N R 2 1 , 9 7 3
„ A dla was, czczą
cych moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości*'
(M ai. 3,20 BT)
EWANGELI A — ŻYCI E I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA — J E D N O Ś Ć — POWTÓRNE P R Z Y JŚ C I E CHRYSTUSA
CHRZEŚCIJANIN Wieczerza Pańska
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929
Warszawa, Nr 2., luty 1973 r.
WIECZERZA PAŃSKA
„CHCEMY WIDZIEĆ JEZUSA...”
PODOBNI OCZEKUJĄCYM EKLEZJA — KOŚCIÓŁ BOŻY O KONFERENCJI W BERNIE -
PRAKTYCZNE ZASTOSOWANIE
DARÓW DUCHA ŚWIĘTEGO DAWID WILKERSON OPOWIADA WSPÓŁDZIAŁANIE PRZEZ MODLITWĘ
WYDAWNICTWA „SŁOWA PRAWDY”
SZKOŁA NIEDZIELNA:
PODARUNEK KRONIKA
M i e s i ę c z n i k „ C h r z e ś c i j a n i n ” w y s y ł a n y j e s t b e z p ł a t n i e ; w y d a w a n i e c z a s o p i s m a u m o ż l i w i a w y ł ą c z n i e o f i a r n o ś ć C z y t e l n i k ó w . W s z e l k i e o f i a r y n a c z a s o p i s m o w k r a j u p r o s i m y k i e r o w a ć n a k o n t o F u n d u s z u W y d a w n i c z e g o Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o : P K O W a r s z a w a , I O d d z ia ł M i e j s k i , N r 1-14-147.252, z a z n a c z a j ą c c e l w p ł a t j ' n a o d w r o c i e b l a n k ie t u . O f i a r y w p ł a c a n e z a g r a n i c ą n a l e ż y k i e r o w a ć p r z e z o d d z i a ł y z a g r a n i c z n e B a n k u P o l s k a K a s a O p ie k i , n a a d r e s P r e z y d iu m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o w W a r s z a w ie , u l. Z a - g ń r n a 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red. nacz.), M ieczysław K wiecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.
Adres Redakcji i Administracji:
00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). Mate
riałów nadesłanych n ie zwraca się.
RSW „Prasa”, Warszawa, Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz. Obj. 3 ark.
Zam. 2189. R-100.
N ic nie w y w o ła ło w K ościele C h rześcija ń skim ta k liczn ych sporów , ja k W ieczerza Pańska, która przecież m iała być śro d kiem prow a d zą cym do Społeczności (...)
T a ki je s t ju ż los B o żych darów , k tó ry m i nas Bóg k u sobie pociągnąć prag
nie. W ieczerza P ańska nie je s t — to n a le ży na w stęp ie stw ierdzić — m a gią, lecz je śli ta k pow iedzieć m o żn a — „ ilu stro w a n ym S ło w em B o ży m ”. Po to, a b yśm y słow o o łasce B o żej nie ty lk o słyszeć, lecz ta k że w idzieć m ogli i ty m lep iej je sobie przysw ajać. N ic innego się nie dzieje; ale o czyw iś
cie: ow e „nic inn eg o ” je st ty m n ie p o ję ty m cudem Bożego Pojednania. W W iec zerzy P a ń skiej podaje się chleb i w ino. M y m a m y jeść i pić; znaczy, że m a m y o trzym a ć to, d zię k i czem u ży je m y . L ecz te n chleb i to w ino są zn a ka m i, podobień stw a m i. C hodzi tu o d u c h o w y chleb ży w o ta i duchow y napój zb aw ienia: o C hrystusa samego. „Jam je s t on chleb ży w o ta ”. „Kto w e m n ie w ierzy, te n n ig d y nie będzie pragnął”. Oto tajem n ica : „Kto w e m n ie w ie r z y ”. 1 to je s t te ż tajem nicą W iec zerzy P ańskiej.
Ta św ięta czynność je s t środkiem , u ż y w a n y m p rze z Boga po to, a b yśm y m ogli o trzym a ć Jego Słow o, Jezusa C hrystusa, a b y śm y naszą W iarę, d zię k i k tó re j je d y n ie m o że m y o trzym a ć C hrystusa, w zm a c n ia li i odżyw iali.
Z n a czy to, że Bóg czyn i coś w W ieczerzy, nie ty lk o d u ch o w n y i pom oc
nicy. C hrystus je st obecny w W ieczerzy, nie ty lk o chleb i w ino. T ak, C h ry
stus — Chleb ży w o ta m a być spożyw any, nie ty lk o zw y c z a jn y chleb. C ho
d zi tu p ra w d ziw ie o cud, m ian o w icie ten, że Bóg w sw o im S łow ie do nas przem aw ia, a m y je w W ierze p r z y jm u je m y i spożyw am y.
T a k p ew nie, ja k sp o ży w a n y je st z w y c z a jn y chleb — te n n a turalnie chleb je st i pozostaje n a tu ra ln y m ch leb em — ta k p ew n ie jeszcze coś innego się spożyw a: Słow o Boże, C hrystusa, chleb żyw ota.
Jedno i drugie zu p ełn ie k o n k re tn ie; lecz to jedno cieleśnie, drugie zaś duchow o. Dusza je st ta k ą sam ą rzeczyw isto ścią ja k ciało, ona m u si być ta k sam o k o n k re tn ie odżyw iana. A le ja k sam a je s t w istocie sw e j n ie w i
dzialna, ta k te ż m u si być o dżyw iana n ie w id zia ln y m chlebem . C hrystus je s t ty m ch leb em duszy, ta k ja k chleb p sze n n y je s t p o ży w ie n ie m dla cia
ła. A to li to nie je st ża d en p rzyp a d ek, że m a m y tu a ku ra t chleb i wino.
Jezus u sta n o w ił W ieczerzę w w ieczór, poprzed za ją cy śm ierć krzyżow ą. Ł a m a ł chleb na zn a k sw ego Ciała, któ re następnego dnia m iało być złam ane.
P odobnież m iało w in o oznaczać jego K rew . W ieczerza P ańska „ zw iastu
je ” n a m w ięc „śmierć P ańską”. To je st opow iadanie, ale jeszcze coś p o nad to. Ono podaje n a m zarazem znaczenie tego w ydarzenia.
G dy in n y czło w ie k um iera, w ó w cza s znaczenie tego w yd a rzen ia dla niego i jego b liskich w yra ża się w ty m , że w ięc ej go odtąd nie ma. Śm ierć J e zusa n a to m ia st je st nie ty lk o ta k im lu d z k im um iera n iem , lecz je s t czym ś, co Bóg czyni, aby pom óc całem u św iatu. Jezusa u m ieranie je st B o żym c zyn e m pojednania. T ę śm ierć zw ia stu je W ieczerza Pańska, śm ierć, przez którą o tr z y m u je m y ż y w o t w ieczn y. Bóg m ó w i n a m w W ieczerzy: ta śm ierć je st tw o im życiem , je żeli m ianow icie przez W iarę zdobędziesz udział w niej. P rzez W iarę sta jesz się jednością z u k r zy żo w a n y m i zm a rtw y c h w sta ły m C h rystu sem ; przez W iarę p rzych o d zisz ty, grzeszniku, do krzyża , a J e go ż y w o t w iec zn y p rzy ch o d zi do ciebie. P rzez W iarę o trz y m u je s z to, co je st C hrystusa, a O n o trz y m u je to, co je s t tw ojego. Ta niep o jęta zam iana
— oto łaska Boża w Jezusie C hrystusie. T ej ła sk i u c z e stn ik e m sta jesz się p rzez S ło w o Boże, czy to przez S ło w o w y p o w ie d zia n e z ka za łn icy przez kaznodzieję, czy te ż przez to, o czym obrządek W iec zerzy ci m ów i. To chce ci ona pow iedzieć, ta k pow iedzieć, że je ta k że zobaczyć m ożesz, abyś ty m lepiej m ógł je zro zu m ieć i ty m p e w n ie j uw ierzyć. 1 jeszcze jedno. O brzą
d e k w ła śn ie m ó w i n a m w yraźnie, że zb a w ien ie Boże m o że m y otrzym ać ty lk o w Społeczności, a nie k a żd y dla siebie. W ieczerza P ańska je st ob
rzą d k ie m w Społeczności. M a m y stać się je d n y m nie ty lk o z C hrystusem , lecz ta k że ze w spółbraćm i i siostram i. „Jedno ciało, w k tó ry m C hrystus je st głow ą”. G dy się je st je d n y m ciałem , cierpi i m y śli k a żd y poszczegól
n y czło n ek za inne. K to od W iec zerzy odchodzi ze św iadom ością, że nie obudziła się w n im now a m iłość k u braciom, te n nic nie o trzym ał, ten nadarem nie był p rzy W iec zerzy obecny. Bo m iłość k u braciom je st d o w o d em tego, że m a m y Społeczność z C hrystusem . (R ozdział ksią żki Em ila B runnera: N asza W iara, W y d a w n ic tw o „Słow o P ra w d y ”, W arszaw a 1963.
W y k a z in n e j litera tu ry tego W y d a w n ic tw a je st u m ieszczo n y s. 20). (c)
„Chcemy widzieć Jezusa..."
„A pew ni Grecy podeszli do Filipa, z prośbą m ówiąc: Panie, chcemy Jezusa widzieć.
Poszedł Filip i powiedział Andrzejowi. Andrzej zaś i Filip pow iedzieli Je
zusowi. A Jezus odpowiedział im, m ówiąc: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli ziarenko pszeniczne, które w pad
ło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje. Lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. Jeśli kto chce m i służyć, niech idzie za mną. Jeśli m nie kto służy, uczci go Ojciec mój”.
Ew. Jana r. 12, w. 20—26.
Człowiek, stworzony na obraz i podobień
stwo Boże, ma taką naturę, że nie potrafi zado
wolić się tylko zaspokojeniem swoich potrzeb życiowych. Nie poprzestaje na jedzeniu i piciu, pracy i odpoczynku, lecz szuka wartości w ięk
szych, trwalszych i nieprzemijających. Często nie uświadamiamy sobie dokładnie czego w ła
ściwie szukamy, a tylko odczuwamy stałą tę
sknotę za czymś. Ta niezaspokojona tęsknota — to w ew nętrzny głos duszy szukającej Boga. Za
spokoić może ją tylko Bóg.
Ta tęsknota powoduje, że tak wielu ludzi poddaje się rozmaitym praktykom religijnym, odbywa dalekie wędrówki do miejsc szczegól
nie świętych, aby w ten sposób dostąpić nad
zwyczajnych łask.
Do takich ludzi należeli Grecy, którzy przyszli do Jerozolimy. Nie wiele o nich wiemy.
Możemy jedynie domyślać się, że byli to ludzie pobożni, prawdopodobnie prozelici, tj. poganie, którzy przyjęli Zakon Mojżeszowy. Odbyli da
leką podróż do Jerozolimy, aby szukać Boga i modlić się do Niego. Usłyszawszy wieść o Je zusie zapragnęli Go zobaczyć.
Dlatego zwrócili się do Filipa, Jezusowego ucznia i apostoła z prośbą: „Panie, chcemy J e zusa widzieć”. Filip z tym problemem przy
szedł do Andrzeja. Andrzej postąpił mądrzej niż Filip, bo zamiast pójść do następnego czło
wieka, zaprowadził Filipa bezpośrednio 'do Je
zusa — i Jem u powiedzieli o wszystkim.
Spotykamy wokół nas wielu ludzi, którzy szukają prawdy, szukają właściwej drogi po
znania Boga. Jaka wielka odpowiedzialność spoczywa na tych wszystkich, którzy mówią o sobie, że są chrześcijanami, że znają Jezusa.
Szukającym Boga można wskazać na piękną historię i tradycje chrześcijaństwa, pokazać wspaniałe świątynie lub skierować do innych ludzi, czasem bardzo dobrych i pobożnych, po
dobnie jak to uczynił Filip. Ale to nie jest w ła
ściwa droga. Właściwe jest tylko wskazanie na samego Jezusa, tak jak to uczynił Andrzej: pro
śbę Greków przedstawił bezpośrednio Jezuso
wi. Zastanówmy się choć przez chwilę, co my czynimy w podobnej sytuacji i gdzie prowadzi
my tych, którzy szukają Jezusa. Do siebie? Do innych ludzi? Do takiego lub innego Kościoła, czy też organizacji? Czy wreszcie do samego Pana Jezusa?
Prośba i życzenie Greków, przedstawione Filipowi, jest aktualne i dziś dla każdego z nas.
Chcemy Jezusa widzieć — to oznacza że świat, otaczający nas ludzie, wierzący i niewierzący, chcą w nas zobaczyć Jezusa.
Dlatego każdy z nas musi sobie zadać pyta
nie: jakie było dotychczas moje życie? Jakie ono jest dziś? Czy patrząc n a mnie, na moje czyny, słowa i pragnienia — każdy może zoba
czyć Jezusa? Prośba — „chcemy Jezusa w i
dzieć” —■ jest szczególnie skierowana do wszy
stkich tych, dla których C hrystus stał się zba
wicielem i którzy narodzili się n a nowo.
Czy człowiek może sam z siebie być choć trochę podobny do Jezusa? Wiemy z własnego doświadczenia, co są w arte nasze mocne posta
nowienia porzucenia swoich grzechów, nałogów, złych przyzwyczajeń i słów. Każdy, kto próbo
w ał własną siłą Stać się lepszym, sprawiedliw
szym — jeśli ma odwagę być szczerym wobec siebie — musi przyznać, że to jest niemożliwe.
Jakie jest więc wyjście z tej sytuacji?
Na to pytanie odpowiada nam 26 wiersz przeczytanego na początku tekstu: „Kto chce mi służyć, niech idzie ze m ną” .
A więc być podobnym do Jezusa, to zna
czy naśladować Go.
Po w ysłuchaniu prośby Greków, Jezus mó
wi przypowieść o ziarnie pszenicznym. Aby ziarno mogło przynieść plon, musi zostać w rzu
cone do ziemi, obumrzeć i dopiero w tedy w y
daje obfity owoc; w przeciwnym przypadku po
zostaje pojedynczym ziarnem.
Ta przypowieść jest przepowiednią bliskiej przyszłości Jezusa i jest jakby wielkim stresz
czeniem Jego misji i dzieła. On jest tym ziar
nem przeznaczonym n a siew. On musiał wyrzec się swojej chwały, zejść na ziemię, cierpieć, być odrzuconym, a wreszcie umrzeć — jako nie
w inny za winnych — zostać złożony w grobie, aby trzeciego dnia zmartwychwstać, aby w ten sposób przynieść obfity owoc.
Jego cierpienie i obumarcie nie było da
remne. Dzięki Jego cierpieniu i śmierci, my, lu
dzie grzeszni, odrzuceni od Boga na wieczną zgubę, mogliśmy stać się dziećmi Bożymi, przyj
m ując w iarą Jezusa i biorąc z Jego rąk odpusz
czenie grzechów. On zniósł wszystko z wielkiej
miłości do nas, bo nie było innej drogi, przez
którą moglibyśmy osiągnąć zbawienie. W ten
sposób staliśmy się owocem, który wyrósł z tego doskonałego ziarna, jakim był Jezus.
Izajasz w 53 rozdziale prorokując o śmierci Jezusa przepowiedział, że „z pracy duszy swej ujrzy owoc, którym nasycon będzie” (w. 11), W pełni poznać i docenić dzieło Jezusa będzie
my mogli dopiero w wieczności. Lecz już tu, na ziemi, musimy je przyjąć.
Jezus naw ołuje nas, abyśmy Go naślado
wali. Czy i my mamy obumrzeć tak, jak o tym mówi 25 wiersz przeczytanego tekstu? Inne miejsca Pisma Świętego w yjaśniają dodatkowo, że „kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je ” (Mt. 10,39).
Tak. Aby Jezus był w nas widziany, musi umrzeć nasze własne „ja”, a jego miejsce musi zająć sam Jezus. Obumarcie naszego „ja” ozna
cza rezygnację z własnej woli, pragnień i upo
dobań — n a rzecz tego, co jest wolą Jezusa, co jest Jego pragnieniem, co się Jem u podoba.
Taką rezygnację z własnych ambicji prze
żywał Jan Chrzciciel, o którym P an Jezus po
wiedział, że był kimś większym niż prorokiem.
Zapytany, czy jest mesjaszem, nie tylko zaprze
czył zgodnie z prawdą, ale wskazał na Jezusa i w pełnej pokorze powiedział, że „On musi róść, a ja stawać się m niejszym ” (Jan 3,30). Jan Chrzciciel zrezygnował całkowicie z własnych ambicji, aby tylko w pełni mógł być widziany Jezus. Zadanie swojego życia wykonał dosko
nale do końca, aż do męczeńskiej śmierci.
Takie samo obumarcie dla Jezusa przeży
wał również apostoł Paweł. W swoim naślado
w aniu Jezusa doszedł do punktu, w którym mógł powiedzieć: „żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. A obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mię umiłował i w ydał samego siebie za m nie” . Na
pisał te słowa w liście do Galacjan w rozdziale 2, w wierszu 20. Dopiero po dojściu do takiego stanu, Jezus może być w pełni widoczny w nas.
Jakże obfity owoc przyniosło obumarcie Paw ła dla Chrystusa. Jakże wielu ludzi zobaczyło w nim Jezusa. Jak wielu nawróciło się przez niego do Boga.
Dla wszystkich tych, w których Jezus bę
dzie widoczny, którzy będą Go naśladować, przeznaczone są wspaniałe obietnice Boże za
pisane w przeczytanym tekście z 12 rozdziału Ewangelii Jana. Wiersz 25 mówi o życiu wiecz
nym, a w wierszu 26 czytamy o przebyw aniu razem z Jezusem i o dostąpieniu czci od Ojca niebieskiego. Czy nie w arto dołożyć wszelkich starań, aby osiągnąć tak wielkie obietnice?
Ale nie tylko to. Andrzejowi i Filipowi, którzy przyszli z prośbą Greków do Jezusa, Pan powiedział: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn człowieczy”. Przez to, że bę
dziemy podobni do Jezusa, że On będzie w nas widoczny — zostanie uwielbiony Syn Człowie
czy. W naszym naśladowaniu Jezusa i ten cel jest bardzo ważny. Odrzucając Jezusa um niej
szylibyśmy należną Mu chwałę. A przecież jest
On godzien wszelkiej chwały, czci i uwielbie
nia za to, że swoją ofiarą zakrył nasze grzechy i zgotował nam żywot wieczny.
Bóg m a tylko jeden cel ostateczny dla każ
dego z nas: uczynić nas bardziej podobnymi do Jezusa. On chce abyśm y porzucili grzech i swoje
„ja”, przyjęli dar zbawienia i stali się do Niego podobnymi. Aby przez ciebie i przeze mnie inni mogli zobaczyć Jezusa, poznać Go i przyjąć. Bo w swojej miłości Bóg pragnie, aby nikt nie zgi
nął na wieki, ale aby każdy otrzym ał żywot wieczny.
Pozwól Mu wziąć cię i ukształtować wed
ług Jego woli. Nie możesz osiągnąć doskonało
ści, jedynie Bóg może ci ją dać. Musisz dojść do poznania Boga jako osobistego P ana i władcy, który całym twoim życiem, zarówno w małych jak i w wielkich sprawach.
Tak jak Jezus był bez grzechu, tak i my, podobni do Niego, przeznaczeni jesteśm y do czystego życia bez grzechu. „Świętymi bądź
cie, bom J a św ięty” — mówi Bóg przez swoje Słowo (w I P iotra 1,16). Ileż to razy własną wolą próbowaliśmy bezskutecznie znienawidzieć swój grzech. Mimo rozpaczliwych wysiłków każda taka próba kończyła się niepowodzeniem, aż w końcu pozostała tylko gorąca prośba: Boże, spraw, abym nienawidził to, czego Ty nienawi
dzisz. On mocen jest to sprawić, jeśli tylko wia
rą przyjm iem y Jezusa jako swojego osobistego Zbawiciela. A wówczas doznamy nie tylko od
puszczenia grzechów, ale również otrzym amy nienawiść do grzechu jako dar Ducha Świętego.
Słowa — „nadeszła godzina, aby był uwiel
biony Syn Człowieczy” — jasno w skazują nam aktualność problemu. Ta godzina nadeszła. Jest nią ta chwila, ta godzina! Teraz stoi przed nami Jezus i chce abyśmy do Niego byli podobni, aby On był w nas widoczny. Dziś musimy zde
cydować o przyjęciu lub odrzuceniu Jezusa! On chce, abyś Go teraz przyjął, a przez to będzie Jezus uwielbiony. Godzina nadeszła, lecz gdy minie, któż może powiedzieć czy jeszcze choć raz przyjdzie?
Waldemar Lisieski
Słuchajcie audycji radiowej
„GŁOS EWANGELII Z WARSZAWY”
o godz. 17.15
na fali 31 m
codziennie z wyjątkiem piqtku
Podobni oczekującym
Niechaj biodra w asze będą przepasane i św iece zapa
lone. Wy zaś bądźcie podobni do ludzi oczekujących pa
na swego, aby mu zaraz otworzyć, kiedy powróci z w e sela, przyjdzie i zapuka. Błogosław ieni ow i słudzy, których pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających.
Zaprawdę powiadam wam, iż się przepasze i posadzi ich u stołu i przystąpiwszy, będzie im posługiwał. Czy przyjdzie o drugiej, czy o trzeciej straży, a zastanie ich tak, błogosław ieni oni! To wiedzcie, że gdyby w iedział gospodarz, o której godzinie złodziej przyj
dzie, nie dopuściłby do tego, by podkopano dom jego.
I w y bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie 0 takiej godzinie, której się nie spodziewacie. A Piotr rzek!: Panie, czy do nas m ówisz w tym podobień
stwie, czy też do wszystkich? A Pan rzekł: Któż te
dy jest wiernym i roztropnym szafarzem, którego ustanowił pan nad czeladzią swoją, aby im dawał Wyżywienie w czasie w łaściw ym ? Błogosławiony ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego. Zaprawdę powiadam wam, że postawi go nad całym m ieniem swoim. Jeśliby zaś ów sługa rzekł w sercu swoim : Pan mój zw leka z przyjściem 1 zacząłby bić sługi i służebnice, jeść, pić i upijać się, przyjdzie Pan sługi owego w dniu, w którym tego nie oczekuje i o godzinie, której nie zna, usunie go i wyznaczy mu los z niewiernymi.
(Łuk. 12,35—48) To Słowo, k tó re przeczytaliśm y, je st n am w szy
stkim dobrze znane. Dzisiejsze nasze nabożeństw o niedzielne, ta k ja k w e w szystkich zborach n abożeń
stw a o tej porze się odbyw ają, są nabożeństw am i uw ielbiającyci, p rzy n a jm n ie j w większości. *
& W dniach 26—27 V III ub.r. odbył się w W arszaw ie dorocz
ny zjazd ogólnopolski m łodzieży Zjednoczonego K ościoła E- wangelicznego. Z jazdow i patronow ała K om isja M łodzieży, któ rej p rzew odniczącym jes t a ktualnie br. M ieczysław K w ie
cień, a sekretarzem br. J. Ratz. Z ja zd zgrom adził rekordow ą liczbą u czestników , zarejestrow ano bow iem 280 p rzyje zd n y ch ze w szystkich , praw ie, Zborów Kościoła. P rzew odnim hasłem zjazdu b yły słowa w y ję te z 1 T ym o t. 4,12 „Bądź w zo rem ”.
Poza u czestn ictw em w nabożeństw ach m ło d zież z całej Pol
ski w ysłuchała referatów , któ re w ygłosili br. J. M rózek (na tem at „Bądź w zo rem ”) i br. M. K w iecień (na tem a t m iejsca m łodzieży w Zborze i K ościele).
Dłuższe przem ów ienie w ygłosili w czasie nabożeństw a inau
guracyjnego br. S. K ra kiew icz (na tem a t zjazdu) i br. S.
W aszkiew icz.
W sobotni w ieczór m łodzież obejrzała w całości (projekto- v:any w jęz. angielskim ) film z ew angelizacji prow adzonej przez B. Grahama. Film ten w y w a rł silne w rażenie na uczest
nikach zjazdu. A jego p ro je kc ję za w d zięcza m y br. S. A n d re sowi (Kościół b a p tystyczn y), k tó r y sw oje um iejętn o ści ope
ratorskie i kopię film u u dostępnił m ło d zieży. W ieczorne na
bożeństw o m odlitew ne prow adził br. J. Ratz, godzinę śpiew a chrześcijańskiego br. J. B a jeń ski (w niedzielę), a chórem zja zd o w ym dyrygow ała s. D. B a je ń ska -R yżyk o w a . W końcow ej usłudze w ziął udział rów nież br. J. Siczek.
Niedzielne nabożeństw o przedpołudniow e odbyło się w ra
m ach nabożeństw a zborowego, a ja ko ew angeliści w ystąpili bracia M. G iertler i Jan T ołw iński.
W poprzednim n u m erze d ru ko w a liśm y referat br. M rózka, a w bieżącym p u b lik u je m y te k s t p rzem ów ienia ew angeliza
cyjnego br. J. T ołw ińskiego, pt. „Podobni o c ze k u ją cy m ”. Ja k zw y k le w w oln ych chw ilach m łodzież zw iedzała z a b y tk i sto
licy. „ T ra d ycyjn e” słu żb y k o n feren cyjn e, ja k recepcje i k o m itet gospodarczy uporały się zn akom icie ze sw oim i obow iąz
kam i. (red.)
A le grono braci, k tó rzy organizow ali te n zjazd, pow zięło decyzję, żeby dzisiejsze nabożeństw o p o ra n ne było nabożeństw em ew angelizacyjnym .
P a n Jezus w ty m podobieństw ie po w iad a: „Niech b io d ra W asze b ęd ą p rze p asa n e i św iece zapalone”..
C hyba nie trze b a daleko szukać przykładów , naw et w naszym k ra ju m ożna n ie k ied y ta k i obrazek zoba
czyć. S p ró b u ję opow iedzieć krótko, ja k to mogło w yglądać w ta m ty c h czasach, kiedy P a n Jezus żył.
Co to znaczy „niech b io d ra w aszę będ ą przepasane a św iece zap alo n e” ?
W d aw nych czasach i dziś także w tych k r a ja ch chodzą ludzie, zarów no m ężczyźni i niew iasty, w p rzew ażającej m ierze, w długich szatach. I kiedy z a b ie ra ją się do pracy, zw łaszcza rolnicy na polu, to p o d ciąg ają poły sw oich sukni, czy płaszczy, zaty k a ją za pas. O w iązują, żeby to m ocno się trzym ało, żeby u b ra n ie nie o padało i n ie kręp o w ało ich ruchów przy p rac y n a polu. T ak sam o czynią czasam i nie
w iasty w domu. T akie m oże obrazki w naszym k ra ju niekiedy spotykam y, że człow iek zab ierający się do p rac y p o dw iązuje sw oje u b ran ie, żeby nie przeszka
dzało m u w pracy. P a n Jezus p o w iada: „niech b io d ra w asze będ ą p rzepasane, niech w asz pas będzie zapięty, w asze szaty podw iązane, aby nie były luźne, aby w as nic nie kręp o w ało w p ra c y ”. Co k ręp u je ciebie, drogi bracie i siostro? D rogi p rzyjacielu, co k rę p u je ciebie w tw o jej służbie dla P a n a ? Co jesz
cze przeszkadza, co k rę p u je tw o je ru ch y ?
P am ię ta m y h isto rię n a ro d u izraelskiego w Egip
cie. Je d en b r a t n a o sta tn im k u rsie w K ata rzy n ie nam przy p o m n iał tę zn a n ą praw dę. K iedy M ojżesz p rzy chodził do F arao n a, żą d ając aby w ypuścił n a ró d iz ra elski, to dano m u ta k ie 4 kom prom isow e propozycje.
O sta tn ia m oże nie b y ła ju ż w końcu kom prom isow a, ale trzy propozycje F a ra o n a były kom prom isow e.
Chcecie służyć Bogu W aszem u? Tak, możecie słu żyć, oczywiście, a le w te j ziem i służcie. P o co m acie w ychodzić? P o co m asz w ychodzić ze św ia ta? Służ Bogu w świecie. Służ w tym to w arzystw ie, w ja k im jesteś. P o cóż m acie iść n a p u sty n ię? A czy to po
trze b a z dziećmi, ze starcam i, ze w szystkim i? Czy tu taj ju ż zła ziem ia? — arg u m e n to w ał F araon. Z iem ia Gossen, praw dopodobnie by ła n ajlep sza w Egipcie, może n ajb a rd z ie j uro d zajn a. Może w am ciężko, no to tru d n o , to ju ż ta k a dola. Ale czy m usicie gdzieś iść jeszcze n a gorszą ziemię, n a niepew ne. Służcie Bogu sw em u w te j ziemi. Tak, służ Bogu w tych sta ry c h grzechach, a okaże się — d iabeł o ty m w ie — że nie będziesz m ógł służyć. A le on ci d aje ta k ą k o m p ro m isow ą propozycję. Tak, służ Bogu w Zborze, w koś
ciele ta k im czy innym , ale w tym sam ym stanie, w tych sta ry c h tw oich grzechach.
P óźniej d ru g a propozycja: m ożecie iść, ale nie bierzcie z sobą żon i dzieci, niech id ą mężowie. N iech idą, ale niech n ie odchodzą dalego. No, m ożecie iść, ale nied alek o od Egiptu. F arao n w iedział, ta k sam o d iabeł wie. Tak, m ożesz się naw rócić do P an a, ale za daleko n ie idź, nie służ Je m u z całego serca.
P rzecież jesteś m łody jeszcze, przecież m asz dużo dziew cząt, chłopców , dużo przyjem ności, po co słu żyć P a n u Jezusow i? Ś w iętoszkow ie nie są popularni.
Tobie się w ydaje, że ta k im św iętoszkiem chce cię P an Jezus uczynić. F arao n w iedział, że gdyby oni w yszli, tam ci m ężow ie, n aw e t w szczerych za m iarach służenia Bogu, w krótce by w rócili, b o strac ilib y po łow ę sw ojego domu, swojego serca tam w Egipcie — żony i dzieci. Może niektórzy skorzystaliby z okazji i nie w rócili, ale w iększość by n a pew no w róciła.
D latego F a ra o n w iedział, co m ów i. O, nie odchodźcie daleko a żony i dzieci zostaw cie. Ja k i był bardzo tro skliw y o żony i dzieci, ja k ie m ia ł czułe serce — te n F araon. P o co n a ta k ą pustynię, n a ta k ą n ie pew ność iść, przecież z głodu i p ra g n ie n ia pom rzecie, a zwłaszcza niew iasty i dzieci. O n doskonale w ie dział, co by n astąp iło wówczas.
T ak sam o diabeł Tobie m ów i: po co m asz dalej iść? W ystarczy, że pow iesz raz św iadectw o, raz się pom odlisz p rzed chrztem , raz się ochrzcisz i to b ę dzie koniec na całe tw o je życie. D aleko nie odchodź.
D alej F arao n pow iedział: m ożecie odejść, tylko zostaw cie w asze m ienie. B ydła w asze, trzody, zostaw cie, po co m acie z sobą zabierać. Tak, m ożesz słu żyć Bogu, a le kieszeń zostaw sobie, środki m a te ria ln e zostaw sobie, czas swój zostaw sobie, stu d ia zostaw sobie, w szystko zostaw sobie, a P a n u Jezusow i p o w iedz tylk o dwa, trzy słowa, „d ziękuję” — raz od niedzieli. W szystko zostaw tam w Egipcie dla sw oich w łasnych celów. D la sw ojej w łasn ej życiow ej k a rie ry, dla sw ojej w łasnej przyjem ności, zostaw ta m w Egipcie. T ak w łaśn ie d iabeł m ów i. T ak pow iedział im Faraon. P raw dopodobnie w iedział, że zechcą wrócić.
W końcu je d n a k F a ra o n ug iął się. M usiał się ugiąć, nie dlatego, że chciał, lecz dlatego, że m oc P ań sk a tego dokonała. Izraelici odpow iedzieli: Nie, m y w yjdziem y, żony nasze, dzieci nasze, m a ją te k nasz, w szystko nasze w yjdzie. X ta m będziem y słu żyć P anu, n a pustyni, ta m będziem y składać ofiary, tam będziem y Go w ielbić i czcić.
P oczątek tej w ędrów ki b y ł rzeczyw iście w sp a niały. P ieśń uw ielb ien ia i chw ały zaśpiew ali nad M orzem Czerw onym . A później n astąp iło to, co cza
sem n a s tę p u je w życiu człow ieka w ierzącego. Z apom nieli o tym w szystkim , co przeżyli w Egipcie. Z a
pom nieli o razach, o tym , że nie daw ano im m a te ria łu n a budulec, p am iętali tylko, że m ieli tro ch ę czosn
ku i cebuli, a w ydaw ało im się, że m ieli tego w ob
fitości.
T ak d iabeł im zaślepił w głowie, że nie p am ię
tali, że n aw e t tego nie m ieli pod dostatkiem .
P an Jezus m ów i do n a s: „N iech b io d ra w asze będą przepasane, i świece zapalone”. D rogi m ój, m ło
dy przyjacielu, co dzisiaj k rę p u je tw o je życie? Co dzisiaj k rę p u je tw o je ru ch y ? Co dzisiaj k rę p u je tw o jego d u ch a? Co dziś k rę p u je tw o ją duszę? B rac ie i siostro starszy, co k rę p u je dzisiaj tw ojego d ucha?
Co k rę p u je dzisiaj tw o je życie chrześcijańskie?
„Św iece zap alo n e” . P a n Jezus pow iedział: „czy jesteście św iatłością św ia ta ”. On je st tą św iatłością.
On n am tę św iatłość dał i dlatego m y jesteśm y św ia t
łością. N iech ta św iatłość, k tó rą On je st w nas sam, będzie zaw sze jaśn iejąca. J a k te n k n o t lam py oliw nej, w danych czasach, m u siał być zaw sze u trz y m yw any w sta n ie zdatn y m do p alen ia się, chyba, że ktoś zaniedbał. A by w każdej chw ili, kied y n a stan ie zm rok, żeby m ożna było zapalić. N ie w tedy, gdy m rok nastanie, dopiero ucinać knot, oczyszczać i zapalać, bo w ted y straci się tro ch ę czasu n a to.
„N iech w asze św iece będ ą zap alo n e”. Św iec w osko
w ych w tedy nie było. Chodziło o la m p y oliw ne. P an Jezus pow iada, aby nasze św iece były gotowe.
Ta h isto ria, to podobieństw o m a dw a znaczenia.
P ierw sze w ęższe znaczenie, k tó re często p odkreślam y w naszy ch k az an iac h : to je st m ow a o p o w tórnym przy jściu P a n a naszego Je zu sa C hrystusa. A le ta h is
to ria m a jeszcze szersze znaczenie. M ówi n a m ona o w ezw aniu do sp o tk a n ia się z naszym Bogiem. Ta h isto ria m ów i n am o tym , abyśm y byli gotow i s ta nąć p rze d naszym Bogiem. To je st szerszy, głębszy sens tej historii.
N ik t z n a s nie wie, co m oże każdego z nas sp o t
kać. Ś m ierć przychodzi zarów no w w ieku 90—100 lat ja k i w w ieku 10 18, 16 lat, a n a w e t w cześniej. N ikt z n a s nie w ie, kied y będzie m u siał sta n ąć przed n a szym Bogiem. Człow iek n ie m oże przewidzieć ani dnia, an i godziny. To je st p ra w d a n a m ac aln a w k aż
dej chw ili życia naszego. W śród u m ie rają cy c h są m ło
dzi i starzy. W szyscy sta n ąć irnuszą p rzed m a jestate m Bożym.
Pa,n Jezus w tej h isto rii po w iad a nam , abyśm y byli gotow i n a to w ezw anie, k tó re zostanie do nas skierow ane, do sp o tk a n ia się z naszym Bogiem. J a k i
mi chcem y, aby nas Bóg znalazł, kied y stan iem y przed Jego obliczem ? A k iedy stan iem y p rzed obliczem Bożym ? Nie tylko, gdy p rzy jd z ie śm ierć fizyczna, ale kiedy przy jd zie te n o sta tn i m om ent, stan iem y po drugiej stro n ie przed Bogiem. B rac ia i siostry, w ie
rzący, ja k im i chcem y, ab y Bóg nas zn alazł? Chyba chcem y ab y n a s zn alazł ta k im i, ja k m ógł o sobie po
w iedzieć apostoł P a w e ł: „D obrym bój bojow ał, bie- gum dokonał, w iare m zachow ał, przeto odłożona je st m i k o ro n a spraw iedliw ości, k tó rą m i w on dzień od
da P a n sędzia spraw iedliw y, a nie ty lk o m nie, ale w szystkim , k tó rzy um iło w ali sław ne przy jście Jeg o ”.
C hciałbym , k iedy sta n ę przed obliczem Bożym, sta n ąć ze sw o ją pracą, z ty m dziełem , k tó re O n m i zlecił — dokończonym . A k aż d em u z n a s d a ł zadanie.
N ie stw orzył nas bezcelowo. K ażdem u z nas w yzna
czył cel w życiu. K ażdem u w yznaczył cel dla nasze
go osobistego, k o n k retn e g o życia. C hciałbym stanąć p rzed Bogiem z dokończoną pracą, k tó rą P a n m i dał tu n a ziemi.
A ile w naszym życiu, b rac ia i siostry, drodzy przyjaciele, w ierz ący ludzie, ile w naszym życiu, jeśli n aw e t żyjem y 80 czy 100 la t, ile je st niedokończo
nych prac. Ile w naszym życiu je st p ra c za n ie d b a
nych. Ile w n aszy m życiu je st n a w e t nie zaczętych prac, k tó re m ieliśm y zacząć. Słyszeliśm y h isto rię o 20-letniej dziew czynie zaproszonej do p rac y w Szko
le N iedzielnej, k tó ra pow iedziała, że jeszcze nic nie umie. A co ona ro b iła 20 la t? S tra c iła p rzy n a jm n ie j 10 w edług „ulgow ej ta ry fy ” . Co ona z ty m i 10 la ta m i zrobiła, że się jeszcze niczego nie nauczyła, o czym by m ogła dzieciom pow iedzieć. M ogła nie m ieć zdol
ności, to je s t p raw d a, bo n ie k ażdy m a zdolności do pracy z dziećmi. Ale czy ona rzeczyw iście nie m iała nic do pow iedzenia ty m dzieciom ? Co ona zrobiła z ty m i 10 la ta m i? Ju ż p ow inna coś wiedzieć, coś um ieć przekazać dzieciom , o P a n u Jezusie C hrystusie.
C hcem y nasze życie przeżyć uczciw ie każdy z nas. A by kiedy stan iem y jako w ierzący p rzed obli
czem Bożym, p rzed tym w ielkim tro n e m C hrystuso
w ego Sądu, abyśm y sta n ęli z naszym i dokończonym i dziełam i. To p raw d a, że gdyby Ap. P aw eł jeszcze żył.
mógłby jeszcze w iele dokonać. A le skoro P a n go od
wołał w tym m om encie jego życia, to znaczy, że z a danie, k tó re on m ia ł zlecone, k tó re P a n m u w yzna
czył jeszcze przed jego narodzeniem , a zw łaszcza w jego pow ołaniu, zostało przez niego w ykonane. Był świadom y, że życia sw ojego nie stracił, że nie p rz e żył n a m arn e, że n a w e t n a zjazdach n ie przeżył ca
łego życia, ale w gorliw ej, ofiarnej, pełnej zaparcia się służbie dla P ana.
A m y często, ja i ty, odstaw iam y „ c h a łtu rę ” w naszym K ościele. Robim y niby pracę m łodzieżow ą, robim y n ib y śpiew, robim y tria i k w arte ty , ale 3/4 z tego, jeśli m ylę się to w ybaczcie, robim y albo z naszej w łasnej ludzkiej energii życiow ej. N ie robim y tego dla P a n a z całego serca, aby P a n u służyć, w łaśnie dla Niego.
Czy m a m y to nastaw ienie, że jeśli coś robim y dla P ana, coś robim y w naszym życiu jako ludzie w ierzący, to robim y dla P a n a z. pośw ięceniem ? T ak jakby nas ludzie nie w idzieli, a ta k ja k b y nas w i
dział w yłącznie P an. On rzeczyw iście w szystko widzi.
On w idzi naszą pracę. Widzi ii zna nasze intencje.
Nie w szystkie też m etody Je m u się podobają. Cel nie uśw ięca środków , b ra c ia i siostry. T a zasada nie jest b iblijna. P a n Jezus ta k iej zasady nie głosił i nie żąda jej od nas. D rodzy bracia, p racow nicy: cel nie uśw ięca środków . Nie m ożna pracow ać dla P a n a i jednocześnie kłócić się z braćm i i siostram i. Cel nie uśw ięca środków . Nie m ylm y się, Bóg się n ie da z siebie naśm iew ać. To będzie w najlepszym razie ty l
ko nasza słom a. Oby tylk o słom a. O na spoinie, a m y chociaż będziem y zachow ani. A le jeśli je st coś gorzej, to niechaj nam to Bóg d aru je . I niech da nam jesz
cze chęć do uczciw ej, szczerej do głębokiej pracy, to jest potrzebne dla każdego.
P rzypom ina m i się w tej chw ili zd arzenie z tego typu pracy. K iedy byłem jeszcze w szkole średniej, kiedyś nauczyciel w f zadał n am ta k ą dodatkow ą pracę, poza zajęciam i. K azał n am n a dużym p o dw ór
ku szkolnym w ykopać duży dół, ta k i n a dw a sam o
chody, głęboki i szeroki. K azał n am z całego ogrodu szkolnego zwozić gruz, bo tam było dużo gruzu z cza
sów w ojny. K azał cały te n dół zasypać gruzem . T rze
b a było u p rzą tn ąć gruz, aby tę ziem ię w ogrodzie m ożna było użyć n a k w iaty lub posadzenie drzew.
Pow iedział, że p rzyjdzie później za k ilk a dni: sp ra w dzę, zobaczę czyście zasypali cały ten dół. K ilk a dni trw ało kopanie a później zasypyw anie dołu. Ale w połow ie p racy kom uś przyszła itaka m yśl: w iecie co chłopaki, poniew aż sta ry nie przychodzi, zaw alm y dół ziem ią do reszty. P o co n am jeździć taczk am i daleko do ogrodu i zwozić te n gruz. Oin i ta k nie zobaczy.
Powiem y, że się nie zmieściło. O dstaw iliśm y ta k zw a
ną „robotę"’.
Ale w pew nym m om encie nauczyciel przyszedł niespodziew anie, a na nas pad ł b la d y strach, bo był on bardzo surow y. A ja k k rzy k n ął, to ja k lew w klatce. N a w szystkich nas ścierpła skóra i posypały się odpow iednie słow a: „bow iem w ysypyw ać z p o w rotem tę ziem ię z tego dołu, i dopełnić te n dół g ru zem ”. M ieliśm y dw a raz y w ięcej roboty, a to dlatego że chcieliśm y sobie „ u łatw ić” pracę, chcieliśm y robić po partacku.
Ale ja k ich Bóg chce nas spotkać, k iedy staniem y przed Jego obliczem ? Chce nas spotkać i m y chcem y
się z N im spotkać — w pokoju z naszym i bliźnim i.
Ju ż o tym m ów iłem .
C hciałbym pow iedzieć, co S am P a n Jezus o tym m ówi, co m ów i jego słu g a Ap. J a n : „Jeśli kto nie m iłu je b r a ta swego, nie m iłu je też Boga. K to m iłuje Boga, m iłu je b r a ta sw ego” . Nie m ożna służyć Bogu, nie m ożna być dzieckiem Bożym, a jednocześnie być skłóconym przez la ta całe, albo całe m iesiące, ze sw oim b ra te m i siostrą. To nic, że o n je st słaby. To m ódl się za niego. To w d uchu m iłości s ta ra j się po
móc mu. A le skłóconym nie w olno być. N ikt z nas nie m a p ra w a być skłóconym . N ikt z nas nie ma p ra w a p atrz eć k rzyw ym okiem na sw ego b ra ta i sios
trę. Może boleć w sercu sw ym — to ju ż in n a s p ra wa. Może p rag n ą ć i szukać sposobności, by m u po
móc, m oże m odlić się za niego — to je st zupełnie in na, Boża rzecz. Ale nikom u z nas Bóg n ie d ał p r a w a, abyśm y żyli skłóceni z naszym i w spółbraćm i.
K iedy stan iem y przed obliczem Bożym, a Bóg tego chce i m y chcem y stan ąć p rzed Jego obliczem w p o koju, zgodnie z naszym i bliźnim i. „Zgódź się z p rze
ciw nikiem swoim , dopóki jesteś w drodze” p ow iada P an Jezus. D zisiaj jesteśm y jeszcze w drodze. W d ro
dze naszego życia ziem skiego. A le nie wiem y, ja k długo ta droga będzie trw ać. Zgódź się z p rze ciw n i
kiem tw oim póki jesteś w drodze. Bóg chce n as spot
kać w pokoju z sobą sam ym . Pokój z Bogiem. Co za cudow na łaska. Co za cudow na rzecz.
Billy G ra h am n ap isał k siążk ę „Pokój z B ogiem ”.
To b ardzo d obra książka. Może się nie kłócim y z n a szym i bliskim i, może m am y też za dużo przyjaciół, którzy nam za dużo naszej uw agi naszego życia m o
że z n a jd u ją . Ale być m oże n ie m am y pokoju z B o
giem. To je st w łaśn e z tych trze ch rzeczy n a jw a ż niejsze. Bo z tej o statniej, z pokoju z Bogiem, w y
p ły w ają te dw ie pierw sze: nasza p rac a uczciw a i w y
d a jn a dla naszego P a n a oraz pokój z naszym i b lis
kim i.
Czy m asz pokój z Bogiem ? Czy może jesteś w sta n ie b u n tu przeciw ko N iem u? Czy m asz pokój ze sw oim Z baw icielem , P an em Jezusem C hrystusem ? Czy tw o je serce je st spokojne? Czy kiedy m yślisz o Nim, m yślisz o przyszłości, -czy m yślisz o wieczności, czy tw o je serce n a p e łn ia pokój czy stra c h ? K iedy m yślisz o odpow iedzialności, ja k a spoczyw a n a tobie, jako na dziecku Bożym, czy przeżyw asz strach, że za
Zja zd m ło d zieży w W arszaw ie. F ragm ent sali
niedbałeś się. A więc, czy m asz pokój z B ogiem ? Że choć jesteś n ieudolnym i słabym sługą, ale jed n ak że w szystko w ykonałeś, co P a n ci polecił.
Czy m asz pokój z B ogiem ? Je śli go nie masz, to dzisiaj je st okazja te n pokój uzyskać.
D rodzy b rac ia i siostry. P a n Jezus pow iada, że gdyby te n sługa, k tó ry raz m ógł być roztro p n y , a później był nieroztropnym , p o w iedział w sercu swoim , że P a n odw łacza przy jście swoje, będę ja d ł i p ił i ta k dalej. Ja k ie dw a błędy te n zły sługa uczynił? J a k on się zachow ał. W ażne ja k ie błędy popełnił, abyśm y ta kich sam ych błędów n ie czynili. P o w iedział sobie n ajp ierw , że skoro p a n m ój zw leka z p rzyjściem swoim, to będę robił, co m i się żyw nie podoba. T ak sam o czyni w ielu z nas, w ielu w ierzących, m łodych ludzi i starszych. S łyszeliśm y ju ż ze 100 raz y o p rz y j
ściu P ańskim , ta k się przyzw yczailiśm y, ja k ludzie przyzw yczaili się do trzeciej w ojny św iatow ej i do bom by n u k le arn ej. To ju ż w cale nie p rzeraża, bo t a kie je st w ielk ie niebezpieczeństw o, ta k a je st n ag ro m adzona ilość tych straszn y c h broni, że ludzie w ogóle się tym nie zajm u ją, to p rz e ra sta ich zrozu
m ienie i nic ich to nie obchodzi. 20 la t tem u je sz
cze może się bali, dzisiaj m ów ią: to w szystko jedno, i ta k n a to n ic n ie poradzę. T ak sam o m ów ią, być może, n iektórzy z nas słu c h ając o p rzy jśc iu P a n a J e zusa. To je st te m a t ta k p o pularny, ta k i oklepany, ze już to i ta k m usi być. A le P a n Jezus rzeczyw iście przyjdzie.
K iedy m y ta k m ów im y i ta k postępujem y, że skoro P an Jezus odw łacza z p rzyjściem sw oim , n ik t z w ierzących ludzi p raw odpodobnie w to nie w ątp i, ale w ielu z nas zachow uje się w łaśn ie ja k te n sługa.
Skoro P a n odw leka z przyjściem sw oim (ale On oczy
w iście przyjdzie), to będę robił, ja k m i się podoba. To nic, że b racia i sio stry m ów ią: służ P an u . J a w iem , że trzeb a służyć. J a w iem , że trz e b a uczciw ie żyć. A le na raz ie będę żył tak, ja k m i się podoba. Z robiłem to m inim um , to co do m n ie należało, ochrzciłem się, przy jęli m nie n a członka Z boru, jeżdżę n a k u rsy m ło dzieżowe, jeżdżę na zjazdy m łodzieżowe, dużo b ardzo czynię, in n i n aw e t połow y tego nie robią, n a w e t cza
sam i B iblię do ręk i w ezm ę, zaśpiew am n a w e t w spól
nie, w k w arte cie czy w duecie, ale w całym m oim pozostałym życiu zachow uję się i ro b ię co m i się po
doba. A w iecie, co się n am podoba? N a te n te m a t nie będę dużo m ów ił. Słowo Boże sam o pow iada, co te n sługa zaczął czynić, to co jeszcze się podobało. A co się podoba n a m ? Co się podoba -naszemu ciału ? P ro szę: „zaczął bić sługi i służebnice, jeść, pić i u p ija ć się”.
Ap. P aw eł w liście do G alatów pow iad a ja k ie są uczynki ciała: w szeteczeństw o, nieczystość, n ie n a wiść, bluźnienstw o i ta k dalej. W ielu z n a s zna być m oże tę listę n a pam ięć. To w łaśn ie n am się podoba.
To w łaśnie chcem y czynić. To w łaśn ie nasze ciało chce czynić.
N ie oszukujm y się — to w łaśn ie naszem u ciału się podoba. To c h cem y czynić, n a w e t ja k o ludzie w ie rzący. To ja chcę czynić, to Ty chcesz czynić często.
Skoro P a n odw leka z przyjściem swoim , będę ro bił co m i się podoba.
A le on popełnił jeszcze d ru g i błąd. W iedział, że P an przyjdzie. W iedział, że te n w łaściciel p rzyjdzie i będzie m usiał zdać spraw ozdanie. A le on pow ie
dział sobie ta k : ja wiem , że on przyjdzie, ale ja m am
jeszcze dużo czasu, m ogę sobie robić to, co do m nie należy. T ak O n przyjdzie, będę m u siał się z Nim rozliczyć! T ak, będ ę m u siał zdać spraw ozdanie, ja w to nie w ątpię. A le ja będę m ia ł dużo czasu jeszcze aby n ap ra w ić to wszystko. N a razie ja sobie pofol
guję. A później, gdy w yczuję, że P a n m ój ju ż n a d chodzi, zacznę robić to, co do m nie należy, aby P an
— skoro p rzy jd z ie — za sta ł m nie w ypełniającego obow iązki. To b y ł jego d ru g i błąd.
Tak, w ielu z n a s w ie, co m a czynić. S łucha n a w et dużo kazań. S łucha n aw e t św iadectw . N ieraz z n ie jed n ą osobą ro zm aw iałem się 5 czy 10 razy. M iałem sposobność rozm aw iać z je d n ą osobą k ilk a razy na te m a t przyszłości, n a te m a t sz u k an ia w oli Bożej. Ona je st p rze k o n an a o ty m w 100%. Je stem pew ien, że ona je st przekonana. N aw et łzy n ie ra z — a je st to dosyć tw a rd a osoba — z jej oczu popłyną, gdy słu cha św iadectw a. A le ro b i zaw sze po sw ojem u. Może ta k sam o robi ktoś z n a s? Tak, ona n a w e t myśli, że to praw d a. J a też m oże to zrobię, n a w e t chcę zrobić, ale n a razie będ ę po sw ojem u sobie ro b ił dalej.
N a razie będę sa m sobie w życiu radził. Na r a zie sam sobie będ ę życie u k ła d ał, będę k a rie rę ży
ciową budow ał.
Tak, życie n a w łasn y rac h u n ek ! Je śli ta k chcesz, proszę b ardzo: Bóg — ja k m ożna pow iedzieć — u m y w a ręce w ta k im p rzypadku. Choć sw ojej łaski nie odbiera, bo póki żyjem y, Bóg m a zaw sze dla nas ła s
kę i skoro przychodzim y do N iego i p rag n ie m y Jego pom ocy i m iłosierdzia, O n n a m w obfitości to d a ro w uje.
W końcu p a n tego sługi przyszedł. T en sługa zos
ta ł bardzo u k a ra n y dlatego, że sobie pozw alał na ro bienie tego, co m u się podoba. Nie to, co P a n u się podobało, co P a n życzył sobie, ale to co jem u się podobało. Ap. P aw eł pow iada, że duch je st przeciw ny ciału i czynim y to, czego nie chcem y. On sam n aw e t m ia ł te n bój w sw oim sercu, bo też był człow iekiem , jak, i każdy z w as. N ieraz czynim y to, czego nie ch c em y !
Ale pow iem w am tajem nicę, ja k m ożna się z te go wyzw olić. To nie je s t n a w e t m o ja tajem nica, sam usłyszałem tę p ro stą praw d ę. K iedy p a n przyszedł, sługa odniósł w ielkie k a ra n ie . P a n Jezus pow iada, że k to zn ał w olę p a n a swego, a uczynił coś godnego k a ran ia , będzie bard ziej u k ara n y . K to zaś n ie znał woli, a coś karygodnego uczynił, m n ie j razów otrzym a.
N ieraz ludzie p y ta ją się, a co będzie z ty m i A fry- kańczykam i, A zjatam i, k tó rzy nie słyszeli E w angelii?
O dpow iedź jest:: te n k tó ry nie zn ał w oli p a n a swego, będzie m niej k ara n y . Boże m iłosierdzie m oże być ta k w ielkie, że m oże b ęd ą sądzeni w edług tego zakonu, k tó ry je st w sercach ich. M ogą być zbaw ieni, ale to nie je st m o ja spraw a, lecz Boża. O dpow iadam tylko tym , którzy dziś sobie p y ta n ia zadają.
A le tu P a n Je zu s pow iedział do nas, którzy z n a
m y w olę P an a, k tórzy zostaliśm y zbaw ieni, że jeśli św iadom ie czynim y coś karygodnego — odniesiem y w iększe razy. Bo w ra z ze zbaw ieniem i życiem w iecz
nym, z uczniostw em , z pow ołaniem , ze w spaniałym bogactw em n iebiańskim , k tó re przyszło do naszego życia, zostaliśm y obciążeni rów nież w ielk ą odpowie- działalnością za siebie i za naszych bliźnich. Z a n a szych b ra c i i siostry w edług ciała. Za nasze rodzeń
stwo, za nasz Zbór, za naszych kolegów i przyjaciół.
N a nas spoczyw a za nich odpow iedzialność. Czy jes
teśm y dla inich przy k ład em ?
Nasz zjazd odbyw a się pod h asłem „Bądź w zo
rem ”. Teraz zachodzi p y ta n ie: czy ja i ty jesteśm y w zorem dla naszych b liźnich? A może raczej zgor
szeniem ? Czy jestem dla n ich pow odem do zgorsze
nia, odciągania ich od P a n a Jezusa, odciągania od n a bożeństw a. J a zn am to dobrze, bo sam n ie ra z jeździ
łem na zjazdy m łodzieżowe. Nie w szyscy ta k ro b ią — też wiem. Jeździłem n a pew ne zjazdy i sta ra łe m się przyjść w połow ie nabożeństw a, bo chciałem sobie m iasto 'zwiedzić w tym czasie. T ak sam o i dzisiaj niektórzy p rzy je żd ż ają n a zjazdy, bo chcą sobie W a r
szaw ę zwiedzić! To je st ciekaw e i w a rto ją zwiedzić, ale w odpow iednim czasie. I ta k i czas za sta ł p rze w i
dziany w program ie.
Ale niektórzy ta k w łaśn ie robią. Ale jeśli ro b ią to ludzie, k tó rzy poznali P a n a swego, to ponoszą w ielką odpow iedzialność za siebie i za tych, których w yprow adzają n a m iasto w tym czasie, gdy Słowo Boże je st głoszone. U w aga, to je s t ostrzeżenie P a ń skie, nie moje. T ak sam o, gdy cokolw iek innego czy
nimy, co nie służy dla w łasnego i cudzego zbudow a
nia.
Ale ja k w yjść z tego, gdy jesteśm y tacy słabi i nędzni i zdajem y sobie sp raw ę nieraz, że w naszym życiu robim y to, czego n ie chcem y czynić. Może te słow a były d la kogoś za ostre. A le ta k a je st p raw d a!
A te ra z n a koniec chcę pow iedzieć Słow o pocie
chy dla siebie i d la każdego z nas. Tak, Ap. P aw eł m iał ten bój. K ażdy w ierzący człow iek m iał bój z ciałem.. To jest p raw d a, ja tego nie lekcew ażę, ani ja, ani n ik t z n as n ie je st doskonały i święty. To, że zostaliśm y zbaw ieni, n aw e t ci k tó rzy częściej u p a d a ją, też zostali zbaw ieni, zostały im grzechy odpusz
czone, tę p raw d ę przeżyli rea ln ie w sw oim życiu, Przeżyli radość i odpuszczenie grzechów i wolność, że chcieli ja k ptak i ulecieć w pow ietrze. J a k ten b a lon, k tó ry ju ż m iał w szystkie sznury odcięte, aby się wzbić do nieba.
Ale je st jed n a przyczyna, dlaczego często u p a d a my. Je d en b r a t pow iedział tę p ro stą praw dę, k tó rą często może u św iadam iam y sobie, ale w a rto ją dzi
siaj jeszcze raz przypom nieć. P rzyczyną tego, że zbyt często upadam y, że stale w alczym y z sobą i nie m a m y siły do podniesienia się, je st to, że choć znam y P an a Jezusa ja k o Zbaw iciela, ja k o C hrystusa, jako P om azańca Bożego, a n iektórzy doznali n a w e t spe
cjalnych łask od Niego, a le nie znam y Je zu sa C hry
stusa ja k o P a n a — ja k o P a n a naszego życia! Ja k o k ró la i w ładcy naszego życia. To je st ta jem n ica m ojego i tw ojego u padku częstego. Może nie poddaliśm y jesz
cze życia pod Jego w ład a n ie ? Z am iast m yśleć rano, kiedy w stajem y : co ja będ ę dzisiaj robił, gdzie pójdę, k tó ra to godzina? O ju ż późno, trze b a szybko zjeść i biec dalej, u k lę k n ijm y choć je st późno. N aw et jeśli spóźnim y się do czegoś, to się n am opłaci w innym życiu, w ażniejszym życiu duchow ym . U k lęk n ijm y i pow iedzm y: „P anie Jezu, k ró lu m ój, w ładco m ój, k ie row niku m ojego życia, co chcesz, abym ja dzisiaj dla Ciebie czynił? Dzisiaj m oje życie, dzisiejszy dzień niech Tobie służy. Nie sobie tylko, nie diab łu i św ia
tu, ale dzisiejszy dzień iniech Tobie służy. W szkole m ojej, pracy, obym był Tw oim sługą!”
G dyby ta m te n człow iek z przypow ieści nie był sługą, nie odniósł by tego k ara n ia. S ługa m a być pod
dany panu. Je śli nie je st poddany, p a n go w yrzuca.
Choćby był najzdolniejszy i n a jb ard zie j chytry, choć
by był n ajb ard zie j p rzem yślny — p a n go w yrzuci
Z ja zd m łodzieżow y, W arszaw a 1972
w cześniej czy później. Sługa m a być poddany p anu sw em u. S w oją wolę, zdolności, c h a rak te r, pracę, czy
ny — całe życie m a być p o d d an e K rólowi.
K ażdy człow iek, zw łaszcza młody, p o trzebuje m ieć kogoś przy sw oim boku. Z tego pow odu, kiedy m a np. zaledw ie 16 la t zbyt w cześnie zaczyna się in teresow ać d ru g ą osobą. A le ja m am dla ciebie dziś kogoś innego. Dzisiaj m am ci do za ofiarow ania K o
goś lepszego, n iż tw ój chłopiec lub tw o ja dziewczyna.
M am lepszego P rzyjaciela. N ajlepszego przyjaciela, jakiego m łody człow iek m oże m ieć w sw oim życiu.
M am K ró la — P a n a Jezu sa C hrystusa. Dzisiaj pole
cam ci Go; ja i w ielu z nas, z całego serca polecam y ci Go i prezen tu jem y ! Dzisiaj je st On w śród nas.
D zisiaj sta je p rze d nam i, przed naszym sercem , dzi
siaj chce abyśm y Go p rzy ję li nie tylko jako P ana, bo może ktoś n ie m a Go jeszcze jako Zbaw iciela.
N iechaj dzisiaj serce sw e Mu odda!
A k to p rz y ją ł P a n a Je zu sa jako Zbaw iciela, kto p rz y ją ł Go, k to m a odpuszczone grzechy, a je st dziś podobny do fa li m orskiej, m io tan ej w e w szystkie strony, przez ta k ie czy in n e pokusy: dzisiaj m am dla ciebie lekarstw o, dzisiaj m am d la ciebie Kogoś, kto cię m oże wyzwolić, k to ci m oże dać siłę, k to ci może dać moc do w yznania: dobry bój bojuję. Bój, a nie w ycieczkę w życiu, ale dobry, zw ycięski b ó j!
T ą Osobą je st P a n Jezus C hrystus! Jezus C hrys
tus — te n sam w czoraj i na w ieki. Jezus C hrystus dzisiaj w śró d nas. Jego D uch Ś w ięty i On Sam jest w śród nas. Nasz Z baw iciel, C hrystus, P om azaniec Boży, zsyłający D ucha Sw., ale i P a n i K ról! A to je st n a m dziś n ajb a rd z ie j potrzebne. M am y nieraz dużo przeżyć, a le jeśli m am P a n a Je z u sa ja k o K ró la — w szystko w N im je st m i dane! A le czy znasz Jezusa ja k o K ró la? —■ odpow iedz dzisiaj na to pytanie.
K iedyś odbył się w ielk i zjazd m ołdzieżow y pod hasłem : „O głaszajcie Je zu sa K ró lem ” . Ogłoś dzisiaj Jezusa K rólem sw ojego życia chrześcijańskiego, a to opłaci się w tw oim życiu. G w a ra n tu ję ci n a p o d sta
w ie S łow a Bożego, że to się opłaci! Sowicie się op ła
ci teraz, i n a w ieki. Ogłoś Je zu sa K rólem ! P rzy jm ij i zaproś do sw ojego serca! Pow iedz: „P an ie Jezu, byłem w ierzącym człow iekiem tylk o w edług m etryki ew angelicznej, ale dziś chcę być w ierzącym — T w o
im sługą! Chcę być przez C iebie kierow any. Chcę poddać sw oją wolę, za m ia ry i p rag n ie n ia Tw ojej kontroli. T w ojej radzie, T w ojem u kierow nictw u.
Czy chcesz to uczynić? On je st gotów ci to dziś ofiarow ać. O n je st w śród nas! C hw ała n iech będzie Jezusow i C hrystusow i, naszem u K rólow i, P a n u i Z ba
w icielow i. Am en.
J a n T ołw iński
Eklezja — Kościół Boży
M ały słowniczek Nowego Testamentu (2)
1. POCHODZENIE I ZNACZENIE SŁOWA
„EKLEZJA” (GR. EKKLESIA).
Słowo „e k le zja” w y stę p u jąc e w N ow ym T e sta m encie oznacza „kościół”, należy w ięc d o n a jw a ż n ie j
szych słów w całym sło w n ic tw ie now otestam entow ym . Podobnie ja k w iele in n y c h słów w NT, posiada ono podw ójne pochodzenie.
1.1. Eklezja jako słowo pochodzenia greckiego.
W okresie greckiej klasyki w A ten ach m ia n o ek le
zji nad aw an o zw ołanem u zgrom adzeniu ludow em u.
S kładało się ono z w szystkich o byw ateli m iasta, którzy nie u tra c ili sw oich p ra w obyw atelskich. P o m ija ją c fakt, iż decyzje takiego zgrom adzenia m u siały być dosto so w ane do p ra w państw ow ych, to jed n ak że zgrom adzenie to pod każdym w zględem m iało nieograniczone praw a.
W ybierało i zw alniało u rzędników sądow ych, k ie ro w a ło polityką m iasta. W ypow iadało w ojny, za w ierało p o kój, zaw ierało um ow y, u sta la ło p rzym ierza, w yb ierało w odzów i innych dowódców w ojskow ych. P rz y d zie la
ło oddziały do rozm aitych działań i o d p ra w ia ło je z m iasta. Było w zasadzie odpow iedzialne z a p ro w a d ze
nie w szystkich o p era cji m ilita rn y c h . Z bierało i dyspo
now ało funduszam i.
W zw iązku z pow yższym w a rto zw rócić uw agę na dw ie in te resu ją ce sp raw y : 1) w szystkie zgrom adzenia zaczynały się m odlitw ą i złożeniem ofiary; 2) cecho
w ała je p raw d ziw a dem okracja. B azow ało ono na dw óch w ielkich h asłach ja k „rów ność” (isonomia) i „w olność” (ele u th eria ). Było to zgrom adzenie, w k tó rym k ażdy m iał jed n ak o w e p ra w a i jedn ak o w y Obo
w iązek b ra n ia udziału (uczestnictw a). W przypadku, gdy zajm ow ano się sp ra w ą dotyczącą p ra w osobistych któregokolw iek o byw atela —• n a p rz y k ła d w p rz y p a d ku w y g n an ia (banicji), w ym agana by ła obecność co n ajm n ie j 6.000 obyw ateli.
W pow szechnym języku greckim słow em „e k le zja”
przyjęto nazyw ać w szystkie legalnie zw oływ ane 'zgro
m adzenia obyw atelskie. In te re s u ją c ą rzeczą je s t to, iż R zym ianie nie p róbow ali n a w e t przetłum aczyć słow a
„ek lezja” n a swój język, lecz po p ro stu p rzy ję li je w przelitero w an ej postaci „eoclesia” i używ ali je w d a l
szym ciągu w tym sam ym znaczeniu. W A t e n a c h z n a leziono ciekaw ą dw ujęzyczną in sk ry p cję pochodzącą z 103 lub 11.04 roku. P rzy jej czytaniu należy w ziąć pod uw agę treść 18 roiadz. D ziejów A postolskich. P ew ien człowiek Caius V ibius S alu ta ris p rze d staw ił m iastu posąg D iany i in n e posągi. In sk ry p c ja u sta n aw ia , że p ow inny one być ustaw ione n a sw oich p ied estałach na te re n ie każdej „eklezji” m ia sta w teatrze.
G rekom ja k i rów nież R zym ianom słow o „ekle
zja ” było w ięc zn an e w sensie zw oływ anego zg ro m a
dzenia. T ak w ięc z p u n k tu w idzenia sw ojego pocho
dzenia słow o to oznacza Kościół ja k o Boże zg rom adze
nie, Boże zebranie, zw oływ ane przez Boga.
1.2. „Eklezja” w Starym Testamencie
W S eptuagincie słow o to użyte je st jako tłu m a czenie h ebrajskiego słow a „ K a h al”. Był to te rm in te ch niczny, oznaczający — „zw oływ ać ze b ra n ie ” . „K a h a l”
często używ ano dla o kreślenia „zgrom adzenia” lub
„ z eb ran ia” lu d u izraelskiego (np. 2 Mojż. 18,16; 4 Mojż.
1,16; Sędz. 20,2; 1 K ról. 8,114). Słow o to często p o w ta
r z a się w Septuagincie, gdzie w y stę p u je ponad 70 razy.
H eb rajsk i sens tego słow a „ k a h a l” je s t następ u jący : oznacza ono lud Boży zw ołany przez Boga w celu słu c h an ia Boga lub d ziała n ia d la Niego. Zgrom adze
nie — to to w arzy stw o łudzi, k tórzy się raz em zeszli;
„K a h a l” lub „e k lezja” — to w istocie ciało składające się z łudzi, „którzy zostali zaw ezw ani raz em ”. Obydwa te określenia i h e b ra jsk ie i greckie, k ła d ą cały nacisk na działan ie Boga.
1.3. Istota treści
N iektórzy teolodzy praw idłow o podkreślają, że p ierw o tn ie słow o fc> nie oznacza, ja k to się często po
daje, ciała złożonego z ludzi, k tórzy zostali „ w y b ran i”
ze św iata. O,no n ie z a w iera tego szczególnego znacze
nia. O znacza ono ciało złożone z ludzi, k tó rzy zostali
„w yw ołani” ze sw oich dom ów, a b y przyjść i spotkać się z Bogiem. Z arów no w sw oim greckim ja k i rzym skim p ie rw o tn y m znaczeniu nie za w ierało ono cech w yłączności lecz o bejm ow ało szerszy krąg. W yw ołanie odnosiło się nie ty lk o d o w y b ra n e j g ru p k i; było to ogólnopaństw ow e w ezw anie sk iero w an e do każdego człow ieka, a'by p rzyszedł i p o d ją ł spoczyw ającą na nim odpow iedzialność. B yło tp Boże w ezw an ie skierow ane do każdego człow ieka, a b y przyszedł słu c h ać i w y pełniać Słow o Boże.
W sw ojej istotnej treści Kościół — E klezja jest w ięc ciałem złożonym z ludzi zgrom adzających się nie z pow odu w łasnego w y b o ru (albo w oli zejścia się r a zem), lecz dlatego, że Bóg ich w ezw ał do Siebie. Zgro
m adzających się w ięc nie p o to, by dzielić się w łasn y m i m yślam i lu b opiniam i, ale po to, aby słuchać Bo
żego Głosu.
2. „EKLEZJA” W ZNACZENIU NOWOTESTAMENTOWYM
Słowo „ek k lesia” je st stosow ane w NT w tr o ja kim znaczeniiu.
a) O znacza „kościół pow szechny” (1 Kor. 10,32;
12,28; Fil. 3,6).
b) O znacza „poszczególny kościół lokalny czyli Z bór” (Rz. 16,1; 1 K or. 1,2; Gal. 1,2).
c) O znacza „odbyw ające się zgrom adzenie” w ie rzących w ja k im k o lw iek m iejscu, zeb ran y ch n a nabo
żeństw ie (1 Kor. 11,18; '14,1.9; 14,23).
W tej sp ra w ie w idoczny je st rozw ój m yśli A po
stoła P aw ła. W sw oich najw cześniejszych listach m y
ślał raczej o in d y w id u a ln y ch zborach. T ak w ięc na p rzy k ła d m ów i o „eklezji T esaloniczan” (1 Tes. 1,1;
2. Tes. 1,2). P óźniej n ato m ia st m ów i o „Bożej ek lezji”, k tó ra je st w K oryncie (1 Kor. 1,2). P aw eł doszedł w ięc do po jęcia K ościoła, nie w sensie poszczególnych zbo
rów, lecz w znaczeniu jednego w ielkiego, u n iw ersa l
nego Kościoła, któ reg o cząstką je st każdy poszczególny Zbór.