G Ł O S W Ą B R Z E S K I
• z * n i u . « G « o » W ą b r z « » k l“ w y c h o d z i t r z y r a z y t y a o d n . i t o w p o n i e d z i a łe k , ir o d ę i p ią t e k . S k r z y n k a p o c z t a - w a 2 3 . R e d a k c ja i a d m i n i a t r a c ia u l. M ic k i e w ic z a 1 1 T e l e f o n 8 0 . K o n * o c z e k o w e P . K . O . P o z n a ń 2 0 4 ,2 5 2 . i a o g ł o a z . p o b i e r a a tą o d w ie r s z a O g i O S Z e m a • m m . ( 7 ł a n a .) IO gr, za r e k la m y n a
e t r . 3 - ła m . w w ia d o m o i c i a c h p o t o c z n y c h 3 0 g r a a p l e r w -YXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA
księżyca Środa B ugafata.
C zw artek M arji M agdaleny.
Piątek A polinarego b; i m .
D ziś w schód słońca o godz 4,4 zach. 8,7 Jutro a » a 4,5 , 8,6 D ziś • księżyca , 4,29 — 12,35
b o n a - F ) 1 a . f w e k a p e d . m ie s i ę c z n i e 1 ,5 0 zł z o d -
< r z e a p i a t a • n o a z e n ie m p r z e z p o c z t ą 2 0 w ią c o j. W w y p a d k a c h n i e p r z e w id z ia n y c h , p r z y w a t r z y m a n i u p r z e d a i ę b io r a t w a , z ł o t e n i c p r a c y , p r z e r w a n i u k o m u n i k a c j i , o t r z y m u ją c y n ie m a p r a w a t ą d a ć p o z a t e r m i- n o w v e h d o s t a r c z e ń K a r e t y , lu b z w r o t u e e n y m e n r u . Z .a d z i a ł o c ło a z e n . r e d a k c ja n ie o d p o w ia d a .
Nr. 83
Zm ierzch
Sytuacja panująca dzisiaj w e Francji — by najm niej nie da się zaliczyć do najw eselszych.
Przeciw nie: szczególnie finanse stoją tam pod w iel
kim znakiem zapytania tak, że jest rzeczą w ięcej niż w ątpliw ą czy bez znaczniejszych ofiar uda się Francji w ydobyć z m atni. —
D rugą bolączką — niem niej pow ażną i nie
m niej groźną — jest niem ożliw ość odpow iedniego doboru m inistrów . D w aj, zdaniem fachow ych po
lityków , najbardziej odpow iedni ludzie, którzyby istotnie m ogli w ydźw ignąć sw oją O jczyznę z cię
żkiego położenia finansow ego — C aillaux i B riand
— nie m ogąc się oprzeć ciągłym atakom przeci
w ników — zm uszeni zostali do ustąpienia. Jest to już czw arte przesilenie w ostatnich czasach —
a że nie przyczyni się ono do polepszenia bytu Francji — tom y, Polacy najlepiej osądzić m ożem y!
A frank spada na całej linii!.. Spada jak on
gi spadała polska m arka!.. Zaczęło się, jak zw ykle, od m ałoznaczących w ahań w kursie — na które nikt początkow o uw agi nie zw rócił... A na czem się skończy ? O to pytanie — co jak ham letow skie
„być albo nie być“ gnębi dziś w esołe zazw yczaj i niefrasobliw e um ysły francuzów !
A le przyszłość zazdrośnie kryje sw e tajem nice bytu i upadku!
Zaiste — dziw ny zbieg okoliczności! Te sam e przejścia ... też sam e załam ania w ew nętrzne, któ-
Bre m yśm y przechodzili do niedaw na jeszcze — dzisiaj całym ogrom em klęski zw aliły się na przy jaciółkę naszą Francję ! Jeno przyczyna Jej klęski leży gdzieindziej — niż u nas. Źródłem niedoli naszej — byliśm y m y sam i... N asza kłótliw ość...
partyjne w aśnie... nierząd.. . korupcja... oszczer
cza polityka w ładnych półgłów ków — i w reszcie brak silnej ręki w odza — oto, co nas przyw iodło na skraj przepaści! I tylko cudem jakim ś uniknę
liśm y zagłady, która zdaw ała się być nieuchronną, gdyż cały naród niem al dążył do zguby ! — W e Francji rzecz się m a z gruntu inaczej! —
Praw da! I tam istnieją partje! I tam w zaje-
’ m ne w aśnie przyczyniają dużo strat krajow i! — A le Francuz nigdy nie popchnie w przepaść I w łasnej ojczyzny.
■ - ...—
„Marszałek Piłsudski wyprosił min. Zale
skiego z jego gabinetu/
D onosi o tem „R zeczpospolita* co następuje:
„A było to tak. — D o m inistra spraw za- I granicznych przybył m arszałek Józef Piłsudski 1 i kazał siebie zam eldow aś m inistrow i Z aleskie
m u: P. m inister Z aleski przyjął m arszałka Pił-
; sudskiego w sw oim gabinecie i na w stępie za znaczył, iż oczekuj® w izyty jednego z przedsta w icieli m ocarstw zagranicznych-. — Istotnie po I pógodzinnej rozm ow ie w szedł do gabinetu sekre-
| tarz i zam eldow ał p. m inistrow i Z aleskiem u, iż Jrzybyl poseł i m inister pełnom ocny p. X . (na
zw iska ow ego w ybitnego dyplom aty ze w zględów irozum iałych nie podajem y.)
— C zy panom nie przeszkodzę, jeżeli tu po- ostanę — zapytał p. m arszałek Piłsudski.
— A le broń B oże — odparł p. m inister Za- eski. B ardzo proszę pana m arszałka, by zech-
iał być obecnym przy tej rozm ow ie G dy za graniczny dyplom ata om ów ił z m inistrem Zale- kim spraw ę, która go doń sprow adziła odezw ał ię m arszałek Piłsudski;
— Panow ie skończyli? A w ięc panie m ini- trze ź& leski, pan będzie łaskaw opuścić gabinet
•o teraz ja m am do pom ów ienia z panem
•osłem .
Na takie dictum acerbum p. m inister Z ale
li zbladł i niezw ykle zażenow any w yniósł się
Wąbrzeźno, czwartek 22 lipca 1926 r.
Francji??
W ięc któż na B oga doprow adził do tego sta
nu ten kraj bogaty, kw itnący a od czasu zakończe nia w ojny — rozrastający się do niebyw ałej po
tęgi ? —
O dpow iedź na to znaleźć łatw o ! — K om u zagraża najw ięcej rozrost potęgi francuskiej ? N iem - com i A nglji! — K om u zależy na ostatecznie zgu
bie Francji ? N iem com i A nglji! K to jest najw ię kszym , odw iecznym i zaprzysiężonym w rogiem Francji? — N iem cy i A nglia?
W idzim y stąd, że jedynym czynnikiem , który decydująco m ógł dzisiaj w płynąć na ogólny upa
dek potęgi francuskiej, m ogła być tylko A nglia!
N iem cy — bezw zględnie — rów nież odegrały tu taj pew ną rolę pom ocniczą — ale są one zbyt sła
be jeszcze na to, aby m ogły sam odzielnie nie spo w odow ać dzisiejszy stan interesów w e Francji.
D ycydujący w pływ m iała tu tylko A nglia — i nikt w ięcej! Tylko anglikom zależeć m ogło na tak grun
tow nej rujnacji finansów francuskich. 1 tylko an- glicy m ogli z taką bezw zględną perfekcją zam iary sw e przeprow adzić! —
D zisiaj ta sam a A nglja w yciąga pierw sza dłoń do zgody z Polską, — ofiarując nam sw ą pom oc finansow ą! —
T akąż sam ą pom oc A nglja ofiarow ała ongiś Francji! —
R ezultaty tej gry dyplom atycznie fałszyw ej w idzim y jasno dzisiaj! —
C óż w ięc robić?
C zy m am y przyjąć pom oc i judaszow sko-bra terską dłoń pom ocniczą anglików ?
C zy m oże lepiej — w idząc aż nadto udow o
dniony rezultat takiej „pom ocy*’ — odrzucić ją z godnością? —
Co czynić ?
N ie chcem y — i nie m ożem y w skazyw ać dro
gi postępow ania tym , którzy jedynie są upraw nie
ni do pow zięcia decyzji w tej spraw ie! — A le m ożem y — ostrzedz!
K onsekw encje tego ostrzeżenia już do nas nie należą!
R adzim y jednak zastanow ić się dobrze nad ew entualnym i skutkam i pom ocy angielskiej!
Bo po niew czasie — żałow ać darem nie.
J. K . jak niepyszny ze sw ego w łasnego gabinetu.
D yplom ata zagraniczny, jako że jest napra
w dę dobrym dyplom atą, potrafił ukryć sw ój u- śm ieeh. W jego kraju nie przyzw yczajono je szcze m inistrów od spraw zagranieznych do te go, by ioh w yrzuesł z gabinetu m inister spraw w ojskow ych.
C ała spraw a skończy się praw dopodobnie dym isją p. m inistra Z aleskiego, który uczuł się głęboko dotknięty postępow aniem sw ego kolegi gabinetow ego.
Rzemieślnik nie jest obowiązany do prowadzenia ksiąg handlowych.
N iejaki p Sw iędki rzem ieślnik łódzki w ygrał spraw ę w trybunale adninistracyjnym , dokąd zas
karżył decyzję Izby skarbow ej za zbyt w ysoki w ym iar podatku obrotow ego i nie uznaw anie przez izbę przedstaw ionych jej „ notatek* handlow ych.
T rybunał adm inistracyjny uznał że rzem ie
ślnik nie jest obow iązany do prow adzenia ksiąg handlow ych i jego „notatki* m uszą być uznane za w ystarczający dow ód dla w ym iaru podatku.
W yrok ten m a niesłyehąną w artość dla całe
go rzem iosła. D ecyzję trybunału adm inistracyj nego w inny przyjąć do w iadom ości zainteresow a
ni, celem w yciągnięcia odpow iednich konsek
w encji.
Rok VI
Tygrys odgryzł rękę chłopcu,
B ydgoszcz 17 lipca.
W czoraj w nocy po ukończeniu przedstaw ie
nia w cyrku Staniew skich zaszedł tragiczny w y
padek. C hłopak, obsługujący konie — C zesław Suldzia rozdrażnił tygrysa do tego stopnia, że bestja w pew nym m om encie w czepiw siy się pazuram i w jego rękę, w ciągnęła ją przez kratę do klatki i przegryzła. N ieszczęśliw ego chłopca z trudem uw olniono i w yciągnięto z pod krat.
Przew ieziono go do lecznicy m iejskiej, gdzie prze- grow adzono natychm iastow ą operację. C hłopcu grozi utrata ręki.
ŻniA/a się rozpoczęły.
Czego po nich możemy się spodziewać?
W iadom ości zasięgnięte przez nas w C entr.
Tow . R olniezem stw ierdzają, iż rozpoczęte w kraju żniw a w ykazują w iększy nieco sprzęt zbóż kłosow ych a w ięc żyta, jęczm ienia pszenicy i ow sa, niż obliczono przedtem na podstaw ie w yglą du zew nętrznego. Z biory tegoroczne będą nao- gół nie gorsze pd zeszłorocznych. N ajokazalej przedstaw iają się zboża w Poznańskiem i na P o
m orzu najgorzejw prom ieniu 80cio kilom etrow ym dookoła W arszaw y, gdzie nadm iar w ilgoci w pły nął nader ujem nie na ich stan. W edle najnow szych obliczeń plon roku bieżącego w yniesie oko ło 15 m il. qu pszenicy 62 m il. qu. żyta, IG m il.
qu. jęczm ienia i 30 qu ow sa. Po obliczeniu spo życia m iast ( 8 m il qu żyta 3 m il qu pszenicy 2 m il qu. jęczm ienia ityleż ow sa) i w si, (zboża na zasiew i t d) pozostanie nadm ia- w ilości 50 — 60 tys. w agonów głów nie żyta do czego doliczyć trzeba z r. ub. nadw yżkę w ilości około 10.000 w agonów pszenicy, i żyta,która pozostała w kra
ju z pow odu w prow adzenia zakazu eksportu zbóż z term inem do 1 go w rześnia r. b.
Stan plantacji buraczanych i ziem niaczanych w okresie ostatnich paru tygodni znacznie się popraw ił, przypuszczalnie jednak abiór okopo
w y w roku bieżącym będzie cokolw iek m niejszy niż w ubiegłym N ajgorzej stan pogody w płynął na ziem niaki, które w w ielu m iejscow ościach w ygnily. O statnie tranzakcje w kraju z żytem starem zaw ierane były w edług ceny 23 zł. za qu z now em 21 zł za qu, w B erlinie naś w tym sa
m ym czasie ceny żyta w ahały się około 5 doi.
za qu,
Ż yto eksportu em y do krajów Skandynaw
sko—B ałtyckich, głów nie zaś do N orw egji Fin- landji i D anji, pozatem do N iem iec i A ustrji.Psze;
nicę przew ażnie do F rancji jęczm ień do A nglji F rancji, B elgji i C zech.
9 lat żyje z kulą w sercu.
Z W iednia donoszą © niezw ykłym w ypadku w historji m edycyny. W Steinam anger zgłosił się do jednego z lekarzy osobnik skarżącysię na ucisk w okolicach serca. Podczas roentgenizacji stw ierdzono, że w praw ej kom orze serca znaj duje się kula rew olw erow a. Jak m ożna w nosić z zeznań pacjenta, kula ta znajduje się w sercu od r. 1915, kiedy pacjent został ranny na fron
cie rosyjskim .
Gdańszczanie urządzają wszechniemiecką manifestację.
Z opoty. W niedzielę o godzinie 9rano przy
był tutaj jeden z dw óch ostatnio w ybudow anych w Szczecinie parow ców niem ieckich, D ało too- czy w iście zaraz pow ód do urządzenia w szechnie- m ieokiej m anifestacji. N a pow itanie tego parow ca „H andelsstadt D anzig* zjaw ili się przedstaw i
ciele senatu gdańskiepo i różnych zw iązków . P ort udekorow any był flagam i o barw ach nie
m ieckich i gdańskich. W ygłoszono m ow y, w
których podkreślono nieustanną łączność G dań ska z R zeszą niem iecką. Ł ączność tą podtrzy m uje flota niem iecka z pom inięciem korytarza pom orskiego,
Obchód uroczystości
VUTSRQPONMLKJIHGFEDCBABractwa Strzeleckiego.
W niedzielę d. 18 bm. rozpoczęły się o godz.
4-ej uroczystości z okazji dorocznego konkursu tut Bractw a Strzeleckiego o godncśe króla kur
kowego i rycerzy.
Uroczystość rozpoczęto, jak zazw yczaj wiel
ką publiczną zabaw ą w ogrodzie „Strzelnicy* p.
H ajdls. N a program złożyły się: koncert or
kiestry w ojskow ej 18 p. ul., loterja fantow a, koło szczęścia, tarcz do str.elania dla publicz
ności i inne niespodzianki.
Frekw encja zabaw y była poprostu ogromna.
Tłum y publiczności, olbrzym ią falą zaległy ci
chy zazwyczaj i ustronny ogród. A podczas gdy w parku w rzała najw eselsza zabawa — w sam ej strzelnicy bracia strzelcy w alczyli o god
ność króla i o przygotow ane do rozdania nagro
dy. Raz po razu rozlegał się huk w ystrzałów
— rozdzierając jednostajny, głuchy gw ar rozba
w ionej publiczności.
Rezultaty zabaw y w ypadły św ietnie. Ini
cjatorzy jej m ogą być dum ni gdyż nie ^często zdarza się u napotkać tak świetną organizację zabaw lub tak w spaniale urozm aicony i według zam ierzeń przeprow adzony program .
Doskonale zaopatrzone bufety pełniły m iło
sierną służbę rozbijając pociskam i „nieom ylnej"
w szelaki sm utek i troski gnębiące poszczególnych obyw ateli. Zaznaczyć należy, że liczba sm ut
nych i potrzebujących m niejszej lub większej ilości „pocieszyeielki strapionych'* z dnia na dzień u nas w zrasta, co człowiek, którego nie bardzo bito w ciem ię snadnie zauw ażyć może w ejrzaw szy okiem m ędrca i zim nego obserw a
tora na niepoddające się redukcji tłum y tępi- cieli alkoholu w stanie rozcieńczonym dokoła każdego z trzech „poważnych* bufetów, jakie przew idująca opatrzność przyjąw szy tym razem postać właściciela lokalu i jego satelitów rozsta w iła w ogrodzie, nie zapom niaw szy uprzednio zaopatrzyć ich w neleżytą ilość płynów, zaw ie
rających wody niewiele. (Odrobina wody m usi znajdow ać się wszędzie naw et w głow ach po
niektórych m ędrców tego świata).
Tak tedy bawiono się ochoczo a każdy na swój lad i sposób, przeplatając zabaw ę śm ie
chem i zakrapiając ją gęsto „kolejkam i* co w każdgm stanie i w ieku jest m ile widziane i to nietylko w „pijanej* Europie — ale naw et w
„suchej* A m eryce, którą Bóg ciężko pokarał dająo jej prohibicję!
A kiedy zapad! m rok wieczorny pan H ajdel czyniąc nieuczciw ą konkurencję gw iazdom roz
jarzył cały ogród św iatełkam i lam p elektrycz
nych... I zdało się bardziej „zalanym * obyw ate
lom , że to niebo gw iaździste opuściło się znie
nacka i w sparte na czarnych koronach topoli rozw iera swe podwoje gościnne, zapraszając nie- bardzo „w staw ionych* do tryumfalnego w kro
czenia w one sfery nieznane a tajemnicze...
Złudzenie m usiało być wielkie, skoro jakow yś obyw atel, którem u się nagle zaehcialo gw iazdki z nieba w ytrw ale a niezgrabnie drapać się za
czął na jakiś nieszczęsny kasztan, skąd go do
piero tow arzysz jego m usiał za nogi ściągnąć albowiem obyw atel ów, jak się okazało „zapom
niał* uprzednio uregulow ać sw ych ziem skich rachunków za spożyty alkohol w stanie rozcień
czonym , którym w ytrw ale przez pól dnia zale
w ali się obaj po przyjacielsku.
Słyszałem później, jak ów nieszczęśnik gorz
kie w yrzuty czynił tow arzyszow i swem u, który dla tak nizkich pobudek, jak zapłacenie rachun
ku — nie puścił go do., nieba.
A gdy odległy zegar w ydzw onił godzinę dziesiątą — jak za dotknięciem różdżki czaro
dziejskiej opróżnił się ogród „Strzelnicy*....
A jako echo niedaw nych rozgwarów — gdzieniegdzie jeno zadrżał czyjś szept lękliw y tonąc za chw ilę w tajem niczym , przeciągiem cm okaniu...
I szły te szepty tajem ne a ciche splatając się z poszum em drzew,., z lekkiem pow iew em zefiru...
Czyżby to były duchy?..
Ale dlaczego chodzą param i...
W szak duchy w olą sam otność!...
Roabrzm iala sala śm iechem ... W jakim ś potw ornym skurczu foxtrotta lub schim m y snu- ją się pary leniw e... Czasem która z nich, jak- y dotknięta naglą chorobą S-go W ita podrygi
w ać zaćm ie — w ykręcając się i kurcząc rozpaczliw ie... K toś podskoczy... ktoś się w tył przegnie ńieprzystojnie. I znowu krok posuw i
sty... I znow u kurcze rozpaczliwe...
To nie jest szpital dla paralityków — jakby ktoś m oże naiw ny a nieśw iadom rzeczy m ógł pom yśleć, ogarnięty nagłym przystępem współ- cm cia dla tych pokrzyw ionych, pokracznych ofiar nieszczęśliwych.
To — taniec!.. Taniec praw dziw y, m odny
— nowoczesny nie żaden taniec Ś tego W ita!.
Zabaw a wre... Jeszcze jeden podryg... N a
przód... W tył— N aprzód.. W tył... Gzem bardziej będziesz pokraczny... czem więcej upo
dobnisz się do krzyw ej, suchej w ierzby (z ga
tunku tych, w których djabel m ieszka) tern le
piej „znawcom * w yda się twój taniec... tern szy
kow niejszy będziesz!..
O Boże!. Jak ciężko nieraz karzasz sw oje dzieci!-
O statnie tony m uzyki przebrzm iały w eiszy nocy.... Z oddali w ytrysnęła łuna olbrzym ia...
czerwona... W schód!.. Już św ita!
Ledwie zm ęczony długotrw ałem i podrygam i paralitycznych tańców m iody obyw atel zdążył oczy do snu przym rużyć — gdy błogą ciszą po
ranku znów zatargały głosy trąb ułańskich...
Pobudka!..
Zerw ał się człowiek niektóry.... Przeciera oczy... spogląda przerażony dokoła, drapiąc ły
sinę dostojną...
— 0o to — pożar?...
— Nie! To pobudka Bractw a Strzeleckiego.
— A — bodaj ich!... Spać człowiekowi nie dają!!!.
Cudnie rozniosły się echa pobudki trzepocąc się tonów tysiącem w rozgw arze poranka... Z&- brzm iala stara m elodja żołnierska w spom ieniem w ojny dalekiem ... gw arem biw aków . Szczękiem oręża... cudną.. przecudną w izją żołnierskiej doli — niedoli...
U m ilkły boże ptaszyny — zdum ione głosem m elodji nieznanej.. Cisza się stała na św iecie..
A pieśń żołnierska płynie... snuje się... coraz dalej... coraz ciszej... na skrzydłach zefirów porannych...
Ucichła....
Pieśnią żołnierską rozpoczęty dzień — po żołniersku — hucznie zakończyć się m usi....
Lecz najpierw króla i rycerzy pow itać trze
ba pieśnią —- m uzyką huczną...
A potem gości zabrać — i w takt żołnier
skiej m elodji przem aszerow ać przez m iasto na plac konkursu!.. Boć to o godność najpierw szą dziś walczyć będą bracia — strzelcy!... Boć to ostatni dzień starego króla... Rok cały godność tą dźw igał na barkach sw oich — aż oto dzisiaj m usi ją złożyć w ręce szczęśliwca — brata, któ
ry celnością strzałów się odznaczy !• • Ale kto godność tą weźmie?... W alka w re zacięta...
W ystrzały huczą., św ist kul przeszyw a pow ietrze.
W alka w re zacięta!
A król razem z nim i!. M oże się uda god
ność tą zatrzym ać na rok jeszcze jeden?.. M o
że się uda?
Oj — nie uda się! Nie uda!..
Ogłoszono w yniki: Zagrzm iała huczna fan
fara żołnierska... Przem ów ił prezes brat gorąco a z duszy całej w zyw ając braci do uznania no w ego władcy — króla.
Le roi est m ort! Vive le roi!.. A zdetro
nizow any, dotychczasowy m onarcha braei strze
leckiej bęz żalu, bez zawiści abdykuje na rzecz następcy...
Vive le roi!. N iech żyje król!. W iw at!.
Godność królew ską otrzymał brat B iały!..
Z trudem w yw alczył ją sobie stojąc jak inni przez tyle, tyle godzin przy okienku strzelnicy!
H a!.. N ależy m u się słusznie!.. 52 pierście
nie wybił ołowiem sw ych kul!.. Przyjm uje godność now y m onarcha brat — strzelec! W ie
niec dębow y — sym bol zw ycięstw a przewieszo
no m u przez ram ię. N a szyję order królew ski włożono.
Niech żyje król!..
Aleć — przecież m onarcha każdy asystę m ieć m usi rycerską!.. Nie bylejaką asystę!
Dwóch rycerzy. Za chwilę brat — prezes na
zw iska ich w yw oła. Już są!.. Brat M alski i brat W . Kaczyński... Obaj jednaką ilość pierście
ni wybili — ale brat K aczyński o m ilim etr lub dw a niżej utrafil sw oją kulą — więc drugim został rycerzem królew skim .
— Niech źyją rycerze!.
U w iećznióno breć strzelecką na fotografji ..
zagrała znowu orkiestra.. padła kom enda i od
dział ruszył przez m iasto z tryum fem wiodąc no- w oobranego m onarchę w asyście now ych ry
cerzy!..
O lbrzym ia sala „Dworu W ąbrząskiego*... a pośrodku ustaw iono stołów kilkanaście podkowę z nich czyniąc niejako... Siadają braeia-strzel-
cy na m iejsca rozjaśniając swoje oblicza m arso
we na widok długiej baterji butelek, w których złocisty płyn jakiś się m ieni!. U strojono bo pięknie podkow ę stt łów w zieleń i kw iaty...
Ale najm ilszy widok dla praw ego polaka Strzel
ca to ten złocisty płyn pradziadów naszych pra- pradziada — Noego!., to ta baterja długa szy
jek w ysm ukłych bez głów!
W tej chwili zabrał głos prezes bratChwiał- kowski w itając braci-strzelców zam iejscow ych i dziękując m iastu, reprezentow anem u przez bur
m istrza za odznaki przezeń ofiarow ane- Pow i
taw szy gości m iejscowych i zam iejscow ych oraz prasę brat prezes zakończył sw oją przem owę to
astem na ich cześć, który obeeni bracia spełnili do dna.
Jeszcze nie zm ilkło echo fanfary gdy zabrał głos pan Burm istrz Szw arc w itając rów nież przyjezdnych i życząc im , ażeby w rażenia jakie w yniosą z tej uroczystości były jaknajm ilsze.
N astępnie m ówca stw ierdził z zadow oleniem , że ideja Bractw Strzeleckich przenika do w szyst
kich w arstw społecznych jednocząc je pod szczytną nazw ą braci — która jest łącznikiem serc i dusz obyw atelskich.
Przem ów ienie swe p. Burm istrz zakończył życzeniem , aby sym bole tradycyjne zaw arte w tytułach Bractw Strzeleckich stały się napraw dę sym bolam i królewskości i rycerskości w śród najszerszych (daj Boże) rzesz strzeleckiej braci
N astępnie przem ówił król now oobrany brat Biały dziękując za życzenia — oraz chlubiąc się szazytną ideą Bractw a, które jest gotowe oddać Ojczyźnie w szystką krew swoich żył i ostatnie tchnienie ducha. M ówca kończy toastem na cześć Ojczyzny.
Tutaj nastąpiła chw ilow a przerw a w prze
m ówieniach — gdyż nadeszła w łaśnie depesza gratulacyjna, którą brat prezes odczytał na głos.
Depesza donosiła o w ypadku jaki spotkał brata prezesa Okręg. — Gańczę z G rudziądza, który z pow odu tego, że został okradziony, tej nocy — usprawiedliw ia sw ą nieobecność — i zasyła serdeczne sw oje pozdrow ienia i życze
nia Braciom W ąbrzeskim . Po tej króciutkiej przerw ie zabrał głos brat K irstein, Burm istrz m iasta Radzyna — podkreślając praw dziw ie braterską zażyłość jaka łączy Radzyń z W ąbrze
źnem i stw ierdzając, że braterstw o tych dwóch m iast istnieć będzie dopóki one istnieć będą, a dzieci i w nuki dzisiejszych obyw ateli w zoro
wać się będą ną tak serdecznej jedności i zgo
dzie swych ojców.
M owę sw ą brat K irstein zakończył słowam i uznania dla pracy tutejszego prezesa brata Chw iałkow skiego oraz toastem na cześć Bractw Strzeleckich. W dalszym ciągu przem aw iał jeszcze brat Głowacki — podnosząc również dzielność brata prezesa oraz je en z braci przy
jezdnych pijąc na cześć Bractw a W ąbrzeskie
go. N astępnie na w ezw anie prezesa obiad zo
stał zakończony oficjalnie, poczem obecni bracia w raz z gośćm i udali się z pow rotem do Strzelni
cy aby dokończyć strzelania konkursow ego o nagrody, których jeszcze około 20 pozostało.
K onkurs trw ał blisko do 9-ej wieczorem
— poczem nastąpiło rozdanie nagród i krzyży oraz ogólna, ■wesoła zabaw a, trw ająca aż do białego dnia — w praw dzie już nie w Strzelni
cy _ iecz na sali tern nie m niej jednak wesoła
— niż w Strzelnicy.
W yniki strzelania konkursow ego z niedzie
li i poniedziałku podam y w następnym num erze,
Korespondencja z Golubia.
Sanacja moralna i moral-insanlci, — Występy go ścinne pana radcy — i ©o na to władse wyższe.
— .,Won do Bolszewjl*1 — Flfrcik Rady Miejskiej
■ Województwem. — Gdzie najbardziej potrzeba sa nacji moralnej. — N. V. R. nie chce zdrajców. — Do dymisji ..serdeczni przyjaciele1* tego ,,druha** który już odleciał. — Prawdziwi narodowcyniech kierują
,Enpeerem**. Wizyta Wojewodów w Zamku Golub- skim — i jej przyszły rezultat.
Szeroko przeprow adzona „sanacja m oralna" przyjęła się rów nież na naszym gruncie, gdzie w ydaje w prost
„nieoczekiw ane" wyniki. K ilka bow iem jednostek o m a
łej zresztą w artości etycznej wczuło się w rolę genjal- nych reform atorów i odnowicieli społeczeństw a i na swój sposób zaczynają naw racać inapraw iać drugich. Ludzie w ięc źli popraw iają dobrych, ślepi w skazują drogę w i
dzącym , a głupi uczą rozum nych i w szystko się tak ja
koś dziw nie pom ieszało, że jak to przysłow ie m ów i: szew c uczy rzeźnika, a rzeźnik urzędnika. W ogóle w ię
kszość społeczeństw a polskiego jest głęboko przekonana, że w państw ie dem okratycznem nie m a i nie m oże być absolutnie żadnych różnic, w ierzy się. że w szyscy je
steśm y rów ni w ięc m oralnie to sam o w arci i dlatego nie potrzeba nikogo pow ażać i czcić czy szanow ać, bo przecież praw da głosi; że: dziś on jest tem , czem m nie partja jutro zrobi! Przecież panuje w olność, w ięc drw i się z kościoła — rządzi rów ność, w ięc lekcew aży się m inistrów , w ojew odów, starostów i burm istrzów — głos m ają partje, w ięc atakuje i prow okuje się policję i organa stojące na straży porządku publicznego. Źle pojęta za
sada dem okratyczna oszołom iła w szystkich i każdy czu
je się zdolnym i w prost upraw nionym rozpraw iać i de cydow ać o spraw ach, o których nie m a najm niejszego pojęcia. Ludzka perfidja i naiw ność osiągnęła już swój szczyt najw yższy — a psychika dzisiejszego społeczeń
stw a niedoceniając znaczenia i nie pojm ując potęgi w ol
ności — stanęła na rozdrożu i nie wie jak się zachow ać