• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1986, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1986, nr 4"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

TREŚĆ N U M E R U

D A W ID W IL K E R S O N : CZY BLISKI JESTEŚ R E ZY G N A C JI? ( 3 - 7 ) D O N A L D G E E: W A R T O Ś Ć ELEMENTU N A D P R Z Y R O D Z O N E G O ( 8 - 9 ) SER G IU SZ W A SZK IEW ICZ: RZEC ZY W ISTO ŚĆ A M N IE M A N IE ( 1 0 -1 1 ) Z W IA ST O W A N IE D . W ILK E R SO N A W FILMIE „KRZYŻ I SZTYLET" ( 1 2 - 1 3 ) KAZIMIERZ M U RA N TY : W N IE B O W S T Ą P IE N IE ... ( 1 5 - 1 6 )

„K R O K DALEJ W SPR A W IE S T U D IÓ W B IB L IJN Y C H " - W Y W IA D RED A K CY JN Y ( 2 1 -2 2 )

W d n i a c h 5 - 1 6 IV '8 6 w W a r s z a w ie , K ra k o w ie , K a to w ic a c h , W r o c ła w iu i G d a ń s k u o d b y w a j ą s ię p u b lic z n e e w a n g e ­ liz a c je z u d z ia łe m p a s t o r a D a w id a W ilk e r s o n a ( n a z d ję c iu )

(2)

@ W c zasie o s ta tn ic h 4 l a t u s ta ­ n o w io n o 400 n o w y c h z b o ró w w T a jla n d ii. J e s t to w y n ik p r a c y t a j ­ la n d z k ic h 'e w a n g e listó w . R o zw ó j K o ścio ła w ty m (k ra ju je s t ta k g w a łto w n y , że p rz y w ó d c y n ie są w s ta n ie w y k s z ta łc ić w y s ta r c z a ją c e j liczb y e w a n g e lis tó w i p ra c o w n ik ó w k o ścieln y ch .

0 S zef sił w o jsk o w y c h F ilip in , F i­

d e l V. R am o s, p o z w o lił n a ro z p r o ­ w a d z e n ie 70 tys. e g z e m p la rz y B i­

b lii i N o w y ch T e s ta m e n tó w w ś ró d p e rs o n e lu a rm ii. Z a p y ta ł ta k ż e o m o żliw o ści d o s ta rc z a n ia 180 tys.

N o w y ch T e s ta m e n tó w d la p o z o s ta ­ łego p e rs o n e lu w o jsk o w e g o i p o li­

cyjnego.

© Z ak o ń czo n o tłu m a c z e n ie S ta re g o T e s ta m e n tu n a w sp ó łc z e s n y ję z y k b ra z y lijs k o -p o r tu g a ls k i. B ę d z ie o n g o to w y d o d y s tr y b u c ji w r. 1986.

N ow y T e s ta m e n t p rz e tłu m a c z o n o n a te n ję z y k w 1972 r. D z ie ła teg o d o k o n a ły ró ż n e d e n o m in a c je , w s p ó ł­

p ra c u ją c e ze sobą.

@ S to to n sp e c ja ln e g o le k k ie g o p a ­ p ie ru , p rz e z n a c z o n e g o n a d r u k P is ­ m a Ś w ięteg o , p rz y b y ło do C h iń ­ sk ie j R e p u b lik i L u d o w e j. P a p ie r te n z o sta ł o fia ro w a n y p rz e z Z je d n o ­ czone T o w a rz y s tw a B ib lijn e . 100 ty s. e g z e m p la rz y teg o w y d a n ia B i­

b lii (przygotow ano do d y s tr y b u c ji p rz e d k o ń c e m 1985 r. U ż y w a n y d o ­ ty c h c z a s te k s t (biblijny -został w y ­ d ru k o w a n y po ra z p ie r w s z y w r.

1919.

@ L ib a ń s k i. K o śció ł E w a n g e lic z n y je s t siln ie jsz y , n iż k ie d y k o lw ie k p rz e d te m , p o m im o tr w a j ą c e j ta m od 10 l a t w o jn y d o m o w e j. „ K o śció ł w L ib a n ie z o sta ł o ż y w io n y i s t a n ą ł n a w ła s n y c h n o g a c h ” — o św ia d c z y ł d y re k to r m ię d z y w y z n a n io w e j o rg a ­ n iz a c ji d z ia ła ją c e j n a C y p rze. C h rz e ­ ś c ija n ie e w a n g e lik a ln i s ta n o w ią ok.

l,5«/i) o g ó ln ej lic z b y c h rz e ś c ija n w L ib a n ie . W śró d n ic h K o śc ió ł b a p ty ­ stó w s ta n o w i n a jw ię k s z ą g ru p ę . D u ch w s p ó łp ra c y p a n u ją c y p o m ię ­ d zy w y z n a n ia m i je s t je d n y m ze

@ S e n e g a l (A fry k a Z a c h o d n ia ). U - b ie g łe l a t a słu ż y ły e w a n g e liz a c ji m .in . n a te r e n ie w ię z ie ń i o b e c n ie p rz y n o s z ą ow oce. W s łu ż b ie te j u ż y w a się p r o je k c ji film ó w , ro z d a ­ j e t r a k t a t y ora-z in n ą li te r a tu r ę z a w ie r a ją c ą z w ia s to w a n ie o Je z u s ie C h ry s tu s ie . O rg a n iz o w a n e s ą ta k ż e g r u p y 50— 100 osobow e, k tó r y m t a k ­ że g ło szo n a je s t e w a n g e lia . P e w n e ­ go r a z u p o ło w a u c z e s tn ik ó w t a k i e ­ go s p o tk a n ia e w a n g e liz a c y jn e g o o d ­ d a ła s w o je życie P a n u Je z u s o w i.

C zęść n a w ró c o n y c h w ię ź n ió w b ie rz e u d z ia ł w k o re s p o n d e n c y jn y m k u rs ie b ib lijn y m (IC I).

@ K o śc ió ł w B u łg a rii w y k o rz y s tu ­ je m .in . ró ż n o r o d n e o k o lic z n o śc io w e u ro c z y s to śc i w c e lu z w ia s to w a n ia e w a n g e lii. N p. p ię c io -sz e śc io go­

d z in n e u ro c z y s to śc i w e s e ln e (i p o ­ p rz e d z a ją c e je n a b o ż e ń s tw a ) s ą u - ż y w a n e do s k ła d a n ia ś w ia d e c tw a o P a n u Je z u s ie .

# P rz e w o d n ic z ą c y k o m ite tu „ T rz e c h z a sa d s a m o d z ie ln o ś c i” w C h in a c h z a p ro p o n o w a ł, ż e b y ś w ia d c z e n ie p o ­ m o c y sp o łe c z n e j w ty m k r a j u o d ­ b y w a ło się ty lk o za p o ś r e d n ic tw e m K o ścio ła. (C hodzi o ta k ie z a g a d n ie ­ n ia , j a k tr o s k a o s ta rs z y c h i dziec i o ra z n a u c z a n ie ję z y k a a n g ie lsk ie g o d la d o ro sły c h ). W s p o m n ia n y „ ru c h k o ś c ie ln y ” z rz e sz a ty c h p r o te s ta n ­ tó w , k tó r z y w 1949 r o k u z je d n o c z y ­ li się w ty m celu, b y z g o d n ie z s u ­ g e s tią w ła d z c h iń s k ic h z a p e w n ić so ­ b ie „ w ła s n e u tr z y m a n ie , w ła s n y z a ­ r z ą d o ra z w ła s n ą p r o p a g a n d ę ” .

@ W z w ią z k u z p rz y g o to w a n ia m i do o b c h o d ó w 1000-Iecia c h r z tu R u si, w ła d z e Z S R R p o m a g a ją K o ścio ło w i p r a w o s ła w n e m u w p rz y g o to w a n iu te j w ie lk ie j ro c z n ic y . P a t r i a r c h a t m o s k ie w s k i m a p o n o w n ie o tr z y m a ć k la s z to r św . D a n ie la •— u w a ż a n y za n a js ta r s z y o b ie k t te g o ro d z a ju n a te r e n ie Z w ią z k u R a d zieck ieg o . C zęścią p rz y g o to w a ń do o b c h o ­ d ó w ju b ile u s z u c h rz e ś c ija ń s tw a m a b y ć r e n o w a c ja k la s z to r u o ra z u ż y c ie go ja k o g łó w n e j sie d z ib y w czasie w .w . u ro c z y sto śc i. W p rz y s z ­ ło ści k la s z to r św . D a n ie la m a się s ta ć c e n tr u m d u c h o w y m i a d m in i­

s tr a c y jn y m R o sy jsk ie g o K o ścio ła P ra w o s ła w n e g o .

© P o d c z a s tr z ę s ie n ia z ie m i w M e k ­ s y k u (19—20 s ie r p n ia u b r.), d w ó ch cz ło n k ó w ta m te js z y c h „ Z b o ró w B o ­ ż y c h ” p o n io sło śm ie rć . Ż a d e n z m i­

s to ró w n ie z o sta ł z ra n io n y lu b z a ­ b ity . W e d łu g d o n ie s ie ń p ra s y k o ś­

c ie ln e j z d n . 17 X I u b r., c h rz e ś c i­

j a n i e z te j sp o łe c z n o śc i z o sta li w c u d o w n y sp o só b z a c h o w a n i w d n ia c h k a ta k liz m u .

@ W lip c u u b r., z m a r ł p a s to r d r W iillem A . V iissert’ H o o ft (z H o ­ la n d ii) — p ie rw s z y s e k r e ta r z g e n e ­ r a l n y Ś w ia to w e j R a d y K o ścio łó w . W m ie s ią c p ó ź n ie j z m a r ł p a s t o r d r E u ­ g e n e C a rso n Błaike, k tó r y b y ł k o ­ le jn y m s e k r e ta r z e m g e n e ra ln y m te j o rg a n iz a c ji.

© 1 0 -d n io w a e w a n g e liz a c ja w R u ­ m u n ii z u d z ia łe m B illy G ra h a m a z o s ta ła o k re ś lo n a ja k o n a d z w y c z a j­

n e w y d a rz e n ie p rz e z p rz y w ó d c ó w r e lig ijn y c h w ty m k r a ju . S a m B il­

ly G r a h a m o k re ś lił j ą ja k o „ g o d n ą z a p a m ię ta n ia ”. W c z a sie tr w a n i a e w a n g e liz a c ji p o n a d 150 ty s. lu d z i u sły szało z w ia s to w a n ie e w a n g e lii p rz e k a z y w a n e p rz e z te g o z n a n e g o a m e ry k a ń s k ie g o e w a n g e listę . U w a ­ ż a się, że e w a n g e liz a c ja t a z g ro m a ­ d z iła n a jw ię k s z ą ilo ść słu ch aczy , je ś li ch o d zi o k r a j e E u ro p y ś r o d k o ­ w o -w s c h o d n ie j. D r B illy G ra h a m o d w ie d z ił d o te j p o ry W ęgry, P o l­

sk ę, N RD , C ze c h o sło w a c ję i Z w ią ­ z e k R a d z ie c k i. J e g o w iz y ta w R u ­ m u n ii b y ła k o o rd y n o w a n a p rz e z d u ­ c h o w y ch p rz y w ó d c ó w R u m u ń sk ie g o K o śc io ła P ra w o s ła w n e g o o ra z p r z y ­ w ó d c ó w in n y c h w y z n a ń is tn ie ją c y c h n a te r e n ie R u m u n ii. P o d c z a s k o n ­ f e r e n c ji p ra s o w e j w B u k a re s z c ie B illy G r a h a m p o w ie d z ia ł: „ T rz e b a p rz y z n a ć , że w ie rz ą c y w R u m u n ii ż y ją w s p o łe c z e ń stw ie rz ą d z o n y m p rz e z id e o lo g ię a te is ty c z n ą , w z w ią z k u z ty m m o ż n a sp o d z ie w a ć się, że b ę d ą od c z a su do czasu p o ja w ia ć się n a p ię c ia ” . D a le j z w ró ­ c ił o n u w a g ę , że A m e ry k a n ie są g łę b o k o z a in te re s o w a n i ż y cie m r e l i­

g ijn y m c h rz e ś c ija n w R u m u n ii o raz że w ie lu z o b y w a te li U SA in te r e ­ s u je ro z w ó j s to s u n k ó w m ię d z y K o śc io łe m a p a ń s tw e m w ty m k r a ­ ju .

® N a J a m a jc e o b s e r w u je s ię ro z w ó j ilo śc i Z b o ró w n a le ż ą c y c h do sp o ­ łecz n o ści zielomoświiątkowiej („Z bo­

r y B o że”). W c ią g u ty lk o je d ­ n eg o ro k u p rz y b y ło 21 n o w y ch Z b o ­ ró w ; p o p rz e d n io b y ło ic h 45. W ie ­ rz ą c y , k tó r z y s ą c z ło n k a m i te j sp o ­ łecz n o ści s t a r a j ą się o p ra c o w a ć t a ­ k i p r o g r a m ro z w o ju , k tó r y b ę d z ie o p ty m a ln ie słu ży ć p o w s ta w a n iu n o ­ w y c h Z b o ró w .

(3)

DAWID WILKERSON

C z V B U s k f J e s T e Ś

t e y G N A c ji $

W ostatnich miesiącach coraz większa licz­

ba duchownych pisze do mnie o swojej trosce 0 ludzi w Zborach, którzy po prostu rezygnują.

Coraz więcej chrześcijan wkracza dziś w okres przełomowy. Nikt z nich nie mówi o rezygna­

cji z Jezusa, niewielu chrześcijan ośmieliłoby się nawet dopuścić m yśl o tym. Większość m yśli jedynie o sobie. Słyszy się ostatnio tak często:

„Nie mogę już dłużej wytrzymać. Nie potrafię tego znieść. To jest zupełnie beznadziejne. Po co mam próbować?”

Czasami słyszę duchownych, którzy głoszą jedynie „pozytywne przesłanie”. Mówią oni, że każdy chrześcijanin ciągle doświadcza cudów:

wszyscy otrzymują natychmiastowe odpowiedzi na modlitwy, w szyscy czują się dobrze, żyją nienagannie i wszystko na świecie jest jasne 1 wspaniałe. Naprawdę chcę, aby wszystkie te dobre rzeczy dotyczyły Bożych ludzi, lecz dla wielu naprawdę szczerych i uczciwych chrze­

ścijan sprawy życiowe układają się inaczej.

Jakież smutne jest słuchanie tej płytkiej teolo­

gii lejącej się z dzisiejszych am bon! Taka teo­

logia — to obraza dla Jezusa, który uniżył się, który stał się ubogim i w oczach świata umarł jako pechowiec. Właśnie głoszenie takich mate- rialistycznych kazań źle przygotowało całe po­

kolenie chrześcijan do znoszenia jakiegokolwiek cierpienia. Nie nauczyli się tego, żeby być za­

dowolonymi z tego co posiadają, by znosić u- pokorzenie i przystać na to, że nie zawsze bę­

dą mieć wszystko w obfitości...

Nic dziwnego, że nasi młodzi ludzie pod- dają się porażce, nie potrafią żyć według obra­

zu stworzonego przez religię: szczęśliwego, bo­

gatego, skutecznego, zawsze pozytywnie m yślą­

cego chrześcijanina. Ich świat nie jest tak ideal­

ny. Patrzą w lustro i spostrzegają twarz pokry­

tą brzydkimi pryszczami. Żyją ze złamanymi sercami, w nieustannych kryzysach i okropnych problemach rodzinnych. Patrzą w niepewną przyszłość przerażeni i zaniepokojeni.

„Pozytywne m yślenie” nie rozwiązuje ich problemów. Twierdzenie, że w rzeczywistości

•one nie istnieją, niczego nie zmienia. Owi „apo­

stołowie tego, co pozytywne” nie powinni w y ­ łączać z życia doświadczenia Ogrójca. Kielich cierpienia, godzina izolacji i noc niepewności były częścią życia Mistrza. Nasze największe osiągnięcia i sukcesy powinny mieć miejsce w Getsemane, a nie w Fort Knox!*)

Próba trocin stała się dla w ielu próbą zło­

ta. Biblia została katalogiem z niezliczonymi za­

m ówieniami na dobra życiowe. Wszystko, co związane jest z cierpieniem podobnym do Hio­

bowego, uważane jest za rzecz negatywną. Bóg jest dobry i z tego powodu człowiek powinien m yśleć o tym, co dobre i uczciwe; jednakże jest faktem, że cierpienie, ubóstwo i ból spa­

dają również na najświętszych Bożych ludzi tak, jak np. na sprawiedliwego Hioba.

*) F o r t K n o x , m ie js c o w o ść w s ta n ie K e n tu c k y ; z n a jd u j e się ta m s k a r b ie c S tąrióyr Z jed n o czo n y ch .

(red,)

3

(4)

B óg n a p r a w d ę m n ie Stocha. [...] N a jb a r d z ie j c ie sz y G o m o ja w ia ra ..."

(5)

MAŁŻEŃSTWO

Co powiesz kobiecie, której dom rozpada się i wydaje się, że ona nie może na to nic poradzić? Słuchała w ielu rad swoich przyjació­

łek, rozmawiała z pastorem; nieustannie była wzywana do „klęczenia i wierzenia w Boży cud”. Dlatego pości i modli się. Dochodzi do tego, że na kolanach zbliża się do swego m ę­

ża. Ze wszystkich sił wydobywa z siebie w ia­

rę, lecz pomimo jej uczciwych wysiłków, on jest coraz bardziej zatwardziały, zgorzkniały i domaga się rozwodu.

Nie wszystkie związki zostają uzdrowione przez m odlitwy i dobre intencje. Aby małżeń­

stwo działało, potrzebne są dwie osoby. Cho­

ciaż modlitwa może sprowadzić moc przeko­

nania Ducha Świętego na odchodzącego w spół­

małżonka, może on także oprzeć się wszystkim Bożym wysiłkom i odrzucić dobre rozwiązanie.

Może niektórzy zastanawiają się, dlaczego ostatnio spędzam tak dużo czasu mówiąc o mał­

żeństwie, rozwodzie i domu. Powód jest pro­

sty. Podczas kampanii ewangelizacyjnych roz­

mawiam z wieloma dziećmi znajdującymi się na progu samobójstwa. Ogromna większość mówi, że ich depresja w ypływ a z kłopotów do­

mowych. Rodzice mają problemy małżeńskie albo już zdecydowali się na rozwód.

Wiele mężów i żon postanawia się rozejść.

Pewien dobry doradca w sprawach małżeństwa zaprosił mnie ostatnio na obiad i zanim poda­

no posiłek wyznał, że jego własne małżeństwo znalazło się w niebezpieczeństwie. „Nie mo­

żesz po prostu uważać, że dobry związek sam się rozwinie” — powiedział. „Jestem przeko­

nany, że szatan jest zdecydowany rozbić i moje i każde chrześcijańskie, dobre małżeństwo. Jest to dobrze przygotowany atak. Jeżeli może on spowodować załamanie się najsilniejszych i podziwianych małżeństw, wówczas słabsze bę­

dą stały wobec pokusy zakończenia walki i zre- zygnują".

W osobistym życiu chrześcijan równie istotne są ukryte walki. Wewnętrzne zmagania przeciętnego wierzącego wzrastają dzisiaj w swej intensywności i proporcji. Wiele ludzi znajduje się w sytuacjach trudnych do zrozu­

mienia.

Ap. Paweł powiedział: „Dopóki bowiem je­

steśmy w tym namiocie, wzdychamy, obcią­

żeni” (2 Kor. 5,4). Wątpię, czy moglibyśmy policzyć choćby tych, którzy w ukryciu w zdy­

chają z powodu znoszonych ciężarów. Paweł napisał także: „Nie chcemy bowiem, abyście nie wiedzieli, bracia, o utrapieniu naszym, jakie nas spotkało w Azji, iż ponad miarę i ponad siły nasze byliśm y obciążeni tak, że nieomal zwątpiliśmy o życiu naszym” (2 Kor. 1,8).

Gdybyś zdjął maskę z każdego w ielkiego kaz­

nodziei i każdej podziwianej osoby, znalazłbyś chwile głębokiej depresji. Zobaczyłbyś te same

nieczystości, które znajdujesz w każdym chrze­

ścijaninie. W szyscy przeżywamy okresy rozpa­

czy połączone z uczuciami porażki i myślą o

„skończeniu z tym wszystkim ”. W szyscy m y­

ślim y o rezygnacji.

ZWĄTPIENIE

Dlaczego czasami czujemy się tak, jakbyś­

m y m ieli zrezygnować? Przede wszystkim dla­

tego, że żyjem y tak, jakby Bóg opuścił Zie­

mię. N ie wątpim y w Jego istnienie czy rze­

czywistość, lecz nasze m odlitwy wydają się być niewysłuchane. Wołamy o Jego pomoc w głębokiej depresji, a On wydaje się nie sły­

szeć. Walczymy, ale popełniamy jeden błąd za drugim. Obiecujemy poprawę, czytamy Biblię, płaczemy i modlimy się, zajmujemy się poma­

ganiem innym i czynieniem dobra. Jesteśmy jednak często pozostawieni sobie z pustym u- czuciem niespełnienia. Obietnice Boga ścigają

D O K O Ń C Z E N IE N A S. G i 7

CZY N O W Y ELEMENT LITURGII?

W K o ściele n aszym , ja k w iad om o, n ie m a u sta­

lon ych form u ł litu rg iczn y ch . K ażd y duszpasterz Zboru je s t zob ow iązan y do k reatyw n ego, tw ó r ­ czego p rzew od zen ia zgrom ad zen iu k u ltow em u lu d u B ożego, choć w iad om o te ż z jak ich e le ­ m en tó w m a sk ła d a ć s ię n ab ożeń stw o; że m a m ieć w p ro w a d zen ie, m o d litw ę, śp ie w a n ie p ieśn i, k azan ie, b ło g o sła w ień stw o . W w ie lu Z borach tw orzy się zw y cza jo w a litu rgia, która m oże być zarów no dobra ja k i n iezu p ełn ie dobra. Cza­

sem n a w e t n ie zau w ażam y, że sta jem y s ię n ie ­ w o ln ik a m i p ew n ych n iep otrzeb n ych zw ro tó w czy form u łek . W tej c h w ili m am n a m y śli p ra w ie p ow szech n e w śród n aszych k a zn o d ziejó w d w u ­ krotn e p o d a w a n ie m iejsc P ism a Ś w ięteg o p rze­

w id zia n y ch do o d czytan ia. Z ap ow iad a się np.

tak: „C zytać b ęd ziem y S ło w o B oże z E w an gelii Ł ukasza, rozdział, w iersze od do” i za ch w ilę z n o w u : „E w a n g elia Ł ukasza” itd . C zyni s ię to n a w et w ó w cza s, gdy n ik t ze zgrom adzonych p o ­ d an ych m iejsc n ie od szu k u je w sw o ic h eg zem ­ plarzach B ib lii. Przed k ażdym n ab ożeń stw em ek u m en iczn ym w W arszaw ie lektorom , a także k azn od ziejom , k tórych h o m ilie m ia ły być em ito ­ w a n e p rzez radio m u sia łem zw racać uw agę, by tego n ie czyn ili. W ystarczy b o w ie m w yraźn ie, a le tylko raz za p o w ied zieć m iejsce, z którego pochodzi tek st do czytania. C hyba że zgrom a­

d zen ie m a charakter stu d iu m b ib lijn eg o i w s z y ­ scy jego u czestn icy m ają przed sob ą sw o je B ib lie.

E. Cz.

(6)

nas. Trzymamy się ich szczerą dziecięcą wiarą, lecz raz za razem nie udaje się nam otrzymać tego, o co prosimy. I z tego powodu w godzi­

nie pokusy — upadamy!

Wkrada się w tedy wątpliwość i szatan szepce nam: „To nie działa. Wiara w Boga nie daje rezultatów. Pomimo twoich łez, modlitw i zaufania Słowu Bożemu —- nic naprawdę nie skutkuje. Dni, tygodnie, lata przemijają, a two­

je modlitwy, nadzieje, marzenia ciągle są nie- wysłuchane i niespełnione. Lepiej skończ z tym wszystkim! Zrezygnuj!” Tak brzmi porada sza­

tana.

Każdy chrześcijanin na tej planecie do­

chodzi w jakimś okresie swojego życia do tego kryzysowego momentu. W takiej chwili ściany wydają się walić, a sufit nad nami wygląda tak, jakby miał spaść w dół. Wszystko wydaje się rozpadać, a jakiś głos mówi: „Odejdź od tego. Zostaw to wszystko! U ciekaj! Dlaczego trwasz w tym? Odsuń się! Nie musisz przecież tego ciągnąć! Zrób coś stanowczego!”

Dawid, przytłoczony złem wołał w swoim sercu do Boga: „Obudź się! Dlaczego śpisz, Pa­

nie? Przebudź się, nie odrzucaj nas na wieki!

Dlaczego zakrywasz oblicze twoje, zapominasz o nędzy i udręce naszej?” (Ps. 44.24-25).

Bracie i siostro w Panu! Czy nie zdumie­

wa cię to, że ten w ielki człowiek żyjący w okresie Starego Testamentu stawał wobec tych samych walk i problemów, w obliczu których m y znajdujemy się dzisiaj? Biblia mówi: „Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotka­

ło, gdy was pali ogień, który służy doświad­

czeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteś­

cie uczestnikami cierpień Chrystusowych, ra­

dujcie się, abyście i podczas objawienia chwa­

ły jego radowali się i w eselili” (1 Ptr. 4,12-13).

Jak możemy nauczyć się wytrwałości i przeżywania jednego dnia na raz? Możesz za­

cząć od zapomnienia o wszystkich „rozwiąza­

niach na skróty” i „magicznych lekarstwach”.

Chrześcijanin nie potrzebuje, by rzekomy zły duch był z niego wyrzucony. Bóg nie zejdzie na dół i nie będzie żył naszym życiem za nas.

Kusiciel też nie będzie zniszczony aż do dnia, którego Pan wrzuci go do więzienia. Szatan będzie zawsze obecny kusząc, oskarżając i pró­

bując obrabować każdego wierzącego z jego

wiary, zaufania Bogu.

(7)

Im dłużej żyję dla Chrystusa, tym trud­

niejsze dla mnie jest przyjęcie „łatwych roz­

wiązań na wszystko”. Lecz w moich własnych walkach odkryłem wielką pociechę i pomoc w dwóch wspaniałych prawdach.

Pierwszą prawdą jest to: B ó g n a ­ p r a w d ę m n i e k o c h a . On nie zajmuje się potępianiem swoich dzieci bez względu na to, czy odnoszą porażki, czy nie. Martwi się o nas, jak kochający Ojciec i pragnie jedynie pod­

nieść nas z naszych słabości.

Niedawno zrozumiałem o tej miłości nieco więcej. Gdy spacerowałem między drzewami na naszym rancho, nagle na ziemi zatrzepotał przede mną maleńki, kulawy ptaszek. Schyli­

łem się, aby go podnieść. I właśnie w tedy przy­

pomniał mi się znany fragment z Pisma: „Czyż nie sprzedają za grosz dwu wróbli? A jednak ani jeden z nich nie spadnie na ziem ię bez w o­

li Ojca waszego” (Mat. 10,29).

dnie”. N ie panikuj! W yzwolenie przyjdzie.

Bóg odpowiada nam pokazując swoją miłość.

Gdy przekonamy się, jak słabi jesteśm y i nau­

czymy się ufać Jego miłości i przebaczeniu, On zejdzie na dół i delikatnie pomoże powrócić nam do gniazda.

Druga prawda brzmi następująco: N a j ­ b a r d z i e j c i e s z y G o m o j a w i a r a !

„Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hebr.

11,6). Pan tak bardzo chce, żeby Mu ufać! Tę ufność uznaje za sprawiedliwość (Rzym. 4,3).

Co mam zrobić, gdy pokusa przelewa się nade mną jak powódź, ciężary leżące na moich barkach przytłaczają mnie i widzę w świetle prawdy m oje słabości? Czy mam zrezygnować?

Czy „skończyć ze wszystkim ” ? Nigdy!!! Mam przynieść wszystko Bogu, to co pozostało:

m o j ą w i a r ę w N i e g o ! Mogę nie rozu­

mieć, dlaczego tak długo On nie przychodzi z pomocą, lecz wiem, że On to zrobi! Bóg do­

trzyma swojego Słowa wobec mnie!

B r a c i e i s i o s t r o uj p a n u i g z y nie z d u m i e u j a cię t o , ze t e n u j i e l k i CZŁOWIEK ŻYJĄCY LU OKRESIE STAREGO TESTAMENTU STALÜAL WOBEC TYCH

SAMYCH WALK I PROBLEMÓW, W OBLICZU KTOkVCW MV ZNAJDUJEM Y SIE DZISIAJ 2 BIBLIA M Ó W I: " NIE DZIWCIE Się , JAKBY U)AS COŚ NIEZWY­

KŁEGO SPOTKAŁO, GDY WAS PALI OGIEŃ, KTÓRY SŁUŻY DOŚWIADCZENIU WASZEMU, ALE W TEJ MIERZE, JAK JESTEŚCIE UCZESTNIKAMI CIERPIEŃ CHRYSTUSOWYCH, RADUJCIE S l | , ABYŚCIE I PODCZAS OBJAWIENIA CHWA­

ŁY JEGO RADOWALI Się I W ESELILI *

1 .-p io t r a

4 , J 2 H 5

Bóg jest z nami nawet wtedy, gdy upa­

damy. Nie opuszcza nas, gdy się pogrążamy.

Pan nigdy nie rezygnuje z żadnego z nas!

Czy ty też upadłeś? Czy jesteś podobny do tego kulawego wróbla, bezradnie trzepo­

czącego w piachu skrzydłami? Jesteś zraniony, cierpiący? Czujesz się zgubiony i samotny? Czy kiedykolwiek m yślałeś o sobie: „Jak Bóg może wytrzymać z kimś takim, jak ja? Jak może kochać mnie dalej, skoro ja zawiodłem Go tak okropnie?”

Często potrafimy rozpoznać Jego wielką miłość jedynie wtedy, gdy znajdziemy się „na

Jestem przekonany, że szatan chce mnie i ciebie obrabować z jednej jedynej rzeczy: z osobistej wiary. Ostatecznym celem jego ata­

ków nie jest moja lub twoja moralność, ani dobre uczynki, ani marzenia. On chce znisz­

czyć w nas wiarę i sprawić, żebyśm y uw ie­

rzyli w to, że Bóg zostawił tę Ziemię!

Upadek nigdy nie jest fatalny dla tych, którzy swoją wiarę zachowują nietkniętą.

Wbrew rozpaczy i presji, które atakują i w y ­ sysają wszelką siłę, ja wierzę Bogu! Ufam, że będzie strzec nas od upadku, aby stawić nas nienagannymi i rozradowanymi wobec swojej chwały (por. Jud. 24).

D A W ID W ILK EK SO N

(8)

O D R E D A K C J I

„Nic nowego pod słońcem”. Również w życiu Kościoła -powtarzają się od czasu do czasu tendencje do p e w n y c h nieprawidłowości czy wręcz do w y ra źn y c h herezji. I dlatego pow staje konieczność ppwtarzania przeka­

z yw a n ia określonych elem entów doktryny. W zw iązku z t y m dokonuje­

m y tutaj dwóch przedruków. A u torem pierwszego artykułu jest Donald Gee, zm arły w 1966 roku b y ły p rzyw ó d ca Zborów Bożych w W ielkiej B r y ­ tanii, długoletni rektor ich Seminarium Teologicznego, jed en z czoło­

w y c h działaczy światowego ruchu zielonoświątkowego, w okresie m ię­

d z y w o jen n y m w yk ła d o w ca dogm atyki w Instytucie Biblijnym w Gdań­

sku. Autorem zaś drugiego — absolwent w.w . Instytutu w Gdańsku, b y ­ ł y długoletni wiceprezes Rady Kościoła i em e ry to w a n y pastor Zboru gdańskiego — prezb. Sergiusz Waszkiewicz. Ufamy, że oba a rtykuły zwrócą uwagę zarówno kierownictw naszych Zborów jak i wszystkich w y zn a w có w na konieczność chodzenia drogą biblijnego środka — p o ­ m ięd zy niewiarą w elem ent nadprzyrodzony a sensacjonalizmem, dopa­

trującym się cudu tam, gdzie go nie było. Oba a rty k u ły ukazały się po raz p ierw szy w nrze 3/1965 naszego miesięcznika.

W A R T O Ś Ć ELEMENTU NADPRZYRODZONEGO

Szczególnym wkładem ruchów charyzma­

tycznych do Kościoła naszych czasów jest ich świadectwo odnośnie rzeczywistości elem entu nadprzyrodzonego w przeżywaniu chrześcijań­

skim, przede wszystkim poprzez objawy darów Ducha. Twierdzenie to akceptujemy, zdając so­

bie sprawę z tego, że pociąga to za sobą konie­

czność uzasadnienia jego prawdziwości.

Przy rozpatrywaniu istotnego wkładu przebudzenia charyzmatycznego, przechodzimy od zagadnień ogólnych, do tego, co jest szcze­

gólne. Nie powinno jednakże to, co jest ogólne, być przy tym zapomniane.

W ierzymy w stworzenie jako akt Boży, wbrew poglądowi, że życie powstało z jakiejś pierwotnej substancji dzięki procesom natural­

nym. Jako chrześcijanie wierzym y także w naj­

wyższe czyny Boże w dziejach naszego odku­

pienia: wcielenie, życie, śmierć i zmartwych­

wstanie Syna Bożego. Bez tych dwóch czynów Bożych — używając słów Pawła — kazanie na­

sze i nasza wiara byłaby daremne (por. 1 Kor.

15,1-14). Istnieje jednak jeszcze jeden wielki akt Boży, mianowicie zesłanie Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy, a to w tym celu, aby Żywy Chrystus mógł nieustannie objawiać się w Kościele.

Największym objawem nadprzyrodzonej łaski Bożej jest odrodzenie człowieka przez Du­

cha Świętego. W tym ruchy charyzmatyczne są jedno z wszystkim i biblijnie wierzącymi chrześcijanami. Jeśli mają coś innego jeszcze

do zaofiarowania, to jest nim wyraz radości w nabożeństwie, w odróżnieniu od dość poważne­

go sformalizowania tak w ielu nabożeństw ko­

ścielnych i to nawet Zborów o wysokim pozio­

mie wiary. Ruchy charyzmatyczne przez prze­

życie napełnienia Duchem Św iętym w eszły na drogę spontaniczności w nabożeństwie, co

— według ich przekonania — winno być czymś normalnym dla wszystkich chrześcijan we wszystkich wiekach.

Moc i atrakcyjność tego świadectwa nie mogą być zniekształcone przez fanatyzm, lecz powinny być utrzymane w przyzwoitości i Bo­

żym porządku. Radość jest zaraźliwa, ale w Chrystusie posiada ona głębię, jest rzeczywi­

stością, jest czymś więcej niż powierzchowne podniecenie. Prawdziwe wzruszenie jest natu­

ralne w najlepszym znaczeniu tego słowa. I gdy się objawia w okresie prześladowań, zaczy­

na wykazywać elem enty wprost nadprzyrodzo­

ne. Ogarnia nas w tedy poczucie podziwu i zbo­

żnej czci; rozpoznajemy działanie Boże.

Ale gdy uczestnicy przebudzenia chary­

zmatycznego składają świadectwo o posiadaniu elem entu nadprzyrodzonego w nabożeństwie, są naprawdę naiwni, jeśli boją się analizowania ich roszczeń. W wieku o nastawieniu nauko­

wym takie roszczenia będą bezwględnie bada­

ne, nawet przez sympatyków ruchu. Prawda nie powinna niczego się bać. Współczesna psy­

chologia daje wytłumaczenie w ielu faktów,

które poprzednie pokolenia uznawały bez cie­

(9)

nia wątpliwości jako całkowicie nadprzyrodzo­

ne. Wypada nam m ile powitać wszelką praw­

dziwą „naukę o duszy”. Na stronicach Biblii jest w iele dobrej psychologii, wyraźnie rozpo­

znającej istotę i działanie ducha, duszy i m yśli ludzkiej.

Sprawą nader ważną dla ruchu zielono­

świątkowego jest zbadanie działania ducha ludzkiego i m yśli ludzkiej w m ówieniu języka­

mi, które jest szczególnym znamieniem tego ruchu. Zjawisko to bowiem uznaje się za nad­

przyrodzone do tego stopnia, iż niektórzy gło­

szą nawet, że „Duch Św ięty przemówił przez nich językami”.

Nasze pojęcia i nauka o natchnieniu muszą być bardzo delikatnie formułowane. Znane wiersze Biblii dotyczące tej dziedziny mówią bardzo w yraźnie: „Napełnieni zostali wszyscy • Duchem Świętym, i poczęli mówić innymi ję­

zykami, jak Duch dawał im w ym aw iać” (Dz.

Ap. 2,4). Źródło było boskie, narzędzia były ludzkie. Tysiące serc pragnących zostały w peł­

ni zaspokojone przez przeżycie napełnienia Du­

chem Świętym. W przeciwieństwie do posłu­

giwania się darem języków w Zborze, jest i musi być istotnie coś nadprzyrodzonego, gdy mówienie językami ma służyć jako dowód i znamię początkowe napełnienia Duchem, ina­

czej bowiem ich wartość jako znamienia jest znikoma. Stwarza to w ielką odpowiedzialność dla osób, które modlą się z pragnącymi tego przeżycia. Albowiem psychiczna imitacja (na­

śladowanie) jest gorsza niż marność.

Jeśli Pismo Św ięte udziela wskazówek od­

nośnie właściwego posługiwania się darami w Zborze, znaczy że uznaje wyraźnie w tym rolę ducha ludzkiego (np. jeżeli się modlę języ­

kiem niezrozumiałym, modli się duch mój”

albo „...i duchy proroków są poddane proro­

kom” — 1 Kor. 14,14.32). Nie musi być nic złe­

go w tym działaniu ducha ludzkiego. Głupstwo powstaje wtedy, gdy nie chcemy uznać jego działania i zjawisku przypisujemy poziom nad­

przyrodzony. Musimy także mieć zmysł w yćw i­

czony, aby rozróżnić ducha i duszę. Przestudio­

wanie zagadnienia mówienia językami w dzie­

jach Kościoła winno być obowiązkiem każdego, kto ma aspiracje być przywódcą zielonoświą­

tkowym.

Niedawno miałem okazję przeczytać do­

skonale opracowaną rozprawę na tem at glosso- lalii, pióra jednego z czynnych psychiatrów z Afryki Południowej, który sam jest członkiem jednego z większych odłamów ruchu zielono­

świątkowego. Pragnąłbym, aby z pracą tą za­

poznali się możliwie w szyscy pracownicy Koś­

cioła. Musimy mieć dokładniejsze poznanie działania ducha ludzkiego, powodowanego róż­

nymi formami podniecenia, wśród których w ie­

le może być zupełnie naturalnych (przyrodzo­

nych).

Usługa uzdrowienia w związku z przebu­

dzeniem charyzmatycznym jest także przyczy­

ną powstania w ielu spraw dotyczących odróż­

nienia elem entu nadprzyrodzonego od czysto psychicznego, a w ięc naturalnego. N ie chcemy przez to powiedzieć, że uzdrowienie za pomocą psychologii należy potępić. Psychologia jako środek uzdrowienia może mieć miejsce, ale winna być trzymana w rękach tych, którzy znają jej możliwości, jak i jej niebezpieczeń­

stwa. Śzaleństwo powstaje wtedy, gdy uzdro­

wienie psychologiczne ogłaszamy jako „cuda”

i klasyfikujemy jako elem ent nadprzyrodzony.

Popularne kampanie uzdrowieńcze narobi­

ły w ciągu ostatnich lat tyle poważnych skan­

dali, aż powstała potrzeba, aby Bóg pozwolił naszym przywódcom z odwagą, mądrością i w pokorze, oczyścić z nich nasze szeregi. To, co miało być chlubą naszą, stało się powodem na­

szego wstydu. A przy tym niewinni, szczerzy i prawdziwie używani przez Boga w tej służbie, muszą cierpieć z winnymi. Jednym z najwięk­

szych grzechów była tu przesada. Należym y do pokolenia, które pożąda cudów. Prawdziwe i szczere nauczanie o elem encie nadprzyrodzo­

nym w darach Ducha zaspokoiło to pragnienie.

Wśród nadużyć kampanii ozdrowieńczych nie powinniśm y utracić wiary, że Jezus Chry­

stus uzdrawia dzisiaj, tak jak czynił to wczoraj.

Prawdziwe cuda mają nadal miejsce, ale o w ie­

le częściej, niż niejednemu wydaje się, przez pokorne usługiwanie m iejscowych starszych Zboru. Prawdopodobnie najlepszą próbą ognio­

w ą rzeczywistości elem entu nadprzyrodzonego w uzdrowieniu jest bieg czasu. Uzdrowienie czysto psychologiczne, a więc naturalne, prze­

żyte w tłum ie, zniknie, kiedy odpowiednie w a­

runki psychologiczne przestaną istnieć, lub gdy osłabnie siła autosugestii. Natomiast prawdzi­

w y cud pozostanie, i wytrzyma egzamin czasu.

Chcemy wprost nalegać, aby wszystkie kampa­

nie ewangelizacyjne i „uzdrowieńcze” były do­

świadczone za pomocą natchnionych norm No­

w ego Testamentu.

Wierzymy, że element nadprzyrodzony jest istotną częścią składową chrześcijaństwa, nie tylko u jego źródeł, ale i w dzisiejszej jego służbie i nabożeństwie. Na tym polega w łaści­

w e znaczenie darów Ducha w naszych czasach.

Nie jest wolą Bożą, aby dary te zupełnie prze­

stały objawiać się. Wiara pozwala stwierdzić, że Duch Św ięty nadal działa według Swojej woli. W każdym prawdziwym objawie elem en­

tu nadprzyrodzonego Bóg jest uwielbiony, a moc Ewangelii powiększona. Przebudzenie cha­

ryzmatyczne jest jednym z Bożych narzędzi w tym celu. Jego świadectwo odnośnie elementu nadprzyrodzonego ma wielkie znaczenie, ale e- lement ten musi być rzeczywistością.

D O N A L D GEE tłu m . E d w a r d CzajKo

$

(10)

RZECZYWISTOŚĆ A MNIEMANIE

Obserwując życie duchowe wierzących, przysłuchując się kazaniom i modlitwom w zborach, zauważyłem now y prąd religijny, no­

wego ducha przebudzającego wierzących do duchowego samozaspokojenia, do autosugestii.

Twierdzi się na podstawie Słowa Bożego i na­

szej osobistej wiary, że wystarczy tylko popro­

sić Boga o to, co nam potrzebne, silnie wierzyć w swoje m odlitwy i już Bogu dziękować. Bo to, o co prosiliśmy — powiadają nam — już mamy. Chociaż nie zaszła żadna zmiana ducho­

w a w naszym życiu.

Na przykład, człowiek jest chory i, jak wiadomo, szuka zdrowia, i jako człowiek w ie­

rzący w pierwszym rzędzie zwraca się do Boga w modlitwie o uzdrowienie. I oto słyszy ten brat, że na podstawie Słowa Bożego trzeba ty l­

ko mieć głęboką wiarę i po modlitwie o zdro­

w ie trzeba wierzyć, że jesteś już zdrów, i na­

leży tylko za to Bogu dziękować. Ale niestety, tak się nie staje. Choroba nadal dokucza, je­

steś chory tak, jak poprzednio.

W pewnym zborze, w którym często by­

wam, jeden z braci chciał koniecznie m ieć sy­

na. Gorąco Boga o to prosił i już dziękował za to, że jego modlitwa została wysłuchana. Ale, gdy nadeszła chwila urodzin, żona powiła mu...

miłą córeczkę.

Czytając jedną z książek o treści religijnej zauważyłem, że ona również jest przesiąknięta tym nowym duchem. W ystarczy tylko — w myśl tej teorii — dobrze sobie uświadomić, że na krzyżu Jezus Chrystus wszystko za nas w y ­ konał, i sprawa jest załatwiona: jesteś zbawio­

ny, posadzony na niebiesiech i masz wszystko!

Wystarczy przekonać się, że Duch Św ięty zo­

stał w ylany na ziemię, na Kościół Chrystusa, a już bez wszelkich próśb i ustawicznych mo­

dlitw, masz moc Ducha Świętego! Trzeba tylko za wszystko Bogu podziękować (...)

Łączy się z tym także zagadnienie nawró­

cenia i przebaczenia grzechów. To, tak samo jak i odrodzenie, jest przeżyciem osobistym każdego grzesznika, który nawraca się do Bo­

ga i prosi o przebaczenie grzechów. Przebacze­

nia tego doznaje się osobiście. I chociaż zbawie­

nie dokonane zostało w Chrystusie już blisko dwa tysiące lat, jednakże trzeba je osobiście przyswoić i doznać tej samej mocy przebacze­

nia, której doznali pierwsi grzesznicy, którzy

kiedyś nawracali się do Chrystusa. Grzesznik powinien przeżyć radość zbawienia, doznać o- czyszczenia serca i stać się dziecięciem Bożym.

Ta konkretna chwila nawrócenia się jest tak ważna, iż powiedziano, że Aniołowie w niebie radują się wielce, gdy choć jeden grzesznik zostanie zbawiony (por. Łuk. 15,1-10).

Przy nawróceniu zaś, które nie jest przemia­

ną wewnętrzną, nie ma radości, ani na niebie, ani na ziemi. Trzeba raczej płakać, że temu człowiekowi, który chciał nawrócić się do Pana powiedziano, że dobrze mu i tak, aby tylko wiedział kim jest.

Można się nawrócić, ale nie do Wszechmoc­

nego (por. Ozeasz 7,16). Są takie nawrócenia, które można określić tylko jako przejście z jed­

nego środowiska do innego i to najczęściej nie do spraw Bożych, ale ludzkich. Można zostać członkiem jakiegoś ugrupowania i dobrego Zbo­

ru i być nie nawróconym do Boga. Kiedyś tak było z prozelitami, nawracanymi przez fary­

zeuszów, o których Jezus powiedział: „obcho­

dzicie morze i ziemię, aby jednego w spółw y­

znawcę swoim uczynić, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła, dwakroć większym niżeliście sami” (Mat. 23,15). Oznaczało to, że ceremonia została dokonana, ale pogańskie ser­

ce pozostało.

Chciejmy zapytać naszych wielkich po­

przedników, mężów Bożych ze wszystkich spo­

łeczności chrześcijańskich, jak oni sami prze­

żyli nawrócenie i jak głosili o nawróceniu. O!

Jakaż zmiana zachodziła w życiu tych ludzi!

Dziękowali oni Bogu za to, co rzeczywiście prze­

żyli, a nie za to, co sobie uświadomili. Na zgromadzeniach było coś wspaniałego, kiedy grzesznicy ze łzami w oczach padali przed Pa­

nem. Słowo Boże, Ewangelia Chrystusowa by­

ła dla nich nie tylko nauką, ale mocą Bożą, która dawała now e życie. Ich życie było św ia­

tłością dla innych. Ci ludzie nie potrzebowali, aby ich ktoś uświadamiał kim oni są i co prze­

żyli. Dobrze wiedzieli, kim byli przed tym i co się z nimi stało. Dobrze wiedzieli, jaka zmiana zaszła w ich życiu, gdy pewnego konkretnego dnia nawrócili się do Pana i rozpoczęli nowe życie, życie radości i pewności wiecznego zba­

wienia w Chrystusie. Tej pewności w ielu nie

ma, mimo, że nazywają się chrześcijaninami i

to od dzieciństwa.

(11)

Nie można nie poruszyć tutaj zagadnienia napełnienia mocą Ducha Świętego. Problem ten także zajmował w iele miejsca w pierwotnym Kościele. Sprzeczano się w jaki sposób On przy­

chodzi na ziemię i do serca wierzących, czy bezpośrednio od Boga Ojca, czy przez Jezusa Chrystusa. I to było jedną z przyczyn podziału.

Nie mam zamiaru wypowiadać się na temat dogmatów, uważam bowiem, że po dziś dzień nie ma jednolitego poglądu w tej dziedzinie.

Chodzi tu o co innego.

Nie chcę zastanawiać się nad tym w jaki spo­

sób chrześcijanin otrzymuje moc Ducha Św ię­

tego, bo uważam, że każdy wierzący sam po­

winien na to pytanie odpowiedzieć. Najważ­

niejsze, aby tę moc w sercu posiadać. Wiem, że niektórzy wierzący mają uprzedzenie do glossolalii i dlatego są źle nastawieni do całego zagadnienia „mocy z wysokości”. Trzeba jed­

nak bać się martwej formy, do jakiej niektórzy doszli. Rozumieją, że otrzymanie napełnienia Duchem Św iętym jest w związku z wkładaniem rąk. Takie napełnienie tyle znaczy, co i ten martwy obrządek! Mam na uwadze nie formę, ale rezultat. Chodzi o to, aby człowiek wierzą­

cy mógł doznać tej mocy, której dożywali Apo­

stołowie, których życie zostało całkowicie prze­

kształcone w w yniku tego przeżycia. Jeśli ja­

kieś przeżycie tej mocy nie daje, znaczy, że tutaj coś nie jest w porządku.

Chrystus powiedział, że Duch Św ięty zmie­

ni nas i wyposaży nas w moc do usługiwania.

Jeżeli zaś w życiu nie zaszła żadna zmiana, w dalszym ciągu nie mamy miłości do Pana i do bliźnich, nie postępujemy według Jego słowa i nie przynosimy owoców życia duchowego, jest wtedy coś nie w porządku. Grozi w tedy nam wyrok: „Jam was nigdy nie znał” (Mat. 7,22).

Na jednym ze zgromadzeń pewien młody brat gorliwie głosił Słowo Boże na temat uzdro­

wienia. Cytując Słowo z księgi proroka Izaja­

sza 53,4: „zaiste on niemoce nasze wziął na się, a boleści nasze własne nosił”, mówił, że w Jezusie Chrystusie już wszystko zbstało w y ­ konane i mamy w Nim nie tylko zbawienie ale i uzdrowienie. Trzeba w to tylko wierzyć.

Ale po modlitwie ci, którzy modlili się o uzdro­

wienie, nie odczuli wcale, aby choroba ich opu­

ściła. Młody kaznodzieja jednak w dalszym cią­

gu stanowczo podkreślał, że trzeba tylko Bogu dziękować za uzdrowienie, które mamy już dawno w ranach Jego i spokojnie iść do domu.

Niestety, nazajutrz słyszałem szemrania: „to nie jest uzdrowienie, jestem nadal chory”.

Osobiście mocno wierzę w nadprzyrodzone uzdrowienie. Niejednokrotnie sam je przeżywa­

łem, byłem świadkiem uzdrowienia moich dzie­

ci i członków Zboru. N ie chciałbym dlatego za­

chwiać czyjejś w iary w uzdrowienie. Chcę tylko, aby ten przykład posłużył do zilustro­

wania całego zagadnienia. Tak, jak inne rze­

czy, które Chrystus dla nas w yjednał należy osobiście przyswoić, tak i uzdrowienie. Trzeba m ieć rzeczywiste przeżycie uzdrowienia, a nie

wm awiać sobie uzdrowienia.

Miłość Boża jest także jednostkowa, a nie tylko ogólna. Tak, jak rodzice dla każdego dziecka osobno mają miejsce w swoim sercu, również Bóg miłuje każdego z nas oddzielnie.

Należy więc miłować Pana osobiście i osobi­

ście przeżyć to, co On wyjednał dla nas na Golgocie. On wie, czyje imię wpisane jest do księgi żywota. Inaczej wszelka tzw. „pomoc du­

chowa” jest zastrzykiem nie na życie, lecz na śmierć.

Pan wie, co nam potrzeba. On nie da nam

„kamienia zamiast chleba” i „węża zamiast ryby”. Nie nasza wola, lecz Jego niech będzie jak w niebie, tak i na ziemi.

S E R G IU S Z W A SZ K IEW IC Z

Informujemy, że w okresie wiosenno-letnim , od dnia 30 marca br., audy­

cje radiowe pod nazwą:

„GŁOS EWANGELII % WARSZAWY”

są nadawane

w poniedziałki, środy, czwartki i piątki — o godz. 20.30 na fali 31 m w soboty i niedziele — o godz. 17.15 na fali 31 m.

Wszystkich zapraszamy do słuchania naszych audycji.

R E D A K C J A „ G Ł O S U E W A N G E L II"

11

(12)

ZWIASTOWANIE DAWIDA WILKERSONA W FILMIE „KRZYŻ I SZTYLET”

I M

Vfci

i*

L ubim y szufladkować ludzi, prawda? Żeb y wyglądało, że każdy jest taki sam. Jednakże nikt na świecie nie ma prawa was szufladko­

wać, bo nik t nie wie, co naprawdę w głębi ser­

ca czujecie. Żaden przyjaciel, chłopak czy dziew czyna z gangu, żaden kapłan, kaznodzie­

ja, rabin, działacz społeczny, psychiatra — nikt! Ponieważ wasz umysł, uczucia i duch są tak fantastyczne, że potrzeba b y g ło w y w ię k ­ szej niż kula ziemska, że b y choć jednego z was zrozumieć.

Dlatego nie nauczam religii. Nauczam o Człowieku. K im ś jed y n y m , kto może zrozu­

mieć wasze postępowanie. Jedyny, kto rozu­

mie co was „g ryzie” i co trapi. Jedyny, kto jest w stanie w a m pomóc. Jeśli macie odwagę, po ­ słuchajcie. Będę m ówił o Człowieku i o m i­

łości. Właśnie o miłości. To jest słowo, które was „gryzie”. Myślicie, że to tylko dla lalu- siów? Ale to je s t najzuchwalsze słowo w na­

s z y m języku. Miłość — to nie to, co czujesz, ale to co robisz. Miłość nie je s t w te d y , gdy ro­

bi ci się „m iękko” w kolanach i serce zaczyna mocniej bić. Miłość — to najodważniejszy czyn na jaki cię stać. Miłość — to w y z b y c ie się nie­

nawiści. Ale do tego potrzeba p r a w d ziw e j od­

wagi...

Ta Księga głosi: „Bóg jest miłością”. On p rz y jr z a ł się grzechom w naszych sercach. Ser­

cach każdego —■ tw o im i moim, każdego z nas.

I znienawidził te grzechy. Dlatego posłał na ten św ia t swego jedynego Syna, z miłości do nas. Jezus — to dar c zystej miłości płynącej w p ro st z serca — dla ciebie i dla mnie. Nie je s t więc ważne, kto kogo zranił, nie je s t w a ż ­ ne co palicie, czym się szprycujecie, lub z kim sypiacie. Bóg was kocha. Wie, że każdy z was zna Dziesięcioro Przykazań. Większość z was złamała już każde z nich. Bóg też o t y m wie.

Wie dobrze, co was „wścieka”, co przeraża, co zniechęca. Wie dobrze o w a szych rozróbach a na w et o zabójstwach. Bóg wie także, kim bę­

dziecie w przyszłość. Nie tylko, kim byliście dotychczas. Jezus daje nam najważniejsze przykazanie: „Kochaj Boga z całego serca, du­

szy i umysłu, a bliźniego swego, jak siebie sa­

mego”. A więc w y n ik a z tego jed en wniosek, żebyście kochali jeden drugiego.

P ow iem w a m coś jeszcze. Jezus Chrystus był doskonały. A oni Go ukrzyżowali. I naw et je d n y m słow em się nie poskarżył. I kiedy ko­

nał na k rzyżu b y ł człowiekiem takim, jak w y . Bał się tego samego i czul to samo, co w y . Od­

czuwał ból tak samo, jak w y . W Jego ciało, w.

Jego ręce wbili gwoździe. W ręce — w najw ra­

żliwsze części ciała. I w stopy. 1 p rzybili Mu rę­

ce i nogi do krzyża. Mógł im na to nie pozwolić.

Mógł zawołać cały zastęp aniołów, ż e b y zdjęły Go z krzyża. Mógł w yrżnąć w szystk ich swoich oprawców, ale tego nie zrobił. Zawisł na k r z y ­ żu brocząc krwią za was. I oddał życie za was.

Żebyście nie musieli umierać dzisiaj. I ż e b y ś ­ cie nie musieli zabijać. Przestańcie krzyczeć o grzechach przeszłości i przestańcie za nie pła­

cić.

Ludzie! To w szy stk o już spłacone. To za darmo. Zechciejcie to tylko zrozumieć.

Otwórzcie swoje serca i niech cala gorycz z nich w yp łyn ie. Niech Jezus tam wejdzie!

Jeśli chcecie odmienić swoje życie, to te ­ raz na to czas. Stoicie przed obliczem Wszech­

mogącego Boga. Chodźcie tu do mnie w szyscy.

Chodźcie śmiało. Nie jak jacyś święci. Nie cze­

kajcie aż się staniecie idealni. Przychodźcie z w a s z y m i problemami. Niech Jezus was uzdro­

wi. A wasze przyjście niech oznacza: „Boże potrzebuję Cię. Boże, przebacz mi. Boże, odda­

ję Ci się w opiekę...”

R e p ro d u k c ja a m e ry k a ń s k ie g o p la k a tu film u „Krzyż i sztylet" p o św ię c o n e g o d z ia ła ln o ś c i p a s to r a D a w id a W ilk e rso n a.

W je g o roli w y s tę p u je P a t B oone, a w roli N icky C ru za - Erik E stra d a

(13)

DAWID WILKERSON

J e s t p a s to re m d z ia ła ją c y m w sp o łe c z n o śc i „Z b o ró w B o ż y c h ” (K ościół z ie lo n o św ią tk o w y ) w S ta n a c h Z je d ­ n o czo n y ch . W la ta c h 5 0 -ty e h z o s ta ł p o w o ła n y p rz e z B o g a do e w a n g e liz a c ji w ś ró d c z ło n k ó w m ło d z ie ż o w y c h g an g ó w , n a rk o m a n ó w i h ip p isó w . P o w ie lu n ie z w y k ­ ły ch p rz y g o d a c h i d ra m a ty c z n y c h s y tu a c ja c h u d a ło m u się tr a f ić z p o s e ls tw e m E w a n g e lii do ty c h m ło ­ d y c h lu d z i ż y ją c y c h n a m a r g in e s ie życia, w „ a s f a lto ­ w ej d ż u n g li” N ow ego J o r k u .

W re z u lta c ie te j s łu ż b y D a w id W ilk e rso n s ta ł się z a ło ż y c ie le m m ię d z y w y z n a n io w e j i m ię d z y n a ro d o w e j o rg a n iz a c ji „ T e e n C h a lle n g e ” (a n a s tę p n ie „W orld C h a lle n g e ”), k tó r a p rzy ch o d zą ;z p o m o c ą n a rk o m a n io m , a lk o h o lik o m i lu d z io m „z m a r g in e s u sp o łe c z n e g o ” .

C zęść sw o ic h d o św ia d c z e ń i p rz y g ó d o p is a ł D a ­ w id W ilk e rs o n w k sią ż c e p t. „ K rz y ż i s z ty le t” (The C ro ss a n d th e S w itc h b la d e ), k tó r a z o s ta ła p r z e tłu m a ­ czo n a n a w ie le ję z y k ó w i ro z p o w sz e c h n io n a w w ie ­ lo m ilio n o w y c h n a k ła d a c h . J e s t o n a ta k ż e p rz e ło ż o n a n a ję z y k p o lsk i. W ła ś n ie w e d łu g te j k s ią ż k i zo stał n a k rę c o n y f ilm p t. „ K rz y ż i sz ty le t" , k tó r y w z w ią z k u z w iz y tą D a w id a W ilk e rs o n a w P o lsc e je s t o b ecn ie p r o je k to w a n y w n a s z y m k r a ju .

D a w id W ilk e rs o n p o w ie d z ia ł:

„N ie o trz y m a łe ś teg o p o s e ls tw a p rz y p a d k o w o . J e ­ steś je d n y m z w ie lu ma św iecie, do k tó ry c h ono d o ­ ta r ło . M ożesz p rz y g o to w a ć się n a s p o tk a n ie z B o ­ g ie m ty lk o w je d e n sp o s ó b : z a u fa j J e z u s o w i C h ry ­ s tu so w i! P r z y jm ij Go, ja k o P a n a i Z b a w ic ie la ! Z a ­ a k c e p tu j G o, ja k o K r ó la sw o je g o życia..."

D aw id W ilk erso n - k o laż G rażyny K ujaw skiej

(14)

WNIEBOWSTĄPIENIE -

WSZELKA WŁADZA W RĘCE CHRYSTUSA

„W zbudził go z m artw ych i p o sa d ził po p ra w icy s w o ­ je j w n ie b ie , ponad w sz e lk ą n a d ziem sk ą w ła d z ą i zw ierzch n ością, i m ocą, i p an o w a n iem , i w szelk im im ien iem , ja k ie m oże być w y m ien io n e, n ie tylk o w tym w iek u , a le i w przyszłym ; i w szy stk o p od d ał pod nogi jego, a jego sam ego u sta n o w ił ponad w szy stk im G łow ą K ościoła, który jest cia łem jego, p e łn ią tego, który sa m w szy stk o w e w szy stk im w y p e łn ia ”. (Ef.

1,20—23)

W n ie b o w s tą p ie n ie je s t p r a w d ą , k tó r a u ś w ia d a m ia n a m , że C h ry s tu s p o s ia d a w s z e lk ą w ła d z ę n a n ie b ie i n a ziem i. B óg u c z y n ił G o P a n e m w sz y stk ie g o . J e d ­ n a k ż e p r a w d a t a n ie je s t u z n a w a n a p rz e z b a rd z o w ie lu lu d z i. W ie lu o d c z u w a te sło w a , ja k o n ic n ie m ó w ią c e o b ie tn ic e n a w y ro st, k tó ry c h s p e łn ie n ia m y, c h rz e ś c ija n ie , n ie m o ż e m y się d o czek ać. O w e j k r y ­ ty k i z n a c z e n ia w n ie b o w s tą p ie n ia n ie n a le ż y b r a ć za złe. K to p a tr z ą c n a n a s, c h rz e ś c ija n , p y ta o s k u tk i teg o w y d a rz e n ia w n a s z y m św ie c ie , m a ra c ję , gdy o strz e g a p rz e d u ż y w a n ie m n ic n ie z n a c z ą c y c h s f o r ­ m u ło w a ń .

K to ch ce w y g ło sić k a z a n ie o w n ie b o w s tą p ie n iu , u c z y n i d o b rz e , je ż e li w p ie r w d o k ła d n ie z b a d a w k o n k r e tn y sp osób, j a k n a le ż y in te r p r e to w a ć tę p r a w ­ d ę b ib lijn ą . P o ję ć ty c h n a z b y t ła tw o u ż y w a się w c h a r a k te r z e p u s te j fo rm u ły , n ie o d z w ie rc ie d la ją c e j ż a d n y c h u c h w y tn y c h czy p r z y n a jm n ie j w ia ry g o d n y c h p ro c e só w . M u s im y z e jść n a z ie m ię i u p rz y to m n ić s o ­ b ie, że n a sz e m ó w ie n ie o p a n o w a n iu C h ry s tu s a n ie p o k ry w a się z n a s z y m c o d z ie n n y m ży cie m . D ziś w y z ­ n a je m y : „ Je z u s je s t n a s z y m P a n e m i P a n e m całeg o ś w ia ta " . T e ra z m u s im y ta k ż e z a d e m o n s tro w a ć , j a k i g d zie to s ię d z ie je . D la te g o s tr a c h p rz e d ty m , że z w ia s to w a n ie o w n ie b o w s tą p ie n iu m o że k o m u ś w y ­ d a w a ć się n ie p r a w d z iw e , n ie p o w in ie n z a m y k a ć n a m u st, j a k g d y b y w n ie b o w s tą p ie n ie b y ło b e z z n a c z e n ia .

Z n a c z e n ie te g o d n ia n ie z o sta ło p rz e z w y c ię ż o n e w ra z z a n ty c z n ą w iz ją ś w ia ta . To, co n a le ż y p o w ie ­ d zieć w z w ią z k u z w n ie b o w s tą p ie n ie m , w ią ż e się z B ożą rz e c z y w is to śc ią . M a o no d a le k o id ą c e n a s tę p s t­

w a d la n a sz e g o ży cia. I to p o w in n o b y ć p o w ie d z ia n e i w e d łu g teg o n a le ż y p ó ź n ie j żyć.

Z w n ie b o w s tą p ie n ia n ie w o ln o n a m n icze g o u ją ć ,

n a w e t je ś li s p o tk a m y się z z a rz u te m , że w p r z e k a ­ z y w a n iu ś w ia d e c tw a o o w y m d n iu je s te ś m y n ie w ia ­ ry g o d n i.

N ie u w a ln ia n a s to od z a d a n ia , k tó r e p o le g a n a u z y s k a n iu w ia ry g o d n o ś c i w o d p o w ie d z i n a p y ta n ie o w ła d z ę C h r y s tu s a w n a s z y m św ie c ie i o je j d z ia ła n iu w n a s z y m życiu.

O D W A G A N IC Z Y M N IE C H R O N IO NEG O W Y Z N A N IA

S ło w a n aszeg o te k s tu s ą j a k w y z n a n ie . F u n d a m e n ­ ta ln e w y p o w ie d z i n a te m a t w ia r y c h rz e ś c ija ń s k ie j sze­

re g u ją się tu t a j k ró tk o i w ę z ło w a to . T a k m ó w im y ty lk o w w y z n a n iu w ia r y : o b sz e rn ie , je d n o s tro n n ie , b e z b ro n n ie , b e z chęci n a ty c h m ia s to w e g o o b ja ś n ia n ia z a w a rto ś c i ty c h słó w , czy b ro n ie n ia ic h p rz e d a t a ­ k a m i.

M u s im y w so b ie z a c h o w a ć sw o b o d ę m ó w ie n ia t a k i ­ m i w ła ś n ie , p rz y p o m in a ją c y m i w y z n a n ie , sło w a m i.

S ło w a te z o sta ły u k s z ta łto w a n e p rz e z c h ro n o lo g ic z n ie u w a r u n k o w a n y ś w ia t w y o b ra ż e ń p ie rw s z y c h c h rz e ś ­ c ija n . C h ry s tu s „sied zi po p r a w ic y B o g a ” i z o sta ł u s ta n o w io n y „ p o n a d " w s z e lk ą w ła d z ą . Ó w czesn e w y ­ o b ra ż e n ia m ia ły c h a r a k t e r p rz e s trz e n n y .

I w ła ś n ie w ty m z a w ie r a się w y ja ś n ie n ie , że w s z e l­

k a w id o c z n a i n ie w id o c z n a w ła d z a p o d d a n a je s t C h ry stu so w i. N ie is tn ie je n ic , a le to z u p e łn ie n ic , co m o g ło b y u z u rp o w a ć so b ie p ra w o do w ła d z y C h ry ­ s tu sa .

W te n sp o só b w y ra ż a się z w ią z e k C h ry s tu s a z n a ­ sz y m ży cie m , ś w ia d c z ą c y o J e g o a b s o lu tn y m p a n o ­ w a n iu n a d w sz y stk im . F a k t te n t r w a p o p rz e z w sz y ­ s tk ie z m ie n ia ją c e się w y o b ra ż e n ia o św iecie. W y p o - p o w ie d ź t a w a ż n a je s t n ie ty lk o w ja k im ś k o n k re tn y m o b ra z ie ś w ia ta , lecz m ó w i o n a ró w n ie ż o ty m , w j a ­ k im s to s u n k u d o C h ry s tu s a p o z o s ta je m y w k a ż d e j ep o ce w r a z z c a ły m n a s z y m ś w ia te m .

W rz e c z y s a m e j, je s t to w y z n a n ie . B ę d z ie m y o d ­ w a ż n i, je ż e li z e c h c e m y je p o d trz y m a ć . A lb o w ie m o p i­

s u je ono, j a k b a rd z o z w ią z a n e je s t n a s z e ży cie z C h ry s tu s e m . T e ra z p o w in n o się p o k a z a ć , do ja k ie g o s to p n ia je s t to p ra w d ą .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bracia i siostry z naszego Zboru stali przy jego łożu. Będę przeto bardzo wdzięczna za wasze

Fakt zaś, że księga żywota znajduje się w takich rękach, napawa wierzącego chrześcijanina radością

dzaju jest w gruncie rzeczy bardzo niestosowne, bo tru d n o przecież sobie wyobrazić, żeby Jezus p rzyrów nyw ał Boga do leniw ego przyjaciela lub niespraw

K ażdego ty godnia chrzci się tysiące now ych w ierzących... W ielu zostanie

Nikt może nie być zainteresowany tym, jak się czujesz, co myślisz, jakie masz problemy, jakie jest twoje zdanie.. Dla ludzi możesz być pionkiem, zerem, ale

śmy się kierować, gdy dzisiaj zdarzają się katastrofy.. Przede wszystkim musimy uważać, aby nie osądzać

dować niepożądaną ciążę.. Nie tylko obie stro n y cierpią z pow odu przedm ałżeńskiego stosunku, cierpią także ich rodziny. Jakże tragiczna jest sytu acja

[r]