• Nie Znaleziono Wyników

Naprzód : organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1901, nr 146 [po konfiskacie nakład drugi!]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Naprzód : organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1901, nr 146 [po konfiskacie nakład drugi!]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 146 Kraków, czwartek 30 maja 1901. Bocznik X .

M m I K i k i f l | A d m U U trM y t I l i U l , l i . B ra c k a U ,

— - T a la fa a H r. I V * .---

WaatH* licty i ynuylki yla- alfta. calaty airaaairat to Ko­

laka/i l ktminiatraoyi, Braoka li.

Maktya Bit rrrata,

fearaapoatanoyj baiimiaanyok aia anflytuia, llatiw niaoplaoonyak

aia pnyjmujo.

NAPRZÓD

Organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej.

R i n n po jed y n czy 8 k t l i n y . N nm ir ponitdzizlkowy 4 kalorio.

Wychodzi oodziznnie o ję. 8 r e n t a yr poniedziałki i dni poSwifto

ozne o godz. 10 rano.

Do nabycia: W ad m in istracji, i i . Braoka 1. 15, oraz we wszyfttklek

biurach dzienników.

L isty reklam acyjne nieopieozftf- wane nie podlegają oplaoie,

▲dres na telegramy: Naprzód*

K ra k ó w .

P r e a n m e r a ta wynosi: W K r a k o w i e (bez odsyiki): miesięcznie 1 korona 60 h a l., kw artalnie 4 kor. 50 k., rooznie 18 kor. Z a d o s t a w ę d o d o m u doplaea się m ie s ife s u i* 30 hal. — W l u s t r y i : m iasięosni® 2 k o r ., k w a rta ln ie 6 k o r., ro czn ie 84 kor., — W F i • n b * » « h: k w a rta ln ie 7 m arek . — W in n y c h k ra ja c h k w a rta ln ie M franków< — Za k a id f zm ianę a d re su dopłaca aię 40 h a l. — D la robotników w K ra­

kow ie i Podgórzu t y g o d n i o m a prenum erata 40 h al.

Ogf@Mtfe«ta (inseraty) przyjm uje A dm inistrzzya za e p la tf od m iejsca wiersza jedms<

szpaliowego drobnym drukiem (petitem ) sa pierw szy ras po 30 halerze, następny po 10 kadany. — „ N a d e s ła n e 44 od miejsca wierssa drukiem petitowym po 40 halerzy z*

kaddy ras. — Z a łą c z n ik i (prospekty i. t. d.) przyjmuje się za cenę 2 ker. za 100

•ffnejuplarsy d?a zam iejscow ych, a l kor. za 100 egzemplarzy dla miejseowyek pros*

jseratorów. — NaletytośÓ należy n a p r z ó d nadesłać.

Czas odnowić prenumeratę!

„ N a p r z ó d "

wychodzi codziennie o godz. 8 rano, w ponie­

działki i dni poświąt.eczne o godz. 10 rano.

Prenumerata w ynosi:

w Krakowie:

miesięcznie 1 K 80 h kwartalnie 4 „ 50 „ rocznie . 18 — „ Za dostawę do domu w Krakowie i Podgó­

rzu dopłaca się 20 h miesięcznie.

w A u s t r y i:

miesięcznie . . 2 K kwartalnie . . 8 K rocznie . . . 24 K

w Niemczech:

kwartalnie 7 marek.

w Innych krajach:

kwartalnie 10 franków.

Numer pojedynczy 8 h.

Numer poniedziałkowy i poświęteczny 4 li.

Dla robotników Krakowa i Podgórza pre­

numerata tygodniowa (od niedzieli do soboty) 40 b Do nabycia w Administracyi i we wszyst­

kich Agencyach dzienników.

Redakcya i adm in istrae ya: Kraków, B racka L. 15 — Telefon nr. 396.

Szan. Prenum eratorów miejsco­

wych i zamiejscowych upraszamy o bezzwłoczne odnowienie przed­

płaty, której w arunki podajemy na czele numeru. Tylko w ten sposób uniknąć będzie można przerw y w otrzymywaniu naszego dziennika.

P r e n u m e r a t ę należy uiszczać z g ó r y .

Równocześnie zwraca się uwagę Szanow. Prenumeratorów miejsco­

wych, a b y p r z y u is z c z a n iu p r e n u m e r a t y ż ą d a l i k o n i e ­ c z n i e k w it ó w prenumeracyj- nych, w przeciwnym razie zapłata będzie nieważną i nie zostanie u- wzgłędnioną.

Taksamo na wszelkie d a tk i na­

leży koniecznie żądać od inkasen­

tów k w it ó w .

Administraeya „Naprzodu".

Z dnia.

K raków , 2 9 m aja.

Znowu konszachty.

S e n s a c y jn a w iadom ość-o w s t ą p i e ­ n i u s t o j a ł o w s z c z‘y k ó w i p.

B o j k i d o K o ł a p o l s k i e g o , p o ­ d a n a w c z o ra j p rz e z lw o w sk ie d z ie n ­ n ik i, o k a z u je się n ie d o k ła d n ą i po czę­

ści m y ln ą .

F a k ty c z n ie s p r a w a p r z e d s ta w ia się w sp o só b n a s t ę p u j ą c y :

W d ru g i d z ie ń Z ie lo n y c h ś w ią t o d ­ b y ło się w K ra k o w ie (w r e s ta u r a c y i S m o łc z y ń sk ie g o ) p o sie d z e n ie „ ra d y

n a c z e ln e j * s tr o n n ic tw a ks. S t o j ą - ł o w s k i e g o p o d je g o o so b iste m p r z e ­ w o d n ic tw e m .

M ięd zy in n y m i w z ię li w n ie m u d z ia ł p o sło w ie S z a j e r, B o m b a , W i l k i F i j a k. W ię k s z ą część p o sie d z e n ia z a ję ły r o z te r k i i k łó tn ie o so b iste m ię ­ d z y ty m i p o sła m i, k tó r z y w k o ń c u z o ­ s ta li z m u sz e n i do w z a je m n e g o p r z e ­ p ro s z e n ia i p o g o d z e n ia się n a ra z ie . N a d to n a p o s ie d z e n iu te m n a ra d z a n o się n a d te m , c z y p o sło w ie lu d o w i n ie p o w in n ib y w s tą p ić do K o ła p o lsk ie g o . S z a je r tw ie r d z ił, że p o se ł B o jk o n o si się z ty m p ro je k te m . K s. S to ja ło w s k i ró w n ie ż t ę m y śl p o p ie ra ł. O s ta te c z n ie u c h w a lo n o : p o ro z u m ie ć się z e s tro n - n io tw e m lu d o w e m i g d y b y p o sło w ie s tr o n n ic tw a lu d o w e g o w s tą p ili do K o ła p o lsk ieg o , to p o d ty m w a ru n k ie m i sto ja ło w s z c z y c y w s tą p ią do K o ła p o l­

skiego.

J e d n a k o w o ż k o m ite t w y k o n a w c z y s tr o n n ic tw a lu d o w e g o , k tó r y d n ia 26 b m . o d b y ł p o sie d z e n ie w K ra k o w ie , z a ją ł o d m ie n n e sta n o w isk o , w y ra ż o n e w n a s tę p u ją c e j r e z o lu c y i:

S ytu acya w kraju od czasu ostatnich w yborów do R ad y państw a w niczem się nie zm ieniła na lepsze dla ludn, przeci­

w nie, na każdym kroku reakeya i tłu m ie­

nie dążeń ludu do za jęcia należnego mu

Towarzysze! Pamiętajcie o funduszu prasow p codziennego „Maprzodu!"

K M I l i Z O I i A .

P O W I E Ś Ć .

17) ---

W k siężycow ym blasku k ilku lam p ele k try czn y cb , poprzez cienie szop, w ieży do k ąp ieli, lu f działow ych , pieców cem entni- czych , o niew yraźn ych k szta łta ch , podo­

bnych stożk ow atym budowlom ja k ieg o ś bar­

barzyńskiego kultu, lokom otyw a m ałych rozm arów poruszała się zw olna, w ydając ostre św isty ostrzegające, by k ogoś nie p rzejechać. P rzed ew szystk iem jednakże na sam ym ju ż progu o g łu sza ły odw iedzają­

cych dw a m łoty, fnnkcyonujące w rodzaju piw n iey, których duże łb y dostrzegało się odrazu, łb y zw ierząt żarłocznych, kujących żela z o w szalonym rytm ie, gryzących je, w y cią g a ją cy ch w drągi z ca łą zajadłością swych zębów z metalu. Zatrudnieni tu ro­

botnicy, w yciągacze, ż y li w niem ocie, w w ie- cznem m ilczeniu, porozum iewając się tylk o giestam i w nieprzerw anym huku i drganiu, ja k ie icli otaczały. M inąw szy nizki budy­

nek, w którym sza la ły inne m łoty, Ł ukasz zb oczył w lew o i przebył drugie podw órze, którego zry ta ziem ia zaw alona b yła od ­ padkam i m etalu śpiącew i w błocie, zanim stopione zostaną po raz drugi. Gromada łudzi ład ow ała na platform ę w agonu tegoż dnia ukończony słup torpedow ca z kutej sta li; m ała lokom otyw a, zaraz go m iała zabrać. P on iew aż nadjeżdżała w łaśnie z ś w i­

stem , m usiał przed nią na bok uskoczyć, poczem puścił się aleją pom iędzy sym etry- cznem i stosam i g ęsi lanego żelaza, surowca, i zn a la zł się w reszcie w h ali pieców i w a l­

cowni.

H a la ta , jedna z najobszerniejszych, hu­

czała wo dnie straszliw ym łoskotem w al­

ców w pełnym ruchu. L ecz o tej nocnej godzinie w alce sp ały, w ięcej n iżeli połow a olbrzym iej szopy pogrążoną b yła w g łę b o ­

kim mroku. Z dziesięciu za ś pieców cztery tylk o g o rza ły , pracując w espół z dwoma młotami. Tu i ow dzie sk ąp y płom yczek g a zo w y ch w iał się w przeciągu, w ielkie cienie za lew a ły przestrzeń, w gó rze z a le ­ dw ie m ożna było do trzeć grube zadym io­

ne w iązanie, podtrzym ujące dacii. Z c ie ­ mności d olatyw ał plusk w ody, ubita ziem ia, służąca za podłogę, poryta i nierów na, rozlew ała się w w ielu m iejscach w sm ro­

dliw e b łoto, bokami zaś nie b yła niczem innem, j a k pyłem w ęglow ym , kupą w sz e l­

kiego rodzaju szczątk ów .

P an ow ał to w szędzie brud p lu gaw ej ro­

boty, roboty bez w esela , obrzydłej i prze­

k lętej, w jaskini zatrutej dym em , zaw ala­

nej lotnym brudem, czarnej, zrujnow anej, potwornej. N a ćw iekach pew nego rodzaju bud z nieohyblow anych desek w isia ły s u ­ knie do w yjścia robotników, zm ięszane z płóciennym i i skórzanym i fartuchami. Cały zaś teu ponury obraz nędzy o zła ca ł się blaskiem płomieni tylko wtenczas, kiedy

(2)

2 „ N A P R Z Ó D 1' Nr. 146

stanowiska staje się widoczniejszem. Wobec tego komitet wykonawczy Rady naczelnej stronnictwa ludowego uznaje, że stanowi­

sko stronnictwa i jego reprezentantów ta k ­ że musi pozostać niezmienionem na wszy­

stkich stanowiskach i we wszystkich wzglę­

dach. W szczególności stosunek posłów stronnictwa ludowego do t. zw. Koła pol­

skiego musi pozostać niezmieniony.

P o p o sie d z e n iu s to ja ło w sz c z y k ó w d n ia 27 b m . o d b y li lu d o w c y d ru g ie p o sie d z e n ie , w k tó re m w z ię li u d z ia ł p p . : W y s ł o u c h , S t a p i ń s k i , dr.

S z a f l a r s k i , dr . B e r n a d z i k o w - s k i, B o j k o i O l s z e w s k i . P o se ł B o j k o b y ł p o d o b n o z a w s tą p ie n ie m do K o ła p o lsk ie g o , cze m u sta n o w c z o sp rz e c iw ili się p o se ł O l s z e w s k i i r e s z ta c z ło n k ó w w y d z ia łu .

O s ta te c z n ie u c h w a lo n o n a s tę p u ją c ą r e z o lu c y ę :

Nie uznaje się wcale potrzeby obecnie zwoływania walnego zgromadzenia Rad na­

czelnych w celu rozstrzygnięcia tej spra­

wy, a to i z motywów, podanych w uchwale komitetu wykonawczego stronni­

ctwa ludowego z dnia 26 b. m. i z tego powodu, że właśnie nadchodzą powszechne wybory do sejmu, które dopiero odsłonią, czy partya w kraju rządząca, a w Kole polakiem ogromną większość stanowiąca, zamierza zaniechać bezwzględnej walki ze stronnictwami ludowemi, z taką zaciekło­

ścią dotąd prowadzonej wszelkimi, nawet wielce niegodziwymiiniemoralnymi środkami.

N a ra z ie w ię c n ie m a m o w y o w s tą ­ p ie n iu p o słó w lu d o w y c h do K o ła p o l­

sk ieg o , bo lu d o w c y p ro p o z y c y ę t ę o d ­ rz u c ili, a s to ja ło w s z c z y c y u c h w a lili w s tą p ić do K o ła ty lk o ra z e m z lu ­ dow cam i.

A le fa k te m je s t, ż e k o n s z a c h ty się to c z ą , fa k te m je s t, że u ja w n ia się u n ie k tó r y c h c z ło n k ó w g a lic y js k ie j opo- z y c y i p a r la m e n ta rn e j sk ło n n o ść do p o rz u c e n ia g o rz k ie g o c h le b a o p o z y c y i

i do w s tą p ie n ia w s p o k o jn ie d rz e m ią ­ ce, p o d rz ą d a m i k lik i s ta ń c z y k o w sk ie j, s z e re g i K o ła p o lsk ieg o . Ż e ks. S t o j a ł o w s k i n o si się z ta k ie m i m y ś la ­ m i, to z d a je się p o tw ie rd z a ć d w u z n a ­ cz n e sta n o w isk o , ja k ie z a ją ł w o b ec o s ta tn ie j k a m p a n ii p a r la m e n ta rn e j, p rz e p ro w a d z o n e j p rz e c iw K o łu p o l­

sk ie m u p rz e z p o s ła D a sz y ń sk ie g o . S t a r y lis sp ie sz y z p o m o c ą K o łu p o lsk ie m u o sz c z e rstw a m i i in s y n u a - cy a m i, rz u c o n e m i n a to w . D a s z y ń ­ sk ie g o i p a r ty ę s o c y a ln o -d e m o k ra ty - c z n ą. T o d a je do m y śle n ia .

S tro n n ic tw o lu d o w e n ie w ą tp liw ie n ie p r a g n ie o b e c n ie p r z e d w y b o ra m i sejm o w y m i z w ija ć s z ta n d a r u i c h ro ­ n ić się p o d s k r z y d ła K o ła p o lsk ieg o . N ie m ia ło b y o n o w te m ż a d n e g o i n ­ te re su , p rz e c iw n ie , m u s ia ło b y się to n a n ie m ty lk o sz k o d liw ie o d b ić. A le ju ż sa m fa k t, że w s tro n n ic tw ie ludo- w em są je d n o s tk i, a n a w e t p o sło w ie , c ią ż ą c y do K o ła p o lsk ie g o , j e s t o b ja ­ w em b a rd z o c h a r a k te ry s ty c z n y m .

Co c h w ila ja k ie ś k o n s z a c h ty o d s ła ­ n ia ją , n a j a k k ru c h y c h p o d s ta w a c h z b u d o w a n ą j e s t o p o z y c y a c h ło p s k a w G a lic y i. P o to c z k o w ie , K r a m a rc z y k , D a n ie la k — o to g a le r y a m e n e ró w ch ło p sk ic h , k tó rz y , d o c h ra p a w s z y się m a n ­ d a tó w , z a w ie d li p o ło ż o n e w n ic h p rz e z lu d n a d z ie je i s p rz e d a li je g o in te r e s y z a m isk ę so czew icy . H is to r y a ru c h u lu d o w e g o w G a lic y i, to s z e re g ta k ic h z d ra d . D la te g o lu d p o w in ie n się m ie ć n a b a c z n o śc i i b a rd z o p iln ie p a trz e ć n a p a lc e ty m , k tó rz y p o lity k ę lu d o w ą c h c ą ro b ić n a k o n w e n ty k ia c h p o z a p le c y m a ludu!*_________

Zjazd w Gnieźnie przez pruską policyę udaremniony!

O d p o lsk iej p a r ty i so c y a listy c z n e j z a b o ru p ru s k ie g o o trz y m u je m y n a s tę ­ p u ją c ą w ia d o m o ś ć :

„ N ie u d a ło się n a m u rz ą d z ić Y I.

z ja z d u n a sz e j p a r ty i n a zie m i o jc z y ­ ste j ! P o lie y a n ie d o p u śc iła do o d b y c ia z ja z d u w G n ie ź n ie . W ię k sz o ść p r z y ­ b y ły c h do G n ie z n a d e le g a tó w w y d a ­ liła z lo k a lu , k t ó r y w o s ta tn ie j chw ili u z n a ła z a „ n ie s to s o w n y " ; w ła ś c ic ie ­ lo w i lo k a lu z a g ro z iła g r z y w n ą 160 m a re k .

D z ię k i p rz e z o rn o ś c i z a rz ą d u p a r t y j ­ n e g o k o n g r e s n i e z o s t a ł u d a ­ r e m n i o n y . U d a ł o s i ę n a m z m a - łe m o p ó ź n ie n ie m o d b y ć o b r a d y w B e r l i n i e , d o k ą d d e le g a c i n a t y c h ­ m ia s t z G n ie z n a w y je c h a li. O b ra d y z ja z d u w B e rlin ie o d b y ły się w sa li

„ E n g lis o h e r G a r te n " , p r z y u d z ia le 29 d e le g a tó w z 15 m iejsco w o ści.

J u t r o o trz y m a c ie o b s z e rn e s p ra w o ­ z d a n ie . “

O to tru d n o ś c i, z ja k ie m i b r a c ia n a s i w z a b o rz e p ru s k im w a lc z y ć m u sz ą n a k a ż d y m k r o k u . N a w e t z ja z d u sw ego n ie m o g ą o d b y ć n a o jc z y ste j ziem i.

T e m w ię k sz e u z n a n ie n a le ż y się ich n ie z m o rd o w a n e j p ra c y .

LIST Z FRANCYI.

Paryż, 26 maja.

Jeszcze o buncie algierskim. — Definitywne fiasco z ks. Bruneau. — Natrętny kandydat na męczennika. — Czy Francuzi są Chińczykam i?

(D o k o ń czen ie.)

H rabia de L ur Saluces, mijając słupy graniczne franko-belgijskie, rachow ał, że zaraz zostanie zaaresztow anym : zawiódł się! Tylko celnicy dopytywali się go tro ­ skliwie, czy nie przewozi przypadkiem cy­

gar. Bez przeszkód dojechał do P aryża...

Stacya... może tn wreszcie zechcą go zaa­

resztować? Znów zawód: tylko celnicy p y ­ tają, czy nie wiezie jakich spirytualij. Zde­

tonowany hrabia zajeżdża do swego pała­

cu, ostentacyjnie pokazuje się na ulicach, by ktoś w imieniu prawa i t. d... Napró- żno. Zniecierpliwiony, zasiada wreszcie przy

m ajster puddlerski rozwarł drzwi swego pieca, z którego buchał w tej samej chwili oślepiający blask i niby światło nagle ro z ­ błysłej gwiazdy, mrok całej hali zapełniał jasnością.

Gdy Łukasz do hali wkroczył, Bonnaire mięsza! właśnie po raz ostatni topiony k ru ­ szec, dwieście kilogramów płynnego me­

talu, które piec i praca miały zamienić w stal. Cała operacya wymagała czterech godzin czasu, a najcięższą częścią roboty było to mieszanie, po pierwszych godzinach oczekiwania. Trzym ając oburącz pięćdzie- sięciofnntowe mięszadło, m ajster puddler mięszał przez dwadzieścia minut w bucha­

jącym z wylotu pieca żarze metal rozpa­

lony do białości na dnie pieca. Hakiem mięszadła skrobał dno i ugniatał ogromną gałkę kruszcu, podobną do słońca, na które on jeden tylko mógł patrzeć, mając oczy przyzwyczajone do żaru i rozpoznając po barwie kruszcu, w jakiej fazie znajduje się robota. A kiedy wyciągał mięszadło, było ono na drugim końcu pąsowe i całe obsy­

pane iskrami, ja k kwieciem.

Bonnaire dal giestem rozkaz swojemu palaczowi, aby podsycił ogień, podczas kie­

dy inny robotnik, pomocnik puddlera, po­

chwycił za mięszadło, aby z kolei „wziąć się do hak a", wedle utartego wyrażenia.

— W szak mówię z panem Bonnaire ? — zapytał Łukasz, podszedłszy.

Zdziwiony, potwierdził robotnik skinie­

niem głowy. W koszuli tylko i płóciennych spodniach, przepyszny był z swoim białym karkiem, rumianą tw arzą w zwycięskim wysiłku i rozpromienieniu pracy. Liczył zaledwie trzydzieści pięć lat, jasnowłosy kolos, z czupryną przystrzyżoną krótko, z szeroką, grubą, łagodną tw arzą, z k tó ­ rej ust dużych, mocnych i wielkich, spo­

kojnych oczu wyzierała dusza prawa i dobra.

— Nie wiem, czy mnie pan poznaje — rzekł Łukasz. —- Spotkałem tu taj pana tamtego lata, rozmawialiśmy z sobą.

— Pamiętam doskonale — odrzekł po chwili majster puddlerski; — pan jesteś przyjacielem pana Jordana.

Lecz kiedy młody człowiek wytłómaczył mu, z niejakiem zakłopotaniem, powód swe­

go przybycia, to co widział i słyszał, opi­

sał nędzne położenie Josiny pozbawionej dachu i przedstawił mu, że jedyny ra tu ­

nek on sam teraz już tylko biednej dzie­

wczynie dać może, robotnik pogrążył się w milczeniu, zaambarasowany także. Umilkli obaj i nastała chwila oczekiwania, którą przedłużał czysty dźwięk młota, zainstalo­

wanego w tem miejscu dla obsługi dwu tyłem się stykających pieców. Nakoniec, kiedy młot umilkł, majster, mogąc się dać sły-zeć, wyrzekł z prostotą:

— Dobrze, zrobię, co się da... J a k tylko skończę, to znaczy za jakieś trzy kwa­

dranse, pójdę z panem.

Łukasz, chociaż już była blizko jedena­

sta, postanowił czekać i zwrócił zrazu u- wagę na mechaniczne nożyce, które w je ­ dnym zakącie cienia obcinały stalowe drągi, wyszłe z puddlerskiego pieca, z takim spo­

kojem i łatwością, jakby to było masło, nie metal. Za każdem cięciem szczęk od­

padał mały kawałek, kupa odpadków rosła, poczem je uwożono w takach do przegród w hali ładunkowej, gdzie każde trzydzieści kilogramów ładunku umieszczano w osobnej skrzynce, przeznaczonej z kolei do wynie­

sienia na halę pieców z tyglami.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(3)

Nr, 146. » A P R Z O D« B

biurku i w formie obelżywej przypomina władzom, iż on, banita, przybył do P ary ­ ża i je st do dyspozycyi sądu... Mijają go­

dziny, dnie — nikt się nie zgłasza, z wy­

jątkiem roju reporterów gazeciarskicb, któ rych długie, sensacyjne opisy, przypomina­

jące swym tonem ogórkowe gawędy o dwu- głowem cielęciu, ośmieszają jedynie p. h ra­

biego. Wreszcie zjawia się jakiś przedsta­

wiciel władzy, spisuje protokół, ulatnia się i znów cisza i zapomnienie... Gazety z obo­

zów przeciwnych poczynają sobie drwić niemiłosiernie z niemęczennika wbrew w ła­

snej woli, a cała prasa unisono naigrawa się z policyi, która, mając swych agentów za granicą, nic nie wiedziała o majowej wycieczce hrabiego-wygnańca.

Prezydent gabinetu Waldeck-Rousseau pokazał się w tej sprawie sprytnym g ra ­ czem: ponieważ h r.d e L ur Saluees, celem wywołania głośnego fermentu, chciał stać się bohaterem tragicznym — on swem obo jętnem traktowaniem antirepublikańskiego eks-spiskowca, zdegradował go odrazu na postać komiczną. Natnralnie rozprawa mu si być wznowioną, ale i tu zawód spotka hrabiego: śledztwo nie będzie ponownie przeprowadzonem; sesya senatu, ukonsty­

tuowanego w trybunał stanu, potrwa kró ­ tko i cały efekt zginie, ja k kropla wody, w szybkich falach paryskiego życia. Na- próżno hrabia się deranżował .. Cała ta historya je st tak oryginalnie francuską, że nigdzie indziej zdarzyćby się nie mogła.

Również oryginalnym je st i spór p. Lar- foumeta, krytyka teatralnego „Tempsa“, ze słynnym dramaturgiem norweskim Bior»- 8ter;.— , eię-n«c> się ju ż od marca. Biorn- * stera, który na żądanie kółka miłośników Sceny wystawił w jednym z teatrów p a­

ryskich swój ostatni dram at: „Ponad si­

ły ", zo stał, zdaje się, niemile dotkniętym chłodnem potraktowaniem jego sztuki przez krytykę francuską i pod wrażeniem tego zawodu nie poskąpił cierpkich uwag F ra n ­ cuzom, którym zarzucił, iż wychwalają ty l­

ko własnych artystów, iż murem chińskim oddzielają się od sztuki europejskiej, że taki p. Larroum et przy wznowieniu „ P a ­ trie" Sardou obwieścił światu, że to n a j­

większy dram at p ro z ą , ja k i został przez Współczesnego pisarza stworzony.

A Ibsen? — pyta Biornstern. Czyż mo­

żna Sardou stawiać na równi z takim olbrzymem? Ale Francya niedocenia tego geniusza. Najlepszy dowód, że Paryż, po­

siadając tyle scen, nie ma żadnej, poświę­

conej utworom Ibsena, choć np. tyle miast niemieckich na to się zdobyło. Francuzi, zasklepieni w chińskiem podziwianiu sa­

mych siebie, nie starali się też zapoznać z arcydziełami Bócklina itd.

Tu pozwolę sobie na małe intermezzo.

Znany z procesu Dreyfusa pułkownik Pic- lu a rt, twierdził w liście do „A urorę", że np. śmietanka armii francuskiej, bo sztab generalny, nie wiedział nawet o istnieniu Bócklina i przejąwszy list do P icąu arta, Wysłany z Bazylei, a opisujący słynny obraz Bócklina „Święty g a j", domyślał się,

*e pod z m y ś 1 o n e m (!) nazwiskiem Bock- lina nie kryje się nikt inny, jeno... pruski generał Bock, z którym oczywiście P iq u art zdradziecko się komunikował.

Pan Larroumet, odpowiadając Biornster- nowi, oświadczył, że jego zdaniem obrazy Bócklina są pozbawione wszelkiego polotu, ciężkie, krzykliwe (sic!), wreszcie porzu­

ciwszy pole estetyki, rzucił się na Biorn- sterna za jego pangierraańskie przemówie­

nie w Berlinie (istotnie bardzo niesmaczne), w którem między innemi Biornstern wy rzekł taki piramidalny nonsens, ja k — że żywiołowi niemieckiemu zawdzięczać będzie Europa przyszły pokój wieczysty i ro z ­ brojenie.,. Biornstern znów replikował w świeżo wyszłej „Revue blanche", stając zwłaszcza w obronie Bócklina i zaznacza­

jąc słusznie, że jego zdanie w tym wzglę­

dzie podziela cała Enropa, czem poiryto­

wany Larroumet oświadczył, że skoro Biórnsternowi wolno Sarcey’a nazywać Chińczykiem, to jemu wolno stwierdzić, iż obrazy Bócklina robią nań wrażenie, jak gdyby pochodziły z pod pędzla jakiego boksera Ten wcale niedowcipny przycinek okrasza krytyk „Tempsa" długim wywo­

dem— kto upoważnił Biórnsterna do prze­

mawiania imieniem Enropy?

Czy jest to ostatni rozdział sporu lite­

rackiego, niewiadomo: Biornstern jest b ar­

dzo uparty i niechętnie pozostawia prze­

ciwnikowi ostatnie słowo Bądź co bądź spór ten rzuca jaskraw e światło na zaścian kowość Francuzów w rzeczach sztuki.

Przegląd polityczny.

= Przełom w sprawie chińskiej. L e ­ n iw ie , m o n o to n n ie w lo k ą c a się a k c y a c h iń s k a z d a je się o b e c n ie w re sz c ie zb liza ó d o ro g w ia z ą u ia . Z n a c z n a część w o jsk e u ro p e js k ic h p o w ró cić v i do k r a ju , d w ó r c h iń sk i w y b ie ra się z p o ­ w ro te m Ho P e k in u , „ n ie d o p a łe k " h r.

W a ld e rse e z p o p io łe m asb e sto w e g o d o m k u s ta n ie p rz e d o b liczem sw ego c e sa rz a b ez liśc i w a w rz y n u , c h y b a ty lk o z k ilk o m a w a rk o c z a m i ś c ię ty c h k a to w sk im m iec zem m a n d a ry n ó w . O so­

b liw a to b y ła w o jn a . N a p rz ó d n ie z a ­ p o w ia d a n o je j n ig d y fo rm a ln ie , a p o ­ tem , ja k j ą p ro w a d z o n o ! O d d z ia ły b o k se rsk ie i w s p ie ra ją c e je n ib y w b re w w o li r z ą d u w o jsk a r e g u la r n ie z o s ta ły z a ra z w p o c z ą tk a c h a k cy i ro z b ite , lu b c o fn ę ły się w g łą b k ra ju , d w ó r c h iń ­ sk i u m k n ą ł do n a jb a rd z ie j o d leg łej p r o w in c y i i n a g le w ie lk i z d o b y w c a W a ld e rs e e w ra z z w ie lo ję z y c z n ą a rm ią s p r z y m ie rz o n ą z n a la z ł się w „ m ilita r­

n ej p ró ż n i" : n ie b y ło z k im w alczy ć.

A p rz e c ie ż n a p la c u b o ju k re w się to c z y ć m u s i, w ięc d a lejże n a p a d a ć s p o k o jn y c h m ie szk ań có w , p a lić w sie, m o rd o w ać...

Z a c z ę ły się fo rm a ln e o rg ie... O d y p o p a lo n o w sz y stk o d o k o ła P e k in u , w e sz ły w m o d ę „ e k sp e d y c y e k a rn e * do o d le g le jsz y c h okolic, a ż w re sz c ie w z a je m n e k łó tn ie s p rz y m ie rz e ń c ó w n a m ie jsc u i o stre k r y ty k i p a r la m e n ta rn e p o d a d re se m ty c h zb ó je c k ic h w y p ra w s p o w o d o w a ły , iż W a ld e rs e e m u za c z ęli k o m e n d a n c i w o jsk o b c y c h o d m a w ia ć p o s łu s z e ń s tw a . I to u d a w a n ie w o jn y p o w o li m u sia ło się p rz y tłu m ić , j a k p ło m ie ń w k o p c ą c e j lam p ie , aż do z u ­ p e łn e g o z a g a ś n ię c ia .

T a k sam o ro z p a c z liw ie d łu g o i n u ­ d n ie to c z y ły się i to c z ą ro k o w a n ia p o k o jo w e. U ło ż o n o ty lk o p o d e b a ta c h bez k o ń c a śn m ę o d sz k o d o w a n ia , k tó r ą C h in y z a p ła o ić m a ją m o c a r s tw o m : 4 5 0 m ilio n ó w ta e ló w , m n iej w ięoej p o ło w ę te g o , co F r a n c y a z a p ła c iła P ru s o m p o p o g ro m ie w r o k u 1870.

F r a n c y i k o n tr y b u ó y a w o je n n a n ie d o ­ p ro w a d z iła do r u i n y : z a s o b n y k ra j o d ż y ł p o n ie j w k ró tc e , j a k w y tr z y ­ m a ła ro ś lin a p o je d n y m m ro z ie , C h in y je d n a k , m im o , że lu d n o ś c ią sw o ją do- ró w n y w u ją E u r o p ie , p o d o b n y u p u s t z ło ta d o p ro w a d z ić m o że do d łu g o le ­ tn ie g o c h e r la c tw a , k tó r e w y z y s k a ć p o tra fią E u ro p e jc z y c y . D ziś w szak że w s k u te k w za je m n e j za w iśc i m o c a rs tw n ie z a n o si się n a ja k ie ś „ p re to n s y e "

te r y to r y a ln e . T y lk o R o sy a , k o r z y s ta ­ ją c z p o m y śln e j d la n ie j k o n s te la c y i p o lity c z n e j i g e o g ra fic z n e j ( p r z y ty k a ­ n ie je j a z y a ty e k ic h p o sia d ło śc i do C hin), u s u n ą w s z y się z a w c z a s u z „ k o n c e rtu " , p ra w e m k a d u k a z a g a r n ę ła M a n d ż u ry ę . O to k r ó tk i z a ry s całej d o ty c h c z a so w e j a k c y i c h iń sk iej.

Przegląd społeczny.

Z organizaeyi introligatorów. W sto­

warzyszeniu zawodowem introligatorów itp.

we Lwowie odbyło się we czwartek dnia 16 maja nadzwyczajne walne zgromadze­

nie, w celu wyboru delegata na kongres, który ma się odbyć w Wiedniu w dniach 29 i 3 0 czerwca. Porządek dzienny: 1.

Znaczenie i ważność zjazdu. 2. W ybór de­

legata. 3. Przedłożenie wniosków zarządu na zjazd. 4. Uchwalenie dyet s a podróż delegata. 5. Wnioski członków.

Po zagajeniu przewodniczący tow. J a- n i k o w s k i przedstawił zebranym znacze­

nie kongresu, wzywając do wysłania dele­

gata, co też po krótkiej dyskusyi uchwa­

lono i wybrano delegatem tow. Franciszka S c h i n d l e r a .

Następnie przedłożono wniosek zarządu na kongres domagający się od centralnego zarządu związkowego we Wiedniu zapro­

wadzenia jednolitej administracyi w celu uniknięcia wszelkich nieporozumień i nie­

dogodności; wniosek ów polecono delega­

towi usilnie popierać. Co do kosztów po­

dróży delegata po przedstawieniu wniosków przez tow. Schindlera przyjęto wniosek centralnego zarządu, który proponuje wspól­

ne koszta na wszystkie stowarzyszenia, Po wyczerpaniu porządku dziennego prze­

wodniczący zamknął zgromadzenie o godz. 2 popołudniu.

Z ruchu robotniczego w Przemyślu.

D n ia 18 bm . o d b y ło się w sa li S to w a ­ rz y s z e ń ro b o tn ic z y c h d o ro c z n e w a ln e z g ro m a d z e n ie c z ło n k ó w S to w . ro b .

„ B ra te rs tw o ." Z g ro m a d z e n iu p rz e w o ­ d n ic z y ł to w . W o h 1 m a n , k tó r y z d a ł s p ra w o z d a n ie z c z y n n o śc i w y d z ia łu do d n ia 30 b m . ; ze s p r a w o z d a n ia t e ­ g o o k a z u je się, że sto w a rz y s z e n ie to z n a k o m ic ie się ro z w ija .

N a s tę p n ie to w . F e u e r m a n , ja k o s k a rb n ik , z d a ł sp ra w o z d a n ie k a so w e , k tó r e w y k a z u je p rz y c h o d u 4 8 3 K 45 h, ro z c h o d u 3 8 0 K 91 h , p o z o sta ło ść k a -

(4)

4 „ N A P R Z Ó D " Nr. 146

so w a w y n o si te d y 102 K 54 h, p rz y - czem z a z n a c z a , iż u d z ie lo n o c a łe g o s z e ­ r e g u w s p a rć p o z o s ta ją c y m b ez p r a c y i p o d ró ż n y m , o ra z w k ilk u n a s tu w y­

p a d k a c h u d z ie lo n o b e z p ła tn e j p o m o c y p ra w n e j.

S p ra w o z d a n ie k a so w e i a d m in is tr a ­ c y jn e p r z y ję to do w iad o m o ści, a n a w n io s e k k o m isy i k o n tro lu ją c e j u d z ie ło n o u s tę p u ją c e m u w y d z ia ło w i a b so ­ l u t o r i u m , p o c z e m p r z y s tę p io n o do w y b o ró w . W y b r a n o p rz e w o d n ic z ą c y m to w . J . W o h lm a u a , z a s tę p c ą to w . M.

K a tz a , do w y d z ia łu t o w . : R e ic h a , F e u e r a , B la s b a lg a , H a u p tm a n a , F a s ta , H o r n ik a , G o ld fa rb a , W a ln e r a i R a tz a . Z a s tę p c a m i czł. w y d z ia łu w y b r a n o : C h. F e u e r a i S. S e c k e ra .

P r z y w n io sk a c h u c h w a lo n o z n ieść u c h w a łę , p o s ta n a w ia ją c ą o w y so k o ści w s p a rc ia p o d ró ż n y m , z o s ta w ia ją c sw o­

b o d ę w y d z ia ło w i, b y w m ia rę f u n d u ­ szów s to w a rz y s z e n ia i p o tr z e b y o d n o ­ śn e g o c z ło n k a w s p a rc ia u d z ie la ł.

Z g ro m a d z e n ie z a k o ń c z y ł p rz e m ó w ie ­ n ie m to w . Ż o ł n i e r z n a te m a t o r g a ­ n iz a c y i.

W n ie d z ie lę p ie rw sz e g o d n ia Z ie lo ­ n y c h ś w ią t o d b y ło się o lb rz y m ie z g r o ­ m a d z e n ie ro b o tn ik ó w b u d o w la n y c h i d z ie n n y c h w s a li s to w a rz y s z e ń r o b o ­ tn ic z y c h , p o d p rz e w o d n ic tw e m tow . T o m a sz a K u r a s i e w i c z a . O b e c n y c h b y ło z g ó r ą 500. O p o ło ż e n iu ro b o ­ tn ik ó w w k r a ju p rz e m a w ia ł to w . J a n Ż o ł n i e r z , a tow .. J ó z e f S c h i f f l e r o m ó w ił z n a c z e n ie k ra jo w e g o z ja z d u p rz e m y sło w c ó w i ro b o tn ik ó w , m a ją c e g o się o d b y ć d n ia 9 czerwca b. r.

w e L w o w ie , o ra z z a d a n ie „ s ta łe j k o ­ m is y i p rz e m y s ło w e j w k r a j u “. Z g r o ­ m a d z e n i ro b o tn ic y , n a p ro p o z y o y ę w y d z ia łu s to w a rz y s z e n ia ro b o tn ik ó w b u d o w la n y c h , w y b ra li d e le g a ta m i n a w s p o m n ia n y z ja z d to w . J ó z e f a S c h i f f ­ l e r a i T o m a s z a K u r a s i e w i c z a , a n a d to z g r o n a ro b o tn ik ó w d z ie n n y c h to w . J a n a C h r o b a k a , p rz y c z e m do w y ż e j w y m ie n io n e j k o m isy i w y b ra n o o zło n k iem to w . S e h iffłe ra , a z a s tę p c ą to w . K u ra s ie w ic z a .

N a s tę p n ie to w . W y s k i e l i k ilk u in n y c h r o b o tn ik ó w p rz e m a w ia ło o „ s p o ­ łe c z n e j p r a c y “ p rz e m y s k ie g o k le r u w

„ P r z y ja ź n i1*, p ię tn u ją c w d o sa d n y c h sło w a c h o b łu d ę k le ry k a łó w . Z g ro m a ­ d z e n ie z a k o ń c z o n o o k rz y k ie m n a cześć so c y a ln e j d e m o k ra c y i i o d ś p ie w a n ie m

„C z e rw o n e g o s z ta n d a r u " .

W Poznaniu z a n o siło się n a s tr e jk p e rs o n a lu tra m w a jo w e g o , je d n a k w o­

b e c s o lid a rn o śc i p e rs o n a lu d y r e k to r F is c h e r u s tą p ił i z g o d z ił się n a ż ą d a ­ n ia s łu ż b y tra m w a jo w e j. O d tą d ta k w o zo w i, j a k k o n d u k to rz y z a tr u d n ie n i b ę d ą n a jw y ż e j 9 do 10 g o d z in d z ie n ­ n ie . W o z o w i i k o n d u k to r z y k a ż d y 7 alb o 8 d z ie ń b ę d ą m ie ć w o ln y . W s k u ­ te k ty c h z m ia n d y r e k e y a p o w ię k sz y p e rs o n a l tr a m w a jo w y o 13 w o z o w y ch i 22 k o n d u k to ró w .

We W łoszech w y b u c h ł c a ły s z e re g s tre jk ó w ro ln y c h . W R z y m i e m u ra rz e ro z p o c z ę li s tre jk .

K R O N IK A .

Kalendarzyk historyczny. BO maja.

1431. Joanna d’Arc, bohaterka w wojnie an- gielsko-francuskiej, spalona na stosie. — 1525.

Stracenie Tomasza Munzera, przywódcy sekty anabaptystów. — 1640. Śmierć Kubensa, w iel­

kiego malarza holenderskiego. — 1778. Śmierć Yoltaira. — 1894. Poseł socyalistyczny De Fe- lice w Palermo skazany na 18 lat więzienia. — 1896. Katastrofa na polu Chodyńskiem, w cza­

sie koronacyi cara Mikołaja II.

Dzik te a tr zam knięty.

Sobota: „Życie na żart", sztuka w 5 aktach Gabryeli Zapolskiej (nowość).

Niedziela: „Życie na żart".

Zgromadzenie ludowe pod gołem nie­

bem odbędzie się na placn G r o b l e w K r a k o w i e w niedzielę 2 czerwca o go - dżinie 10 rano. Na porządku dziennym tego zgromadzenia, zwołanego przez komi­

tet partyi socyalno-demokratycznej, znaj­

duje się sprawa b r a k u p r a c y . Towa­

rzysze i T ow arzyszki! Przybądźcie na to zgromadzenie w jaknajwiększej liczbie!

Z teatru. Próby z głośnej sztuki G. Za­

polskiej „Życie na ż a r t“ są w pełnym to­

ku pod kierunkiem p. Walewskiego. A r­

tyści i reżyserya mają ciężką pracę, bo w sztuce pełno scen zbiorowych, a główne role nastręczają pole do wdzięcznego po­

pisu dla pań: Siemaszkowej, Przybyłków- nej, panów : Mielewskiego, Kamińskiego, Sosnowskiego i Zelwerowicza.

Z „RuChu“. Na odbytem w tych dniach walnem zgromadzeniu stowarzyszenia po­

stępowej młodzieży „Ruch" w Krakowie został wybrany następujący z a rz ą d : Zy­

gmunt Ż u ł a w s k i , p re z e s; Kazimierz P r u s z k o w s k i , wiceprezes; Rudolf M o- s z o r o, skarbnik ; Ja n M u s z k a t, sekre t a r z ; G r o s s m a n n , bibliotekarz. — Lo­

kal „Ruchu" mieści się przy ul. Floryań- skiej 1. 10.

Czytelnia akademicka imienia Adama Mickiewicza urządza dwa wielkie f e s t y- n y, a mianowicie jeden dnia 16 go (ewen­

tualnie 23-go) czerwca w Swoszowicach, drugi 7 -go lipca w P ark u dra Jordana.

Festyny te oryginalnością programów będą bez wątpienia punktem kulminacyjnym tego­

rocznego sezonu.

Budowa pomnika Tadeusza Kościu­

szki W Krakowie. Prezydyum namiestni­

ctwa we Lwowie, reskryptem z dnia 30 kwietnia 1901 roku do 1. 4619 pr., udzie­

liło Towarzystwu imienia Tadeusza Kościu­

szki w Krakowie, pozwolenia na dalsze zbieranie składek w' całym k r a ju , po ko­

niec 1903 roku, na rzecz postawienia po­

mnika Tadeusza Kościuszki na rynku k ra ­ kowskim. W myśl powyższego reskryptu podpisane prezydyum komitetu budowy, jak w poprzednich latach, wydawać będzie cer­

tyfikaty, upoważniające do zbierania skła­

dek na cel powyższy, a opatrzone imie­

niem i nazwiskiem pośredniczącego w zbie­

raniu składek, podpisami prezydyum komi­

tetu i komisyi odbiorowej oraz pieczęciami wydziału towarzystwa imienia Tadeusza Kościuszki w Krakowie i komisyi budowy, a to w celu uchronienia grosza publiczne­

go od wyzysku osób do zbierania składek nieupoważnionych. Równocześnie podpisane prezydyum wydawać będzie puszki skład­

kowe (cynkowe), opatrzone podobizną po­

mnika, oraz pieczęciami wydziału tow arzy­

stwa i komisyi budowy.

Z dniem dzisiejszym wpłynęło na fun­

dusz budowy pomnika Tadeusza Kościuszki na rynku krakowskim ogółem 3 9 .2 2 3 ko­

ron 51 halerzy, oraz deklaracye bezpła­

tnych dostaw kamienia i robocizny do z a ­ łożenia fundamentów pomnika.

Za wydział towarzystwa imienia T adeu­

sza Kościuszki w K rakowie: Jan Ś w i e ­ r ż y ń s k i , referent komitetu. Jan S k i r- l i ń s k i , prezes towarzystwa. Franciszek S l ę k , dyrektor, przewodniczący Kasy o- szczędności miasta Krakowa, skarbnik fun­

duszów na budowę pomnika. (Biuro, K ra ­ ków, ulica Gołębia nr. 5 parter).

Zjazd nauczycieli szkół średnich we Lwowie, obradował w dalszym ciągu na posiedzeniu popołudniowem nad sprawą fizycznego wychowania młodzieży.

Referent prof. dr. Stanisław B ą d z y ń- s k i omawiał kwestyę czuwania nad zdro­

wiem młodzieży szkolnej i jej fizycznym rozwojem, wykazując jaskraw e braki w u- rządzeniu naszych budynków szkolnych i zaniedbywanie najistotniejszych wymogów hygieny, które tak są konieezne dla zdro­

wia młodzieży, poczem imieniem wydziału postawił cały szereg wniosków, zm ierzają­

cych do poprawy stosunków, mających zwią­

zek z fizycznym rozwojem młodzieży.

Nad wnioskami tymi zawiązała się ob­

szerna dyskns/h, w której zabierało głos wielu mówców, poczem w głosowaniu przy­

jęto wnioski wydziału. Również uchwaliło zgromadzenie wniosek Koła krakowskiego, ażeby wydział Towarzystwa poczynił w po­

rozumieniu z Towarzystwem lekarski cm s ta ­ rania, w celu wprowadzenia w życie in sty ­ tucyi lekarzy szkolnych, tudzież wniosek Koła tarnowskiego w sprawie pomnożenia liczby zakładów naukowych dla zapobieże­

nia przepełnieniu w szkołach i obowiązko­

wej nauki gimnastyki.

Z kolei przyjęło zgromadzenie przedsta­

wione przez refererfta prof. dra W a r m- s k i e g o wnioski w sprawie przeprowa­

dzenia rewizyi i unormowania przepisów dla egzaminów dojrzałości.

Następnie prof. dr. L e n i e k referował wnioski Koła tarnowskiego co do literatu ­ ry powszechnej w gimnazyum i szkole re a l­

nej. Po dłuższej dyskusyi wnioski te prze­

kazano wydziałowi do zbadania.

Po wyczerpaniu porządku dziennego zamknął przewodniczący obrady.

Następny zjazd odbędzie się w Krakowie.

Zaległości podatkowe w e Lwowie.

Komisya kraj. dyrekcyi skarbu, wydelego­

wana do zbadania zaległości podatkowych w miejskiem biurze egzekucyjnem, ukoń­

czyła już swoje czynności. Na podstawie sprawozdania tej komisyi wypracuje dy­

rekeya memoryał do reprezentacyi miasta Lwowa.

„Manru" Paderewskiego. Dyrekeya tea­

tru lwowskiego zawiadamia, że bilety na pierwsze przedstawienie opery Paderew skie­

go „M anru" (mające się odbyć 8 czerwca) zostały już prawie w zupełności przez re- prezentacyę miasta Lwowa zamówione ; dro­

bną resztę pozostałych miejsc zarezerw o­

wano dla zaproszonych przez dyrekcyę i komitet dla uczczenia Paderewskiego przed-

(5)

Nr. 1 4 6 . „ N A P R Z Ó D * 5

"stawicieli prasy i muzyki ze wszystkich dzielnic Polski. Na drugie i trzecie przed­

stawienie „M aniu" można zamawiać bilety w kancelaryi teatru lwowskiego.

Tow. Kolkiewiez Z Przemyśla, który został zasadzony w głośnym procesie woj­

skowym we Lwowie na 4 tygodnie cięż­

kiego więzienia z powodu afery z oficerami 5 8 p. p. w P r z e m y ś l u , po odsiedzeniu tej kary, a nadto po odsiedzeniu kilkuna­

stu dni, na które został zasądzony poprze­

dnio jako odpowiedzialny redaktor „Głosu Przem yskiego", opuścił mury więzienia lwowskiego w pierwszy dzień Zielonych świąt.

Urzędowe sprostowanie. Odnośnie do artykułu z napisem „Sprostowanie", wy­

drukowanego w nrze 139 czasopisma „Na­

przód" z dnia 22 maja 1901, wzywam szanowną Redakcyę na podstawie przepisu

§ 19 ust. pras. wskutek żądania c. i k.

komendy 10 korpusu w Przemyślu z dnia 2 7 maja 1901 M A N. 3140, o zamie­

szczenie w tamtejszein piśmie następujące­

go, przez tę komendę nadesłanego, spro­

stowania : „Nie je st prawdą, jakoby prze­

ciw oficerowi, który Liebermanna w listo­

padzie 1900 był obraził, postępowanie s ą ­ dowe przed sądem honorowym było wdro­

żone i prowadzone, prawdą jest przeci­

wnie, iż przeciw owemu oficerowi takie postępowanie sądowe nigdy nie zostało wy­

toczone. Nie je st dalej prawdą, iż oficer ten nazywa się Finkel". Kraków, dnia 28 maja 1901. C. k. radca sądu kraj, wyż.

1 prokurator państwa Doliński.

Napad na pocztę, o napadzie na po­

cztę w Bohorodczanach donoszą następu­

jące szczegóły: Od marca 1900 r. powta­

rza się trzeci napad na wóz pocztowy, kursujący między Bohorodczanami a S ta­

nisławowem. Napady te wykonywane są zazwyczaj w piątki lub soboty, w których to dniach słabnie ruch na tej drodze. Dnia 2 marca 1900 r. zabrał złoczyńca dwie przesyłki z wozu, lecz nie mógł dobrać się do worków pieniężnych, gdyż woźnica sie­

dział na kasie, mieszczącej pieniądze. Na­

zajutrz, t. j. dnia 3 marca 1900, powtó­

rzono zamach, rozbito skrzynkę kasową z tyłu wozu umieszczoną i zabrano 4 wor­

ki z kwotą 4 0 0 0 koron. W piątek dnia 24 maja br. dokonano trzeciego napadu.

W oźnica jednak, posłyszawszy szelest, ze­

skoczył z wozu, rzucił się na złoczyńcę, nie mógł go jednak przytrzymać, lecz ty l­

ko zdarł z niego dwie bluzki, które mogą ułatwić wykrycie zbrodniarza.

Zbrodnicza lekkomyślność, TTzed kil ku dniami zachorowała Heler.n Sternberg, zamieszkała przy ul. Miodowej 1. 21 na dyfteryę. Z powodu, że choro'.-! ta jest wysoce zaraźliw ą, a chora zajmuje wspól­

nie mieszkanie, w którem znajduje się szkoła żydowska (chajder), źrebił ordynu­

jący lekarz doniesienie do m agistratu, aby ten bezzwłocznie poczynił zarządzenia, by zapobiedz zawleczeniu choroby. M agistrat d o d z i s i a j , m i m o u p ł y w u 6 (sześciu!) d n i , nic w tej sprawie nie zrobił, dele­

gata swojego do zbadania stanu rzeczy nie wysłał, a d z i e c i do s z k o ł y d a ­ l e j u c z ę s z c z a j ą . Zachodzi pytanie, do

czego istnieje fizyk miejski, jeżeli w takie sprawy nie wkracza?

Rezygnacya komisyi szacunkowej. Z Tarnopola donoszą: Członkowie tutejszej komisyi szacunkowej dla podatku osobisto- docliodowego złożyli mandaty z powodu samowoli przewodniczącego jej urzędnika skarbowego.

Z sali sądowej.

Epilog kradzieży z włamaniem w 8klepie „Naprzodu". W e wtorek odbyła się rozprawa przeciwko dwom złodziejom, którzy się nocą włamali do sklepu admini­

stracyi naszego pisma i ukradli tamże 150 K. B r o s z k i e w i c z został skazany na 14 miesięcy, G w i a ź d z i ń s k i na 12 miesięcy ciężkiego więzienia, obostrzonego postem co tydzień. Pierwszy karę przyjął, drugi zastrzegł sobie trzy dni do namysłu.

Rozwiązane zgrom adze­

nie ludowe.

Lwów, 27 maja.

Trzy zgromadzenia zostały przez policyę lwowską i przez starostwo w ciągu nie­

spełna dwóch tygodni zakazaue. Ilekroć towarzysze nasi chcieli w śródmieściu od­

być zgromadzenie, polieya zawsze wyszu­

kała jakiś pozór i zabroniła odbycia. Dziś nareszcie odbyło się w hali wystawowej na placu powystawowym — a więc w miej­

scu, które z góry utrudnia masowy udział — pod przewodnictwem tow. Lisiewicza zgro­

madzenie ludowe z porządkiem dziennym:

P o l i t y c z n e i e k o n o m i c z n e p o ł o ­ ż e n i e k r a j u i p a ń s t w a .

Pierwszy zabrał głos referent tow. M o- k ł o w s k i. Zastanawiając się nad źródłem nędzy, przesilenia krajowego, bezrobocia w miastach i na wsi, wykazuje, że obok róż­

nych przyczyn lokalnych winne temu są kilkudziesięcioletnie rządy szlacheckie. Re­

ferent omawia kolejno upośledzenie Galicyi pod względem uprzemysłowienia, wrogie zachowanie się szlachty w tym kierunku, wsteczną sejmową ordynaeyę wyborczą, nie- dopuszezającą do rządów najliczniejszych warstw ludności, złodziejstwa popełniane w instytucyach publicznycli i t. d. Jako bilans całej dotychczasowej gospodarki szlacheckiej przedstawia emigracyę robo­

tników i chłopów i doprowadzenie Galicyi do tego, że dzisiaj, nie posiadając wielkiego przemysłu, je st ona równocześnie cmenta­

rzyskiem drobnego. Mówca poruszył sp ra­

wę ostatnich rozruchów głodowych i kon­

flikt między Kórberem a Pinińskim, poczem ostro napiętnował B r e i t e r a za jego wy­

stąpienie przeciw 8-godzinnemu dniowi ro­

boczemu i w obronie drobnych spekulantów i wampirów. Zachowanie się to podszywa­

jącego się pod nazwę „socyalisty" obrońcy borysławskich osławionych gnębicieli ruchu ludowo-robotniczego wywołało ogólne obu­

rzenie.

Zaznaczając w końcu, że polityka uświa­

domionego ludu roboczego dąży do grun­

townej zmiany podstaw państwowych (ordy- nacya wyborcza), do usunięcia szlachetczy- zny, uprzemysłowienia Galicyi i co za tem idzie do stworzenia europejskiego ruchu robotniczego postawił następującą rezolucyę:

Zgromadzenie robotnicze z dnia 27 maja uważa całą dzisiejszą nędzę i bezrobocie w kraju, jako zbiorowy wynik wiekowej biurokratycznej gospodarki rządowej, uwa­

żającej Galicyę jako prowincyę, oddaną na łup interesów centralistycznych i gospodar­

ki szlachecko - obszarniczej, idącej ręka w rękę z żywiołami wrogimi we wszystkich sprawach, mających, na celu spętanie ruchu ludowo robotniczego, pozbawienie praw po­

litycznych, a co najważniejsze zatrzymanie kraju całego na tym stopniu rozwoju, w którymby brak fabryk, wogóle nowocze­

snych warsztatów pracy, dalej dostarczał prawie darmo robotnika rolnego i tamując rozwój miast i klasy robotniczej, oddawał dalej kraj cały na pastwę ich władzy.

Zgromadzenie dzisiejsze wzywa więc po­

słów opozycyjnych, aby w przedłożeniaeh rządowych inwestycyjnych ja k najenergi­

czniej walczyli o uwzględnienie interesów kraju naszego, starając się jednak oprzeć owe przedłożenia na źródłach dochodu, nie płynących z podatków pośrednich.

Następny mówca tow. H a n k i e w i c z omówił przedłożenia inwestycyjne i obrady delegacyj, w których nie zasiada ani jeden reprezentant ludu robotniczego i które u- praw iają politykę zagraniczną, wrogą in­

teresom ludowym, piejąe przytem hymny bałwochwalcze na cześć hr. Gołuchowskie- go. W dalszym ciągu poddał ostrej k ry ­ tyce ordynaeyę wyborczą państwową i sej­

mową, nawołując zgromadzonych i cały lud roboczy, by wczas przygotował się do walki ze szlachtą i klerykalizmem, który znowu podnosi głowę w Austryi.

Z kolei zabrał głos tow. W i t y k. P rz y ­ pomniał zebranym rozruchy wyborcze w r.

1897, zajścia mazurskie, które spowodo­

wały stan wyjątkowy i rozruchy ostatnich tygodni. Ten jęk zbitych szyb — to me­

mento dla klas panujących, by póki czas nawrócili z drogi rozpusty i wyzysku (ko­

misarz przerywa). Za rozruchy lwowskie chciano zrobić odpowiedzialnymi socyalnych demokratów. Ale to fa łs z ; rozruchy spo­

wodowały nędza i ta klika sejmowa, któ­

rej większość żyje z kradzieży, sprzenie­

wierzenia i oszustwa...

K o m i s a r z w s t a j e i o ś w i a d c z a , ż e r o z w i ą z u j e z g r o m a d z e n i e ’ Oświadczenie to wywołuje ogromne obu­

rzenie, z trudnością tylko udało się tow.

Mokłowskiemu zebranych nieco uspokoić.

W śród okrzyków protestu i śpiewu „Czer­

wonego sztandaru" zgromadzeni się roze­

szli. Skonsygnowana polieya nie miała po­

wodu wkroczyć, gdyż zgromadzeni nie dali się sprowokować.

F e s t y n z p r z e s z k o d a m i . Dnia 26 odbył się we Lwowie festyn ludowy u rzą­

dzony staraniem stowarzyszeń zawodowych malarzy i krawców. Komitet urządzający festyn, już na dwa tygodnie przedtem z a ­ kontraktował muzykę 3 0 pułku, gdyż Lwów po rozwiązaniu „Harmonii" nie ma żadnej większej cywilnej kapeli. Komitet poczynił wszelkie przygotow ania, pogoda dopisała, festyn zapowiadał się ja k najlepiej, gdy wtem, tuż przed rozpoczęciem festynu, za­

rząd muzyki zawiadomił komitetowych, że z rozkazu komendy korpuśuej nie wolno jej grać na festynie socyalistyeznym, chy*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po kilku miesiącach udał się p. Czabani do hr. Dzieduszyckiego po pensyę ; hrabia Dziednszyeki wręczył mu 10 kor. Czabani udał się natychmiast do

padek z dzieckiem, bawiącem się na oknie, który na szczęście skończył się bez powa - żnych następstw, chociaż dziecko wyleciało z drugiego piętra na

Pamiętamy, ja k straszną aferę zrobiła swego czasu polieya lwowska, gdy kilku akademików wygwizdało Nadinę Sławiań- ską, a jednak A ustrya nie zawaliła się

Na dźwięk grających jej rogów Ludzie poczują na ramionach pióra I staną się z serc swoich podobni do bogów, Wywyższy się dolina, poniży się góra, I kiedy

Kilkakrotne doświadczenia wykazały, iż przypisywane alkoholowi podniecające działanie, albo zupełnie nie okazuje się albo też szybko przechodzi, pozostawiając —

Kilkakrotne doświadczenia wykazały, iż przypisywane alkoholowi podniecające działanie, albo zupełnie nie okazuje się albo też szybko przechodzi, pozostawiając —

damy, jak następuje: Czego czynić nie należy, a co aię powinno robić, jeżeli się chce naprawdę w austrya- ckim parlamencie bronić praw ludu polskiego, to

Gaspard odważył ' się spełznąć na sam kraj dachu, gdzie udało mu się pochwycić jednę z belek, którą przy­.. ciągnął pofeężnami ramionami