Rok U. Nr. 13 Cena numeru 80 fen. 30 marca 1919
cz,yro -poLiTyczwr.
jŚ?Y n-raERgzow sr<A
R ys. M. Berezowska
V t r y w e l I! J a k za baw nie w o d z ą sią z a łeb te małe na ro d k ll
Str. 2. - Nr. 13. „S Z C Z U T E K " 30 marca 1919.
F I L M N A R O D O W Y Sen stuletni zapraw dę teraz na m się iści.
P olska na E uropy stalij weszła afisz.
Z ew szą d się do nas złażą dyplo m a -tu ry śc i, ’ ' Gdzie stąpisz m iły bracie, w szędy w m isye trafisz.
K ażdy nas wącha, bada, n ib y poleć m asarz, P rzy chw ała, że spokojna i nie bolszewicka.
N ie rżnie żydów , a szpiegom daje w olny pasaż...
E nten ta kiw a głową i fajeczkę cycka.
Codziennie przeto rośnie znacznie P olski szansa, Obietnice „w iążące“ p łyn ą nam dla kraju, D ziś nadeszła serdeczna depesza K lem ansa, Jutro — słychać — uznanie będzie Paragw aju!
H allerow i n a szem u nowe szyją buty,
J u ż jedzie z całą arm ią — w film ie G aum ont-P athe.
W ilso n now e rozłożył na s w y m pulcie n u ty, W „Fidze L u d ó w “ urządza P olakom herbatę.
W ien ia w a ju ż ja d l obiad u sam ego Focha, H enryś stu d y u je p iln ie państw otw órczą kw estyę, Czeskie żądania W is ły rzucono do kosza,
Za N. K. N. i A u stry ę dano nam am nestyę.
P olska cala ja k salon, w szystko pełne gracyi;
U kłony, reuniony, bale, obertasy...
Czasem ty lk o ktoś, stojąc w oknie po kolacyi, D ojrzy lunę — to płoną hen na W schodzie lasy!
Płonie połow a św iata, gore ludzka puszcza, D ym i płom ień ogarnia zw olna polski salon.
Grzmot sko w ytu , pieśń d zika — p łyn ie falą tłuszcza — Jakąś szatańską żagw ią cały W sch ó d podpalon.
W salonie m iły św iegot, w zd ych a W łoch przy księżnie, A n g lik k rzy w i paszczękę w uśm iechu uroczym ,
Francuz fra n cu zkiej m ow y w ysłu ch u je m ężnie, Belg chce też coś obiecać— nie w ie zacząć o czem.
C hwalą w szyscy bitnego żołnierza Polaka, Co sw ą piersią zasiania E uropy polać:
Śle depesze, dziś taka m isy a, ju tro taka:
„Pójdą w bój za ojczyznę, byle ich zawołać".
M anekiny czy ludzie, film że to, czy życie?
T en salon, ta pożoga, zw ycięztw o, co m am i...
Dreszcze grozy nam dusze "przenikają skrycie R óbcież co, bo zg in iem y, a w y, razem z nami!
W sza kże ka żd y z nas d zisia j szczery antancista, Na w spom nienie P rusaka pasya nas rozpiera, Ale zróbcie raz koniec i do dyablów trzysta
Dajcie Gdańsk, żyw ność, buty, wróćcie n a m Halera!
W sza kże od listopada, gd yb y wozić taczką H alerczykóu) po je d n y m , przez tyle m iesięcy, Na raty przem ycając, ja k słoninę paczką, M ielibyśm y d yw izyę, dwie, lub naw et więcej!
Krąg płom ieni się zbliża i zatacza kolo Dookoła salonu — d ym ju ż gorżki m roczy, A w ielu, gdy papugi paplają wesoło —.
Na tę przerażną, dziką zorzę w znoszą oczy!
F. Mirando la
N ow e bajki Ezopa
1. K O N I K P O L N Y I P S Z C Z Ó Ł K A .
— N iem ądra jesteś, pszczółko — rzeki konik pol- n y — przez całe lato m ozolnie pracujesz, gdy ja nic nie robię i wesoło czas spędzam , ćw ierkając sobie dla w ła snej przyjem ności.
— Z a to ty, lekkom yślny próżniaku — odparła p r a cow ita pszczółka — przym ierasz głodem w zimie, gdy ja , dzięki m ej przezorności i skrzętności, żyw ię się d o statn io zapasam i nagrom adzonym i w lecie.
— Zobaczym y, czy ci się to teraz uda! — m ruknął urażony konik polny i u d ał się prosto do kom isyi dla zw alczania lichw y, gdzie w niósł n a pszczółkę doniesie
n ie o m agazynow anie środków żywności.
W ydelegow any przez kom isyę niedźw iedź, przepro
w adził rew izyę w ulu i w łasnojęzycznie skonfiskow ał znalezione tam zapasy.
Jowialski Eter z Ameryki
N auczyciel chem ii pokazując uczniom eter.
— Patrzcie, ja k szybko u la tn ia się bez śladu.
— Proszę p a n a profesora, a czy przyw ieziono gO' także z Am eryki?
K o c h a n y S z c z u t k u !
Na kilka m iesięcy przed w ybuchem w ojny zjaw ili się pewnego d n ia w K rakow ie w cukierni M ichalika d w aj „globetrotterzy“ w u b ra n ia c h turystycznych, zbierając .od gpści datk i i pozostaw iając w zam ian
każdem u o f i a r o d a c y pocztów kę ze sw ym i fotografia
m i, facsim ilam i podpisów i drukow anem objaśnieniem głoszącem, że są to dw aj N orw egow ie,którzy postano
w ili odbyć pieszo i bez zapasów pieniężnych podróż naokoło św iata.
O glądam y tedy owe pocztów ki i uderza n as ty p obu tw arzy, zgoła nie w yglądających n a skandynaw skie: w y
stające kości policzkowe, nosy ja k kartofle — wszystko to jask ra w o kontrastow ało z podpisam i Lars i Larsen.
Nie m ogliśm y rozw iązać zagadki ich narodow ości, gdy w tem jeden z naszej kom panii zawołał:
— Ju ż m am ! P rzeczytajcie oba nazw iska wstecz!
Lam ent „pani posła"
M imo praw n ib y ró w n ych trw a krzyw d a kobiety!
Oto zasiadam w praw dzie w Sejm ie, lecz niestety Bez tytu łu ! Ś w ia t posła posłem zuńjkl nazyw ać, L ecz ja k ie j n a zw y w inien w zględem m n ie używ ać, O tem dotąd dekrety m ilczą w „Monitorze
T y ułidzisz m oją krzy w d ę i nie grzm isz, o Boże!
J a k m n ie zwać, n ik t z pra w icy nie wie, ni z lewicy.
W prost za obrazę nazw ę w zięła b ym p o ś l i c y . Depu t a t k i zaś tytu ł z płcią m ą byłby sprzeczny, Gdy ty tu ł depu m a m k i trafny, lecz m n ie j grzeczny.
A nazw a dele g a t k i też w rodzaju m ęskim , N iezgodna z charakterem n i ze strojem żeńskim . Usuń, W y so k i S ejm ie, krzy w d ę i bezprawnie, W y m y ś l m i ja k iś ty tu ł i ustal w ustawie!
Sufrażystha
J A K U W
^30 marca 1919. • -.
K iedy przyszedł dzień poboru Kazio zrobił m in ę głupią:
„Tyle ludzi na front biorą
jeszcze m n ie gdzie za ka tru p ią ".
W ięc, choć zd ró w ja k k o n ik polny zaraz zrobił się — niezdolny!
Do den tysty m igiem wali pod obcęgi kładzie głowę by go na f r o n t nie w ysłali z ęby w yrw ać dal f r o n t o w e .
..S Z- C Ż U T E K"
I L N I Ć S I Ę O D W
T u ta j zn ó w dw a p iękne pysia m yślą ja k w ykręcić Z dzisia
Z d ziś usłuchał rady D zidzi i gdy lekarz zapytuje:
..No, a panu co brakuje?"
rzekł, że praw ie nic nie w idzi,
| nic nie w idzi na pół kroku
„ bo m a coś takiego w oku.
Ja k się cała spraw a skończy
„ Szczutek“ nie wie, w ięc list gończy szle niniejszem do lekarzy,
że gdy im się kied y zdarzy spotkać trójkę tę sulawolną niechaj ich nie puszczą wolno!
• Nr. $3. — Str. 3
O J S K A ?
Rys. K . M ackiewicz
T a d zik jeszcze in n y sposób znalazł u neutralnych osób
W strzy k n ą ł w nogę parafinę (pono działa niezaw odnie) i zrobiu)szy sm u tn ą m inę przed kom isyą spuścił spodnie.
Pow iedzieli: „cóż za Św inia!“
ale noga — niczem dynia!...
Teraz „iazik“ p rzy pooorze N ie oszuka, nie podkupi Polski lekarz być nie m oże T a k ja k daw niej w A u stryi
głupi!...
Tel
Str. 4. — Nr. 13 „S Z C Z U T E K" 20 marca 1919
R ys.'K . Grus
P a sk a r* t G w iż d ż ą ^ n a -c a ł^ ś w la t .'T o w a r s p u śc iłe m s z c z ę ś liw ie I mogą d z iś ze spokojnem su m ie n ie m o c z e k iw a ć p rz y b y c ia tran sp ortó w k o a lic y jn y c h !
K o c h a n y S z c z u t k u ! Gdy m isy a k o alicy jn a we Lwowie zażąd ała od Ukraińców;, b y przy
słali sw ych delegatów , przyjechał w ich im ie n iu najautentyczniejszy sztabow iec au stry ack i p an oberst Erie.
W czasie pobytu we Lwowie,
zdarzyła się oberstow i m iła n ie
spodzianka. Oto spotkał n a ulicy daw nego znajom ego i kolegę z którym razem kończyli akadem ię w ojskow ą we W ied n iu i razem też na froncie w ojow ali. Koledzy pow i
ta li się serdecznie:
— Ic h arbeite zu rzeit m it den U krainern — pow iada p a n E rie. —
W enn ihr m ich besser bezahlt, ka n n ich selbstverstandlch bei E uch bleiben.
* *
— Co to je st fanatyk?
— T yle co chorąży.
— ?!
' — T a k i co nosi fanę na tyce.
30 marca 1919. ,JS Z C Z U T E K" Str. 5. — Nr. 13
*
Z A P A R A W A N E M P A T R Y O T Y Z M U
Ryt. K. Orus
Na ekranie święte godło
Chcemy Szląska, chcemy G dańska!
Za ekranem dawną modłą
Brzmi bezmyślna, pieśń szampańska.
Chcemy Spiszu i Orawy, Pobrzękują kastaniety, Frazes rodzi się z frazesu Koniak leje się z karafki.
— Kelner! Jeszcze czarnej kawy, Z poza srebrnej etykiety
Cudne masz, kotusiu, dessous Słychać pusty śmiech Warszawki-
„S i e * u T e K’ ?0 marca 1919.
racyi oraz biegłych w sztuce czyta
n ia i pisania.
I dziw ić się, że w w ojsku u k ra iń - skiem znalazło się n a ra z tylu fa
chowców, którzy n a „najlepszych w a ru n k a c h " ostrzeliw ują Lwów?
Konkurs
W n ajbliższym czasie zacznie w y
chodzić w W arszaw ie m iesięcznik
„Mody w ojskcw e“. W obec zbliża
jącego się sezonu wiosennego, ro z
pisu je się konkurs n a p ro jek ta ko- styum ów i ozdób dla oficerów n a ten sezon. N agrodzone będą n a jo ry ginalniejsze a efektowne pomysły.
Na w iecu chłopskim U w ażajta ludzie m oiściew y, jak tego naszego Stapińskiego niepoćci- we ludziska szkalują w W arszaw ie.
Mówią, że on zdrajcą, paskarz, bo l
szewik, że m u tyło chłopska k rzy w da pachnie. T ak nie m ożna m ó wić, że S tapiński paskarz i bolsze
wik, n a to m uszą być dowody...
Głosy w tłum ie:
— Dobrze gada! Do wody go! Do wody!
W ytłóm aczył się!
W e Lw ow ie n a K rakow skiem . P a tro lu jący łegun strofuje przydyba- nego żydka.
— T a k braciszku, teraz to jesteś n eu tra ln y , a w listopadzie to może lałeś z drugiego p ię tra gorącą w cdę n a legionistów ! Hę?
— Dlaczego j a m iałem łać gorącą wodę? Dlaczego z drugiego p iątra?
P an ie łegun! A jeżeliby ona naw et była gorąca, to n im zleciała na dół, to si zrobiała całkiem zim na.
A utentyczne
Żołnierz n a froncie jest b a r
dzo pow ściągliw y w oddaw aniu ukłonów przełożonym i czyni to ch y b a w yjątkow o.
Zdarzyło się, ż pew ien legun nie pozdrow ił sierżanta, m oże dlatego, iż tenże nieco sobie podchm ielił.
— Dlaczego nie oddałeś m i czci?
— A czy ja ją p an u sierżantow i zabrałem ?
Podczas m rozów
— Gewałt, Mojsze, n a dw orze jest 20 stopni m rozu, a ty zostaw isz drzw i otwarte!
— Nu, co jest? Czy ja k ja zam knę drzw i to n a dworze będzie ciepło?
G ęsie łapki
Nie w ystarczy, jeżeli ugoda n a froncie za -w a rtą , p ow inna być też m iędzy w artam i.
* *
— Ja k a różnica tera z m iędzy b ro nią a niew iastą?
—• P ierw sza nie p o w in n a być zło
żoną, d ru g a złą żoną.
Str. 6. Nr. 13.
O du m ein golden es W iener H e r z !
H a u p t- u. R esidenz-Stadt śp. m o n arch ii n ad d u n a jsk ie j przedstaw ia w idok wielkiego przy tu łk u dla ubo
gich. 3000 kelnerów bez zajęcia, 500 szefów sekcyi na bruku, 12.000 ofi
cerów aktyw nych w ogonku.
W ja k im ogonku?
P rzed b iu rem pracy. Każdy z nich zdołał ju ż przejeść 127 koron od
p raw y z c. k. arm ii (co za ro z rzu t
ność!) i węszy za ja k ą ś posadą.
A jest w czem w ybierać!
„Von H errschaften abgetragene K leider" Za pół ro k u potrzebny bę
dzie a je n t (ogłoszenie pierwsze). Na posadę tę reflektuje d otąd 12 k a p i
tanów sztabow ych.
Ogłoszenie drugie: Zgłoszeń na posady bileterów w k in o teatrach nie p rz y jm u je się! Zapom óg byłym w ojskow ym nie udziela się.
Ogłoszenie trzecie: Mężczyzna, p i
szący biegle n a m aszynie, stenograf, m łody, zdrów i godzien zau fan ia, przyjm ie jakąkolw iek pracę w za - m ią n za obiad i kolacyę. Zgłoszenia pod „B yły szef sztabu a rm ii B óhm a- E rm ollego“. K artę geniigt, kom m e sof órt.
Ogłoszenie czwarte:
N aczelna kom enda a rm ii zacho- d n io -u k ra iń sk ie j republiki p rz y j
m u je zaraz n a najlepszych w a ru n kach 10-ciu oficerów sztabow ych, do sam odzielnego prow adzenia ope-
List M usia, prezydyalisty nam iestnictw a.
Drogi Fiziu! Nareszcie skończyło się to nieznośne prow izoryum , w którem ju ż nie sposób było w y trz y m ać. S padliśm y z pieca n a łeb! Nie
m a co m ów ić. Ł adnie n a s w ykiero- w ała koalieya! Siedziałem sobie ja k u p an a Boga za piecem w g u b er
natorstw ie w L ub lin ie i budowal
iś m y śliczną c. i k. Polskę im Verbande m it den Z en tra lm a ch - ten, dałem ju ż sobie zrobić dw a now e m u n d u ry p arad n e ze złotym i szam erunkam i n a w iśniow em tle, aż tu w szystko d y ab li wzięli!
K um aniecki cieszył się, że zosta
nie m in istre m kom unikacyi, Ju liu sz G erm an m ia ł w idoki n a m in istra wojn y , a F red W ysocki żądał, aby m u dać tak i papier, co się idzie n a m in istra sp raw zagranicznych. Aż tu N ajjaśn iejszy P a n popsuł n am wszystko. I naw et nie m eżn a nic m ów ić, bo skoro sam N ajjaśn iejszy
P a n się w yw rócił, to cóż m y m o żem y zrobić?
P rzez ty ch nieznośnych pięć m ie
sięcy żyłem ja k m iędzy niebem a ziem ią. P om yśl co za straszliw a sy - tuacya. T ak i starosta, co m u d aw niej nosa za nosem posyłałeś, teraz sam nosa do góry zadzierał i mój- m ił, czy uw ierzysz, że w Polsce n ą- m iestn ictw a nie będzie m iało nić do gadania!! Ł adny now y porządek, co go m a ta koalieya zrobić n a św ie- cie! P ięć m iesięcy przeżyłem w zu - pełnem zw ątpieniu. H u y n pojechał,
0 now ym nam iestnik/u an i słychu ani dychu, „W id e ń “ nie m a n ic do g a
d ania, tylko n a m ciągle zaw racają głowę z tą W arszaw ą. Byłem tam 1 m a m dosyć. W yobraź sobie taki bubek m ów i do m nie, kom isarza prezydyalnego n am iestn ictw a per
„proszę p a n a !“ Czy oni wogóle m a ją pojęcie, co to znaczy kom isarz p rezydyalny nam iestnictw a?
Z rozum iesz w ięc m oją radość, gdy się to w szystko skończyło. O b
rzydliw e prow izoryum z tą jak ąś P. K. L. należy do przeszłości. M a
m y nam iestnika, ja k P a n Bóg przy
kazał! To rozum iem . Gałecki to jest człowiek. N iedarm o przecież cieszył się zaufaniem N ajjaśniejszego P a na, a sam B iliński bardzo go lubi.
Mam nadzieję, że on n am nie da zginąć i pokaże W arszaw iakom co to znaczy galicyjskie nam iestnictw o!
N iech nareszcie w róci sta ry dobry porządek. Szkoda w praw dzie, że n ie m a ju ż W ied n ia i N a jja śn ie j
szego P an a. Ale trudno, będziem y pracow ali, aby ten b ra k jakoś z a pełnić. A roboty w bród, bo od cza
su w yjazdu H u y n a, to ładnie m uszą w yglądać restaneye w n a m ie st
nictw ie. Gdyby jeszcze m ożna poje
chać n a okupacyę do K rólestw a — byłoby pysznie!
E nfin: Jestem najlepszej m yśli.
P rzedtem n a czele n am iestn ictw a stał H uyn, delegow any generał, teraz stoi Gałecki, generaln y delegat!
Ściskam cię Muaio_
| PRENUMERATA KW ARTALNA „ S Z C Z U T K A “ WYNOSI OD KWIETNIA Kor. 1 6' - (Mk. 1Q - _ )
30 marca 1919 S Z C Z U T E K• ' Nr. 13. - Str. 7.
R ys G. K w ieczyń ski
Z G A L E R Y I P O S Ł Ó W S E J M O W Y C H
M otto: Les exłrem es se touclient.
E r n e s t A d a m — n a m i e j s c u i s e r c e i gło w a, — A ż go r a d o ś ć r o t p i e r a i a ż p r z y s i a d ł w k u c k i C z e ś ć p rz e t o s t r a ż n i k o w i I o b r o ń c y Lw o w a . N a w ie ś ć , ż 3 p ł o n ą W ę g r y . — K i o to J e s t ? — P r t ł u c k l I
Czyż nie prawda?
Jest jeszcze, niestety, w ielu ludzi, którzy m a ją pełną gębę frazesów, a pustą i szczelnie zam kniętą kiesę, gdy chodzi o pożyczkę państw ow ą.
Gdyby ogłoszenia w zyw ające do n ab y w an ia pożyczki państw ow ej, były redagow ane po m yśli tych w szystkich gorliw ych obywateli, gdyby m iały odzw ierciedlać z a p a try w an ia dusigroszów , uciekających przed spełnieniem obow iązku — po- wrinnyby brzm ieć ja k następuje:
Polacy! K resy P olski w ogniu!
Lw ów — otoczony przez h a jd a m a ków! Chełm szczyzna w niebezpie
czeństwie! W ilno w rękach bolsze
wików!
Go czynić?
N IE K U P U JC IE POŻYCZKI PA Ń S T W O W E J!
Chcecie m ieć silną, liczną, dobrze uzbrojoną, dobrze cdży w ioną a r m ię? Chcecie d la niej m undurów , butów , am unicyi, broni białej, koni?
Chcecie żołnierza k arm ić p rz y n a j
m niej b ru k w ią i kalarepą?
Co czynić?
N IE K U P U JC IE POŻYCZKI PA Ń S T W O W E J!
W k ra ju nędza! P rzem ysł zru jn o w ali Niemcy. B rak surowców! B rak m aszyn! Chleba i p ra cy — w o łają robotnicy.
Co czynić?
N IE K U P U JC IE POŻYCZKI PA Ń S T W O W E J!
Chcecie m ieć w O jczyźnie jedność i zgodę? Chcecie, aby Polska była potężna, ośw iecona i bogata?
Co czynić?
N IE K U PU JC IE POŻYCZKI PA Ń S T W O W E J!
Chcecie polskiego G dańska i p o l
skiego Borysław ia?
Co czynić?
N IE K U PU JC IE POŻYCZKI PA Ń S T W O W E J!
D o o k o ła Sejmu
P rzyjrzaw szy się n a w łasne oczy niebezpieczeństw u, grożącem u a ry - stokracyi ze strony „chamskiego*1 Sejm u, któryś z b yw ających n a jego posiedzeniach hrab ió w rzucił m yśl zorganizow ania, obejm ującego całą
Polskę, „zw iązku zawodowego k la so w o - u ś w i ad om i o ny ch hrabiów '*___
Myśl się przyjęła. W krótkim czasie, d la w yw arcia odpow iedniego n a c i
sku n a opinię publiczną, będzie ogłoszony pow szechny s tra jk h r a biów - od m ałżeństw z bank ieró w - k am i (żydowskiemi) i od zajm o w a
n ia tłu sty ch synekur w insty tu cy ach finansow ych. S trajk u jący m odszko
dow anie za czas bezrobocia w ypłaci p ań stw a — (w natu rze i gotówką).
* * v
C zynniki m ia ro d a jn e postąpiły bardzo przezornie, w yb ierając na ulicy W ie jsk ie j gm ach d la S ejm u, sk ład ający się przew ażnie z w ło
ścian. Czyby jed n ak teraz nie było w skazane przylegający P la c A lek
sa n d ra n azw ać P lacem A nalfabe
tów?
Ex occidente...
— Czy Polsce grozi niebezpie
czeństw o bolszew ickie?
— O lak. B ardzo w ielkie. M iano
w icie bolszew izm w p row adzi do nas koalieya.
— ? !
— N iech n am tylko za b io rą Cie
szyn, G dańsk i G alicyę w schodnią, a zobaczy P an...
A dm inistracya: W A R SZ A W A : K rakow skie Przedm. 9 ; K R A K Ó W : nl. Wolska 19; i L W Ó W : pl. M aryacki 4 (H otel George’ai Tymczasowy adres re d a k c y i: T ) r e n u m * ra ta wynosi: kw art. Mk 10-— K 16 —, z przesyłką Mk 10-50 K 16'50; półrocz. Mk 20—.
KRAKÓW , ulica W o'«ka 19. Ł K 32 —, z przesyłką Mk 21‘— K 33 —: rocznie Mk 40 — K 6 t-—, z przesyłką Mk 42.— K 66 —
R o c z n i k !•“ » „ S z c z u t k a " d o n a b y c i a M k . 1 5 — , K 2 5 - - .
Wydawca I redaktor odpew.: Alfred Afteriber*. — Kierownik literacki: Stanisław W asylewski. —Drukarnia Narodowa w Krakowi*
OGNIEM I MIECZEM, CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA — POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA
R O Z D Z I A Ł V II. „ .
Rys. K . Mackiewicz
K roczy Grześ z wesołą m in ą J u ż sześć razy b yli w kino!
W szy sc y jedzą, a w ięc i m y Może też co przetrącim y?
Uż y j jadła, u ż y j tru n ku Ale nie m y ś l o rachunku.
D o duńinastej trwało papu W ięc ich patrol lapu-capul
Zosia w ściekła, ch m u rzy liczka l ju ż chce być bolszewiczka.
Nie w ypu szczą aż o św icie f to się nazyw a życie?