• Nie Znaleziono Wyników

Naprzód : organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1901, nr 100 [nakład pierwszy skonfiskowany]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Naprzód : organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1901, nr 100 [nakład pierwszy skonfiskowany]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr, 100. Kraków, sobota 13 kwietnia 1901. * Rocznik X.

U m M t k c j l 1 U a l i l i t r H f l I n k i * , * 1 . B r u k i U ,

— — l i l i l k i Hf. k t i . ---

T w l k l i li it y i p r u t j ik i p i . , l i s i m i E . l . i y U r u i T l i 4 . K»- U U r i i A .d m i* isir u y i, B r u k * 14.

M i K y i r t k .y lł łw * i . iw r u a , k w M p .u l.B ij j b .iim t .iu ij o k ni*

■ w iflp tn i* , ltitó w n i.o p iu o n j .k

* 1 . prijjm iij*.

NAPRZÓD

Organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej.

N um er p o je d y n c z y 8 h e le r s y . N u m er p o niedziałkow y 4 h a le rz e . W ychodzi oodziennie o g. 8 r a n # a w p o n ie d zia łk i i d n i p o ś w ifte -

ozne o godz. 10 rano.

Do nabycia: W a d m in is tra e y i, ml.

B raoka 1. 15, oraz w e nrszy&tkiok b iu ra c h dzien n ik ó w . L ia ty rek lam ac y jn e nieopiecaęte*

wame n ie p o d le g a jf opłacie, Adres n a te leg ram y : N a p n ó d -

K r a k ó w .

P r e n u m e r a ta w ynosi: W K r a k o w i e (bez odsyłki): m ie s ię e sn ie 1 k o ro n a 60 h e l., k w a rta ln ie 4 k o r. 50 h ., ro czn ie 18 k o r. — Z e d o s t a w ę d o d o m u doptaoa s ię m ie s ię e u rie 20 h a l. — W A u s t r y i : m iesięc zn ie 2 k o r., k w a rta ln ie 6 k o r., ro czn ie 24 kor., — W N i e m c z e c h : k w a rta ln ie 7 m arek . — W in n y c h k ra ja c h k w a rta ln ie 18 franków. — Za k a td ę zm ian ę ad resu d opłaca s ię 40 h a l. — D la robotników w K ra ­

kow ie i Podgórzu t y g o d n i o w a p re n u m e ra ta 40 h al.

Ogł©**0B f* (inseraty) p rzy jm u je A dm inistracja za sp ła tę od m iejsea w iersza je d n o - szp alto d ro b n y m d ru k ie m (p e tite m ) za p ierw szy raz po 20 h a le rz e , n a s tę p n y po 10 h a la ra y . — „N a d e s ła n e * * od m ie jsca w iersza drukiem p etitow ym po 40 h a le rz y za k&ftdy r a s . — Z a łą c z n ik i (p ro sp ek ty i . t . d .) p rzy jm u je się za ce n ę 2 k o r. za 109 c fz e m p la rsy d la zam iejscow ych, a I. k o r. za 100 eg zem p larzy d la m iejscow ych prenu­

m erato ró w . — N alożytość n a le ty n a p r z ó d n ad esłać.

L iczb a cz ynności U. I . 1900|00. W im ie n iu Jeg o C esar­

sk iej M ości. C. k. s§d po w iato w y k a rn y w K rak o w ie w sk u ­ t e k o s k a rż e n ia w n iesio n e g o p rz e z fu n k ey o n ary u sza p ro k u - r a to r y i p a ń s tw a d r a G e is le ra , c. k . a d ju n k ta sęd u , jak o o s k a rż y c ie la p u b l. p rzeciw K az im ierz o w i K aczanow skiem u, o d p o w ied z ialn em u re d a k to ro w i czaso p ism a , , N a p rzó d 11, o p r s e k io c z e n ie z § 22 u s t. p ra s . z d n ia 14 g ru d n ia 1862, b z . p . p . z r. 1863 w obecności d ra G e is le ra , c. k.

ad ju n k ta sęd u , ja k o o sk a rż y c ie la p u b l., p ełn o m o cn ik a obw i­

nionego K a zim ierz a K aczanow skiego, n a w olności z o s ta ją ­ cego, po o d b y ciu s ię w d n iu d z isiejszy m ro zp raw y głów ­ nej n a za sa d z ie w n io sk u o s k a rż y c ie la p u b liczn eg o , aby po d sadnego u zn a ć w in n y m zarzuconego m u p rz e k ro c z e n ia z § 22 u s t. p ra s . z d n . 14|X II 1862, N. 6 D z. p . p . z r.

1863 i w niosku p e łn o m o cn ik a p odsadnego, aby K az im ierz a K aczanow skiego od o sk a rż e n ia u w o lniono, orzek ł: K a zim ierz K acza n o w sk i, o d p o w ied z ialn y r e d a k to r „ N a p rz o d u 44, w i­

n ie n j e s t p rz e k ro c z e n ia z § 22 u s t. z d n ia 17 g r u d n ia 1862 N. 6 D z. p . p . z r. 1863, k tó r e p o p e łn ił p rzez to , że jak o r e d a k to r o d p o w ied z ialn y czaso p ism a „ N a p rz ó d 44 N r. 262

> d a ty K raków d n ia 22 g r u d n ia 1900 do n a d e słan eg o p rzez

©k- p r o k u ra to ry ę p a ń s tw a w K rak o w ie, a w ięc w ład zę p u ­ bliczny sp ro sto w a n ia z d a ty K raków d n ia 19 g rn d n ia 1900, n a stro n ic y tr z e c ie j N r. 262 tegoż cz aso p ism a „ N a p rz ó d 14 w ru b ry c e „ N a d u ż y c ia w y borcze44 w y d ru kow anego, z a m ie ­ ś c ił J*ko w stę p tego s p ro sto w a n ia d o d a te k , rozpoczynający s ję od słów: „ S ta r o s t a ta rn o w s k i D u n a je w s k i44, a kończycy

*9. słowem.- „ b r z m i o n 44. Za czyn te n sk a z a n y z o s ta je po sąd n y p 0 m y ś li § 22 u staw y powyż p ow ołanej n a g rzy- ę w kw ocie 40 k o r ., zaś w rafcie n iem ożności śc ią g n ię - c ia p ° m y s h § i ro zp o rz. m in . z 11 lu teg o 1855 N. 30 D z.

p- p. a k a rę 4 -dniow ego a r e s z tu , a po m y śli § 389 p . k . s o a 0-11^ 101116 k o s?t6w k a rn y c h . Z arazem o rz e k a s ię po 5 U l oO pow ołanej u staw y p raso w ej, że K a z im ie rz Ka- ki, ja k o o d p o w ied z ialn y r e d a k to r cz aso p ism a „ N a ­ p rzó d , w in ie n je s t w yrok n in ie js z y po w ejściu w moc p ra w n ą w n u m e rz e n ajb liż sz y m teg o ż czaso p ism a „ N a p rz ó d 44 n a stę p u ją c y m po d o ręcz en iu m u praw om ocnego w yroku b e z p ła tn ie n a p ie rw szej s tro n ic y zam ieścić, pod ry g o rem za w iesz en ia w y d aw n ic tw a cz aso p ism a „ N a p rz ó d 44 aż do do­

p e łn ie n ia te j pow inności.

P o w o d y : Na p o d sta w ie o d czytanego p rzy ro z p ra w ie n ru P62 czaso p ism a „ N a p rz ó d 44 z d a ty K raków d n ia 22 g ru d n ia 1900, a w szczeg ó ln o ści a rty k u łu pod n ap ise m : „ u rzę d o w e s p ro sto w a n ia 44, zam ieszczonego w ty m że n u m e rze n a s tr o ­ n ic y 3 w ru b ry c e „ N a d u ż y c ia w y borcze44, p rz y ją ł sąd za do w ied zio n e, że do s p ro sto w a n ia urzędow ego re d a k c y i eza- Bopisma „ N a p rz ó d “ p rz e z o. k . p ro k u ra to ry ę p a ń s tw a w K rak o w ie, zaozem w ład zę p u b lic z n ą , do og ło szen ia n a d e ­ słanego z d a ty K raków d n ia 19 g ru d n ia 1900 i ogłoszonego n a s tr . 3 w ru b ry ce „ N a d u ż y c ia w y b o rcze44 n r u 262 czaso ­ p is m a „ N a p rz ó d 44 d om ieszczonym z o s ta ł ja k o w stę p d o d a­

te k , rozpo cz y n ający s ię w y r a z a m i: „ S ta r o s t a ta rn o w s k i D u n a je w s k i44, a k o ń cz ący s ię w y r a z a m i: „ b r z m i ono44. —

Z osnowy tego d o d a tk u p rz y ją ł sąd za do w ied zio n e, że d o ­ d a te k te n o dnosi s ię n ie do in nego p rzez ck. s ta r o s tę t a r ­ now skiego D u n aje w sk ieg o re d a k c y i „ N a p rz o d u 44 do za m ie­

szcze n ia n ad e słan eg o , jak to K a zim ierz K aczanow ski m ieć chce, lecz do sp ro sto w a n ia p rz ez c. k. p r o k u ra to ry ę p a ń ­ stw a w K rak o w ie n ad e słan e g o , p o n iżej owej uw agi w y d ru ­ kow anego z d a ty K raków d n ia 19 g ru d n ia 1900 ja k o łą c z n ik

„ b r z m i ono’4 i z r e s z tą ca ła osnow a tego d o d a tk u w y k azu je, a o b o jętn ą j e s t d la sp raw y rzec zę , że ów d o d a te k cz y li uw aga i do s p ro sto w a n ia n a d e sła n eg o p rz ez c. k. s ta ro s tę ta rn o w sk ie g o D u n ajew sk ieg o o dnosić s ię może. — Gdy zaś w ed le p rz e p is u § 22 pow ołanej pow yżej u staw y p rasow ej w sz e lk ie sp ro sto w a n ia u rzędow e za m ieszc zać n ależy w p e- ry o dycznem p iś m ie d ru k o w em b ez zm ian lub dod atk ó w ja - k ieg o k o lw iek b ąd ż ro d z aju , p rz y ją ł sąd za d o w ied z io n e i n a ­ b r a ł p rz e k o n a n ia , że p rzez to powyż o p isa n e za m ieszc zen ie owego d o d a tk u przedm iotow o p o p ełniono p rz e k ro c z e n ie z

§ 22 u s t. p ra s . N a p o d staw ie odczytanego p rzy ro zp raw ie n r u 262 c zaso p ism a „ N a p rz ó d 4, p rz y ją ł sąd za dow ied zio ­ n e, że n ie k to in n y , ja k to p o d sąd n y tw ie rd z i, lecz po d - sąd n y w łaśn ie K az im ierz K aczanow ski b y ł o d p o w ied z ialn y m r e d a k to re m w spo m n ian eg o n ru 262 „ N a p rz o d u 44, gdyż jak o ta k i n a s tr . o s ta tn ie j (ósm ej) tegoż n u m e ru czasopism a

„ N a p rz ó d 44 z o sta ł w yd ru k o w an y , a j e s t z r e s z tą rzeczą n o ­ to ry c zn ą, żo n ie k to in n y , lecz K azim ierz K aczanow ski w ty m czasie, z k tó reg o n r . 262 „ N a p rz o d u 44 p o ch o d zi, ja k o o d p o w ied zialn y r e d a k to r czasopism o to red ag o w ał i w yda­

w ał. N a te j p o d s ta w ie u zn a ł sąd K azim ie rz a K aczanow ­ sk ieg o w in n y m p rz e k ro c z e n ia z § 22 u s t. p ra s . W iny p od­

sądnego n ic n ie obciąża, a ła g o d zi ją ty lk o o koliczność, że k aran y m d o tą d n ie b y ł, w ym ierzono m u w ięc g rzyw nę w kw ocie 40 koron ja k o p rz e w in ie n iu jeg o od p o w ied n ią. — G rzyw nę t ę po m y śli § 1 ro z p . m in . z d n ia 11 lu teg o 1855 N r. 30 D z. p . p . n ależało n a w y p ad ek n iem o żn o ści śc ią ­ g n ię c ia n a k arę 4-dniow ego a re s z tu z a m ien ić . O rzeczen ie o p o n o szen iu kosztów k a rn y c h p o le g a n a p rz e p is ie § 389 p . k „ zaś o rzec zen ie o obow iązku o g ło szen ia n in iejsze g o w y ro k u n a p r z e p is ie §§ 39, 20 i 21 n s t. p r a s . — K raków , d n ia 2 s ty c z n ia 1901. F e r e n s m p . K u p czy k mp.

n r

Z j

dnia.

Kraków, 12. kwietnia.

Hakatyzm czeski.

Organ stronnictwa młodoczeskiego,

„NarodDi listy", zamieścił w ostatnich dniach korespondencje z Cieszyna i

z Morawskiej Ostrawy, świadczące o wiiczym apetycie „braci Czechów® na wschodni Śląsk W korespondencyi z Mor. Ostrawy w nr, 94 napadają „Na- rodni listy" gwałtownie na Polaków, którzy „przywędrowali" z Galicyi i

„polonizują" Cieszyńskie, a nawet Morawy. Zdaniem „Narodnieh listów", Księstwo Cieszyńskie w średnich wię- kach, a nawet aż pod koniec XV III stulecia „było czeskie", nawet 'w B iel­

sku urzędowano po „morawsku". Do­

piero w ostatnich czasach Polacy „głó­

wnie „privandrovali“ robotnicy z Ga­

licyi, szczuci przez przysłanych agi­

tatorów, wszędzie występowali prze­

ciwko „domacimu* pudowi, zakładano polskie stowarzyszenia (straszne rze­

czy !), do czeskich osad napływali pol­

scy księża, „którzy do nabożeństwa wprowadzili polski język i też w szko­

łach obudzili ruch polonizacyjny."

Wszędzie władze „pomagały temu wielkopolskiemu ruchowi...* Wscho­

dnia cześć Śląska została spolszczona

„za przyczynieniem się władzy w ie­

deńskiej".

Wierutne te kłamstwa są tak bez­

czelne, że przeczą nawet najpowsze­

chniej znanym faktom historycznym.

Wszak wiadomo, że na całym Śląsku była do niedawna — z wyjątkiem

T o w a r z y s z e ! P am iętajcie o u ro c z y sto śc i I. M a ja !

E M I I i Z O I i A.

N O WE L A .

9 ) ---

Z wesoło uśmiechniętą twarzą rzekł wreszcie Gaspard:

— Dziadku! jesteśmy ocaleni... Prze­

stańcie płakać, kobiety!... Prawdziwy okręt!.,. Patrzcie, nogi mam całkiem suche. A przytem zmieścimy się na nim wszyscy. Będzie nam tu, jak u sieb ie!..

Pomimo to był zdania, że należy tratwę wzmocnić. Począł zatem wyła­

wiać deski pływające dokoła i wiązać je sznurami, które Piotr był zabrał ze strychu na wszelki przypadek. Raz nawet wpadł do wody; ale na krzyk, który się’ nam wyrwał z piersi, no­

wym tylko odpowiedział śmiechem.

Woda była jego dobrą znajomą!... po­

trafił całą milę płynąć z biegiem Ga­

ronny. Wróciwszy na dach, otrząsnął się i zawołał:

— Nuże! Wsiadajcie! Nie traómy czasu.

Kobiety poczęły się zsuwać na czwo­

rakach. Gaspard zaniósł Weronikę i Maryę na sam środek statku, gdzie usiadły. Róża i ciotka Agata zsunęły się po dachówkach i poszły się ulo­

kować obok dziewcząt. W tej chwili spojrzałem w stronę kościoła. Ludmi­

ła stała ciągle w dawnem miejscu.

Oparłszy się plecyma o komin, trzy­

mała dzieci wysoko w wyciągniętych ramionach, albowiem woda sięgała jej już po sam pas.

— Nie trapcie się o nią, dziadku—

rzekł do mnie Gaspard. — Zabierze- my ją po drodze, przyrzekam wam to.

Piotr i Jakób wkroczyli także na tratwę i ja na nią wszedłem z kolei.

Zanurzała się nieco w wodę z jednej

strony, lecz była stanowczo dośó sil­

ną, aby nas wszystkich udźwignąć.

Nakoniec i Gaspard ostatni opuśoił dach naszego domu, rozdając nam wyłowione żerdzie, które miały słu­

żyć za wiosła. Sam, dzierżąc najdłuż­

szą, manewrował nią nadzwyczaj wpra­

wnie. Poddaliśmy się naturalnie pod jego komendę. Na dany rozkaz opar­

liśmy wszystkie nasze żerdzie o da­

chówki, by się odepchnąć. Zdawało się jednak, że tratwa wryła się w dom.

Mimo wysiłków, nie byliśmy w stanie jej ruszyć. Za każdą nową próbą prąd przybijał ją napo wrót gwałtownie do domu, a było to straszliwie niebezpie­

czne, bo uderzenie mogło za każdym razem rozbić deski, na których znaj­

dowaliśmy się.

Wtenczas odczuliśmy ponownie na­

szą niemoc. Zdawało się, że jesteśmy uratowani, tymczasem oto nie prze­

stajemy ciągle należeć do rzeki. Za-

(2)

2 „N A P R Z Ó D “ Kr. 100.

kilku oaz niemieckich — ludność pol­

ska. Opawskie udało się Czechom do­

piero w ostatnich czasach zczechizo- wać, a obecnie z brutalnością, zabor­

ców rzucają się na Cieszyńskie, jak na upragniony łup.

Przywędrowawszy niedawno na po­

sady urzędnicze do kopalń śląskich, wciskają się wszędzie, wszędzie ich pełno i chociaż tylko garstkę nieli­

czną stanowią, biorą za łeb polską ludność miejscową. A jeżeli Polacy śląscy się bronią przed niedźwiedzimi uściskami „braci Słowian“, wtedy ci rozwściekleni tem, że „Koronie św.

Wacława" wymyka się kraj czysto polski, wypowiadają żywiołowi pol­

skiemu bój na śmierć i żyoie. Znane jest naszym czytelnikom fałszowanie spisu ludności przez młodocz8chów na Śląsku, a tymczasem oni jeszcze ośmielają się w „Narodnich listach*

zarzucać Polakom śląskim nadużycia przy spisie ludności.

Wymieniona korespondencya „Na­

rodnich listów" kończy się nastę­

pującym charakterystycznym ustę­

pem :

„Na granicy czesko-polskiej stoimy w zaciętszym boju, niż na którejkol­

wiek niemiecko-czeskiej granicy języ­

kowej. Polonizacya wsiąka coraz w y­

raźniej, — mamy już polską kwestyę na Morawach".

Jest to cenne wyznanie naszych

„braci* z nad Wełtawy. Prasa gali­

cyjska, która chętnie rozpisuje się o

„hakatyzmie krzyżackim14, a przymy­

ka oczy na to, co Czesi wyrabiają na Śląsku, powinnaby je sobie zapa­

miętać.

Walka się toczy na ostre, — a tym ­ czasem „polscy dziennikarze" zapijają w Dubrowniku „solidarneść słowiań­

ską" z czeskimi hakatystami...

Precz z alkoholem!

Drugi dzień obrad rozpoczął się odczy­

tem prof. dr. Maksymiliana K a s s o w i c a 0 alkoholizm ie w wieku dziecięcym.

Wywody swe streścił prelegent w nastę­

pujących, opartych na badaniu i doświad­

czeniu zasadach:

1. Ciężkie zaburzenia organiczne (deli­

rium, mania alkoholiczna, epilepsya) i wi­

doczne zmiany w narządach (spuchnięcie wątroby) są u dzieci skutkiem używania alkoholu.

2, Choroby te powstają nie tylko wsku­

tek użycia wódki lub innych alkoholów w większych ilościach, ale już n a w e t p r z y u ż y c i u p i w a i w i n a w m i e r n y c h d a w k a c h l u b p r z y u ż y w a n i u k o ­ n i a k u w t a k m a ł e j i I o ś ci, j a k a u- w a ż a n ą j e s t z a l e k a r s t w o .

3 Doświadczenia powyższe nczą, iż a l ­ kohol działa trująco na czuły dziecięcy sy stem nerwowy i organizm.

4. Przez fizyologiezne doświadczenia stwierdzono, iż rozpowszechnione mniema­

nie, jakoby alkohol posiadał własności od­

żywcze i wzmacniające, zupełnie je st fał- szywem, — alkohol bowiem wydzielania azotu (jako miarę niszczenia białka w or­

ganizmie) nie tylko nie zmniejsza lecz wprost zwiększa. W skutek tego właśnie wzrost dzieci wstrzymywanym je st gwałtownie przez używanie alkoholu.

5. Również fałszywem jest twierdzenie, iż alkohol podnieca zdolność traw ien ia; do­

świadczenia, przedsiębrane na zwierzętach i ludziach wykazały wprost przeciwne z ja ­ wisko. Mniemanie to powstało wskutek te ­ go, iż alkohol chwilowo przygłus2a pewne uczucia nieprzyjemne, co jednakowoż wcale nie je st podniecaniem trawienia.

6. Kilkakrotne doświadczenia wykazały, iż przypisywane alkoholowi podniecające działanie, albo zupełnie nie okazuje się albo też szybko przechodzi, pozostawiając — osłabienie aparatów muszkułowych i ner­

wowych. Używanie tedy alkoholu do zw al­

czania słabości serca w chorobach febry­

cznych u dzieci, zupełnie jest nieuzasadnio- nem.

7 W ewnętrzne używanie alkoholu jako antyseptiknm, tj. jako środka niszczącego bakterye przy chorobach infekcyjnych nie ma żadnego celu, gdyż doświadczenia wy­

kazały, iż skłonność do infekcyi przez u- żywauie alkoholu nie zmniejsza się lecz z w i ę k s z a . Ponieważ zaś alkohol w ciele ludzkiem szybko się spala, bezpodstawnem więc je st twierdzenie, iż alkohol niszczy bakterye.

8. Ponieważ zgubnych skutków alko­

holu, używanego w najmniejszych ilościach, nie równoważą żadne korzyści, należy przeto wprost zabraniać dawania alkoholu dzieciom.

Po odczycie prof. G r u b e r a o w p ł y ­ w i e a l k o h o l u n a p r z e b i e g c h o r ó b i n f e k c y j n y c h , w którym prelegent w y­

kazał, iż infekcye pod wpływem alkoholu łatwiej przychodzą do skutku i m ają cięż­

szy przebieg, miał prof dr. W 1 a s s a k odczyt na tem at:

Alkohol a choroby weneryczne.

Doświadczenia wykazały, iż 7 6 % z a ra ­ żeń wenerycznych u mężczyzn, a 6 5 % u kobiet było wynikiem użyeia alkoholu, któ­

ry przytłumiając zdolność zastanaw iania się, pobudza równocześnie, w sposób niena­

turalny, najniższe instynkty. Prelegent wzy • wa do dalszych energicznych badań na tem polu, dotychczas jeszcze mało znanem. P a ń ­ stwo, społeczeństwo i ustawy powinny roz­

począć energiczną a skuteczną akeyę Następnie prof. dr. G. A n t o n (Grac) w odczycie na tem at:

Alkoholizm a dziedziczność

omawiał zgubny wpływ alkoholu na potom­

stwo. Dzieci alkoholików są albo pijaka­

mi albo chorymi na nerwy.

Bourneyille w ykazał, iż obliczenia na 1.000 dzieci-idyotów dały następujące rezultaty: w 471 wypadkach chroniczny

cząłem żałować, że kobiety nie są na dachu; każdej oh wili bowiem teraz lękałem się je zobaczyć wpadające w wodę i porywane przez wściekłe fale.

Lecz kiedym radził wrócić do nasze go pierwotnego schronienia, wszyscy zaczęli krzyczeć:

— Nie, nie! próbujmy jeszo ze! L e­

piej umierać tutaj.

Gaspard przestał się śmiać. Pono­

wiliśm y wysiłki, opierając się o żer­

dzie Z9 zdwojoną energią. Piotrowi przyszło na myśl wdrapać się jeszoze raz na dach i pociągnąć tratwę w bok ku lewej stronie, za pomocą sznura;

w ten sposób udało mu się wywieść nas po za obręb prądu; gdy wrócił na tratwę, kilkoma uderzeniami żerdzi wypłynęliśm y na pełną wodę. Ale Gaspard przypomniał sobie uczynioną mi obietnicę, że popłyniemy po Lud­

miłę, której krzyk bolesny nie usta­

wał ani na chwilę.

W tym celu trzeba było przepra­

wić się przez ulicę, gdzie panował ów straszliwy prąd, z którym było niedawno tyle do walczenia. Zapytał

mnie oczyma o radę. W szystko wzbu­

rzyło się we mnie, nigdy jeszcze nie przyszło mi z sobą stoczyć tak okro­

pnej walki. Należało narazić ośm egzy- stencyj !... A przecież, jeśli się nawet i zawahałem przez jedno mgnienie oka, nie byłem jednak w stanie oprzeć się wołaniu Ludmiły.

— Rozumie się, rozumie się — po­

wiedziałem do Gasparda. — N ie po­

dobna się bez niej oddalać.

Skłonił w milczeniu głow ę i począł kierować żerdzią tratwę wzdłuż bu­

dynków, korzystając z najmniejszego załomka muru. Minęliśmy dom sąsie­

dni , przepłynęliśmy ponad naszemi stajniami, lecz w chwili skręcania w ulicę, krzyk wyrwał się z naszych piersi. Prąd, pochwyciwszy nas na nowo, porwał i niósł tratwę prosto na dach naszego domu. Nie trwało to dłużej niż kilka sekund. Woda uniosła nas jak listek, tak szybko, że nasz okrzyk spłynął się ze straszliwym bu­

kiem tratwy, uderzającej o dachówki.

Deski rozleciały się, wyrwane wstrzą- śnieniem z gwoździ, zakręciły się, a

my wpadliśmy w wodę. Co potem nastąpiło, nie wiem. Pamiętam tylko, że wpadając, ujrzałem ciotkę Agatę na wznak na falach, unoszoną chwil kilka przez suknie; utonęła jednak w mych oczach, z podaną w tył głową, nie próbując się nawet bronić.

Ból dojmujący otwarł mi nagle oczy. To Piotr wlókł mnie za włosy wzdłuż daobówek. Uczułem nagle, że leżę, ogłupiały, z wytrzeszezonemi oczyma. Piotr zanurzył się po raz drugi. Ogłuszony mym stanem, zdu­

miałem się, ujrzawszy naraz Gaspar­

da w tem samem miejscu, w którem Piotr znikł z moich o c z u ; chłopak dźwigał w ramionach Weronikę. Um ie­

ściwszy ją przy mnie, wskoczył w wodę na nowo, wydobył z niej Maryę, bladą jak wosk biały, sztywną i nie­

ruchomą, jak trup. Jeszoze raz rzucił się w wodę. Tym razem jednak szu­

kał daremnie.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(3)

Nr. 100. . N A P R Z Ó D " 3 alkoholizm ojca, w 8 4 wypadkach alko­

holizm matki, zaś w 65 wypadkach pijań­

stwo obojga rodziców. Potomstwo alkoho­

lików podpada bardzo często epilepsyi;

również pociąg do zbrodni jest wynikiem alkoholizmu rodziców.

Pijaństwo rodziców i zwyrodnienie po­

tomstwa, są tedy skutkami jednej i tej samej przyczyny, mianowicie dziedzicznej choroby nerwowej.

Alkoholizm, wyradniający potomstwo, przedstawia groźne niebezpieczeństwo dla całej ludzkości.

Trzecie posiedzenie kongresu rozpoczęło się odczytem dr. Zofii D a s z y ń s k i e j . G o l i ń s k i e j na tem at:

Alkoholizm a stosunki społeczne niektórych po­

wiatów galicyjskich'

Prelegentka omawia pokrótce historyępro- pinacyi w Galicyi i zaznacza, że przede- wszystkiem wielka własność ziemska in te­

resowaną jest w' konsumcyi alkoholu. N a­

stępnie ilustruje cyframi i datami alkoho­

lizm wśród ludności galicyjskiej. Jednym z głównych czynników przemysłowych w Galicyi je st właśnie wódka i piwo ; główny dochód miast pochodzi z zatruw ania się lud­

ności wódką. Przyczyną alkoholizmu jest pi zedewszystkiem nędza ludności, ciemnota, niedostateczne odżywianie się i t. d. Środ­

kami zaś przeciw pijaństwu są — wedle do­

syć dziwnego zapatryw ania prelegentki — między innemi Kółka rolnicze i misye (?!)

W nawiązaniu do powyższego odczytu wypowiedział tow. dr. J a r o s i e w i c z znakomitą mowę

O praw ie proplnacyjnem w Galicyi.

Praw o do wyszynku piwa i \yódki sprze dali szlachcice galicyjscy krajowi za 60 milionów7. O tem prawie propinacyjnem ro z­

strzyga komisya, w której zasiada namie­

stnik. Namiestnik tedy, jako szef policyi obyczajowej i sanitarnej, je st pierwszym szynkarzem w7 krają. (Wesołość). Komisya ta musi o to się starać, by ludność piła ja k najwięcej, ażeby prawo propinacyjne przynosiło ja k największe korzyści. Jako dzierżawcy praw a propinacyi figurują ci właśnie właściciele ziemscy, którzy to p r a ­ wo sprzedali krajowi. Hr. Badeni np. jest dzierżawcą w kilku powiatach. Oczywiście szlachcice mają poddzierżawców, którzy im więcej płacą, aniżeli oni krajowi. W rezulta­

cie zaś cały czynsz dzierżawny opłaca ludność swem zdrowiem. Ci poddzierżawcy zapraw iają wódkę witryolem miedzi i kwasem siarko­

wym, w celu uczynienia jej pikantną. W ła­

dza jednak nie występuje przeciw temu.

Pewien starosta musiał się usprawiedliwiać przed namiestnikiem z tego powodu, iż przeciw takiemu szynkarzowi wystąpił. Ci poddzierżawcy figurują jednak jako słudzy, nie jako dzierżawcy, w tym celu, by pod­

legali nie sądom, lecz policyjnej jurys- dykcyi starostw a. W ten sposób stają się ci poddzierżawcy podporami szlachty i hye- nami wyborczemi — i biada temu, kto nie chciałby być uległym. Ludność zaś zmu­

szoną je st używać złych i szkodliwych n a­

pojów.

W r. 19 1 0 gaśnie prawo propinacyi;

jeżeli dobro ludności ma być uwzględnio- nem, prawo propinacyjne odnowienem być nie może. (Oklaski).

Po przemówieniu całego szeregu robo­

tników socyalno-demokratycznych, biorących udział w kongresie, odłożono obrady do dnia następnego.

Z wertepów rosyjskiej perfidyi.

Niejednokrotnie wskazywaliśmy na to, jak Rosya tuszować umie przed Europą, swe azyatyokie barbarzyństwo i nakładać maskę toleraneyi, sprawie­

dliwości lub humanitaryzmu. Przypo­

minają sobie może czytelnicy, jak po wymordowaniu 6 0 0 0 spokojnych Chiń­

czyków w Błagowieszozeńsku, guber­

nator kraju Nadamurskiego wzywał w swym urzędowym organie ludność rosyjską do zaniechania rzezi i do po­

chowania potopionych trupów. Była to głośna zapowiedź, robiona... dla Europy; równocześnie bowiem ataraan kozaków sybirskich ogłaszał po stani­

cach wezwanie do „mołojców", by po swojemu szybko, a sprawnie brali się do Chińczyków, których wówczas te- rorem uśmierzyć chciano. Za tym gło­

sem szło kozactwo i cała ludność po­

graniczna. .

Dziś mamy do zanotowania pokre­

wny wypadek takiej dwulicowości.

Klątwa, rzucona przez synod na Toł­

stoja, wywołała w całej Europie j e ­ dnogłośne oburzenie. List Tołstojowej, protestujący przeciwko zażartości, z jaką popi ścigać chcą jej męża nawet po śmierci, wydrukowała cała prasa zagraniczna. Posypały się dla Rosyi komentarze jak najniepochlebniejsze.

Zasiadł tedy jeden z chytrych popów, którzy akt wyklęcia podpisali, i w to­

nie poważnym, po chrześcijańsku bo­

leją cy m , otwartym listem odpisał na list Tołstojowej. Była to odpowiedź, ułożona dla... Europy. Ajenoya tele­

graficzna w Petersburpu otrzymała znak z góry i wypracowanie Anto­

niusza, ozy jak się ów brodacz naby­

wa, powędrowało do wszystkich biur europejskich. Sezon ogórkowy, świą­

teczny, więc prasa wszelkojęzyozna wydrukowała ów list pasterski.

Równocześnie arcybiskup charkow­

ski Ambroży, będący również człon­

kiem synodu, drukował w prasie miej­

scowej list (nieprzeznaczony dla Euro­

py !), w którym Tołstoja nazywa

„oszustem, hańbiącym ewangelię1*, a jego otoczenie „bałwochwalcami, po­

magającymi mu w zbrodniczej działal­

ności. *

Nawet takie szlachetne porywy, jak rozdanie przez przyjaciela Tołstoja Chiłkowa 4 0 0 dziesięcin ziemi pomię­

dzy bezrolnych chłopów, uważa ów reprezentant mzędowej cerkwi za po­

mysł dyabelski, by pieniędzmi oślepić

„niedoświadczone dusze.* Mamy tam naturalnie i denuncyację, że córka Tołstoja Tatiana potajemnie szerzy po wsiach przewrotne nauki swego ojca.

Jest i ubolewanie, że jad tołstoizuau szerzy się coraz bardziej. „Widać to najlepiej stąd, jak niechętnie dzisiaj d o n o s i s i ę o wyznawoach różnych złośliw ychsektu. „Zauważyć się to daje

i w szkołach wyższych, gdzie mło­

dzież o ś m i e l a s i ę p r o t e s t o w a ć przeciwko dzisiejszemu systemowi rzą­

dów."

Baczne, szpiclowskie oko arcybi­

skupa AmbrOżego denuncyuje i ziem- stwa, „których członkowie ośmielają się coraz częściej miewać przesiąknięte parlamentaryzmem przemówienia i sta­

wiać liberalne wnioski." Zaraza prze­

szła nawet do... policyi. „Nawet poli- cya wiejska — pisze ów „godny dusz­

pasterz" — zaczyna sama zatajać (?) miejsca pobytu rozmaitych politycz­

nych zbiodniarzy i pozwala im ucho­

dzić bezkarnie."

„Na podstawie tego wszystkiego — kończy arcybiskup charkowski — klą­

twa, rzuoona na hr. Tołstoja jest na­

prawdę ś w i ę t y m c z y n e m św. sy­

nodu, który jest powołany do strze­

żenia prawdy i dobra narodu."

Potem następuje okrzyk: „Niech żyje car, niech żyje św. synod, który wydał ten mądry wyrok!"__________

Wyzysk robotników

w magazynach wojskowych. | Interpelacja posła D a s z y ń s k i e g o i tow.

do ministra obrony krajowej w sprawie położę- |j nia robotników, zatrudnionych w c. i k. maga- % zynie wojskowym w Krakowie, wniesiona na ,!•

posiedzeniu Izby posłów dnia 22 marca 1901. 4 (Dosłowny przekład z protokołu stenogr.). jj J W ostatnich czasach zwrócili się robo- | tniey c. i k. magazynu wojskowego (Ver- pflegsmagazin) w Krakowie z następnjącem podaniem do c. i k. komendy I. korpusu w Krakowie:

„Do c. i k. komendy I. korpusu w K ra ­ kowie ! Robotnicy zatrudnieni w c. i k.

magazynie wojskowym w Krakowie w yra­

żają następującą prośbę:

Przygniatająca nędza i smutne położe­

nie materyalne zmuszają podpisanych ro ­ botników, którzy obecnie w liczbie 234 zatrudnieni są w c. i k. magazynie woj­

skowym, zwrócić się posłusznie do c. i k.

komendy korpusu, jako władzy nadzorczej, z uniżoną prośbą, aby przedstawiona tu stosunki łaskawie zostały skontrolowane i skromne życzenia robotników możliwie ja k najrychlej uwzględnione.

W szczególności pozwalają sobie podpi­

sani przytoczyć: I. Robotnicy magazynowi pracują dziennie 10 godzin. P raca je st bardzo natężająca i siły robotników szybko się niszczą wskutek przenoszenia wielkich ciężarów po schodach, ciągnących się przez kilka piętr. Płaca za tę ciężką pracę jest bardzo małą, wynosi 1 K 6 0 h dziennie;

za tę samą pracę otrzymują robotnicy m a­

gazynowi w Przemyślu i we Lwowie 2 K, w Wiedniu 2 K 4 0 h dziennie. Podroże­

nie wszystkich artykułów żywności je st o- becnie od długiego czasu stałem zjawi­

skiem ; podpisani, którzy po największej części mają rodziny, którzy nadto w wię­

kszości są wysłużonymi żołnierzami, mogą się przecież w tak ciężkich czasach odwa­

żyć na pokorną prośbę o małe podwyższe­

nie płacy. Upraszamy więc, abyśmy pod względem płac zostali zrównani z robotni­

kami magazynowymi we Lwowie, tj. aby nam płacono dziennie po 2 K.

(4)

4 ,N A P R Z O D" Nr. 100.

II. Prosimy, aby przestrzegano wobec nas ogólnego postanowienia ustawy prze­

mysłowej co do 14-dniowego wypowiedze­

nia. Nasze położenie je st zupełnie podobne do położenia robotników przemysłowych;

, i my głodujemy, jeżeli bez wypowiedzenia nagle utracimy pracę. Pozwalamy sobie więc zaproponować, aby co do naszej u- mowy najmu zostało ustanowione wzajemne 14-dniowe wypowiedzenie, a dotychczasowy sposób rozwiązywania stosunku najemnego bez wypowiedzenia został zmieniony.

I I I . Wiemy, że my robotnicy magazy­

nowi nie posiadamy ustawowego prawa do ubezpieczenia od choroby i od wypadków;

jesteśmy więc w razie choroby lub nie­

szczęśliwego wypadku zupełnie bez ochro­

ny. Wiadomo nam jednakowoż, że rozpo­

rządzeniem całego ministerstwa z 5 lutego 1900 Nr. 23 Dz. p. p. zostało zaprowa­

dzone obowiązkowe ubezpieczenie na wy­

padek choroby wszystkich sług państwo­

wych. Jesteśmy z pewnością wiernymi i zdolnymi do poświęceń sługami państwa i dlatego prosimy, aby w myśl wymienio­

nego rozporządzenia, po ewentualnem za- siągnięeiu opinii kompetentnej instancyi, zo­

stało dla nas zaprowadzone ubezpieczenie od choroby i od wypadków.

IV. W magazynach wojskowych uważa się niestety kilkudniową chorobę za powód do wydalenia. W ten sposób zdarza się często, że robotnik, k tó ry już kilka lat bez zarzutu pracował, nagle traci pracę, bo go nawiedziła choroba zupełnie bez j e ­ go winy. Prosimy, aby zostało uznane, że choroba nie pochodząca z własnej winy nie może sama w sobie stanowić powodu do wydalenia robotnika lub nieprzyjęcia go napowrót po wyzdrowieniu.

Przedstawiliśmy nasze smutne położenie krótko i rzeczowo c. i k. komendzie kor­

pusu, k tórą uważamy za władzę kompe­

tentną w tej sprawie. Ośmielamy się wy­

razić nadzieję, że c. i k. komenda korpu­

su, zwłaszcza zaś J . E . gen. zbrojmistrz Eugeniusz baron Albori, tę pełną szacunku prośbę życzliwie przejrzy i rozważyu. (Na- Btępują podpisy).

Prośby te są uzasadnione i słuszne, a mimo to urzędnicy intendantury dali tym biedakom odmowną odpowiedź. Ponieważ to nie jest w interesie c. i k. skarbu woj­

skowego uchodzić za wyzyskiwacza, przeto apelujemy do W aszej Ekscelencyi i zapy­

tujemy :

Czy W asza Ekscelencya nie ma zamiaru celem poprawy położenia wymienionych wy­

żej robotników wywrzeć legalnego wpływu.

Wiedeń, 21 marca 1901.

D aszyński i towarzysze.

Przegląd społeczny.

Zyski lichw iarzy węglowych. S p r a ­ w o z d a n ie ro c z n e T o w a rz y s tw a g ó r n i­

czeg o w B r i i i o k a z u je , j a k b a je c z n e w p r o s t z y s k i o s ią g n ę li p ro d u c e n c i w ę ­ g la p rz e z n a d m ie rn e p o d ro ż e n ie cen w ę g la w ro k u u b ie g ły m . M im o, że s tr e jk sp o w o d o w a ł z m n ie jsz e n ie pro - d u k c y i ro c z n e j o 1 0 % , m im o , że z p r z e r w y w u tr z y m y w a n iu u rz ą d z e ń k o p a ln ia n y c h w d o b ry m s ta n ie w y n i­

k ły w ie lk ie k o sz ta , m im o, że g ó r n i­

k o m p o s tr e jk u p o d w y ż sz o n o p ła c e , a od 1 s ie r p n ia z. r. p o c z y n io n o im j e ­ szcze d a lsze u s tę p s tw a , m im o to w sz y ­ stk o z y s k i T o w a r z y s tw a b r u tto p o d ­ sk o c z y ły z 6 n a 8 % m ilio n ó w k o ro n , z a te m o 4 0 % , a z y s k c z y s ty z 3 0 4 n a 4 7 2 m il., z a te m o 5 5 % ) je ż e li się zaś je s z c z e d o lic z y re z e rw ę , o d ło ż o n ą n a p e w ie n p ro c e s p o d a tk o w y , to o 6 2 % T o z w ię k sz e n ie z y sk ó w w y ci śn ię to z p o d w y ż sz e n ia c e n ty lk o m n ie j­

szej części w y p ro d u k o w a n e g o w ę g la , bo w ię k sz a część b y ła ju ż z a k o n tr a k ­ to w a n a z k o le ja m i p a ń s tw o w e m i itd . p o d a w n y c h cen a c h . W id a ć z te g o , j a k s tr a s z n ą lic h w ę m u s ia ła lu d n o ść p ła c ić m a g n a to m w ę g lo w y m . N a c z y ­ sto z a ro b iło T o w a rz y s tw o 3 0 % ° d a k c y jn e g o k a p ita łu , p o o d p is a n iu p rz e ­ szło 1 1 % ; d y w id e n d a w y n o si 2 2 % ' l e ro b o tn ic y w c ią ż je s z c z e c z e k a ją n a 9 -g o d z in n y d z ie ń ro b o c z y , n ie m ó ­ w ią c ju ż w c a le o 8 g o d z in n y m .

S p ra w o z d a n ie c h e łp liw ie p o d n o si, że u s tę p s tw a z ro b io n e ro b o tn ik o m s p o w o d o w a ły z w ię k sz e n ie w y d a tk ó w o 60 ty s ię c y k o ro n m ie s ię c z n ie ; a z a ­ te m o 720 ty s ię c y k o r. ro c z n ie z w ię k ­ s z y ły się ro z c h o d y T o w a rz y s tw a p rz e z to, że 7 ty s ią c o m ro b o tn ik ó w d a n o d o d a tk i n a s ta ro ś ć d la ż o n a ty c h , św ia ­ tło do k o p a lń , b e z p ła tn y w ę g ie l d la u ż y tk u d o m o w eg o — a le p o d w y ż s z e ­ n ie ta n ty e m , k tó r e d o sta ło 7 d a r m o ­ zja d ó w , z w a n y c h ra d c a m i n a d z o rc z y m i T o w a rz y s tw a , w y n o s i 151 ty s ię c y k o r., bo o g ó łe m d o s ta li cz ło n k o w ie ra d y n a d z o rc z e j w ta n ty e m a c h 3 5 3 .0 0 0 K , p o d c z a s g d y w p o p rz e d n im r o k u 202 ty s ię c y k o ro n . T o s p ra w o z d a n ie z a ro k 1900 p rz e k o n a k a ż d e g o , że b ez- c z e ln e m k ła m s tw e m j e s t tw ie rd z e n ie , ja k o b y s tr e jk g ó rn ik ó w sp o w o d o w a ł b y ł p o d ro ż e n ie c e n w ę g la. C a ły z y s k z lic h w y w ęg lo w ej w p ły n ą ł do k ie ­ sz e n i w ła śc ic ie li k o p a lń . Z d ru g ie j s tr o n y o k a z u je się ró w n ie ż k ła m s tw e m tw ie rd z e n ie m a g n a tó w w ę g lo w y c h , j a ­ k o b y n ie m o g li z ro b ić ż a d n y c h d alej id ą c y c h u s tę p s tw g ó rn ik o m , a sp e- c y a ln ie sk ró c ić s z y c h ty ro b o c z e j, bo tw ie rd z e n iu te m u z a d a ją k ła m ic h k o ­ lo sa ln e zy sk i.

Żydowskie zgrom adzenie ludowe z po­

rządkiem dziennym : 1) Obecna sytuacya polityczna; 2) gospodarka kahalna i po­

wszechne prawo wyborcze do kahału, od­

było się we L w o w i e w ubiegłą środę, w obecności kilkuset słuchaczów, którym przewodniczył tow. S a l a m a n d e r .

Referent pierwszego punktu tow. M e n- k e s dał krótki rys rozwoju obecnych sto­

sunków parlamentarnych.

Tow. S t e i g i S t e n g e l zachęcali o- becnych do święcenia 1 maja.

Tow. S a l a m a n d e r w ostrych słowach napiętnował klikę breiterowską, jego śmie­

szne stanowisko w parlamencie i zaznaczył, że galicyjski lud roboczy ma w parlam en­

cie jedynego galicyjskiego zastępcę w tow.

Daszyńskim.

Referent drugiego punktn tow. S a l a ­ m a n d e r omówił ekonomiczne położenie Galicyi i wskazał, że głównymi filarami

szlachty galicyjskiej są nieświadomość po­

lityczna i ciemnota chłopska z jednej, a kahał z drugiej strony. P rzy wszystkich wyborach aparat kahalny w miastach pro- wincyonałnych przekupstwem i szwindlem pracuje na korzyść kandydatów rządowych i reakcyi. W alkę przeciw tej klice, prze­

ciw tym reprezentantom interesów klaso­

wych żydowskich kapitalistów, podejmują w pierwszym rzędzie socyalni demokraci.

Referent poddaje w dalszym ciągu ostrej krytyce wewnętrzną gospodarkę kahału, który wszystkie podatki pośrednie zwala na proletaryat żydowski, wykluczając go równocześnie z praw a wyborczego do k a­

hału. Po wyliczeniu całego szeregu ja sk ra ­ wych przykładów zdrady interesów ogółu żydowskiego na korzyść niepowołanych ma­

tadorów, zakończył tow. Salamander swój bardzo przychylnie przyjęty referat niżej podaną rezolucyą.

Po przemówieniu tow. M o k ł o w s k i e - g o zgromadzenie przyjęło j e d n o g ł o ś n i e następujące rezolucye :

1) Zważywszy, że jedynymi, właściwy­

mi zastępcami i obrońcami interesów ludo­

wych są posłowie socyalno-demokratyczni, dzisiejsze zgromadzenie wyraża im wdzię­

czność i zaufanie za ich dotychczasową działalność;

2) zważywszy, że święto 1 maja jest najlepszą sposobnością, by dać wyraz nie­

zadowoleniu z obecnych stosunków polity­

cznych, zgromadzenie uchwala święto 1-go maja obchodzić bezrobociem ;

3) zważywszy, że dzisiejszy kahał, u- chodzący za zewnętrzną reprezentacyę ży- dowstwa, jest tylko zewnętrzną reprezen- tacyą interfsów klasowych burżuazyi, zw a­

żywszy, że kahał działalnością swoją naj­

więcej przyczynia się do wzhndzania anty­

semityzmu, dzisiejsze zgromadzenie domaga się zupełnego zreformowania kahału na podstawie r ó w n e g o , p o w s z e c h n e g o i t a j n e g o g ł o s o w a n i a do kahału.

Gospodarkę w wielickiej powiatowej kasie chorych charakteryzuje następujący list, który otrzymaliśmy od pewnego robo­

tnika: „W wielki piątek zgłosiłem się do kasy chorych w Wieliczce po należny mi zasiłek, ale kasę zastałem z a m k n i ę t ą . Udałem się więc do mieszkania prezesa k a ­ sy p. M a z u r k i e w i c z a , m ajstra k ra ­ wieckiego, który mnie znów odesłał do u- rzędnika kasy p. M a ś l a n k i . Tego z a ­ stałem w jego prywatnem mieszkaniu, skąd obaj udaliśmy się do kasy. Tu wypłacił mi p Maślanka zasiłek, mówiąc: „Daję wam ostatnie pieniądze; dziś już piąty, a je ­ szcze ani j a , ani lekarz nie otrzymaliśmy pensyi!" Istotnie gospodarka w tutejszej kasie chorych jest ta k haniebna, że dopro­

wadziła tę instytueyę do ruiny. P racoda­

wcy z reguły nie uiszczają żadnych w kła­

dek, a jeżeli zarząd kasy chce egzekwo­

wać zaległości, to starostwo je odpisuje".

T a k ^ y g l ą d a hum anitarna instytucya r o ­ botnicza, jeżeli zarząd jej nie spoczywa w rękach zorganizowanych robotników.

Z sali sądowej.

R ozpraw a przeciw ko m ordercy Czaj­

kowskiemu, który udając w aryata raz n - ciekł z więzienia lwowskiego, a drugi raz

Cytaty

Powiązane dokumenty

starosta wda się w tę sprawę i nietylko poleci woźnemu wypłatę całej dziesiątki, zabranej Annie Karasiowej (jeżeli się to w międzyczasie już nie stało),

Po kilku miesiącach udał się p. Czabani do hr. Dzieduszyckiego po pensyę ; hrabia Dziednszyeki wręczył mu 10 kor. Czabani udał się natychmiast do

padek z dzieckiem, bawiącem się na oknie, który na szczęście skończył się bez powa - żnych następstw, chociaż dziecko wyleciało z drugiego piętra na

Pamiętamy, ja k straszną aferę zrobiła swego czasu polieya lwowska, gdy kilku akademików wygwizdało Nadinę Sławiań- ską, a jednak A ustrya nie zawaliła się

Na dźwięk grających jej rogów Ludzie poczują na ramionach pióra I staną się z serc swoich podobni do bogów, Wywyższy się dolina, poniży się góra, I kiedy

Kilkakrotne doświadczenia wykazały, iż przypisywane alkoholowi podniecające działanie, albo zupełnie nie okazuje się albo też szybko przechodzi, pozostawiając —

damy, jak następuje: Czego czynić nie należy, a co aię powinno robić, jeżeli się chce naprawdę w austrya- ckim parlamencie bronić praw ludu polskiego, to

Gaspard odważył ' się spełznąć na sam kraj dachu, gdzie udało mu się pochwycić jednę z belek, którą przy­.. ciągnął pofeężnami ramionami