• Nie Znaleziono Wyników

Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 6, Z. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przemysł Naftowy : dwutygodnik wydawany nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowego we Lwowie. R. 6, Z. 2"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

ir ni i ii ni p • r» a a

mu r iii U-Hu I ra ni u

(2)

1. Prof. R, Witkiewicz: „Nauka a przem ysł naftowy“ ...Str. 29

2. Prof. St. P iłat: „O połączeniach tlenowych w ropie“ . . ... 32

3. W sprawie reform y ustawodawstwa naftowego“ ... • . 33

4. Inż. A, Drath i Inż. Z. M itera: „Metody badań geosejsm icznych“ . 38 5. Komisja dla spraw mierzenia gazu ziem n eg o ... 43

6. Dział sp r a w o z d a w c z y ... „ 44

7. Dział gospodarczy ... 45

8. Dział p r a w n y ... 47

9. Wiadomości bieżące ... „ 50

10, Przegląd z a g r a n ic z n y ... ... v 51

T a b le d e s m a tiè re s:

1. Prof. R. Witkiewicz : La science et l’industrie du pétrole“ ... Page 29 2. Prof. St. Pilât : „Les composés d'oxygène dans l’huile brute“ . . . . 32

3. Sur la reforme de la législation du p é tr o le . . ... 33

4. Ing. A. Draht et Ing. Z. Mitera: „Méthodes des études geoséism iques“ 38 5. Comision pour la question du m esurage du gaz naturel . . . 43

6. Documentation ... 44

7. Revue économique ... 45

8. Questions juridiques . . , 47

9. Chronique courante ... » 50

10. Revue étrargère ... • ... 51

Inhalt:

1. Prof. R. W itkiew icz: „W issenschaft und Naphtaindustrie“ ... Seite 29 2. Prof. S t Pilat: ,U eber die Luftstoffverbindungen im Erdöl“ . 82 3. Das neue N a p h ta g e s e tz ... 83

4. Ing. A. Drath u. Ing. Z. Mitera: „Geoseismische Untersuchungsme* thoden“ . . . . . . ... „ 38

5. Komision für E r d g a s m e s s u n g c u ... 43

6. Referate ... „ 44

7. Ekonomische Rundschau ... „ 45

8. Neue Gesetze uud V e r o r d n u n g e n ... 47

9. Kleine Nachrichten ... 60

10. Ausländische Kronik . . . . ' • . . . • ... 51

(3)

PRZEMYSŁ N AFTO W Y

D W U T Y G O D N I K

WYDAWANY NAKŁADEM KRAJOWEGO TO W . NAFTOWEGO WE LWOWIE

Rok VI 25 stycznia 1931 Z eszyt 2

KOMITET REDAKCYJNY: Dr. St. BARTOSZEW ICZ, Prof. Inż. Z. B IE L SK I, K. KOWALEWSKI, Inż. W . J. PIOTROW SKI, Dr. St. SCHATZEL, Inż. St. SULIM IRSK I, Dr. St. UNGER, Dr. I.

WYGARD, Cz. ZAŁUSKI oraz STOW ARZYSZENIE POL. INŻYNIERÓW PRZEM. NAFTOWEGO.

REDAKTOR ODPOW IEDZIALNY: Dr. St. SCHATZEL.

P rof. Inż. R om a n W IT K IE W IC Z .

Politechnika Lw ow ska.

Nauka a przem ysł naftowy

Nauce jest w Polsce ciężko. Przem ysł nafto­

w y, — o ile pominiemy korzystniejszą nieco cenę, otrzym yw aną za benzynę na rynku krajo­

wym , — jest także w poważnej opresji. Dyplo­

macja zaleca uciśnionym zawieranie przym ierzy.

Oto założenie mego referatu.

Rozpatrzm y krytycznie rzeczyw iste położenie obu stron.

Zacznijmy od nauki. Nowoczesna dydaktyka kładzie silny nacisk na pracę studentów w labo­

ratoriach, tak samo nowoczesna m etodyka tw órczo-badaw cza polega przedew szystkiem na pracy doświadczalnej. Za wzorem Ameryki do­

konał się tu w ciągu ostatnich 25 lat na zachodzie Europy, a także w Polsce, znaczny przew rót.

P rzed 25 laty mechanicy nie mieli laboratoriów, ani technologicznego lub w ytrzym ałości m ater­

iałów, ani maszynowego, ani elektrotechnicz­

nego, — podobnie chemicy nie posiadali dzisiej­

szych laboratoriów technologicznych. W iększość ówczesnych studentów kończyła nauki gdy jeszcze nie było laboratoriów, względnie gdy praktyczny kierunek studjów był dopiero w pierwszych zaczątkach. To też zwiedzenie kilku instytutów m aszynowych, zaliczone do program u IV. Zjazdu Naftowego, nie było tylko aktem kurtuazji politechniki wobec bardzo mi­

łych gości, jakimi są uczestnicy każdego zjazdu technicznego, odbywającego się w jej murach, a chodziło tu specjalnie o to, aby goście ci w i­

dzieli, jaką w agę przyw iązuje Politechnika do t. zw. praktycznego szkolenia studenta, i aby sami uzmysłowili sobie, ile zdziałaćby mogła Politechnika dla przem ysłu w tych powstających w arsztatach pracy naukowej.

Skromne są nasze urządzenia. Nawet Labo­

ratorium M aszynowe, rozmiarami może naj­

większe na Politechnice, i od kilku lat stosun­

kowo najlepiej dotowane, jakże jest skromne w porównaniu z analogicznemi zakładami na za­

chodzie. Jest ono w prost ubogie, podobnie, jak

inne nasze instytuty. Ale ubogie nie są nasze instytuty efektem pracy dydaktycznej. Stw ier­

dziliśmy wielokrotnie, i ja i inni kierownicy instytutów , że nasz student nie ustępuje w na­

bytej w iedzy studentowi na zachodzie, a w y ­ chowanków niejednej takiej szkoły naw et prze­

w yższa. Laboratoria nasze są natomiast ubogie efektem pracy twórczej, a to z braku odpowied­

nich środków m aterialnych dla tego celu. I tu jesteśm y o 25 lat w tyle. Niedługi to w praw dzie okres czasu w rozwoju ludzkości, ale ilościowo opóźnienie jest znaczne.

Docenci naukowi, Polacy pracujący zagranicą, przy zwiedzaniu instytutów technicznych w Pol­

sce nie ukryw ają, że nie w yobrażali sobie, iż można w tak trudnych w arunkach wogóle jeszcze twórczo pracow ać. Trzeba z przykroś­

cią stwierdzić, że uczelnie techniczne w Polsce muszą niestety ciągle kołatać do w ładz central­

nych i sfer przem ysłow ych o pomoc m aterialną, co przecież dla nauki jest upokarzające, i tylko w iara w jej nieśmiertelność pozwala stosunki te znosić dla dobra spraw y. Widomym znakiem tych stosunków była też niezaszczytna uchwala byłego Sejmu, redukująca Fundusz Kultury Naukowej. To też z dziwnem uczuciem, i z pew­

nego rodzaju dumą czyta się w historii naszej o geście m agnata Polaka, mieszkającego w głębi Rosji, dzięki którem u Kasa im. Mianowskiego w W arszaw ie, będąca instytucją dla popierania nauki, otrzym yw ała co roku, jeszcze naw et w czasie wielkiej wojny, z terenów naftowych na Kaukazie sumę rów nającą się 650.000 złotych.

Niestety w r. 1917 ów dochód naftowy ustał zupełnie. Instytut ten mieści się w gmachu związanym z nazwiskiem Stanisław a Staszica, który przed przeszło stu laty głosi: „Naród bez .nauki podobny jest ślepcu, k tóry albo zaw sze stać, albo na jednem miejscu będzie się kręcić, — a idąc, w pierwszym dole legnąć musi“.

(4)

A jak przedstaw ia się ta spraw a zagranicą.

Przedew szystkiem dąży się tam do oddzielenia pracy dydaktycznej od pracy badawczej, i stw a­

rza się dla tej ostatniej osobne instytuty. W i­

dzimy więc powstające w Niemczech „Physika­

lisch-Technische Reichsanstalt“, w Ameryce

„Bureau of Standards“, w Anglji: „National Physical L aboratory“, i t. p. Polska do dziś nie ma takiego instytutu. Ale zagranicą zakłady te, które są niejako doradcami technicznymi państw a i służyć mają ogółowi, już oddawna nie w ystarczają. Pow stają instytuty specjalne, do­

towane przez przem ysł lub przez państwo. P ró ­ bujemy w Polsce niektóre z nich naśladować ale w jak małej skali. Zagranicą okazało się że i tego wszystkiego jeszcze za mało, bo odkryw a się coraz to nowe tereny leżące odłogiem, dla opracow ania których niema narazie odpowied­

niej instytucji. I do tego celu organizuje się tam natychm iast nowe prace i nowe badania.

N. p. w łonie związku niemieckich inżynierów pow stał „W issenschaftlicher B eirat“, k tóry w tej chwili, po za specjalemi zjazdami naukowemi, jak „Getriebetagung“, „Tagung für W ärm efor­

schung“ i t. d., finansuje 42 prac badawczych, w ykonyw anych przew ażnie na politechnikach1).

Dlaczego tak wiele łoży się zagranicą na pracę badawczą. Bo badania techniczne uważa się tam za podstaw ę, za drogowskaz dla dzisiejszego przem ysłu. Panuje tam powszechnie przekonanie o olbrzymiej praktycznej w artości badań pozor­

nie zupełnie teoretycznych, bo praktyczne zasto­

sowanie ich w yników do użytku techniki przy ­ nosi, jak to wielokrotnie stwierdzono, olbrzymie korzyści praktyczne. Laboratorja uważa się tam za sztab generalny przem ysłu, a w rozbudowie pracy naukowej widzi się pracę mobilizacyjną w łasnego przem ysłu w pokojowej walce z prze­

mysłem zagranicznym, oraz gwarancję samo­

w ystarczalności na w ypadek wojny. Inflacji w iedzy nikt się tam nie obawia.

Dlatego też tak wielką zasługę ma obecny P rezydent Profesor Mościcki, który jeszcze przed objęciem swego obecego stanow iska zor­

ganizował budowę Chemicznego Instytutu Ba­

dawczego w W arszawie.

Nie obawiam się budowanej w łaśnie serji pancerników niemieckich, ale przeraża mnie tych kilkaset prac badawczych ogłoszonych dru­

kiem jako „Forschungshefte V. d. I.“, gdyż Polska nie może im nic prawie z zakresu techniki prze­

ciwstawić. Podobnie przeraża Niemców Biuro standaryzacji amerykańskiej, które w d a ł o już w zw yż tysiąca t. zw. biuletynów.

I dlatego na ostatnim zjeździe inżynierów nie­

mieckich, odbytym w e wrześniu 1930 r., prze­

wodniczący zjazdu inż. Koettgen, w oła: „For­

schung tut Not“. Komunikuje on że w kraju, który około 200 dolarów rocznie zużyw a na badania, t. j. w Stanach Zjednoczonych Ameryki Pól-

*) Jest charakterystyczne dla pedanterii niemiec­

kiej, jak to w ostatniem sprawozdaniu podkreśla od­

nośna komisja, iż w ciągu ostatnich trzech lat obniżyć zdołano, mimo wzrastającej drożyzny, średni koszt Jednej pracy z 2.400 na 2.000 marek niemieckich.

nocnej, zorganizowani robotnicy po dłuższych naradach w ystosow ali memorjał do swego rządu z żądaniem przeprowadzenia badań naukowych na tem at stw orzenia nowych możliwości pracy.

Okazuje się — ten pozorny paradoks stw ierdza również inż. Koettgen — że w czasach naj­

większej nędzy ekonomicznej potrzebne jest właśnie rozszerzenie tych badań.

Niestety stw ierdzić muszę, że stanowisko czynników centralnych i sfer przem ysłow ych w Polsce, zajmowane w obec nauki badawczej, nie pokryw a się z zapatryw aniam i zachodu.

Techniczna nauka badaw cza cierpi w Polsce na­

dal na brak środków materialnych.

A teraz przejdziemy do przem ysłu naftowego.

W ydaje mi się, że zwiększona nieco konsumcja produktów naftowych w kraju, i ceny podtrzy­

m ywane dzięki organizacji handlowej popraw iły nieco ogólną depresję, tak iż zarządy przedsię­

biorstw naftowych zdobyć się naw et mogły tu i ówdzie na pożyteczne inwestycje. Popraw a stosunków w przem yśle naftowym jest jednak tylko pozorna. Pomijam spraw y ogólno gospo­

darcze, trudności administracyjne i ciężary poda­

tkowe, a zajmę się tylko spraw am i technicznemi.

Zapytany o bolączki przem ysłu pierw szy z brze­

gu inżynier naftowy w yśpiew a zaraz cały ich rejestr. Bolą go gwinty rur bo się zacierają, no­

życe, bo się często rw ą, boli go o tw arta jeszcze spraw a nastalania świdrów , bolą go dalej różne zagadnienia dynamiczne w iercenia jeszcze nie­

zupełnie rozw iązane ale już dyskutow ane, jak niejednostajność ruchu koła zamachowego, do­

bór przekrojów św idrów ze względu na opory hydrauliczne i t. p. bolą go stra ty przy oczysz­

czaniu ropy, boli go uciążliwa manipulacja przy pomiarach gazowych i t. d. i t. d. A zapytany dyrektor kopalni stw ierdzi z pewnością, że boli go powolne tempo wiercenia, boli go ta olbrzy­

mia reszta ropy, która zostaje w terenie, a której tłokiem w ydobyć nie można, a przedew szyst­

kiem boli go brak nowych obfitych źródeł ropy.

Na bolączki te reaguje dosyć żyw o S tow arzy­

szenie Inżynierów naftowych. Związek ten opra­

cowuje ryg normalny, normalizuje połączenia gwintowe, organizuje biuro psychotechniczne, studjuje zwycięsko problem y oczyszczania i osu­

szania gazu, problem y eksploatacji i wiele in­

nych. W Stow arzyszeniu pracuje zespół ludzi dobrej woli, którzy cały swój w olny czas poza służbą składają ofiarnie na ołtarzu postępu te­

chnicznego. Należy się im za to uznanie, a w y ­ siłek ten, który jest dowodem, że w społeczeń­

stwie inżynierów naftowych istnieje jeszcze kult dla nauki, w itam y z żyw ą radością. Ogrom nie­

rozstrzygniętych zagadnień technicznych prze­

w yższa jednak wielokrotnie siły tego stow arzy ­ szenia, a przem ysł naftow y zainteresow any tu bezpośrednio reaguje słabo na te swoje bolączki.

A tak jednak być nie może. Przem ysł naftowy musi w yjść z swej kruchej fortecy, ostrzeliw a­

nej groźbą hydrow ania węgla, w prow adzenia mieszanek spirytusow ych, dumpingiem sowieckim

(5)

Zeszyt 2 „PRZEMYSŁ NAFTOWY" Sir. 31 i t. d. Bronić się można tylko ofenzywą. Więc

na hydrow anie węgla niech przem ysł naftowy odpowie produkcją benzolu ż gazu ziemnego i hydrowaniem smoły na benzynę, na trudności dostaw y miału węglowego do B orysław ia niech odpowie zwiększoną propagandą koksu nafto­

wego dla centralnego ogrzew ania i generato­

rów gazowych, na mieszankę spirytusow ą niech odpowie produkcją alkoholu metylowego, jeśli już nie w prost produkcją spirytusu z drzew a karpackiego; przy inicjatywie znajdą się naw et środki na dumping sowiecki. Rafinerje ropy za­

miast wegetow ać, niech rozszerzą swoje zainte­

resow anie na inaziowanie w ęgla brunatnego, tor­

fu, drzew a bukowego, i wogóle wszelkiego ro­

dzaju rodzimego paliwa. Jednem słow em niech się przem ysł naftowy broni rozbudową swej działalności na dalsze działy przem ysłow e, niech uprzem ysłowienie całego Podkarpacia stanie się jego celem. Pierw sze kroki na tern polu zostały już zrobione przez przeprow adzenie częściowej elektryfikacji i gazyfikacji Podkarpacia. Ale na tern nie można poprzestać. Trzeba zwrócić się do technologji przetw órczej. Mam w rażenie, że niewiele osób zdaje sobie spraw ę z tego, jak ogromne bogactw a geologiczne drzemią jeszcze na Podkarpaciu.

Polskę trzeba rozbudow yw ać na każdym od­

cinku. Nie można gnuśnieć pocieszając się, że istnieje na jej południowym zachodzie zakątek, k tó ry centralizuje przem ysł całej Polski. Drugi

„Górny Śląsk“ stw orzyć trzeba na Podkarpaciu i to uważam w łaśnie za wielkie zadanie polskie­

go przem ysłu naftowego, tern łatwiejsze, że Pod­

karpacie ma w swoich siłach wodnych jeszcze dalsze rezerw ow e źródło energji.

# * *

Cóż więc będzie pomostem między Nauką a Przem ysłem Naftowym. Obie te dziedziny p ra­

cy i myśli przeżyw ają w praw dzie obecnie cięż­

kie czasy, ale posiadają w sobie poważne rze­

czyw iste w artości i olbrzymie możliwości, które przy w spółpracy i energji obu stron dać mogą pozytyw ne rezultaty.

Jeżeli przem ysł naftowy chce spełnić to ogro­

mne zadanie, które może być dla niego bardziej korzystne, aniżeli czasy najlepszych konjunktur Borysław ia i Tustanowic, to zwrócić się musi z zaufaniem do nauki technicznej o rozszerzenie badań w obranym kierunku, i musi korzystać z ich wyników, aby nie zm arnow ać istniejących możliwości rozwoju technicznego i gospodar­

czego.

Nauce technicznej nie chodzi w tym wypadku o uzyskanie jakichś jednostronnych dotacyj od przem ysłu naftowego. Pragniem y tylko, aby na­

sze laboratoria, tak jak kliniki lecznicze, służyły

nauce i ludzkości. Chcemy, aby każdy prze­

mysł, a więc także naftowy z nich korzystał.

A laboratorja techniczne nie monopolizując osią­

gniętego powodzenia mogą i muszą budzić naj­

szerszą inicjatywę.

Jedna tylko nasuwa mi się tu uwaga. Za tech­

niką stoi przem ysł, za przem ysłem kapitał. Otóż na zachodzie technika, a za nią i nauka, staw ały się niekiedy bezpośrednio zależne od kapitału, który żądał od nich ciągle nowych rozwiązań, aby móc z nich czerpać jak największe korzy­

ści m aterjalne. Na wschodzie nauka skrępow ana jest program em „piatiletki“. Polska nauka techi- czna‘ bronić się zawsze będzie zarów no przed jednem jak i przed drugiem rozwiązaniem.

Chcemy pracow ać z przem ysłem, ramię p rzy ra- miniu, ale swobodnie, jak rów ny z równym.

Jak zrealizować tę w spółpracę. P rzed trzem a laty omawiano na zjeździe projekt Instytutu Naf­

towego, nie mamy go jednak jeszcze, choć ów ­ czesny zapał zapowiadał najbliższą jego realiza­

cję. Nowy projekt ustaw y naftowej przeznacza podobno 1 proc. z produkcji brutto na pow yższy cel. Obawiam się jednak, że „nim słońce zejdzie rosa oczy w yje“. Dlatego proponuję aby nie cze­

kając na utworzenie Instytutu Naftowego, celem natychm iastowego skoordynow ania bieżących w ysiłków przem ysłu i nauki, utw orzyć już dzisiaj komisję złożoną z przedstawicieli przem ysłu t. j.

istniejących związków i organizacyj przem ysłu naftowego, oraz z przedstawicieli nauki, a więc zainteresow anych kierowników instytutów me­

chanicznych, chemicznych i geologicznych. Na przewodniczącego komisji zaprosić by należało reprezentanta w yższych w ładz górniczych, Na razie trudno w daw ać się w szczegóły, życie samo ułoży regulamin tej komisji, która na w zór podo­

bnych instytucyj naukow o-przem ysłow ych za­

granicą ma zbierać, opinjować, i realizować pro­

pozycje badań, w pływ ające od przem ysłu inauki.

Tym wnioskiem, który chcę formalnie posta­

wić, nie kończę jednak mojego referatu. Sprze­

niew ierzyłbym się poprostu wzniosłym zasa­

dom nauczycielskim, gdybym, mówiąc o nauce, nie zaapelował do w szystkich pracow ników prze­

mysłu, aby pozostali zaw sze jej wierni na ka- żdem stanowisku. Człowiekiem nauki jest nie- tylko profesor, w ykładający na katedrze uni­

wersyteckiej, człowiekiem nauki może być ka­

żdy, kto ma w sobie pragnienie ciągłego kształ­

cenia się i nad niem pracuje. A nauka to źródło, które dziwnie korzystnie oddziaływ a na cało­

kształt życia, uszlachetnia człowieka, łagodzi waśnie, w lew a otuchę, a koncentrując wolę, po­

budza ją do czynu.

Chciałbym, aby przem ysł naftow y w Polsce oparty silnie o podstaw y naukowe spełnił w ca­

łości swoje zadanie i obowiązki wobec Państw a i społeczeństwa.

(6)

P rof. D r. S tanisław P I L A T

Politechnika Lwow ska

O p ołączen iach tlenow ych w ropie

R eferat w ygłoszony na I V Zjeździe n a fto w ym we Lwowie, d n ia 7 g ru d n ia 1930 r.

Trudności napotykane przy próbach w yosob­

nienia i bliższego określenia węglowodorów naftowych były jednym z głównych powodów zainteresowania, jakie wzbudzają dotąd związki tlenowe, występujące w drobnych stosunkowo ilościach w ropach naftowych.

W szczególności studjum połączeń, objętych przez M arkownikowa ogólną nazwą kw asów naftenowych, w ydaje się być celową drogą do poznania węglowodorów naftenowych, stano­

wiących ilościowo jeden z najważniejszych składników rop naftowych, a dotąd mało jeszcze zbadanych.

Dalszym powodem częstych prac z tej dzie­

dziny jest wielkie prawdopodobieństwo, że właśnie zbadanie połączeń tlenowych zbliży nas, łącznie z pracami geologicznemi, do poznania tych przemian w przyrodzie, które z biegiem czasu doprowadziły do w ytw orzenia złóż substancyj bitumicznych.

Takie rozw ażania były prawdopodobnie mo­

tyw em większości prac na tem at kw aśnych substancyj znajdujących się w ropach, a za­

pewne i robót Prof. R. Załozieckiego z lat 1891 i 1892, w których to badaniach autor doszedł do wniosku, że połączenia określane mianem kw a­

sów naftenowych nie zawierają grupy karbo­

ksylowej, natomiast że budowa ich odpowiada układowi laktoalkoholowemu. Rezultat ten stał w zupełnej sprzeczności do prac całego szeregu chemików rosyjskich, jak Markownikow, Aschan, Zieliński i innych, którzy dla kw asów nafteno­

w ych z dystylatów rosyjskich stwierdzili w spo­

sób wykluczający wątpliwość obecność grupy karboksylowej, i zachęcił Dr. J. Kozickiego i mnie do ponownego przestudiowania tej kwestji. W r. 1913 i 1914 mogliśmy udowodnić na dystylatach naftowych z rop tustanowickich, że otrzym ane z nich kw asy naftenowe posiadają w swej drobinie jedną grupę karboksylową, i co do własności i ogólnego charakteru odpowiadają w zupełności analogicznym połączeniom w dy­

stylatach rosyjskich. W skazaliśm y również na fakt, że z ropy surowej nie zdołaliśmy otrzym ać kw asów naftenowych, oraz że kw aśne substancje uzyskane w minimalnych ilościach przez w y ­ trząsanie ropy surowej ługami nie dają reakcji Chariczkowa, charakterystycznej dla kw asów naftenowych otrzym anych z dystylatów ł).

Kontrolując przed kilku laty spostrzeżenia lat 1913/14, — przyczem obecnie mieliśmy do dyspozycji kw asy naftenowe z dystylatu ropy

*) Negatywna reakcja Chariczkowa może być je­

dnakowoż spowodowana ilościowemi a nie jakościo- wemi różnicami w składzie kwaśnych substancyj z ropy i wymaga wyznaczenia granicy czułości tej reakcji, co jest w opracowaniu.

borysław skiej z szybów położonych na Mraź- nicy, — stwierdzono, że już produkt surow y różnił się znacznie co do ciężaru właściwego, lepkości i zapachu od kw asów otrzym anych dawniej z rop tustanowickich. Upew niw szy się, dzięki uprzejmości Dr. J. W inklera z rafinerji

„Galicja“, że opracow yw ane produkty nie po­

chodzą z ropy odczyszczanej zapomocą chemi- kalij, znaleziono, że wydzielone z roztw orów alkaliczne substancje kw aśne tylko częściowo rozpuszczają się w roztw orze węglanu sodo­

wego. Część w węglanie nierozpuszczalna roz­

puszczała się w ługu sodowym, w ykazyw ała ciężar w łaściw y w yższy niż 1 i daw ała w y ­ raźną reakcję barw ną z dwuazowym kwasem sulfanilowym. Nie ulegało więc kwestji, że mamy do czynienia z fenolami, nowym typem składnika w ropach podkarpackich.

Wspólnie z p. inż. E. Holzmanem podjęto pracę celem możliwie dokładnego oddzielenia fenoli od kw asów naftenowych, a następnie zba­

dania substancyj fenolowych.

Przeróbka m aterjału wyjściowego, jakim były surow e kw asy naftenowe otrzym ane z dystylatu naftowego ropy borysławskiej, polegała na od­

dzieleniu mieszaniny węglowodorów, kw asów i fenoli od substancyj asfaltowych i żywicznych przez dystylację w niskich tem peraturach (po­

niżej 210° C), a następnie na usunięciu kwasów i węglowodorów. Mieszaninę fenoli uwolnionych od substancyj asfaltowych lub żywicznych, k w a­

sów i węglowodorów, przedystylow ano naj­

pierw w aparacie szklanym o połączenia szli­

fowanych przy ciśnieniu 40 mm, a dystylat otrzym any w granicach 95— 185° C, cięż. właść.

1,0215, nD 1.5422, frakcjonowano kilkakrotnie przy ciśnieniu 6 mm i przy użyciu kolumny W idmera.

Zasadniczym efektem tych rektyfikacyj było 20 frakcyj w rzących w 4—5° C, w których do­

piero próbowano oznaczać poszczególne skład­

niki. Dla zidentyfikowania fenoli użyliśmy głównie m etody kondenzacji z kwasem chloro­

octowym, a otrzym ane w ten sposób kw asy arylo-octowe rozdzielono przez frakcjonowaną krystalizację, jużto samych kwasów, jużto ich soli.

Równolegle stosowano także i inne metody, i tak oznaczono m-krezol jako trójnitrozwiązek według Raschiga, 1—3—5-xylenol Steinkopfa i Hópnera jako trójbromo-pochodną, a 1—3—4-xylenol na podstawie małej rozpuszczalności soli potasowej jego sulfopochodnej w skoncentrow anym roz­

tw orze chlorku potasu. W cięższych frakcjach stwierdzono przez analizę kw asów arylo-octo- 2) Brennstoff — Chemie, U (1930). Tamże szcze­

góły preparatywne i analityczne oraz literatura dc tego tematu.

(7)

Zeszyt 2 „PRZEMYSŁ NAFTOWY“ Str, 33 w ych z wielkiem prawdopodobieństwem

1

—2—4-cyIenol oraz w yższe fenole typu mesi- tolu. Frakcje w rzące 150— 155° C i 155—160° C (6 mm ciśnienia) wydzieliły po kilkodniowem staniu w yraźnie krystaliczny osad w łącznej ilości kilku gram ów o punkcie topliwości 119° C.

Po przekrystalizowaniu z benzyny określono tę substancję jako P -naftol, którego zdaje się do­

tąd nie znaleziono.

O statecznym rezultatem naszych badań by­

ło wyosobnienie wszystkich trzech krezoli, 1—3—5-xylenolu, 1—3—4-xylenolu i/?-naftolu oraz stw ierdzenie z wielkiem praw dopodobień­

stwem 1—2—4-xylenolu, niemniej jako po­

chodnych typu mesitolu. W ciągu tych prac stwierdzono dalej, że surow e kw asy naftenowe z dystylatu naftowego ropy borysławskiej za­

w ierają około 30% fenoli, w przeciwieństwie do ropy bitkowskiej, w której analogiczne produkty w ykazują tylko 3,1% substancji o charakterze fenolowym. Godnem uwagi jest, że mimo specjalnych poszukiwań nie znaleziono w śród fenoli kw asu karbolowego, co wskazuje na ana- logję badanych substancyj ropnych z nisko tem­

peraturow ą mazią węglową.

W świetle tych spostrzeżeń nie w ydaje się być wykluczonem, że Prof. Załoziecki miał w swoim czasie do czynienia z mieszaniną fe­

noli i kw asów naftenowych, co może poniekąd tłum aczyć zapatryw ania jego na spraw ę che­

micznej budowy tych połączeń.

Z punktu widzenia praktycznego zasługuje na uwagę zdanie Dr. J. W inklera, który na pod­

staw ie porów naw czych badań rop z różnych szybów w Zagłębiu borysław skiem rozróżnia dwa rodzaje szybów, a mianowicie takie, w któ­

rych kwaśnym składnikiem w dystylatach są przew ażnie kw asy naftenowe, i inne, zaw iera­

jące głównie fenole. Nie ulega zdaje się kwestji, że system atycznie prowadzone w tym kierunku badania, oparte na pracach geologicznych, dzięki łatw ości określenia fenoli zapomocą barwnych reakcyj, m ogłyby przyczynić się w ydatnie do bliższego poznania złóż ropnych.

Pragnąc rozszerzyć rezultaty pow yższych. ba­

dań na cięższe frakcje, skorzystano z pomocy, jakiej nam łaskaw ie udzieliła Dyrekcja rafinerji

„Limanowa“ przez załugowanie większej ilości dystylatu oleju wrzecionowego z ropy. bory­

sławskiej, i w sposób analogiczny do poprzednio opisanego, rozdzielono mieszaninę kw asów naftenowych, fenoli i węglowodorów. Dokładne oddzielenie trzech wymienionych grup dało za­

raz na w stępie zupełnie nieoczekiwany rezultat, a mianowicie ten, że kw asy naftenow e,w ydzie­

liły znaczniejszą ilość widocznie krystalicznej substancji; Bliższe jej zbadanie pokazało, że krystaliczna substancja jest mieszaniną w ysoko- molekularnych kw asów tłuszczowych, z których kw as arachinow y C20H40 0 2 udało się w stanie niemal chemicznie czystym wyosobnić i zidenty­

fikować J). Fakt ten jest niewątpliwie interesu­

jący tern więcej, że w literaturze znaleziono jedną tylko pracę, w której autorowie stwierdzili drobne ilości kw asów tłuszczow ych w oleju ga­

zowym z ropy japońskiej, między innemi także kwas arachinowy.

Na podstawie przedstaw ionych rezultatów wydaje się rzeczą prawdopodobną, że dalsze opracowanie omówionych zagadnień przyczyni się może w pewnym stopniu, przy uwzględnieniu badań geologicznych, a także i teorji pow staw a­

nia węgli, w myśl prac. F. Fischera i jego w spół­

pracowników, do lepszej znajomości przemian chemicznych, które zaszły w złożach ropnych.

Realnej podstaw y dla takiego przypuszczenia możemy dopatryw ać się w tern, że gdziekolwiek udało się wyosobnić z produktów naftowych po­

łączenia tlenowe, jako chemicznie określone indywidua, to zaw sze dotąd można było stw ier­

dzić, że bez względu na różnorodność pocho­

dzenia ropy, mamy do czynienia z identycznemi substancjami. Zatem konsekwencje płynące ze studjum tych połączeń mają sw e znaczenie dla licznych, jeśli nie w szystkich, rodzajów rop naftowych, fakt, którego ani chemicy ani geolo­

gowie w swych badaniach nie pominą.

1) Brennstoff — Chemie 12. (1930).

Spraw a reformy ustaw odaw stw a naftowego

Zanim przejdziemy do rozw ażania zasad pro­

jektu nowej ustaw y naftowej, opracowanego w M inisterstwie Przem ysłu i Handlu scharakte- ryzow aćby należało pokrótce zasady, które w rozmaitych krajach były i są przyjęte jako podstaw a praw a górniczego, albowiem ustaw oda­

w stw o naftowe stanowi część tej właśnie dzie­

dziny praw a. Następnie scharakteryzujem y do­

tychczas obowiązujące w dziedzinie naftowej ustaw odaw stw o na ziemiach polskich.

Zasadniczo rozróżniam y dwa zapatryw ania praw ne własności minerałów, które stanowią przedmiot przem ysłu górniczego:

1. M inerały górnicze w edług pierwszego za­

patryw ania nie stanowią same dla siebie osobnego przedmiotu prawnego, lecz stano­

wią część gruntu, w którym się znajdują, a zatem są p r z y n a l e ż n o ś c i ą w łasno­

ści gruntow ych i mogą stanowić przedmiot odrębnego praw a tylko na skutek aktu woli właściciela gruntu, który może innym oso­

bom udzielić praw a poszukiwania i w yd o ­ bywania tych minerałów, na warunkach do­

wolnie umową między stronami ustalonych.

Zasadę tę nazyw am y z a s a d ą a k c e s j i własności m inerałów górniczych do praw a własności gruntowej.

(8)

2. W edług drugiego zapatryw ania m inerały te ze względu na swoją w ysoką w artość dla gospodarstw a narodowego oraz, ponieważ wyszukiwanie ich i w ydobyw anie niema żad­

nej łączności ze zwykłem gospodarowaniem własnością gruntową, nie tw orzą przyna­

leżności własności gruntowych, lecz są w y j ę t e z pod tej własności i stanowią przedm iot o d r ę b n e j w ł a s n o ś c i g ó r ­ n i c z e j , która w wiekach średnich i nowo­

żytnych w państw ach monarchicznych by­

w a określoną jako specjalne praw o m onar­

chy r e g a l e według ustaw y francuskiej jako w ł a s n o ś ć n a r o d u , a w czasach obecnych jako praw o p a ń s t w a do dyspo­

nowania temi minerałami w edług zasad w u- staw ach górniczych określonych. To praw o państw a do dysponowania minerałami gór- niczemi może znowu przybrać następujące form y :

a) formę m o n o p o l u p a ń s t w o w e g o w której państwo zastrzega sobie z góry własność pewnego minerału i wyłącznie samo zajmuje się poszukiwaniem i w ydo­

bywaniem tegoż minerału,

b) p a ń s t w o z a s t r z e g a wyłącznie p ra­

wo poszukiwania i uzyskania własności pewnych m inerałów w myśl zasad w u- staw ie górniczej określonych, przyczem, albo samo zajmuje się poszukiwaniem 1 wydobyw aniem albo też odstępuje te praw a przedsiębiorcom pryw atnym na czas i na zasadach w umowie określo­

nych (zasada m inerałów z a s t r z e ż o ­ n y c h n a r z e c z p a ń s t w a np. ustęp 2 Art. 1. naszego nowego praw a górni­

czego z dnia 29 listopada 1930 roku poz.

654 Nr. 85 Dz. U. R. P.)

c) formę s y s t e m u k o n c e s j i : państw o nadaje w łasność górniczą przedsiębior­

com w myśl zasad ustaw y górniczej przyczem zachowuje swobodę co do w y ­ boru osoby koncesjonariusza,

d) z a s a d a w o l i g ó r n i c z e j , która do­

zwala każdemu, posiadającemu warunki ustaw ow e i pod warunkiem zachowania przepisów ustawowych, poszukiwań mi­

nerałów górniczych a znalazłszy je w złożu nadającem się do górniczej eks­

ploatacji, czyli jak mówi górnik odbudo­

w y, nabyć je na własność zapomocą aktu nadania.

Zasada woli górniczej przybiera w rozm aitych ustaw odaw stw ach dwie odmienne form y sto­

sownie do tego, czy osobie która rozpoczęła po­

szukiwania przyznaje przez czas w ykonyw ania tych poszukiwań ochronę przed późniejszymi po­

szukiwaczami i to jest t. zw. zasada w y ł ą ­ c z n o ś c i p o s z u k i w a w c z y c h , — czy też tej ochrony nie udziela, a przyznaje pierw szeń­

stw o do ubiegania się o nadanie w łasności gór­

niczych temu poszukiwaczowi, k tóry pierw szy minerał odkrył, co nazyw am y zasadą p i e r w- s z e g o z n a l a z c y .

Nowa jednolita ustaw a górnicza w ydana De­

kretem Prezydenta R. P. z 29 listopada 1930 r.

będzie obowiązywać od dnia 1. stycznia 1932 r.

Tym czasem obowiązujące ustaw y dzielnicowe oparte są zasadniczo na systemie woli górniczej.

System monopolu państw owego obowiązywał w zaborze austriackim odnośnie do soli kamien­

nej, system zastrzeżenia na rzecz państw a w by ­ łym zaborze pruskim w woj. poznańskim i na Górnym Śląsku odnośnie do węgla kamiennego i antracytu oraz soli potasow ych; odnośnie do ostatniego minerału zastrzeżenie na rzecz pań­

stw a zostało rozszerzone już przez polskie usta­

w odaw stw o na cały obszar Rzeczypospolitej.

Dlatego też nowe praw o górnicze, pozosta­

wiając zastrzeżenie na rzecz państw a soli ka­

miennej, soli potasowej, m agnezowych i boro­

w ych oraz solanek sodowych i potasowych, a w poznańskiem i na Górnym Śląsku w ęgla ka­

miennego i antracytu — w szystkie inne m inerały górnicze poddaje system ow i woli górniczej, a to w edług zasady pierwszego znalazcy.

Inaczej się ma rzecz o ile idzie o m inerały ż y ­ wiczne czyli bitumina t. j. o olej skalny, zw any także ropą naftową, gaz ziemny, w osk ziemny (ozokeryt) asfalt naturalny i inne m inerały uży­

teczne z powodu zaw artości bituminu (łupki bi­

tumiczne i wapnie bitumiczne).

U staw y górnicze zaboru pruskiego i rosyj­

skiego nie wspominają o tych minerałach wcale, z czego wynika, że uważają je za przynależność gruntową, czyli mamy tu do czynienia z zasadą akcesji w pełnym tego słowa znaczeniu.

W zaborze austriackim powszechna ustaw a górnicza z 1854 roku zaliczała żywice ziemne do m inerałów jak je ona nazyw a zastrzeżonych i poddała w całości pod postanowienia tej usta­

w y, opierając się na system ie woli górniczej z zasadą w yłączności poszukiwawczych. P ierw ­ sze kopalnie nafty założone na ziemiach polskich podlegały z początku przepisom tej ustaw y i uzy­

skiw ały nadania górnicze, jak kopalnie w Bóbrce Uhercach, Męcinie Wielkiej, Siarach, Klęczanach i t. d. Lecz pod w pływ em starań sejmu galicyj­

skiego już w roku 1860 wychodzi patent cesarski w yłączający żywice ziemne o ile służą do spo­

rządzania oleju świetlnego z pod w ładztw a usta­

w y górniczej w obrębie Galicji i Bukowiny i uznające odnośnie do tych m inerałów zasadę akcesji.

Dnia 11. maja 1884 r. w yszła państw ow a ra­

mowa ustaw a naftowa, uznająca zasadę akcesji odnośnie do w szystkich żyw ic ziemnych w pro­

wincjach Galicji i Bukowinie. Na tej podstawie uchwalił sejm galicyjski krajow ą ustaw ę naftową z 17 grudnia 1884 r. ogłoszoną dopiero w r. 1886.

Ram owa ustaw a państw ow a została znoweli­

zowaną ustaw ą z 9 stycznia 1907 i na tej pod­

stawie została w ydana obowiązująca do dziś krajow a ustaw a naftowa z 22 m arca 1908 Nr. 61 Dz. U. i rozporządzeń krajowych.

W obec tego przepisy austriackiej powszechnej ustaw y górniczej obowiązują odnośnie do mine­

rałów bitumicznych na Śląsku Cieszyńskim, a w czterech województwach obowiązują prze­

pisy krajowej ustaw y naftowej z roku 1908.

(9)

W praw dzie jak dotąd praktycznie górnictwo naftowe istnieje tylko w Małopolsce, ale gdy w y ­ stępowanie żywic ziemnych w innych częściach ziem Polski nie jest wykluczone, jak tego do­

wodzi i geologiczna ich struktura, także mniej lub więcej stw ierdzone ślady ropy, jak w Kie- leckiem (Wójcza) lub na Pom orzu — okazuje się że przeprowadzenie unifikacji praw a naftowego jest rzeczą w ażną i pilną. Nowe praw o górnicze przewiduje w ustępie 4. Art. 1. w ydanie takiego praw a odnośnie do żywic ziemnych.

W tym stanie rzeczy zdaw ałoby się najstoso- wniejszern przyjęcie zasady akcesji, jako pod­

staw y ku nowej unifikacyjnej ustaw y naftowej, jako zasadniczo w całej niemal Polsce (z w y ­ jątkiem Śląska Cieszyńskiego) odnośnie do mine­

rałów żywicznych obowiązującej i opracowanie tej ustaw y, opierając się o w ypróbow aną już ga­

licyjską ustaw ę z roku 1908.

Niestety siedmdziesięcioletnie doświadczenie z zasadą akcesji w górnictwie naftowem nie za­

chęcają do tej próby, lecz owszem zmuszają do ścisłego rozw ażenia w szystkich momentów, za­

nim zdecydow ane zostanie przyjęcie tego, lub innego system u za podstawę. Ta dokładna roz­

w aga jest tembardziej konieczną w chwili obec­

nej, kiedy zdajemy sobie spraw ę z państwowej wagi przem ysłu naftowego, przełomowej sytu­

acji tego przem ysłu w Polsce, który dotąd ogra­

niczał się wyłącznie do obszaru Karpat i musi rozpocząć poszukiwania w połaciach kraju dotąd świdrem w iertniczym prawie nietkniętych i eks- . panzji tej musi dokonać w momencie nakazują­

cym jaknajwiększą oszczędność szczupłych kapi­

tałów, stojących do dyspozycji.

Nowa ustaw a naftowa 1) musi być ustawą, ułatwiającą wybitnie poszukiwania, 2) musi umo­

żliwiać racjonalną eksploatację znalezionych bo­

gactw mineralnych, 3) musi dalej zachęcać i zmu­

szać do pracy system atycznej, 4) musi umożliwić także mniejszym kapitałom krajow ym racjonal­

ną pracę.

Tym wszystkim wymogom nie odpowiada wcale zasada akcesji, lecz przeciwnie uniemożli­

w ia w w iększym lub mniejszym stopniu osią­

gnięcie tych celów i dlatego odbija się i odbija ujemnie na życiu polskiego górnictw a naftowego.

ad 1. Zasada akcesji utrudnia poszukiwania, albowiem już z góry przed rozpoczęciem w ier­

ceń poszukiw aw czych zmusza do zaw arcia kon­

traktu mniej lub więcej uciążliwego i koszto­

wnego z właścicielem gruntu, a więc nie tylko powoduje koszta, które mogą zupełnie pójść na marne, ale nie zachęca do poszukiwań, ponie­

w aż poszukiwacz nie w ie czy nawet pozytyw ny w ynik jego poszukiwań wyjdzie na korzyść za­

kontraktowanego przez niego terenu, czy raczej odkryte przez niego złoże tylko małą cząsteczką obejmie jego teren, a główna jego część nie znajdzie się w terenach niezakontraktowanych.

Poszukiw acz musi wiedzieć, że dodatni wynik poszukiwania j e m u zysk przyniesie, inaczej nie można od niego żądać, aby zdecydow ał się na połączone z poszukiwaniem koszty i ryzyko.

Tu zaznaczyć należy, że jeśli dotąd poszuki­

wania odbyw ały się w terenie górzystym , prze­

Zeszyt 2 „PRZEMYSŁ

ciętym wielką ilością dolin i 'jarów, podłużnych i poprzecznych, a więc dającym pewien wgląd w jego w nętrzną budowę, i objawiającym poza- tem swą roponośność wyciekam i ropy, to na­

tura terenu daw ała pewne wskazów ki co do przestrzeni, która m ogłaby być zakontrakto*

w ana. Skoro jednak obecnie mają poszukiwania objąć przedgórze karpackie, czy Pomorze,- a więc kraj pagórkow aty lub równinny, nie obja­

w iający niczem swej struktury w ew nętrznej, niema żadnych danych, któreby w skazyw ały, które tereny należałoby zakontraktow ać. Zre­

sztą naw et w Karpatach obserwujem y tendencje do, — że tak się w yrażę — dreptania na miejscu po miejscowościach od dziesiątek lat znanych i próbowanych.

P rz y systemie akcesji nie możemy zatem spo­

dziewać się poważnego ruchu poszukiwawczego.

ad 2. Akcsja sprzeciwia się również racjonal­

nej eksploatacji znalezionych bogactw m ineral­

nych, a to z następujących trzech powodów:, a) rozdrobnienia własności gruntowej, przyczem rozciągłość poszczególnych gruntów i działek bardzo często sprzeczną jest z rozciągłością (szerzeniem) złóż ropnych i wogóle bitumicz­

nych. Okoliczność ta w yw ołuje naogół małe roz­

m iary poszczególnych terenów kopalnianych co powoduje konieczność gwałtow nego obwierca- nia na granicach, wogóle stosowania się nie do za­

sad racjonalnej gospodarki, lecz raczej do postę­

powania sąsiadów, powiększa ilość zbytecznych wierceń, zbytecznych urządzeń wszelkiego ro­

dzaju i wogóle zbytecznych inwestycyj, wreszcie uniemożliwia zastosowanie postępowych metod eksploatacyjnych, jak regeneracji ciśnienia zło­

żowego, podziemnej odbudowy i t. d.

b) skrępow ania właściciela kopalni rozmaitemi przepisami kontraktowemi, narzuconemi przez właściciela gruntu lub pośredników terenowych, przez których ręce teren przechodził zanim się dostał do rąk właściwego przedsiębiorcy.

c) przez czasowe ograniczenie praw a eksplo­

atacji zwyczajnie lat 25, poczem następuje ko­

nieczność nowej często bardzo wygórow anej opłaty za dalsze przedłużenie praw a. Okolicz­

ność ta, a tak samo w ygórow ane brutta i inne opłaty utrudniają, albo w prost uniemożliwiają powolną system atyczną eksploatację, nie pozw a­

lają na doprowadzenie jej niemal do końca, unie­

możliwia rozłożenie am ortyzacji na dłuższy okres czasu, utrudnia kredyt realny, odstrasza od inwestycyj, któreby przez okres czasu mo­

głyby się am ortyzow ać, czyni górnictwo nafto­

w e rabunkowem i koczowniczem, przeżyw ają- cem ciągle to chwile hyperprodukcji, to znowu zastoju.

ad 3) Zwolennicy akcesji wychw alają ją, jako system, w którym właściciel gruntu powodo­

w any swoim w łasnym interesem zmusza zapo- mocą postanowień kontraktowych przedsię­

biorcę naftowego do intenzywnej pracy. T ym ­ czasem rzeczyw istość uczy, że w wielu w ypad­

kach, czy naiwność właściciela gruntu, czy otrzym ane odrazu w gotówce większe w ynagro­

dzenie, spowodow ały szereg kontraktów o tak słabych, czy też tak nieodpowiednio ułożonych

NAFTOWY“ Str. 35

(10)

obowiązkach wiertniczych, iż bardzo poważne tereny leżą odłogiem. W wielu innych natomiast wypadkach nakłada się na przedsiębiorcę niera­

cjonalnie ciężkie obligi wiertnicze, aby mieć po­

tem podstawę do zbierania okupów w gotówce.

Jeżeli na ogół można powiedzieć, że rzeczyw i­

ście akcesja przew ażnie zmusza do pracy, to trudno często mówić o zmuszaniu do pracy sy ­ stematycznej, co mniej o zachęcaniu do niej.

ad 4. Akcesja według jej zwolenników ma być rzekomo środkiem ułatwiającym krajowym przedsiębiorcom pracę. Bardzo niewiele w ypad­

ków notuje historja naszego przemysłu, w któ­

rych właściciel gruntu sam lub w spółce pro­

w adziłby kopalnie na w łasnym gruncie. R ów ­ nież bardzo niewiele było chyba wypadków , w których krajow y przedsiębiorca łatwiej uzy­

skał i za tańszą cenę praw a naftowe od przed­

siębiorcy zagranicznego. Natomiast praw dą jest, że akcesja w ytw orzyła specjalny typ „przedsię­

biorców naftowych“ t. j. grom ady pośredników i handlarzy terenowych, tylko ci „przedsię­

biorcy“ żyją nie z nafty, ale na nafcie. To są główni przeciwnicy zmiany system u prawnego i ci, którzy zmianą tą najbardziej czuliby się do­

tknięci — nie znam jednak powodu społecznego, dla którego miałoby się konserw ow ać tę pro­

fesję.

P raw dziw y mniejszy przedsiębiorca krajow y musi również drogo zapłacić za teren i przyjąć uciążliwe warunki, a w braku dostatecznego ka­

pitału zmuszony jest do zakontraktowania jak- najmniejszego terenu, na którym potem nie może się odbić, choćby naw et rezultat wiercenia po­

szukiwawczego był pomyślny, chyba, że w y jąt­

kowo trafi na bardzo obfite złoże, ale i w tedy grozi mu powstanie w sąsiedztwie wielkiej ilo­

ści drobnych kopalń, w następstw ie ich hyper- produkcja, spadek ceny poniżej kosztów, w re ­ zultacie zarobek w ątpliw y, zm arnowanie po­

ważnej części bogactw a złoża niewątpliwie — jak o tern św iadczy historja Borysławia.

Że zasada akcesji nie jest korzystną dla roz­

woju przem ysłu naftowego, o tern świadczy powszechny ruch od czasu zakończenia wojny w e w szystkich krajach, które albo posiadają przem ysł naftowy, albo usiłują go u siebie roz­

winąć, w kierunku zniesienia zasady akcesji, a zastąpienia jej ustawam i naftowemi, opartemi bądź na woli górniczej, bądź na system ie kon­

cesyjnym, bądź też na system ie zastrzeżenia własności minerałów żywicznych na rzecz pań­

stw a z przew idyw aniem wydzierżaw ienia przez państwo praw a poszukiwania i eksploatacji.

Jako na w ażny w yjątek wskazuje się na naj­

większe państwo naftowe, na Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, omija się jednak przytem okoliczności, że akcesja dotyczy tam tylko gruntów pryw atnych, natomiast na bardzo obszernych gruntach państw owych, terytoriach Indjan i t. zw. rezerw atach, praw am i naftowemi dysponuje rząd w drodze dzierżaw lub koncesji, stosownie do przepisów danego stanu. Mimo tego w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza obecnie łącznie z dzisiejszą klęską hyperpro-

dukcji, bardzo poważni ludzie mówią o szkodli­

wości system u akcesyjnego.

U nas obrońcy akcesji powołują się przede- w szystkiem na ogólne poczucie praw ne, w edług którego własność m inerałów żywicznych w po­

czuciu polskiem stanowczo jest złączona z własnością gruntow ą i powołują się naw et pod tym względem na odwieczną tradycję, bo na „pacta conventa“ narzucone Stefanowi Ba­

toremu. Jeżeli już pow oływ ać się na tradycję dawnego królestw a polskiego, to dlaczegóż nie powołać się na tradycję polski Piastowskiej i Jagiellońskiej, kiedy kruszce i sól, wów czas jedyne m inerały górnicze, podlegały zasadzie regale?

Lecz w róćm y do czasów powstania i rozwoju przem ysłu naftowego i tu zobaczymy, że po­

czucie praw ne konieczności akcesji nie było tak bezwzględne i w yłączne. W praw dzie w po-

* czątkach przem ysł naftowy występuje jako ro­

dzaj przem ysłu domowego na obszarach dw or­

skich, i stąd z początku sejm galicyjski prze­

ważnie z ziemian się składający stoi na stano­

wisku akcesji w uchwale z roku 1861, lecz już w roku 1874 uchwała w tej rnaterji zapada na sejmie tylko większością głosów, a w roku 1778 komisja górnicza sejmu proponuje następującą uchwałę: „Sejm byłby gotów poddać naftę i wosk pod powszechną ustaw ę górniczą, gdyby rząd przeprowadził w niej co do tych minera­

łów takie zmiany, któreby zapew niły w łaścicie­

lowi gruntu pierw szeństw o do nadania górni­

czego, a w razie w yw łaszczenia zapew niły m u 5% b r u t t o “. Ten wniosek komisji górniczej odrzucił sejm większością tylko jednego głosu.

W roku 1881 uchwała sejmowa w zyw a rząd do przedłożenia projektu ustaw y naftowej na za­

sadzie akcesji, lecz zarazem i nadzoru w ładz górniczych. W ten sposób przyszło do ustaw y z roku 1884, uchwalonej przez sejm większością głosów. Braki tej ustaw y okazały się w krótce, próbowano ją poprawić przez nowelizację w la­

tach 1907 i 1908 oraz przez rozszerzającą inter­

pretacją górniczo-policyjnego nadzoru ze strony w ładz górniczych (górniczo-policyjne przepisy z roku 1913).

Z chwilą uzyskania niepodległości odżyła w przem yśle naftowym dyskusja nad koniecz­

nością napraw y ustaw odaw stw a naftowego. P o ­ czątkowo w ystępuje krytyka zasady akcesji w sposób nieśmiały w tej dyskusji, raczej pod formą pozostawienia jej, jako zasady, lecz ogra­

niczenia praw a swobody właściciela gruntu w kierunku umożliwienia racjonalnego prow a­

dzenia kopalń. Zasadę tę uznaje komisja Lwowskiej Izby Handlowo-Przem ysłow ej z ro­

ku 1921. Na tej podstawie powstaje projekt inż.

Mokrego i Dr. Rozenberga z roku 1924, w ydany przez Krajowe T ow arzystw o Naftowe, jako m aterjał do dyskusji ankietowej. Projekt tych autorów utrzym ując zasadę akcesji w prow adza w całym szeregu w ypadków możliwość zmiany postanowień w ynikających z pryw atno-praw - nych umów na korzyść przedsiębiorcy nafto­

wego, celem umożliwienia mu racjonalnego pro­

wadzenia kopalni. W roku 1927 Krajowe Tow a­

(11)

Zeszyt 2 „PRZEMYSŁ NAFTOWY“ Str. 37 rzystw o Naftowe wydaje drugi zeszyt ankie­

tow y, w którym ci sami autorowie podają nowy projekt ustaw y na tych samych zasadach oparty, lecz inni autorowie zryw ają z zasadą akcesji, a mianowicie: inż. St. Szczepanowski zatrzy ­ muje w praw dzie formę dobrowolnego względnie przymusowego naw et kontraktu naftowego, jednak ogłasza w iercenia poszukiwawcze za wolne, a warunki kontraktow e określa grani­

cami przez ustaw ę ustalonemi; inż. W. Szaynok w prost żąda poddania ropy naftowej przepisom ogólnej ustaw y górniczej, zatrzym ując ograni­

czone przez ustawo ograniczenia bruttow e;

Spółka Akcyjna Fanto żąda poddania żywic ziemnych pod regale górnicze w rozumieniu austriackiej powszechnej ustaw y górniczej, z przeprowadzeniem odszkodwania bruttowców za udziały brutto, które mają odtąd ustać, zara­

zem akcentuje utratę praw w r a z ie ; zaniechania ruchu; Dr. J. W róblewski przyjmuje zasadę woli górniczej z ochroną praw poszukiwacza, zastrzega procenta brutto od 5 do 10% zależnie od głębokości i wydajności szybu i określa obo­

wiązkowe minimum robót w iertniczych; Sto­

w arzyszenie Polskich Inżynierów .Przem ysłu Naftowego oświadcza się za zasadą swobody górniczej przy zachowaniu olbory na rzecz w ła ­ ścicieli gruntu, państw a i związków komunal­

nych — wreszcie Prof. J. Fabjański w dłuższym w yw odzie wykazuje ujemne strony akcesji, a korzystne zasady regale t. j. wolności górni­

czej według terminologji austriackiego praw a górniczego.

Równocześnie także i w prasie pojawiały się głosy przem aw iające za koniecznością porzu­

cenia akcesji, choć ma się rozumieć nie brak było w ystąpień w obronie tej zasady.

W e w rześniu 1927 M inisterstwo Przem ysłu i Handlu po w ew nętrznej naradzie postanowiło, jako w ytyczne dla opracow ać się mającego projektu ustaw y naftowej przyjąć następujące zasady: 1) zasadę woli górniczej, 2) przyznanie pewnego udziału brutto właścicielowi gruntu z tern jednak, że udział ten jest nieodłączny od własności gruntowej i tylko z nim razem pozby- walny, 3) dotychczasow e praw a naftowe pozo­

stają w mocy przez lat 25, poczem wygasają.

Zasady powyższe, zaaprobowane przez P. Mi­

nistra Kwiatkowskiego, zostały podane do w ia­

domości publicznej, celem w yw ołania dyskusji.

Tym razem zasada woli górniczej znalazła wśród przem ysłu naftowego przew ażającą większość zwolenników, a naw et jednomyślną uchwałę Krajowego T ow arzystw a Naftowego.

Natomiast reprezentacja bruttow ców oraz w ła ­ ścicieli gruntów w ystąpiły z bardzo licznemi memoriałami w obronie akcesji. Memorjały te niemal steoretypow o pow tarzają następujące argum enty: 1) zniesienie akcesji i zaprow adzenie swobody górniczej stanowi w yw łaszczenie bez odszkodowania, a więc jest przeciwne zasadom konstytucji i praworządności, 2) jedynie akcesja zapewnia przez ustalone w umowach rygory wiertnicze ruch na terenach naftowych, wola górnicza natomiast spowoduje bezczynność, 3) akcesja chroni polski stan posiadania w prze­

myśle naftowym, swoboda górnicza odda w szystkie tereny w ręce zagranicznego wiel­

kiego kapitału.

Zarzuty te są nieuzasadnione, albowiem:

ad 1. W praw dzie w edług obecnego stanu prawnego praw o do m inerałów bitumicznych przysługuje właścicielowi gruntu, lecz wszędzie tam, gdzie właściciel gruntu praw a tego nie wykonuje w jakikolwiek sposób, nie może być- mowy o pósiadaniu przezeń jakiegoś praw a o charakterze majątkowym, któreby przez w prow adzenie zasady woli górniczej zostało w yw łaszczone. Tak samo z chwilą w prow a­

dzenia przymusu koncesyjnego, albo obowiązku w ykazania uzdolnienia dla w ykonyw ania ja­

kiegoś przem ysłu dotychczas wolnego, nie mogliby przecież mówić o wyw łaszczeniu i żą­

dać odszkodowania ci w szyscy, którzy do­

tychczas przem ysłu tego nie wykonyw ali. Nie może być mowy o własności minerału bitu­

micznego u osoby, która w żaden sposób mine­

rałem tym nic w ładała, a nawet żadnego przy-' gotowania do zawładnięcia tym minerałem nie uczyniła. Mimo tego projektuje się ze względów nie tyle praw nych, ile raczej politycznych, obo­

wiązek właściciela nadania górniczego odda-, wania właścicielom gruntu rów now artości 5%

brutto uzyskanej ropy i gazów. O ile natomiast w skutek umów ze stronami, pow stały praw a naftowe, zamierza projekt uszanować je przez lat 25 względnie aż do chwili wcześniejszego;

wygaśnięcia. Ma się rozumieć po tym terminie właściciel gruntu będzie otrzym yw ał w yzna­

czony przez ustaw ę udział w produkcji.

ad 2. O oddziaływaniu akcesji na ruch w iertni­

czy wspomnieliśmy już poprzednio, obecnie na­

leży zauważyć, że podnoszone zarzuty pod tym względem przeciwko zasadzie woli górniczej opierają się na praktyce austriackiej ustawie górniczej. Austrjacka ustaw a górnicza z roku 1854 przypisuje w zasadzie obowiązek prow a­

dzenia robót tak w wyłącznościach górniczych (wyłączne praw o poszukiwania na pewnym obszarze), jak też w nadanych polach górni­

czych, zezw ala jednak na poważne ulgi, a naw et na zupełne spoczywanie pod pewnemi w arun­

kami. W myśl słusznych ze stanow iska austriac­

kiego zasad polityki górniczej popierania przed­

siębiorstw górniczych, pracujących w t. zw.

dziedzicznych krajach austriackich, praktyka rządu austriackiego sprzyjała bezczynności względnie małej aktyw ności przedsiębiorstw górniczych, posiadających uprawnienia w Ga-- licji. Tern się też tłum aczy fakt, że większa część krakowskiego zagłębia węglowego była przed wojną po wykonaniu pewnej ilości w ier­

ceń trzym ana bezczynnie przez pruskie przed-' siębiorstw a Deutsche Phosphat-W erke, na który to fakt m em orjały się powołują. Ma się rozu­

mieć, że naw et przy przyjęciu zasad austriackiej ustaw y górniczej dla polskiej ustaw y naftowej, polska polityka naftowa i polski rząd w y ­ ciągnąłby zupełnie inne konsekwencje, poło­

żyłby nacisk na obowiązek pracy i nie udzielał ulg zasadniczo, tern samem niedoprowadziłby do konsekwencji jakie malują memorjały.

(12)

ad 3. Mimo wszelkich zachwalań w praktyce akcesja nie uchroniła polskiego stanu posiadania, przy tym system ie bowiem teren otrzym uje ten, kto więcej zapłaci. Natomiast zasada wolności górniczej w ten sposób skonstruowana, że w y ­ magać będzie poważnych prac od poszukiwacza i od uzyskującego nadanie, ogranicza naw et naj­

w iększy kapitał do pewnego maksimum posia­

dania w sposób autom atyczny. Zarazem ułatwia ona mniejszemu kapitałowi krajowem u uzyska­

nie dostatecznego terenu, który może być przed­

miotem racjonalnej i opłacającej się pracy.

W styczniu 1928 r. zjawiła się u Ministra Przem ysłu i Handlu delegacja właścicieli grun­

tów i reprezentantów gmin z przedstawieniem, iż oparcie nowej ustaw y naftowej na innych zasadach jak akcesja, będzie w wysokiej mierze krzyw dzące dla właścicieli gruntów. Delegacji tej wyjaśniono w jaki sposób ma być skonstruo­

w ana nowa ustaw a naftowa, oparta na tej zwalczanej przez nią zasadzie i przedstawiono jej tak przekonywujące argum enty, że nie potra­

fiła ona znaleść żadnych rzeczow ych zarzutów . W obec tego zaproponowano delegacji, aby obronę interesów właścicieli gruntów przepro­

wadziła w ram ach zasad projektowanej ustaw y, lub by przedłożyła krytykę projektu, ale na podstawie zasad, które delegatom wyłuszczono.

Pomimo upływu dwóch lat M inisterstwo P rz e ­ mysłu i Handlu nie otrzym ało żadnego memor- jału, któryby odpowiadał pow yższym postu­

latom. Natomiast gdy rozeszła się wiadomość, że w M inisterstwie Przem ysłu i Handlu jest na ukończeniu projekt nowej ustaw y naftowej, opierającej się na zasadzie woli górniczej, uka­

zało się znowu mnóstwo protestów w prasie, a naw et w ysyłano do najw yższych czynników

w Państw ie memorjały, zawierające nierealne zarzuty i błędną zupełnie argumentację.

Z natury rzeczy wynika, że ustaw a naftowa musi stanow ić „lex specjalis“ do ustaw y górni­

czej, stanowiącej dla niej „legem generałem “.

Okoliczność ta uniemożliwiała przystąpienie do opracow ania ustaw y naftowej, jak długo nie była w ydana nowa polska unifikująca ustaw a górnicza, a przynajmniej, jak długo tekst jej nie był ustalony. Okoliczność ta była tern ważniej­

sza, że obie ustaw y miały się opierać na tej samej zasadzie woli górniczej. Skoro wreszcie w roku 1929 tekst ustaw y górniczej został w Departamencie Górniczo-Hutniczym przyjęty, zleciło M inisterstwo W yższem u Urzędowi Gór­

niczemu w Krakowie w porozumieniu z Okrę- gowemi Urzędami Górniczemi opracowanie projektu ustaw y naftowej, któryby o ile moż­

ności jaknajbardziej zbliżał się do zasad ustaw y górniczej, uwzględniał jednak właściwości mi­

nerałów żywicznych. Projekt W yższego Urzędu Górniczego stanow ił podstaw ę do opracowania przez W ydział Nafty M inisterstw a Przem ysłu i Handlu dalszego projektu, który został w październiku ub. r. przedłożony rzeczo­

znawcom zaproszonym z pomiędzy osób pra­

cujących w przem yśle, celem poddania go szczegółowej krytyce. Konferencja ta w ypadła naogół dla projektu pomyślnie, a gdy nadto dnia 5. grudnia ukazał się w Dz. U. R. P. Nr. 85 pod poz. 654 Dekret Pana Prezydenta Rzeczy­

pospolitej z 29 listopada 1930 r. ogłaszający nowe, jednolite dla ziem polskich P raw o Gór­

nicze — projekt nowej ustaw y naftowej zostanie już ostatecznie w ykończony i poddany zw y­

kłemu biegowi, jakiemu podlegają projekty ustaw.

In ż. A . D R A T H i Inż. Z. M IT E R A

Akad. Górnicza Kraków. Zakład Geologji Stosow anej

M etody badań g e o sejsm iczn ych

(Ciąg dalszy) B) Metoda refrakcyjna.

Fale sejsmiczne w yw ołane sztucznym w ybu­

chem w w arstw ie powierzchniowej rozchodzą się od punktu strzałow ego w postaci fal kulis­

tych na w szystkie strony. Fale wgłębne na­

potkaw szy w swej drodze w arstw ę różniącą się znacznie sw ą sprężystością od w arstw y nad- ległej, rozdzielają się w miejscu zetknięcia się z tą w arstw ą na kilka fal, z których jak już w ia­

domo, część ulega załamaniu, część zostaje od­

bita ku powierzchni i w reszcie część porusza się na granicy obu w arstw , jako fala załamania przy granicznym kącie całkowitego odbicia. Fala po­

ruszająca się na granicy obu w arstw , jak stw ier­

dzono licznemi doświadczeniami porusza się z prędkością dolnej w arstw y (v2), posiadającej większą sprężystość, niż w arstw a nad nią leżąca,

a dzięki niejednorodności obu w a rstw staje się w każdym punkcie źródłem fal cząstkowych według znanej zasady Huyghens‘a.

Ze w szystkich dróg, jakie odbyw ają fale sprę­

żyste, wychodzące od punktu strzałow ego do powierzchni granicznej obu ośrodków sprężys­

tych i w racające z powrotem do powierzchni ziemi, jedna tylko droga w edług zasady Fer- inat‘a w ym aga minimum czasu. Drogę taką od­

byw a fala sejsmiczna, padająca na powierzchnię graniczną pod kątem całkowitego odbicia i w ra ­ cająca pod tym samym kątem do powierzchni ziemi.

Uważajmy dwie w a rstw y posiadające pręd­

kości rozchodzenia się fal sejsmicznych Vi i takie, że v 2 > Vj, przyczem dolna w arstw a na­

chylona jest pod kątem a względem powierzchni

Cytaty

Powiązane dokumenty

w ählter Verbrennungmotor sich ganz vorteilhalt für Bohrzwecke eignet und im Bohrbetrieb keine Schwie­.. rigkeiten technischer Natur

Znikanie płóczki zdarza się często w otworach które już były dłuższy czas w eksploatacji, a ro ­ boty wiertnicze podjęto celem ich pogłębienia. Często

Mierzenie długości samej kolumny odbyw a się w czasie zapuszczania i to podobnie jak pomiar przew odu wiertniczego, tylko zawieszka do przyłożenia punktu zerowego

puszcza projekt ustaw y kształt dowolny, byle nadaw ał się do prawidłowego i samoistnego w ydobyw ania. Ustawa nie podaje, jakie warunki konieczne są dla

żow e jest niskie. Jeśli te dw ie czynności w y ­ kona się przedw cześnie, pow staje konieczność zapuszczenia drugiej kolum ny ru r i ponow nego cem entow ania,

Na końcu każdego artykułu um ieścić należy krótkie zestawienie treści w języku polskim, a o ile możności także w języku francuskim, niemieckim lub

staci fal kulistych oraz, że na granicy dwóch ośrodków o różnych własnościach sprężystych w ystępują zjawiska załam yw ania się, absorbcji i odbicia się

z ropą próbka płuczki próbka płuczki.. jakościow o