£UCJA BIEL Uniwersytet Gdañski
Oficjalna odmiana jêzyka a dystans emocjonalny i socjolingwistyczny w powieci Kazuo Ishiguro
The Remains of the Day i w przek³adzie Jana Rybickiego U schy³ku dnia
Stevens, g³ówny bohater i narrator powieci, jest kamerdynerem. To cz³o- wiek zniszczony przez idea³y, wokó³ których zbudowa³ swoje ¿ycie (Rushdie 1989:53; t³um. £.B.). Wed³ug Stevensa dobry kamerdyner nie mo¿e okazywaæ emocji i musi nad nimi ca³kowicie panowaæ, poniewa¿ kamerdynerem jest siê zawsze i wszêdzie. Angielski Stevens cile przestrzega tej zasady i w konse- kwencji nigdy nie jest sob¹. Dziêki oficjalnej odmianie jêzyka buduje wokó³ siebie mur, który uniemo¿liwia mu bliskie stosunki z innymi osobami.
Czytaj¹c powieæ Ishiguro i jej t³umaczenie, odnosimy wra¿enie, ¿e an- gielski Stevens i jego polski odpowiednik to dwie ró¿ne postacie. W swoich rozwa¿aniach chcia³abym wiêc wykazaæ, stosuj¹c kategorie jêzykoznawstwa kognitywnego, na czym polega ró¿nica pomiêdzy angielskim a polskim Ste- vensem i z czego ona wynika.
1. Czy jest ona spowodowana ró¿nic¹ kulturow¹, a cilej, odmienn¹ war- toci¹ przypisywan¹ dystansowi? Anna Wierzbicka s³usznie zauwa¿a: w kul- turze anglosaskiej dystans jest pozytywn¹ wartoci¹ kulturow¹, zwi¹zan¹ z poszanowaniem autonomii jednostki. Natomiast w kulturze polskiej dy- stans kojarzy siê z wrogoci¹ i wyobcowaniem (1985:157; t³um. £.B.). Ste- vens zachowuje dystans bardzo czêsto, wydaje siê, i¿ zbyt czêsto, poniewa¿
nawet angielscy krytycy literaccy mówi¹ o nim, ¿e jest japoñski (patrz An- nan 1989:3; Thwaite 1989:17). W powieci The Remains of the Day dystans zostaje przedstawiony jako wartoæ negatywna zwi¹zana nie tyle z szacun- kiem, co z wyobcowaniem.
2. Czy te¿ owe ró¿nice s¹ spowodowane odmiennoci¹ dwóch systemów jêzykowych, a zatem innymi sposobami obrazowania w jêzyku polskim i an- gielskim?
3. Czy pomimo ró¿nych konwencji kulturowych i jêzykowych mo¿liwy jest ekwiwalentny przek³ad? A mo¿e t³umacz dokona³ niew³aciwych wybo- rów?
Oficjalna odmiana jêzyka
Pomiêdzy sytuacj¹ u¿ycia a zastosowan¹ odmian¹ jêzyka istnieje dyna- miczna korelacja: z jednej strony mówi¹cy wybiera odmianê, która najbar- dziej odpowiada danej sytuacji u¿ycia; z drugiej strony narzuca odbiorcy (i sobie) sytuacjê u¿ycia przez «wybór» odmiany (Joos 1972:189; t³um. £.B.).
A zatem stosowanie przez Stevensa stylu oficjalnego, wrêcz kancelaryjnego, definiuje sytuacjê u¿ycia i typ interakcji jako oficjalny.
1. Ikoniczne aspekty odmiany oficjalnej
Stevens zachowuje dystans fizyczny wobec innych postaci: unika bezpo-
redniego kontaktu ze swoim ojcem (co jednak powstrzymywa³o mnie od wrêczenia mu tej kartki papieru, wiêc po³o¿y³em j¹ na skraju ³ó¿ka; 1993:48).
Ponadto, kiedy rozmowy z pann¹ Kenton nabieraj¹ bardziej prywatnego charakteru, stara siê nie patrzeæ jej prosto w oczy, nawet je¿eli wymaga to pewnego wysi³ku: Wyci¹gnê³a rêkê i zaczê³a powoli wysuwaæ mi tomik z d³o- ni. Uzna³em, ¿e najlepiej bêdzie odwróciæ wzrok, lecz by³a tak blisko, ¿e mog³em to uczyniæ tylko przez przekrêcenie g³owy pod doæ nienaturalnym k¹tem (1993:119). John Haiman uwa¿a, ¿e dystans fizyczny jest oczywist¹ metafor¹ dystansu socjologicznego (1983:800). Jego zachowywanie sygnali- zuje brak za¿y³oci, ale tak¿e pe³ni funkcjê instrumentaln¹, utrzymuj¹c taki stan rzeczy. Dystans socjologiczny ma swój odpowiednik na p³aszczynie jê- zyka w oficjalnej odmianie stosowanej przez rozmówców.
Na ogó³ przyjmuje siê, ¿e wypowied w stylu oficjalnym zawiera wiêksz¹ iloæ materia³u jêzykowego ni¿ wypowied potoczna. Im jest d³u¿sza, tym bardziej uprzejma, poniewa¿ sygnalizuje wiêkszy szacunek dla odbiorcy.
Haiman pisze, ¿e d³ugoæ wypowiedzi jest s³ownym ikonem otoczki wokó³ wiadomoci przekazywanej przez mówi¹cego. Chroni ona odbiorcê przed wypowiedzi¹ w taki sam sposób, w jaki dystans fizyczny chroni go przed uze- wnêtrznieniem siê osobowoci (1983:801; t³um. £.B.). Nastêpny ruch nale-
¿y do odbiorcy mo¿e rozpoznaæ intencje mówi¹cego lub zdecydowaæ siê na ich interpretacjê w bezpieczny dla siebie sposób. A zatem uprzejmoæ jêzy- kowa i odmiana oficjalna bêd¹ zwi¹zane z mówieniem ogródkiem (hedges).
Odmiana oficjalna sygnalizuje szacunek dla odbiorcy, ale w niektórych sytuacjach mo¿e byæ odbierana negatywnie. Leech i Short podkrelaj¹, ¿e wypowied w stylu oficjalnym, zw³aszcza nadmiernie uprzejma, stanowi wy- nik refleksji nad dokonanym wyborem jêzykowym i sugeruje brak sponta- nicznoci, a co za tym idzie, pewn¹ nieszczeroæ czy te¿ chêæ manipulacji odbiorc¹ (1981:314). Tak¿e wed³ug Haimana oficjalnoæ sygnalizuje przede wszystkim panowanie nad sob¹ i podporz¹dkowanie swojej osobowoci obo- wi¹zuj¹cym konwencjom (1990:202).
Ponadto, zw³aszcza w mniej oficjalnych sytuacjach, jak na przyk³ad roz- mowa z krewnymi czy przyjació³mi, (zbyt) formalna wypowied ³amie ustalo- ne konwencje i ma funkcjê dystansuj¹c¹ (Blum-Kulka 1992:259). Oficjalna wypowied mo¿e uraziæ odbiorcê brakiem (oczekiwanej) intymnoci czy za-
¿y³oci. Tak zdarza siê w wypadku Stevensa jego jêzyk niejednokrotnie jest
zbyt napuszony, pretensjonalny, nie pasuje do konkretnych okolicznoci.
Najczêciej stosuje on odmianê oficjaln¹ w rozmowach z osobami, które po- winien uwa¿aæ za bliskie (ojciec, panna Kenton). Nigdy tak naprawdê nie jest sob¹, lecz zawsze kamerdynerem. Na przyk³ad w trakcie spotkania z pann¹ Kenton w jej saloniku (po zakoñczeniu pracy), gdy zdaje sobie sprawê, ¿e niezbyt uwa¿nie go s³ucha, chce zakoñczyæ rozmowê, bo:
You simply do not seem to appreciate the importance of this discussion (1989:174).
Stevens ostro¿nie wykonuje akt gro¿¹cy utrat¹ twarzy (face threatening act;
Brown and Levinson 1987:60), uciekaj¹c siê do starannej odmiany jêzyka.
Jego oskar¿enie zostaje os³abione poprzez d³ugoæ wypowiedzi, która odpo- wiada dystansowi pomiêdzy Stevensem i pann¹ Kenton. A zatem mo¿na by powiedzieæ, ¿e staranny styl wypowiedzi chroni odbiorcê przed tym, co mó- wi¹cy sugeruje. Dziêki temu Stevens zostawia pannie Kenton decyzjê co do tego, jak zinterpretuje jego wypowied (Brown and Levinson 1987:71). Po- przez czasownik seem (wydawaæ siê) podkrela, ¿e to tylko jego subiek- tywne odczucie.
Ponadto Stevens wprowadza rzeczownik discussion (dyskusja), który przywo³uje w bazie przynajmniej dwóch uczestników. Stevens nie mówi, ¿e nieuwaga panny Kenton rani czy te¿ obra¿a w³anie jego. Raczej sugeruje,
¿e ta sytuacja odnosi siê do nich obojga. Dziêki takiemu mówieniu ogród- kiem zapewnia ochronê twarzy swojej i panny Kenton.
Przys³ówek simply (po prostu) pe³ni inn¹ funkcjê, w subtelny sposób pokazuj¹c zniecierpliwienie mówi¹cego. To jedno z takich wyra¿eñ, które odbieraj¹ s³uchaczowi prawo do zaprzeczenia czy wyt³umaczenia jeli co
jest proste, to wrêcz nie wypada zaprzeczyæ.
T³umacz decyduje siê na powiedzenie wprost tego, co angielski Stevens zaledwie sugeruje:
Przecie¿ pani w ogóle nie s³ucha tego, co mówiê (1993:124).
Jest to bezporednie oskar¿enie skierowane do panny Kenton. W rezulta- cie mówi¹cy nie mo¿e unikn¹æ odpowiedzialnoci narzuca odbiorcy tylko jedn¹ interpretacjê swojej wypowiedzi, ka¿e j¹ postrzegaæ jako akt gro¿¹cy utrat¹ twarzy. Oskar¿enie zostaje wzmocnione przez dodanie dwóch party- ku³, które sygnalizuj¹ brak szacunku dla odbiorcy. Przecie¿ oznacza protest i zniecierpliwienie jest mocniejsze ni¿ simply. To tak, jakbymy powo³y- wali siê na bli¿ej niesprecyzowany autorytet. W ogóle, jako wielki kwanty- fikator, sugeruje, ¿e mówi¹cy nie dba o zachowanie twarzy odbiorcy i jest obra¿ony, czyli traci nad sob¹ panowanie (a to angielskiemu Stevensowi siê nie zdarza). Uwzglêdniaj¹c angielsk¹ konwencjê panowania nad uczuciami, mo¿emy powiedzieæ, ¿e Stevens, który ulega emocjom, staje siê bardziej pol- ski.Zauwa¿my ponadto, ¿e w angielskim zdaniu Stevens jest w zasadzie nie- obecny. A przynajmniej nie na pierwszym planie, lecz w tle, wywo³any po-
przez rzeczownik discussion. W przek³adzie t³umacz omin¹³ to s³owo i wpro- wadzi³ Stevensa na scenê jako aktywnego uczestnika. Nieuwaga panny Ken- ton rani go to on jest obra¿ony.
Z orygina³u wy³ania nam siê inny Stevens: mo¿na by rzec, ¿e w porówna- niu z nim polski Stevens jest wrêcz nieuprzejmy brak mu ch³odnej dyplo- macji angielskiego kamerdynera.
2. Formy adresatywne
Stevens zwraca siê do innych osób w sposób pozwalaj¹cy na zachowanie dystansu. Do swojego ojca mówi w trzeciej osobie, a do panny Kenton w drugiej, dodaj¹c s³owo Miss i nazwisko:
Miss Kenton, whatever are you talking about? (1989:80).
Zaimek drugiej osoby you to neutralny sposób zwracania siê do osób zna- nych i nieznanych (Brown and Gilman 1972:270). Wed³ug Anny Wierzbic- kiej zaimek you jest demokratyczny, ale tak¿e stwarza pewien dystans miê- dzy rozmówcami. Przy braku rozró¿nienia na oficjalny i nieoficjalny sposób zwracania siê do innych you nie jest w stanie przekazaæ intymnoci zawar- tej na przyk³ad w formie ty. Forma nieoficjalna pozwala mówi¹cemu psy- chologicznie zbli¿yæ siê do odbiorcy i przenikn¹æ mur otaczaj¹cy ka¿dego cz³owieka. Angielskie «you» trzyma wszystkich na odleg³oæ. Niezbyt du¿¹ odleg³oæ, ale jednak na odleg³oæ (Wierzbicka 1985:167). Tu dystans zosta- je zwiêkszony poprzez u¿ycie nazwiska panny Kenton.
Polski t³umacz musi dokonaæ wyboru pomiêdzy formami oficjalnymi i nie- oficjalnymi. Konwencje jêzyka polskiego nie pozwalaj¹ Stevensowi zwracaæ siê do panny Kenton w drugiej osobie (co sugerowa³oby pewn¹ za¿y³oæ), ale jedynie poprzez trzeci¹ osobê z dodatkiem rzeczownika pani:
Co te¿ pani mówi, panno Kenton?
Wed³ug Haimana forma w trzeciej osobie jest ikonem dystansu, poniewa¿
stwarza wra¿enie, ¿e odbiorca jest nieobecny (1980:530). Forma ta wyra¿a szacunek dla odbiorcy, ale tak¿e brak chêci do zmniejszenia dystansu. Zatem za spraw¹ konwencji sposób zwracania siê Stevensa do panny Kenton w ory- ginale sygnalizuje i utrzymuje wiêkszy dystans pomiêdzy nimi ni¿ ma to miej- sce w polskiej wersji.
Znacznie wiêkszy problem stwarza prze³o¿enie na jêzyk polski czêstych odniesieñ Stevensa do tajemniczego you, przed którym siê t³umaczy ze swego ¿ycia:
if you have ever had the privilege of meeting such men, you will no doubt know of the qualities they possess to which I refer (1989:29).
Stevens stwarza wra¿enie, ¿e rozmawia z wyimaginowanym kamerdynerem ze swojego fikcyjnego wiata. To rozmowa z kim, kto jest mu równy i zna
tajniki jego zawodu, a zatem bêdzie w stanie zrozumieæ, co trzeba powiêciæ,
¿eby byæ dobrym kamerdynerem.
Konwencje jêzyka polskiego nie pozwalaj¹ t³umaczowi zachowaæ podob- nego stopnia nieokrelonoci jak w oryginale. Po pierwsze, musi siê zdecydo- waæ, czy Stevens rozmawia z jedn¹ osob¹ czy z wieloma. W pewnym miejscu Ishiguro daje wskazówkê, wk³adaj¹c w usta Stevensa yourself zaimek emfatyczny w liczbie pojedynczej (you may not yourself be in the habit of...;
1989:94). Ponadto w jêzyku polskim trzeba okreliæ p³eæ s³uchacza/s³uchaczy.
I wreszcie t³umacz musi wybraæ pomiêdzy oficjalnym a nieoficjalnym sposo- bem zwracania siê do innych. Rybicki decyduje siê na trzeci¹ osobê liczby mnogiej i pañstwo:
Je¿eli mieli Pañstwo szczêcie... (1993:22).
Forma Pañstwo to typowy sposób zwracania siê do grupy nieznajomych osób, obejmuj¹cej zarówno mê¿czyzn, jak i kobiety, w oficjalnej sytuacji. Wyra¿a ona dystans, formalnoæ i szacunek (wzmocnione przez du¿e P); przywo³u- je obraz audytorium. Jest jednak ma³o prawdopodobne, ¿eby angielski Ste- vens maj¹cy problemy z jakimkolwiek wyra¿aniem emocji w takiej w³a-
nie sytuacji siê przyznawa³, ¿e zmarnowa³ ¿ycie. Mo¿na by tego unikn¹æ, gdyby t³umacz zastosowa³ formê pan, która jest bardziej indywidualna ni¿
pañstwo, czêciowo dziêki liczbie pojedynczej i rozró¿nieniu p³ci (Wierz- bicka 1985:58). Rzeczownik pan wprowadzi³by atmosferê wiêkszej intym- noci i zaufania: znacznie ³atwiej zwierzaæ siê jednej osobie.
3. Zaimek bezosobowy one
Stevens czêsto u¿ywa zaimka one w odniesieniu do samego siebie, zw³asz- cza gdy chce co ukryæ, jest zawstydzony lub za¿enowany, przyznaje siê do b³êdów, gdy chwali sam siebie lub gdy to, co mówi, jest bardzo osobiste.
Wed³ug gramatyk angielskich one to oficjalny i bezosobowy zaimek nie- okrelony, oznaczaj¹cy uogólnionego cz³owieka, ³¹cznie z mówi¹cym i s³u- chaj¹cym (Leech, Svartvik 1981:57). Zandvoort dodaje, ¿e czasami na pierw- szy plan wysuwa siê mówi¹cy i wtedy one zastêpuje I/ja albo przez skromnoæ albo dlatego, ¿e mówi¹cy chce co ukryæ (1962:180). One ozna- czaj¹ce I/ja wspó³czesnemu Brytyjczykowi kojarzy siê z jêzykiem wy¿szych warstw spo³ecznych, a zw³aszcza z mow¹ królowej (Goodman 1997:198). Mo¿e zatem stwarzaæ wra¿enie pretensjonalnoci, wiêc na ogó³ unika siê go w mo- wie potocznej.
Rozwa¿my teraz nastêpuj¹cy epizod: lord Darlington zwolni³ dwie poko- jówki z powodu ich ¿ydowskiego pochodzenia. Panna Kenton by³a tym obu- rzona, a Stevens ch³odno zauwa¿y³, ¿e decyzji lorda nie nale¿y kwestiono- waæ. Po jakim czasie Darlington przyznaje, ¿e pope³ni³ b³¹d, i Stevens mówi o tym pannie Kenton, bo pamiêta, ¿e by³ to dla niej równie silny cios jak dla niego. Panna Kenton, mocno zdziwiona, pyta: Why, Mr Stevens, why, why, why do you always have to pretend? (Dlaczego, panie Stevens, dlaczego i jeszcze raz dlaczego musi pan zawsze udawaæ?). Odpowied Stevensa:
Naturally, one disapproved of the dismissals. One would have thought that quite self- -evident (1989:154).
Stevens opisuje siebie w trzeciej osobie, tak jakby mówi³ o kim innym.
One, jako zaimek bezosobowy, bez twarzy, t³umi jednostkowoæ wyko- nawcy czynnoci. One jest nieokrelony, w trzeciej osobie, s³abo akcento- wany a zatem nie mo¿e pe³niæ roli figury w profilowanej relacji (Wallace 1982:212214). Dziêki temu mówi¹cy staje siê mniej widoczny i odwraca uwagê od siebie, a o to w³anie chodzi za¿enowanemu Stevensowi. Obserwuje on samego siebie, siedz¹c na widowni wraz z innymi osobami. Jest to zatem sposób obrony w³asnej twarzy Stevens reprezentuje uogólnionego cz³owie- ka, a wiêc mamy do czynienia z odpowiedzialnoci¹ zbiorow¹.
Stevens trzyma innych na dystans poprzez unikanie ujawniania uczuæ i myli. Pytanie panny Kenton narusza sferê jego prywatnoci, a one po- zwala na ponowne skierowanie rozmowy na tory bardziej bezpieczne, bo mniej osobiste.
Z powy¿szej analizy wynika, ¿e czêste stosowanie zaimka one pe³ni istotn¹ rolê przy tworzeniu obrazu Stevensa przez Ishiguro. Wydaje siê, ¿e t³umacz nie zauwa¿a tej funkcji one, bo nierzadko przek³ada je jako ja:
Przecie¿ to naturalne, ¿e nie pochwala³em tych zwolnieñ.
Przede wszystkim t³umacz zmienia uk³ad figury i t³a. To mówi¹cy zostaje umieszczony na najbardziej widocznym miejscu na scenie i uwaga koncen- truje siê na nim. Ponadto forma ta nie umo¿liwia unikniêcia odpowiedzial- noci za to, co siê mówi polski Stevens jest bezporedni. Dodanie przecie¿
to zrezygnowanie z dyplomacji Stevensa, bo polski odpowiednik sugeruje, ¿e kamerdyner jest obra¿ony zarzutem panny Kenton.
Wybór t³umacza wydaje siê nieuzasadniony, poniewa¿ repertuar rodków jêzyka polskiego pozwala przet³umaczyæ wypowied Stevensa w sposób ekwi- walentny. Jednym ze sposobów mo¿e byæ zastosowanie formy siê: nie po- chwala³o siê tych zwolnieñ.
Powy¿szy przyk³ad zawiera koñcówkê czasownika w czasie przesz³ym i w trze- ciej osobie rodzaju nijakiego. Nie ma rzeczownika w mianowniku, który pe³- ni³by rolê podmiotu. Wykonawcê czynnoci mo¿na jednak okreliæ seman- tycznie. Wed³ug polskich gramatyk (patrz Topoliñska 1967:93; Jod³owski 1976:77) semantycznym podmiotem jest cz³owiek uogólniony i nieokrelo- ny, z którym mówi¹cy i s³uchaj¹cy siê identyfikuje. Formê tê stosuje siê za- zwyczaj, gdy mówi¹cy uwa¿a, ¿e to, co mówi, dotyczy nie tylko jego, ale ka¿- dego, kto by siê znalaz³ w takiej sytuacji.
Zarówno angielska konstrukcja one, jak i polska siê przedstawiaj¹ wykonawcê czynnoci schematycznie: w polskiej wersji wydaje siê on jeszcze mniej widoczny, bo nie jest formalnie zaznaczony. Uk³ad figury i t³a jest po- dobny: usuniêcie wykonawcy czynnoci w t³o zwiêksza wyrazistoæ samego procesu.
Dziêki takiej konstrukcji mówi¹cy zostawia sobie otwart¹ furtkê (gate).
Koneczna twierdzi, ¿e mog¹ istnieæ ró¿ne przyczyny u¿ycia tej struktury:
albo chêæ wykazania, ¿e same czynnoci i stany «udaj¹ siê» nam, panuj¹ nad nami, albo te¿ motywem mog¹ byæ przeró¿ne uczucia, a wiêc skromnoæ (praw- dziwa lub udawana), obawa przed odpowiedzialnoci¹, chêæ ukrycia swej nie- zrêcznoci (1955:289). Ponadto mo¿na odnieæ wra¿enie, ¿e mówi¹cy jest niemal biernym uczestnikiem sytuacji, poniewa¿ nie jest inicjatorem wyda- rzeñ, które jakby same siê dziej¹. Podsumowuj¹c, zauwa¿my, ¿e forma ta by³aby lepszym odpowiednikiem angielskiej konstrukcji one.
4. Strona bierna
Kolejny epizod mia³ miejsce, gdy ojciec Stevensa, m³odszy kamerdyner, przewróci³ siê, nios¹c tacê. Jego obowi¹zki musia³y zostaæ ograniczone, bo by³ w zbyt zaawansowanym wieku, ¿eby sobie z nimi poradziæ. Stevens ko- munikuje mu swoj¹ decyzjê w stronie biernej:
Principally, it has been felt that Father should no longer be asked to wait at table [...]
Furthermore, it has been decided that Father should not carry laden trays... (1989:65).
Strona bierna jest na ogó³ stosowana rzadziej ni¿ strona czynna. Givón wyjania to zjawisko norm¹ kulturow¹: relacjonuj¹c wydarzenia, wolimy wy- suwaæ na pierwszy plan uczestników, którzy s¹ ludmi i zarazem wykonawca- mi czynnoci (1990:573). Strona bierna zmienia uk³ad figury i t³a pacjens staje siê najbardziej uwydatnionym uczestnikiem sceny i jest wyra¿any przez podmiot zdania.
G³ówn¹ funkcjê strony biernej stanowi odwrócenie uwagi od wykonawcy czynnoci (defocusing: Langacker 1991:336). Zostaje on usuniêty w t³o, jest czêsto nieokrelony i nieprofilowany. Wed³ug Givóna usuniêcie wykonawcy czynnoci ma funkcjê ikoniczn¹ jeli jaka informacja nie jest istotna lub jeli mówi¹cy uwa¿a, ¿e z ró¿nych wzglêdów nie powinien jej przekazywaæ, wtedy o niej nie mówi (1985:203). Stronê biern¹ traktuje siê czêsto jako jed- n¹ ze strategii uprzejmoci jêzykowej dziêki niej mo¿emy odwróciæ uwagê od osoby ponosz¹cej odpowiedzialnoæ za czynnoci opisywane przez dane zdanie. Ma to miejsce tutaj: Stevens nie informuje ojca o tym, ¿e to on podj¹³ decyzjê.
W kontekcie rozmowy ojca z synem na delikatne tematy (presti¿ zawodo- wy ojca Stevensa zosta³ zagro¿ony) strona bierna ma funkcjê dystansuj¹c¹.
Stevens rozmawia ze swoim ojcem jak kamerdyner z podw³adnym, m³od- szym kamerdynerem, który stanowi zagro¿enie dla w³aciwego prowadze- nia tego domu (1989:48).
Jêzyk polski nie lubi strony biernej (Brajerski 1995:381). Zazwyczaj unika siê jej w mowie, jest natomiast charakterystyczna dla odmiany oficjalnej i stylu kancelaryjnego. Jêzyk polski posiada pewne konstrukcje bezosobowe, które odwracaj¹ uwagê od wykonawcy czynnoci, a zarazem nie wysuwaj¹ pacjensa na plan pierwszy. Rybicki stosuje jedn¹ z nich:
Uznano wiêc przede wszystkim, ¿e ojciec nie powinien ju¿ byæ obarczony obowi¹zkiem podawania do sto³u [...]. Ponadto postanowiono... (1993:48).
Koñcówka czasownika -no/-to wystêpuje w czasie przesz³ym i jest neutral- na pod wzglêdem osoby. Wykonawca czynnoci, chocia¿ nie zosta³ wyra¿ony syntaktycznie, jest okrelony semantycznie: osoba lub grupa ludzi nieobej- muj¹ca mówi¹cego ani s³uchaj¹cego (Linde-Usiekniewcz 1987:525). Konstruk- cja, zazwyczaj stosowana w odmianie literackiej lub stylu urzêdowym, odwra- ca uwagê od mówi¹cego. Dlatego te¿ uwa¿a siê j¹ za ekwiwalent angielskiej strony biernej (Tabakowska 1993:51).
Dziêki zastosowaniu konstrukcji -no/-to polski Stevens mo¿e unikn¹æ od- powiedzialnoci. Sugeruje, ¿e nie mia³ nic wspólnego z decyzj¹ podjêt¹ w sprawie ojca. To wiêcej ni¿ w oryginale, ale dobrze pasuje do obrazu an- gielskiego Stevensa.
5. Socjologiczne aspekty jêzyka formalnego
Jêzyk wy¿szych sfer, którym mówi Stevens, dystansuje go od innych klas spo³ecznych. Tung pisze: Stevens mówi obcym jêzykiem w ka¿dym regio- nie: odmiennoæ jego jêzyka zawiesza go miêdzy klasami. W pewnej wiosce ludzie bior¹ go za lorda, sugeruj¹c siê stylem mówienia. Ci, co pochodz¹ z wy¿szych klas, od razu rozpoznaj¹, ¿e nie jest lordem, lecz s³u¿¹cym. Ste- vens przejmuje jêzyk tych, którym s³u¿y, ale u¿ywa go w sposób daleki od doskona³oci. W koñcu jest osob¹ niewykszta³con¹, która podnosi swoje umie- jêtnoci jêzykowe, czytaj¹c stare romanse. Pope³nia kilka b³êdów gramatycz- nych, na przyk³ad mówi I, choæ bardziej poprawne by³oby me:
for the likes of you and I (1989:244).
Forma you and I to szeroko rozpoznawany przyk³ad b³êdu wynikaj¹ce- go z nadmiernej poprawnoci i pretensjonalnoci (przypomina wyrane wy- mawianie koñcówek -ê, -¹ w jêzyku polskim). Po wiêkszoci przyimków w oficjalnej odmianie jêzyka nale¿y stosowaæ formê you and me. Forma u¿ywana przez Stevensa obni¿a ton jego wypowiedzi. W konsekwencji jêzyk, którym siê pos³uguje, nie jest tak dostojny, jak mu siê wydaje.
T³umacz omija b³êdy gramatyczne Stevensa. Nie stosuje te¿ innego zabie- gu, który by pozwoli³ na oddanie ich znaczenia. Co prawda, t³umacz najprawdopodobniej niewiadomie miesza rejestry, co, wprowadzone kon- sekwentnie, mog³oby subtelnie demaskowaæ prawdziwe pochodzenie spo-
³eczne mówi¹cego.
Ponadto polski Stevens stosuje s³owa zbyt wspó³czesne, jak na kamerdy- nera z pierwszej po³owy XX wieku: potoczne (zaszokowany (1993:61) w miejsce taken aback (1989:83)) czy kojarz¹ce siê z minion¹ epok¹ PRL (skargi i wnioski (1993:118), przypominaj¹ce sformu³owanie ksi¹¿ka skarg i wniosków, w miejsce queries and grumbles (1989:165)). W konsekwencji ton powieci zostaje obni¿ony:
Miss Kenton, you are merely making yourself look foolish (1989:59).
Panno Kenton, proszê siê nie omieszaæ (1993:42).
Wyra¿enie omieszaæ siê zawiera w sobie pogardê mówi¹cego i jego wy¿- szoæ (nie do ka¿dego mo¿na tak powiedzieæ). Jest obraliwe i ma³o prawdo- podobne, ¿eby kto tak dyplomatyczny i zawsze poprawny jak angielski Ste- vens u¿y³ tego okrelenia w latach dwudziestych.
W ostatniej scenie powieci Stevens obserwuje rozemianych ludzi stoj¹- cych na molo. Postanawia wtedy powiêciæ wiêcej wysi³ku na rozwijanie umie- jêtnoci ¿artowania (w oryginale bantering, pochodz¹ce z wy¿szego reje- stru ni¿ polskie ¿artowanie), poniewa¿ jest ono kluczem do ludzkich serc.
Nale¿a³oby podkreliæ, ¿e czynnoæ ¿artowania wymaga wiêkszej spontanicz- noci i przejcia do nieoficjalnej odmiany jêzyka, a zatem mo¿na by to po- traktowaæ jako pierwszy krok Stevensa w stronê wolnoci zrzucenia maski kamerdynera i zmniejszenia dystansu.
Wnioski
Na ró¿nice w obrazie angielskiego i polskiego Stevensa sk³ada siê kilka elementów. Po pierwsze mamy do czynienia z odmiennymi konwencjami jêzykowymi (jak na przyk³ad w wypadku form adresatywnych). Czêsto jed- nak by³oby mo¿liwe, przy zastosowaniu technik zastêpczych, osi¹gniêcie ekwi- walentnego obrazu. Wiêkszoæ ró¿nic powsta³a na skutek b³êdów t³umacza (t³umaczenie one jako ja, you jako pañstwo...), który najwidoczniej nie zrozumia³ intencji Ishiguro.
A zatem Stevens w wersji angielskiej jest bardzo ch³odny i dyplomatyczny
nie pokazuje swoich emocji. Za pomoc¹ oficjalnej odmiany jêzyka, bêd¹cej odbiciem jego s³u¿bowego stosunku do ¿ycia, buduje wokó³ siebie cianê, która oddziela go od innych ludzi. A zatem styl jego wypowiedzi sygnalizuje i utrzymuje dystans jest istotnym komponentem jêzyka samooszukiwania siê i ochronnego stylu wypowiedzi. A poniewa¿ stanowi integraln¹ czêæ kon- strukcji postaci Stevensa, nieekwiwalentne oddanie dystansu emocjonalnego i socjologicznego prowadzi do stworzenia innego obrazu kamerdynera. Jê- zyk polskiego Stevensa jest mniej formalny, czêsto zbyt bezporedni. Ten Stevens kieruje oskar¿enia pod adresem swoich rozmówców, nie dba o za- chowanie ich twarzy, czasami pokazuje nawet brak szacunku. Znacznie czê-
ciej wyra¿a emocje, zw³aszcza negatywne: obrazê, pogardê itd. W rezultacie angielski Stevens i jego polski odpowiednik to dwie ró¿ne postacie.
BIBLIOGRAFIA
Annan, G. 1989. On the High Wire. The New York Review of Books, December 7. 34.
Blum-Kulka, S. 1992. The Metapragmatics of politeness in Israeli society. W: Watts, R.J., S. Ide, K. Ehlich (ed.). Politenss in Language. Studies in its History, Theory and Practice. Berlin/New York: Mounton de Gruyter. 255280.
Brajerski, T. 1995. O polskiej stronie biernej. W: O jêzyku polskim dawnym i dzisiejszym.
Lublin: Redakcja Wydawnictw KUL. 373381.
Brown, P. and S.C. Levinson. 1987. Politeness. Some universals in language usage. Cam- bridge University Press.
Brown, R. and A. Gilman. 1973. The Pronouns of Power and Solidarity. W: Giglioli, P.P.
Language and Social Context. Harmondsworth:Penguin Education. 252282.
Givón, T. 1985. Iconicity, Isomorphism an Non-arbitrary Coding in Syntax. W: Haiman, J.
(ed). Iconicity in Syntax. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins. 187219.
Givón, T. 1990. Syntax: A Functional-Typological Introduction. Vol. II. Amsterdam/Phila- delphia: John Benjamins.
Goodman, S. 1997. One and the pun: how newspapers keep the monarchy in its place. Lan- guage and Literature 6 (3). 197209.
Haiman, J. 1980. The Iconicity of Grammar: Isomorphism and Motivation. Language 56.
515540.
Haiman, J. 1983. Iconic and Economic Motivation. Language 59. 781819.
Haiman, J. 1990. Sarcasm as theater. Cognitive Linguistics 12. 181205.
Ishiguro, K. 1989. The Remains of the Day. London/Boston: Faber and Faber.
Ishiguro, K. 1993. U schy³ku dnia. T³um. J. Rybicki. Kraków: Krajowa Agencja Wy- dawnicza.
Jod³owski, S. 1976. Podstawy polskiej sk³adni. Warszawa: PWN.
Koneczna, H. 1955. Od zdañ podmiotowych do bezpodmiotowych. Poradnik Jêzykowy 8.
281293.
Langacker, R.W. 1991. Foundations of Cognitive Grammar. Vol. II: Descriptive Application.
Stanford: Stanford University Press.
Leech, G. and M. Short. 1981. Style in Fiction. A Linguistic Introduction to English Fictio- nal Prose. London: Longman.
Leech, G. and J. Svartvik. 1981. A Communicative Grammar of English. London: Long- Linde-Usiekniewicz, J. 1987. Wyra¿enia bezosobowe z siê. Poradnik Jêzykowy 7.man.
523527.
Rushdie, S. 1989. What the Butler didnt See. The Observer, 21 May. 53.
Strawson, G. 1989. Tragically Disciplined And Dignified. TLS, May 1925. 535.
Tabakowska, E. 1993. Cognitive Linguistics and Poetics of Translation. Tübingen: Günter Narr Verlag. Language and Performance 9.
Thwaite, A. 1988. In Service. London Review of Books, 18 May. 17.
Topoliñska, Z. 1967. Kategoria osoby w jêzyku polskim. Jêzyk Polski 47. 8895.
Tung, I. 1997. Language and Objectification in Remains of the Day. http:/www.stg.brown.
edu/projects/hypertext/landow/post/ uk/ ishiguro/tung6.html
Wallace, S. 1982. Figure and Ground: the Interrelationships of Linguistic Categories.
W: P.J. Hopper. (ed.). Tense and Aspect: Between Semantics and Pragmatics.
Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins. 201223.
Wierzbicka, A. 1985. Different cultures, different languages, different speech acts: Polish vs.
English. Journal of Pragmatics 9. 145178.
Zandvoort, R.W. 1962. A Handbook of English Grammar. London: Longman.