• Nie Znaleziono Wyników

Misyonarz Katolicki, 1892, R. 2, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Misyonarz Katolicki, 1892, R. 2, nr 2"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo ilustrowane dla ludu katolickiego.

Ojciec święty Leon XIII. udzielił pisemku temu Błogosławieństwa Apostolskiego.

Wychodzi 2 razy na miesiąc (1-szego i 15-stego.) Przedpłata cwierćroczna na pocztach, w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent., z przesyłką

pocztową 72 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.

Nr. 2

.

Mikołów, 15. Stycznia 1892. Rocznik II.

Bra.bao.elc ter<61@wej»

(Powieść historyczna z dziejów misyi na wyspach Japońskich.)

(Ciąg dalszy.)

Król słuchał opowiadania misy on ar za z niezadowoleniem, Sikatora z podziwieniem.

»Czyż potrzebował chłopiec swym uporem wywoływać gniew królowćj! < — zawołał książę;

—»ale wy wszyscy chrzęści) anie takimi jesteście;

nieznaną jest wam mądrość polityczna; mimo to chcemy, — rzekł w końcu król, — uczynić, co w naszćj jest mocy; Sikatoro, każ natych­

miast okulbaczyć konie. Przed zachodem słońca będziemy w Usuki i ocalimy chłopca z rąk Joscimona. Masz bardzo uroczysty wyraz na obliczu, odezwał się w końcu król do Sikatory, kiedy konie przyprowadzono;

zdajesz się podziwiać owego pazia.« Książę odpowiedział: »Niezaprzeczenie, podziwiam jego odwagę męzką, z jaką ten chłopiec,

dziecko nawet, umie wyznawać wiarę. Po­

znałem przypadkowo owego pazia i uważa­

łem go za miłą, miękką istotę, lękającą się

ostrzejszego słowa, i nigdybym nie przypu­

szczał, żeby był zdolny znieść boleśną karę, a cóż dopiero stawić czoło śmierci krzyżo­

wej? Bądź pewnym, o Panie, że to nie u- pór, jeno poczucie obowiązku, które prze­

pełnia duszę pazia z Funai.«

Król Siwan nic na to nie odpowiedział;

siedli na koń i przestrzeń do Usuki w szyb­

kim biegu przebyli. Sikatondano pozostał na miejscu; kiedy usłyszał, że chodzi tylko o życie sługi, wcale mu nie było spieszno.

Gdy skręcali około pagórka pałacowego, ujrzeli tłum ludu, a nad jego głowami wzno­

szący się krzyż i gromadę, która około niego stanęła. Była to chwila, w którćj Sebastyan dosięgną! tłumu i w którćj lżył go brat Joscimon. Przez to się stało, że król i jego orszak mogli niepostrzeżenie być świadkami owej sceny, którą wy-

(2)

18 Bratanek królów ćj.

żćj opowiedzieliśmy. Dopiero kiedy Josci- mon uderzył lancą, a lud mniemał, że pijany morduje brata, z okrzykiem naprzód się ci­

snął wtedy podniósł się w orszaku księcia ów głos: »Król przybywa, na bok,« i w ten sposób utworzyło się wolne miejsce, którćm dojechał do pagórka krzyżowego król i jego towarzysze.

Kiedy król stanął u podnóża pagórka, zesiadł z konia i rzucił lejce do trzymania pachołkowi. Joscimon zadrzał ze strachu, kiedy poznał ojca; mimo stanu pijanego, w jakim się znajdował, ujrzał na jego twa­

rzy wyraz gniewu, który widać było i w o- czach króla. Chciał iść naprzeciw ojcu, ale skinienie jego ręki przykuło go do miejsca.

Następnie odezwał się król tak silnym gło­

sem, że cały lud mógł go słyszeć:

»Słyszałem właśnie słowa, które wy­

rzekłeś, i w których groziłeś śmiercią krzy­

żową mym chrześcijańskim poddanym, na­

wet twemu bratu, skoro królem Bungo zo­

staniesz. Chociaż te słowa wypowiedziałeś po pijanemu, pokazują one jednak twe złe serce. Dziękuję bogom, że przy tćj sposo­

bności odkryły mi twe słowa to, com od da­

wniejszego czasu przeczuwał; jesteś całkiem niegodny korony. Wydziedziczam cię uro­

czyście, gdyż nie chcę oddawać mego ludu samowoli pijanicy i nikczemnego tyrana.

Resztę kary, którćj wymaga twoje postę­

powanie, oznaczę późnićj Kapitanie straży, Joscimon będzie twoim więźniem aż do dal­

szego mego rozporządzenia!«

Następnie zwrócił się król do drugiego swego syna i rzekł: »Szlachetność twa napełnia radością i dumą me serce. Byłbyś godzien nosić koronę i sądzę tćż, że uszczę­

śliwiłbyś swój lud. Ale w dniu, w którym przyjąłeś obcą religią, zrzekłeś się uroczyście korony, i nie było by tćż mądrze stawiać chrześcijanina na czele ludu, który w wię- kszćj swój części składa ofiary bogom.

Gdybyś jednak powrócił do służby naszych bogów krajowych, to wtedy i dziś...«

»Ani słowa więcćj, ojcze,« — rzecze książę Sebastyan, — nie mógłbyś mnie szanować, gdybym dla ziemskićj korony poświęcił swe przekonanie.«

»To nie pozostaje mi nic więcćj, jak

wśród moich krewnych poszukać godnego tronu następcy«, — rzekł król dalćj. — I sądzę, że takiego znalazłem. Szlachetny Sikatora, bratanek mój małżonki, jest od dzisiaj moim synem przybranym i dziedzicem mój korony.«

Huczne oklaski zapowiedziały królowi, jak pożądanym dworowi i ludowi był jego wybór. Sikatora był całkiem pomieszany;

widział przed sobą księcia, który panowa­

niem, jakie mu ofiarowano, pogardził, widział pazia, który ochoczo życie swe poświęcił dla żywota wiecznego, i głos wewnętrzny mówił mu: religia, która pobudza do takich poświęceń, musi być Bozką, słuchaj jćj. Ksią­

żę i paź przeczuwali walkę, jaka toczyła się w jego wnętrzu, i obaj modlili się za niego.

Wtedy to szala łaski Bożćj przechliła się na jego stronę; Sikatora powziął postanowienie, słuchać głosu z Nieba pochodzącego. Zamiast kapelusza Szogunu, wolę koronę cierniową, po­

myślał; wystąpił naprzód, klęcząco pocałował rękę króla i chciał oświadczyć, że i on jest chrześcijaninem, ale Siwan nie pozwolił mu przyjść do słowa. » Później < —rzekł— »teraz nie mam czasu słuchać twego podziękowa­

nia, lub tćż twych wątpliwości. Tam oto stoi jeszcze paź powiązany. Rózwiążcie jego więzy. Co przez swój upór zawinił, dosyć wycierpiał. Jesteś wolny, odtąd będziesz pa- ziem przy mym boku.«

Ze Stefana zdjęto więzy. Spojrzał on ku krzyżowi, który zachodzące słońce jako­

by ogniem opromieniło i rzekł ze łzami w oczach: »Obowiązkiem jest moim dzię­

kować ci królu, a jednak nie obdarzyłeś mnie łaską. Kilka minut, i krew moja by­

łaby popłynęła za Chrystusa, a dusza moja podniosłaby się z krzyża do wiecznego szczę­

ścia i wspaniałości.«

9. Dwie uroczystości.

Cztery upłynęły tygodnie od co dopiero opowiedzianego zdarzenia. Paź Stefan upro­

sił króla o zwolnienie go od służby, i przy­

jęty został tymczasowo przez O. Kabrala do grona katechumenów; późnićj miał wstąpić do nowicyatu Towarzystwa Jezusowego, skoroby wyleczył się z okrutnych ran. Josci- mona wysłał ojciec na wygnanie do odludnego miejsca, gdzie obchodzono się z nim jak z

(3)

Bratanek królowćj. 19 jeńcem-, szukał on za to pociechy w tćm

obfitszćm używaniu saki. Książę Sebastyan opuścił powtórnie dwór ojca. Sikatora po­

został zatem jako jedyny książę na zamku królewskim w Usuki i jako uznanego na­

stępcę do tronu obsypywano go ze wszech stron pochlebstwami. Napróżno objawił on już rano po owym pamiętnym dniu swe nie­

złomne postanowienie zostania chrześcijani­

nem. Siwan uśmiechnął się tylko i rzekł, że rozumie to dobrze po wczorajszem wy­

darzeniu; młode bowiem serce łatwo można do czegoś zapalić a to cudzoziemskie nau­

czycielstwo ma w sobie coś zaraźliwego.

»Sikatoro« —tak mówił król dalćj — »jeszcze jesteś dotąd za bardzo wzruszony, iżbyś mógł powziąć postanowienie tak wielkićj donio­

słości; z tego powodu nie przychódź do mnie z tą sprawą przed upływem roku. « Temi słowy odprawił z niczćm król Sikatorę i sta­

rał się o to, ażeby »marzyciel« nie miał i wolnćj chwili do oddawania się swym ma­

rzeniom.

Zupełnie inaczćj przyjął Sikatondono o świadczenie swego syna przybranego. Przy­

szło pomiędzy nimi do bardzo gwałtownćj sceny; Sikantondono groził mu otwarcie śmiercią, lub też dożywotnem więzieniem, gdyby miał zrobić ten krok i poświęcić, jak mówił, haniebnie całą swą przyszłość. Ró­

wnocześnie wysłał posłańca do ojca Kabrala i kazał mu oznajmić, że jeżeli poważy się uczyć Sikatorę wiary chrześcijańskiej, to może być pewien jego książęcćj zemsty, która nie tylko jego spotka, ale nawet całą gminę chrześcijańską.

Potrzeba było pośrednictwa króla Si- wana, by złagodzić wybuch gniewu księcia Sikatondono. Król prosił go, ażeby Sika­

torę mu pozostawił. Przy stanowczym cha­

rakterze księcia spodziewał się on, że prę­

dzej osięgnie cel przez zajęcie go zatrudnie­

niem, połączonem z rozrywką, aniżeli przez stanowczą odmowę,

Polecił zatem swemu kanclerzowi Yosi- hao, ażeby zapoznawał Sikatorę z sprawami zarządu państwa i ustawami krajowemi.

Sikatora musiał brać udział w ćwiczeniach

jazdy konnćj i w strzelaniu wojowników i mieć nad nimi nadzór. Wysłano go tćż do Funai i innych główniejszych miast Bun- go celem zapoznania się z daimosami, tj. u- rzędnikami korony, którzy tam króla zastę­

powali. Kiedy zaś wracał na zamek w U- suki, to król albo urządzał polowanie, albo tćż królowa przywoływała go do siebie do pełnienia różnych poleceń. Słowem, Siwan podejmował wszelkie starania, by wciągnąć księcia w wir zatrudnień i rozrywek i tym sposobem odwieść go tćm skutecznićj od przyjęcia chrześcijaństwa, aniżeli napomnie­

niami i groźbami.

Ale i ten sposób postępowania króla okazał się bezskutecznym wobec niezło mnćj woli księcia. Oświecony łaską, poznał on pod krzyżem, przeznaczonym dla Stefana, Bozkość religii chrześcijańskiej i postanowił z odwagą, właściwą sercom szlachetnym, przyjąć chrześcijaństwo. Przeniknął on za­

miar Siwana i przedsięwziął nie tracić i słowa więcćj wobec celu króla, ale iść spokojnie swą drogą.

Królowa kazała i nadal mieć na oku bratanka i to tćm bacznićj, że nie mogła liczyć na Sikatondona, którego nagłe sprawy do Buigen zawezwały. Wkrótce tćż Sima jćj doniosła, że książę był po kilkakrotnie czas dłuższy u obcych nauczycieli. > Odwie­

dził zapewnie pazia — rzekł do małżonki swej król, kiedy mu o tćm opowiedziała — którego tak straszliwie kazałaś pokaleczyć.*

»Nie — odrzekła królowa — uczy się on obcćj wiary, i ja wolałabym go raczćj wi­

dzieć umarłego, jakby miał bogom naszym hańbę wyrządzić przez odpadnięcie od ich wiary.*

Przy tych słowach zmarszczył król brwi i rzekł: »Gdyby książę miał fałszywy krok uczynić, w tym razie zastrzegam sobie jego ukaranie. Za wszelki gwałt, jakiby go spo­

tkał, pociągnąłbym do odpowiedzialności ciebie i twoich sojuszników, których znam dobrze. Dobrze więc zrobisz, jeżeli zawia­

domisz o mych słowach owych znanych mężów o dwóch mieczach.«

(Ciąg dalszy nastąpi.)

--- >♦»> ——*-*W- ---

(4)

20 Przegląd powszechny prac missyjnych.

Przegląd powszechny prac misyjnych.

(Ciąg dalszy.)

Trudności ze strony wojny.

Niedawno obchodziliśmy uroczystość Bożego Narodzenia. Któż z nas się nie cieszył, gdy so­

bie przypomniał ową błogą noc, gdy Aniołowie w Betleem pozdrowili nowo narodzonego Zbawi­

ciela świata, Chrystusa Pana, i zaśpiewali radośnie:

• Chwała Bogu na wysokości a na ziemi pokój ludziom dobrej woli I*

Jakby to było pięknie na świecie, gdyby wszędzie oddano Bogu chwałę Mu należną! Jakby szczęśliwy był naród ludzki, gdyby miał każdy dobrą wolą i zachował ścisły związek pokoju!

Czy tak jest rzeczywiście? Nie jest! Często chwała Bogu bywa odbieraną, Bóg obrażany.

Niejeden nosi w sercu złą wolą, szkaradny umysł

— nie zachowuje pokoju, lecz toczy bitwę i wojnę.

Tak się dzieje z człowiekiem, tak też z na­

rodami. Któreż narody Bogu chwały nie oddają?

Zapewne te, które Go wcale nie znają, to jest narody pogańskie. A które narody prowadzą wojny? W prawdzie i chrześcijańskie narody to­

czą niestety krwawe bitwy; lecz pogańskie na­

rody w ogólności daleko są okrutniejsze i zajadliwsze, prowadzenie wojny jest nawet ich zatrudnieniem.

Nie dziwmy się temu, że pogańskie narody nie mają nigdy pokoju. Nie wiedzą bowiem, że Bóg jest Ojcem wszystkich i nie znają przyka­

zania: • Będziesz miłował Pana Boga z całego serca twego, z całej duszy twojej a bliźniego jak siebie samego.« Poganin stara się tylko o do­

czesne rzeczy, nie uważa na wieczność, pragnie posiadać wiele majątku i gwałtem, ile może, wy­

dziera go bliźniemu. Poganin szuka nieba tu na ziemi, a po śmierci nie ma żadnej nadziei. Dla tego mówi święty Paweł apostół: »Nie namy- kajcie się jak poganie, którzy nadziei nie mają.' Wojny pomiędzy pogańskiemi narodami są więc ciągłe, bezustanne. Ze strony tychże wojen misyonarze muszą ponosić wielkie trudności.

Chcemy to objaśnić kilku przykładami. Uważaj więc, kochany czytelniku, abyś tern więcej sza­

cował misyonarzy, im lepićj poznasz ich prace i ofiary!

Niewątpliwe to, że wojna niszcząc wsie i mia­

sta, niszczy także zakłady misyjne. • Groźna bu­

rza* — tak czytamy w »Misyach katol. z r. 1884«

zawisła nad Egiptem, a my powiedzmy także:

nad sprawą misyi katolickich na wschodzie. Sfana- tyzowany lud muzułmański wywiesił straszny swój sztandar i krwawo zaznaczył już rozpoczęte dzieło zniszczenia. Pewien Mahdi, muzułmanin w Egip­

cie, powstał przeciw chrześcijanom, do wojny wzywając każdego muzułmanina. Na wszystkie strony porozsyłał listy, wzywające do zniszczenia chrześcijańskiej wiary. »Uważajcie« — tak woła w nich — »wy wszyscy muzułmanie, że ten jest wiek pana czasów Mahdi’ego. Proście Boga usta­

wicznie, aby zesłał pomoc ku zabiciu wszystkich nieprzyjaciół (to jest chrześcijan,) naszego ojca Adama, naszćj matki Ewy, naszego proroka No­

ego, naszego proroka Abrahama, proroka Moj­

żesza, proroka Jezusa Chrystusa i naszego proroka Mahometa 1* Dalej woła fałszywy prorok Mahdi, kłamiąc bezwstydnie: »Kto się wyrzeka Mahdi’­

ego, wyrzeka się Boga i jego proroka Mahometa.

Ktokolwiek mu się sprzeciwia, będzie przeklęty w tym i tamtym świecie.* Mahdi powstał, wzy­

wając wszystkich muzułmanów do świętej wojny.

Tak bowiem nazywał wojnę naprzeciw chrześci­

janom. Mahdi miał szczęście. Zdobył bowiem południowy Egipt i wielką część Sudanu, przelał krew tych, co mu się poddać nie chcieli. Przez wojnę, którą prowadził fałszywy prorok, któż ucierpiał najbardziej? Misye katolickieI«

Jak bardzo szkodzi wojna misy om katoli­

ckim, zobaczysz to jeszcze czytelniku z dru­

giego przykładu, W Tonkinie już dziwne i ob­

fite żniwo wydało opowiadanie Ewangielii. Wtćm na nieszczęście wybuchła wojna pomiędzy Ton- kinem a Francyą. Rząd tonkiński uważał każdego Europejczyka i chrześcijanina za Francuza, wroga, i wyniszczył nieomal do szczętu chrześcijańską wiarę. »W smutnćm położeniu — tak dalćj czy­

tamy w .Misyach katolickich,‘ — znajdują się obe­

cnie chrześcijanie tonkińscy z powodu wojny.

Nim jeszcze Francuzi zajęli Sontaj, wojsko ton­

kińskie zniszczyło całą okolicę, nie oszczędząjąc chrześcijan. W Dajdien spalono kościół i 40 do­

(5)

Szczegółowe nowiny z misyi katolickich. 21 mów chrześcijańskich, między temi i dom misyo-

narzy. Zabrano wszystko bydło i wszelkie ofiary wiernych. Chrześcijanie rozproszyli się po gó­

rach. W samćm mieście Sontaj położono krzyż u wszystkich czterech bram. Każdy, który wcho­

dził albo wychodził z miasta, miał go deptać pod karą śmierci.*

Im dłużej wojna Tonkinu z Francyą trwała, tern więcej lała się krew chrześcijańska. Bandy rozbójnicze napadały na wsie i zakłady katolickie, paliły domy, plądrowały gospodarstwa, mordo­

wały ochrzconych i katechumenów. Kto mógł uciekać, uciekał i w jamach żyjąc z polnej trawy, biedne pędził życie. .Mandaryn* tak pisze pe­

wien misyonarz podczas owej wojny, .chciał nam chrześcijanom od razu ściąć głowę, sądziliśmy, że nadeszła nasza ostatnia godzina. Lecz inaczej się stało, odesłano nas do wyższej władzy. Po drodze nakarmiono nas, ale za to powrozy, któremi nas skrępowano, zamieniono na kangi. Podróż nasza trwała trzy dni, a dokuczało nam szczegól­

niej zimno, bo odarci, nawet z kapeluszy, mieliśmy

tylko lekkie odzienie. Nogi nam od zimna po- puchły tak, żeśmy już iść nie mogli.*

Gdyby nie było wojen, Kościół katolicki bardziejby się rozszerzał. Ale wojny niszczą pracę długoletnią w okamgnieniu. Moglibyśmy jeszcze wiele innych przykładów przytoczyć, z któ­

rych poznalibyśmy opłakania godne spustosze­

nia pracy misyjnćj przez wojnę. Lecz dwa po­

wyższe przykłady już objaśniają trudności misyo- narzy ze strony wojny.

Prośmy Boga o pokój 1 Cesarz niemiecki Wilhelm i cesarz austryacki Franciszek Józef po­

dali sobie ręce, aby w Europie zachować pokój.

Pokój w Europie zaś ma wpływ na pokój w in­

nych częściach świata, a gdy jest pokój, wszędzie Kościół katolicki bez przeszkody może uszczęśli­

wiać narody.

Niechaj się wypełni wszędzie prośba, miano­

wicie też w krajach misyjnych, w śpiewie aniel­

skim wyrażona: »Chwała Bogu na wysokości, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.«

(Dalszy ciąg nastąpi.)

Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.

tialicya, Katolicy-Unici. W państwie ro- syjskietn i w Galicyi mieszka wiele katolików ob­

rządku greckiego, nazywanych Unitami, ponieważ są połączeni z Kościołem katolickim. Kapłanom ich wolno pojąć żonę. Od jednego z kapłanów tychże Unitów, od księdza Leona Dzutyńskiego,

otrzymaliśmy następujący list:

Przewielebny księże Redakt orzeł Podpisany jest księdzem obrządku grecko-kato- lickiego. Od trzech lat wydaję również dla ludu ruskiego w języku ruskim p. t. »Posłannyk* w duchu ściśle katolickim. Prócz tego wydaję ksią­

żeczki na wzór »Intencyj* 00. Jezuitów w Kra­

kowie i nadto w tym roku dokonałem po raz pierwszy tłumaczenia dzieła Tomasza a Kem pis:

• O naśladowaniu Chrystusa.* Pole, na którćm pracuję, leżało odłogiem; pracuję, ile mi tylko sił starczy. Proszę tylko Boga, by mi nie dał upaść pod ciężarem tej pracy. Jestem nadto probosz­

czem, mam obowiązki gospodarskie i rodzinne (jestem żonaty i ojcem licznej rodziny.)

Pozwalam sobie równocześnie pod opaską przesłać kilka numerów mojego pisma i moich wydawnictw. Proszę przyjąć w upominku od brata w Chrystusie.

Gdyby to możebnćm było, prosiłbym »Mi-

syonarza katolickego« o intencye mszalne. W mo­

jem piśmie żądają odemnie księża ruscy intencyi;

nie mając takowych, nie mogę im ich udzielać.

Nasze ruskie duchowieństwo jest po większej części obarczone rodziną i jest bardzo biedne.

Umieszczam w mojem piśmie często wiado­

mości z misyi katolickich i kilka razy pozwoliłem sobie korzystać z .Misyonarza katolickiego.«

(Nr. 23 Posłannyka.) Chciałbym od czasu do czasu umieścić ilustracyjkę, lecz na to brak mi funduszów, abym o własne klisze mógł się posta­

rać. Do książeczek otrzymuję obrazki gratis od 00. Jezuitów w Krakowie. Chciałbym w oka­

zowym numerze mego pisma umieścić obrazek.

Czyliby Przew. ksiądz Redaktor nie był tak ła­

skaw wypożyczyć mi klisza umieszczonego w Nr. 2

• Misyonarza katolickiego* .Podróż przez pustynią«

i pod jakimi warunkami. Bardzo byłbym za to wdzięczny. Pismo moje nie zrobi pewnie kon- kurencyi »Misyonarzowi katolickiemu.* Zresztą takie obrazki umieszczałbym bardzo rzadko, a może tylko ten jeden raz na próbę, gdyż być może, że z drukarni w małem miasteczku nie wyj­

dzie należycie.

Najmocnićj przepraszam za moją śmiałość.

Odwdzięczyć się nie byłbym w stanie; pomodlę

(6)

22 Szczegółowe nowiny z missyi katolickich.

się chyba u stóp ołtarza. — Polecając się modłom i łaskawej pamięci Przewielebnego księdza Re­

daktora, zostaję z najgłębszem uszanowaniem niegodny sługa

Ks. Leon Dzutyński,

proboszcz obrz. grecko katolickiego w Łaprzynie p. Brzezany,

Galicya.

Niemcy, katolicy i związek św. Bonifacego.

Serce nasze powinno troszczyć się nietylko o zba­

wienie pogan, lecz też o zbawienie katolików, rozproszonych pomiędzy innowiercami. Biada ka­

tolikowi, otoczonemu innowiercami 1 Czy zachowa on Wiarę? Trudno 1 Corocznie ginie wielka liczba katolików przez mięszane małżeństwa. Dreszcz przejmuje nas, gdy czytamy nowiny z miast nie­

mieckich, gdzie czysto-katolickie małżeństwa bar­

dzo rzadkie! Rodzice, nie dozwalajcie dziatkom waszym zawierać małżeństwa mięszanego. Czuwajcie jak Anioł Stróż nad niemi, aby nie utraciły wiary!

Najwięcej zasługują na naganę ci, co opuszczają piękny swój kraj ojczysty, pokrewnych i znajomych i udają się do Berlina, Saksonii i in­

nych protestanckich prowincyi. Czy nie macie w domu roboty? Zapewnie! Gospodarze narzekają, że nie mają sług, rólnictwo podupada, cena chleba co rok droższa, ziemia nie rodzi tyle, jak dawnićj. Gdyby wszyscy, co wychodzą do Saksonii i innych okolic protestanckich, pracowali przy rodzicach lub u poczciwego gospodarza, rola mogłaby być lepićj uprawioną, mogłaby wydać obfitsze żniwo i chleb byłby tańszy. Dla braku sług chleb staje się droższym.

Najokropniejsza atoli jest, że młodzieniec i dziewczyna, opuszczając dom rodzicielski, w obcym kraju tracą wiarę i dobre obyczaje. Według na­

szego zdania Saksonia jest najwięcej zepsutym kra­

jem, socyalistycznym, bezreligijnym. Niejeden mło­

dzieniec lub dziewczyna przez pobyt kilku miesięcy już się zepsuli! Rodzice, jeżeli miłujecie wasze dziatki, nie dozwalajcie im się udawać do Saksonii I A czy to w Saksonii więcój zarobią, niż w domu?

Zapewnie nie I Bo droga, pobyt w obcym kraju, nieprzewidziane wydatki, praca tylko przez letnie miesiące trwająca, wymagają dużo pieniędzy, które od zapłaconej pracy muszą być odciągnięte. W domu zaś każdy może spokojnie pracować nie tylko w lecie, lecz i w zimie; jest przy ojcach i krewnych miłujących go szczerze; ma kościół i naukę chrześcijańską. Tylko ślepy nie widzi nie­

bezpieczeństwa grożącego każdemu, który opuszcza katolicką parafią i udaje się celem większego zy­

sku do kraju obcego.

Pomimo tych skutków wychodztwa do krajów protestanckich, musimy atoli wyznać, że wywołuje ono jeszcze zbawienne następstwa. Bo wszystko musi wreszcie obrócić się na chwałę Bożą. Tak też i tu. W krajach protestanckich nikt dawniej nie widział katolika, i niejeden protestant mniemał,

że katolicy to nie ludzie, lecz jakie podłe stwo­

rzenia. Teraz w okolicach protestanckich tu i tam wielka liczba jest katolików, przybył nawet katolicki kapłan, założono szkołę katolicką i ko­

ściół I Prowincya Brandenburska i Pomerania do szczętu postradały katolicką wiarę. Katolicy ukry­

wać się musieli jakoby w jakim kraju nieprzyja­

cielskim. Teraz już tam inaczej. Obydwie te prowincye liczą bowiem 252,496 katolików mają­

cych przeszło pięćdziesięciu kapłanów. Gdy więc z jednćj strony ubolewamy nad utratą katolików, z drugićj cieszymy się, że ich liczba i powaga wzmaga się nie mało. Związek świętego Bonifa­

cego czuwa nad tćm, żeby wiara nasza nie zagasła pomiędzy protestantyzmem.

Podajemy tu niektóre nauki bardzo pożyteczne dla każdego, który chce ratować dusze nieśmier­

telne. »Niechaj zostanie — tak pisze pewna ka­

tolicka gazeta — w każdej parafii Związek św.

Bonifacego ustanowiony, i starajmy się, aby jał­

mużny wiernych do połowy były ofiarowane na misye pogan i do połowy na misye wewnętrzne pomiędzy protestantami. Cóż to bowiem poradzi, gdy stotysięcy marek ofiarujemy dla garstki po­

gan nawróconych w krajach dalekich, podczas gdy tysiące katolików w naszym kraju dla braku dusz­

pasterstwa od Kościoła odstępują, tysiące dziatek katolickich ojców lub matek popadają w niedo­

wiarstwo i protestantyzm? Uczmy się od prze­

ciwników naszych! Zwróćmy jak najczujniejszą uwagę na misye wewnętrzne i pomnażajmy środki Związku św. Bonifacego!*

Miłość chrześcijańska wynalazła środki, aby przez Związek świętego Bonifacego katolików za­

chować od utraty wiary w kraju niemieckim.

Ofiarność katolików nigdy nie wygaśnie, serca dobroczynne zawsze będą. Ztąd pochodzi, że w sposób podziwiający mnożą się kościoły katolickie pomiędzy protestantami. Z jakiemi jednak trudno­

ściami trzeba walczyć, poznaj z następującego przykładu. Z Ohlings pisze ksiądz Józef Jcesten:

»Kościół nasz kosztuje 144,000 marek. Już ze­

braliśmy 65,000 marek. Gmina pożyczyła sobie na amortyzacyą 22,000 marek! Braknie nam 57.000 marek. Tylko dobroczynność katolicka wynalezie środki, aby nam wyjednać brakującą sumę. Kościół nam bardzo potrzebny, bo parafia już liczy 3345 dusz."

O Hamburgu już w .Misyonarzu katolickim«

pisaliśmy. Zwracamy jeszcze raz uwagę czytelni­

ków na wielkie miasto handlowe. Liczy ono 600.000 mieszkańców, pomiędzy nimi jest 25,000 katolików, którzy tylko jeden bardzo lichy kośció­

łek posiadają. Wielu katolików wcale nie uczęszcza do tego kościółka, dziatki z mięszanych małżeństw są straconemi dla naszej wiary. Nie masz kościo­

łów, nie masz ani szkół katolickich. Dla tego dziatki katolickie odwiedzają szkoły protestanckie i tracą wiarę katolicką, bo nie słyszą nauki kato­

lickiej. Biskup Osnabrycki, do którego dyecezyi

(7)

Szczegółowe nowiny z misyi katolickich. 23 należy Hamburg, postanowił w trzech wielkich

przedmieściach hamburgskich, St. Georg, Elias biittel i Hammerbrock małe postawić kościółki, aby skupić katolików i zachować od utraty wiary.

Rozumie się, że tylko ofiarność katolików, ale nie hamburskich, wystarać się może o pieniądze po­

trzebne, ponieważ katolicy hamburscy są ubogimi robotnikami. Zapewnie cieszyć się będziesz, ko­

chany czytelniku, że »Misyonarz katolicki* nie tylko, opowiada ci, z jakiemi trudnościami walczy Kościół katolicki, ale zbiera jałmużnę na cele mi­

syjne. Dla tego to przesłał .Misyonarz katolicki*

30 marek na budowę kościołów w Hamburgu, małą wprawdzie sumę, ale później prześle więcej, bo znaleźli się już tacy, co swą pomoc przyrze- kają. Ufajmy więc, że ubodzy katolicy ham­

burscy wkrótce będą posiadali swe nowe kościoły.

Gdyby nie było .Związku świętego Bonifa- ccgo«, upadek Kościoła katolickiego w Niemczech byłby daleko większy i groźniejszy. W ogóle zebrał .Związek św. Bonifacego* w roku 1890:

86,492 marek a wydał 68,973 marek. Pieniądze rozesłano na potrzeby 61 stacyi misyjnych. Do owćj sumy nie liczą się pieniądze z Szlązka ze­

brane, ponieważ »Szlązki związek św. Bonifacego*

tworzy poszczególne stowarzyszenie, posiadające swą osobistą kasę.

Niechaj Pan Bóg błogosławi Związkowi św.

Bonifacego na cześć i chwałę Kościoła katolickiego w Niemczech 1

Afryka. Niewolnicy i Kafry. Dzień św. Trzech Królów ma osobliwe znaczenie dla Afryki pogańskiej. A to czemu? Ponieważ Ojciec św.

Leon XIII. rozporządził, aby we wszystkich ko­

ściołach katolickich zbierano jałmużnę na uwolnienie niewolników murzyńskich w Afryce. A tego roku Ojciec św. nawet błogosławieństwa apostolskiego raczył udzielić wszystkim, którzyby dali jałmużnę dla niewolników. Zaprawdę bardzo smutną i godną wszelkiego pożałowania jest niedola biednych Pogan. Mahometańscy handlarze ścigają ich tak, jak u nas myśliwi zwierzynę. Handlarze są opa­

trzeni w broń palną, mają licznych rabusiów żoł­

nierzy, napadają spokojne wsie murzynów, palą chatki, zabijają dzieci i starców; tylko młode nie­

wiasty i silnych młodzieńców i mężów zabierają w niewolą, aby ich sprzedać na targowisku. Ludzi biednych sprzedawają jak u nas bydło na jar­

marku. Około 400 tysięcy niewolników wypro­

wadzają z Afryki w niewolą do Azy i a któż po­

liczy zabitych?

Ojciec św. ulitował się nad nieszczęśliwem położeniem niewolników afrykańskich i postanowił użyć wszystkich środków, jakie podaje biednym religia chrześcijańska. Takim środkiem jest owa kolekta powyżćj wspomniana. Oprócz tego wzywa nas Ojciec św. do modlitwy, aby godzina zbawie­

nia prędko nadeszła dla Afryki pogrążonej w po­

gaństwie i okrutnej nauce Mahometa. Wysyła on też licznych misyonarzy do Afryki, którzy życie

swoje niosą w ofierze, aby ocalić dusze nieśmier­

telne i zapobiedz okropnemu handlowi niewolnikami.

Wespół z Ojcem św. podejmują starania i mocarstwa europejskie, aby stłumić niewolnictwo w Afryce. Zniknie ono wtedy dopiero, gdy Afryka stanie się chrześcijańską. Bo tylko wiara chrześci­

jańska nakazuje miłować Boga nadewszystko a bliźniego jako samego siebie. Dzięki Bogul Nie­

wolnictwa już nie mało powstrzymano.

Pomiędzy misyonarzami, których Ojciec św.

Leon XIII. posłał do Afryki, i którzy już dawniej pracują nad rozpowszechnieniem wiary katolickiej, zajmują nie ostatnie miejsce Trapiści.

W południowej Afryce w Marianhill wydawają oni ciekawe i zajmujące pisemko »Niezapominajki*, opisując w niem troski, prace i owoce misyjne po­

między czarnobarwnymi Kaframi. Słuchajcie! W tych dniach, - tak piszą, — ostrzyliśmy na kamieniu noże i toporki. Ujrzał to jeden z Kafrów. Przy­

biegł patrzeć. Bo czegoś podobnego nigdy nie widział. Brat T. poprosił go do pomocy i kazał mu kamienie obracać. Cóż przywołany czyni?

Oto zamiast kamień obracać, podnosi go do góry I Wreszcie przecież pojął, co to znaczy kamień obracać. Tak Trapiści nauczają czarnych Kafrów nietylko wiary, lecz też pracy. Bo wiara bez pracy martwa. Nauczają ich orać, ostrzyć kamie­

nie, siać zboże, budować domy mieszkalne, budo­

wać mosty i prostować drogi. Praca to bardzo mozolna i potrzeba wielkićj cierpliwości i wytrwa­

łości. Misyonarz, któryby nie posiadał cnoty cierpliwości, ani jednego nie nawróciłby Kafra,

Trapiści budują szkoły, gdzie dziatki kaferskie uczą się czytać, pisać, rachować, Boga i bliźniego miłować. Ponieważ cała Kafrarya, lub kraj kafer- ski stoi pod opieką angielską, przeto rząd angiel­

ski cieszy się bardzo, że Trapiści rozpowszechniają wiarę chrześcijańską a z nią razem oświatę i dobro­

byt Kafrów. Nieraz rząd angielski posyłał swoich urzędników (inspektorów), aby zwiedzili szkoły Trapistów i przeświadczyli się o postępie dziatek kaferskich. Chociaż urzędnicy nie są katolikami, pochwalają i podziwiają pracę i pobożność kato­

lickich misyonarzy.

W »Niezapominajkach* czytamy ciekawą od­

powiedź, jaką dały dziatki kaferskie z Reichanowa dziatkom niemieckim w Eggingen. Dziatki bowiem niemieckie w Eggingen usłyszały o dziatkach nędznych kaferskich; tknięte miłością chrześcijań­

ską zebrały szczupłą, ale miłą jałmużnę i prze­

słały ją do Afryki. Dziatki kaferskie rozweselone podziękowały w liście swym młodziutkim dobro­

dziejom i w nim opisują zarazem swoje obyczaje z dziecinną otwartością i prostotą. Ponieważ nie każdy czytelnik »Misyonarza katolickiego* czyta pisemko »Niezapominajki *, podajemy tu ów list, który tak brzmi:

Reichanowo, dnia 6. 7. 91.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus 1 Ukochani bracia i siostry 1 List Wasz bardzo nas

(8)

24 Szczegółowe nowiny ucieszył i dziękujemy Wam bardzo, dowiedziawszy nię, że w modlitwach Waszych o nas nie zapomi- sacie! Módlcie się bezustannie za nas, abyśmy szczęście wiary św., danej nam z łaski Bożej, jak najlepiej rozpoznać mogli I Módlcie się dalej, abyśmy w wierze św. wytrwali, wiary św. nie utracili, w niebie zobaczyć się, razem się radować i z Aniołami i wszystkimi Świętymi, Boga mi­

łościwego wspólnie chwalić mogli 1 Prosimy dalćj, abyście się modlili za naszymi rodakami, aby i im także miłosierny i dobrotliwy Bóg udzielić raczył łaski nawrócenia, wyrwał ich z ciemności szatań­

skich i wprowadził na drogę wiodącą jedynie do nieba!

Módlcie się usilnie, by serca nasze zmiękły;

bo lud czarny jest bardzo zatwardziały, mianowicie w okolicy Polela, którzy nic z wiary św. nie rozumieją i nie pojmują, co to znaczy służyć Panu Bogu.

Dzieci są nieco wrażliwsze, aniżeli starzy, lecz mają strach przed ojcami, którzy im zabraniają chodzić do szkoły, gdyż się boją, ażeby dziew­

częta nie zostały Siostrami, a oni przez to nie stracili wołów. I nie­

wiasty są nieco łagodniejsze od mężczyzn; ale i one z obawy przed mężami nie przyjmują wiary świę­

tej. Mężczyźni zaś nie nawracają się dla tego, że wiedzą, iżby potem opuścić musieli swoje liczne żony.

Widzicie ztąd, na czem to zależy, że tak mało czarnych się nawraca. Dziękujcie Dogu, że Wam tak łatwo wiarę św. wyznawać, ponieważ w wie­

rze św. jesteście zrodzeni!

W szkole naszej reichanowskiej czujemy się szczęśliwymi, bo dzień dziennie uczymy się o Panu Bogu i wielu pięknych rzeczy, a szczególniej pracy, c° dla nas jest wielkiem dobrodziejstwem.

Gdyśmy tudotąd przybyli, uważaliśmy pracę za wielki ciężar, bośmy w domu tylko do lenistwa byli nawykli; teraz się smucimy, gdy nie mamy zajęcia. I klęczenie w kościele było nam dawniej bardzo przykre; nie umiejąc się modlić, staliśmy jak martwe posągi, nie pojmując niczego, co się w około nas działo; teraz smutek nas ogarnia, gdy brak czasu nie dozwala nam pójść do ko­

ścioła. Trudnem też nam było milczeć podczas nabożeństwa; szeptaliśmy ustawicznie z sobą; nie umieliśmy też ani prosić ani dziękować, bośmy mniemali, że prosić jest hańbą.

Głównie jednak obawialiśmy się wyznawać nasze błędy ; tailiśmy się z nimi, bośmy z domu byli przywykli ukrywać się, gdy który coś złego popełnił lub spodziewał się jakiej kary; tłumacze­

nia nasze były zawsze kłamstwem. Teraz uznajemy, że zachowanie nasze dawniejsze było bardzo złe; nie pragniemy żyć tak dalej i na­

prawdę brzydzimy się takiem życiem. Wprawdzie upadamy jeszcze nieraz wskutek naszej ułomności, ale mamy w Bogu nadzieję, że nam winy nasze

z misyi katolickich.

przebaczy i wspomoże, bo nigdy Go z rozmysłem obrażać nie chcemy.

Z pewnością sądzicie, że tu u nas panują same i ciągłe upały i że u Was tylko zimno do­

kucza ; tak nie jest; nieraz sztywniejemy od zimna, marzną ręce i nogi, uszy i twarz, nieraz dzwonimy zębami; a gdy rano wstaniemy, wszystko białe w około, przykryte tak grubym śronem, że ktoby tego nie znał, sądziłby, że to śnieg padał. Wszę­

dzie przecież tak zimno nie jest, a to ztąd pochodzi, że nasze Reichanowo zbyt blizko gór drakońskich położone, na których wieczny śnieg, zaledwie wśród lata nieco topnieje. Na to nam powiecie, że znosząc tak wiele przykrości, dostaniemy za to wielką zapłatę w niebie; o módlcie się szczerze, aby się to stało i abyśmy wszystko cierpliwie znosili.

Zanim skończymy, prosimy Was o obrazki naszych patronów, z których wiele nam braknie.

Podpisujemy nasze imiona, abyście wiedzieli jakich obrazków nam trzeba; przyślijcie nam jeszcze, cokolwiek możecie. Co to za radość dla nas bę­

dzie, jeżeli jaką przesyłkę od Was ujrzymy 1 Dziękujemy Wam za nadesłane pieniądze, bardzo nam się przydały. Niech Was Pan Bóg błogo­

sławi za wszystko dobre, cożeście nam wyświad­

czyli, przedewszystkiem życzymy Wam, aby Was przyjął do królestwa niebieskiego. Modlimy się o to za Wami. Napiszcie nam znów jaki piękny liścik i pozdrówcie od nas serdecznie swoich nau­

czycieli, rodziców i znajomych 1

Niech Bóg miłosierny ma Was i nas w Swojej świętej opiece, a odpuściwszy grzechy nasze, przyjmie nas do Siebie na żywot wieczny.

Bądźcie zdrowi ukochani bracia i siostry 1 Zawsze jesteśmy z Wami.

Dzieci szkoły w Reichanowie.

Dobrze by było, gdyby rząd angielski zawsze sprzyjał misyonarzom. Lecz niestety ten sam rząd, który z jednej strony popiera prace misyjne, z drugiej je niszczy. Najokropniejszy zwyczaj, jaki panuje pod rządem angielskim pomiędzy Ka­

irami, jest tak nazwana ukuło bola, to jest sprzedaż niewiasty. Dawnićj, gdy Anglicy jeszcze nie posiadali Kafraryi, ten zwyczaj był mnićj o- hydny, lecz obecnie stał się okropnym, niszczą­

cym rodziny i wiarę chrześcijańską.

Rząd angielski ustanowił, że niewiastę można kupić za dziesięć wołów. Cena 10 wołów dana za niewiastę właśnie jest ukolobolą. Gdy Kafer chce pojąć małżonkę, kupuje ją sobie za 10 wołów, jeżeli jest piękną i silną; jeżeli jest słabszą i mniej piękną, daje ojcu dziewczyny tyl­

ko pięć wołów lub mniej, podług handlu 1 Ka­

żdemu Kairowi dozwala rząd angielski zakupić sobie nie tylko jednę niewiastę, lecz tyle, ile chce.

Ztąd pochodzi haniebny handel niewiastami. Ka­

fer bezbożny tak bowiem rachuje. Jeżeli mam tylko jednę małżonkę, tedy porodzi mi tylko trzy córki, za które mogę otrzymać trzydzieści wołów,

(9)

7'n" ,„'T

Bło go słti wieu st w o do m o w e

Ille

f

ä

(10)

26 Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.

jeżeli mam zaś dwie żony, tedy porodzą mi może sześć córek i otrzymam za nie, jak dorosną, sześćdziesiąt wołów. Jeżeli zaś mam 10 kobiet, porodzą mi może 30 córek i otrzymam za nie trzysta wołów.

Każdy tedy Kafer pragnie jak najwięcej nie­

wiast sobie kupić, ponieważ wie, że więcćj będzie miał córek, jeżeli więcej ma kobiet. Ojciec nie patrzy na szczęście swej córki, lecz na liczbę wołów, które spodziewa się otrzymać za ich sprzedanie 1 I bracia nie uważają na szczęście sióstr, lecz na ilość wołów, którą otrzymują po ojcu, jeżeli siostry zaprzedane zostaną. Takim sposobem niewiasta w Kafraryi jest tylko narzę­

dziem chuci i bogacenia się. U Kafrów bowiem calem bogactwem są woły.

Rząd angielski zna haniebny handel niewia­

stami, a jednak nie sprzeciwia się jemu, owszem sprzyja wielożeństwu. Misyonarze usiłują wykazać tę hańbę, nawrócić Kafrów, lecz wielożeństwo największe stawia trudności.

Kafrów ie z powodu wielożeństwa patrzą zło­

śliwym okiem na misyonarzy. Myślą sobiem bo­

wiem tak: Jeśli się stanę chrześcijaninem, już nie będę mógł kupować i sprzedawać niewiasty, nie będę się mógł zbogacać wołami. Dla tego zo­

stanę poganinem 1

Znakiem dziatek chrześcijańskich jest odzienie, znakiem kafersko-pogańskich jest nagość! Wiara chrześcijańska uczy zachować czystość serca, po­

ganie zaś są bez wstydu. Nieraz się zdarzy, że dziatki kaferskie już uczęszczają do szkoły chrze­

ścijańskiej w skromnem odzieniu. Lecz gdy oj ciec ich zapragnie zysku, obnaża je, nie dozwala im dalćj chodzić do szkoły misyjnój i przymusza je, aby pogańskie prowadziły życie. Potem je za­

przedaje, żądając za dorosłą córkę ukulabulę, to jest dziesięć wołów.

Ukulabula jest wynalazkiem szatana. Szatan wie, że przez handel niewiastami, wielożeństwo i pogardzanie płci żeńskićj naród ludzki w jego szponach zostaje. Boże zmiłuj się i oświeć Ka­

frów, aby szanowali swe małżonki i córki, nie sprzedawając ichl

Modlitwą, jałmużną i popieraniem misyonarzy nieśmy światło wiary pomiędzy nieszczęśliwe ple­

miona Afryki, upadające pod jarzmem nędzy i nie­

wolnictwa. Chwała i dzięki niestrudzonym misyo- narzom, pracującym nad zbawieniem pogańskich narodów!

Azya średnia. Azya była niegdyś kolebką rodu ludzkiego. Tu żyli Adam i Ewa, pierwsi rodzice nasi, tu na górze Ararat stanął korab Noego, tu w Betleem narodził się Zbawiciel świata Chrystus Pan. Osobliwie teraz w czasie godowym Kościół katolicki zwrócił uwagę naszą na Azyą jako kraj, gdzie nasza święta Wiara z nieba na ziemię zstąpiła.

W Azyi były pierwsze gminy chrześcijańskie.

Święci Apostołowie założyli tu Kościół Boży.

Osobliwie cieszyliśmy się, gdyśmy z Ewangielii usłyszeli, że Trzej Królowie z wschodniej Azyi przybyli do Betleem, aby pokłonić się Dzieciątku Bozkiemu i ofiarować Mu dary: złoto, kadzidło i mirę.

Sądzisz może, kochany czytelniku, że Azya jest chrześcijańską, ponieważ w niej sam Bożki Zbawiciel opowiadał Ewangielią. Niestety mylisz się, ponieważ cała Azya, z małemi wyjątkami, za­

trutą jest pogaństwem i mohametanizmem. Świe­

cznik Wiary świętej bowiem cofnięty jest z Azyi i świeci w Europie, gdzie jest stolica apostolska Rzym wiekopomny.

Ojcowie święci, kierujący Kościołem Bożym, nigdy nie zapominali nieszczęśliwej Azyi spieszyć z pomocą. Za panowaniem obecnego Ojca św.

Leona XIII. nowy zapał powstał w sercach li­

cznych misyonarzy, udawających się do dalekich krajów rozległćj Azyi.

Pomiędzy nimi już częściej wspomnieliśmy o Towarzystwie naukowe m, założonem dnia 8. Grudnia 1881 przez Wielebnego księdza Jansena. W Indyach, gdzie mieszkają niepoliczone miliony pogan, rozsiewają i krzewią członkowie Towarzystwa naukowego ziarno gorczyczne Ewan­

gielii w prowincyi Assam. Niedawno objęli pole pracy misyjnej i już mogą spoglądać z pociechą serca na błogie owoce, chociaż wiele pracy a robotników mało. Prowincya Assam jest mniej więcej tak wielką, jak królestwo bawarskie, liczy około 5 milionów mieszkańców zupełnie pogań­

skich. Około Assamu są jeszcze dwie inne pro wincye, Butan i Manipur, gdzie także ciemnota pogańska panuje. W Assam ie bardzo mało jest Europejczyków, pomiędzy którymi są tylko 350 katolickich a 5,480 protestanckich. Cóż to jest 350 katolików w porównaniu do 5 milionów po­

gan? Jest to jakoby nizki pagórek wobec ol­

brzymiej góry.

Gdzie się znajdują owi 350 katolicy ? Są ubogimi robotnikami, służącymi bogatym panom pogańskim. Żaden poganin nie uważa za czło­

wieka chrześcijanina i pogardza nim. Dla tego też praca misyjna u dumnych pogan nader mo­

zolna i trudna. W okręgu Kochar jeden kato­

licki misyonarz pracował około trzech lat a wie- luż nawrócił? Tylko trzech pogan 1 Najgorszem to, że sekciarze przybywający z Europy nie na widzą katolickich głosicieli ewangielicznych i po­

gan straszą, by nie zostali katolikami. Pomimo wszystkich trudów i mozołów misyonarze nie tracą nadziei i oczekują w miłosierdziu Bożem lepszych czasów.

Towarzystwo naukowe posiada w Assamie trzy stacye. Stacyą główną jest Shillong. Na pięknym pagórku, St. Mary’s Hill, stoi już śliczna kaplica dla misyonarzy i dla ludu, obok nićj założono też już fundamenta pod klasztor Sióstr Towarzystwa. W całem mieście znajduje się 40 katolików, których duszpasterzem

(11)

Szczegółowe nowiny z misy i katolickich. 27 jest O. Ignacy. W każdą niedzielę są kazania,

na które przychodzą poganie, chociaż prawie nie licznie. Niedaleko od Shillongu w pewnej wiosce założyli misyonarze szkołę dla dziatek, liczącą 30 uczniów. Jeżeli poganie posyłają dziatki do szkoły, to tylko chłopców, albowiem dziewczęta są wykluczone przez pogan od wszelkiej nauki.

Jest to wielką trudnością, hamującą pracę misyo- narzy, ponieważ dziewczęta jako przyszłe matki byłyby najzdolniejszemi do rozszerzania i umoc niania wiary. Druga stacya jest G a w h a t i, gdzie się znajduje rozproszona pomiędzy poga­

nami garstka katolików. Ich duszpasterzem jest O. Mateusz. Trzecia stacya jest Bondashill.

Kościół, dom i szkoła misyjna buduje się obecnie.

Otóż katolików w Assamie jest tylko garstka.

Czy są gorliwymi? Niestety niel Obcując cią­

gle z poganami, mają pogańskie obyczaje i nie­

kiedy nawrócenie katolika sprawia więcej trudno­

ści, niżeli poganina. Poganie zaś zupełnie są oziębli względem Boga i zbawienia duszy. Cóż poganinowi troszczyć się o duszę? Nie wierzy on wcale, że ma duszę, a jeżeli wierzy, nie pyta się, jaka będzie wieczność, ponieważ nie zna prawdziwego Boga. O rzeczy ziemskie troszczy się ustawicznie — to jego życie 1

Chiny. Z dalekich stron Chin otrzymaliśmy list od misyonarza Eb. Limbrocka, pracującego w dyecezyi biskupa Anzer w Szotungu południo­

wym. Dziękuje nam za to, że popieramy misye i prosi o przesłanie mu »Misyonarza katolickiego.*

List ten pełen wdzięcznćj życzliwości dla nas i naszych czytelników jest powodem, że tu dołą­

czamy nowiny z misyi chińskiej biskupa Anzera, wyjęte z ludowej gazety szlązkiej.

• Dzięki Bogu — tak mniej więcej pisze bi­

skup Anzer— »misya nasza ocalała od okropnych prześladowań, jakie wybuchły w innych prowin- cyach Chin. Jednakże i my musieliśmy zakoszto­

wać z kielicha tego prześladowania. Pospólstwo pogańskie zburzyło w dwóch parafiach chrześci­

jańskich nasze kościoły i domy chrześcijan, wy­

słanych na wygnanie. Mandaryni wtrącili wielu chrześcijan do więzienia. W tych naszych utra­

pieniach doznaliśmy osobliwej pomocy ze strony pana barona Seckendorffa, posła rządu nie­

mieckiego, który ile mógł, ochraniał nas przed kłamliwymi mandarynami.

Ponieważ mieliśmy w ogóle pokój, liczba chrześcijanów znacznie się powiększyła. Więcej niż 40 nowych parafii chrześcijańskich się utwo­

rzyło, liczba chrześcijan w dawniejszych stacyach zwiększyła się. W wielu miejscach budowano ka­

plice i szkoły. Ochrzcono 3301 dzieci, takich zaś dziatek, co umarły opatrzone Chrztem świętym, było 11,700; dorosłych pogan ochrzcono 775; dzia­

tek osierociałych jest 338. Niechaj będą dzięki Bogu, który w przeciągu dziesięciu lat oświecił 13,000 pogan, którzy przyjęli wiarę katolicką.

Gdzie dawniej nad pagórkami tylko klątwa i blu-

źnierstwo się wznosiło, teraz brzmią tam modlitwa i śpiewy wiernych; gdzie panowała gęsta ciemnota pogańska, tam poczęło jaśnieć światło wiary.

Najważniejszemi stacyami naszemi są Puoty i Wangczuang. Chrześcijanie są tu najliczniejsi.

Nasza misya miała do pokonania rozliczne trud­

ności. Okropny głód panował w kraju i chrze­

ścijanie nasi umierali z głodu, W tern okropnem położeniu niemiecki poseł w Pekinie, Jego Eksce- lencya pan Brandt, wysłał prośbę do Europy;

myśmy także prosili przyjaciół naszych i dzięki ich wspaniałomyślnej pomocy, mogliśmy ocalić tysiące od śmierci doczesnej i wiecznej. Codziennie całe rzesze ubogich schodziły się przed naszemi drzwiami, żebrząc o kawałek chleba. Założyliśmy liczne szkoły dla dziatek pogańskich i chrześcijań­

skich, które wielce się przyczyniły do wzrostu świętej Wiary.

Mamy jednak wielkie obawy. Pytamy się"

Czy wszyscy chrześcijanie, gdyby wybuchło prze­

śladowanie, pozostaną stałymi we wierze? Czy nawrócą się całkiem nasi katechumeni, to jest po­

ganie, co się zgłosili do przyjęcia wiary katolickiej?

Jak wybuchnie prześladowanie, czy nie będzie zniszczoną wszelka praca nasza ? Pilnie modlimy się, aby Bóg miłosierny i wszechmocny nas nieopuścil.

W roku zeszłym przestraszyło nas wielce bar­

dzo srogie prześladowanie chrześcijan w średnich prowincyach Chin. Pospólstwo chińskie niena­

widzi wszystkich Europejczyków i nie zważa na traktaty zawarte pomiędzy państwem chińskiem a państwami europejskiemi. Biada Europejczy­

kom, gdyby wybuchła wściekłość pogańskich Chińczyków. Rozlew krwi, śmierć, ogień i spu­

stoszenie idą śladami za naszymi nieprzyjaciółmi, jak się to stało nie dawno temu w miastach Iczong i Czunking. Najgorsza, że rząd chiński jest za słaby, aby nas ochronić przed wściekłością pow­

stańców. Któż wie, jak długo obecny cesarz i jego familia panować będzie? W całych Chi­

nach wre jak w kotle. Naszą nadzieją jest Chry­

stus Pan, który uroczyście przyobiecał, że zosta­

nie pomiędzy nami aż do końca świata.

Lecz i wy, kochani przyjaciele, nie opu­

szczajcie nas 1 Nasze dzieło jest też waszem dzie­

łem, nasze owoce są waszemi. Waszemi modli­

twami i darami wychowaliście chrześcijan w Szan­

tungu. Praca nie skończoną, mnoży się raczej coraz bardziej. Potrzebujemy mnogich środków.

Nasze dziatki potrzebują nie tylko nauki, ale i odzieży, chleba i pomieszkania. Nasi starce, wdowy i ubodzy proszą: »Chleba naszego po wszedniego daj nam dzisiaj. * Nie opuszczajcie nasi Dopiero liczymy 12 do 13 tysięcy chrze­

ścijan; cała zaś prowincya Szontung ma 12 mi­

lionów, łaknących zbawienia.*

Tak pisze Najprzew. biskup Anzer. Módlmy się, aby Opatrzność Bożka kierowała państwem chińskiem i przeprowadziła miliony nieszczęśliwych pogan do Chrystusa Pana.

(12)

28 Wiadomości ze wszystkich części świata.

Wiadomości ze wszystkich części świata,

tyczące się Kościoła katolickiego i sprawy socyalnej.

Ojciec święty przyjmował wedle staroda­

wnego zwyczaju w dzień przed wilią Bożego Na­

rodzenia św. Kolegium Kardynałów, Biskupów w Rzymie obecnych, jako też przedstawicieli ró­

żnych urzędów duchownych. Na złożone życze­

nia podziękował serdecznie Ojciec św., a przytóm poruszył kilka spraw, któremi zajmują się ci, co światem rządzą, ale trudno im bardzo te sprawy tak załatwić, jak tego wymaga Pan Bóg i dobro ludzkich społeczeństw. Do tych to spraw należy głównie zapewnienie stanowi robotni­

czemu lepszego bytu, t. j. takiego, jakiego do­

maga s:ę dla niego Kościół Chrystusa Pana. Oj­

ciec św. przypomniał przy tej sprawie, że wydał o niej Encyklikę (oddrukowaną w -Missyonarzu katolickim,)* że to, co w niej był powiedział, byłby bardziej jeszcze uzupełnił, gdyby wrogowie Ko­

ścioła św. i Papieztwa nie byli przeszkodzili Mu w przyjmowaniu deputacyi robotniczych z wszyst­

kich krajów. Robotników taką jest myśl przemó­

wienia Ojca św. w tej sprawie — przybywających do złożenia szacunku i hołdu Namiestnikowi Chry­

stusowemu, nie potrzeba się obawiać, ale raczej tych, co gardzą naukami Kościoła i Papieża, co robotników podburzają i chcąc za pomocą nich zniszczyć fundamenta życia społecznego. Ci to rewolucyoniści, socyaliści pragną robotników od­

łączyć od Kościoła i Papieża, by ich tern swo­

bodniej bałamucić i łowić w swe sidła. Religij­

nych robotników nikt obawiać się nie potrzebuje, tak samo i Papieża, bo Jego głos jest zawsze gło­

sem pokoju, sprawiedliwości i miłości. Papież też zawsze przypomina pracodawcom i pracobior­

com obowiązki, które mają wobec siebie nawza­

jem i wobec społeczeństwa. Papież zawsze woła, ażeby dwa te stany nie walczyły z sobą na­

wzajem, lecz żyły w zgodzie, wspomagały się, kochały nawzajem jak bracia. Ale nieprzyjaciele Kościoła boją się wpływu Papieża na robotników, zazdroszczą Mu, że się zabrał do rozwiązania sprawy społecznej (robotniczej,) i chcą zniszczyć dla tego zamiar Papieża. — Tak mówił Ojciec święty. Niechaj więc robotnicy wiedzą, że w Pa­

pieżu mają najlepszego przyjaciela, który nie oba­

wia się prawdy powiedzieć tym, co uciskają ro­

botników, co nie chcą nawet słuchać o tćm, by ich dolą polepszyć. Robotnicy niechaj ze wstrę­

tem odwracają się od fałszywych swych przyja­

ciół, co ich tylko łudzą, obiecując rzeczy, które spełnić się nie mogą.

Ci to fałszywi przyjaciele robotników, owi socyaliści w zmowie z wszystkiemi burzycielami społeczeństwa ludzkiego, opartego na wierze Chry­

stusa Pana, wszystkich dokładają sił, ażeby zni­

szczyć Jego naukę, obalić Jego Kościoł. Ci wro­

gowie wiedzą dobrze, że Kościół Chrystusa Pana bez Papieża ostać się nie może. »Ibi Petrus, ibi Ecclesta* — gdzie Piotr, tam Kościół św., to znaczy, że ten jest prawdziwy Kościół, którym rządzą następcy Piotra świętego, Papieże.

Walka przeciw Papieztwu i zniszczenie jego jest głównym celem wrogów Chrystusa i Kościoła.

Papieztwo było i jest obrońcą chrześcijańskiej o- światy. Zatem wrogowie Chrystusa i Kościoła chcą koniecznie pokonać to Papieztwo, by zni­

szczyć z niem razem oświatę, ogłupić lud roboczy, odebrać mu religią, zrobić lud bydlęciem a potem z tak ogłupionym ludem poobalać, zburzyć dzi- siajsze urządzenia społeczne, zaprowadzić w ich miejsce przewrotny porządek i prawa. Ta cze­

reda bezbożników obrała sobie Rzym za miejsce do szerzenia swych nauk, zgubnych dla wszyst­

kich stanów społeczeństwa, a najwięcej dla stanu roboczego. Rzym stał, jak to piszą katolickie gazety włoskie, punktem środkowym rewolucyi, bezbożności, i z tego Rzymu, zkąd Papież rzą­

dzi całym Kościołem, wychodzą bezbożne hasła do walki i zburzenia Papieztwa. Prawdziwi kato­

licy włoscy przestrzegają też w swych gazetach katolików całego świata przed temi knowaniami tych bezbożników i burzycieli, i wzywają wier­

nych, by połączyli się z sobą i wspólnie odpierali ich szturmy, przypuszczane na obalenie Papieztwa.

Takie połązcenie się wszystkich prawowiernych katolików w celu pokonania wrogów Papieztwa i Kościoła nazywa się w dziejach wojną krzyżową.

Papieże nawoływali do takich wojen krzyżowych, kiedy zagrożony był Kościół Chrystusowy. Chciał Kościół Chrystusowy zniszczyć dawnićj Mahomet i rzeczywiście bardzo wielkie zadał mu klęski.

Wyznawcy tego fałszywego proroka po obalali kościoły w Azyi, w późniejszych czasach wtar­

gnęli do Europy. Turcy, mahometanie, zdobyli Konstantynopol, następnie zebrawszy niezliczone wojsko, chcieli wytępić chrześcijańską oświatę Eu­

ropy, zdobyć Wiedeń, który obiegli. W tej gro- źnćj chwili obwołał ówczesny Papież wojnę krzy­

żową i zawezwał królów i książąt chrześcijańskich do obrony Wiednia, Przybyli z odsieczą książęta niemieccy, ale nie byliby pogromili Turków, gdy­

by nie król polski, Jan Sobieski, który nadbiegł z dzielnem swćm rycerstwem. On to nad tym wrogiem chrześcijaństwa odniósł świetne zwy- cięztwo w dniu 12. Września 1683, i ocalił zacho­

dnią Europę, jej oświatę i Kościół. Dziś na­

stały takie czasy, że już nie Turcy, ale odpadli od Boga i Kościoła ludzie, chcą wytępić chrze­

ścijaństwo i przeciwko nim to obwołują powsze-

(13)

Wiadomości ze wszystkich części"świata. 29 chną krucyatę katolickie gazety włoskie, wojnę

nie na rękę, jeno walkę taką, w której słowem i pismem trzeba wykazywać fałsze i niegodzi- wości wrogów Kościoła.

Położenie Papieża jest bardzo groźne ; my ka­

tolicy musimy być na to przysposobieni, że Oj­

ciec św. będzie może zniewolyny Rzym opuścić i szukać innćj siedziby. My katolicy wiemy, że gdzie Papież, tam Kościół; wierzymy tćż mocno w słowa Pisma św., że Papieztwa, gdziekolwiek ono będzie, nikt go nie obali, bo zbudowane jest na opoce, której i bramy piekielne nie przemogą, Ale Bóg wszechmogący działa tu na ziemi przez ludzi, dla tego też wszyscy prawowierni katolicy wiedzieć muszą, w jaki to

sposób nieprzyjaciele Pa­

pieztwa chcą je obalić, by w razie największego nie­

bezpieczeństwa podążyć mu z pomocą.

Kościół katolicki w Niemczech miał bardzo potężnego wroga w o- sobie księcia Bismarcka.

Czujność katolików w Niemczech to sprawiła, że ten wróg runął i Kościół choć nie całkiem, to w części wydobył się z tych pęt, jakiem! go skrępowano. Najwięcej podczas tćj walki z Ko­

ściołem, ucierpieli katoli­

cy Polacy, bo tam gdzie oni mieszkają, chciał ksią­

żę Bismarck prócz Ko­

ścioła katolickiego wygła­

dzić narodowość polską, odebrać Polakom ich ję­

zyk i od razu zamienić na Niemców. Sztuka się ta nie udał. Książę Bis­

marck runął, dostał dymi-

syą a Polacy zostali Polakami. Polacy w Pozna- |j niu mają dziś już Arcybiskupa, rodem Polaka, księdza dr. prałata Floryana Stablewskiego. Oj­

ciec święty zamianował go Arcypasterzem dla dyecezyi gnieżnieńsko-poznańskićj w dniu 14 Gru­

dnia zeszłego roku. Arcybiskup ten otrzyma Biskvpie święcenie w Gnieźnie dnia 17 b, m., a dnia 20 b. m. przyjedzie do Poznania, gdzie od­

będzie się tak zwany ingres na stolicę Arcybi­

skupią. Katolicy-Polacy w Poznańskiem, bardzo się radują z takiego obrotu sprawy dla nich dro- gićj i już dziś okazują swój szacunek i miłości dla swego Arcypasterza. Ks. prałat dr. Stable- wski był jak wiadomo posłem na sejmie pruskim, gdzie bronił praw religii i języka swych wybor­

ców. Wyborcy ci wysłali w dniu 29 z. m do swego arcybiskupa Nominata do miasta Wrześni,

Prałat Jan Janssen.

deputacyą z gorącem podziękowaniem za trudy i prace, jakie podejmował jako poseł, i z poda­

runkami : pastorałem, wysadzanym brylantami, z łańcuchem i pierścieniem biskupim. Ks. Arcy- pasterz wzruszony temi dowodami wdzięczności swych rodaków wyborców, odpowiedział następu- jącemi słowy:

»Przez lat piętnaście sprawowałem poselstwo od Was, w niełatwych czasach. Nie szukałem tam siebie, nie marzyłem o zaszczytach, ale pra­

gnąłem wypełnić sumiennie obowiązek przez Was na mnie włożony, wedle sił moićh. Dziękujecie mi za to w sposób tak rzewny, tylu dowodami miłości, uznania, tak pięknemi i cennemi darami.

Tymczasem ja właściwie jestem dłużnikiem Wa­

szym. Wasze zaufanie dało mi sposobność do służby dla sprawy nam wspólnćj, świętej i dro­

giej. Wasze zaufanie mnie nie opuściło, mimo ró­

żnych nieraz zdań i opinii politycznych. Dziś, gdy

^ żegnam to poselstwo od Was, obejmuję poselstwo inne, poselstwo przez Boga na mnie włożone dla Was, jako Pasterz i Biskup Wasz.

Wyrazy serdeczne, pełne miłości, uległości i wierno­

ści, jakie w tej chwili u- słyszałem z ust Waszych Panowie, z ust członków i komitetu wyborczego celem mego przyjęcia, są mi otuchą i pociechą wielką. Są bowiem do­

wodem niewzruszonej wier­

ności dla Kościoła sy­

nów tego narodu, który przez tyle wieków stał pod jego sztandarem w złej i dobrej woli, są tćż rękojmią dojrzałości naszej coraz większej i zdrowia naszego moral­

nego. Społeczeństwo nasze czuje potrzebę, zgo­

dnie i sfornie stoi przy tych, których raz obda­

rzyło swojćm zaufaniem, czuje potrzebę środko­

wego punktu i składa w zaczęciu naszych dni wśród prądów rosbijających ludzkość i nas w Ko­

ściele. W sercu Waszego Biskupa jako waszego ojca szukać możecie tego punktu środkowego i znaleźć go dla tego. że on wszystkich bez wy­

jątku równą ogarniać winien miłością a przez Du­

cha św. upełnomocniony, prowadzić wszystkie dusze winien do zbawienia światłem wiary, nie da­

jąc się ciągnąć ani na lewo, ani na prawo, ża- dnemi względami ludzkiemi.'

Tak mówił ks. Arcypasterz gnieźnieńsko-po- znański. Katolicy-Polacy zapiszą głęboko w swćm

(14)

30 Wiadomości ze wszys tkich części świata.

sercu te piękne, prawdziwie chrześcijańskie słowa Biskupie; pójdą za jego radami i bronić będą na­

dal swej wiary katolickiej i języka ojczystego, w którym jedynie pojąć i nauczyć się można prawd tćj wiary św.

Polacy katolicy w Poznańskiem umieją do­

brze bronić swej Wiary świętej i języka swego.

Nauczyli się tego dobrze podczas walki kulturnej za rządów ks. Bismarka, i pod tym względem służyć mogą za wzór dla katolików Polaków w innych stronach państwa zamieszkających. Po­

lacy katolicy w Poznańskićm uzyskali pewne pra­

wa co do nauki języka polskiego dla dzieci swo­

ich. Wolno już te dzieci uczyć w szkole prywa­

tnie polskiego języka, po za innemi przedmiotami naukowemi. Dziecko musi bowiem nauczyć się przynajmniej czytać po polsku, aby mogło uczyć się katechizmu polskiego. Bez nauki tego czy­

tania dziecko polskie nigdy się dobrze religii św.

nie nauczy. Jak ta nauka języka ojczystego jest konieczną, tego dowodem są misyonarze, którzy, zanim udadzą się do pogan uczyć ich prawd Wiary św., muszą nasamprzód w wielkićj szkole w Rzymie, która się nazywa Propagandą, uczyć się sami języka tego ludu, wśród którego mają opowiadać Ewangielią św. Dziś wszystkie naro­

dowości, jakie należą do państwa pruskiego, wy­

syłają do rządu petycye, ażeby dzieci ich uczyły się Religii św. w swym ojczystym języku.

f Prałat Janssen. Jeden z najznakomitszych pisarzy i historyków niemieckich Jan Janssen, zo­

stał w Frankfurcie dnia 27. Grudnia zeszłego roku pogrzebany. Pisał liczne i sławne dzieła, przez które dowiódł, że protestantyzm zaprowadzony został w państwie niemieckićm największą częścią gwałtem. Dowiódł dalej, że przez upadek religii katolickiej i przez wprowadzenie protestantyzmu dobrobyt ludu zamienił się w biedę, a pokój w wojnę. Nie jeden znakomity protestant przez dzieła Janssena poznał prawdziwą owczarnią Chry­

stusa Pana i przeszedł na łono Kościoła kato­

lickiego. Takich mężów uczonych potrzeba jak najwięcej, coby cnotą i nauką bronili Wiary św.

Janssen był księdzem i wielkim uczonym.

Obrazy Świętych Pańskich

jako środek podnoszenia duszy ludzkiej ku Bogu.

(Zobacz obrazek na stronie 25.)

Słabym i bardzo skłonnym do grzechu jest człowiek każdy. »I mąż dobry a sprawiedliwy upada po siedmkroć dziennie*, jak mówi Pismo św.

A cóż powiedzieć o zwykłych śmiertelnikach ? Ażeby chodzić drogami mężów Bożych, potrzeba nam koniecznie podpory, zewnętrznej podniety, potrzeba krzepienia ducha, a jednym z tych środ­

ków zewnętrznych, które nas bronią od upadku, od grzechu, są wizerunki, które pod zmysły nasze podpadając, podnoszą naszą duszę ku Bogu, i

podtrzymują w nićj skłonną ku złemu wolą ludzką.

Ztąd to w Kościele katolickim tak wielkie mają znaczenie wizerunki Świętych Pańskich, obrazy, ryciny i wszelkie znaki zewnętrzne, tak wyśmie­

wane przez tych, którzy ich nie rozumieją.

I taki to znak zewnętrzny, taką rycinę, pod­

padającą pod nasz zmysł wzroku, podajemy czy­

telnikom naszym w dzisiejszym »Misyonarzu ka­

tolickim*.

U góry ryciny widzimy postać Króla nad kró­

lami, Wszechmogącego Boga, w troistej koronie na głowie. Trzyma on w Swych dłoniach Jedno- rodzonego Syna Swego, który zstąpił z Niebios, przyjął na Siebie ciało człowiecze, rodząc się z Niepokalanej Dziewicy — a trzyma go w postaci z tej chwili Jego życia, w którćj rozpięty na drze­

wie krzyża, umiera, ażeby zbawić ród ludzki. Na piersiach umierającego na górze Golgocie Zbawi­

ciela widzimy Ducha św., w postaci gołębicy.

Tak więc mamy przed oczyma naszemi uwido­

cznioną Trójcę św.: Boga Ojca, Boga Syna i Boga Ducha św. Pan Bóg jeden a w trzech oso­

bach tak «świat umiłował, iż dla niego zesłał Syna Swego Jednorodzonego*, —które to słowa Pisma św. umieścił wykonawca ryciny naokół obrazu.

Tej to niezmierzonej ku światu Miłości Bożej oddają cześć najkorniejszą całe zastępy Aniołów.

Archaniołów, Cherubinów i innych świętych du­

chów, których widzimy po jednej i drugiej stronie ryciny w klęczącej pastaci, odpowiednio do słów Pisma św., i wołających: .Święty, Święty, Święty, Boże Zastępów.*

To też ilekroć do wrót duszy naszćj kołatać poczną pokusy, ilekroć grzeszne namiętności odezwą się w sercu naszem i pchać nas będą ku złemu, ilekroć grozić nam będzie niebezpieczeństwo przekro­

czenia przykazań Bożych, tylekroć wznośmy oczy nasze ku Temu, co trzyma w Swych dłoniach Jednorodzonego Syna Swego na krzyżu, i pada­

jąc kornie na kolana, jak owe zastępy otaczające Tron Boży, wołajmy: Panie, zmiłuj się nademną, nie pozwól upaść mnie człowiekowi słabemu!

Rycina ta, załączona do »Misyonarza kato­

lickiego, * oby w każdćj znalazła się rodzinie ka­

tolicko chrześcijańskiej, w każdym domu polskim, w pałacu wielkiego pana, ubogiego rzemieślnika, pracowitego wieśniaka!

Narodowi zwłaszcza polskiemu potrzeba wiele zewnętrznych drogozkazów, ażeby nie zbo­

czył z drogi Pańskićj. Naród ten, najnieszczęśliwszy może z ludów na ziemi, czuwać musi nad sobą, ażeby pozostał wiernym posłannictwu swych Przodków, co w imię Boga ukrzyżowanego, co z okrzykiem na ustach: Jezus, Marya 1 — uderzając na wrogów tych Imion Przenajświętszych, lali krew strumieniami w obronie świętćj wiary a w czasie pokoju szabel dobywali, kiedy kapłan przy ołtarzu czytał Ewangelią św.

(15)

Opis obrazka. 31 Wiara nasza rzymsko-katolicka uczy nas, że

my tu na ziemi mamy potężnych pośredników w niebie, których błagając o pośrednictwo, zy­

skujemy pomoc i łaskę Bożą. Jednym z nich jest Archanioł Michał, pogromca zbuntowanych prze­

ciw Bogu aniołów i przewódzcy ich szatana, jeden z siedmiu duchów, stojących u Tronu Bożego, opiekun i obrońca dusz naszych. Archanioł Mi­

chał, którego czytelnicy widzą po prawej stronie ryciny, trzyma wagę w swćm ręku, bo wedle powszechnej zgody Ojców Kościoła waży on dusze, i wedle ich zasług i dobrych uczynków wprowadza do nieba jako książę raju, Zażywa on ogólnej czci u wszystkich narodów katolickich;

jest Patronem pobratymczego nam narodu ru­

skiego a w naszych katolicko-polskich kościołach wznoszą się tu i owdzie pienia na cześć jego i prośby o wstawienie się za nami u Tronu Bożego.

Jeżeli Michał Archanioł pokonał zbuntowanych przeciw Bogu aniołów, to i nas osłoni swym pu­

klerzem od rozlicznych pokus i tych szturmów, które strąceni do piekieł buntowcy przypuszczają do warowni duszy naszej, zbudowanej na gruncie wiary katolickiej. Bo jeżeli w którym, to w na­

szym narodzie polskim otworem stoją bramy, któremi zapuszczają zagony swe nieprzyjaciele naszćj wiary św., wrogowie zewnętrzni i przy ro­

dzinnym zasiadający ognisku. A do tych zalicza się ów smok, pokonany przez Archanioła Michała, szatan, co ułudne przywdział na siebie szaty, łudzi i nęci nas dobrobytem bez pracy, rozkoszami tego świata, byśmy mu pokłon oddali i do jego zapi­

sali się szeregów.

Ten wróg duszy naszćj, to szatańskie króle­

stwo socyalnćj demokracyi zapuszcza już swe sieci pomiędzy naród polsko-katolicki. Dla tego czu­

wajmy i zwracajmy ciągle swe oczy ku temu wizerunkowi Archanioła Michała, bo i pomiędzy nami, na naszej ziemi ojczystćj, rozpocznie się może niezadługo walka dobrych i sprawiedliwych z za­

stępami złych duchów. Ale jak kiedyś Michał Archanioł pogromił tych złych duchów w sferach niebieskich, tak i przy jego pomocy zgnębimy i wyniszczymy ich tutaj na ziemi ojczystćj, którą oni splugawić i w moc szatana oddać usiłują.

Prócz tych Świętych, potężnych duchów mamy my śmiertelni u tronu Bożego wiele innych jeszcze pośredników, którzy w każdej przygodzie, w każdem nieszczęściu przyjdą nam z pomocą, jeżeli prosić o nią będziemy. Zwróć się oto, kochany czytelniku, ku poniżej św. Michała Archanioła umieszczonemu w obrazie wizerunkowi św. Seba- styana. Otwórz księgę, w którćj spisane są czyny tego wielkiego rycerza, co dla miłości Chrystusa wzgardził łaskami swego ziemskiego pana, rzym­

skiego cesarza Dyoklecyana i przelał krew swą dla Pana Wiekuistego. Żywot tego niezłomnego rycerza wiary chrześcijańskićj może posłużyć nam za wzór, jak stać twardo wśród nagabywań i po­

kus tego świata, a i współbraci swych chronić

przed upadkiem w słabej życia godzinie. Czu­

wajmy zatem nad sobą samymi i ratujmy dusze naszych rodaków, jeżeli ujrzymy chwiejność w ich wierze a słabość wśród cierpień ziemskich.

To święte rycerstwo chrześcijańskie bardzo jest potrzebne ludowi polskiemu w dzisiejszych właśnie czasach, w których mnożą się szeregi wro­

gów wiary jego świętćj. Nie bez myśli stawia nam zatem wykonawca niniejszej ryciny po drugićj jej stronie naprzeciw św. Sebastyana również mę­

czennika rycerza w osobie św. Floryana. Święty ten Pański jest Patronem narodu polskiego. Król polski, Kaźmierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego, postanowił oddać opiekę nad kra­

jem pod straż tego Świętego Męczennika, i wy­

prawił posłów do Rzymu do papieża Lucyusza III, prosząc go o kości św. Floryana. Papież skłonił się do tej nabożnćj prośby i przez biskupa Mu- ryńskiego, Egidyusza, posłał kości św. Floryana do Polski r. 1133. Król Kaźmierz przyjął relikwie, wyszedłszy sam pieszo naprzód na ich przyjęcie.

Umieścił je w Krakowie nasamprzód na Kleparzu, gdzie kościół wielki postawił. W kościele tym pozostało tylko potćm ramię Świętego, a resztę kości jego świętych przeniesiono na krakowski za­

mek, na Wawel, gdzie w pięknym grobowcu, z wielką czcią złożone, spoczywają.

Rycerski naród polski, co tyle krwi przelał dla Wiary świętej w niezliczonych walkach z wro­

gami Imienia Chrystusa, niechaj pamięta, że po­

tężnego ma pośrednika u Tronu Bożego, i niechaj zwraca swe oczy ku wizerunkowi św. Floryana, a ten natchnie go zawsze odwagą w tych wszyst­

kich chwilach jego życia, gdzie potrzeba silnćj nadstawić piersi wrogom św. Wiary narodu.

Wielki rycerski kiedyś naród polski odrodzić się musi wewnętrznie, ażeby ta Wiara jego ży­

wym tryskała promieniem. Rycerze ziemscy tego narodu legli w grobowcach; z widowni ziemi pol­

skiej zniknęli pierwsi jćj wodzowie, a pozostała bez ojców i opiekunów drużyna polska radzić musi, w jaki sposób podnieść do góry ten sztandar wiary, co kiedyś tak wspaniale powie- wywał w krwawych walkach z nieprzyjaciółmi Chrystusa. Choć nie ma wodzów, ale lud ży­

jący pozostał, a ten ma za Patrona św. Floryana.

On nie opuści zbierającej się i odradzającej pol­

skiej drużyny i wstawiać się będzie do Tronu Bożego, ażeby ją wywiódł z niewoli ducha i ciała.

Niechaj w każdej chwili życia usta nasze wznoszą pieśń o pomoc i opiekę do św. Floryana.

Lud katolicki, każdy stan jego pracujący ma innych jeszcze potężnych w Niebie Patronów.

Rzemieślnicy mają św. Józefa, którego wizerunek widzimy po lewej stronie obrazu, tuż pod zastę­

pami Przenajświętszych Duchów, otaczających Tron Boży. Lud w roli pracujący ma za Patrona św. Izydora, oracza, który przy pługu klęczy po lewćj stronie u spodu ryciny. Lud służebny, mia­

nowicie niewiasty, mają za Patronkę św. Notburgę,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ile jest w ogóle narodów i osobnych języków, tyle jest i być powinno szkół, w których misyonarze uczą się mowy tego narodu, któremu mają głosić czystą wiarę Chrystusa,

ców w raju jesteśmy wszyscy skazani na pracę i to na pracę bardzo ciężką. Po wszystkie też wieki sprawdzają się słowa, jakie był Pan Bóg wyrzekł do Adama po spożyciu

Jak bydło padnie, idzie do czarownika; gdy zboże na polu jest nieurodzajne, gdy wybuchnie pożar, nastąpi powódź albo trzęsienie ziemi, pyta się czarowników, kto był

ka, na której Chrystus zbudował Swój Kościół, a którego bramy piekielne nie przemogą, tam tylko bczpiecznemi są wszystkie narody, z tego tylko Kościoła wypływa nam zbawienie

Gdy tak Aszer głośno wołał i mówił we śnie, obudziła się na głos jego matka, poszła do miejsca, gdzie spał chłopiec, obu­.. dziła go i rzekła: »Cóż ci jest,

puścili do tego, jeno schlebiając mu, rzekli do niego: »Chodź tu, drogie sercu naszemu dziecię, jedz z nami, a uśmierzy się gniew twego ojca, jak morze głębokie po burzy, i

kie czasy należy ludom i narodom strzedz tej wiary Chrystusa jako najkosztowniejszego skarbu, to tern więcój w dzisiajszych czasach, w których ta Wiara św. już takiem nie

W naszej stacyi Suakin nad morzem Czer- wonem postępuje budowa nowego kościoła sporo naprzód. Ten pierwszy kościół chrześcijański nad brzegami owego morza, poświęcony