• Nie Znaleziono Wyników

Okupacja w Niedrzwicy – Jan Janczak – fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Okupacja w Niedrzwicy – Jan Janczak – fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JAN JANCZAK

ur. 1935; Niedrzwica Duża

Miejsce i czas wydarzeń Niedrzwica Kościelna, Niedrzwica Duża, II wojna światowa Słowa kluczowe II wojna światowa ; okupacja hitlerowska ; okupacja

niemiecka ; żandarmeria niemiecka ; żołnierze niemieccy ; Niemcy ; trybulka ; buchta ; kontyngent ; konfiskata krów ; Junaki (papierosy) ; papierosy Junaki ; Niedrzwica Duża ; Niedrzwica Kościelna ; dzieciństwo ; lekcje chemii ; nauka w szkole podstawowej ; nauka pisania ; nauka czytania ; szkoła podstawowa w Niedrzwicy Dużej

Okupacja w Niedrzwicy

Na początku okupacji miałem 5-6 lat. Moje pierwsze kontakty z żandarmerią wojskową w Niedrzwicy bardzo mi się podobały, bo zobaczyłem, że ci wszyscy wojskowi byli pięknie ubrani, czyści i eleganccy. Byli jak na pokazie. Jednak w życiu codziennym to różnie bywało.

Niemcy robili patrole konne. Pewnego razu podjechali pod nasz dom, krzycząc do mamy: „Jajki, jajki!”. Mama zrozumiała, że chodzi o jajka, więc je przyniosła. Na rabacie były posadzone dwie albo trzy duże kępy trybulki. Jeden Niemiec zeskoczył z konia i pokazał mamie, że tego też chce. Mama przyniosła nóż i powiedziała: „Masz, weź sobie, ile chcesz”. On jakoś na migi pokazał, że chce, by mama to zrobiła.

Poszła zatem, ucięła trochę tej trybulki. Oni to wszystko wzięli, zapłacili fenigami i pojechali dalej. Pamiętam, jak z zaciekawieniem oglądałem te monety, zupełnie inne od polskich.

Z czasem obecność żandarmerii przestała mi się podobać, zwłaszcza kiedy ojciec musiał zabrać wszystkie krowy na tak zwaną buchtę. Niemiec stał i tylko pokazywał palcem, wybierając bydło na mięso dla wojska. Przez okres okupacji chyba pięć sztuk naszego bydła poszło dla Niemców. Za to ojciec dostawał taką długą paczkę papierosów Junaków i kilkanaście butelek wódki. Następnie postanowiono, że ojciec i inni rolnicy musieli też dostarczyć do magazynu określoną ilość zboża jako kontyngent.

Jako magazyn służył Niemcom budynek szkoły podstawowej, który do dzisiaj jeszcze stoi w Niedrzwicy Dużej. Sale były tak duże, że mieściły 40-45 osób, a te wory ze

(2)

zbożem były ułożone pod sam sufit. Jedyne pomieszczenie, które nie zostało wykorzystane do magazynowania, to kancelaria. Kiedy w siódmym roku życia rozpocząłem naukę w szkole, raz w tygodniu chodziłem na lekcje właśnie do tej kancelarii. Byliśmy ściśnięci jak sardynki. Nie było ławek, więc na stojąco słuchaliśmy, jak nauczyciel coś tam mówił do nas, uczył liter i polecał pisać – tak odbywały się lekcje. Wszystkie klasy po kolei, raz w tygodniu, miały zajęcia w tym samym pomieszczeniu. Wiadomo, że taka nauka nie miała większego sensu. Na szczęście miałem starsze siostry, które nauczyły mnie czytać i pisać.

Data i miejsce nagrania 2016-08-29, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przenieśli nas Niemcy na Stare Miasto, jak z bramy wchodzi się, to po lewej stronie to był budynek pierwszy, właścicielem był Żyd, który został powieszony – tak mówili ludzie..

Ojciec potrafił wyrobić strzechę samodzielnie, jak to się mówiło, „poszywał dach” – czyli przywiązywał strzeszaki do łat. Data i miejsce nagrania

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, okupacja niemiecka, matka, bracia, zakaz nauki, czas wolny, lokator, Zbigniew Tatrzański.. Okupacja niemiecka

Jeden kolega z Kaliny był pełnoletni, to on dostawał kartki na papierosy, ale też palił, czasem papierosa się dostało.. Każdy młody człowiek, znaczy prawie każdy,

I później była zima, zima to były śniegi, mróz był, to wzięli niewolników żydowskich, niewolników żydowskich wzięli i wyrzucili ich do, chcieli, żeby ich do Lublina?. W

No, może to i dobrze, bo się cieszymy, już nie ma tych wojen, tych 60 lat czy tego, a przedtem to stale byliśmy zagrożeni.. Sowieci ciągle tam, już teraz to Rosja, mają pretensje

Tutaj w Goraju [Armia Czerwona] jak była to się nie odnosili do Polaków źle, ale mój małżonek mówi, że jak byli w Izbicy, jak był na wojnie, to kazał pójść oficer do sklepu

Ojciec mój był wtedy na Wołyniu, był poza Lublinem, ale żeby być razem z resztą rodziny na piechotę bo już nie było jak, przecież pociągi już nie kursowały, poszłyśmy