• Nie Znaleziono Wyników

Studenckie miejsca spotkań - Elżbieta Chodkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Studenckie miejsca spotkań - Elżbieta Chodkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ELŻBIETA CHODKOWSKA

ur. 1948

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, studenci, czas wolny, restauracja Fafik, restauracja Tip-Top

Studenckie miejsca spotkań

Studenci przed zajęciami, między zajęciami i po zajęciach spotykali się w kawiarni Tip-Top. Obowiązkowo. Były tam metalowe stoliki i krzesełka, którymi szuraliśmy po posadzce. Były też wieczne tłumy i problem ze znalezieniem wolnego miejsca. W Tip- Topie zawsze było szaro od dymu, bo wszyscy żeśmy wtedy palili. Ja też. Piliśmy także piwo. Perłę w baniastych buteleczkach. Dzisiaj już takich nie ma. Wtedy sprzedawano tylko Perłę, innych piw nie było. Pamiętam, jak siadaliśmy w dziesięć osób przy czteroosobowym stoliku, a kelnerka zastawiała nam go piwem. Byliśmy z siebie bardzo dumni.

Stołowaliśmy się w Chatce Żaka, gdzie znajdował się samoobsługowy barek.

Podawano w nim sałatkę włoską, czyli kartofle z marchewką. Jedliśmy ją ze świeżymi bułeczkami. To było pyszne. Wszyscy żeśmy to jedli i popijali herbatą w szklankach.

Pamiętam, że jedna z moich koleżanek z anglistyki piła wyłącznie czarną kawę parzoną w szklance. Jako jedyna popijała tę sałatkę kawą. Uważaliśmy to wtedy za prostactwo. „Jak tak można? Co za połączenie? Jak ty możesz tak to łączyć?!”

W Chatce tak samo jak w Tip-Topie były metalowe stoliki i krzesełka. Stało się w wielkiej kolejce do lady, płaciło się i brało te cudowne dobra. Piwa chyba nie było. Nie przypominam sobie, żeby tam się siedziało przy piwie. Tam się chodziło na tę sałatkę pierońską włoską i na tę kawę z fusami w tej dużej szklance.

Jak już później studiowałam na prawie to do Tip-Topu było za daleko. Wtedy chodziłam na tak zwany Wydział. To było pięterko w Lubliniance. Na dole siedzieli mecenasi i ważne panie w powojennych kapeluszach, które piły kawę i czytały Kurierek. Na górze byliśmy my. Tam też piwo lało się strumieniami.

Nie chodziliśmy po knajpach. Co prawda był Fafik, w którym odbywały się dancingi, ale Fafik był drogi. Z resztą to nie był studencki lokal.

(2)

Nie wiem jak jest dzisiaj, ale w tamtych czasach studenci z Lublina (mieszkający z rodzicami) i ci z akademików lub ze stancji to były dwa różne światy. Ci drudzy po zajęciach mało jedli, bo nieprawdopodobnie oszczędzali na jedzeniu. Naprawdę było biednie. Większość z nich po zajęciach siedziała w tych akademikach i albo się uczyła albo balowała, bo tam była wieczna balanga. O której by ktoś nie przyszedł. W akademikach można się było bawić, ale można się było też uczyć. Pamiętam jak mój kolega z grupy, dzisiejszy profesor Cioch, mówił, że wywiesza sobie na ścianie notatki, leży na łóżku i wkuwa. Kiedyś podczas rozmowy o książce Grina powiedział:

„Ja nie mam czasu na czytanie. Ja teraz muszę się uczyć, bo ja muszę się wyrwać ze swojej miejscowości. Ja wam zazdroszczę, ale ja nie mogę [sobie] na to pozwolić” My z Lublina tymczasem żyliśmy sobie swobodnie. Szczególnie ci, którzy mieli takich rodziców jak moi. Dom był zawsze otwarty. Można było przyprowadzić kogo się chciało, posiedzieć, zjeść, napić się i zapalić.

Data i miejsce nagrania 2012-09-26, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Monika Misiak

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeszcze ta Czechówka jakiś czas wegetowała, ale raczej obecnego jej stanu nie można powiązać z tamtymi wydarzeniami, bo jeszcze długo, długo była, a jak wiemy

Pierwszy teatr niekonwencjonalny mieścił się w Chatce Żaka i tam odbywały się Konfrontacje Teatralne.. Był on zupełnie inny niż Teatr Osterwy, do którego chodziłam

Zbyszek, który zajmował się bardziej sprawami merytorycznymi jak tylko zobaczył, że coś się sypie, to momentalnie wszystkim się zajął.. Wydaje mi się, że organizacyjnie nie

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie

Pamiętam, jak przychodziły tam panie z dziećmi w wózkach i stawały je przy ścianie budynku byłego rektoratu obok Pałacu Gubernialnego. Słońce ogrzewało te dzieci a myśmy się

Słowa kluczowe Lublin, PRL, szkolnictwo, V Liceum Ogólnokształcące w Lublinie, praca zadowowa.. Pierwsza szkoła

Szybko przeprowadzili się na [ulicę] Weteranów, gdzie spędziłam całe dzieciństwo.. Po [19]18 roku wybudowano dzielnicę domów dla

Nie wiem tylko, czy wtedy już był blok A, czy może było tam po prostu jakieś podwyższenie.. Ja stałam na rogu, przy Domu Profesora, na