• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1973, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1973, nr 2"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

N R 2 1 , 9 7 3

„ A dla was, czczą­

cych moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości*'

(M ai. 3,20 BT)

EWANGELI A — ŻYCI E I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA — J E D N O Ś Ć — POWTÓRNE P R Z Y JŚ C I E CHRYSTUSA

(2)

CHRZEŚCIJANIN Wieczerza Pańska

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929

Warszawa, Nr 2., luty 1973 r.

WIECZERZA PAŃSKA

„CHCEMY WIDZIEĆ JEZUSA...”

PODOBNI OCZEKUJĄCYM EKLEZJA — KOŚCIÓŁ BOŻY O KONFERENCJI W BERNIE -

PRAKTYCZNE ZASTOSOWANIE

DARÓW DUCHA ŚWIĘTEGO DAWID WILKERSON OPOWIADA WSPÓŁDZIAŁANIE PRZEZ MODLITWĘ

WYDAWNICTWA „SŁOWA PRAWDY”

SZKOŁA NIEDZIELNA:

PODARUNEK KRONIKA

M i e s i ę c z n i k „ C h r z e ś c i j a n i n ” w y s y ł a n y j e s t b e z p ł a t n i e ; w y d a w a n i e c z a s o p i s m a u m o ż l i w i a w y ł ą c z n i e o f i a r n o ś ć C z y t e l ­ n i k ó w . W s z e l k i e o f i a r y n a c z a s o p i s m o w k r a j u p r o s i m y k i e r o w a ć n a k o n t o F u n d u s z u W y d a w n i c z e g o Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o : P K O W a r s z a ­ w a , I O d d z ia ł M i e j s k i , N r 1-14-147.252, z a ­ z n a c z a j ą c c e l w p ł a t j ' n a o d w r o c i e b l a n ­ k ie t u . O f i a r y w p ł a c a n e z a g r a n i c ą n a l e ż y k i e r o w a ć p r z e z o d d z i a ł y z a g r a n i c z n e B a n ­ k u P o l s k a K a s a O p ie k i , n a a d r e s P r e z y ­ d iu m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o w W a r s z a w ie , u l. Z a - g ń r n a 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red. nacz.), M ieczysław K wiecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.

Adres Redakcji i Administracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). Mate­

riałów nadesłanych n ie zwraca się.

RSW „Prasa”, Warszawa, Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz. Obj. 3 ark.

Zam. 2189. R-100.

N ic nie w y w o ła ło w K ościele C h rześcija ń skim ta k liczn ych sporów , ja k W ieczerza Pańska, która przecież m iała być śro d kiem prow a d zą cym do Społeczności (...)

T a ki je s t ju ż los B o żych darów , k tó ry m i nas Bóg k u sobie pociągnąć prag­

nie. W ieczerza P ańska nie je s t — to n a le ży na w stęp ie stw ierdzić — m a ­ gią, lecz je śli ta k pow iedzieć m o żn a — „ ilu stro w a n ym S ło w em B o ży m ”. Po to, a b yśm y słow o o łasce B o żej nie ty lk o słyszeć, lecz ta k że w idzieć m ogli i ty m lep iej je sobie przysw ajać. N ic innego się nie dzieje; ale o czyw iś­

cie: ow e „nic inn eg o ” je st ty m n ie p o ję ty m cudem Bożego Pojednania. W W iec zerzy P a ń skiej podaje się chleb i w ino. M y m a m y jeść i pić; znaczy, że m a m y o trzym a ć to, d zię k i czem u ży je m y . L ecz te n chleb i to w ino są zn a ka m i, podobień stw a m i. C hodzi tu o d u c h o w y chleb ży w o ta i duchow y napój zb aw ienia: o C hrystusa samego. „Jam je s t on chleb ży w o ta ”. „Kto w e m n ie w ierzy, te n n ig d y nie będzie pragnął”. Oto tajem n ica : „Kto w e m n ie w ie r z y ”. 1 to je s t te ż tajem nicą W iec zerzy P ańskiej.

Ta św ięta czynność je s t środkiem , u ż y w a n y m p rze z Boga po to, a b yśm y m ogli o trzym a ć Jego Słow o, Jezusa C hrystusa, a b y śm y naszą W iarę, d zię ­ k i k tó re j je d y n ie m o że m y o trzym a ć C hrystusa, w zm a c n ia li i odżyw iali.

Z n a czy to, że Bóg czyn i coś w W ieczerzy, nie ty lk o d u ch o w n y i pom oc­

nicy. C hrystus je st obecny w W ieczerzy, nie ty lk o chleb i w ino. T ak, C h ry­

stus — Chleb ży w o ta m a być spożyw any, nie ty lk o zw y c z a jn y chleb. C ho­

d zi tu p ra w d ziw ie o cud, m ian o w icie ten, że Bóg w sw o im S łow ie do nas przem aw ia, a m y je w W ierze p r z y jm u je m y i spożyw am y.

T a k p ew nie, ja k sp o ży w a n y je st z w y c z a jn y chleb — te n n a turalnie chleb je st i pozostaje n a tu ra ln y m ch leb em — ta k p ew n ie jeszcze coś innego się spożyw a: Słow o Boże, C hrystusa, chleb żyw ota.

Jedno i drugie zu p ełn ie k o n k re tn ie; lecz to jedno cieleśnie, drugie zaś duchow o. Dusza je st ta k ą sam ą rzeczyw isto ścią ja k ciało, ona m u si być ta k sam o k o n k re tn ie odżyw iana. A le ja k sam a je s t w istocie sw e j n ie w i­

dzialna, ta k te ż m u si być o dżyw iana n ie w id zia ln y m chlebem . C hrystus je s t ty m ch leb em duszy, ta k ja k chleb p sze n n y je s t p o ży w ie n ie m dla cia­

ła. A to li to nie je st ża d en p rzyp a d ek, że m a m y tu a ku ra t chleb i wino.

Jezus u sta n o w ił W ieczerzę w w ieczór, poprzed za ją cy śm ierć krzyżow ą. Ł a ­ m a ł chleb na zn a k sw ego Ciała, któ re następnego dnia m iało być złam ane.

P odobnież m iało w in o oznaczać jego K rew . W ieczerza P ańska „ zw iastu­

je ” n a m w ięc „śmierć P ańską”. To je st opow iadanie, ale jeszcze coś p o ­ nad to. Ono podaje n a m zarazem znaczenie tego w ydarzenia.

G dy in n y czło w ie k um iera, w ó w cza s znaczenie tego w yd a rzen ia dla niego i jego b liskich w yra ża się w ty m , że w ięc ej go odtąd nie ma. Śm ierć J e ­ zusa n a to m ia st je st nie ty lk o ta k im lu d z k im um iera n iem , lecz je s t czym ś, co Bóg czyni, aby pom óc całem u św iatu. Jezusa u m ieranie je st B o żym c zyn e m pojednania. T ę śm ierć zw ia stu je W ieczerza Pańska, śm ierć, przez którą o tr z y m u je m y ż y w o t w ieczn y. Bóg m ó w i n a m w W ieczerzy: ta śm ierć je st tw o im życiem , je żeli m ianow icie przez W iarę zdobędziesz udział w niej. P rzez W iarę sta jesz się jednością z u k r zy żo w a n y m i zm a rtw y c h w sta ­ ły m C h rystu sem ; przez W iarę p rzych o d zisz ty, grzeszniku, do krzyża , a J e ­ go ż y w o t w iec zn y p rzy ch o d zi do ciebie. P rzez W iarę o trz y m u je s z to, co je st C hrystusa, a O n o trz y m u je to, co je s t tw ojego. Ta niep o jęta zam iana

— oto łaska Boża w Jezusie C hrystusie. T ej ła sk i u c z e stn ik e m sta jesz się p rzez S ło w o Boże, czy to przez S ło w o w y p o w ie d zia n e z ka za łn icy przez kaznodzieję, czy te ż przez to, o czym obrządek W iec zerzy ci m ów i. To chce ci ona pow iedzieć, ta k pow iedzieć, że je ta k że zobaczyć m ożesz, abyś ty m lepiej m ógł je zro zu m ieć i ty m p e w n ie j uw ierzyć. 1 jeszcze jedno. O brzą­

d e k w ła śn ie m ó w i n a m w yraźnie, że zb a w ien ie Boże m o że m y otrzym ać ty lk o w Społeczności, a nie k a żd y dla siebie. W ieczerza P ańska je st ob­

rzą d k ie m w Społeczności. M a m y stać się je d n y m nie ty lk o z C hrystusem , lecz ta k że ze w spółbraćm i i siostram i. „Jedno ciało, w k tó ry m C hrystus je st głow ą”. G dy się je st je d n y m ciałem , cierpi i m y śli k a żd y poszczegól­

n y czło n ek za inne. K to od W iec zerzy odchodzi ze św iadom ością, że nie obudziła się w n im now a m iłość k u braciom, te n nic nie o trzym ał, ten nadarem nie był p rzy W iec zerzy obecny. Bo m iłość k u braciom je st d o w o ­ d em tego, że m a m y Społeczność z C hrystusem . (R ozdział ksią żki Em ila B runnera: N asza W iara, W y d a w n ic tw o „Słow o P ra w d y ”, W arszaw a 1963.

W y k a z in n e j litera tu ry tego W y d a w n ic tw a je st u m ieszczo n y s. 20). (c)

(3)

„Chcemy widzieć Jezusa..."

„A pew ni Grecy podeszli do Filipa, z prośbą m ówiąc: Panie, chcemy Jezusa widzieć.

Poszedł Filip i powiedział Andrzejowi. Andrzej zaś i Filip pow iedzieli Je­

zusowi. A Jezus odpowiedział im, m ówiąc: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli ziarenko pszeniczne, które w pad­

ło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje. Lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. Jeśli kto chce m i służyć, niech idzie za mną. Jeśli m nie kto służy, uczci go Ojciec mój”.

Ew. Jana r. 12, w. 20—26.

Człowiek, stworzony na obraz i podobień­

stwo Boże, ma taką naturę, że nie potrafi zado­

wolić się tylko zaspokojeniem swoich potrzeb życiowych. Nie poprzestaje na jedzeniu i piciu, pracy i odpoczynku, lecz szuka wartości w ięk­

szych, trwalszych i nieprzemijających. Często nie uświadamiamy sobie dokładnie czego w ła­

ściwie szukamy, a tylko odczuwamy stałą tę­

sknotę za czymś. Ta niezaspokojona tęsknota — to w ew nętrzny głos duszy szukającej Boga. Za­

spokoić może ją tylko Bóg.

Ta tęsknota powoduje, że tak wielu ludzi poddaje się rozmaitym praktykom religijnym, odbywa dalekie wędrówki do miejsc szczegól­

nie świętych, aby w ten sposób dostąpić nad­

zwyczajnych łask.

Do takich ludzi należeli Grecy, którzy przyszli do Jerozolimy. Nie wiele o nich wiemy.

Możemy jedynie domyślać się, że byli to ludzie pobożni, prawdopodobnie prozelici, tj. poganie, którzy przyjęli Zakon Mojżeszowy. Odbyli da­

leką podróż do Jerozolimy, aby szukać Boga i modlić się do Niego. Usłyszawszy wieść o Je ­ zusie zapragnęli Go zobaczyć.

Dlatego zwrócili się do Filipa, Jezusowego ucznia i apostoła z prośbą: „Panie, chcemy J e ­ zusa widzieć”. Filip z tym problemem przy­

szedł do Andrzeja. Andrzej postąpił mądrzej niż Filip, bo zamiast pójść do następnego czło­

wieka, zaprowadził Filipa bezpośrednio 'do Je­

zusa — i Jem u powiedzieli o wszystkim.

Spotykamy wokół nas wielu ludzi, którzy szukają prawdy, szukają właściwej drogi po­

znania Boga. Jaka wielka odpowiedzialność spoczywa na tych wszystkich, którzy mówią o sobie, że są chrześcijanami, że znają Jezusa.

Szukającym Boga można wskazać na piękną historię i tradycje chrześcijaństwa, pokazać wspaniałe świątynie lub skierować do innych ludzi, czasem bardzo dobrych i pobożnych, po­

dobnie jak to uczynił Filip. Ale to nie jest w ła­

ściwa droga. Właściwe jest tylko wskazanie na samego Jezusa, tak jak to uczynił Andrzej: pro­

śbę Greków przedstawił bezpośrednio Jezuso­

wi. Zastanówmy się choć przez chwilę, co my czynimy w podobnej sytuacji i gdzie prowadzi­

my tych, którzy szukają Jezusa. Do siebie? Do innych ludzi? Do takiego lub innego Kościoła, czy też organizacji? Czy wreszcie do samego Pana Jezusa?

Prośba i życzenie Greków, przedstawione Filipowi, jest aktualne i dziś dla każdego z nas.

Chcemy Jezusa widzieć — to oznacza że świat, otaczający nas ludzie, wierzący i niewierzący, chcą w nas zobaczyć Jezusa.

Dlatego każdy z nas musi sobie zadać pyta­

nie: jakie było dotychczas moje życie? Jakie ono jest dziś? Czy patrząc n a mnie, na moje czyny, słowa i pragnienia — każdy może zoba­

czyć Jezusa? Prośba — „chcemy Jezusa w i­

dzieć” —■ jest szczególnie skierowana do wszy­

stkich tych, dla których C hrystus stał się zba­

wicielem i którzy narodzili się n a nowo.

Czy człowiek może sam z siebie być choć trochę podobny do Jezusa? Wiemy z własnego doświadczenia, co są w arte nasze mocne posta­

nowienia porzucenia swoich grzechów, nałogów, złych przyzwyczajeń i słów. Każdy, kto próbo­

w ał własną siłą Stać się lepszym, sprawiedliw­

szym — jeśli ma odwagę być szczerym wobec siebie — musi przyznać, że to jest niemożliwe.

Jakie jest więc wyjście z tej sytuacji?

Na to pytanie odpowiada nam 26 wiersz przeczytanego na początku tekstu: „Kto chce mi służyć, niech idzie ze m ną” .

A więc być podobnym do Jezusa, to zna­

czy naśladować Go.

Po w ysłuchaniu prośby Greków, Jezus mó­

wi przypowieść o ziarnie pszenicznym. Aby ziarno mogło przynieść plon, musi zostać w rzu­

cone do ziemi, obumrzeć i dopiero w tedy w y­

daje obfity owoc; w przeciwnym przypadku po­

zostaje pojedynczym ziarnem.

Ta przypowieść jest przepowiednią bliskiej przyszłości Jezusa i jest jakby wielkim stresz­

czeniem Jego misji i dzieła. On jest tym ziar­

nem przeznaczonym n a siew. On musiał wyrzec się swojej chwały, zejść na ziemię, cierpieć, być odrzuconym, a wreszcie umrzeć — jako nie­

w inny za winnych — zostać złożony w grobie, aby trzeciego dnia zmartwychwstać, aby w ten sposób przynieść obfity owoc.

Jego cierpienie i obumarcie nie było da­

remne. Dzięki Jego cierpieniu i śmierci, my, lu­

dzie grzeszni, odrzuceni od Boga na wieczną zgubę, mogliśmy stać się dziećmi Bożymi, przyj­

m ując w iarą Jezusa i biorąc z Jego rąk odpusz­

czenie grzechów. On zniósł wszystko z wielkiej

miłości do nas, bo nie było innej drogi, przez

którą moglibyśmy osiągnąć zbawienie. W ten

(4)

sposób staliśmy się owocem, który wyrósł z tego doskonałego ziarna, jakim był Jezus.

Izajasz w 53 rozdziale prorokując o śmierci Jezusa przepowiedział, że „z pracy duszy swej ujrzy owoc, którym nasycon będzie” (w. 11), W pełni poznać i docenić dzieło Jezusa będzie­

my mogli dopiero w wieczności. Lecz już tu, na ziemi, musimy je przyjąć.

Jezus naw ołuje nas, abyśmy Go naślado­

wali. Czy i my mamy obumrzeć tak, jak o tym mówi 25 wiersz przeczytanego tekstu? Inne miejsca Pisma Świętego w yjaśniają dodatkowo, że „kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je ” (Mt. 10,39).

Tak. Aby Jezus był w nas widziany, musi umrzeć nasze własne „ja”, a jego miejsce musi zająć sam Jezus. Obumarcie naszego „ja” ozna­

cza rezygnację z własnej woli, pragnień i upo­

dobań — n a rzecz tego, co jest wolą Jezusa, co jest Jego pragnieniem, co się Jem u podoba.

Taką rezygnację z własnych ambicji prze­

żywał Jan Chrzciciel, o którym P an Jezus po­

wiedział, że był kimś większym niż prorokiem.

Zapytany, czy jest mesjaszem, nie tylko zaprze­

czył zgodnie z prawdą, ale wskazał na Jezusa i w pełnej pokorze powiedział, że „On musi róść, a ja stawać się m niejszym ” (Jan 3,30). Jan Chrzciciel zrezygnował całkowicie z własnych ambicji, aby tylko w pełni mógł być widziany Jezus. Zadanie swojego życia wykonał dosko­

nale do końca, aż do męczeńskiej śmierci.

Takie samo obumarcie dla Jezusa przeży­

wał również apostoł Paweł. W swoim naślado­

w aniu Jezusa doszedł do punktu, w którym mógł powiedzieć: „żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. A obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mię umiłował i w ydał samego siebie za m nie” . Na­

pisał te słowa w liście do Galacjan w rozdziale 2, w wierszu 20. Dopiero po dojściu do takiego stanu, Jezus może być w pełni widoczny w nas.

Jakże obfity owoc przyniosło obumarcie Paw ła dla Chrystusa. Jakże wielu ludzi zobaczyło w nim Jezusa. Jak wielu nawróciło się przez niego do Boga.

Dla wszystkich tych, w których Jezus bę­

dzie widoczny, którzy będą Go naśladować, przeznaczone są wspaniałe obietnice Boże za­

pisane w przeczytanym tekście z 12 rozdziału Ewangelii Jana. Wiersz 25 mówi o życiu wiecz­

nym, a w wierszu 26 czytamy o przebyw aniu razem z Jezusem i o dostąpieniu czci od Ojca niebieskiego. Czy nie w arto dołożyć wszelkich starań, aby osiągnąć tak wielkie obietnice?

Ale nie tylko to. Andrzejowi i Filipowi, którzy przyszli z prośbą Greków do Jezusa, Pan powiedział: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn człowieczy”. Przez to, że bę­

dziemy podobni do Jezusa, że On będzie w nas widoczny — zostanie uwielbiony Syn Człowie­

czy. W naszym naśladowaniu Jezusa i ten cel jest bardzo ważny. Odrzucając Jezusa um niej­

szylibyśmy należną Mu chwałę. A przecież jest

On godzien wszelkiej chwały, czci i uwielbie­

nia za to, że swoją ofiarą zakrył nasze grzechy i zgotował nam żywot wieczny.

Bóg m a tylko jeden cel ostateczny dla każ­

dego z nas: uczynić nas bardziej podobnymi do Jezusa. On chce abyśm y porzucili grzech i swoje

„ja”, przyjęli dar zbawienia i stali się do Niego podobnymi. Aby przez ciebie i przeze mnie inni mogli zobaczyć Jezusa, poznać Go i przyjąć. Bo w swojej miłości Bóg pragnie, aby nikt nie zgi­

nął na wieki, ale aby każdy otrzym ał żywot wieczny.

Pozwól Mu wziąć cię i ukształtować wed­

ług Jego woli. Nie możesz osiągnąć doskonało­

ści, jedynie Bóg może ci ją dać. Musisz dojść do poznania Boga jako osobistego P ana i władcy, który całym twoim życiem, zarówno w małych jak i w wielkich sprawach.

Tak jak Jezus był bez grzechu, tak i my, podobni do Niego, przeznaczeni jesteśm y do czystego życia bez grzechu. „Świętymi bądź­

cie, bom J a św ięty” — mówi Bóg przez swoje Słowo (w I P iotra 1,16). Ileż to razy własną wolą próbowaliśmy bezskutecznie znienawidzieć swój grzech. Mimo rozpaczliwych wysiłków każda taka próba kończyła się niepowodzeniem, aż w końcu pozostała tylko gorąca prośba: Boże, spraw, abym nienawidził to, czego Ty nienawi­

dzisz. On mocen jest to sprawić, jeśli tylko wia­

rą przyjm iem y Jezusa jako swojego osobistego Zbawiciela. A wówczas doznamy nie tylko od­

puszczenia grzechów, ale również otrzym amy nienawiść do grzechu jako dar Ducha Świętego.

Słowa — „nadeszła godzina, aby był uwiel­

biony Syn Człowieczy” — jasno w skazują nam aktualność problemu. Ta godzina nadeszła. Jest nią ta chwila, ta godzina! Teraz stoi przed nami Jezus i chce abyśmy do Niego byli podobni, aby On był w nas widoczny. Dziś musimy zde­

cydować o przyjęciu lub odrzuceniu Jezusa! On chce, abyś Go teraz przyjął, a przez to będzie Jezus uwielbiony. Godzina nadeszła, lecz gdy minie, któż może powiedzieć czy jeszcze choć raz przyjdzie?

Waldemar Lisieski

Słuchajcie audycji radiowej

„GŁOS EWANGELII Z WARSZAWY”

o godz. 17.15

na fali 31 m

codziennie z wyjątkiem piqtku

(5)

Podobni oczekującym

Niechaj biodra w asze będą przepasane i św iece zapa­

lone. Wy zaś bądźcie podobni do ludzi oczekujących pa­

na swego, aby mu zaraz otworzyć, kiedy powróci z w e ­ sela, przyjdzie i zapuka. Błogosław ieni ow i słudzy, których pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających.

Zaprawdę powiadam wam, iż się przepasze i posadzi ich u stołu i przystąpiwszy, będzie im posługiwał. Czy przyjdzie o drugiej, czy o trzeciej straży, a zastanie ich tak, błogosław ieni oni! To wiedzcie, że gdyby w iedział gospodarz, o której godzinie złodziej przyj­

dzie, nie dopuściłby do tego, by podkopano dom jego.

I w y bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie 0 takiej godzinie, której się nie spodziewacie. A Piotr rzek!: Panie, czy do nas m ówisz w tym podobień­

stwie, czy też do wszystkich? A Pan rzekł: Któż te­

dy jest wiernym i roztropnym szafarzem, którego ustanowił pan nad czeladzią swoją, aby im dawał Wyżywienie w czasie w łaściw ym ? Błogosławiony ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego. Zaprawdę powiadam wam, że postawi go nad całym m ieniem swoim. Jeśliby zaś ów sługa rzekł w sercu swoim : Pan mój zw leka z przyjściem 1 zacząłby bić sługi i służebnice, jeść, pić i upijać się, przyjdzie Pan sługi owego w dniu, w którym tego nie oczekuje i o godzinie, której nie zna, usunie go i wyznaczy mu los z niewiernymi.

(Łuk. 12,35—48) To Słowo, k tó re przeczytaliśm y, je st n am w szy­

stkim dobrze znane. Dzisiejsze nasze nabożeństw o niedzielne, ta k ja k w e w szystkich zborach n abożeń­

stw a o tej porze się odbyw ają, są nabożeństw am i uw ielbiającyci, p rzy n a jm n ie j w większości. *

& W dniach 26—27 V III ub.r. odbył się w W arszaw ie dorocz­

ny zjazd ogólnopolski m łodzieży Zjednoczonego K ościoła E- wangelicznego. Z jazdow i patronow ała K om isja M łodzieży, któ rej p rzew odniczącym jes t a ktualnie br. M ieczysław K w ie­

cień, a sekretarzem br. J. Ratz. Z ja zd zgrom adził rekordow ą liczbą u czestników , zarejestrow ano bow iem 280 p rzyje zd n y ch ze w szystkich , praw ie, Zborów Kościoła. P rzew odnim hasłem zjazdu b yły słowa w y ję te z 1 T ym o t. 4,12 „Bądź w zo rem ”.

Poza u czestn ictw em w nabożeństw ach m ło d zież z całej Pol­

ski w ysłuchała referatów , któ re w ygłosili br. J. M rózek (na tem at „Bądź w zo rem ”) i br. M. K w iecień (na tem a t m iejsca m łodzieży w Zborze i K ościele).

Dłuższe przem ów ienie w ygłosili w czasie nabożeństw a inau­

guracyjnego br. S. K ra kiew icz (na tem a t zjazdu) i br. S.

W aszkiew icz.

W sobotni w ieczór m łodzież obejrzała w całości (projekto- v:any w jęz. angielskim ) film z ew angelizacji prow adzonej przez B. Grahama. Film ten w y w a rł silne w rażenie na uczest­

nikach zjazdu. A jego p ro je kc ję za w d zięcza m y br. S. A n d re ­ sowi (Kościół b a p tystyczn y), k tó r y sw oje um iejętn o ści ope­

ratorskie i kopię film u u dostępnił m ło d zieży. W ieczorne na­

bożeństw o m odlitew ne prow adził br. J. Ratz, godzinę śpiew a chrześcijańskiego br. J. B a jeń ski (w niedzielę), a chórem zja ­ zd o w ym dyrygow ała s. D. B a je ń ska -R yżyk o w a . W końcow ej usłudze w ziął udział rów nież br. J. Siczek.

Niedzielne nabożeństw o przedpołudniow e odbyło się w ra­

m ach nabożeństw a zborowego, a ja ko ew angeliści w ystąpili bracia M. G iertler i Jan T ołw iński.

W poprzednim n u m erze d ru ko w a liśm y referat br. M rózka, a w bieżącym p u b lik u je m y te k s t p rzem ów ienia ew angeliza­

cyjnego br. J. T ołw ińskiego, pt. „Podobni o c ze k u ją cy m ”. Ja k zw y k le w w oln ych chw ilach m łodzież zw iedzała z a b y tk i sto­

licy. „ T ra d ycyjn e” słu żb y k o n feren cyjn e, ja k recepcje i k o ­ m itet gospodarczy uporały się zn akom icie ze sw oim i obow iąz­

kam i. (red.)

A le grono braci, k tó rzy organizow ali te n zjazd, pow zięło decyzję, żeby dzisiejsze nabożeństw o p o ra n ­ ne było nabożeństw em ew angelizacyjnym .

P a n Jezus w ty m podobieństw ie po w iad a: „Niech b io d ra W asze b ęd ą p rze p asa n e i św iece zapalone”..

C hyba nie trze b a daleko szukać przykładów , naw et w naszym k ra ju m ożna n ie k ied y ta k i obrazek zoba­

czyć. S p ró b u ję opow iedzieć krótko, ja k to mogło w yglądać w ta m ty c h czasach, kiedy P a n Jezus żył.

Co to znaczy „niech b io d ra w aszę będ ą przepasane a św iece zap alo n e” ?

W d aw nych czasach i dziś także w tych k r a ­ ja ch chodzą ludzie, zarów no m ężczyźni i niew iasty, w p rzew ażającej m ierze, w długich szatach. I kiedy z a b ie ra ją się do pracy, zw łaszcza rolnicy na polu, to p o d ciąg ają poły sw oich sukni, czy płaszczy, zaty ­ k a ją za pas. O w iązują, żeby to m ocno się trzym ało, żeby u b ra n ie nie o padało i n ie kręp o w ało ich ruchów przy p rac y n a polu. T ak sam o czynią czasam i nie­

w iasty w domu. T akie m oże obrazki w naszym k ra ju niekiedy spotykam y, że człow iek zab ierający się do p rac y p o dw iązuje sw oje u b ran ie, żeby nie przeszka­

dzało m u w pracy. P a n Jezus p o w iada: „niech b io ­ d ra w asze będ ą p rzepasane, niech w asz pas będzie zapięty, w asze szaty podw iązane, aby nie były luźne, aby w as nic nie kręp o w ało w p ra c y ”. Co k ręp u je ciebie, drogi bracie i siostro? D rogi p rzyjacielu, co k rę p u je ciebie w tw o jej służbie dla P a n a ? Co jesz­

cze przeszkadza, co k rę p u je tw o je ru ch y ?

P am ię ta m y h isto rię n a ro d u izraelskiego w Egip­

cie. Je d en b r a t n a o sta tn im k u rsie w K ata rzy n ie nam przy p o m n iał tę zn a n ą praw dę. K iedy M ojżesz p rzy ­ chodził do F arao n a, żą d ając aby w ypuścił n a ró d iz ra ­ elski, to dano m u ta k ie 4 kom prom isow e propozycje.

O sta tn ia m oże nie b y ła ju ż w końcu kom prom isow a, ale trzy propozycje F a ra o n a były kom prom isow e.

Chcecie służyć Bogu W aszem u? Tak, możecie słu ­ żyć, oczywiście, a le w te j ziem i służcie. P o co m acie w ychodzić? P o co m asz w ychodzić ze św ia ta? Służ Bogu w świecie. Służ w tym to w arzystw ie, w ja k im jesteś. P o cóż m acie iść n a p u sty n ię? A czy to po­

trze b a z dziećmi, ze starcam i, ze w szystkim i? Czy tu ­ taj ju ż zła ziem ia? — arg u m e n to w ał F araon. Z iem ia Gossen, praw dopodobnie by ła n ajlep sza w Egipcie, może n ajb a rd z ie j uro d zajn a. Może w am ciężko, no to tru d n o , to ju ż ta k a dola. Ale czy m usicie gdzieś iść jeszcze n a gorszą ziemię, n a niepew ne. Służcie Bogu sw em u w te j ziemi. Tak, służ Bogu w tych sta ry c h grzechach, a okaże się — d iabeł o ty m w ie — że nie będziesz m ógł służyć. A le on ci d aje ta k ą k o m p ro ­ m isow ą propozycję. Tak, służ Bogu w Zborze, w koś­

ciele ta k im czy innym , ale w tym sam ym stanie, w tych sta ry c h tw oich grzechach.

P óźniej d ru g a propozycja: m ożecie iść, ale nie bierzcie z sobą żon i dzieci, niech id ą mężowie. N iech idą, ale niech n ie odchodzą dalego. No, m ożecie iść, ale nied alek o od Egiptu. F arao n w iedział, ta k sam o d iabeł wie. Tak, m ożesz się naw rócić do P an a, ale za daleko n ie idź, nie służ Je m u z całego serca.

P rzecież jesteś m łody jeszcze, przecież m asz dużo dziew cząt, chłopców , dużo przyjem ności, po co słu ­ żyć P a n u Jezusow i? Ś w iętoszkow ie nie są popularni.

(6)

Tobie się w ydaje, że ta k im św iętoszkiem chce cię P an Jezus uczynić. F arao n w iedział, że gdyby oni w yszli, tam ci m ężow ie, n aw e t w szczerych za m iarach służenia Bogu, w krótce by w rócili, b o strac ilib y po ­ łow ę sw ojego domu, swojego serca tam w Egipcie — żony i dzieci. Może niektórzy skorzystaliby z okazji i nie w rócili, ale w iększość by n a pew no w róciła.

D latego F a ra o n w iedział, co m ów i. O, nie odchodźcie daleko a żony i dzieci zostaw cie. Ja k i był bardzo tro skliw y o żony i dzieci, ja k ie m ia ł czułe serce — te n F araon. P o co n a ta k ą pustynię, n a ta k ą n ie ­ pew ność iść, przecież z głodu i p ra g n ie n ia pom rzecie, a zwłaszcza niew iasty i dzieci. O n doskonale w ie ­ dział, co by n astąp iło wówczas.

T ak sam o diabeł Tobie m ów i: po co m asz dalej iść? W ystarczy, że pow iesz raz św iadectw o, raz się pom odlisz p rzed chrztem , raz się ochrzcisz i to b ę ­ dzie koniec na całe tw o je życie. D aleko nie odchodź.

D alej F arao n pow iedział: m ożecie odejść, tylko zostaw cie w asze m ienie. B ydła w asze, trzody, zostaw ­ cie, po co m acie z sobą zabierać. Tak, m ożesz słu ­ żyć Bogu, a le kieszeń zostaw sobie, środki m a te ria ln e zostaw sobie, czas swój zostaw sobie, stu d ia zostaw sobie, w szystko zostaw sobie, a P a n u Jezusow i p o ­ w iedz tylk o dwa, trzy słowa, „d ziękuję” — raz od niedzieli. W szystko zostaw tam w Egipcie dla sw oich w łasnych celów. D la sw ojej w łasn ej życiow ej k a rie ­ ry, dla sw ojej w łasnej przyjem ności, zostaw ta m w Egipcie. T ak w łaśn ie d iabeł m ów i. T ak pow iedział im Faraon. P raw dopodobnie w iedział, że zechcą wrócić.

W końcu je d n a k F a ra o n ug iął się. M usiał się ugiąć, nie dlatego, że chciał, lecz dlatego, że m oc P ań sk a tego dokonała. Izraelici odpow iedzieli: Nie, m y w yjdziem y, żony nasze, dzieci nasze, m a ją te k nasz, w szystko nasze w yjdzie. X ta m będziem y słu ­ żyć P anu, n a pustyni, ta m będziem y składać ofiary, tam będziem y Go w ielbić i czcić.

P oczątek tej w ędrów ki b y ł rzeczyw iście w sp a ­ niały. P ieśń uw ielb ien ia i chw ały zaśpiew ali nad M orzem Czerw onym . A później n astąp iło to, co cza­

sem n a s tę p u je w życiu człow ieka w ierzącego. Z apom ­ nieli o tym w szystkim , co przeżyli w Egipcie. Z a­

pom nieli o razach, o tym , że nie daw ano im m a te ria ­ łu n a budulec, p am iętali tylko, że m ieli tro ch ę czosn­

ku i cebuli, a w ydaw ało im się, że m ieli tego w ob­

fitości.

T ak d iabeł im zaślepił w głowie, że nie p am ię­

tali, że n aw e t tego nie m ieli pod dostatkiem .

P an Jezus m ów i do n a s: „N iech b io d ra w asze będą przepasane, i świece zapalone”. D rogi m ój, m ło­

dy przyjacielu, co dzisiaj k rę p u je tw o je życie? Co dzisiaj k rę p u je tw o je ru ch y ? Co dzisiaj k rę p u je tw o ­ jego d u ch a? Co dziś k rę p u je tw o ją duszę? B rac ie i siostro starszy, co k rę p u je dzisiaj tw ojego d ucha?

Co k rę p u je dzisiaj tw o je życie chrześcijańskie?

„Św iece zap alo n e” . P a n Jezus pow iedział: „czy jesteście św iatłością św ia ta ”. On je st tą św iatłością.

On n am tę św iatłość dał i dlatego m y jesteśm y św ia t­

łością. N iech ta św iatłość, k tó rą On je st w nas sam, będzie zaw sze jaśn iejąca. J a k te n k n o t lam py oliw ­ nej, w danych czasach, m u siał być zaw sze u trz y ­ m yw any w sta n ie zdatn y m do p alen ia się, chyba, że ktoś zaniedbał. A by w każdej chw ili, kied y n a ­ stan ie zm rok, żeby m ożna było zapalić. N ie w tedy, gdy m rok nastanie, dopiero ucinać knot, oczyszczać i zapalać, bo w ted y straci się tro ch ę czasu n a to.

„N iech w asze św iece będ ą zap alo n e”. Św iec w osko­

w ych w tedy nie było. Chodziło o la m p y oliw ne. P an Jezus pow iada, aby nasze św iece były gotowe.

Ta h isto ria, to podobieństw o m a dw a znaczenia.

P ierw sze w ęższe znaczenie, k tó re często p odkreślam y w naszy ch k az an iac h : to je st m ow a o p o w tórnym przy jściu P a n a naszego Je zu sa C hrystusa. A le ta h is­

to ria m a jeszcze szersze znaczenie. M ówi n a m ona o w ezw aniu do sp o tk a n ia się z naszym Bogiem. Ta h isto ria m ów i n am o tym , abyśm y byli gotow i s ta ­ nąć p rze d naszym Bogiem. To je st szerszy, głębszy sens tej historii.

N ik t z n a s nie wie, co m oże każdego z nas sp o t­

kać. Ś m ierć przychodzi zarów no w w ieku 90—100 lat ja k i w w ieku 10 18, 16 lat, a n a w e t w cześniej. N ikt z n a s nie w ie, kied y będzie m u siał sta n ąć przed n a ­ szym Bogiem. Człow iek n ie m oże przewidzieć ani dnia, an i godziny. To je st p ra w d a n a m ac aln a w k aż­

dej chw ili życia naszego. W śród u m ie rają cy c h są m ło­

dzi i starzy. W szyscy sta n ąć irnuszą p rzed m a jestate m Bożym.

Pa,n Jezus w tej h isto rii po w iad a nam , abyśm y byli gotow i n a to w ezw anie, k tó re zostanie do nas skierow ane, do sp o tk a n ia się z naszym Bogiem. J a k i­

mi chcem y, aby nas Bóg znalazł, kied y stan iem y przed Jego obliczem ? A k iedy stan iem y p rzed obliczem Bożym ? Nie tylko, gdy p rzy jd z ie śm ierć fizyczna, ale kiedy przy jd zie te n o sta tn i m om ent, stan iem y po drugiej stro n ie przed Bogiem. B rac ia i siostry, w ie­

rzący, ja k im i chcem y, ab y Bóg nas zn alazł? Chyba chcem y ab y n a s zn alazł ta k im i, ja k m ógł o sobie po­

w iedzieć apostoł P a w e ł: „D obrym bój bojow ał, bie- gum dokonał, w iare m zachow ał, przeto odłożona je st m i k o ro n a spraw iedliw ości, k tó rą m i w on dzień od­

da P a n sędzia spraw iedliw y, a nie ty lk o m nie, ale w szystkim , k tó rzy um iło w ali sław ne przy jście Jeg o ”.

C hciałbym , k iedy sta n ę przed obliczem Bożym, sta n ąć ze sw o ją pracą, z ty m dziełem , k tó re O n m i zlecił — dokończonym . A k aż d em u z n a s d a ł zadanie.

N ie stw orzył nas bezcelowo. K ażdem u z nas w yzna­

czył cel w życiu. K ażdem u w yznaczył cel dla nasze­

go osobistego, k o n k retn e g o życia. C hciałbym stanąć p rzed Bogiem z dokończoną pracą, k tó rą P a n m i dał tu n a ziemi.

A ile w naszym życiu, b rac ia i siostry, drodzy przyjaciele, w ierz ący ludzie, ile w naszym życiu, jeśli n aw e t żyjem y 80 czy 100 la t, ile je st niedokończo­

nych prac. Ile w naszym życiu je st p ra c za n ie d b a­

nych. Ile w n aszy m życiu je st n a w e t nie zaczętych prac, k tó re m ieliśm y zacząć. Słyszeliśm y h isto rię o 20-letniej dziew czynie zaproszonej do p rac y w Szko­

le N iedzielnej, k tó ra pow iedziała, że jeszcze nic nie umie. A co ona ro b iła 20 la t? S tra c iła p rzy n a jm n ie j 10 w edług „ulgow ej ta ry fy ” . Co ona z ty m i 10 la ta ­ m i zrobiła, że się jeszcze niczego nie nauczyła, o czym by m ogła dzieciom pow iedzieć. M ogła nie m ieć zdol­

ności, to je s t p raw d a, bo n ie k ażdy m a zdolności do pracy z dziećmi. Ale czy ona rzeczyw iście nie m iała nic do pow iedzenia ty m dzieciom ? Co ona zrobiła z ty m i 10 la ta m i? Ju ż p ow inna coś wiedzieć, coś um ieć przekazać dzieciom , o P a n u Jezusie C hrystusie.

C hcem y nasze życie przeżyć uczciw ie każdy z nas. A by kiedy stan iem y jako w ierzący p rzed obli­

czem Bożym, p rzed tym w ielkim tro n e m C hrystuso­

w ego Sądu, abyśm y sta n ęli z naszym i dokończonym i dziełam i. To p raw d a, że gdyby Ap. P aw eł jeszcze żył.

(7)

mógłby jeszcze w iele dokonać. A le skoro P a n go od­

wołał w tym m om encie jego życia, to znaczy, że z a ­ danie, k tó re on m ia ł zlecone, k tó re P a n m u w yzna­

czył jeszcze przed jego narodzeniem , a zw łaszcza w jego pow ołaniu, zostało przez niego w ykonane. Był świadom y, że życia sw ojego nie stracił, że nie p rz e ­ żył n a m arn e, że n a w e t n a zjazdach n ie przeżył ca­

łego życia, ale w gorliw ej, ofiarnej, pełnej zaparcia się służbie dla P ana.

A m y często, ja i ty, odstaw iam y „ c h a łtu rę ” w naszym K ościele. Robim y niby pracę m łodzieżow ą, robim y n ib y śpiew, robim y tria i k w arte ty , ale 3/4 z tego, jeśli m ylę się to w ybaczcie, robim y albo z naszej w łasnej ludzkiej energii życiow ej. N ie robim y tego dla P a n a z całego serca, aby P a n u służyć, w łaśnie dla Niego.

Czy m a m y to nastaw ienie, że jeśli coś robim y dla P ana, coś robim y w naszym życiu jako ludzie w ierzący, to robim y dla P a n a z. pośw ięceniem ? T ak jakby nas ludzie nie w idzieli, a ta k ja k b y nas w i­

dział w yłącznie P an. On rzeczyw iście w szystko widzi.

On w idzi naszą pracę. Widzi ii zna nasze intencje.

Nie w szystkie też m etody Je m u się podobają. Cel nie uśw ięca środków , b ra c ia i siostry. T a zasada nie jest b iblijna. P a n Jezus ta k iej zasady nie głosił i nie żąda jej od nas. D rodzy bracia, p racow nicy: cel nie uśw ięca środków . Nie m ożna pracow ać dla P a n a i jednocześnie kłócić się z braćm i i siostram i. Cel nie uśw ięca środków . Nie m ylm y się, Bóg się n ie da z siebie naśm iew ać. To będzie w najlepszym razie ty l­

ko nasza słom a. Oby tylk o słom a. O na spoinie, a m y chociaż będziem y zachow ani. A le jeśli je st coś gorzej, to niechaj nam to Bóg d aru je . I niech da nam jesz­

cze chęć do uczciw ej, szczerej do głębokiej pracy, to jest potrzebne dla każdego.

P rzypom ina m i się w tej chw ili zd arzenie z tego typu pracy. K iedy byłem jeszcze w szkole średniej, kiedyś nauczyciel w f zadał n am ta k ą dodatkow ą pracę, poza zajęciam i. K azał n am n a dużym p o dw ór­

ku szkolnym w ykopać duży dół, ta k i n a dw a sam o­

chody, głęboki i szeroki. K azał n am z całego ogrodu szkolnego zwozić gruz, bo tam było dużo gruzu z cza­

sów w ojny. K azał cały te n dół zasypać gruzem . T rze­

b a było u p rzą tn ąć gruz, aby tę ziem ię w ogrodzie m ożna było użyć n a k w iaty lub posadzenie drzew.

Pow iedział, że p rzyjdzie później za k ilk a dni: sp ra w ­ dzę, zobaczę czyście zasypali cały ten dół. K ilk a dni trw ało kopanie a później zasypyw anie dołu. Ale w połow ie p racy kom uś przyszła itaka m yśl: w iecie co chłopaki, poniew aż sta ry nie przychodzi, zaw alm y dół ziem ią do reszty. P o co n am jeździć taczk am i daleko do ogrodu i zwozić te n gruz. Oin i ta k nie zobaczy.

Powiem y, że się nie zmieściło. O dstaw iliśm y ta k zw a­

ną „robotę"’.

Ale w pew nym m om encie nauczyciel przyszedł niespodziew anie, a na nas pad ł b la d y strach, bo był on bardzo surow y. A ja k k rzy k n ął, to ja k lew w klatce. N a w szystkich nas ścierpła skóra i posypały się odpow iednie słow a: „bow iem w ysypyw ać z p o w ­ rotem tę ziem ię z tego dołu, i dopełnić te n dół g ru ­ zem ”. M ieliśm y dw a raz y w ięcej roboty, a to dlatego że chcieliśm y sobie „ u łatw ić” pracę, chcieliśm y robić po partacku.

Ale ja k ich Bóg chce nas spotkać, k iedy staniem y przed Jego obliczem ? Chce nas spotkać i m y chcem y

się z N im spotkać — w pokoju z naszym i bliźnim i.

Ju ż o tym m ów iłem .

C hciałbym pow iedzieć, co S am P a n Jezus o tym m ówi, co m ów i jego słu g a Ap. J a n : „Jeśli kto nie m iłu je b r a ta swego, nie m iłu je też Boga. K to m iłuje Boga, m iłu je b r a ta sw ego” . Nie m ożna służyć Bogu, nie m ożna być dzieckiem Bożym, a jednocześnie być skłóconym przez la ta całe, albo całe m iesiące, ze sw oim b ra te m i siostrą. To nic, że o n je st słaby. To m ódl się za niego. To w d uchu m iłości s ta ra j się po­

móc mu. A le skłóconym nie w olno być. N ikt z nas nie m a p ra w a być skłóconym . N ikt z nas nie ma p ra w a p atrz eć k rzyw ym okiem na sw ego b ra ta i sios­

trę. Może boleć w sercu sw ym — to ju ż in n a s p ra ­ wa. Może p rag n ą ć i szukać sposobności, by m u po­

móc, m oże m odlić się za niego — to je st zupełnie in ­ na, Boża rzecz. Ale nikom u z nas Bóg n ie d ał p r a ­ w a, abyśm y żyli skłóceni z naszym i w spółbraćm i.

K iedy stan iem y przed obliczem Bożym, a Bóg tego chce i m y chcem y stan ąć p rzed Jego obliczem w p o ­ koju, zgodnie z naszym i bliźnim i. „Zgódź się z p rze­

ciw nikiem swoim , dopóki jesteś w drodze” p ow iada P an Jezus. D zisiaj jesteśm y jeszcze w drodze. W d ro­

dze naszego życia ziem skiego. A le nie wiem y, ja k długo ta droga będzie trw ać. Zgódź się z p rze ciw n i­

kiem tw oim póki jesteś w drodze. Bóg chce n as spot­

kać w pokoju z sobą sam ym . Pokój z Bogiem. Co za cudow na łaska. Co za cudow na rzecz.

Billy G ra h am n ap isał k siążk ę „Pokój z B ogiem ”.

To b ardzo d obra książka. Może się nie kłócim y z n a ­ szym i bliskim i, może m am y też za dużo przyjaciół, którzy nam za dużo naszej uw agi naszego życia m o­

że z n a jd u ją . Ale być m oże n ie m am y pokoju z B o­

giem. To je st w łaśn e z tych trze ch rzeczy n a jw a ż ­ niejsze. Bo z tej o statniej, z pokoju z Bogiem, w y­

p ły w ają te dw ie pierw sze: nasza p rac a uczciw a i w y­

d a jn a dla naszego P a n a oraz pokój z naszym i b lis­

kim i.

Czy m asz pokój z Bogiem ? Czy może jesteś w sta n ie b u n tu przeciw ko N iem u? Czy m asz pokój ze sw oim Z baw icielem , P an em Jezusem C hrystusem ? Czy tw o je serce je st spokojne? Czy kiedy m yślisz o Nim, m yślisz o przyszłości, -czy m yślisz o wieczności, czy tw o je serce n a p e łn ia pokój czy stra c h ? K iedy m yślisz o odpow iedzialności, ja k a spoczyw a n a tobie, jako na dziecku Bożym, czy przeżyw asz strach, że za­

Zja zd m ło d zieży w W arszaw ie. F ragm ent sali

(8)

niedbałeś się. A więc, czy m asz pokój z B ogiem ? Że choć jesteś n ieudolnym i słabym sługą, ale jed n ak że w szystko w ykonałeś, co P a n ci polecił.

Czy m asz pokój z B ogiem ? Je śli go nie masz, to dzisiaj je st okazja te n pokój uzyskać.

D rodzy b rac ia i siostry. P a n Jezus pow iada, że gdyby te n sługa, k tó ry raz m ógł być roztro p n y , a później był nieroztropnym , p o w iedział w sercu swoim , że P a n odw łacza przy jście swoje, będę ja d ł i p ił i ta k dalej. Ja k ie dw a błędy te n zły sługa uczynił? J a k on się zachow ał. W ażne ja k ie błędy popełnił, abyśm y ta ­ kich sam ych błędów n ie czynili. P o w iedział sobie n ajp ierw , że skoro p a n m ój zw leka z p rzyjściem swoim, to będę robił, co m i się żyw nie podoba. T ak sam o czyni w ielu z nas, w ielu w ierzących, m łodych ludzi i starszych. S łyszeliśm y ju ż ze 100 raz y o p rz y j­

ściu P ańskim , ta k się przyzw yczailiśm y, ja k ludzie przyzw yczaili się do trzeciej w ojny św iatow ej i do bom by n u k le arn ej. To ju ż w cale nie p rzeraża, bo t a ­ kie je st w ielk ie niebezpieczeństw o, ta k a je st n ag ro ­ m adzona ilość tych straszn y c h broni, że ludzie w ogóle się tym nie zajm u ją, to p rz e ra sta ich zrozu­

m ienie i nic ich to nie obchodzi. 20 la t tem u je sz­

cze może się bali, dzisiaj m ów ią: to w szystko jedno, i ta k n a to n ic n ie poradzę. T ak sam o m ów ią, być może, n iektórzy z nas słu c h ając o p rzy jśc iu P a n a J e ­ zusa. To je st te m a t ta k p o pularny, ta k i oklepany, ze już to i ta k m usi być. A le P a n Jezus rzeczyw iście przyjdzie.

K iedy m y ta k m ów im y i ta k postępujem y, że skoro P an Jezus odw łacza z p rzyjściem sw oim , n ik t z w ierzących ludzi p raw odpodobnie w to nie w ątp i, ale w ielu z nas zachow uje się w łaśn ie ja k te n sługa.

Skoro P a n odw leka z przyjściem sw oim (ale On oczy­

w iście przyjdzie), to będę robił, ja k m i się podoba. To nic, że b racia i sio stry m ów ią: służ P an u . J a w iem , że trzeb a służyć. J a w iem , że trz e b a uczciw ie żyć. A le na raz ie będę żył tak, ja k m i się podoba. Z robiłem to m inim um , to co do m n ie należało, ochrzciłem się, przy jęli m nie n a członka Z boru, jeżdżę n a k u rsy m ło ­ dzieżowe, jeżdżę na zjazdy m łodzieżowe, dużo b ardzo czynię, in n i n aw e t połow y tego nie robią, n a w e t cza­

sam i B iblię do ręk i w ezm ę, zaśpiew am n a w e t w spól­

nie, w k w arte cie czy w duecie, ale w całym m oim pozostałym życiu zachow uję się i ro b ię co m i się po­

doba. A w iecie, co się n am podoba? N a te n te m a t nie będę dużo m ów ił. Słowo Boże sam o pow iada, co te n sługa zaczął czynić, to co jeszcze się podobało. A co się podoba n a m ? Co się podoba -naszemu ciału ? P ro ­ szę: „zaczął bić sługi i służebnice, jeść, pić i u p ija ć się”.

Ap. P aw eł w liście do G alatów pow iad a ja k ie są uczynki ciała: w szeteczeństw o, nieczystość, n ie n a ­ wiść, bluźnienstw o i ta k dalej. W ielu z n a s zna być m oże tę listę n a pam ięć. To w łaśn ie n am się podoba.

To w łaśnie chcem y czynić. To w łaśn ie nasze ciało chce czynić.

N ie oszukujm y się — to w łaśn ie naszem u ciału się podoba. To c h cem y czynić, n a w e t ja k o ludzie w ie ­ rzący. To ja chcę czynić, to Ty chcesz czynić często.

Skoro P a n odw leka z przyjściem swoim , będę ro bił co m i się podoba.

A le on popełnił jeszcze d ru g i błąd. W iedział, że P an przyjdzie. W iedział, że te n w łaściciel p rzyjdzie i będzie m usiał zdać spraw ozdanie. A le on pow ie­

dział sobie ta k : ja wiem , że on przyjdzie, ale ja m am

jeszcze dużo czasu, m ogę sobie robić to, co do m nie należy. T ak O n przyjdzie, będę m u siał się z Nim rozliczyć! T ak, będ ę m u siał zdać spraw ozdanie, ja w to nie w ątpię. A le ja będę m ia ł dużo czasu jeszcze aby n ap ra w ić to wszystko. N a razie ja sobie pofol­

guję. A później, gdy w yczuję, że P a n m ój ju ż n a d ­ chodzi, zacznę robić to, co do m nie należy, aby P an

— skoro p rzy jd z ie — za sta ł m nie w ypełniającego obow iązki. To b y ł jego d ru g i błąd.

Tak, w ielu z n a s w ie, co m a czynić. S łucha n a ­ w et dużo kazań. S łucha n aw e t św iadectw . N ieraz z n ie jed n ą osobą ro zm aw iałem się 5 czy 10 razy. M iałem sposobność rozm aw iać z je d n ą osobą k ilk a razy na te m a t przyszłości, n a te m a t sz u k an ia w oli Bożej. Ona je st p rze k o n an a o ty m w 100%. Je stem pew ien, że ona je st przekonana. N aw et łzy n ie ra z — a je st to dosyć tw a rd a osoba — z jej oczu popłyną, gdy słu ­ cha św iadectw a. A le ro b i zaw sze po sw ojem u. Może ta k sam o robi ktoś z n a s? Tak, ona n a w e t myśli, że to praw d a. J a też m oże to zrobię, n a w e t chcę zrobić, ale n a razie będ ę po sw ojem u sobie ro b ił dalej.

N a razie będę sa m sobie w życiu radził. Na r a ­ zie sam sobie będ ę życie u k ła d ał, będę k a rie rę ży­

ciową budow ał.

Tak, życie n a w łasn y rac h u n ek ! Je śli ta k chcesz, proszę b ardzo: Bóg — ja k m ożna pow iedzieć — u m y ­ w a ręce w ta k im p rzypadku. Choć sw ojej łaski nie odbiera, bo póki żyjem y, Bóg m a zaw sze dla nas ła s­

kę i skoro przychodzim y do N iego i p rag n ie m y Jego pom ocy i m iłosierdzia, O n n a m w obfitości to d a ro ­ w uje.

W końcu p a n tego sługi przyszedł. T en sługa zos­

ta ł bardzo u k a ra n y dlatego, że sobie pozw alał na ro ­ bienie tego, co m u się podoba. Nie to, co P a n u się podobało, co P a n życzył sobie, ale to co jem u się podobało. Ap. P aw eł pow iada, że duch je st przeciw ny ciału i czynim y to, czego nie chcem y. On sam n aw e t m ia ł te n bój w sw oim sercu, bo też był człow iekiem , jak, i każdy z w as. N ieraz czynim y to, czego nie ch c em y !

Ale pow iem w am tajem nicę, ja k m ożna się z te ­ go wyzw olić. To nie je s t n a w e t m o ja tajem nica, sam usłyszałem tę p ro stą praw d ę. K iedy p a n przyszedł, sługa odniósł w ielkie k a ra n ie . P a n Jezus pow iada, że k to zn ał w olę p a n a swego, a uczynił coś godnego k a ­ ran ia , będzie bard ziej u k ara n y . K to zaś n ie znał woli, a coś karygodnego uczynił, m n ie j razów otrzym a.

N ieraz ludzie p y ta ją się, a co będzie z ty m i A fry- kańczykam i, A zjatam i, k tó rzy nie słyszeli E w angelii?

O dpow iedź jest:: te n k tó ry nie zn ał w oli p a n a swego, będzie m niej k ara n y . Boże m iłosierdzie m oże być ta k w ielkie, że m oże b ęd ą sądzeni w edług tego zakonu, k tó ry je st w sercach ich. M ogą być zbaw ieni, ale to nie je st m o ja spraw a, lecz Boża. O dpow iadam tylko tym , którzy dziś sobie p y ta n ia zadają.

A le tu P a n Je zu s pow iedział do nas, którzy z n a­

m y w olę P an a, k tórzy zostaliśm y zbaw ieni, że jeśli św iadom ie czynim y coś karygodnego — odniesiem y w iększe razy. Bo w ra z ze zbaw ieniem i życiem w iecz­

nym, z uczniostw em , z pow ołaniem , ze w spaniałym bogactw em n iebiańskim , k tó re przyszło do naszego życia, zostaliśm y obciążeni rów nież w ielk ą odpowie- działalnością za siebie i za naszych bliźnich. Z a n a ­ szych b ra c i i siostry w edług ciała. Za nasze rodzeń­

stwo, za nasz Zbór, za naszych kolegów i przyjaciół.

N a nas spoczyw a za nich odpow iedzialność. Czy jes­

teśm y dla inich przy k ład em ?

(9)

Nasz zjazd odbyw a się pod h asłem „Bądź w zo­

rem ”. Teraz zachodzi p y ta n ie: czy ja i ty jesteśm y w zorem dla naszych b liźnich? A może raczej zgor­

szeniem ? Czy jestem dla n ich pow odem do zgorsze­

nia, odciągania ich od P a n a Jezusa, odciągania od n a ­ bożeństw a. J a zn am to dobrze, bo sam n ie ra z jeździ­

łem na zjazdy m łodzieżowe. Nie w szyscy ta k ro b ią — też wiem. Jeździłem n a pew ne zjazdy i sta ra łe m się przyjść w połow ie nabożeństw a, bo chciałem sobie m iasto 'zwiedzić w tym czasie. T ak sam o i dzisiaj niektórzy p rzy je żd ż ają n a zjazdy, bo chcą sobie W a r­

szaw ę zwiedzić! To je st ciekaw e i w a rto ją zwiedzić, ale w odpow iednim czasie. I ta k i czas za sta ł p rze w i­

dziany w program ie.

Ale niektórzy ta k w łaśn ie robią. Ale jeśli ro b ią to ludzie, k tó rzy poznali P a n a swego, to ponoszą w ielką odpow iedzialność za siebie i za tych, których w yprow adzają n a m iasto w tym czasie, gdy Słowo Boże je st głoszone. U w aga, to je s t ostrzeżenie P a ń ­ skie, nie moje. T ak sam o, gdy cokolw iek innego czy­

nimy, co nie służy dla w łasnego i cudzego zbudow a­

nia.

Ale ja k w yjść z tego, gdy jesteśm y tacy słabi i nędzni i zdajem y sobie sp raw ę nieraz, że w naszym życiu robim y to, czego n ie chcem y czynić. Może te słow a były d la kogoś za ostre. A le ta k a je st p raw d a!

A te ra z n a koniec chcę pow iedzieć Słow o pocie­

chy dla siebie i d la każdego z nas. Tak, Ap. P aw eł m iał ten bój. K ażdy w ierzący człow iek m iał bój z ciałem.. To jest p raw d a, ja tego nie lekcew ażę, ani ja, ani n ik t z n as n ie je st doskonały i święty. To, że zostaliśm y zbaw ieni, n aw e t ci k tó rzy częściej u p a d a ­ ją, też zostali zbaw ieni, zostały im grzechy odpusz­

czone, tę p raw d ę przeżyli rea ln ie w sw oim życiu, Przeżyli radość i odpuszczenie grzechów i wolność, że chcieli ja k ptak i ulecieć w pow ietrze. J a k ten b a ­ lon, k tó ry ju ż m iał w szystkie sznury odcięte, aby się wzbić do nieba.

Ale je st jed n a przyczyna, dlaczego często u p a d a ­ my. Je d en b r a t pow iedział tę p ro stą praw dę, k tó rą często może u św iadam iam y sobie, ale w a rto ją dzi­

siaj jeszcze raz przypom nieć. P rzyczyną tego, że zbyt często upadam y, że stale w alczym y z sobą i nie m a ­ m y siły do podniesienia się, je st to, że choć znam y P an a Jezusa ja k o Zbaw iciela, ja k o C hrystusa, jako P om azańca Bożego, a n iektórzy doznali n a w e t spe­

cjalnych łask od Niego, a le nie znam y Je zu sa C hry­

stusa ja k o P a n a — ja k o P a n a naszego życia! Ja k o k ró ­ la i w ładcy naszego życia. To je st ta jem n ica m ojego i tw ojego u padku częstego. Może nie poddaliśm y jesz­

cze życia pod Jego w ład a n ie ? Z am iast m yśleć rano, kiedy w stajem y : co ja będ ę dzisiaj robił, gdzie pójdę, k tó ra to godzina? O ju ż późno, trze b a szybko zjeść i biec dalej, u k lę k n ijm y choć je st późno. N aw et jeśli spóźnim y się do czegoś, to się n am opłaci w innym życiu, w ażniejszym życiu duchow ym . U k lęk n ijm y i pow iedzm y: „P anie Jezu, k ró lu m ój, w ładco m ój, k ie ­ row niku m ojego życia, co chcesz, abym ja dzisiaj dla Ciebie czynił? Dzisiaj m oje życie, dzisiejszy dzień niech Tobie służy. Nie sobie tylko, nie diab łu i św ia­

tu, ale dzisiejszy dzień iniech Tobie służy. W szkole m ojej, pracy, obym był Tw oim sługą!”

G dyby ta m te n człow iek z przypow ieści nie był sługą, nie odniósł by tego k ara n ia. S ługa m a być pod­

dany panu. Je śli nie je st poddany, p a n go w yrzuca.

Choćby był najzdolniejszy i n a jb ard zie j chytry, choć­

by był n ajb ard zie j p rzem yślny — p a n go w yrzuci

Z ja zd m łodzieżow y, W arszaw a 1972

w cześniej czy później. Sługa m a być poddany p anu sw em u. S w oją wolę, zdolności, c h a rak te r, pracę, czy­

ny — całe życie m a być p o d d an e K rólowi.

K ażdy człow iek, zw łaszcza młody, p o trzebuje m ieć kogoś przy sw oim boku. Z tego pow odu, kiedy m a np. zaledw ie 16 la t zbyt w cześnie zaczyna się in ­ teresow ać d ru g ą osobą. A le ja m am dla ciebie dziś kogoś innego. Dzisiaj m am ci do za ofiarow ania K o­

goś lepszego, n iż tw ój chłopiec lub tw o ja dziewczyna.

M am lepszego P rzyjaciela. N ajlepszego przyjaciela, jakiego m łody człow iek m oże m ieć w sw oim życiu.

M am K ró la — P a n a Jezu sa C hrystusa. Dzisiaj pole­

cam ci Go; ja i w ielu z nas, z całego serca polecam y ci Go i prezen tu jem y ! Dzisiaj je st On w śród nas.

D zisiaj sta je p rze d nam i, przed naszym sercem , dzi­

siaj chce abyśm y Go p rzy ję li nie tylko jako P ana, bo może ktoś n ie m a Go jeszcze jako Zbaw iciela.

N iechaj dzisiaj serce sw e Mu odda!

A k to p rz y ją ł P a n a Je zu sa jako Zbaw iciela, kto p rz y ją ł Go, k to m a odpuszczone grzechy, a je st dziś podobny do fa li m orskiej, m io tan ej w e w szystkie strony, przez ta k ie czy in n e pokusy: dzisiaj m am dla ciebie lekarstw o, dzisiaj m am d la ciebie Kogoś, kto cię m oże wyzwolić, k to ci m oże dać siłę, k to ci może dać moc do w yznania: dobry bój bojuję. Bój, a nie w ycieczkę w życiu, ale dobry, zw ycięski b ó j!

T ą Osobą je st P a n Jezus C hrystus! Jezus C hrys­

tus — te n sam w czoraj i na w ieki. Jezus C hrystus dzisiaj w śró d nas. Jego D uch Ś w ięty i On Sam jest w śród nas. Nasz Z baw iciel, C hrystus, P om azaniec Boży, zsyłający D ucha Sw., ale i P a n i K ról! A to je st n a m dziś n ajb a rd z ie j potrzebne. M am y nieraz dużo przeżyć, a le jeśli m am P a n a Je z u sa ja k o K ró la — w szystko w N im je st m i dane! A le czy znasz Jezusa ja k o K ró la? —■ odpow iedz dzisiaj na to pytanie.

K iedyś odbył się w ielk i zjazd m ołdzieżow y pod hasłem : „O głaszajcie Je zu sa K ró lem ” . Ogłoś dzisiaj Jezusa K rólem sw ojego życia chrześcijańskiego, a to opłaci się w tw oim życiu. G w a ra n tu ję ci n a p o d sta­

w ie S łow a Bożego, że to się opłaci! Sowicie się op ła­

ci teraz, i n a w ieki. Ogłoś Je zu sa K rólem ! P rzy jm ij i zaproś do sw ojego serca! Pow iedz: „P an ie Jezu, byłem w ierzącym człow iekiem tylk o w edług m etryki ew angelicznej, ale dziś chcę być w ierzącym — T w o­

im sługą! Chcę być przez C iebie kierow any. Chcę poddać sw oją wolę, za m ia ry i p rag n ie n ia Tw ojej kontroli. T w ojej radzie, T w ojem u kierow nictw u.

Czy chcesz to uczynić? On je st gotów ci to dziś ofiarow ać. O n je st w śród nas! C hw ała n iech będzie Jezusow i C hrystusow i, naszem u K rólow i, P a n u i Z ba­

w icielow i. Am en.

J a n T ołw iński

(10)

Eklezja — Kościół Boży

M ały słowniczek Nowego Testamentu (2)

1. POCHODZENIE I ZNACZENIE SŁOWA

„EKLEZJA” (GR. EKKLESIA).

Słowo „e k le zja” w y stę p u jąc e w N ow ym T e sta ­ m encie oznacza „kościół”, należy w ięc d o n a jw a ż n ie j­

szych słów w całym sło w n ic tw ie now otestam entow ym . Podobnie ja k w iele in n y c h słów w NT, posiada ono podw ójne pochodzenie.

1.1. Eklezja jako słowo pochodzenia greckiego.

W okresie greckiej klasyki w A ten ach m ia n o ek le­

zji nad aw an o zw ołanem u zgrom adzeniu ludow em u.

S kładało się ono z w szystkich o byw ateli m iasta, którzy nie u tra c ili sw oich p ra w obyw atelskich. P o m ija ją c fakt, iż decyzje takiego zgrom adzenia m u siały być dosto so ­ w ane do p ra w państw ow ych, to jed n ak że zgrom adzenie to pod każdym w zględem m iało nieograniczone praw a.

W ybierało i zw alniało u rzędników sądow ych, k ie ro w a ­ ło polityką m iasta. W ypow iadało w ojny, za w ierało p o ­ kój, zaw ierało um ow y, u sta la ło p rzym ierza, w yb ierało w odzów i innych dowódców w ojskow ych. P rz y d zie la­

ło oddziały do rozm aitych działań i o d p ra w ia ło je z m iasta. Było w zasadzie odpow iedzialne z a p ro w a d ze­

nie w szystkich o p era cji m ilita rn y c h . Z bierało i dyspo­

now ało funduszam i.

W zw iązku z pow yższym w a rto zw rócić uw agę na dw ie in te resu ją ce sp raw y : 1) w szystkie zgrom adzenia zaczynały się m odlitw ą i złożeniem ofiary; 2) cecho­

w ała je p raw d ziw a dem okracja. B azow ało ono na dw óch w ielkich h asłach ja k „rów ność” (isonomia) i „w olność” (ele u th eria ). Było to zgrom adzenie, w k tó ­ rym k ażdy m iał jed n ak o w e p ra w a i jedn ak o w y Obo­

w iązek b ra n ia udziału (uczestnictw a). W przypadku, gdy zajm ow ano się sp ra w ą dotyczącą p ra w osobistych któregokolw iek o byw atela —• n a p rz y k ła d w p rz y p a d ­ ku w y g n an ia (banicji), w ym agana by ła obecność co n ajm n ie j 6.000 obyw ateli.

W pow szechnym języku greckim słow em „e k le zja”

przyjęto nazyw ać w szystkie legalnie zw oływ ane 'zgro­

m adzenia obyw atelskie. In te re s u ją c ą rzeczą je s t to, iż R zym ianie nie p róbow ali n a w e t przetłum aczyć słow a

„ek lezja” n a swój język, lecz po p ro stu p rzy ję li je w przelitero w an ej postaci „eoclesia” i używ ali je w d a l­

szym ciągu w tym sam ym znaczeniu. W A t e n a c h z n a ­ leziono ciekaw ą dw ujęzyczną in sk ry p cję pochodzącą z 103 lub 11.04 roku. P rzy jej czytaniu należy w ziąć pod uw agę treść 18 roiadz. D ziejów A postolskich. P ew ien człowiek Caius V ibius S alu ta ris p rze d staw ił m iastu posąg D iany i in n e posągi. In sk ry p c ja u sta n aw ia , że p ow inny one być ustaw ione n a sw oich p ied estałach na te re n ie każdej „eklezji” m ia sta w teatrze.

G rekom ja k i rów nież R zym ianom słow o „ekle­

zja ” było w ięc zn an e w sensie zw oływ anego zg ro m a­

dzenia. T ak w ięc z p u n k tu w idzenia sw ojego pocho­

dzenia słow o to oznacza Kościół ja k o Boże zg rom adze­

nie, Boże zebranie, zw oływ ane przez Boga.

1.2. „Eklezja” w Starym Testamencie

W S eptuagincie słow o to użyte je st jako tłu m a ­ czenie h ebrajskiego słow a „ K a h al”. Był to te rm in te ch ­ niczny, oznaczający — „zw oływ ać ze b ra n ie ” . „K a h a l”

często używ ano dla o kreślenia „zgrom adzenia” lub

„ z eb ran ia” lu d u izraelskiego (np. 2 Mojż. 18,16; 4 Mojż.

1,16; Sędz. 20,2; 1 K ról. 8,114). Słow o to często p o w ta­

r z a się w Septuagincie, gdzie w y stę p u je ponad 70 razy.

H eb rajsk i sens tego słow a „ k a h a l” je s t następ u jący : oznacza ono lud Boży zw ołany przez Boga w celu słu c h an ia Boga lub d ziała n ia d la Niego. Zgrom adze­

nie — to to w arzy stw o łudzi, k tórzy się raz em zeszli;

„K a h a l” lub „e k lezja” — to w istocie ciało składające się z łudzi, „którzy zostali zaw ezw ani raz em ”. Obydwa te określenia i h e b ra jsk ie i greckie, k ła d ą cały nacisk na działan ie Boga.

1.3. Istota treści

N iektórzy teolodzy praw idłow o podkreślają, że p ierw o tn ie słow o fc> nie oznacza, ja k to się często po­

daje, ciała złożonego z ludzi, k tórzy zostali „ w y b ran i”

ze św iata. O,no n ie z a w iera tego szczególnego znacze­

nia. O znacza ono ciało złożone z ludzi, k tó rzy zostali

„w yw ołani” ze sw oich dom ów, a b y przyjść i spotkać się z Bogiem. Z arów no w sw oim greckim ja k i rzym ­ skim p ie rw o tn y m znaczeniu nie za w ierało ono cech w yłączności lecz o bejm ow ało szerszy krąg. W yw ołanie odnosiło się nie ty lk o d o w y b ra n e j g ru p k i; było to ogólnopaństw ow e w ezw anie sk iero w an e do każdego człow ieka, a'by p rzyszedł i p o d ją ł spoczyw ającą na nim odpow iedzialność. B yło tp Boże w ezw an ie skierow ane do każdego człow ieka, a b y przyszedł słu c h ać i w y ­ pełniać Słow o Boże.

W sw ojej istotnej treści Kościół — E klezja jest w ięc ciałem złożonym z ludzi zgrom adzających się nie z pow odu w łasnego w y b o ru (albo w oli zejścia się r a ­ zem), lecz dlatego, że Bóg ich w ezw ał do Siebie. Zgro­

m adzających się w ięc nie p o to, by dzielić się w łasn y ­ m i m yślam i lu b opiniam i, ale po to, aby słuchać Bo­

żego Głosu.

2. „EKLEZJA” W ZNACZENIU NOWOTESTAMENTOWYM

Słowo „ek k lesia” je st stosow ane w NT w tr o ja ­ kim znaczeniiu.

a) O znacza „kościół pow szechny” (1 Kor. 10,32;

12,28; Fil. 3,6).

b) O znacza „poszczególny kościół lokalny czyli Z bór” (Rz. 16,1; 1 K or. 1,2; Gal. 1,2).

c) O znacza „odbyw ające się zgrom adzenie” w ie ­ rzących w ja k im k o lw iek m iejscu, zeb ran y ch n a nabo­

żeństw ie (1 Kor. 11,18; '14,1.9; 14,23).

W tej sp ra w ie w idoczny je st rozw ój m yśli A po­

stoła P aw ła. W sw oich najw cześniejszych listach m y­

ślał raczej o in d y w id u a ln y ch zborach. T ak w ięc na p rzy k ła d m ów i o „eklezji T esaloniczan” (1 Tes. 1,1;

2. Tes. 1,2). P óźniej n ato m ia st m ów i o „Bożej ek lezji”, k tó ra je st w K oryncie (1 Kor. 1,2). P aw eł doszedł w ięc do po jęcia K ościoła, nie w sensie poszczególnych zbo­

rów, lecz w znaczeniu jednego w ielkiego, u n iw ersa l­

nego Kościoła, któ reg o cząstką je st każdy poszczególny Zbór.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nic tez˙ dziwnego, z˙e podczas eutrapelii, czyli kabaretu filozofów (niestety, dawno juz˙ przemin ˛ał...), Ksi ˛adz Profesor był główn ˛a postaci ˛a, głównym

Ponadto, człowiek jest bytem grzesznym i niedoskonałym , nie będącym w stanie zrozum ieć świętego i spraw iedliw ego Boga.. Znaczy więc, że istn ieją cztery

pocznie się z chw ilą osobistej ingerencji Boga w uporządkow anie historii... N ikt jed n ak nie jest w stanie określić

W teologii Jego panow anie nad stw orzeniem jest zazwyczaj przedstaw iane za pom ocą trzech przym iotników , k tóre określają Jego relacje w zględem stw orzenia..

A gdy miłość straci możliwość istnienia, Boża świętość nie może uzewnętrznić się inaczej jak tylko w gniewie i sądzie. Reakcją Bożej świętości na

Dlatego Bóg chce najw yższego dobra dla każdego człowieka, dla każdej

życiela i Obrońcy, tego „innego Pocieszyciela”, którego nadejście zapow iedział C hrystus Pan. Ludzie ci, będący bez w y ją tk u Żydami,- pochłonięci byli

W iedziałem , że okażę się dokuczliw ym , ale nie ividziałem innego sposobu, by dostać się do tych chłopców.. D