Nr. 118 Kraków, środa 1 maja 1 9 0 1 . Rocmik X.
Aftra* ftadakeji 1 Adninlitrvd
K r a k ó w , i l . B r a c k a lfr„
Tcleftom N r . * » « . ---
W w w .ltł» li* ty i p n e i y ł k i p łe -
»łęSŁ<* n alo ty *ór*s*w*4 do B e- te k e y i i A d sn in u trh fty i, Braokn 16.
S tif tk e y a rękopisów ni* rrraefc , k«re»ponć«noyj besim ieniiTek ai*
« n rs fl|d n in , listó w tneopł&oonyck ni* p rsrjm n jo .
NAPRZÓD
Organ polskiej partyi socyalno-demokratycznej.
N a n e r p o jed y n c zy 8 h aierry,, N um er poniedzisiboTry 4 h tła r* e . W ychodzi co d zien n ie o g. 8 r a n t a w p o n ie d z iałk i i d n i pośyrięie-
ozne o godz. 10 rano.
Do nabycia: W a d m in is tra c y i, a l.
B rac k a 1. 16, oraz ▼© wszy&tkiefe b iu ra ch d zienników . L isty rek lam ac y jn e n ie o p ieez ęt* -
w ane n ie podlegają opłaoie, A dres n a teleg ram y : N aprzód-
K r a k ó w .
B r a a « a o * r a ta *••?»io*i * K ł a k o w i # (be* odsyłki): m ie s ię o s n ie 1 korona -50 k a ł., k w a r‘i»:«ił* v *• r. 60 h .. coezni* 18 k o r. — Z a d o s t a w ) d o d o n n do p łaca s i ) m i* * ;)>•.<?*■* 20 b a i. — W A u s t r y i : mi*aię©*ni* 2 k o r., k w a rta ln ie 6 k o r., roosnio 34 * <»r . W N i e m o * * o h : k w a rta ln ie 7 m a rsk . — W in n y c h k rajach k w a rta ln ie l i ~ Za k a i d f am ian ę ad re s u dopłaca się 40 h a l. — D la robotników nr K ra
kowi* i Podgórzu t y g o d n i o w a p re n u m e ra ta 40 h al.
0gł3ft86i&Ul (inseraty) przyjmuje A dm inistraaya *a o p la tf od m iejsca w iersza jedne-
•«paHaw«fo drobnym drukiem (p etitem ) sa p ie rw sz y raz po 20 halerz*, następny pe 10 ktltsnr?, — „vN's<1eełane“ od m iejsca wieraaa drukiem petitow ym pe 40 baierzT **
kakdy ras. — Z a łą c z n ik i (prospekty i. t . d.) przyjmuje się za cenę 2 kor. *a 100 ftgsomplarry dla zam iejscowych, a i kor. za 100 egzem plarzy dla miejscowych prenn-
? .oratorów. — N ależytcśó należy n a p r z ó d nadesłać.
Rewia proletaryatu.
D o sz e re g u !... W y w sz y sc y , k tó rz y ś c ie w y d z ie d z i
c z e n i, k tó rz y ś c ie s p r a g n ie n i ś w ia tła i c ie p ła , w y jd ź c ie z fa b ry k , k o p a lń , w a rs z ta tó w , p o rz u ć c ie m ło ty i k ilo fy , o trz y jc ie p o t z u z n o jo n e g o c z o ł a : d ziś u ro c z y s te św ięto , s tw o rz o n e p rz e z lu d d la
l u d u , św ię to n ie z a p o m n ie n ia i b e z siln e j re z y - g n a c y i, le c z w a lk i i n a d z ie i w p rz y sz ło ść , św ię to n o w ej e w a n g e lii.
D o sz e reg u !... D z iś p r z e g lą d w o js k : fo rm u j ą się d łu g ie k o lu m n y , s z y k u ją w n ie p r z e jr z a n e z a s tę p y . M ilio n r ą k p o d n o si się w g ó rę , m ilio n s e rc b ije r a d o ś n ie , m i
lio n tw a r z y s p o g lą d a k u sło ń cu . P o w ó d ź sło n e c z n e g o z ło ta o św ie tla tw a r z e m ę ż c z y z n i k o b ie t, p o b la d łe od p r a c y , p o o ra n e tro s k ą .
L u d z ie ź li i m a li p a tr z e ć b ę d ą b e z m y ś ln ie n a te n w s p a n ia ły ru c h lu d o w y , n ie m a ją c y n ic so b ie ró w n e g o w h isto - ry i. K to n ie o d c z u ł a n i r a z u g o rz k ie j d oli ro b o tn ik a , je g o c ic h eg o , c o d z ie n n e g o m ę c z e ń stw a , je g o ż y c ia s z a re g o , m o
n o to n n e g o , bez j u t r a ; k to te g o w s z y s tk ie g o n ie o d c z u ł, te g o se rc e j e s t tw a r d e i z im n e , te n n ie z d o ła z r o z u m ie ć , czem d la p r o le ta r y u s z a j e s t u - ro c z y s to ś ć m a jo w a , k tó r a s k u p ia w so b ie w sz y stk o , co p r z e p e łn ia d u szę p r o le ta ry u s z a , w sz y s tk o , co j e s t je g o id e a łem , je g o re ljg ią , o d ry w a ją c ą g o o d sz a re j, sm u tn e j rz e c z y w isto śc i.
P ie r w s z y m a ja , to d e m o n s t r a c y a lu d z i, ś w ia d o m y c h sw o ic h c e
ló w , s iln y c h p o tę g ą p rz e k o n a n ia . G d y p rz e z u lic e p r z e c ią g a ją k a d r y ro b o tn ic z e , g d y z ie m ia d u d n i o d cię ż k ic h k ro k ó w z w a rte j m a s y lu d u , g d y b u rz liw e o k rz y k i i śp ie w
z a h u c z ą w p o w ie trz u — w ó w c z a s o d c z u je k a ż d y n ie z a - śle p io n y , że te n ru c h o lb rz y m i, o g a rn ia ją c y tr z y części ś w ia ta , n ie j e s t ja k im ś c h w ilo w y m o b ja w e m , lecz w y n i
k ie m g łę b o k ic h p rz e w ro tó w sp o łe c z n y c h i z a p o w ie d z ią n o w ej e ry . N o w ej e ry sp o łe c z n e j, w k tó re j c z ło w ie k b ę d z ie m ia ł p ra w o do ż y c i a , do ś w ia tła i c iep ła.
P ie rw s z y M a ja , to e ta p w d z ie jo w y m p o ch o d zie p r o le ta r y a tu . I c h o c ia ż b y w ro g o w ie lu d u s ta r a li się te n p o ch ó d z a tr z y m a ć , s ta w a ją c w p o p rz e k la w in ie , — d u sz y i se rc a lu d u n ie zd o ł a j ą z a k u ć w u k a z y p o lic y jn e . Id z ie m y n a p rz ó d i n a p rz ó d , a k a ż d y ro k s p ro w a d z a n o w e tr y u m f y id e i s o c y a lis ty c z n e j.
K to w ie, że d z isie jsz y u stró j k a p ita lis ty c z n y n o si w so b ie z a ro d k i ś m ie r
ci, że d łu g o tłu m io n e s i
ły lu d o w e , n u r tu ją c e w g łę b i, m u s z ą się w y d o s ta ć n a p o w ie rz c h n ię , o- ż y w ić z a m ie ra ją c y o r g a n izm , d o d a ć m u n o w e g o b c d ź c a , p c h n ą ć n a n o w e to r y , — te n p ó jd z ie z n a m i. R u c h ro b o tn ic z y s ta ł się d z iś sy n o n im e m p o s tę p u lu d zk o ści. W d z i
siejszej d o b ie, g d y p o w s ta ją n o w e fo rm a c y e , g d y p rz e d o c z y m a n a - szem i ro z g r y w a się c o d z ie n n ie re w o lu c y a e k o n o m ic z n a , n a p o z ó r sp o k o jn a , a w s k u tk a c h s t r a sz liw sz a n iż n a js ro ż s z e w o jn y , d z iś j e s t ru c h so- c y a lis ty c z n y z a p o w ie d z ią le p sz e j p rz y sz ło śc i.
K to c ie rp i i ro z p a cza, k to cz u je b r a k św ia t ł a i sw o b o d y , te n p ó j
d zie z n a m i i b ę d z ie z n a m i d e m o n s tro w a ł. — D ziś j e s t p r z e g lą d w o jsk p r o le ta r y a tu . D o s z e re g u !
N ie c h ż y je 1. M a ja !
2 „A A .P R Z O D* Nr. 118.
CZUWAJ DRUŻYNO!...
C zu w a j d r u ż y n o ! id z ie M aj ! W io s e n n y m liśc iem sz u m ią d rz e w a , K a p e la w io s n y ju ż ro z b rz m ie w a , I g w a r z y b ó r, i szum i g a j — C z u w aj d ru ż y n o , id z ie M aj ! C zu w aj d r u ż y n o ! r o ś n ie w ieść, N o w e g o ż y c ia id z ie c z a s :
N ie b ę d z ie c ie m n y c h , g ło d n y c h m as, N ie d aj się g n ę b ić , n ie d aj g u i e ś ó ! C z u w aj d ru ż y n o — h u c z y w ieść.
T o n a s z e św ięto , to n a s z M aj.
Z w a rs z ta tó w , fa b ry k , k o p a lń — rw ą c a P ły ń , falo lu d u , w b la s k i s ł o ń c a ! Ś w ia d e c tw o sile sw o jej d aj — R o b o c z a b ra c i, to n a s z M aj.
D o g ó r y g ł o w y ! w s ło ń c u lśn i N a sz z n a k b a r w isty , z n a k w y b r a n y , Z e w s z y s tk ic h n a s z y c h n ę d z u tk a n y , Z n a s z e g o p o tu , łe z i k r w i — C z e rw o n y s z ta n d a r w s ło ń c u l ś n i ! H e j, b ra ć m i m y ! D ło ń k a ż d y d a j, K to p r a w c z ło w ie k a b ro n ić chce, K to w m ę c e w le c z e ż y c ie sw e, Z a w o ln y lu d , z a w o ln y k r a j — C z u w aj d ru ż y n o , id z ie M aj !
Potęga ciemnoty.
P r a w d a i św iatło toczą bój odw ieczny z k ła m stw e m i ciem notą ; św iatło jest m iłością, obejm uje w sz y stk ie d u sze i p o r y w a do bo ju o szczęście w sz y stk ic h , łą c z y s e rc a i m y śli, a ciem nota to w ró g s tr a s z n y całej ludzkości, p o z w a la r z ą dzić tym , k tó rz y sz e rz ą n ie n a w iść , n ęd zę i głód m ilionow ych tłum ów .
Je d n a k o w s z y s c y p rz y c h o d z ą n a ś w ia t i w sp ó ln ą w sz y stk im je st m a tk ą ziem ia. I w sz y stk im z a ró w n o św ieci słońce i u śm ie c h a się n a d z ie ja ży cia...
w esele i szczęście. T a k , w sz y stk im z a ró w n o - czem uż w ięc je d n y m ściele się ży cie ja k p ię k n y se n , z is z c z a ją c p r a g n ie n ia najśm ielsze,, a d ru g im sta je sio piekłem u d rę c z e ń i m ilionom b r a k ehle-
K M I I i Z O I i A.
P O W I E Ś Ć . KSIĘGA PIERWSZA.
I.
Puściwszy się na przechadzkę, bez ża
dnego zresztą celu, kroczył Łukasz Fro- ment, Beauelair za sobą zostawiając, drogą do Brias, biegnącą śladem parowu, przez który płynie Mionna pomiędzy stokami gór Bleuses. Zbliżywszy się do „Piekła*, którą to nazwą usta ludu ochrzciły fabryki stali Onrignon, ujrzał na końcu drewnianego mo
stu dwie ciemne, wynędzniałe postacie, przy
ciśnięte trwożliwie do poręczy. Serce ści
snęło mu się na ten widok. Była to bie
dnie odziana, młoda, ja k się zdaje, kobieta w podartej chustce wełnianej na głow ie;
obok niej, trzym ając ją za suknię, stał sześcioletni może chłopiec z bladą tw arzy .
b a , b r a k m iłości, b r a k uśm iechów ż y cia — czem u? C zy to n a p ra w d ę ta k B óg ch ciał, ja k n a m m ów ią ci, co po
cie sz a ją n a s życiem ... poza g ro b em ? C zyż C h r y s tu s P a n , z w ia s tu n dobrej n ow iny, b y ł może ta k im politykiem , ja kim i s ą dzisiejsi p rz e d sta w ic ie le społe
c z e ń stw a ? C zy c h rz e ś c ia n ie p ie rw s i id ą c y n a m ęki za p rz e k o n a n ia , dzielili się może n a b o g a ty c h i u b o g ich , zb ie
r a li k a p ita ły , a b y tłu m y n iew olników p ra c o w a ły n a p ro c e n ta ?
S łu c h a jc ie , ja k dziś n a w o łu ją z w sz y stk ic h in sty tu c y j k a p ita listy c z n e j g o sp o d a rk i do p o k o ry , do pobożności, do p r a k ty k relig ijn y c h . K ogo obchodzi, czy ja lecę n a k a z a n ia i re k o le k c je , czy c z y ta m jezuickie b r o s z u r y lu b do
noszę o p o lity cz n y ch p rz e c iw n ik a c h ? C zem u nie obchodzi ich to, że n aj- zn o jn iejszą p r a c ą nie jestem w s ta n ie ' z a ro b ić n a życie, że ro d z in a m oja c ie r
pi głód, że dzieci moje ch o re i nie m am n a leczenie, że z p o m ie sz k a n ia m nie w y r z u c a ją , g d y ż nie m am czem c z y n szu zap ła c ić, że... ro z p a c z c h w y ta m ą duszę, p a trz ą c ja k w y z y s k u ją p ra c ę lu d zk ą. — A g d y pójdę tam , g d zie w oła m nie ro zu m i serce, tam - do ty ch , któ
rz y w a lc z ą o le p sz ą p rz y sz ło ść i g ro m ad zą lu d p r a c u ją c y i o rg a n iz u ją i ciężki toczą bój, a b y m ilionom dać chleb, św ia tło i sw obodę — w te d y o b łu d n i m ó w ią : »ty ś b"ezbożnik«...
B ezbożnik, bo chcesz b y ć człow ie
kiem - bo czujesz, że m a sz p ra w o do ży c ia , do św ia tła , bo chcesz w a lc z y ć z ciem notą i k łam stw em , b y b y ło lepiej w sz y stk im . Bo ciem nota lu d u to ich po
tę g a i d la p o d trz y m a n ia jej łą c z ą się w steczn icy ró ż n y ch w y z n a ń i tw o rz ą
obóz jed en z w a rty .
<’ K le ry k a liz m z a s ia d ł, ja k s tr a s z n a zm o ra n a p ie rs ia c h ż y w y c h n a ro d ó w ; ta k ja k k le ry k a li z g u b ili sto la t tem u n a r ó d polski, ta k i dziś ch c ą upodlić całe sp o łecz eń stw a, z a b ić n a js z la c h e tniejsze p o ry w y i zd u sić p r a g n ie n ie sw obody, w olności... szczęścia.
czką, łachmanami raczej niż odzieżą okry
ty. Stali bez ruchu, z wzrokiem w bramę fabryki utkwionym, czekając z głuchą cier
pliwością rozpaczy.
Łukasz zatrzym ał się również, zw raca
jąc oczy na tych dwoje. Była już blisko szósta, a mokry i posępny dzień wrześnio
wy przechodził zwolna w mokrą i posępną noc. Była to sobota, od czwartku zaś deszcz padał bez przerwy. W tej chwili słota wprawdzie ustała, lecz ostry w iatr pędził jeszcze ciągle po niebie strzępy czarnych elimur, poprzez które przesączał się zmierzch brndno-żółty, oblekający świat barwą śmier
ci. Drogą, pokrajaną głęboko wrytymi śla
dami kół, które ciężarem swym poprzesu- wały nieregularne kamienie bruku, płynęło głębokie morze błota, czarna miazga, bę
dąca mięszaniną wody deszczowej z węglo
wym pyłem z pobliskiej kopalni Brias, z której dwukolne karówki toczyły się bez
ustannie, z przeraźliwym piskiem osi. Ten pył węglowy powlókł cały parów żałobną czernią, czepiał się dużymi płatami brudnych murów zabudowań fabrycznych, zdawał się
N a pobojow isku c m e n ta rn e m uczto
w a ć p r a g n ą s z a k a le ... w m ro k a c h nocy.
Z bliżenie się s z a k a li z w ia stu je noc n a d c h o d z ą c ą i kto ż y w ro z n ie c a po
chodnie i ro z św ie c a tu m a n y ciem ności.
T am , gdzie u p ió r k le ry k a liz m u w s s a ł się w społeczeństw o, tam ro śn ie n ę d z a , a p a ty a , ciem nota a z ciem notą u p o d le
nie lu d u i jeżeli dziś p a r t y a p o lity czn a so e y a liśc i id ą w s tr a s z n y bój z k a p ita lizm em , p e łn i o tuchy, n io są c św iatło p r a w d y i m iłości, to w tej w alcejciężk ą z a p o rą k ła d z ie się » c i e m n o t a l u d u«.
P o tę g a ciem noty je st s tr a s z n ą - p r z y chodzi je d n a k c z a s, że u p ió r sta je się co raz zu c h w a lsz y m , a, z g n ę b io n y n a ró d p o ry w a się do o b ro n y i ta k ie w id o w isko m a m y dziś w całej E u ro p ie.
P ię k n y u ro c z y k r a j — s z la c h e tn y n a ród H is z p a n ii d o p ro w a d z iła ciem nota do o sta tn ic h g r a n ic n ę d z y i u p o d len ia.
K le ry k a liz m ro z s ia d ł się ja k s z a r a ń c z a , zak o n y , k o n g re g a e y e ja k sieci k r w i chciw ego p a ją k a tru ły d u sze i se rc a , aż z d zie ln y c h r y c e r z y porobiono n i
kczem nych, o b łu d n y c h dew otów . S t r a cili w sz y stk ie sw e b o g a te kolonie (w oj
n y o K u b ę i F ilip in y ), zubożeli do szczętu. — P obożni o b łu d n ic y w cisn ęli się do o g n isk ro d z in n y c h w y łu d z a ją c z a p is y n a k la s z to ry i z a k o n y , w zięli p rz e m y sł w m onopol nie p ła c ą c p o d a tków, zd em o raliz o w ali a rm ię i stw o
rz y li tłu m y a n a lfa b e tó w -n ę d z a rz y — do
p ro w a d z ili k r a j do zu pełnej a n a rc h ii.
I ju ż ro zp acz c h w y ta ła z a stę p y u czci
w y ch i ro z u m n y c h , w ięc jed n e m ia s ta za d ru g ie m i w szczęły b u n t, rozległo się h a s ło : » p recz z J e z u ita m i!« I nie po
mogło n a to a n i w ojsko, a n i pobożne dew otki, a n i k lą tw y n a h e r e t y k ó w \
W e F r a n c y i w y c z e r p a ła się ró w n ież cierp liw o ść r e p u b l i k i ; k ro p id ło w ra z z n iezad o w o lo n ą m a g n a te r y ą chciało zd e m o ralizo w ać a rm ię , p rz y w ró c ić tro n i r z ą d y d a w n e w r a z z p rz y w ile ja m i d la Jezu itó w , co się n ie udało.
W e W ł o s z e c h , w tym k r a ju s tra -
nawet zabarwiać na czarno posępne chmury, ciągnące górą w dal, bez końca, niby dym ciężki. Z gwałtownym wichrem, który je niósł, zdawało się dąć tchnienie nieszczę
ścia i beznadziejności, a żółty, mokry wie
czór czynił wrażenie zmierzchu chylącego się ku końcowi świata.
Łukasz, przystanąwszy w oddaleniu k il
ku kroków od młodej kobiety i chłopea, usłyszał ja k malec z rezolutnością dorosłej osoby wyrzekł:
— Powiedz mi siostro, czy chcesz, że
bym ja z nim gadał? Może się wtenczas mniej rozgniewa.
Ale kobieta odparła:
— Nie, nie braciszku, to nie dla takich małych chłopców.
I czekali dalej milcząc, w tych samych pozach rezygnacyi i lęku.
Łukasz skierował oczy na „Piekło*.
W czasie swej pierwszej bytności w Bean- clair ostatniej wiosny oglądał on zakłady z zajęciem technika. Przybyw szy zaś tutaj przed kilku godzinami po raz drngi na nagląee wezwanie swego przyjaciela Jor-
Nr. 118 ,K A P R Z O D ‘ 8
sznej n ę d z y , n a jw y ra ź n ie j p rz e b ija się cynizm i z u ch w a lstw o k le ry k a łó w , mimo ro z g ło śn y c h s k a n d a lic z n y c h procesów nie m ija ty d zień , a b y g a z e ty o o b u rz a ją c y c h p o stę p k a c h członków k le ry k a l- nycJi o rg a n iz a c y j nie donosiły.
C zyż m o żn a te o b ra z y z aliczać do objaw ów w ia r y i relig ii?. C zyż nie b y łoby to b lu ź n ie rstw e m i nie je st k a r y g o d n ą rz e c z ą , g d y s p r a w y św iato w e, zm ienne lo sy polityki łą c z ą się ze s p r a w am i d uchow nem i?
D laczegóż więc są c z y się ja d w b ie dne dusze tłu m u , że »k le ry k a liz m «, że
» k le ry k a li« to stro n n ictw o polityczne ja k ie ś, uśw ięcone.
N ę d z n e to k ła m stw o ! N a w e t ta g łu ch a , otoczona la se m ż a n d a rm ó w , woj
s k a i popów R o s y a b u d zić się p o cz y n a
— synod w y k lą ł T o ł s t o j a, sły n n eg o p is a r z a , k tó ry do g łęb i p o ru s z y ł um y
sły i w p ism a c h w y k a z y w a ł, ja k s t r a s z n ą jest p rz e p a ś ć w d zisiejszy ch spo
łe c z e ń stw a c h c h rz e śc ia ń s k ic h m ięd z y tą;
»e w a n g e lią C h r y s tu s a « a jej w y k o n a w c a m i i życiem dew otów pobożnych.
A w m o ty w ach p o w ia d a św . sy n o d , że T o ł s t o j podkopuje p ra w d z iw ą w ia rę , bo — o z g ro z o ! » t a k s i ę r o z s z e r z y ł a n i e w i a r a , ż e c o r a z r z a d z i e j d e n u n c y u j e s i ę p o l i t y c z n y c h z b r o d n i a - r z y«. I może w ie rz ą c y u c zciw y czło
w iek s łu c h a ć tego b ez o b u rz e n ia ? W ia ra n a k a z u je polityczne d en u n - c y a c y e ? !
Lecz b ie d n y , ciem ny, za b o b o n n y mu- ży k u w ie rz y w to i tego, k tó ry p r z y chodzi* b y r o z g r z a ć jego se rc e , po d n ieść d u szę i n ak ło n ić go do p r a c y , do p r a g n ie ń lepszej doli — w y d a w ła d z y j a ko politycznego z b ro d n ia rz a .
A le w y siłk i icb d a r e m n e ! M ęki, s r o gie k a tu sz e , h e k a to m b y ofiar nie pom o
g ły w a lą c e m u się w g r u z y sta ro ż y tn e m u św ia tu rz y m sk ie m u — żołnierz e-
kaci, ś c in a ją c y c h rz e ś c ia n n a ro z k a z C ezaró w , w 200 la t później szli w bój
dana, dowiedział się wieln szczegółów o stra sznej kryzys, jak ą cała okolica właśnie przeszła: strejk trw ający dwa pełne mie
siące, który na ziemi i pod ziemią oki-opne wyrządził spustoszenia; huty ucierpiały wiele olbrzymich szkód z powodu przerw a
nia pracy, a robotnicy, zgrzytając zębami z bezsilnej wściekłości z głodu niemal marli.
Przedwczoraj dopiero, we czwartek, pod
jęto na nowo pracę, poczyniwszy z obu stron niechętne ustępstwa po długotrwałych i gwałtownych układach. I robotnicy w ró
cili niezadowoleni do roboty, — zwycię
żeni, którym porażka przepala duszę, któ
rych serca przepełniają wspomnienia do
znanych cierpień i zażarta żądza zemsty.
Pod tłumem czarnych, zdających się uciekać spiesznie chmur, rozłożyło się „P ie
kło* ciężkiemi masami swoich szop i mu
rów, niby potwór, którego olbrzymie człon
ki rozrastały się coraz bardziej i bardziej z biegiem lat. Zakłady obejmowały dzisiaj wiele hektarów i zatrndniały około tysiąca robotników. Tworzyły one dla siebie małe miasteczko, a po kolorze rozciągających się
ze zn ak iem k rz y ż a n a p ie rs ia c h ... id e a ZAvyciężyła.<;, T a k obali i ś w ia t dzisiej
sz y k a p ita lis ty c z n y id e a ró w n o ści, sw obody, ró w n y c h p r a w do ży c ia i szc zęścia n a ziem i ; — p r a c a w sz y st
kich d la w sz y stk ic h , nie d la g a r s tk i p aso ży tó w ; s p ro w a d z i dzień w y m a rz o n y tę p rz y sz ło ść ja s n ą , p rz e c z u tą p rze z s e rc a w ielkie poetów i m yślicieli.v
W d n i u 1 m a j a , g d y w io sn a \T -
śm iec h a się do ś w ia ta i n ajp o tężn iej r w ą się tę sk n o ty d u sz lu d z k ic h do sw y c h m a rz e ń , w tym d n iu n a całej k u li ziem skiej b ije je d n a p o tęż n a n a dzieja z p ie rs i m ilionów i łą c z y dłonie p ra c u ją c y c h w zgodzie i m iłości pod s z ta n d a re m so cy aln ej d em o k racy i. I w z m a c n ia ją się s e rc a i p rz y s ię g a ją o d w ag ę i m ęstw o ; h a r tu ją n a boje z p otęgam i c ie m n o ty !... C h w a ła p r a w d zie i św ia tłu ! ! Ś w ita już w d u sz a c h lu d u , różow ieje ju trz e n k a le p sz y c h dni.
W iktor Tusza.
Maltretowanie żołnierzy
przed sądem parlamentu.
(Mowa posła tow. D a s z y ń s k i e g o , wygło
szona na posiedzeniu Izby posłów dnia 26 kwie
tnia br. w debacie nad nagłością wniosku pos.
Klofacza.)
N ie w ie rz ę w to , b y b u r ż u a z y jn a id e o lo g ia , o w e tz w . „ w y ż sz e id e e “, o k tó r y c h m ó w ił d r. H e ro ld , a k tó ry m m in is te r o b ro n y k ra jo w e j ta k p r z y t a k iw a ł, p o w s tr z y m a ły b o d a j j e d n ą t y l k o p ię ś ć p o d o fic e rsk ą , s p a d a ją c ą n a p le c y r e k r u ta . L e g e n d ą j e s t tw ie r d z e nie, iż d z isie jsz y m ilita ry z m d a się k ie d y ś p o g o d z ić z k u ltu r ą i o b ro n ą n a s z y c h z d o b y c z y c y w iliz a c y jn y c h . (Ż y w e p o ta k iw a n ia u s o c y a ln y c h d e m o k ra tó w .) J e s t to k o n w e n c y o - n a l n e k ł a m s t w o — u w ie lu p a n ó w m o że n a w e t k ła m s tw o ś w i a d o m e — g d y się m ów i, że a rm ia w d zi
sie jsz y c h czasa c h o św ie c e n ia m o że b y ć
„ z a k ła d e m w y c h o w a w c z y m B e z m y ś l
na wszystkie strony dachów, z łatwością można było rozpoznać wiek budynków, wzno
szonych stopniowo.
W ysokie, sino - czarne dachy szyfrowe wielkich galeryj roboczych, z sw em i, po parze rozmieszczonemi oknam i, sterczały znacznie ponad zczerniałemi dachami z ce
glanej dachówki najstarszych, o wiele skro
mniejszych zabudowań. Po za niemi widać było z ulicy całym szeregiem blanki pie
ców skrzynkow ych, równie ja k i wysoką na dwadzieścia cztery metry wieżę h arto
wniczą, w której lane z jednej sztuki ru ry działowe, ustawiane bywają pionowo w k ą pieli z nafty. A jeszcze wyżej wznosiły się kominy dymiące, kominy wszelakich roz
miarów, które swój sadzowaty oddech mię- szały z kopciem przeciągających chmur, pod
czas kiedy cienkie ru ry do wypuszczania pary wydmuchiwały raz po raz z sykiem swoje białe pióropusze w regularnych od
stępach czasu. J a k oddech potworu kłębił się dym i para bezustannie ponad jego p ra cuj ącem ciałem , z którego wnętrza wydo
bywał się huk jego potężnych organów,
n a tr e s u r a p a n u je c ią g le je s z c z e w n a sz y c h k o s z a ra c h i p a n o w a ć b ę d z ie ta k d łu g o , j a k d ł u g o s t a ł a a r m i a b ę d z i e u z b r o j o n e m r a m i e n i e m r z ą d u d l a o b r o n y k a p i t a l i z m u ^ f e u d a l n y c h i k l e r y k a l - n y c h k 1 i k, k tó r e w te m p a ń s tw ie p a n u ją . (Ż y w e o k la s k i u s o c y a ln y c h d e m o k ra tó w .)
W ewnętrzny wróg.
G d y sły sz a łe m , j a k p r z e w ie le b n y p.
m in is te r o b ro n y k ra jo w e j (W eso ło ść) o śm ie sz a ł się t u —• n ie w ie m j u ż po r a z k tó r y — sw ą p ła c z liw ą m ó w k ą , iż z g a d z a się z d r. H e ro ld e m co do k u ltu r a ln y c h z a d a ń n a sz e j a rm ii, p o w ie d z ia łe m so b ie, iż j e s t to ju ż b a r dzo p o d e jrz a n e m , sk o ro k ie ro w n ic y a rm ii s t a j ą s i ę n a g l e p r z y j a c i ó ł m i k u l t u r y . (P o ta k iw a n ia u so c y a ln y c h d e m o k ra tó w .) J e s t to ty lk o do w ó d , iż z n a jd u ją się w p o ło ż e n iu p rz y m u s o w e m , w k tó re m n ie są w s ta n ie p rz y to c z y ć n ic z e g o in n e g o p o n a d n ic n ie m ó w ią c e fra z e s y o k u l
tu r a ln y c h z a d a n ia c h i w ie lk ic h id e a c h a rm ii. W d a n y m je d n a k w y p a d k u ro z ch o d z i się o d a le k o re a ln ie js z e in te r e sy, o „ w ro g a w e w n ę t r z n e g o G d y p o p a tr z y c ie n a z a c h o w a n ie się a rm ii w t y c h p a ń s tw a c h , w k tó r y c h n o w o ż y tn y m ilita r y z m d o sz e d ł do n a jc z y stsz e g o sw eg o w y ra z u , j a k n p . w N ie m czech , g d y u s ły s z y c ie ta m p rz e m ó w ie n ia , w k tó r y c h n a jw y ż s z y w ó d z a rm ii w z y w a ż o łn ie rz y d o m o rd o w a n ia sw y c h w ła s n y c h m a te k , ojców , ro d z in , do p o p e łn ia n ia m o rd u n a n ie lo ja ln y c h o b y w a te la c h , g d y d z ie je się to c a łk ie m o tw a rc ie , g d y w o b e c te g o id e a liz m b u rż u a z y jn y , b u r ż u a z y jn e p a r ty e p o lity c z n e s to ją z u p e łn ie b e z ra d n e , w ó w c zas n ie b ę d z ie c ie t a k h o jn ie sz afo w ać fra z e s a m i o „ w y ż sz y c h id e a c h 11 i o
„ k u ltu r a ln y c h z a d a n ia c h “ a rm ii, w ów - czas z ro z u m ie c ie, iż s o e y a ln i d em o k r a c i i w ro g ie m ilita ry z m o w i p a r ty e
zgrzyt maszyn, jasny dźwięk ręcznych mło
tów, ciężki rytm wielkich młotów mechani
cznych, które w strząsały ja k dzwon powie
trzem i pod których uderzeniami ziemia drżała. Tnż przy drodze zaś, z małego bu
dynku, pewnego rodzaju piwnicy, w której pierwszy Ourignon kuł niegdyś żelazo, brzmiał wściekły stuk dwu młotów pospie
sznych, bijących tutaj na kształt pulsów po
tworu, którego ludożercze pa’eniska po dłu
gim spoczynku znowu pełnym żarem bu
chały.
Jeszcze ani jedno światło elektryczne nie błysnęło z dziedzińców fabryki w czerwo
nawo-żółtą mgłę wieczornego zmierzchu. Ża
den blask nie rozświetlał jeszcze zakurzo
nych szyb. Jedynie przez rozw artą bramę jednej z wielkich galeryj fabrycznych, bu
chała na dwór w mrok potężna łuna, ja k by topniejącego meteoru; zapewne któryś z podmajstrzych otworzył drzwi swego pieca.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
— t— t « n t — -
4 ,N A P 2 Z 0 D - Nr. 118
b u r ż u a z y jn e m y ś lą p rz e c ie ż o w ie le p o w a ż n ie j, g d y m o lo ch o w i m ilita ry z m u r z u c a ją w tw a r z h a sło , iż w y d a t k i n a a r m i ę n a l e ż y z m n i e j s z y ć . (Ż y w e o k la sk i.)
N o n se n se m j e s t tw ie rd z e n ie , iż m y so c y a ln i d e m o k ra c i je s te ś m y w ro g a m i a r m ii; a r m ia j e s t k rw ią z k rw i n a szej, r e p r e z e n tu je o n a k w ia t s iły lu d o w e j. N ie m o ż n a n a m ró w n ie ż z a rz u c a ć , iż c h c e m y k r a j n a s z i n a s z e k u ltu r a ln e z d o b y c z e w y d a ć n a łu p w ro g a z e w n ę trz n e g o p rz e z ro z z b ro je - n ie lu d u . (N iep o k ó j n a p ra w ic y ). J e s te ś m y z p e w n o ś c ią w s z y s c y g o t o w i d o n a j w i ę k s z y c h o f i a r w o b r o n i e k u l t u r y , i sk o ro z a c h o d z iła b y p o tr z e b a w y ru s z e n ia n a o b ro n ę w o ln o śc io w y c h n a s z y c h in s ty - t u c y j, w ó w c z a s k a ż d y s o c y a ln y d e m o k r a ta , n a jb a r d z ie j n a ro d o w y c z e sk i lu b n ie m ie c k i r o b o tn ik g o tó w b ę d z ie z n a j - w i ę k s z e m p o ś w i ę c e n i e m w a l c z y ć p rz e c iw w ro g o w i z e w n ę trz n e m u . (Ż y w e p o ta k iw a n ia ).
Ucywilizow anie arm ii.
M u si je d n a k w re sz c ie z ro b ić się coś w c e lu u c y w iliz o w a n ia a rm ii. R z ą d i n a c z e ln ic tw o a rm ii n ie m o g ą d łu ż e j m ilcz eć, g d y się ro z c h o d z i o re fo rm ę w o jsk o w e g o p r a w a k a r n e g o , o z n ie s ie n ie n ie lu d z k ic h z ś re d n io w ie c z n y c h c z a só w p o c h o d z ą c y c h k a r , j a k słu p e k ,
„ s z p a n g a “ itd . (ż y w e p o ta k iw a n ia ).
G o s p o d a rk a t a w ż e r a s i ę l i t e r a l n i e w c i a ł a n a s z y c h b r a c i . Z r o k u n a r o k m o lo c h o w i m ilita ry z m u p o ś w ię c a m y h e k a to m b y z lu d z i. L ic z b a sa m o b ó jstw w a rm ii a u s try a c k ie j n a j w i ę k s z ą j e s t w c a ł y m c y w i l i z o w a n y m ś w i e c ie . (G ło s y : S łu c h a jc ie ! S łu c h a jc ie !) N a 100.000 ż o ł
n ie r z y p r z y p a d a ro c z n ie p r z e c ię tn ie w N ie m c z e c h 63, w A n g lii 20, w B e l
g ii 24, w F r a n c y i 88, w e W ło sz e c h 40, w A u s t r y i z a ś 131 samobójstw, (B u rz liw e o k rz y k i: S łu c h a jc ie ! S łu c h a jc ie !) p o d c z a s g d y w śró d lu d n o śc i c y w iln e j n a 1 0 0.000 osób w y p a d a t y l k o 16 sa m o b ó jstw !
J u ż sa m te n f a k t p o w in ie n b y w y s ta rc z y ć d la u c z c iw e g o rz ą d u i ro z s ą d n e g o k ie ro w n ic tw a a rm ii, b y sk u te c z n ie z a ra d z ić z łe m u . Z e s tr o n y kle- r y k a ln e j p o w ia d a się za w sze , że w in n a te m u s p e c y a ln ie a u s try a o k a b ez b o żn o ść.
C zy ż m o że to je d n a k iść aż ta k d a lek o , iż k a t o l i c k a A u s t r y a w y k a z u je p o d ty m w z g lę d e m o w i e l e g o r s z e s t o s u n k i , a n i ż e l i p r o t e s t a n c k i e N i e m c y ? C zy ż m o ż n a rz e c z y w iśc ie w m ó w ić w n a s, iż w p o r ó w n a n iu z F r a n c y ą lu b B e lg ią j e s te ś m y t a k o p u sz c z e n i p rz e z B o g a , lu b t a k o B o g u z a p o m in a m y ? I ko- m u ż ta k ie b a jk i z a im p o n u ją ? C z y ż n ie m a m y w a rm ii d o sy ć k a to lic y z m u i re lig ijn o ś c i? C zyż n ie w id z im y , iż n a j w y ż s i g e n e ra ło w ie z a b i e r a j ą s i ę d o p o l i t y c z n e j a g i t a c y i , j a k to sły sz e liśm y p rz e d k ilk u ty g o d n ia m i? L u b c z y ż m o ż n a p o w ie d z ie ć , iż c e sa rz n i e j e s t d o s y ć k a t o l i c k i m ? J e s t to rz e c z y w iśo ie a r o g a n
c k a in s y n u a c y a , g d y ta k ie m i p o b o ż- n e m i b a jk a m i u s iłu je się z a k r y ć s tr u g i k r w i- ż o łn ie rs k ie j. W y g o d n i e j s z e p o m i e s z k a n i e , l e p s z e p o ż y w i e n i e i l u d z k i e o b c h o d z e n i e s i ę , to c h c e m y o s ią g n ą ć (ży w e p o ta k iw a n ia , a n ie m a m y n ic p rz e c iw k o te m u , b y i n a jp o b o ż n ie js i k a to lic y za- d o w o łn ili w a rm ii sw e k a to lic k ie u c z u cia. W A u s tr y i do te g o w s z y s tk ie g o p rz y c h o d z i je s z c z e fa k t, iż b a rd z o c z ę sto p rz e ło ż o n y n a le ż y do in n e j n a r o do w o ści a n iż e li p o d w ła d n y . N ie je s te m w s ta n ie z ilu s tro w a ć t u całej d z ik o śc i m o w y k a s a r n ia n e j, m o w a lu d z k a n ie j e s t z d o ln ą do o d d a n ia ty c h b r u ta l
n y c h w y b ry k ó w i n a jo rd y n a r n ie js z y c h słó w k o sz a ro w e g o p o d w ó rz a .
P o s e ł to w . S c h u h m e i e r : T a k je s t, ć w ic zen io m n ie w o ln o się p r z y p a t r y w a ć ; w id z o w ie ro z p ę d z a n i są p rz e z p o lic y ę .
Koszarowy ton.
T o w . D a s z y ń s k i : T a k , to j e s t c h a ra k te ry s ty c z n e , iż p o lic y a n ie d o p u s z c z a c y w iln y c h do m ie js c a ć w i
czeń, z a p e w n e p rz e z w z g lą d n a d o b ro lu d n o śc i c y w iln e j, b y t a n ie d o z n a ła p e w n e g o z g o rsz e n ia . (Ż y w a w esołość).
W ż a d n e j a rm ii n ie są u ż y w a n e ta k ie w y r a z y j a k u n a s, n p .: „ n o s o r o ż e c , Ś w i n i a , p s i a Ś w i n i a , ś w i ń s k i p i e s , b y d ł o “ itd . S k o ro je d n a k cze
sk i oficer m ó w i do n ie m ie c k ie g o ż o ł
n ie r z a : t y n ie m ie c k i ch a m ie , lu b n ie m ie c k i oficer do C z e c h a : t y c zesk i p sie, alb o w re sz c ie n ie m ie c k i cz y c z e sk i oficer do ż o łn ie rz a p o ls k ie g o : t y p o l s k a Ś w i n i o — n ie je s te m ta k w y ć w ic z o n y w ty c h o b e lg a c h — (w e
sołość) w ó w c z a s b o li to o w ie le d o tk li
w ie j, g d y ż ż o łn ie rz c z u je się o b ra ż o n y m n ie ty lk o ja k o c z ło w ie k , a le ta k ż e ja k o c z ł o n e k p e w n e j n a r e d o - w o ś c i. P o w in n o się su ro w o b a c z y ć n a to , b y ów d z ik i, b r u ta ln y ję z y k z n ik n ą ł r a z n a z a w sz e z k o sz a r. (Ż y w e p o ta k iw a n ia ). N ie j e s t to w c a le d y s c y p lin ą , a le o k ru c ie ń stw e m , g d y b e z b ro n n e m u ż o łn ie rz o w i c isk a się w oczy ta k ie b o le s n e o b elg i. W te m w ła ś n ie n a le ż y sz u k a ć n a jw a ż n ie js z y c h p r z y c z y n l i o z n y c h d e z e r c y j z a rm ii a u s try a c k ie j. S z c z e g ó ln ie jsz ej d z ik o śc i d o p a tr z e ć się m o ż n a w n a sz e j k a w a - le ry i. U n ie k tó r y c h p rz e ło ż o n y c h o b ja w ia się ta m d z iw n a ja k a ś p sy c h o z a b r u ta ls tw a , k tó re j c z ło w ie k n o r m a ln y p o ją ć n ie je s t w s ta n ie .
W trz e c im p u łk u d ra g o n ó w w o k r ę g u k ra k o w s k im j e s t p u łk o w n ik , k tó r y , g d y p ro w a d z ą c y o d d z ia ł p o d o fic e r p r z y s p o tk a n iu się z p u łk o w n ik ie m s a lu tu je , n ie p o d z ię k u je z a to , lecz w o ła... S ło w a te g o n ie m o g ę p o w tó rz y ć , z n a jd z ie c ie j e p a n o w ie w d r a m a c ie „ G o tz v o n B e rlic h in g e n " . (Ż y w a w esołość). O b c h o d z e n ie się z r e k r u ta m i j e s t ta k s m u tn y m ro z d z ia łe m w h is to r y i m ę c z e ń s tw a w o jsk o w e g o c h ło p a lu b ro b o tn ik a , iż n ig d y d o sy ć n ie m a się sp o so b n o ści, b y b a r b a r z y ń s tw a t e j a k n a jo s trz e j k ry ty k o w a ć . N ie c h c ę ro z ta o z a ć le ż ą c eg o p rz e d e -
m n ą o lb rz y m ie g o m a te ry a łu , n ie chcę s p e c y a ln ie z a jm o w a ć się s tr a s z n ą b r u ta ln o ś c ią p o d o ficeró w . B a r b a r z y ń s k a k a r a z a w i e s z a n i a n a s ł u p k u i i z a m y k a n i a w „ s z p a n g i “ ś w ia d cz y n a jle p ie j, iż w y n a la z e k św . In k w i- z y c y i, to r tu r y , c ią g le je s z c z e is tn ie ją w a rm ii. W rę c z o n o m i n ie d a w n o w ła ś n ie k a r tk ę , iż p e w ie n d r a g o n o s z a la ł w s k u te k p o w ie s z e n ia go n a s łu p k u . J a k d łu g o t e b a r b a r z y ń s k ie k a r y is tn ie j ą w n a sz e j a rm ii, t a k d łu g o m in is te r n i e m a p r a w a m ó w ić o „ w y ż sz y c h id e a c h “, o w y ż sz e j k u ltu r z e i w y ch o w a n iu . (Ż y w e o k la s k i i b ra w a ).
D z ię k u je m y z a t a k i e w y c h o w a n i e i z a t ę m e t o d ę k s z t a ł c e n i a . (Ż y w e p o ta k iw a n ia ) .
P o s. Z a z w o r k a : P o w in n o się ra z g e n e r a ł ó w p o z a w i e s z a ć n a s ł u p k a c h n a d w i e g o d z i n y , b y ło b y to b a rd z o k o rz y s tn e m d la m i
lita r y z m u ! (Ż y w a w esołość).
T o w . D a s z y ń s k i : N ie ż y c z ę im te g o , z p e w n o ś c ią n ie w y tr z y m a lib y . M ó w ca k r y ty k u je n a s tę p n ie o b c h o d z e n ie się z c h o ry m i ż o łn ie rz a m i i p r z y ta c z a d o w c ip z p is m a h u m o ry s ty c z n e go „ S im p lic is s im u s “ : n a d je d n y m ż o ł
n ie rz e m s to ją d w aj le k a rz e w o jsk o w i i m ó w ią do s i e b i e : „M u sim y z a w e
z w a ć le k a rz a c y w iln e g o , m o ż e c z ł o w i e k t e n n a p r a w d ę j e s t c h o r y . (W esołość).
P rz y p o m in a n a s tę p n ie p rz e m ó w ie n ie p o s ła D o t z a o tr a k to w a n iu c h o ry c h ż o łn ie rz y . P o s e ł D ó tz o p o w ia d a ł, iż, g d y p e w n e g o r a z u p ię c iu ż o łn ie rz y z g ło siło się c h o ry c h n a z a p a le n ie g a r d ła i d y fte ry ę , le k a r z w o jsk o w y po p ro s tu p r z e je c h a ł im p ę d z le m p o g a r dle, w y jm u ją c g o z je d n y c h u s t i w k ła d a ją c do d ru g ic h , b e z w y c z y s z c z e n i a l u b w y p ł u k a n i a p ę d z l a . (G ło s y : S łu c h a jc ie ! S łu c h a jc ie 1). S m u t n y r o z d z ia ł sta n o w i ró w n ie ż t r a k t o w a n ie tz w . p o s łu g a c z y oficerskich.
B r a c ia n a s i p r z y w o js k u n i e p o w i n n i s p e ł n i a ć l o k a j s k i e j p o s ł u g i w d o m o w em g o s p o d a rs tw ie oficerów . T o ró w n ie ż n ie n a le ż y do w ie lk ic h id e i i do h u m a n ita r n y c h z a d a ń o ficersk ich , o k tó r y c h m ó w ili t u m in is te r i d r. H e ro ld . M ów ca o d c z y tu je z p e w n e g o lis tu o p is n a s tę p u ją c e j s c e n y : p o s łu g a c z o ficersk i p r o w a d z i p rz e d s o b ą w ó z e k d z ie c ię cy , a z a rę k ę w ie d z ie m a łą d z ie w c z y n k ę ; w ty le p o s tę p u je z d u m ą p a n i k a p i- ta n o w a . N a g le d zieck o p o ty k a się i u p a d a ; z a c z y n a p ła k a ć , n a d la tu je m am a, lż y ż o łn ie rz a o rd y n a rn e m i sło w y i w o ła do n ie g o : „ C z e k a j , p o w i e m t o p a n u , o n n a u c z y c i ę j u ż m o r e s u ; d ł u g o j u ż n i e s i e d z i a ł o ś w a r e s z c i e . * T o je s t c h a r a k te r y s ty c z n e ; n ie ty lk o w ię c p o ru c z n ic y i k a p ita n o w ie , a le n a w e t ż o n y ic h m o g ą j u ż ż o łn ie rz o m d y k to w a ć k a r y . O są d z a n ie te g o k o sz a ro w e g o b a r b a r z y ń s tw a n ie b y ło b y n ig d y t a k n er- w o w em , g d y b y ś m y p o s ia d a li z u p e ł n ą w o l n o ś ć p r a s y ; n a jn ie w in n ie j- sza je d n a k n o ta tk a z ż y c ia k o s z a ro
Nr. 118. rm a. p r z ó d * 5
w e g o k o n fisk o w a n ą j e s t p rz e z p r o k u ra to ró w ja k o z b r o d n i a p r z e e i w p a ń s t w u .
J a k d łu g o są d o w n ic tw o w o jsk o w e je s t ta j n e m , n ie m a się co d ziw ić, iż c a ła p r a s a o p o z y c y jn a k o r z y s ta z k a
żd ej sp o so b n o śc i, b y n a d u ż y c ia te k r y ty k o w a ć . Ż e n ie j e s t to bez p o ż y tk u , św ia d c z y n a jle p ie j z a jśc ie z Ż ila k ie m . P ro s z ę p a n ó w , b y śc ie g ło so w a li z a n a g ło śc ią w n io sk u . (Ż y w e o k la sk i u so- c y a ln y c h d e m o k ra tó w ).
WŁADYSŁAW ORKAN.
PIEŚŃ U BRAM WIEKU.
Otwórzcie się za wierze! Pęknijcie w rzeeiąże!
Po oto idzie zastęp harny Zwycięzkieh bojowników...
Czoła ich znojne, ściekające potem, Odkryte na wiatr,
Są, jako wieże, które, zda się, runą — Są, jako wierchy ponadchmiune T atr, Gdy je wschodzące słońce skrwawi złotem I oświeci podniebną zórz rozkwitłych łnną.
Id ą poszumem, ja k rozchwiane smreki, A cienie od nich, niby cienie skał, Kładą się w długie po ziemi straszydła, P adają smugą na poległe wieki.
Zbroje nie k ryją ich skrwawionych ciał — Ale ieh dusze, zapałami zbrojne,
Mają u ramion łyskające skrzydła, Zda s ię : usarski zastęp z mogił wstał I powietrzną z duchami rozpoczyna wojnę
Idą poszumem, a myśli ich młode,
J a k orły zrywające się do lotu z gniazd Na przeczuwaną wiosnę i pogodę,
Strzałam i chmurne przebijają sieci, Nie mierząc sił, lecz drogę, ja k ą ptak doleci Do słońc, do świateł, do gwiazd!
Idą, a serca ich ogniami gorą, H artując dusze na okrutny ból, Aby się śmierci żelazem o p a rły ;
Bowiem, kto z sobą wiezie duszę chorą, Nieżałowany ostaje wśród pól
I je st drużynie jakoby umarły.
Zwycięstwem idą, a oczy ich biegną Za bramy wieku, wyprzedzając chód — I nie odpoczną, ani się nie zegną, Ani ich żadna nie zatrzym a moc, Póki ich złoty nie spromieni wschód, Póki nie zejdzie wieczna noc Z błękitu,
Póki, w młodzieńczych białych snach wi- [dziana, Nie wyjdzie oczom z poza granic świtu Jasna polana...
* * *
Otwórzcie się zaw ierze! Opadnijcie bramy!
Bo oto idzie pieśń
Podobna zwiastunowi burz...
Idzie, ja k płomień po usehniętym lesie, I gna, ja k błyskawica —
Stepowy rnmak-powicher j ą niesie — Z ogni czerwonych jej lica,
Z płomieni wężowych włosy, A oczy piorunami ciskają dokoła,
Biją w wieże, w latują do otwartych sieni...
W net ciche pobudzi sioła,
Zapali ziemię, niebiosy,
Cały świat w okrąg spłomieni!
Słyszycie? grzmi...
Póki czas, zamknijcie drzw i!
Zawieście krzyż na bramie — A kogo podły strach nie złamie, Niech stanie sam
Na straży.,.
Ale na świecie niema bram,
Których pieśń skrzydłem nie wyważy — I krzyża się nie lęka;
Bowiem zrodzona z wiecznej męki, Z ducha ludzkiego na Golgocie, Który pod krzyżem swoim stęka I dźwiga trumnę swoją w pocie, Przejęła głośne jego jęki
I nad grzmot wszelki wołania wytęża, Przez moc, przez zolbrzymiały krzyk bolu
[zwycięża!
Godny posłuchu Boga napowietrzny chór, Kiedy się ziemia rozjęczy zbolała,
Kiedy żałobny rozszumi się bór — Orkiestra cała...
Oto płyną Smutki ciche i płaczą, Oto idą Nędze z skargą żebraczą, A za niemi obłąkane Niedole Snują się, ja k samotnice, przez pole.
A wszystkie na wschód tęskne obracają oczy...
Na strunach w iatru Płacz wieczny zawodzi, To cichnie, to wybucha —
Ból za nim, wielki w martwocie swej, chodzi, Przystaje, patrzy, słucha...
Nie widzi nic wokoło i nic wokoło nie słyszy.
Przestronność głncha.
Czas, idąc w górę po stromej uboczy, Ja k schorzały człek wiekiem obumarłym,
[dyszy...
A z dołu wicher dmie —
Na wichrze Rozpacz usiadła i pędzi I włosy rozczochrane rwrie
I gna — —
Stanęła z wichrem u skalnej krawędzi...
Nim runie w przepaść otchłanną bez dna, Na wschód obraca beznadziejne oczy.
Z doliny łez, zrodzona w obłędzie na wietrze, Pieśń górna w stała.,.
Płomieniem wichru pędzi przez powietrze — Łachmany już nie kryją jej boskiego ciała, I nie zawodzi, nie płacze, nie jęczy, Nie g ra żałosnych dum na lutni — Ale w surm bojowy dźwięczy:
Powstańcie smutni!..
Przeszła przez ogień męki, naga, Przez hartujące ducha znicze,
I w dłoniach jej wzniesionych stygmaty, jak [bicze, Którymi smaga.
Na głos jej wszystko, co żywe, powstanie, A co zbutwiałe, rozsypie się w gruz!
Bo taka pieśń, to nie baśń, nie miłosne [granie, A ni śpiew słodki rozbawionych Muz — Ale grzm ot straszny walących się lasów, Pomruk ziem, burza rozwichrzonych czasów, Przemocne Ducha z piekieł zmartwychwstanie!
Na dźwięk grających jej rogów Ludzie poczują na ramionach pióra I staną się z serc swoich podobni do bogów, Wywyższy się dolina, poniży się góra, I kiedy wzejdzie biały świt ludzkości, Nie jedną krągłej ziemi opromieni stronę —
Na dźwięk grających jej rogów Miasto wszelakiej nieprawości, Jerycho, padnie, zburzone.
* * *
Otwórzcie się zawierze! Otwórzcie się na [oścież!
Bo oto idzie lud
Przypływem wzburzonego morza...
I z miast i siół, ze wszystkich ziem, Pędzony wiecznym głodem,
Za pieśni wstałej wielką mocą, Za bojowników swych przewodem, I dniem
I jasną od błyskawic nocą Pospiesza,
Z okrzykiem światu ginącemu: górze!
Dochodzi do bram...
W yrasta nieprzejrzany las — bezmierna [rzesza — Bezbrzeżne, okiem nieobjęte morze, Któremu góry idące do słońca Najwyższem czołem nie położą tam.
Zda się, że granic niem a, brzegu, ani końca...
Przez długie wieki ciskał czas Nasiona w ziemię urodzaju,
A w iater siał, roznosił po szerokim świecie.
Ostatni z wieków starych doczekał się przecie Zagęstwionego gaju,
A syn jego obaczy rozszumiały las...
Przez długie wieki fale wód Rosły ku niebu niepojętą mocą, Ale szły cicho, księżycową nocą, A w dzień padały na spód,
Na dno, pod ciche, uśpione powierzchnie.
Aż nastał długi wiek piorunnych burz.
Fale, zbudzone, zryw ają się we dnie, Księżyc nie budzi ieh, lecz błyskawice — Id ą ku niebu... Słońce białe mierzchnie I kryje się za czarne skrzydła chmur I blednie
I z poza krwawych zórz W ychyla przerażone lice.
Żywy, idący bór...
Gdy wicher weń uderzy — Rozchwieruta, rozchwieje, Rozegra w dziki chór, Jakim wołają knieje —
Gdy to wołanie w okół się rozszerzy:
„Biada ginącym, biada!“
Słyszcie! T ak ino woła mór, Tak ino woła zagłada.
Rozchwiane fale mórz...
Gdy burza na nie spadnie, Gdy sto przyleci burz — Rozhuezą,
Fale oderwą na dnie,
Wichrem pochwycą za włosy I porwą w górę, w niebiosy,
Gdzie słońce śćmi się zawieruchą kruczą.
Cały świat powali trwoga Do stóp wichrami idącego Boga.
A już ginących nie wybawi cud, I odjętą im będzie wszelka litość boża, Bo padli, pobici strachem,
I marli w trwodze przed czasem.
N ikt nie przeczeka burzy , pod zbutwiałym [dachem!
A oto idzie lud Szumiącym lasem,
Idzie przypływem spienionego morza...