E ko8S h(o
W R Z E S I E Ń 1926
ROK 2. W A R S Z A W A ZESZYT 7,
/y
T R E Ś Ć No 7.
'C „Architekturę przem ysłow a” — EDGAR NPRWERTH 'Polityka budowlana rządu — GUSTAW TRZCIŃSKI
Konkurs ścisły spółdzielni „ J e d n o ś ć ” w Warszawie
„Zam ierzenia urbanistyczne Paryża" — TYMOTEUSZ SAWICKI
i i 3 14 22
K R O N I K A .
Rozważania nad rządowym projektem ustawy budowlanej — str. 31; Statut Stowarzyszenia Architektów w Warszawie — str. 34; Konkurs na projekt domu ludowego w Łodzi — str. 35;
Konkurs na projekt kościoła O patrzności w Białymstoku -str. 36; Konkurs na typy domów lu
dow ych— str. 35; Wydział Szt. Pięknych w Wilnie—str. p5; P rojekt budynku pocztowego w S a n d o m i e r z u — str. 35; Errata —- str. 36.
d L U S T R A C J
r - . " ' ' ' .. . / • . * , -- 28 ilustracyj do artykułu „Architektura Przem ysłow a”
Arch. RUDOLF ŚWIERCZYŃSKI — P rojekt domu jpjeszkalpego Arch. KAROL JANKOWSKI — Projekt domu njjesżkęlnągo . Arch. ROMUALD GUTT — Projekt domu mieszkalnego Arch. EDGAR NORWERTH -— Projekt dom u mieszkalnego Arch. MARJAN CHMIELIŃSKI — P rojekt domu mieszkalnego 7 ilustracyj do artykułu „Zamierzenia urbanistyczne P aryża”
Arch. WITOLD MINKIEWICZ— 'P ro je k t budynku pocztowego w S andom ierzu
Projekty studentów Wydziału Architektury na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie
1— 12 15 16 17 18 19 2 2 - 2 9 30 31—35
A R C H I T E K T U R A P R Z E M Y S Ł O W A .
E D G A R N O R W E R T H . W e wszystkich czasach, niezależnie od epoki
i stylu, od dzielnicy i klimatu — jedyną podstawą i racją bytu architektury była i jest — organizacja przestrzeni.
Zmieniały się ceie tej organizacji, zmieniały się za sa d y jej i p o d sta w y, ulegając różnorodnym wpły
wom, — stosownie do tych zmian formował się cha
rakter architektury.
Pewien określony cel i system organizacyjny spo
wodował stworzenie świątyni egipskiej. Inny cel, odrębny ustrój społeczny, zmiana systemu organiza
cyjnego — dają nam Partenon, termy, amfiteatry, fortece.
Każda akcja człowieka — czy to zbiorowa, czy jednostkowa, — zrodzona dla osiągnięcia pewnego
cefit, musi być w ten lub inny sposób uplanowana, zorganizowana. W dążeniu do stworzenia przestrzeni ograniczonej, przeznaczonej do pewnego celu—Egipt zaczyna posługiwać się geometrją, G recja korzysta z cyrkla i linijki — i ze swojej organizacji stwarza to, co my nazywam y architekturą.
Jako podłoże — zawsze konkretny, ofireśfony cef, spowodowany potrzebą życiową, zadośćuczynienie wymogom ducha, czy zaspokojenie potrzeb mater- jalnych. Bez jakiegoś celu ostatecznego — niema ar
chitektury, bo niema organizacji, niema przyczyn, któreby spowodowały jej powstanie.
Szczyty rozwoju architektury każdej epoki znaj
dujemy w dominujących momentach, kierujących ż y ciem społeczeństwa. A więc świątynie-ołtarze, w y
G . B. P 1 R A N E S I. Z C Y K L U . W I Ę Z I E N I E F A N T A S T Y C Z N E ' ( A K W A F O R T A ) .
korzystane jako obserwatorja tam, gdzie życiem ludz- kiem władają przedziwne i tajemnicze konstelacje gwiazd. Świątynie proste, olbrzymie i monumental
ne z tajemniczą, niedostępną celą, w której zogni
skowana jest cala, bez
graniczna moc strasz
nego i mściwego bó
stwa. Kapłaństwo egip
skie, w niepodzielnem posiadaniu s z c z y tó w wiedzy ludzkiej, klu- czów pism świętych, sekretów filozofji, świa
dom e sw oich celów i dążeń — włada tą organizacją.
W pięknej Hella
dzie bogowie schodzą na ziemię. T ra cą sw o
ją tajemniczość, brata
ją się z ludźmi, żyją ich życiem, kochają się, zdradzają, martwią się
i radują. Nietylko nie przeszkadzają im zażywać przy
jemności i sportu, ale sami chętnie biorą udział w tych rozrywkach. Herakles wymierza stopą sta- djon olimpijski, a Pitagoras, jak opowiada Plutarch, matematycznie określa wzrost syna Jowisza i kształ
ty bohatera. Taka dostępność i prostota powoduje organizację, pełną radości życia i blasku słońca, a tuż obok świątyni znajdują miej
sce teatry i igrzyska. K om pleks specyficzny, ujmujący całokształt życia w jego za
barwieniu glównem.
Niespokojny duch śre
dniowiecza znajduje się w cią
głym stanie walki i do niej przystosowuje swoją organi
zację. Potężny, ekstatyczny pion katedry walczy z siłą djabelską, której potworne i straszne podobizny zajmu
ją poczesne miejsce w orga
nizacji. N ie mogły być one pominięte, ze względu na ro
lę, jaką odgrywały w życiu ludzkiem.
Ale walczą nie tylko du chy i symbole. W alczą lu
dzie, walczą ciągle, zażarcie,
mściwie, — walczą po ludzku. Stwarza się organi
zacja mostów obronnych, z wykrzywioną jezdnią,
M U R Y O B R O N N E W A W 1 L I.
C H Ł O D N IE . A U G . T H Y S S E N H Ü T T E .
zatamowanym ruchem, — zamków niedostępnych, bram odpornych, glacisów i murów. A więc orga
nizacja ściśle celowa, wysoce odpowiedzialna, w której najmniejsze uchybienie powoduje katastrofę i klęskę.
Wszędzie i zawsze — cel jako źródło i celo
wość jako rozwiązanie problematu.
I nigdzie w dziejach architektury nie spot
kamy się z zagadnie
niem piękna, jako jej cefu ostatecznego. Jest ono tylko momentem, towarzyszącym każdej akcji twórczej człowie
ka, — koniecznem i nie- zbędnem w y ł a d o w a niem tej tęsknoty do piękna, która nieustan
nie przejawia się w dziejach ludzkości. Rzeźbione narzędzia paleolitu, sprzęty domowe, zbroje wo
jenne, które wprowadzają nas w zachwyt, tak samo jak architektura, miały swój cel konkretny, od
rębny od osiągania piękna.
Samo przez się zmienne, płynne i nieuchwytne, w wysokim stopniu względne, uzależnione często od
nastroju i usposobienia — pojęcie piękna nie może słu
żyć za podstawę do obje- ktywnej analizy architektury.
N ie jest ono abstrakcją,- za
wsze wiąże się organicznie z treścią i celem organizacji i, od tej treści nieodłączne, nie może być badane nieza
leżnie.
Pierwszą zasadą wszelkiej organizacji jest porząde/i, czyli takie ustosunkowanie wzajem ne w szy stk ich jej członków i szczegółów, które podlega ogólnemu i jedyne
mu prawu kierującego sy
stemu.
V
60 godziny, czyli jedna minuta, jako podział czasu w organizacji produkcji samochodów Forda, ma to samo znaczenie co V20 średnicy kolumny, czyli jedna parta w organizacji Partenonu Iktinosa. W je-
A R C H . E D G A R N O R W E R T H P R O J E K T E S T A K A D Y D L A E L E K T R O W N I W J A R O S L A W L U ( A K W A F O R T A ),
E L E W A T O R W B U F F A L O .
A R C H . E . F R E Y S S 1 N E T . H A N G A R Y D L A S T E R O W C Ó W N A L O T N I S K U O R L Y P O D P A R Y Ż E M . 275 m tr. d łu g o ś c i, 60 m ir . w y s o k o ś c i, 91 m tr . s z e r o k o ś c i.
A M E R Y K A Ń S K I E L E W A T O R Z B O Ż O W Y .
W N Ę T R Z E K O T Ł O W N I E L E K T R O W N I P O D M O S K W Ą . ( A K W A F O R T A D O P R O J E K T U ) , ( p a tr z s tr . 6).
A R C H . E D G A R N O R W E R T H .
A R C H . E . F A H R E N K A M P . S K Ł A D Y 1 M IE S Z K A N IA F A B R Y C Z N E A R C H . E D G A R N 0 R W E R T 1 Ł
K O T Ł O W N I A E L E K T R O W N I P O D M O S K W Ą . W Y K O N . W 1924 R.
dnym wypadku minuta, jako moduł organizacyjny cza*
su — w drugim parta, jako moduł przestrzeni. M am y pełną identyczność w podstawach i punktach wyj=
ścia, ale rozbieżność w systemie i rozwoju ' organi=
zacji, rozbieżność w celach ostatecznych.
Piękno, nadane tej organizacji, absolutnie nie za=
leży od artystycznych walorów części składowych.
Materjał szlachetny — czy pospolity, bronz — czy glina, marmur — czy cegła, drzewo — czy żelazo, — mogą złożyć się przy stosow nem ich zestaw ieniu na dzieło piękne łub brzydkie, cenne lub martwe.
$
Postawiona na takiej płaszczyźnie i rozpatrywać na z punktu widzenia walorów organizacyjnych, architektura przemysłowa musi zająć jedno z pier*
wszych i najbardziej wpływowych miejsc w naszej epoce.
Dominujące znaczenie zagadnień organizacji prze=
mysłu w naszem życiu społecznem, zagadnień, do=
koła których obraca się myśl ludzkości — stawia świat współczesny w orbicie nowej konstelacji prze=
myślowo» technicznych rozwiązań. W szystko, co wiąże się z tym ośrodkiem naszych trosk, nabiera pełni życia i znaczenia, skupiając w sobie najwyższe siły ducha i twórczości. Tak, jak niegdyś zamek obronny stanął na drodze rozwoju świątyni, jak pa»
6
lac patrycjusza odsunąf na bok fortecę feodaia, — tak dziś budowle przemysłowe wysuwają się na miej»
sce główne w architekturze wieku.
Dążenie do akcji zbiorowej, do połączenia wysił- ków organizacyjnych społeczeństwa, zaznacza się taką samą cechą skoncentrowania energji we wszy»
stkich objawach życia. Równolegle do trustowania wszelkich przedsiębiorstw, ześrodkowują się poszczę»
gólne drobne działki przemysłu i techniki. Centrale elektryczne ogromnej siły, zbiorniki ziarna potężnej pojemności, tamy na X oooo metr. sześciennych w o dy — wszystko to nosi w sobie pierwszy zarodek pię
kna, do którego zawsze dąży człowiek, — zarodek wybitnej momwientafności.
C ech a monumentalności jest jednym z najgłów
niejszych momentów, w których odzwierciadla się życie współczesne, upływające, zda się, całkowicie pod znakiem tego, co monumentalne. Architektura domu mieszkalnego, dworca, parlamentu coraz wię
cej zatraca swoją samoistność, a staje się tylko cząstką całego kompleksu — placu, ulicy, miasta.
Urbanizm jest takiem samem odzwierciadleniem mo
numentalności życia X X wieku.
W tych monumentalnych zadaniach organizacyj
nych przebija ciągle nieodłączne dążenie człowieka do piękna i niezawodnie odnajdujemy je w budowlach, do tego życia przystosowanych. W szerokich tkołach spo
łeczeństwa nie jest to jeszcze dotychczas dobrze zro
zumiane. W y d a je się, że ścisła użytkowość tych «in
żynieryjnych» gmachów wyklucza moment piękna.
Ale żadna architektura nie była bezużyteczna i to wcale nie może być przyczyną wyrzucenia archi
tektury przemysłowej za nawias sztuki. Konieczność rozmieszczenia 80000 ludzi w Colosseum i bezpie
cznego opróżnienia tegoż nasuwała niemniejsze trudno
ści, niż ujęcie produkcji warsztatów Forda. Kształ
towanie broni ofenzywnej i defenzywnej było nie
mniej odpowiedzialne pod względem fatalnych skut
ków wadliwej konstrukcji, niż budowa fabryki, ale to nie przeszkadza jej znaleźć miejsce w muzeach sztuki.
Przeciwnie, spiętrzenie trudności w rozwiązaniu zadania, skupiające wysiłek organizacyjny w głów
nym punkcie odpowiedzialnym, jednocześnie podnie
ca akcję twórczą człowieka, skierowaną do osiągnię
cia nieodłącznego od niego piękna. Środki i objawy tego piękna są,z a w sz e inne i różnią się tak samo, jak psychika ludzka. Brak momentu dekoracyjnego w budowlach przemysłowych bynajmniej nie ozna
cza ich podrzędności w szeregu dzieł sztuki. I wieże obronne średniowiecza nie są wykluczone z historji architektury za ich ścisłą, pozbawioną elementów dekoracyjnych — użytkowość. M om ent zdobniczy
A R C H . H IJ G O c. C . W A C H .
P R O J E K T W IE Ż S A L E T R Z A N Y C H D L A T - W A F A B R Y K A T Ó W A N IL IN O W Y C H P O D B E R L IN E M .
A R C H . H U G O C . C . W A C H .
P R O J E K T W 1 E Z S A L E T R Z A N Y C H D L A T - W A F A B R Y K A T Ó W A N IL IN O W Y C H P O D B E R L IN E M .
H A N G A R D L A S T E R O W C Ó W W S A A R B R Ü C K E N . Z B U D O W A N Y W 1915 R . P R Z E Z P R U S K IE M . S . W O J S K . M o n ta ż i r o z b i ó r k a h a n g a ru d o k o n y w u je s ię w c ią g u m ie s ią c a . D łu g o ś ć h a li 180 m tr ., s z e r o k o ś ć i w y s o k o ś ć 30 m tr.
jest kwestją wieku i epoki i bynajmniej nie wpływa na zasadę piękna, a każdy styl, nawet najwięcej de
koracyjny w swoim rozwoju, a zwłaszcza upadku, zapoczątkowuje się w stanie pierwotnym w ogól
nych, głównych zasadniczych łinjach, pozbawionych najczęściej jakichkolwiek elementów zdobniczych.
Architektura współczesna, tak samo jak i społe
czeństwo, przeżywa erę demokratyzmu powszechne
go. Z tern ściśle jest związane uogólnianie zjawisk, brak wyrafinowania i cech arystokratycznej subtel
ności form, które, wyszedłszy na forum publiczne, niezawodnie tracą na finezji i wyszukaniu w braku M edyceuszów i Ludwików.
Środki, któremi posługuje się architektura prze
mysłowa, są wciąż te same, jakie służyły w wielkich momentach przeszłości: ten sam monumentalny spokój prostych linij Egiptu, szeroki rozmach budowli rzym
skich — publicznych i inżynieryjnych, wzmożona dynamika mas średniowiecza i potężny, szeroki, pra
wie klasyczny rytm form i brył. D o tych cech za
1NŻ. T . B . K R A S 1 N . E S T A K A D A E L E K T R O W N I S Z A T U R S K 1 E J P O D M O S K W A -
8
ARCH. I. N. SOBIELEW. P R O J E K T M O S K IE W S K I E J C E N T R A L N E J „ F A B R Y K I C H L E B A '.
(O p r o d u k c ji 10.000 p u d ó w n a d o b ę ).
sadniczych przyłącza się coraz ściślejsza organizacja wewnętrzna, która nazewnątrz ujawnia się w wybit®
nem zaznaczeniu charakteru i siły, w mocnych ak*
centach rytmicznych poszczególnych momentów pro®
cłukcji.
W szczytach dopasowania architektury do orga®
nizacji procesu wewnętrznego architektura odnajduje tę całość organiczną, która jest podstawą piękna kompozycyjnego. Tam, gdzie pierwsze uderzenie młotka wywołuje natychmiast całą falę odpowiedz nich manipulacyj, ściśle ustosunkowanych wzajemnie i podporządkowanych ogólnemu prawu organizacyj®
nemu, — w ytw arza się odpowiednia harmonja form zewnętrznych, związana jednolitością i ciągłością pro*
cesu. O d architekta zależy zwalczyć ten rytm, po®
wołany do życia tętnem wewnętrznej pracy organi®
zmu, lub ująć go w ramy harmonijnej całości.
Charakterystyczne ry sy takiego ograniczenia ryt®
mu daje przykład amerykańskich elewatorów zbożo®
wych, które już zdążyły stworzyć swój wybitny typ. Pionowy rytm potężnych, ciężkich wież®silosów ogranicza się u góry poziomym rytmem lekkiej ga*
leryjki, łączącej je z głównym akcentem pionowym.
T a koncepcja, czysto funkcjonalna, wywołana ko®
niecznością organizacyjną, nadaje w yraz całkiem od®
rębny, przeciwny temu wyrazowi walki pomiędzy poziomem a pionem, jaka istnieje w ciężkich nasłu®
piach egipskich. Spokój równowagi w tych ostat®
nich zamienia się na swobodną samodzielność ryt®
micznego szeregu silosów, który znajduje rozwiąza®
nie w pionowej bryle elewatora.
Koncepcja zmieniona, tak samo jak zmieniała się przy przejściu od Grecji do Rzymu, od Rzymu do Średniowiecza, od Średniowiecza do Renesansu. Ale pomimo tych zmian w ogólnym systemie organiza®
cyjnym, żadnej z tych odmian psychiki ludzkiej hi®
storja nie pozbawiła prawa do piękna. Opierając się
na tern samem zasadniczem prawie, wchodzi archi®
tektura przemysłowa współczesności do szeregu dzieł, podlegających analizie i badaniu, szczycąc się czy®
stością formy, jej ścisłą funkcjonalnością i szczerym wyrazem koncepcji organizacyjnej.
A R C H . C U R T V O N B R O C K E . E L E W A T O R W B U F F A L O . W N Ę T R Z E B U D Y N K U S I L O S O W E G O . D Ü S S E L D O R F
A R C H . C U R T V O N B R O C K E .
S IL O S Y W Ę G L O W E P R Z Y K O T Ł O W N I . D Ü S S E L D O R F .
A R C H IT E K C I : W . K L IN G E N B E R G i W . IS S E L .
C H Ł O D N IA E L E K T R O W N I G O L P A W Z C H O R N E W I T Z K O Ł O B IT T E R F E L D .
K O M IN Y F A B R Y C Z N E W W E S T F A L S K I E J O D L E W N I S T A L I W B O H U M 1 E . W Y B U D O W A N E W 1906 R . Z B IO R N IK W O D Y N A D R U G IM K O M IN IE
P O J E M N O Ś C I 100 M T S.
Podaliśmy tu kilka przykładów współczesnej ar- chitektury przemysłowej zagranicy. M łoda Polska, w czasach walki z ciężkiem przesileniem ekonomi»
cznem nie mogła zamanifestować swego decydującego stanowiska w tym szeregu dzieł monumentalnych.
Tern niemniej poczyniono już pierwsze kroki, wzmo
żona praca pierwszych lat niepodległości zdążyła już zaznaczyć pewne punkty organizacyjne. W y z w o lo ne społeczeństwo poszukuje swego wyrazu w wiel
kich linjach architektury. W jednym z przyszłych zeszytów «Architektury i Budownictwa» postaramy się odnotować to, co już zostało zrobione w tej dziedzinie i odnaleźć punkty wyjścia do dalszego rozwoju, na których się opiera polska architektura przemysłowa.
C H Ł O D N IE W O B E R H A U S E N , T O W . A K C . W A Y S S & F R E Y T A G . Z B U D O W A N E W 1908 R „ Ś R E D N IC A 7,5 M T R ., W Y S O K O Ś Ć 4 0 M T R .
F R A G M E N T P R Z Y S T A N I H A N D L O W E J N A T A M IZ IE . L O N D Y N .
Tot. £. Norwerth.
A R C H . E . F R E Y S S IN E T . H A N G A R Y D L A S T E R O W C Ó W N A L O T N IS K U O R L Y P O D P A R Y Ż E M , ( p a tr z s tr . 4).
P O L I T Y K A B U D O W L A N A R Z Ą D U .
G U S T A W T R Z C IŃ S K I.
Przemysł budowlany zajmuje przodujące miejsce w gospo- darstwie krajowem. Statystyka państw zachodnich wykazuje, że wartość tej gałęzi przemysłu stanowi zgórą połowę wartości całego przemysłu. Znaczenie budownictwa dla życia ekonomi»
cznego i kształtowania stosunków społecznych kraju jest znane i oczywiste. Każdy okres rozkwitu (ub upadku ruchu budowla
nego oddziaływa decydująco na gospodarcze i społeczne zjawi
ska, a skutki takich wahań występują zwykle jeszcze przez długie łata po ich ustąpieniu. Przemysł budowlany wymaga zatem szcze
gólnie troskliwej opieki i popierania.
Przez określenie «polityka budowlana» przyjęto rozumieć całokształt świadomych oddziaływań, dążących do stworzenia przemysłowi budowlanemu najkorzystniejszych warunków roz
woju i do pchnięcia go na drogi technicznego realizowania no
woczesnych prądów realnych — gospodarczych i artystycznych.
Niestety nie znamy dotąd dokładnie ani pochodzenia, ani istoty tych zjawisk, nie znamy również ustalonych praw, któ
rym one podlegają, ani tern mniej pewnych środków, któremiby można było oddziaływać na te zjawiska ku pożytkowi społe
czeństwa.
Z tego wynika, źe polityka budowlana nie może być pro
wadzona szablonowo, nie mogą być przeszczepione bezkryty
cznie najlepsze nawet wzory obce bez gruntownego zbadania istniejącego splotu zjawisk społecznych, stworzenia na podstawie tych badań określonego programu działania i konsekwentnego wprowadzenia tego programu w życie.
A żeby ruch budowlany istniał, potrzebne są dwa zasadni
cze czynniki: i> popyt, 2> podaż. Istnienie popytu nie ulega kwestji. G łód mieszkaniowy z rokiem każdym potęguje się ze wszystkieml ujemnemi konsekwencjami społecznemi, jakie za so
bą pociąga. Jeżeli zatem niema ruchu budowlanego, to winien temu brak podaży, która w obecnych warunkach nie przedsta
wia dostatecznie pew nego i zyskow nego interesu.
Można stwierdzić niezbicie, że przewrót ekonomiczny i spo
łeczny, wywołany przez wojnę światową, spowodował bankructwo charakteru fokacyjnego, jaki miało budowanie w go% przed wojną.
Teraz buduje się przeważnie na w fasny u żytek i z tym obja
wem podstaw ow ym trzeba się bardzo liczyć przy zakreślaniu polityki budowlanej, gdyż stwarza on zupełnie nowe jej hory
zonty. Pomiędzy producentem budowlanym a konsumentem gi
nie jedno ogniwo pośrednie — t. zw. kamienicznik, który ulo
kował w budowie kapitał i z kapitału tego ciągnie zysk, nato
miast koniecznem jest, aby się zjawił nowy typ przemysłowca budowlanego — fa b ry k a n t m ie s z k a ń produkujący ten towar na własny rachunek masowo, oszczędnie i doskonale pod względem technicznym i sprzedający go na w fasnośc konsumentowi, jak się to zresztą dzieje we wszystkich innych gałęziach przemysłu.
Jeżeli postawimy zagadnienie w tej płaszczyźnie, to przeko
namy się, że pociąga to za sobą konieczność rewizji i dostoso
wania całego szeregu pojęć, będących dotąd niewzruszalnemi, całego szeregu zarządzeń i posunięć, do których jest powołany w pierwszej mierze rząd, jako posiadający egzekutywę, a na
stępnie sam orządy. Zatrzymam się jednak tylko na działalno
ści rządu, samorząd bowiem jest od tej działalności zależny i po
winien z nią współdziałać, inicjatywa jednak winna iść zgóry.
Zresztą wszystkie uwagi, dotyczące działalności rządu, znajdą za
stosowanie, z małemi korektywami, i do działalności samorządów.
W jakich zatem kierunkach powinna iść polityka budowlana rządu, a jaki jest dotychczasowy jej dorobek?
t. U stawodaw stw o. N ie mówiąc już o konieczności upo
rządkowania i zunifikowania ustawy budowlanej i wlania w nią ducha czasu, drogą uwzględnienia nowożytnych pojęć techni
cznych, zdrowotnych i społecznych w zastosowaniu do budo
wnictwa, — niezbędną jest rzeczą znowelizować odpowiednio rów
nież przepisy prawa cywilnego i hipotecznego, np. co do pojęcia w fasności pojedyńczego mieszkania w domu wielorodzinnym i wynikających stąd konsekwencyj prawnych.
W tej dziedzinie mamy do zanotowania, jako działalność do
tychczasową, tylko t. zw. ulgowe przepisy budowlane i projekt ustawy budowlanej — i jedno i drugie kompilacja, mechaniczny niemal zlepek istniejących przepisów z 3-ch zaborów, bez żadnej głębszej myśli, bez pojęcia o tern, co racjonalna ustawa dać może i powinna dla polityki budowlanej.
z. Rząd i gmina powinny prowadzić bardzo intensywną p o iity kę terenową, mającą na celu w pierwszym rzędzie obni
żenie ceny gruntu budowlanego. Koszt nabycia gruntu jest w gospodarce budowlanej zawsze wydatkiem zupełnie nieprodu
kcyjnym. Ponieważ cena gruntu budowlanego nie wynika z jego faktycznej wartości, a jest uwarunkowana wyłącznie koniunktu
rami, czyli zawsze, o ile nie jest równą cenie gruntu rolnego, jest wynikiem spekulacji, trzeba dążyć do obniżenia jego ceny możliwie do granic gruntu rolnego. Oczywiście, że śródmieścia trudne są do opanowania, ale krańce miast powinny być uwzglę
dnione. Cel ten może być osiągnięty dwojako: 1-0 drogą usta
wowego zmniejszenia intensywności zabudowania i z-o drogą bezpośredniego oddziaływania przez racjonalne parcelowanie i rzu
canie na rynek terenów państwowych i komunalnych, przy za
bezpieczeniu się od spekulacji przy następnych aljenacjach. D o
tąd w dziedzinie polityki terenowej nie widzimy żadnej myśli przewodniej: tereny państwowe rozdawane są szczodrze, ale bez żadnych zastrzeżeń i planu, co robi wrażenie zupełnie rabunko
wej gospodarki.
3. Specjalny dział polityki budowlanej przedstawia spraw a m ieszkaniow a, sprawa, posiadająca pierwszorzędny wpływ na kształtowanie się społeczeństwa pod względem moralnym i fi
zycznym. N a przebieg jej rząd winien zwracać najbaczniejszą uwagę i wszelkiemi środkami wpływać na jej pomyślne uregulo
wanie. Niestety wszystko leży odłogiem, nie widzimy najlżej
szych symptomatów, ażeby się sprawą choćby interesowano.
A przecie rzeczy dzieją się straszne. Przedstawiam wykres sta
tystyczny gęstości zaludnienia mieszkań warszawskich, zbudo
wany przeze mnie na podstawie urzędowej statystyki mieszkanio
wej w r. 1921.
Z wykresu tego widać, że ■}% ludności W arszaw y mieszka luźno, t. j. ma do użytku więcej niż 1 izbę na osobę, zy% mie
szka normalnie, mieszkając po 1 do z osób w izbie, zaś 47%, prawie 3/ t ludności stolicy cierpi na głód mieszkaniowy. Ilość ludzi, mających prawo mniej, niż do l/t części izby, wynosi
255-000, co stanowi około ‘/j części ogólnej liczby mie
szkańców.
Z drugiej strony urzędnik, mający 200 zł. uposażenia mie
sięcznego, buduje sobie za pieniądze publiczne mieszkanie 6-0 pokojowe, które niezwłocznie podnajmuje pojedyńczemi pokojam za grube komorne. Stwierdzam, że dotąd w W arszawie nie w y
budowano we wszystkich kolonjach mieszkaniowych a n i jednego mieszkania z-pokojowego, które przecie przy obecnym głodzie mieszkaniowym powinno być najwięcej wskazanym typem.
Sprawa ta wiąże się bezpośrednio z p o fityką kredytow ą rządu. N ie waham się rzucić tu ważkiego oskarżenia: grosz publiczny został karygodnie roztrw on ion y albo na budowę nie
dopuszczalnych, jako mieszkania, kamienic śródmiejskich, gdzie lwia część wydatków utonęła w drogim placu budowlanym, albo na budowę pałaców, nieprzystosowanych do siły finansowej przy- szłych lokatorów w licznych kolonjach kooperatywnych. A tak łatwo było potroić przynajmniej dotychczasowy efekt mieszka
niowy budowli, wznoszonych z kredytów państwowych, gdyby kredyty te były udzielane na podstawie mądrego statutu, opar
tego o racjonalną politykę mieszkaniową.
Trwonienie grosza publicznego odbywa się jeszcze w jednym kierunku, mianowicie zawdzięczając niefachowej gospodarce bu
dowlanej i dyletantyzmowi kooperatyw. Podkreślam tu jeszcze raz konieczność powstania nowego typu fachowego przemysło
wca budowlanego, zajmującego się budową domów i osiedli na własny rachunek i sprzedażą gotowych jednostek lub grup mie
szkalnych. Jeżeli ruch pójdzie w tym kierunku, będzie mogła być osiągnięta m asow ość produkcji budowlanej, stanowiąca je
den z zasadniczych warunków jej taniości, ale się już teraz trzeba do tego przygotować, trzeba wprowadzić norm afizacj?
(standaryzację) materjałów i konstrukcyj budowlanych w najszer
szym zakresie. Początki tej pracy już widać, ale odbywa się ona w ogólnym kotle normalizacji przemysłowej równorzędnie np. z normalizacją arkusza papieru i — jak wszystko — bez myśli o szerokiej polityce budowlanej, dorywczo, bez zazębienia o inne dziedziny tej polityki.
Tylko masowość produkcji może dać impuls do racjonalnej, naukowej organizeji pracy w przemyśle budowlanym, podobnie jak się to dzieje w wielkich ośrodkach innych gałęzi przemysłu.
Jednem z ważniejszych zadań polityki budowlanej rządu jest przygotowanie zastępów kwalifikowanych pracowników budo
wlanych— organizacja szkolnictwa zawodowego średniego i wyż
szego. Niestety i w tej dziedzinie istnieją poważne braki i usterki, które nictylko nie ustępują, ale nawet potęgują się. N a debet tych stosunków' należy zapisać jakieś dziwne prądy, zwalczające
architektoniczne wykształcenie akademickie, którym nie umie się przeciwstawić M. R. P.
Niemałym czynnikiem polityki budowlanej rządu jest jego bezpośrednia działalność budowlana, o ile prowadzi się ją pla
nowo i logicznie. Jest ona wtedy bodźcem i przykładem dla inicjatywy prywatnej, lekarstwem na zaognione stosunki mieszka
niowe, artystycznym ogniskiem, promieniującem z monumental
nych budowli państwowych. Jak się ta dziedzina działalności rządu przedstawia u nas, wiemy wszyscy: chaos, rozbieżność, brak myśli przewodniej i umiaru.
Z powyższego, bardzo pobieżnego, rzutu oka na działalność budowlaną rządu możemy już stwierdzić z całą stanowczością, żc nic mamy żadnej polityki budowlanej, żadnego programu.
Wiemy, że całokształt zagadnień polityki budowlanej przed
stawia olbrzymi teren, w wielu wypadkach mało zbadany, w y
magający bardzo intensywnej pracy, bogatej inicjatywy i du
żego zasobu wszechstronnej wiedzy. Jest rzeczą zrozumiałą, że aparat urzędniczy dać tego sam nie może, ale ma możność i obowiązek zaprząc do tci pracy najtęższe fachowe jednostki społeczne i ich wiedzę i pracę wykorzystać dla dobra kraju.
Reasumując powyższe, stawiam następujący wniosek:
Zważyw szy, że polityka budowlana rządu od czasu powstania państwowości polskiej pozbawiona jest wszelkiego programu i traktuje się rozbieżnie w poszczególnych urzę
dach, czego wynikiem jest potęgujący się chaos w tej dzie
dzinie gospodarstwa krajowego i marnotrawienie grosza pu
blicznego, — koniccznem jest nakreślenie przez M . R. P.
programu ogólnej polityki budowlanej, opartego na zasadach racjonalnej oszczędności i największego efektu praktycznego, i planowe wprowadzenie tego programu w życie. Do współpracy w ustaleniu programu winny być powołane za
interesowane organizacje zawodowe.
K O N K U R S Ś C IS ŁY S P Ó Ł D Z I E L N I „ J E D N O Ś Ć ”
P R O G R A M K O N K U R S U . Na placu prostokątn m narożnym o powierz
chni 7.683 m.- przy zbiegu ulic Filtrowej i Suchej w Warszawie Spółdzielnia „Je d n o ść” projektuje wznieść grupę domów mieszkalnych.
Kształt placu przedstawia foremny prostokąt o długości od strony wschodniej — wzdłuż ul. Su
chej 106,71 m. i szerokości od strony północnej—
wzdłuż ul. Filtrowej 72 m.; z 2-ch pozostałych stron placu są wolne przejazdy o szerokości 9 m.
Od powyższego konturu zabudowania winny być cofnięte o 4 m. z każdej strony t. j. do zabu
dowania pozostaje plac o długości 98 m. i sze ro kości 64 m. Plac winien być wykorzystany możli
wie ekonomicznie jednak bez zwarcie zabudowa
nych z 4-ch stron podwórzy i zbytniego skupienia budynków. Należy zaprojektować grupę domów 3, 2-u i 1-o piętrowych, przyczem wyższe domy należy rozm ieścić na północnej części placu, t. j.
od ul. Filtrowej zaś niższe na południowej.
Lokale l-o i 2-u pokojowe winny mieścić się
w 3 i 2-u piętrowych dom ach zaś 3 i 4-0 pokojo
we w l-o, częściowo w 2-u piętrowych.
Ilość 3 i 4-o pokojowych lokali nie powinna przekraczać 15% ogólnej ilości mieszkań na wska
zanym terenie.
Wysokość pokojów winna być nie mniejsza niż 3,3 m. łącznie ze stropem, rozmiar pokojów nie mniejszy od 14 m.2 zaś w l-o pokojowych lo
kalach nie mniejszy od 20 m.2; parter winien być wysoki z tern obliczeniem żeby pomieszczenia su- terynowe mogły być zużytkowane jako mieszkalne.
Wszystkie lokale winny mieć widne kuchnie, klozety i wanny. Przy lokalach 1-o pokojowych i i 50% lokali 2-u pokojowych ubikacje wannowe mogą być zgrupowane oddzielnie, licząc p r z e c ię t
nie jedną wannę na 4 lokale.
Korytarze wspólne dla paru lokali są niepo
żądane, jeżeli jednak zastosowani i ich okaże się konieczne ze względu na ekonomję kubatury nie
mieszkalnej (na co należy zwrócić baczną uwagę) 14
m l i m i
««i ort>
A , Z iS P Ö L 4 « MIESZKAŃ 4‘ POK.ji Wl'OCOJA WANNA B, ZtSPOt 4" MIEłiHAN 2* POK. /« WfPjLNĄ WANNA, C , Z E S P Ó L 3 " “ M lŁJZK AN 2 " P « K . . W A N N A M I
ZESTAWIENIE
A*».»». W* «Sam »¿A-’V to<C- A-i
■ : rr-tfsv ! ł" łtJ
D . Z E S P Ó Ł 2*" M IESZK AŃ 3pOK • WANNAMI■ AlkOW M IESZK AM
p R C j L K r d o m u m i e s z k a l n e g o
cła spoomufl ouoowt .Jedno*'
A R C H . K A R O L JA N K O W S K I. P R O J E K T D O M U M IE S Z K A L N E G O DLA S P Ó Ł D Z IE L N I .J E D N O Ś Ć " . N A G R O D A U .
r » Q ] E U T Z y s a v c o w v s n j L D Z . B V O O W L . „ l U M o J i
P R O J E K T T A L K O W Y ✓ P C 1 D X . D V ü O W U . „ S l b n o J i
P R O J E K T l A f i V D O W Y / P Ó Ł D Z . 5 V O O W L . „ J C D H O ^ i UłFUMwMit rrN wcco ntT»a.
P R O J E K T L A C V D O - .Y V >7*5 ŁD 2 . C V Q O W L . J E D N O ^ t
I L'jfta.:) i'C.WJJ'1 ÜJfUlilCD 1 blTl^riTT^FflTig
P R O J E K T L A 8 V D O W Y / f Ó Ł D Z . D V D O W L . „ J C D M o J i P R O J E K T 2 / v a V 0 O W V / P Ć L C Z . L V D O W L . J E D N O Ś Ć
TT»» WIC/ZUam • /»ŁE»«ł'
//->!<
M Hi M M I ß « «
'.ii; ai m oii n? n o,.moan ira m m an m p a in ran- ii u »»aK saassastii
h s e r e ś s
J ñ O .1:
A R C H . E D G A R N O R W E R T H . P R O J E K T D O M U M IE S Z K A L N E G O DLA S P Ó Ł D Z IE L N I , .J E D N O Ś Ć " . N A G R O D A IV.
muszą mieć one 1-e światło. Każdy lokal (nawet 1-o pokojowy) winien mieć ubikację chociażby naj
skromniejszą, dzielącą go od wspólnej z innemi lokalami sieni, korytarza, względnie klatki schodo
wej nawet ogrzanej. Wszystkie ubikacje gospodar
cze: kuchnie, spiżarnie, klozety, wanny, sionki etc.
winny być możliwie ekonomicznych rozmiarów 3 i 4-o pokojowe lokale winny mieć alkowy dla służącej.
Wykończenie domów oraz elewacje, ze wzglę
du na istotny cel działalności S p ółdzielni—dostar
czenia mieszkań najskromniej uposażonym klasom społeczeństwa, winny być jaknajskromniejsze, od
powiadać jednak architektonicznie wszelkim wyma
ganiom estetyki.
Zabudowanie terenu winno stanowić harm o
nijną całość kompozycyjną o wspólnym dla wszyst
kich domów cha rak terze architektonicznym.
Plan sytuacyjny zabudowania placu winien być sporządzony w skali 1 ¡500, zaś plany domów i perspektywy opracowane szkicowo w skali 1:200.
W rozmieszczeniu budynków na placu o ustalonych w program ie rozmiarach pozostawia się P. P.
Projektodaw com wolną rękę.
P R O T O K U t S Ą D U O c e n a p r a c a r c h i t e k t o n i c z n y c h na
desłanych na konkurs, zorganizowany przez Spół
dzielnię Mieszkaniową „Je d n o ść ” w porozumieniu i na za sadac h wskazanych przez Koło Architektów w Warszawie, na zabudowę placu przy ul. Filtro
wej— róg ul. Suchej.
P osiedzenia odbyte w dniach 23 i 24 czerw ca 1926 roku w lo kalu Zarządu Spółdzielni w W ar
szawie — ul. Nowow iejska 27. Na posiedzeniach obecni:
P. Arch. Krupa J ó z e f— z ramienia Koła Ar
chitektów w Warszawie,
Pp. Arch.: prof. Tołwiński Tadeusz i Raniecki Aleksander,
P. W-prezes S ąd u Okręgowego Rewski Wło
dzim ierz— P re z e s Rady Nadzorczej Spółdzielni, P. Inżynier-Bud. Rymkiewicz Juljusz— Dyrek
tor Zarządzający Spółdzielni,
oraz w charakterze protokulanta — Kpt. Szt. Gen.
Trembiński Stanisław— S ekretarz Rady Nadzorczej Spółdzielni.
P o szczegółowem zaznajomieniu się z pro
gramem Konkursu i rozpatrzeniu 5-u nadesłanych
Co do wysokości poszczególnych budynków P. P.
Projektodawcy będą ograniczeni jedynie ewen- tualnemi przepisami władz co do zabudowa
nia tego terenu.
Co do oświetlenia klozetów i kuchen, naw et naj
skromniejszych rozmiarów, utrzymuje się wy
maganie 1-go światła.
Pralnie mogą być um ieszczone na poddaszu.
Sutereny winny być wyzyskane nie na mieszkania, a na piwnice, za wyjątkiem frontowych — od ulicy Filtrowej, w których należy zaprojekto
wać parę sklepów.
W rozmieszczeniu wanien wspólnych dla paru lo
kali, pozostawia się wolną rękę P. P. P ro
jektodawcom.
Stosunek %%-owy różnych kategorji mieszkań:
1-o pokoj. (25 — 30 m.2) i 2-u pokoj.
(40—45 m.2) z wannami wspólnemi dla paru m i e s z k a ń ...50$
2-u pokoj. (45 — 55 m.2) z wanną przy każdym m i e s z k a n i u ... 35$
3 pokoj. (85 — 95 m .2) i 4-o pokoj.
(100 — 120 m .2) ... 15$
K O N K U R S O W E G O .
prac; oraz szematycznego ich zestawienia, stwier
dzono że:
żadna z nadesłanych prac nie uwzględnia c a łokształtu wymagań postawionych w przyjętym przez Pp. projektodawców programie;
najściślej według rzeczonego program u kon
kursowego wykonana jest praca „ O ” zwłaszcza w zakresie celowego rozplanowania mieszkań dla najniezamożniejszych, dwustronnego ich oświetle
nia, wentylacji oraz widnych klozetów.
Co się tyczy poszczególnych projektów usta
lono że:
1. — pod względem sposobu zabudowy:
praca, oznaczona trzem a kółkami koncentrycz- nemi, daje dużą ilość budynków, rozłożonych w ten sposób, że tworzą się między niemi drobne p rz e
strzenie podwórzowe, zbyt ciasne, nieodpowiada- jące przepisom budowlanym i zupełnie nie celowe z punktu widzenia przepisów architektonicznych.
Rozwiązanie w postaci luźnych bloków po
woduje zwiększenie się całkowitej kubatury, a w szczególności ścian zewnętrznych, co nad
miernie powiększa koszt budowy;
praca „ O ” podaje sposób zabudowy odpo- 20
wiadający warunkom konkursu, lecz zanadto skom plikowany zarys budowli zwiększy nadmiernie koszt budowy, daje dużo zimnych ścian, co zwiększy koszt opału, wytwarza zakątki bez dostępu słońca;
praca „X" daje grupy domów nie jednej wy
sokości, niemające przewidzianych przerw, uwzględ
niając jednak żądane wysokości, rozwiązuje tę sprawę pod względem architektonicznym nieko
rzystnie.
Ugrupowanie mieszkań odpowiada wymaga
niom programu;
praca „V” podaje podział na grupy, zbliżone do przewidzianych warunków, natom iast wysokości poszczególnych bloków zbyt duże i nieodpowiada- jące warunkom programu konkursu.
Ustosunkowanie wewnętrznych dziedzińców do bloków jest racjonalnie pomyślane i korzystne;
praca „ C ” zabudowanie placu dzieli na bloki w sposób nieodpowiadający warunkom konkursu;
bloki przekraczają normy przewidzianych wysoko
ści; ustalony w programie podział mieszkań na grupy niedostatecznie uwzględniony;
zabudowanie spokojnemi blokami od ulicy S u
chej i do niej równoległej jest wskazane z punktu widzenia zabudowy miasta;
II. — co się tyczy uwzględnienia poszczególnych warunków programu:
praca oznaczona trzem a kółkami koncen- trycznerpi podaje stosunek procentowy mieszkań poszczególnych kategorji zgodnie z programem;
nieuwzględnia w większości mieszkań światła bezpośredniego w klozetach i kuchniach;
stosuje wskazane w warunkach konkursu po
wierzchnie pokojów i ich wysokości;
projekt jest konstrukcyjny, architektura po
prawna;
praca „ Q ” podaje stosunek procentowy m ie
szkań poszczególnych kategorji zgodnie z pro
gramem;
żądaniu pierwszego światła w klozetach i ku
chniach czyni zadość;
rozmiary pokojów i ich wysokości, wskazane w warunkach konkursu, uwzględnia w zupełności;
pod względem konstrukcyjnym nie przewiduje ogrzewania piecami, co zm niejsza ustawność po
kojów;
bez względu na osiowe, spokojne rozwiązanie
całości, poszczególne fasady niespokojne i nieko
rzystne dla wyglądu ulicy;
praca „X" podaje stosunek procentowy m iesz
kań poszczególnych kategorji w przybliżeniu zgod
nie z programem;
żądaniu bezpośredniego światła w klozetach i kuchniach oraz należytej wentylacji czyni zadość w sposób niezadawalniający;
mieszkania dwukondygnacjowe stosuje jedno
stronne, ze względów higjenicznych niepożądane, o powierzchni zbyt dużej;
projekt dostatecznie konstrukcyjny;
praca „V” podaje stosunek procentowy m ie
szkań poszczególnych kategorji w przybliżeniu zgodnie z programem;
kwestję światła dla klozetów i kuchen roz
wiązuje nie w zupełności w myśl programu;
rozmiary pokojów i ich wysokości, wskazane w warunkach konkursu, uwzględnia w zupełności;
pod względem konstrukcyjności wewnętrznej — wymaga pogrubienia ścian lub blindaży;
architektura w blokach pomyślana dobrze;
praca , C ” nie uwzględnia wymagań programu co do stosunku procentowego mieszkań po szc ze
gólnych kategorji;
nie w zupełności czyni zadość żądaniu pier
wszego światła w klozetach i wannach;
niewystarczającą stosuje powierzchnię i wy
sokość pokojów;
pod względem konstrukcyjnym dobra;
architektura nowocześnie ujęta i bardzo traf
nie zastosowana w bloku wielkomiejskim.
W r e z u l t a c i e p r z y z n a n o :
I-ą nagrodę— projektowi „V” (ze względu na estetyczne ujęcie bloków i ekonomję zabudowy, choć projekt nie w zupełności odpowiada warun
kom konkursu),—5 głosami (jednogłośnie);
II-ą nagrodę — projektowi „X”, — 4 głosami;
Ill-ą nagrodę — projektowi „C ",—4 głosami; lV-ą nagrodę — projektowi „ O ”» 4 głosami; V-ą nagro
d ę —projektowi „trzy kółka koncentryczne”,—4 gło
sami.
Po otwarciu kopert stwierdzono, że I-ą na
grodę przyznano p. prof. R. ŚWIERCZYŃSKIEMU, I I - ą - p . prof. K. JANKOWSKIEMU, III-ą — p. arch.
R. GUTTOWI, i v - ą p. prof. E. NORWERTHOWI, v - ą — p. arch. M. CHEŁMIŃSKIEMU.
ZAM IERZENIA U R B A N IS T Y C Z N E P AR YŻA .
TYMOTEUSZ SAWICKI.
Paryż znów drgnął. Zerwane już dawniej krę
pujące go okowy w postaci zakreślonych wokoło fortyfikacyj pozwoliły mu wprawdzie odetchnąć głę
biej, nie na długo jednak. Genjalne plany Hauss- manna, Belgranda i Alphanda, które zresztą tylko częściowo zrealizowane zostały, okazały się nie
wystarczającemu „Stolica świata” rozpoczęła no
wy etap rozwoju pod hasłem superlatywu — »Naj
większego P a ry ż a ”; uważa
jąc określenie „Wielki” zbyt niedostatecznem w okresie, kiedy nauka o budowie miast corazto głębsze za
puszcza korzenie i corazto nowe święci tryumfy. Na wielką wówczas skalę za
krojone i istotnie wielkie zamysły barona Haussman- na, o którego działalności tak zjadliwie wyraził się J u les Ferry, ówczesny mąż stanu, który dowcipnie przy
równał do „Les Contes fantastiques d’Hoffmann” —
„Les Comptes fantastiques d ’H aussm ann”, bledną wo
bec projektów urbanisty
cznych zamierzonych do zrealizowania w najbliższej przyszłości. Nie imponuje już dziś bowiem oddawna przesądzona spraw a otwar
cia wylotu bulwarowi Hauss- manna, a ściślej mówiąc po
łączenia tej arterji z „Wiel- kiemi Bulwaram i”,— to bo wiem tylko dług spłacony przez współczesnych urba
nistów swemu dzielnemu pionierowi za wskazaną wó
wczas przez niego drogę.
Umysły architektów i urbanistów zajmuje zgoła co innego: projekt, który rzucił architekt Augustin Rey, prezes Stowarzyszenia Hygienistów i T echni
ków Komunalnych.
Główne wytyczne jego planu dałyby się sprowa
dzić do dwóch zasadniczych kwestji: po pierwsze do założenia t. zw. „C ham ps-É lysées” po lewej stro
nie Sekwany, po drugie do przeprowadzenia „regu
lacji”, oczywiście w sensie par excellence współ
czesnym, wielkiej arterji W schód — Zachód, linji ł ą czącej dwa zasadnicze punkty: Étoile—Bastille.
CHAM PS-ÉLYSÉES PO L E W E J STRO N IE RZEKI.
Gdy staniemy przed środkową częścią wielkiego gm achu Trocadero ponad kaskadą w parku, po
przez Most d ’lena otwiera się wielka i wspaniała perspektywa zieleni parku P ola Marsowego. Zam knię
cie jej stanowi kompleks gmachów, w których m ie
szczą się dwie szkoły woj
skowe: École S upérieure de Guerre i École Militaire.
Budowle te zajmują kwartał ograniczony równo
legle ulicami Avenue de Suffren i Avenue Duquesne, oraz Avenue de la Motte P iquet i Avenue de Lowen- dal. Na osi wspomnianej szkoły poza zajmowanym przez nią tere n em znajduje się niewielki plac' de Fon- tenoy, półkolisto założony, wytworzony między za b u dowaniami koszar i mane- żu. Od niego prowadzi Av.
de Saxe opierająca się o rondo plącu de Breteuil.
Wyjątkowo korzystna ta sytuacja terenowa p o d s u n ę ła autorowi pom ysł założe
nia po tej stronie rzeki dziel
nicy reprezentacyjnej, któ- raby była pewnego rodzaju odpowiednikiem wspania
łych C hamps Élisées.
Dążąc w zdobieniu mia
sta do podniesienia walo
rów artystycznych, do jakich zalicza również przy
rodę i wegetację, proponuje przedłużenie Pola Marsowego, a właściwie włączenie do parku o tej że nazwie całego terenu trapezu między Av. de la Motte Piquet, Av. de Suffren, Av. de Ségur, biegną
cą skośnie, i Av. Duquesne. Z tern jednak łączy się konieczność uporządkowania terenu Szkół Woj
skowych.
R E G U L A C 1 A
P L A C U
P E
L A
B A i T I L L E
R E G U L A C JA PL A C U D E LA B A S T IL L E . P A R y Ż .
22
N O W E C H A M P S Ć L Y S Ś E S W PA R Y Ż U .
Długie, bezkształtne i bez ch a rak teru koszaro
we budynki, okalające właściwy gm ach Szkoły, za
mierza zburzyć. Odsłoni to dziś zakryty pałac, dzieło arch. Gabriela, uwydatniając założenie korpusu głównego i dwóch skrzydeł z wspaniałym cour d ’honneur’em. Znalazłszy się w centrum projekto
wanego parku, piękny ten zabytek stanowić będzie
świetny monumentalny akcent osi podłużnej Pola Marsowego.
Chcąc dać wielkiemu dziedzińcowi jed n o c z e ś nie architektoniczne zam knięcie, ujmuje placyk Fontenoy dwom a wielkiemi pawilonami pałacu Mu
zeum Kolonjalnego, jakie ma stanąć w związku z projektowaną w 1929 r. Wystawą Kolonjalną na
O f t S C N Y
fi A t A c ittt(KNT
I L O N Y i T A V O V E
NO W Y PLA N H A U SS M A N N A . PA RY Ż.
terenie istniejących dziś Koszar Kawalerji oraz ma- neżu, obecnie zajm ujących płaszczyznę trapezu.
A R T E R y A E S T — O U E S T .
„Nowy plan H a ussm a nna”, — jak powszechnie nazywają wysunięty przez arch. Reya projekt,— po
lega w zasadniczej swej koncepcji na założeniu wielkiej arterji komunikacyjnej, łączącej Bois de Boulogne, zwany „laskiem bulońskim ”, z „Bois de Vincennes”, temi prawdziwemi „płucami P ary ż a”, stanowiącymi nieodzowny atut zdrowotny współ
czesnego miasta. Arterja ta, biegnąca z zachodu
na wschód, a ściślej — z północowschodu na po- łudniozachód właściwie istnieje. Stanowi ona jakby kościec wielomiijonowego miasta. Wychodząc od placu de Verdun przez Av. de la Gr. Armée, spotyka na swej drodze plac de l’Étoile, Avenue de Champs Élysées, plac de la Concorde, biegnie
obok Tuileries, pałacu Luwru, placu du Châtelet, a dalej ulicami Rivoli, St. Antoine do placu Ba- stylji, a stąd przez ulicę Faubourg . St. Antoine do placu de la Nation, skąd prowadzi Cours de Vincennes.
Droga ta o charakterze nawskroś reprezenta- P L A C
D
L 1 E T O l I
J
P A R V Z
#
© V Y
L A N
H A U 5SMANNA
24 25
cyjnym ma jednak swoje wady nietylko natury ko
munikacyjnej aie i artystycznej.
P ragnąc stworzyć z niej arterję godną „Wiel
kiego Paryża" autor nawet nazwą zam ierza p o d kreślić jej znaczenie wszechświatowe; tytułuje ją
„S uper-A venue”, sam o bowiem „Avenue” wydaje się być za skrom nem , zwłaszcza że ma nosić godło
„D E LA P A IX ” .
P rojekt jego pociąga za sobą szereg zmian w dotychczasowym jej układzie, jak poszerzenie ulic, przekształcenie placów, burzenie całych kwar
tałów, „p rzenoszenie” budowli, zmian tak zasadni
czych, że podziwiać należy odwagę projektodawcy wysunięcia swej idei, a jednocześnie zazdrościć nadziei realizacji tych zamierzeń urbanistycznych i architektonicznych, które są na porządku dzien
nym miasta, m ogącego się i obecnie poszczycić niejedną już w czyn wprowadzoną ideą arch itek to niczną.
Znakomicie pod względem urbanistycznym za
łożony plac de l’Étoile wymaga, zgodnie z nowym projektem , przekształcenia ram architektonicznych.
Plac ten bowiem, to nietylko najbardziej dekora
cyjny punkt Paryża, to jego s erce i chluba, zwłasz
cza od chwili, kiedy złożone zostały na nim zwło
ki „Nieznanego Ż o łn ierz a”.
Wielkie wycinki koła, jakie tworzą się między właściwym placem a okręgiem ulic de Tilsit i de P resbourg posiadają wprawdzie wgłębi budowle, których fasady stanowią tło architektoniczne placu, proporcje ich jednak oraz charakter stylowy nie harmonizują z Łukiem Tryumfalnym. Dążąc do skoordynowania charakteru brył — wprowadza „typ obowiązkowy” wszystkich okalających plac budowli zarówno co do stylu, jak i gabarytu. Dotychcza
sowa ich wysokość zostaje podniesiona, a, jak to widać na załączonej reprodukcji, p rzed każdym z gmachów proponuje wystawienie kolumnady, któ- raby w rodzaju wielkich podcieni obiegała plac do
koła. Trudności, jakie mogłyby wywołać pretensje ze strony właścicieli tych realności z powodu na
rażania ich na koszta związane z przebudow ą — nie obawia się, uważając, że dałyby się one zre
kompensować przez pozwolenie nadbudowy dziś dwupiętrowych budowli, co znacznie podniosłoby ich rentowność. Nacisk kładzie również na upo
rządkowanie niejednolicie założonych p rzed dom am i plantacji.
Pragnąc dać wyraz wdzięczności całego Naro
du należnej poległym za ojczyznę (obecny bowiem pomnik „Nieznanego żo łnierza” to zaledwie „bilet wizytowy” położony przez Naród), projektuje ustawienie na skraju każdego z wycinków koła, na tle drzew, szeregu stel pamiątkowych, na których byłyby wypisane nazwiska półtora miljona poległych żołnierzy. Wyloty ulic Av. de la G rande Armée i Av. de C hamps Élysées ozdabia posągami, wy- obrażającem i wielkich ludzi dobrze dla Francji za
służonych w wojnie, czy polityce.
Rozwijając w dalszym ciągu myśl swoją pod znakiem nadania „rep rezentacyjności” omawianej arterji, autor zwraca b a c zn ą uwagę na P ałac Szefa Państwa.
Od chwili kiedy pałac Tuileries prz e s ta ł istnieć, Paryż nie posiada odpowiednio godnej siedziby dla Prezydenta. Dzisiejszy bowiem P a ła c Elyzejski, po
za zacisznem swem usytuowaniem w głębi ulic Av- de Marigny i de l’Elysée, nie posiada walorów re
prezentacyjnych. Uważając wybudowanie nowego gmachu dlaj Szefa P ań stw a za£nieodzowne, propo
ÎKXLAIS OU CHKF DK I.'KTATI
P R O J E K T P A Ł A C U P R E Z Y D E N T A .
X
OB EC NI EC HATE L ET
1 f i AC »U C H A I E I E T 2 V l f Ż A J T . i A C Q U E i 3 T E A T R PU CHATELET
4 T E. A T R
£t JAłlAH 8ER.NHAR.0T 5 K O łS C I O k
J T . ÛEÏMAIN l'AUXtLfcOl S
6 - F O N T A N N A
nuje wystawienie go na osi Av. de Marigny traktując gmach ten, jako jej zamknięcie, przy- czem m onum entalna elewacja znalazłaby się w linji Av. Gabriel. Istniejące obecnie po obydwu stronach Av. de Marigny skwery, od powiednio uporządkowane, stanowiłyby natu
ralne odgrodzenie od ruchliwej Av. des Champs- Elysées. Tak usytuowany P ałac Prezydenta otrzymałby znakomitą perspektywę na Av. Ni
colas II (dawniej Av. Alexandre III), położo
nej między Grand Palais i Petit Palais, a d a lej poprzez Most Aleksandra III na Esplanadę Inwalidów, zamkniętą wspaniałą budową Świą
tyni des Inwalides z wyniosłą kopułą. W ten sposób rozwiązanoby, w względnie szczęśliwy z punktu widzenia urbanistycznego sposób, trud
ny problem, przysparzając Paryżowi jeszcze je
den artystyczny walor w jego panoramie. Dla całokształtu — autor podaje projekt elewacji przyszłego pałacu utrzymując, jak widać z r e produkcji, architekturę jego w charakterze kla- sycystycznym o formach raczej konwencjonal
nych.
Plac de la Concorde, prawdziwa perła P a ryża, pozostałby w swym dotychczasowym kształcie, jedynie stojący pośrodku obelisk z Luksoru miałby być usunięty, jako zbyt ra
żąco nieharmonizujący swojem egipskiem po
chodzeniem z otaczającą go architekturą XVIII w. Na jego miejscu miałby stanąć po
mnik Pokoju.
Od placu de la Concorde po północnej stro
nie ogrodu Tuileries prowadzi szeroka ulica de Rivoli, która biegnie w prostym kierunku do placu Bastylji, zmieniając jedynie na krótkiej przestrzeni przy końcu nazwę na rue Saint Antoine. Arterja ta, założona mniej więcej równolegle do linji Bulwaru Haussmanna, w po
łączeniu z Wielkiemi Bulwarami ma na całej tej przestrzeni właściwie dwa tylko zasadni
cze z nimi połączenia, pierwsze przez rue Royale koło kościoła de la Madeleine i ulicę Tronchet, drugie— prowadzące od placu Châ- telet przez B-d de Sebastopol. Przy tak wzmo
żonym ruchu, jaki panuje na obydwu arterjach, wydaje się to bardzo niedostatecznem . Rozwią
zanie samo rzuca się w oczy. J e s t to prosto
padła do rue Rivoli wyprowadzona z punktu zetknięcia się bulwaru Haussmanna, B-u des Italiens i B-u Montmartre. W danym wypadku by
łaby to ul. Richelieu, tern dogodniejsza, że uderza w plac du Théâtre Français, łączący się z pla
cem du Palais Royal. Poszerzenie jej conajmniej
PR O JE K T O W A N Y I O B E C N Y PLA C D E LA PAIX W PA RYŻU.
wdwójnasób, o ileby miała odpowiedzieć swemu za
daniu, nastręczałoby jednak zbyt wielkie trudności ze strony finansiery francuskiej. Pozostałaby zatem druga alternatywa— wytworzyć komunikację z placu
27
Palais Royal poprzez pałac tejże nazwy a dalej przez ul. Vivienne. Ten pomysł wymagałby uporządkowania wspomnianego placu, prze
budowy, raczej odpowie
dniego przystosowania sa
mego gmachu, oraz zna
cznego rozbudowania ulicy Vivienne, ¡jednakże już na krótszej, niż rue Richelieu przestrzeni.
W celu zapewnienia do
godnego połączenia prawe
go i lewego brzegu Sekwa
ny w centrum omawianej arterji, to jest na przestrzeni Luwru, proponuje arch. Rey, uzupełniając plan H énard’a, wybudowanie mostu zamiast dziś już niewystarczającego P ont des Arts, będącego tyl
ko przejściem dla pieszych.
Most ten znalazłby się m ię dzy dwiema nowemi Ave
nues przecinającem i się w kształcie litery X. J ed n a z nich biegłaby od strony Instytutu, dawnego Collège des Q uatre Nation, wzdłuż dzisiejszej rue de Seine z perspektywą na P ałac S e
natu, druga zaś rozpoczynałaby się przy Hôtel des Monnares, gdzie dziś uliczka Guénégaud, a dalej przecinając ulicę Mazarine, de Seine i Jacob, oparła
by się o kościół S -t Germain-des-Près. Na takiem rozwiązaniu zyskałby pod względem komunikacyj
nym Bd. S -t Germain, jeden z żywszych po lewej stronie rzeki.
Zasadniczym i może najbardziej śmiałym zmia
nom ma podledz kwartał ograniczony budowlą Lu
wru i placem du l’Hôtel de Ville, oraz Quai de la Mégisserie, Q. de Gesvres i rue de Rivoli. Obecnie ca ła ta przestrzeń zabudowana całkiem przypadko
wo i chaotycznie nie wyraża żadnej myśli archi
tektonicznej. S zereg drobnych i ciasnych uliczek dezorjentuje w sytuacji. Nie ułatwiają też nic trzy place nieukształtowane i niepołączone osią komu
nikacyjną.
Wytyczną projektu arch. Reya jest plac du Châ- telet, jako ośrodek położony na wielkiej arterji N— S biegnącej od Gare de 1’Est poprzez Cité i B-d Saint Michel. Linja ta ważną jest jeszcze z racji tej, iż
PL A C D E L ’É T O IL E W PA R Y Ż U . P R O J E K T U K S Z T A Ł T O W A N IA .
doprowadza południową cz ęść m iasta do Hal C en
tralnych.
Projekt przewiduje ukształtowanie kwadratowego placu na skrzyżowaniu bulw. d e Sebastopol i ul.
de Rivoli, któryby w dalszym ciągu w kierunku rzeki łączył się z obecnym placem o kształcie wydłużo
nego prostokąta. J e d n o c ześ n ie p rzedłuża Av. Victo
ria, biegnącą po linji osi ratusza, aż do kościoła St. Germain l’Auxerrois, wytwarzając na skrzyżo
waniu jej i równoległej z nią ulicy Jea n Lentier z ulicą du Pont Neuf drugi placyk. Ten poprzez portyki łączy się z placem du Louvre, którego tłem z jednej strony jest wschodnia elewacja Luwru, a z drugiej kościół S. Germain l’Auxerrois i gmach Merostwa.
Ukształtowaniu podlega też plac przed ratuszem, przyczem w pobliżu zam ierza zgrupować budowle przeznaczone na zespolenie władz administracyjnych miasta.
Autor nie szczędzi ustawiania pomników, akcen
tujących osie placów. Posuwa się nawet tak da