• Nie Znaleziono Wyników

Głos Ojczyzny. R. 2, nr 11/13 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Ojczyzny. R. 2, nr 11/13 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Płock, Sobota 29 Marca 1919 roku. Rok II.

Bóg

I

Ojczyzna

Miech żyje Wolna; niepo­

dległa i Zjednoczona

Polska

Polacy wszystkich stanów łączcie się!

WARUNKI PRENUMERATY:

Z przesyłką pocztową: rocznie 15 marek, półrocznie 8 m, kwartalnie 4 ni.

Bez przesyłki pocztowej: rocznie 12 marek, pOirocznie 6 m. kwartalnie 3 m.

REDAKCJA i ADMINISTRACJA Płock, ul. Więzienna Ne 6, U p. Tel. Ne 44.

Otwarta i wyjątkiem niedziel i świąt ort g. 9—1 i od 4—6.

Redaktor przyjmuje we wtorki 1 piątki od g. 10—2 i od 4 -6 po poł.

Za ogłoszenia na ostatniej stronie po 6 marek od wiersza.

Małe ogłoszenia po 50 fen. od wyrazu, a dla stałych czytelników darmo.

C e n a p o j e d y n c z e g o n u m e r u 3 0 f e n i g 6 w.

00 CZUTELHIKÓa Zł OjCĆO) m UMfli.

N ajrozm aitsze okoliczności, w pły­

n ęły na to iż, „Głos O jczyzny44 nie m ógł w cią g u ostatnich dwóch ty ­ god n i się ukazać.

D ziś w szy stk ie przeszkody zostały u sunięte i tygodnik nasz w dalszym ciągu będzie nadal się ukazyw ać.

N ie taim y przed C zytelnikam i, że praca n asza napotyka na ogrom ne trudności: drożyzna papieru i druku oraz w y so k ie koszta pocztow e, ta­

mują norm alny rozwój pism a.

Pom im o tych niesprzyjających oko­

liczn ości, m ocno stoim y na naszym posterunku i m am y nadzieję że w y ­ trw am y.

Ufamy w pomoc i poparcie naszych czyteln ik ów i przyjaciół, którzy ro­

zum ieją, że każde pism o, stojące na gru n cie ch rześcijań sk im i narodowym to dziś forteca, która m usi za w sz e i- ką cenę być obronioną. Rozumieją oni że w obec powodzi piśm id el, siejących ziarna n ien a w iści i bratobójczej w a l­

ki, istn ien ie i popieranie pism a, sto­

jącego pod sztandarem B oga i Ojczy­

zny jest w ielk im i św ięty m ob ow iąz­

kiem .

N iech tylko każdy czytelnik nie poprzestaje na odnow ieniu prenum u- m eraty, a postara się o pozyskanie n ow ego prenum eratora-przyjaciela, a będziem y m o g li spokojnie i bez przer­

w y pism o nasze w ydaw ać i stać na naszej tak dziś poważnej i zagrożo­

nej placów ce.

A dm inistracja.

Sto dwadzieścia pięć la t m ija od tej chwili, kiedy Naczelnik Tadeusz Kościusz­

ko na Rynku Krakowskim złożył przysięgę i rozpoczął walkę z Moskwą.

I poszli za nim ci, dla których Ojczyzna nie była jeuo pustym słowem, poszedł Bar­

tosz Głowacki i jego dzielna drużyna. Po­

szedł chłop pańszczyzniany, by wypędzić wroga i rozpocząć nową gospodarkę na ojców roli.

Kościuszko wezwał naród do ofiar na wojsko, naty ch m iast zaczęły napływ ać dary w pieniądzach i n a tu rz e : zwożono kosy, arm aty, m ąkę płótno, m undury, buty, koszule —w szystko, co potrzebne je s t żoł­

nierzowi, dostarczano koni, składano pie­

niądze. Zapał ogarniał w szystkich, każdy pragnął przysłużyć się wedle możności, i kochane wojsko narodowe jaknajlepiej zaopatrzyć. Kobiety oddawały klejnoty (i obrączki ślubne, mieszczanie znosili to­

w ary i żywność. Bogaci i ubodzy w y­

przedzali się w ofiarności dla ratow ania kraju.

Pewnego dnia stanęło przed Naczel­

nikiem trzech chłopów z Czernichowa.

Byli to ludzie starsi, niezdatni do wojska, trudnili się spławianiem W isłą galar ze zbożem, i doszli do pewnej zamożności, mieli w łasnych 20 galar i trochę uciuła­

nego grosza na czarną godzinę. Nazy­

wali się W ojciech Sroka, Tomasz B randys i Ja n Grzywa. „Wielmożny N aczelniku1', zaczął przemowy Brandys, młodzi mogą milej Ojczyźnie ręką i kosą usłużyć, ale i m y nie chcem y być ostatni. Zebrało się trochę grosza, miało być na pochówek, ale kiedy w kraj w potrzebie, weźcie to Wielmożny Naczelniku na ofiarę—weźcie i te nasze galary, może się naco przy- dadzą“.

Kościuszko wzruszony ofiarnością po­

czciwych chłopów, którzy cały swój m a­

jąte k chcieli oddać na potrzeby wojska, odrzucił kapelusz i powiedział: „Muszę mieć ręce wolne, aby was do serca przy­

cisnąć. Potem kolejno każdego z nich brał w objęcia i ściskał serdecznie, ze łzami w oczach, myśląc; oby takich wię­

cej było". Tak mówi nam historja.

A dziś co czynić m am y?.. Ojczyzna pow stała i czeka, abyśm y poszli za ojców przykładem . Czeka na swoich Bartoszówr, którzy pójdą w bój i zakneblują bolsze­

wickie i niemieckie arm aty, czeka na tych chłopów z Czernichowa, którzy na ołtarzu Ojczyzny złożą to, co m ają najdroższego.

W ięc w rocznicę Kościuszkowskiej przysięgi popierajm y spraw ę wojska pol­

skiego, zwiększajm y nasz Skarb Narodowy, nieśm y w ofierze złoto i srebro, a jeśli kto nie może, niech przynajm niej n a po­

życzkę państw ow ą się podpiszę.

Idźm y za przykładem naszych ojców i dziadów\

J. K.

Pierwsza ustani

Na posiedzeniu d. 28 lutego nasz Sejm ,uchwalił p ie rw szą ustaw ę. U staw a ta do­

tyczy tej ludności wiejskiej, która podczas w ojny najbardziej ucierpiała i dziś mieszka omal że nie pod otw artym niebem. P rzyj­

ście im z pomocą — byto p iew szy m obo­

wiązkiem Państw a. Zrozumiał to Sejm i m am y już ustaw ę o zaopatrzeniu ludno­

ści w drzewo budulcowe i opałowe.

Sprawa ta była z początku om awianą w Komisji, a następnie w Sejmie. P od­

czas om aw iania tej spraw y przedstawiono stan zniszczenia lasów zarówno państw o­

wych, ja k i pryw atnych. Okazało się, że Niemcy zagrabili w Polsce 43 m iljony me­

trów sześciennych d rze w a i że odbudowa kraju w łasnym m aterjałem drzewuiym staje

(2)

mmm o mmmit mmmmm m mmm i

P r z e s i l a ć m o ż n a l i s t a m i p i e n S ę ż r ie m S w t e n s p o s ó b ? w łożywszy w domu w kopertę z listem odpow iednią ilość pieniędzy papierow ych, trzeba na wierzchu jej, obok adresu napisać, ile pieniędzy jest w ew nątrz, następnie zapieczętow ać ją pięciom a pieczęciam i z laku i oddać na pocztę, opłacając za przesyłkę pieniężną. Poczta odpo­

w iada za całość pieczęci. W ten sposób pieniądze zginąć niemogą.

2 _ _ _ _ _ _ _ _ G Ł O S O J C Z Y Z N Y. „Nó 11-13.

się niemożliwą. Musimy zatem użyć w szyst­

kich środków, aby uzyskać od Niemców, to co zagrabiono.

P ragnąc je d n a k przyjść z pomocą bied­

nej ludności Sejm uchw alił ustaw ę, którą poniżej przytaczam y. v

Ustaw a Sejmowa w przedmiocie zaopatrze­

nia ludności w drzewo budulcowe i opałowe.

A rt. 1. Celem um ożliwienia ludności zaopatrzenia w drzewo budulcow e i opa- łowe upoważnia się Rząd do w ydaw ania d rz e w a :

a) dla odbudow y zniszczonych przez działanie wojenne domów m ieszkalnych i zabu ' ■m gospodarczych drobnych rol­

ników. >raz drobnych posiadaczy m iejskich n a re unek skarbu P ań stw a do w ysoko­

ści stwierdzonej szkody w o je n n e j;

b) dla innych celów po cenach u s ta ­ now ionych przez Rząd.

A rt. 2. Na uzyskanie potrzebnego za- asu drzewa Rząd m a praw o przeznaczyć rzewo z lasów państw ow ych, ja k również dokonyw ać zajęcia drzew a w lasach p ry ­ w atnych na pniu, oraz gotowego m ate- lja łu ściętego, ja k również tarteg o po ce­

nach, ustanow ionych przez Rząd.

A rt. 3. W y d atk i skarbu Państw a, po­

niesione z ty tu łu w ydaw ania drzewa, w in­

ny być rejestrow ane w celu potrącenia ich poszkodow anem u z ew entualnie przypada­

jący ch m u odszkodowań wojennych.

Iroaystoif * Mmii

Było to w kw ietniu 1794 roku, w ślicz­

n y dzień w iosenny. Chociaż był to w y­

borny czas do roboty, w Rzędowicach ż . pług nie wyjechał w pole, bo ten cuień był uroczystością narodow ą, niedzielą dla Rzędowian.

Miano pow itać w racającego z pod Racławic Kościuszkę i jego zw ycięskich w iarusów . Jakoż ru ch niezw ykły pano­

wał we w s i : kobiety pom agały starościnie gotow ać obiad dla bohaterów, a starsi chłopcy przyrządzać ławy i s to ły ; ba, n a ­ w et pacholęta i dziew czątka staw iały z go­

rączkow ym pośpiechem bram ę tryum falną z świeżo rozpękłych wiklin i wiecznie zie­

lonej choiny.

Przez tę to bram ę tryum falną przeciąg­

nęła tęgim kłusem straż przednia wojska polskiego, salutując przyjaźnie zgrom adzo­

ny lud i oznajmiając szybkie Kościuszki przybycie. Przeciągnął regim ent Wodzic-

Art. 4. U staw a niniejsza przestaje obo­

wiązywać po w ydaniu ogółno-państwowej u sta w y o odbudowie kraju. ^

A rt. 5. W ykonanie niniejszej U staw y poleca się M inistrowi Robót Publicznych w porozum ieniu z M inistrem Rolnictwa i Dóbr Państw ow ych, oraz M inistrem Skarbu.

Rząd nasz czyni co może, ale i m y w in­

niśm y w tej spraw ie przyjść z pomocą.

I. Korzystać z tej U staw y m ogą tylko ci, którzy rzeczywiście tego budulca nie mają, korzystać powinni oględnie, oszczęd­

nie, boć lasy to nasze wspólne dobro.

II. Nie zabierać na w łasną rękę, nie niszczyć lasów, lecz zw racać się o pomoc do odpowiednich in sty tu cji państw ow ych.

III. Nie pozwalać nikom u n a rabunek i niszczenie lasów, bo to, to okradanie n aj­

biedniejszych z pośród nas.

M amy pierw szą U staw ę Sejmową, sza­

nujm y ją, ja k o wolę narodu, pilnujm y, aby jej n ik t nie nadużyw ał i nie w yrzą­

dził krzyw dy naszem u społeczeństwu.

.9. K.

S T R A S Z N Y W R Ó Q .

Do strasznych klęsk, które naw iedzają nasz kraj, do" w alk orężnych, zabierają­

cych setki m łodych istnień w obronie

kiego, k tó ry sam z kilkom a oficerami sztabu, pierw szy zaw itał do dworu.

S tarosta, skoro doniesiono, że K ościusz­

ko nadjeżdża, przyw dział spiesznie kontusz i żupan swego województwa, przypiął k a ­ rabelę i podająe rękę starościnie rzekł uro­

czyście : „Chodźmy, chodźm y serce moje, przyw itać go chlebem i solą“.

W szystko co żyło, pośpieszyło k u b ra ­ mie, a z kościoła parafjalnego ozwały się radośnie dzwony.

N a czele Kosynierów, w białe sukm any odzianych, jech ał na siwej klaczy pan T a­

deusz Kościuszko, w stro ju tychże kosy­

nierów, w czerwonej rogatyw ce na głowie.

A nielski m iał spokój n a tw arzy, dziwną, rzew ną łagodność w oku. Koło u s t igrał m u uśm iech radości wielkiej, radości nie- sam olubnej, radości, ja k ą tyłke niebianie czuć potrafią.

P o trójne: „Niech żyje" ozwało się po obu stronach b ram y ; deszcz kw iatów lU' nął pod kopyta siwoszki, a pan Kościuszko zsiadł z konia i zdjąw szy czapko zbliżył się do starostw a, podających mu ń a sre b r­

nym półm isku chleb i sól.

granic Ojczyzny naszej od wrogów ze­

w nętrznych, dołącza się jeszcze w róg w e­

w nętrzny, w róg straszny, nie znający li­

tości dla nikogo.

W róg ten dziesiątkuje ludność b a r­

dziej, aniżeli gazy trujące i olbrzymie arm a­

ty H indenburga.

Tym wrogiem jest tyfu s p la m isty . J e st to choroba najzaraźliw sza ze w szystkich chorób zakaźnych. Najwięcej zabiera ofiar wśród ludności, źle odżywiającej się i nie przestrzegającej zasad czystości.

W szystlde choroby zaraźliwe m ają sw o­

je zarazki, m a je i tyfus plam isty. Za­

razki tyfusu, jak stw ierdziły badania uczo­

nych lekarzy, są przenoszone od chorego człowieka do zdrowego, przez ro b ac tw o :

p lu sk w y , w s z y i t. p. Jed n a taka wesz w ystarcza; skoro ukąsi zdrowego, to ju ż on po 5, czasem po 3 dniach, dostaje stra sz ­ nej gorączki, dreszczy, m dłości i takiego osłabienia, że pow stać z łóżka nie może.

W okropnej niem ocy, z zaczerwienionemi oczami, z językiem białym, suchym , przy gorączce 40 stopni i wyżej, dostaje 5-go dnia m ałych plam ek sinaw ych n a udach, potym na rękach, a najpóźniej na twarzy.

Czasem, gdy choroba niebardzo silna to na tw arzy plam y się nie pokazują. Plam ­ ki są z początku małe, jak b y całe ciało było. kiedyś pchłam i pokąsane, potym na trzeci dzień plamy są większe. Często z silnej gorączki chory majaczy, krzyczy, zryw a się z łóżka, chce uciekać. Trwa choroba od 2 do 3 tygodni. • Szczególnie

S tarosta ujął Kościuszkę w długi, se r­

deczny uścisk.

Równocześnie ozwała się m uzyka w iej­

skich skrzypiec i basów. Była to niespo­

dzianka zgotow ana przez organistę m iej­

scowego, znakom itego m uzyka wiejskiego.

Rozpoczęła się w net podw ójna biesiada;

we dworze i na dziedzińcu, a gdy w resz­

cie w stano od stołu, Kościuszko podając rękę starościnie, szepnął adjutantow i roz­

kaz zebrania w ojska, stojącego w Rzędo­

wicach.

Zwróciwszy się potem do patrjotycznej niew iasty, wyrzekł, całując ją w ręk ę :

— Moje najserdeczniejsze podziękowa nie, w im ieniu spraw y narodowej za szla­

chetną pomoc, przysłaną mi przez W oj­

ciecha Głowackiego. Odebrałem cztery ty ­ siące pięćdziesiąt dukatów .

— Cztery tysiące pięćdziesiąt? J a po­

słałam tylko cztery tysiące.

Rozumiem, to d ar św iętszy i szlachet­

niejszy stokroć, to d ar z dym nej chaty włościańskiej, to dar Głowackiego, praca kilku lat, może kilkunastu.

Kościuszki oko zabłysło łzą.

(3)

Nb 11-18. fi f, O S O J C Z Y Z N Y .

niebezpieczną jest la choroba dla ludzi starszych, z których rzadko kto w yzdro­

wieje.

Poznaliśm y przebieg tej choroby, zna­

m y również i spraw ców , więc trzeba w al­

czyć z nimi, ja k z najgorszym - wrogiem . W alczyć m ożem y za pomocą czystości.

Czystość n a ciele, 'c z y sto ść w ubraniu, czystość dookoła nas.

A w ię c : 1) Ręce m yć wodą z m ydłem przed każdym jedzeniem .

2) U trzym yw ać ciało w czystości, k ą ­ pać się ja k najczęściej.

3) Bieliznę osobistą i pościelową zm ie­

niać raz n a tydzień. Poduszki, m aterace i sienniki w ietrzyć n a słońcu raz n a 2 ty ­ godnie.

4) Czuwać nad czystością odzieży.

Odzież w ietrzyć i trzepać przynajm niej raz n a tydzień.

5) M ieszkanie przew ietrzać możliwie często (parę razy dziennie).

C) Podłogę zam iatać codziennie przy otw artych oknach. Myć podłogę gorącą w o­

dą z m ydłem raz na tydzień. Ściany i sufity często okurzać.

7) Pluskw y, pchły i wszy tępić wodą wrzącą, terpentyną, naftą.

8) Nie wychodzić z dom u naczczo.

Jeść 2 razy dziennie straw ę gorącą.

9) Zabezpieczać pokarm od m uch i pyłu.

10) P rz y pierw szych oznakach cho­

roby zawiadom ić sołtysa, doktora lub fel­

czera i udać się do szpitala.

W śród n a s panują n ie ste ty jeszcze przesądy, że chorób zaraźliw ych niem a, że w szpitalu nie wyleczą, że lekarz nic nie pomoże. Pom óc zaś może znachor, lub owczarz, dając rad y i lecząc jakiem iś ziołami. Zapom inamy, że lekarz, k tó ry się uczy długie lata, badając różne choroby i sposoby w alki z nimi, chyba więcej mo­

że poradzić od w szystkich znachorów r a ­ zem w ziętych.

W ró g je s t groźny, więc trzeba walczyć z nim umiejętnie, bo zioła i porady zn a­

chorów tu nic nie pom ogą.

W róg stra szn y pracuje, więc każdy niech się broni i innych do obrony, do w alki z tym tyfusem plam istym zaehęca.

W alczm y w szyscy, walczmy rozum nie a odw rócim y ten mór, k tó ry n a naszej zagościł ziemi.

Bolesław Jędrzejewski.

125-lecie przysięgi

TADEUSZU KOŚCIUSZKI.

„T u Kościuszko w czam arze kra ko w ­ sk iej, z oczym a P odniesionym i w niebo, miecz oburącz

trzym a,

Takim byl. g d y przysięgał na stopniach ołtarzów Ż e tym mieczem w yp ęd zi z P o lski trzech m ocarzów Albo sam na nim padnie".

A. M ickiew icz.

W ło śc ia n ie Z iem i fK rakow skiej do w ło ś c ia n w sz y stk ic h Z iem P o lsk ic h ,

W w skrzeszonej, wolnej i niepodległej Rzeczpospolitej Polskiej w zyw any praco­

w ity lud polski, by w 125-letnią rocznicę 24 m arca pow tórzył w iekopom ną przysię­

gę N aczelnika w sukm anie T adeusza Ko­

ściuszki.

N a ry n k u p rastarego grodu K rakow a w dn iu 24 m arca roku pańskiego 1794, składał Tadeusz Kościuszko wobec Boga przysięgę narodowi:

Mówił: „Przysięgam w obliczu B oga całe­

m u narodow i polskiem u, iż pow ierzonej m i w ła d zy na niczyj ucisk nie użyję, lecz j e d y ­ nie d la obrony całości i granic, odzyskania sam ow ładności N arodu i ugruntow ania p o ­ wszechnej wolności używ a ć je j będę. Tak m i dopom óż P anie B oże i niew inna męko Syna Jego.

Kościuszko poświęcił narodow i serce, duszę i krew . P rag n ął dążyć do tego cze­

go m y dożyliśmy: W olnej, Niepodległej, Zjednoczonej Polski.

Z ygm unt z wieży W aw elu ogłosi zno­

wu ludow i Polskiem u w ielką ideę K ościu­

szki i echa słów N aczelnika w sukm anie pobiegną pod strzechy. Serca lu d u zabiją j a k wówczas, g dy na wezwanie N aczelni­

k a ujął w krzepkie dłonie kosy w obronie wspólnej m atk i ziemi.

I dzisiaj n a całej ziemi polskiej wolnej podadzą sobie dłonie w szyscy Polacy i po­

czną sercem , duchem i pracą budow ać W olną, Niepodległą, Zjednoczoną Rzeczpo­

spolitą Polską.

W ty m dniu w każdej wsi, m iasteczku i m ieście pow tórzy lud Polski przysięgę Tadeusza Kościuszki i uczci tych, kt.ór?y sw em i czynam i i ofiarnością wy w; li w olność Ojczyźnie.

W tym dniu n a znak czci dla w ielkie­

go N aczelnika w sukm anie złoży każdy Polak dar n a skarb narodow y najm niej 1 koronę.

W tym dniu lud polski n a w szystkich ziem iach zjednoczonej Polski ozdobi strz e ­ chy orłem polskim , przyrzeknie i nie poża- łnje ni tru d u , ni m ienia, ni krw i, by w cie­

lić w czyn wzniosłe hasło Naczelnika w sukm anie.

I falą popłynie przysięga Jego od K ar­

p at po morze Bałtyckie, do G dańska. I ca­

ły naród złączony przysięgą stanie do p ra ­ cy, dla wolnej ukochanej ziemi.

K om itet obchodu m anifestacyjnego ku uczczeniu 125-letniej rocznicy przysięgi Tadeusza K ościuszki organizuje dar Koś­

ciuszkow ski w złocie i srebrze.

125 lat upływ a ja k na ry n k u k rak o w ­ skim przysięgał Tadeusz Kościuszko — 125 la t m inęło w w alkach i niewoli, — aż wreszcie zwyciężyła spraw a, dla której Kościuszko powiódł naród n a św ięty bój

— i dziś w wolnej Polsce możemy św ię­

cić w ielką rocznicę przysięgi.

A święcić ją będziem y przedew szyst- kiem czynam i—bo choć spraw a zwy -żyła;

ale bój nie u stał, Ojczyzna wym ,'d nas ofiary krw i i m ienia, woła o to o m am y najdroższego: o synów naszych i o zło U) nasze.

Nie poskąpim y zm artw ychw stałej Pol­

sce ani żołnierza ani hojnej ofiary!

W tej chw ili ozwały się bębny pułku Wodzi ckiego.

W ojsko ustaw iło się w jed n o wielkie półkole, którego boki oblegała grom ada rzędow icka. W środku powiewał sztan d ar z orłem białym .

Oficerowie sztabow i, starostw o oboje i Naczelnik wyszli przed fro n t Avojska.

A d ju ta n t naczelnego wodza donośnym gło­

sem wezwał W ojciecha-Bartosa..

Oficer k osynierski w ystąpił pewnym krokiem przed front, nie m ogąc się atoli pozbyć pewnej uldadności chłopa, zbliża­

jącego się do pana.

S ta ro sta zbliżył się do B artosa, a zło­

żywszy ręk ę n a jeg o ram ieniu, rzekł głośno i u ro czy ście:

Mój kochany W ojciechu, dum ny jeste m , żeś się w mojej w si urodził. Daję

ci św iadectw o, ja k o ś był zawsze pracow i­

tym i poczciwym rolnikiem , a pan N a­

czelnik powiedział mi, ja k dzielnym czy­

nem przyczyniłeś się do zw ycięstw a. Ten czyn rycerski każe mi odstąpić cię Ojczyź­

nie, a więc ogłaszam , że odtąd je ste ś w ol­

nym człowiekiem, wolnym od w szelkich

obowiązków poddańczych. Kmiecia rola tw oja je s t odtąd, a to praw o w łasności i wolności przechodzi na tw oje dzieci.

Niech ci B óg błogosław i!

B artos skłonił się, a w net Naczelnik ozwał się w te słow a:

— Ż ołnierze! W idzieliście w szyscy w a­

leczny czya obecnego tu ta j w łościanina, W ojciecha B artosa. S tarodaw ny zwyczaj naszej Ojczyzny nakazuje, aby odszczegól- niający się w boju i dobrze zasłużony Polsce, ozdobiony był zaszczytem szla­

chectw a, n a znak że szlachetnie służył k ra ­ jow i, aby pieczętow ał się herbem , przypo­

m inającym potom kom obowiązek podobnej służby. Stosując się do tego starożytnego zwyczaju, ja , N aczelnik siły zbrojnej n a ­ rodowej, najw yższą władzę w Polsce dziś piastujący, czynię cię w raz z potom kam i tw ym i szlachcicem Głowackim i nadaję ci herb mój w łasny, herb Roch. Niech żyje porucznik Głowacki.

G łośne: „Niech żyje“ ! rozległo się w pow ietrzu.

— A wy, — m ówił dalej Kościuszko—

sąsiedzi i tow arzysze j e g o ! W iedzcie, że

powołani przez Ojczyznę, m acie o tw a rt^

drogę do serca tej Matki, k tó ra każdem u wedle jeg o zasług w ynagrodzi.

Kosynierow ie z krzykiem pogarnęli się k u Kościuszce, całując jego ręce i szaty.

B artos Głowacki ocierając oczy sukm aną, chciał wodza ująć za kolana, ale Kościuszko objął go i uściskał.

Przy wieczerzy Głowacki, siedział z żoną w śród gości dystyngow anych. T rudno go było nakłonić do tego, ale nareszcie u s tą ­ pił naleganiom staro sty . Kościuszko sie ­ dząc obok niego szepnął m u z u śm ie c h e m :

— Mości poruczniku, skądże to do czte­

rech tysięcy dorosło pięćdziesiąt?

* W ojciech zaczerwienił się ja k dziew ­ czyna.

— Stąd mój W ojciechu, — dodał Ko­

ściuszko — żeś był szlachcicem pierw iej, nim eś nim został.

Józef S zu jski.

(4)

4 G

W zyw am y W a s rodacy, abyście złoto i srebro, jak ie posiadacie oddali Ojczyźnie.

Złoto to zostanie na wieczne czasy, złożo­

ne w sk arb cu jako dar K ościuszkow ski.

Zasobny skarb P a ń stw a —to podstaw a n a ­ szego bytu: w jednej chw ili staniem y się narodem bogatym , pieniądz polski zyska zabezpieczenie, podniesie się nasze znacze­

nie wobec in n y ch narodów , stanie silne wojsko n a straży granic, rozkw itnie prze­

m y sł i handel, zniknie drożyzna i podnie­

sie się ogólny dobrobyt.

Potrzeba tylko zdobyć się n a m ałą ofiarę.

K ontrolę n a d zbiórką obejm ą władze państw ow e.

W zyw am y w szystkich Polaków do skła­

dania złota i sreb ra n a dar K ościuszkow ­ ski, oraz w szystkie redakcje do pow tórze­

n ia tej odezwy i otw orzenia składek na d a r K ościuszkow ski.

W łościański K om itet pow. krakow skiego.

GRABIEŻE POLSKI.

W ielką była daw niej nasza Polska. N a­

zyw ano j ą N ajjaśniejszą Rzeczpospolitą.

I oto dzisiaj pow staje ona w sw ym m a ­ jesta cie do wolności i swobody. W rogo­

wie, którzy j ą daw niej otaczali, i dzisiaj czyhają, by nie zm artw ychw stała. Niem­

cy, Czesi, U kraińcy i Moskale rozpalają w ojnę n a w szystkich naszych granicach, b y Polskę albo zniszczyć, albo zmniejszyć.

Wre w alka n a Litwie i Rusi, n a Ś ląsku i w W ielkopolsce, Lwów broni się o sta t­

kiem sił.

Rząd nasz woła do n a ro d u o pomoc.

Sejm uchw ala tw orzenie arm ji, ludzie co lepsi naw ołują, by każdy w m iarę m oż­

ności śpieszył Ojczyźnie z pomocą. Zdaje się, że to rzecz ja sn a i n a tu ra ln a — bronić sw ych braci i granic n a kresach. T y m ­ czasem tu i owdzie odzyw ają się głosy, że nam arm ja nie potrzebna, że g ranic i m iast naszych n a kresach nie pow inni­

śm y bronić, bo przez to m am y się stać podobnym i do naszych daw nych królów, którzy jak o b y po bandycku podbijali sąsied­

nie narody, by je w niewoli uciemiężać, a m y bandytam i i złodziejami być nie chcem y.

Takie brednie i bajdy szerzą pom ię­

dzy ludźm i nieśw iadom ym i naszych dzie­

jów wrogowie nasi przez swoich najm itów i szpiegów.

W olny i praw y Polak pow inien w ie­

dzieć, że jeg o Polska urosła w wielkie i potężne państw o nie drogą grabieży i podbojów bandyckich cudzej ziemi, lecz drogą przyłączania się dobrow olnego s ą ­ siednich ludów do naszej Rzeczypospolitej.

Sąsiednie k raje, widząc u n as ład i sw o­

bodę, sam e będąc uciem iężane, dobrow ol­

nie się poddaw ały Polsce, a nieraz b łag a­

ły J ą o przyłączenie. Takie przyłączenia nazyw ały się „ u n ją “. T rw ały one od po- . czątku piętnastego do końca szesnastego wieku.

Polska, przygarniając idące dobrowol­

nie do niej ludy, postaw iła zasadę: „wolni z wolnym i, rów ni z rów nym i". To też n aro d y do niej biegły.

W r. 1454 prowincje pruskie z m ia­

stam i prawie czysto niem itvkiom i i szla­

c h tą w znacznej części niem iecką lub zniem czoną wypowiedziały posłuszeństw o

Ł 0 S O J C Z Y Z N Y .

krw iożerczym Krzyżakom i prosiły Polskę 0 unję, k tó ra się dokonała w r. 1406.

W r. 1.525 um iera o statn i ksiaże Ma­

zowiecki z rodu Piastów Ja n u sz 111, a Ma­

zowsze w yrzeka się sam odzielności i przy­

stępuje do dobrowolnego związku z pań­

stw em polskiem.

W r. 1560 Inflanty około m orza Bał­

tyckiego, zagrożone przez Moskwę, wolą się połączyć z Polską, niż z pokrew ną so­

bie Szwecją, z k tó rą m iały jedną protes­

tan ck ą wiarę.

N ajw ażniejszą bodaj u n ją była u n ja L itw y i Białejrusi z Polską, rozpoczęta w Horodle w r. 1413, a dokończona o sta­

tecznie w r. 1569 w Lublinie. A kt unji w Lublinie rozpoczyna się od w sp an ia­

łych słów m iłości, zadających kłam osz­

czerstw om złych łudzi, że królowie polscy siłą podbijali cudze ziemie. Oto one: „Nie dozna łaski zbawienia, kto się na miłości nie oprze. Miłość je d n a nie działa marnie:

prom ienna sam a w sobie, gasi zawiści, osłabia urazy, daje w szystkim pokój, łączy rozdzielonych, podnosi upadłych, gładzi nierów ności, prostuje krzyw izny, w spiera każdego, nie obraża nikogo, i ktokolw iek się schroni pod je j skrzydła, znajdzie się bezpiecznym i nie ulęknie się niczyjej groźby. Miłość tw orzy praw a, rządzi k r ó ­ lestw am i, zakłada m iasta, prowadzi do do­

brego stan y Rzeczypospolitej, a kto nią pogardzi, ten w szystko utraci. D latego' też m y w szyscy zebrani, prałaci, ry ce r­

stw o i szlachta, chcąc spocząć pod pukle­

rzem miłości, i przejęci pobożnem k u niej uczuciem , niniejszym dokum entem stw ie r­

dzamy, że łączym y i wiążem y nasze dom y 1 rody, nasze rodziny i h erby...“ Siła pię­

ści w Polsce została zastąpiona przez siłę m iłości dosłownie. To też u n ji polsko-li­

tew skiej tow arzyszyły setki m ałżeństw m iędzy rodzinam i Polaków i Litwinów.

Byw ały takie w ypadki, że obce m iasta prosiły o przyłączenie do Polski, a Sejm polski odm aw iał, nie znajdując słusznego praw nego powodu do unji.

Takie grabieże królów polskich nie by­

ły chyba przykre przyłączonym do Polski Indom, tem bardziej że ju ż w czasie n ie ­ woli ile razy Polska zryw ała się do boju z Moskalami, czy to av r. 1831, czy w r.

1863, to Litw a dobrowolnie również bie­

gła n a pole bitw y przeciw ko najeźdźcom m oskiew skim .

Nie tylko dawniej tak bywało, bo i dzi­

siaj ziemie kresow e litew sko-ruskie w o­

łają do nas o pomoc przeciw ko bezpraw iu i uciskow i żydowsko-bolszewickiem u. W o­

ła Lwów, woła W ilno, wołają i inne k re ­ sy. In sty n k to w n ie czują tam ludzie, że swobodę i spokój uzyskają tylko od Pol­

ski.

Nie zapomnę nigdy w ypadku, ja k i za­

szedł w Niedźwiedzicy, wiosce kościelnej n a B iałejrusi w M ińskiem. Po ukazie to ­ lerancyjnym w r. 1905 udało się tam te j­

szym Białorusinom uzyskać m ianow anie now ego proboszcza do swej parafji, k tó ra z górą czterdzieści łat była bez obsługi religijnej. O statniego księdza przed czter­

dziestu trzem a laty M oskale wywieźli na Sybir. Kościół chcieli zam ienić n a cerkiew , ale lud przybrał groźną postaw ę i nie w puścił popa do kościoła, tem bardziej że w nim pozostał N ajśw iętszy Sakram ent.

Moskale siły używ ać nie chcieli, bo m or­

dy po innych parafjach za wiele ju ż n a ­ robiły hałasu po całej Europie. ' Trochę się ju ż w stydzili. Starali się tylko od

Kfi 11-13.

czasu do czasu w nocy znienacka kościół najechać, ale przy nim dzień i noc stała chłopska w arta, która zaraz alarm ow ała całą wieś. Księdza nie mieli, ale mieli C h ry stu sa Pana w Nąjśw. Sakram encie.

Oni Go strzegli, a On ich ustrzegł. Do­

czekali sio nareszcie, że zjechał praw ow ity proboszcz Ks. H arasim owicz i ogłosił u ro ­ czyste nabożeństw o n a otw arcie kościoła.

W tedy to zaszedł ów znam ienny wypadek.

Jeden z księży miał kazanie n a cm en­

tarzu i począł je mówić po białoruski!, sądząc, że zrobi ludowi białoruskiem u przy­

jem ność. Tym czasem jed e n ze starszy ch chłopów przerw ał m u, mówiąc: Tak "ty, ojczeńku, pu restań: j a k ty katolicki ksiądz, tak mów do n as po polsku, a to w naszą skórę odziew ajutsia kacapy!" Tłum, sto ­ jący zw artą grom adą, potwierdził słowa starca,— i ksiądz w dalszym ciągu mówił po polsku.

1 m y m ielibyśm y zostaw ić taki lud na p a s tw ę " Moskalom ? P rzen ig d y !

Powie niejeden; niech sobie tw orzą w łasne państw o. J e stio pułapka naszych w ro g ó w — takie gadanie. P ań stw a sam o­

dzielnego oni - ludy kresow e, stw orzyć nie są w stanie, bo są za słabi. Będą n a ­ leżeć albo do Rosji, albo do Polski. P o ­ dajm y im rękę, niech należą do Polski—

rów ni z rów nym i, wolni z wolnym i—tem ­ bardziej że sam i do nas się garną. My ze swojej stro n y m ożem y być „grabież- eam i“, ja k nasi królow ie i nasze sejm y.

T aka grabież przyniesie tylko zaszczyt i nam i Polsce.

Stanisław Gozdawa.

Urn stowarzyszenia pożyczkowe.

Przed kilku tygodniam i podana była zachęta do zakładania now ych stow arzy­

szeń pożyczkowych (w arty k u le „Zakładaj­

my stow arzyszenia pożyczkow e'1). P oda­

ne zostały przytym : wzór podania i ty m ­ czasowe w skazówki do zatw ierdzenia s ta ­ tutów now opow stających stow arzyszeń.

Obecnie podane w tym artykule w sk a­

zówki ulegają zmianie, g d y ż , zostało ju ż ustalone, które M inisterjum m a tym i sp ra­

wami zajm ować się.

W urzędowej gazecie „Monitor P olski'1 z dn. 5 m arca r. b. ukazało się w tej sp ra ­ wie rozporządzeni M inistra skarbu, w y ja ­ śniające, że podania o zatw ierdzenie s ta ­ tutów now opow stających s t o w a r z y s z e ń pożyczkowych należy składać do M iniste­

rjum skarbu w W arszaw ie, ul. Nowy- Św iat 69 (Sekcja II, W ydział 4).

Podanie w inno być napisane w sposób następujący:

Do M inisterjum sk arb u w W arszaw ie ul. N ow y-Św iat 69

(Sekcja II, W ydział 4) P ragnąc założyć w

gm iny pow iatu

stow arzyszenie pożyczkowe, niżej podpi­

sani proszą o zatw ierdzenie załączonego w dwóch egzem plarzach s ta tu tu stow arzy­

szenia pod firm ą „

Do złożenia niniejszego podania oraz dokonyw ania w statu cie zm ian w ym aga­

nych przez M inisterjum , upow ażniony zo­

stał zam ieszkały

gm iny pow iatu

poczta

d. 1919 r.

(Podpisy conajmniej 20 osób.)

(5)

M 11-13. G Ł O S O J C Z Y Z N Y .

P olska Krajowa

L O T E R I A

K L A S Y C Z N A

W A R S Z A W A

R. G. O.

ul. K R E D Y T O W A 4.

50,000 numerów, 25,000 wygranych i 51 premji.

Wygrywa WIĘCEJ, niż co drugi numer,

SUMA WYGRANYCH 8 m ilj o n ó w 211 t y s i ę c y marek.

Wielka wygrana 75,0000 marek.

C i ą g n i e n i e III-ej k l a s y 4 i 5 k w i e t n i a r. b.

L O S Y III-ej K L A S Y S Ą J U Ż W S P R Z E D A Ż Y ,

T erm in w ym ian y lo só w u p ływ a 2 k w ietn ia r. b.

Na każdej ćwiartce pieczęć z Orłem Polskim i napisem Rada Główna Opiekuńcza.

Do podania dołącza się 2 egzemplarze s ta tu tu stow arzyszenia. Podanie i oba egzemplarze s ta tu tu m uszą być podpisane eonąjm niej przez 20 osób.

Opłat żadnych niem a. Nie w ym agane są również poświadczenia podpisów osób podpisanych n a podaniu.

S ta tu t narazie pozostaje daw niejszy: w y­

dany w roku 1917. W ym agane są je d ­ nak w nim liczne zm iany i uzupełnienia.

W celu ułatw iena założycielom pracy około zatw ierdzenia stow arzyszenia, Zwią­

zek Rewizyjny polskich stow arzyszeń rol­

niczych posiada sta tu ty uzupełnione po­

dług wym agań M inisterjum , oraz szczegó­

łowe wskazówki postępow ania i wzór po­

dania o zatwierdzenie.

W szelkich wskazówek w tych sp ra ­ w ach ZAYiązek chętnie udziela ustnie i pi­

śmiennie.

Podania o zatwierdzenie sta tu tó w m o­

żna przysyłać <do M inisterjum za pośred­

nictw em ' Związku Rew izyjnego p o lsk ic h . stow arzyszeń rolniczych, 'W arszaw a, ul.

Kopernika 30.

Dopiero po uzyskaniu zatw ierdzenia sta- s ta tu tu można przeprowadzić założyciel­

skie zebranie w celu w ybrania Zarządu i Rady i uruchom ienia stow arzyszenia.

W celu dokładnego załatw ienia tych spraw pożądana j e s t n a zebraniu założy­

cielskim obecność in stru k to ra Zw iązku.' Trzeba je d n a k wcześnie ze Związkiem porozumieć się co do term inu zebrania.

Sposób zatw ierdzenia sta tu tó w stow a­

rzyszeń pożyczkowych został już ustalony.

Trudności w alutow e stopniowo zbliżają się do należytego rozw iązania i u re g u ­ lowania.

Należy więc mieć nadzieję, że nowe stow arzyszenia pożyczkowe podw alina innych stow arzyszeń, pow staw ać będą szybko i w niedługim czasie kraj nasz pokryty zostanie g ę stą siecią tych niez­

będnych organizacji.

P. Załuski.

Z S E J M U .

W Sali sejm u uh. tygodnia om aw ia­

no następujące spraw y, nąjsam przód w y ­ sunęła się kw estja Zagłębia Dąbrowskiego, tego głównego dzisiaj ogniska anarchji, spowodowanej rublem bolszewickim, m ar­

ką niem iecką i agitacją naszych socja­

listów. Udowodniono, że nieudany tam stra jk z dn. 13 i 14 m arca, uchw alony przez zjazd kilku delegatów robotniczych, miał być początkiem do powszechnej w Pol­

sce. rew olucji i do d y k ta tu ry proletarjatu, czyli do obsadzenia na tron polski nowego L enina i Trockiego. Udowodniono również i to, że ta niecna robota cieszyła się po­

parciem m ilicji ludowej, tego n ajsm u tn iej­

szego ze spadków, jaki zostaw iły nam rządy Moraczewskiego. W yjaśniło się i to, że rząd Moraczewskiego przysłał tam s w o ­ ich kom isarzy, którzy Zam iast pracow ać dla dobra ludu zajmowali się agitacją.

A na jed n y m z wieców podobny przed­

staw iciel rządu przem aw iał tem i słowy:

„Panowie robotnicy, j a wam nie w s k a ­ zuję, lecz wy sam i m usicie wiedzieć, ja k z tym i panam i urzędnikam i trzeba postę­

pować". Taka była działalność apostołów M oraczewskiego i nic dziwnego, że w pręd­

kim potem czasie rzucono pana Gadom skiego do szybu, a na koniec doszło i do poważniejszych aw antur, bo w czasie za­

burzeń zabitych zostało 5, a zranionych 10 osób. W reszcie władze wojskowe roz­

broiły m ilicję ludową, a Sejm zlecił rzą ­ dowi zastosować środki zapobiegawcze na przyszłość Zagłębie od podobnych k a ta ­ strof, ja k o też wezwał naczelne dowódz­

tw# i m in istra w ojny do n aty ch m iasto ­ wego przyczynienia się zarządzeń, k o ­ niecznych 'do zabezpieczenia Zagłębia D ą­

browskiego i od najścia Niemców, k tó ­ rym nasi kom uniści ju ż byli przyobiecali otwarcie w rót do Polski przez strajk. - - Pozatem Sejm uchw alił w niosek posłów Związku ludowo-narodowego w spraw ie utw orzenia kom isji sejmowej do spraw'

żydowskich, oraz poruszono wiele innych palących potrzeb chwili obecnej, co św iad­

czy, że Sejm stanął na stanow isku sw e­

go" w ysokiego zadania i potrafi uporząd­

kować nowe życie Ojczyzny.

Na 17-tem posiedzeniu rozpatryw ano w niosek w spraw ie zwalczania agitacji bolszewickiej i unicestw ienia ośrodków bol- szewizmu czynnego w Polsce.

Głos zabrał w nioskodaw ca pos. ks. L u­

tosław ski. Zaznacza, że w ojna św iatow a nie je s t jeszcze ukończona, że m y powo­

łani jesteśm y , żeby w tym akcie wziąć, czynny udział, jako może głów ny czynnik m ający decydow ać o tym , czy owoce 4-letniej w ojny m ają pójść na m arne. Na­

stępnie ksiądz poseł mówił o zam iarach bolszewickich względem Polski. Bolsze­

wicy mówią, że Polska połączyła się z roz­

bójniczą koalicją i że p ro letarjat Polski nie dopuści do rozbrojenia rew olucji litew ­ sko-białoruskiej. Hasłem do strajku w Za­

głębiu była odezwa, żądająca uwolnienia aresztow anych w’ Polsce bolszewików, w y ­ cofania w ojsk z Górnego Śląska, otw arcia granicy i ' połączenia rew olucji polskiej w Zagłębiu z rew olucją na Górn. Śląsku.

Jednocześnie m am y wiadom ość z Moskwy, że bolszewik Jurenjew , na obchodzie rocz­

nicy czerwonej arm ji powiedział, że nie­

m iecki m łot i rosyjskie kowadło stw orzą taką potęgę, której n ik t nie zburzy, a drugi bolszewik Joffe, przysłany do W ilna oświadcza, że rosyjski i niem iecki prole- farjat m uszą stw orzyć blok w przeciw sta­

wieniu do m ocarstw sojuszniczych.

Joffe powiedział, że Polska to korek, zatykający nam otw ór do Niemiec. Trzeba go jak n aj prędzej wysadzić, bo nam za­

braknie oddechu, a m usim y się przedostać, do przem ysłu niemieckiego. W tedy nie będzie ju ż m ow y o Polsce na świecie.

Że to nie są fantazje, lecz, że praca w tym kieru n k u wre, doAvodzi fakt, że C entralny Kom itet W ykonaw czy Sowietów zatw ierdził bez dyskusji budżet m iesięczny na agitację w Polsce w sum ie 27 m iljo­

nów. Pieniądze te od stycznia pracują i m y czujem y ich działanie. Bolszewicy,

(6)

oprócz dział i kulom iotów , wprowadzili ja k o broń, literaturę agitacyjną i strajki.

_ W szystko, co w Polsce stanow i oparcie m ocy państw ow ej, je s t przedm iotem pod­

ziemnej walki boiszewizmu. N a każdym kroku naw ołuje się do walki z rządem i do rozpędzenia Sejmu, mówi, że czas aby p ro letarjat pokazał sw oją siłę i tw o­

rzył rad y delegatów -robotników . A gitacja przeciw poborowi wojsków em u je s t tak jaw n a, że m ożna ją wszędzie stw ierdzić.

Z usilną starannością prowadzą bolszewicy także akcję, m ającą n a celu uniem ożliwie­

nie aprowizacji kraju. Naprz. n a wieść o bliskiej dostaw ie m ąki am erykańskiej zorganizowano strajki, ażeby przez u n ie ­ możliwienie jej dostaw y jeszcze bardziej rozgoryczyć robotników . ’ Także historja strajk ó w rolnych m iała na celu w yzyski­

wanie niezadowolenia służby folwarcznej, żeby niedopuścić do ugody i na wiosnę uniem ożliwić pracę n a roli, a przez to jeszcze pogorszyć s ta n aprowizacyjny.

A kcja bolszewicka m a wyraźnie na celu wyw ołanie zam achu stanu. 0 przygoto­

w aniach do zam achu sta n u św iadczą zresztą nietylko odezwy, lecz i fakty.

W jednym okręgu m ilicja ludowa rozdała służbie folwarcznej 2,000 karabinów, z cze­

go zwrócono tylko 250. Tak się urzeczy­

w istnia hasło bolszewickie uzbrojenia pro- letarjatu.

Na posiedzeniu Rady Centralnej L itew ­ skiej w W ilnie, był obecny bolszewik Joffe i ^ zapowiedział, że w ojska bolsze­

wickie ściągnie się, w pośpiesznym tempie z innych frontów , ażeby się przygotow ać do ofensyw y wiosennej.

Nie idzie tu o gw ałt, ale tylko o pew ­ n ą m iarę roztropności państw ow ej, wszak w Niemczech teraz socjalistyczny m inister

’ Noske zapowiedział delegacji robotników, że zarobki utracone w skutek strajków nie będą zwrócone, że nie będzie przebaczenia dla w innych przekroczeń, że załoga w oj­

skow a będzie nadal z rygorem utrzym ana.

To je s t wzór takiej ostrożności pań stw o ­ wej. Sejm nie będzie brał w obronę b a n ­ dytów i rzezimieszków, szpiegów i a g ita ­ torów . W przeciw nym razie da się lu d ­ ności prawo w yśw iadczania sobie samej sprawiedliwości, a że taka chęć już wśród ludności włościańskiej' istnieje n a to m ów ca m a wiele listów.

Mówca przytacza zdanie Niemca Kiihł- m ana, k tó ry m iał powiedzieć, że nie d a­

lej ja k w roku 1925 arm ja niem iecka bę­

dzie w Paryżu. Ta pogróżka je s t zna­

m ienna. To je s t akcja łączna powalonej potęgi niemieckiej z potęgą bolszewicką.

Tej potędze nie możemy przeciw staw ić się sam i, m usim y zażądać od św iata cywili­

zowanego, żeby nam w tem dopomógł.

W Am eryce, Francji, A nglji i Szwecji przedsięw zięto ostre środki przeciwko bol­

szewikom. Tylko tu taj m am y być bier- nem i św iadkam i, ja k g a rstk a a w a n tu rn i­

ków naraża n a niebezpieczeństwo zarówno państw o ja k i społeczeństwo.

Bolszewizm je s t chorobą duszy. Po czterech latach w ojny, kiedy w pajano w m asy poczucie, że w łasn ość/życie bliź­

niego, praw da i spraw iedliw ość nic nie są w arte — po takiej wojnie praca m usi być rozpoczęta od podstaw . Żeby ludzie przy­

pom nieli sobie 10-cioro przykazań, żeby się nanow o nauczyli m iłować bliźniego ja k siebie samego. Lud potrafi truciznę bolszewicką zdusić w sobie, nie dopuścić

jej do dzieci swoich, żeby przyszłe poko­

lenia nie przeklinały nas, że na pastw ę w ydaliśm y je w tak groźnej chwili.

W śród głośnych potakiw ań i okrzy­

ków: „Brawo, brawo!" n a praw icy i w cen­

trum ks. L utosław ski schodzi z trybuny.

t 'te strony socjalistów zabiera głos po­

seł Czapiński. W przem ów ieniu swym odżegnyw a się on od bolszewików, w y­

kazuje, ja k a przepaść dzieli od nich so­

cjalistów polskich i uroczyście zaprzysięga, że P. P. S. nic z p rak ty k ą i teorją boi­

szewizm u wspólnego mieć nie chce.

W yraził on je d n a k opinję, że w alka ta je s t zamachem n a wolność ludu.

Przemówienie to, a zwłaszcza tak nie­

spodziany napozór jego obrót, nie był dla nas bynajm niej niespodzianką. N asłucha­

liśm y się ju ż w Sejmie ty ch mów panów' socjalistów , którzy, ilekroć mowa o bob szewikacb, rzucają najpierw na nich grom y oburzenia, potym rozpływają się nad w łasną patrjotyczną szlachetnością, a w końcu g dy już przychodzi kolej n a przysłowiowe

„szydło z w orka“ jed e n za drugim gotowi są w łasną piersią brać kom unistyczną osłaniać.

„My ich tknąć nie dam y!“ — oto kon­

kluzja każdego „patrjotycznego“ przem ó­

w ienia polskich socjalistów .

N astępny m ówca ze Zjednoczenia L u ­ dowego, pos. ks. Starkiew icz. Stwierdza on, że Polska i Moskwa to dw a bieguny, dw a św iaty. N aród nasz od boiszewizmu się obroni. Dowodem tego je s t fakt, że odezwy kom unistyczne nie robią n a ludzie i robotniku wrażenia. W ezw ania s tra j­

kowe, zwłaszcza śród służby folwarcznej, sk u tk u ju ż nie odnoszą.

Mówca rozróżnia dw a rodząje boisze­

wizmu. Jeden, miejscowy, zarekrutow any z szeregów głodnego robotnika polskiego.

D rugi — im portow any z sowieckiej Rosji i Berlina. I o ile do m iejscow ych obłą­

kanych braci należy iść z sercem i refo r­

m am i społecznemi, o tyle do zagranicz­

nych agitatorów w yw rotow ych łagodnych m etod stosow ać nam nie wolno! Tu trze­

ba wyzbyć się wszelkiej delikatności, z k tó ry ch śm ieje się tylko Rosja sowiecka.

Dobro państw a, dobro narodow e, naka­

zuje nam w tym w ypadku walkę -bez­

względną.

Po tym przem ówieniu jeszcze przem a­

wiał pan Rajca. A¥icemarszałek wnosi o zamknięcie dyskusji, na co Izba się zga­

dza. Głos otrzym uje tylko w nioskodaw ca pos. ks. Lutosław ski, k tó ry wykazał nie­

ścisłość wywodów pos. Czapińskiego i pro ­ ponuje, aby w niosek odesłano do kom isji adm inistracyjnej.

Lewica i tym razem nie daje za wy- granę i ze swej strony w ysuw a, aby nad w nioskiem tym przejść do porządku dzien­

nego, to znaczy odrzucić.

Tym niem niej wniosek ks. Lutosław - skiego znaczną w iększością przechodzi.

U chw ały gospodarcze.

_ N astępnie Sejm przyjął rezolucję ko­

m isji odbudow y k raju w spraw ie pomocy natychm iastow ej przy odbudowie zniszczo­

nych zagród nad Rawką, uchwałę kom isji aprow izacyjnej w spraw ie w niosku o do­

starczenie c u k ru dla pszczół.

Potem m arszałek odczytał w niosek nagły m in istra E nglicha w spraw ie za­

ciągnięcia 5 m iljardowej pożyczki zag ra­

nicznej. W niosek ten, k tó ry m a stać się ustaw ą, Izba odesłała do kom isji sk arb o ­ wo-budżetowej, nie podając narazie d y ­ skusji.

W obronie Ś lą sk a C ieszy ń sk ieg o , S p iszą i Orawy.

Pod koniec posiedzenia m arszałek za­

rządził odczytanie 3 wniosków nagłych w obronie Śląska Cieszyńskiego, Spiszą i Orawy.

Pierw szy z nich wzyw a rząd, aby na konferencji pokojowej w P a r jż u dom agał się w cielenia całego Ks. Cieszyńskiego do Polski.

Drugi w niosek posłów ze w szystkich obozów wzywa rząd do poczynienia odpo­

w iednich kroków, m ających n a celu przy­

łączenie Spiszu, Orawy i okręgu Czaczań- skiego.

Trzeci w niosek posłów ze Zw. Ludowo- Narodowego wzywa rząd, by w drodze um ów postarał się o uw olnienie ziem pol­

skich od najazdu Czechów i aby nie­

zwłocznie po oswobodzeniu rozpisał wybory.

Izba oświadczyła się za nagłością w szystkich tych wrniosków i uchw aliła niezwłocznie przystąpić do om aw iania ty cii spraw.

Głos zabierali kolejno posłow ie: Ku­

nicki, Zamorski, Osiecld i Rajski. Szcze­

gólnie płom ienne było przem ówienie pos.

Zam orskiego. Przenikał je niekłam any z głębi serca płynący patrjotyzm i h a rt niezłomnej woli i wiary.

To też Sejm poparł w nioski te'uchw ałą jednom yślną.

Jednom yślność tę podkreślił w m oc­

nym przem ówieniu m arszałek Trąmpczyń- ski, k tó ry oświadczył, iż tą drogą Sejm zadokum entow ał, że walkę, narzuconą nam o ziemie polskie, będziem y prowadzili z taką sam ą energją, ja k ą okazały nasze wojska w o statn ich czasach pod Lwowem.

W I E Ś C I .

Z ziem Polski Zjednoczonej.

Zjazd kółek rolniczych. D nia 18 i 19

b. m. odbył się w W arszaw ie zjazd Związ­

k u kółek rolniczych przy C entralnym T-wie Rolniczym. J e s t to właściwie pierw szy zjazd zawodowych organizacji włościan polskich, gdyż oprócz delegatów z b. K ró­

lestw a Polskiego, zjechali się przedstaw i­

ciele drobnego rolnictw a z w szystkich praw ie ziem polskich.

Obrady zjazdu zostały poprzedzone w y ­ słuchaniem uroczystego nabożeństw a w ko­

ściele św. Krzyża n a intencję zjazdu. Obra­

dy rozpoczęły się o godz. 10 rano w wiel­

kiej sali Muzeum przem ysłu i rolnictw a przy udziale przeszło tysiąca delegatów, zaproszonych gości i posłów.

Pierw szy pow itał zebranych p. Z. Cho- rom ański, prezes zarządu centralnego Zw.

w yrażając radość z zebrania się po raz pierw szy w wolnej Polsce przedstaw icieli w szystkich praw ie ziem polskich oraz za­

znaczył ważność zadań jak ie czekają zjazd.

W im ieniu kółek galicyjskich przemawiał p. Cielecki, w im ieniu W ielkopolski —- p.

Ciesielski z Poznania. Potym w im ieniu rządu powitał zjazd m inister rolnictw a i dóbr państw ow ych p. Janicki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Chcemy Spiszu i Orawy, Pobrzękują kastaniety, Frazes rodzi się z frazesu Koniak leje się z karafki.. —

Jestto stolica pokolenia polishm en, które prow adzi tu w alkę z jak im iś H ajdam aks... Od tej chw ili włóczy się po Polsce

Przed wojną Warszawa w nocy, huczała, lśniła, śpiewała, zataczała się W barach pełno do trzeciej. Leją się trunki, dymią się potrawy, jak miniaturowe

Z programu gimnazjalnego z 1859 roku dowiadujemy się, że wśród uczęszczających tu 423 uczniów, było 62 Polaków, uczących się w 2 oddziałach, a uczył ich języka

si je podatek przemysłow y, który m ógł i był dobry w czasie inflacji, dziś on w łaśnie rujnuje kupiectw o. O bniżenie tego podatku do połow y jest koniecznością życiową.

dzach i urzędach, to liczbę ich zmniejszono ó 47 miejsc, tak iż etatów na następny rok budżetowy przewiduje się 11.955, Również zmniejszono etat szeregowych w Straży

Każdy, kto ma otw arte oczy, widzi, że tylko dzięki podkreśleniu przez sjonistów faktu istnienia narodu żydowskiego, myśl o tem istnieniu żydów, jako na-

Te zaś, które doczekały się pow rotu sw ych mężów, opiekunów, cieszą się dziś i do właściwej swej pracy przystępują.. Ale każde praw o nakłada specjalne