• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1971, nr 7-8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1971, nr 7-8"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok zało żen ia 1929 W arszaw a,

Nr 7 -8 ., lip ie c -sierp ie ń 1971 r.

O WDZIĘCZNOŚCI

MIŁOSC — DOSKONAŁYM ODBICIEM BOŻEGO CHARAKTERU GRZECHY JĘZYKA

NOE — WIERNY ŚWIADEK BOGA OD CZEGO TO ZALEŻY?

PRAWDY WIARY ZAWARTE W KSIĘDZE JUDY

ROLA SZCZEPANA

BÓG JEST MOIM ŚWIADECTWEM (II)

DEKALOG. VII PRZYKAZANIE PRAWDZIWY I FAŁSZYWY EKUMENIZM

KRONIKA

M i e s i ę c z n i k „ C h r z e ś c i j a n i n 1 w y s y ł a n y j e s t b e z p ł a t n i e ; w y d a w a n i e c z a s o p i s m a u m o ż l i w i a w y ł ą c z n i e o f i a r n o ś ć C z y t e l ­ n i k ó w . W s z e l k i e o f i a r y n a c z a s o p i s m o w k r a j u , p r o s i m y k i e r o w a ć n a k o n t o F u n d u s z u W y d a w n i c z e g o z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o : P K O W a r s z a ­ w a , I O d d z i a ł M i e j s k i , N r 1-14-148.448, z a ­ z n a c z a j ą c c e l w p ł a t y n a o d w r o c i e b l a n ­ k i e t u . O f i a r y w p ł a c a n e z a g r a n i c ą n a l e ż y k i e r o w a ć p r z e z o d d z i a ł y z a g r a n i c z n e B a n k u P o l s k a K a s a O p i e k i , n a a d r e s P r e z y d i u m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ­ ł a E w a n g e l i c z n e g o w W a r s z a w i e , u l . Z a - g ó r n a 10.

W ydawca: Prezydium Rady Zjednoczonego Kościoła Ewan­

gelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red.

nacz.), M ieczysław K wiecień (sekr. red.), Edward Czajko, Jan Tołwiński. Adres Redakcji i Administracji: Warszawa 1, ul. Zagórna 10. Telefon:

21-28-38 (bezp.). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.

RSW „Prasa”. Warszawa, Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz. Obj. 2,5 ark.

Z am. 1006. U-55.

O wdzięczności

G d y n a sta ją w a k a c je u r y w a się w szk o ła c h w s z e lk a n a u ka , nie trze b a odrabiać le k c ji. D orośli podczas u rlo p ó w o d p o czyw a ją . W s z y s tk o się zgadza, p o n ie w a ż se n se m u rlo p ó w i w a k a c ji je s t od ­ p o c zy n e k , w y tc h n ie n ie od p ra c y i n a u k i. J e d n a k że o je d n y m n ie p o w in n i za p o m in a ć ani dorośli, an i dzieci, m ia n o w icie o w d z i ę c z ­ n o ś c i w o b e c B oga i in n y c h lud zi.

0 w d zię c zn o śc i n ie n a le ż y za p o m in a ć ty m bardziej, że n ie je s t ona p rzy ro d zo n ą cechą c zło w ieka , n ie je s t n a s z y m n a tu r a ln y m darem , 1 z tego p o w o d u trze b a p ró b o w a ć ć w ic zy ć się w e w dzięczn o ści. To ćw ic ze n ie m o ż e m y u p ra w ia ć r ó w n ie ż podczas n a szy c h u rlo p ó w i w aka cji.

W d zięc zn o ść o k a z u je m y za rz e c zy d obre B ogu i lu d zio m . Bóg u d zie la ty lk o d o b ry c h r z e c zy ; z lu d źm i, ja k w ia d o m o , byw a różnie. M o żn a b y w ię c p o w ie d zie ć , że na szą w d zię c zn o ść w y r a ż a ­ m y ty lk o za r z e c z y dobre, lu b in a czej, że ty lk o to je s t dobre, za co m o ż e m y p o w ie d zie ć B o g u i lu d zio m — d z i ę k u j ę !

D zieci m a ją w ię c w ie le o ka zji, ż e b y okazać w d zię c zn o ść rodzicom i b lisk im , s w o im n a u c zy c ie lo m , w y c h o w a w c o m i p rzyja cio ło m . O c zy w ista , na ty c h osobach n ie p o w in n a się k o ń c z y ć lista w d z ię c z ­ ności. J e s t je szc ze K to ś, o K im d zieci za p o m in a ć n ie p o w in n y n a ­ w e t podcza s le tn ic h m ie się c y ; w ię c e j n a w e t: w ie lk ie w a k a c je na k a ż d y m k r o k u dosta rcza ją doiooclów, że ja k o lu d zie zo sta liśm y w sp a n ia le o bdarow ani p r z e z Boga.

L a sy i jezio ra , łą k i i pola, g ó ry i m o rze sław ią B o g a -S tw ó rcę za J e ­ go dzieło. Do te j w d zię c zn o śc i i c h w a ły p o w in n iś m y i m y w szy sc y , dzieci, dorośli i starsi, dołą czyć r ó w n ie ż n a sze glosy. Do tego z a ­ chęcają n as ta k ż e P sa lm y , i w iele, w ie le p ieśn i, k tó re m a m y w n a ­ szy c h śp ie w n ik a c h .

R o zszerza ją c listę sp ra w i rze c zy , za k tó re p o w in n iś m y B o g u o ka ­ zać w d zię czn o ść, p a m ię ta ć w in n iś m y b y p o d zię k o w a ć za ży c ie i zd ro w ie , ro d zin ę i pracę, za c h rze śc ija ń sk i Z bór, za B o że Słow o, k tó re je s t n a m głoszo n e każd eg o czasu. N ie w o ln o ta m ró w n ie ż za p o m n ieć o n a sze j O jc zy źn ie , o n a ro d zie i z ie m i o jc zy ste j. P ism o Ś w ię te w z y w a ta k że , b y d zię k o w a ć B o g u i m o d lić się w in te n c ji w ła d zy św ie c k ie j, b y ś m y m o g li c ic h y i s p o k o jn y ż y w o t w ieść na te j z ie m i, k tó rą Bóg n a m p rze zn a c zy ł. W ie rzą c y w in n i ta k ż e o k a ­ zy w a ć w d zię c zn o ść B o g u za cały, p o w sze c h n y , C h r y s tu s o w y Zbór, do k tó re g o n a leżą lu d zie ze w s z y s tk ic h ras i ję z y k ó w , n a sześciu k o n ty n e n ta c h , od p o c z ą tk u aż do p o w tó rn e g o p r zy jśc ia Pana, i za p r z y w ile j u c z e stn ic tw a w s ł u ż b i e d l a P a n a .

To, co n a m B óg daje, je s t d o b r e . L u d zie ta k ż e św ia d czą n a m dobra, za k tó r e w in n iś m y im p o d zię k o w a n ie ; je d n a k ż e w ie m y , że nie w s z y s tk o co od lu d zi p o ch o d zi, je s t w a r te n a sze j w d zięczności.

Je śli je d n a k lu d zio m w y r a ż a m y w d zię czn o ść, to ile ż b a rd ziej go ­ d zie n je s t n a sze j w d zię c zn o śc i B óg, k tó r y p o w o ła ł nas do istnienia, i od p o c z ą tk u do końca dn i tr o szc zy się o „nasz chleb p o w sze d n i”

(por. M t 5,45— 48; 6,11 n n oraz w w . 25— 34).

W n a sze j w d zię c zn o śc i B ogu, n ie p o w in n iś m y je d n a k n ig d y za p o ­ m n ie ć o n a jw a ż n ie js z y m , o p o d zię k o w a n iu za Jezusa C h rystu sa , naszego P ana i Z b a w ic ie la , O rę d o w n ik a i B rata, k tó r y za n a s o fia ­ ro w a ł się Bogu.

N a le ż y n ie u sta w a ć w ć w ic ze n iu się w e w d z i ę c z n o ś c i , p o ­ n ie w a ż — ja k p o w ia d a D ietrich B o n h o e ffe r, je d e n z n a jle p szy c h

teologów i w y z n a w c ó w P a ń sk ic h naszego stu lecia — n ie w d z ię c z ­ n ość za c zy n a się od z a p o m i n a n i a o ty m , co Bóg n a m dal;

za p o m in a n ie p ro w a d zi do o b o j ę t n o ś c i , o b o jętn o ść p o w o d u ­ je n i e z a d o w o l e n i e , a z n ieza d o w o len ia ro d zi się r o z ­ p a c z ; z ro zp a c zy za ś p o chodzi p r z e k l e ń s t w o i w s z e l ­ k i e n i e s z c z ę ś c i e . C zy li m ó w ią c k r ó tk o : g d y z a p o m in a m y o w d zię c zn o śc i w o b ec Boga, p o p a d a m y w grzech. T y m bard ziej w in n iś m y B o g u w d zię czn o ść, że O n w s z y s tk ic h bez w y ją tk u pow ołał do istn ie n ia , w s z y s c y w y s z liś m y z Jego rą k ; Bóg pragnie też, a b y w s z y s c y d o N i e g o p o w r ó c i l i i m ie li życ ie w ie c zn e , na z ie m i zaś, a b y z y s k a li p e łn ię c zło w ie c ze ń stw a (por.

Ja n 3,16).

M. Kw.

2

(3)

Miłość — doskonałym odbiciem B oże g o c h a r a k te ru

„Toć jest przykazanie abyście się społecznie m iłow ali, jakom i Ja w as um iłował.

W iększej m iłości nad tę żaden nie ma, jedno gdyby kto duszę położył za przyjacioły sw oje”. (Jan 5, 12-13).

„Starajcie się usilnie o lepsze dary, a Ja wam jeszcze zacniejszą drogę ukażę. Choć­

bym m ów ił językam i ludzkim i i anielskim i, <a m iłościbym n ie m iał stałem się jako miedź brzękająca, alb o cym bał brzmiący. I choćbym m iał proroctwo i wiedziałbym tajem nice i w szelką um iejętność, tak żebym i góry przenosił, a m iłościbym n ie m iał nicem n ie jest. I choćbym w ynałożył na żyw ność ubogich w szystką m ajętność moją choćbym w ydał ciało m oje abym był spalonjy, a m iłościbym n ie m iał, nic m i to nie pomoże. M iłość jest dlugocierpłiw a, dobrotliwa jest, m iłość nie zajrzy, m iłość nie jest rozpustna, nie nadym a się. N ie czyni nic nieprzystojnego, n ie szuka sw oich rzeczy, n ie jest poryw cza do gniewu, nie m yśli złego. Nie raduje się z niespraw iedliw ości, ale raduje się z prawdy, w szystko okryw a w szystkiem u wierzy, w szystkiego się spo­

dziew a w szystko cierpi. M iłość nigdy n ie ustaje, bo choć są proroctwa te zniszczeją, choć języki — te ustaną, choć um iejętność — w niw ecz się obróci. A tak zostaje w ia ­ ra, nadzieja i m iłość — te trzy rzeczy, lecz z nich najw iększa jest m iłość”. (1 Kor.

r. 13).

W dzisiejszym rozw ażan iu S łow a Bożego, D uch Ś w ięty p ra g n ie n a m p rzypom nieć o ty m najw ięk szy m p rzy k a zan iu Bożym — o m iłości Boga i m iłości b liź ­ niego.

A co to je st m iłość? O kreślenie isto ty m iłości je st rzeczą tru d n ą . W iadom o jed n ak , że m iłość je s t n a j ­ w iększą m ocą n a św iecie. O na łączy ziem ię z niebem , ona sięga poza grób. M iłość p rze m ien ia sm u te k w r a ­ dość, niedolę w szczęście. N ajm ąd rzejszy człow iek na św iecie k ró l S alom on w sw ych P rzypow ieściach (r.

15 w . 17) z a p isa ł n astęp u jące słow a, k tó re za w ie ra ją głęboką ipraw dę: „Lepszy je s t p o k a rm z ja rz y n y gdzie je st miłość, niżeli z karm n eg o w ołu, gdzie je st n ie n a ­ w iść”.

Z anim p o w sta ły niebiosa niebios, za n im .zabłysły m iliony -gwiazd n a nieb ie, zan im zaśw ieciło słońce i p o w sta ła ziem ia, a n a ziem i człow iek, D-u-ch Boży

— D uch m iłości u n o sił się w p rzestw o rzach , b-o- Bóg jest w ieczną m iłością. S tw ó rca całego w szech św iata w lał uczucie m iłości -także w s e rc e pierw szego czło­

w ieka — A d am a; n ap e łn ił m iło ścią całą przyrodę, zw ierzęta i cały w szechśw iat, Do ch w ili u p a d k u czło­

w ieka uczucie nienaw iści n ie było zn a n e n a św iecie.

W szystkie stw o rzen ia, cały w sze ch św ia t przynosiły Bogu u sta w icz n ą chw ałę.

P ierw szy -człowiek A dam m iłow ał Boga, m ia ł spo­

łeczność z e S tw orzycielem , -był M u posłuszny i zaw sze s-zukał O blicza Bożego. M iłow ał też w szystko, -co Bóg stw orzył: a w ięc zw ierzęta, p ta c tw o i w sze lk ą ro ślin ­ ność, n a d a w a ł im im io n a i nazw y, troszczył się o nie, pielęgnow ał i opiekow ał się nim i.

K iedy n a si pra-rodzice A d am i E w a u legli n am o ­ w om du ch a złego, szatan,a, a p rzez nieposłuszeństw o Bogu zgrzeszyli — stra c ili społeczność z -Bogiem, a cała ziem ia, i w szy stk ie stw o rze n ia n a niej się z n a j­

dujące, zn a la z ła się pod p rzek leń stw em , zw ierzęta s ta ­ ły się n iep rzy jació łm i człow ieka, i zostały skłócone ze sobą.

W k siędze R odzaju w rozdziale 3, w ierszu 17 czy­

tam y n a stę p u ją c e słow a, k tó re P a n Bóg p ow iedział do A dam a: „ P rze k lęta -niech będzie ziem ia z tw ego p o ­ wodu, w tru d z ie -będziesz zdobyw ał z niej pożyw ie­

nie dla sieb ie -po w szystkie d n i tw ego życia (...) A ona osty i c ie rn ie -rodzić ci będzie...”

Z ch w ilą upad k u , człow iek p rz e sta ł m iłow ać Boga, zaczął się Go lękać, sk ry ł się przed sw ym Stw órcą.

P rz esta ł też m iłow ać b-liźniego, a je śli m iłu je — to egoistycznie. S erce jego stało się sam-olu-bne, nieczułe, a jakże często o k ru tn e. C złow iek zn alazł się pod p a ­ n ow aniem śm ierci.

N a początku Biib-lii czytam y, ja k K ain z zazdrości i n ie n aw iśc i do sw ego rodzonego b r a ta A bla — zabił go. A d a le j c-zytamy, że rozpoczęły się w ojny, zabój­

stw a, ii -tak tr w a d-o dni dzisiejszych. N ie m a w p ra w ­ dzie tak ieg o n aro d u , an i plem ien ia, w którego języku, czy -narzeczu ,b rak ło by Słowa „m iłość”. J e s t to n a j ­ p ię k n ie jsz y k w iat, ja k i w y d a je z siebie ludzkość. A le ja k w szystko, ta k i m iłość zo stała n a d u ż y ta p r z e z

grzesznego człow ieka, s ta ją c -się pow odem rozlicznych nieszczęść i u tra p ie ń . Z ta k ie j zdegenerow anej m iłości w yw odzą się u d ręk i, n iepokoje, U trapienia, n ieszczę­

ścia, ro zb ijan ie rodzin, rozw ody, n a w e t zab ó jstw a i m orderstw a.

P a n Bóg był, je s t i będzie w ieczną m iłością — m i­

łością czystą, św ię tą i nieegoistyczną, i tą m iłością przep ełn io n e je st całe Słowo Boże.

P a n Bóg m iłow ał i m iłu je sw oje stw o rze n ie — człow ieka — n ie n aw id z i tylko grzechu. I chociaż m u ­ siał odrzucić człow ieka, po jago up ad k u , od sw ego oblicza i w ypędzić go z raj-u, gdyż tego d om agała się spraw iedliw ość Boża, nie p rz e sta ł go m iłow ać. -Aby przyw rócona zo stała człow iekow i p ie rw o tn a godność sy n a -Bożego-, alby go oczyścić z u czucia nienaw iści- i n apełnić se rc e ludzkie -miłością Bożą, aby przebłagać gniew Boży i zadość uczynić zniew adze w yrządzonej Bogu p rz e z g rzech — m u sia ła -być złożona B ogu O fiara życia i krw i. O fiara czysta, św ięta i n iew in n a. Z -mi­

łości do nas-. Bóg O jciec oddał to, co m ia ł -najdroższego

— Jedynego U m iłow anego S y n a Swego — ina m ękę i śm ierć o k ru tn ą, m ęczeńską. O m ęce, śm ierci h an ie b ­ nej n a k rzyżu S y n a Bożego — p rze p o w iad ali prorocy S tarego T estam e n tu . C zytam y w rozdz. 53 p ro ro k a Iz a ­ ja sz a ta k ie słow a: „N ajw zgardzeńszy b y ł i n ajp o d le j - szy z ludzi, m ąż boleści, a św iadom y n iem o cy i jako z a k ry w a ją c y tw a rz sw oją, n ajw zg ard zeń szy m ówię, skąde-śmy Go za nic -nie m ieli. W szyscyśm y jako owce Zbłądzili, k ażdy n a drogę sw ą obróciliśm y się, a P an

(4)

(Bóg Ojciec) w łożył N ań (na. Jezusa) niepraw ość w szystkich n a s ”. B y ła to ta k w ie lk a o fia ra S y n a Bo­

żego, dru g iej O soby T rójcy Ś w iętej, że um ysł nasz ograniczony n ig d y J e j w zupełności n ie pojm ie. Bóg O jciec ja k gdyby w ięcej u m iło w ał nędznego człow ie­

ka, n iż Swego Jedynego, św iętego Syna. D latego nie będzie m ia ł żadnego u sp ra w ie d liw ie n ia ta k i człow iek, k tó ry odrzuci tę w ie lk ą i św ię tą ofiarę. P a n Bóg nie przy jm ie od człow ieka żadnej in n ej z a p ła ty za grzech.

D la tych, k tó rz y p rzy ję li w ia rę P a n a Je zu sa i s ta li się w łasnością Boga, o f ia r a C h ry stu sa P a n a s ta ła się w ielce kosztow ną i drogą, gdyż P a n Bóg nie w idzi ich niepraw ości. O n i p o je d n an i zostali z B ogiem przez k re w C h ry stu so w ą „A grzechów ich i n ie p ra w o ści ich

n ie w spom nę w ię c e j” — m ów i Bóg.

Z iluż to serc, z k ręg u dzieci, m łodzieży, ludzi d o j­

rzałych i starców , w dzisiejszych czasach, n a całym św iecie — w ydo b y w a się k rz y k serca, z pow odu b ra k u m iłości p raw d ziw ej, czystej, Bożej. A w y ra ż a się to w różny sposób i w różnych okolicznościach. K tóż może usunąć gorycz z serca, któż m oże rozjaśn ić cierpiące, zasm ucone tw a rz e lu dzkie? Je d y n ie m iłość Jezusow a je st odpow iedzią n a te w szy stk ie problem y. Miłość Jezusow a je s t w sta n ie w yelim in o w ać (usunąć) w o jn y i zniw eczyć sam olubstw o. G dzie za p a n u je m iłość J e ­ zusowa, ta m n ie będzie procesów sądow ych, nie będzie m iejsca ma rozw ody i zdrady, nie będzie zabójstw i sam obójstw . G dy p rz y jm ie m y w ia rą i w m odlitw ie do s e rc a i życia P a n a Jezu sa, a Jego o fia ra n a krzyżu sta n ie się n aszą w łasn o ścią — sta n ie m y się, z łask i Bożej, Jego dziećm i, Je g o uczn iam i i zn ajd ziem y się w tedy w szkole C hrystusow ej. A w te j szkole n asz nauczyciel C h ry stu s P a n — p rz e z D u ch a Swojego Świętego — d aje n am n a s tęp u jącą lek cję i p rzy k a za­

n ie: „N ow e p rzy k a zan ie d a ję w am , abyście się spo­

łecznie m iłow ali, jak o m i J a w as um iłow ał. S tąd poz­

n a ją po tym , żeście uczniam i m oim i, jeśli m iłość m ieć będziecie je d n i w zględem d ru g ich ” (Jan 3,35).

W czasach A postolskich, w Z borze korynckim , podobnie ja k i w dzisiejszych czasach, odczuw ało się n ie d o sta tek m iłości. D uch Ś w ięty, w liście p ierw szym A postoła P a w ła do K o ry n tia n w' rozdziale 13, z w ie l­

kim n ac isk iem m ów i o m iłości. D laczego? Oto w róg duisz lu d zk ich w ty m Zborze, w ty c h g rom adkach ludzi w ierzących, z a sia ł ro zte rk i, niezgody i niechęci jednych ku d rugim . J e d n i m ów ili, „m y je ste śm y P io tro w i”, a inni — „że P aw ło w i” , a jeszcze in n i — „Ap-olosowi”, a C hrystus P an, k tó ry je s t G łow ą K ościoła, p rze z D u­

cha Św iętego d a je n a jsk u te c z n ie jsz e le k a rstw o i śro ­ dek p row adzący do u le cz en ia — a je s t n im m iłość.

„Jeślibym rozdał ca łą m a jętn o ść m oją i oddałbym ciało m o je n a spalenie, a m iłości bym n ie m ia ł — nic mi to n ie pom oże" — p o w ia d a Ap. P aw eł.

Ja k ż e w ysoko ocen ia P a n Jezus- n ajm n ie jsz y n a ­ w et czyn człow ieka, jeśli d o k onany zo stał z pobudek miłości. P rz ec zy ta jm y przypow ieść P a n a Je z u sa o tej ubogiej w dow ie, k tó ra d w a d ro b n e p ieniążki w rzu ciła do sk a rb n ic y k ościelnej. O ne p o zo rn ie n ie m ia ły w a r ­ tości, ale były od d an e z m iłości do Boga. Z m iłości o fiaro w ała rzecz n a jc e n n ie jsz ą dla sieb ie: pieniądze n a żywność. O n a o fia ro w a ła w szystko. I co ta m czy­

tam y? „Z ap raw d ę w a m pow iadam , że t a uboga w dow a w ięcej w rz u c iła niżeli ci w szyscy...” (Mk 42,48). Albo ja k w ysoko ocenia P a n Bóg po d an ie nawtet szklanki w ody bliźniem u — łz m iłości, (por. M k 12,48).

W książce „S tru m ie n ie n a P u sty n i” z n a jd u je się opow iadanie o pew nej m atce, k tó ra sy n k a sweglo w y­

chow yw ała w d uchu m iłości do Boga i do bliźniego.

W pajała w niego szczególnie d elik atn o ść i w spółczu­

cie d la ludzi nieszczęśliw ych, k a le k i ułom nych. P rz y ­ ję ła o n a do sw ego dom u, jako to w arzy sza sw ego sy n ­ ka, kalekę, chłopczyka garbatego. U przedziła swego synka o tym , że p o w in ien być d e lik a tn y w stosunku do sw ego now ego p rzy ja cie la i n ie dotykać bolesnej stru n y jego życia, b a w ić się z nim , ja k gdyby był c a ł­

kow icie n o rm a ln y m i zdrow ym dzieckiem . P ew nego razu, p rzy słu c h u ją c się rozm ow om b aw iących się chłopców u sły szała ja k sy n e k jej pow iedział sw em u to w arzy szo w i: „Czy w iesz co m asz n a plecach?... M ały g arb u sek zm ieszał się il za m ilk ł n a chwilę, opuściw ­ szy sm u tn ie głow ę. A sy n e k m ów ił d a l e j: „To jest pudełko, w k tó ry m są tw o je skrzydła, nadejdzie dzień, gdy P a n Bóg otw orzy to pudełko, a w te d y ulecisz i będziesz an io łem p rze d tro n e m B ożym ”. P ięk n y to p rzykład ja k m oże n a w e t dziecko d e lik a tn y m zacho­

w aniem s-ię, i m iłością, złagodzić bolesne ra n y serca.

Oo by się stało ze w szystkim i gro m ad k am i chrześ­

cijan, i co by się sta ło ze w szy stk im i ludźm i, gdyby ich se rc a n ap e łn io n e zostały m iłością Bożą. S talib y ś­

m y się, ta k ja k m ów i Słowo Boże, długocierpliw ym i, m iłosiernym i, n ie zazdrościlibyśm y je d n i drugim , nie rad o w alib y śm y się z n ie p ra w d y , n ie czynilibyśm y krzyw dy n ikom u, bo „m iłość w szystko pokryw a, w szystkiem u w ierzy, w szystkiego się spodziew a, w szy­

stko cierlpi”. Oto ja k a w sp a n ia ła p rze m ian a n a s tą p iła ­ by w n as i dookoła nas. Czyny m iłości będ ą żyć w iecz­

nie. W szystko p rze m in ie — m iłość nigdy nie ustanie.

A ja k się sp raw d zić m ożem y, czy m iłu jem y Boga?

Słowo Boże zap isan e w E w angelii św. J a n a w rozdzia­

le 44 w ierszu 15 i 23 odpow ie n a m ma to pytanie.

„Jeśli M nie m iłu je c ie — p rz y k a z a n ia m o je za ch o w a j­

cie”. „Jeśli M ię k to m iłu je słow o m o je zachow yw ać będzie i O jciec m ój u m iłu je go i do niego p rzyjdziem y a m ieszkanie u niego u czy n im y ”. Cóż za cudow ny przyw ilej. T ró jc a Ś w ięty zam ieszkiw ać -będzie w se r­

cu takiego człow ieka, k tó ry m iłu je B oga i Słowo Jego zachow uje. P a n Je z u s p rze strzeg a je d n a k S łow em z a ­ p isanym w te jż e E w angelii (14,12), a D uch Św ięty p rzypom ina n a m d zisiaj, że w ostatecznych czasach oziębnie m iłość w ielu i p o d a je tego przyczynę: „A iż się rozm noży niep raw o ść oziębnie m iłość w ielu ”.

B rac ie i siostro, czu w aj w m odlitw ach i spraw d zaj się k ażdego dnia, rozw aż ają c Słow-o Boże, a b y życiem sw oim n ie daw ać n ik o m u zgorszenia, a b y z tw ego po­

w odu n ie oziębła m iłość tw ego b r a ta lub siostry. Jeśli będziem y siać — to i żąć będ ziem y miłość. W ielki po eta niem iecki G oeth e m ia ł je d e n charakterystyczny zwyczaj. W ychodząc n a przechadzkę lubił w ypełniać sw o je kieszen ie n asio n k am i rozm aitych p ięknych kw iatów . P rzechodząc p rzez pola i łąki, w sp in a ją c się n a góry, a po tem opuszczając w doliny — rozrzucał te nasioinka, gdzie tylko mógł. I w szędzie tam , gdzie on przechodził, a biegiem czasu w y ra sta ły prześliczne k w iaty . W rez u ltac ie tru d n o się byłto zorientow ać, k tó re k w ia ty b y ły posiane p rze z G oethego, a k tó re sa m e w yrosły, ale n a n aszej k o ch an ej ziem i przybyło w ięcej piękna.

P am ię ta m y , że to, co siejem y, to i żąć będziem y.

N iechby te słow a n a k ło n iły jesz-cze dzisiaj każdego z n a s do p o k u ty i prośby, o to aby do b ry Bóg n ap e łn ił nasze s e rc a Jego m iłością.

„K ażdy, co m iłu je z Boga je st narodzony, gdyż Bóg je s t m iłością” .

Stanisław Kraldewicz

4

(5)

G r z e c h y języka

P ism o Ś w ię te w ie le m ó w i n a te m a t g rz e ­ chów języ k a . J a k u b p isze: „ J ę z y k je s t ogn iem : języ k je s t w śró d n a s z y c h cz ło n k ó w sw o isty m św iatem n ie p ra w o śc i: k a la on c a łe ciało i ro z ­ p a la b ie g życia, sa m b ęd ąc ro z p a lo n y p rz e z p ie ­ kło” (Jak. 3,6). A d a le j te n isam a u to r o strz e g a :

„B o w sze lk i ro d z a j dzik ich z w ie rz ą t i p ta k ó w , p łazów i s tw o rz e ń m o rsk ich m oże b y ć u ja r z ­ m iony i zo stał u ja rz m io n y p rz e z ro d z aj lu d zk i.

N a to m ia st n ik t z lu d zi n ie m oże u ja rz m ić j ę ­ zyka, te g o k rn ą b rn e g o zła, p e łn e g o śm ie rc io n o ś­

nego ja d u ” (Jak. 3,7— 8).

G d y człow iek p o d d a je się g n ie w o w i i tra c i k o n tro lę n a d języ k iem , p o p e łn ia g rz ech . G n ie w m a w iele o d m ia n : o b u rz e n ie , ro z d ra ż n ie n ie , zniecierp liw ien ie, n ie p o k o je n ie , gorycz, r o z ją t­

rzenie, niezad o w o len ie, u n ie sie n ie , w ściekłość.

W szystko to z n a jd u je u z e w n ę trz n ie n ie w e w szelkiego ro d z a ju zły ch słow ach. B óg to p o ­ tę p ia i pow iad a, że to je s t g rz e c h p rz e d obli­

czem Jeg o . K a ż d y w y ra z g n ie w u , n a w e t w n a j­

szlac h etn iejszej fo rm ie o b u rz e n ia , je s t p e łn y n ieb ezp ieczeń stw .

K to ś p o w ied z ia ł, że je ś li m asz ra c ję , to n ie p o trz e b u je sz tra c ić p a n o w a n ia n a d s o b ą ; a gdy tej ra c ji n ie m asz, to tw ó j g n ie w i ta k s y tu a c ji nie zm ieni. G n ie w n e sło w a n ig d y n ie p o lep szą sy tu a c ji. S alom on, n a z w a n y n a jm ą d rz e js z y m człow iekiem :na św iecie, p o w ied z ia ł, że człow iek

„ n ie ry c h ły d o g n ie w u je s t b o g a ty w ro z u m ; ale p o ry w c z y p o k a z u je g łu p s tw o ” (P rzy p . 14,29).

P ism o Ś w ię te m ó w i d a l e j : „O d p o w ied ź ła g o d n a u śm ie rz a g n ie w ; ale sło w a p r z y k re w z ru s z a ją p o p ęd liw o ść” (P rz y p . 15,1). W te j sa m e j k s ię ­ dze c z y ta m y d a le j:: „ O k ru tn y ć je s t g n ie w i n a ­ gła p o p ęd liw o ść (P rz y p . 27,4). P a n J e z u s zaś rzek ł: „K ażd y , k to s ię g n ie w a n a b r a ta sw ego, pójdzie p o d isąd, a k to b y rz e k ł b r a tu sw e m u : racha, s ta n ie p rz e d R ad ą N a jw y ższą, a k to by r z e k ł: głupcze, p ó jd z ie w o gień p ie k ie ln y ” (Mt.

5,22). A A p o sto ł P a w e ł p o w ie d z ia ł: „ G n ie w ajcie się, lecz n ie g rz eszc ie” (Efez. 4,26).

C h rze ścijan ie m o g ą u sp ra w ie d liw ia ć sw o ją pory w czo ść ró ż n y m i sposobam i. N ie k tó rz y sp o ­ śród b a rd z ie j c iele sn y ch s ą w łaśc iw ie cokolw iek d u m n i z p o sia d a n ia n ie o p a n o w a n e g o d u c h a . In ­ ni p rz y p is u ją sw o ją p o ry w c zo ść n e rw o m , c z y ­ niąc w t e n sposób z g rz e c h u je d y n ie słabość.

J e s t o w ie le lep iej p rz y z n a ć się do g rz e c h u , po ­ kuto w ać, w y z n a ć i p o zo staw ić , n iż szu k a ć jego u sp ra w ie d liw ie n ia . P ism o Ś w ię te uczy, że Bóg d a je zw ycięstw o n a w e t w d zied z in ie , w k tó re j s p o ty k a cię n a jw ię k sz a p o ra żk a.

N a stę p n y m g rz e c h e m ję z y k a , ta k d zisiaj po w szech n y m , je s t b lu ź n ie rstw o . T rz ecie p r z y ­ k a z a n ie głosi: „N ie b ie rz im ie n ia P a n a B oga tw eg o n a d a re m n o ; bo się P a n m ścić b ęd z ie n ad tym , k tó r y im ię Jeg o n a d a re m n o b ie rz e ” (Exod.

20,7). J e d n ą z n a jb a rd z ie j w y w o łu ją c y c h o b rz y ­ d zen ie rz e c z y d zisiaj je s t p rz e k lin a n ie i b ra n ie im ie n ia B ożego n a d a re m n o . W ielu lu d z i n a w e t w ysoko p o sta w io n y c h p rz e k lin a .

L u d zie m o g ą p rz e k lin a ć , kląć, b y zw rócić

lu b ab y , po p ro s tu , u k r y ć sw ó j k o m p le k s n iż ­ szości. A le P ism o Ś w ię te m ó w i: „N ie ch żadne n ie p rz y z w o ite słow o n ie w y c h o d zi z u s t w a ­ szych, ale ty lk o d o b re , k tó r e m oże b u d o w ać, g d y z a jd z ie p o trz e b a , a b y p rz y n io sło błog o sła­

w ie ń stw o ty m , k tó rz y go s łu c h a ją ” (Efez. 4,29).

P ism o Ś w ię te n a u c z a , że człow iek, k tó ry p o tra fi k o n tro lo w a ć sw ój języ k , je s t w sta n ie p an o w a ć n a d sw o ją całą osobow ością. J e ś li n ie m ożem y p a n o w a ć n a d ję z y k ie m w te j sp ra w ie p rz e k lin a n ia , to P ism o Ś w ię te p o w iad a , iż je s ­ teś w n iew o li, i że to je s t grzech, za k tó r y 'bę­

dziesz p rz e d B ogiem odpow iadać.

W ielu c h rz e śc ija n je s t w in n y c h z p o w o d u bard ziej s u b te ln e j fo rm y p ro fa n a c ji. W ielu p o ­ w sze ch n y ch p o w ie d z e ń p o to c z n y c h je s t w ła śc i­

w ie u k ry ty m p rz e k lin a n ie m . N a stę p n ie , jeśli śp ie w a m y p ieśn i, c h w a le B ożej pośw ięcone, b e z m y śln ie i m e c h a n ic z n ie , je ste śm y w in n i b r a ­ n ia im ie n ia B ożego n a d a re m n o . I n a p e w n o ró w ­ nież ci, k tó rz y u w a ż a ją się za ch rz e śc ija n , ale nig d y w łaśc iw ie n ie p rz y ję li Je z u s a C h ry stu sa jako sw ego Z b aw iciela, z n ie w a ż a ją J e g o im ię.

In n y m g rz e c h e m ta k dzisiaj po w szech n y m , a k tó ry je s t źró d łe m w ie lu n a sz y c h kłopotów , je s t g rz e c h k ła m stw a . D ziesięcio ro P rz y k a z a ń p o tę p ia fa łsz y w e św iad e ctw o . P a n p o w ied z ia ł M ojżeszow i i b ez p o śred n io lu d o w i iz ra e lsk ie ­ m u, b y n ie k ła m a li je d e n p rz e d d ru g im (Lev.

19,11). T e sam e słow a z n a jd u je m y u A postoła P a w ła : „N ie o k ła m u jc ie się n a w z a je m ” (Kol.

3,9). C ała B ib lia p o tę p ia k ła m stw o jak o je d e n z n a jg o rsz y c h grzech ó w . S ta w ia o n a k ła m stw o n a ty m sa m y m p oziom ie, co m o rd e rs tw o i cu ­ dzołóstw o.

Z n a jd u je m y k ła m stw o w d zied zin ie in te ­ resu, p o lity k i i sto su n k ó w sp o łeczn y ch . Ja k ż e w ielu lu d zi bez ża dnego ru m ie ń c a m ó w i k ła m ­ stw o, b y ty lk o m ieć z teg o o so b istą korzy ść.

W ielu c h rz e śc ija n ta k ż e g rz e sz y w te j d zied zi­

nie. N ie k tó rz y c z y n ią p o w a ż n e w y siłk i, b y n ie kłam ać, ale g d y okoliczności s ta ją się k ło p o tli­

we, to n ie o m ie sz k a ją skłam ać, b y w t e n spo­

sób w y jść z k ło p o tliw e j sy tu a c ji. U w a ż a ją to bow iem za m n ie jsz e zło, g d y ż w ię k sz y m złem , w ed łu g ich p rz e k o n a n ia , są k o n se k w e n c je z p o ­ w ie d z e n ia p ra w d y . C h rz e śc ija n w z y w a się do u n ik a n ia k ła m s tw a i n ie sp o le g a n ia n a ludziach, k tó rz y k łam ią.

P y ta n o m n ie czym n a p ra w d ę je s t k ła m s ­ tw o. K to ś n a to d o b rz e o d p o w ied ział: „ K ła m ­ stw e m je s t k a ż d y ro d z a j z a p la n o w an e g o oszu­

k a n ia ” . J e ś lib y o szu k a n ie n ie b y ło z a p la n o w a ­ ne, to n ie b ę d z ie k ła m stw a . A le je śli p la n u je s z zro b ić w ra ż e n ie n iezg o d n e z p ra w d ą , to p o p e ł­

n ia sz k ła m s tw o ” . J a k ż e to często sp o ty k a m y . Słow em , sp o jrz e n ie m , c z y n e m lu d z ie p la n u ją zro b ić w ra ż e n ie , k tó re je s t n ie z g o d n e z p ra w d ą .

J e ś li je s te ś w in ie n k ła m stw a , w y z n a j to B ogu i o d w ró ć się od k ła m s tw a dzisiaj. P ism o Ś w ię te ostrzeg a, że „ fa łsz y w y św ia d e k n ie b ę ­ dzie b ez p o m sty , a k to m ów i k ła m stw o , n ie u jd z ie ” (P rz y p . 19,5). A P a n Je z u s p o w ied z ia ł:

„Z serca b o w iem p o ch o d z ą złe m yśli, zab ó jstw a,

cudzołóstw a, ro z p u sta , k ra d zieże , fa łsz y w e św ia­

(6)

k a ” (M t 15,19). In n y m i słow y, P a n J e z u s s ta w ia kłam stw o n a ty m sa m y m poziom ie, co te in n e s tra sz n e g rz ech y .

In n y m g rz e c h e m ję z y k a p o w sz e c h n y m w śró d c h rz e ś c ija n je s t g rz e c h k r y ty k i, p ró b o ­ w a n ia w y ję c ia źd źb ła z oka b r a ta , w te d y gdy sa m e m u p o sia d a się b elk ę. J e z u s p o w ie d z ia ł:

„N ie sądźcie, ab y śc ie n ie b y li są d z e n i. A lbo­

w iem ja k im są d e m sąd zicie, ta k im w a s osądzą, i ja k ą m ia rą m ierz y cie, ta k ą i w a m o d m ie rz ą ” (M t 7, 1— 2). I d a le j, w itym sa m y m ro z d z ia le cz y ta m y : „ O b łu d n ik u , w y jm ij n a jp ie r w b e lk ę z o k a sw eg o , a w te d y p rz e jrz y sz , a b y w y ją ć źdźbło z o k a b r a ta sw eg o ” (M t 7,5). T a ra d a C h ry s tu s a n ie znaczy, b y ś m y n ie p o tę p ia li zła, ale znaczy, b y ś m y n a jp ie r w ro z p ra w ili się ze złem w n a s z y m w ła s n y m życiu.

M am y w ie lu c h rześc ijan , k tó rz y :nie b ę d ą czynić p e w n y c h św iec k ic h rz ecz y , ale z d ru g ie j stro n y s ą p e łn i p y c h y , p lo tk a rs tw a , złośliw ości i in n y c h g rz e c h ó w d u c h a , rzeczy, k tó r e s ą b a r ­ dziej św iec k ie i złe w oczach B o ży ch n iż n ie ­ k tó re z ty c h z e w n ę trz n y c h rzeczy. Sw deckością je st w szy stk o , co s ta je m ię d z y w ie rz ą c y m a B o­

giem .

K o le jn y m g rz e c h e m ję z y k a je s t sz e m ra n ie . P ism o Ś w ię te m ó w i: „C zy ń cie w sz y stk o b ez sz e m ra n ia i bez p o w ą tp ie w a n ia ” (Fil. 2,1). J e ­ d y n y m le k a rs tw e m p rz e c iw s z e m ra n iu je s t m o ­ d litw a i d z ię k c z y n ie n ie . Z w ró ćm y u w a g ę n a P a n a Je z u sa . N ik t n ie m ia ł w ięk sz y ch p o w o ­ dów, b y n a rz e k a ć n iż O n. A le z a m ia st sze m rać, m odlił się za ty ch , k tó rz y Go p rz y b ili do k r z y ­ ża: „O jcze, p rz e b a c z im, b o n ie w ied z ą, co c z y ­ n ią ” (Bk ,23,34).

A p o sto ł P io tr p isz e : „O n, g d y m u zło rz e­

czono, n ie o d p o w iad a ł złorzeczen iem , g d y c ie r­

piał, n ie groził, lecz p o ru c z a ł ispraw ę te m u , k tó ­ ry s p ra w ie d liw ie sąd z i” (1 P t 2,23). A p o sto ł P a ­ w eł n a p is a ł lis t d o F ilip ia n , ów „ lis t ra d o śc i”

z rz y m sk ie g o w ięz ie n ia. P a w e ł w p ro w a d z a ł w życie to, co g ło sił: „C zy ń cie w sz y stk o bez sz e ­ m ra n ia ” .

In n y m jeszcze g rz e c h e m ję z y k a je s t g łu p ie gad an ie. P ism o Ś w ię te m ó w i: „N ie ch żad n e n ie p rz y z w o ite słow o n ie w y c h o d zi z u s t w a ­ szych” (Efez. 4,29). In n y m i słow y, n ie c h a j ro z ­ m ow y tw o je ń ie b ę d ą b ru d n e . C h rz e śc ija n in p o w in ien u n ik a ć ja k z a ra z y b ru d n y c h o p o w ia - day i n ie sm a c z n y c h d ow cipów , k tó r e t a k c z ę ­ sto słyszym y. P s a lm is ta p o w ied z ia ł: „ P a n ie , p o ­ łóż s tra ż u sto m m o im ” (Bs. 141,3). T y siące lu d zi p o p e łn ia n ie m o ra ln o ść sw o im i ro zm o w am i. T a ­ kie ro z m o w y s ą p o tę p ia n e w P iś m ie Ś w ię ty m ja k o g rz ech p rz e d B ogiem . M u sim y n auczyć, że Bóg b ę d z ie są d z ił te n grzech.

P ro b le m y św ia ta b y ły b y ro z w ią z a n e n a ty ­ ch m iast, g d y b y lu d z ie od n ieśli z w y cięstw o n a d sw oim języ k ie m . P rz y p u ść m y , że z n ik n ą ł g n ie w , zn ik n ęło b lu ź n ie rstw o , k ła m stw o , s z e m r a n ie ; p rz y p u śćm y , że (z n ik n ę ły b r u d n e opo w iad an ia) n ie u sp ra w ie d liw io n y k ry ty c y z m . J a k ż e in n y b y łb y t e n św iat. P ism o Ś w ię te g ło si: „B o gdzie je s t zazd ro ść i kłótliw ość, ta m n iep o k ó j i w sze l­

ki zły czyn. A le m ąd ro ść , k tó r a je s t z góry, je s t p rz e d e w sz y stk im cz y sta , n a s tę p n ie m iłu ją c a jo k ó j, łag o d n a, u s tę p liw a p e łn a m iło sie rd z ia i

d o b ry c h ow oców , n ie stro n n icza , n ie obłu d n a.

A ow oc sp ra w ie d liw o śc i b y w a z a sie w a n y w p o ­ k o ju p rz e z ty c h , k tó rz y pokój c z y n ią ” (Jak.

3,16— 18).

N im z a c z n ie m y m ów ić, p o w in n iśm y zaw ­ sze p o sta w ić sob ie tr z y p y ta n ia : czy to je s t p ra w d a ? czy to je s t u p rz e jm ie ? czy to u w ie lb ia C h ry stu sa ? J e ś lib y ś m y zaw sze m y śle li p rz e d o tw o rz e n ie m u st, b y ło b y m n ie j złego m ó w ien ia, i n a s tą p iło b y w k ró tc e d u ch o w e o ż y w ie n ie i p rz e b u d z e n ie , n a k tó r e czekam y.

J e ś li ty , ja k o w ie rz ą c y człow iek, je ste ś w i­

n ie n ty c h g rzech ó w , to p ro sz ę cię, b y ś p r z y ­ szedł p o d k rz y ż C h ry s tu s a i w y z n a ł je, pozo­

s ta w ił i p ro s ił o p rz eb ac zen ie. P ism o Ś w ięte za­

p e w n ia : „ J e ś li w y z n a je m y g rz e c h y sw o je, w ie r­

n y je s t B óg i s p ra w ie d liw y i o d p u ści n a m g rz e ­ chy, i oczyści n a s od w sze lk ie j n ie p ra w o ś c i”

( l j . 1,9).

W te j ch w ili m o żesz te n p ro b le m p rz e d B ogiem ro zw iązać. M ożesz oddać sw o je serce i sw ój ję z y k Je z u so w i C h ry stu so w i. J e ś li je sz ­ cze n ig d y n ie p rz y ją łe ś J e z u s a C h ry s tu s a jako sw ego Z baw iciela, t o m ożesz u c z y n ić to te ra z i m ożesz o d d ać M u k a ż d ą d zied z in ę sw o je j o so­

bow ości. M ożesz o trz y m a ć n a d p rz y ro d z o n ą m oc D u ch a Ś w iętego, k tó r y d a ci zw y cięstw o n a d tw oim języ k iem .

W.F.G.

N O E — wierny św iad ek B o g a

„K iedy zaś Bóg w idział, że w ielk a jest niegodziwość ludzi n a ziemi, że usposobienie ich je st w ciąż złe ż a ­ łow ał, że stw orzył ludzi i zasm ucił się. W reszcie Bóg rze k ł: Zgładzę ludzi, zw ierzęta, płazy i p ta k i pow ie­

trzne, bo żal m i, że je stw orzyłem . T ylko Noe był m i­

ły Bogu. Oto dzieje Noego: N oe człow iek praw y, w y ­ ró żn iał się n ieskazitelnością w śró d w spółczesnych so­

bie ludzi. Żył w p rzy ja źn i z Bogiem. A zrodził Noe trze ch synów : Bema, C ham a - J a fe ta . L udzie zepsuci dopuszczali się p rze w in ień w oczach Boga i ziem ia b y ła p ełn a niepraw ości. G dy Bóg w idział, iż ziem ia je st skażona, że każdy człow iek n a ziem i postępuje niegodziw ie, rze k ł do Noego: P ostanow iłem położyć k res istn ien iu w szystkich ludzi". (1 Mojż. 6, 5—12.1

Czasy Noego, to p ra d a w n e dzieje początków ludzkości o k ry te głęboką tajem nicą. N ajstarszy m d o ­ k u m e n tem o p oczątkach ludzkości je st B iblia — Pism o Święte. B ib lia z a w iera nie tylko h isto rię początków ludzkości, ale i h isto rię Bożego K ró lestw a n a ziemi.

N a pierw szych k a rta c h Biblii czytam y o stw orzeniu św iata, człow ieka i dow iadujem y się o grzechu, który w d a rł się w życie człowieka.

N astępstw o grzechu — to tragiczne w yg n an ie p ie rw ­ szych ludzi z raju . G rzech aż do naszy ch dni po ­ w o d u je odstępstw o od Boga, n ie d o lę i cierpienie.

P ierw si rodzice nie zau fali w p e łn i Bogu i pozwolili zw ieść się duchow i ciem ności, k tó ry pod postacią w ę­

ża w podstępny sposób w p ro w ad ził ich n a drogę n ie ­ po słu szeń stw a i n ie p o d p o rz ąd k o w an ia się w oli Bożej.

Z a grzech p ierw si rodzice — A dam i Ew a — zostali w yproszeni z ra ju . A dam i E w a posiadali dw óch sy­

(7)

nów K ain a i A bla. K ain zabił sw eg o b ra ta . N astępcy K aina, to ludzie fizycznie silni. T rzeci sy n A d am a n a ­ zyw ał isię Set, P o to m k o w ie S e ta Ito lu d zie p ro w a d z ą ­ cy życie w w ierze. Synem S e ta b y ł Eno's. O n im czy­

tam y, że od te g o czasu n a ziem i zaczęto czcić i u w ie l­

biać Boga. Z p o k o le n ia S e ta w yw odził się Bnoch, o nim m ów i B iblia, że w iódł sp ra w ie d liw e życie, i był m iły m Bogu, i dlatego Bóg z a b ra ł go bezpośrednio do Siebie. W nukiem S n o ch a był L am ech — ojciec Noego.

0 dzieciństw ie i m łodzieńczych la ta c h N oego n ie w ie ­ m y nic. Je d n o je s t je d n a k p ew n e — Noe m ia ł p r a w ­ dziw ie w ierz ący c h rodziców1.

W ierzący ojciec i m o d ląca się m a tk a — to d a r B o ­ ży d la dzieci. Dzięki n im dzieci z n a jd u ją się pod tro ­ sk liw ą opieką, o strzegani są w p o rę p rze d złym 1 zgubnym w pływ em otaczającego ich św iata. N ależy zw rócić je d n ak uw agę n a fak t, że w ia ra nie jest dziedziczna i au tom atycznie nie przechodzi z ro d zi­

ców na dzieci. K ażdy człow iek z n a tu ry je st grzesz­

nikiem i dlatego m usi pokutow ać, m usi p rzy ją ć Je z u ­ sa C hrystusa ja k o sw ojego osobistego Zbaw iciela.

O fiara Je zu sa C h ry stu sa •— S yna Bożego ra z d o k o n a­

n a n a krzyżu G olgoty — je st doskonała. K re w J e z u ­ sa p rze lan a n a krzyżu m a moc oczyścić każdy grzech.

K ażdy, k to p rzy jm ie Je z u sa ja k o Sw ojego Z baw iciela, sta je się now ym człow iekiem , dzieckiem Bożym.

O trzym uje zbaw ienie i życie w ieczne w chw ale Bożej.

P rz y jm u je się, że ojczyzną Noego je st dzisiejszy Irak, w ów czas bardzo zalu d n io n a M ezopotam ia. W yko­

p alisk a p o tw ierd zają, że Noe żył w okresie wysoko ro zw in ię tej k u ltu ry . N ce w tłu m ac ze n iu n a n a s z ję ­ zyk znaczy: „m ów iący p ociechę”. To im ię n a d a n e m u p rze z rodziców rzuca, p ew n e św ia tło n a ow e n ie sp o k o jn e czasy i ziem ię sk a ża n ą p rzez grzech.

„O d tąd ciern ie i osty ziem ią rodzić będzie, a t y w pocie czoła p rac o w a ć i spożyw ać chleb będziesz” — pow iedział Bóg. N oe w d o jrza ły m w ieku, sw ym ży­

ciem i p o stęp o w an iem jesit o b razem Je z u sa C h ry ­ stusa. P ra w d z iw ą pociechą, rad o ść i pokój w nosi w życie człow ieka tylko Jezu s Z baw iciel. Czasy Noego, to now y odcinek dziejów w h isto rii ludzkości. P rz e ­ czy tan e słow a p o k az u ją nam w ja k ic h głęb in ach grze­

chu zn ajd o w ał się ów czesny św iat. Ó w czesnym lu ­ dziom w ydaw ało się, że to rzecz n o rm a ln a i n a tu ra l­

na; przecież ta k doskonale rozw inięty był handel, ro zw ija ła się n a u k a i k u ltu ra . Bóg ocenił to in n ą m ia rą aniżeli człowiek. U sankcjonow ane ówczesnym p raw em grzechy sta ły się p rzed Bogiem o b rzy d liw o ­ ścią i dlatego Bóg za p o w iad a w S łow ie Swoim w y ­ ko n an ie w y ro k u n a odstępczą i niep o d p o rząd k o w an ą

— p ra w u Bożem u — ludzkość. „Z agładzę ludzi, k tó ­ ry ch stw orzyłem z p o w ierzch n i ziem i”.

T en surow y w y ro k p o tw ie rd z a w ielk ą niepraw ość i odstępstw o od Boga p a n u ją c e n a ziem i, i je d n o ­ cześnie jasno p rze d staw ia i ostrzega p rze d n iebezpie­

czeństw em ja k ie grozi k ażd em u człow iekowi, nie podporządkow anem u w oli Bożej. Człow iek podp o rząd ­ k o w an y p ra w u Bożem u i Jego w oli św iętej n ie czy­

ni źle, poniew aż Boże błogosław ieństw o pozostaje n a d nim . P ozostań w ięc w iern y W szechobecnem u B o­

gu, a nigdy n ie zaw iedziesz się.

Z agadnienie to je st n iezm iernie w ażne w czasach, w k tó ry ch żyjem y. P o tw ierd za to E w an g elia Ł ukasza rozdz. 17 w iersze 26—27: „A ja k było za dni Noego, ta k będzie i za dni S y n a Człowieczego: jedli, pili,

żenili się i za m ąż w ychodzili a ż do dnia, k ie d y Mofe w szedł do k o ra b ia i n a sta ł potop i w y trac ił w szyst­

k ic h ” .

Z naki czasu w skazują, że żyjem y w czasach o sta­

tecznych, p o p rzedzających przyjście S y n a Bożego po S w ój Kościół. D latego w a rto Zastanow ić się n ad swto- im życiem, i n aw rócić się do Boga.

Noe żyjąc w grzesznym społeczeństw ie znalazł łaskę u Boga dlatego, że żył w posłuszeństw ie i przyjaźni z Bogiem. I nas m iłu jący ch B oga dosięgnęła łask a Boża. P o tw ierd za to A postoł P io tr w 1 liście (r. 2 w iersz 9): „Ale w y jesteście rodem w ybranym , k ró ­ lew skim k ap łań stw em , naro d em św iętym , ludem n a ­ bytym , ab yście opow iadali cnoty Tego, k tó ry w as pow ołał z ciem ności do cudnej sw ej św iatłości”. K aż­

dy człow iek p o trze b u je Bożej łaski. Boża ła sk a m nie grzesznika u czyniła dziecięciem Bożym. Boża łask a m oże uczynić to i z to b ą drogi czytelniku, jeśli p rz y j­

m iesz Je zu sa do sw ego serca. O na m oże uczynić cie­

b ie i tw o ją ro dzinę p ełn ą szczęścia. N a krzyżu G olgo­

ty dokonało się zb aw ienie d la w szystkich ludzi. O fia­

r a przez Je zu sa C hrystusa, S yna Bożego dok o n an a jest o fia rą doskonałą. Je zu s C h ry stu s je st naszym W odzem i z N im m ożem y p rzejść zw ycięsko przez życie. Ży­

cie z Jezu sem nie je st i nie m oże być ja k ą ś b ojaźliw ą w eg etacją. Z w ycięzca z G olgoty g w a ra n tu je n a m p ew ­ ne zw ycięstw o, i to m a być rów nież przedm iotem naszej w dzięcznej m odlitw y. W otaczającym nas św ię­

cie w iele je s t pokus i zła, n a k tó re jesteśm y u staw icz­

n ie narażeni. W iększość otaczających nas ludzi, obcią­

żonych codziennym i troskam i, o b o jętn a je st n a s p ra ­ w y Boże. C złow ieka praw d ziw ie w ierzącego p o w in n a je d n a k cechow ać dobroć i cierpliw ość w opow iada­

n iu sp ra w Bożych. P rzez żyw e i cierpliw e św iad e­

ctw o o łasce i m iłosierdziu Bożym, niejed en już grzesznik pozyskany został dla K ró lestw a Bożego. Te słow a dotyczą i ciebie.

Noe b y ł m iłym i posłusznym Bogu. Jego p o stę p o w a­

n ie w codziennym życiu było n ajlepszym kazaniem . U staw iczne m odlitw y, posłuszeństw o Bogu, to n a tu ra l­

ne cechy dziecka Bożego, k ó tre w y różniały go w o ta ­ czającym społeczeństw ie. C złow iek w edług Bożego serca dw om pan o m służyć nie będzie. Noe żył w p rzy ­ ja źn i z Bogiem, podobnie, ja k jego w ielki poprzednik Enoch. To cudow ne św iadectw o z a w a rte z Bogiem, to oznacza rów nież p e łn ą ufność w Bogu. C złow ieka p o ­ sia d ające g o głęboką ufność i w iarę , w yposaża Bóg m ocą z w ysokości, k tó ra dopom aga m u w przezw y­

ciężeniu różnych tru d n o ści w życiu.

W iersz dziew iąty z przeczytanego te k stu p rzypo­

m in a nam , że Noe b y ł człow iekiem praw ym , w yróż­

n iający m się n ieskazitelnością w śród w spółczesnych ludzi. W yróżniająca się nieskazitelność Noego, to ży­

cie u p o rzą d k o w a n e i p ełn e św iętości przed Bogiem.

Boże m iło sierd zie i ła sk a sp raw ia ją, że i nasze nowo zrodzone życie podoba się Bogu.

I tw o je życie będzie podobało się Bogu, jeśli ze r­

w iesz z grzechem , przyjm iesz Je zu sa ja k o swego Z b a­

w iciela, sta ją c się now ym człow iekiem . Z a czasów Noego św iadectw o p raw d y o Bogu n ie było p rz y j­

m o w an e przez ludzi. Bóg był im niepotrzebny. U w a­

żano, że m ożna doskonale żyć bez Boga i to był błąd, k tó ry ich zgubił. W św ietle tych w ydarzeń, p o tw ie r­

d za się fak t, że w b re w opinii ludzkiej, każdy człowiek

(8)

będzie m u siał osobiście odpow iadać p rze d Bogiem — S ędzią spraw ied liw y m za sw oje p ostępow anie w ży­

ciu doczesnym .

Ów cześni ludzie daleko odeszli od Boga i w ielkie były ich p rzestęp stw a, ale W szechm ocny Bóg u p o m ­ n ia ł się o S w e p ra w a i za popełnione p rze stęp stw a spotkało ich po tęp ien ie i bezw zględne zniszczenie.

P rz y k ład y w y jęte z życia Noego m ó w ią nam , że nie m a sytuacji, w k tó rej niem ożliw e byłoby służenie B o­

gu. Dziecko Boże nie m usi iść z p rą d e m i duchem czasu, lecz zawsze, w każdej sy tu a cji p ow inno być p rze d e w szy stk im p o d p o rząd k o w an e w oli Bożej.

A postoł P io tr n a su ro w e zarzu ty sta w ia n e aposto­

łom przez N ajw yższą R adę odpow iad ał: „trz eb a b a r ­ dziej słuchać Boga niż lu d z i”. D la p rzy k ła d u w sp o m i­

nam y m ęża Bożego D aniela, k tó ry w b re w p rze ciw n o ś­

ciom pozostał n a pogańskim dw orze do k o ń ca życia w iern y Bogu. N asze p ostępow anie w życiu codziennym zna Bóg. Bóg p a trz y n a ziem ię. I w tym zd an iu z n a j­

dujem y obraz m iło sierd zia Bożego. Bóg nie je s t obo­

ję tn y n a p ostępow anie człow ieka, którego stw orzył.

P ism o Ś w ięte poucza nas, że człow iek sam przez zasługi sw oje zbaw ić się n ie może, i postępow aniem sw oim zasłużył n a w ieczne p o tę p ien ie i śm ierć. P o stę ­ pow anie Boże, w sto su n k u do człow ieka nacechow ane je st je d n a k cierpliw ością i m iłosierdziem . Bóg stw o ­ rzył człow ieka n a obraz i p odobieństw o S w oje i d la ­ tego każdy człow iek m a m ożność p o je d n a n ia się z Bogiem ; ła sk a Boża m oże dosięgnąć każdego g rzeszni­

ka. Bóg p atrz y z upodobaniem , gdy grzesznik n a w ra c a się i rozpoczyna now e życie. O dstępstw o i grzech pierw szych ludzi w r a ju zasm uciły Boga. G rzech jest obrzydliw ością przed Bogiem.

I tw o je grzechy, drogi czyteln ik u , za sm u c a ją dziś Boga — S tw órcę Tw ojego. I dlatego pow iedz dziś grzechom tw oim — nie, ja n ie chcę ju ż w ięcej sw ym grzesznym postępow aniem zasm ucać Boga. Bóg je st długocierpliw y, ale p rze d Jego gniew em , są d em i k a ­ rą P ism o Ś w ięte o strzega każdego człow ieka. C hw ała naszem u P an u , że żyjem y w ok resie łaski, a głoszone Słowo Boże dociera do każdego grzesznika. P a n J e ­ zus zaprasza każdego: „P ójdźcie do m n ie spracow ani i obciążeni, a ja w am sp ra w ię odpocznienie”.

Nie zw lekaj więc, ra tu j tw o ją duszę i p rzy jd ź do J e ­ zusa. Im w cześniej w yznasz Je zu sa sw oim Z b aw icie­

lem, tym lepiej d la ciebie. L udzie zajęci codziennym i troskam i, przechodzą często o b ojętnie obok sp ra w B o­

żych u w ażając, że to w szystko je st im niepotrzebne, lekcew ażąc to n ajw ażn iejsze zagad n ien ie dotyczące ich życia.

Cytow aliśm y ju ż Słowo P a ń sk ie zapisane przez E w angelistę Ł u k asza: że za czasów Noego ludzie je ­ dli, pili, żenili się i za m ąż w ydaw ali, aż przyszedł potop i położył k res w szystkiem u. Je d ze n ie i picie p otrzebne je s t k ażd em u człow iekow i dla życia, lecz n ie o to chodzi. Isto ta zag ad n ien ia polega n a tym , aby cokolw iek człow iek czyni, czy p o d ejm u je ja k ą ś d e­

cyzję, zgodne to w szystko było z w olą Bożą. N ajczęś­

ciej b y w a tak, że jeśli w szystko u k ła d a się dobrze i człow iek je st zadow olony, to zap o m in a o tym , że dzieje się z w oli Bożej. I o tym n ie w olno zapom nieć, szczególnie ludziom w ierzącym . W m o d litw ac h naszych m am y Bogu za w szystko dziękow ać. Bóg w idzi i cie­

bie, lecz czy je s t z ciebie zadow olony. Z a czasów Noego n ie p am iętan o o Bogu i dlatego odstępstw o od Boga było w ielkie.

P ism o Ś w ięte p rzypom ina nam , że i m y żyjemy w podobnych czasach, p o tw ie rd z ają to fa k ty z życia w ielu ludzi. S potykam y się n a codzień z ta k zw an y ­ m i chrześcijanam i, chrześcijan am i tylko z nazw y i m etry k i. W ielu z nich chodzi n a w e t re g u la rn ie do kościała, a le p o stę p u je źle, grzeszy n ie ży je n o ­ w ym życiem — nie są ludźm i podporządkow anym i w oli Bożej. O nich to m ów i Bóg słow am i z a w arty m i w P salm ie 50 w. 19—21. P osłu ch ajm y : „Ustom sw ym pozw alsz m ów ić złe, a język tw ój składa zdradę. Gdy siedzisz w śród sw oich, oczerniasz b r a ta swego, lżysz sy n a m a tk i sw ojej. To czyniłeś, a ja m ilczałem , więc m niem ałeś, żem ja tobie podobny. K arcę cię i s ta ­ w iam to p rze d oczy tw o je ”. S łow a te są ostrzeżeniem d la każdego człow ieka i w arto się n ad nim i za sta­

nowić.

W ypełnił się czas i Noe w szedł do korabia, a Bóg z a m k n ą ł za n im d rzw i i ochronił go p rzed zniszcze­

niem , ja k ie dokonało się n a d grzeszną ludzkością. Bóg ochronił i m oje życie przed sądem i karą. On ochroni i ciebie, kied y p o jednasz się z N im — Bogiem. M iło­

siern y Bóg zesłał S y n a Swego Jednorodzonego, ażeby każdy, kto w Niego uw ierzy nie zginął, ale m ia ł żyw ot wieczny. O n nasze w in y i p rze stę p stw a w ziął n a sie­

bie, a u m ie ra ją c n a krzyżu G olgoty — w yrzekł słow a

„W ykonało się”. W konało się zbaw ienie! O fiara J e ­ zusa C h ry stu s a ra z d o k o n an a je s t -ofiarą doskonałą.

Jego K re w p rz e la n a m a moc oczyścić każdy grzech.

Jezus stoi przed to b ą — p rzy jm ij Go dziś jako sw o­

jego osobistego Z baw iciela, a odczujesz w sercu radość i pokój. Je śli n ie odpow iesz, i pozostaniesz obojętny n a Boże Słowo — w tedy Bóg odpow ie sąd em i w iecz­

nym potępieniem . M yśm y uchw ycili się Jezusa, żyje­

m y z Jego ła sk i i ■—• podobnie ja k Noe — m ów im y o Bożej zb a w iającej łasce.

N ie chcem y być d łużnikam i w obec naszych bliź­

nich, nie m ożem y być d łużnikam i w obec ciebie drogi czytelniku, i d lateg o p rzedm iotem naszej m odlitw y je st to, żebyś p rz y ją ł Jezusa, i sta ł się Jego dziec­

kiem .

P rzez słowo i niesk aziteln e postępow anie bądźm y w iern y m i św iad k am i Jezusa, a d o b rą w ieść o Jezusie głośm y p rzy każdej okazji. Bóg jeszcze m a dla nas zad an ie i dlatego żyjem y.

Kazimierz Muranty

Informujem y, że ukazała się w sprzedaży nowa pozycja wydaw nicza w ydana na powielaczu (5 zeszytów), zaty­

tułowana: „POZNAJ BIBLIĘ".

Poszczególne części (zeszyty) nowej publikacji noszą następujące podtytuły: 1) Czego uczy Biblia? — om ó­

w ien ie najw ażniejszych tem atów biblijnych razem z ćw iczeniam i pozwalającym i na przyswojenie sobie tych tem atów; 2) Lekcje życia chrześcijańskiego — zaw ie­

rające w skazów ki prowadzenia praktycznego chrześci­

jańskiego życia; 3) Podsum owanie poszczególnych ksiąg Biblii (w tym ilustracje); 4) 1000 biblijnych zagadek z odpowiedziami; 5) Wiersze oraz now elka K. Royówny p t.: „Odszczepieńcy”.

D ział W ydawniczy naszego Kościoła sprzedaje jed y­

nie całe komplety (5 zeszytów). Cena jednego kom ple­

tu w ynosi zł 50,—. Przy zam aw ianiu naszej najnowszej publikacji prosimy uprzejm ie zam aw iać cale komplety (pojedynczych egzemplarzy sprzedawać n ie będziemy), w przeciwnym bowiem razie mogą powstawać kom pli­

kacje przy praw idłow ym realizowaniu zamówień.

Naszą najnowszą pozycję w ydaw niczą „POZNAJ BIBLIĘ” polecamy w szystkim !

8

(9)

O d czego to zależy?

M I Ł O W A Ć J E Z U S A Z N A C Z Y : M O C W S Z Y S T K O , G D Y Ż M I Ł O Ś Ć

W S Z Y S T O M O Ż E

O czym a d u c h a m o żn a dziś zobaczyć n a s tę p u ją c y o b r a z : P rz e z n asz ą ziem ię p ę d z ą je ź ­ dźcy, k tó rz y ro z p a la ją n ie n a ­ w iść do C h ry s tu s a i do ty ch , k tó rz y do N iego należą. O ni są n a rz ę d z ia m i o jc a w sze lk ie j n ie ­ n aw iśc i i w szelk ieg o k ła m stw a . N a sta ł czas, o k tó ry m p rz e p o ­ w ie d z ia ł J e z u s : „ W te d y w y d a ­ w ać w a s b ę d ą n a u d rę k ę i z a ­ b ija ć w a s b ę d ą i w sz y stk ie n a ­ ro d y p a ła ć b ę d ą n ie n a w iśc ią do w a s d la im ie n ia m eg o ” . (M at.

24:9). W je d n y m p o d rę c z n ik u h isto rii K ościoła p o w ie d z ia n o :

„W iek 20- choć m in ą ł d o p iero w poło w ie — s ta ł się ju ż n a j ­ b ard ziej k rw a w y m stu le c ie m całej h is to rii K o ścio ła” . O w i jeźdźcy, k tó rz y p ę d z ą p rz e z k ra je , szerzą w ta k z w a ­ n y c h n a ro d a c h c h rz e śc ija ń sk ic h w ie lk ie o d stę p stw o o d Boga.

O n i w d z ie ra ją się n a w e t do K ościoła. O ni w z n ie c a ją i sze­

rz ą „ b e z p ra w ie ” . P rz y k a z a n ia B oże u w a ż a się za p rz e s ta rz a łe i n iew a żn e. Tego z d a n ia są n a ­ w e t czołow e osobistości ko ściel­

ne. Je ź d ź c y ci p rz e n o sz ą w sza­

lo n y m te m p ie z k r a ju do k ra ju n a rk o m a n ię i p rzestęp cz o ść w śró d m ło d o cian y ch , zb ro d n ie.

W śla d za n im i id ą w o jn y , trz ę sie n ia ziem i — k tó ry c h w n aszy m s tu le c iu je s t ty le , ile ra z e m w z ią w sz y n ie b y ło w e w sz y stk ic h w ie k a c h m in io n y ch . J eźdźcy a p o k a lip ty c z n i p ęd zą w n ie z w y k ły m te m p ie z k r a ju do k ra ju , od n a ro d u do n a ro d u , aż d o trą i do o sta tn ie g o n a ro d u ziem i.

— K ie d y o n i s t r a tu j ą n asz k r a j? W szędzie o g a rn ia lu d zi lę k p rz e d zd a rz e n ia m i, k tó re jeszcze n a stą p ią . Je s te ś m y św ia d k a m i w ielk ieg o o d s tę p ­ stw a, o k tó ry m P a n J e z u s m ó ­ w ił ju ż p rz e d dw o m a ty sią c a m i la t, że b ęd z ie ono z n a k ie m cza-

■ sów o statec zn y ch . D laczego P a n to p rz e p o w ie d z ia ł? N ie po to, ż e b y n a d c h o d ząc a trw o g a p rz e ­ m ie n iła się w rozpacz, g d y te c iem n e z n a k i zaczną się p o ­ jaw iać. J e z u s je s t Z baw cą, O n p rz y c h o d z i z pom ocą. O n je s t m iłością i k ie ro w a ł się m iłością, gdy n a p rz ó d za p o w ied ział czasy straszn e. P a n ch c e że b y śm y

rz ecz y w iście sp o jrz e li w oczy, ż e b y śm y w e w n ę trz n ie n a sta w ili się n a s tra s z n e w y d a rz e n ia tego czasu i b y li p rz y g o to w a n i. O n chce n a m u d zielić pom o cy i w sk az ać d ro g ę do zw y cięstw a.

P a n w sk a z a ł m i p rz e d r o ­ k iem źró d ło ta k ie j pom ocy.

Z w ie d z a ją c obóz k o n c e n tr a c y j­

n y w O św ięcim iu, s ta n ę ła m p rz e d ce lą śm ie rc i k a p ła n a - m ę c z e n n ik a M a k sy m ilia n a K o l­

be. H is to ria jeg o m ę k i m ów i, że z są sie d n ic h cel dochodziły k rz y k i ro z p acz y ja k b y lu d zi o b łąk an y c h . O b licza ty c h o fia r m ia ły r y s y zeszpecone ro z p a ­ czą. R zecz z n a m ie n n a , że z celi ojca M a k sy m ilia n a K o lb e n ie do ch o d ziły k rz y k i. rozpaczy, lecz p rz e c iw n ie — aż do d n ia jeg o śm ierci, 15 s ie rp n ia 1941 ro k u — sły ch ać b y ło jego śp iew . O blicze jeg o b y ło p e łn e p o k o ju , n ad z ie m sk ie g o b lask u , m im o że znosił te sam e u d rę k i śm ie rc i głodow ej. F a k t te n w sk a z u je , że je s t m oc siln ie jsz a niż n a js tra s z liw sz e cie rp ie n ia cielesne, w k tó ry c h człow iek w ije z bólu, siln ie jsz a niż u d r ę ­ k i d u chow e, k tó re często p ro ­ w a d z ą do obłędu. J e d n a k m oc ta n ie je s t u d z ia łe m każdego w ierząceg o . S ą p rz y k ła d y , k tó re św iadczą, że n ie k tó rz y lu d zie w ie rz ą c y p o d d a n i to rtu ro m u tra c ili pokój z B ogiem , p o p a ­ dli w rozpacz, lu b z a p a rli się Je z u sa . J a k o w ie rz ą c y m ieli p an o w ać n a d c ie rp ie n ie m cia­

ła, d u szy i duch a, a oto m ę ­ c z a rn ia w z ię ła g ó rę n a d nim i.

G dzie leży teg o p rz y c z y n a i od czego to zależy, że je d n i lu d zie w ierząc y , ja k M a k sy m ilia n K olbe, m ogli z a triu m fo w a ć n ad n ie z m ie rn y m i c ie rp ie n ia m i, n a ­ to m ia st in n i się z a ła m y w a li?

W ży c iu M a k sy m ilia n a K olbe p rz e ja w ia się m oc, k tó r a p rz e ­ w y ższa w szy stk o . J e s t to m oc m iłości, m iłości do Jez u sa. M i­

łość do J e z u s a je s t n a jw ię k sz ą po tęg ą. „Ci, k tó rz y Go m iłu ją , b ę d ą ja k słońce w sch o d zące w sw y m b la s k u ” (Sędz. 5:31). Ci, k tó rz y m iłu ją Jez u sa, są n ie - zw yciężeni, g d y to rtu ry , k a tu ­ sze, zgro za i lę k w y n isz c z a ją ic h ognisko, d u szę i ducha.

S k u ci ła ń c u c h a m i ale ra d o ś­

n ie śp ie w a ją c szli n a m iejsce s tra c e ń 15-le tn i ch ło p cy m i­

łu ją c y C h ry stu sa . Z o stali sk a ­ za n i n a sp alen ie . B yło to p rz e d

10 la ty , g d y sp rz eciw ili się je d n e m u z k ró ló w U g an d y , k tó ­ r y chciał ich u ży ć d la g rzech u h o m o sek su alizm u . P oszli w o g ień je d e n za d ru g im . K a ż­

dego, n a k tó re g o p rz y sz ła ko ­ lej pocieszali n a s tę p n i, m ó ­ w iąc : „Je szcz e ty lk o ch w ilk ę a b ęd z ie sz u P a n a . W olno n am to znieść, p o n iew a ż id ziem y za T ym , k tó r y za n a s p oniósł krzy ż. Ś m ie rć m ę cz eń sk a je s t z a szcz y te m ” . O ni śp ie w a li idąc je d e n za d ru g im n a stos, bo P a n u d z ie lił im łaski, że ra d o ­ w a li się w N im i w cierp ien iu . O to, ja k ą m oc k r y je w sobie

„m iłość, k tó ra n ig d y n ie u s ta je ” . T a k „m iłość n ig d y n ie u s ta je ” , podczas g d y w szy stk o in n e, ja k w ia ra i p o zn a n ie , p rz e m ija . M i­

łość do J e z u s a je s t m o cn a ja k śm ierć, je j ż a r je s t p ło m ie n n y , je s t p ło m ie n ie m B ożym , ta k że i w ie lk ie w o d y te j m iłości za­

gasić n ie m ogą. O gień m iłości p ło n ą c y w se rc u je s t m o c n ie j­

szy n iż o gnie p ie k ie ln e , k tó re chcą n a s s tra w ić w to rtu r a c h i u d rę k a c h duch a, d u szy i ciała, bo J e z u s je s t m o cn iejszy niż szatan , a m oce i z a s tę p y n ie ­ biesk ie są m o cn iejsze niż m oce i p o tę g i sza ta ń sk ie . M iłość ta m o że po p ro s tu zgasić o gień c ie rp ie ń i m ąk . P e w ie n k o lo ro ­ w y k a z n o d z ie ja p rz e k a z a ł d la p rz y k ła d u n a s tę p u ją c e p rz e ż y ­ cie z czasu p rz e śla d o w a n ia c h rz e śc ija n p rz e z M au-M au, w A fry c e W seh. w r. 1953: „ P rz e ­ ślad o w cy w ta rg n ę li w n o cy do n aszego p o k o ju , p o b ili m n ie i żonę do k rw i, k łu li m n ie n o ża­

m i, podczas g d y ja w z y w ałem im ie n ia Je z u s. P o te m , o dziw o, z a n ie c h a li tego, ro zcięli n a w e t m o je w ią z y i zo staw ili n a s p o ­ ra n io n y c h i o g ra b io n y c h . G d y ta k leżeliśm y , pokój B oży w y ­ p e łn ia ł n asz e serca, chociaż ciała n asz e b y ły stra sz n ie zm al­

tre to w a n e . W y sław ia liśm y B o­

ga, bo dziw iło n as to, że cały czas, g d y n a s bili, n ie odczu w a­

liśm y żad n eg o b ó lu i b y liśm y

w o ln i od tro s k i ro z p acz y ” .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wykonawcy którzy złożyli oferty, w terminie 3 dni od zamieszczenie niniejszej informacji zobowiązani są przekazać Zamawiającemu oświadczenie o przynależności lub

potów, czasem zadowalano się stw ierdzeniem , że każda cecha przynosząca korzyść gatunkow i zostaje u trw alo n a przez dobór.. P rz y ­ jęciu tego tłum aczenia

Osobliwością wśród nich były, wywodzące się z P aleodictioptera H exaptero- idea, owady otw artej przestrzeni, unikające za­.. zwyczaj lasów pierw otnych,

Obecność kobaltu nieodzow na przy wiązaniu azotu przez

szych przestrzeni. Z tego też powodu, w obu działach, badania ześrodkowują się na poznaniu granic występowania, możliwie jaknaj większej ilości form i warunków,

powiednio przez wyrazy: emisya i ondu- lacya, które znów, ja k to wskazał Bur- ton, mogą być ostatecznie identyczne, jeśli materya składa się z figur wysiłu

na rozrywa się w pierścienie, między któ- remi powstaje nowy cylinder płynny, zwolna krzepnący znowu na powierzchni. Zjawisko to powtarzać się może ad infi-

rane przez rostw ór na w ew nętrzne ścianki naczynia, nie zrów now aży się z ciśnieniem , w yw ieranem zzew nątrz przez cząsteczki wody, starające się pod