• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1984, nr 7-8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1984, nr 7-8"

Copied!
60
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

m m a m m m m m sm m m m tsm m

EW ANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDHOŚG

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929

Nr 7—8, lipiec—sierpień 1984 r.

W N U M E R Z E M J N . : N a b o ż e ń s tw o w S t. T . (3—7) W z ó r n o w o t e s t a m e n t o w y (7—11) M ie j s c e k a z a n i a (25—29) K o l e k t y i o f i a r y (30—34) C h r z e s t (34—37)

W ie c z e r z a P a ń s k a (41 n a s t .) A l l e l u j a (59—60)

M ie s ię c z n ik „ C h r z e ś c i j a n i e ” ,\v ^ s y ia n y j e s t b e z p ł a t n i e ; w y d a w a n i e j e d n a k c z a ­ s o p is m a u m o ż l i w i a w y ł ą c z n i e o f i a r n o ś ć C z y t e l n i k ó w . W s z e lk ie o f i a r y n a c z a s o ­ p i s m o w k r a ju * p r o s i m y k i e r o w a ć n a k o n t o Z j e d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e ­ lic z n e g o : N B P W a r s z a w a , X V O d d z ia ł M ie j s k i, N r 1153-10285-136, z a z n a c z a j ą c c e l w p ł a t y n a o d w r o c i e b l a n k i e t u . O f i a r y w p ł a c a n e z a g r a n i c ą n a l e ż y k i e r o w a ć n a o p r o c e n t o w a n e k o n to * Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e lic z n e g o N r 1517/037874/

/999766 w B a n k u P o l s k a K a s a O p ie k i S A , I O d d z ia ł w W a r s z a w ie , u l . C z a c k ie g o 21.

W y d a w c a : P r e z y d i u m R a d y Z j e d n o c z o ­ n e g o K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o w P R L .,

R e d a g u j e K o l e g i u m : E d w a r d C z a jk o ,

M ie c z y s ł a w C z a jk o ( r e d a k t o r n a c z e l n y ) , K a z i m i e r z K r y s t o ń ,

M ie c z y s ła w K w ie c ie ń ( s e k r e t a r z r e d a k c j i ) ,

E d w a r d L o r e k , M a r ia S u s k i, R y s z a r d T o m a s z e w s k i.

A d r e s R e d a k c j i i A d m i n i s t r a c j i : JJ0-441 W a r s z a w a 1, u l . Z a g ó r n a 10. T e le f o n R e d a k c j i : 29-52-61 (w e w n . 10). T e l e f o n A d m i n i s t r a c j i : 29-52-61. A d r e s r e d a k t o r a n a c z e l n e g o : 70-745 S z c z e c in 13, s k r y t k a p g ę z t o w a , 32, t e l e f o n : 61-30-39.

M a t e r i a ł ó w n a d e s ł a n y c h n i e z w r a c a s ię . i n d e k s : 35462.

I S S N 0209-0120

RSW „P raśa -K sią ż k a -R u c h ”, W ar­

szaw ą, S m olna 10/12. Naki. 6500 egz.

O bj. 3 a rk , Zam . 269. T-32.

Słowo wstępne

N a bożeństw o je st sw ego ro d za ju d ekla ra cją ze stro n y stw o rze n ia w ielkości S tw o rzyciela . J e s t to radosne p o tw ierd zen ie m iłosierdzia O dkupiciela zło*

żone p rze z grze szn ik a , k tó r y doznał przebaczenia. J e st to zjednoczone św ia ­ dectw o złożone p rze z w ielb ią ce zg ro m a d zen ie dotyczące ich w spólnego Pana. J e s t to szc z y t słu żb y aniołów i p u n k t k u lm in a c y jn y odw iecznego celu Boga w obec Jego lud u . J e st to n a jw y ż s z y cel czło w ie ka tu i sp ełn ie­

nie jego ży cia w niebie.

Je śli za te m n a b o że ń stw o je s t n a jw y ż s z y m c e le m ży cia chrześcijańskiego, p o w in n iśm y w ied zie ć ja k ty lk o m o żn a n a jw ię c e j na te n w sp a n ia ły tem at.

Je śli ży cie tu ta j je s t p rzy g o to w a n ie m do ży c ia p rzyszłeg o , nasze na b o żeń ­ stw o tu ta j je s t p re lu d iu m do oddaw ania ch w a ły w n iebie w obec czego m u s im y p rzyg o to w a ć się do tego ze w s z y s tk ic h sił. J e śli o ddaw anie czci Bogu oznacza zro zu m ie n ie celu dla któ reg o B óg nas stw o rzy ł, m u sim y oddać się z całego serca te j służbie.

D zię ki B ogu n ie pozostaw iono nas b ezra d n yc h w obec zagadnienia ja k po­

w in n iś m y oddaw ać cześć Bogu. N ie je s te ś m y podobni A te ń c z y k o m z ich św ią ty n ią pośw ięconą n ie zn a jo m e m u B ogu g d y ż ży ją c y Bóg przem aw ia.

O n sam dal się n a m poznać. O bja w ił p ełn ię sw ego c h a ra k te ru i to właśnie p rzy c zy n ia się do po w sta n ia odp o w ied zi ze stro n y czciciela. On pow iedział n a m ja k m a m y p rzy b liża ć się do N iego i ja kieg o ro d za ju n a b o że ń stw o jest p r z y je m n e p rze d Jego obliczem . Ja k , dlaczego, k ie d y i gdzie ■— na te w szy ­ stk ie p y ta n ia odpow iada ży ją c y Bóg. W yp o w ied zia ł się jasno w ty c h spra­

w a c h i p o zo sta w ił bogate sp ra w o zd a n ie sw ego o b ja w ien ia w B iblii.

A le n ie dał O n ty lk o po p ro stu k sięg i pozo sta w ia ją c n a m s a m y m w yciąga­

nie w ła sn y c h luniosków . Dał p rzecież sw ego D ucha aby za m ie szk a ł wśród Jego lud u , a w istocie aby za m ie szk a ł z k a ż d y m z nas z osobna, ta k aby ka żd e zgro m a d zen ie było św ią ty n ią D ucha, a ciało każdego chrześcijanina je st ta k ż e Jego św ią tyn ią . A lé D uch, k tó r y m ie s zk a w oddającej Bogu cześć św ią ty n i Jego lu d u je st D uchem , k tó r y p o budzał lu d zi do pisania P ism a Ś w ięte g o i k tó r y ośw ieca nasze u m y s ły aby b y ły w sta n ie pojąć jego p ra w d y.

D uch Ś w ię ty za te m dał n a m w zó r n a b o że ń stw a , k tó r y zn a jd u je się w Biblii. Pom aga n a m zro zu m ie ć za sa d y biblijn eg o n a b o żeń stw a , i ta k w pływ a na nas, że rosnące zro zu m ie n ie w y ry w a z g łę b in naszych dusz od­

p o w ied ź w postaci u w ielb ien ia , c h w a ły i d zię kc zyn ien ia . T a k w ięc roz­

p o czy n a m y nasze stu d iu m na te m a t n a b o że ń stw a gdzie rze czy w iście m usim y rozpocząć k a żd e in n e s tu d iu m — z B o ży m o b ja w ie n ie m w Jego w łasnym Słow ie.

O autorze

„Czcić Boga to zdaw ać sobie sp ra w ę z tego do jakiego celu Bóg nas stw o rzy 1”. ,

T en c y ta t je st p o d su m o w a n iem podejścia autora do zagadnienia nabożeń­

stw a , k tó r y je s t te m a te m n in ie jsze j p u b lik a cji. J a k p o w in n iśm y czcić Boga?

Dlaczego p o w in n iśm y czcić? K ie d y p o w in n iśm y czcić? G dzie pow inniśm y czcić? N a w s z y s tk ie te p y ta n ia zn a jd u ją się odp o w ied zi u d zielo n e przez żyjącego Boga w o b fity m sp ra w o zd a n iu Jego o b ja w ien ia — w B iblii.

N a b o żeń stw o to n ie z w y k łe p r a k ty k o w a n ie ustalonego p o rzą d k u lub odpo­

w ie d n ie j litu rg ii. N ie je s t to sw o b o d n y w y ra z w e w n ę tr z n y c h duchow ych s e n ty m e n tó w . N in ie jsza p u b lik a c ja m ó w i o ty m c z y m je s t n a p ra w d ę nabo­

że ń stw o albo oddaw anie czci Bogu.

H erbert Cąrson je s t pastorem ew a n g eliczn y m w Bangor w Północnej Irlandii. J e st a u to re m k ilk u n a s tu ksią żek , m . in. ta k ic h ja k F acing S u f­

fe rin g (S p o tka n ie z cierpieniem ), D aw n or T w ilig h t and F arew ell to A n g li­

ca n ism (B rza sk lub zm ie rzc h i p ożegnanie z a n g lika n izm em ). J e st także w sp ó ła u to re m p o zy c ji N e w In tern a tio n a l D ictionary of th e C h ristia n Church (N ow y m ię d zy n a ro d o w y sło w n ik K ościoła ch rześcijańskiego) oraz Pictorial E ncyclopedia o f th e B ible (B ib lijn a en c yk lo p e d ia obrazkow a).

O d r e d a k c j i : C ały m a te ria ł do tego specjalnego n u m e ru m iesięcznika

„ C h rz eścija n in ” przygotow ał red. E d w ard C zajko. P rz ek ła d z angielskiego.

T y tu ł o ry g in a łu : „ H a lle lu ja h ! C h ristia n W orship” ; w y d aw n ic tw o : „Evan­

gelical P re ss”, 1D80 r., tłum aczy! A .P. (red.)

(3)

O nabożeństwie chrześcijańskim

H E R B E R T C A R S O N

Nabożeństwo

w Starym Testamencie

P O D S T A W O W E ID E E

Bóg S tareg o T e sta m e n tu n ie je st po p ro stu je d n y m z w ielu bogów św ia ta staro ży tn eg o . To n ie bóg szcze­

powy, sto jąc y n a p rz y k ła d n a ty m sam ym poziom ie co B aal K a n a a n itó w czy bogini Isz ta r w B abilonii. J e s t to P a n panów , Bóg narodów* Bóg h isto rii, P a n Bóg W szechm ogący. W szystko co Bóg m ów i i co p ły n ie z tej p odstaw ow ej p ra w d y to to, że Bóg je st S u w eren em ; On nie oczekuje n a człow ieka bow iem in ic ja ty w a n a ­ leży zaw sze do N iego. N ie je s t też od człow ieka z a ­ leżny, bow iem je s t d o skonały S am w sobie i je s t to łaska z Je g o stro n y , że p ozw ala człow iekow i p rz y b li­

żyć się do S iebie. J e s t O n w iecznym nieskończenie Bogiem, p rz e d któ reg o obliczem należy zająć ta k ą p o ­ staw ę ja k a w y ra żo n a zo stała w m o d litw ie S am uela:

„Mów P an ie , sługa tw ó j słu c h a” .

J e s t to w ięc Bógi k tó ry o k reśla zarów no obow iązek zo stro n y człow ieka o d d aw a n ia M u czci ja k te ż sposób w ja k i p o w in ie n on do tego podejść. S tą d też p o ja w ia się apel, w zy w ający do o d d aw a n ia czci w -fo rm ie n a ­ stępującego p rz y k a z a n ia : „Będziesz p rz e ję ty czcią dla P ana, tw ojego B oga i jem u będziesz służył”. To p rz y ­ k azanie je st o p a rte n a przy p o m n ien iu , że P a n je st Bogiem zazdrosnym . P o dobnie ja k m ąż lu b żona nie to le ru ją żadnego ry w a la w k ręg u in ty m n y c h sto ­ sunków m ałżeń sk ich , P a n nie zad o w ala się podzieloną w iernością. W ierność w obec Niego m usi być zupełna.

Te a b s o lu tn e ż ą d an ia B oga ja k o S u w e re n a dostrzec m ożna w szczegółach n ab o ż eń stw a odbyw ającego się w p rz y b y tk u . W cały m szczegółow ym opisie k o n s tru k ­ cji p rzy b y tk u i jego całym w y stro ju , w e w szystkich specyficznych p rze p isac h dotyczących n abożeństw a, spotykam y w ciąż p o w ta rz a ją c e się położenie ak cen tu na ostateczny a u to ry te t dla tego w szystkiego co je st czynione. M ojżesz o trz y m u je d o k ła d n e w sk az ó w k i co należy zrobić: „Bacz, abyś u czy n ił to w edług w zoru, k tó ry ci u k az an o n a górze” (2 M ojż. 25, 40). T a k w ięc w m ia rę p o su w an ia się p ra c y naprzód, czytam y, że w szystko czyniono ta k , ja k „P an ro zk a zał M ojżeszow i”.

To dom aganie się p o stę p o w an ia ściśle zgodnego z w zorcem p o d an y m przez B oga p rz y o d d aw a n iu Mu czci m a sw oje odbicie w trag iczn e j h isto rii k ró la U zjasza. P ierw sze dini jego p a n o w a n ia znaczone były w ielkim i osiągnięciam i. A le za m ia st okazać się p o ­ k ornym pod w p ły w em dobroci Bożej, k ró l okazał się być n ad ę ty p y ch ą. Pom im o w y ra źn ie o k reślonej w oli Bożej, że tylk o p rze z N iego p ośw ięceni k a p ła n i m a ją praw o w stęp u dlo św iątyni, U zjasz p rze stąp ił ogarani-

czenia ja k ie Bóg w yznaczył. S p rzeciw ze stro n y k a ­ p łan ó w okazał się być echem p o tę p ien ia Bożego.

W yrok sądu, k tó ry czynił U zjasza tręd o w a ty m aż do śm ierci b y ł u roczystym p rzy p o m n ie n ie m dla n a ro d u judzkiego, że P a n n ie będzie to le ro w a ł żadnego o d ­ stę p stw a od Jego u sta le ń .

S u w erenność Boga i pod d ań stw o tych, któ rzy Mu cześć o d d a ją z n a jd u je sw oje odbicie w h e b ra jsk ic h słow ach ja k ie są uży te aby p rze d sta w ić nabożeństw o czy też o d d aw an ie czci, W p ierw szy m rzędzie je st to słowo „ab o d ah ” oznaczające służbę sp e łn ia n ą przez

„ebed” czyli niew o ln ik a. Ó w czesne niew o ln ictw o nie było podobne do z a tru d n ie n ia w czasach obecnych, k tó re polega n a sta ły m jego trw a n iu n a zasad zie do­

brej w oli zarów no ze stro n y p ra c o w n ik a ja k i p ra c o ­ daw cy. N iew olnik n ale ż a ł do sw ego m is trz a i m u siał m u służyć. M ożna n im było ro zporządzać w każdym czasie, podleg ał całow icie sw em u p a n u w.edług jego życzeń. N ie m ógł on nic dyktow ać, jedynie okazyw ać posłuszeństw o.

T rz eb a je d n a k dokonać pew nego zastrzeżenia. Idealny niew o ln ik n ie b y ł kim ś zm uszonym przez w a ru n k i do służby bez chęci, ale b y ł słu g ą chętnym . W idać to z przepisów reg u lu jący c h zagad n ien ie w y zw alan ia n ie ­ w olników po sześciu la ta c h służby. N iew olnik m ógł w edług sw ojej w łasn ej nieprzym uszonej w oli u p rz e ­ dzić sw oje w yzw olenie i zrezygnow ać z tego. N a propozycję u w o ln ie n ia m ógł odpow iedzieć, „K ocham sw.ojego P ana... i n ie chcę być u w o ln io n y ”. W tedy n a ­ stępow ała cerem onia u sta n o w ie n ia now ych stosunków przez p an a . „W tedy jego p a n zap ro w ad zi go przed Boga, potem p o staw i go u drzw i albo u odrzw i i p rze k łu je m u p a n jego ucho szydłem , i będzie n ie ­ w oln ik iem jego n a zaw sze” (2 IvIojż. 21, 6).

H an d ley M oule p o dchw ycił te n starotestam entoW y obraz rad o ści i ca łkow itej uległości w sw oim hym nie:

M ój M istrzu, p row adź m n ie do sw oich d rzw i P rze k łu j jeszcze raz to ch ę tn e ucho

T w o je w ię zy są w olnością: pozw ól m i zostać Z sobą, aby ciężko pracow ać, cierpieć i być p o ­ słu szn ym .

G dy tłu m acze z A le k sa n d rii tw o rzy li w II w . p. n. e.

grec k ą w e rsję S tareg o T e sta m e n tu czyli S ep tu a g in tę tłum acząc słowo „ a b o d ah ” p o służyli się dw om a sło­

w am i greckim i, k tó re później były u ży w a n e w N ow ym T estam encie. Jed n o z n ic h to słow o „ la tre ia ” (chociaż zbliżony czasow nik „ la tre u o ” je st znacznie częściej stosow any). W pow szechnym języku g reck im było ono stosow ane n a o k reślen ie k aż d ej posługi ja k a by ła spełniana, n a p rzy k ła d za ję cia m a tk i n a rzecz dziec­

ka. W liście do R zym ian 12,1 ta k ie słowo je s t użyte dla p o d k reśle n ia odpow iedzi n a ap el „abyście sk ła d ali ciała sw oje o fia rą żyw ą, św ię tą m iłą B ogu”. T akie zupełne sam o o fiaro w an ie się je s t duchow ym n a b o ż e ń ­ stw em .

3

(4)

In n e słow o ja k im p o słu g iw a ła się S ep tu ag in ta, a k tó re zostało zastosow ane w N ow ym T estam en cie to

„leito u rg ia”, k tó re w naszym języku w y stę p u je jako litu rg ia . Słowo to je d n a k ż e nie dotyczyło sp ra w r e li­

g ijnych bow iem u ży w a n e było n a o k reśle n ie posługi spełn ian ej przez o b y w atela n a rzecz p a ń s tw a . T ak ie słowo je st u ży te n a p rz y k ła d w liście do F ilip ia n 2, 30 n a określenie służby sp e łn ia n ej pirzez F ilip ia n d la ap.

P aw ła. Jego zastosow anie w sferze sp ra w relig ijn y ch w id ać w D ziejach A postolskich 13, 2. g;dizie w ystęp u je czasow nik „leito-urgeo” : „A gdy oni o d p raw ia li służbę P ańską...” . T akie nabożeństw o było litu rg ią , albo służbą sp e łn ia n ą przez sług n a rzecz n ie biańskiego M istrza.

In n y m h e b ra jsk im słowem, k tó re w y ra ża te g o ro ­ dzaju p o staw ę oddającego cześć sługi P ańskiego je st

„szach ah ”, co oznacza „oddać p o kłon do ziem i”. „S ługa A braham a... odd ał P a n u p okłon aż do ziem i” (1 Mojż.

24,52). T akże gdy ch w a ła P a ń sk a n ap e łn iła now o p oś­

w ięconą św ią ty n ię S alom ona w szyscy Izraelici „p rz y ­ k lę k n ęli tw a rz ą do ziem i i oddali pokłon, w y sła w iają c P ana, że je st d o b ry ” (2 K ro n . 7, 3). Słow o w y stę p u jąc e w ty m p rzy p a d k u w S ep tu ag in cie n ie zostało uży te przez pisarzy Nowego T estam entu. Je d n ak że, ja k zobaczym y później u w y d a tn ia ją oni tę sam ą postaw ę, m ów iąc o „zginaniu k o la n ”.

W sam ym sercu b iblijnego n ab o ż eń stw a z n a jd u je się ta k a w łaśn ie p o sta w a — pokornego p o d d a n ia się i szacunku. W ystępują także in n e elem enty ja k o dda­

w anie chw ały i dziękczynienie a czasam i ok azan ie w y ­ lew nej radości. Zaw sze je d n a k sp ra w ą p odstaw ow ą je st okazanie b o jaźn i i p okory. C hw alca Boży może p rzy jść z ufn o ścią p rze d Jego oblicze. Może p rz e d ­ staw ić sw oje potrzeby, m a ją c pew ność, że P a n go słyszy. Z aw sze je d n a k je st to sługa posłuszny p rzed obliczem sw ego M istrza, k tó rem u tow arzyszy duch un iżen ia i u w ielb ien ia p rze d obliczem P a n a zastępów .

S ta ry T estam e n t p o d k re śla św iętość Tego, „który je st W ysoki i W yniosły, k tó ry k ró lu je w iecznie, a którego im ię je st „Ś w ięty ” (Izaj. 57, 15). W k o n ­ sek w en cji tego położony je st n ac isk n a konieczność p o k u to w an ia. Z an im człow iek m oże zbliżyć się do Boga pow in ien p o je d n ać się z Tym , któ reg o o braził przez swój grzech. S tą d też ca ła s tr u k tu r a n a b o ż e ń ­ stw a w S ta ry m T estam encie je st u g ru n to w a n a na system ie sk ła d a n ia ofiar. Z an im człow iek p rz y p ro w a ­ dzi sw oje zw ierzę n a o fiarę paloną, za n im p rzyniesie ofiary spokojne, pierw sze m ów iące o jego całk o w itej zależności od B oga a d ru g ie w sk az u ją ce n a jego spo­

łeczność z Bogiem, zanim w eźm ie u d z ia ł w chw aleniu Boga w św ią ty n i — m u si u zy sk ać p rzeb aczen ie z a ­ płacone n ie ja k o przez ofiarę za grzech. T a o sta tn io w ym ieniona o fia ra uzm ysław ia ohydę grzechu p rzed obliczem Bożym, żąd an ie ze stro n y spraw iedliw ości Bożej u k a ra n ia grzechu i d a r m iło sierd zia w p o staci ofiary jako zastępcy ponoszącego k a rę . Było to w szy­

stko „cien iem ” (obrazem , typem ) m ającego n ad ejść M esjasza, k tó ry m ia ł ostatecznie złożyć doskonałą ofiarę, n a p o d staw ie k tó rej z b u n to w a n i grzesznicy m ogli dostąpić p o je d n a n ia a n a stę p n ie uczcić i u w ie l­

bić B oga p rzebaczającego im.

Ściśle zw iązane z p o trze b ą p o k u ty i przeb aczen ia ja k o p o d sta w y n ab o ż eń stw a je st stanow cze d om aganie się tego, aby część w y p ły w ała z p o b u d ek w e w n ę trz ­ nych. C złow iek n a tu ra ln y , gdy m yśli k a te g o ria m i relig ijn y m i, często sp ro w ad za nabożeństw o do sp raw fo rm a ln y c h i fo rm zew nętrznych. T ak w ięc rozm yśla

0 szczególnych a k ta c h ry tu a ln y c h , k tó re należy spełnić, szczególnych d n iach św iętych, k tó ry ch n ależy p rze­

strzegać, szczególnych ro d za jac h m o d litw ja k ie po­

w in n y zostać zm ów ione. P rzeciw ko ta k ie j p u ste j p o ­ w ierzchow ności sta le i uroczyście p ro te sto w a li prorocy, k ła d ąc jednocześnie n a c isk n a to, że p ra w d z iw e n a b o ­ żeństwo', z n a jd u je u podobanie Boże w tym , co w ew n ętrzn e, osobiste. P ro ro k Je re m ia sz z oburzeniem p ię tn u je sam ozadow olenie form alisty, k tó ry oszukuje siebie sam ego częstym p o słu g iw a n ie m się ok reślen iem

„św iąty n ia P a ń s k a ” ja k gdyby p o w ta rz a n ie n ie ­ u sta n n e te j re lig ijn e j fo rm u łk i m ogło w ja k iś sposób p o k ry ć ogrom ne b ra k i duchow e. P odobnie p ro ro k M icheasz z a d aje dociekliw e p y ta n ie : „Z czym m am w y stą p ić p rze d P an em , pokłonić się B ogu N ajw y ż ­ szem u?” O dpow iedź pod n a tc h n ie n ie m D ucha Bożego je s t wstra: „O znajm iono ci człow iecze, co je s t dobre 1 czego P a n żąd a od ciebie: tylko, ab y ś w y p ełn iał p r a ­ wo, ok azy w ał m iłość b ra tn ią i w pokorze obcow ał ze sw oim B ogiem ” (Mich. 6, 6. 8).

Ściśle zw iązane z ty m położeniem n a c isk u n a istotę p raw d ziw eg o n ab o ż eń stw a je st do m ag an ie się przez p ro ro k ó w konieczności k o n se k w e n cji życiow ej. Gdy ty lk o D aw id zro z u m iał konieczność u p o k o rze n ia się i p o k u ty n ie ty lk o odczuł dreszcz p rzeb aczen ia ale w y la ł w p ie śn i u w ie lb ie n ia ch w ałę B ogu (patrz:

P salm y 32 i 51). A m os, surow y p ro ro k Izrae la, p ię tn u je tych, k tó rz y przy n o szą sw oje o fiary i jednocześnie w ty m sam ym czasie o k a z u ją n ie p ra w o ść w sw oim życiu: „N ienaw idzę w aszych św iąt, g ard zę nim i, i nie p o d o b ają m i się w asze u roczystości św iąteczne. N aw et gdy m i sk ła d ac ie o fia ry cało p aln e i o fiary z pokarm ów , n ie m a m w n ic h u podobania... N iechaj raczej p raw o try s k a ja k w oda, a sp raw ied liw o ść ja k p o to k n ie- w y sy ch a ją cy ” (Amos. 5, 21-24). S łow a jego w ielkiego w spółczesnego z k ró le stw a południow ego są ja k b y echem tego w ez w a n ia do sp raw ied liw o ści: „O to w dniu w aszego p o stu za ła tw ia c ie sw oje sp ra w y i ucisk acie w szystkich- sw oich ro b o tn ik ó w . O to gdy pościcie kłócicie się i spieracie... Czy to je st post, w k tó ry m m am u p o d o b an ie? dzień, w k tó ry m człow iek u m a rtw ia swtoją duszę, że aw resza sw o ją g ło w ę ja k sitow ie, w k ład a w ó r i kład zie się w popiele?... Lecz to je st post, w k tó ry m m am u podo b an ie: że się ro zw ią zu je bez­

p ra w n e w ięzy, że się zry w a p o w ro zy jarzm a... że p o ­ dzielisz tw ój ch leb z głodnym ... gdy zobaczysz nagiego przyodziejesz go...” (Izaj. 58, 3-7). To w szystko p rz y ­ w ołuje n a pam ięć p sa lm ista : „G dybym k n u ł coś n ie ­ godziwego w sercu m oim , P an n ie b yłby m n ie w y ­ słu c h ał” (Ps. 66,- 18).

U R O C Z Y S T E Ś W IĘ T A

G dy m ów im y o cechach c h a ra k te ry sty c z n y c h n a b o ­ żeństw a w S ta ry m T estam en cie o d k ry w a m y uroczysty c h a ra k te r w ielk ich dorocznych św iąt. T rzy ra z y do ro k u Iz ra e l m ia ł obchodzić św ię ta uro czy ste. N ajp ierw p o jaw iało się Ś w ięto P asc h y i złączone z n im Św ięto P rzaśników . N astęp n ie Ś w ięto T ygodni dla uczczenia p ierw o cin plonów i w reszcie Ś w ięto S załasów na zakończenie sezonu żniw . Te doroczne zgrom adzenia m ia ły n a celu p rzy p o m n ien ie Iz ra e lito m o p o d sta ­ w ow ych za sa d ach dotyczących sto su n k u B oga do swego lu d u ja k też n a k ło n ie n ie ich do okazy w an ia w dzięczności i chw ały. M ieli oni p rzy w o ły w ać n a p am ięć w yzw olenie d okonane przez. Boga w czasie pierw szej P asch y i św ięcić odku p ien ie, k tó re uczyniło ich w olnym i. M ieli ta k ż e w iedzieć przy o k azji każdego 4

(5)

now ego św ięta żniw, że Bóg je st sta ły w sw oich o b ie­

tnicach i w ie rn y obietnicy, że czas siew u i zbioru nie będzie n ie u d an y . M ieli kończyć ro k nié tylko w y ra ż e ­ niem chw ały za zbiór, ale cerem o n ialn y m w znosze­

niem szałasów , k tó re m ia ły im przy p o m in ać o Bożej trosce o kazyw anej w ę d ru ją c e m u przez p u sty n ię ludow i. Było to w szystko bodźcem do o k azyw ania w iary, że O dkupiciel n ig d y n ie opuści swojego p ie l­

grzym ującego lud u .

Na pięć dni p rze d ra d o sn y m żniw nym dziękczynie­

niem z o k azji Ś w ięta S załasów m ia ł m iejsce n a j­

bardziej uroczysty dzień w ro k u —- D zień P o je d n a n ia

— heb r. Yom K ip p u r. B ył to dzień dokładnego b a d a ­ nia sam ego siebie, u p a m ię ta n ia i w y zn an ia. Dzień, gdy b ra n o dw a kozły, gdy jednego za b ija n o jako zastępczą o fiarę a drugiego, n a d k tó ry m najw yższy k ap łan w y zn a w a ł grzechy ludu w yprow adzano n a p u s­

ty n n e m iejsce. W uro czy sty ch cerem o n iach dn ia tego z aw arty ch je s t w iele n a u k sta ro testam e n to w y ch dotyczących nabo żeń stw a.

G rzesznik nie śm iał zbliżyć się do B oga poniew aż gniew Boży re a g u je n a w sze lk ą niepobożność i n ie ­ spraw iedliw ość. T ylko w sposób w sk azan y przez Boga grzesznik m ógł się Doń zbliżyć. Jego p o śred n ik iem był najw yższy k a p ła n ; jego p o je d n aw cą b y ła o fiara a jego celem rad o sn e p o k rew ie ń stw o z Bogiem , w k tó ry m będzie w sta n ie w ielbić sw ojego S tw órcę za

Jego ro zliczn e zm iłow ania.

O ddaw anie chw ały nie je st je d n ak ż e zw iązane z czasem św iąt. R zeczyw iście godną od n o to w an ia cechą staro testam en to w eg o n ab o ż eń stw a je st ogrom ny ro z­

głos o d d aw a n ia chw ały. (Słyszymy M ojżesza i Iz ra e li­

tów śpiew ający ch p ie śń zw ycięstw a po w yzw oleniu z E giptu (2 Mojż. 15)| W idzim y Jo z a fa ta prow adzącego sw oją arm ię przeciw ko M oabitom z p ie śn ią p o ch w aln ą na u sta c h (2 K ron. 20, 22). Słyszym y dźw ięki tr ą b kapłan ó w i tony cym bałów L ew itów gdy ch w alą P ana, k ła d ąc fu n d a m e n ty p o d odb u d o w y w an ą św ią­

tynię (Ezdr. 3, 10). R zucam y p rze lo tn e sp o jrzen ie na w idzenie Iza jasz a o o dkupionych P ań sk ic h p o w ra c a ­ jących z niew o li z p ie śn ia m i gdy w ra c a ją n a Syjon (Izaj. 35, 10). P o n ad to w szystko słyszym y w zb ie rają cy en tuzjazm u w ielb ien ia, k tó ry p rz e w ija się przez Psalm y i osiąga sw oje p o ch w a ln e crescendo w o s ta t­

n im P salm ie. Tu ja k b y w szy stk ie in s tru m e n ty m u z y ­ czne są zaan g ażo w an e a k o m p a n iu ją c lu d o w i Bożem u w końcow ym w y b u ch u p rze p ełn io n e j rad o śc ią pieśni.

Św i ą t y n i a

Ściśle połączona z d uchem u w ie lb ie n ia je st ogrom na radość ja k ą czciciele oczyw iście zn a jd o w a li w czasie nabożeństw a w św iąty n i. J e s t to w sp a n ia le w y rażo n e w P salm ie 84: „O ja k m iłe są p rzybytki, tw o je, P an ie Zastępów . D usza m o ja w zd y ch a i om dlew a z tę sk n o ty do p rzedsionków P ań sk ic h . S erce m oje i ciało w oła radośnie do B oga żywego... L epszy je st dzień w p rz e d ­ sionkach tw oich, niż gdzie indziej tysiąc; W olę stać raczej n a p ro g u dom u B oga m ego, niż m ieszkać w n am iotach bezbożnych”. D latego, że św ią ty n ia je st m iejscem , gdzie Bóg u k a z u je sw oją chw ałę p sa l­

m ista odpow iada z ta k im u n ie sie n iem radosnym . Je st to w szystko u p rzed zen ie n o w o testam ęntow ego w ypełnienia w św ią ty n i D ucha Św iętego. T am , bez św ietnej a rc h ite k tu ry S alom ona, n ajp o k o rn iejsz a społeczność w ierz ący c h okazuje n ie zró w n an ą chw ałę obecności zam ieszk u jącem u P an u . T am także, Bóg daje ,$j§.posnąć a ,ch rz e śc ija n in z n a jd u je .najgłębszy yaifaś#

w społeczności ze św iętym i i w e w spólnocie z nim i oddaje chw ałę Bogu. Z apew ne ktoś m ógłby pow iedzieć, że sta ro testam e n to w e nabożeństw o św iątynne, ze sw oją m uzyką i p ie śn ią je st n ie tylk o a n ty c y p a c ją o d d a ją ­ cych chw ałę zborów n o w otestam entow ych, ale n ie ­ biańskiego chóru p rzyłączającego się do końcow ego

„ A llelu ja ” zbaw ionych w chw ale. W ielki obłok św ia d ­ ków je st te ra z w n iebie śpiew ając h ym ny p o ch w aln e na cześć B a ra n k a, ale nauczyli się oni podstaw ow ego te m a tu pieśni n ie b iań sk iej w czasie ty c h la t, gdy Bóg przy g o to w ał Izrae la n a w ie lk i dzień, k tó ry m iał n ad ejść gdy u k aże się w reszcie M esjasz.

N abożeństw o św ią ty n n e w y w arło znaczny i trw a ły w pływ n a nabożeństw o zborów (kościołów) n ow o­

testam en to w y ch . I tego należało je d y n ie oczekiw ać, bow iem nabożeństw o nie było p ro d u k te m izraelskich te o re ty k ó w relig ijn y ch lecz zostało o bjaw ione przez Boga. Z rozum iałe je s t zatem , że istn ie je b ezpośrednia linia duchow ego p rze jścia od św ią ty n i w Je ru z a le m ie do św ią ty n i D ucha u sta n o w io n ej w k aż d y m lokalnym zgrom adzeniu w ierzących. Ci o sta tn i sta li się dzie­

dzicam i le k c ji ja k ic h Bóg n au c za ł ich duchow ych przodków . Cechy ch a ra k te ry sty c z n e n ab o ż eń stw a św iątynnego ju ż w idzieliśm y k o n ty n u o w an e w ten sposób w p o dstaw ow ym w zorcu n ab o ż eń stw a c h rz e ś ' cijańskiego.

O d arte z zew n ętrzn ej św ią ty n n ej pom py, szat, dym u k adzenia i cerem oniału, n o w o testam en to w e n a b o ż eń ­ stw o u trzy m ało te sam e fu n d a m e n ta ln e zasady. O d­

czucie grozy i u sz an o w an ia w ciąż m a m iejsce i je st t i słuszne i n ie u ch ro n n e bow iem Bóg w sw oim m a je ­ stacie, k tó rem u tow arzyszyły grzm o ty n a S y n a ju i którego chw ała n a p e łn ia ła św iątynię, w y stę p u je w dalszym ciągu w N ow ym T estam en cie jako „O jciec św ię ty ” i ja k o „ogień tra w ią c y ”; Zażyłość z ja k ą p s a l­

m ista ok reśla Boga ja k o O jca, k tó ry okazuje czułość sw oim dzieciom, trw a i u w y d a tn ia się poprzez n a w e t jeszcze bard ziej in ty m n y sposób w pochw alnym okrzyku w y d an y m przez usynow ione dziecko, „A bba, O jcze” i w zapew n ien iu p rz e b ija ją c y m z m odlitw y P ań sk iej. Radość, k tó ra sta le w ciska się do pieśni śpiew anej w św ią ty n i u ra s ta n a w e t do jeszcze w iększych rozm iaró w w w ypow iedzi ap o sto ła P io tra o „radości niew ysłow ionej i c h w a le b n e j” (1 P io tra 1, 8), i zn a jd u je w yraz ,,w psalm ach , h y m n a ch i p ie ś­

niach nab o żn y ch ” zboru w Efezie. Z rozum ienie h isto rii u w y d atn io n ej przez zachow yw anie w ielk ich żydow skich św iąt uroczystych trw a w ch rześcijań sk im u p am iętn ien iu w ażnych historycznych w y d arze ń tak ich ja k narodziny, śm ierć, pogrzeb i z m artw y ch w sta n ie Zbaw iciela.

Ale razem z całą tą ciągłością zaobserw ow ać m ożna głęboki k o n tra st. S ta ry T estam e n t b y ł o- kresem przyg o to w an ia n a to m ia st N ow y T esta m e n t jest spełnieniem . O bietnice u to ro w ały drogę do urzeczyw istnienia, p ro ro c tw a do w y p ełn ien ia , sy m ­ bole i cienie do k w in te sen c ji. T ak w ięc cała s tr u k ­ tu ra zakonu cerem onialnego i zew nętrznego w zoru św iątynnego nabożeństw a została za stą p io n a przez, p ro sto tę nab o żeń stw a w Kościele. S łużbą k ap ła ń sk ą ze sw oją h ie ra rc h ią o siąg ająca szczyt w p o śre d n i­

ctw ie najw yższego k ap łan a , znalazła sw oje w y p ełn ie­

nie w Osobie M esjańskiego N ajw yższego K ap łan a, k tó ry złożył ostateczną o fiarę a te ra z u sta n o w ił kap łan em każdego w ierzącego z p ra w e m b ez p o śred ­ niego p rzy stęp u do Boga. K ap ła ń stw o utoro w ało drogę ido fl^bftżeńs.tjya w .zgrom adzeniu (zborze),

(6)

N ied b alstw em było d o strzeganie tego rad y k a ln eg o nowego początku w N ow ym T estam encie, co do­

prow adziło do groteskow ego w p ro st w ypaczenia n a ­ bożeństw a i stało się tra g e d ią n u m e r je d e n w h isto rii ch rześcijań stw a. Czy to je st p rze k szta łc en ie p ro sty ch obrządów w czesnego K ościoła i odzianie ich w o rn a t lu b obszerny r y tu a ł p o n ty fik a ln e j m szy św iętej, albo p ro life ra c ja każdego ro d za ju litu rg iczn e j cerem onii

— w szystko jednakow o dow odzi ogrom nego z a n ie d ­ b an ia trzeźw ej oceny, że S ta ry P o rz ąd e k p rz e m in ą ł a n a s ta ł N ow y.

T en p o dw ójny te m a t ciągłości i k o n tra s tu został w y p raco w an y w szczegółach w L iście do H e b r a j­

czyków. Z n a jd u je się ta m k o n ty n u a c ja , bow iem ch rześcijanie, k tó rzy k o n ty n u u ją bieg są częścią w spaniałego to w arz y stw a, któ reg o co w y b itn ie jsi członkow ie z n a jd u ją się n a h o norow ej liście S tareg o T estam e n tu p rze d staw io n e j w 11 rozdziale. A le je st ta m też za u w aż aln y k o n tra st, bow iem lew ick i system nabożeństw a został zniesiony. L ew iccy k a p ła n i sp e ł­

nili. sw oją służbę n a p o d sta w ie Bożego m a n d a tu , ale zaw sze jej czasowy c h a ra k te r b y ł w idoczny. B yli oni śm iertelni, ta k że k aż d a służba k a p ła n a kończyła się w raz ze śm iercią, podczas gdy k ap ła ń stw o C h ry stu sa jest. w ieczne i niezm ienne. K a p ła n i ziem scy sam i byli grzesznikam i, podczas gdy C h ry stu s b y ł „św ięty, n ie ­ w inny, n ie sk alan y , odłączony od grzeszników i w y ­ w yższony n a d n ie b io sa” (H ebr. 7, 26). Ic h o fiary były sym boliczne, skoro m ogły one za ła tw iać sp ra w ę ty lko ry tu aln eg o zanieczyszczenia, bow iem k re w w ołów lub kozłów n ie m ogła oczyszczać g rzechu (H ebr. 10, 4). O fiara złożona przez Je z u sa b y ła n a to m ia st do­

skonała i n ie p o w ta rz a ln a . L ew ici o tw ie ra li drogę do ziem skiego p rzy b y tk u , podczas gdy C h ry stu s w y je d n a ł

dla swego lu d u p rzy stę p do obecności B ożej.

D la lu d u Bożego w czasach jego „n iem o w lę ctw a”, ja k w y ra ża się apo sto ł P a w e ł w liście do G ala cjan (4, 1), język obrazow y p ra w a ce rem onialnego i ry tu a łu łew ickiego b yły śro d k am i błogosław ieństw a duchow ego. A le z n a d e jśc iem M esjasza i w y lan iem D ucha Św iętego w dniu P ięćdziesiątnicy lu d Boży o siąg n ął „w iek d o jrza ły ” . P o w rac an ie do sta ry c h form je st n ie ty lk o swego ro d za ju duchow ą dzieci­

nadą, alé co gorsze ig n o ra n c ją tego podstaw ow ego fa k tu , że dokonało się o stateczn e o bjaw ienie, została złożona o stateczn a o fiara i u sta n o w io n y zdecydow a­

nie i o statecznie now y w zór. N ie m a za te m potrzeby, ja k to w y ra zili angielscy R efo rm a to rzy w sposób bardzo zdecydow any, „w ypożyczania «ciuchów » z szafy A a ro n a ”.

T rw a łe duchow e zasady św iąty n n eg o n ab o ż eń stw a są w dalszym ciągu p o d sta w o w ą s tr u k tu r ą n a b o ż eń ­ stw a w chrześcijań stw ie, ale w sw ojej p rostocie, w sw oim k o n g reg a cjo n a ln y m c h a ra k te rz e i w sw oim śm iałym zw iastow aniu m a ono coś w spólnego z cerem onializm em i k ap łań stw e m . C ała s tr u k tu r a cerem onii w sta ro te sta m e n to w e j św ią ty n i m ia ła ży­

w otne znaczenie w cząsie przygotow ania, n a p r z y j­

ście M esjasza. T eraz je d n ak ż e tego ro d za ju s tr u k tu r a została u su n ię ta po to aby o bjaw ić św ią ty n ię D ucha Św iętego. P ró b o w an ie z a k ła d a n ia jej n a now o jest nie ty lk o n ie ro z sąd n e ale w sposób w p ro st trag iczn y zaciem nia p ełn ię i doskonałość dzieła C h ry stu sa.

S Y N A G O G A

P rz ejśc ie od ro zbudow anej r y tu a ln e j służby le w ic - k ie j do .prostego ch rześcijańskiego n ab o ż eń stw a n ie

odbyło się w sposób ta k n ag ły ja k m ogłoby się w y ­ daw ać. Szybkie czy tan ie B ib lii od M alach iasza do M ateusza m oże zaciem nić n a m p ew ie n fa k t, a m ia n o ­ w icie to, że m iędzy zam knięciem S tareg o T estam e n tu a o tw arc iem Nowego m inęły cz te ry w iek i. A le ja k ­ kolw iek głos p roroczy za m ilk ł w ty m ok resie aż dopiero J a n C hrzciciel zadźw ięczał s ta rą proroczą n u tą , Bóg w sw ojej opatrzn o ści n ie u sn ą ł. Bóg z n a j­

dow ał się zaw sze w d ziałan iu w śró d Żydów , p rzy g o ­ to w u jąc ich n a p rzy jśc ie M esjasza i w yłonienie się

„now ego I z ra e la ”. Je d n y m z w aż n y ch elem e n tó w w ty m opatrznościow ym k ie ro w a n iu życiem n a ro d u był rozw ój synagogi, k tó ra m ia ła m ieć ta k i po tężn y i b ezpośredni w p ły w n a p o rzą d ek i n ab o żeń stw o K o ś­

cioła chrześcijańskiego.

J e s t tru d n o , je śli w ogóle m ożna, pow iedzieć kiedy dokładnie zaczęła ro zw ija ć się synagoga, a le jej k o ­ rzen ie p ra w d o p o d o b n ie się g ają czasu niew oli b a b ilo ń ­ skiej. W raz ze zniszczeniem św ią ty n i w Je ru z a le m ie i rozproszeniem n aro d u , sc en tralizo w a n e nabożeństw o w ra z z co dzienną słu żb ą ce rem o n ia ln ą i św iętam i re lig ijn y m i stało się niem ożliw e. N ieu c h ro n n ie więc zaczęły się ro zw ijać lo k a ln e ośrodki, w ychodząc n a ­ p rzeciw p o trze b o m duchow ym w ygnańców . Słowo

„synagoga” je s t g rec k im o k reślen iem o znaczającym po p ro stu „m iejsce z g ro m a d ze n ia”. A w ięc stało się ono tech n ic zn ą naz w ą żydow skiego m ie jsc a nabo żeń stw a.

W n a stę p n y c h w iek a ch rozp ro szen ie Ż ydów trw ało , aż do czasu p o w sta n ia k o lonii dookoła M orza Ś ró d ­ ziem nego. N aw et chociaż św ią ty n ia zo stała w J e r u ­ zalem ie odbud o w an a po p ow rocie z B abilonu, duchow e p o trze b y w y g n ań có w pozostały. P o trz eb y te z a sp a k a ja n e b y ły przez rozw ój synagog, k tó re służyły każdej z rozproszonych w spólnot.

W sw ojej pro sto cie z p u n k tu w id zen ia zarów no u rzą d zen ia ja k i fo r m y n ab o żeń stw a, synagoga w sposób zasadniczy ró żn iła się od św ią ty n i i b y ła n a j­

w y ra źn iej, zgodnie z zam ie rz en iem Boga, p rzy g o to ­ w an ie m n a now e w y d a rz e n ia ja k ie m ia ły n ad ejść w ra z z p rzy jśc ie m M esjasza. W synagodze nie było o łta rza, n ie sk ła d a n o żad n y ch ofiar. Z a m ia st tego z n ajd o w ała się ta m p rze n o śn a a rk a z a w ierając a zw oje z Z akonem i p ism am i P ro ro k ó w , k tó re były o d czytyw ane z p odium . M iejsce s k ła d a n ia o fia r zajęło czytanie Z ak o n u — T ory — i re c y to w a n ie m odlitw .

Tzw. „M iszna”, u s tn y zakon, k tó ry d a tu je się na II w ie k p rzed Chr., w yszczególnia pięć części n a b o ­ że ń stw a synagogalnego. Rozpoczynało się ono od

„Szem y” — od h e b ra jsk ie g o słow a „słyszeć”. S k ła ­ dało się n a n ią p o w ta rz a n ie słów (z| 5 M ojż. 6, 4):

„S łuchaj Izraelu! P a n je s t B ogiem naszym , P an je d y n ie ”. Ł ącznie z cz y ta n iem 5 M ojż. 6, 4-9 odczyty­

w ano k o le jn e te k sty z te j sam ej księgi ro zdziału 11.

13-21 gdzie zn a jd o w ały się o b ie tn ic e błogosław ieństw dla posłusznych i w y ją tk i z 4 M ojż. 15, 37-41 gdzie b y ł n ata rc z y w y ap el sk ie ro w a n y do nieposłusznych.

Po „S zem ie” n astęp o w a ło cz y ta n ie z Z ak o n u a n a ­ stę p n ie z P ro ro k ó w . Po ty m n astęp o w a ło p rz e d sta ­ w ien ie czegoś i n ap o m n ien ie sk ie ro w a n e do zg ro m a­

dzenia, ab y stosow ało się do P ism a Ś w iętego. Gość, k tó r y się do tego n a d a w a ł, m ógł zostać zaproszony aby w ygłosił ja k ie ś w y jaśn ien ie. T ak też Je zu s czytał z p ro ro c tw a Iza jasz a w synagodze w N azarecie a n a s tę p n ie w y ja ś n ia ł Słow o (Łuk. 4, 16). N ie b y ł to odosobniony p rzy p a d ek , bow iem M ateusz sp ra w o ­ zd a je o obchodzeniu przezeń G alilei „n a u cz ając w sy n a g o g ac h i głosząc E w an g elię o K ró lestw ie” i(Mat. 4,

8

(7)

23). W te n sa m sposób P aw eł zo stał zaproszony przez przełożonych synagogi w A ntiochii P izydyjskiej:

„M ężowie b rac ia, jeżeli m acie coś do pow iedzenia ku zbudow aniu lu d u m ów cie” (Dz. Ap. 13. 15).

Po k az an iu słow a n astęp o w a ło błogosław ieństw o, k tó re kończyło nabożeństw o. N abożeństw o było urozm aicone p ra w d o p o d o b n ie śp iew an iem psalm ów a w czesny K ościół c h rz eśc ija ń sk i k o n ty n u o w a ł n a ­ śladow nictw o tego zw yczaju śp ie w an ia psalm ów . W istocie ca ła s tr u k tu r a n ab o ż eń stw a synagogalnego znajdow ała sw oje odbicie w rodzącym się w zorcu n ab ożeństw a chrześcijańskiego, gdzie m odlitw a, od­

d aw an ie chw ały, czytanie P ism a Św iętego i k az an ie stan o w ią zasadnicze elem en ty składow e. U w y d atn ia się podobieństw o je śli p o ró w n u jem y rolę sta rszy c h lub przełożonych synagogi, z k tó ry c h je d en b y ł sta rszy m w y głaszającym k azan ie, ze starszym i, k tó rzy opisani są w L ista c h P aste rsk ic h , k tó rzy łączyli fu n k cję nauczycielską z fu n k c ją przyw ódcy (przełożonego)

— stąd ich inny ty tu ł, b isk u p a lub nadzorcy. S y n a ­ goga by ła w ięc rzeczyw iście zam ierzonym przez Boga p rzy g o to w an iem dla K ościoła.

W zó r nowo testamento w y

N O W A S Y T U A C J A

.Wcześni ch rześcijan ie, k tó rzy p o ja w ia ją się w pierw szych ro zd ziałach D ziejów A postolskich byli Ż ydam i i w dalszym ciągu byli ściśle zw iązan i ze św iąty n ią i z synagogą. P io tr i J a n u w a ż a li za coś' zupełnie n orm alnego, aby pójść do św ią ty n i na m odlitw ę (Dz. A p. 3,1), a P a w e ł u w a ż a ł za stosow ne odw iedzić Je ru z a le m i w ziąć u d ział w uroczystościach zw iązanych ze św iętem P ięćd ziesiątn icy a jednocześ­

nie złożyć ślub n a z y re a tu (Dz. A p. 21, 17-26). J a k się już zo rien to w aliśm y synagoga by ła dla ap ostoła pierw szym m iejscem ja k ie o dw iedzał po przy b y ciu do jakiegoś now ego m ia sta . Je d n a k w ty m sam ym czasie pokazyw ały się dalsze czy n n ik i w p ra c y . W z rasta ją ca opozycja z® stro n y żydow skich przyw ódców i b u rz a p rze ślad o w a n ia ja k a p rz e w a liła się przez K ościół nie tylko w ypędziła ch rz eśc ija n z Je ru z a le m u , a le w dużym! stopniu odstręczy ła ich od m iejsc zgrom adzeń żydow skich.

W kroczenie w ierz ący c h re k ru tu ją c y c h się z pogan u w y d a tn ił te n k ie ru n e k , skoro b ędąc n ieobrzezani m ieli w stęp w zb roniony do św ią ty n i. I rzeczyw iście było to błęd n e ze stro n y ap o sto ła P a w ła posunięcie, gdy w p ro w ad ził p o g an in a n a św ią ty n n y te re n , co w yw ołało b u rzę (w edług sp raw o zd a n ia w Dz. Ap. 21).

U padek Je ru z a le m u i ca łk o w ite zniszczenie św ią ty n i w ro k u 70 po C hr., sta ły się, za zarząd zen iem Boga, o statn im k ro k iem w p ro cesie w yty czen ia lin ii p o ­ działu m iędzy now ym c h rz eśc ija ń stw em a sta ry m judaizm em , co stało się ju ż rzeczyw istością.

B ył je d n a k być m oże jeszcze b a rd z iej isto tn y czyn­

nik, k tó ry p rzy c zy n ił się do w y ło n ien ia się now ego w zoru n ab o żeń stw a, ja k i oczyw iście w pro stej lin ii w yw odził się ze S tareg o T e sta m e n tu ale całkiem w y ­ raźnie b y ł now y. T ym now ym czynnikiem było w y ­ lanie D ucha Św iętego w dniu P ięćdziesiątnicy w raz z n astę p u ją c y m po tym zrealizow aniem o bjaw ienia

Bożego, gdy apostołow ie k ie ro w a li słowo końcow e aby uzupełnić to, co rozpoczęli p isa rz e S tareg o T e s ta ­ m entu.

D ni Nowego P rz y m ie rz a przep o w ied zian e przez p ro ­ ro k a Je re m ia sz a nadeszły. M esjasz sp ełn ił sw oje dzieło, złożył doskonałą ofiarę, k tó ra zniosła w szy ­ stk ie (m niejsze) o fiary i został te ra z w yniesio n y n a u rzą d N ajw yższego K a p ła n a o ręd u jąc za w szystkim i ludźm i. W w y n ik u tego o tw arły się d rz w i n ie tylko dla Ż ydów ale i dla pogan. Z a św ita ł w iek e w a n ­ gelii i sta ły się konieczne now e zasady dla ludzi tego now ego w ieku. B yły to zasady u ciele śn ia jąc e p o n a d ­ czasowe p raw d y , będące dziedzictw em od proroków , ale ta k że d e k la ru ją c e now e życie w D uchu, k tó re je st zn am ien iem now otestam entow ego ch rz eśc ija ń stw a.

O becny rozdział je st n ie ja k o w stę p em do p o zo sta­

łych rozw ażań. B ędzie on usiło w ał dokonać ty l­

ko ogólnego p rze g ląd u zasadniczego c h a ra k te ru nab o żeń stw a now otestam entow ego. N astęp n e ro zd z ia­

ły b ęd ą szczegółow ym o p rac o w a n iem i przy sto so w a­

n iem ogólnych zasad tu p rzedstaw ionych. J e s t je d n ak ż e coś niezw ykle w artościow ego w ta k im ogólnym obrazie. P rz e g lą d a ją c szczegóły łatw o je st

„nie dostrzec lasu spoza d rze w ”. D o kładne stu d iu m je s t oczywiście • konieczne a w p ew n y c h k o n tro w e r­

syjnych p u n k ta c h m oże być konieczne zw rócenie bacznej u w ag i w łaśn ie n a szczegóły. Jednocześnie opłaca się odw rócić i zobaczyć cały wzorzec.

G dy to uczynim y w ażn e okaże się za p am iętan ie , że postrzeg an ie n ie je s t je d n ą z w yidealizow anych p o ­ sta ci zaangażow anych do ja k ie jś działalności ducho­

w ej, a całość stw orzona została przez b u jn ą w y o b ra ź ­ n ię p isa rz a. P atrz y m y raczej n a p raw d ziw y c h m ęż­

czyzn i p raw d ziw e ko b iety sk ła d a ją c e się z ciała i k rw i ze sw oim i słabościam i, lękam i, p ro b le m a m i i grzecham i, k tó rzy je d n a k r a d u ją się w e w spólnym n abo żeń stw ie B oga W szechm ogącego. My jesteśm y ta k że w ezw ani przez D ucha Ś w iętego do podobnego pośw ięcenia.

R ządząca zasada je s t w ciąż ta sa m a ja k w S ta ry m T estam encie pod ty m w zględem , że Słowo Boże je st

„Pozw ólcie dziatkom przychodzić do m nie i n ie za­

braniajcie im , albpwiem takich jest Królestwo Boże”

(M k 10,14)

(8)

s ta n d a rte m n a p o d sta w ie k tó re g o m a zostać oszaco­

w ane k ażd e działanie. P a w e ł o strze g ał K olosan p rzed

„obrzędam i w ym yślonym i przez lu d z i” (Kol. 2, 23), k tó re K a lw in słusznie z in te rp re to w a ł ja k o „zm yślone”.

A postolskie zalecen ia i zakazy — to przew o d n ie linie, n a k tó re należy zw racać uw agę, gdzie po jed n ej s tro ­ n ie z n a jd u je się w łaściw e n au c za n ie a po d ru g iej o strzeżenie p rze d b łędnym i odchyleniam i.

Cel ta k ż e pozostaje te n sam i słusznie; bow iem ch w ała Boża je st zaw sze celem k u k tó rem u sk ie ro ­ w a n e je st życie ludzkie. W istocie w izja chw ały P a ń ­ skiej m a być p rze w o d n ią zasad ą nie tylk o w tedy, gdy zgrom adzam y się razem n a nabożeństw o ale w każdym m iejscu życia. P od staw o w y m celem n abo żeń stw w D niu P ań sk im nde je s t p obło­

gosław ienie zgrom adzenia —• chociaż ja sn e jest, iż coś takiego m a m iejsce — ale o d d an ie chw ały Bogu.

U m ysły tych, k tórzy p rzy g o to w u ją się do służeńia w nabożeństw ie p ow inny być zdom inow ane tym , ab y pod każdym w zględem Bóg m ógł być uw ielbiony.

P O R Z Ą D E K , W O L N O Ś Ć I P R O S T O T A

Ściśle pow iązan a z zag ad n ien iem o ddaw ania chw ały Bogu je st zasada, że „w szystko n ie ch się odbyw a godnie i w p o rz ą d k u ” (1 K or. 14, 40). Bóg stw o rze n ia je s t Bogiem p o rząd k u a nile chaosiu. Bóg opatrzności je st Bogiem , k tó ry k ie ru je d e ta la m i h isto ­ rycznych w y d arzeń i życiem każdej je d n o stk i i je st ta k ż e ostatecznym końcem re a liz a c ji sw oich za m ie­

rzeń. T ak w ięc p o rzą d ek i p oszanow anie c h a r a k te ry ­ zować m a ją służbę Bożą. „B óg” p o w iad a P a w e ł „nie je st Bogiem n iep o rząd k u , ale p o k o ju ” (1 K or. 14, 33).

J e s t to je d n a k p o rzą d ek całkow icie zgodny z w o l­

nością. P an, k tó ry u sta n o w ił p o rz ą d e k w b ila n sie n a ­ tu ry nie um ie śc ił w k la tk a c h skow ronków , k tó re stw orzył. T ak w ięc u p o rzą d k o w a n y w zór n a b o ż eń ­ stw a n ie polega n a p rzep isie o „litu rg icz n y m k a fta n ie bezpieczeństw a”, k tó ry k rę p u je w olność lu d u Bożego w w y ra ża n iu sw ej czci i chw ały Bogu. R zeczyw iście n a p u n k cie w olności zrodził się dla P a w ła pro b lem w K oryncie, gdzie w olność sta ła się u sp ra w ie d liw ie ­ niem dla rozw iązłości. Jego odpow iedź b rzm iała : n ie zaprow adzać sztyw nej litu rg ii, k tó ra k o n tro lo w ałab y ta k ie nadużycia, ale zachęcać do k o n ty n u o w a n ia w o l­

ności jednocześnie k ła d ąc n ac isk n a dobre obyczaje i porządek, jako p o w strzy m u jąc y w pływ .

Ł ącznie z zag ad n ien iem o d d aw a n ia chw ały Bogu, ja k o celem n ad rz ęd n y m idzie w N ow ym T estam encie w y ra źn e uznanie p otrzeb czcicieli. Trzy razy w 1 liście do K o ry n tia n 14 apostoł P a w e ł k ła d zie n ac isk na to, że zbudow anie K ościoła je s t sp ra w ą p o d s ta ­ w ow ą. Czy to pisząc w sp ra w ie „m ów ienia obcym i języ k a m i”, czy też w sk az u ją c K o ry n tia n o m w łaściw y wzorzec w spólnego n abożeństw a, n ie p rz e sta je p rz y ­ pom inać, że „w szystko to n ie ch będzie k u zb u d o w a­

n iu ” (1 K or. 14, 26).

Skoro je d n a k K ościół n o rm a ln ie n ie sk ła d a się w yłącznie albo z dojrzały ch teologów albo z n ie d o j­

rzałych k o n w erty tó w , celem ty c h k tó rzy k ie ru ją n a ­ bożeństw em m a być odpow iednie podejście do zróżnico­

w anych p o trze b m łodzieży i starszych, now o n aw ró c o ­ nych i w ierzących u tw ie rd z o n y ch w p raw d zie. Ci w iern i przychodzą ze sw oim i w szy stk im i problem am i zróżnicow anym i — ja k o grzesznicy, k tó rzy otrzy m ali p rzebaczenie i k tó rzy są głęboko św iadom i sw oich grzesznych niedoskonałości, jako w ierzący toczący

w a lk ę z p ro b le m a m i albo stra c h u albo sm u tk u , jako ludzie p ełn i w dzięczności za ja k ie ś niezw y k łe u w o l­

nienie jakiego o statn io dośw iadczyli, ja k o ludzie, o b arczeni tro sk ą o n ie w ierzą cy c h lu b błądzących k rew nych. W szystkie one z n a jd u ją się n a w idoku, gdy odbyw a się nabo żeń stw o m a jąc e n a celu zbudow anie całego zgrom adzenia.

Z w iązan e z celem b u d o w an ia je s t położenie nacisk u na zrozum iałość. Z g ro m ad zen i m u szą rozum ieć co się dzieje i być w sta n ie uczestniczyć w tym . To w łaśn ie zasada zrozum iałości p ro w a d ziła ap o sto ła P a w ła do w y d an ia n ak a zu , aby d a r „m ó w ien ia ję zy k a m i” nie był ek sponow any w m iejscu p u b liczn y m bez tłu m acza i w ta k im p rz y p a d k u m usi być ściśle ograniczony.

Z te j sam ej p rzyczyny w y p o w iad a ł się on, że p r o ­ roctw o m a w ięk szą w arto ść gdy zo staje podane ja k o p oselstw o w sposób zrozum iały, n a k tó re K oś­

ciół m oże odpow iedzieć. Ja k ż e b ęd ą m ogli, p y ta , od ­ pow iedzieć, ja k b ęd ą m ogli pow iedzieć rozum ne

„A m en ” po złożeniu dziękczynienia gdy nie będ ą w ie ­ dzieć, co m ów iący pow iedział?

K o n sek w e n cją położenia n ac isk u n a zrozum iałość je st z kolei położenie n ac isk u n a p ro sto tę . T u ta j n a j­

b ard z iej u w id ac zn ia się k o n tra s t ze św ią ty n n y m n a ­ bożeństw em czasów sta ro te sta m e n to w y c h . S k o m p lik o ­ w any cerem oniał, w sp a n ia łe szaty litu rg iczn e , dym k adzenia i św ieczniki — to w szystko stw a rz ało p o d ­ w alin y pod n ie zb ę d n ą p ro sto tę z ja k ą p a s to r w zw yk- iym u b ra n iu p ro w a d z i nabożeństw o, gdzie otoczenie je st s p ra w ą d ru g o rz ęd n ą i b ra k ce rem o n ia łu a w zorem je s t p ro ste p rzy b liżen ie się w m odlitw ie, oddaw an iu chw ały i k az an iu .

D Z I E Ń P A Ń S K I

Z au w a żaln y m odchyleniem od S tareg o T estam e n tu je st ściśle o k reślony dzień przeznaczony n a cotygo­

dniow e zgro m ad zen ia celem odbycia n abożeństw a.

S iódm y dzień ty g o d n ia stw a rz a drogę do pierw szego d n ia ja k o s a b a tu gdy w y ła n ia się D zień P ań sk i. Nie m a co p ra w d a żadnego p rz y k a z a n ia nigdzie w N ow ym T estam encie, że m ia ła n a s tą p ić ja k a k o lw ie k zm iana.

T a cisza je st p rze to je d n y m z głów nych arg u m e n tó w A dw en ty stó w D nia Siódm ego, k tó rz y w dalszym ciągu św ięcą sa b a t. J e ś li fak ty c z n ie s a b a t i Dzień P ań sk i są id en ty czn e — w ted y w y ra ź n ie w y n ik a, że m a ją oni silny a rg u m e n t. Je d n a k z n a jd u je m y inne w y ja śn ie n ia dotyczące zm iany dnia.

P rz ed e w szystkim istn ie je w N ow ym T estam encie dow ód n a to, że zm ian a dn ia n a s tą p iła ju ż w tedy.

A postoł P a w e ł d aje n a p rz y k ła d w skazów kę odnośnie o d k ła d a n ia p ieniędzy „pierw szego d n ia ty g o d n ia ” (1 K or. 16, 2). G dy odw iedził on T roadę, pierw szy dzień ty g o d n ia o k az ał się w łaściw y m czasem na

„Ł am an ie C h leb a” a ta k ż e o k a z ją do obfitego zw ia­

s to w a n ia Słow a. N ie oznaczało to, że m ia ł on tylko dizień albo że dotyczyło to tylk o T roądy, n a rz u c a ją c ko ­ nieczność obchodzenia W ieczerzy P a ń sk ie j w n a jb a r ­ dziej dogodnym dniu, bow iem fak ty c z n ie b y ł on tam przez siedem dni, a p ie rw sz y dzień ty g o d n ia b y ł n a j­

w idoczniej n o rm a ln y m dn iem gdy obchodzono W ie­

czerzę P ań sk ą .

T en sam w zorzec m ożna dostrzec w n ie k tó ry ch w czesn o ch rześcijań sk ich pism ach. „D id ach e”, k tóre d a tu je się n a około 100 ro k u po Chr., p o d a je ta k ą w skazów kę: „A P ańskiego dnia, dn ia P a n a zejdźcie się razem i łam cie chłeb z dziękczynieniem , n a jp ie rw

(9)

w yznając sw oje p rz e stę p s tw a ” (14, 1), Później W tym sam ym w iek u J u s ty n M ęczennik, k tó ry zakończył życie w ro k u 163 p isa ł w sw ojej „A pologii” : „N ie- - dzieła je st dniem , w k tó ry m m am y w szyscy nasze

w spólne zgrom adzenie, p oniew aż j e s t , to pierw szy dzień, w k tó ry m Bóg, gdy zm ienił ciem ność i m aterię, uczynił św iat; a Jezu s C h ry stu s n asz Z baw iciel tego samego dn ia zm artw y ch w sta ł, gdyż dzień przedtem , to znaczy w dniu S a tu rn a , z o stał u krzyżow any, a dzień później, to znaczy w nied zielę (dzień słońca) u k az ał się sw oim apostołom i uczniom ” (Apologia, r , 67. 8).

Istn ie je ta k ż e ró żn ica pod w zględem położenia n a ­ cisku. P a w e ł um ieszcza sa b a t w śró d rzeczy, k tó re „są tylko cieniem rzeczy przyszłych; rzeczyw istością n a ­ to m iast je s t C h ry stu s” (Kol. 2, 17). Było to częścią proroczego p rzy g o to w a n ia n a , p rzy jśc ie Zbaw iciela, a szczegółowe przep isy dotyczące s a b a tu były podobne do szczegółow ych cerem o n ii w św iątyni, językiem obrazow ym , k tó ry z a p o w iad a ł nadchodzący dzień. Ta sam a p ra w d a je st ro zw in ię ta w L iście do H e b r a j­

czyków. T am odpoczynek w sab at, gdy Bóg odpoczął od sw ojej p rac y , w y stę p u je ja k o ty p zap o w iad ający ew angeliczną d o k try n ę o u sp ra w ie d liw ie n iu przez w iarę, gdy g rzeszn ik odpoczyw a od sw oich p ra c i spolega n a doskonałości C h ry stu sa. J e s t to ta k ż e z a ­ pow iedź celu, n a k tó ry to u sp ra w ie d liw ie n ie w skazuje, gdy w ierzący r a d u je się w iecznym sa b a te m — odpo­

czynkiem n ie b a (H ebr. 4, 1-11).

Gdy kościoły (zbory) zostały zdom inow ane przez pogan, dużo rzeczy ze św ia ta stało się ich tre śc ią . W żydow skiej te o k ra c ji, gdy lu d Boży żył w sw ojej w łasnej u p o rzą d k o w a n ej społeczności, p rzepisy doty­

czące zach o w y w an ia s a b a tu m ogły być p rze strzeg a n e w szczegółach. A le te ra z ch rześcijan ie z n a jd o w ali się w społeczności po g ań sk iej gdzie n ie było odpoczynku W sabat. B ardzo w ielu z n ic h było n ie w o ln ik am i bez jak iejś szczególnej n a d n im i k o n tro li. Nie dziwnego zatem , że n abożeństw o w D zień P a ń sk i w T roadzie przeciągnęło się do północy i że lis t P lin iu sz a (z około 110 roku) sk ie ro w a n y do cesarza opisu je ch rześcijan zgrom adzających się n a n abożeństw o p rze d św item . Gdy w ielu z nich m iało długi, m ęczący dzień p racy nabożeństw o p rze d św item lu b o północy było k o ­ nieczne. A le ja k ju ż w idzieliśm y, z m ian a znaczenia dnia nie b y ła po p ro stu p rzy sto so w an iem do now ego stan u rzeczy. Było to raczej zakorzenione w p rz e ­ św iadczeniu, p o d an y m przez D ucha Św iętego, że

„cienie” u to ro w ały drogę rzeczyw istości. S ercem tej rzeczyw istości było z m a rtw y c h w sta n ie C hrystusa!

S tąd D zień P a ń sk i s ta ł się św iętem , k tó re w yrugow ało w szystkie inne św ię ta i k tó re stało się cotygodnio­

wym p rzypom nieniem , że C h ry stu s p o w sta ł z m artw ych.

M O D L IT W A I O D D A W A N IE C H W A Ł Y

K ościół Nowego T e sta m e n tu je st K ościołem m o d ­ litw y. C h rześcijan nauczono m odlić się in d y w id u a ln ie a gdy zg rom adzali się razem m o d litw a b y ła sp o n ta ­ niczną uroczystością. F ałszy w y m w y ró żn ien iem byłoby w yobrażenie sobie, że m o d litw a je d n o stk i i zg ro m a­

dzenia — to o d ręb n e d ziałan ia. G odne u w ag i je s t to, że gdy Jezus uczył sw oich u cznów m odlić się k ła d ł n a sw oje u sta ty tu ł „O jcze n asz”. Z a każd y m razem gdy ch rześcijanin się m odli, n a w e t w ted y gdy jego m o­

dlitw a je st całkow icie jego w ła sn ą u zn a je się, że jest

Członkiem C iała C h ry stu sa. N ie m oże izolow ać się, an g ażu jąc w ja k im ś akcie in d y w id u a ln ej pobożności.

Zaw sze je st jedno z lu d em Bożym, a gdy w znosi sw oje serce w m od litw ie i chw ale — odczuw a bliskość w ielkiego zgrom adzenia.

Z n ajd u jem y fasc y n u jąc y ob raz K ościoła m odlącego się w D ziejach A p. (rozdz. 4). J e s t to ilu s tra c ja tego, ja k zgrom adzenie pow inno się m odlić, i co w ięcej, je st to w ezw anie do m odlitw y. W ym aga to zatem pilnego stu d io w a n ia chociaż tylk o n ie k tó re u d e rz a ją c e rysy da się tu odnotow ać. Po pie rw sz e -— b y ła to sp ontaniczna re a k c ja n a sy tu ację. S p o tk ali się oni z ro sn ąc ą fa lą w rogości. Co za te m m ieli czynić? Z god­

nie ze w spółczesnym i skłonnościam i należałoby zwołać zebranie, aby p rze d y sk u to w ać ta k ty k ę albo być m oże w yznaczyć p o d k o m itet celem sfo rm u ło w an ia idei. Ich r e a k c ja n a to m ia st by ła sp o n ta n ic zn a i . n a ­ ty ch m iasto w a. Po p ro stu — m odlili się.

M odlitw ę było słychać. Oni „podnieśli jednom yślnie głos”. Nie było to bezgłośne szem ran ie a n i d łu g o trw ała p a ra liż u je cisza ta k a ja k a o p anow uje n ie k tó re zgro­

m ad zen ia m o dlitew ne w k aplicy. . M ożna ich było słyszeć i n ie w ą tp liw ie okazali się całkow icie n ie ­ p o w strzy m a n i pod w zględem siły głosu. P odobnie ja k dzieci krzyczące w dom u dla zw rócenia n a siebie uw agi, poniew aż czegoś p iln ie p o trze b u ją, ta k też dzieci K ró lestw a z n a jd u ją zachęcenie w N ow ym T e­

stam encie, aby śm iało p rzy b liżały się do B oga i z a ­ z n a ja m ia ły Go ze sw oim i potrzeb am i.

Istn ia ła ta m ta k że jedność. B yli oni „ra zem ” nie w sensie fizycznej bliskości obok siebie ale w sensie p o ­ sia d an ia w spólnego za in te re so w an ia i w spólnego z a ­ u fa n ia Bogu, do którego przyszli. W ażność jedności jest m ocno za ak c en to w a n a w N ow ym T estam encie.

P aw eł ta k n a k ła n ia E fezjan. „ S ta ra ją c się zachow ać jedność D ucha w sp ójni p o k o ju ” (Efez. 4, 3). O statecz­

n ie gdy byli w szyscy razem , zjednoczeni w p o słu szeń ­ stw ie p rzy k a zan iu P an a, niebo otw arło się i D uch Ś w ięty zstąp ił n a nich. Podobne dośw iadczenie p rz y ­ szło n a w ierzących z n a j d u j ą c y c h się w zg rom adzeniu m od litew n y m w edług sp raw o zd a n ia 4 ro zdziału D zie­

jów Ap. ja k to, k tó re przeży li ju ż w cześniej w dniu Pięćdziesiątnicy, i znów „zostali n ap e łn ie n i D uchem Ś w ięty m ”.

Pom im o całej śm iałości m u si ta k ż e m ieć m iejsce duch poszanow ania. „W szechw ładny P a n ie ” rozpoczy­

n a ją u zn a ją c m a je s ta t i a u to ry te t swego Boga. U znają oni p ra w d ę w y eksponow aną w L iście do H e b ra j­

czyków 4, że chociaż m ożem y śm iało p rzy jść w m o d ­ litw ie, n igdy nie w olno n a m zapom nieć, że Bóg do k tórego przychodzim y je st K ró lem siedzącym n a tro n ie. Śm iałość nie m oże się p rzerodzić w ta n ią p o ­ ufałość, ale m u si być zaw sze zgodna z b o ja źn ią Bożą.

D alszą w ażną cechą i to typow o b ib lijn ą je s t apel n aw o łu jący do P ism a Św iętego. C y tu ją oni P salm przed Bogiem i czynią Słowo Boże p o d sta w ą swego apelu. G dy Bóg m ów i to w ie co m ów i i n ie za n ie d b u je w ypełnienia sw oich obietnic. C zytanie B iblii je st zatem nie o d ręb n ą czynnością w p rze ciw ie ń stw ie do m odlitw y. Te dw ie sp raw y są ściśle ze sobą pow iązane w tym , że p ra w d y p ro m ie n iu ją c e ze S łow a Bożego m a ją n a celu p o budzenie lu d u Bożego do m o d litw y i do w yposażenia ludzi w solid n ą p o d staw ę do z a u fa ­ n ia Bogu gdy w znoszą pro śb y do B oga o w y p ełn ien ie obietnic. On w sw ojej łasce zaan g ażo w ał siebie sam ego w te obietnice i ich w yp ełn ien ie o b w aro w an e je st Jego w łasn ą re p u ta c ją .

Cytaty

Powiązane dokumenty

jest m ożliwe w szczepienie niektórych genów ludzkich bakteriom, które w obec tego produkują białka nie różniące się od ludzkich.. Obawiano się, że lekkomyślni

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

Po drugie, wśród w ielu biologów utrzym yw ało się przekonanie, nie zawsze w yrażone explicite, że dobór n aturalny działa dla dobra gatunku lub populacji,

dzają spostrzeżenia, że tak uczenie i pamięć, jak rozwój tolerancji mogą być zahamowane przez takie same postępowania.. Można wobec tego założyć, że

potów, czasem zadowalano się stw ierdzeniem , że każda cecha przynosząca korzyść gatunkow i zostaje u trw alo n a przez dobór.. P rz y ­ jęciu tego tłum aczenia

Osobliwością wśród nich były, wywodzące się z P aleodictioptera H exaptero- idea, owady otw artej przestrzeni, unikające za­.. zwyczaj lasów pierw otnych,

Obecność kobaltu nieodzow na przy wiązaniu azotu przez

Po wyjściu 2-go zeszytu prenum erata