• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1978, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1978, nr 4"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

EWANGELIA - ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA

Rzekł Jezus: „Nad­

chodzi godzina, k ie­

dy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie odda­

w ali czci Ojcu. Nad­

chodzi godzina i te­

raz jest, kiedy praw ­ dziwi czciciele będą oddawali Ojcu czość vr duchu i w praw­

dzie” (Jan 4, 21.23).

N a zd j.: św ięto P aschy trad y cy jn ie obchodzone przez S am ary tan n a gó-

(2)

CHRZEŚCIJANIN Zycie po życiu

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 4., kwiecień 1918 r.

a

ŻYCIE PO ŻYCIU ZIARNO GORCZYCY BÓU JE S T NASZYM ŁASKAWYM OJCEM BOGACTWO M ATERIALN E I DUCHOWE

„Z D E JM IJ Z NÓG SANDAŁY SWOJE...”

NA JA K IE G O PAN A CZEKASZ?

LISTY...

PR ZY JA C IEL BOGA

N O TATKI AM ERYKEŃSKIE (III) PISZĄ O NAS

K RONIKA

M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany jes t b ezp łatn ie; w ydaw anie je d n a k cza­

sopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytelników . W szelkie ofiary n a czaso­

pismo w k ra ju , prosim y kierow ać na konto Z jednoczonego Kościoła E w ange­

licznego : PKO w a rsz aw a , I Oddział M iej­

ski, N r 1531-10285-136, : zaznaczając cel w płaty n a odw rocie b lan k ie tu . O fiary w płacane za g ran icą należy kierow ać przez oddziały zagraniczne B an k u P olska K asa Opieki n a a d res P rezydium Rady Z jednoczonego K ościoła Ew engelicznego w W arszawie, ul. Z agórna 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Mieczysław K wiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.

Adres Redakcji i Administracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.

Indeks: 35462

KSW „P rasa-K siążk a-R u ch ” , W a r­

szaw a, S m olna 10/12. Nakł. 5000 egz.

j ' Obj. 3 ark. Zam. 126. S-38.

Od k ilk u m iesięcy te m a te m dnia w w ielu polskich pism ach religijnych (np. „ T ygodnik P o w szech n y”, „Słowo P o w szechne”, „Za i P rzeciw ”, „Jed- n ota”) sta ły się w y n ik i badań a m eryka ń skieg o prezbiterianina, doktora filo­

zofii i m e d y c y n y R aym onda M oody’ego, pośw ięconych p rzeżyciom i dozna­

n io m ludzi, będących w stanie agonii lub w stanie „śm ierci klin ic zn ej”, ludzi, k tó rzy po p rzyw ró cen iu do życia zachow ali w spom nienie o ty m nie w y ja śn io n y m przeżyciu. Dr M oody w oparciu o w y n ik i a n k ie t pi-zeprowa- dzonych osobiście w śród lu d zi m a jących ta ko w e przeżycia, odtw arza na­

stępujący m o d el te o retyczn y id ea ln y lub ko m p le tn y ow ego doświadczenia (podaję za ty g o d n ikiem „Za i Przeciw ):

O to w ięc czło w ie k um iera i w chw ili, gdy jego fizyc zn e u d rę ki osiągają szczyt, sły szy ja k lekarz stw ierd za jego zgon. Z aczyna w te d y słyszeć jakiś n ie m iły szum , ja k b y głośne d zw o n ien ie łub brzęczenie i jednocześnie czuje się un o szo n y z w ielką szybkością cie m n y m i d ługim tunelem . Następnie zn a jd u je się nagle poza sw y m fiz y c z n y m ciałem , nie opuszczając jednak bezpośredniego otoczenia fizycznego>; p a trzy na w łasne ciało z dystansu, ja k w idz. Z te j u p rzy w ilejo w a n ej p ozycji ogląda próby reanim acji, których p rze d m io tem je st jego ciało; zn a jd u je się w stanie silnego napięcia em ocjo­

nalnego. Po k ilk u chw ilach pow raca do siebie i pow oli p rzy zw y cza ja się do n ie zw y kło ści sw ego now ego położenia. Spostrzega, że posiada „ciało”, ale je st to ciało o szczególnej naturze i w łaściw ościach bardzo różniących się od tych, które m ia ły opuszczone zw łoki. W krótce n astępują dalsze w yda­

rzenia: inne isto ty spieszą m u na spotkanie, chcąc m u ja k b y pom óc; spo­

strzega „ duchy” kre w n y c h i przyjaciół, zm a rłych przed nim . 1 nagle jakaś istota duchow a, nieznanego rodzaju, duch ciepłej czułości, w ib ru ją cy m i­

łością — „św ietlana istota” — staje przed nim . Ta istota zadaje m u, nie iv y pow ie dziane słow am i, pytanie, które każe m u dokonać bilansu swego życia. Istota pom aga m u w ty m , u ka zu ją c m u panoram iczną, błyskawiczną w izję w s zy stk ic h zdarzeń, które n a zn a c zyły jego los. N astępnie zm a rły spo­

ty ka coś w rodzaju bariery lub granicy, sym b o lizu ją cej prawdopodobnie ostateczną linię m ię d z y ży cie m zie m sk im a życiem , które nadchodzi. Ale w te d y stw ierdza, że m u si wrócić. W ty m m om encie opiera się, bo ju ż pod­

dał się fa li w y d a rze ń pośm iertn ych i nie pragnie pow rotu. Z alew ają go silne uczucia radości, m iłości i pokoju. M im o to łączy się ze sw y m fizycznym ciałem : odradza się do życia. K ie d y później u siłuje w y tłu m a c zyć swemu otoczeniu to, co p rzeżył, n a p o ty ka na różne przeszkody. Przede wszystkim nie potra fi znaleźć w lu d zk im ję zy k u słów , zd o ln ych oddać adekw atnie to p onadziem skie w ydarzenie. Ponadto w idzi, że ci, k tó rzy go słuchają, nie -■

tra k tu ją go pow ażnie, ta k że re zyg n u je z opow iadania in n ym . A jednak dośw iadczenie to naznacza głęboko jego życie i b u rzy w s zy stk ie jego do­

tychczasow e w yobrażenia o śm ierci i je j zw ią zka ch z życiem .

Cóż na to m ożna pow iedzieć? Otóż, po pierw sze, odkrycia dr. M oody’ego dla w ielu ludzi w naszym śro d o w isku nie są w cale żadną rewelacją. Na przestrzeni naszej n ie zb yt długiej historii, chodzi o nasze środow isko w na­

szym kraju, sły sze łiśm y nieraz św iadectw a w ierzących, k tó rzy m ieli tego rodzaju doznania. Jeszcze teraz stoi m i w oczach obraz m ego ojca z okresu --f m ego d zieciństw a — obraz ju ż nieco zam azany, ale dość czyte ln y — ojca, k tó ry w rócił ze spotkania m odlitew nego w ierzących, k tó rzy m odlili się o u zdrow ienie brata ze Z boru (nazw iska ju ż nie p am iętam ) i był wspaniale p rze ję ty opow iadaniem tego brata, któ ry „już był u m a rł” a potem :

„ zm a rtw y ch w sta ł” (ja k m ówiono!), opow iadaniem o w spaniałości istniejącej po drugiej stronie życia. T łum aczono to w ów czas tak, że te n u m a rły przy­

w rócony następnie do życia, m iał podobne przeżycie duchow e jakie miał apostoł Paw eł, o czym czy ta m y w I I Liście do K oryntian: „Znałem czlo- I w ieka w C hrystusie, k tó ry przed czternastu ła ty — czy to w ciele było, nie w iem , czy poza ciałem, nie w iem , Bóg w ie — został uniesiony w zachwyce­

niu aż do trzeciego nieba. I w iem , że te n człow iek — czy to w ciele było, czy poza ciałem, nie w iem , Bóg w ie — został uniesiony w zachwyceniu do raju i słyszał n iew ypow iedziane słowa, których czło w ieko w i n i e g o ­ d z i s i ę p o w t a r z a ć ” (12,2—i).

To było po pierw sze. A po drugie, dobrze się stało, że tego rodzaju prze- i życia i doznania są ju ż przedm iotem analiz naukow ych.

E. Cz. '

2

(3)

Z i a r n o g o r c z y c y

„Inne podobieństwo pow iedział im, m ówiąc: Podobne jest Królestwa Niebios do ziarnka gorczycznego, które wziąwszy człowiek, zasiał na roli sw ojej. Jest ono, co prawda, najm niejsze ze wszystkich nasion, ale kie­

dy urośnie, jest największe ze wszystkich krzewów, i staje się drzewem, tak iż przylatują ptaki i gnieżdżą się w gałęziach jego”.

(Mat. 13,31-32).

Je st to niezw ykle tra fn e podobieństw o, w któ rym P a n Jezu s p rzed staw ia n am obraz K ró­

lestw a Niebieskiego. W św ietle przeczytanych słów w idzim y jasno, że P a n nie mówi tu o N ie­

biańskiej Ojczyźnie, czy o „W iecznym M ieście”

przygotow anym na przyjęcie ludu Bożego, lecz o Swoim K rólestw ie przygotow anym na ziemi.

Boże Słowo głoszone podobnie jak ziarno siewne p a d a na glebę. Glebą, rolą, o k tó rej jest mowa w podobieństw ie, je s t serce człowieka.

Tam gdzie ziarno w zejdzie pow staje K rólestw o Niebieskie. K rólestw o N iebieskie zaczyna się tam, gdzie zaczyna się życie bez grzechu.

K iedy grzesznik naw raca się i oddaje swoje serce Jezusow i, staje się obyw atelem K rólestw a Niebieskiego n a ziem i i w łączony zostaje do ży­

wego Kościoła, k tó reg o głow ą i kam ien iem w ę­

gielnym jest sam Jezu s C hrystus.

Z ziarn a gorczycy, o k tó ry m jest m ow a w tym podobieństwie, w naszych w aru n k ach kli­

m atycznych może w yrosnąć krzew wielkości około jednego m etra. Lecz w ciepłych, p o łu d ­ niow ych k raja ch z podobnego ziarn k a w y rasta duże drzew o. K rólestw o Boże bierze swój mało widoczny początek ze Słowa, które się stało

Ciałem.

Dziecię Jezus rodzi się w stajn i betlejem ­ skiej praw ie niezauw ażone i zupełnie niedoce­

nione przez otaczający go św iat. K rólestw o Bo­

że na ziemi bierze więc swój początek od n aro ­ d z e n ia S yn a Bożego.

Drogi C zytelniku! Jeśli swój w zrok skie­

rujesz na Jezu sa i p rzyjm iesz Go jako. swojego Zbawiciela, d aro w an a zostanie ci łaska, k tó rej następstw em jest życie w ieczne w Bożej chw a­

le. I za to w inniśm y złożyć Bogu podziękow a­

nie. Jeśli ziarno Bożego Słowa p adn ie na dobrą glebę tw ojego serca, w te d y przyniesie w idoczny wzrost i nada praw idłow y k ieru n e k tw ojem u życiu.

Do naśladow nictw a i p racy w K rólestw ie N iebieskim P a n Jezus pow ołuje pierw szych swoich uczniów. N ieznaczny b y ł początek lecz pełen mocy w zrost i rozw ój. W spaniałe porów ­ nanie: z m ałego ziarn k a w y ra sta w ielkie d rze­

wo.

K to wówczas zdaw ał sobie spraw ę, że z tych ludzi rozpoczynających służbę z P anem Jezusem i naśladujących Go, pow stanie p ra w ­ dziw y Kościół, k tó ry rozprzestrzeni się na cały

świat.

Ludziom ty m P a n Jezu s przebaczył grze­

chy. U łaskaw ieni grzesznicy sta li się dziećmi

Bożymi, uczniam i Jezu sa C hrystusa. U łaska­

w ieni od w in y i k a ry m ogli opowiadać innym ja k dobry jest Pan. W ielu z tych, k tó rzy słyszeli tę opowieść, o tw ierali swoje serca i dom y dla Jezusa.

P a n Jezus 'bywał u nich gościem. W ser­

cach Zacheusza celnika, rzym skiego setnika z K apernaum i w szystkich tych, k tórzy przyjęli Jezu sa C hrystusa jako swojego Zbaw iciela pow ­ stało i zapanow ało K rólestw o N iebieskie. Od­

tąd radość i pokój stały się ich udziałem , a życie w ieczne w Bożej chw ale ostatecznym celem.

W cudow ny sposób pod bram am i Dam asz­

ku P a n zatrzy m u je Saula, prześladow cę Koś­

cioła. Saul staje się Paw łem , ułaskaw ionym grzesznikiem , dzieckiem Bożym. P a n Bóg uży­

w a apostoła P aw ła do głoszenia praw dziw ej ew angelii w w ielu krajach. K rólestw o N iebie­

skie pow stające w sercach ludzi przy jm u jących Jezusa, jak o swojego Zbawiciela, rozszerza się i rozrasta.

Błogosław ioną i owocną staje się działalność apostoła Paw ła. Dzięki zw iastow anej przez n ie ­ go ew angelii w m ocy D ucha Św iętego pow stają

coraz to nowe zbory. Drzew o w yrosłe z ziarna gorczycy ro zrasta się. Jego gałęzie sięgają coraz to dalej, aż do Europy.

Lidia, sprzedaw czyni p u rp u ry i strażnik w ięzienny z Filipii, to pierwsi, naw róceni p raw ­ dziw i chrześcijanie na teren ie Europy. Z hi­

storii Kościoła dow iadujem y się jednak, że w róg Kościoła, szatan próbow ał p racę tę zatrzym ać i rozrastające się drzew o w yrugow ać z korze­

niam i. P raw dziw ych naśladowców P a n a Jezusa prześladow ano w różnorodny sposób. Każde prześladow anie m iało jed n ak o d w ro tny skutek i powodowało, że zw iększały się szeregi ludu Bożego.

W szelkie Boże dzieła m iały zawsze swój skrom ny i cichy początek b y przynieść n astęp­

nie błogosław iony owoc.

Z iarna ew angelii i dziś p a d a ją na glebę tw ojego serca. Czy w zejdą i przyniosą owoc?

P rzy jm ij ziarno Bożego Słowa do swego serca, a ono na pew no zmieni tw o je życie. Pod w pływ em Bożego Słowa możesz stać się no­

w ym człowiekiem , pełny m radości i szczęścia.

A owoce tw ojego życia, które będziesz przyno­

sił, będą najlepszym św iadectw em o tobie. Niech przykład o ziarnie gorczycy oddali od nas m ałą w iarę i w zbudzi nadzieję i oczekiwanie w ielkich rzeczy od Boga. Bóg oczekuje od nas posłuszeń­

stw a w w ierze i w ierności. Nam, ludziom w ie- 3

(4)

rżącym nie może być obojętne, gdy otaczający nas ludzie giną w grzechu, nie uśw iadom ieni przez nas. Jeśli będziesz prosił Pana, On w skaże Ci zakres tw ej działalności, ażebyś b ył dla N ie­

go użytecznym . Nie w olno ci stać n a uboczu i patrzeć obojętnie jak tw oi bliźni giną w grze­

chu niepojednani z Bogiem.

Żaden tru d ani w ysiłek nie p ow inien p rze­

szkodzić w podaniu ręk i tonącem u w grzechu grzesznikow i. W ykorzystaj w ięc czas Bożej ła­

ski i stań się użytecznym w służbie Bożej. Z pracy na niw ie Bożej będziesz m iał zadowole­

nie, a Boże błogosław ieństw o nie odejdzie od ciebie. J a k w iele tracim y na nieznaczące sp ra ­ w y ziemskie, k tó re p rzem ijają. T roska i nie­

pewność ju tra otaczają każdego człowieka, lecz P a n w oła do swoich: „ufajcie J a zw yciężyłem św iat” . Jesteśm y św iadkam i w y p ełn ienia się

Bożych obietnic. Bóg zawsze i wszędzie potrze­

buje ludzi do zw iastow ania św iętej ewangelii.

Pism o Św ięte przypom ina nam , że bram y piekieł dzieła Bożego nie przem ogą. We w szyst­

kich b u rzach i dośw iadczeniach życiow ych dzie­

ci Boże m ają sw oje oparcie w Jezusie C h ry stu ­ sie, w Jego doskonałej ofierze złożonej na k rzy ­ żu Golgoty.

Drogi Czytelniku! Dopóki czas łaski Bożej trw a, droga za Jezusem nie jest dla ciebie zam knięta. W ejdź w ięc dziś n a tę najw ażniej­

szą dla ciebie drogę w życiu i naśladuj Go, P a ­ na Jezusa. A kied y w ypełni się czas, P a n Jezus zabierze cię do swojej chwały. A tam w szczęś­

ciu i radości przebyw ać będziesz ze w szystkim i dziećmi Bożymi po wsze czasy.

Kazimierz Muranty

Bóg jest naszym łaskawym. Ojcem

W ierzym y n a podstaw ie nau k i C h rystuso­

wej, że przez Osobę i dzieło Jezu sa C hrystusa Bóg jest naszym Ojciem. P rzez Jezu sa odda­

jem y Mu cześć i składam y M u hołd. O, jakaż jest w ielka miłość Boża wobec nas! Jakże to w ielka godność! Jakichże słów trzeba, b y god­

nie podziękować Tem u, k tó ry nam otw iera źródło tak w ielkich dóbr?

Pew nego dnia apostoł Filip zwrócił się do Jezusa C h rystusa z prośbą: „Panie, ukaż nam Ojca” (Jan 14:8). D ziw na prośba, ale jest nam bardzo bliska, bo przecież żyje w nas to samo pragnienie! A braham , Mojżesz i inni prorocy w w idzeniach oglądali Boga. Tak samo zaprag­

nął Go ujrzeć rów nież i Filip; ta k samo chciał­

by Go widzieć n iejed en dzisiejszy człowiek. A jak n a to zareagow ał Jezus C hrystus? „Tak długo jestem z w am i i nie poznałeś m nie, Fili­

pie? K to m nie widział, w idział Ojca; ja k mo­

żesz m ówić: Pokaż nam Ojca” (Jan 14:9).

Ja k ie w spaniałe objaw ienie M ajestatu Bo-, żego! G dy m nie widzicie, widzicie Boga — od­

pow iada Jezus. Bóg ukazuje się i w m ałym Dziecku z B etlejem , Bóg ukazuje się w Osobie dorastającego Jezusa; m iłujący Bóg objaw ia się w życiu, w czynach i słow ach Jezu sa C h ry stu ­ sa — N auczyciela i P an a; On u k azuje Sw oją miłość także w ukrzyżow anym i um ierającym Jezusie C hrystusie. O Bogu m ożna mówić uży­

w ając tylko najw znioślejszych określeń, ale zda­

wać też m usim y sobie spraw ę, iż żaden przy­

miot, żadna właściwość nie pobudza tak m oc­

no serca naszego, jak świadomość, że Bóg jest dobry, że jest naszym łaskaw ym Ojcem. Dopó­

ki więc choćby jedno serce m acierzyńskie bę­

dzie biło n a ziemi, zawsze będzie istniał niezbi­

ty dowód dobroci Bożej, bo bez miłości Bożej 4

nie byłoby miłości m acierzyńskiej, miłości oj­

cowskiej — nie istniałaby miłość dzieci do ro­

dziców, nie byłoby miłości m ałżeńskiej.

K to zatem stw orzył m iłosierne serca? Gdzie jest praw zór w szelkiej dobroci? W sercu Bo­

żym, w Jego dobroci. Ja k iś potok górski może być bardzo czysty, ale najczystszy jest u sw e­

go źródła! W spaniałe są prom ienie słońca, ale najjaśniejsze są one w sw ym początku; tak sa­

mo pięk n a może być dobroć ludzka, ale stok­

roć piękniejszą, czystszą, jaśniejszą, żyw otniej­

szą jest dobroć Boża, k tórej każda dobroć ludz­

k a je s t tylko słabym odblaskiem . Może teraz zdołam y choć trochę pojąć, jak a głębia k ry je się w słow ach apostoła Ja k u b a: „W szelki datek dobry i wszelki d a r doskonały zstępuje z góry od Ojca św iatłości” (Jak. 1:17).

Z atrzy m ajm y się n a chwilę p rzy tej w spa­

niałej m yśli. W zbudźm y w sobie takie szczere uczucia, jakie ożyw iały serce ap. Jakub a, kie­

dy pisał te w spaniałe słowa, że Bóg je s t Ojcem światłości! Czy m oglibyśm y znaleźć plastycz- niejszy w yraz n a określenie dobroci Bożej?

Św iatło, jasność, słońce — stw arza n a ziem i ra ­ dość, pogodę, urodzaj, siłę, życie. Bez słońca nie m a urodzaju, nie m a lasów, nie m a łąk, nie m a zdrowia, nie m a życia. Nasze dobre, kocha­

ne, stare słońce jest cudow nym darem Bożym.

A ileż jest takich ja k ono lub innych słońc w e wszechświecie? K toby je zliczył? Te niezliczo­

ne potoki św iatła m ają swe w spólne źródło — Stw órcę, P an a i W ładcę: „Ojca św iatłości”, w o­

bec którego te niezm ierzone m orza św iateł są tylko znikom ym cieniem. Nasze i w szystkie słońca znajdujące się w e wszechśw iecie w ypro- m ieniow ują olbrzym ie ilości św iatła, ale Bóg jest źródłem wszelkiej światłości — „św iatłoś­

(5)

cią w ieczną” (Izaj. 60:19), w k tó ry m w szelka doskonałość znajdu je się w stopniu nieskończo­

nym . „Bóg jest św iatłością a nie m a w Nim żadej ciem ności” (I J a n 1:5).

O, jak w spaniała n a u k a w y nika z praw dy, że Bóg jest dobry! P rzede w szystkim uczym y się ufać bezgranicznie naszem u Ojcu niebies­

kiem u. Kto ufa Bogu, te n nie zawiedzie się!

Pew ien uczony b o tanik znalazł w głębokiej przepaści rzadkie okazy roślin alpejskich. Nie mógł się do nich dostać inaczej, jak tylko w ten sposób, że m usiał spuścić po nie n a pow ­ rozie swego synka.

— Nie boisz się chłopcze? — zapytał ktoś stojący obok.

— Czego się m am bać? Przecież ojciec trzym a linę! — odpowiedział chłopiec.

Jak że zaw stydzająca — dla w ielu — jest odpowiedź tego dziecka! Czy podczas trudności życiowych, p otrafim y odpowiedzieć: „Czego się

m am bać? Przecież mój kochany Ojciec nie­

bieski — trzy m a linę!” Czy w śród niepow o­

dzeń lub sm utku, kiedy przytłacza nas „za­

chm urzone niebo duszy”, p otrafim y powie­

dzieć: „Czego się m am bać? Ojciec trzy m a w swoim rę k u linę mego życia!” Wiem, że kie­

dyś (choć nie w iem dokładnie kiedy) m nie z pew nością przyciągnie ku Sobie. Zanim to n a­

stąpi, często będę pow tarzał słow a Pana, za­

pisane przez p roro ka Izajasza: „Bo Ja, Pan, jestem tw oim Bogiem, k tó ry cię ująłem za tw o­

ją praw icę i k tó ry m ówię do ciebie: Nie bój się, J a cię w spom ogę!” (Izaj. 41:13). Przychodzą mi n a m yśl obietnice Boże podane rów nież przez pro ro ka Izajasza: „Czy kobieta może zapom ­ nieć o swoim niem ow lęciu i nie zlitow ać się nad dziecięciem swojego łona? A choćby n a­

w e t one zapom niały, jednak J a ciebie nie za­

pom nę” (Izaj. 49:15).

A.W.

Bogactwo m aterialne i duchowe

„Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze”

Mat. 6:34

Chęć bogacenia się i grom adzenia dóbr m a­

terialnych i duchow ych tkw i w n a tu rz e ludz­

kiej. Ju ż n a początku Bóg błogosław ił człow ie­

kowi i zlecił m u ro'zradzanie się, napełnianie ziemi i panow anie nad nią i całą przyrodą.

W szystko, co stw orzył Bóg dla człowieka było bardzo dobre, a więc w ystarczające pod w zglę­

dem m aterialn ym i duchow ym (Gen. 1— 2). Dla­

tego też chęć posiadania dóbr m aterialn ych i duchowych nie jest przestępstw em sam a w so­

bie. Dopiero grzech człowieka spowodow ał n ie­

pełne korzystanie z błogosław ieństw Bożych.

Z Księgi Hiobowej dow iadujem y się o b a r­

dzo zam ożnym człow ieku im ieniem Hiob, k tó ­ rem u Bóg błogosławił, a m im o to został przez Boga poddany w ielkiem u dośw iadczeniu w iary.

Chociaż m usiał w iele cierpieć, pozostał w iern y Bogu i za to o trzym ał w ielką nagrodę (Hiob 42:10).

N iektórzy z dzisiejszych chrześcijan na przykładzie H ioba p rag n ą za w szelką cenę być bogatym i i to bez cierpień. Ale zap y tajm y sie­

bie, czy chrześcijaninow i jest 'potrzebny skarb m aterialn y? Czy m u potrzeb a dużo m ajętności?

Jeszcze przed n astaniem chrześcijaństw a, lud starotestam entow y b ył pouczany o bezsen­

sowności grom adzenia dó b r m aterialnych. W.

Psalm ie 49:11-18 czytam y: „Bo w idzim y, iż i m ądrzy um ierają, głupi i szalony zarów no giną, a zostaw iają obcym bogactw a swoje. Myślą, że domy ich są wieczne, a p rzy b y tk i ich trw a ją od n aro d u do narod u; przetoż je nazy w ają od im ion swoich n a ziemi. Nie bójże się, gdy się kto zbo- gaci, a gdy się rozm noży sław a dom u jego. Bo um ierając nie w eźm ie nic z sobą, ani za nim zstąpi sław a jego”.

Z w ym ienionych w ersetów 49 Psalm u jas­

no w ynika, że człowiek n a próżno sta ra się o nad m iern e osobiste bogactwo, poniew aż ono nie pozostanie jego własnością, a po śmierci przejm ą je inni. Jednakże P a n Jezus o wiele szerzej przedstaw ia tę spraw ę. G dy przychodzi do Niego m łodzieniec i p y ta co m a dobrego u- czynić aby mieć żyw ot wieczny, P a n Jezus u - dziela w yczerpujących w y jaśnień i daje w yjście z tru d n e j sytuacji. N ajpierw poucza, aby nadal przestrzegał przykazań i m iłow ał bliźniego sw e­

go ja k siebie samego, a dalej m ów i: „Jeśli chcesz być doskonałym , idź sprzedaj m ajętnoś­

ci tw oje i rozdaj ubogim, a będziesz m iał skarb w niebie, a przyszedłszy naśladuj m n ie” . A gdy młodzieniec te słowa usłyszał, odszedł sm utny, albow iem w iele m iał m ajętności. Tedy Jezus rzekł uczniom swoim: „Z apraw dę powiadam wam , że z trudnością bogaty w nijdzie do K ró­

lestw a N iebieskiego” (Mat. 19:16-24).

Z innych tekstó w czterech Ew angelii do­

w iadujem y się, że ażeby w ejść do K rólestw a Niebieskiego trzeb a być uczniem P a n a Jezusa, dlatego w Ew angelii św. Łukasza 14:33 czyta­

m y: „Takżeć i każdy z was, ktoby się nie w y ­ rzekł w szystkich m ajętności swoich, nie może być uczniem m oim ”. Co to znaczy? Przecież człowiek m usi coś posiadać. P otrzeba m u żyw ­ ności i odzieży oraz dachu nad głową aby nie cierpiał z zim na. Ale powyższą wypow iedzią P an Jezus nikom u tego nie odbiera. To są spra­

w y oczywiste, że człowiek m usi posiadać żyw ­ ność, odzież i m ieszkanie, ale chrześcijanin nie może posiadać m ają tk u ponad osobiste p otrze­

by, a naw et jeśliby zaszła tak a potrzeba, pow i­

n ien podzielić się z bliźnim tym i rzeczami. J e ­ żeli chrześcijanin otrzym a od Boga w ięcej bło­

gosław ieństw i więcej m ajętności, nie może traktow ać jej jako swojej, ale m a obowiązek trak to w an ia jej jako w spólnego dobra, bo dla

5

(6)

chrześcijan zostało ustanow ione now e p rzy k a­

zanie o społecznej miłości, k tó re brzm i: „ P rzy ­ kazanie now e daję wam , abyście się społecznie m iłowali; jakom i ja w as um iłow ał, abyście się i w y społecznie m iłowali. Stądci poznają w szy­

scy, żeście uczniam i moimi, jeśli m iłość mieć będziecie jed n i przeciw ko d ru g im ” (Ew. J a n a

13:34-35). '

Społeczna miłość nie uznaje w łasności p ry ­ w atnej, a pozostaw ia tylko w łasność osobistego użytku. A postoł Paw eł, w iern y uczeń P a n a J e ­ zusa, w yczerpująco w y jaśn ia nam czym jest bogactwo m aterialn e dla chrześcijanina i pisze:

„A jest w ielkim zyskiem pobożność złączona z przestaw aniem n a swojem. A lbow iem niczego nie przynieśliśm y n a św iat, jaw n ą w ięc jest rzeczą, że i w ynieść nic nie możemy. Ale m ając żywność i odzież, n a tern p rzestaw ajm y. A k tó ­ rzy chcą być bogatym i, w p ad ają w pokuszenie, w sidła i w w iele nierozsądnych i szkodliw ych pożądliwości, k tó re pogrążają ludzi w zatrace­

nie i zagładę; A lbow iem korzeniem wszelkiego złego jest miłość pieniędzy, k tórej oddani nie­

k tó rzy zboczyli od w iary i poprzebijali się w ie­

lom a boleściam i” (1 T ym 6:6-10).

Tak było wówczas, ale i dziś — miłość pie­

niędzy prow adzi do złych uczynków. W śród chrześcijan w czasach apostolskich było in a­

czej. P ierw o tn i chrześcijanie przestrzegali n au k P a n a Jezu sa i w szystko m ieli w spólne. Pozo­

staw ili nam godny w zór do naśladow ania.

Z ap y tajm y wszyscy sam ych siebie, którzy nazyw am y się chrześcijanam i, ile w y k on u je­

m y z tam ty c h w zorów ? A m oże w w ielu spo­

łecznościach chrześcijańskich w cale? W Księdze Dziejów A postolskich czytam y: „A trw ali w nauce apostolskiej i w społeczności i w łam a­

n iu chleba w m odlitw ach. Przyszedł strach na każdą duszę i w iele się znaków i cudów przez apostołów działo. W szyscy w ierzący byli po­

społu i w szystkie rzeczy m ieli wspólne. I po­

siadłości i m ajętności sprzedaw ali i rozdzielali je w szystkim , ja k kom u było potrzeba” . (Dz.

Ap. 2:42— 45); oraz dalej czytam y: „A u m nó­

stw a onego w ierzących było serce jedno i d u ­ sza jedna; żaden niczego z m ajętności swoich nie zw ał sw ojem w łasnem , ale w szystko m ieli wspólne. A z w ielką m ocą apostołowie daw ali św iadectw o o zm artw ych w stan iu P a n a Jezusa i b yła w ielka łaska nad nim i w szystkim i. Bo żadnego nie było m iędzy nim i, k tó ry b y cier­

piał niedostatek; gdyż którzykolw iek posiadali role albo domy, sprzedaw ali i przynosili pie­

niądze za to, co sprzedali, i kładli u nóg aposto­

łów i rozdaw ano każdem u, ile kom u było po­

trz e b a ” . (Dz. Ap. 4:32— 35).

T ak żyli p ierw o tni chrześcijanie, bo żyli pod działaniem D ucha Świętego, k tó ry m byli napełnieni. M yśleli o bogactw ach duchowych.

P rzestrzegali poleceń P a n a Jezu sa o szukaniu n a jp ie rw K rólestw a Bożego (Mat. 6:33). Byli bogaci w sk arb y duchow e sk ry te w niebie, bo pam iętali o słow ach swego Zbawcy, k tó ry po­

w iedział: „Nie skarbcie sobie skarbów n a zie­

mi, gdzie mól i rd za psuje, i gdzie złodzieje p odkopują i krad ną, ale sobie skarbcie skarby w niebie” . (Mat. 6:19— 20).

Z przytoczonych w szystkich tekstów Pism a Św iętego w y n ik a jed n a w ielka praw da, że aże­

by odziedziczyć K rólestw o N iebieskie, chrze­

ścijanin pow inien m yśleć tylko o bogactw ie (skarbie) duchowym .

Bogactwo duchowe, zapisane w księgach żyw ota (Łuk. 10:2; Obj. 21:27), polega n a tym , że chrześcijanin będzie w iern ie w ykonyw ał wolę Bożą, bo tylko to może m u zagw aranto­

wać w ejście do K rólestw a Niebieskiego. P a n .Jezus m ów i: „Nie każdy, k tó ry m i m ówi: P a ­ nie, P anie! w nijdzie do kró lestw a niebieskie­

go, ale k tó ry czyni w olą Ojca mojego, k tó ry je s t w niebiesiech” . Bogactwo duchow e polega n a w ierności P a n u Jezusow i, n a naśladow aniu Apostołów, n a miłości Boga i miłości bliźniego jak siebie samego.

Drogi Czytelniku! Czy ta k już postępujesz?

Feliks A. Andrzejewski

„Zdejmij z nóg sandały swoje..."

„Gdy Mojżesz pasał trzodę teścia sw ego Jetry, ka­

płana Midianitów, pognał raz trzodę poza pustynię i przybył do góry Bożej, do Horebu.

Wtem ukazał mu się anioł Pański w płomieniu og­

nia ze środka krzewu; i spojrzał, a oto krzew płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął.

Wtedy rzekł Mojżesz: Podejdę, aby zobaczyć to w ielkie zjawisko, dlaczego krzew się nie spala.

Gdy Pan widział, że podchodzi, aby zobaczyć, za­

w ołał nań Bóg spośród krzewu i rzekł: Mojżeszu!

Mojżeszu! A on odpowiedział: Oto jestem !

Wtedy rzekł: N ie zbliżaj się tu! Zdejm z nóg san­

dały swoje, bo m iejsce, na którym stoisz, jest ziemią św iętą”.

(2 M ojż. 3:1-3)

Z zaciekaw ieniem i odw agą Mojżesz pod­

szedł do płonącego- krzew u ; gdy zbliżał się doń usłyszał Głos w zyw ający go po im ieniu i n a­

kazujący, by zdjął sandały z nóg. Bóg pow ołu­

jąc M ojżesza daje m u do w ypełnienia pierw szy rozkaz; od spełnienia tego rozkazu zależy dal­

sza jego społeczność z W szechmocnym. Pasąc trzodę swojego teścia, Je try , n a co dzień m u ­ siał stykać się z nieczystościam i; obrazuje to codzienne grzeszne życie człowieka. Ale jego sandały były najb ardziej „zbrudaone E giptem ” . E gipt zaś przed staw ia św iat i grzech w stop­

n iu najintensyw niejszym . W owym czasie w Egipcie m iał m iejsce najw iększy k u lt bałw o­

chwalczy i uznaw anie ludzi za bogów ; 1 tem u 6

(7)

zaś tow arzyszyły czary, w yzysk L udu Bożego i bezlistosna chęć w ym ordow ania Dzieci Bo­

żych (2 Mojż. 1,22). S tykając się z tym n a j­

brudniejszym św iatem , i gdy bezpośrednio w tym świecie był, nazyw any był „synem córki faraona” — M ojżesz potrzebow ał całkow itego oczyszczenia, poniew aż bez oczyszczenia nie można mieć społeczność z czystym i św iętym Bogiem. M ajestat żywego Stw órcy św iata w y ­ maga, aby ludzie chcący przebyw ać z Nim byli tak samo czyści i święci, jak On (3 Mojż. 11:44).

Sandały o brazują więc to spotkanie się człowieka ze św iatem i grzechem i dlatego Bóg nakazuje zdjąć je, poniew aż są one sym bolem kontaktu z grzeszną przeszłością „w Egipcie”

i grzeszną teraźniejszością w codziennym ży­

ciu, a więc gdy Bóg nie odbiera należnej Mu czci i chwały. Miejsce, w k tó ry m człowiek pragnie przeżyw ać społeczność z Bogiem — gdziekolwiek by to było —- jest św ięte; chcąc więc staw ać na m iejscu św iętym przed Bogiem, m usim y być oczyszczeni od grzechu. Nie m oż­

na posiadać praw dziw ej duchow ej w ięzi z Św ię­

tym Bogiem m ając w głębi serca niew yznane grzechy. Sandały — coś, co sym bolizuje za b ru ­ dzenie i k o n tak t ze światem , m usiały zostać zdjęte przez Mojżesza; nastąpiło odrzucenie te ­ go, co grzeszne przed Tym, k tó ry je st Św iętoś­

cią i Czystością.

Mojżesz został pow ołany do w ielkiej służ­

by, lecz „brud E g iptu ” m usiał odrzucić, ponie­

waż powołany został, by udać się jako Apostoł Boga w łaśnie tam, gdzie żył przez w iele lat;

musiał rzeczywiście „w yjść ze św iata” aby mógł skutecznie w ypełniać w olę Boga „w św ie­

cie”. G dy w raca do strasznej — dla L u du Bo­

żego — ziemi, ud aje się jedn ak już nie jako

„syn córki farao n a” , ale staje najpokorniejszym Sługą Bożym. Idzie do E giptu w jed n y m celu, aby w yprow adzić ten Lud z niewoli. Ciężko m u było przyjąć tak pow ażną i odpow iedzialną służbę. Zapaliw szy się jed n ak od G orejącego K rzew u — płonie przez całą resztę swego ży­

cia w spaniałym ogniem dla Boga, prow adząc Jego Lud do Ziemi Obiecanej.

Od K rzew u G orejącego zaczęła się h isto ria wyzw olenia Izraelitów z Egiptu. I nie pow stał już w Izraelu pro ro k taki jak Mojżesz, z k tó ­ rym b y P a n obcował tak bezpośrednio (5 Mojż.

34:10). U fał Bogu, k tó ry w ypełnił w szystkie swoje obietnice (Jozue 21 :45). Przez jego posłu­

szeństwo zaczęła się w ęd ró w ka L udu do K a- naanu. M iała ona n astęp u jący przebieg:

1) Lud uw ierzył i oddał pokłon P a n u (2 Mojż.

4:31);

2) Oczyszczony został k rw ią b aran k a (2 Mojż.

12:7); poniew aż bez śm ierci i przelania krw i nie m a odpuszczenia grzechów;

3) W yprow adzony został z E gip tu (2 Mojż.

12:37). P a n czuwał n ad swoim Ludem pod­

czas jego w yjścia z k ró lestw a ciemności.

P rzy ty m P a n zabił w szystkich pierw orod­

n ych Egiptu, aby poznano, że każdy grzech pow oduje konsekw encje już tu n a ziemi. W te n sposób też spotkała Egipt odpłata za

zbrodnie popełnione n a synach izraelskich.'

„Bóg się nie da z Siebie naśm iew ać; albo­

w iem co człowiek sieje, to i żąć będzie”

(Gal. 6:7). W rezultacie w Egipcie pow stał k rz y k jakiego nie było i nie będzie.

4) L ud został ochrzczony. K ażdy członek ludu Bożego p rzy ją ł chrzest (1 Kor. 10:2); lud te n m imo sw ych upadków b ył prow adzony i pielęgnow any (fizycznie i duchowo) przez Jezusa C hry stu sa (1 Kor. 10:4).

Jezus C hrystus jest te n sam, co przed w ie­

kam i; więc i dzisiaj istnieje możliwość otrzy­

m ania oczyszczenia z grzechów dzięki krw i J e ­ zusa C h rystusa (1 J a n 1:7). On czuwa, gdy pragniesz w yzw olenia z grzechu. W iele ludzi w z y w a . w praw dzie im ienia Bożego, nosząc „bu­

ty pełne grzechu” zabrudzone pełnią życia „w Egipcie” ; w ołają oni do P a n a nieba i ziemi zwłaszcza w ty ch przypadkach, gdy nie zn ajd u ­ ją innego wyjścia. Jednakże trw a ła więź m ię­

dzy Ludem a Bogiem nie jest m ożliw a w inny sposób jak tylko przez Osobę i O fiarę Syna U m iłow anego — P a n a Jezu sa C hrystusa. J e d y ­ nie On jest pośrednikiem m iędzy Bogiem a ludźm i (I. Tym. 2:5) i tylko w Jego im ieniu jest zbaw ienie (Dz. Ap. 4:12). P a n Jezu sa um ierając p rzybił do krzyża „list d łużny”, k tó ry nas ob­

ciążał (Kol. 2:14). Chcąc wiecznie żyć musisz zrzucić sw oje „zabrudzone św iatem i grzechem b u ty ” , a źródłem oczyszczenia jest w spaniała, w ielka O fiara złożona przez Jezu sa C hrystusa.

Dzięki ofierze k rzyża otrzym asz pełne oczysz­

czenie i uw olnienie od wszystkiego, co wiąże cię z Egiptem (= ze światem ). Jezus C hrystus jest jed y n ą drogą do Boga i wieczności. Jezus C hrystus, praw dziw y Bóg i jed yny w pełni dos­

konały człowiek, prag nie abyśm y przyjm ując Go jako Pana, w Nim chodzili (Kol. 2:6). P rz y ­ jęcie Zbaw iciela w iąże się z koniecznością w y jś­

cia ze św iata (Izraelici w yszli przecież z Egip­

tu) i przyjęcia chrztu; jest to „chrzest z w ia ry ” (Mar. 16:16). W zorem jest dla nas sam P a n J e ­ zus. Dalsze zw ycięskie prow adzenie życia w Jezusie jest uzależnione od w yp ełnien ia każ­

dego Jego Słowa. Radosny to dzień dla nowo­

narodzonego dziecka Bożego, kiedy może i przez chrzest w yznać Jezusa jako swego osobistego Zbawiciela. Celem Bożym wobec każdego czło­

w ieka jest zbaw ienie darow ane z łaski przez J e ­ zusa C hrystusa. Jego Boska moc obdaruje cie­

bie w szystkim , co jest po trzebne do życia i po­

bożności. W Nim i z Nim będziesz mieć życie obfite w błogosław ieństw a; On Sam prow adzi każdego, kto Go o to prosi.

To, oo masz tera z robić, gdy nie znasz jesz­

cze swego Boga, to — 1) uznać w Nim P an a swego życia, 2) oddać M u pokłon, oddać chw a­

łę, 3) w m odlitw ie zaakceptow ać z w iarą Jego O fiarę oczyszczającą; 4) oddzielić się duchowo od św iata (= w yjść z Egiptu) i 5) ochrzcić się n a podstaw ie w iary (Izraelici przeszli przez M orze Czerw one — jest to symbol chrztu); a dalej — stając przed Bogiem — oczyszczać się od wszystkiego, co jest w yw ołane kontaktem z grzechem i św iatem (por. „Zdejm ij sandały

(8)

swoje, bo m iejsce n a k tó ry m stoisz jest ziem ią św iętą”). R eszta je s t św iadectw em dla P an a i przygotow yw aniem się n a Jego pow tórne przyjście. On też d a tobie now e życie (2 Kor.

5:17), On m a przygotow aną dla ciebie czystą lśniącą szatę spraw iedliw ości. Jezus przygoto­

w ał w spaniałe m ieszkanie u Ojca, tam będziesz mógł widzieć ulice ze złota, ja k to oglądał — będąc w zachw yceniu — Apostoł Jan . Bóg przygotow ał w spaniałe K rólestw o i sam Jezus C hrystus chce jako K ról królów w prow adzić do w spaniałych P rzyb y tków N iebieskich każdego,

kto odda Mu swe życie. N ajw iększym cudem będzie u jrzenie Sam ego P a n a panów , k tó ry chce i tobie usłużyć n a w spaniałej W ieczerzy B aran ­ kow ej. Bóg Cię w zyw a, zdejm ij sandały ze swoich nóg a w ted y będziesz mógł zbliżyć się do G orejącego K rzew u, do Jezusa, k tó ry i dzi­

siaj w yposaża w moc D ucha Świętego. Tylko Jezu s może zapalić Tw oje życie i dzięki Niem u będziesz mógł prow adzić je zwycięsko. Bo On

będzie z Tobą! LS

(tekst nad esłan y przez słuchacza I ro k u Szkoły Biblijnej.

Red.)

Na jakiego Pana czekasz?

K iedy P an Jezus C hrystus chodził po ziemi, dał do w yp ełn ien ia sw o im w yznaw com w ie le p rzy k a zań i w iele zaleceń, ja k należy postępow ać w K ościele B o­

żym. D ał też w iele obietnic, k tó re w naszym życiu codziennym , w naszych u p ad k a ch podnoszą nas na duchu, a też dzięki n im ufam y naszem u P an u . M o­

żem y też widszieć ja k Boże obietnice w y p ełn iają się w naszym życiu. J e s t w iele w ierzących, któ rzy ży ją tylko obietnicam i, m ów ią ty lk o o nich a zap om inają o przykazaniach i zaleceniach. W P iśm ie Ś w iętym są obietnice, któ ry m i żyjem y n a codzień, a tylko n ie ­ któ re — czasam i — b ierzem y sobie blisko do naszych serc.

N ajcudow niejszą obietnicą naszego P an a, k tó ra po­

w in n a jako w ierzącym tow arzyszyć n a co dzień, są słow a „Tak, p rzy jd ą w k ró tce” (Obj. 22:80). Co za w spaniała obietnica! P an przy jd zie znow u! P rzyjdzie po swoich w iernych, po sw oją O blubienicę. O blubie­

nica ta je st opisana w w ielu m iejscach P ism a Ś w ię­

tego; np.: „A jeśli pójdę i przygotuę w am miejsce, p rzyjdę znow u i w ezm ę w as do siebie, abyście, gdzie J a jestem i w y b y li” (Jan 14:2); „P rzyjdę rychło, trz y ­ m aj co masz, aby n ik t nie w ziął korony tw o je j”

(Obj. 3:11); „Oto p rzy jd ę w krótce...” (Obj. 22:7); „Oto p rzy jd ę w krótce, a za p ła ta m o ja je st ze m ną, aby oddać każdem u w edług jego uczynku” (Obj. 22:12);

„M ówi ten, k tó ry św iadczy o tym.: T ak, p rzyjdę w krótce...” Obj. 22:80).

P rzytoczyłem część w ersetów , k tó re w w yraźny spo­

sób m ów ią o pow tórnym p rzyjściu P a n a Jezusa C hry­

stusa.

W ielu z nas — chociaż w szyscy m a ją możliwość skorzystać z Bożej łaski — dostąpiło p o je d n an ia z B o­

giem. W ielu zostało oczyszczonych k rw ią Je zu sa C h ry ­ stusa, przez w iarę w N iego stało się dziećm i Boży­

mi, zostało też w łączonych przez D ucha Świętego do Kościoła Bożego, do O blubienicy. S tało się człon­

kam i ciała Chrystusowego. Żyje w Nim, d la Niego.

Dlatego,' że są Jego w łasnością, Jego O blubienicą, oczekują pow tórnego przyjścia sw ojego O blubieńca.

Możemy zatem powiedzieć, że Kościół żyje, ja k b y w

„n arzeczeństw ie”, w czasie w yczekiw ania n a rzeczy­

w iste spotkania i połączenie się z O blubieńcem ,

„A ponieważ tak chcę z tobą postą­

pić, przetoż przygotuj się na spotka­

n ie twojego Boga” (Amos 4:12) On pow iedział „przy jd ę” ! Czy m ożna opisać to, co dzieje się w sercu m łodej dziew czyny, narzeczonej, kiedy czyta lis t swego oblubieńca, w k tó ry m zaw ia­

d am ia ją o ry ch ły m przybyciu i p o ślubieniu jej!

A co dzieje się w nas, w ierzących ludziach, którzy w ierzym y w p o w tó rn e przyjście P a n a Jezusa, kiedy czytam y słow a naszego O blubieńca — „Tak, przyjdę w k ró tce” ! Do czego pobudza nas to słow o? Czy m o­

żem y Mu odpow iedzieć: „przyjdź!” Może nigdy dotąd słow a te nie przem ów iły w ja k iś szczególny sposób do C iebie? A le poniew aż sam przeżyłem te w spaniałe słowa, chcę aby i dla C iebie n ie były one obojętne.

Drogi czytelniku! Z astan ó w się n ad tą w ielką p ra w ­ dą i obietnicą Bożą. W iedz o tym , że to nastąpi, po­

niew aż to pow iedział sam Bóg. W P salm ie 89:35 Bóg m ów i: „Nie naru szę przym ierza m ego i nie zm ie­

nię słow a u st m oich”.

Z astanów się n ad tym , co należy uczynić aby p rz y j­

ście P a n a nie zaskoczyło Cię i nie zastało Cię nie­

przygotow anym na to w ielkie w ydarzenie.

Czy n ap ra w d ę gorąco pragniesz i żyjesz ty m p rag ­ n ien iem n a co dzień, a b y P a n Jezus p rzyszedł ja k n a j­

szybciej — n aw e t dziś? Czy możesz pow tórzyć dziś słow a zapisane w O bjaw ieniu Sw. J a n a 22:20 —

„Amen, p rzyjdź P a n ie Je z u !” Jeżeli tak, to chw ała, ch w a ła naszem u P anu. A może m im o tego, że jesteś Jego w łasnością, w olisz aby zaczekał ze Swoim p rz y j­

ściem , poniew aż nie jesteś przygotow any. T ek st prze­

w odni głosi.”... przygotuj się na sp otkanie tw ojego Boga” (Amos 4:12).

Czytelniku! Jeszcze dziś je st czas łaski, czas przy­

jem ny, możesz jeszcze to uczynić, lecz nie zw lekaj, bo m oże być za późno! P a n p rzyjdzie niespodziew a­

nie, w tedy, kiedy n ie będziesz się tego spodziewać, a w tedy n ap ra w d ę będzie za późno, aby przygotow ać się n a te n dzień. W tedy nie będzie to dzień radości, dzień spełnienia, tw o jej nadziei; lecz straszny dzień!

J a k rad o śn ie i szybko p ły n ie czas, kiedy czeka się n a O blubieńca, kiedy z pokojem w sercu, a nie ze stra c h e m — w yczekuje się Go! G dy isię o N im myśli, czyta Jego Słow a i tr w a w społeczności z Nim. Czy rad u je sz się z tego, gdy kończy się dzień, m iesiąc, rok, że znow u jesteś o jed en dzień, jeden m iesiąc, jeden rok — bliżej Jego przyjścia!?

(9)

W szyscy i to bez w yjątków , w cześniej czy później, m usim y stan ąć przed Bogiem. S ą n a w e t tacy ludzie, k tórzy m yślą, że przy taik w ielk iej liczb ie narodów , ja k a ta m będzie, Bóg nie będzie zw racał n a nich uw agi, lub też u d a im się u n ik n ą ć są d u i jakoś ta m przed o stan ą się do nieba. W ta k i sposób tłum aczyli m i kiedyś studenci m edycyny, ja k oni u n ik n ą sądu.

Je st w ielu ludzi, n aw e t rzekom o w ierzących w Boga, lecz kiedy im. się m ów i o po w tó rn y m p rzyjściu Je zu sa C hrystusa n a ziem ię po sw ój Kościół, p a trz ą n a nas ja k n a ludzi niespełna rozum u, m ów ią też, że nie w iadom o ja k ta m jest, czy też w ogóle, czy istn ieje życie pozagrobowe, poniew aż jeszcze n ik t sta m tą d nie przyszedł.

Drogi C zytelniku! W Im ieniu P a n a Je zu sa C h ry ­ stusa ośw iadczam Ci: Że będziesz m usiał sta n ąć przed Bogiem, czy w ierzysz w to, czy też nie! Będziesz m usiał zdać spraw ę z tego, co zrobiłeś z ofiarą P an a Jezusa, czy ją przyjąłeś, czy odrzuciłeś. D latego, że przed Bogiem stan ąć musisz, przygotuj się n a to spo­

tkanie!

C zytając ten arty k u ł, może sobie m yślisz: Je stem w ierzącym , grzechy zostały m i odpuszczone, m am więc zbaw ienie, czytam Biblię, chodzę n a nabożeństw a, co mi jeszcze p o trze b a? To p raw d a, że m ożnaby to od­

nieść tylko do tych, którzy n ie są jeszcze p o jed n an i z Bogiem, nie są Jego dziećmi. Nigdy nie p rzyjęli P an a Jezusa. W łaśnie do n ich n ajb a rd z ie j chcę za­

apelow ać, aby to uczynili ja k najszybciej — aby dzień przyjścia nie zastał ich niep o jed n an y ch z Bogiem, niezbaw ionych! B yłby to straszn y dzień d la nich. Zo- satałyby za m k n ię te d rzw i i m usieli b y ponieść k o n ­ sekw encje tego, co zaniedbali uczynić w cześniej. Ale czy tylko to w ezw anie m ożna skierow ać do tych, k tó ­ rzy ży ją jeszcze bez Boga n a św iecie? Nie, nie tylko do nich!

J a k dużo w i e r z ą c y c h l u d z i śpi duchowo.

J a k bardzo jeszcze p o doba im się te n św iat. Ileż to pychy, zazdrości, obłudy m a ją w sobie w ierzący! Ja k często dochodzi do w aśni, ja k że często jeszcze się gniew ają naw zajem , o których to rzeczach Słowo Boże mówi, że „...ci, któ rzy te rzeczy czynią K ró le­

stw a Bożego nie odziedziczą” (Gal. 5:21). J a k w iele b ra k u je nam , w ierzącym , Bożej m iłości, cierpliw ości, pokory, uprzejm ości, łagodności, jadnom yślności, w ie r­

ności.

Innym i słow y m ów iąc: J a k w iele jeszcze je st w nas tego, czym żyje św iat, a ja k bardzo m ało w nas je st Bożych cnót, ja k nikły je s t obraz Jezusa C h ry ­ stusa w nas! Ap. P aw eł pisze: „Z abiegam bow iem o w as z gorliw ością Bożą: albow iem zaręczyłem w as z jed n y m m ężem , aby sta w ić p rze d C h ry stu sem dzie­

wicę czystą” (2 Kor. 11:2).

Teksty zapisane w 1 Tes. 2:12; 3:13; 5:13; 5:23; Fil.

1:10—11; 1 P io tra 3:14 oraz in n e m ów ią ja k im i m am y być n a „dzień p rzy jśc ia”. W ym ieńm y k ilk a z nich:

u tw ierdzeni w św iętobliw ości, bez skazy, bez nagany, czyści, pełni ow ocu spraw iedliw ości, cierpliw i, trw a ­ jący w w ierze, m iłości, społeczności!

P rzyjaciele! Nie p atrz m y n a innych, p opatrzm y dzisiaj n a s i e b i e , n a nasze życie! Czy tak im i je ­ steśm y? Czy takim i oczekujem y naszego P a n a ? Czy Go w ogóle oczekujem y? Je stem przekonany, że w iele nam nie dostaje. Czyż podobieństw o o D ziesięciu P a n ­ nach (Mat. 25:1—13) n ie je st obrazem dzisiejszego

chrześcijań stw a? C h rześcijaństw a nom inalnego i tego, któ re się zw ie praw dziw ym . C h r z e ś c i j a ń s t w a , k t ó r e ś p i i n i e o c z e k u j e n a P a n a .

Z czym w yjdziem y przed O blubieńca? W O bjaw ie­

n iu św. J a n a w 19 rozdziale n ap isan e jest, że „O blu­

b ienica przygotow ała się. I dano jej przyoblec się w czysty, lśniący bisior, a bisior oznacza spaw iedliw e uczynki św ięty ch ” (Obj. 19:7b—8). Ja k o b ib lijn ie w ie­

rzący zostaliśm y „stw orzeni w C hrystusie do dobrych uczynków , do któ ry ch przeznaczył nas Bóg, abyśm y w nich chodzili” (Efez 2:10). „K tóry dał sam ego siebie za nas, ab y nas w ykupić od w szelkiej niepraw ości i oczyścić sobie lu d n a w łasność, gorliw y w dobrych uczynkach”. (Tyt. 2:14). N a te m a t czynienia dobrych uczynków przez w ierzących, P ism o św ięte m ówi na w ielu m iejscach. M am y zdobić się dobrym i uczynka­

mi. M am y celow ać w dobrych uczynkach, poniew aż to je s t dobre i użyteczne dla ludzi. M am y czynić dob­

rze, poniew aż zostaliśm y do tego stw orzeni, p rzezn a­

czeni.

W liście Ja k u b a czytam y „K to w ięc um ie dobrze czynić, a n ie czyni, dopuszcza się g rzechu” (Jak. 4:17).

Św ięty J a n pisze: „Kto czyni dobrze z Boga jest, kto czyni źle nie w idział Boga” (3 J a n a 11). P an pow ie­

dział: „Oto p rzy jd ę w krótce, -a z a p ła ta jest ze mną, by oddać każdem u w edług jego uczynku”. (Obj. 22:12).

,,I w y jd ą ci, co dobrze czynili, by pow stać do życia;

a inni, którzy źle czynili, by pow tać n a sąd ” (Ja­

n a 5:29). N ie m am tu n a m yśli tego, iż przez czy­

n ienie uczynków m ożem y zasłużyć sobie n a zbaw ie­

nie, ja k niektórzy głoszą i w ierzą; co zresztą jest sprzeczne ze Słow em Bożym (Efez. 2:8—9). Lecz jako now onarodzeni m u s i m y z d o b i ć s i ę d o b r y m i u c z y n k a m i , o czym Słow o Boże mówi, iż nasze s p r a w i e d l i w e uczynki, to czysty i lśniący bisior, k tó ry m przyoblecze się O blubienica n a spotkanie z O blubieńcem .

J a k duże m am y m ożliw ości do sp ełn ien ia naszego obowiązku, nie zap om inajm y w ięc o ty m do czego zostaliśm y stw orzeni i co je st 'm iłe Bogu, pożyteczne dla ludzi, a naszą o z d o b ą .

C hciałbym zadać Ci jeszcze jedno p y ta n ie: Czy Bóg, k tó ry p rzyjdzie je s t T w oim osobistym Bogiem ? T ekst przew odni m ów i: „przygotuj się n a sp otkanie t w o j e g o Boga!”

Ja k im będzie P an w dniu p rzy jśc ia sw ego? Kogo oczekujesz? Czy spodziew asz się m istrza z N azare­

tu — syna cieśli? Czy też czekasz n a w ielkiego św ię­

tego, wywyższonego, uw ielbianego P a n a panów i K ró­

la królów ?

D la lepszego zrozum ienia przytoczę pew ne opow ia­

d an ie: W pew nej niezam ożnej rodzinie urodził się czw arty z kolei syn. K iedy dzieci zaczęły dorastać, sy­

tu a c ja w y m ag a ła by ojciec o d ą ł się do dalekiego m iasta i aby ta m izarobił n a u trzy m a n ie rodziny. N a­

stąpiło pożegnanie. Ojciec w yjechał i co pew ien czas p rzysyłał zarobione pieniądze. P o dosyć długim po­

bycie, w ysłał wiadom ość, że w ra ca do domu, ponie­

w aż zarobił już tyle, iż w ystarczy im n a długie lata.

Wszyscy cieszyli się, tylko najm łodszy syn, nie p a ­ m iętał ju ż ja k w yglądał ojciec. M atka dokładnie sta ­ ra ła się opisać m u w ygląd ojca, kiedy odjeżdżał z do­

mu, p oniew aż takiego w id o k u ojca spodziew ali się.

Lecz kiedy po w ielu latach n astąp iło spotkanie, wiszyscy, n a w e t m atk a, m ieli w ątpliw ości czy to ten

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Astronomia to nauka zajmująca się badaniem przestrzeni kosmicznej oraz znajdujących się w niej obiektów, np,: planet, gwiazd.. Przeczytaj temat, odpowiedzi na podane

rych nie potrafisz zrozumieć. Bóg jest miłością”. Jego pomoc z pewnością nadejdzie, naw et jeśli będzie ci się wydawało to opóźnione. Tylko On wie, kiedy

nie śmierć męczeńską na krzyżu Golgoty za mnie i za ciebie, abyśmy przez Jego zasługi pojednali się z Bogiem i żyli wiecznie... Świadomi przyszłej chwały,

N astępnego dnia zjaw ił się robak, podgryzł ten krzew i Jonasz znów znalazł się bezpośrednio pod w pływ em działania słońca i ciepłego w iatru... Bóg

Na pew no będziesz też chciał wiedzieć, czy w tej m iejscowości zgrom adzają się w ierzący ludzie, aby uw ielbiać sw ojego Pana.. CZYTAJ SW OJĄ

nym, które pojawa się jako odpowiedź Boga na naszą tęsknotę, a polega na rodosnym uświadomieniu sobie miłości Bożej ku mnie i Bożej obecności — modlitwa

ność z Bogiem powodowała, że człowiek czuł się bezpieczny, dusza jego pełn a była pokoju, miłości, radości i w ew nętrznej równowagi... ło natom iast

kliw ie oceniona przez jurorów , dlatego też ograniczym y się do luźnych uwag. Z przyjem nością zauw ażyliśm y, że śfedni