• Nie Znaleziono Wyników

Krwawa środa - Magdalena Kozak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Krwawa środa - Magdalena Kozak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MAGDALENA KOZAK

ur. 1929; Kazimierz Dolny

Miejsce i czas wydarzeń Kazimierz Dolny, II wojna światowa

Słowa kluczowe Żydzi w Kazimierzu Dolnym, Krwawa środa, okupacja niemiecka

Krwawa środa

Odnośnie krwawej środy, to koło nas, tam gdzie pan Stryjecki kupił dom, to mieszkał komendant granatowej policji –Dębski się nazywał. Żyliśmy wszyscy w przyjaźni, to była taka nasza sympatyczna ulica. Żydzi zawsze nieśli mu tam w piątek jakieś mięsko wołowe czy cielęce - do pana komendanta. No i świetnie im się żyło, to był ich dom, to była druga żona, pierwszej nie znałam, bo się otruła z synkiem. A Heniek został i z tą drugą żoną miał takiego Wojtka, rok młodszego ode mnie, to on się razem z nami bawił. I proszę sobie wyobrazić, że policja wiedziała, że będzie taka rzeź Polaków. Była taka łapanka straszna, obstawili wszędzie - Bochotnice, Parchatka, het het, aż Rogów, to wszystko było obstawione w nocy. A wujek mój przyjaźnił się z tym Heńkiem, to nie powiedzieli nam nic. Mój ojciec wrócił wcześniej z niewoli, bo wujek nie był tam jeden w niewoli, i trzech mężczyzn jest w domu. To ona przychodzi o dziewiątej, czy o dziesiątej i mówi tak: „Wiecie państwo, niech się panowie pochowają, bo będzie łapanka.

- „No, ale gdzie, teraz?”

A policjant, który mieszkał na Puławskiej powiedział i wszyscy, bo mieli łódki, mężczyźni pojechali za Wisłę. W wiklinie siedzieli i widzieli tą napaść, cały czas obserwowali. A ona tak późno przyszła. Więc któryś, nie wiem, czy mój ojciec, czy mój wujek leżał za paleniskiem na piecu, a dziadek z ojcem pracowali. - „No arbeit, arbeit” Usmoleni, nosili węgiel, kuli cały czas, i jakoś szczęśliwie ocaleli - oprócz tego pana w łaźni co zginął. I ona nam tak późno przyszła powiedzieć.

A ten Heniek, syn tego komendanta, to nie wiem czy on go wysłał sam do tych Niemiec na roboty. Napisał kartę do mojego wujka i w tej karcie było jedno zdanie.

Młodzi chłopcy świetnie się bawili i dziewczynki, urządzali sobie tak jakby dzisiaj powiedzieć dyskoteki, dziewczynki niosły bigos na drążku w garnku. Był Żyd austriacki, choroba niepotrzebnie się przyznał, że jest Żydem, zabili go i córkę mu zabili, a syn uciekł, nie został złapany i jest nad morzem. Taką utworzyli z pierwszych imion swoją nazwę „Helifrat” i mieli swój język, mówili odwrotnie wyrazy, że Heniek

(2)

–Keineh, Witek –Ketiw, i tak się rozmawiali. Ja jako dziecko chwyciłam to szybko. I jedno zdanie nikt nie może przeczytać. Dziadek daje mojej mamie: „Sabinka weź, może ty przeczytasz?”Aj tam. W końcu doszło do małej Madzi: „Weź no Madziu, może ty przeczytasz” Ja mówię, że pisze Heniek, że: „Niedługo ucieknę”–tym językiem swoim, i to przeszło, bo nikt nie umiał przeczytać tego. I rzeczywiście uciekł.

Tylko nie znam historii, czy on sam, czy ojciec go wysłał do Niemiec –no to był brzydki człowiek. Z Piszem grał w karty, a później rano przyszli go aresztować.

Przecież wiedział o tym. Był naczelnikiem poczty ten Pisz. No takie tworzyły się elity:

ksiądz, aptekarz, policjant. Policjanci dobrze się mieli wtedy, przynajmniej w Kazimierzu. [Był Żyd] Wikson i jego farmaceutka, która zrobiła kiedyś taki kawał, że Wiksonowie wyprawiali imieniny, a jej nie zaprosili. Czekoladę brali z apteki, bo robili różne mikstury, a ona dała czekoladę na rozwolnienie do tego tortu. No i później uczestniczki tej imprezy spotykają się: „Słuchaj, ale jakie ja miałam straszne rozwolnienie.

- Co ty powiesz? Ja tak samo.”

I tak po kolei łańcuszkiem uczestnicy siedzieli, no nie na sedesie pewnie, tylko na wiadrze, bo wtedy tego nie było. Coś okropnego. A ona tak zrobiła złośliwie, dała taką czekoladę, bo nie uczestniczyła.

Data i miejsce nagrania 2003-04-26, Kazimierz Dolny

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wewnątrz domu wchodziło się do takiej małej sionki, po prawej stronie swój pokój miała babcia, prosto było wejście do kuchni maleńkiej, to była już nasza kuchnia,

W okresie międzywojennym chodziłam do przedszkola przy ulicy Kochanowskiego i tam urządzane były różne przedstawienia, zabawy.. Ale to wszystko trwało dość krótko, dlatego

A Lecznictwo mieściło się tam jeszcze zanim powstał ten budynek Ubezpieczalni Społecznej, ten nowy gmach, to obok był taki stary budynek i tam w tym starym budynku były

Potem w księgarni świętego Wojciecha, to róg Kapucyńskiej, właśnie na górze był hotel Victoria, a tutaj była na rogu duża księgarnia świętego Wojciecha, też

W Kazimierzu było bardzo przyjemnie przed wojną, chociaż nie było tyle światła, nie było kanalizacji, nie było wody, ale była piękna plaża, na której były kosze,

A ci na dole, to nie wiem jakie mieli nazwisko, Żydówka była Hajka i trzech synów: Motek, Szmul, Icek - w jednej izbie, a bieda była okropna.. Polacy mieszkali też w jednych izbach,

A mama mówi: „No jak ja was chłopcy wezmę do siebie, jak bez przerwy do nas Niemcy przychodzą?” Więc ubrała ich ciepło, bo to już był chyba październik, nakarmiła ich i

Kobiety przynosiły kury, jajka, masła - takie osełki, ładnie porzeźbione, łyżką ponaznaczane - takie dekoracje, serki, śmietanę, warzywa, bo przecież nikt