członkow ie biura p o lity c z ­ nego korzystają za darmo. Jest też i oddzielna w artow ­ nia, specjalnie wybudowana dla ochrony tych dygni­

tarzy za p ó ł m iliona z ło ty c h . Oczywiście, człon ko w ie biura politycznego mają własnych fryzjerów , włas- nyph szewców i krawców, któ rzy są pracownikami departamentu ochrony rządu. Przy czym np. krawcy biorą im miary regularnie, co p ó ł ro ku, i mają w swoich pracowniach modele każdego towarzysza, ta k, aby nie musiał przychodzić do przym iarki. Ubrania z najlep­

szych zagranicznych m ateriałów przymierzają dla t o ­ warzyszy na tych właśnie modelach. Ż o n y „w odzów lu d u ", już od kierow nrków w yd zia łó w kom itetu cen­

tralnego w górę, należą do grupy tych uprzyw ilejowa­

nych dam, które chodzą w najlepszych futrach, w naj­

elegantszych sukniach i w w ytw ornej bieliźnie. Dodam jeszcze, że, poza willą przy u licy Klonowej i drugą willą w Konstancinie każdy członek biura politycznego ma też w illę w jakiejś miejscowości w ypoczynkowej.

Zależnie od upodobań i od stanu zdrowia — albo w gó­

rach, albo też nad morzem. M a ją te ż naturalnie swoje własne sklepy, należące do Ministerstwa Bezpiecze- czeństwa, w Warszawie przy u licy Rakowieckiej, Wiś­

niowej, Puławskiej i w Aleji Niepodległości.

N AJBARD ZIEJ UPRZYW ILEJOW ANI

Ś w ia tło wyjaśnia również ja k reżim tra ktu je perso­

nel bezpieczeństwa.

„Należeliśmy do grona n ajb a ^ziej uprzywilejowanych osób w Polsce. Dbano o wszystkie nasze potrzeby.

Nie brakow ało nam niczego. Pieniędzy mieliśmy w bród, ale oprócz tego p iz y s łu g iw a ły nam wszystkie możliwe przywileje. Materialnie stanowiliśmy arysto­

krację nawet wśród czło n kó w rządu i wśród człon kó w partii, z w yjątkiem może biura politycznego. Minister Radkiewicz otrzym yw ał miesięcznie od 13.000 na czysto po potrąceniach, opróc” świadczeń dodatkow ych, 0 których już była mowa. Pensja w icem inistrów bez­

pieki waha się od 7 - 8 -tysięcy z ł . plus, oczywiście, mieszkania bezpłatne, w ille w Konstancinie i samocho­

dy. D yrektorow ie departamentów otrzymują na rękę miesięcznie m iędzy 4.200 a 4.400 z ł. Ja brałem na czy­

sto miesięcznie ok. 4.000 z ł. jako w icedyrektor depar­

tamentu. Trzeba jeszcze dodać, że wszystkie pensje w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego i w tereno­

wym aparacie bezpieki są o 25 do 30% wyższe niż w innych urzędach państwowych. Wszyscy mieliśmy ponadto bezpłatne mieszkania z obsługą i samochody służbowe do dyspozycji. Poza tym personel bezpieczeń­

stwa dostaje bezpłatne umundurowanie wojskowe 1 kompletną garderobę cyw ilną. Funkcjonariusze bez­

pieczeństwa zaopatrują się we w łasnych sklepach.

Dostęp do tych sklepów mają ty lk o człon ko w ie biura politycznego i kom itetu centralnego, członkow ie rządu, wyżsi funkcjonariusze rządowi i personel bez­

pieczeństwa, W sklepach tych można zawsze dostać wszystko w najlepszym gatunku, to w ary, głów nie im ­ portowane z zagranicy, po cenach niższych niż w skle­

pach zwyczajnych. Jest poza tym jeszcze jedna różnica.

W tych specjalnych sklepach bezpieczeństwa nie ma nigdy żadnych braków i na żaden to w ar nie trzeba czekać. Poza tym wszystkim personel bezpieczeństwa ma swoje własne domy w najpiękniejszych miejscowoś­

ciach w Polsce, luksusowo i z kom fortem urządzone.

Za wyjazd na wywczasy funkcjonariusz bezpieczeństwa płaci przynajmniej o 50% mniej aniżeli przeciętny ro­

b otn ik, czy urzędnik państwowy. M inisterstwo Bez­

pieczeństwa ma także bezpłatną, swoją własną służbę zdrowia z lekarzami, szpitalami, lekarstwami, opera­

cjami i zabiegami zd row otnym i. W związku z niepła­

ceniem przez tóletkowskiego należności w stołówce, pow ołano specjalną komisję partyjną, która ustaliła ceny p o siłkó w tak, że odtąd nie ty lk o personel niższy, lecz także m inistrowie i wiceministrowie musieli p ła cić.

Cena p osiłku w ynosiła 3,20 z ł. Wiceministrowie p ła c ili to samo, ale, żeby nie razić naszych oczu jedli w od­

dzielnym pokoju lepiej, bo np. drób, dziczyznę, w y ­ szukane ryby i dalej zabierali towar ze sobą do domu.

W A L K A Z KOŚCIOŁEM 1 PRYMASEM POLSKI Wszystkie decyzje' w sprawie p o lity k i Kościoła w Polsce ~ opowiada Ś w ia tło - zapadają w Moskwie.

Po instrukcje do M oskwy je źd zi zawsze Bierut a wraz z nim Franciszek Mazur, bo do jago kompe­

tencji w biurze p olityczn ym należy walka z religią i Kościołem. Do dyspozycji swojej ma on dwa in ­ strum enty: Urząd do Spraw Wyznaniowych, k tó ­ rego szefem je st b y ły ambasador reżim ow y w Berlinie Wschodnim Izydorczyk i Departament X w bezpie­

ce. Urząd do Spraw Wyznań p e łn i - ja k tw ierdzi Ś w ia tło — rolę zewnętrzną. Podstawowym instru­

mentem terroru politycznego i fizycznego wobec duchowieństwa jest X I Departament bezpieki, na którego czele stoi o ficer sowiecki p ł k Więckowski, Białorusin z pochodzenia, wychowanek szko ły

wywiadowczej NKW D, spadochroniarz, zrzucony do P olski w czasie w ojny przez w ywiad sowiecki„ Ten sparat p rzyg o to w a ł a k t oskarżenia przeciw ko bisku p o w i Kaczmarkowi i p o jego zatwierdzeniu przez M oskwę, w y to c z y ł b is k u p o w i kieleckiemu proces p okm ow y* Departament X i również p rze ­ p ro w a d z ił aresztowanie Prymasa P olski, księdza

kardynała Stefana Wyszyńskiego.

„Ja k wszystkie decyzje w sprawie p o lity k i kościelnej w Polsce - powiada Ś w ia tło - ta k i decyzja areszto­

wania Prymasa Polski zapadła w Moskwie. Bierut i Franciszek Mazur pojechali, za życia Stalina jeszcze, do Moskwy po instrukcje. W rozmowie ze Stalinem, Bierut nalegał na natychmiastowe aresztowanie kar­

dynała. i tu ta j nie k to inn y, a Stalin pow strzym ał te służalcze zapędy, pohamował to w . Bieruta i powie­

d zia ł, że czas jeszcze na to nie nadszedł. Ale przy tym d od a ł: „ A w o t b y ło b y ch ara so im ie t' w P o Is e swajewo Primasa". Ta uwaga na marginesie b y ła dla Bieruta instrukcją obowiązującą z tym ty lk o , że Stalin nie u d zie lił jeszcze zezwolenia na aresztowanie natych­

miastowe. Dlatego też zapewne, Prymas Polski areszto­

wany został dopiero po śmierci Stalina, 26 września 1953 r. Sprawą kardynała interesował się żyw o Rad­

kiewicz i osobiście czuwał nad jej rozpracowaniem.

Samą operację przeprow adził X I Departament M inis­

terstwa Bezpieczeństwa. Szef X I Departamentu, so­

w iecki p łk Więckowski i jego zastępca, Demidok, oso­

biście aresztowali kardynała Stefana Wy&yńskiego, w pałacu arcybiskupim w Warszawie. Wiceminister RomkoWski opowiadał mi o p ełnym godności i spokoju zachowaniu się Prymasa, i o ty m , że w y w a rło ono na agentach bezpieki ogromne wrażenie. Po aresztowa­

niu zdecydowano, że Prymasa trzeba będzie przenosić z klasztoru do klasztoru, zanim wybierze się dla niego miejsce d łu ż n e g o pobytu i więzienia. Transportem zajmował się osobiście i organizował ubezpieczenie w czasie podróży w icedyrektor X I Departamentu Demidok. Ostatecznie reżim posadził Prymasa Polski w przebudowanym na więzienie klasztorze w pobliżu Lidzbarka w w oj. olsztyńskim. I tam kardynał Wyszyń­

ski przebyw ał w chw ili mego wyjazdu z Polski w grud­

niu 1953 r. Widziałem ten klasztor i zwiedzałem go w towarzystwie wiceministra Bezpieczeństwa gen.

Ś wietlika. Ś w ietlik właśnie o trzym a ł zadanie przygoto­

wania dla Prymasa miejsca jego uwięzienia. Bardzo niewielu najwyższych ty lk o dygnitarzy p artyjnych, znało miejsce pobytu Prymasa. Przygotowania za ję ły czas dłuższy. Wysiedlono w ięc przede wszystkim staruszka proboszcza, któ ry mieszkał obok klasztoru.

Korzystając z tego, że b y ł w szpitalu, wyniesiono jego rzeczy z plebanii i kiedy w ró c ił, zastał już pusty dom . Wysiedlono także ludzi zamieszkujących dwie chaty przylegające do parkanu ogradzającego ogród klasztoru. Dowódcą straży pilnującej kardynała w klasz­

torze pod Lidzbarkiem został p łk UB — Czarnota, któremu oddano do dyspozycji 60 żo łn ie rzy z Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego. W mojej obecności w ice­

minister Ś w ie tlik przekazał Czarnocie ca ły przygoto­

wany już odpowiednio obiekt i odtąd Czarnota b y ł za wszystko odpowiedzialny. Nie pizypuszczam, żeby Prymas Polski przebyw ał nadal w klasztorze. Z góry bowiem przewidziano, że kardynał pozostanie tam nie d łu że j jak kilka miesięcy. Wiceminister Świetlik powiedział wyraźnie w rozmowie ze mną: „Jest to taki pacjent, którego nie można trzym ać dłużej w jed­

nym miejscu, bo zaczęłyby się procesje i p ielgrzym ki".

Bezpośrednio po aresztowaniu kardynała Wyszyńskiego wszyscy funkcjonariusze UB w całym kraju otrzymali polecenie uczęszczania na nabożeństwa do kościołów i przysłuchiw ania się dosłow nie od rana do nocy temu co się m ówi o aresztowaniu Prymasa. Bezpiece szło o ąjrawdzenie reakcji społeczeństwa. A społeczeństwo b y ło do g łę b i wstrząśnięte i oburzone. Wiedzieliśmy 0 tym z podsłuchanych rozmów telefonicznych, prze­

ję te j korespondencji i od agentów bezpieki.

Ś w ia tło dodaje jeszcze parę szczegółów o dekla­

racji Episkopatu p o aresztowaniu Prymasa.

2 6.IX . 1953 r. przedstawiciele Episkopatu zostali wezwani do Bieruta na konferencję, na któ re j obecni b y li gen. Lalin, doradca sowiecki p rzy m in i- sterstwie b e zp ie kiF ra n cisze k M azur i Józef Cyran­

kiewicz. Konferencję zorganizowano ja ko rodzaj przyjęcia dla Episkopatu, w czasie którego Cyran­

kiewicz z uśmiechem częstował kawą i papierosami.

Na tym p rzyję ciu zażądano wydania oświadczenia w p ra w ie Prymasa. Kiedy p ó źn ie j p ro je k t oświad­

czenia w redakcji Episkopatu, nie z a d o w o lił reżimu i z o s ta ł odrzucony przez Cyrankiewicza, na następ­

nej konferencji, zachow yw ał się ju ż w sposób c h ło d ­ n y, pogardliw y ki nieuprzejmy. N arzu cił Episkopa­

towi, reżim ow y tekst oświadczenia, które ostatecznie w te j wersji zo sta ło wydane.

FAR SA WYBORCZA

W Biurze Politycznym KC PZPR n ik t nie ma naj­

mniejszej wątpliwości, że w yborów w Polsce ko m u ­ niści nie mogą wygrać bez oszustwa. Józef Ś w ia tło , k tó ry b y ł członkiem specjalnej kom isji wyborczej w Ministerstwie Bezpieczeństwa w 1952 r, tw ierdzi:

„Bezpieka prowadzi bardzo skrupulatnie obserwację tego, co myśli i ja k się zachowuje społeczeństwo.

1 dlatego wiedzieliśmy doskonale, że.ogromna większość

^jołeczeństwa nienawidzi p artii i ludzi, którzy zagar­

nęli władzę w swe ręce. Wiem jak się fa łszow a ło w y ­ n ik i w yborów w 1947 r. i w 1952 r. I dlatego z całą stanowczością stwierdzam, że zarówno te w ybory sejmowe Jak i w s y s tk ie inne w ybory w Polsce-zostały sfałszowane przez partię i rząd. W ybory poprzedza się

dużymi przygotowaniami. Ogłasza się ordynację w y­

borczą, mającą wszystkie cechy demokratycznego pra­

wa wyborczego z jednym jedynym w yjątkiem - co do wysuwania kandydatów. Organizuje się wielką masową, przedwyborczą kampanię polityczną. Nazywa się, że naród wybiera swoich p osłó w i radnych. A jak jest naprawdę? W ybory pizeprowadza ty lk o i w łą c z n ie X Departament Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicz­

nego. Wiem, bo sam to robiłem . Wybory do rad naro­

dowych przeszły gładko i składnie, bo w tej chwili już D ep a rta m e nt^ nabrał wielkiej wprawy i udoskona­

l i ł swoją pracę na tym odcinku. Partia musi zagwaran­

tow ać sobie właściwego kandydata i chce, aby on b y ł jednogłośnie wybrany przez społeczeństwo. Nim się w ięc kogoś mianuje, czy, jak się to m ów i, wybierze na członka w ładz partyjnych, na delegata na zjazd, posła do Sejmu, czy radnego do rady narodowej — Departament X musi się wypowiedzieć uprzednio w sprawie każdego kandydata. Dotyczy to wszystkich z w yjątkiem czło n kó w Biura Politycznego. Partia przedstawia X Departamentowi spis kandydatów, k tó ­ rych chce wysunąć i którzy później będą wybrani.

W sprawie każdego kandydata w ypełniam y niesłychanie szczegółową ankietę. Jest w niej wszystko, począwszy od urodzenia się kandydata, poprzez jego ewentualne studia, pracę społeczną, życie prywatne,, przeszłość polityczną, służbę państwową, aż do ch w ili kiedy ma zostać radnym, posłem, delegatem na zjazd, czy czło n ­ kiem w ładz partyjnych. Są w ankiecie szczegóły o jego rodzinie, o tym czy koresponduje i z kim, czy wyjeżdża za gfanicę i jak się zachowuje. Wywiad w sprawie kandydatów rozpoczyna się na terenie województwa.

Kandydatów dzieli się na grupy po 5 do 10 ludzi. I do każdej takiej grupy przydzielony jest specjalnie jeden pracownik UB, któ ry ma ich rozpracować zgodnie z ankietą. Podobne sprawdzenie odbywa się w X De­

partamencie. Jeżeli, po przeprowadzeniu tego szcze­

gółowego wywiadu o kandydacie, nasza opinia o nim wypadnie pozytyw nie to dopiero wtedy tzw . masy oartyjne wybiorą go na członka w ła d zy partyjnej lub swego delegata, albo też naród wybierze go na posła czy radnego".

System fałszowania w yborów w 1947 r. b y ł inny niż w 1952 r. W pierwszych tzw. wyborach sejmo­

wych, wszystkie organy adm inistracji publicznej i wszystkie k o m ó rk i wyborcze d oko n yw a ły nad­

u żyć i b ra ły u d zia ł w fałszowaniu w ynikó w w y­

borów.

„W roku 1947 — powiada Ś w ia tło — partia k ła d ła na­

cisk na dobór człon kó w komisji wyborczych. Do okrę- 1 gów pow ysyłano ludzi, którym KC m ó gł absolutnie zaufać. Drugą kategorię człon kó w komisji wyborczych stanowili zwyczajni agenci UB, a zatem ludzie, z. racji swych fu n kcji, zobowiązani do ślepego posłuszeństwa.

Instrukcje dla "nich w poszczególnych okręgach b y ły różne i zależały od obliczeń tzw . matematyków w ybo r­

czych. Byli to mężowie zaufania KC w poszczególnych okręgach. Do obowiązków ich należało obliczyć, ile z urny m ia ło w ogóle w yjść głosów, ile w tym waż­

nych, ile nieważnych i ile głosów m ia ło paść na daną listę tak, aby w ybory w yp a d ły po myśli partii. Ten system fałszowania w yborów m ia ł dla partii poważne ujemne strony. Bo za dużo ludzi w iedziało co i jak

! się robi, za dużo ludzi znało przesyłane instrukcje i w iedziało kto je wydaje. I dlatego w 1952 r. przenie­

siono fałszowanie w yborów na najwyższy szczebel i ograniczono iistę wtajemniczonych do minim um , i Nawet w systemie komunistycznym w Polsce, p om y­

słowość w yborców mą pewne możliwości. Można oddać kartkę nieważną, można czasem w rzucić do urny świstek papieru. Wtedy oczywiście zachodzi obawa, że zabraknie w wyborach w jakimś o k rę c i kilka tysięcy do 99% czy 100% oddanych na kandydatów głosów.

I przeciw takim wypadkom Biuro Polityczne podej­

muje odpowiednie środki ostrożności. Przed wyborami w 1952 r. Biuro Polityczne p o w o ła ło specjalną ko­

misję centralną do fałszowania w yborów. Nie była to jej nazwa oficjalna, ale takie właśnie m iała zadanie.

W skład jej weszli najbardziej zaufani ludzie Minister­

stwa Bezpieczeństwa: p łk Fejgin — szef Departamentu X , p łk Toborski — d yrekto r Departamentu II ,m jr Bień, m jr Szenauk, Z yg fryd Sznek, oficjalny zastępca g łó w ­ nego komisarza wyborczego i ja sam. Do komisji przy­

dzielono nam agentkę sowiecką, specjalistkę w prze­

rabianiu i podrabianiu dokum entów — Rosjankę Ko­

nopko. Zadaniem jej b y ło nauczyć nas wywabiania treści w dokumentach, wpisywania innej, naśladowania cudzego charakteru pisma. Jednym słowem miała 0n& nas przygotować do technicznego fałszowania w yników w yborów . Komisja zabrała się żyw o do pracy.

Przed w yborami wszystkie m ateriały okręgowych komisji wyborczych z pieczęęiami i podpisami b y ły gotowe. Trzeba b y ło ty lk o wpisać cy fry . W nocy, po dniu w yborów , cała nasza komisja b yła oczywiście w pogotowiu. Z ja w ił się wtedy niespodziewanie wice­

minister Romkowski i pow iedział nam, że wybory idą wspaniale po myśli rządu i wobec tego, zdaniem Bieruta, sfałszowanie p ro to k ó łó w stało się niepotrzeb­

ne. Zaproponowałem wobec tego, aby je zniszczyć.

Ale Romkowski oświadczył, że z polecenia Bieruta, ma je zabrać ze sobą — i w yszedł. Spojrzeliśmy ty lk o po sobie. Zrozum ieliśm y, że skoro sfałszowane p ro­

to k ó ły b y ły już gotowe - to najwidoczniej Bierut w ola ł wpisać cy fry w Biurze Politycznym , zamiast u nas. Z ogłoszonych w ynikó w w yborów okazało się, że nasze przypuszczenia b y ły słuszne. Wybory wypa­

d ły w 100% po m yśli p a rtii” .

(ciąg dalszy nastąpi)

W O LN Y ZW IĄ Z K O W IE C - 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli trudno jest wam okiełznać rozchwiane emocje, możecie wziąć do ręki jakiś przedmiot i przez pewien czas intensywnie wpatrywać się w niego - badać jego

nego przez Rząd i KC PZPR. Marzy m i się Polska, w któ re j ocena człowieka winna się opierać jedynie na jego zorganizowaniu pracy nad pomnażaniem naszego dorobku

Lud natomiast, choć stanął przy nim, jest niezdyscyplinowany, może dojść do tego, że tłum się nie rozejdzie, nawet jeśli on dobrym słowem każe wszystkim

(Przedruk z M KZ — Małopolska).. U p łyn ęło już 28 lat od jego śmierci, ale jego ciuch nadal przenika wiele instytucji życia publicznego, także w naszym kraju. Wielu

Na temat sytuacji w kraju zarówno politycznej, jak też militarnej, odbyłem wiele rozmów na najwyższym szczeblu na uchodztwie m.in. Kukielem, którego

Nie będzie możliwe przeprowadzenie żadnej reformy i wyjście z kryzysu, jeżeli nie stworzy się priorytetu dla energetyki w postaci materiałów części zamiennych, paliwa,

ZKfIJ&ft NAS JAK z«Yfc*E ZOECYDOMAMCH.

Znów kordon, tym razem przemarsz odb­. ywa si,ę przy akompaniamencie warczenia