• Nie Znaleziono Wyników

Rozrywki kulturalne i życie towarzyskie w czasie okupacji - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rozrywki kulturalne i życie towarzyskie w czasie okupacji - Danuta Riabinin - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA RIABININ

ur. 1921; Frampol

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, okupacja niemiecka, życie codzienne, młodość, życie towarzyskie, koncerty

Rozrywki kulturalne i życie towarzyskie w czasie okupacji

Ponieważ byłyśmy takie wszystkie wtedy wygłodzone, jeśli chodzi o jakieś takie tak zwane rozrywki kulturalne, to urządzałyśmy też takie koncerty prywatne. W Lublinie wtedy przebywał taki znakomity pianista, Władysław Kędra, który był wysiedlony z Łodzi, i w pierwszych miesiącach nie miał w ogóle fortepianu. Mój ojciec, który miał bardzo taki zżyty chór... Któregoś dnia taka chórzystka przyszła: „A czy pan by się nie zgodził, żeby tu taki młody pianista przychodził i ćwiczył?” „No, proszę bardzo”. Młody pianista nie tylko wspaniale ćwiczył, tak że myśmy pod drzwiami podsłuchiwali, bo myśmy się trochę uczyli z bratem na fortepianie, ale potem po prostu, już jak znalazł swoje mieszkanie i fortepian, to udzielał lekcji. No i tam u nich, u państwa Kędrów, na Misjonarskiej, się odbywały takie prywatne koncerty. Prywatne koncerty, gdzie nawet nie bardzo było gdzie siedzieć i gdzie właściwie się piło zbożową kawę i przydziałowe landrynki. Ale najważniejszy był koncert. No, a jeśli chodzi o takie rozrywki kulturalne, to jeszcze... No i właśnie Hanka [Kamieńska] na to chodziła. A Jula [Hartwig] jakoś nie pamiętam. Jej nie było chyba wtedy już tak na stałe w Lublinie. To jeszcze właśnie taki troszkę odkrywca Bogdana Paprockiego to właśnie Zygmunt Kałużyński, który znów miał u siebie pianino i miał ogromną kolekcję nut i płyt. On był takim, nie wiem, jak to powiedzieć... trudno powiedzieć zbieraczem, ale, prawda, że ktoś miał partytury operowe na przykład, no i właśnie dużo bardzo pieśni Moniuszki. Tak że znów takie koncerty poświęcone przede wszystkim pieśniom Moniuszki, ale i innym, to się odbywały tam, u pana Grafczyńskiego, wuja Zygmunta. Więc to nas też bardzo tak zbliżało takie właśnie ratowanie się przed beznadziejnością okupacyjną... Nie tylko beznadziejnością, ale po prostu dramatami, które się odbywały ciągle.

W czasie wojny też było życie towarzyskie. Dlatego, że po prostu myśmy się bronili, myśmy się bronili. Więc, tak jak mówiłam o tych koncertach z Paprockim, z Kędrą, tak że... no, jakieś imieniny, to... no, właśnie, trzeba było dużo takiej pomysłowości, żeby z niczego coś zrobić, ale żeby było coś słodkiego, żeby była ta kawa, nawet zbożowa Enrilo, ale żeby była właśnie. No, społeczeństwo nie dało się rozpić, ale okazja była,

(2)

no i był bardzo rozpowszechniony bimber. I poznałam takiego pana, jakiegoś byłego obszarnika, który robił wspaniały taki bimber a la koniak, na jakichś wiórkach dębowych. Poza tym, ponieważ była godzina policyjna, więc siłą rzeczy, grywało się w karty. Ja się nauczyłam grać w brydża – bo było trzech, no to ja musiałam – i jakieś tam inne, prawda, takie towarzyskie jakieś zabawy. Ale to było konieczne. Konieczne.

To było po prostu tak, jak gdyby jakiś zabieg taki terapeutyczny, żeby człowiek właśnie jakoś to przeżył. No i ciągle się podtrzymywało tymi jakimiś wiadomościami mniej lub bardziej prawdopodobnymi. Ale dochodziły wiadomości, że jednak Niemcom zaczyna się nie powodzić, że jednak alianci się obudzili, wreszcie się jakoś tam dozbroili, ale to trwało długo, długo... Trzeba było się jeszcze bronić, bo jak przychodziło czasami zawiadomienie, że ktoś tam zmarł w obozie. A najgorzej to już było jednak z tymi, którzy bez wieści przepadali, tak jak w Katyniu. Nie chodziło się do kina. Nie. To już takie było powiedzenie, że tylko... coś tam tego i... „tacy i świnie siedzą w kinie”. No, były takie wypadki, że kobietom się obcinało włosy, strzygło na jeża, te które z Niemcami na przykład spacerowały czy... Nie chodziło się... to znaczy, lokale na ogół były tylko „Nur für Deutsche”. No, ale był taki tutaj, właśnie róg Staszica i Krakowskiego, gdzie Semadeni był, to chyba była taka kawiarenka, gdzie właśnie była całkowicie tylko polska obsługa. Oni czasami kogoś sprowadzali kto śpiewał. Mój mąż tam czasami grywał na pianinie, akompaniował. Tak że to też tam się tak przychodziło już na odsapkę.

Data i miejsce nagrania 2006-07-11, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Magdalena Nowosad

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja na przykład bardzo lubiłam takie msze ciche, gdzie tylko organy było słychać, bo nasz, że tak powiem, lud nie jest bardzo muzykalny, tak że jak śpiewa, to nie jest to, co w

Też bracia Jędrzejewiczowie, to wprowadzili takie jeszcze większe obostrzenia jeśli chodzi o strój dlatego, że to były takie szynele, takie granatowe palta zimowe

I to było rzeczywiście jakieś takie przeżycie, że się zakończył jeden etap życia i zaczyna się drugi. Ja pamiętam, że

Tak mówię w liczbie mnogiej, bo właśnie – i ta Inka Dąbkowska, jeszcze tam inne koleżanki, jeszcze właśnie Jula [Hartwig] częściowo – udzielałyśmy lekcji tym

Potem człowiek tak szukał sposobu na życie, żeby to jakoś można było, pominąwszy już wszystkie niewygody związane z tym brakiem mieszkania i różnych

No więc bardzo dużo cennych książek myśmy w ten sposób ukryły w tych murkach, że gdzieś tam do środka się kładło, a potem tu się kładło książki takie mało wartościowe..

Chodziło się do „Ewy” to była taka bardzo dobra kawiarenka, nie wiem, czy istnieje jeszcze.. Na Kołłątaja, tak na rogu w okolicy Peowiaków, na końcu po lewej stronie idąc

Mieszkała w domu przy jakiejś parafii, gdzie miała całkowitą samodzielność, to znaczy mieszkanie z kuchnią, a jednocześnie były tam takie warunki, że były