EWANGELIA - ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA
Rzekł Jezus: „Nad
chodzi godzina, k ie
dy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie odda
w ali czci Ojcu. Nad
chodzi godzina i te
raz jest, kiedy praw dziwi czciciele będą oddawali Ojcu czość vr duchu i w praw
dzie” (Jan 4, 21.23).
N a zd j.: św ięto P aschy trad y cy jn ie obchodzone przez S am ary tan n a gó-
CHRZEŚCIJANIN Zycie po życiu
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Nr 4., kwiecień 1918 r.
a
ŻYCIE PO ŻYCIU ZIARNO GORCZYCY BÓU JE S T NASZYM ŁASKAWYM OJCEM BOGACTWO M ATERIALN E I DUCHOWE
„Z D E JM IJ Z NÓG SANDAŁY SWOJE...”
NA JA K IE G O PAN A CZEKASZ?
LISTY...
PR ZY JA C IEL BOGA
N O TATKI AM ERYKEŃSKIE (III) PISZĄ O NAS
K RONIKA
M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany jes t b ezp łatn ie; w ydaw anie je d n a k cza
sopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytelników . W szelkie ofiary n a czaso
pismo w k ra ju , prosim y kierow ać na konto Z jednoczonego Kościoła E w ange
licznego : PKO w a rsz aw a , I Oddział M iej
ski, N r 1531-10285-136, : zaznaczając cel w płaty n a odw rocie b lan k ie tu . O fiary w płacane za g ran icą należy kierow ać przez oddziały zagraniczne B an k u P olska K asa Opieki n a a d res P rezydium Rady Z jednoczonego K ościoła Ew engelicznego w W arszawie, ul. Z agórna 10.
■
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Mieczysław K wiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.
Adres Redakcji i Administracji:
00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.
Indeks: 35462
KSW „P rasa-K siążk a-R u ch ” , W a r
szaw a, S m olna 10/12. Nakł. 5000 egz.
j ' Obj. 3 ark. Zam. 126. S-38.
Od k ilk u m iesięcy te m a te m dnia w w ielu polskich pism ach religijnych (np. „ T ygodnik P o w szech n y”, „Słowo P o w szechne”, „Za i P rzeciw ”, „Jed- n ota”) sta ły się w y n ik i badań a m eryka ń skieg o prezbiterianina, doktora filo
zofii i m e d y c y n y R aym onda M oody’ego, pośw ięconych p rzeżyciom i dozna
n io m ludzi, będących w stanie agonii lub w stanie „śm ierci klin ic zn ej”, ludzi, k tó rzy po p rzyw ró cen iu do życia zachow ali w spom nienie o ty m nie w y ja śn io n y m przeżyciu. Dr M oody w oparciu o w y n ik i a n k ie t pi-zeprowa- dzonych osobiście w śród lu d zi m a jących ta ko w e przeżycia, odtw arza na
stępujący m o d el te o retyczn y id ea ln y lub ko m p le tn y ow ego doświadczenia (podaję za ty g o d n ikiem „Za i Przeciw ):
O to w ięc czło w ie k um iera i w chw ili, gdy jego fizyc zn e u d rę ki osiągają szczyt, sły szy ja k lekarz stw ierd za jego zgon. Z aczyna w te d y słyszeć jakiś n ie m iły szum , ja k b y głośne d zw o n ien ie łub brzęczenie i jednocześnie czuje się un o szo n y z w ielką szybkością cie m n y m i d ługim tunelem . Następnie zn a jd u je się nagle poza sw y m fiz y c z n y m ciałem , nie opuszczając jednak bezpośredniego otoczenia fizycznego>; p a trzy na w łasne ciało z dystansu, ja k w idz. Z te j u p rzy w ilejo w a n ej p ozycji ogląda próby reanim acji, których p rze d m io tem je st jego ciało; zn a jd u je się w stanie silnego napięcia em ocjo
nalnego. Po k ilk u chw ilach pow raca do siebie i pow oli p rzy zw y cza ja się do n ie zw y kło ści sw ego now ego położenia. Spostrzega, że posiada „ciało”, ale je st to ciało o szczególnej naturze i w łaściw ościach bardzo różniących się od tych, które m ia ły opuszczone zw łoki. W krótce n astępują dalsze w yda
rzenia: inne isto ty spieszą m u na spotkanie, chcąc m u ja k b y pom óc; spo
strzega „ duchy” kre w n y c h i przyjaciół, zm a rłych przed nim . 1 nagle jakaś istota duchow a, nieznanego rodzaju, duch ciepłej czułości, w ib ru ją cy m i
łością — „św ietlana istota” — staje przed nim . Ta istota zadaje m u, nie iv y pow ie dziane słow am i, pytanie, które każe m u dokonać bilansu swego życia. Istota pom aga m u w ty m , u ka zu ją c m u panoram iczną, błyskawiczną w izję w s zy stk ic h zdarzeń, które n a zn a c zyły jego los. N astępnie zm a rły spo
ty ka coś w rodzaju bariery lub granicy, sym b o lizu ją cej prawdopodobnie ostateczną linię m ię d z y ży cie m zie m sk im a życiem , które nadchodzi. Ale w te d y stw ierdza, że m u si wrócić. W ty m m om encie opiera się, bo ju ż pod
dał się fa li w y d a rze ń pośm iertn ych i nie pragnie pow rotu. Z alew ają go silne uczucia radości, m iłości i pokoju. M im o to łączy się ze sw y m fizycznym ciałem : odradza się do życia. K ie d y później u siłuje w y tłu m a c zyć swemu otoczeniu to, co p rzeżył, n a p o ty ka na różne przeszkody. Przede wszystkim nie potra fi znaleźć w lu d zk im ję zy k u słów , zd o ln ych oddać adekw atnie to p onadziem skie w ydarzenie. Ponadto w idzi, że ci, k tó rzy go słuchają, nie -■
tra k tu ją go pow ażnie, ta k że re zyg n u je z opow iadania in n ym . A jednak dośw iadczenie to naznacza głęboko jego życie i b u rzy w s zy stk ie jego do
tychczasow e w yobrażenia o śm ierci i je j zw ią zka ch z życiem .
Cóż na to m ożna pow iedzieć? Otóż, po pierw sze, odkrycia dr. M oody’ego dla w ielu ludzi w naszym śro d o w isku nie są w cale żadną rewelacją. Na przestrzeni naszej n ie zb yt długiej historii, chodzi o nasze środow isko w na
szym kraju, sły sze łiśm y nieraz św iadectw a w ierzących, k tó rzy m ieli tego rodzaju doznania. Jeszcze teraz stoi m i w oczach obraz m ego ojca z okresu --f m ego d zieciństw a — obraz ju ż nieco zam azany, ale dość czyte ln y — ojca, k tó ry w rócił ze spotkania m odlitew nego w ierzących, k tó rzy m odlili się o u zdrow ienie brata ze Z boru (nazw iska ju ż nie p am iętam ) i był wspaniale p rze ję ty opow iadaniem tego brata, któ ry „już był u m a rł” a potem :
„ zm a rtw y ch w sta ł” (ja k m ówiono!), opow iadaniem o w spaniałości istniejącej po drugiej stronie życia. T łum aczono to w ów czas tak, że te n u m a rły przy
w rócony następnie do życia, m iał podobne przeżycie duchow e jakie miał apostoł Paw eł, o czym czy ta m y w I I Liście do K oryntian: „Znałem czlo- I w ieka w C hrystusie, k tó ry przed czternastu ła ty — czy to w ciele było, nie w iem , czy poza ciałem, nie w iem , Bóg w ie — został uniesiony w zachwyce
niu aż do trzeciego nieba. I w iem , że te n człow iek — czy to w ciele było, czy poza ciałem, nie w iem , Bóg w ie — został uniesiony w zachwyceniu do raju i słyszał n iew ypow iedziane słowa, których czło w ieko w i n i e g o d z i s i ę p o w t a r z a ć ” (12,2—i).
To było po pierw sze. A po drugie, dobrze się stało, że tego rodzaju prze- i życia i doznania są ju ż przedm iotem analiz naukow ych.
E. Cz. '
2
Z i a r n o g o r c z y c y
„Inne podobieństwo pow iedział im, m ówiąc: Podobne jest Królestwa Niebios do ziarnka gorczycznego, które wziąwszy człowiek, zasiał na roli sw ojej. Jest ono, co prawda, najm niejsze ze wszystkich nasion, ale kie
dy urośnie, jest największe ze wszystkich krzewów, i staje się drzewem, tak iż przylatują ptaki i gnieżdżą się w gałęziach jego”.
(Mat. 13,31-32).
Je st to niezw ykle tra fn e podobieństw o, w któ rym P a n Jezu s p rzed staw ia n am obraz K ró
lestw a Niebieskiego. W św ietle przeczytanych słów w idzim y jasno, że P a n nie mówi tu o N ie
biańskiej Ojczyźnie, czy o „W iecznym M ieście”
przygotow anym na przyjęcie ludu Bożego, lecz o Swoim K rólestw ie przygotow anym na ziemi.
Boże Słowo głoszone podobnie jak ziarno siewne p a d a na glebę. Glebą, rolą, o k tó rej jest mowa w podobieństw ie, je s t serce człowieka.
Tam gdzie ziarno w zejdzie pow staje K rólestw o Niebieskie. K rólestw o N iebieskie zaczyna się tam, gdzie zaczyna się życie bez grzechu.
K iedy grzesznik naw raca się i oddaje swoje serce Jezusow i, staje się obyw atelem K rólestw a Niebieskiego n a ziem i i w łączony zostaje do ży
wego Kościoła, k tó reg o głow ą i kam ien iem w ę
gielnym jest sam Jezu s C hrystus.
Z ziarn a gorczycy, o k tó ry m jest m ow a w tym podobieństwie, w naszych w aru n k ach kli
m atycznych może w yrosnąć krzew wielkości około jednego m etra. Lecz w ciepłych, p o łu d niow ych k raja ch z podobnego ziarn k a w y rasta duże drzew o. K rólestw o Boże bierze swój mało widoczny początek ze Słowa, które się stało
Ciałem.
Dziecię Jezus rodzi się w stajn i betlejem skiej praw ie niezauw ażone i zupełnie niedoce
nione przez otaczający go św iat. K rólestw o Bo
że na ziemi bierze więc swój początek od n aro d z e n ia S yn a Bożego.
Drogi C zytelniku! Jeśli swój w zrok skie
rujesz na Jezu sa i p rzyjm iesz Go jako. swojego Zbawiciela, d aro w an a zostanie ci łaska, k tó rej następstw em jest życie w ieczne w Bożej chw a
le. I za to w inniśm y złożyć Bogu podziękow a
nie. Jeśli ziarno Bożego Słowa p adn ie na dobrą glebę tw ojego serca, w te d y przyniesie w idoczny wzrost i nada praw idłow y k ieru n e k tw ojem u życiu.
Do naśladow nictw a i p racy w K rólestw ie N iebieskim P a n Jezus pow ołuje pierw szych swoich uczniów. N ieznaczny b y ł początek lecz pełen mocy w zrost i rozw ój. W spaniałe porów nanie: z m ałego ziarn k a w y ra sta w ielkie d rze
wo.
K to wówczas zdaw ał sobie spraw ę, że z tych ludzi rozpoczynających służbę z P anem Jezusem i naśladujących Go, pow stanie p ra w dziw y Kościół, k tó ry rozprzestrzeni się na cały
świat.
Ludziom ty m P a n Jezu s przebaczył grze
chy. U łaskaw ieni grzesznicy sta li się dziećmi
Bożymi, uczniam i Jezu sa C hrystusa. U łaska
w ieni od w in y i k a ry m ogli opowiadać innym ja k dobry jest Pan. W ielu z tych, k tó rzy słyszeli tę opowieść, o tw ierali swoje serca i dom y dla Jezusa.
P a n Jezus 'bywał u nich gościem. W ser
cach Zacheusza celnika, rzym skiego setnika z K apernaum i w szystkich tych, k tórzy przyjęli Jezu sa C hrystusa jako swojego Zbaw iciela pow stało i zapanow ało K rólestw o N iebieskie. Od
tąd radość i pokój stały się ich udziałem , a życie w ieczne w Bożej chw ale ostatecznym celem.
W cudow ny sposób pod bram am i Dam asz
ku P a n zatrzy m u je Saula, prześladow cę Koś
cioła. Saul staje się Paw łem , ułaskaw ionym grzesznikiem , dzieckiem Bożym. P a n Bóg uży
w a apostoła P aw ła do głoszenia praw dziw ej ew angelii w w ielu krajach. K rólestw o N iebie
skie pow stające w sercach ludzi przy jm u jących Jezusa, jak o swojego Zbawiciela, rozszerza się i rozrasta.
Błogosław ioną i owocną staje się działalność apostoła Paw ła. Dzięki zw iastow anej przez n ie go ew angelii w m ocy D ucha Św iętego pow stają
coraz to nowe zbory. Drzew o w yrosłe z ziarna gorczycy ro zrasta się. Jego gałęzie sięgają coraz to dalej, aż do Europy.
Lidia, sprzedaw czyni p u rp u ry i strażnik w ięzienny z Filipii, to pierwsi, naw róceni p raw dziw i chrześcijanie na teren ie Europy. Z hi
storii Kościoła dow iadujem y się jednak, że w róg Kościoła, szatan próbow ał p racę tę zatrzym ać i rozrastające się drzew o w yrugow ać z korze
niam i. P raw dziw ych naśladowców P a n a Jezusa prześladow ano w różnorodny sposób. Każde prześladow anie m iało jed n ak o d w ro tny skutek i powodowało, że zw iększały się szeregi ludu Bożego.
W szelkie Boże dzieła m iały zawsze swój skrom ny i cichy początek b y przynieść n astęp
nie błogosław iony owoc.
Z iarna ew angelii i dziś p a d a ją na glebę tw ojego serca. Czy w zejdą i przyniosą owoc?
P rzy jm ij ziarno Bożego Słowa do swego serca, a ono na pew no zmieni tw o je życie. Pod w pływ em Bożego Słowa możesz stać się no
w ym człowiekiem , pełny m radości i szczęścia.
A owoce tw ojego życia, które będziesz przyno
sił, będą najlepszym św iadectw em o tobie. Niech przykład o ziarnie gorczycy oddali od nas m ałą w iarę i w zbudzi nadzieję i oczekiwanie w ielkich rzeczy od Boga. Bóg oczekuje od nas posłuszeń
stw a w w ierze i w ierności. Nam, ludziom w ie- 3
rżącym nie może być obojętne, gdy otaczający nas ludzie giną w grzechu, nie uśw iadom ieni przez nas. Jeśli będziesz prosił Pana, On w skaże Ci zakres tw ej działalności, ażebyś b ył dla N ie
go użytecznym . Nie w olno ci stać n a uboczu i patrzeć obojętnie jak tw oi bliźni giną w grze
chu niepojednani z Bogiem.
Żaden tru d ani w ysiłek nie p ow inien p rze
szkodzić w podaniu ręk i tonącem u w grzechu grzesznikow i. W ykorzystaj w ięc czas Bożej ła
ski i stań się użytecznym w służbie Bożej. Z pracy na niw ie Bożej będziesz m iał zadowole
nie, a Boże błogosław ieństw o nie odejdzie od ciebie. J a k w iele tracim y na nieznaczące sp ra w y ziemskie, k tó re p rzem ijają. T roska i nie
pewność ju tra otaczają każdego człowieka, lecz P a n w oła do swoich: „ufajcie J a zw yciężyłem św iat” . Jesteśm y św iadkam i w y p ełn ienia się
Bożych obietnic. Bóg zawsze i wszędzie potrze
buje ludzi do zw iastow ania św iętej ewangelii.
Pism o Św ięte przypom ina nam , że bram y piekieł dzieła Bożego nie przem ogą. We w szyst
kich b u rzach i dośw iadczeniach życiow ych dzie
ci Boże m ają sw oje oparcie w Jezusie C h ry stu sie, w Jego doskonałej ofierze złożonej na k rzy żu Golgoty.
Drogi Czytelniku! Dopóki czas łaski Bożej trw a, droga za Jezusem nie jest dla ciebie zam knięta. W ejdź w ięc dziś n a tę najw ażniej
szą dla ciebie drogę w życiu i naśladuj Go, P a na Jezusa. A kied y w ypełni się czas, P a n Jezus zabierze cię do swojej chwały. A tam w szczęś
ciu i radości przebyw ać będziesz ze w szystkim i dziećmi Bożymi po wsze czasy.
Kazimierz Muranty
Bóg jest naszym łaskawym. Ojcem
W ierzym y n a podstaw ie nau k i C h rystuso
wej, że przez Osobę i dzieło Jezu sa C hrystusa Bóg jest naszym Ojciem. P rzez Jezu sa odda
jem y Mu cześć i składam y M u hołd. O, jakaż jest w ielka miłość Boża wobec nas! Jakże to w ielka godność! Jakichże słów trzeba, b y god
nie podziękować Tem u, k tó ry nam otw iera źródło tak w ielkich dóbr?
Pew nego dnia apostoł Filip zwrócił się do Jezusa C h rystusa z prośbą: „Panie, ukaż nam Ojca” (Jan 14:8). D ziw na prośba, ale jest nam bardzo bliska, bo przecież żyje w nas to samo pragnienie! A braham , Mojżesz i inni prorocy w w idzeniach oglądali Boga. Tak samo zaprag
nął Go ujrzeć rów nież i Filip; ta k samo chciał
by Go widzieć n iejed en dzisiejszy człowiek. A jak n a to zareagow ał Jezus C hrystus? „Tak długo jestem z w am i i nie poznałeś m nie, Fili
pie? K to m nie widział, w idział Ojca; ja k mo
żesz m ówić: Pokaż nam Ojca” (Jan 14:9).
Ja k ie w spaniałe objaw ienie M ajestatu Bo-, żego! G dy m nie widzicie, widzicie Boga — od
pow iada Jezus. Bóg ukazuje się i w m ałym Dziecku z B etlejem , Bóg ukazuje się w Osobie dorastającego Jezusa; m iłujący Bóg objaw ia się w życiu, w czynach i słow ach Jezu sa C h ry stu sa — N auczyciela i P an a; On u k azuje Sw oją miłość także w ukrzyżow anym i um ierającym Jezusie C hrystusie. O Bogu m ożna mówić uży
w ając tylko najw znioślejszych określeń, ale zda
wać też m usim y sobie spraw ę, iż żaden przy
miot, żadna właściwość nie pobudza tak m oc
no serca naszego, jak świadomość, że Bóg jest dobry, że jest naszym łaskaw ym Ojcem. Dopó
ki więc choćby jedno serce m acierzyńskie bę
dzie biło n a ziemi, zawsze będzie istniał niezbi
ty dowód dobroci Bożej, bo bez miłości Bożej 4
nie byłoby miłości m acierzyńskiej, miłości oj
cowskiej — nie istniałaby miłość dzieci do ro
dziców, nie byłoby miłości m ałżeńskiej.
K to zatem stw orzył m iłosierne serca? Gdzie jest praw zór w szelkiej dobroci? W sercu Bo
żym, w Jego dobroci. Ja k iś potok górski może być bardzo czysty, ale najczystszy jest u sw e
go źródła! W spaniałe są prom ienie słońca, ale najjaśniejsze są one w sw ym początku; tak sa
mo pięk n a może być dobroć ludzka, ale stok
roć piękniejszą, czystszą, jaśniejszą, żyw otniej
szą jest dobroć Boża, k tórej każda dobroć ludz
k a je s t tylko słabym odblaskiem . Może teraz zdołam y choć trochę pojąć, jak a głębia k ry je się w słow ach apostoła Ja k u b a: „W szelki datek dobry i wszelki d a r doskonały zstępuje z góry od Ojca św iatłości” (Jak. 1:17).
Z atrzy m ajm y się n a chwilę p rzy tej w spa
niałej m yśli. W zbudźm y w sobie takie szczere uczucia, jakie ożyw iały serce ap. Jakub a, kie
dy pisał te w spaniałe słowa, że Bóg je s t Ojcem światłości! Czy m oglibyśm y znaleźć plastycz- niejszy w yraz n a określenie dobroci Bożej?
Św iatło, jasność, słońce — stw arza n a ziem i ra dość, pogodę, urodzaj, siłę, życie. Bez słońca nie m a urodzaju, nie m a lasów, nie m a łąk, nie m a zdrowia, nie m a życia. Nasze dobre, kocha
ne, stare słońce jest cudow nym darem Bożym.
A ileż jest takich ja k ono lub innych słońc w e wszechświecie? K toby je zliczył? Te niezliczo
ne potoki św iatła m ają swe w spólne źródło — Stw órcę, P an a i W ładcę: „Ojca św iatłości”, w o
bec którego te niezm ierzone m orza św iateł są tylko znikom ym cieniem. Nasze i w szystkie słońca znajdujące się w e wszechśw iecie w ypro- m ieniow ują olbrzym ie ilości św iatła, ale Bóg jest źródłem wszelkiej światłości — „św iatłoś
cią w ieczną” (Izaj. 60:19), w k tó ry m w szelka doskonałość znajdu je się w stopniu nieskończo
nym . „Bóg jest św iatłością a nie m a w Nim żadej ciem ności” (I J a n 1:5).
O, jak w spaniała n a u k a w y nika z praw dy, że Bóg jest dobry! P rzede w szystkim uczym y się ufać bezgranicznie naszem u Ojcu niebies
kiem u. Kto ufa Bogu, te n nie zawiedzie się!
Pew ien uczony b o tanik znalazł w głębokiej przepaści rzadkie okazy roślin alpejskich. Nie mógł się do nich dostać inaczej, jak tylko w ten sposób, że m usiał spuścić po nie n a pow rozie swego synka.
— Nie boisz się chłopcze? — zapytał ktoś stojący obok.
— Czego się m am bać? Przecież ojciec trzym a linę! — odpowiedział chłopiec.
Jak że zaw stydzająca — dla w ielu — jest odpowiedź tego dziecka! Czy podczas trudności życiowych, p otrafim y odpowiedzieć: „Czego się
m am bać? Przecież mój kochany Ojciec nie
bieski — trzy m a linę!” Czy w śród niepow o
dzeń lub sm utku, kiedy przytłacza nas „za
chm urzone niebo duszy”, p otrafim y powie
dzieć: „Czego się m am bać? Ojciec trzy m a w swoim rę k u linę mego życia!” Wiem, że kie
dyś (choć nie w iem dokładnie kiedy) m nie z pew nością przyciągnie ku Sobie. Zanim to n a
stąpi, często będę pow tarzał słow a Pana, za
pisane przez p roro ka Izajasza: „Bo Ja, Pan, jestem tw oim Bogiem, k tó ry cię ująłem za tw o
ją praw icę i k tó ry m ówię do ciebie: Nie bój się, J a cię w spom ogę!” (Izaj. 41:13). Przychodzą mi n a m yśl obietnice Boże podane rów nież przez pro ro ka Izajasza: „Czy kobieta może zapom nieć o swoim niem ow lęciu i nie zlitow ać się nad dziecięciem swojego łona? A choćby n a
w e t one zapom niały, jednak J a ciebie nie za
pom nę” (Izaj. 49:15).
A.W.
Bogactwo m aterialne i duchowe
„Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze”
Mat. 6:34
Chęć bogacenia się i grom adzenia dóbr m a
terialnych i duchow ych tkw i w n a tu rz e ludz
kiej. Ju ż n a początku Bóg błogosław ił człow ie
kowi i zlecił m u ro'zradzanie się, napełnianie ziemi i panow anie nad nią i całą przyrodą.
W szystko, co stw orzył Bóg dla człowieka było bardzo dobre, a więc w ystarczające pod w zglę
dem m aterialn ym i duchow ym (Gen. 1— 2). Dla
tego też chęć posiadania dóbr m aterialn ych i duchowych nie jest przestępstw em sam a w so
bie. Dopiero grzech człowieka spowodow ał n ie
pełne korzystanie z błogosław ieństw Bożych.
Z Księgi Hiobowej dow iadujem y się o b a r
dzo zam ożnym człow ieku im ieniem Hiob, k tó rem u Bóg błogosławił, a m im o to został przez Boga poddany w ielkiem u dośw iadczeniu w iary.
Chociaż m usiał w iele cierpieć, pozostał w iern y Bogu i za to o trzym ał w ielką nagrodę (Hiob 42:10).
N iektórzy z dzisiejszych chrześcijan na przykładzie H ioba p rag n ą za w szelką cenę być bogatym i i to bez cierpień. Ale zap y tajm y sie
bie, czy chrześcijaninow i jest 'potrzebny skarb m aterialn y? Czy m u potrzeb a dużo m ajętności?
Jeszcze przed n astaniem chrześcijaństw a, lud starotestam entow y b ył pouczany o bezsen
sowności grom adzenia dó b r m aterialnych. W.
Psalm ie 49:11-18 czytam y: „Bo w idzim y, iż i m ądrzy um ierają, głupi i szalony zarów no giną, a zostaw iają obcym bogactw a swoje. Myślą, że domy ich są wieczne, a p rzy b y tk i ich trw a ją od n aro d u do narod u; przetoż je nazy w ają od im ion swoich n a ziemi. Nie bójże się, gdy się kto zbo- gaci, a gdy się rozm noży sław a dom u jego. Bo um ierając nie w eźm ie nic z sobą, ani za nim zstąpi sław a jego”.
Z w ym ienionych w ersetów 49 Psalm u jas
no w ynika, że człowiek n a próżno sta ra się o nad m iern e osobiste bogactwo, poniew aż ono nie pozostanie jego własnością, a po śmierci przejm ą je inni. Jednakże P a n Jezus o wiele szerzej przedstaw ia tę spraw ę. G dy przychodzi do Niego m łodzieniec i p y ta co m a dobrego u- czynić aby mieć żyw ot wieczny, P a n Jezus u - dziela w yczerpujących w y jaśnień i daje w yjście z tru d n e j sytuacji. N ajpierw poucza, aby nadal przestrzegał przykazań i m iłow ał bliźniego sw e
go ja k siebie samego, a dalej m ów i: „Jeśli chcesz być doskonałym , idź sprzedaj m ajętnoś
ci tw oje i rozdaj ubogim, a będziesz m iał skarb w niebie, a przyszedłszy naśladuj m n ie” . A gdy młodzieniec te słowa usłyszał, odszedł sm utny, albow iem w iele m iał m ajętności. Tedy Jezus rzekł uczniom swoim: „Z apraw dę powiadam wam , że z trudnością bogaty w nijdzie do K ró
lestw a N iebieskiego” (Mat. 19:16-24).
Z innych tekstó w czterech Ew angelii do
w iadujem y się, że ażeby w ejść do K rólestw a Niebieskiego trzeb a być uczniem P a n a Jezusa, dlatego w Ew angelii św. Łukasza 14:33 czyta
m y: „Takżeć i każdy z was, ktoby się nie w y rzekł w szystkich m ajętności swoich, nie może być uczniem m oim ”. Co to znaczy? Przecież człowiek m usi coś posiadać. P otrzeba m u żyw ności i odzieży oraz dachu nad głową aby nie cierpiał z zim na. Ale powyższą wypow iedzią P an Jezus nikom u tego nie odbiera. To są spra
w y oczywiste, że człowiek m usi posiadać żyw ność, odzież i m ieszkanie, ale chrześcijanin nie może posiadać m ają tk u ponad osobiste p otrze
by, a naw et jeśliby zaszła tak a potrzeba, pow i
n ien podzielić się z bliźnim tym i rzeczami. J e żeli chrześcijanin otrzym a od Boga w ięcej bło
gosław ieństw i więcej m ajętności, nie może traktow ać jej jako swojej, ale m a obowiązek trak to w an ia jej jako w spólnego dobra, bo dla
5
chrześcijan zostało ustanow ione now e p rzy k a
zanie o społecznej miłości, k tó re brzm i: „ P rzy kazanie now e daję wam , abyście się społecznie m iłowali; jakom i ja w as um iłow ał, abyście się i w y społecznie m iłowali. Stądci poznają w szy
scy, żeście uczniam i moimi, jeśli m iłość mieć będziecie jed n i przeciw ko d ru g im ” (Ew. J a n a
13:34-35). '
Społeczna miłość nie uznaje w łasności p ry w atnej, a pozostaw ia tylko w łasność osobistego użytku. A postoł Paw eł, w iern y uczeń P a n a J e zusa, w yczerpująco w y jaśn ia nam czym jest bogactwo m aterialn e dla chrześcijanina i pisze:
„A jest w ielkim zyskiem pobożność złączona z przestaw aniem n a swojem. A lbow iem niczego nie przynieśliśm y n a św iat, jaw n ą w ięc jest rzeczą, że i w ynieść nic nie możemy. Ale m ając żywność i odzież, n a tern p rzestaw ajm y. A k tó rzy chcą być bogatym i, w p ad ają w pokuszenie, w sidła i w w iele nierozsądnych i szkodliw ych pożądliwości, k tó re pogrążają ludzi w zatrace
nie i zagładę; A lbow iem korzeniem wszelkiego złego jest miłość pieniędzy, k tórej oddani nie
k tó rzy zboczyli od w iary i poprzebijali się w ie
lom a boleściam i” (1 T ym 6:6-10).
Tak było wówczas, ale i dziś — miłość pie
niędzy prow adzi do złych uczynków. W śród chrześcijan w czasach apostolskich było in a
czej. P ierw o tn i chrześcijanie przestrzegali n au k P a n a Jezu sa i w szystko m ieli w spólne. Pozo
staw ili nam godny w zór do naśladow ania.
Z ap y tajm y wszyscy sam ych siebie, którzy nazyw am y się chrześcijanam i, ile w y k on u je
m y z tam ty c h w zorów ? A m oże w w ielu spo
łecznościach chrześcijańskich w cale? W Księdze Dziejów A postolskich czytam y: „A trw ali w nauce apostolskiej i w społeczności i w łam a
n iu chleba w m odlitw ach. Przyszedł strach na każdą duszę i w iele się znaków i cudów przez apostołów działo. W szyscy w ierzący byli po
społu i w szystkie rzeczy m ieli wspólne. I po
siadłości i m ajętności sprzedaw ali i rozdzielali je w szystkim , ja k kom u było potrzeba” . (Dz.
Ap. 2:42— 45); oraz dalej czytam y: „A u m nó
stw a onego w ierzących było serce jedno i d u sza jedna; żaden niczego z m ajętności swoich nie zw ał sw ojem w łasnem , ale w szystko m ieli wspólne. A z w ielką m ocą apostołowie daw ali św iadectw o o zm artw ych w stan iu P a n a Jezusa i b yła w ielka łaska nad nim i w szystkim i. Bo żadnego nie było m iędzy nim i, k tó ry b y cier
piał niedostatek; gdyż którzykolw iek posiadali role albo domy, sprzedaw ali i przynosili pie
niądze za to, co sprzedali, i kładli u nóg aposto
łów i rozdaw ano każdem u, ile kom u było po
trz e b a ” . (Dz. Ap. 4:32— 35).
■ T ak żyli p ierw o tni chrześcijanie, bo żyli pod działaniem D ucha Świętego, k tó ry m byli napełnieni. M yśleli o bogactw ach duchowych.
P rzestrzegali poleceń P a n a Jezu sa o szukaniu n a jp ie rw K rólestw a Bożego (Mat. 6:33). Byli bogaci w sk arb y duchow e sk ry te w niebie, bo pam iętali o słow ach swego Zbawcy, k tó ry po
w iedział: „Nie skarbcie sobie skarbów n a zie
mi, gdzie mól i rd za psuje, i gdzie złodzieje p odkopują i krad ną, ale sobie skarbcie skarby w niebie” . (Mat. 6:19— 20).
Z przytoczonych w szystkich tekstów Pism a Św iętego w y n ik a jed n a w ielka praw da, że aże
by odziedziczyć K rólestw o N iebieskie, chrze
ścijanin pow inien m yśleć tylko o bogactw ie (skarbie) duchowym .
Bogactwo duchowe, zapisane w księgach żyw ota (Łuk. 10:2; Obj. 21:27), polega n a tym , że chrześcijanin będzie w iern ie w ykonyw ał wolę Bożą, bo tylko to może m u zagw aranto
wać w ejście do K rólestw a Niebieskiego. P a n .Jezus m ów i: „Nie każdy, k tó ry m i m ówi: P a nie, P anie! w nijdzie do kró lestw a niebieskie
go, ale k tó ry czyni w olą Ojca mojego, k tó ry je s t w niebiesiech” . Bogactwo duchow e polega n a w ierności P a n u Jezusow i, n a naśladow aniu Apostołów, n a miłości Boga i miłości bliźniego jak siebie samego.
Drogi Czytelniku! Czy ta k już postępujesz?
Feliks A. Andrzejewski
„Zdejmij z nóg sandały swoje..."
„Gdy Mojżesz pasał trzodę teścia sw ego Jetry, ka
płana Midianitów, pognał raz trzodę poza pustynię i przybył do góry Bożej, do Horebu.
Wtem ukazał mu się anioł Pański w płomieniu og
nia ze środka krzewu; i spojrzał, a oto krzew płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął.
Wtedy rzekł Mojżesz: Podejdę, aby zobaczyć to w ielkie zjawisko, dlaczego krzew się nie spala.
Gdy Pan widział, że podchodzi, aby zobaczyć, za
w ołał nań Bóg spośród krzewu i rzekł: Mojżeszu!
Mojżeszu! A on odpowiedział: Oto jestem !
Wtedy rzekł: N ie zbliżaj się tu! Zdejm z nóg san
dały swoje, bo m iejsce, na którym stoisz, jest ziemią św iętą”.
(2 M ojż. 3:1-3)
Z zaciekaw ieniem i odw agą Mojżesz pod
szedł do płonącego- krzew u ; gdy zbliżał się doń usłyszał Głos w zyw ający go po im ieniu i n a
kazujący, by zdjął sandały z nóg. Bóg pow ołu
jąc M ojżesza daje m u do w ypełnienia pierw szy rozkaz; od spełnienia tego rozkazu zależy dal
sza jego społeczność z W szechmocnym. Pasąc trzodę swojego teścia, Je try , n a co dzień m u siał stykać się z nieczystościam i; obrazuje to codzienne grzeszne życie człowieka. Ale jego sandały były najb ardziej „zbrudaone E giptem ” . E gipt zaś przed staw ia św iat i grzech w stop
n iu najintensyw niejszym . W owym czasie w Egipcie m iał m iejsce najw iększy k u lt bałw o
chwalczy i uznaw anie ludzi za bogów ; 1 tem u 6
zaś tow arzyszyły czary, w yzysk L udu Bożego i bezlistosna chęć w ym ordow ania Dzieci Bo
żych (2 Mojż. 1,22). S tykając się z tym n a j
brudniejszym św iatem , i gdy bezpośrednio w tym świecie był, nazyw any był „synem córki faraona” — M ojżesz potrzebow ał całkow itego oczyszczenia, poniew aż bez oczyszczenia nie można mieć społeczność z czystym i św iętym Bogiem. M ajestat żywego Stw órcy św iata w y maga, aby ludzie chcący przebyw ać z Nim byli tak samo czyści i święci, jak On (3 Mojż. 11:44).
Sandały o brazują więc to spotkanie się człowieka ze św iatem i grzechem i dlatego Bóg nakazuje zdjąć je, poniew aż są one sym bolem kontaktu z grzeszną przeszłością „w Egipcie”
i grzeszną teraźniejszością w codziennym ży
ciu, a więc gdy Bóg nie odbiera należnej Mu czci i chwały. Miejsce, w k tó ry m człowiek pragnie przeżyw ać społeczność z Bogiem — gdziekolwiek by to było —- jest św ięte; chcąc więc staw ać na m iejscu św iętym przed Bogiem, m usim y być oczyszczeni od grzechu. Nie m oż
na posiadać praw dziw ej duchow ej w ięzi z Św ię
tym Bogiem m ając w głębi serca niew yznane grzechy. Sandały — coś, co sym bolizuje za b ru dzenie i k o n tak t ze światem , m usiały zostać zdjęte przez Mojżesza; nastąpiło odrzucenie te go, co grzeszne przed Tym, k tó ry je st Św iętoś
cią i Czystością.
Mojżesz został pow ołany do w ielkiej służ
by, lecz „brud E g iptu ” m usiał odrzucić, ponie
waż powołany został, by udać się jako Apostoł Boga w łaśnie tam, gdzie żył przez w iele lat;
musiał rzeczywiście „w yjść ze św iata” aby mógł skutecznie w ypełniać w olę Boga „w św ie
cie”. G dy w raca do strasznej — dla L u du Bo
żego — ziemi, ud aje się jedn ak już nie jako
„syn córki farao n a” , ale staje najpokorniejszym Sługą Bożym. Idzie do E giptu w jed n y m celu, aby w yprow adzić ten Lud z niewoli. Ciężko m u było przyjąć tak pow ażną i odpow iedzialną służbę. Zapaliw szy się jed n ak od G orejącego K rzew u — płonie przez całą resztę swego ży
cia w spaniałym ogniem dla Boga, prow adząc Jego Lud do Ziemi Obiecanej.
Od K rzew u G orejącego zaczęła się h isto ria wyzw olenia Izraelitów z Egiptu. I nie pow stał już w Izraelu pro ro k taki jak Mojżesz, z k tó rym b y P a n obcował tak bezpośrednio (5 Mojż.
34:10). U fał Bogu, k tó ry w ypełnił w szystkie swoje obietnice (Jozue 21 :45). Przez jego posłu
szeństwo zaczęła się w ęd ró w ka L udu do K a- naanu. M iała ona n astęp u jący przebieg:
1) Lud uw ierzył i oddał pokłon P a n u (2 Mojż.
4:31);
2) Oczyszczony został k rw ią b aran k a (2 Mojż.
12:7); poniew aż bez śm ierci i przelania krw i nie m a odpuszczenia grzechów;
3) W yprow adzony został z E gip tu (2 Mojż.
12:37). P a n czuwał n ad swoim Ludem pod
czas jego w yjścia z k ró lestw a ciemności.
P rzy ty m P a n zabił w szystkich pierw orod
n ych Egiptu, aby poznano, że każdy grzech pow oduje konsekw encje już tu n a ziemi. W te n sposób też spotkała Egipt odpłata za
zbrodnie popełnione n a synach izraelskich.'
„Bóg się nie da z Siebie naśm iew ać; albo
w iem co człowiek sieje, to i żąć będzie”
(Gal. 6:7). W rezultacie w Egipcie pow stał k rz y k jakiego nie było i nie będzie.
4) L ud został ochrzczony. K ażdy członek ludu Bożego p rzy ją ł chrzest (1 Kor. 10:2); lud te n m imo sw ych upadków b ył prow adzony i pielęgnow any (fizycznie i duchowo) przez Jezusa C hry stu sa (1 Kor. 10:4).
Jezus C hrystus jest te n sam, co przed w ie
kam i; więc i dzisiaj istnieje możliwość otrzy
m ania oczyszczenia z grzechów dzięki krw i J e zusa C h rystusa (1 J a n 1:7). On czuwa, gdy pragniesz w yzw olenia z grzechu. W iele ludzi w z y w a . w praw dzie im ienia Bożego, nosząc „bu
ty pełne grzechu” zabrudzone pełnią życia „w Egipcie” ; w ołają oni do P a n a nieba i ziemi zwłaszcza w ty ch przypadkach, gdy nie zn ajd u ją innego wyjścia. Jednakże trw a ła więź m ię
dzy Ludem a Bogiem nie jest m ożliw a w inny sposób jak tylko przez Osobę i O fiarę Syna U m iłow anego — P a n a Jezu sa C hrystusa. J e d y nie On jest pośrednikiem m iędzy Bogiem a ludźm i (I. Tym. 2:5) i tylko w Jego im ieniu jest zbaw ienie (Dz. Ap. 4:12). P a n Jezu sa um ierając p rzybił do krzyża „list d łużny”, k tó ry nas ob
ciążał (Kol. 2:14). Chcąc wiecznie żyć musisz zrzucić sw oje „zabrudzone św iatem i grzechem b u ty ” , a źródłem oczyszczenia jest w spaniała, w ielka O fiara złożona przez Jezu sa C hrystusa.
Dzięki ofierze k rzyża otrzym asz pełne oczysz
czenie i uw olnienie od wszystkiego, co wiąże cię z Egiptem (= ze światem ). Jezus C hrystus jest jed y n ą drogą do Boga i wieczności. Jezus C hrystus, praw dziw y Bóg i jed yny w pełni dos
konały człowiek, prag nie abyśm y przyjm ując Go jako Pana, w Nim chodzili (Kol. 2:6). P rz y jęcie Zbaw iciela w iąże się z koniecznością w y jś
cia ze św iata (Izraelici w yszli przecież z Egip
tu) i przyjęcia chrztu; jest to „chrzest z w ia ry ” (Mar. 16:16). W zorem jest dla nas sam P a n J e zus. Dalsze zw ycięskie prow adzenie życia w Jezusie jest uzależnione od w yp ełnien ia każ
dego Jego Słowa. Radosny to dzień dla nowo
narodzonego dziecka Bożego, kiedy może i przez chrzest w yznać Jezusa jako swego osobistego Zbawiciela. Celem Bożym wobec każdego czło
w ieka jest zbaw ienie darow ane z łaski przez J e zusa C hrystusa. Jego Boska moc obdaruje cie
bie w szystkim , co jest po trzebne do życia i po
bożności. W Nim i z Nim będziesz mieć życie obfite w błogosław ieństw a; On Sam prow adzi każdego, kto Go o to prosi.
To, oo masz tera z robić, gdy nie znasz jesz
cze swego Boga, to — 1) uznać w Nim P an a swego życia, 2) oddać M u pokłon, oddać chw a
łę, 3) w m odlitw ie zaakceptow ać z w iarą Jego O fiarę oczyszczającą; 4) oddzielić się duchowo od św iata (= w yjść z Egiptu) i 5) ochrzcić się n a podstaw ie w iary (Izraelici przeszli przez M orze Czerw one — jest to symbol chrztu); a dalej — stając przed Bogiem — oczyszczać się od wszystkiego, co jest w yw ołane kontaktem z grzechem i św iatem (por. „Zdejm ij sandały
swoje, bo m iejsce n a k tó ry m stoisz jest ziem ią św iętą”). R eszta je s t św iadectw em dla P an a i przygotow yw aniem się n a Jego pow tórne przyjście. On też d a tobie now e życie (2 Kor.
5:17), On m a przygotow aną dla ciebie czystą lśniącą szatę spraw iedliw ości. Jezus przygoto
w ał w spaniałe m ieszkanie u Ojca, tam będziesz mógł widzieć ulice ze złota, ja k to oglądał — będąc w zachw yceniu — Apostoł Jan . Bóg przygotow ał w spaniałe K rólestw o i sam Jezus C hrystus chce jako K ról królów w prow adzić do w spaniałych P rzyb y tków N iebieskich każdego,
kto odda Mu swe życie. N ajw iększym cudem będzie u jrzenie Sam ego P a n a panów , k tó ry chce i tobie usłużyć n a w spaniałej W ieczerzy B aran kow ej. Bóg Cię w zyw a, zdejm ij sandały ze swoich nóg a w ted y będziesz mógł zbliżyć się do G orejącego K rzew u, do Jezusa, k tó ry i dzi
siaj w yposaża w moc D ucha Świętego. Tylko Jezu s może zapalić Tw oje życie i dzięki Niem u będziesz mógł prow adzić je zwycięsko. Bo On
będzie z Tobą! LS
(tekst nad esłan y przez słuchacza I ro k u Szkoły Biblijnej.
Red.)
Na jakiego Pana czekasz?
K iedy P an Jezus C hrystus chodził po ziemi, dał do w yp ełn ien ia sw o im w yznaw com w ie le p rzy k a zań i w iele zaleceń, ja k należy postępow ać w K ościele B o
żym. D ał też w iele obietnic, k tó re w naszym życiu codziennym , w naszych u p ad k a ch podnoszą nas na duchu, a też dzięki n im ufam y naszem u P an u . M o
żem y też widszieć ja k Boże obietnice w y p ełn iają się w naszym życiu. J e s t w iele w ierzących, któ rzy ży ją tylko obietnicam i, m ów ią ty lk o o nich a zap om inają o przykazaniach i zaleceniach. W P iśm ie Ś w iętym są obietnice, któ ry m i żyjem y n a codzień, a tylko n ie któ re — czasam i — b ierzem y sobie blisko do naszych serc.
N ajcudow niejszą obietnicą naszego P an a, k tó ra po
w in n a jako w ierzącym tow arzyszyć n a co dzień, są słow a „Tak, p rzy jd ą w k ró tce” (Obj. 22:80). Co za w spaniała obietnica! P an przy jd zie znow u! P rzyjdzie po swoich w iernych, po sw oją O blubienicę. O blubie
nica ta je st opisana w w ielu m iejscach P ism a Ś w ię
tego; np.: „A jeśli pójdę i przygotuę w am miejsce, p rzyjdę znow u i w ezm ę w as do siebie, abyście, gdzie J a jestem i w y b y li” (Jan 14:2); „P rzyjdę rychło, trz y m aj co masz, aby n ik t nie w ziął korony tw o je j”
(Obj. 3:11); „Oto p rzy jd ę w krótce...” (Obj. 22:7); „Oto p rzy jd ę w krótce, a za p ła ta m o ja je st ze m ną, aby oddać każdem u w edług jego uczynku” (Obj. 22:12);
„M ówi ten, k tó ry św iadczy o tym.: T ak, p rzyjdę w krótce...” Obj. 22:80).
P rzytoczyłem część w ersetów , k tó re w w yraźny spo
sób m ów ią o pow tórnym p rzyjściu P a n a Jezusa C hry
stusa.
W ielu z nas — chociaż w szyscy m a ją możliwość skorzystać z Bożej łaski — dostąpiło p o je d n an ia z B o
giem. W ielu zostało oczyszczonych k rw ią Je zu sa C h ry stusa, przez w iarę w N iego stało się dziećm i Boży
mi, zostało też w łączonych przez D ucha Świętego do Kościoła Bożego, do O blubienicy. S tało się człon
kam i ciała Chrystusowego. Żyje w Nim, d la Niego.
Dlatego,' że są Jego w łasnością, Jego O blubienicą, oczekują pow tórnego przyjścia sw ojego O blubieńca.
Możemy zatem powiedzieć, że Kościół żyje, ja k b y w
„n arzeczeństw ie”, w czasie w yczekiw ania n a rzeczy
w iste spotkania i połączenie się z O blubieńcem ,
„A ponieważ tak chcę z tobą postą
pić, przetoż przygotuj się na spotka
n ie twojego Boga” (Amos 4:12) On pow iedział „przy jd ę” ! Czy m ożna opisać to, co dzieje się w sercu m łodej dziew czyny, narzeczonej, kiedy czyta lis t swego oblubieńca, w k tó ry m zaw ia
d am ia ją o ry ch ły m przybyciu i p o ślubieniu jej!
A co dzieje się w nas, w ierzących ludziach, którzy w ierzym y w p o w tó rn e przyjście P a n a Jezusa, kiedy czytam y słow a naszego O blubieńca — „Tak, przyjdę w k ró tce” ! Do czego pobudza nas to słow o? Czy m o
żem y Mu odpow iedzieć: „przyjdź!” Może nigdy dotąd słow a te nie przem ów iły w ja k iś szczególny sposób do C iebie? A le poniew aż sam przeżyłem te w spaniałe słowa, chcę aby i dla C iebie n ie były one obojętne.
Drogi czytelniku! Z astan ó w się n ad tą w ielką p ra w dą i obietnicą Bożą. W iedz o tym , że to nastąpi, po
niew aż to pow iedział sam Bóg. W P salm ie 89:35 Bóg m ów i: „Nie naru szę przym ierza m ego i nie zm ie
nię słow a u st m oich”.
Z astanów się n ad tym , co należy uczynić aby p rz y j
ście P a n a nie zaskoczyło Cię i nie zastało Cię nie
przygotow anym na to w ielkie w ydarzenie.
Czy n ap ra w d ę gorąco pragniesz i żyjesz ty m p rag n ien iem n a co dzień, a b y P a n Jezus p rzyszedł ja k n a j
szybciej — n aw e t dziś? Czy możesz pow tórzyć dziś słow a zapisane w O bjaw ieniu Sw. J a n a 22:20 —
„Amen, p rzyjdź P a n ie Je z u !” Jeżeli tak, to chw ała, ch w a ła naszem u P anu. A może m im o tego, że jesteś Jego w łasnością, w olisz aby zaczekał ze Swoim p rz y j
ściem , poniew aż nie jesteś przygotow any. T ek st prze
w odni głosi.”... przygotuj się na sp otkanie tw ojego Boga” (Amos 4:12).
Czytelniku! Jeszcze dziś je st czas łaski, czas przy
jem ny, możesz jeszcze to uczynić, lecz nie zw lekaj, bo m oże być za późno! P a n p rzyjdzie niespodziew a
nie, w tedy, kiedy n ie będziesz się tego spodziewać, a w tedy n ap ra w d ę będzie za późno, aby przygotow ać się n a te n dzień. W tedy nie będzie to dzień radości, dzień spełnienia, tw o jej nadziei; lecz straszny dzień!
J a k rad o śn ie i szybko p ły n ie czas, kiedy czeka się n a O blubieńca, kiedy z pokojem w sercu, a nie ze stra c h e m — w yczekuje się Go! G dy isię o N im myśli, czyta Jego Słow a i tr w a w społeczności z Nim. Czy rad u je sz się z tego, gdy kończy się dzień, m iesiąc, rok, że znow u jesteś o jed en dzień, jeden m iesiąc, jeden rok — bliżej Jego przyjścia!?
W szyscy i to bez w yjątków , w cześniej czy później, m usim y stan ąć przed Bogiem. S ą n a w e t tacy ludzie, k tórzy m yślą, że przy taik w ielk iej liczb ie narodów , ja k a ta m będzie, Bóg nie będzie zw racał n a nich uw agi, lub też u d a im się u n ik n ą ć są d u i jakoś ta m przed o stan ą się do nieba. W ta k i sposób tłum aczyli m i kiedyś studenci m edycyny, ja k oni u n ik n ą sądu.
Je st w ielu ludzi, n aw e t rzekom o w ierzących w Boga, lecz kiedy im. się m ów i o po w tó rn y m p rzyjściu Je zu sa C hrystusa n a ziem ię po sw ój Kościół, p a trz ą n a nas ja k n a ludzi niespełna rozum u, m ów ią też, że nie w iadom o ja k ta m jest, czy też w ogóle, czy istn ieje życie pozagrobowe, poniew aż jeszcze n ik t sta m tą d nie przyszedł.
Drogi C zytelniku! W Im ieniu P a n a Je zu sa C h ry stusa ośw iadczam Ci: Że będziesz m usiał sta n ąć przed Bogiem, czy w ierzysz w to, czy też nie! Będziesz m usiał zdać spraw ę z tego, co zrobiłeś z ofiarą P an a Jezusa, czy ją przyjąłeś, czy odrzuciłeś. D latego, że przed Bogiem stan ąć musisz, przygotuj się n a to spo
tkanie!
C zytając ten arty k u ł, może sobie m yślisz: Je stem w ierzącym , grzechy zostały m i odpuszczone, m am więc zbaw ienie, czytam Biblię, chodzę n a nabożeństw a, co mi jeszcze p o trze b a? To p raw d a, że m ożnaby to od
nieść tylko do tych, którzy n ie są jeszcze p o jed n an i z Bogiem, nie są Jego dziećmi. Nigdy nie p rzyjęli P an a Jezusa. W łaśnie do n ich n ajb a rd z ie j chcę za
apelow ać, aby to uczynili ja k najszybciej — aby dzień przyjścia nie zastał ich niep o jed n an y ch z Bogiem, niezbaw ionych! B yłby to straszn y dzień d la nich. Zo- satałyby za m k n ię te d rzw i i m usieli b y ponieść k o n sekw encje tego, co zaniedbali uczynić w cześniej. Ale czy tylko to w ezw anie m ożna skierow ać do tych, k tó rzy ży ją jeszcze bez Boga n a św iecie? Nie, nie tylko do nich!
J a k dużo w i e r z ą c y c h l u d z i śpi duchowo.
J a k bardzo jeszcze p o doba im się te n św iat. Ileż to pychy, zazdrości, obłudy m a ją w sobie w ierzący! Ja k często dochodzi do w aśni, ja k że często jeszcze się gniew ają naw zajem , o których to rzeczach Słowo Boże mówi, że „...ci, któ rzy te rzeczy czynią K ró le
stw a Bożego nie odziedziczą” (Gal. 5:21). J a k w iele b ra k u je nam , w ierzącym , Bożej m iłości, cierpliw ości, pokory, uprzejm ości, łagodności, jadnom yślności, w ie r
ności.
Innym i słow y m ów iąc: J a k w iele jeszcze je st w nas tego, czym żyje św iat, a ja k bardzo m ało w nas je st Bożych cnót, ja k nikły je s t obraz Jezusa C h ry stusa w nas! Ap. P aw eł pisze: „Z abiegam bow iem o w as z gorliw ością Bożą: albow iem zaręczyłem w as z jed n y m m ężem , aby sta w ić p rze d C h ry stu sem dzie
wicę czystą” (2 Kor. 11:2).
Teksty zapisane w 1 Tes. 2:12; 3:13; 5:13; 5:23; Fil.
1:10—11; 1 P io tra 3:14 oraz in n e m ów ią ja k im i m am y być n a „dzień p rzy jśc ia”. W ym ieńm y k ilk a z nich:
u tw ierdzeni w św iętobliw ości, bez skazy, bez nagany, czyści, pełni ow ocu spraw iedliw ości, cierpliw i, trw a jący w w ierze, m iłości, społeczności!
P rzyjaciele! Nie p atrz m y n a innych, p opatrzm y dzisiaj n a s i e b i e , n a nasze życie! Czy tak im i je steśm y? Czy takim i oczekujem y naszego P a n a ? Czy Go w ogóle oczekujem y? Je stem przekonany, że w iele nam nie dostaje. Czyż podobieństw o o D ziesięciu P a n nach (Mat. 25:1—13) n ie je st obrazem dzisiejszego
chrześcijań stw a? C h rześcijaństw a nom inalnego i tego, któ re się zw ie praw dziw ym . C h r z e ś c i j a ń s t w a , k t ó r e ś p i i n i e o c z e k u j e n a P a n a .
Z czym w yjdziem y przed O blubieńca? W O bjaw ie
n iu św. J a n a w 19 rozdziale n ap isan e jest, że „O blu
b ienica przygotow ała się. I dano jej przyoblec się w czysty, lśniący bisior, a bisior oznacza spaw iedliw e uczynki św ięty ch ” (Obj. 19:7b—8). Ja k o b ib lijn ie w ie
rzący zostaliśm y „stw orzeni w C hrystusie do dobrych uczynków , do któ ry ch przeznaczył nas Bóg, abyśm y w nich chodzili” (Efez 2:10). „K tóry dał sam ego siebie za nas, ab y nas w ykupić od w szelkiej niepraw ości i oczyścić sobie lu d n a w łasność, gorliw y w dobrych uczynkach”. (Tyt. 2:14). N a te m a t czynienia dobrych uczynków przez w ierzących, P ism o św ięte m ówi na w ielu m iejscach. M am y zdobić się dobrym i uczynka
mi. M am y celow ać w dobrych uczynkach, poniew aż to je s t dobre i użyteczne dla ludzi. M am y czynić dob
rze, poniew aż zostaliśm y do tego stw orzeni, p rzezn a
czeni.
W liście Ja k u b a czytam y „K to w ięc um ie dobrze czynić, a n ie czyni, dopuszcza się g rzechu” (Jak. 4:17).
Św ięty J a n pisze: „Kto czyni dobrze z Boga jest, kto czyni źle nie w idział Boga” (3 J a n a 11). P an pow ie
dział: „Oto p rzy jd ę w krótce, -a z a p ła ta jest ze mną, by oddać każdem u w edług jego uczynku”. (Obj. 22:12).
,,I w y jd ą ci, co dobrze czynili, by pow stać do życia;
a inni, którzy źle czynili, by pow tać n a sąd ” (Ja
n a 5:29). N ie m am tu n a m yśli tego, iż przez czy
n ienie uczynków m ożem y zasłużyć sobie n a zbaw ie
nie, ja k niektórzy głoszą i w ierzą; co zresztą jest sprzeczne ze Słow em Bożym (Efez. 2:8—9). Lecz jako now onarodzeni m u s i m y z d o b i ć s i ę d o b r y m i u c z y n k a m i , o czym Słow o Boże mówi, iż nasze s p r a w i e d l i w e uczynki, to czysty i lśniący bisior, k tó ry m przyoblecze się O blubienica n a spotkanie z O blubieńcem .
J a k duże m am y m ożliw ości do sp ełn ien ia naszego obowiązku, nie zap om inajm y w ięc o ty m do czego zostaliśm y stw orzeni i co je st 'm iłe Bogu, pożyteczne dla ludzi, a naszą o z d o b ą .
C hciałbym zadać Ci jeszcze jedno p y ta n ie: Czy Bóg, k tó ry p rzyjdzie je s t T w oim osobistym Bogiem ? T ekst przew odni m ów i: „przygotuj się n a sp otkanie t w o j e g o Boga!”
Ja k im będzie P an w dniu p rzy jśc ia sw ego? Kogo oczekujesz? Czy spodziew asz się m istrza z N azare
tu — syna cieśli? Czy też czekasz n a w ielkiego św ię
tego, wywyższonego, uw ielbianego P a n a panów i K ró
la królów ?
D la lepszego zrozum ienia przytoczę pew ne opow ia
d an ie: W pew nej niezam ożnej rodzinie urodził się czw arty z kolei syn. K iedy dzieci zaczęły dorastać, sy
tu a c ja w y m ag a ła by ojciec o d ą ł się do dalekiego m iasta i aby ta m izarobił n a u trzy m a n ie rodziny. N a
stąpiło pożegnanie. Ojciec w yjechał i co pew ien czas p rzysyłał zarobione pieniądze. P o dosyć długim po
bycie, w ysłał wiadom ość, że w ra ca do domu, ponie
w aż zarobił już tyle, iż w ystarczy im n a długie lata.
Wszyscy cieszyli się, tylko najm łodszy syn, nie p a m iętał ju ż ja k w yglądał ojciec. M atka dokładnie sta ra ła się opisać m u w ygląd ojca, kiedy odjeżdżał z do
mu, p oniew aż takiego w id o k u ojca spodziew ali się.
Lecz kiedy po w ielu latach n astąp iło spotkanie, wiszyscy, n a w e t m atk a, m ieli w ątpliw ości czy to ten
9