Czasopismo ilustrowane dla ludu katolickiego.
Ojciec święty Leon XIII. udzielił pisemku temu Błogosławieństwa Apostolskiego.
Wychodzi 2 razy na miesiąc (1-szego i 15-stego.) Przedpłata dwierdroczna na pocztach, w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent,, z przesyłką
pocztową 72 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.
Nr. 24. Mikołów, 15. Grudnia 1892. Rocznik II.
(Opowieść z ostatnich dziejów Kaukazu.)
(Ciąg dalszy.)
»Polacy, mówisz, tożeś ty dawnićj han
dlował z Moskalami głowami polskiemi.
O mało co byłbym ci mógł jednego z nich tutaj przyprowadzić.«
»Czyż mówią to ludzie rzeczywiście,«
zapyta! Hadżi i ułożył twarz swą do szyder
czego uśmiechu. »Ale zdaje mi się, że masz w duszy jakiś mały interes do mnie. Chodź ze mną .do tćj tam starćj ruiny, na uboczu leżącćj. Tam możemy bezpiecznie i bez przeszkody się rozmówić.«
Stary Hadżi podniósł się i szedł na
przód przed Brakokiem wśród trawy i za
rośli do ruiny, na uboczu leżącćj. W cieniu starego muru zajął miejsce i skinął na Bra- koka, ażeby usiadł obok niego na odpadłym z muru kamieniu ciosowym.
»A jakżeż tam z głową Polaka,« zapytał po cichu stary Hadżi. »Mów bez obawy.«
»Pozdrawiam was, bracie Hadżi Keran- duku.«
»A to ty, Brakoku,« rzekł wyrwany z marzeń i przestraszony Hadżi, powstając z siedzenia. »Jakżeż się powodzi twemu teściowi Usbanokowi i innym walecznym z waszego junehu ? Czy chcesz kupić u mnie prochu i ołowiu, lub czyście gotowi zawrzeć z Moskalami pokój, zanim wam zapalą chaty nad głowami?«
»Usbanok zdobył sobie na Moskalach więcćj prochu i ołowiu, aniżeli ty go masz w sklepieniach dawnego kościoła. Nie dla tego przysłał on mnie do ciebie, ale na to, ażeby dowiedzieć się, czy nie nadchodzą przy
rzeczone przez Turków wojska posiłkowe.«
»Przybędą one, Brakoku, i wraz z nie
mi oddział Polaków, którym Turek dał
370 Dzieci Maryi.
Brakok opowiedział historyą ostatniego święta ofiarnego i dziwne uprowadzenie mło
dego Polaka przez wielką Tha -Nan (Matkę Bożą.)
»Widzisz Hadżi,« tak zakończył opowia
danie, »ot tak stałem przed powiązanym cu
dzoziemcem i kiedym zatoczył w powietrzu mym krzywym pałaszem (szablą) i ostrze je
go już blizko było gardła Polaka — aż oto zniknął.«
»Kto? czy krzywy twój pałasz?«
»Polak.«
»Co, w waszych zniknął oczach?« rzekł stary Hadżi, śmiejąc się.
»Rozpłynął on się w powietrzu, prawda to, jak się nazywam Brakokiem i jestem zięciem Usbanoka!«
»I Tha-Nan miała to uczynić dla czło
wieka, który na jćj cześć nie chciał się na
wet dotknąć noża ofiarnego?«
»A któżby to był uczynił?« zapytał Abchaza.
Stary Hadżi puścił rozważnie kłąb dy
mu z fajki, a potem odezwał się: »Nie przy
wiązaliście go dobrze do drzewa!«
»A ja ci powiadam, iż był tak silnie przywiązany, że nawet buhaj nie oderwałby się od drzewa. Ja sam obwiązałem go po
stronkiem i węzeł zadzierzgnąłem.«
»W każdym razie musieliście za wiele wypić krupniku, kiedy mógł się w oczach waszych rozpłynąć w powietrzu.*
»Tak jest, piliśmy dużo, ale krupnik nie mógł przecież odpętać postronka, którym go sam przywiązałem do drzewa.«
»W każdym razie wolę, że Tha-Nan uniosła go ponad wierzchołki drzew, jak to twierdzi stary Marjom, jak abyście wy mieli go rozsiekać waszemi szablami. Sądzę, że Tha Nan nie zbyt go daleko uprowadziła.
Powiedz mi Brakoku, czy ten Polak nie miał czasem szczerych przyjaciół w waszym ju- nehu?«
»Nie, o ile wiem. Małek był przedtćm dla niego dobrym, ale przy uroczystości naj- zapalczywszym nieprzyjacielem, ponieważ nie chciał wespół z nami złożyć ofiary. Pozo
stają wprawdzie dwoje dzieci, Marjub i Ma
ra, z któremi w junehu ciągle przestawał i które były także na uroczystości.«
»Dość tego,« rzekł stary Hadżi i po
głaskał swą siwą, rozczochraną brodę. »Bądź baczny, dzielny Brakoku, i mićj na oku dwoje dzieci, a w krótce dowiesz się, dokąd Tha- Nan uprowadziła Polaka.«
»Co mnie to obchodzi?« odrzekł Bra- kok. »Podczas owego wieczora byłbym go rozsiekał, bo krupnik napełnia mnie zawsze gniewem i robi odważnym. Dziś pozosta
wiłbym go w pokoju. Czyż nie przeszedł on do nas dobrowolnie, ażeby razem z nami walczyć przeciw Moskalom ?<
»Możesz go rozsiekać, lub też nie, jest mi to obojętnćm,« rzekł Hadżi, wzruszając ramionami. »Gdybyś jednak miał go ubić, to nie zapominaj przynieść mi jego głowy;
zapłacę ci natychmiast za nią sto rubli sre
brem. «
»Sto rubli srebrem!« zawołał Abchaza i otworzył szeroko oczy. »A więc jest pra
wdą, co o tobie mówią ludzie, że handlujesz głowami polskich dezerterów z komendanta
mi najbliższych rosyjskich posterunków gra
nicznych?«
»Trzeba się koniecznie starać o wydar
cie pieniędzy z rąk rosyjskich,« rzeki Hadżi, śmiejąc się ochrypłym głosem. »Czyż nie są oni naszymi nieprzyjaciółmi, czyż miech pe
łen rubli, za które kupujemy proch i ołów, nie Wart trupiej głowy, która się i tak na nic nie zda?«
»Sto rubli!« powtórzył Brakok. »Ależ to jest występek przeciw prawu gościnności;
mój teść, stary Usbanok, nigdyby tego nie uczynił. <
»Czyż ten Polak jest w waszym junehu ? Toć nie ma go między wami, opuścił go, a więc zrzekł się sam prawa gościnności.
Nie potrzebujesz tćż teściowi swemu o tćm nic mówić. Dla niego to uniosła wielka Tha- Nan Polaka w powietrzu? Nikt go więc nie pożałuje, jeżeli ty go zarąbiesz. Nie mówię tobie: uczyń to, mówię jedynie, że jeżeli to u- czynisz, to nie zapominaj przynieść mi jego gło
wy i odebrać za nią sobie w tćj chacie sto rubli.«
»Jest to wielka suma, jak prawdziwym jestem Abchazą. Zasłużył on tćż rzeczywi
ście na śmierć, gdyż nie chciał dotknąć się noża ofiarnego. Czyż i ty, Hadżi, sądzisz, tak samo?«
Dzieci Maryi. 371
»Tak przynajmniej sądziliście, kiedyście pili święty krupnik.«
»Tak rzeczywiście sądziliśmy, ale innego był zdania stary Marjom. A teraz, kiedy trzeźwy jestem, muszę powiedzieć, że ten Polak nigdy mi krzywdy nie wyrządził. Ale te sto rubli.«
»Napij się więc krupniku! a gdy go bę
dziesz miał dosyć w głowie, to nabierzesz znów innego zdania o tćj rzeczy. Rozważ to je
dnak w każdym razie, że jeżeli ty nie bę
dziesz chciał zarobić tych stu rubli, to za tę samą cenę dostarczy mi każdy inny z wa
szego junehu głowy Polaka.«
»Stój bracie! Jeżeli już tak być musi, to nie ma powodu, iżby kto inny miał te pie
niądze zarobić. A więc daj rękę, stary Hadżi Keranduku. Ale powiedz mi bracie, czybyś mi już dziś dać nie mógł połowy zadatku?«
»Ani kopiejki, póki nie zobaczę głowy!«
, Myślisz więc, że schowam pieniądze, a głowy nie przyniosę? Jeżeli mi nie ufasz, to jak ja mam ci wierzyć? Słuchaj więc, stary Hadżi Keranduku, że jeżeli byś mi choć jeden z tych stu rubli odciągnął, to rozłupię ci głowę mą szablą. Czyś mnie zro
zumiał ?«
»Na honor! jesteś gwałtownym i nie
bezpiecznym człekiem, dzielny Brakoku!« rzekł zdrajca z wymuszonym uśmiechem. »Przy takim handlu, jak nasz, musi wzajemne istnieć zaufanie. Co się tyczy wylądowania wojsk tureckich, to możesz Usbanokowi powiedzieć, że Seler pasza, który tu stoi załogą, każdćj chwili ich oczekuje. Wyślę też natychmiast mego chłopca do junehu, gdy będzie potrzeba posłać oddział do Kubanu, gdyż atak musi równocześnie nastąpić z waszćj strony i ztąd, jeżeli ma mieć powodzenie. Staraj się tylko
0 to, ażebyś jeszcze przedtćm zarobił owe sto rubli. A teraz bądź zdrów, waleczny 1 przezorny Brakoku. Nie zapominaj mieć na baczności owe dzieci; naprowadzą cię o- ne już na dobry ślad, zanim słońce po raz trzeci zanurzy się w morzu.«
Obaj mężowie, krórzy co dopiero ukła-
--- ->4
dali się o życie Perecińskiego, powstali i po
żegnali się. Brakok poszedł ku górom.
Stary Hadżi patrzał za nim ponuro.
»Przyniesie mi pewnie głowę,« rzekł po cichu do siebie. »I żeby mi głowy nie prze- lupił, o to się postaramy; przy tych sło
wach schwycił się mimowoli za głowę i mru
knął pod nosem: »Ci zapaleńcy w górach ! trzeba się mieć na baczności przed nimi.«
8. Pierwsza nauka.
Czas już, ażebyśmy się dowiedzieli o lo
sie Perecińskiego; wróćmy więc do naszego opowiadania, do owego poranku, który na
stąpił po owój pełnćj grozy nocy. Owego poranku widzimy młodego Polaka w chacie wraz z jego wybawcą Marjubem, odległój pół godziny drogi od junehu Usbanoka. Chata była nieraz miejscem schronienia dla paste
rzy; obecnie stała próżno i Marjub zapro
wadził do niój Perecińskiego przy blasku księżyca, idąc w górę potoku górskiego.
Gdy przy świcie doszli do tej kryjówki, rzekł chłopiec: »Tutaj możesz się ukryć;
przez otwór w skale dojdziesz do chaty.
Tutaj nie znajdzie cię brat mój, ani inni Abchazowie, którzy cię chcieli ofiarować Tha-Nan; Mara i ja przynosić ci będziemy chleba, jaj i sera, dopóki wojna nie minie a ty będziesz mógł powrócić do domu, do swój matki, o którój nam nie dawno mó
wiłeś.«
»Dobry Marjubie,« odezwał się Polak do chłopca, »ty i twa siostrzyczka ocaliliście mi życie. Przy łasce Bożój chcę wam lepsze życie zgotować. Pozostaw mię teraz samego, pospiesz prędko do junehu, ażeby twój nieo
becności nie dostrzegł twój ojciec.«
»Nie spostrzeże jej on,« odrzekł Ma
rjub.« W dniu święta ofiarnego za wiele pili mężowie ofiarnego krupniku, mają ciężkie głowy i śpią w swych domach. Pozostanę przy tobie, aż nie przyjdzie Mara i nie przyniesie wiadomości, czy postanowili oni ścigać cię. Wnijdź do otworu i połóż się spać.«
(Ciąg dalszy nastąpi.)
X>---
372 Dla dziatek.
Dla dziatek.
Kochajcie, drogie dziatki, rodziców waszych, zachowujcie czwarte przykazanie Boże! Było to w miesiącu Listopadzie. Gęsta mgia pokryła pa
górki i doliny. Nade wsią tajemnicza spoczywała cisza. Zwolna tylko dzień się rozpoczynał; posze
dłem na cmentarz, do tego miejsca spoczynku na
szych drogich zmarłych. Poważne ogarnęły mnie myśli, kiedy wstępowałem na poświęcone miejsce.
Nagrobki zdawały się mówić do mnie: .Tak przemija świetność tego świata !• Życie wielu mych przyjciół, krewnych i znajomych przesunęło się w myśli. Byli oni kiedyś młodymi, kwitnęli życiem i młodością — dzisiaj w zimnćj spoczy
wają ziemi. Głęboka boleść opanowała mnie — łzy puściły się mi z oczu strumieniem. Nagle o- budziło mnie z marzenia łkanie i wzdychanie.
Nad grobem klęczał młodzieniec. .Ach, droga matko — odezwał się głos, spoczywasz tu w tćj
zimnej ziemi. Czyż jest podobnem, iżby grób ukryć mógł serce matczyne ? Tych ócz, które ciągle nademną czuwały, już więcej nie ujrzę.
Te ręce, które tyle dla mnie pracowały, są dziś martwe i skostniałe. Ojcze niebieski, Ty jesteś samą miłością i dobrocią. Wynagródź jej to wszystko dobre, co dla mnie uczyniła, gdyż ja nie jestem w mocy za to jćj się wywdzięczyć.
Dodaj mi siły i odwagi ducha, ażebym zdołał znieść tę wielką boleść, wiernie przestrzegał na
pomnień i nauk mój matki.« Następnie począł odmawiać różaniec za ukochaną drogą swą matkę.
Ciągle powtarzał prośbę: .Panie, daj jój spokój wieczny.« Tak modlił się młodzieniec. Jak wzru
szający przykład daje nam tu ten młodzieniec.
Daje on nam wszystkim piękny przykład: modlić się za naszych dobrych rodziców, braci, siostry, krewnych i przyjaciół.
--- --- «h=e=»£ł@»y*—---•
Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.
Europa. Rzym. Ojciec święty Leon XIII.
odbędzie dnia 19 Lutego 1893 jubileusz pięćdzie
sięcioletni biskupstwa. Świat katolicki już teraz sposobi się, aby w dniu tym wspólnemu Ojcu złożyć dowody najserdeczniejszego przywiązania i dziecięcćj miłości. Biskupi i arcybiskupi ogła
szają w okólnikach, jakim sposobem będzie ob
chodzoną owa uroczystość. Ojciec św. został w roku 1843 dnia 19 Lutego w kościele św. Wa
wrzyńca, sławnego męczennika, na biskupa wy
święcony. Potćm wyjechał jako papiezki nun- cyusz (posłaniec) do Belgii, gdzie na dworze króla Leopolda mile został przyjętym. Późnićj był po
wołanym na stolicę arcybiskupią Perugii i spra
wował około trzydzieści lat jak najstaranniej urząd arcypasterski w czasach wzburzonych i namiętnych.
Papież Pius IX. wyniósł go do godności kardy
nalskiej, a po śmierci jego został przez kardyna
łów wybranym głową Kościoła i namiestnikiem Chrystusa Pana.
Ojciec święty cieszy się. że będzie miał tak rzadkie szczęście jubileuszu złotego biskupiego.
Będąc gorliwym czcicielem Najśw. Panny Maryi, jest przekonanym, że za Jćj przyczyną i zasługi dostąpił tak wysokiej godności biskupiej i tak po
deszłego wieku życia. Uciechę swą wyraża w li
ście pasterskim temi słowy:
»Z szczególniejszą wdzięcznością Najświętszej Panny Bogarodzicy przypisujemy, że mamy wkrót
ce dostąpić szczęścia obchodzenia pięćdziesięcio
letniej rocznicy wyświęcenia Naszego na biskupa.
Zaprawdę jest to coś wielkiego, że przez tak długi czas mogliśmy urząd pasterski piastować i że wśród powszednich trosk aż do dnia dzisiajszego w rządzeniu wszystkimi chrześcijanami mogliśmy go sprawować. Od dziatek Naszych, których mi
łość i zapał ku Nam znamy, nie tak bardzo ocze
kujemy życzeń i pochwał, jak przedewszystkiem serdecznego dziękczynienia Bogu i nabożnych modlitw.*
Ojciec święty jako biskup, a wreszcie jako Papież uznał za swoje zadanie, wiarę katolicką pomiędzy narodami zachować i rozkrzewić, wiernie bronić praw Kościoła i Stolicy apostolskiej, sta
rać się o zbawienie wszystkich i podnieść niedolą biednych i uciśnionych. Jego serce jest pełne mi
łości do dziatek swoich — a czego on od nas żąda? Abyśmy się za niego modlili i słuchali nauk jego.
Gdzież znajdzie się katolik, coby zapomniał 0 Ojcu świętym ? Módlmy się więc za Niego, popierajmy go, jak możemy.
Nietylko wiernych miłuje Ojciec święty, lecz 1 tych, co nie należą do Kościoła. Usiłuje on z wszystkiemi państwami, z chrześcijańskiemi i z niechrześcijańskiemi, zachować stosunki przyjaciel
skie. Na posłuchaniu przyjmuje nietylko kato
lików, ale i innowierców, zawsze mając na oku pomyślność Kościoła. Ponieważ nie szuka własnćj chwały, lecz zbawienia dusz nieśmiertelnych, dla tego też jest szacowanym i podziwianym przez wiernych i niewiernych. Nawet zacięci nieprzy
Szczegółowe nowiny z misyi katolickich. 373 jaciele Kościoła Ojca świętego jako zacnego i szla
chetnego starca szanować muszą.
Niedawno przyjął Papież na posłuchaniu bra
ta cara moskiewskiego, wielkiego księcia Sergiusza.
Bardzo dziwna ta rzecz I Bo w Rosyi katolików prześladuje car bez przestanku — a tu brat jego Sergiusz Ojcu św. hołd oddaje.
Książę Sergiusz odwiedził też grób papieża Piusa IX. i znaczną złożył sumę na wystawienie pomnika. Rzecz także dziwna, bo szaleńcy wło
scy znieważyli zwłoki zmarłego Papieża, gdy były przenoszone na miejsce odpoczynku — a tu Ser
giusz, który nie należy do Kościoła katolickiego, odwiedza grób i daje składkę na pomnik namiest
nikowi Chrystusa Pana. Daj Boże, aby książę Sergiusz i brat jego car rosyjski poznał, że Ko
ściół katolicki jest jedynie Kościołem prawdziwym.
Jakie jest zdrowie Ojca świętego? Wyśmie
nite I Niektóre gazety pisały, że zdrowie jego jest zwątłe, a śmierć blizka. Gdy Papież to usły
szał, odezwał się: »Chociaż nie wiem, kiedy u- mrę, myślę sobie, że pomimo 83 lat życia mego, jeszcze dłużej żyć będę, być nawet może, że bi
skup, który będzie moim następcą, jeszcze wcale nie jest kardynałem.
Cieszymy się z tego i gorąco pragniemy, że by Ojciec św. jubileusz swój obchodził przy do
brym zdrowiu, uszczęśliwiony łaską Boga i pocie
szony miłością wszystkich katolików.
Afryka. SmierćkardynałaLavigerie (czytaj Lawiżeri.) Z Afryki bardzo bolesna na
deszła wiadomość. Sławny kardynał Lavigerie zakończył żywot ziemski. Był on prawdziwym apostołem niewolników. Imię jego będzie sły
nęło w dziejach Kościoła, albowiem obók pa
pieża Leona XIII. i kardynała Manninga, kardy
nał Lavigerie najwięcej się zajmował sprawą naj
biedniejszych ludzi, bo niewolników afrykańskich.
Urodził się dnia 31 Października 1825 r. we Fran- cyi. Po naukach świetnie dokonanych otrzymał w Paryżu 1849 r. święcenia kapłańskie i przez kilka lat piastował ważne stanowisko profesora lub nauczyciela na wszechnicy (uniwersytecie) w Pa
ryżu. Odznaczał się głęboką nauką i wielką wy
mową; akademicy słuchali go jak ojca. Papież usłyszawszy o zdolnościach młodego profesora, powołał go do Rzymu i mianował audytorem, to jest radzcą najwyższego sądu kościelnego. Na zaszczytnem tern stanowisku mógł poznać, jakie są stosunki Kościoła w całym świecie i mógł pó- źnićj korzystać z tćj wiedzy na dobro Kościoła.
Francy a posiada w Afryce obszerne kolonie, czyli posiadłości. Najobszerniejsza nazywa się Algier. Jest to wielki kraj, dawniej zupełnie ka
tolicki; tu żyli wielcy nauczyciele Kościoła, św.
Cypryan i św. Augustyn. Lecz w siódmćm stu
leciu Mahometanie zdobyli kraj katolicki i wytę
pili do szczętu katolicką wiarę. Wiele set lat Algier znajdował się w rękach mahometańskich i barbarzyńskich. Dopiero w roku 1830 Francuzi
zdobyli kraj i ustanowili gubernatora, t. j. najwyż
szego urzędnika, oraz starali się, aby wiara kato
licka się rozszerzała na nowo w okolicach, gdzie dawnićj już była kwitnęła. Pomiędzy misyona- rzami i biskupami, co w Algierze pracowali nad nawróceniem Mahometan, bardzo zacne zajmuje miejsce Lavigerie. Rząd francuzki i Ojciec św.
zgodzili się na to, że Lavigeriemu oddano naj
ważniejszą stolicę biskupią w Algierze, to jest sa
mego stołecznego miasta, nazywającego się także Algier.
Od roku 1867 wytrwale pracował Lavigerie w Afryce nad uszczęśliwieniem wiernych i nie
wiernych. Za największą troskę uważał staranie się o krzewienie wiary i obronę praw kościelnych.
Rząd francuzki zaszczycił go honorami, Ojciec św.
zaś wyniósł go do najwyższćj godności arcybi
skupa i kardynała.
Aż do roku 1890 pracował Lavigerie wy
łącznie dla Algieru. W tern czasie jawnie wy
stąpił przed Europą i całćm światem, głosząc na
rodom chrześcijańskim niedolą i okropne położe
nie niewolników afrykańskich.
Poparty błogosławieństwem Ojca św. odwie
dził stołeczne miasto Francy i i innych krajów i w przemowach pełnych zapału i miłości dla nędzy bliźnich braci w Afryce zaczął świetną wojnę na
przeciw haniebnym handlarzom niewolnikami.
• Coście najmniejszemu z Moich braci uczynili, M ni eś ci e uczynili,' — te słowa Zbawiciela były hasłem jego. »Zmiłujcie się,' tak wołał, »nad naszymi współbraćmi, co w Afryce jęczą pod jarzmem niewolnictwa. Posyłajcie im misyonarzy, co im opowiadać będą Ewangielią.
Ścigajcie handlarzy mahometańskich, co zabijają murzynów i pozostałych przy życiu sprzedawają w niewolą.*
Tak wołał zacny apostół afrykański. Głos jego nie został głosem na puszczy, lecz usłysza
nym został w Afryce. Państwa chrześcijańskie które w Europie obszerne posiadają kolonie, su
rowo zakazały handlarzom kupować i sprzedawać niewolników. Nowi misyonarze wyruszyli z Eu
ropy do gorącej Afryki i założyli liczne misyjne zakłady. Nowe towarzystwa, osobliwie »Związek afrykański' (Afrika-Verein) zostały utworzone ma
jące na celu ucywilizowanie i nawrócenie do chrze
ścijańskiej wiary plemiona Afryki, Sam kardy
nał Lavigerie utworzył świetną kongregacyą tak zwanych »Białych Ojców,« ponieważ biały habit noszą. Nauka ich zabrzmiała nie tylko po ca
łym Algierze, lecz nawet po Sudanie i doszła aż do serca Afryki, do okolicy jeziora Wiktoryi- Nyanzy.
Któż opisze zasługi kardynała Lavigerie?
Jak niegdyś św. Piotr Klaweryusz był nazywanym
»apostołem murzynów,* tak w czasach naszych kardynał Lavigerie słusznie może być nazwanym
»apostołem niewolników.*
Dla tego też zapewnie każdy cieszyć się bę
374 Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.
dzie, że na okładce »Misyonarza katolickiego* u- mieszczony jest wizerunek kardynała Lavigerie.
Lavigerie długi czas cierpiał. Prace około Kościoła i niewolników wyczerpały siły czcigo
dnego starca. W piątek (25 Listopada) wcześnie odprawił Mszą św. Potćm według zwyczaju swego się modlił i pracował. Około 10-tej go
dziny nagle się rozchorował, nie mogąc wolno od
dychać. Siły go nagle opuściły i przekonał się, że śmierć nadchodzi. Przyjął więc święte Sakra
mentu, a o 10-tej godzinie w nocy stracił przy
tomność, trzy godziny później oddał Bogu ducha.
Przy śmierci jego był przytomnym jego następca arcybiskup tytularny Dusserre, potem biskup Li vinhac, dyrektor misyi afrykańskich, księża Rofifa i Grussenmeyer, przełożona »Sióstr Białych* i jego spowiednik. Śmierć kardynała opłakano w Al
gierze i gdziekolwiek działali »Biali Ojcowie.*
Lecz i w Europie panuje żałoba nad śmiercią ta
kiego apostoła, który niczego nie pragnął, jak uszczęśliwiać nędznych i od świata opuszczonych.
Niechaj Pan Bóg go postawi na stolicy chwały w Królestwie Śwojem. Ojciec św. i mo
carstwa uznały wielkie zasługi zmarłego kardy
nała. Jakże zaś modlić się będą za niego nawró
ceni na chrześcijaństwo Mahometanie i czarni mie
szkańcy Afryki, że za jego staraniem oświeceni zostali wiarą chrześcijańską I
Niebożczyk wprawdzie umarł, lecz dusza jego żyjel Jak niegdyś według świadectwa Pisma św.
Jeremiasz prorok wiele się modlił przed tronem Pana Zastępów za lud swój izraelski, tak mamy nadzieję, że dusza świątobliwego apostoła niewol
ników modlić się będzie za lud afrykański, aby porzucił bałwochwalstwo i mahometanizm i na
wrócił się do Chrystusa Pana. Mamy także na
dzieję, że następca zmarłego kardynała, powyżej wymieniony arcybiskup Dusserre, wstąpi w ślady poprzednika swego. Albowiem ludzie znikają, przychodzą i odchodzą, lecz Duch Boży, który rządzi Kościołem, ten zostanie nieodmienny na
wieki.
Afryka i Trapiści. W południowej Afry
ce pracują, jak wiadomo, już dziesięć lat Trapiści, o których dla tego częściej piszemy w »Misyo- narzu katolickim,* ponieważ wiele czytelników znają Trapistów z Szlązka, z Księztwa Poznań
skiego i z Prus pochodzących, którzy wstąpili do zakonu św. Bernarda, aby udoskonalić własną du
szę i przyczynić się do rozkrzewienia wiary po
między Kaframi murzyńskimi.
Jak żyją w Afryce Trapiści? Na to pytanie odpowiada ksiądz Czermiński T. J. w książce swo
jej (Szkice cywilizacyi Afryki południowej) tak:
»Pokarm Trapistów jest nader skromnym. Obiad składa sie z polewki i jarzyny; wieczerza z sałaty lub jarzyny; dostają nadto tyle chłeba, ile potrze
bują. Nie używają nigdy mięsa, tłustości, masła, smalcu, nawet oliwy do gotowania. Dalej nie je
dzą jaj, ryb, cukrów, żadnych łakoci ani korzeni.
Cała przyprawa ogranicza się na soli. W letnich jednak miesiącach mogą pożywać na dzień trzy razy mleka. Nie zażywają tabaki ani nie palą tytoniu; słowem, wstrzymują się od wszystkiego, co nie jest niezbędne do utrzymania życia.*
Zaiste bardzo to ostry sposób życia 1 Opat Trapistów w Afryce, ksiądz Franciszek, mąż wielce zasłużony, pilnie czuwał, aby poddani mu Trapiści ostrą zachowali regułę. Zdarzyło się, że i tak ostrą regułę on jeszcze bardziej obostrzył. Zwy
czaj jest u Trapistów, że od czasu do czasu od Kościoła upoważniony rewizor także Trapista, od
bywa między tym zakonem rewizyą. Tak też niedawno temu odbył taką rewizyą w Afryce pe
wien Opat z Alzacyi, do tego dzieła upoważniony przez Propagandę rzymską. Przekonał się on, że opat Franciszek wprawdzie wzorowe prowadzi sam życie i pracuje bezustannie dla rozkrzewienia wiary, lecz niektóre nazbyt ostre postanowił re
guły, które nawet zdrowiu Trapistów musiałyby szkodzić. Dla tego opat Franciszek na rok zo
stał z opactwa usunięty i na miejsce jego nastą
pił Trapista Amandus, nie jako Opat, lecz tylko jako zastępca Opata. Po upływie roku zaś opat Franciszek ma kierować wszystkiemi Trapistami, co są w południowej Afryce.
Trapista bardzo jest zdolnym do nawracania murzynów misyonarzem. Albowiem zna on pracę na polu, w domu, w ogrodzie i podwórzu. Po
między Trapistami są zręczni i dzielni rzemieśl
nicy, księża nie pogardzają grubemi robotami.
Dziki murzyn, co nie zna ani modlitwy do pra
wdziwego Boga, ani też nie zna pracy, uważa Trapistę za nauczyciela.
Dotąd Trapiści w całej Afryce tylko jedną posiadali okolicę, znajdującą się w angielskiej pro- wincyi Natalu. Teraz gotują się do pójścia do Kongo, kraju bardzo rozległego nad rzeką tegoż nazwiska, aby tam nowe założyć osady. Daj Boże, aby ich praca obfitowała w błogosławień
stwa Bozkie.
Azyft. Japonia jest państwem poza Azyą leżącem i na okół oblaną jest wodą, a więc wy
spą. Trzy wielkie wyspy i liczne mniejsze two
rzą pogańskie państwo Japonii. Św. Franciszek Ksawery jest pierwszym apostołem tego odległego kraju. Cudowna łaska Boża towarzyszyła wici kiemu misyonarzowi, nawrócił bowiem jednego z królów japońskich i tysiące pogan. Lecz po śmierci św. Franciszka nastąpiło krwawe i okropne prześladowanie wiernych.
Po świetnych owocach — tak pisze ks. Hołu- bowicz T. J. w dziejach chrześcijaństwa Japonii — po świetnych owocach apostolskiej pracy świętego Franciszka Ksawerego, po przelanych następnie strumieniach krwi męczeńskiej, przez całe dwa wieki (1600—1800) grobowe milczenie śmierci za
legało Japonią. Rząd tyrański czuwał bacznie nad tćm, aby żaden chrześcijanin Europejczyk nie uka
zał się w jego kraju, a jeśliby się ukazał, miał
Wiadomości ze wszystkich części świata. 375 najprzód pod karą śmierci deptać krzyż i wizerunek
Zbawiciela na znak, że się go zupełnie wypiera.
Zdawało się, że już wszelkie ślady wiary Chrystusowćj zatarto na wieki w Japonii, że w niej chrześcijaństwo nigdy nie odżyje. Ale inne były wyroki Boże I Bóg nie dopuścił, aby Kościół w tym kraju, jaśniejący chwałą męczenników i zbo- gacony klejnotami ich zasług, zaginął zupełnie.
Cały świat katolicki żywił nadzieję, że krew mę
czeńska stanie się tu nasieniem wiernych, że wcześniej czy później odrodzi się na nowo chrześcijaństwo, stłumione do czasu mieczem prze
śladowców.*
Nadzieja świata katolickiego nie została za- wiedzoną. Albowiem w czasach naszych otworzy
ły niektóre miasta japońskie swe bramy chrześci
janom. Do miast otwartych Europejczykom wstą
pili misyonarze i zaczęli opowiadać Ewangielią, którą tu przed trzysta laty opowiadał święty Franciszek Ksawery. Krew męczeńska japońskich męczenników stała się obfitćm nasieniem nowona- wróconych.
Obecnie Japonia jest podzielona na trzy pro- wincye kościelne lub wikaryaty. Pomiędzy misyo- narzami pracującymi nad nawróceniem Japończy
ków odznacza się gorliwością ks. Corre. Jestto ten sam misyonarz, któremu przesłaliśmy w roku ze
szłym 400 marek na utrzymanie nauczyciela czyli katechety w mieście Kumamoto. Tego roku także przesłaliśmy 200 marek i otrzymaliśmy piękny list z serdecznem podziękowaniem. Misyonarz Corre dołączył do listu niektóre listki i ziela, które rosły na ziemi krwią męczeńską zbroczonćj. Jak będzie spo
sobność, podamy w »Misyonarzu katolickim* śli
czny ten list, aby się każdy cieszył, co jałmużną popiera misye.
Zwróćmy tu uwagę na tego wielebnego mi- syonarza 1 Przed kilku laty założył ks. Corre w mie
ście Nagasaki seminaryum duchowne, gdzie mło
dzi Japończycy kształcą się na misyonarzy dla pogańskich ziomków swoich. Dzielny apostół za
mierza teraz ufundować dom dla katechumenów. Ka
techumeni są także młodzi Japończycy, którzy się uczą katolickićj wiary i gotują się do przyjęcia Chrztu świętego. Jeżeli taki młody katechumen ustalony bywa we wierze, jak zostanie ochrzco- nym i powróci do domu, staje się pomiędzy kre
wnymi i znajomymi gorliwym krzewicielem wiary.
Misyonarz Corre tak pisze: .Bardzo nam po
trzeba więcćj misyonarzy. Żniwo wielkie, robo
tników mało. Katolicy są po wsiach i miastach rozproszeni i nie możemy ich tak często odwiedzać, jakby było potrzebnem. Z tego powodu nieje
den nowonawrócony, długi czas nie widząc kapła
na, zobojętnieje i będąc otoczonym poganami, traci wiarę. W prowincyi Higo żyje wiele familii dostojnych, które w wojnach utraciły majątek, lecz posiadają jeszcze dziś wielkie znaczenie, bę
dąc poczciwymi i walecznymi. Familie te bardzo skłonne są do wiary katolickiej, a syny ich mają jasne pojęcie. Jeżeli te familie przeszłyby na ka
tolicką wiarę, stałyby się dzielnymi krzewicielami Ewangelii Chrystusowej.
Potrzeba nam wybudować zakład, gdzieby synowie owych familij przebywali przynajmnićj pół roku i ćwiczyli się gruntownie w katolickićj wie
rze. Potem wróciliby do swych krewnych i za- pewnieby rozszerzali wiarę może jeszcze bardziej, niż my europejscy misyonarze. Bo Japończyk chętniej słucha nauki Japończyka, aniżeli Europej
czyka.
Młody Japończyk musiałby we szkole pozo
stać sześć miesięcy. Gdy zauważymy, że utrzy
mywanie w takićj szkole kosztuje miesięcznie tylko 12 marek, wtedy około 80 marek, przyłączywszy inne mniejsze wydatki, wystarczą na jednego u- cznia. *
Tak pisze misyonarz Corre, prosząc równo
cześnie dobrodziejów europejskich, aby ile można popierali go w pracach apostolskich. W Japonii już wolno misyonarzom budować chrześcijańskie szkoły na własny koszt, — tylko pieniędzy brak.
Wiadomości ze wszystkich części świata,
tyczące się Kościoła katolickiego i sprawy socyalnej.
O sprawie żydowskiej i antysemityzmie w Niemczech pisał .Misyonarz katolicki« dość obszernie w zeszłym swym numerze. Ta to spra wa coraz się bardziej zaostrza. Niemcy otwarcie piszą, że ta gospodarka Żydów dłużej trwać nie może. Niemcy otwarcie powiadają, że jeżeli po
zwoli się Żydom tak dalej burmistrzować w kraju, jeżeli prawodawstwo, parlament nie ukróci ich wol
ności w handlu, przemyśle, w ogóle w zarobko
waniu, to Niemcy do reszty zubożeją, pójdą pod jarzmo żydowskie, moralność chrześcijańska po
między ludem niemieckim upadnie i Niemcy stra
szliwego doczekają się losu. Nad głowami więc Żydów groźna zbiera się burza.
O czem długo mówiono i pisano w Niem
czech, to dzisiaj wchodzi w życie, w czyn. Ziarno zasiane przez nieprzyjaznych gospodarce żydow- skićj mężów, jak ksiądz protestancki i poseł Stoe- cker, poczyna wschodzić — może nawet nieza
długo wyda owoce, plon. Wszystkie prawie nie
mieckie stronnictwa, a jest ich wiele, oświadczyły się przeciw Żydom. Oto dowód. W jednym
(Dalszy ciąg na Str. 378.)
376 Na uroczystość Bożego Narodzenia.
Na uroczystość Bożego Narodzenia!
Wielka zbliża się w świecie chrześcijań
skim uroczystość; dziesięć jedynie dni upły
nie po wyjściu niniejszego numeru * Misyo- narza,« a zabrzmi śpiew niebiański: »Chwa
ła na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.«
Niechaj ta pieśń święta, którą chwaląc Boga, wznosiły wojska niebieskie przy Naro
dzeniu Zbawiciela świata, brzmi w domach i chatach czytelników naszych, niechaj brzmi w naszej ojczyźnie, w wszystkich krajach chrześcijańskich, i niechaj zabrzmi pośród tych, co dotąd chodząc w ciemnościach no
cy, przyjąć mają Ewangielią świętą i wierzyć w Jezusa ukrzyżowanego.
Zbawiciel się narodził, ażeby cały świat odkupić, narodził się dla bogatych i ubogich, dla wielkich i maluczkich, narodził się dla wszystkich dzieci Bożych. Zstąpił On z nie
bios na ten padół płaczu, narodził się z Nie
pokalanej Dziewicy Maryi, ażeby obwieścić wszystkim bez wyjątku ludziom wesołe orę
dzie zbawienia.
Niechaj więc to orędzie usłyszą wszyscy, niechaj zawita pokój na ziemi wśród wszyst
kiej braci dobrej woli. Już tysiące naszych czarnych braci usłyszało to Bozkie orędzie, przyjęli je oni do serca, bo dobrej byli woli.
Ale dotąd miliony ich nie mają pojęcia o tej pieśni niebiańskiej, trzyma ich w objęciach ślepota pogaństwa. Jakżeż więc mogą być ludźmi dobrćj woli?
Na tych nieszczęśliwych braci naszych wskazuje »Misyonarz« nasz od czasu swego powstania, opisuje ich opłakane położenie, błaga i prosi cały kraj polsko katolicki, ażeby rozbudził w sobie uczucie dla nich i wedle możności dopomagał tym posłań
com Pańskim, tym misyonarzom, którzy między ludy pogańskie niosąc słowa od-
wiecznój prawdy, z nadludzkim poświęce
niem, wśród trudów, nieopisanych mozołów, nie szczędząc krwi własnój, wiodą je do win
nicy Pańskiej.
Kochani czytelnicy, zanośmy modły na
sze za tych nieszczęśliwych braci naszych przed tron Najwyższego, my chrześcijanie przyświecajmy im dobrym przykładem. 0- kazujmy im czynem', że jesteśmy ludźmi do
brej woli, a składając przy żłóbku Zbawi
ciela dla nich ofiarę, damy dowód, że szcze
rze pragniemy, ażeby i oni jak najrychlej przy Chrystusie Panu stanęli.
Tej pieśni niebiańskiej nie zrozumieją ni
gdy czarni bracia nasi, jeżeli nie będziemy o to się starali, iżby i oni ją poznali, jeżeli modlitwą i choć drobną jałmużną nie bę
dziemy pracowali wraz z misyonarzami nad ich oświeceniem i nawróceniem. Troszczyć się musimy o to, ażebyśmy dopomogli do wykształcenia misyonarzy, musimy tym no
wym apostołom dostarczyć wszystkiego, co koniecznie potrzebują do utrzymania życia podczas czynności ich apostolskiej.
Dla tego to, kochani czytelnicy i czy
telniczki, skoro w nadchodzącćj nocy świętćj wzniesiecie w świątyni waszćj, gorej ącćj światłem, pieśń »Chwała na wysokości Bogu,« przypomnijcie sobie biednych braci waszych w Afryce i innych częściach świata, których nocy duchowćj nie rozjaśnił dotąd promień światła wiary, przypomnijcie sobie misyonarzy, którzy wzywają waszćj pomocy;
pamiętajcię o tych zakładach, w których uboga młodzież kształci się na misyona
rzy. Pokażcie, że jesteście ludźmi dobrćj woli, a wtenczas serce wasze napełni pod
czas nadchodzącej uroczystości Bożego Na
rodzenia pokój niebiański.
Chwała Bogu na wysokości. 377
m
i >; i ||
I vtk
Chwała Bogu na wysokości. (Objaśnienie na stronnicy 382.)
378 Wiadomości ze wszystkich części świata.
z niemieckich okręgów wyborczych stawiono po śmierci znanego posła Mayera dwóch kandydatów na posła do sejmu niemieckiego: łiberaino narodo
wego p. Drawego i wielkiego nieprzyjaciela Ży
dów, p. Ahlwardta, człowieka bardzo rychliwego, z zawodu nauczyciela wyższego. Na tego to kan
dydata oddały prawie wszystkie stronnictwa, mia
nowicie konserwatyści i katolicy z centrum swe głosy. Pan Ahlwardt miał dziesięć razy więcćj głosów, aniżeli jego przeciwnik; zasiędzie on za
tem w sejmie niemieckim, i prawdopodobnie wy
wiesi chorągiew, pod którą zgromadzą się wszy
scy ci posłowie w sejmie, co chcą takie prawa ułożyć, by Żydzi nie mogli wyzyskiwać chrześci
jan. »Misyonarz* nie jest pismem politycznem, ale że rozstrząsa sprawy socyalne, czyli społeczne, musi o tym ruchu w Niemczech przeciw Żydom pisać, by jego czytelnicy wiedzieli, o co tu cho dzi. Ta sprawa żydowska jest wielce socyalna, więc dobrze ją trzeba rozumieć. W tym celu zniewolony jest także »Misyonarz* podać treść książeczki, co niedawno wyszła drukiem, a napisał ją Niemiec, dr. Robert Waldhausen. Ta książe
czka ma tytuł »Jüdisches Erwerbsleben,* co na polskie tłómaczy się:
Zarobkowanie Żydów. Książeczka bardzo jest ciekawa i opisuje, jak to Żydzi zarobkują i przez to zarobkowanie doprowadzają chrześcijan do biedy i nędzy. Wyszła ona w mieście nie- mieckićm w Passawie (Passau) u Abta, obejmuje sześć arkuszy druku i kosztuje 1 markę. Warto ją na polskie przetłómaczyć, bo Żydów zamie
szkuje bardzo wielu pomiędzy ludnością polską i tak samo, jak niemiecką, umieją oni ją wyzyski
wać. Autor książeczki tak pisze: »Sprawa so
cyalna jest dziś najważniejsza, stanowi punkt środ
kowy, około którego obracają się inne także sprawy. Tej sprawy społecznej jądrem jest za
robkowanie Żydów. Zarobek żydowski objawia się na zewnątrz w dwóch rzeczach, podpadających pod oczy. Większość Żydów chce mieć bez pracy kołacze, t. j. nie pracując, nie wytężając sił, pragną oni i przychodzą też do dobrego bytu, do majątku. Krzątają się oni głównie na polu handlu. Sami nie dźwigają ciężarów, bo so
bie mówią, niech głupi chrześcijanin za nas je dźwiga. Nie orzą, nie sieją, nie sprzątają zboża, jeno do tej pracy używają chrześcijan, a potem płody ziemi kupują, sprzedają i zarobione pienią
dze chowają do swej kieszeni. Przy tern oszu
kują, ale tak, że ich prawo dosięgnąć nie może.
Umieją oni zawsze obejść prawo i rzadko kiedy dostają się do w.ięzienia. Prócz tego opanowali Żydzi giełdę.
Co to jest giełda? (Börse.) Jest to miejsce, wielki budynek, gdzie się zbierają ci, co handlują papierami wartościowemi, czyli pieniędzmi papie- rowemi. Jak wiadomo, papiery te, jak akcye ko
lejowe, budynkowe, przemysłowe idą raz w górę, drugi raz upadają, t, j. raz sprzedając je, dostaje
się więcej gotowych pieniędzy (brzmiącej monety) drugi raz mniej. Otóż Żydzi spekulują na te pa
piery wartościowe. Jak powąchają, że papiery, które nizko stoją, mogą później iść w górę, to je zaraz kupują, a potem, jak podskoczą wysoko, to je sprzedają, i wiele zarabiają. Trzeba też wie
dzieć, że Żydzi tak umieją operować, manewro
wać, to jest ułożyć rzecz, że te papiery raz mu
szą tracić na wartości, drugi raz wiele zyskiwać.
Weźmijmy przykład 1 Kapitaliści jacyś, t. j. lu
dzie, mający wiele pieniędzy, a są pomiędzy nimi po większćj części Żydzi, zakładają razem jakąś fabrykę. Otrzymują na nią zezwolenie, czyli kon- cesyą rządową; każą wydrukować papiery warto
ściowe, n. p. każdy z nich w wartości 300 marek, i puszczają je w obieg, czyli kurs. Inni nie na
leżący do tej spółki akcyjnej a mający pieniądze, kupują te akcye, bo one przynoszą procent. Z początku za taką akcyę nikt nie da 300 marek, tylko n. p. 200 marek. Akcyonaryusze tćj spółki akcye te wprowadzają na giełdę, raz idą one w górę, drugi raz spadają. Teraz ci spekulanci żydowscy, zmiarkowawszy, że te akcye pójdą w górę, bo fabryka rozwija się i ma dużo do ro
boty, kupują je tanio, a jak dojdą do prawdziwej wartości, t. j. do 300 marek, albo wyżćj, sprze dają je i bez pracy mają gruby zarobek. Taka oto spekulacya zowie się grą giełdową, a że głó
wnie Żydzi na niej grają, więc mają oni ją w ręku i co chcą, to robią. Raz umyślnie obniżają war
tość papierów, drugi raz je śrubują do góry, raz grają, jak się to mówi na zniżkę, drugi raz na zwyżkę. Na tej to giełdzie przez różne szachraj- stwa Żydzi wielkie porobili majątki. Na tćj sa
mej giełdzie grają także Żydzi głównie na płody rólne, na zboże: żyto, pszenicę, groch, okowitę - i t. d. Jak miarkują, że n. p. żyto będzie za kwartał dobrze płaciło, to na tej giełdzie obowię- zują się, że dostarczą tyle a tyle zboża. Mając pieniądze, kupują je Żydzi natychmiast po tanich cenach, zgromadzają w śpichlerzach, dokąd je dźwigają chrześcijańscy robotnicy, a potćm za trzy miesiące dostają za nie wyższą cenę i zara- ' biają tysiące tysięcy marek. A trzeba jeszcze wiedzieć, że na tćj giełdzie można grać, czyli spe
kulować, nie składając wiele, lub wogóle nic pie-
I niędzy ; trzeba tylko, żeby taka giełda wiedziała, że grający jest kapitalistą, bogatym człowiekiem.
Otóż — raz jeszcze powtarzamy, na 'tej giełdzie rej wodzą Żydzi i zarabiają miliony.
Żyd w zarobkowaniu — pisze dalej ów dr. Waldhausen — nie ma żadnych względów na dobro bliźniego. Żydowskiemu sposobowi za
robkowania sprzeciwia się chrześcijańska nauka o sprawiedliwem zarobkowaniu. Chrześcijaństwo żą
da przy każdćm zarobkowaniu uczciwości. Nauka Chrystusa Pana każe uczciwie dorabiać się za po
mocą własnej pracy, zakazuje zaś wyzyskiwać bliźniego, a nakazuje nawet poświęcać się dla bli
źnich i wspierać biednych. Chrześcijaństwo a ży-
Wiadomości ze wszystkich części świata. 379 dowstwo to dwie wręcz odrębne zasady i nauki;
każde też chrześcijańskie społeczeństwo popełnia na sobie samobójstwo, jeżeli pozwala na nieogra
niczone zarobkowanie Żydów.
Było to rzeczą nierozważną i nierozsądną, że w ostatnim wieku usunięto potrzebne zapory prze
ciw wyzyskującemu zarobkowaniu Żydów. Od czasu, jak postawiono na równi Żydów z chrześci
janami co do prawa zarobkowania, od tego czasu Żydzi stawali się coraz bogatszymi i obniżali i psuli chrześcijańską mozolność i uczciwość ludu chrześcijańskiego.
»Początkowo występowały ludy chrześcijań skie w obec Żydów z wielką uprzejmością, nie robiąc różnicy pomiędzy nimi a swymi współwy
znawcami. Odkąd atoli ludy chrześcijańskie po
znały, że Żydzi tego zaufania haniebnie nadużyli, poczęły ich nienawidzieć i myśleć nad wydoby
ciem z niewoli żydowskićj. Wielu chrześcijan do
szło do kija żebraczego, inni popadli w ręce li
chwiarzy żydowskich i nie mogą, mimo oszczędno
ści, od nich uwolnić się. Żydzi bez pracy w kil
ku dniach zdobywają bogactwa kosztem innych.
Zysk taki jest niemoralny i on to wywołuje nie
nawiść ludu chrześcijańskiego do Żydów. Jeżeli pilny zręczny robotnik, sumienny urzędnik, oglę dny przemysłowiec mimo usilnej pracy nic nie ma, jak tylko tyle, że ledwo utrzymać się może;
jeżeli natomiast temu i owemu spekulantowi bez pracy, bez mozołu wpadają do kieszeni nie tysią
ce, ale setki tysięcy, to takie społeczeństwo potrze
buje lekarstwa, a jest niem otrząśnięcie się z pod pieniężnej przewagi Żydów. Lud musiałby być pozbawiony moralności i rozumu, gdyby przeciw
ko takim stósunkom nie podniósł okrzyku oburze
nia. Żydzi umieli skorzystać z prawa o wolności zarobkowania. Chrześcijanie przyzwyczajeni do rzetelnej pracy, brzydząc się niemoralnym zyskiem, pogardzając podstępem, stali się ofiarami wyzysku, który zbogacił Żydów. Nie talent, ale chytrość, nie wiedza i nauka, nie praca, ale podstęp i sztu
ka wyzyskiwania przyniosły żydom majątek i sta
nowisko w społeczeństwie. Giełda, pożyczki roz
maite, lombardy, lichwa, handel, wszystkie w o- góle zatrudnienia, co umożliwiają lekki i szybki zarobek bez pracy — do tego wszystkiego brali się zaraz jedynie Żydzi.
W Starym Testamencie, u Żydów istniało prawo Mojżesza, że wszelki majątek musiał po la
tach pięćdziesięciu (siedm razy siedm) powrócić znowu w pierwotne ręce. I dziś, za czasów chrze
ścijaństwa prawo takie będzie musiało być wy danćm, jeżeli wszelkie mienie, wszelki majątek nie mają posiąść Żydzi. Jeżeli takiego prawa Mojże
szowego nie będzie można dosłownie przywrócić, natenczas będzie koniecznie potrzeba pomyśleć o innych środkach przeciwko złym skutkom za
robku żydowskiego. Żydzi, jak pisze dosłownie dr. Waldhausen — muszą się nagiąć do chrześci
jańskiego życia zarobkowego i poddać się chrze
ścijańskiemu porządkowi socyalnemu. Wszystko, co Żydzi zyskali przez lichwę i wyzyskiwanie, muszą oddać ogółowi ludności. Państwa i rządy chrześcijańskie muszą tak się postawić, ażeby nie potrzebowały pożyczać pieniędzy od kapitalistów żydowskich. Następnie trzeba wydać dalsze pra
wa, któreby karały surowo niemoralne wyzyski
wanie żydowskie. Dzisiajsze ustawy o lichwie i oszustwie są za łagodne i jednostronne, nie zga
dzają się ani z doświadczeniem, ani z chrześcijań- skiem przekonaniem o prawie.«
Taką jest treść tej książeczki o zarobkowaniu Żydów. Autor jćj napisał ją dla ludzi z wysoką nauką, myśmy ją tak streścili, ażeby i mniej nau
kowy człowiek zrozumiał. Człowiek każdy nieu- czony w wysokich szkołach, winien to, co czyta dobrze strawić, a strawi dobrze, jeżeli nie raz, ale dwa, trzy razy to samo przeczyta i każdą myśl, każde zdanie czytanej książki dobrze roz- trząśnie i nad niem się głęboko zastanowi. Aże
by żołądek mógł dobrze strawić połknięte potra
wy, muszą zęby dobrze strawić każdą strawę.
Jeżeli to, co się czyta, ma być zrozumiałem, to trzeba po kilka razy przeczytać. Dziś są czasy takie, że choć prosty człowiek, pracujący rękoma na życie, musi wiedzieć, co się dzieje w świecie, a więc trzeba czytać pisma, gazety, by nie pozo
stać w tyle po za drugimi i błąkać się w ciem
ności. Dobre pisma, dobre gazety kształcą ludzi, roznoszą światło, więc każdy winien je prenume
rować i pilnie czytać.
Przechodzimy teraz do innych spraw, tyczą
cych się duszy ludzkiej i ciała. Tych spraw jest wiele, a każdy rok, każdy miesiąc, nie ledwie dzień zmienia ich postać i nowy im nadaje obrot.
Ważną jest także w społeczeństwach ludzkich Sprawa małżeństw mieszanych. .Misyo- narz« pisał o nich już niejednokrotnie. Dziś po
daje do tej sprawy nowe szczegóły. Same pro
testanckie gazety przyznają teraz, że Kościół ka
tolicki więcej traci przez te mięszane małżeństwa, niż zyskuje. Tak też jest rzeczywiście. Wedle obliczenia gazety protestancko niemieckiej »Post*
protestanci zyskują 55 procent dzieci, pochodzą
cych z małżeństw mieszanych, a dla katolików po
zostaje zaledwie 45 procent. Kościół katolicki nie zakazuje małżeństw mieszanych, i choć od nich odradza, ale je znosi, czyli, jak się to mówi bolezuje. Protestant, biorący z katoliczką ślub w kościele katolickim, musi przyrzec i dać to przyrzeczenie na piśmie, że dzieci z tego małżeń
stwa będą wychowane w religii katolickićj. I o- blubienica protestancka, jeżeli chce dostać ślub w kościele katolickim z oblubieńcem katolickim, musi to samo uczynić. Protestanci bardzo się na to żądanie Kościoła katolickiego gniewali i gnie
wają. Mówili oni i mówią, że takie postępowa
nie jest chytrem łowieniem dusz ludzkich i niego- dnem przeciąganiem do religii katolickiej. Ten gniew, jak się pokazuje, jest nieuzasadniony, bo
380 Wiadomości ze wszystkich części świata.
właśnie przez tę tolerancyą Kościół katolicki wię- cćj traci, niż zyskuje. Kościół katolicki, ponieważ jest stróżem Bozkićj nauki Chrystusa Pana, musi koniecznie domagać się owego wspomnianego przyrzećzenia, ale że uwzględnia skłonności ludz
kie, więc pozwala na śluby w kościele katolickim osobom, z których jedne są katolikami, a drugie innego wyznania religijnego. Lepićj atoli pod względem wiary naszćj świętej byłoby, ażeby ka
tolik brał sobie za żonę niewiastę katolicką, a niewiasta katolicka męża katolika. W pożyciu ta
kich małżeństw mieszanych często się wykazuje, że małżonkowie o tern kościelnćm przyrzeczeniu zapominają, że mąż katolik zobojętnieje dla wiary swej katolickiej, a żona jego protestantka gorliwa wychowuje dzieci w religii protestanckićj. Więc jeszcze raz powta
rzamy, niech się ko
jarzą małżeństwaró- wnćj wiary.
0 wiecach czyli zebraniach kato
lickich często już też w .Misyonarzu*
pisaliśmy, wykazu
jąc ich wielkie zna
czenie , korzyści i zbawienny wpływ na katolików. Ta
ki wiec katolicki odbędzie się nie
zadługo w Krako
wie. Ponieważ ka
tolicy Górnoszląza- cy znają to miasto 1 nieraz odbywali tam dotąd piel
grzymki, więc zwra camy ich uwagę na ten p rzyszły wiec katolicki w Krako
wie. Katolicko-pol-
skie gazety na Górnym Szlązku wychodzące po
dadzą dzień, w którym ten wiec się odbędzie.
Niechaj czytelnicy »Misyonarza* pilnie zaglądają do tych gazet, ażeby się dowiedzieć o dniu ze
brania. Na Górnym Szlązku rzadko kiedy takie katolickie wiece dla ludności polskiej odbywają się, więc trzeba korzystać z nadarzającej się spo
sobności. Niechaj katolicy Górnego Szlązka w wielkićj liczbie stawią się na wiec w Krakowie.
Dla misjonarzy katolickich otwiera się nowe i obszerne pole do krzewienia wiary św.
Pułkownik francuzki, dziś mianowany jenerałem, pobił wojsko okrutnego króla Dahomeju, wielkiego kraju, położonego na zachodniem wybrzegu Afryki.
Łaska Boża towarzyszyła bitnemu i dzielnemu, choć nielicznemu wojsku tego bardzo zdolnego oficera Francyi. Pułkownik Dodds miał tylko 2 tysiące żołnierza, a pomiędzy niemi wielu na
wet lichych krajowych żołnierzy afrykańskich.
Okrutny władzca Dahomeju, Behancin, uciekł;
kraj cały został przez Francuzów zajęty i zosta
nie podzielony na trzy części i zostawać będzie pod opieką i nadzorem Francyi. Rząd francuzki pozwoli niezawodnie głosić w Dahomeju Ewan- gielią św. Chrystusa Pana, bo chociaż ten rząd składa się z ministrów bardzo liberalnych i wcale niegorliwych katolików, wie przecież, że katolicyzm szerzy wszędzie oświatę, handel, przemysł i on jedyny umie z ludzi nieokrzesanych, barbarzyń
ców i dzikich robić łagodnych, uczciwych, mo
ralnych i oświeconych. Oby Pan Bóg błogosła
wił przyszłym misyonarzom tego barbarzyńskiego kraju Dahomejskiego, jęczącego tak długo pod jarzmem ciemięztwa, ciemnoty, pogaństwa, zabo
bonów i srogich królów.
Objazdy bisku
pie po dyecezy- ach, pieczy na
stępców apostołów powierzonych, bło
gie zwykły wyda
wać owoce dla wiernych. Taki ob
jazd odbył Najprze- wieleb. ks. Arcy
biskup dr. Stable- wski, w sąsiednićj swój dyecezyi gnie
źnieńsko - poznań
skiej, w dyecezyi chełmińskiej, gdzie odwiedził Najprzew.
ks. Biskupa Redne- ra w Pelplinie, zkąd udał się do dye
cezyi warmińskićj i I odwiedził w From
borku Najprzew.
ks. Biskupa Thiela.
Przypomnieć tu należy, że dwie wymienione dye- cezye, jak w ogóle wszystkie inne za czasów nie- podległćj Polski zostawały pod zwierzchnictwem Arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego, który był Prymasem (pierwszym wszystkich polskich bisku
pów. Ta godność przysługuje i dziś jeszcze w porządku kościelnym Arybiskupowi gnieźnieńsko - poznańskiemu.) Z Poznania wyjechawszy, przybył Najprzew. Arcypasterz do Inowrocławia, miasta położonego w dyecezyi gnieźnieńskiój, gdzie go oko
liczne obywatelstwo i duchowieństwo wraz z li
cznym ludem przyjmowało, a potóm oddział kon
ny 120 dziarskich Kujawiaków, otoczywszy po
wóz, powiódł go do miasta, do kościoła parafial
nego. Rynek przed kościołem był natłoczony szczelnie zbitym ludem. Tutaj wyszedł z powozu ks. Arcypasterz i ruszył ku kościołowi drogą, którą mu panny w białe ubrane suknie słały kwia- iWnętrze kościoła Narodź. Jezusa w; Betlejem. (Objaśn. na str. 382.)