• Nie Znaleziono Wyników

Nasz Przyjaciel : dodatek tygodniowy "Głosu Wąbrzeskiego" poświęcony sprawom oświatowym, kulturalnym i literackim 1930.01.18, R. 8[!], nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasz Przyjaciel : dodatek tygodniowy "Głosu Wąbrzeskiego" poświęcony sprawom oświatowym, kulturalnym i literackim 1930.01.18, R. 8[!], nr 3"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Dodatek^tygodniowy „Głosu Wąbrzeskiego** poświęcony sprawom oświatowym kulturalnym i literackim.

Nr. 3 Wąbrzeźno, dnia 18 stycznia 1930 r. Rok 8

Ewangelja

św. Jana, rozdział 2. wiersz 1—11.

Były gody małżeńskie w Kanie Galilejskiej, a była tam matka Jezusowa, Wezwań też był i Jezus i uczniowie na gody, A gdy nie stawało wina, rzekła Matka Jezusowa do Niego: wina nie mają, I rzeki Jej Jezus: Co Mnie i Tobie niewiasto? Jeszcze nie przyszła godzina Moja, Rzekła matka Jego sługom:

Cokolwiek wam rzecze, czyńcie, I było tam sześć stągiew kamiennych, wedle oczyszczenia żydow­

skiego postanowionych, biorących w się każda dwie albo trzy wiadra. Rzekł im Jezus: Napełnijcie stą­

gwie wodą. I napełnili je aż do wierzchu wodą, I rzekł im Jezus: Czerpajcież teraz, a donieście przełożonemu wesela. I donieśli, A gdy skosztował przełożony wesela wody, która stała się winem, a nie wiedział, skądby było, lec zsłudzy wiedzieli, którzy wodę czerpali, wezwał oblubieńca przeło­

żony wesela i rzekł mu: wszelki człowiek pierwej kładzie wino dobre, a gdy się napiją, tedy podlej­

sze, a tyś dobre wino zachował aż do tego czasu.

Ten początek cudów uczynił Jezus w Kanie Gali­

lejskiej i okazał chwałę Swą i uwierzyli Weń ucz­

niowie Jego.

Pierwszy cud.

Pismo św, opisuje skutki pierwszego cudu Jezu­

sowego słowami: „i okazał chwałę Swą i uwierzyli weń uczniowie Jego", Jezus więc pragnął utwier­

dzić w wierze swych uczniów, którzy dopiero krót­

ki czas przebywali z Nim razem, Ale i wśród krew­

nych i znajomych i mieszkańców Kany Galilejskiej cud ten musiał spewnością obudzić wiarę w Jego Boskie posłannictwo.

W cudzie tym okazuje Jezus swój naturalny, piękny i wielki charakter. Przyjął zaproszenie na gody weselne ludzi prawdopodobnie ubogich. Jezus nie gardzi żadnym uczciwym zwyczajem ziemskim.

On wszystko uświęca swoją obecnością i przykła­

dem Swej cnoty. Chętnie przebywa tam, gdzie Go z utęsknieniem oczekują i z radością widzą, ale

pragnie, by Go przyjmowano otwartem, czystem sercem, a nie obłudą, Wtedy to szczodrze za przy­

jęcie wynagradza.

Na godach w Kanie okazuje Jezus swą wspa­

niałomyślność i hojność, kiedy dla domowej, pry­

watnej potrzeby czyni tak wielki cud. Kto byli ci szczególni małżonkowie, których Jezus zaszczycił swą obecnością na uczcie weselnej i dla których cud uczynił, o tern historja milczy. Wiadomem jed­

nak jest, że nowozaślubiona kobieta nie zapomniała nigdy wyświadczonej sobie łaski, a tradycja poda- je, że ona jest jedną z grona świętych niewiast, któ­

re towarzyszyły Jezusowi wiernie aż do końca Jego życia,

Cud ten jest też dowodem miłości i szacunku Jezusa wobec Swej Matki Najświętszej, Raz jesz­

cze okazuje tu wszystkie te przymioty serca, które przez trzydzieści lat upiększały Jego ognisko ro­

dzinne i stanowiły szczęście Jego Matki, Zanim opuści rodzinne zacisza, na ich progu niejako, zwra­

ca się ku nim raz jeszcze, by wszechmocą swą oka­

zać swój szacunek i wdzięczność dla Tej, która by­

ła stróżem Jego lat młodocianych. ,,Cud w Kanie — to cud miłości synowskiej".

Wielkie posiada znaczenie i to, że Jezus w tak ważnej chwili Swego życia, gdy chodziło o umoc­

nienie wiary w sercach pierwszych swych wyznaw­

ców i objawienie Boskości, zależnym uczynił pier­

wszy Swój cud od wstawiennictwa Swej Matki, Jest to wyraźnem wskazaniem na jedno z posta­

nowień Boga, że obfite łaski i błogosławieństwa Boże udzielane będą przez ręce i serce Marji,

Rozmaitości.

Komary na Księżycu?

Według dotychczasowych twierdzeń naukowych, księżyc nie posiada dokoio siebie atmosfery i jest globem martwym, t. j. pozbawionym wszelkich istot żyjących i wogóle świata organicznego.

Twierdzenie to ostatnio usiłuje zakwestjonować

(2)

10 —IHGFEDCBA

n iezależn ie o d sieb ie d w ó ch u czo n y ch b ad aczy n ie­

b a. P ierw szy m z n ich jest am ery k ań sk i astro n o m P ick erin g , k tó ry w czasie d o k o n y w an ia o b serw acy j k sięży ca zauw ażył, że w o k ó ł k rateró w w y g asły ch w u lk an ó w k sięży co w y ch , zw łaszcza zaś d o k o ła n a j­

w ięk szeg o z n ich , zw an eg o ,,K rato stern“, u n o szą się w ielk ie ciem n e p lam y ru cho m e. P ick erin g stw ier d ził w d alszy m ciąg u sw y ch o b serw acy j, że p lam y te p o jaw iają się m n iej w ięcej w k ażd o razo w y m o- k resie d o b y , k tó ry o k reślam y jak o „w sch ó d k się- ży ca“, p o czen ? n ik n ą, ażeb y się zn ó w p o jaw ić w zm ien io n y m k ształcie. N a tej p o d staw ie p rzy p u sz­

cza on, że m o g ą to b y ć o lb rzy m ie ro je k ró tk o ży - jący ch o w ad ó w w ro d zaju ziem sk ich „jętek -jed n o­

d n ió w ek " lu b k o m aró w , k tó ry ch m o żliw o ść istn ie­

n ia tłó m aczy P ick erin g tern, iż w k raterach w y g a­

sły ch w u lk an ó w m o g ły się zach o w ać resztk i atam o - sfery p o w ietrzn ej, p o trzeb n ej d o u trzy m an ia św ia­

ta ży jąceg o , k tó ry n ieg d y ś k sięży c p o siad ał. T e sa­

m e p lam y , m ające b y ć o w em i rzek o m em i „ro jam i o w ad ó w ", zaob serw o w ał ró w n ież fran cu sk i u czo n y , d y rek to r o b serw ato rju m astro n o m iczn eg o w M eu - don, k siąd z M o reau , k tó ry p o zap o zn an iu się z p rzy ­ p u szczen iam i P ick erin g a o św iad czy ł, że u w aża je za p raw d o p o d o b n e.

||nnnn||

S zczęśliw e w ięzien ie.

N iem ałą sen sację w y w o łał p rzed p aru d n iam i w P rad ze czesk iej fak t w y w ieszen ia n a g m ach u a- resztu p o licy jn ego b iałej flag i, k tó ra p rzez cały d zień b y ła p rzed m io tem ro zm ó w i p o w o dem g ro­

m ad zen ia się p rzed g m ach em tłu m u ciek aw y ch . W C zech o sło w acji istn ieje m ian o w icie zw y czaj, p o ch o­

d zący z czasó w d o ść o d leg ły ch , iż w d n iu , w k tó ry m w ięzien ie n ie p o siad a an i jed neg o „lo k ato ra", t. j.

aresztan ta, w ładze p o d ają ten fak t do w iad o m o ści p u b liczn ej w y w ieszen iem ow ej b iałej ch o rąg w i. D o­

ty ch czas, co p raw d a, n ie m iało to zasto so w an ia, cze­

m u się zresztą tru d n o d ziw ić w m iljo n o w em m ie­

ście, jak iem jest P rag a.

,,W ag ab u n d zi“ z A m ery k i.

P rzy sło w io w a p rzed sięb io rczo ść A m ery k an ó w , n iepo zw alająca im n ig d y u leg ać zn iech ęcen io m ży ­ cio w y m , o b jaw ia się w tej rasie zazw y czaj ju ż o d n ajm łod szy ch lat. T y p o w em i p o d ty m w zg lęd em p rzy k ład am i m o g ą b y ć ch o ciażb y : T o m asz E d iso n , k tó ry sw ą w ielk ą k a rje rę ro zp o czął jak o ch ło p ak d o p o słu g b, p rerzy d , S tan ó w Z jed n o czo n y ch R o o ­ sev elt, k tó ry w m ło d o ści sp rzed aw ał n a u licy p o ­ m arań cze, lu b o b ecn y am b asad o r am ery k ań sk i w P o lsce, p. M o o re, k tó ry ró w n ież w d zieciń stw ie b y ł zw y k ły m g azeciarzem u liczn y m . W łaśn ie co d o o w y ch m ały ch „g azeciarzy " jest teraz d o zan o to­

w an ia ciek aw y fak t. P rzed n ied aw n y m czasem w y ­ d an o w S tan ach Z ej d n o czo n y ch zak az sp rzed aw a ­ n ia g azet p o u licach p rzez n iepełn oletnich , w y ch o ­ d ząc z zało żen ia, że u lica d em o ralizu je m ło d zież i zb y t często p ro w ad zi ją n a m an o w ce. B y ł to o czy­

w iście cio s d la „g azeciarzy", k tó rzy d o ty ch czas k o ­ rzy stali z p ełn ej sw o b o d y , m ieli n aw et sw e „zw iąz­

k i", k lu b y i t. d. G d y o d eb ran o im ten sp o sób z a­

ro b k o w an ia, n ie p o d d ali się jed n ak , lecz w zięli się d o in n eg o zaw o d u . O to k ilk u dziesięciu tak ich ch ło p ­

ców , w w iek u o k o ło 1 5 -tu lat, u tw o rzy ło zesp ó ł p o d n azw ą „n o w o jo rsk ich w ag ab u n d ó w " (N ew -Y o rk V ag ab o nd s), k tó ry p o stan o w ił o b jech ać św iat z w łasn eg o u k ład u i p o m y słu p ro d u k cjam i arty sty cz- n em i. Je st to w ięc zesp ó ł, k tó ry u rząd za k o n certy n a in stru m en tach , w łaściw y ch k ażd em u m ałem u u - liczn ik o w i, t. j. n a h arm o n ijk ach u stn y ch . W y stęp y ich w w ielk ich cen trach E u ro p y , jak w L o n d y n ie, B erlin ie i P ary żu, w y w o łu ją o lb rzy m ią sen sację i zach w y t. N o w y R o k sp ęd zili „w ag ab un d zi" u sw o ­ jeg o „starszeg o k o leg i", am b asad o ra S tan ó w Z jed ­ n o czo n y ch w P ary żu, p. E o lg e, k tó ry w m ło d ości b y ł tak że tak im sam y m u liczn y m „g azeciarzem " i ch lu b iąc się tern, d o d n ia d zisiejszeg o jest n aw et czło n k iem h o n o ro w y m jed n eg o z m ło d ocian y ch

„k lu b ó w " sp rzed aw có w g azeto w y ch p o d n azw ą

„A tlan tic-C ity ",

N astro je b erliń sk ie.

O czem mówi Berlin? — Zła koniunktura powoduje zastój w dalszej amerykanizacji życia berlińskiego.

Projekty, które musiały być zaniechane. Ka­ tastrofalny brak gotówki,„Plajta' goni „plajtę ,

Niezbyt wesołe horoskopy karnawałowe,

„Egzotyczny gość z... Polski.

P o tężn e, n a am eryk ań ską m iarę zak ro jo n e tem ­ p o ro zb u do w y B erlin a, zaczy n a o statn io co raz sil­

n iej szw an k o w ać. Z d n ia n a d zień n iem al p o g arsza się w B erlin ie k o n ju n ktu ra ro zw ojo w a i o g ó ln e w a­

ru n k i ży cia, tak , że d o zn aje się w rażen ia, jak b y sto ­ licy n iem ieck iej zab rak ło w reszcie tch u d o d alszy ch w y siłkó w , k tó ry ch celem b y ło stw o rzen ie z B erlin a d ru g ieg o eu ro p ejsk ieg o N o w eg o Jo rk u . T ru d n o n a- razie o sąd zić, czy to załam an ie się p o tężn eg o p ęd u ro zw o jo w eg o jest p o czątk iem o d w ro tu , czy też m a o n o ty lk o ch w ilo w y ch arak ter, w y n ik ający z o g ó l­

n ej, ciężk iej sy tu acji fin an so w ej N iem iec. O b ecn ie stw ierd zić m o żn a ty lk o ty le, iż ry tm ży cia b erliń ­ sk ieg o , k tó ry w o statn ich p ięciu latach p rzy b ierał u staw iczn ie n a in ten sy w n o ści i u ro zm aicen iu , zaczy ­ n a o statn io w y k azy w ać co raz w ięk sze b rak i, tak , że n a razie zan iech an e m u siały b y ć w szelk ie p lan y, zm ierzające d o stw orzen ia n o w y ch rek o rd ó w w d ziedzin ie am ery k an izacji ży cia b erliń sk ieg o .

N ied aw n o w szak że g ło śn e b y ły w całym B er­

lin ie p o m y sły , k tó re p ro jek to w ały b u d o w ę p ierw ­ szy ch b erliń sk ich d rap aczy n ieb a, w y so k ich n a 35— 45 p ięter. P ierw szy m tak im d rapaczem m iał b y ć n o w y p o tężn y d w o rzec k o lejo w y B erlin a, n a k tó ry m sk o n cen tro w an y zo stałb y cały p o tężn y ru ch k o lejo w y m etrop o lji b erliń sk iej. D w o rzec ten m iał*

b y ć jed yn y m w sw o im ro d zaju . N a w y so ko ści 20 p iętra ciąg n ęłab y się 500 m etro w a u lica, k tó ra słu ­ ży łab y za p o m ieszczen ie d la całeg o szereg u in sty ­ tu cji, sto jący ch w zw iązku z ru chem p o d ró żn y ch . W p o d ziem iach zaś teg o p o tężn eg o g m achu m ieścił­

b y się d w o rzec k o lejk i p o d ziem n ej, p ro w ad zącej w zd łu ż całeg o B erlin a.

In n y zn o w u p ro jek t p rzew id y w ał stw o rzen ie w cen tru m B erlin a w o k o licy „P o tsd am erp latzu "

d w ó ch n ap o w ietrzn y ch u lic, k tó re słu ży ć m iały b y w y łączn ie ty lk o d la ru ch u au to m ob ilow eg o i k o ło ­ w ego. D o ln a, w łaściw a u lica, zarezerw o w an a b y ­ łab y w y łączn ie ty lk o d la p ieszy ch p rzech o d n ió w .

(3)

11 Wreszcie zaś głośno mówiono również i o tem, ażeby nad korytem rzecznym Sprewy wybudować potężnemosty, które zakryłyby zupełnie powierzch­ nię wodną. Na tej olbrzymiej platformie wyróść miałyby wspaniałe gmachy, które stworzyłyby no­ dzielnicę Berlina.

Dziś jednak mało kto już w Berlinie wspomina o tych nowych, gigantycznych rekordach. Katastro­ falny brak gotówki, połączony z ustawicznemi ban­

kructwami coraz to innych najpoważniejszych przedsiębiorstw berlińskich, sprawił, iż wytworzy­

ły się w Berlinie bardzo niezdrowe warunki, które powodują coraz to nowe i przykrzejsze trudności.

Sensacją Berlina jest też ostatnio bankructwo jednego z najpotężniejszych koncernów zabawo­

wych, tak zwanego ,,koncernu Bosa". Towarzy­

stwo to odgrywało w życiu berlińskiem bardzo wpływową rolę. Koncern Bosa budował bowiem w Berlinie najwspanialsze lokale zabawowe, stano­ wiące do dziś dnia ,,chlubę i ozdobę" stolicy nie­

mieckiej, Z jego polecenia powstały najbardziej wytworne pałace rozrywkowe, które starały się rytm zabawy Berlina podnieść do granic wyższych, niż w Paryżu i Nowym Jorku, To też dzisiejszy Berlin zawdzięczał kierownikom „koncernu Bosa"

bardzo wiele i przy ich niejako pomocy dokony­ wał się w poważnej mierze rozrost i rozmaitość ży­

cia berlińskiego. Nic tedy dziwnego, że niewypła­ calność tak potężnego przedsiębiorstwa obudziła w Berlinie jaknaj żywsze poruszenie i ogólnie też przypuszcza się, że bankructwo to odbije się w sil­ nej mierze na tempie i charakterze przyszłych na­

strojów berlińskich.

Historja koncernu Bosa nie jest jednak odosob­

niona. Szereg dalszych berlińskich lokali rozryw­ kowych, jak naprzykład znana restauracja „Chata wuja Toma", musiało także wobec trudnych warun­

ków zgłosić niewypłacalność. Jednocześnie zaś wie­ le innych, znanych domów towarowych i przemy­ słowych, które w równie silny sposób wpływały dotąd na rozwój życia berlińskiego, ogranicza osta­ tnio coraz silniej swą dotychczasową działalność, chcąc uniknąćniechybnej‘katastrofy. Słowem „plaj­ ta" goni „plajtę", a to oczywiście nie może pozostać bez wpływu na całość życia.

Jak trudne stały się warunki berlińskie, świad­

czy najdobitniej fakt, iż w „noc sylwestrową" przy- aresztowała policja berlińska jednego ze znanych skrachowanych kupców w chwili, gdy ten rozbijał uliczne automaty telefoniczne, by zdobyć gotówkę ną dalsze zabawy. Fakt ten nie wymaga chyba ko­

mentarzy.

Oczywiście, wobec takich nastrojów nadcho­

dzący karnawał nie zapowiada się w Berlinie zbyt różowo. Czynione są wprawdzie bardzo intensywne przygotowania dla jaknajsilniejszego ożywienia se­

zonu karnawałowego, a kalendarz balowy przewi­ duje cały szereg świetnych wieczorów, które utrzy­

mane mają być na najwyższym szczycie zabawo­

wym. Nie mniej jednak dotychczasowy stan rzeczy nie pozwala usiłowaniom tym wróżyć zbyt wielkie­ go powodzenia. Już bowiem w „noc sylwestrową bawił sięBerlin znacznie skromniej, niż w poprzed­ nich „dobrych latach". Konjunktura kurczy się o- statnio coraz silniej, tak, że horoskopy stają się coraz mniej miłe.

Nie brak jednak w Berlinie optymistów, którzy wierzą, że obecne trudności tylko przemijające i że niedługo już Berlin zerwie się znowu do tem

intensywniejszego tempa życia. Do takich optymi­ stów należą przedsiębiorcy, którzy w pobliżu „Nol- lendorfplatzu" stworzyli w ostatnich dniach nową sensację Berlina: „lokal apaszowski", wzorowany na słynnych paryskich lokalach na Montmartrze.

„La Galette" zwie się ten nowy przybytek, przyczem w sposobie urządzeń i w ogólnej atmo­ sferze zachowane zostały ściśle formy, przypomi­

nające najzupełniej znane lokale apaszowskie z Rue Lepie na Montmartrze. A więc kelnerzy, prze­ brani za „apaszów", na ścianach różne dziwaczne malowidła, odpowiednia orkiestra, no i sam lokal, mieszczący się w piwnicach. A zatem jeszcze jeden krok w kierunku zrównania Berlina z Paryżem, Czy jednak i tym razem nie zawiodą zbyt wybujałe am­

bicje? Na razie bowiem „La Galette" zbyt wiel­

kiego zainteresowania nie obudziło.

Większejuż poruszenie wywołałostatniow Ber­ linie przyjazd „egzotycznego gościa z Polski", zna­ nego rabina żydowskiego, „cudotwórcy z Bełza".

Rabin przybył do Berlina w towarzystwie swego

„dworu", złożonego z 17 osób. Zarówno ubiór, jak i charakterystyczny wygląd ortodoksów stanowił prawdziwą sensację. Stała się ona tem większą, że na dworcu oczekiwalirabina liczni jego zwolennicy, którzy wśród głośnych okrzyków i śpiewów odpro­ wadzali cudotwórcę do mieszkania, przy Weisen- berger-strasse. Przez cały wieczór gromadziły się też przed domem tłumy ciekawych, wśród których policja utrzymywać musiała porządek. Rabin za­

mierza pozostaćw Berlinie przez dłuższy czas, chce bowiem poddać się leczeniu u specjalistów berliń­ skich.

Nie brak oczywiście w Berlinie złośliwych, któ­ rzy głoszą, iż przyjazd cudotwórcy żydowskiego spowodowany został przez czynniki, pragnące u- chronić Berlin przed... dalszemi, katastrofalnemi plajtami.

Fr. W.

(4)

— 12 —

H-U-M-O-R

„Piotrze, wyrzuć ten papieros, gdyi dym gryzie mnie w oczy*"

(„Everybodys Weekly")

¥

Pani Iza skarży się swej sąsiadce, że nie może jwe^o męża utrzymać w domu:

— Próbowałam już wszystkich środków, ale on wyciiodzi systematycznie co wieczór.

ąsiadka: — A czy pani już próbowała sama wyjść z domu?

Pow6d do rozwodu.

Taki ma pan powód do rozwodu?

— Ter właśnie, że jestem żonaty.

*

J!e lat oani obecnie .liczy, panno Ka iu?

3. pin e Mietku t

„ rze.eiż to samo powiedziała mi pani 'u: przed

„Widzi pan. ja n'e należę do tych kobiet, które imiemają swoje zdanie z dnia na dzień."

(„Buen Humor"?

Aaiezy mu...

Pewien zamożny gospodarz opowiada swoim kolegom:

— Zrobiłem testament i zapisałem cały mój majątek żonie, ale pod warunkiem, że zaraz po mojej śmierci wyjdzie za mąż.

— A dlaczegoście tak zrobili?

— Zrobiłem to dlatego, ażeby był przynajmniej choć jeden człowiek, któryby żałował mojej śmierci.

Urzędnik biblioteki, zapisując książkę zwróconą W dość opłakanym stanie::

Na stronnicy 15-tej dziura, na odwrotnej, ló-tej stronie jeszcze jedna dziura!

*

’kwihbrysta Wacek uprowadza swoją narzeczoną.

(Judge")

*

W sądzie, w czasie przesłuchiwania świadków, przewodnie ący zwraca się do starszej niewiasty:

— Zamężna czy panna?

Zapytana — miast odpowiedzi — ogranicza się do bolesnego westchnienia.

— Panna! — dyktuje przewcdnrzący sekretarzowi.

Następnym świadkiem jest łysawy, podtatusiały Jegomość.

Przewodniczący: — Żonaty czy kawaler?

Jegomość westchnął również.

— Żonaty! — rzuca sędzia sekretarzowi,

— Panie łaskawy — czy nie zechcialby oan ura'owac życia n eszczęśliwemu człowiekowi. Dzie­

sięć franków wystarczy.

— Myli się pan. Jestem przedsiębiorcą budo­

wlanym. (Moustique)

„Moj Boże, spraw bym został małą ptaszyną!"

(,Sóndagsnisse")

Co słychać z pani rozwodem.

Nic. Umorzyliśmy postępowanie rozwodowe

— bo nie możemy dojść do porozumienia, kto z nas ma utrzymywać psa.

(Kasper. Stockholm).

— Tydzień temu siostra moja wpadła do woda w tern samem miejscu. Tegoż jeszcze dnia zaślubił, zacnego młodzieńca, który ją wydobył z wody.

— Mnie to nie grozi. Nie umiem pływać.

(Hummel)

Wielbiciel sportów.

Pan Piłkowicz, wielbiciel wszelakich sportów Spóź uł się na ważną, od dawna zapowiadaną partj piłki nożnej. Zdyszany, przychodzi na plac, zajmuj szybko swe miejsce i pyta sąsiada:

— Jak stoi partja?

— O: O...

— Chwała Bogu 1 Przynajmniej nic nie straciłem...

*

Strażak pomaga swej żonie przy generaemlr

uprzątaniu. (Judge")

Cytaty

Powiązane dokumenty

dzenia innych, bo kto nie jest wyrozumiałym na cudze wady i słabości, tego i Bóg surowo sądzić będzie.. Trzeba wybaczyć bliźnim obrazy, jakie nam wyrządzili, abyśmy sobie u

go na świat, aby sądził świat, ale iżby świat był zbawion przezeń. Kto wierzy weń, nie bywa sądzon a kto nie wierzy, już osądzony jest, iż nie wierzy w

Były one proroctwem, które, rozpocząwszy się od Apostołów, ziściło się, i ustawicznie się przez wszystkie wieki spełniać będzie aż do końca dni.. Owczarnią tą jest

Onego czasu, gdy się wielka rzesza schodziła i z miast kwapili się do Jezusa, rzekł przez podo­. bieństwo: Wyszedł, który sieje, siać nasienia

A usłyszawszy Jezus dziwował się i rzekł tym, którzy szli za Nim: Zaprawdę powiadam wam, nie znalazłem tak wielkiej wiary w Izraelu..

W ostatnich dniach poszczyciła się ta now a policja pierw szym sukcesem.. O to jeden z policjantów

W mia dości, niż w poprzednim — trzeba więc cieszyć się, stack zaś wędrują „po kolędzie" cale gromady ża- z radością witać nowy rok, zacząć go pod szczęśli-

W Bombaju odbsła się uroczystość przeniesienia świętego Ognia i Narodowej Flagi do miasteczka Faizpur, w którym < dbędzei się sesja Naród. Na zdjęciu