• Nie Znaleziono Wyników

Wolny Związkowiec, 1981, nr 24

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wolny Związkowiec, 1981, nr 24"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

f 3 5 2 9 8 f

_JS2S> SOLIDARNOŚĆ" ELEKTROWNI ŁAZISKA, W SPRAWIE REALIZACJI POROZUMIEŃ IJ Te g ok r y t y c z n e g os t a n uz a t r u d n i e n i awe l e k t r o w n ił a z i s k a.

ę/j

^CEGO

° I

SZÓSTA KOLUMNA Propagandą sukcesów lud uśpiła Katastrofizmem pognębiła

ze swych sukcesów wielce dumna SZÓSTA KOLUMNA Lud się przemienia w Grona Gniewu Na twierdze władzy patrzy z pogardą

N ikt nie garnie się do śpiewu Programów nie utożsamia z prawdą.

Już w nic nie wierzą, nie gard łują Nie odgrażają się i nie wiecują

Przez zwarte zęby wściekle plują Ponuro w ziemię się wpatrując. . .

Henryk Dąbrowa (Tychy)

K ) L I T Y K A ? c o? j a s i ę w t o n i e b a w i ę

*

T o jost odpowiedź, którą przedstawia każdy obywa­

tel pragnący mieć przysłowiowy święty spokój. W na­

szym kraju wolno bezkarnie propagować, wychwalać i zgadzać się tylko z tym co zaproponuje nam nasza

„ukochana" PZPR. Nie należę do żadnej partii politycz­

nej i nigdy nie będę należał, ale nigdy nie pogodzę się z faktem ścigania osób tylko za to, że mają inne poglą­

dy polityczne. D o czego zmierzam?

Pewne organy wypracowały sobie' grunt na podsta­

wie którego każdy z nas szeregowych obywateli bez­

partyjnych może zostać w dowolnej chwili okrzyknięty wrogiem socjalizmu i ekstremistą.

Jako członek — założyciel stwierdzam,żezdawaliśmy sobie sprawę z tego jakie będą działania owych orga­

nów:

1. Kompromitacja i szykanowanie najbardziej aktyw­

nych członków.

2. Udostępnienie nam eleganckich lokali, samocho­

dów służbówyęh, telefonów itp.celem (jak stwier­

dził to p. Żabiński) demoralizacji.

3. Opanowanie redakcji biuletynów poprzez podsta­

wienie swoich ludzi, ewentualnie utrudnianie przekazywania informacji i dezinformacja.

4. Ustępowanie (nawet gdy żądania są najsłuszniej­

sze) tylko w ostateczności.

5. Zasypywanie dokumentacją i pismami, które mają małe znaczenie, a przysporzą dużo pracy i zmuszą związek d o rozbudowy własnej admini­

stracji do jak największych rozmiarów.

6. Nie pozwalanie na sprawiedliwy podział majątku . C R Z Z iW R Z Z .

7. Zaufani ludzie muszą przeniknąć w szeregi „Soli­

darności", a tam powinni siać zwątpienie, nieuf­

ność, zamieszanie i skłaniać najpierw do małych, a następnie do większych ustępstw.

8. Zmusić wszystkie marionetkowe zarządy innych organizacji do ataku na „Solidarność".

9. Finał - stworzenie marionetkowych zarządów i w praktyce N E U T R A L IZ A C J A Z W IĄ Z K U . Ostatnio coraz więcej mamy dowodów na to, że polityka ta jest realizowana systematycznie i z zadziwia­

jącą konsekwencją.

Jeszcze raz wrócę do sympatycznego pana Żabińskie­

go, który stwierdza „ . . . Trzeba ich uwikłać w tysiące spraw, ja im współczuję, bo to są kochane, niekiedy, młode chłopaki, a.wdali się w tę wielką politykę. . . "

Kochane - Panie Żabiński - to może tak, ale nie dla Pana, nie dla Pana. A , że m łodzi to prawda, szybciej się uczą, są bardziej zawzięci, wytrzymali, nie mają dużo do stracenia i będą żyli trochę dłużej niż ci, którym zawdzięczamy dzisiejszą egzystencję. A prawdę powie­

dziawszy to niestety ale do nas m łodych należy przy­

szłość naszego kraju, to właśnie my będziemy prosto­

wali Wasze nierzadko haniebne błę d y - realizowane przez Was z niebywałą konsekwencją i wyrafinowaniem.

Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że gdyby nie

„Solidarność" to wszystkie porozumienia poszłyby jak zwykle do luksusowych ubikacji. . . i to jest dla wielu konserwatystów cios między zawistne i zdra­

dzieckie oczy, szukające nadaremnie starego toru.

Krzysztof Rutkowski

Pracownicy Elektrowni Łaziska są zaniepokojeni i jednocześnie oburzeni realizacją porozumienia katowickiego z^nja 23*paMzier- nika 1980 r. zawartego między Komisją Rządową, a M K Z N S Z Z „Solidarność" przy Hucie Katowice. Szczególnie ^Ptyc^y to braku^

realizacji pkt 3 porozumienia katowickiego. . . . . . . . . . 04\ .

Pragniemy przypomnieć opinią załóg energetycznych na temat realizacji pkt 8 porozumienia gdańskiego z dnia d l siwppw iso u r.

„Energetycy uważają, za przyznane w październiku 1980 r. środki na podwyżkę płac są^zaległą regulacją płac, a nie realizacją porożu- miart postrajkowych". Zdania w tej sprawie nie zmieniliśmy. Zostaliśmy perfidnie oszukani. . . . ,

Obecnie odwleka się realizację pkt 3 porozumienia katowickiego. Uzgodniona w Katowicach podwyżka płac dla energetyki miała na celu zahamować fluktuację kadr. Dziwi nas krótkowzroczność naszego Rządu, który mimo przedstawionej opinii na temat poziomu płac w energetyce na tle innych resortów, do chwili obecnej nie podjął żadnego w tej mierze działania.

W Katowicach podczas negocjacji, energetycy ostrzegali przed dalszą konsekwencją dotychczasowej polityki płacowej. Nie jest możliwe szybkie uzupełnienie kadr wysokokwalifikowanych, gdyż okres szkolenia jest długi ( 2 - 3 i więcej lat).

Nie będzie możliwe przeprowadzenie żadnej reformy i wyjście z kryzysu, jeżeli nie stworzy się priorytetu dla energetyki w postaci materiałów części zamiennych, paliwa, inwestycji oraz płac conajmniej na poziomie hutnictwa. Jeżeli natychmiast me zapewni się powyższych środków to grożą nam jeszcze w obecnym roku ograniczenia w produkcji energii elektrycznej z powodu między innymi

bft naszym zakładzie, na skutek błędnej od lat polityki płacowej Rządu, brakuje do pełnego zatrudnienia ok. 350 ludzi. W tym w wysokokwalifikowanej obsłudze urządzeri energetycznych brakuje 155 pracowników. . . . .» x . . . .

Obecna eksploatacja urządzeń energetycznych zakładu odbywa się dzięki olbrzymtemm zaangażowaniu, dużej Świadomości załogi i niedopuszczalnie dużej ilości przepracowywanych nadgodzin oraz ryzykiem podejmowanym przez dozór i kierownictwo zakładu.

O b e c n a .sytuacja w zatrudnieniu zagraża odstawieniem dwóch bloków energetycznych o mocy 200 MW na 1040 MW mofiy zainsta­

lowanej Braki pracowników w remontach, powodują szybkie starzenie się urządzeń z powodu niemożności prowadżerna działań pro­

filaktycznych i remontowych. Dalsze prowadzenie eksploatacji zakładu przy obecnym stanie zatrudnienia zagraża bezpieczeństwu urządzeń i ludzi. Niech będzie ostatecznym ostrzeżeniem fakt odstawienia w Elektrowni Łaziska bl. 200 MW z powodu braku obsługi w

dniu 21.04Jbr. od godz. 6,00-23,26. . _ . . . . . ..

Obawiamy się, że stanie się to nieuniknioną coraz częstszą koniecznością w nadchodzącym czasie. Załoga Elektrowni Łaziska w poczuciu obowiązku, który na niej spoczywa, apeluje do Rządu o niezwłoczną realizację porozumień, odyż wynikłe z opieszałości skutki nie dadzą się odrobić w ciągu najbliższych kilku lat i będą m iały katastrofalny w pływ na stan g o s p ^ s 0 u p A R N O S Ć "

Eng. Brzyski

BIULETYN INFORMACYJNY KOMISJI ZAKŁADOWEJ NSZZ SOLIDARNOŚĆ

O D TRU TKA N A E R S A T Z - S O C J A U Z M

mm H U T A W O L N Y

sh& ZWIĄZKOWIEC

K A T O W I C E %

Nr 24/81(57) 22 MAJA 31

Cena symboliczna 1 zł

1 - N A P R O B O ST W IE W W Y S Z K O W IE 2 - R A P O R T Y K A T Y Ń S K IE

3 - W O L N Y K R A J

POCZĄTKI S Z M A C E N I ^ ^ .

( . . . ) Nasza grupa radykalizowała się coraz bardziej. Po bankruotwie „rządowej lewicy” powstałop^timiSfjaka lewica? Socjaldemokracja w naszym kraju dzieliła wady wszystkich socjaldemokracji kontynentu - była kompromi­

sowa i bezsilna. Córaz częściej w naszych rozmowach zaczęło się pojawiać słowo:Rosja. Mieszkaliśmy nie więoej jak sto mil od granicy Związku Sowieckiego. Nie znaczy to, że mieliśmy o nim wiedzę dużo gruntowniejszą od mieszkań­

ców Paryża. Przebywaliśmy na peryferiach świata,który różnił się od świata na Wschodzie jak różnią się dwie plahety.

Tamten świat znany z książki, przedstawiał się nam jako świat postępu kiedy porównywaliśmy go z naszymi stosunka- mi, które mogliśmy obserwować z bliska. Rozważając rzecz racjonalnie było jasne, że tam była przyszłość. Nasz kraj był w stanie paraliżu. Szerokie masy nie miały żadnego wpływu na rządy. Filar społeczny był przemyślnie urządzony:

młodzież chłopska i robotnicza nie mogła dostać się do szkół średnich i uniwersytetów: koszta studiów - choćniskie - były jednak ponad możność robotników i chłopów. Niezmiernie skomplikowane zagadnienia mniejszości narodo­

wych (a nasz kraj b y ł krajem o wysokim procencie mniejszości) były rozwiązywane w duchu jak najbardziej szowi­

nistycznym. Ruch nacjonalistyczny, oparty na drobnomieszczaństwie i zubożałej inteligencji, popychał rząd do coraz ostrzejszej dyskryminacji. Kraj zmierzał ku jakiejś odmianie tego, co się działo w sąsiednich Niemczech - a Niemcy te groziły wcjną i zmiażdżeniem Polski. Czyż można się dziwrć, is patrzyliśmy na Rosję jako na kraj, gdzie znale­

ziono rozwiązanie wszystkich dręczących nas problemów i - kraj, który jedynie mógł ocalić od nieszczęść, jakie łatwo b y ło sobie wyobrazić słuchając przez radio mów Hitlera?

Zdecydować się na komunizm nie było jednak łatwo. Znaczyło to dokonać całkowitego przewartościowania pojęcia narodowości. Polacy w ciągu wielu wieków byli w stanie permanentnej wojny z Moskwą. Był czas kiedy oba kraje były równorzędne w sile i polscy królowie docierali w swoich wyprawach aż do „wschodniego Rzymu” . Później szala przechyliła się na korzyść Moskwy, aż wreszcie w ciągu całego XIX-go wieku większa część Polski była prowin­

cją państwa carów. Aby zgodzić się na komuniim, trzeba b y ło uznać te konflikty za konflikty klas posiadających obu narodów i zapomnieć o dawnych antagonizmach. Nie tylko jednak. Trzeba było uznać, że Polska - po krótkim okresie samodzielności, uzyskanej wskutek pokoju wersalskiego - zmieniłaby się, w razie zwycięstwa komunizmu, znów w prowincję rosyjską. Program Moskwy nie budził pod tym względem wątpliwości. Polskie terytoria wschodnie

— i miasto w którym mieszkaliśmy — miały być włączone bezpośrednio do Związku — te terytoria by ły uważane przez Moskwę za częśc, republik białoruskiej i ukraińskiej. Co do reszty, to oczywiście, miała ona stać się jeszcze jedną republiką związkową. Taki by ł program bynajmniej przez polskich komunistów nie ukrywany.

Wyrzec się lojalności wobec własnego państwa i zniszczyć uczucia patriotyczne wpajane w szkole i na uniwersy­

tecie: taka była cena wkroczenia na drogę postępu.Nie wszyscy byli gotowi zapłacić taką cenę, nasza grupa rozpadła się Najbardziej obiecujący młodzi rządowi politycy, Stefan i Henryk, zostali stalinistami. Jerzy i ja wycofaliśmy się Ci którzy zgodzili się zapłacić wysoką cenę uważali nas za słabych i chwiejnych poetów, za dekadentow literac­

kich niezdolnych do działania. Być może takie opinie nie były dalekie od prawdy. Nie wiem jednak czy żelazna

konsekwencja jest największą ludzką cnotą. .

Gamma został stalinistą. Myślę, że pisząc swoje wiersze pozbawione namiętności, czuł się zle. Nie był stworzony do literatury. Zasiadając nad papierem czuł w sobie pustkę. Nie był zdolny przeżywać upojeń pisarza - ani upojen procesu twórczego, ani upojeń nasyconej ambicji. Okres pomiędzy nacjonalizmem i stalinizmem by ł dla niego okresem otchłani bezsensownych prób i rozczarowań.

Partia komunistyczna w naszym kraju była niezwykle słaba; była ona partią nielegalną. Za przynależność do mej karano z paragrafu, który uważał za przestępstwo wszelką próbę oderwania od państwa części jego terytorium. Prsy- wódcy Partii rozumieli bezsensowność nielegalnej roboty i starali się wpłynąć na opinię poprzez sympatyków, me- zaangażowanych i bezpośrednio. Ukazywało się w Polsce sporo pism, które szły za finią partyjną, łagodząc ją odpo­

wiednio dla nieprzygotowanych czytelników. Kontakty z wysłannikami Partii odbywały się potajemnie często na wycieczkach w okoliczne lasy. Było to już d o ukończeniu studiów przez większość członków grupy: okres wojny w Hiszpanii, frontu komunistycznego w „obronie kultury” , do którego starano się zwerbować jak największą liczbę Gamma pisał artykuły, występował na wiecach, kroczył w pochodach Pierwszego Maja. Działał. Kiedy władze zamknęły pismo, aresztowały członków grupy i wytoczyły proces, Gamma - razem z innymi - znalazł się na ławie oskarżonych. Proces był wielką sensacją miasta i kompromitacją dla rządu; ta młodzież, na którą rząd liczył najbar­

dziej, przeszła szybko ewolucję ku komunizmowi. Wielu z obrzydzeniem P K y j ę ł o bezwzględność władz wobec utalentowanych absolwentów uniwersytetu, młodych doktorów prawa czy filozofii. Bronili ich najlepsi adwokaci miasta. Oskarżeni w swojej obronie używali obficie kłamstwa; wyszkoleniem umysłów górowali nad prokuratorem;

nie ustępowali mu też w znajomości prawnych przepisów. Wyroki dostali łagodne. Gamma został uniewinniony

z braku dowodów. ,

(c.d.na str.2) W O LN Y Z W IĄ Z K O W IE C - 1

(2)

c.tf, ze str. I POCZĄTKI SZMACEN1A

L a ta b ezpośrednio p o p rzed zające w y b u ch d ru g ie j w o jn y św ia to w ej G am m a spędził n a p ra c y w sw oim zaw odzie. S p e c ja liz o w a ł się w b a ­ d a n ia c h nad lite ra tu r a ; w y d al stu d iu m o s tr u k tu r z e now eli, k tó re n i ­ czym nie z d rad zało jego p rz e k o n a ń . W y d ał te ż d w a to m y -wierszy, z k tó ry c h ró w n ież tru d n o byłoby w y w n io sk o w ać o szczególnie re w o lu ­

cy jn y ch te n d e n c ja c h a u to ra . O żenił się. U ro d ziła m u się c ó rk a . W a l­

czył z dużym i tru d n o śc ia m i fin a n so w y m i. N ie m ógł liczyć n a rz ą d o w ą posadę, bo zn an o go ja k o k o m u n istę . U trz y m y w a ł się z do ry w czy ch p ra c lite ra c k ic h . Od ozasu do czasu ogłaszał w strz e m ię ź liw e a rty k u ły o lite ­ ra tu rz e w lew icow ych p ism ac h . C z ek ał sw o je j godziny.

G odzina ta w k ró tc e n ad eszła. H itle r z a a ta k o w a ł P o lsk ę i pochód j e ­ go arm ii by l b ły sk a w iczn y . Ze W schodu ru szy ła m u n a s p o tk a n ie A rm ia C zerw ona i zajęła, o p ie ra ją c się n a u k ła d z ie M ołotow —R ib b e n tro p , te te re n y , k tó re p ro g ra m P a r tii zaw sze o tw a rc ie p ro k la m o w a ł ja k o g o d ­ ne w łącze n ia do Z w iązku. O b raz teg o , czym w t e d n i b y ł kT aj, d a się p o ró w n ać ty lk o z o b razem p o ż a ru w m ro w isk u . D ro g am i ciąg n ęły t y ­ siące ludzi, g ło dnych i p rz e ra ż o n y c h : żo łn ierze z ro z b ite j a rm ii w r a ­ c ający do dom ów , p o licja s ta ra ją c a się pozbyć sw oich m undurów ', k o ­ b iety sz u k a ją c e .swoich m ężów , h o rd y m ę ż c zy z n d la k tó ry c h n ie s t a r ­ czyło b roni. B ył to czas p o w szech n ej w ęd ró w k i. M asy lu d zk ie u c ie k a ­ ły ze w schodu n a zachód p o d o k u p a c ję n iem ieck ą. T a k ie sa m e m a sy ciągnęły z zachodu n a w schód, u c ie k a ją c przed N iem cam i. K oniec p a ń ­ stw a by ł zaznaczony chaosem , ja k i m oże zdarzyć się b o d a j ty lk o w X X -ty rn w ieku.

G am m a by ł zm obilizow any, a le spędził w w o jsk u ty lk o k ilk a dni.

Z araz p rzy szła k lę sk a . M ia sto W ilno zo stała w sp a n ia ło m y śln ie o fia ro ­ w an e przez Z w iązek S ow iecki L itw ie, k tó ra przez ro k jeszcze cieszyła się p rz y ja ź n ią p o tężnego są sia d a , zan im n ie zo stała przez niego p o łk n ię ­ ta. G am m a sp ra g n io n y czy n u w y e m ig ro w a ł z W iln a i p rzen ió sł się do n a jw ięk szeg o m ia sta pod o k u p a c ją sow iecką, do L w ow a. T am sp o tk a ł się z in n y m i lite ra ta m i n a sta w io n y m i p ro -sta lin o w sk o . Zaczęli oni sz y b ­ ko się o rganizow ać. Z p o p a rc ie m n o w y ch w ład z u zy sk ali — ja k to n a ­ leży się p isa rzo m otoczonym opieką u s tro ju — do m na m ie sz k a n ia dia siebie, założyli sto łó w k ę i w y s ta rto w a li w n o w y m ro d z a ju p isa n ia , k tó re zresztą polegało n a tłu m a c z e n iu z ro sy jsk ie g o i n ie w y b re d n e j p r o p a ­ gandzie. G a r n c a w ty ch n o w y ch w a ru n k a c h szybko zy sk ał za u fa n ie speców lite ra c k ic h , k tó rz y z ra m ie n ia P a r tii i NK W D p rz y je c h a li z R o­

sji d ia „ k u ltu r a ln e j g o sp o d a rk i" n a n o w o n a b y ty c h te re n a c h . B ył z d e ­ cy d o w an y . W ielu jego kolegów , chociaż te o re ty c z n ie k o m u n istó w , p rz e ­ żyw ało w e w n ę trz n e ro zd arcie. N ieszczęścia ich ojczyzny, zaiste n ie z m ie r­

ne, d o p ro w a d z a ły ich do sta n u n e rw o w eg o za ła m a n ia . D zikość z d o b y w ­ ców i ich w ro g i sto su n e k do w szy stk ich P o lak ó w , n a p e łn ia ły ich p rz e ­ stra c h e m : po ra z p ie rw sz y ze tk n ę li się z no w y m , g ro źn y m św ia te m , k tó ry dotychczas znali ty lk o z u p ię k s z a ją c y c h opisów . G am m a nie o k a ­ zyw ał w ątp liw o ści. P e w n y m w y tłu m a c z e n ie m je st d la m nie jego głos i ro d zaj śm iechu; je s t to śm iech n ie p rz y je m n y , oschły. I te n głos i śm iech m ogłyby p ro w ad zić do przy p u szc zeń , że życie uczuciow e G am m y było zaw sze dość p ry w ity w n e . Z n ał gniew , n ienaw iść, stra c h , en tu z ja z m , ale obca m u b y ła uczuciow a re fle k s ja ; p raw d o p o d o b n ie z ty m łączy ła się słabość jego ta le n tu . S k a z a n y n a o p e ra c je m ózgow e (bo to co pisał nie było za sila n e p rz e z w e w n ę trz n e źródła) lg n ął do d o k try n y . To co m iał do p o w ied zen ia sw oim k rz y k liw y m głosem i sk ło n n y m "do u p ro sz ­ czeń p iórem , m ogło być p o w ied zian e n a w iecu i n a p isa n e w p ro p a g a n ­ dow ej gazecie. Je g o k o n se k w e n c ja p ły n ę ła ze skali jego uczuciow ych m ożliw ości; m ógł być n a s tro jo n y ty lk o n a je d e n ton. .Tego sukcesom (nie b y ły to su k c e sy p isa rsk ie , ty lk o su k c e sy lite ra c k ie j polityki) d o ­ p o m ag ała ró w n ież jego b ieg ła znajom ość rosyjskiego. O sta teczn ie był p ó ł-R o sjan in em ; ła tw ie j niż in n i z n a jd o w a ł z now ym i w ładzam i po­

rozum ienie. U chodził za je d n eg o z n a jb a rd z ie j pew nych.

L udność te ry to rió w , k tó r e zo stały w łączo n e do Z w iązk u n ie czuła się ta k dobrze, ja k n ie lic z n i „ p e w n i” . D rż a ła ze s tra c h u . Ju ż p ierw sze a re sz ­ ty k azały jej się sp o d z iew ać rzeczy n ajg o rszy ch . J e j stra c h bvł u z a ­ sadniony, bo n a jg o rsz e rzeczy zdarzyły się w k ró tc e . B yły to m aso w e d e p o rta c je . O św icie do d o m ó w i c h a t stu k a li ag en ci N K W D ; a re s z to w a ­ n ym nie z o staw iali zb y t w ie le czasu n a z e b ra n ie n a jp o trz e b n ie jsz y c h rzeczy; d o ra d z a li u b ra ć się ciepło. Z n a jb liż sz y c h sta c ji z a ry g lo w an e bydlęce w a g o n y u w oziły w ięźn ió w — k o b ie ty , m ężczyzn i d ? .ie c i__w n iezn an y m k ie ru n k u . T y siąc za ty sią c e m o d p ły w a ły n a w schód. W k ró tce były to d z iesiątk i ty sięc y , w re sz c ie se tk i tysięcy. P o w ie lu ty g o d n iach , albo m iesiącach p o d ró ż y tr a n s p o r ty lu d zk ie p rz y b y w a ły do m iejsc p rz e ­ znaczenia: do obozów p ra c y p rz y m u so w e j w okolicach p o larn y ch , albo do kołchozów w A zji. W śród w y w iezio n y ch zn aleźli się ró w n ież ojciec, m a tk a i k ilk u n a sto le tn ie sio s try G am m y. O jciec — ja k o p o w iad an o — p rz e k lą ł w y ro d n eg o sy n a , k tó ry p isa ł n a c h w a łę w ład có w , będących p rzyczyną c ie rp ie ń jego ro d a k ó w ; w k ró tc e u m a r ł na o b sz ara ch , na k tó ­ ry ch tysiąc m il je s t sk ro m n y m d y sta n se m . M a tk a i d ziew częta w iodły ciężkie życie n iew olnic. G a m m a w y g łaszał w te d y n a w ie c a c h p ło m ie n ­ ne przem ó w ien ia o w ie lk im szczęściu, ja k im je s t żyć i p ra c o w a ć w now ym n ajlep szy m u stro ju , k tó ry re a liz u je m a rz e n ia ludzkości. Co w te d y czuł — k tó to m o że.w ied zieć . G d y b y p ró b o w a ł w y stą p ić w o b ro ­ n ie sw o jej ro d zin y nie p rz y n io sło b y to żadnego s k u tk u , a poza ty m G a m ­ m a, choć do b rze n o to w a n y w NKW D, b al się.

Do k o m u n istó w in n y ch n aro d o w o ści R o sja n ie nie odnoszą się z u f ­ nością. M niej niż ja k im k o lw ie k in n y m u fa ją k o m u n isto m polskim . L a ­ ta 1917— 1939 d o sta rc z y ły po te m u szczególnie w ie lu p rz y k ła d ó w . Liczni polscy działacze k o m u n isty czn i uciek łszy do Z w iązk u w o b aw ie p rz e ­ śladow ań, zostali ta m o sk arżen i o w y im a g in o w a n e p rz e s tę p s tw a i zli­

k w id o w an i. To sam o sp o tk a ło trz e c h p o lsk ich zn an y ch poetów- k o m u ­ n isty cz n y ch : W an d u rsk ieg o , S ta n d e g o i B ru n o n a Ja sie ń sk ie g o . Im io n a ich n ie są d zisiaj n ig d y w y m ie n ia n e , ich u tw o ry nie u jrz ą p o now nego d ru k u . K ied y ś pow ieść Ja sie ń s k ie g o ..Palę P a ry ż ” u k a z y w a ła się w o d ­ cin k a c h w e fra n c u s k ie j „L ’H u m a n itć ” i m iał on te n rozgłos m ięd zy ­ n aro d o w y ja k im d zisia j otoczeni są p o e c i-sta lin iśc i N azim H ik m e t czy P a b lo N e ru d a. Z g in ą ł w je d n y m z obozów p ra c y p rz y m u so w e j w p o ­ bliżu k rę g u po larn eg o .

F ala a re sz to w a ń n a n o w o n a b y ty c h te re n a c h nie o m in ęła ró w n ie ż m a - łego g ro n a „ p e w n y c h ”. P o lsk ic h k o m u n istó w p o d e jrz e w a n o o s k ło n n o ś­

ci n a c jo n a lis ty c z n e . Dostrzeżenie, że c ie rp ią oni p a trz ą c n a tr a g e d ię ich w łasn eg o n a ro d u , sta n o w iło ju ż d o sta te c z n y pow ód re p re s ji. C zy stk ę w k ó łk u , do k tó re g o n a le ż a ł G am m a, NK W D p rz e p ro w a d z iło n agie, k tó ­ regoś d n ia. J e d n y m z a re sz to w a n y c h był w ybitny" p o eta B. G d y b y w ła ­ dze k o m u n isty czn e w e F ra n c ji a re sz to w a ły A rag o n a, a w ła d z e k o m u n i­

sty c zn e w A m ery ce H o w a rd a F a s ta — e fe k t b y łb y m n ie j w ięcej te n sarn ja k i w opinii p u b liczn ej spow odow ało a re sz to w a n ie B. B ył on p o ­ e tą re w o lu c y jn y m . U w ie lb ia n y przez c a łą lew icę, zbyt sz a n o w a n y przez w szy stk ich , n a w e t p rzeciw n ik ó w p o lity czn y ch , ab y p rzesz k ad zan o m u

. w p u b lik o w a n iu jego w ierszy ,m iał on w n aszy m k r a ju pozycję w y ją t­

k ow ą. U cie k a ją c z W arszaw y , z a ję te j przez N iem ców , sch ro n ił się do stre fy so w ieck iej.

G a m m a po a re sz to w a n iu k o leg ó w d o sta ł o streg o a ta k u stra c h u . N igdy c h y b a d o ty ch czas w życiu n ie był ta k p rz e stra sz o n y . P rz y p u szcz ał, że to d o piero p o c z ą te k i że w n a s tę p n e j ru n d z ie w szyscy p ozostali jeszcze n a w olności p isa rz e z n a jd ą się pod klu czem . R ozgorączkow any, z n ie ­ p rz y to m n y m i oczam i, zaczął obiegać sw oich k o legów '-kom unistów i p ro ­ p o now ać n a ty c h m ia sto w e śro d k i zarad cze. Za n a jsk u te c z n ie jsz y śro d ek zara d c z y u w aża ł w y d a n ie p u b lic z n e j odezw y, p o tę p ia ją c e j aresztów a - n y ch — w te j liczbie p o e tę E-. ja k o faszy stó w . O dezw a ta k a , p o d p i­

sa n a przez szereg nazw isk , sta n o w iła b y dow ód o rto d o k sji. N a tk n ą ł 'się je d n a k n a opór. Jefeo w sp ó łto w a rzy sze odnieśli się n ie c h ę tn ie do p o m y ­ słu , by p u b liczn ie n azw a ć a re sz to w a n y c h p rzy jació ł fa sz y sta m i. B yłby

to, ich zdaniem , zbyt d ra sty c z n y k ro k . B a rd z ie j dośw iadczeni tłu m aczy li G am m ie, że ta k i k ro k b y łb y w ą tp liw y politycznie. M ógłby ty lk o zaszk o ­ dzić tym , k tó rz y złożyliby podpisy, bo m o ty w tch o rzo stw a byłby zbyt w idoczny. P o za ty m tru d n o było p rzew id zieć ja k ułożą się w y p a d k i w przyszłości. W sk a z a n a b y ła ostrożność. O dezw a n ie zo stała w y d a n a .

G am m a zacz y n ał w te d y d o p iero sw o ją k a rie rę i nie p o sia d ał jeszcze a rk a n ó w sk o m p lik o w a n e j p o lity czn ej stra te g ii. Jego o d ru c h y b y ły p r y ­ m ity w n e, nie u m ia ł działać c h y tro śc ią . M iał się tego jeszcze n auczyć.

H itle r u d e rz y ł n a R osję i w ciągu k ilk u dni jego a rm ia doszła do L w ow a. G am m a n ie m ógł zostać w m ieście, był zb y t dobrze zn a n y ja k o p isa rz i m ów ca k o m u n isty czn y . W pow szechnym p o p łochu e w a k u u ją ­ cych się urzędów , w ład z NK W D i u ciek ające g o w ojska, zdołał uczepić się pociągu, idącego n a w schód. W m ieście zo staw ił żonę i có rk ę. Co p ra w d a w spółżycie m ałżo n k ó w p o zo staw iało w iele do zyczenia. Ż ona do now ego p o rz ą d k u odnosiła się n iech ętn ie, ja k zresz tą w szyscy n ie ­ m al, k tó rz y m ieli o k azję tego now ego p o rz ą d k u dośw iadczyć. N ow ej k a r ie ry m ęża n ie ap ro b o w a ła . R o zstali się, a to ro z sta n ie m iało się okazać o stateczn e.

G a m m a zinalazł się w R osji. B yły to d la niego la ta n a u k i. W R osji p rz e b y w a ło w te d y w ieiu P o lak ó w , k tó rz y opuścili sw ój k r a j w z a ry g lo ­ w a n y c h by d lęcy ch w ag o n ac h . L iczba ich się g ała p ó łto ra m ilio n a (w li­

c z a ją c w to in te rn o w a n y c h żo łn ierzy i oficerów po lsk iej arm ii). Byli oni u w a ż a n i przez rząd sow iecki za ele m e n t w rogi i tra k to w a n o ich odpow iednio. N ie w śró d n ich n ależało szukać ,k a d r” n ow ej P o lsk i, k tó ­ r a .stosow nie do d alek o w zro czn y ch p la n ó w K re m la (nie zan ie c h a n y c h n a w e t w czasie n iepow odzeń m ilita rn y c h ) p o w in n a b y ła p o w sta ć w przyszłości. W sk azan e było zacząć od m a łe j g ru p k i „ p e w n y c h ” — k o ­ m u n isty c z n y c h in te le k tu a lis tó w . P o lsk a w ra c h u b a ć h K re m la b y ła k r a ­ je m n a jw a ż n ie js z y m : sta n o w iła p om ost do E uropy. G a m m a w R osji s p o tk a ł sw oich kolegów z u n iw e rsy te tu , z k tó ry m i razem ongiś z a sia d a ł n a ław ie o sk a rżo n y c h . O ni to, razem z k ilk o m a in n y m i, założyli, na życzenie K re m la , sto w a rzy szen ie, k tó re o trzy m ało p ię k n ą n azw ę Z w iąz­

k u P a trio tó w . S to w arzy sze n ie to sta ło się z a cz ątk ie m rz ą d u , k tó ry do dzisiaj u rz ę d u je w W arsz aw ie.

C złonkow ie Z w iązk u P a trio tó w jeszcze przed w o jn ą zgodzili uię za ­ płacić cen ę: w im ię Ipgiki h isto rii gotow i byli p rz e k re ślić n ie p o d le g ­ łość w łasn eg o k r a ju . P rz e b y w a ją c w R o sji p łacili tę cen ę w p ra k ty c e : n ie w olno im było okazać so lid arn o ści z n ieszczęsnym tłu m e m d e p o r­

to w a n y c h (d ep o rto w a n o n ie ty lk o b y ły ch w łaścicieli ziem skich, f a b r y ­ k a n tó w i u rzęd n ik ó w ; w iększość sta n o w ili lu d zie ubodzy: chłopi, g a jo ­ wi, p o licjan ci, d ro b n i k u p c y żydow scy). D e p o rto w an i b y li m iazgą lu d z ­ ką, k tó r a się nie liczyła; ich sposób m y ślen ia był n azn ac zo n y p ię tn e m przeszłości; ze sp a d k o b ie rc a m i P o lsk i szlacheckiej i b u rż u a z y jn e j, w sp o ­ m in a ją c y m i p rz e d w o je n n e czasy ja k ra j u tra c o n y , cóż innego m ożna było począć jeżeli nie trz y m a ć ich w ła g ra c h i na o d leg ły ch kołchozach?

C zło n k o w ie Z w iązk u P a trio tó w m ogli w spółczuć im ja k o ludziom , ale to w sp ó łc zu cie n ie p o w in n o b y ło w p ły w ać n a p o lity czn e decyzje. T yfus, głód i_ s z k o rb u t niszczyły z resz tą te n m a te ria ł ludzki ta k sk u te czn ie, że w ciąg u n ie w ie lu la t p ró b le m ‘ ich m ógł p rz e sta ć istnieć.

G am m a, k tó re g o ro d zin a b y ła w śró d d e p o rto w a n y c h , ro z u m ia ł d la ­ czego w s p o m in a li oni p rz e d w o je n n e czasy ja k o ra j u tra c o n y . Ich los, chociaż, n ie go rszy od milionów- in n y c h m ieszkańców Z w iązk u był, p o ­ nu ry , bo n ie byli p r z y z w y c z a je n i do głodu i złego k lim a tu . K iedy po l­

ski rząd e m ig ra c y jn y z a w a rł p o ro z u m ie n ie z M oskw ą, d otyczące tw o rz e ­ nia w Z w iązk u P o lsk ie j A rm ii i k ie d y rz ą d sow iecki ogłosił dla P o ­ lak ó w a m n e stię , z obozów p ra c y p rz y m u so w e j n a północy w y la ły się m asy ludzkie, d ążąc e n a p o łu d n ie. B yły to tłu m y o b d a rty c h n ęd zarzy w sta n ie o sta te czn eg o w y cień cz en ia; ich tr u p y z aścielały u lice m ia st po łu d n io w o -w sch o d n iej R osji. Z ty ch półżyw ych ludzi tw o rzo n o arm ię.

B y ła to a rm ia zależn a od rz ą d u e m ig ra c y jn e g o w L o n d y n ie . G am m a, p o ­ d o b n ie ja k rz ą d c y ro syjscy, p a trz y ł na tę a rm ię ja k o n a ' a rm ię k la ­ sow ego w ro g a ; n a ró w n i z A n g lik am i i A m e ry k a n a m i by ł to a lia n t t y l ­ ko ch w ilo w y .

P o lsk ie dow ództw o p o sz u k iw ało o ficeró w ; k ilk a n a śc ie ty sięc y o ficerów po lsk ich zostało in te rn o w a n y c h przez Z w iązek Sow iecki zgodnie z p a k ­ te m M ołotow —R ib b e n tro p . T e ra z n ie m o żn a było ich znaleźć. G am m a w ied ział, że p o sz u k iw a n ia P o la k ó w lo n d y ń sk ic h n ie z o stan ą uw ieńczone pow odzeniem . Była to sp ra w a d e lik a tn a , n ie n ależało o n iej m ów ić.

Z a b ija n ie in te rn o w a n y c h członków sił -Zbrojnych p a ń stw a , z k tó ry m się nie b yło w w ojnie, n ie je s t n a ogół p ra k ty k o w a n e przez cy w ili­

zo w an e n a ro d y ; je d n a k lo g ik a h isto rii w y m a g a czasem ta k ic h za b ie ­ gów. O ficero w ie polscy b y ła to „ k a d r a ’’ te j P o lsk i, k tó r ą n ależało c a ł­

kow icie zm ienić p rz y pom ocy Z w iązk u S ow ieckiego: k a d ra b ro n iąca d aw n eg o u stro ju . W iększość z n ich sta n o w ili o ficero w ie rez e rw y ; w ży ­ ciu cy w iln y m byli to n au czy ciele, p ra w n ic y , lek arze, u rzęd n icy a w ięc in te lig e n c ja , k tó re j p rz y w ią z a n ie do przeszłości sta ło n a przeszkodzie w p rz e p ro w a d z e n iu n a rz u c o n e j z- z e w n ą trz rew o lu cji. B iorąc pod uw agę, że w y n iszczen iem te j in te lig e n c ji w P o lsce za jm o w a li się skutecznie N iem cy, k a d ra k ilk u n a s tu ty sięc y sta n o w iła liczbę p o k a ź n ą i n ie c a ł­

k ie m n ie u sp ra w ie d liw io n e było użycie d ra sty c z n y c h m etod byle się jej pozbyć. G am m a i in n i członkow ie Z w iązk u P a trio tó w , d o w ia d u ją c się 1 o d a re m n y c h w y siłk a c h rz ą d u lo n d y ń sk ieg o , ab y w p aść n a ślad in te r ­

n o w an y ch , w y m ie n ia li iro n ic z n e sp o jrz e n ia .

J e d n y m z in te rn o w a n y c h oficeró w by! m łody p ro fe s o r u n iw e rsy te tu , w k tó reg o m o ra c h G am m a i ja sp ę d ziliśm y n a jle p sz e la ta m łodości.

P ro fe s o r ten , o sk ło n n o ściach lib e ra ln y c h , ubolew a} k ie d y are sz to w a n o G am m ę i jego to w arzy sz y . Był on je d n a k a u to re m k ilk u p rac n a u k o ­ w ych, k tó re p rz e d sta w ia ły Z w iązek S ow iecki w św ie tle n ie k o n ieczn ie k o rz y stn y m . N azw isko to fig u ro w a ło w k a rto te k a c h . W ładze po w ie lu s ta ra n n y c h b a d a n ia c h w p a d ły w re sz c ie n a tro p . Z d arzy ło się to je d n a k dość późno: d ep esza ż ą d a ją c a n a ty c h m ia sto w e g o p rzew iezien ia p ro fe so ­ r a do w ięzien ia w M oskw ie, przyszła n a sta c ję k o lejo w ą, n a k tó re j w y ła d o w y w a n o w ła śn ie tr a n s p o r ty jeńców , ab y zabić ich strz a łe m pi-

______ (c.d. na str. 3,

(3)

c.d. ze str. 2 - POCZĄTKI SZMACENIA

sto le tu w t y ł głow y w. p o b lisk ic h la sa c h . P ro fe s o r n ie podzielił ich losu ty lk o d lateg o , t e w y p a d k i sk o m p lik o w a n e m u szą być — ja k n a ­ k a z u je b iu r o k ra c ja — b a d a n e s ta ra n n ie . P o a m n e stii w y d o sta ł się z R osji.

W p o g lą d a c h w ie lu P o la k ó w , k tó rz y z b lisk a m ogli p rz y jrz e ć się życiu Z w ią z k u S o w ieckiego, zach o d z iły zm ian y . D a w n i k o m u n iści po p o b y .'> w w ię z ie n ia c h i obozach p ra c y p rz y m u so w e j, w stę p o w a li do arm ii rz ą d u lo n d y ń sk ieg o . Je d n y m z nich b y ł w y p u szczo n y z w ię z ie ­ n ia po a m n e s tii p o e ta B. K ie d y A rn iia P o ls k a zo stała w y e w a k u o w a n a z R osji n a B lisk i W schód (m ia ła p óźniej w ziąć u d z ia ł w w a lk a c h w Ita lii) p o e ta B. b y ł szczęśliw y, że opuszcza k r a j n ad ziei n ie z re a liz o w a n e j od trz y d z ie stu In t. P ó ź n ie j p o k o ń c u w o jn y , n ie m ógł je d n a k w y tr z y ­ m ać n a e m ig ra c ji. P o w ró c ił do P o lsk i, k tó r ą rząd zili G a m m a i jem u p o dobni. P rz e b a c z y ł. D zisiaj k a ż d e dziecko w szkole uczy się n a p a ­ m ięć jego „O dy do S ta lin a ” .

'•o m im o w e w n ę trz n y c h w a h a ń i ch w il rozpaczy (n ik t n ie będzie w ie - J u ą ł o ty m ) G a m m a i jeg o to w a rz y sz e ze Z w iązk u P a trio tó w w y trw a li.

,rJ'.:ali w ie lk ą g rę. Ic h n a d z ie je zo stały sp e łn io n e . S zala z w y cięstw a prze-- ełJySiia się n a s tr o n ę R osji. W Z w iązk u S ow ieckim zaczęła się fo rm o ­ w a ć n o w a a rm ia p o lsk a ; ta a rm ia p o w in n a b y ła w k ro czy ć do P o lsk i ra z e m z A rm ią C z e rw o n ą i posłużyć za p o d p o rę rząd u , zależnego od K re m la . G a m m a b y i po śró d k ilk u p ierw szy c h o rg a n iz a to ró w te j a rm ii.

Wie ':y!o o ficeró w ; z a s tą p ili ich R o sjan ie. Co do żo łn ierzy to tnie m o żn a 5>ylo u sk a rż a ć się n a ich b r a k ; zn ik o m a ty lk o część d e p o rto w a n y c h w y d o sta ła się z a r m ią L o n d y n u do P e r s ji. D la p o zo stały ch je d y n ą si.sn są ocalen ia, to je s t w y jśc ia z g ra n ic Z w iązku, pozostało d o sta n ie się do n o w e j arm ii, n a d k tó r ą n a d z ó r p o lity czn y sp ra w o w a ło NK W D i Z w iązek P a trio tó w .

P rz y sz ło la to 1944 ro k u . A rm ia C z erw o n a a z n ią n o w a a rm ia p o l­

s k a w k ro c z y ła n a p o lsk ie ziem ie. Ja k ż e o p łaciły się la ta c ie rp ie ń , po -

;.iż e ń i zrę c z n e j gry! O to co się n a zy w a p o sta w ić n a d o h reg o konda!

t e m a w ita ł z ra d o śc ią ro zb ite p o cisk am i a r ty le rii m ia ste c z k a i c h ło p ­ sk ie p o le tk a , k tó re b y ły u lg ą dla oczu po m o n o to n n y c h p rz e strz e n ia c h siesyjskich kołchozów . Je g o je e p n ió sł go d ro g am i, p rz y k tó ry c h s ta ły : p alo n e n iem ieck ie czołgi, k u w ład zy , k u o b le k a n iu w ciało tego, co rirty eh cza s b yło tyliko d y sk u s ją p e łn ą c y ta t z L e n in a i S ta lin a . O to n a g ro d a d la ty c h , k tó rz y n ie u le g li b ezsen so w n y m se n ty m e n to m ! Oni nieśli n a ro d o w i p o lsk iem u w y zw o len ie od N iem ców , nie c i.łz a w i d u r - ir! z L o n d y n u . T e n n a ró d m u sia ł być co p ra w d a zo p ero w an y . G a m m a u u i po d n iecen ie do b reg o c h iru rg a p rzed w ejściem n a sa lę o p e ra c y jn ą . B ył o ficere m p o lity czn y m w sto p n iu m a jo ra . Z R o sji p rzy w ió zł n o ­ w ą żonę, żo n ę ż o łn ie rsk ą . W m u n d u rz e , w ciężkich ro sy jsk ic h b u ta c h , w y g lą d a ła n a w ie k n ie o k re ślo n y . W rzeczy w isto ści b y ła b a rd z o m łoda.

P rz e sz ła je d n a k w R osji c iężk ą p o n ie w ie rk ę . M ia ła zaled w ie k ilk a n a ś ­ cie la t, k ie d y do d rz w i m ie sz k a n ia jej m a tk i w P o lsce z a p u k a li o św i­

cie ag en ci N K W D ; ona, jej sio stra , b r a t i m a tk a o d b y li p rzep iso w ą p o d ró ż ze śro d k a E u ro p y w g łą b A zji a b y ta m zapoznać się z życiem a z ja ty c k ic h ste p ó w . L a to je s t ta m u p a ln e ja k w k r a ja c h tro p ik a ln y c h ; zim a ta k su ro w a , że łzy k tó re od m ro zu p ły n ą z oczu, z a m ie n ia ją się n a ty c h m ia s t w lodow e sople; zdobycie fu n ta c b 'e b a u c h o d zi ta m za ..’.cxę4cle; ciężk a p ra c a niszczy siły n ie p o d trz y m y w a n e p rzez d o sta te czn e jd iy w ia n ie ; n a d z ó r p o lic y jn y i bezgrandczność p rz e strz e n i azja ty c k ie g o k o n ty n e n tu o d b ie ra ją w sz e lk ą n a d z ie ję ucieczki. M łoda d ziew czy n a, c ó r­

k a m iesz c z a ń sk ie j ro d zin y , n ie b y ła p rz y z w y c z a jo n a do ciężk iej fizy cz­

n e j p ra c y ; m u sia ła się tego nauczyć. U d ało się je j po p e w n y m czasie d o sta ć n a k u r s tra k to rz y s tó w . P o jego u k o ń czen iu p ro w a d z iła w ie lk ie ro sy jsk ie tr a k t o r y n a ste p a c h K a z a c h sta n u . J e j sy m p a tia do s ta lin o w ­ skiego sy s te m u , po ty c h dośw ia d czen iach , b y ła nie d u ż a ; m ożna raczej pow iedzieć, że b y ła to n ie n a w iść . D zieliła to u czucie z re sz tą z p ra w ie w sz y stk im i ż o łn ie rz a m i p o lsk ie j a rm ii, złożonej z d aw n y c h d e p o rto ­ w a n y c h . T a k , ale z n a la z ła się w reszc ie w P o lsce i w ie lk a g ra , k tó r ą p ro w a d z ił G am m a, b y ła i je j grą.

A rm ia C z erw o n a doszła do W isły. N ow y R ząd, n o sz ący jeszcze n azw ę K o m ite tu W yzw olenia, zaczął fu n k c jo n o w a ć w m ieście L u b lin ie. P rz e d g ru p ą Z w iązk u P a trio tó w s ta ły w ielk ie z a d a n ia — i tru d n o śc i. W o p a ­ n o w a n iu k r a ju nie oczekiw ano zb y t w ie lu p rzeszkód ze s tro n y z a c h o d ­ n ic h a lia n tó w . P rz e sz k o d y były n a tu r y w e w n ę trz n e j, p ły n ę ły z w ro g ie ­ go n a s ta w ie n ia tego n a ro d u . Z nów ry so w a ł się z w ie lk ą siłą z a d a w ­ n io n y k o n flik t pom iędzy d w o m a ro d z a ja m i lo jaln o ści. N a te ry to ria c h , p rz e z k tó r e te r a z szła zw y c ię sk a A rm ia C zerw o n a , d z ia ła ły pod o k u p a c ją n ie m ie c k ą d u że o d d ziały p a rty z a n tó w ; b y ta to ta k z w a n a A rm ia K ra jo w a , p o d le g a ją c a rząd o w i e m ig ra c y jn e m u w L o n d y n ie . T e ra z te o ddziały b y ły r o z b ra ja n e przez A rm ię C zerw o n ą , ż o łn ierze w c ie la n i do w w e j p o lsk ie j a rm ii, a lb o a re sz to w a n i i w y w o żen i w g łą b R osji. G a m m a z h u ­ m o rem o p o w iad ał co zd arzy ło się w m ieśc ie n a sz e j m łodości, w W ilnie, W y b u ch ło ta m p o w s ta n ie p rzeciw k o N iem com i o d ziały A rm ii K r a jo ­ w e j w eszły do m ia sta ró w n o cześn ie z A rm ią C zerw o n ą . W te d y d o w ó d z­

tw o so w ie ck ie w y d a ło w s p a n ia ły b a n k ie t, n a k tó ry zap ro siło dow ódców A rm ii K ra jo w e j. B y ła to — ja k m ó w ił G a m m a — u c z ta p ra s ło w ia ń ­ sk a , k tó ra , ja k p rz e k a z u ją d a w n e p o d a n ia , z w y k ła b y ła się ty m o d z n a ­ czać, że w śró d u śc isk ó w p rz y ja ź n i, to a stó w i p ie śn i t r u to z ap ro sz o n y ch w u jó w . W czasie b a n k ie tu dow ódcy A rm ii K ra jo w e j zo stali a re s z to w a ­ n i. Z L u b lin a G a m m a o b se rw o w a ł ja k to sam o, ty lk o w sk a li bez p o ­ ró w n a n ia w ięk szej, d ziało się w W arsz aw ie. A rm ia C z erw o n a p tała w te d y n a lin ii W isły. M iasto b yło za rz e k ą . R a d io K o m ite tu W y zw o le­

n ia n a w o ły w a ło lu d n o ść sto licy do p o w sta n ia przeciw k o N iem com . K ied y je d n a k p o w sta n ie w y b u ch ło , ra d io , o trzy m aw szy n o w e in stru k c je , z a ­ częło ob sy p y w ać sp ra w c ó w p o w s ta n ia obelży w y m i e p ite ta m i. G dyż b y ło to p o w s ta n ie ry w a li w w a lc e o w ład zę. U czta p ra s ło w ia ń s k a w ty m w y p a d k u n ie b y ła b y śro d k ie m w y sta rc z a ją c y m . M iasto, k tó re b y ło c e n ­ t r u m o poru zaró w n o p rz e c iw k o N iem com , ja k i R osji, m u sia ło być zniszczone. O ficero w ie C z erw o n e j A rm ii o g ląd ali przez lo rn e tk i b itw y u liczn e za rz e k ą . D ym y p o żaró w p rz e sła n ia ły pole w id zen ia. D zień po d n iu , ty d z ie ń po ty g o d n iu tr w a ł ta m bój i p o ż a ry w reszc ie z le w a ły się w śc ian ę p ło m ien i. P o w sta ń c y z ro z b ity c h oddziałów , ci k tó ry m u d a ło się p rz e p ły n ą ć rzek ę, o p o w iad ali n ie u d o ln ie z d arzen ia w p ie k le . S łu ­ c h a ł ty c h o p o w ia d a ń G a m m a i jego to w arzy sz e. Z aiste, c en a ja k a n a ­ leżało p łacić, jeżeli się ch ciało pozostać w ie rn y m logice h isto rii, b y ła stra s z liw a . T rz e b a było p a trz e ć n a tra g e d ię se te k ty sięc y , b ra ć n a .sw oje ru m ie n ie śm ierć w m ę c z a rn ia c h k o b ie t i dzieci, zm ie n ia n y c h w żyw e pochodnie; K to b y ł w in ie n ? R ząd e m i g r a c y j n y lo n d y ń sk i, bo ch ciał użyć p o w s ta n ia ja k o a tu tu w w a lc e o w ła d z ę ? K re m l, bo n ie u d z ie la ł pom ocy, p a trz ą c n a w y p a d k i z p e rsp e k ty w y przyszłości, z k tó r e j n ie ­ podległość n a ro d ó w p rz e d sta w ia się ja k o p rz e ż y te k b u rż u a z y jn e j epoki?

Czy n ik t?

P o c h y le n i n a d sto łe m , w m u n d u ra c h z g ru b eg o su k n a , in te le k tu a liśc i k o m u n isty c z n i s łu c h a li opow ieści m ło d ej dziew czyny, je d n e j z ty c p . k tó ­ ry m u d a ło się p rz e d o sta ć przez rzek ę, n a b rz e g z a ję ty p rz e z “C z erw o n ą A rm ię. J e j oczy b y ły o b łą k a n e . M ia ła w y so k a g o rączk ę. ,Mów;iłą: „Nasz o d d ział zo sta ł ro z b ity i p rz y p a rty do rzek i. N ie k tó ry m tidphj' sią i czyć do in n y c h o d d ziató w . Z tych, k tó ry c h zo stali ną b rżęgu, w s^ysey ; b y li ra n n i. O św icie m ia ł n a sta p ić a ta k w o jsk SS. T o znaczy ło #>*ev w szy- i scy z o sta n ą z a strz e le n i. J a k p o w in n am była p ostąpić*, 'Z ostać z mymi.’

ra n n y m i k o leg am i? A le n ie m ogłam im w niczym pojnóę.

w a ła m się p ły n ą ć .S zan se b y ły m ałe. bo rz e k a je s t oś*ŁgtlŚtw przez re fle k to ry . G n ia z d a niem ieck ich k a ra b in ó w m aszy n o w y ch są "Wszędzie.

N a ła c h a c h p o śro d k u rzek i w id z ia ła m dużo tru p ó w ty c h , co p ró b o w ali p rz e p ły n ą ć ; p r ą d znosi t e tr u p y n a p iask o w e m ielizn y . B y łam bardzo sła b a . O je d z e n ie b y ło u n as tr u d n o i b y ła m ch o ra . P rą d je s t b ard zo siln y . S trz e la li do m n ie w ięc sta ra ła m się p ły n ą ć ja k n a jw ię c e j pod w o d ą ” .

O fia ra z W a rsz a w y p o w in n a b y ła być złożona. P o d w ó ch m iesiącach w a lk N iem cy b y li p a n a m i ru in m ia sta . A rm ia C z erw o n a s ta ła n a linii W isły. In te le k tu a liśc i k o m u n isty c z n i m ieli zb y t w iele do ro b o ty , aby ro z p a m ię ty w a ć n ieszczęścia m ia sta . P rz e d e w sz y stk im puścić w ru c h d r u k a rn ie . Słow o je s t p o d sta w ą tego sy ste m u . P a n o w a n ie n a d u m y sła ­ m i d a je p o d sta w ę do rz ą d z e n ia k ra je m . G a m m a b y ł je d n y m z g łó w n y ch o rg a n iz a to ró w p r a s y w m ieście L u b lin ie.

W ciągu ty c h l a t s ta ł się lepszym p isa rz e m n iż b y ł p rz e d w o jn ą . Jego n ied u ży ta le n t n ie m ógł istn ieć sa m o d zieln ie , w y m a g a ł p o d p o ry d o k try ­ ny. S o cjalisty czn y realizm w zrnadnia m ałe ta le n ty i niszczy w ielkie.

P ry m ity w iz m , k tó re g o G am m a p rz e s ta ł się ju ż w sty d z ić, n a d a w a ł te ra z jego u tw o ro m cech y szczerości. W jeg o w ie rsz a c h o d ezw ał się jego w ła s n y głos, k tó ry k ie d y ś p ró b o w a ł sz tu czn ie stłu m ić : k rz y k liw y i do­

no śn y . N ap isał sz ere g p o p ra w n y c h o p o w ia d a ń w edług wzoru, k tó ry w y d a w a ł w te d y w R o sji ty siąc e stro n p ro zy . B yły to o p o w iad an ia o w a l­

ce z N iem cam i i o n a z isto w sk ic h o k ru c ie ń stw a c h .

W sty c zn iu 1945 ro k u A rm ia C z e rw o n a ro zp o częła o fen sy w ę, przeszła W isłę, n a d k tó r ą sta ły ru in y m a rtw e j, p o zb aw io n ej m iesz k ań có w W a r­

szaw y i szybko z b ilż a ła się k u B erlin o w i. G am m a ró w n ie ż ru szy ł na zachód. P a r tia sk ie ro w a ła go do K ra k o w a , m ia sta k tó re po zb u rzen iu W a rsz a w y p rz y g a rn ę ło n a jw ię k sz ą ilość p isa rz y , u czo n y ch i a rty stó w . T am z a z n a ł słodyczy d y k ta to rstw a . Z z a k a m a rk ó w s ta ry c h dom ów , m oż­

na b y pow iedzieć spod podłogi, zaczęły się w y ra ja ć d z iw n ie u b ra n e s tw o ry — w sz c z ą tk a c h fu te r, w ch ło p sk ic h k u r tk a c h ściąg n ięty ch p a ­ sam i, w n ie z g ra b n y c h b u c io ra c h m a ją c y c h s z n u rk i za sz n u ro w a d ła . Byli w śró d n ich in te le k tu a liśc i, k tó ry m u d ało się przeżyć la ta niem ieckiej o k u p a c ji. D la w ie lu G a m m a by ł przed w o jn ą ty lk o p o cz ą tk u ją c y m p o e­

tą , k tó reg o u tw o ro m n ie u w a ż a li za sto so w n e u d zielać ż a d n e j uw agi.

T e ra z je d n a k w iedzieli, że G a m m a je s t w szechm ocny. Od jego słow a zale ż a ła m ożność d ru k u , p o sa d y w re d a k c ja c h , m ie sz k a n ia i zaro b k i.

Z bliżali się do niego z obaw ą. A n i przed w o jn ą, a n i w sw e j d z ia ła l­

ności p odziem nej n ie byli. k o m u n ista m i. A je d n a k now y rz ą d był f a k ­ tem . W iadom o było, że n ic n ie zap o b ieg n ie ta k ie m u rozw ojow i w y ­ pad k ó w , jak ieg o będzie życzyła sobie M o sk w a o raz G am m a i jego t o ­ w a rzy sz e. W ielk a je s t m a g ia w ła d z y . G a m m a z sz ero k im uśm iechem p rz y ja ź n i śc isk ał w y c ią g n ię te d ło n ie i b a w ił się. O b se rw o w a ł opo rn y ch i ty ch , k tó rz y s ta ra li się n ie okazyw ać, ja k b a rd z o zależy im n a po­

z y sk a n iu jego w zględów . Nie m ało było te ż ta k ic h , k tó rz y zd rad zali w szelk ie cechy d alek o p o su n ię te g o słu ż a lstw a . W k ró tc e G am m a b y ł o to ­ czony d w o rem p o ta k u ją c y c h , k tó rz y k rz y w ili się k ie d y się krzyw ił, w y b u c h a li g łośnym śm iechem , k ie d y ra c z y ł opow iadać dow cipy.

Być może n ie u m ia łb y ta k sz y b k o sta ć się p o sta cią p o p u la rn ą , gdyby p o stę p o w a ł ta k ja k d a w n ie j — p o ry w czo i b ru ta ln ie . M iał je d n a k za so b ą d o b rą szkolę. L a ta , k tó re sp ę d ził w R o sji ,nie b y ły — ja k p o w ie­

d ziałem — n a w e t d la „ p e w n y c h ” po zb aw io n e c ie rp ie ń i poniżeń. O b se r­

w u ją c życie w R o sji i sp ę d z a ją c diu g ie godziny n a d y sk u sja c h o s ta li­

n o w sk ie j ta k ty c e i s tr a te g ii — G am m a, ja k i in n i jego koledzy, zy sk ał n a le ż y te p rz y g o to w a n ie do c z e k a ją c e j go p ra c y . P ie rw sz a i n a jw a ż ­ n iejsz a z a sa d a : nie p rz e stra s z a ć ; o k azy w ać lib eraliz m ; d a v » { .m c in o ś i z a ro b k u ; w e rb o w a ć do re d a k c ji i sta w ia ć jed y n ie m in im a ln e żąd an ia;

ludzie są n ie p rz y g o to w a n i, ic h m e n ta ln o ść je st d o m e n taln o śc i g łu p c ó w n a Z achodzie. K a r y g w a y m b łęd em byłoby s tw a rz a n ie p u n k tó w psychologicznego o p o ru . P ro c e s m u si być sto p n io w y ta k , a b y pacjenci n ie sp o strz e g li k ie d y i ja k si< zaan g a żo w ał.. D ru g a zasad a, jeżeli ' - strzeże się o b u rz e n ie n a d rasty czn o ść m etod rząd u , c en zu ry czy policji p o lity czn ej n a ty c h m ia s t sta w a ć po stro n ie ty c h co się o b u rz a ją i sa - fn em u u d a w a ć n a jg łę b sz e o b u rzen ie; ro zk ład ać w te d y ręce i m ów ić, że tr u d n o je s t coś zrobić z id io ta m i, k tó rz y zajęli odpow iedzialne s ta ­ n o w isk a i p o p e łn ia ją k a ry g o d n e błęd y . T :,:a zasad a: b ra ć w szy stk ich , k tó rz y m ogą się przy d ać, n iezależn ie od ich przeszłości p olitycznej, z w y ją tk ie m zd ecy d o w an y ch faszy stó w albo ty ch , k tó rz y w y k a z a li sk ło n ­ ność do k o la b o ra c ji z N iem cam i.

W ie rn ie p rz e strz e g a ją c ty c h zasad G am m a k a p to w a ł zw olenników n o w em u rządawrt; sta w a li się n im n ie dlatego, że chcieli i n ie k o n iecz­

n ie p rz e z ich p u b liczn e ośw idczenia. D ziało się to d ro g ą fa k tó w : rząd położył rę k ę n a w sz y stk ic h d ru k a rn ia c h i o b ją ł w p o sia d a n ie w szy stk ie w ięk sze z a k ła d y w y d aw n icz e; k ażd y p is a rz i u czo n y m ia ł w ie le rę k o ­ p isó w z czasów w o jn y , k ie d y d om y w y d aw n icz e b y ły n ieczy n n e; k ażd y ch ciał p u b lik o w a ć . Z ch w ilą k ie d y jego n azw isk o u k a z y w a ło się n a ł a ­ m ach p ism k o n tro lo w a n y c h przez rząd , albo jego k sią ż k ę w y d a w a ła k o n tro lo w a n a przez rząd firm a — n ie m ógł tw ie rd z ić , że do now ych w ła d c ó w odnosi się w rogo. P o p e w n y m czasie u d zielo n o k o n c e sji k ilk u pism om k a to lic k im i p e w n e j liczbie m ały ch p ry w a tn y c h f i r n w y d a w ­ n iczych; d b a n o je d n a k , ab y zach o w ały one m ożliw ie p a ra fia ln y c h a r a k ­ t e r i d zięk i te m u n ie sta n o w iły p o k u sy d la lepszych a u to ró w .

N ie żądać zbyt w ie le ; od n ik o g o n ie żąd an o . W m ia s ta c h p o w iew ały n a ro d o w e flag i, a re sz to w a n ia czło n k ó w A rm ii K ra jo w e j o d b y w ały się p o cich u . S ta ra n o się o d a n ie n a le ż n e g o u jśc ia n a ro d o w y m uczuciom . H asiem b y ła w olność i d e m o k ra c ja . Z godnie z ta k ty k ą w y p ró b o w a n ą przez L e n in a , ogłoszono p o d ział m a ją tk ó w ziem sk ic h pom iędzy chłopów ; b ra li, p ra c o w ic ie o d m ierzali n o w e d ziałk i, k tó re w zbogacały ich m a łe g o sp o d a rs tw a ; n ie b y ło w te d y oczyw iście m ow y o kołchozach; te ja k w ied ział G am m a i to w arzy sz e, p rz e w id z ia n e b y ły n a później, „w n a ­ s tę p n y m e ta p ie ” . W ted y k to k o lw ie k o śm ielał się m ów ić o kołchozach b y ł k a ra n y ja k o w ró g lu d u ; rz u c a ją c y o szczerstw a n a rząd i p ró b u ją c y w te n sposób szerzy ć niep o k ó j.

O czyw iście w łaściciele ziem scy, k tó ry m sk o n fisk o w an o ziem ię, nie b y li zadow oleni; w iększość je d n a k m a ją tk ó w ta k sam o ja k fa b ry k i k o p a lń z n a la z ła się ju ż w czasie o k u p acji n iem ieck iej, pod niem ieckim zarządem - p rz y m u so w y m i w ła śc ic ie le byli w p ra k ty c e z p o sia d an ia w y-

(c.d. na str. 4) W O LN Y Z W IĄ ZK O W IEC - 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

Drzwi do gabinetu Imre Nagy'ego b yły , podobnie jak podczas narad, szeroko otwarte. Pojawiali się w nim różni ludzie, wkrótce wszedł Malfcter, mianowany ministrem

nego przez Rząd i KC PZPR. Marzy m i się Polska, w któ re j ocena człowieka winna się opierać jedynie na jego zorganizowaniu pracy nad pomnażaniem naszego dorobku

Lud natomiast, choć stanął przy nim, jest niezdyscyplinowany, może dojść do tego, że tłum się nie rozejdzie, nawet jeśli on dobrym słowem każe wszystkim

(Przedruk z M KZ — Małopolska).. U p łyn ęło już 28 lat od jego śmierci, ale jego ciuch nadal przenika wiele instytucji życia publicznego, także w naszym kraju. Wielu

Na temat sytuacji w kraju zarówno politycznej, jak też militarnej, odbyłem wiele rozmów na najwyższym szczeblu na uchodztwie m.in. Kukielem, którego

Milicja może odzyskać autorytet w społeczeństwie poprzez pozbycie się ze swych szeregów tych, którzy dopuścili się czynów hańbiących skierowanych

ZKfIJ&amp;ft NAS JAK z«Yfc*E ZOECYDOMAMCH.

Znów kordon, tym razem przemarsz odb­. ywa si,ę przy akompaniamencie warczenia