• Nie Znaleziono Wyników

Naprzód : organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1901, nr 146 [nakład pierwszy skonfiskowany]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Naprzód : organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1901, nr 146 [nakład pierwszy skonfiskowany]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 146 Kraków, czwartek 30 maja 1901, Bocznik X .

Mm i M i k i p I A d n t a i i t n c y l I n k ó w , a l . B ra c k a 16.

TłlóFóa H r, K*8. ---

Waaalki* liity i in u jlk l »U- mlflai u l i l ; U m n i f i i R«- i a k i y i 1 M m l n l i t m y i , B r u k a 16.

W iUj i rtktflaów nia awraaa, k»r«ip.al»noyj buiaiiaaayok kia awiflfinia, llrtiw niaoplaoe&yak

Bit priyjmujt.

NAPRZÓD

Organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej.

N um er pojedynczy 8 k ftle rij»

N um #r p o n U d sU lk o w y 4 h aU r* * Wychodti codziennie o g. 8 n u a w poniedziałki i dni połw i|t«-

ozne o godz. 10 rano.

Do nabycia: W adm inistraeyi, ml.

Bracka 1. 15, oraz ire w styktkitk biurach dzienników.

L isty reklam acyjne nieopiec*$ts- wane nie podlegaj* opłacie,

▲dres na telegram y: N aprzód- K ra k ó w .

F r e n a m e r a ta wynosi: W K r a k o w i e (bez odsyłki): m iesięcznie 1 korona 80 k ał., kw artalnie 4 kor. 50 k , roeznie 18 ker. — Z a d o s t a w ę d o d o m u dopłaea się n i e s l |S f n l e 30 h al. — W ▲ t a t r y i : m iesięcznie 3 k e r ^ kw artalnie 0 kor., rocznie 14 ker.. — W N i e m o i e o h : kw artalni* 7 marek. - - w innych krajach kw artalnie M franków. — Za k aidę zmianę adresu dopłaca «ię 40 hal. — D la robotników w Kra­

kowie i Podgórzu t y g o d n i e * a prenum erata 40 hal.

Of?w»sea8® (inseraty) przyjmuj* A dm inistracja aa sp łatę od miejsca wiersza jedne- szpaltowego drobnym drukiem (petitem ) za pierw szy raz po 20 halerze, następny p?

10 halensy. — „ N a d e s ła n e " od miejsca w ie rn a drukiem petitowym po 40 halerzy aa kaidy ras. — Zafięcznikt (prospekty i. t. d.) przyjmuje zię za Cenę 3 ker. aa 100 egzemplarzy dla zamiejscowych, a l kor. za 100 egzemplarzy dla miejzeowyeh prena-

iŁeratorów. — Należytoió należy n a p r z ó d nadesłać.

miesięcznie 1 K 60 h kwartalnie 4 , 50 , rocznie . 18 „ — „ Za dostawę do domu w Krakowie i Podgó­

rzu dopłaca się 20 h miesięcznie.

Czas odnowić prenumeratę I

„Naprzód"

wychodzi codziennie o godz. 8 rano, w ponie­

działki i dni poświąteczne o godz. 10 rano.

Prenumerata wynosi:

w Krakowie: w A ustryi:

miesięcznie . . 9 K kwartalnie . . 6 K rocznie . . . 94 K

w Niemczech:

kwartalnie 7 marek.

w Innych krajach:

kwartalnie 10 franków.

Numer pojedynczy 8 h.

Numer poniedziałkowy i poświąteczny 4 h.

Dla robotników Krakowa i Podgórza pre­

numerata tygodniowa (od niedzieli do soboty) 40 h Do nabycia w Administraeyi i we wszyst­

kich Agencyach dzienników.

Redakcya i adm inistracja: Kraków, Braoka L. 15 — Telefon nr. 396.

Szan. Prenumeratorów miejsco­

wych i zamiejscowych upraszamy o bezzwłoczne odnowienie przed­

płaty, której w arunki podajemy na czele numeru. Tylko w ten sposób uniknąć będzie można przerw y w otrzymywaniu naszego dziennika.

P r e n u m e r a t ę należy uiszczać z g ó r y .

Równocześnie zwraca się uwagę Szanow. Prenumeratorów miejsco­

wych, a b y p r z y u is z c z a n iu p r e n u m e r a t y ż ą d a l i k o n ie ­ c z n i e k w it ó w prenumeracyj- nych, w przeciwnym razie zapłata będzie nieważną i nie zostanie u- względnioną.

Taksamo na wszelkie d a tk i na­

leży koniecznie żądać od inkasen­

tów k w it ó w .

Administracya „Naprzodu".

Z dnia.

K raków , 2 9 m aja.

Znowu konszachty.

S e n s a c y jn a w iad o m o ść o w s t ą p i e ­ n i u s t o j a t o w s z c z y k ó w i p.

B o j k i d o K o ł a p o l s k i e g o , p o ­ d a n a w c z o ra j p rz e z lw o w sk ie d z ie n ­ n ik i, o k a z u je się n ie d o k ła d n ą i p o czę­

ści m y ln ą .

F a k ty c z n ie s p ra w a p rz e d s ta w ia się w sp o só b n a s t ę p u j ą c y :

W d ru g i d z ie ń Z ie lo n y c h ś w ią t o d ­ b y ło się w K ra k o w ie (w r e s ta u r a c y i S m o łc z y ń sk ie g o ) p o sie d z e n ie „ ra d y

n a c z e ln e j * s tr o n n ic tw a ks. S t o j a ­ ł o w s k i e g o p o d je g o o so b istem p r z e ­ w o d n ictw em .

M ięd zy in n y m i w zięli w n ie m u d z ia ł p o sło w ie S z a j e r, B o m b a , W i l k i F i j a k . W ię k s z ą część p o sie d z e n ia z a ję ły r o z te r k i i k łó tn ie o so b iste m ię ­ d z y ty m i p o sła m i, k tó r z y w k o ń c u z o ­ sta li z m u sz e n i do w z a je m n e g o p r z e ­ p ro s z e n ia i p o g o d z e n ia się n a ra z ie . N a d to n a p o sie d z e n iu te m n a ra d z a n o się n a d te m , c z y p o sło w ie lu d o w i n ie p o w in n ib y w s tą p ić do K o ła p o lsk ie g o . S z a jo r tw ie rd z ił, ż e p o s e ł B o jk o n o si się z ty m p ro je k te m . K s. S to ja ło w sk i ró w n ie ż t ę m y śl p o p ie ra ł. O s ta te o z n ie u c h w a lo n o : p o ro z u m ie ć się ze s tr o n ­ n ic tw e m lu d o w e m i g d y b y p o sło w ie s tr o n n ic tw a lu d o w e g o w s tą p ili do K o ła p o lsk ie g o , to p o d ty m w a ru n k ie m i sto ja ło w sz o z y c y w s tą p ią do K o ła p o l­

skiego.

J e d n a k o w o ż k o m ite t w y k o n a w c z y s tro n n ic tw a lu d o w e g o , k tó r y d n ia 26 bm . o d b y ł p o sie d z e n ie w K ra k o w ie , z a ją ł o d m ie n n e sta n o w isk o , w y ra ż o n e w n a s tę p u ją c e j r e z o l u c y i :

Sytuacya w kraju od czasu ostatnich wyborów do Rady państwa w niczem się nie zmieniła na lepsze dla ludu, przeci­

wnie, na każdym kroku reakeya i tłumie­

nie dążeń ludu do zajęcia należnego mu

Towarzysze! Pamiętajcie o fondnszn prasowym codziennego „Naprzodu!"

E M I L Z O L A .

P O W I E Ś Ć . 17)

W k siężycow ym blasku kilku lamp ele fetrycznych, poprzez cienie szop, w ieży do kąp ieli, lu f d ziałow ych , pieców cem entni- czycli, o n iew yraźnych k szta łta ch , podo­

bnych stożk ow atym budowlom ja k ieg o ś bar­

barzyńskiego kultu, lokom otyw a m ałych rozm arów poruszała się zw olna, w ydając OBtre św isty o strzegające, by kogoś nie przejechać. P rzed ew szystk iem jednakże na samym ju ż progu o g łu sza ły odw iedzają­

cych dw a m łoty, funkcyonujące w rodzaju piw nicy, których dnże łby dostrzegało się odrazu, łb y zw ierzą t żarłocznych, kujących ż-elazo w szalonym rytm ie, g ry zą cy ch je, W yciągających w drągi z całą zajadłością sw ych zębów z m etalu. Zatrudnieni tu r o ­

botnicy, w ycią g a cze, ż y li w niem ocie, w wde • cznem m ilczeniu, porozum iewając się tylko giestam i w nieprzerw anym buku i drganiu, ja k ie ich otaczały. M inąw szy nizki budy­

nek, w którym sz a la ły inne m łoty, Ł ukasz zb oczył w lew o i przebył drugie podw órze, którego zryta ziem ia zaw alona b yła od padkam i m etalu śpiącem i w błocie, zanim stopione zostaną po raz drugi. G rjm ada ludzi ład ow ała na platform ę w agonu tegoż dnia ukończony słup torpedow ca z kutej sta li; m ała lokom otyw a, zaraz go m iała zabrać. P on iew aż nadjeżdżała w łaśnie z św i­

stem , m usiał przed nią na bok uskoczyć, poczem puścił się aleją pom iędzy sym etry- cznem i stosam i g ęsi lanego żelaza, surow ca, i zn a la zł się w reszcie w h ali pieców i w a l­

cowni.

H a la ta , jedna z najobszerniejszych, hu­

czała w e dnie straszliw ym łoskotem w al­

ców w pełnym ruchu. L ecz o tej nocnej godzinie w alce sp a ły , w ięcej n iżeli połowa, olbrzym iej szopy pogrążoną b yła w g łęb o ­

kim mroku. Z dziesięciu za ś pieców cztery tylko g o rza ły , pracując w espół z dwoma młotami. Tu i ow dzie skąpy płom yczek g a zo w y chw iał się w przeciągu, w ielkie cienie za lew a ły przestrzeń, w g ó rze z a le ­ dw ie m ożna było do trzeć grube zad ym io- ue w iązan ie, podtrzym ujące dach. Z c ie ­ mności d olatyw ał plusk w ody, ubita ziem ia, służąca za podłogę, poryta i nierów na, rozlew ała się w w ielu miejscach w sm ro­

dliw e błoto, bokami zaś nie b yła niczem innem, j a k pyłem w ęglow ym , kupą w sz e l­

kiego rodzaju szczątków .

P an ow ał to w szędzie, brud plugaw ej ro­

boty, roboty bez w esela, obrzydłej i prze­

klętej, w jaskini zatrutej dymem , zaw ala­

nej lotnym brudem, czarnej, zrujnowanej, potwornej. N a ćw iekach pew nego rodzaju bud z nieohyblow anych desek w isiały s u ­ knie do w yjścia robotników, zrnięszane z płóciennymi i skórzanym i fartuchami. Cały zaś teu ponury obraz nędzy o zła ca ł się blaskiem płom ieni ty lk o w tenczas, kiedy

(2)

2 „N A P R Z O D “ Nr. 146

stanowiska staje się widoczniejszem. Wobec tego komitet wykonawczy Rady naczelnej stronnictwa ludowego uznaje, że stanowi­

sko stronnictwa i jego reprezentantów ta k ­ że musi pozostać niezmienionem na wszy­

stkich stanowiskach i we wszystkich wzglę­

dach. W szczególności stosunek posłów stronnictwa ludowego do t. zw. Koła pol­

skiego musi pozostać niezmieniony.

P o p o sie d z e n iu sto ja ło w sz c z y k ó w d n ia 27 b m . o d b y li lu d o w c y d ru g ie p o sie d z e n ie , w k tó re m w z ię li u d z ia ł p p . : W y s ł o u c h , S t a p i ń s k i , dr.

S z a f l a r s k i , dr . B e r n a d z i k o w - s k i , B o j k o i O l s z e w s k i . P o se ł B o j k o b y ł p o d o b n o z a w s tą p ie n ie m do K o ła p o lsk ie g o , czem u sta n o w c z o s p rz e c iw ili się p o se ł O l s z e w s k i i r e s z ta c z ło n k ó w w y d z ia łu .

O s ta te c z n ie u c h w a lo n o n a s tę p u ją c ą re z o lu c y ę :

Nie uznaje się wcale potrzeby obecnie zwoływania walnego zgromadzenia Rad na­

czelnych w celu rozstrzygnięcia tej spra­

wy, a to i z motywów, podanych w uchwale komitetu wykonawczego stronni­

ctwa ludowego z dnia 26 b. m. i z tego powodu, że właśnie nadchodzą powszechne wybory do sejmu, które dopiero odsłonią, czy partya w kraju rządząca, a w Kole polskiem ogromną większość stanowiąca, zamierza zaniechać bezwzględnej walki ze stronnictwami ludowemi, z taką zaciekło­

ścią dotąd prowadzonej wszelkimi, nawet wielce niegodziwymi i niemoralnymi środkami.

N a r a z ie w ięc n ie m a m o w y o w s tą ­ p ie n iu p o słó w lu d o w y c h do K o ła p o l­

sk ieg o , bo lu d o w c y p ro p o z y e y ę tę o d ­ rz u c ili, a s to ja ło w s z c z y c y u c h w a lili w s tą p ić do K o ła ty lk o ra z e m z lu ­ dow cam i.

A le fa k te m je s t, że k o n s z a c h ty się to c z ą , fa k te m je s t, ż e u ja w n ia się u n ie k tó ry c h c z ło n k ó w g a lic y js k ie j opo- z y c y i p a r la m e n ta r n e j s k ło n n o ść do p o rz u c e n ia g o rz k ie g o c h le b a o p o z y c y i

i do w s tą p ie n ia w sp o k o jn ie d rz e m ią ­ ce, p o d rz ą d a m i k lik i sta ń c z y k o w sk ie j, s z e re g i K o ła p o lsk ieg o . Ż e ks. S t o j a ł o w s k i n o si się z ta k ie m i m y ś la ­ m i, to z d a je się p o tw ie rd z a ć d w u z n a ­ c zn e s ta n o w isk o , ja k ie z a ją ł w o b ec o s ta tn ie j k a m p a n ii p a r la m e n ta rn e j, p rz e p ro w a d z o n e j p rz e c iw K o łu p o l­

sk iem u p rz e z p o s ła D a sz y ń sk ie g o . S ta r y lis sp ie sz y z p o m o c ą K o łu p o lsk ie m u o sz c z e rstw a m i i in s y n u a - c y a m i, rz u c o n e m i n a to w . D a s z y ń ­ sk ieg o i p a r ty ę s o c y a ln o -d e m o k ra ty - czn ą. T o d a je do m y śle n ia .

S tro n n ic tw o lu d o w e n ie w ą tp liw ie n ie p r a g n ie o b e c n ie p rz e d w y b o ra m i sejm o w y m i z w ija ć s z ta n d a ru i c h ro ­ n ić się p o d s k rz y d ła K o ła p o lsk ieg o . N ie m ia ło b y o n o w te m ż a d n e g o i n ­ te re su , p rz e c iw n ie , m u s ia ło b y się to n a n ie m ty lk o szk o d liw ie o d b ić. A le j u ż sam fa k t, że w s tro n n ic tw ie ludo- w em są je d n o s tk i, a n a w e t p o sło w ie, c ią ż ą c y do K o ła p o lsk ie g o , j e s t o b ja ­ w em b a rd z o c h a r a k te ry s ty c z n y m .

Co c h w ila ja k ie ś k o n s z a c h ty o d s ła ­ n ia ją , n a j a k k ru c h y c h p o d s ta w a c h z b u d o w a n ą j e s t o p o z y o y a c h ło p s k a w G a lie y i. P o to c z k o w ie , K r a m a rc z y k , D a n ie la k — o to g a le r y a m e n e ró w ch ło p sk ich , k tó rz y , d o c h ra p a w s z y się m a n ­ d a tó w , z a w ie d li p o ło ż o n e w n ic h p rz e z lud n a d z ie je i s p rz e d a li je g o in te r e s y z a m isk ę so czew ic y . H is to r y a ru c h u lu d o w e g o w G a lie y i, to sz e re g ta k ic h z d ra d . D la te g o lu d p o w in ie n się m ie ć n a b a c z n o śc i i b a rd z o p iln ie p a trz e ć n a p a lc e ty m , k tó r z y p o lity k ę lu d o w ą ch c ą ro b ić n a k o n w e n ty k la c h po z a p le c y m a lu d u .

, ^---

Zjazd w Gnieźnie przez pruską policyę udaremniony!

O d p o lsk ie j p a r ty i so c y a listy c z n e j z a b o ru p ru s k ie g o o trz y m u je m y n a s tę p u ją c ą w ia d o m o ś ć :

„N ie u d a ło się n a m u rz ą d z ić V I.

z ja z d u n a sz e j p a r ty i n a ziem i o jc z y ­ s te j ! P o lie y a n ie d o p u śc iła do o d b y c ia z ja z d u w G n ie ź n ie . W ię k sz o ść p rz y - b y ły o h do G n ie z n a d e le g a tó w w y d a ­ liła z lo k a lu , k tó r y w o s ta tn ie j chw ili u z n a ła z a „n ie s to s o w n y “ ; w ła śc ic ie ­ lo w i lo k a lu z a g ro z iła g r z y w n ą 160 m a re k .

D z ię k i p rz e z o rn o ś c i z a rz ą d u p a r t y j ­ n e g o k o n g r e s n i e z o s t a ł u d a ­ r e m n i o n y . U d a ł o s i ę n a m z m a ­ tem o p ó ź n ie n ie m o d b y ć o b r a d y w B e r l i n i e , d o k ą d d e le g a c i n a ty c h ­ m ia s t z G n ie z n a w y je c h a li. O b ra d y z ja z d u w B e rlin ie o d b y ły się w sali

„ E n g lis c h e r G a r t e n “, p r z y u d z ia le 29 d e le g a tó w z 15 m iejscow ości.

J u t r o o trz y m a c ie o b sz e rn e s p ra w o ­ zd a n ie . “

O to tr u d n o ś c i,‘ z ja k ie m i b ra c ia n a si w z a b o rz e p ru s k im w a lc z y ć m u sz ą n a k a ż d y m k ro k u . N a w e t z ja z d u sw ego n ie m o g ą o d b y ć n a o jc z y ste j ziem i.

T e m w ię k sz e u z n a n ie n a le ż y się ich n ie z m o rd o w a n e j p ra c y .

LIST Z FRANCYI. ~

P aryż, 26 maja.

Jeszcze o buncie algierskim. — Definitywne fiasco z ks. Bruneau. — Natrętny kandydat na męczennika. — Czy Francuzi Chińczykami ?

(D okończenie.)

H rabia de L ur Saluces, mijając słupy graniczne franko-belgijskie, rachow ał, że zaraz zostanie zaaresztow anym : zawiódł się! Tylko celnicy dopytywali się go tro ­ skliwie, czy nie przewozi przypadkiem cy­

gar. Bez przeszkód dojechał do P aryża...

Stacya... może tu wreszcie zechcą go zaa­

resztować? Znów zawód: tylko celnicy p y ­ tają, czy nie wiezie jakich spirytualij. Zde­

tonowany hrabia zajeżdża do swego pała­

cu, ostentacyjnie pokazuje się na ulicach, by ktoś w imieniu prawa i t. d... Napró- żno. Zniecierpliwiony, zasiada wreszcie przy

majster pnddlerski rozwarł drzwi swego pieca, z którego buchał w tej samej chwili oślepiający blask i niby światło nagle ro z ­ błysłej gwiazdy, mrok całej hali zapełniał jasnością.

Gdy Łukasz do hali wkroczył, Bonnaire mięszał właśnie po raz ostatni topiony k ru ­ szec, dwieście kilogramów płynnego me­

talu, które piec i praca miały zamienić w stal. Cała operaeya wymagała czterech godzin czasu, a najcięższą częścią roboty było to mięszanie, po pierwszych godzinach oczekiwania. Trzymając oburącz pięćdzie- sięciofuntowe mięszadło, m ajster puddler mięszał przez dwadzieścia minut w bucha­

jącym z wylotu pieca żarze metal rozpa­

lony do białości na dnie pieca. Hakiem mięszadła skrobał dno i ugniatał ogromną gałkę kruszcu, podobną do słońca, na które on jeden tylko mógł patrzeć, mając oczy przyzwyczajone do żaru i rozpoznając po barwie kruszcu, w jakiej fazie znajduje się robota. A kiedy wyciągał mięszadło, było ono na drugim końcu pąsowe i całe obsy­

pane iskrami, jak kwieciem.

Bonnaire dal giestem rozkaz swojemu palaczowi, aby podsycił ogień, podczas kie­

dy inny robotnik, pomocnik puddlera, po­

chwycił za mięszadło, aby z kolei „wziąć się do liaka“ , wedle utartego wyrażenia.

— W szak mówię z panem Bonnaire ? — zapytał Łukasz, podszedłszy.

Zdziwiony, potwierdził robotnik skinie­

niem głowy. W koszuli tylko i płóciennych spodniach, przepyszny był z swoim białym karkiem, rumianą tw arzą w zwycięskim wysiłku i rozpromienieniu praey. Liczył zaledwie trzydzieści pięć lat, jasnowłosy kolos, z czupryną przystrzyżoną krótko, z szeroką, grubą, łagodną tw arzą, z k tó ­ rej ust dużych, mocnych i wielkich, spo­

kojnych oczu wyzierała dusza prawa i dobra.

— Nie wiem, czy mnie pan poznaje — rzekł Łukasz. — Spotkałem tu taj pana tamtego lata, rozmawialiśmy z sobą.

— Pamiętam doskonale — odrzekł po chwili majster puddlerski; — pan jesteś przyjacielem pana Jordana.

Lecz kiedy młody człowiek wytłómaezył mu, z niejakiem zakłopotaniem, powód swe­

go przybycia, to co widział i słyszał, opi­

sał nędzne położenie Josiny pozbawionej daehn i przedstawił mu, że jedyny ra tu ­

nek on sam teraz już tylko biednej dzie­

wczynie dać może, robotnik pogrążył się w milczeniu, zaambarasowany także. Umilkli obaj i nastała chwila oczekiwania, którą przedłużał czysty dźwięk młota, zainstalo­

wanego w tem miejscu dla obsługi dwu tyłem się stykających pieców. Nakoniec, kiedy młot umilkł, majster, mogąc się dać sły zać, wyrzekł z p ro sto tą:

— Dobrze, zrobię, co się da... J a k tylko skończę, to znaczy za jakieś trzy kw a­

dranse, pójdę z panem.

Łukasz, chociaż już była blizko jedena­

sta, postanowił czekać i zwrócił zrazu u- wagę na mechaniczne nożyce, które w je ­ dnym zakącie cienia obcinały stalowe drągi, wyszłe z puddlerskiego pieca, z takim spo­

kojem i łatwością, jakby to było masło, nie metal. Za każdem cięciem szczęk od­

padał mały kawałek, kupa odpadków rosła, poezem je uwożono w takack do przegród w hali ładunkowej, gdzie każde trzydzieści kilogramów ładunku umieszczano w osobnej skrzynce, przeznaczonej z kolei do wynie­

sienia na halę pieców z tyglami.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(3)

Nr 146. , S A P R Z O D “ 8

biurku i w form ie obelżyw ej przypomina w ładzom , iż on, banita, przybył do P a r y ­ ża i jest. do d y sp o zy cji sądu... M ijają g o ­ dziny, dnie — n ik t się nie z g ła s z a , z w y ­ jątk iem roju reporterów gazeciarskicb, k tó ­ rych d łu gie, sensacyjne opisy, przypom ina­

jące sw ym tonem ogórkow e gaw ędy o dwu- głow em cielęciu, ośm ieszają jed y n ie p. hra­

b iego, W reszcie zjaw ia się jak iś p rzedsta­

w iciel w ład zy, spisuje protokół, ulatnia się i znów cisza i zapom nienie... G azety z obo­

zów przeciw nych poczynają sobie drwić niem iłosiernie z niem ęczennika wbrew w ła snej w oli, a ca ła prasa unisono n aigraw a się z policyi, k tóra, m ając sw ych agentów za granicą, nic nie w ied ziała o majowej w y cieczce hrabiego-w ygnańca.

P rezyd en t gabinetu W aldeck-R ousseau p ok azał się w tej spraw ie sprytnym g r a ­ czem : poniew aż hr. de Lur Saluces, celem w yw ołania głośn ego ferm eutu, chciał stać się bohaterem tragiczuym — on swem oho • jętnem traktow aniem autirepublikańskiego eks-spiskow ca, zdegradow ał go odrazu na p ostać kom iczną. N aturalnie rozpraw a mu si być wznowioną, ale i tu zaw ód spotka h ra b ie g o : śledztw o nie będzie ponownie przeprow adzonem ; sesya senatu, ukonsty­

tuow anego wr trybunał stanu, potrw a k ró ­ tko i cały efek t zg in ie, ja k kropla wody, w szybkich falach paryskiego życia. N a- próżno hrabia się deranżow ał .. Cała ta h istorya je s t tak oryginalnie francuską, że n igd zie indziej zdarzyćby się nie m ogła.

R ów nież oryginalnym je s t i spór p. Lar- ronm eta, k rytyk a teatraln ego „T em psa", ze słynnym dram aturgiem norw eskim Biórn- sternem , ciągn ący się ju ż od m arca. Biórn- stern, który na żądanie kółka m iłośników sceny w y sta w ił w jednym z teatrów p a­

ryskich swój ostatni dram at: , Ponad s i­

ły " , z o s t a ł, zdaje się, n iem ile dotkniętym chłodnem potraktow aniem je g o sztuki przez k rytyk ę francuską i pod w rażeniem tego zaw odu nie poskąpił cierpkich uw ag F ra n ­ cuzom , którym zarzu cił, iż w ych w alają t y l­

ko w łasnych artystów , iż mnrem chińskim oddzielają się od sztuki europejskiej, że tak i p. Larroum et przy wznowieniu „ P a ­ trie" Sardou obw ieścił św iatu , że to n a j­

w ięk szy dram at p r o z ą , ja k i zo sta ł przez w spółczesnego pisarza stw orzony.

A I b s e n ? — pyta B iórnstern. Czyż mo­

żna Sardou sta w ia ć na rów ni z takim olbrzym em ? A le F rancya niedocenia tego geniusza. N ajlep szy dowód, że P a ry ż, po­

siadając ty le scen, nie ma żadnej, p o św ię ­ conej utworom Ibsena, choć np. ty le m iast niem ieckich na to się zdobyło. Francuzi, zasklepieni w chińskiem podziw ianiu sa ­ m ych siebie, nie starali się te ż zapoznać z arcydziełam i B ócklina itd.

T u pozw olę sobie na m ałe interm ezzo.

Znany z procesu D reyfusa pułkow nik P ic- ąnart, tw ierd ził w liście do „A urorę", że np. śm ietanka armii francuskiej, bo sztab g en eraln y, nie w ied ział naw et o istnieniu B ócklina i p rzejąw szy list do P icq u arta, w y sła n y z B a zy lei, a opisujący słynny obraz B ócklina .Ś w ię ty g a j" , dom yślał się, że pod z m y ś l o n e m (!) nazw iskiem Bóek- lin a nie k ryje się n ik t inny, jen o... pruski gen erał B ock , z którym oczyw iście P ią u a rt zdradziecko się kom unikował.

P an Larroum et, odpow iadając B iórnster- now i, ośw iadczył, że jeg o zdaniem obrazy B ócklina są pozbawione w szelk iego polotu, ciężkie, k rzyk liw e (s ic !), w reszcie porzu­

ciw szy pole estety k i, rzucił się na Biórn- sterna z a je g o pangierm ańskie przem ów ie­

nie w B erlinie (istotnie bardzo niesm aczne), w którem m iędzy innem i B iórnstern w y ­ rzek ł taki piram idaluy nonsens, ja k — że żyw iołow i niem ieckiem u zaw d zięczać będzie E uropa przyszły pokój w ieczy sty i roz brojenie... B iórnstern znów replikow ał w św ieżo w yszłej „R evue blanche*, stając zw ła szcza w obronie B ócklina i za zn a cza ­ ją c słusznie, że je g o zdanie w tym w z g lę ­ dzie podziela cała Europa, czem poiryto­

w any Larroum et ośw iad czył, że skoro Biórnsternowi wolno S arcoy’a nazyw ać C hińczykiem , to jem u w olno stw ierd zić, iż obrazy B óck lin a robią nań w rażenie, jak gdyby pochodziły z pod pędzla ja k ie g o boksera. Ten w cale niedow cipny przyeiuek okrasza krytyk „Tempsa" długim w yw o­

dem — kto upow ażnił B iórnsterna do prze­

m aw iania im ieniem E uropy?

Czy je s t to ostatni rozd ział sporu lit e ­ rackiego, niew iadom o: Biórnstern jest bar­

dzo uparty i niechętnie p ozostaw ia prze­

ciw nikow i ostatnie słow o B ądź co bądź spór ten rzuca jask raw e św iatło n a zaścian kow ość Francuzów w rzeczach sztuki.

Przegląd polityczny.

= Przełom w sprawie chińskiej. L e ­ n iw ie , m o n o to n n ie w lo k ą c a się a k c y a c h iń sk a z d a je się o b e c n ie w reszcie z b liż a ć do ro z w ią z a n ia . Z n a c z n a część w ojsk e u ro p e js k ic h p o w ró c ić rc a do k r a ju , d w ó r c h iń sk i w y b ie ra się z p o ­ w ro te m do P e k in u , „ n ie d o p a łe k " h r.

W a ld e rs e e z p o p io łe m asb e sto w e g o d o m k u s ta n ie p rz e d o b liczem sw eg o c e s a rz a b e z liśc i w a w rz y n u , c h y b a ty lk o z k ilk o m a w a rk o c z a m i śc ię ty c h k a to w sk im m ieczem m a n d a ry n ó w . O so­

b liw a to b y ła w o jn a . N a p rz ó d n ie z a ­ p o w ia d a n o je j n ig d y fo rm a ln ie , a p o ­ te m , j a k j ą p ro w a d z o n o ! O d d zia ły b o k se rsk ie i w s p ie ra ją c e j e n ib y w b re w w o li rz ą d u w o jsk a r e g u la r n ie z o sta ły z a ra z w p o c z ą tk a c h ak c y i r o z b ite , lu b c o fn ę ły się w g łą b k ra ju , d w ó r c h iń ­ sk i u m k n ą ł do n a jb a rd z ie j o d leg łej p ro w in c y i i n a g le w ie lk i z d o b y w c a W a ld e rs e e w ra z z w ie lo ję z y c z n ą a rm ią sp rz y m ie rz o n ą z n a la z ł się w „ m ilita r ­ n ej p ró ż n i" : n ie b y ło z k im w alczy ć.

A p rz e c ie ż n a p la c u b o ju k re w się to c z y ć m u s i, w ięc d a le jż e n a p a d a ć sp o k o jn y c h m ie sz k a ń c ó w , p a lić w sie, m o rd o w ać...

Z a c z ę ły się fo rm a ln e o rg ie... O d y p o p a lo n o w sz y stk o d o k o ła P e k in u , w e sz ły w m o d ę „ e k sp e d y c y e k a rn e * do o d le g le jsz y c h okolic, aż w reszc ie w z a je m n e k łó tn ie s p rz y m ie rz e ń c ó w n a m ie jsc u i o s tre k r y ty k i p a r la m e n ta rn e p o d a d re se m ty c h zb ó je c k ic h w y p ra w s p o w o d o w a ły , iż W a ld e rs e e m u za c z ęli k o m e n d a n c i w o jsk o b c y c h o d m a w ia ć p o s łu s z e ń s tw a . I to u d a w a n ie w o jn y p o w o li m u sia ło się p r z y tłu m ić , ja k p ło m ie ń w k o p c ą c e j la m p ie , aż do z u ­ p e łn e g o z a g a śn ię c ia .

T a k sam o ro z p a c z liw ie d łu g o i n u ­ d n ie to c z y ły się i to c z ą ro k o w a n ia p okojow e, U ło żo n o ty lk o p o d e b a ta c h bez k o ń c a su m ę o d sz k o d o w a n ia , k tó r ą C h in y z a p ła c ić m a ją m o c a rs tw o m : 4 5 0 m ilio n ó w ta e ló w , m n iej w ięcej p o ło w ę te g o , co F r a n c y a z a p ła c iła P ru s o m p o p o g ro m ie w ro k u 1870.

F r a n c y i k o n tr y b u c y a w o je n n a n ie d o ­ p ro w a d z iła do r u i n y : z a s o b n y k ra j o d ż y ł p o n ie j w k ró tc e , ja k w y tr z y ­ m a ła ro ś lin a p o je d n y m m ro zie, C h in y je d n a k , m im o, że lu d n o śc ią sw o ją do- ró w n y w u ją E u r o p ie , p o d o b n y u p u s t z ło ta d o p ro w a d z ić m oże do d łu g o le ­ tn ie g o c h e r la c tw a , k tó r e w y z y s k a ć p o tra fią E u ro p e jc z y c y . D ziś w szak że w s k u te k w z a je m n e j z a w iśc i m o c a rstw n ie z a n o si się n a ja k ie ś „ p re to n s y e "

te r y to r y a ln e . T y lk o R o sy a , k o r z y s ta ­ j ą c z p o m y śln e j d la n ie j k o n s te la c y i

p o lity c z n e j i g e o g ra fic zn e j ( p r z y ty k a ­ n ie je j a z y a ty c k ic h p o sia d ło śc i do Chin), u s u n ą w s z y się z a w c z a s u z „ k o n c e rtu * , p ra w e m k a d u k a z a g a r n ę ła M a n d ż u ry ę . O to k ró tk i z a r y s całe j d o ty c h c z a so w e j a k c y i c h iń sk iej.

Przegląd społeczny.

Z organizacyi introligatorów, w s t o ­

w arzyszeniu ssawodowem introligatorów itp . we L w ow ie odbyło się w e czw artek dnia 16 maja nadzw yczajne w alne zgrom adze­

nie, w celu w yboru d elegata na kongres, który ma się odbyć w W iedniu w dniach 29 i 3 0 c z e r w c a ./P o r z ą d e k d z ie n n y : 1.

Znaczenie i w ażność zjazdu. 2 . W ybór de­

le g a ta . 3. P rzed łożen ie w niosków zarządu na zjazd. 4. U chw alenie dyet na podróż d elegata. 5 . W n iosk i członków .

P o zagajeniu przew odniczący tow . J a- n i k o w s k i p rzedstaw ił zebranym zn a cze­

nie kongresu, w zyw ając do w ysłan ia d ele­

g a ta , co te ż po krótkiej d yskusyi uchw a­

lono i wybrano delegatem tow . F ranciszka S c h i n d l e r a .

N astępnie przedłożono w niosek zarządu na kongres dom agający się od centralnego zarządu zw iązk ow ego w e W iedniu zapro­

w adzenia jednolitej adm inistracyi w celu uniknięcia w szelkich nieporozum ień i n ie­

dogodności ; w niosek ów polecono d eleg a ­ tow i usilnie popierać. Co do k osztów po­

dróży d elegata po przedstaw ieniu w niosków przez tow . Schindlera przyjęto w niosek centralnego zarządu, który proponuje w spól­

ne k oszta na w szy stk ie stow arzyszenia.

Po w yczerpaniu porządku dziennego p rze­

w odniczący zam knął zgrom adzenie o godz. 2 popołudniu.

Z ruchu robotniczego w Przemyślu.

D n ia 18 bm . o d b y ło się w sa li S to w a ­ rz y s z e ń ro b o tn ic z y c h d o ro c z n e w a ln e z g ro m a d z e n ie c z ło n k ó w S to w . ro b .

„ B ra te rs tw o .* Z g ro m a d z e n iu p r z e w o ­ d n ic z y ł to w . W o h l m a n , k tó r y z d a ł s p ra w o z d a n ie z o z y n n o śc i w y d z ia łu do d n ia 30 b m . ; ze s p ra w o z d a n ia t e ­ g o o k a z u je się, ż e s to w a rz y s z e n ie to z n a k o m ic ie się ro z w ija .

N a s tę p n ie to w . F e u e r m a n , ja k o s k a rb n ik , z d a ł s p ra w o z d a n ie k aso w e, k tó r e w y k a z u je p rz y c h o d u 483 K 45 h, ro z c h o d u 380 K 91 h , p o z o sta ło ść k a ­

(4)

4 „N A P R Z Ó D* Nr. 146.

so w a w y n o s i te d y 102 K 5 4 b, p rz y - czem z a z n a c z a , iż u d z ie lo n o c a łeg o s z e ­ r e g u w s p a rć p o z o s ta ją c y m b e z p r a c y i p o d ró ż n y m , o ra z w k ilk u n a s tu w y ­ p a d k a c h u d z ie lo n o b e z p ła tn e j p o m o cy p ra w n e j.

S p r a w o z d a n ie k a so w e i a d m in is tr a ­ c y jn e p r z y ję to do w iad o m o ści, a n a w n io se k k o m isy i k o n tro lu ją c e j u d z ie lo n o u s tę p u ją c e m u w y d z ia ło w i abso- Iu to rj u m , p o cz em p rz y .-tę p io n o do w y b o ró w . W y b ra n o p rz e w o d n ic z ą c y m to w . J . W o h lm a n a , z a s tę p c ą to w . M.

K a tz a , do w y d z ia łu t o w . : R e ic h a , F e u e r a , B la s b a lg a , H a u p tm a n a , F a s ta , H o rn ik a , G o ld fa rb a , W a ln e r a i R a tz a . Z a s tę p c a m i czł. w y d z ia łu w y b r a n o : C k. F e u e r a i S. S e c k e ra .

P r z y w n io sk a c h u c h w a lo n o zn ie ść u c h w a łę , p o s ta n a w ia ją c ą o w ysokości w s p a rc ia p o d ró ż n y m , z o s ta w ia ją c sw o ­ b o d ę w y d z ia ło w i, b y w m ia rę fu n d u szów s to w a rz y s z e n ia i p o tr z e b y o d n o ­ ś n e g o c z ło n k a w s p a r c ia u d z ie la ł.

Z g ro m a d z e n ie z a k o ń c z y ł p rz e m ó w ie ­ n ie m to w . Ż o ł n i e r z n a te m a t o rg a n iz a c y i.

W n ie d z ie lę p ie rw sz e g o d n ia Z ie lo ­ n y c h ś w ią t o d b y ło się o lb rz y m ie z g r o ­ m a d z e n ie ro b o tn ik ó w b u d o w la n y c h i d z ie n n y c h w sa li s to w a rz y s z e ń r o b o ­ tn ic z y c h , p o d p rz e w o d n ic tw e m tow . T o m a s z a K u r a s i e w i c z a . O b e c n y c h b y ło z g ó r ą 500. O p o ło ż e n iu r o b o ­ tn ik ó w w k r a ju p rz e m a w ia ł to w . J a n Ż o ł n i e r z , a to w . J ó z e f S c h i f f l e r o m ó w ił z n a c z e n ie k ra jo w e g o z ja z d u p rz e m y sło w c ó w i ro b o tn ik ó w , m a ją ­ ceg o się o d b y ć d n ia 9 c z e rw c a b. r.

w e L w o w ie , o ra z z a d a n ie „ sta łe j k o ­ m isy i p rz e m y s ło w e j w k r a j u 1*. Z g r o ­ m a d z e n i ro b o tn ic y , n a p ro p o z y c y ę w y d z ia łu s to w a r z y s z e n ia ro b o tn ik ó w b u d o w la n y c h , w y b ra li d e le g a ta m i n a w s p o m n ia n y z ja z d to w . J ó z e f a S c h i f f ­ l e r a i T o m a s z a K u r a s i e w i c z a , a n a d to z g r o n a ro b o tn ik ó w d z ie n n y c h to w . J a n a C h r o b a k a , p rz y o z e m do w y ż e j w y m ie n io n e j k o m isy i w y b ra n o c z ło n k ie m to w . S c h iffle ra , a z a s tę p c ą to w . K u ra s ie w ic z a .

N a s tę p n ie to w . W y s k i e l i k ilk u i n n y c h r o b o tn ik ó w p rz e m a w ia ło o „ sp o ­ łe c z n e j p r a c y “ p rz e m y s k ie g o k le ru w

„P r z y ja ź n iu, p ię tn u ją c w d o sa d n y c h s ło w a c h o b łu d ę k le ry k a łó w . Z g ro m a ­ d z e n ie z a k o ń c z o n o o k rz y k ie m n a cześć so c y a ln e j d e m o k ra c y i i o d ś p ie w a n ie m

„ C z e rw o n e g o sztandaru**.

W Poznaniu z a n o siło się n a s tr e jk p e r s o n a lu tra m w a jo w e g o , je d n a k w o ­ b ec s o lid a rn o ś c i p e r s o n a lu d y r e k to r F is c h e r u s tą p ił i z g o d z ił się n a ż ą d a ­ n ia s łu ż b y tra m w a jo w e j. O d tą d ta k w ozow i, j a k k o n d u k to rz y z a tr u d n ie n i b ę d ą n a jw y ż e j 9 do 10 g o d z in d z ie n ­ n ie . W o z o w i i k o n d u k to r z y k a ż d y 7 alb o 8 d z ie ń b ę d ą m ie ć w o ln y . W s k u ­ te k ty c h z m ia n d y re k c y ą p o w ię k sz y p e rs o n a l tr a m w a jo w y o 13 w o zo w y ch i 22 k o n d u k to ró w .

We W łoszech w y b u c h ł c a ły s z e re g s tre jk ó w ro ln y c h . W R z y m i e m u r a ­ r z e ro z p o c z ę li s tr e jk .

K R O N IK A .

Kalendarzyk historyczny. 30 maja.

1431. Joanna d’Arc, bohaterka w wojnie an­

g ielsk o francuskiej, spalona na stosie. — 1525.

Stracenie Tomasza Munzęra, przywódcy sekty anabaptystów. — 1640. Śmierć Rubensa, w iel­

kiego malarza holenderskiego. — 1778. Śmierć Yoitaira. — 1891. Poseł socyabstyczny De Fe- lice w Palermo skazany na 18 lat więzienia. — 1896. Katastrofa na polu Chodyńskiem, w cza­

sie koronacyi cara Mikołaja II.

Dziś te a tr zam knięty.

Sobota: „Życie na żart", sztuka w 5 aktach Gabryeli Zapolskiej (nowość).

Niedziela: „Życie na żart1*.

Zgromadzenie ludowe pod gołem nie­

bem odbędzie się na placu G r o b l e w K r a k o w i e w niedzielę 2 czerwca o g o ■ dżinie 10 rano. Na porządku dziennym tego zgromadzenia, zwołanego przez komi­

tet partyi socyalno-demokratycznej, znaj­

duje się sprawa b r a k u p r a c y . Towa­

rzysze i T ow arzyszki! Przybądźcie na to zgromadzenie w jaknajwiększej liczbie!

Z teatru. Próby z głośnej sztuki G. Za­

polskiej „Życie na żart** są w pełnym to­

ku pod kierunkiem p. W alewskiego. A r­

tyści i reżyserya mają ciężką pracę, bo w sztuce pełno scen zbiorowych, a główne rolo nastręczają pole do wdzięcznego po­

pisu dla pań: Siemaszkowej, Przybyłków- nej, panów : Mielewskiego, Kamińskiego, Sosnowskiego i Zelwerowicza.

Z „Ruchu1*. Na odbytem w tych dniach walnem zgromadzeniu stowarzyszenia po­

stępowej młodzieży „Ruch* w Krakowie został wybrany następujący z a rz ą d : Zy­

gmunt Ż u ł a w s k i , p re z e s; Kazimierz P r u s z k o w s k i , wiceprezes; Rudolf M o­

s z o r o, skarbnik ; Ja n M u s z k a t , sekre­

ta r z ; G r o s s m a n n , bibliotekarz. — L o­

kal „Ruchu** mieści się przy ul. Floryań- skiej 1. 10.

Czytelnia akademicka imienia Adama Mickiewicza urządza dwa wielkie f e s t y- n y , a mianowieie jeden dnia 16 go (ewen­

tualnie 23-go) czerwca w Swoszowicach, drugi 7-go lipca w P ark u dra Jordana.

Festyny te oryginalnością programów będą bez wątpienia punktem kulminacyjnym tego­

rocznego sezonu.

Budowa pomnika Tadeusza Kościu­

szki W Krakowie. Prezydyum namiestni­

ctwa we Lwowie, reskryptem z dnia 30 kwietnia 1901 roku do 1. 4619 pr,, udzie­

liło Towarzystwu imienia Tadeusza Kościu­

szki w Krakowie, pozwolenia na dalsze zbieranie składek w całym kraju , po ko­

niec 1903 roku, na rzecz postawienia po­

mnika Tadeusza Kościuszki na rynku k ra ­ kowskim. W myśl powyższego reskryptu podpisane prezydyum komitetu budowy, ja k w poprzednich latach, wydawać będzie cer­

tyfikaty, upoważniające do zbierania skła­

dek na cel powyższy, a opatrzone imie­

niem i nazwiskiem pośredniczącego w zbie­

raniu składek, podpisami prezydyum komi­

tetu i komisyi odbiorowej oraz pieczęciami wydziału towarzystwa imienia Tadeusza Kościuszki w Krakowie i komisyi budowy, a to w celu uchronienia grosza publiczne­

go od wyzysku osób do zbierania składek nieupoważnionych. Równocześnie podpisane prezydyum wydawać będzie puszki skład­

kowe (cynkowe), opatrzone podobizną po­

mnika, oraz pieczęciami wydziału tow arzy­

stw a i komisyi budowy.

Z dniem dzisiejszym wpłynęło na fun­

dusz budowy pomnika Tadeusza Kościuszki na rynku krakowskim ogółem 39.2 2 3 ko­

ron 51 halerzy, oraz deklaracje bezpła­

tnych dostaw kamienia i robocizny dc z a ­ łożenia fundamentów pomnika.

Za wydział towarzystwa imienia T adeu­

sza Kośeimzki w Krakowie: Jan Ś w i e r z y ń s k i , referent komitetu. J a n S k i r - l i ń s k i , prezes towarzystwa. Franciszek S l ę k , dyrektor, przewodniczący Kasy o- szczędności miasta Krakowa, skarbnik fun­

duszów na budowę pomnika. (Biuro, K ra­

ków, ulica Gołębia nr. 5 parter).

Zjazd nauczycieli szkół średnich we Lwowie, obradował w dalszym ciągu na posiedzeniu popołudniowem nad sprawą fizycznego wychowania młodzieży.

Referent prof. dr. Stanisław B ą d z y ń- s k i omawiał kwestyę czuwania nad zdro­

wiem młodzieży szkolnej i jej fizycznym rozwojem, wykazując jaskraw e braki w u- rządzeniu naszych budynków szkolnych i zaniedbywanie najistotniejszych wymogów hygieny, które tak są konieczno dla zdro­

wia młodzieży, poczem imieniem wydziału postawił cały szereg wniosków, zm ierzają­

cych do poprawy stosunków, mających zwią­

zek z fizycznym rozwojem młodzieży.

Nad wnioskami tymi zawiązała się ob­

szerna dyskusya, w której zabierało głos wielu mówców, poezem w głosowaniu przy­

jęto wnioski wydziału. Również uchwaliło zgromadzenie wniosek Koła krakowskiego, ażeby wydział Towarzystwa poczynił w po­

rozumieniu z Towarzystwem lekavskiem s ta ­ rania, w celu wprowadzenia w życie insty- tucyi lekarzy szkolnych, tudzież wniosek Koła tarnowskiego w sprawie pomnożenia liczby zakładów' naukowych dla zapobieże­

nia przepełnieniu w szkołach i obowiązko­

wej nauki gimnastyki.

Z kolei przyjęło zgromadzenie przodsta- wione przez referenta prof. dra W a r m- s k i e g o wnioski w sprawie przeprow a­

dzenia rewizyi i unormowania przepisów dla egzaminów dojrzałości.

Następnie prof. dr. L e n i e k referował wnioski Koła tarnowskiego co do literatu ­ ry powszechnej w gimnazyum i szkole re a l­

nej. Po dłuższej dyskusyi wnioski te prze ­ kazano wydziałowi do zbadania.

Po wyczerpaniu porządku dziennego zamknął przewodniczący obrady.

Następny zjazd odbędzie się w Krakowie.

Zaległości podatkowe we Lwowie.

Komisya kraj. dyrekcyi skarbu, wydelego­

wana do zbadania zaległości podatkowych w miejskiem biurze egzekucyjnem, ukoń­

czyła już swoje czynności. Na podstawie sprawozdania tej komisyi wypracuje dy- rekeya memoryał do reprezentacyi miasta Lwowa.

„Manru** Paderewskiego. Dyrekcyą tea­

tru lwowskiego zawiadamia, że bilety na pierwsze przedstawienie opery Paderew skie­

go „M anru“ (mające się odbyć 8 czerw7ca) zostały już prawie w zupełności przez re- prezentacyę miasta Lwowa zamówione ; dro­

bną resztę pozostałych miejsc zarezerw o­

wano dla zaproszonych przez dyrekcyę i komitet dla uczczenia Paderewskiego przed­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po kilku miesiącach udał się p. Czabani do hr. Dzieduszyckiego po pensyę ; hrabia Dziednszyeki wręczył mu 10 kor. Czabani udał się natychmiast do

padek z dzieckiem, bawiącem się na oknie, który na szczęście skończył się bez powa - żnych następstw, chociaż dziecko wyleciało z drugiego piętra na

Pamiętamy, ja k straszną aferę zrobiła swego czasu polieya lwowska, gdy kilku akademików wygwizdało Nadinę Sławiań- ską, a jednak A ustrya nie zawaliła się

Na dźwięk grających jej rogów Ludzie poczują na ramionach pióra I staną się z serc swoich podobni do bogów, Wywyższy się dolina, poniży się góra, I kiedy

Kilkakrotne doświadczenia wykazały, iż przypisywane alkoholowi podniecające działanie, albo zupełnie nie okazuje się albo też szybko przechodzi, pozostawiając —

Kilkakrotne doświadczenia wykazały, iż przypisywane alkoholowi podniecające działanie, albo zupełnie nie okazuje się albo też szybko przechodzi, pozostawiając —

damy, jak następuje: Czego czynić nie należy, a co aię powinno robić, jeżeli się chce naprawdę w austrya- ckim parlamencie bronić praw ludu polskiego, to

Gaspard odważył ' się spełznąć na sam kraj dachu, gdzie udało mu się pochwycić jednę z belek, którą przy­.. ciągnął pofeężnami ramionami