• Nie Znaleziono Wyników

Nielegalny handel z zagranicą za PRL-u - Leszek Szczepański - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nielegalny handel z zagranicą za PRL-u - Leszek Szczepański - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LESZEK SZCZEPAŃSKI

ur. 1933; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Lublin. Opowieść o mieście, PRL, handel, przemyt towarów, wyjazdy zagraniczne

Nielegalny handel z zagranicą za PRL-u

Dzisiaj ludzie się wstydzą, ale cała Polska zmotoryzowana handlowała, niewiele osób się do tego przyznaje. Nie byliśmy nastawieni w ogóle [na handel], bo uważaliśmy, że to jest wstyd handlować. Ale okazało się to intratne, a potem okazało się, że taka sytuacja, wbrew pozorom, było na rękę władzom Polski, ten przemyt. Dlatego, że szły ogromne ilości towarów. I te towary nie miały rynków zbytu, a tu wywozili wczasowicze polscy. I to szło jak woda, przywozili dolary, a wtedy dolary były dla rządu polskiego na wagę złota, to było strasznie ważne, przecież na ogół trzymali w bankach, bo było oprocentowanie i to nie takie małe. To wzmacniało budżet i utrzymywało też sens prowadzenia niektórych wytwórni - namioty na przykład, to wszystko turystyczne szło. Przy okazji celnicy skorumpowani, kradli, zarabiali. Cała sytuacja była przedziwna, przy czym miała też sympatyczny wydźwięk. Samochód był wprawdzie wyładowany puszkami, słoikami, z kotletami, bo przecież nie będę płacił w restauracjach tam, nie stać mnie na pójście do restauracji w Jugosławii, ale mamy kuchenkę gazową przy namiocie, przy karawanie. Potem przychodzili kupcy.

Tu się ktoś opalał, tu ktoś zostawał. No i pieniądze się sypały, można było pójść na lody. Pamiętam, jakiś Polak zobaczył, że moja córka je lody w Jugosławii i zapytał:

"To państwa stać na lody dla dziecka?". To było dziwne, mnie było stać, bo akurat sprzedałem lusterko. To było mnie stać. Pojechało się z tym majdołem, który kupiło się za sto pięćdziesiąt dolarów, a wracało się mając tysiąc sto pięćdziesiąt dolarów.

Czy to nie były piękne wczasy? Tysiące Polaków, jedno targowisko. Pamiętam [19]72 rok, przyjechałem obejrzeć zabytki Grecji. Ale Grecy, jeszcze wtedy były rządy pułkowników, bardzo prawicowe, nie puszczali Polaków. Można było dostać wizę.

Czekaliśmy parę dni w Stambule, bo zdecydowaliśmy się przejechać przez Turcję, żeby obejrzeć Akropol, co zresztą nam się udało. I przyjechałem, i kręcę się po tym Stambule. Podszedł do mnie Turek i mówi: "Polak?" -"Polak", "Ćo maś do sprzedania, ćo maś do sprzedania?". Przecież od [19]66 roku nie handlowałem. I mówię: "Nic". -"Nic? Toś nie Polak". Dokładnie pamiętam tę rozmowę i jak

(2)

pojechałem cztery lata później, to miałem samochód dość załadowany. I wtedy się kupowało w Jugosławii złote wyroby. Z córką pojechałem. Łańcuszków złotych chyba dwanaście na szyję nałożyła. I pamiętam, że tysiąc złotych za gram złota można było dostać, to mieliśmy takie przeliczenia. Nie można było wywieźć pieniędzy z Polski.

Chyba że to, co dał bank na tranzyt. Na przykład na tranzyt przez Czechosłowację, to dostaliśmy chyba sześćdziesiąt koron na benzynę. Ale nalałem, dużo jeszcze było w kanistrze. Miałem sześćdziesiąt, może nawet sto dwadzieścia, bo i córka miałem do wydania. No, trzeba na co wydać, już przejechałem granicę polską, to celnik mnie nie złapie. No i w Koszycach, jechaliśmy z przyjaciółmi, mówimy tak: "Trzydzieści minut na wydanie tych pieniędzy. Co wymyślicie?" Tak chodzę, i był taki sklep z gazetami, i były szczoteczki do zębów po koronie. Kupiłem chyba sześćdziesiąt szczoteczek do zębów, czy czterdzieści, nie wiem. Kiedy znalazłem się w Turcji, a byłem tam krótko, niemniej zobaczyłem, że są szczoteczki do zębów po siedemnaście lirów tureckich.

Więc podszedłem do niego, że ja mam trochę, może by chciał kupić. "Po ile chcesz?"

-"Po dziesięć". -"Hehe, tyle ci nie dam, dam cztery". -"Dobrze, daj cztery". Cztery razy sześćdziesiąt - dostałem dwieście czterdzieści lirów. Za dwadzieścia cztery liry był gram złota, taki dobry już. Więc powiedzmy, że za to kupiłem dziesięć gramów złota, co dawało dziesięć tysięcy. Takie były wtedy przeliczniki. Ale jaka to była frajda, że tak się udało! Może to było nieeleganckie, ale wtedy, to było wyrównanie. Bo wtedy dolarów nie dawali z Polski. Na czarnym rynku były niesłychanie drogie, a przecież chcieliśmy [coś] zobaczyć. Objechałem całą Europę, wszystkie kraje, dzięki temu, że tam zawsze coś wymieniłem. Od [19]75 roku ten proceder stał się trochę na miarę małego przemytu turystycznego.

Data i miejsce nagrania 2016-06-07, Lublin

Rozmawiał/a Joanna Majdanik

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jako już dziesięcioletni [chłopiec] zacząłem chodzić do szkoły, do drugiej klasy, do trzeciej klasy, ale trzeba było znowuż pomóc rodzicom, i gdy wiosna przyszła, paść

Jeszcze ta Czechówka jakiś czas wegetowała, ale raczej obecnego jej stanu nie można powiązać z tamtymi wydarzeniami, bo jeszcze długo, długo była, a jak wiemy

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Ci, którzy mieli bony, to je sprzedawali i jakoś tam żyli.Jak chciałam kupić do kuchni mebel, to całą noc musiałam stać, bo dowiedziałam się, że następnego dnia

Ojciec moich koleżanek był na przykład dyrektorem jakichś zakładów, to wiadomo, że taka osoba nie martwiła się, że ma tyle i tyle kartek, bo wiadomo jak było.. Miała w zasięgu

Studium Dramaturgii Współczesnej, gdzie odbyło się ponad 80 premier tekstów, które poza fachową literaturą, jaką był „Dialog”, nie ukazały się nigdzie więcej i nie

Lublin ma niewielkie wzgórze morenowe, które zrobił wiatr, przysłał pył ze skał Skandynawii, z czasów, gdy jeszcze Skandynawia była połączona z kontynentem w

Kiedyś się uparłem i przepychałem się przez tłum, głośno krzycząc, że mam passe-partout, bo tak napisane było na tej kartce, że mam passe-partout.. Tak że złośliwości