Tadeusz Różewicz, to i owo, opracowanie, re- dakcja i posłowie Jan Stolarczyk, Biuro Literackie, Wrocław 2012
Zamiast przyjacielskiej rozmowy
Zdumiewająca wielorakość spo- łecznych ról i artystycznych wcieleń Czesława Miłosza znajduje jeszcze
jedno potwierdzenie i uzupełnienie w jego korespondencji z Arturem Mię- dzyrzeckim i Julią Hartwig. Inaczej przecież jawi się on w listach do Gie- droycia, Andrzejewskiego czy Herber- ta, inaczej we wspomnianej korespon- dencji. Jest inny – a przecież zawsze taki sam. Jedynie, za każdym razem, odsłania odmienną, zaskakującą stro- nę swojej osobowości i życiowej czy za- wodowej aktywności. Korespondencja z Międzyrzeckimi pozwala wglądnąć w sfery skrupulatnie strzeżone, dostęp- ne dotychczas tylko nielicznym. Poza życiem prywatnym poety czy jego ak- tywnością akademicką ujawnia przede wszystkim bardzo mało znaną, w wy- stąpieniach publicznych starannie, dys- kretnie przemilczaną, a przecież nie- słychanie ważną domenę działalności Miłosza – a mianowicie jego cierpliwe i uporczywe zabiegi, aby pomóc nie- zależnym pisarzom z PRL wyjechać, choć na krótko, do Stanów Zjednoczo- nych. Dotyczyło to szczególnie zapro- szeń w ramach International Writing Program, który zorganizował profe- sor uniwersytetu w Iowa Paul Engel.
Nawiasem mówiąc, jego zasługi dla współczesnej literatury polskiej trud- no przecenić, skoro dzięki temu pro- gramowi mogli gościć w USA twórcy różnych pokoleń: od Tadeusza Róże- wicza, poprzez Marka Skwarnickiego i Andrzeja Kijowskiego do Grzego- rza Musiała i Jerzego Pilcha, ich po- byt zaś owocował napisanymi w Iowa
ważnymi książkami. Są zatem wspo- mniane listy dowodem serdecznej przyjaźni i troski, zwłaszcza, że po wy- stąpieniu w lutym 1968 roku w War- szawskim Oddziale Związku Literatów Polskich przeciwko zdjęciu przedsta- wienia Dziadów w Teatrze Narodowym Artur Międzyrzecki – podobnie jak kil- ku jego kolegów, m.in. Paweł Jasieni- ca, Stefan Kisielewski, Andrzej Kijowski, Antoni Słonimski, Leszek Kołakowski – stał się obiektem brutalnej politycznej nagonki. W kwietniu tego roku zrezyg- nował z funkcji wiceprezesa ZLP, a na- stępnie został usunięty z redakcji „Poe- zji”, objęty cenzurą i zakazem druku, czyli pozbawiony środków do utrzy- mania rodziny. Przyjazd do Iowa, dzię- ki wstawiennictwu Miłosza, był w tej sytuacji dla Międzyrzeckiego prawdzi- wą deską ratunku.
Są te listy świadectwem serdecz- nej przyjaźni, ale nie tylko. Najwięk- szy i najciekawszy blok koresponden- cji obejmuje lata od roku 1970 do 1974, czyli pobyt Międzyrzeckiego w Iowa oraz okres jego gościnnych wykła- dów kolejno na uniwersytecie w Des Moines oraz na New York University w Stony Brook, a także sporadycznych odczytów na innych uniwersytetach.
Następny korpus listów, mniej obszer- nych, o charakterze bardziej informa- cyjnym, obejmuje lata 1975–2003, już po powrocie Międzyrzeckich do kraju.
Zamykający książkę Aneks zawiera listy Julii Hartwig do Czesława Miłosza z lat
1999–2004 (ostatni to życzenia z oka- zji ostatnich imienin poety). Już same daty uzmysławiają, jak wiele się wów- czas wydarzyło nie tylko w prywat- nych losach obydwu poetów, ale tak- że w powojennej historii Polski.
W pierwszym roku pobytu Mię- dzyrzeckiego w Iowa ton jego listów jest bardzo dramatyczny, poeta nie tyl- ko musi przystosować się do nowych warunków, ale także sprostać niepo- kojowi i udręce oczekiwania na żonę i córkę, których wyjazd z kraju stale był utrudniany i odwlekany z miesią- ca na miesiąc. Później, kiedy Julia Har- twig z córką znajdą się już w Stanach Zjednoczonych, tonacja listów staje się bardziej wyciszona, choć ich drama- tyczne tło stanowi stale niepewność co do dalszych losów rodziny oraz co- raz bardziej pogarszająca się sytua- cja polityczna i gospodarcza w Pol- sce (strajki, wydarzenia na Wybrzeżu w 1970 roku oraz narastające repre- sje wobec środowisk niezależnych).
W tych trudnych chwilach Miłosz nie- ustannie wspiera swojego przyjaciela pomocą i radą, a dobrze znając ame- rykańskie realia, udziela mu cennych wskazówek oraz stara się o znalezie- nie mu pracy na którymś z uniwersy- tetów. Dzięki temu czytelnik może po- znać zawiły mechanizm promowania pisarzy wyjeżdżających z PRL za gra- nicę (w tym dosyć dwuznaczną rolę, jaką w tym procesie odgrywała amba- sada USA w Warszawie), sposób w jaki
ci przyjezdni byli przyjmowani przez Amerykanów oraz Polonię, wreszcie atmosferę panującą na kilku ważnych amerykańskich uczelniach.
Ale listy Miłosza i Międzyrzeckie- go dają także bardzo cenny wgląd w to, co się wówczas działo w warszawskim środowisku pisarskim. Jawi się ono jako prawdziwe kłębowisko żmij, skłócone i podzielone, pełne rozmaitych zadraż- nień i wybujałych ambicji, wahające się pomiędzy konformistyczną współpra- cą w władzami i odważnym, pociągają- cym za sobą represje buntem przeciw- ko systemowi, pod wpływem sytuacji politycznej coraz bardziej się polaryzu- jące. To przecież początki kształtowa- nia się opozycji antykomunistycznej.
Czas wyrazistych, bezkompromiso- wych wyborów moralnych. Dlatego obydwaj poeci, niezwykle, wręcz este- tycznie wyczuleni na wszelkie objawy zakłamania, serwilizmu i oportunizmu nie szczędzą, nieraz bardzo złośliwych, komentarzy do postaw i zachowań swoich kolegów po piórze, kilkoma zdaniami kreśląc ich celne, choć cza- sem nie pozbawione uprzedzeń i ura- zów (dotyczy to choćby stosunku Mi- łosza do Herberta), portrety. W ten sposób korespondencja staje się nie- słychanie ważnym dokumentem ży- cia literackiego w PRL w okresie po Marcu 1968.
Rzecz uderzająca, roztrząsanie spraw polskich, środowiskowych kon- fliktów, a nawet plotek niemal całko-
wicie przesłaniają w listach obydwu ko- respondentów to, co dzieje się wówczas w Ameryce! Jakby ich mało, czy w ogóle nie interesowała. Miłosz jedynie, dosyć złośliwie napomyka o katastrofalnych skutkach, jakie w dziedzinie oświaty i kultury powodują w Kalifornii rzą- dy gubernatora Reagana. Można od- nieść wrażenie, że wymiana listów od- bywa się zamiast – zamiast szczerej, przyjacielskiej rozmowy, która w in- nych, normalnych warunkach, mogła- by się równie dobrze toczyć przy sto- liku w warszawskiej kawiarni. Miłosz występuje zatem, raz jeszcze, w roli troskliwego gospodarza polskiej lite- ratury, Międzyrzecki zaś dzielnie mu w tym sekunduje. Obydwaj dzielą się ocenami nie tylko autorów, lecz tak- że ich dzieł, kreślą mini-recenzje, po- wściągliwie pisząc o własnych projek- tach czy problemach twórczych.
Obydwu towarzyszy dotkliwe po- czucie całkowitej izolacji. W jednym z li- stów noblista – przed Noblem – stwier- dza z gorzką ironią: „Ja wiodę żywot dokumentnie pośmiertny, absolut- nie do mnie nikt listów nie pisze, albo boją się, albo cenzura listy konfisku- je”. I dodaje: „Moja perspektywa wy- krzywiona przez wszystko, czego na
»Zachodzie« zaznałem, i o tym, co jest w Polsce, wiem już tylko rozumowo, nie skórą. Myślę, że wyłbym tam, bo wibruję na wszystkie sprawy publicz- ne do tego stopnia, że mój los całkiem taki jak powinien być, tj. jedynym dla
mnie stosownym miejscem są wyspy Galapagos, jak to Sartre doradzał Ca- musowi. Wibruję i tu, ale tam zatykał- bym się z gniewu, bo własne”. Dobrze rozumiejąc rozterki towarzyszące po- bytowi za granicą, a zwłaszcza poczu- cie zawieszenia pomiędzy decyzją po- wrotu, a decyzją emigracji, przestrzega Międzyrzeckiego: „wszystko, tylko nie emigracja. W każdym razie nie dla pi- sarza. Chyba że w samotności chce wy- dźwignąć Dzieło, jak Gombro”. Wyzna- je także: „Nie jest to proste zagadnienie, pomagać ludziom w wyjazdach, bo wie się, w jakie wchodzą wewnętrzne tarapaty, a jeżeli decydują się zostać, to drenuje się kraj z ludzi mogących służyć za jakieś, choćby małe, ośrodki krystalizacyjne. Sens własnego istnie- nia, kiedy mieszka się za granicą, najzu- pełniej wątpliwy, bo jeżeli tam b y w a się nadetatowym aktorem w trupie, tu- taj jest się nim stale”. Dlatego Miłosz przyjmuje ze zrozumieniem decyzję Międzyrzeckich, by powrócić do kraju, i w tej decyzji stanowczo ich utwierdza.
Listy wymieniane po tym powro- cie stają się dosyć zdawkowe, najwy- raźniej poddane autocenzurze, ogra- niczone do informacji dotyczących ukazujących się książek, wydarzeń kulturalnych oraz spraw prywatnych.
Wyjątek stanowią listy i kartki poczto- we pisane podczas krótkich pobytów Międzyrzeckiego za granicą, w któ- rych informuje on Miłosza o działal- ności opozycyjnej w Polsce, rosnącej
popularności jego wierszy, publika- cjach drugiego obiegu czy wieczo- rach poetyckich odbywających się w kościołach. Szczególnie symbolicz- nego znaczenia nabierają dwa listy:
z 8 sierpnia 1989 roku, w którym Mię- dzyrzecki tak pisze o pielgrzymce Jana Pawła II do Warszawy: „Miasto nie do zapomnienia, uduchowione, porząd- ne, ludzie ustępujący sobie miejsca, tłumy, jakieś odrealnienie piękne, jak ze snu”. A także ofi cjalny list z 7 marca 1989 roku, adresowany ze stolicy do Czesława Miłosza i podpisany w imie- niu Komitetu Obywatelskiego Solidar- ności przez Adama Michnika i Artura Międzyrzeckiego z prośbą o skierowa- nie przez noblistę przesłania do odby- wającego wówczas w stolicy Niezależ- nego Forum Kultury.
Wieloletnia korespondencja poe- tów nie ogranicza się przecież do przyjacielskiej wymiany opinii, uwag warsztatowych czy komentarzy do po- litycznej i kulturalnej sytuacji w Polsce.
Listy pełnią w pewien sposób funkcję terapeutyczną. Miłosz, odczuwając izolację od czytelników w kraju, od- najduje w Międzyrzeckim wrażliwe- go i inteligentnego odbiorcę, świetnie rozumiejącego jego poezję, odbiorcę, z którym może porozumieć się w lot i nie potrzebuje wyjaśniać, dobrze dla nich zrozumiałych, a niedostępnych cudzoziemcom, polskich kontekstów.
Podobnie z Międzyrzeckim, przeży- wającym za granicą, wpierw wskutek
potrzeby przystosowania się do no- wych warunków, odmiennych obo- wiązków oraz rozłąki z rodziną, a póź- niej z powodu niepokoju o przyszłość wyraźny kryzys twórczy. Można przy tym odnieść wrażenie, że mając do czy- nienia z partnerem reprezentującym wysoki poziom intelektualny i wyro- biony zmysł estetyczny, zarówno Mię- dzyrzecki, jak i Miłosz wysoko podno- szą wobec siebie pisarskie wymagania.
Mówiąc inaczej, mają te listy, zwłaszcza z lat siedemdziesiątych, samoistny wa- lor literacki. Można z nich cytować gar- ściami celne maksymy czy fragmen- ty, które mogłyby się z powodzeniem znaleźć w esejach obydwu poetów.
Inaczej mówiąc, jest ta koresponden- cja integralną częścią pisarskiej spuś- cizny Czesława Miłosza i Artura Mię- dzyrzeckiego.
Aleksander Fiut