• Nie Znaleziono Wyników

Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 6, Z. 20

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 6, Z. 20"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

T re ść :

1. D r. I. W y g ard : „Problem y naftow e“ ... S tr. 453 2. L. Czepielewski : „Cement, ja k o tw orzyw o do zam y k an ia wód w głęb­

nych w otw orach w iertniczych“ ... „ 458

3. Inż. W. Klimkiewicz : „P rzyczyny zanikania p ro d u k cji ro p y w odwiercie i śro d k i dla jej podniesienia“ . . . 461

4. J . T. A rnicki „Obecny k ry z y s w alutow y, a nasz e k sp o rt- . . . „ 464

5. In ż. E . K u tz: „K rystalizacja p a ra fin y “ ... , 467

6. Dział gospodarczy ... „ 469

7. Dział p r a w n y ... „ 470

8. W iadom ości b ie ż ą c e ... „ 471

T a b le d e s m a tiè re s:

1. D r. I. W y g ard : „P roblèm es dc p étrole ‘ ... P age 453 2. L. C zepielew ski: „Le cim ent com m e p ro d u it s e rv a n t à ferm e r les eaux du sous-sol d an s les tro u s so n d e“ ... „ 458

3. In g . W. Klimkiewicz : „Les causes de la b aisse de production d'huile b ru te des fo rag e s et les m oyens p eu r 1‘au g m e n te r“ . . . . „ 461

4. J . T. A rn ic k i: „La crise actuelle de v aleu rs et n o tre ex p o rta tio n “ . „ 464 5. In g . E. ICatz: „C ristallisation de la p araffin e“ ... „ 467

6. Revue économ ique ... . . . . „ 469

7. Q uestions ju rid iq u e s ... „ 470

8. C hronique courante ... „ 471

Inhalt:

1. D r.I. W y g a rd : „N aphtaproblem e d e r polnischen P e tro leu m in d u strie“ Seite 453 2. L. Czepielewski : „Zem ent als M aterial zum W asse ra b sp e re n in B o h rlö ch ern “ ... „ 458

3. In g . W . Klim kiewicz: -U rsach en d e r P ro d u k tio n sv e rm in d e ru n g in E rd ö lso n d en und Mittel z u r S teig eru n g d er R o h ö lfö rd eru n g “ „ 461 4. J. T. A rn ick i: „G egenw ärtige W a lu ta k risis und u n se re A u sfu h r“ . . „ 464

5. lu g . E. K atz: ..P ara ffin k rista llisa tio n “ ... „ 467

6. E konom ische R u n d sch au ... „ 469

7. Neue Gesetze und V e r o r d n u n g e n ... 470

8. Kleine N achrichten ... „ 471

Od Redakcji.

R Ę K O P IS Y przeznaczone dla R edakcji w ykonyw ać należy zawsze n a jednej stro n ie a rk u sz a zw ykłego p ap ieru , z odstępem m iędzy w ierszam i szerokości około 15 m m , pism em w yraźn em , możliwie m aszynow em .

R ękopisów R edakcja nie zw raca.

R Y SU N K I techniczne sporządzone być w inny czarnym tuszem na kalce lub białym papierze ry su n k o w y m . O pisyw anie ry su n k ó w w ykonyw ać należy zawsze z-wyczajuym ołówkiem, a nie tuszem .

F O T O G R A F JE w ykonane b yć winny w odbitkach czarnych n a błyszczącym papierze. W razie b ra k u odbitek n ad sy łać m ożna klisze lub filmy.

PRACE ORYGINALNE, R E F E R A T Y I ARTYKUŁY obejm ow ać winny w raz z ry su n k a m i 4 do 5 stro n d ru k u (1 stro n a d ru k u obejm uje około 6.000 liter).

T em aty o bszerniejsze dzielić zatem należy, o ile możności, na dw a lub więcej arty k u łó w m niejszych rozm iarów .

Na końcu każdego arty k u łu um ieścić należy k ró tk ie zestaw ienie treści w języku polskim , a o ile możności także w języku francuskim , niem ieckim lub angielskim .

O D B ITEK z artykułów d o starcz am y autorom bezpłatnie w ilości 25 egzem ­ plarzy , ilości w iększych po cenie kosztów w łasnych. O dbitek żądać należy zao­

p a tru ją c rękopis odpow iednią uw agą.

P R Z E D R U K dozwolony z podaniem źródła.

(3)

PRZEMYSŁ NAFTOWY

■ D W U T Y G O D N I K

WYDAWANY NAKŁADEM KRAJOW EGO T O W . NAFTO W EG O W E LW OW IE

Rok VI 25 października 1931 r. Z eszyt 20

K O M I T E T R E D A K C Y J N Y : J . A R N IC K I, D r. S t. B A R T O S Z E W IC Z , P ro f. In ż. Z. B IE L S K I, K. K O W A L E W SK I, In ż . W . J . P IO T R O W S K I, D r. St. SC H A T Z E L , In ż . S t. S U L IM IR S K I, D r. S t. U N G ER , D r. I . WYGARD, Cz. ZA ŁU SK I o raz STO W . PO L . IN Ż Y N IE R Ó W PR Z E M . N A FTO W .

R ED A K TO R O D P O W IE D Z IA L N Y : D r. S t. SC H A T Z E L .

D r. Ig n a c y W Y G A R D

L w ó w

P r o b le m y naftow e

W chod zim y obecnie w stadium zasadniczych ro z p a try w a ń problem ów naftow ych i sądzę, że rozw iązanie ich będzie tern łatw iejsze, im w ię­

cej znajdziem y zrozum ienia nietylko u tych, k tó ­ rz y z problem em naftow ym spoty kają się bezpo­

średnio, ale i u tych, k tó rz y tw o rz ą opinję gospo­

d arczą w kraju, o ra z w końcu u tych, k tó rz y nie bez w p ły w u tej opinji, będą ostatecznie d ecy ­ dowali.

B y móc liczyć na zrozum ienie ty ch sfer, należy je z tem atem zapoznać, a p rzedew szystkiem obudzić ich zainteresow anie.

W przem yśle naftow ym i dla przem ysłu nafto­

w ego często trudno coś zrobić dlatego, że ogół go nie docenia, bo go nie zna, a jeżeli w ie o nim coś, to tylko o jego błędach, o jego złych s tro ­ nach. P o p ro stu nie cieszym y się dobrą opinją;

w iadom o tylko, że benzyna jest droga, że nafta jest droga, że producenci kłócą się z rafinerjam i, m ały kapitał zarzu ca wielkiem u, że go chce zdu­

sić, a ten wielki stoi przed b an kructw em i t. d.

W rzeczyw istości sp o łeczeństw o polskie nie w iele w ie o p rzem yśle naftow ym , sko n cen tro w a­

nym na dalekim P odkarpaciu, i oddalonym od W a rsza w s', w której w y k u w a się opinję pu­

bliczną. Nie zn a jego często św ietnej, często t r a ­ gicznej i nie pozbaw ionej rom antyzm u p rz e ­ szłości, zw iązanej z nazw iskam i takiem i jak S ta ­ nisław a S zczepanow skiego, nie w ie nic o g w a ł­

tow nych w strz ąsach , spow odow anych jego ale- ato ry czn y m charakterem , o zm aganiach z z a ­ granicznym p rzem ysłem naftow ym , o jego w alce o w łasn ą egzy stencję i o w ielu, w ielu innych problem ach, k tó re go d ręczą i nie są znane w in­

nych gałęziach przem ysłu.

Na te w łaśn ie problem y chcę tu zw rócić uw agę i w ten sposób przy czy n ić się do zainicjo­

w ania dyskusji.

# S *

M am y ro p y zam ało i zadużo. Zam ało, by w y ­ k o rz y sta ć m ożności p rzerób cze w szy stk ich rafi- neryj, czego w ynikiem jest albo konieczność zam knięcia niektórych z nich, albo też pod­

w y ż sz en ia k o sztó w przeróbki. Zam ało, g dy ż od dłuższego czasu nie m ożem y stw o rz y ć po­

w ażniejszych zapasów , k tó re są p o dstaw ą racjo ­ nalnej gospodarki (m om entów pań stw o w y ch nie poruszam , ograniczając się do problem ów gospo­

darczych). M am y ro p y zadużo, o ile chodzi o po­

k ry c ie zap otrzeb ow an ia w jej d ery w atac h w g ra ­ nicach ochrony celnej. K onieczność p rzerab ian ia w iększych ilości ro p y (z pow odu klucza rucho­

m ego) i tendencja do obniżenia k o sztó w p rz e­

róbki, w reszcie konsekw encja tego stanu — deficy to w y eksport, a n aw et w tej chwili brak ek spo rtu w ogóle — oto p ierw szy problem , do­

m ag ający się rozw iązania.

Co ro b ić? C zy ogran iczy ć produkcję surow ca, za k tó ry po przerobieniu go na eksp ort o trz y ­ muje się mniej, niż się zań płaci; c z y m ag azy ­ now ać su row iec i o graniczyć p rzeró bk ę rafine­

ry jn ą; czy m oże p rzez zm ianę system u p rz e­

róbki rafineryjnej uniknąć lub um niejszyć s tra ty ?

Zm niejszenia produkcji su ro w ca zasadniczo nie m ożna pro p ag o w ać w naszych w arunkach, w p rzeciw ień stw ie do tendencji ogólnośw iato­

w ej. Niem a jednak pow odu do zbytniego forso­

w ania eksploatacji su ro w ca, pow odującej nie- sto sun ko w y nakład kosztów , w ted y , k ied y jest ona n ad w y żk ą ponad ilości, po trzebne do sam o w y starczaln ości. U w ażam w ięc, że z a ­ p rzestanie eksploatacji szy b ó w m ałow yd ajny ch w teren ach w y c zerp a n y ch b yłob y posunięciem celow em . Nie należy natom iast ograniczać eksploatacji na kopalniach now ych, będ ący ch w rozw oju, g d y ż od nich zależy p rz y szło ść na­

szego przem ysłu, k tó ry z w łasn ej p o d staw y su ro w cow ej zrezy g n o w a ć nie m oże. Nie m ów iąc

(4)

S tr. 454 „PRZEM YSŁ N AFTOW Y“ Zeszyt 20

o m ożliw ościach eksportow ych, k tó ry ch dzisiej­

sz a zla prognoza m oże się zmienić — k ażd a p o p ra w a k oniunktury m oże i w inna przynieść, szczególnie w Polsce, pozostającej bardzo w ty le, bardzo zn aczny rozw ój konsum pcji p ro ­ duktów naftow ych, a w y k o rz y sta n ie w łasn eg o rynku stało b y się utrudnionem , a m oże naw et niem ożliw em dla przem ysłu rafineryjnego z tą chw ilą, g d y b y z w łasnego kopaln ictw a nie o trzy m ał p o trzebnych ilości ropy. P o lityki p rz e­

m ysłu naftow ego, szczególnie o ile chodzi o jego stro n ę kopalnianą, nie m ożna układać na rok, lecz na dziesięciolecia, i z tego pow odu bardzo trudne jest określenie ilości ropy, jakie już w najbliż­

szym czasie m ogą nam być potrzebne i jakie w inny być w yd o b y w an e, a tern mniej jeszcze ilości szyb ów , jakie w tym celu w inne być w iercone. P ew n ą jest rzeczą, że w naszych sp e­

cyficznych w arunkach nie w olno zan iedbyw ać robót eksploracyjnych, gdyż m ożem y się w pew nym m om encie znaleść w sytuacji takiej, że zapotrzebow anie ro p y będzie ogrom ne, chęć do w ierceń rów nież, a b rak o d k ry ty ch teren ó w uniem ożliwi ich realizację. S tw ierd zam w ięc, że zm niejszenie eksploatacji pow inno się ograni­

cz y ć tylko do szy b ó w gospodarczo najnieko- rzy stn iej sytuow any ch, jakkolw iek jestem p rz e­

konany, że w p ra k ty c e ograniczenie to, z po­

w odu deficytu budżetow ego przed sięb io rstw producencko - rafineryjnych pójdzie jeszcze dalej.

D rugie pytanie — to k w estja dostosow ania p rzeróbki rafineryjnej do pojem ności rynku k ra ­ jow ego. O ile chodzi o producentów -rafinerów , to stoi tem u na przeszkodzie fakt posiadania nadw yżki ropy, jak i zw iększenie k osztów p rz e­

róbki p rzez ilościow e jej (przeróbki) ograni­

czenie. L om bard ro p y nadw y żkow ej, k tó ry um ożliw iłby jej m agazynow anie, jest w naszych w arunkach niew ykonalny. O graniczenie p rze­

róbki w rafinerjach, kupujących ropę na targu, spow odow ałoby, oprócz zw iększonych k osztów przeróbki dla ty ch rafineryj, obniżenie ceny ropy, a w konsekw encji zm niejszenie jej p ro ­ dukcji, poza tern zaś pochopniejszy zakup ro p y przez o utsiderów i zw iększenie ich udziału w pokryciu za p otrzebow ania ry n k u p rod ucen­

tó w na niekorzyść w szystkich firm zrzeszonych.

Obniżenie cen ro p y o znaczałob y też w kon­

sekw encji obniżenie krajo w y ch cen produktów , co znów obniżyłoby jeszcze dalej w a rto ś ć p ro ­ dukcji p ro ducentów -rafinerów i su ro w c a w o - góle. O kazuje się w ięc, że ograniczenie p rz e­

róbki rafineryjnej jest niem ożliwe.

Zmianą system u przeróbki, pow odującą w iększe oszczędności, b y ło b y tylko zg ru p o w a­

nie przeróbki ro p y w mniejszej ilości fa b ry k ; w tym kierunku w inna iść reform a um ów k a rte ­ low ych, jakkolw iek nie w olno p rzeo czy ć tru d ­ ności i ujem nych skutkó w , z tern zw iązanych.

Złe skutki leżą przedew szj^stkiem na terenie socjalnym , a gospodarczo — w deprecjacji objek- tó w nie pracujących. T e kw estje, jak i sp ra w y prestiżow e, rozw iązania tego problem u nie

ułatw ią, jakkolw iek n ależy doń d ążyć kon­

sekw entnie.

M ów iąc o kw estjach ropnych, ro z w aży ć na­

leży s p ra w y kontyng entow ania ro p y i p rz y ­ działu jej m iędzy poszczególne rafinerje. Nie m ów ię w tej chw ili o efektyw nem jej p rz ero ­ bieniu, lecz o p rzyd ziale w jego w a rto ści eko­

nomicznej. Ropę przerab ianą o trzym ujem y jako ropę. a) czy sty ch producentów , b) p ro du centów - rafinerów , o raz c) ropę b ru ttow ą. T rzecia k a te ­ goria jest w y łąc zo n a z obrotu jako ropa

„Polm inu“, z w yjątkiem w y p a d k ó w zw olnienia jej p rzez to p rzedsiębiorstw o. D ruga katego rja w okresie obecnie obow iązujących um ów k a rte ­ low ych rów nież nie b y ła przedm iotem obrotu, gd y ż p rzerab iali ją — z m ałem i w y jątk am i — jej producenci-w łaściciele. P o z o sta ła zatem p ierw ­ sza kategorja, jako jedy ne źródło su ro w c a dla czy sty ch rafineryj zrzeszon ych i oustiderów .

Niechęć p rod ucen tó w -rafin eró w do zap ew n ie­

nia w łasn ą ropą cz y sty m rafinerjom zrzeszonym ich k o n tyn gen tó w ropnych, spo w o d o w ała p rz y ­ znanie tym rafinerjom decydującego w p ły w u na politykę ropną. R afinerzy - producenci tłum aczą słusznie, że dla nich jed y n ą gw aran cją ich k on ­ ty n g en tó w jest ich w ła sn a p raca kopalniana, że w ięc niesłuszne b y ło b y k o rz y sta n ie p rzez czy sty c h rafinerów z w y siłk ó w kopalnianych p ro d u c e n tó w -ra fin e ró w . R afinerje c z y ste ró w ­ nież słusznie argum entują, że o ile udział ich w k artelu jest dla rafineryj producenckich ko­

rz y stn y , to m uszą one stw o rz y ć dla pierw szych m ożliw e w aru n k i istnienia, a w ięc albo um ożli­

w ić im p arty c y p ację w ropie producencko - rafi- nerskiej, albo oddać im uprzyw ilejow any, a na­

w e t decydu jący w p ły w na ry n e k fopny.

P rzy w ileje, a już z pew nością hegem onja pew ny ch grup w ram ach w spólnej organizacji, są objaw em niezdrow ym , n aw et g d y b y chodziło o sp ra w y m niejszej w agi, niż polityka ropna.

D ochodzę w ięc do w niosku, że n ależy tern p ro ­ blem z a ła tw ić w ten sposób, ab y : a) s p ra w y polityki ropnej ro z strzy g an e b y ły w ram ach organizacji p rzez w szy stk ich tych, k tó rz y w niej są zain teresow ani, b) konsekw encje ro z strz y ­ gnięć obciążały rów nom iernie w szy stk ich u p ra­

w nionych, c) alim entow anie ropą o db y w ało się na rów ny ch zasadach dla w szy stk ich rafineryj zrzeszonych, z przyznan iem rafinerjom p ro du ­ cenckim tylko pew nego ograniczonego p ierw ­ sze ń stw a w stosunku do ich w łasn ej ropy.

* * *

Mimo że faktycznie nie istnieją dw ie różne cen y ro py , to jednak fakt w p ro w ad zen ia rucho­

m ych k on ty n g en tó w p rzeró bczych s tw o rz y ł dw ie skale. Jed n a — to cena ro py na w olnym rynku, k ształtu jąca się w ed le w arto ści u zy sk a­

nych z niej produktów , zb y w an y ch całkow icie w granicach o chro ny celnej. D ruga — to w a r ­ to ść ro p y rafineryj producenckich, pracujących na kluczu ruchom ym , a w ięc ropy, kalkulującej się z przeciętnej u targ u krajow ego i ek sp o rto ­

(5)

Z eszyt 20 „PRZEM Y SŁ N A FTO W Y “ S tr. 455 w ego. M ożna pow iedzieć, że ropa producencko-

rafineryjna zo stała w ten sposób zdew aluow ana w stosunku do ro p y cz y sty c h producentów i do ro p y bruttow ej.

Na cenę ro p y rynkow ej w p ły w a tendencja zrzeszonego p rzem y słu (pokryw ająca się z linją polityki rządow ej) w kierunku podtrzym ania produkcji, a w m arkach specjalnych tak że kon­

kurencja outsiderów , znajdujących się w u p rz y ­ w ilejow anej pozycji. Zachodzą p y tan ia: a) jak długo znajduje sw e uzasadnienie m otyw popie­

rania produkcji p rzez w y so k ą cenę, i b) kogo w inny obciążać k o szty polityki w ysokich cen ? D um pingow anie bow iem produkcji w y so k ą ceną ma uzasadnienie tylko w .okresie niedoboru su­

row ca. O ile chodzi o sam o w y starcza ln o ść k ra ­ jow ą, niedoboru w tej chw ili nie m am y, jednakże zachodzi ob aw a pow ażnego sk u rczenia się p ro ­ dukcji z chw ilą zm niejszenia się jej rentow ności, a następnie — braku jej, zw ła szcz a w obec faktu, że około 25% produkcji p rzy p ad a na czy sty ch producentów .

Ze w zględu na niejasność p rz y szłeg o rozw oju, tak w dziedzinie terenow o-eksploracyjn ej, jak i konsum pcyjnej, oznaczenie k ry te rjó w ilościo­

w y ch i czaso w ych, ch a rak tery zu jący c h koniecz­

ność dumpingu, jest niem ożliwe, a w każdym razie bardzo niepew ne. W dziedzinie produkcji ropnej niespodzianki są m ożliwe, a naw et praw dopodobne. Z chw ilą dow iercenia szy b ó w o w iększej produkcji, zm ieniających fizjognom ję dzisiejszego stanu naszego kopalnictw a ropnego, ochrona cen y ro p y ponad rendem ent przecięt- neg utarg u k rajo w o-eksportow ego , a w ięc po­

nad jej w a rto ść rz eczy w istą, będzie nieuza­

sadniona, a n aw et niem ożliwa.

W razie nieistnienia k artelu obniżenie cen ropy do poziomu jej w a rto ści nastąpiłoby autom a­

tycznie z chw ilą nadprodukcji. P rz y istnieniu k artelu au tom atyczne działanie podaży i popytu jest zaham ow ane, a odpow iedź na pytanie, co ma zastąpić te au tom atyczne działania ekono­

miczne, nie jest ła tw a p rz y istniejącej ro z­

bieżności interesów .

C hcąc dać czy sty m rafinerjom p ew n ą g w a ­ rancję ropną ze stro n y producentó w -rafinerów , tym ostatnim zaś, jak i cz y sty m producentom — p raw o w p ły w a n ia na politykę ropną, nie chcieli­

b y śm y s tw a rz a ć now ych tem ató w d y sk u sy j­

nych, zapełniających porządki dzienne zebrań, a d o tyczących regulow ania cen ro p y ; m uszą być znalezione pew ne k ry te rja , m ożliwie s p ra ­ w iedliw e, i od uchw ał w iększości zależne. T a- kiem k ry terju m m oże być, poza przeciętnym utargiem produktow ym , stosunek ilości ropy w y p rod uk ow anej do ilości ropy, potrzebnej do konsum pcji krajow ej. P rzy jm u jąc np. stan dzi­

siejszy za podstaw ę, uzasadniającą dzisiejszy p ro tek cy jn y poziom cen ropnych — m ożnaby oznaczyć zg ó ry skalę obniżenia tych cen, w m iarę jak stosunek zw iększać się będzie na k o rz y ść pierw szej części, t. j. ropy, p rz e w y ż s z a ­ jącej pokrycie konsum pcji krajow ej.

U tyskiw anie niektórych czy sty ch producen­

tó w na niskie ceny ro p y było do tychczas nie­

uspraw iedliw ione, g d y ż czyści producenci byli

jed y n ą gałęzią przem ysłu naftow ego, k tó ra w czasie istnienia k artelu w strząśn ień k ry z y s o ­ w y ch nietylko nie odczuła, lecz przeciw nie dzięki kartelow i p rz e ż y w a ła ok res w ysokiej koniunktury.

Jakk olw iek w ięc cz y sta produkcja d o ty ch ­ czas k rz y w d y nie doznała, uzależnienie jej od polityki jedynie czy sty ch rafineryj m ogłoby być dla niej rzeczą groźną, zw łaszcza w chwili, g d y b y rafinerje producenckie chciały p o k ryć całe zap otrzeb ow an ie rafineryj czy sty ch . B a­

gatelizow anie takiego słusznego argum entu cz y sty c h p rodu cen tó w nie m iałoby celu, a w y ­ k o rzy stan ie p rzew ag i gospodarczej w k ró ce b y się zem ściło. Z tych też m o ty w ó w pow iedziałem pow yżej, że na politykę ropną w inni mieć w p ły w nietylko kupujący czyści rafinerzy, ale i producenci-rafinerzy, a nie w ykluczam b y ­ najmniej i cz y sty c h producentów , o ileby po­

trafili znaleść się w ram ach organizacyjnych. Tej ew entualności — z pow odu trudności d o bro­

w olnego zo rganizow ania w szystk ich obecnych i p rz y szły ch p rd ucentó w ro p y — narazie nie przew iduję i dlatego nie w a h ałb y m się dopuścić w tej tak w ażnej kw estji w p ły w u M in isterstw a P rz e m y słu i Handlu, w w y padku, g d y b y g ro ­ ziło p o k rzyw dzenie uspraw iedliw ionych in tere­

sów produkcji su ro w ca. N iezałatw ienie tej k w estji spo w o do w ać m oże, — jak to było i do­

tychczas, w okresie w k tó ry m in tere sy produ­

c en tó w p rak ty czn ie b y ły naruszan e, — niepo­

trz e b n y konflikt, zu ż y w ający siły obu stro n i p rz y n o sz ą c y obu szkody m oralne i m a te r­

ialne.

A rb itrażo w a ingerencja, o p arta na zg ó ry co do zasad unorm ow anej kalkulacji, jest p otrzebna nietylko dla ochrony produkcji, ale i dla ochrony rafineryj p rz ed nieuspraw iedliw ionem i żądaniam i i atakam i producentów . A czkolw iek ingerencja rz ąd o w a w sp ra w ach p ry w atn o -g o sp o d arczy ch m oże b yć naogół niepożądana, to jednak sądzę, że w tym specjalnym w yp ad k u niebezpieczeń­

stw o jest minimalne, a za le ty pow ażne. O ddzia­

ły w an ie czy sty ch prod ucentó w na k ształto w an ie się cen ro p y w inny sposób, aniżeli m oże to uczynić arb itra żo w a ingerencja p ań stw o w a — jest tru dn e do pom yślenia, ze w zględu na to, że ci, k tó rz y posiadają produkcję, nie są zorganizo­

w ani, a ci znów , k tó rzy głośno w ystęp ują pod firm ą organizacji, p rzew ażn ie dopiero n a p ro ­ dukcję liczą.

* * *

N asz p rzem y sł ra fin ery jny m ógłby przerabiać przeszło d w a ra z y tyle su ro w ca, ile go P olsk a dzisiaj produkuje, natom iast tylko jedną cz w artą część sw ej sp raw no ści w y k o rz y stu je obecnie dla p okrycia konsum pcji krajow ej. W szy stk o , co p rz ek ra cza ten ułam ek przeróbki, p rzerab ia ze stratą, w ynikającą z katastro faln y ch cen ek sp o r­

tow ych. Z drugiej stro n y , n iew y k o rzy stan ie sp raw no ści fab ry k pow oduje b ard zo znaczne zw iększenie ko sztów przeróbki, co w y ra z sw ój znaleść musi, albo w obniżce cen surow ca, albo w zw iększeniu cen p ro du któw końcow ych.

(6)

S tr. 456 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y “ Z eszy t 20

W w y jątk o w o szczęśliw em położeniu znajdują się rafinerje niezrzeszone, k tó re sw oje możli­

w ości przeróbcze w y k o rz y stu ją w 100% i całą sw oją w y tw ó rc zo ść lokują w kraju, tak, że je­

dynie one, tak jak i niezrzeszone gazoliniarnie, w y k o rz y stu ją w pełni ochronę celną, k tó ra p rz e­

cież nie dla nich, a dla całego przem ysłu była przeznaczona.

W ciągu trw an ia obecnego k artelu rafinerje niezrzeszone p o w ięk sz y ły kilkakrotnie swój udział w pokryciu rynku krajow ego, za g arn ia­

jąc tern sam em kon ty n g en ty krajow e rafineryj zrzeszonych, co p rz y ogólnym spadku kon­

sumpcji i fatalnej sytuacji eksportow ej tein silniej uderzyło w rafinerje zrzeszone i utrudniło od­

biór oraz p rzeróbk ę ropy, której cena u trz y ­ m ana jest na poziomie, przew y ższający m kilka­

krotnie cenę su ro w ca zagranicznego. W' ten spo­

sób producenci ropy, popierając rozw ój rafineryj niezrzeszonych, działali i działają w rezultacie przeciw ko sobie: jakkolw iek pozornie w ydaje się, że niezrzeszone rafinerje są re z e rw ą dla odbioru surow ca w w ypadku, g d yby go nie o d eb rały rafinerje k artelo w e — to w istocie rozw ój outsiderów prow adzi do rozbicia o rg a ­ nizacji kartelow ej, a z tą chw ilą, jak zaw sze do­

ty chczas b y w ało ou tsid erzy zam ierają i cena ropy spada w sposób k atastrofalny.

P roblem outsiderów , ro z p a try w a n y nie z punktu w idzenia zaro b k ó w rafineryj sk artelo- w an y ch , ale całok ształtu in teresó w naftow ych, o d g ry w a ł od początku istnienia k arte lu w ielką rolę i załatw ić się dotąd nie dał. P ró b y zam ­ knięcia kilku w a rsz ta tó w kosztem odpłat, sto ­ so w an e szeroko w k artelach innych branż, d ały re zu ltat niezupełny.

D ow iedliśm y poprzednio, że zm niejszenie k osztów przeróbki leży w interesie p roducentów surow ca, gdyż um ożliwi płacenie w y ż sz y ch cen za ropę. Stąd w niosek, że w naszych obecnych w arunkach p rogram reorganizacji przem ysłu winien objąć jak najdalej idącą koncentrację przeróbki. Zdaję sobie sp ra w ę z tego, że kon­

centracja taka, — pom ijając trudności jej p rz e­

prow adzenia, zw iązane z rozm aitą stru k tu rą handlow ą p rzed sięb io rstw rafineryjnych, spo­

w oduje także kom plikacje na terenie socjalnym , z w łaszcza p rz y obecnym o stry m stanie b ez ro ­ bocia. S ądzę jednak, że przep ro w ad zen ie kon­

centracji m oże się pow ażnie przy czy n ić do omi­

nięcia k ry z y su w w ydobyw aniu surow ca, a w ten sposób i do zm niejszenia bezrobocia w kopal­

niach naftow ych, tak że ew entualnie konieczna obniżka cen produktów da się łatw iej p rz ep ro ­ w ad zić p rz y zm niejszeniu k osztów produkcji p rzez jej koncentrację.

Jedną z najtrudniejszych k w e sty j jest sp ra w a udziału zak ład ó w p rzeró b czy ch w przyd ziale ro p y z jednej stro n y i w pokryciu k rajow ego zap o trzeb o w an ia z drugiej stro n y . W sz y stk ie do tych czasow e m etody, opierające się na w a ­ runkach, aktualny ch w chw ili podpisyw ania um ów , o k azały się fałszy w e. W y w o ły w a ły one zależnie od chw ilow ych w a ru n k ó w konsum pcji k rajow ej i m ożliw ości ek sportow ych niedobór

lub nadm iar ropy, niezależnie od w ysokości jej produkcji. P rz y s z ła organizacja przem ysłu naf­

tow ego musi — o ile chodzi o dział przeróbki — op rzeć się na takich zasadach, k tó re w iąz ały b y ze sobą udział w odbiorze ro p y i k on ty n g en ty p ro du któ w krajow y ch, i uw zględniały sp raw n o ść techniczną rafineryj o raz w y siłk i w iertnicze.

G łów nym w arunkiem trw a ło śc i organizacji i do­

brego jej funkcjonow ania musi by ć spraw iedliw e zastoso w an ie tych sam ych zasad do w szy stk ich zak ład ó w p rzetw ó rczy ch . W łaściw e załatw ienie tego problem u zadecyduje o p rzy szłej polityce ropnej.

* * *

K orzyści handlow e organizacji k artelow ej w inny p o w stać : 1) z m ożności w y k o rz y sta n ia ochrony celnej, 2) z uniknięcia, a co najmniej, z obniżenia s tra t z pow odu n iew ypłacalności odbiorców , 3) ze zm niejszenia k o sztó w handlo­

w ych, 4) z ułatw ienia zw alczania o utsiderów oraz śro dk ów zastępczych, 5) z układu skład o­

w y c h części cen y w ten sposób, by z niej jak najw iększa część p rz y p ad ła w y tw ó rc y , 6) z ro z­

szerzen ia zbytu w y tw a rz a n y c h produktów , 7) z uzyskania jednolitej cen y dla w szy stk ich uczestników . O ile chodzi o p. 1 i 2, to obecny S y n d y k a t dał re zu ltaty zadow alające. O chrona celna, choć w y k o rz y sta n a p rzed ew szy stk iem p rzez outsiderów , jest znaczna. F ak t istnienia zw artej organizacji, jak i w pro w ad zen ie cen­

tralnej sp rz ed aż y hurtow nej — um ożliw iły ściągnięcie w ielom ilionow ych należności; poza tern s tra ty , w y nikające z bieżącego interesu, i to tak hurtow nego jak i składow ego, sp ad ły do minimum.

Obniżenie k o sztó w handlow ych m oże n astą­

pić p rzed ew szy stk iem p rzez zw iększenie ob ro ­ tó w jednostki organizacyjnej. W iem y, że jedno­

stek tych m am y zadużo w stosunku do kon­

sumpcji, a ilość ich po utw orzeniu S ynd yk atu nietylko się nie cofnęła, lecz n aw et w y k a z y w a ła stale tendencję do zw iększenia. N iektóre firm y głó w n y zy sk sw ego przed sięb io rstw a w id ziały w interesie handlow ym , rozbudow anym ponad p o trzeb y sw oje w y tw ó rczo ści, a w ięc w sp rz e ­ d aż y obcych produktów , podczas g dy inne firm y ro zb u d o w ały sw ój a p a ra t handlow y w tendencji sp rzed aw ania jak najw iększej ilości produktów w łasn y ch w e w łasnej organizacji, bez p o trze b y dzielenia się zyskiem handlow ym .

G dyby w szy stk ie organizacje handlow e m iały za zadanie sp rzed ać tylko sw ój to w ar, a nie to­

w a r obcych dostaw có w , to kw estja rozdziału zy sk u p rzem ysło w ego i handlow ego za ła tw ia­

ła b y się bez komplikacji, p ostulat zw iększenia zy sk ó w p rzem y sło w y ch kosztem handlow ych d ałb y się w te d y zrealizow ać, a n aw et obniżenie cen, pow iększające konsum pcję nie kosztem w y ­ tw ó rcy , b y ło b y do pom yślenia.

U w ażając kom pletną koncetrację handlu za­

sadniczo za tern konieczniejszą, im g o rsza jest sy tu acja produkcyjna — m am jednak to p rzek o­

nanie, że k on centracja tak a jest w czasie bliższym

(7)

Z eszyt 20 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y “ S tr . 457

niew ykonalna, i dlatego należy ty m czasem pójść w kierunku forsow ania racjonalizacji p rzez a) ograniczenia rozbudow y, b) rejonow anie, c) postanow ienia, u łatw iające koncentrację w drodze ew olucyjnej, do k tó ry ch p rz ed ew sz y ­ stkiem zaliczam kom pletną centralizację sp rz e­

daży pom pow ej, która, jako organizacja młoda, nieobciążona jeszcze zb y t w ielkiem i grzecham i przesad n y ch in w estycyj, nadaje się do n aty ch ­ m iastow ej reform y, koniecznej, by się uchronić od strat.

Najlogiczniejszem rozw iązaniem całego z a g ad ­ nienia, jak i zapew nieniem każdem u w y tw ó rc y rów nej cen y za ró w n y produkt — b y ło b y w p ro ­ w adzenie rozliczenia w spólnego utarg u ; k ażda rafinerja o trzy m a ła b y tę sam ą cenę loco Bo­

ry sła w , bez w zględu na to, czy to w a r jej zo­

sta ł sp rz ed an y przez C entralne B iuro S p rze d a­

ży, p rzez składy, cz y p rzez pom py, z tą tylko różnicą, b y ustalone z gó ry k o szty C entralnego B iura S p rze d aży b y ły p otrącane na rzecz S y n­

dykatu, k o szty sp rz ed aż y składow ej na rzecz organizacyj składow ych, k o szty sp rz ed aż y pom ­ pow ej na rzecz w łaścicieli pomp, w szy stk o w tym stosunku, w jakim odnośne sprzed aże ilościowo w rozm aitych ich rodzajach w y k o n y ­ w an e zostały. Uzgodnienie ry c załto w y ch kosz­

tów sp rzed aży sk ład ow ych uw ażam obecnie za tak niepraw dopodobne, a perjo dyczne obliczanie ilości sp rz ed aw an y ch p rzez poszczególne sk ład y i kontrolę — za tak trudne, że nie proponuję w pro w ad zen ia w spólnego rozliczenia, choć, jak pow iedziałem , rozw iązanie to u w ażałb y m za ce­

low e i logiczne. D obre re zu ltaty w parafinie, k tórej sp rzed aż jest kom pletnie scentralizow ana i w spólnie rozliczana, w inny uczestników S y n ­ d y k atu zachęcić do rozw ijania tego system u.

O ile chodzi o w alkę ze środkam i zastępczem i, to, poza parafiną, nie d ala ona pożądanych re ­ zultatów .

R ozszerzenie zbytu nie nastąpiło poza natural- nem pow iększeniem konsum pcji benzyny w po­

przednich latach. B yć może, że p rz eszk a d zały rozszerzeniu zb y tu także ceny, za w ysok ie przy istniejącym sianie zubożenia; na w schodnich zie­

m iach sieć detalicznych punktów sp rz e d a ż y jest rzadką, a rozw inięcie jej w ym ag a w spólnego w y ­ siłku, m ożliw ego tylko p rz y bardzo spoistym i obliczonym na długie życie organizm ie, gdyż poczynione inw estycje będą w pierw szym o k re ­ sie z pew nością deficytow e.

P rop o n o w an e nieraz zgrupow anie sp ra w p rz e­

m ysłow ych i handlow ych w dw óch różnych um o­

w ach, a n aw et w dw óch odrębnych o rg aniza­

cjach, da się tylko w p ierw szej części u rzeczy ­ w istnić. T w orzenie dw óch odrębnych organ iza­

cyj b yłob y m ożliwe, a n aw et celow e tylko o ty ­ le, o ileby się to łączy ło z rzeczy w istem sfuzjo- now aniem organizacyj sprzedażnych . T akże i w te d y o drębny zespół handlo w y z a w iera łb y w sobie zarodek konfliktu z interesem przem y ­ słow ym , zw ła szcz a dlatego, że uczestnicy o b y ­ dw óch zespołów byliby różni, i ró ż n y by łb y ich w p ły w w obu organizacjach. R ozdział p rz y c z y ­ niłby się pozatem do zw iększenia w p ły w u czy n ­

nika handlow ego na niek orzy ść przem ysło w eg o, co dla przem ysłu nie m oże b y ć objaw em pożą­

danym . Z w y żk a k osztów adm in istracyjny ch jest dalszym kontrargum entem , którem u nie m oże­

m y p rz eciw staw ić znaczniejszych k orzyści.

Z p o w yższy ch w y w o d ó w w ynika, że, poza obecnie scen tralizow an ą sp rzed ażą h u rto w n ą ben ­ zyny, nafty i oleju gazow ego, jak i kom pletnie scentralizow an ą sp rzed ażą parafiny, u w ażam za niezbędną jedynie centralizację detalicznej sp rz e ­ d aż y benzyny. U w ażam ją za tak konieczną, że w sz y stk ie trudności, p rzeciw staw iające się tej centralizacji, m uszą być przezw y ciężo ne. D alsza centralizacja jest obecnie nieosiągalną, przyczem n asuw ać się m oże pytanie, cz y takie dalsze scen ­ tralizow anie b yłob y w ogóle pożądane — ze w zględu na in tere sy sam oistnych han d larzy i ro z­

w ój konsum pcji. Zw iązki han d larzy naftow ych w a lc z y ły n aw et z istniejącą obecnie cen traliza­

cją — mojem zdaniem niesłusznie, gd y ż obecna stru k tu ra handlow a p rzy nio sła im : 1) częściow e w yelim inow anie jednostek słab szy ch , jak i tych, k tó re tylko d ory w czo zajm ow ały się handlem naftow ym , 2) znaczne zm niejszenie ry z y k a p rzez stabilizację cen i zm niejszenie konkurencji. D al­

sza cen tralizacja m ogłaby jednak grozić zniszcze­

niem egzystencji sam oistnych han dlarzy, co w obecnych w aru nkach bardziej niż kiedykol­

w iek w y d a je się niew łaściw em .

Na koniec chciałbym jeszcze p arę słó w pow ie­

dzieć o eksporcie. Nie ulega kw estji, że im g o r­

sza jest konjunktura, tein w ięk sza jest potrzeba w spólnego w y stęp o w an ia zagranicą, to też idea centralizacji zo stała poza S y nd yk atem (który zajm uje się tylko eksportem parafiny) p raw ie w całości zrealizow ana. P rob lem ten będzie tra ­ cił na w a d ze w m iarę zw iększania się naszej konsum pcji w ew nętrznej, o ile nie nastąpi nie­

spo dziew an y w z ro st naszej produkcji surow ca.

* # *

Jasnem jest, że w ram ach a rty k u łu nie było rzeczą m ożliwą poruszenie w szy stk ich pro ble­

m ów. Kom plikacja problem ów i ich zazębienie jest tak duże, że p raw ie w ątp ić należy, czy jaka­

kolw iek organizacja, obejm ująca cało k sz tałt p rz e­

m ysłu, a m ająca cechę trw ało ści — po w stać mo­

że w drodze dobrow olnej.

Nie chciałbym w tern m iejscu n arazić się w y ­ znaw com liberalizm u gospodarczego w jego do­

ty ch czaso w y ch k lasy czn ych form ach. Nie m ożna jeszcze m ówić o nadchodzącej konieczności pla­

nowej gospodarki, uzgodnionej z P ań stw em , pla­

now ej gospodarki w e w szystkich dziedzinach ż y ­ cia ekonom icznego, by nie być w zw iązku z tern.

posądzony o propagandę socjalizm u p ań stw o w e­

go; zdaje mi się jednak, że nie znajdziem y inne­

go w yjścia z obecnego chaosu gospodarczego, jak p rzez zupełne zerw an ie z sy stem em obecnych w ahań m iędzy skrajn ym liberalizm em a e ta ty z ­ mem, w k tó ry ch przem ysł i handel o d g ry w a ją rolę piłki, p rzerzucan ej to w tę, to w inną stronę.

Zdaję sobie sp ra w ę z tego, że proponując inge­

rencję P a ń stw a w m aterji tak n iesłychanie deli­

(8)

S tr. 458 „PRZEM Y SŁ N A FTO W Y “ Zeszyt 20 katnej, popełniam p rz estęp stw o w stosunku do

d o k try n y liberalnej, w y znaw anej dotychczas przez kapitalizm w spółczesny. Do w niosku mego skłaniają mnie jednak d w a m o ty w y : pierw szy, leżący w sam ym przem yśle naftow ym — t. j.

obaw a, że nieuregulow anie tej kw estji w p o w y ż­

szy lub podobny sposób p row adzi do chaosu, na k tó ry pozw olić nie m ożna, drugi — to p rz eśw iad ­ czenie, że n aw et skrajnych re p rez en tan tó w libe­

ralizm u gospodarczego p rzestanie w n e t razić w zm ag ający się w p ły w p ań stw a na problem y gospodarcze, skoro nikt z nich nie m oże nie p rz y ­ znać, że św iato w a sy tu acja g ospodarcza w y trą ­ ciła ster z ręki p rz y w ó d có w kapitalizm u, k tó rzy w sprzeczności ze sw em i przekonaniam i libera- listyczneini coraz częściej zw racają się do pań­

stw a, dom agając się jego interw encji. Bo czem że innem są rosnące z dnia na dzień b a ry k a d y cel­

ne, ochrona karteli, a n aw et k arte le przym usow e, ratow anie banków z funduszów publicznych i t.

d. i t. d.? Jeżeli sta re form y zaw odzą, to nie w olno zw alczać now ych, a w szy stk ie w ysiłki należy zw rócić tylko w tym kierunku, b y no­

w y m form om odeb rać m ożliwie te złe strony, k tó re p rz y ich w ykonaniu uczy n iły b y je nieznoś- nem i dla życia gospodarczego.

D roga w yjścia — to o derw anie się od z a g ra ­ nicy, przeży w ającej k ry z y s g o sp o d arczy na tle zupełnie innem, stw o rzen ie p o d staw w zajem nego zaufania m iędzy życiem gospodarczem a re p re ­ zen tantam i P a ń s tw a p rzez w sp ó łp racę p rz y u k ła­

daniu w łasnego polskiego program u planow ej gospodarki. T aki polski plan, nie m ający nic w spólnego z system em sow ieckim , a w y k o n y ­ w a n y pod kontrolą P a ń stw a przez sam orząd, nie niszczący indyw idualnej in icjaty w y poszczegól­

nych dziedzin gospo darczy ch i o p arty na u sta ­ w o w y m obow iązku organizacyjnym , m oże jed y ­ nie — m ojem zdaniem — przynieść nam ratunek.

W ram ach takiej organizacji naszej p rzy szło ści gospodarczej w idzę też m iejsce dla p rzem ysłu naftow ego.

M usim y się o d erw ać od tonącego okrętu prze- ży ty ch form p ań stw przekap italizow an ych i p rze- industrjalizow anych, i p op łynąć w łasn y m kursem , z planem rozw ażn ie w ytk nięty m .

Leon GZEPIELE W SK I

W arszaw a

C e m e n t jako tw o rzyw o d o z a m y k a n ia w ód w g łę b n y c h w o tw o ra c h w ie r t n ic z y c h 1 )

W zeszycie Nr. 10 „P rzem y słu N aftow ego“

z b. r., w arty k u le „Zam ykanie w o d y p rz e z ce­

m entow anie“ po ru szy ł Inż. Łodziński niezm ier­

nej doniosłości sp ra w ę zam ykan ia w ód w g łę b ­ nych w o tw o ra ch w iertn iczy ch sposobam i ce­

m entow ania. P ró b y cem entow ania, dokonane p rzez K oncern „M ałopolska“ z w ynikiem do­

datnim , św iad czą o dalszym postępie technicz­

nym w naszem w iertn ictw ie naftow em . P ozw olę sobie p rz y to c zy ć tu sło w a P rof. K. B ohdano­

w icza: „O gólny pesym izm obecny i w strz em ię­

źliw ość przed w ierceniem n o w ych o tw o ró w w iertniczych są zupełnie nieuzasadnione. T rz e ­ ba nam w iercić jak najw ięcej, b o niew iadom o co m oże b y ć za lat kilka. T rz e b a w iercić — a ropę z a trzy m ać w zbiornikach podziem nych (zło­

żach) i umieć panow ać nad produkcją“.

T ak czyni w iele to w a rz y s tw naftow ych na polach A m eryki i Azji. A by jednak ropę z a tr z y ­

ł) Referat niniejszy opracowany został na podsta­

wie następujących źródeł:

1) „Beton, jego tworzenie i własności“, Inż. J.

Nechay.

2) „Cementy i ich użycie“ Inż. R. Z. Ciesielski.

3) „Die W asserabsperrung bei Tiefbohrungen auf Erdól“ Prof. Ing. Vasila. • Iscu.

4) W łasne spostrzeżenia poczynione podczas pracy wiertniczej w Indjach Holenderskich.

m ać w złożu i eksp lo ato w ać ją w m iarę po­

trzeb y, trze b a mieć zupełną pew ność, że do zło ­ ża ropnego cz y gazow ego • nie dostanie się z poza kolum ny ru r w od a i odw rotnie, że ropa i gazy nie będą w ę d ro w a ć w inne pokłady. R ó w ­ nież dla eksploatacji złóż naftow ych, p rz y za^

stosow aniu tłoczenia w piaskow iec ro pn y gazu, po w ietrza cz y w o d y , m a cem entow anie o tw o ­ ró w w iertn iczy ch pierw szo rzęd n e znaczenie.

D latego zam ykanie w ó d w głębn ych n ależy p rz e­

p ro w a d zać tu ż nad złożam i ropnem i, cem entu­

jąc o tw o ry w iertnicze, w dzisiejszej bow iem do­

bie jest to p raw ie jed y n y sposób zabezpie­

czający złoże od zgubnych w p ły w ó w z e w n ę trz ­ nych.

C elem niniejszego referatu jest zaznajom ienie czytelników z technologją chem iczną i m ech a­

niczną, oraz z rodzajam i cem entów w y ra b ia - nem i w kraju i niektórem i zagranicznem i, k tó re m ogą in tereso w ać przem y sł naftow y.

W P o lsce znajduje się 16-cie fa b ry k cem entu portlandzkiego, a n ajstarsza z nich, uruchom io­

na w r. 1857 w G rodźcu, b y ła p ierw szą w ów - czesnem państw ie rosyjskiem .

P ra w ie w szy stk ie cem entow nie posiadają najnow sze urządzenia« R o czna produkcja ce­

m entu w ynosi 1 miljon tonn, z czego 20% (r.

1928) idzie na eksport. Kilka cem entow ni prócz zw y kłeg o (norm alnego) cem entu w y tw a rz a

(9)

Z eszyt 20 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y “ S tr. 459 tak że cem enty specjalne. C em enty polskie m ają

uznanie zagranicą, a w w yniku konkursu u rz ą­

dzonego p rzez L aboratorjum m ateria łó w budo­

w lanych p rzy Politechnice w Zurychu „na w y ­ trzy m ało ść 28-mio dniow ą“, w któ ry m b rało udział 17 p aństw , P olsk a o trzy m a ła 3-cie m iej­

sce (po Danji i Francji).

Polski przem y sł cem entow y zorganizow any jest w Zw iązku Polskich F a b ry k P o rtlan d - C e­

m entu (W arszaw a, Czackiego 1). J e s t to in sty ­ tucja o c h a rak terze rep rezentacyjnym , k tó ra ma rów nocześnie na celu popieranie tw órczo ści nau­

kow ej, w y d aje czasopism o „C em ent“, u rządza k u rsy o betonie, oraz, rozp orządzając sw oją w łasn ą dośw iadczalnią, udziela fachow ych po­

rad.

Handlow o zespolone są nasze cem entow nie w sy n d y k at pod firm ą „C entrocem ent“ (W a r­

szaw a, Moniuszki 1 a).

P od w zględem praw no - u staw ow ym zasto so ­ w anie norm alnego cem entu portlandzkiego regu­

lują rozporządzenia M inisterstw a Rob. Publ., od­

noszące się do w y k o n y w an ia robót betonow ych oraz budow y i utrzym ania m ostów drogow ych.

P ró c z tego „Polskie norm y badania norm alnego cem entu portlandzkiego“, w y d a n e p rzez P olski Kom itet N orm alizacyjny, określają cechy fizycz­

ne i chem iczne, n orm y bran ia prób, przepisy handlow o - techniczne, w arunki d o sta w y i kw e- stje sporne.

Rodzaje cementów.

Do zam ykania w ód w głębnych w otw orach w iertn iczy ch p rzez cem entow anie używ a się przew ażn ie cem entu portlandzkiego, norm alnego, powoli w iążącego, bez dodania piasku.

a) C em ent portlandzki norm alny, powoli w ią­

żący. C em ent ten u żyw any jest pow szechnie w budow nictw ie, a § 21 u staw y budow lanej i m ostow ej m ów i: „Do betonu u ży w ać należy w y łączn ie cem entu portlandzkiego, powoli w ią­

żącego. U życie innych cem entów zależy od ze­

zw olenia w ła d z y budow lanej“.

S kład chem iczny cem entu portlandzkiego i w łaściw ości fizyczne określają polskie norm y ba­

dania norm alnego cem entu portlandzkiego. „N or­

m alny cem ent portlandzki stanow i tw o rz y w o w iążące, otrzy m an e p rzez w łaśc iw e i dokładne zm ieszanie surow ców , zaw ierający ch w apień i glinę, p rzez w ypalenie -tej m ieszaniny p rz y tem ­ p eratu rze spiekania, i ścisłe zm ielenie w ypalin.

W szelkie dodatki po w ypaleniu są w zbronione z w y jątkiem gipsu i w ody. O dsetkow a z a w arto ść gipsu nie m oże p rz ek ra cza ć 3%. C em ent pow i­

nien b y ć d o starczo n y w opakow aniu d o statecz­

nie zabezpieczającem za w arto ść od wilgoci.

T w o rzy w o w iążące, nieodpow iadające w s z y s t­

kim w ym aganiom tej norm y, nie m oże nosić m iana norm alnego cem entu portlandzkiego“.

C em ent portlandzki n orm alny m a przeciętnie następu jący sk ład chem iczny:

CaO 59—65%

SiO s 20—26%

A L 0 3 7— 14%

M gO 1—3%

M ,0 3%

NazO 2%

Ca S 0 4HiO 2%

P ró c z norm alnego cem entu portlandzkiego w y ra b iają cem entow nie k rajo w e i zagraniczne w iele gatunków cem entów specjalnych, za­

leżnie od celu, do jakiego m ają b y ć użyte.

b) C em ent portlandzki, w yso k o w a rto ścio w y (w y b o ro w y albo przedni) jest powoli w iążący , jedn ak p roces tw ard nien ia następuje szybciej, gdyż po 7-miu dniach osiąga taką w y trz y m a ­ łość na ściskanie, jak cem ent portlandzki, n o r­

m alny po 28 dniach. D obór składników w tym rodzaju cem entu jest staranniejszy, w y p a la się go w tem p eratu rze w y ższej aniżeli cem ent n o r­

m alny, prócz tego posiada w ięk szą m iałkość.

Nie należy go m ieszać z w apnem lub innem i cem entam i, g d yż traci dodatnie w łaściw ości. C e ­ m ent ten w y tw a rz a kilka fa b ry k w P o lsce ale z pow odu w yższej ceny m a on m ały zbyt.

c) C em ent portlandzki, pow oli w iążący , w o ­ doszczelny, m arki „Siccofix“ w y ra b ia n y p rz ez fab ry k ę G oleszów (obok C ieszyna), od znacza się tern, że w skład jego w chodzi pew ien sk ład ­ nik bitum iczny, k tó ry czyni za p raw ę n iep rze­

puszczalną dla w ody, przyczem nie obniża do­

datnich w łaściw ości dobrego cem entu, ow szem p o d w y ższa je.

d) K rzem ocem ent zaw iera zn aczn y p rocent krzem ionki i dodany w ilości 10 — 20% do ce­

m entu portlandzkiego czyni beton odpornym na działanie w o d y m orskiej.

e) C em ent specjalny patentu P rof. Kiihl‘a z dom ieszką bauksytu, w y so k o w arto ścio w y , m arki „S S “, w y ra b ia n y p rzez cem entow nię

„W iek“ w Zaw ierciu, jest jednym z najnow szych p ro d u k tó w cem entow ych w y ra b ian y ch w kraju.

J e s t to cem ent powoli w iążący , w y so k o w a rto ­ ściow y. W y trz y m ało ść jego dochodzi po u pły­

w ie 24 godzin do 400 kg/cm 2, po 3-ch dniach do 500 kg/cm 2, a po 7-miu dniach do 600 kg/cm 2.

W Rumunji używ ają go do zam ykania w ód w głębn ych w otw orach w iertniczych.

Z cem entów w y rab ian y ch zagranicą, m ają­

cych zasto so w anie w budow nictw ie m orskiem należy w ym ienić:

f) C em ent portlandzki żelaziw y, za w iera ją cy 30% żużla i 70% cem entu portlandzkiego.

g) C em ent portlandzki żużlow y za w iera ją cy żużla najw yżej 85% i norm alnego cem entu 15%.

li) C em ent glinow y albo b auk syto w y , w k tó ­ rym za w arto ść tlenku glinkow ego (A120 3) do­

chodzi do 55%. J e s t on b a rw y brunatnej, ciężar objętościow y m a m niejszy w sku tek w iększej m iałkości. J e s t to cem ent powoli w iąż ący o w y ­ sokiej w y trzy m ało ści. P o u pły w ie 1 doby w y ­ trzy m ało ść jego dochodzi do 600 kg/cm 2, a po upływ ie 28 dni do 1.000 kg/cm 2. Ogólnie m ożna pow iedzieć, że za p raw a z cem entu glinow ego osiąga już po upływ ie jednego dnia w y trz y m a ­ ło ść taką, jaką m iałab y z a p ra w a z cem entu w y - sokow artościow ego po upływ ie 7 dni, lub z ce­

m entu norm alnego po 28 dniach. C em entu tego nie w olno m ieszać z w apnem , ani innemi cem en­

(10)

S tr. 460 „PRZEM Y SŁ N A FTO W Y “ Zeszyt 20 tami, gdyż traci dodatnie w łaściw ości. W bu­

dow nictw ie m ożna używ ać go i w zimie, gdyż w czasie w iązania i tw ardnienia następuje w z ro st tem peratury . Z ap raw y z tego cem entu są bardzo odporne na w szelkie w p ły w y chem iczne, sz c z e ­ gólnie zaś na działanie w o d y m orskiej. W P olsce dotychczas nie w y ra b ia się go z pow odu braku złóż bauksytu, ła tw y c h do eksploatacji, jednak w handlu istnieje pod m arką ,,C itadur“, z W ę ­ gier, i pod nazw ą „A lca“ z Niemiec.

Opakowanie.

C em ent znajduje się w handlu w beczkach o w ad ze 2C0 kg brutto (bez beczki 194 kg), albo w podw ójnych w o rk ach papierow ych w agi b ru t­

to 50 kg (49 kg netto). P olskie norm y badania przew idują: C enę cem entu portlandzkiego ustala się za 100 kg ciężaru bru tto w opakow aniu beczkow em lub w orkow em . C em ent w inien być o pakow any w beczki lub za zgodą odbiorcy w w orki. C iężar opakow ania beczkow ego nie powinien p rz ek ra cza ć 6% ciężaru brutto, a w o r­

kow ego 1.5% ciężaru brutto. Na opakow aniu musi być um ieszczony trw a ły napis: „C em ent portlandzki“, za w iera ją cy nazw ę fab ry k i i m iej­

scow ości, ciężar brutto, o raz rok i m iesiąc z a ­ pakow ania cem entu“. P r z y zakupnie m niejszych p artyj, a trudniejszym tran sp o rcie lepiej kupo­

w ać cem ent w beczkach, w innych w y p ad k ach (ła tw y tran sp o rt — dobre m agazyny) zy sk o w ­ niej jest n ab y w ać go w w orkach.

Cechy normalnego cementu portlandzkiego.

B a r w a .

C em enty m ają b arw ę od jasnoszarej do ciem - nostalow ej. B arw ienie cem entów jest niepożą­

dane, barw iki bow iem działają szkodliw ie. J e ­ dynie u ltram ary n a podnosi w łaściw o ść w o d o ­ szczelności cem entu.

W a g a .

C iężar w łaśc iw y cem entu w ynosi średnio 3.10 kg/dm 3 i w aha się w ciasnych granicach. C iężar prz estrze n n y zależny jest od tego, czy cem ent jest lekko usypany czy silnie utrzęsiony, w ah a się on w granicach od 1.1 do 1.5 kg/dm 3.-C iężar cem entu ugniecionego w ynosi około 1.94 kg/dm 3.

C yfry te mogą się jeszcze w a h ać — zależnie od stanu w ilgotności i m iałkości cem entu. P rz e p i­

sy budow lane określają, że 1 litr cem entu lekko nabranego w inien w a ż y ć 1.2 kg. M ożna zw aży ć 4 ra z y po 1 litrze cem entu lekko n abranego i obli­

czy ć średnią. P rzy jm u je się rów nież, że 1 m3 cem entu (n. p. w syp an eg o do skrzyni) w a ży 1.400 kg.

Stałość objętości.

Niezmiernie w a żn ą jest stało ść objętości ce­

m entu, na k tó rą w ielki w p ły w m a dobór składni­

ków , zw ła szcz a gipsu i m agnezji. N iektóre ga­

tunki cem entów m ają zdolność pęcznienia. Zja­

w isko to b y ło b y p rz y cem entow aniu otw o ró w w iertniczy ch niepożądane, — gdyż stosunkow o cienka ściana cem en to w a m ogłaby popękać, w sku tek czego n astąpiło by k rążenie w ó d i usu­

nięcie ścianki p rzez w p ły w y chem iczne. W celu zbadania cem entu pod w zględem stało ści obję­

tości m ożna w y k o n ać p ró b y d o raźn e lub lab o ra­

toryjne.

Do cem entu dodaje się w o d y w ilości 25%

jego w agi, i z zarobionego ciasta cem entow ego w ykonuje się na p ły tce szklanej trz y o k rąg łe placki o śred n icy 1 dm, przy czem grubość w środku w yn osi 1.5 cm, na b rzeg ach zaś mniej.

Jeżeli niem a w agi, to dobieram y ilość w o d y do ilości cem entu, tak, a b y m ieszanina m iała p ły n ­ ność b. gęstej płóczki iłow ej (lub śm ietany), a kula z cem entu, utw orzona na p łytce, po kilku uderzeniach płytki o stół ro z p ły w ała się po niej na żąd an y kształt.

P lacki takie w k ład a się na przeciąg 1 doby do zam kniętej skrzynki, nad talerzem z w o dą w tem p eratu rze pokojow ej (15 — 18° C). P o upływ ie 24 godzin zan u rza się jeden z placków do w ody, drugi p ozo staw ia się na pow ietrzu. J e ­ żeli po upływ ie 28 dni próbki zacho w ają całe kraw ęd zie (nie pokruszą się), ani nie będzie na nich pęknięć i ry s prom ienistych, to cem ent na­

daje się do użytku, w przeciw nym razie jest nie do użytku. Celem szyb szeg o poznania cem entu (aby nie czekać 28 dni) m ożem y p rzyśpieszy ć proces tw ard nienia w ten sposób, że po s tę ż e ­ niu gotujem y próbkę p rzez kilka godzin w w o ­ dzie w rzącej.

Je s t jeszcze inny sposób, polegający na tern, że placek, k tó ry b y ł p rzech o w an y uprzednio p rzez 24 godzin w w ilgotnem miejscu, u staw ia­

m y na 3 godziny tuż nad gotującą się w odą, i ob serw ujem y jak się zachow uje jego p ow ierzch­

nia. O stałości objętości danego cem entu, i zdat- ności jego do użycia sądzim y z tego, jak się trz y m a próbka płytki, oraz, cz y w y stą p iły na niej ry sy i pęknięcia (prom ieniste).

Skurcz.

P lacki cem entow e dlatego um ieszczam y na 24 godzin w miejscu w ilgotnem ab y nie n astą­

piły ry s y lub pęknięcia (w spólśrodkow e) po­

chodzące z t. zw . skurczu cem entu. S kurcz p o w ­ staje w sku tek tego, że w a rs tw a sty k a ją c a się z pow ietrzem w y sy c h a szybciej, co pow oduje ry sy spiralne, k tó re nie ukazują się na k ra w ę ­ dziach lecz w e w n ą trz placka, i n ależy je od­

różnić od ry s prom ienistych oznaczających pęcznienie. S kurcz różnych gatunków cem entu jest rozm aity i w y no si od 0.05% do 0.2% (t. j.

2 mm na 1 ni). W w y padk u cem entow ania o tw o ­ ró w w iertn iczych w a rs tw a cem entu poza ruram i jest od w p ły w ó w atm osferycznych ochroniona.

Miałkość.

Im cem ent jest lepiej zm ielony, tern łatw iej w iąże się z w odą, posiada w y ż sz ą w y trz y m a ło ść i tern gęściejsze jest ciasto cem entow e z a ­ styg nięte pod w odą. Stopień zm ielenia określają polskie n orm y badania tern, że p ozo stałość na sicie o 900 oczkach na 1 cm 2, nie m oże p rz e k ra ­ czać 2%, a na sicie o 4.900 oczkach na 1 cm 2, 20% w a g i cem entu. C em enty w y ro b u krajow ego posiadają m iałkość znacznie w y ż sz ą ; p o zo sta­

łość na sicie o 900 oczkach na 1 cm 2 dochodzi do 0.2%, a dla 4.900 oczek na 1 cm 2 w yn osi oko­

ło 6%.

(11)

Zeszyt 20 „PRZEM YSŁ N A FTO W Y “ S tr. 461

In ż. W ła d y sła w K L I M K I E W I C Z

S . A . „P ionier"

P r z y c z y n y z a n ik a n ia produkcji

ro p y w o d w ie rcie i środki dla jej p o d n ie s ie n ia

R e fe ra t w y g ło szo n y n a I V . Z jeźd zić N a fto w y m we Lw ow ie, d n ia 8 g r u d n ia 1 9 8 0 r.

D o k o ń c z e n ie .

Zwalczanie osadów parafiny.

W szybach produkujących ropę o pew nej za­

w a rto ści parafiny, następuje z czasem zanik p ro ­ dukcji ropnej, spow odow any p rzez osadzanie się parafiny na ścianach odw iertu, oraz w rurkach eksploatacyjnych. O prócz parafiny, m oże u tru d ­ niać n ap ły w ropy do otw oru rów nież osadzanie się innych ciał, jak w osków o raz soli i nam ułu.

Z atykanie porów piaskow ca parafiną stw a rz a jedną z częściej u nas w y stęp u jący ch przeszkód produkcji ropy.

P rz y c z y n ą p ow staw an ia osadów parafiny jest obniżanie się tem p eratu ry ro p y n apływ ającej do otw oru, w skutek ochłodzenia się ścian otw oru przez prom ieniow anie i p rz ez ekspanzję gazów . Obniżenie tem p eratu ry poniżej punktu rozpu ­ szczalności parafiny pow oduje jej w y k ry sta liz o ­ w anie. P u n k t ten leży w granicach od 57° do 88° C, w zależności od ch arak teru ropy. R y su ­ nek 8 p rzed staw ia zależność rozpuszczania się

40 50 60 70 80 0 0 -700 -HO -720 730 740 750 760 tem peratura rozpuszczalnika

Rys. 8. Rozpuszczalność parafiny w czystej ropie o ciężarze gat. 0.850 (4), oraz z dodatkiem 10 proc.

gazoliny (1), benzyny (2), i nafty (3) w zależności od temperatury, (według C. Reistle).

ropy od tem p eratu ry i procentu benzyny. U latnia­

nie się lekkich frakcyj gazow ych z ro p y w m iarę eksploatacji *) zm niejsza zdolność rozpuszczania parafiny w ropie, pow odując rów nież w ydzielenie się jej osadów . To w ydzielanie się parafiny zw ięk­

szają m aterja ły organiczne, tw o rz ące jąd ra k ry ­ ształó w , o raz obecność w ody.

Zw alczanie tej przeszkody, w y stęp ującej na ścianach złoża, m oże o d byw ać się dw om a dro-

4) C. Reistle podaje, że ropa w Saltcreek w ciągu 4-ch lat podwyższyła tem peraturę początkowego w rze­

nia z 38° na 63° C z powodu ściągania gazów.

gami, a m ianow icie: p rzez unikanie p ow stan ia osadów , i p rzez usuw anie ich.

M ożna uniknąć lub zm niejszyć do minimum w y ­ k ry stalizow anie się parafiny p rzez w łaśc iw e m e­

to d y eksploatacji, nie w yw o łu jące zjaw isk w y żej w spom nianych. Z jaw iska te po w o do w ać m oże pom pow anie szyb u z przerw am i, i scz erp y w an ie płynu poniżej piaskow ca ropnego, stosow anie ssan ia g a z ó w 5), oraz tłokow anie ro p y poniżej poziomu złoża.

Jeżeli nastąpi zaparafinow anie otw oru, m usim y zasto so w ać środki dla jej usunięcia. Środki te m ogą by ć m echaniczne, term iczne lub chem iczne, w zględnie ich kom binacje.

Do śro d k ó w m echanicznych zaliczam y n o r­

m alne ro zszerz acz e w iertnicze, k tó ry ch działanie polega na zeskrobyw aniu osadó w z ścian i n a­

stępnie ich w ydobycie.

W S tanach Zjednoczonych A. P . b y w a też sto ­ sow an e przedm uchiw anie otw oru zgęszczonem p ow ietrzem p rz y z a k ry ty m piaskow cu ropą.

O b ry w ającą się parafinę z ścian odw iertu i g ro ­ m adzącą się w płynie, w ypom pow uje się. R ó w ­ nież torped ow anie p rzy użyciu m ałych ładunków m ateriałó w w y bu ch ow ych b y w a nieraz w tym celu stosow ane. T e d w a ostatnie sposoby nie są jednak w skazane, g d y ż istnieje rów nież niebez­

pieczeństw o w tłoczenia parafiny w p o ry p ias­

kow ca.

Środkam i term icznem i pow odującem i topienie i rozpuszczanie parafiny w ropie są: w y g rz e w a ­ nie złoża parą lub gorącem i płynam i, w zględnie prądem elektrycznym , chemikaliam i egzoterm icz- nemi, oraz płom ieniem gazow ym .

W y g rzew a n ie złoża parą odb yw a się p rzez w p ro w adzenie tego m edjum p rzez rurki pom pow e lub ru ry na spód otw oru (R ys. 9). P o dw yższenie tem p eratu ry od 70° do 90° C lub w y żej, p o w o ­ duje topienie się parafiny, k tó ra n astępnie zostaje w y d o b y ta ły żką, tłokiem, lub pom pą. G rzanie m etodą L arsen a p rz y pom ocy p a ry p rzeg rzan ej o tem p eratu rze około 500° C b y w a p rz e p ro w a ­ dzane p rz y rów noczesnem pom pow aniu szybu.

U ży w an a do tego celu pom pa posiada specjalne uszczelnienie tłoków , odporne na w y so k ą tem ­ p eratu rę. W y g rzew a n ie p arą posiada jed nak dużą w adę, a m ianowicie n astrę cza niebezpieczeństw o u rw an ia się rur, w sk u tek ich ruchów p o w stały ch p rz ez rozgrzanie.

5) Według infirmacji inż. S. Paraszczaka przerwanie pobierania gazów na szybach M. Graze i Herzfeld III dato długotrwałą 10%-ową nadwyżkę produkcji ropnej.

(12)

S tr. 462 ..PRZEMYSŁ NAFTOWY“ Zeszyt 20 W adę tę usuw a medjum płynne, jak g orąca

w oda, ropa, nafta lub olej gazow y, k tó re pod­

grzane do tem p eratu ry około 70° do 120° C i do­

puszczone do otw oru p rzez rurk i pom pow e lub łyżką, oddają ciepło ropie znajdującej się na spo­

dzie, rozpuszczając parafinę, k tó rą się następnie sczerpuje. Ilość i tem p eratu ra oleju lub ropy, oraz czas zabiegu m uszą b y ć tak dobrane, by w y s ta r­

czały do podniesienia tem p eratu ry płynu na spo-

dopływ odpływ

r u r y w iertn iczo r u r k i p aro w o

r u rk i pom powo

r u r y w iertn iczo

/ pom powo

parow o

Rys. 9. Am erykański układ doprowadzenia pary dla wygrzewania odwiertu, (według C. Reistle).

dzie otw oru, do punktu topliw ości parafiny. Ilości te w naszy ch w aru n k ach borysk aw skich w a h ają się od 3000 do 8000 kg i w yżej. N ieraz stosuje się rów nocześnie środki m echaniczne, jak m ie­

szanie płynu tłokiem bez kulki lub rozszerzanie.

W y g rzew a n ie jest obecnie stoso w ane w B o ry ­ sław iu jako n orm alny środek, z początku dla pod­

niesienia produkcji, a następnie dla jej utrzym ania.

Znane są w yniki uzyskane na szybie Eglon, Eileen, M. G race, M arja T e re sa III, E kw iw alent III i w iele innych.

S tosuje się też w y g rz e w a n ie zło ża p rz y p o ­ m ocy elek try czn y ch grzejników oporow ych ró ż ­ nych konstrukcyj, zapuszczanych na linie lub na rurkach poniżej cylindra pom py. U nas b y ły przez pew ien c z as stosow ane p rz y pom pow aniu grzej­

niki znanej w B ory sław iu konstrukcji inż. M. Ło- dzińskiego. T y p grzejnika am erykańskiej kon­

strukcji p rz ed staw ia ry su n ek 10. Zużycie prądu elektrycznego p rz y grzejnikach M. Łodzińskiego w yn o siło około 4 kW h p rz y przeciętnej produkcji 8500 kg dziennie. Z pow odu zastosow ania p rz e ­ płukiw ania pomp, jako tańszego sposobu usu w a­

nia parafiny z ru re k pom pow ych, ogrzew anie elek try czn e pom py zostało zarzucone. W S tanach Z jednoczonych A. P . są stosow ane pojedynczo lub grupow o grzejniki o m ocy 10 kW h dla pomp, a 20 kW h dla w y g rz e w a n ia złoża, p rzy czem ilość i moc o g rz ew ac za musi b y ć dostosow ana do w y ­ sokości produkcji i procentu parafiny. J e s t to w S tanach Z jednoczonych n ajtań sz y sposób usu­

nięcia parafin y ze ścian o dw iertu (27). W a d ą jego

jest m ała pew ność ruchu i słaba kon stru kcja dla p ra c y w odw iercie. P rze ciętn e zużycie m ocy w yn osi 1500—3500 kW h m iesięcznie, p rz y p ro ­ dukcji jednego w ag o n a ro p y dziennie.

Jed n y m z śro d k ó w term icznych jest sto so w a­

nie chemikalij, k tó ry ch reak cja z w odą w y d aje ciepło. Do takich śro d k ó w egzoterm icznych n a­

leży w od orotlenek lub ług so d o w y z dodatkiem aluminjum, nadtlenek sodow y i w ęglan w apnia.

N adtlenek so d o w y jest niebezpieczny w użyciu, gdyż daje płom ień p rz y śladzie wilgoci. Ilość śro d k ó w egzoterm icznych musi b y ć tak dobrana, by ropę, o znanej ilości jakości i tem peratu rze, podgrzać do tem p eratu ry topliw ości parafiny.

W yto pion a parafina w in n a by ć następnie z otw oru sczerpan a. W y żej w ym ienione środ ki eg zo ter­

miczne są drogie, i to jest jednym z pow odów m ałego ich zastosow ania.

Na szyb ach o m ałej produkcji ropnej b y w a p rz ep ro w a d zan e odparafinow anie odw iertu p rz y pom ocy w y g rz e w a n ia zło ża płom ieniem gazo­

w ym , w e d łu g patentu G ardn er — L eyden. W tym celu d op ro w adza się do o tw o ru p rzez rurki m ie­

szaninę palną gazu i pow ietrza, k tó rą zapala się p rz y pom ocy isk ry elektrycznej. W ten sposób m ożna uzysk ać tem p eratu rę przek raczającą 1000° C. M etoda ta choć jest najintenzyw niejszym sposobem podgrzania złoża, w y m ag a ona czułej

Rys. 10. T yp grzejnika elektrycznego, (według C.

Reistle).

regulacji, g d y ż istnieje niebezpieczeństw o z a tk a ­ nia się po ró w piaskow ca pozostałościam i spalenia ro p y p rz y nadm iarze pow ietrza. J e s t ona jednak o ty le k osztow na, że w y m ag a posiadania kom ­ p re so ra dla tłoczenia m ieszanki.

R ozpuszczalnikam i chem icznem i parafin y są b enzyna, w zględnie jej m ieszanina z benzolem , olejem, lub ropą. Niezłe w yn iki d a ły te ż w ęg lo ­ w o d o ry chlorow ane jak n. p. tetralina, sto sow an a w B orysław iu na kopalni B ron isław i Ja w a . P e w ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

staci fal kulistych oraz, że na granicy dwóch ośrodków o różnych własnościach sprężystych w ystępują zjawiska załam yw ania się, absorbcji i odbicia się

łami im portu olejów m ineralnych; konflikt austriacko-rum uński zdaje się jednak być na drodze do pew nego złagodzenia.. Hachm uth,

z ropą próbka płuczki próbka płuczki.. jakościow o

Referent przedstaw ia rozwój zastosowania gazu ziemnego w Polsce, oraz w pływ jaki w y ­ w arł przem ysł gazu ziemnego na podniesienie techniki gazowniczej —

róbczych; przydzielone kontyngenty nie mogą.. być przenoszone na inne przedsiębiorstwa ani też organizacje, z wyjątkiem kontyngentów, nie przekraczających dla

nika bez przepisywania do kilku ksiąg pom ocniczych, przez co unika się uciążliwego i zajm ującego bardzo dużo czasu przenoszenia jednej i tej samej pozycji z

dów Naftowych om aw ia szczegółow o p.. Autor ośw iadcza się za sko- mercjolizowaniem przedsiębiorstw państw ow ych i stw ierdza na w stępie że ustalenie zasad

runku i uchwalono zwrócić się do wszystkich członków Komitetu o wyrażenie opinji oraz opracowanie wniosków które po uzgodnieniu przez Polski Komitet Wiertniczy