(ja z d a n a k ó łk a c h ).
Brandel, Witoszyński i S-ka, W arsza- w a-Praga, A leksandrow ska 4, tel.48-66
PŁYN KRLK
niezaw odny ś ro dek p rzeciw wą
grom, pryszczom i w szelkim zaka
żeniom cery.
d la c ery c h ro po w atej, zm ar
szczonej, od-pie- gów i w szelk. za
czerw ien ień Latem na w si, na w ycieczkach, w po dróży, k ied y sk ó ra p o d leg a szkodl.
w pływ , słońca, po tu , k u rzu ,. B oroxyl chroniąc i znakom icie odświeżając .tw arz je s t niezbędn. arty k u ł, to alety . (S w raw ozdanie k lin ik d -ra L u stra, K raków , 13/III — 1907 r.) Gł. skład ap tek a Zam enhofa, w W arszaw ie.
W krótce otwarty zostanie
z niebywałym komfortem i przepychem urządzony
GARAGE CENTRAL DE DION BOUTON
Jfowy-Świał 40.
P«vdl* £
Nowy-Śviat40.Tel. 94-00.
UwYSl O V»=
Tel. 94-00.N iniejszem mamy zaszczyt podać do w iadom ości, żc z o s t a ł o t w a r t y u r z ą d z o n y p o d łu g n a j n o w s z y c h w y m a g a ń t e c h n i k i n a j w i ę k s z y w K r a j u G A R A G E , p o siadający k ilk ad ziesiąt w ygodnych i obszernych B o k s ó w , do których przyjm ujem y S a m o c h o d y na przechow anie.
P rzy G arage u rządzone w zorow e w a i s z t a t y r e p a r a c y j n e Sprzedaż S a m o c h o d ó w o s o b o w y c h , h a n d l o w y c h , t o w a r o w y c h iw szelk ich innych typów firmy de Dion Bouton.
Jen e ra ln a re p re z en tac y a aeroplonów M. Farm ana na K rólestw o P o lsk ie i C esarstw o.
S k ła d y S u k n a i K o r tó w
L e o n a M e s s i n g a
w W arszawie, Miodowa 7 i Marszałkowska 140.
MATERJAŁY KRAJOWE i ANGIELSKIE w NAJLEPSZYCH GATUNKACH.
Skład przy ul. M a r s z a łk o w s k ie j 140
p o s ia d a S U K N A K O LO R O W E na D A M S K IE K O S T JU M Y i P O K R Y C IA P U T E R oraz p le d y , c h u s tk i, k o łd r y w e łn ia n e i d e r y .
JAN L A T O S IN S K I •—
Św. Krzyska 9, tel. 96-02. Fab ry k a b i
lardów , Bil. z kości słoniow ej i wszelkie arty k u ły bilardow e na składzie.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦
co >
w w z >
co c/5
>
■ ■ ---■---■■
C o m p a g n ie d ’ E l e c t r i c it e d e W arso w ie O D D Z IA Ł IN S T A L A C J I
T e le fo n 8 6 -3 0 . C zy s ta Afi 6.
U rz ą d z a
In s ta la c je o ś w ie tle n ia i s iły e le k try c z n e j
Z p r z y ł ą c z e n i e m d o s i e c i w ł a s n e j ( m i e j s k i e j ) po cenach możliwie nizkich.
P r o j e k t y 1 k o s z t o r y s y na każde żądanie szybko i bezpłatnie.
S t a ł a w y s t a w a
m otorów m aszyn, najnow szych ap arató w do gotow ania pieców, zapalniczek, żelazek do praso w an ia, poduszek do ogrzew ania, wo-
góle wszelkich now ości w dziedzinie elektrotechniki.
O r y g i n a l n e p a r y s k i e 1 w i e d e ń s k i e
BIURO MEL10RACY1 ROLNYCH
W A R S Z A W A , Ż e la z n a 93, r ó g L e s z n a ______ (dom własny)I dź . J.MICHALSKI
b. in ż . p r z y k r a jo w e m b iu r z e m e lio r a c y jn e m w C zec h a c h . O su szan ie. D renow anie. N aw adnianie. Staw y ry b n e. K u ltu ra torfow isk.
R egulacya rz e k i potoków .
żyrandole, lam py, latark i, św ieczniki, bronzy, statu etk i z te rra- kotv i faiansu i t. d.
Lampy naftowo-żarowe „LA WASHINGTON
Odznaczone 12 med., 3 dyplomami na wystawach wszechświat.
!! Dla rodzin polskich!!
Nakładem księgarni H. A l ł e n b e r g a we Lwowie,
ukazała się druga edycya w spaniałych kolorow ych rep ro d u k cy i ze zna-
nego obrazu Jana S ty k i I W . K ossak a
„jitw a pod Racławicami”
K olorow e te obrazy przedstaw iające fragm enty wiekopomnej bitw y, każdy w ielkości 60X50 cm., nabyw ać można po cen ie w yjątko
wo niskiej 2 r b . 5 0 k o p . za obydw a, z przesyłką w ro lce tekturow ej 2 r b . 8 5 k o p . P ieniądze nadsyłać należy do k an to ru „ŚW IATA"
d la księgarni U. A l t e n b e r g a .
O
p o
—I o
SŁ
»<
DOM NAHDLOWY
J.S . KORSAK
W arszaw a M o n iu s z k i 3. T e l. 88-55.
OD 1 LIPCA
Marszałkowska Ns 141.
Maszynki naftowe i s p iry tusow e. Lam pki i kolby do lutow ania. Naczynia do benzyny, zabezpieczone
od wybuchu.
W yroby g alan tery jn e, na
czynia kuchenne i zastaw y stołow e tylko z czystego
aluminjum.
Cenniki i katalogi na żądanie.
BIURO SPRZED A RŹY W YROBÓW FABRYKI MASZYN i O DLEW NI
A lf r e d V a e d tk e w Kutnie,
W A R S Z A W A , u li c a W Ł O D Z IM IE R S K A At 16. T E L E F O N At 94-62 Poleca w dziale Maszyn i narzędzi rolniczych: M łockarnie, m aneże, sieczkarnie, śró to w n ik i, w ialnie i t. p. oraz na nadchodzący sezon: K o siark i, żniw iarki i g rab ie konne znanej F ab ry k i am erykańskiej „CHAMPION" (In tern atio n al
H a rv e ste r C-o of America).
W dziale Technicznym: T o k arn ie pociągowe, w ie rta rn ie oraz w szelkie odlewy tak z w łasnych ja k i n ad esłan y ch m odeli. Cenniki na żądanie gratis i franco.
2. >
re cz>- 3 O
£ G S ' m
WIELKI „ WIELKI
wybór palt i ubrań wybór oryg. ang. ma- n a jm o d n ie js z e g o > ter. dla obstalunków, kroju z oryginalnych
S
które wykonywa w angielskich materya-.X
wykwintnym kroju łów poleca Leopold q i szybko LeopoldKOCH 8 KOCH
Slmonsa
N ajzdrowszy chleb obecnej chwili, oryginalny wiedeński
Chleb Simonsa Słodowo-Ziarnisty
dyetetyczny środek przeciwko zatw ardzeniu, cukrow ej chorobie, cierpieniom żołądka i kiszek. N adspodziew a
ne rezultaty. Polecony przez lekarzy.
S&2S5
LU°*'K K A R A S IŃ S K IB i e l a ń s k a Ał 5. T e l e f o n 8 3 8 8 .
a 52 -
Nowootworzony Bar i Winiarnia
„ZAGŁOBA"
M a r s z a łk o w s k a ró g S ie n n e j.
s
5 -
* <=>
3 «
ss > *S o□
NAJLEPSZYCH MAREK
WĘGIEL, KOKS, ANTRACYT
H u rto w o i d e ta lic z n ie z d o s ta w ą od 10 k o r c y p o le c a ją
Jf-s R ydzew ski, F reid er i S -ka
Marszałkowska N° 146. Telefon 77-02.S k ł a d y : Srebrna Ns 3. Telefon 81-30.
00
N a jle p s z e w ś w ie c ie s ą w y s o k o c z u łe k lis z e
Zow. yikc. Wcsfenlorp i Wehner
w KolonjiZAKŁADY OGRODNICZE
• J. M IS Z C Z A K A *
B ie la ń s k a M 9, (Hotel Paryski).
M o n iu s z k i 12, róg Marszałkowskiej.
Od p r z e s z ł o 4 0 - tu l a t
p o l e c a n a p r z e z l e k a r z y c a ł e g o ś w i a t a j a k o i d e a l n y p o k a r m d la d z ie c i
i d o r o s ł y c h c h o r y c h n a ż o ł ą d e k .
NATURALNA WODA PRZECZYSZCZAJĄCA
do stać można tylko
W SKŁADZIE aparatów i przyborów
fotograficznych.
Kiihle, Miksche i Tiirk
W ł a ś c i c i e l B a Ż U R I C O I R F S I C I j T e l e f o n 3 1 -2 7 . S k ł a d s ta l e z a o p a t r z o n y w e w s z e lk i e n o w o ś c i w z a k r e s f o to g r a fii w c h o d z ą c e .
D ział am atorski znacznie powiększony.
P r a c o w n ia w ła s n a b ie liz n y m ę z k i e j |
Telefon 123-12.
Detal 1 hurt.
G a l a n t e r y a w w i e l k i m w y b o r z e .
PIEKARNIA
ELEKTRYCZNA
N o w y -Ś w ia t Nś 8 , te l. 7 7 -0 0 . W o laka AIS 3 0 , t a l. 8 8 -7 7 .
Poleea zn a n e ze s w e j dobroei p ie e z y w a
18 ^EDWARD GUNDELACH.
i J| A MARSZAŁKOWSKA 4 A
Afa l/ Słowny Warsz. fabr. 1 (1 /
■ IM « Skład Dywanów & ■
Dywany, Firanki, Pokrycia na meble, Portyery, Rolety.
Kapy, Serwety, Dery, Pledy, Chustki, Kołdry, Ceraty na stoły, Dermatoldy, Wycieraczki i t. p.
W A Ż N E : G o b e l i n y m a l o w a n e P a r y s k i e , a r t y s t y c z n e j w a r t o ś c i o d r b . 2.50.—F ilii ż a d n y c h n ie p o s ia d a m y .—
C e n y s t a ł e fa b r y c z n e . O c z e m z a w ia d a m ia 7 a r z ą d .
A l. J e r o z o lim sk ie 43.
Resłauracya
Al. Ujazdowska B,
W łaśc. Sylwester Wilamowski.
C o d z : e n n i e k o n c e r t w y b o r o w e - g o t r i a m u z y c z n e g o .
5.5alalecki
= W a r s z a w a = M arszałkowska 151,
= Poleca
W Y K W IN T N Ą
= B I E L I Z N E = ARTYKUŁY MODY.
dzjała^ŁłoodnhHpewnie^
Czysta 2.
w p r o s t H o te lu E u r o p e j s k i e g o
GUSTAW
Zmigryder
O tw orzył specyalny magazyn oraz pracownię bielizny i konfekcyi damskiej.
Przez miesiąc C zerw iec trwać będzie
ZUPEŁNA WYPRZEDAŻ
w m a g a z y n ie n ic i i g a la n t e r y i
j „ALOIZY LUDWIG”
S > e n a t o r s lr a 6 ,
który z dniem 1-go Lipca r. b. zupełnie zwinięty zostanie.
Sklep na M a r s z a ł k o w s k i e j 130 pozostaje bez zmiany.
Wyroi) prosty! BUDYNKI Z PIASKU Znaczne zyski!
---- N A J T A Ń S Z E i N A J T R W A L S Z E . ~~
GRODZISK
Z a k ła d w o d o le c z n ic z y i S a n a to r iu m
- - CAŁY ROK OTWARTY. ----
Udoskonalone maszyny „ IG NIS ” d« wyrobu z piasku,
■ cementu i wapna.
RUR K A N ALIZACYJN YCH , CEGŁY,
40 m in u t o d W a r s z a w y k o le ją W ie d e ń s k ą . Ł a d n y p a rk . K a n a l i z a c j a , O ś w ie tle n ie e le k try c z n e . N a jn o w s z e u r z ą d z e n ia le c z n ic z e . K u c h n ia w ł a s n a d y e t e t y c z n a . Z a k ł a d g r u n to w n ie o d n o w io n y . C h o r o b y n e r w o w e , p r z e m ia n y m a t e r y i , n a r z ą d ó w k r ą ż e n i a , p r z e w o d u p o k a rm o w e g o ,
a lk o h o l i c y i m o rf in iś c i. C e n y 3.50 d o 4.50 k. d z ie n n ie .
Kierownik Zakładu D r. B ro n isła w M alew ski.
Z a k ł a d w y r a b ia z n a n y z d o b r o c i e k s t r a k t i g l i w i a s o s n o w e g o .
N a j t a ń s z e ź r ć d ło -
PŁYT
Wielki wybór maszyn.
Fabryka I > y P W i m k i j warszawa, Maszyn, - I V A C W U . o i v l A — Ordynacka 7 W.
C e n n ik b e z p ł a t n i e n a ż ą d a n i e . P o d r ę c z n i k s z c z e g ó ło w y Inż. Wł. Z alesk ieg o p o o t r z y m a n i u 35 k o p . m a r k a m i.
PRENUMERATA: w W a r s z a w ie kwartalnie Rb. 2. Półrocznie Rb. 4.
Rocznie Rb. 8. W K ró le s tw ie l C e s a r s tw ie : Kwartalnie Rb.2.26 Półrocznie Rb. 4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g r a n ic ą : Kwartalnie Rb. 3.
Półrocznie Rb. 6. Rocznie Rb. 12. M ie s ię c z n ie : w Warszawie, Kró
lestwie i Cesarstwie kop. 76, w Austryl: Kwartalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor Rocznie 24 Kor. Na przesyłkę „Alb. Szt?' dołącza się 50 hal.
Numer 60 hal. Adres: „ŚWIAT" Kraków, ulica Zyblikiewicza Ns 8.
CENA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonparelowy tub lego mielscena 1-e, stro
nie przy tekście Rb. 1, na 1-ej stronie okładki kop. 60 Na 2-e) i 4-e|
stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cia strona okładki i stro
nice poza okładką kop. 20. Za teksten. na białe) stronie kop. 30.
Zaślubiny i zaręczyny. Nekrologi, Nadesłane (w tekście) kop. 75.
Marginesy: na l-e) stronie 8 rb., na ostatnie) 7 rb., wewnątrz 6 rb.
Adres Redakcyi i Administracyi: WARSZAWA, Al.Jerozolimska 49.
T e le fo n y : Redakcyi 80*76, redaktora 68-76, Administracyi 73-22.
FILIE ADMINISTRACYI: Sienna No 2 tel. 114-30 i Trębacka No 10.
p
Rok V. N° 24 z dnia 11 Czerwca 1910 roku.
Pierwszorz. pracownia sukien męskich Q LEONA GRABOWSKIEGO
Kraków, Szpitalna, 36. Tel. 561.
Dom bankowy, Plac Zielony, dom Hersego K A Z IM IE R Z JA SIŃ S K I.
Załatwia wszelkie czynności bankierskie na najdogodniejszych warunkach.
„ A f la m it ”
dobre, lekkie, tanie i trwałe pokrycie dachów
K. S Z U L C i S-ka
____________ Królewska 10. ___________
Rękawiczki Now>' W. Malinowski,
n^
wysyła za zaliczeniem.
Krajowy dom bankowy
Stanisław ks. Lubomirski
Warszawó, Wierzbowa 11.
Filie: i) Krakowskie Przedmieście Hotel Europejski, 2) Marszałkowska 124.
Oddział w Częstochowie.
Załatwia wszelkie czynności bankierskie.
MEBLE
Z a łę s k i i S -k a
Warszawa, uf. Erywańska .Ne 2.
Telefonu Jó 16-39.
lekarze Dentyści
Moniuszki 6
I. Mroczkowski R. Pawłowski L. Przedpełski
Zawiadamiają o zmianie telefonu o b e c n ie Np. 1 0 -0 5 .
DO CZARNEJ KAWY TYLKO
L IK IE R ,,
Vichy-Curaęao“
przygotowany na solach kuracyjnych Vichy.
POLECAMY
PIWO E. REYCH SYNOWIE.
KRAKÓW P L A N T Y .
P u n k t z b o r n y p r z e je z d n y c h . M L E C Z A R N IA D O B R Z Y Ń S K IE J.
BAR E K P R E S S . Jerozolimska 80, War- szawa. Pierwszorz. restaur. W eranda Q»---
KANTOR ,.ŚWIATA” w ŁODZI: Biuro dzienników i ogłoszeń ,,PROMIEŃ”, ul. Piotrkowska81.
Od administracyi.
Upraszamy o wczesne nadsyłanie przedpłaty na
■ ^ k w a rta ł lll-ci celem uniknięcia zw łoki w wysyłaniu pisma.
CO MÓWI PIEŚŃ.
Szkice z literatury i życia rosyjskiego.
esteśmy p o tę g ą cywilizacyjną, — mówią nacyona- liści r o sy j s cy.
Daliśmy światu Puszkina, Turge- niewa, Tołstoja, Riepina, Mende- lejewa, Wł. So- łowiewa, mamy uniwersytety, dzienniki, wiedzę, poe- zyę—wszystko, i dlatego... wszyscy w państwie stać się mają przymu
sowo rosyanami.
Wniosek wyłącza przesłanki, a że jest rzeczywisty, że doświad
czenie stwierdza tę smutną rze
czywistość na każdym kroku, wy
pada zaprzeczyć istnieniu cywili- zacyi rosyjskiej, albo pocieszać się, jak słowianofile lub ludowcy i so- cyaliści, jej istnieniem transceden- talnem, zapożyczając formuł u ide
ologów niemieckich.
Zaprzeczenie też otwarte, bez
względne, snuje stę nicią jaskra
wą przez dzieje nowożytnej umy- słowości rosyjskiej. Już w pierw
szej połowie ubiegłego stulecia pisał Czaadajew: „Nie jesteśmy ani Wschodem, ani Zachodem, nie da
liśmy światu nic, nie mamy wspo
mnień, nie pozostawiliśmy na dro
dze naszych dziejów żadnego po
mnika. Nasza stolica, Petersburg, powinna nosić nazwę Nekropolu..."
Nieco później ojciec krytyki literackiej rosyjskiej, Bielinskij, zna
jąc już Puszkina, twierdził stanow
czo, że literatura rosyjska nie ist
nieje wcale.
Ale to było dawno. Błysł potem okres reform ces. Aleksan
dra II, dźwignęły się siły umysło
we narodu, szereg imion zasłynął na świat cały, stara Europa przy
glądać się zaczęła rozwijającemu swe skrzydła geniuszowi rosyj
skiemu i, jakkolwiek odnalazła w ha
słach, które rzucał, oddźwięki wła
snych, poczęści zapomnianych ha
seł, jakkolwiek wobec pewnych objawów umysłowości rosyjskiej wzruszała tylko ramionami, to wszakże podziwiała siłę wyrazu i czar sztuki w utworach mistrzów rosyjskich.
A jednak po tern wszystkiem, po okresie lotów podniebnych, po zejściu .ze świata wielkiego poko
lenia, po rozszerzeniu się piśmien
nictwa, po niezliczonym szeregu objawów, świadczących, zdawałoby- się, chlubnie o wzroście kultury rosyjskiej, rozlegają się znowu głosy, zaprzeczające jej istnieniu.
Prot. Milukow w swoich „Zary
sach kultury rosyjskiej" twierdzi wprost, że jedynym objawem cy
wilizacyjnym w dziejach rosyjskich jest z natury rzeczy urywkowe i przypadkowe zrywanie z trady- cyą antykulturalną tych dziejów, kościelną, moralną, umysłową, este
tyczną, socyalną, polityczną i eko
nomiczną. Warstwy wykształcone rosyjskie zrywały z nią, jak i kie
dy mogły, a luźny szereg tych
i
M ag azyn HENRYKA SCHWARZA^
Kraków, ul. Grodzka, I. 13. Tel. 43.
ndr. telegraf. ..Haschwarz**. czek P. K. 0. 803.
Na lato l9i0 poleca wełny, popeliny,etam iny, gre- nadiny, fulary, czapki i kapelusze sportowe, rę- kaw iczk , gotow e ko stiu m y le tn ie , p ła sz cze od de
szczu i k irzu, halki i bluzki. Własne pracownie.
Próby na żą lanie. Ruble przy zakup e a 2.56.
DOM BANKOWY
BR. POPŁAWSKI, Mazowiecka Ms 16, Załatwia najkorzystniej wszelkie operacye bankierskie. Telef. 655.
O
„zrywań" znaczył staje na drodze istotnej cywilizacyi, z trudnością torowanej przez złowrogą pusty
nię. Zaczęło się to od połowy w.
XVIII-go, a Nowikow za czasów Katarzyny II, dekabryści za Ale
ksandra I, kółka uniwersyteckie za jego następcy, zachowawcy, lu
dowcy, konstytucyonaliści i socyali- ści w późniejszym okresie, wyty
kali kolejno drogę cywilizacyjną, po której wszakże dotąd naród nie mógł pójść za nimi.
Prof. Milukow jest politykiem, poglądy jego przeto spotkać może zarzut stronniczości. Kultura nie objawia się w samej tylko polity
ce, jest nawet poniekąd niezależna od prądów politycznych, a jej ist
nienie hamuje ich bieg rozkiełzna- ny. Ale oto prof. Gołubinskij w swojej „Historyi cerkwi rosyj
skiej" stanowczo i bezwzględnie zaprzecza istnieniu tradycyi cywi
lizacyjnej rosyjskiej, oto p. Mereż- kowskij, znakomity powieściopisa- rz, filozof sztuki, historyk i publi
cysta, w sto lat po Czaadajewie, powtarza niemal w tych samych, co on wyrazach, wyrok potępienia na dzieje swego narodu i twierdzi, pomimo, że zna cafe piśmiennictwo rosyjskie do ostatnich czasów, że tego piśmiennictwa niema wcale, niema literatury—są tylko literaci.
Wszystko, co się zowie cywiliza- cyą rosyjską, jest jego zdaniem kulturą jednostek. Naród stacza się w mogiłę i zmartwychwstać nie może, ani zawołać o ratunek, bo ziemia mogilna zamknęła mu usta (ziemia wo rtu). A więc znowu Nekropolis Czaadajewa, ale już o- bejmujący cały naród.
Jest coś potępieńczego w tych zaprzeczeniach, tkwiących niejako organicznie w umysłowości rosyj
skiej, gorączkowo i bezładnie po
szukującej wyjścia z błędnego ko
ła. Prowadzi to na manowce za
równo w słowach, jak w czynach, prowadzi do rozwiązań bezwzględ
nych zagadki życia narodowego, które pryskają w zetknięciu się z rzeczywistością, lub są przez nie wyzyskane dla celów, nic wspól
nego z idealizmem nie mających.
Tak prysły teorye słowiano- filskie, które ujęły przeszłość na
rodu rosyjskiego i jego losy w za
pożyczone u Schellinga formułki samoistności i całokształtu, tak u- padły mrzonki socyalistów-ludow- ców o bezpośredniem przejściu lu
du rosyjskiego od archaicznego posiadania ziemi wspólnotnego do ustroju socyalistycznego, tak wresz
cie w oczach naszych rozwiały się złudy „ruchu wolnościowego", któ
rego przywódcy dali się unieść prą- dom przeciwkulturalnym, wywoła
nym przez szaleńców wywroto
wych. Dziś, gdy płomienie poża
ru zgasły, przyszła chwila rozpa
miętywania. Po powieściach i 0- powiadaniach na tle okresu rewo
lucyjnego, malujących ludzi i rze
czy, jakimi się wydawali podnie
conemu społeczeństwu i jakimi zresztą częstokroć byli, zharmoni
zowani z nastrojem wolnościowym, zaczęto zbierać dokumenty. Ogła
sza je w „Russk. Bogactwo", mie
sięczniku radykalnym, znakomity i wyjątkowo szczery w swoich u- tworach Wł. Korolenko. Są to li
sty skazańców politycznych, owych
„ekspropryatorów" 1905 roku, li
sty przedśmiertne, których nuta za
sadnicza tchnie jakąś piekielną po
gardą, rzucaną w twarz państwu, społeczeństwu, całemu życiu, ja- kiemś rozpasaniem drapieżnem.
„Jednego tylko byłem świadom—
pisał znany skazaniec, — że żyję, a skoro żyję, potrzeba mi pienię
dzy... Brałem je, gdzie się zda
rzyło. Gnębiłem słabszych i bra
łem od nich, czego mi było po
trzeba. Nie sądź, że słabszymi są ludzie ubodzy. W naszym kraju bogacze są to słabe istoty, i by
łem silniejszy od nich, gdym był wolny. Dziś skrępowano mnie, i pozostaje mi tylko umrzeć!.."
„Niech dyabli porwą wszystko!"—
woła w liście przedśmiertnym, wo
bec oczekującej nań szubienicy, inny skazaniec.
Listów zgromadził p. Koro
lenko dużo. Większość pisali ska
zańcy przypadkowi, ludzie bez wo
li i bez myśli przewodniej, boczne narzędzia, zdolne częstokroć do krwawych czynów tylko w stanie podniecenia alkoholicznego. Są młodzieńcy naiwni, prawie dzieci—
lekkomyślne ofiary bezmyślnie 0- krutnychstryczków.Piekło wyje, pie
ni się, skarży i płacze w tych listach.
Rewolucya zbankrutowała, ale nie należy sądzić, by rządy zwy
cięskie były czemś psychlogicznie rożnem od swego społeczeństwa.
Tak samo, jak ono, poddają się prądom przewrotowym, są tak sa
mo bezwzględne w rozwiązywaniu zagadnień polityczno-społecznych, tak samo wierzą w panacea i zmu
szają naród do zażywania potwor
nych dawek. Niegdyś przerażone wolnomyślnością młodszych poko
leń rozkazały szkole zażyć olbrzy
mią dozę klasycyzmu, co dopro
wadziło do wręcz przeciwnych spodziewanym skutkom. Potem współzawodniczyły ze słowianofi- lami i ludowcami, z pierwszymi dla wzmocnienia podstaw pań
stwowości, z drugimi dla ujęcia sobie ludu. Doczekały się w sta
nowczej chwili upadku wspomnia
nych podstaw i rozkiełznania in
stynktów brutalnych masy, Dziś znalazły nowy „wszechlek" w po
staci nacyonalizmu—i dawek te
go leku nie szczędzą, by prze
konać się w bliższej czy dalszej przyszłości, że to nowe panaceum resztki patryotyzmu z serc wypleni i samo święte imię ojczyzny pokala.
Działa tu jakaś moc fatalna, większa od ludzi, którzy, nawet świadomi będąc jej zgubnych wpły
wów, ulegać jej muszą. Dzieje się to z braku tradycyi kulturalnej, której wspomniane wyżej luźne, od
dzielone od siebie dłuższemi przer
wami „zrywania" p. Milukowa wy
tworzyć nie były w stanie. Co dzie- sięćlat powstaje jakaś nowa doktry
na, której hołduje odłam postępo
wy społeczeństwa rosyjskiego, zry
wając nie tylko z tradycyą niekultu
ralnych dziejów narodu, ale zwła- snemi tradycyami. Co dziesięć lat wszystko się wali i zaczyna ponownie wznosić od podwalin, i tylko starsi wiekiem ludzie, choć wyprzedzeni przez młodszych, dzię
ki aureoli cierpień, która ich czoła otacza, znacząswojem istnieniem jak by drogowskazy ciągłego pochodu.
Zmiany te są znamienne dlaspo- łeczeństwa, lubującego się w krań- cowościach, lgnącego do każdej nowej nauki, która obiecuje wy
zwolenie. Braknie tylko poczucia miary, braknie ciągłości w pracy i umysłach pokoleń. Prof. Milukow i jego przyjaciele ideowi chcieli- by tę ciągłość stworzyć mecha
nicznie, inny obóz dąży do utrwa
lenia jej na przyszłość przez stwo
rzenie głębszego tła na przyszłość dla dalszych usiłowań wyzwoleń
czych. Obóz ten wydał przed pa
ru laty ciekawą księgę zbiorową p. tył. „Wiechy" („Drogowskazy"), z którą szkoła p. Milukowa pole
mizuje zawzięcie i stronniczo. Za
pewnia, że powodzenie „Wiech"
jest czysto zewnętrzne, dowodzi, że miały je tylko dlatego, że odpowiedziały nastrojowi zniechę
cenia biednych i słabych du
chem ludzi, którzy po wstrzą- śnieniach burzliwego okresu prag
ną tylko spokoju, zarzuca nawet autorom „Wiech", że służą reakcyi.
Cała ta polemika jest zrozu- 2
miała, skoro się zważy, że po
wstała z obawy, by wskazówki
„Wiech" nie zawróciły postępow
ców rosyjskich z drogi walk poli
tycznych. „Powróćcie do szere
gów" woła na nich p. Milukow — czyńcie dalej, co czyniła inteli- gencya rosyjska, zanim nie nastą
piło trzęsienie ziemi politycz
ne, nie ustępujcie ani piędzi na
szym nieprzyjaciołom!..." Brzmi to bohatersko, ale słuszne nie jest, autorowie bowiem „Drogowska
zów" bynajmniej pracom i wal
kom, o które chodzi, nie zaprze
czają. Zaznaczają tylko i słusznie, że dotychczas tracono marnie siły, że działano powierzchownie, że nie zdawano sobie sprawy z nie
zaprzeczalnego faktu, iż „naród o duszy niewolniczej nie może stać się wolnym przez doświad
czenia alchemii politycznej".
Co tu pomoże zmiana ustroju politycznego, skoro ten czy inny ustrój wpadnie w ręce opętanych demagogów reakcyjnych czy prze
wrotowych. Rewolucya zjedno
czyła się ściśle nietyle z dążno
ściami do zapewnienia zwycięstwa wolności i prawu, co z nihilizmem ducha, któremu w najlepszym ra
zie się zdaje, że interesy klasowe lub instynkty zaborcze ludu są je- dynem dobrem i prawdą na świę
cie. Poza niemi znikły wszystkie ideały wyższe, znikła nawet dla umysłów „postępowych" czy „le
wicowych" sama rzeczywistość, i wbrew jej czyniono wszystko, by
„ruch wolnościowy" wyrodził się w szaleństwo.
Żadne polemiki słuszności tych uwag nie obalą, i cokolwiekby mówili autorowie tylko co wyda
nej dla przeciwwagi „Wiechom", księgi zbiorowej „Inteligencya w Rosyi", wpływ „Drogowskazów"
ujawnił się już w ich własnych pracach. Pomimo niewłaściwych zarzutów i gestów pogardliwych ich polemiki, uznać, mniej więcej wyraźnie, musieli, że społeczeństwo rosyjskie nie dorosło do wyma
gań chwili dziejowej, że naprawy potrzebuje nie tylko ustrój poli
tyczny i społeczny, ale przede- wszystkiem psychika społeczna, i że jakkolwiek trzeba iść da
lej drogą „zrywań" - to wszakże unikać należy błędów dotychcza
sowych inteligencyi i wyrzec się jej fetyszów doktrynerskich.
Synteza napraszałaby się sama przez się, gdyby nie stały jej na przeszkodzie uprzedzenia stronni
cze i ta tradycya bezwzględności niemal fanatycznej, którą odznacza się umysłowość rosyjska. Jest w niej pierwiastek odziedziczonej po wiekach niewoli, i wyzwolenie
nastąpić może jedynie wtedy, gdy ten pierwiastek będzie wypleniony doszczętnie. Liczyć na to w przy
szłości najbliższej trudno, trzeba bowiem pracy szeregu pokoleń, by wyzbyć się smutnego posiewu mi
nionych stuleci.
Tymczasem wystarczy, żeby tu i ówdzie chwast został wyrwa
ny. Zestawienie „Wiech" z „Inte- ligencyą w Rosyi" zdaje się świad
czyć, że zabrano się do tego dzie
ła, a ostatnie walki przedwybor
cze stronnictwa K. D. z lewicą
Teodor Sołohub. Antoni Kamieński. Mieczysław Srokowski.
Nasz działpowieściowy.
W bieżącym numerze Romansu i Powieści, dodatku literackiego do Świata, rozpoczynamy druk trzech nowych utworów powieściowych, z któ
rych jeden tłomaczony—tym razem wyjątkowo dla swej wagi z rosyjskiego—
i dwa oryginalne. Powieść tłomaczona T. Sołohuba p. t. Bies na mieliźnie (w oryginale: Mielkij Bieś) jest dziś najgłośniejszą powieścią rosyjską. W cią
gu niespełna roku doczekała się pięciu- olbrzymich wydań, a postać nauczy
ciela Pieredonowa, bohatera powieści, stała się przysłowiową, przeszła do ży
cia i stworzyła nazwę zbiorową t. z. pieredonowsscsyzny— dla całego trybu życia nędznego, opartego na najniższych instynktach—istnej mielizny brudnej i pochłaniającej współczesnego życia rosyjskiego. Powieść jest chłostą bez
litosną przez swój realizm i objektywizm dzisiejszego ustroju wychowawcze
go' i społecznego w Rosyi. Jeśli Pieredonow nie jest osobnikiem wyjątkowym W Rosyi, to niechybnie częstszym jeszcze musiał być w uczelniach państwo
wych Królestwa Polskiego, gdzie przecież nie emigrowały najlepsze sity pe
dagogiczne rosyjskie. W powieści tej zatem odnajdujemy obraz tej doli, na jaką młodzież nasza była skazaną. Powieść zawiera całą galeryę typów z tego życia nizin nie do wiary, traktowanych wprost, jako powszechność, i tak plastycznych, że prawda zda się nigdy subtelniej w potwornem się nie przejrzała. Jest to Flaubert życia ultra-kołtuńskiego i ultra-nizinnego. Sam autor o swej powieści powiada w przedmowie: „Powieść ma, to zwierciadło, z kunsztem urobione. Szlifowałem je długo, pracując nad niem gorliwie.
Równą jest jego powierzchnia i czystą jego zawartość. Wielokrotnie wymie
rzone i- pilnie sprawdzone, nie zawiera zgoła krzywizny. Piękne i potworne odbija się w niem równie wiernie". Powieść ta—obraz nizin szalejących, odmętu płytkiego, z którego nie masz wyjścia—nie wątpimy, stanie się spra
wą żywotną dla naszych czytelników, budząc zajęcie zgoła wyjątkowe. Z ory
ginalnych utworów rozpoczynamy druk dłuższej powieści utalentowanego pi
sarza młodszej generacyi, M. Srokowskiego, p. t. Anichroniści, w której au
tor, zaniechawszy chorobliwego i nieopatrznego (acz pod znamionami wybi
tnego talentu) kultu ciała, któremu piórem hołdował, daje obraz, równie na tle szkoły i wojskowości austryackiej, — duszy polskiej, obciążonej fatum dzie- dzicznem i łamiącej się pod jego ciężarem. Powieść ta, z wielkiem życiem i jędrną plastyką zbudowana, toczy się w szeregu przygód, przykuwających uwagę i wzruszających głęboko. Trzecim wreszcie utworem jest dłuższa nowela znakomitego rysownika, Antoniego Kamieńskiego, który dzielnie wła
da piórem i niem porusza bolące sprawy stosunków artystycznych w Paryżu.
Ciętość, werwa i dusza prawa, nie znająca kompromisów w sztuce—składają się na zalety tej oryginalnej noweli. Zdobią ją przytem prześliczne ilustra- cye samego autora, których nam pozazdrościć może każda firma artystyczna na świecie. Ilustracye te podawać będziemy kolejno w trzech numerach. Za
powiedzianego Dzwonnika Wincentego Kosiakiewicza, nagrodzonego na kon
kursie Kuryera Warszawskiego, rozpoczniemy w pierwszym numerze lipcowym.
skrajną zaznaczyły, że pewien zwrot dokonywa się nie tylko w teoryi, ale w samem życiu. Mo
że bylibyśmy już świadkami dal
szych postępów na tej drodze, gdyby, jak wyrażają się publicy
ści fiozoficzni rosyjscy, „bestya re- wolucyi" nie wywołała na widow
nię „bestyi reakcyi", i gdyby ten stan rzeczy nie strącał znów całej niemal inteligencyi na utarte ma
nowce bezwzględnych protestów i krańcowych dążności.
Bh. Kutyłowski.
3
Rysunek do noweli Ant, Kamieńskiego „Aferzysta Steern" w „Romansie i Powieści
Antoni Kamieński. ..Uczułem lekkie dotknięcie w plecy11.
4
Callot. Męczeństwo Chrystusa.
Sztychy Jakóba Callota.
^ 1 1 0 ^ X 1 ^W niebow stąpienie.
Wielki sztycharz francuski, Jakób Callot, urodził się 1592 r. w Nancy.
Jest to epoka Ludwika XIII, kiedy Francya wydaje znakomitych twórców w ma
larstwie, większych nawet, niż w epoce następnej, gdy wśród wspaniałego rozkwitu sztuka francuska osiąga nazewnątrz stanowisko dotąd nieznane, zdobywa so
bie honorowe miejsce u dworu „króla- słońca" i stąd sieje blask na całą Francyę i na połowę Europy, gdy wyrazem tego znaczenia, jakie zyskuje, staje się zało
żenie Akademii w r. 1648. W okresie Ludwika XIII ma Francya twórców znakomitszych może, lecz narodowy charakter jej malarstwa tłumiony jest jeszcze przez obce wpływy. W po
czątkach XVII w. sztuka włoska za
chowuje jeszcze cały swój narzucają
cy się i pociągający urok. Do Rzymu pielgrzymuje każdy, kto w malarstwie chce dojść do doskonałości, Rzym i Włochy uważają artyści całego ów
czesnego świata za swą przybraną oj
czyznę i tylko niewielu z nich w tym czasie nie ma na ’ sobie wybitnego piętna wpływów włoskich.
Jakób Callot — chociaż żył długi czas we Włoszech — należy do tych nielicznych i w dziełach swych, za
równo w temacie, jak w sposobie two
rzenia, wykazuje charakter raczej pół
nocny. Silnie zarysowana, bogata, w so
bie czerpiąca indywidualność wielkie
go artysty, uwydatnia się w całej peł
ni w odporze, jaki umie stawiać dłu
goletniemu oddziaływaniu otoczenia.
Callot jest artystą z krwi i kości, nie tylko w sztuce, ale i w życiu. Ma młodość burzliwą, prawie, jak nasz, późniejszy o dwieście lat, genialny sa
mouk Orłowski, który go żywo przy
pomina. Nie znosi żadnych więzów, rwie wszystko, co krępuje jego ruch swobodny, a swoją drogą umie być układnym dworakiem i lgnie chętnie do klamki pańskiej i książęcej. Szczę
ście sprzyja mu wiernie, równie, jak talent, zakrojony na miarę niepospoli
tą, i Callot niezmiernie rychło zdoby
wa sławę jednego z pierwszych mi
strzów swego czasu. Tworzy wiele, może nie tyle łatwo, ile wśród ciągłej, nieprzerwanej gorączki twórczej, która spu
ściznę jego artystyczną czyni jedną z najbardziej imponują
cych. Umiera prawie młodo, w pełni sił, wtedy, gdy sztukę sv. ą posiadł w całej pełni i do
prowadził do niezwykłej dos
konałości.
Burzliwie i romantycznie zaczyna się zaranie życia Callota. Niesforny dwunastoletni chłopak ucieka z domu rodziców w Nancy, przyłącza się do bandy cyganów i udaje. się z nią do Florencyi, gdzie trochę na naukę, a tro
chę dla posługi wstępuje do pracowni malarza Canta 'Gallina. Rodzina wpa
da jednak na trop małego uciekiniera i sprowadza go napowrót do Nancy.
Callot przyczaja się w domu, a skoro tylko nadarza się sposobność, umyka po raz drugi. Chce być koniecznie ma
larzem, grozi, że będzie uciekał w nie
skończoność, póki nie dopnie swego celu. Wtedy rodzice godzą się z lo
sem i w r. 1609 wyprawiają go sami do Wioch, gdzie siedemnastoletni Ja
kób zaczyna prawidłową naukę.
Pociąga go miedziorytnictwo. li
czy się w Rzymie, najpierw u malarza Tempesta, potem u miedziorytnika Fi
lipa Thomassin. W r. 1611 osiada we
Florencyi, jako uczeń Giułio Parigi.
Już wtedy prace jego spotykają się z żywem uznaniem, cechuje je dobry rysunek i niezwykła, humorem oży
wiona pomysłowość. Jako artysta, cie
szący się już rozgłosem, wraca w r.
1622 do rodzinnego Nancy. W trzy lata później powołuje go infantka, Kla
ra Eugenia austryacka, wielkorządczy- ni Niderlandów, na swój dwór w Bruk- selli i powierza mu upamiętnienie w ry
sunkach oblężenia Bredy, które na
stępnie ryje Callot w miedzi. Odtąd nie braknie już artyście wawrzynów i dostatku. Mnożą się zamówienia,
Callot. Scena biblijna.
coraz zaszczytniejsze i coraz popłat- niejsze. Wkrótce wykonywa oblęże
nie La Rochelle i fortu St. Martin na wyspie Re dla Ludwika XIII. Dnia 28 marca 1635 r. umarł Callot w Nancy, dożywszy ledwie 43 lat. W rodzin- nem mieście wzniesiono mu w r. 1877 pomnik ze spiżu dłuta Laurenfa.
Liczba własnoręcznie sztychowa
nych dzieł Callota wynosi 882, prze
ważnie małych rozmiarów. W trudnej swej sztuce porobi! Callot szereg u- lepszeń, wydoskonalił sposób wytra
wiania rysunku, co umożliwiło mu swo
bodniejsze posługiwanie się rylcem i odtwarzanie na płycie najdrobniej
szych szczegółów.
Twórcza fantazya jego zakreślała ogromne koło. Przedstawiał uroczy
stości ludowe i dworskie festyny, ka
walerów ze swemi damami, typowe po
staci włoskiej komedyi, typy, widoki miast, obrazy wojenne i sceny biblij-
5
ne. Sławne są jego: „Kuszenie św .
Antoniego'1, „Odpust przy cudownym obrazie Madonny dęli’ Imprunetta“,
w id o k i „Luwru i P o n t Neuf“ w Pary
żu. Po dwakroć, raz w ośmiu, potem w osiemnastu planszach - ja k (iroltger za naszych czasów — przedstawia o- kropności wojny (cykl większy Misti- res de ta guerre, wykonany na krót
ko przed' zgonem), które na własne oczy oglądał w swej lotaryńskiej oj
czyźnie.
Fantazya jego drwiła z wszelkich więzów i deptała uświęcone kanony, stwarzając światy, które stały poza o- brębem ówczesnej sztuki. „Maniera Callota" stała się w plastyce tern, czem kiedyś w literaturze miała się stać „Fantazya Hoffmana", tego po
szukiwacza niezwykłości, który żywo zawsze odczuwał swe pokrewieństwo duchowe z wielkim francuskim szty- charzem, niejednokrotnie czerpał z nie
go natchnienie i doczekał się nawet miana Hoffmana-Callota. Nie prze
szkodziło to Callotowi, że był w pla
styce ścisłym realistą, a obserwacyę swą rozwinął do niezwykłej doskona
łości. Nielitościwa prawda spostrze
gania obok precyzyjnej techniki za
pewniają dziełom jego nieśmiertelną wartość. Są to ponadto wierne i traf
ne illustracye ludzi i wypadków owe
go czasu.
Dziś, po upływie blizko trzystu lat od śmierci artysty, gdy czas prze
trzebi! jego spuściznę, te subtelne sztychy, rozchwytywane już wówczas, gdy wychodziły z pracowni Callota, należą do rzeczy względnie rzadkich i są skwapliwie poszukiwane na ryn
ku antykwarskim. Rysunki oryginalne przechowuje Luwr paryski i „Alberti- na“ w Wiedniu, Są to, oczywiście, nie
liczne pozostałe resztki; doczekały się wydania w r. 1880, jako L iv re d'es- guisses de J. Callol. Najbogatszy
C a llo t. Typ szlachcica.
zbiór sztychów posiada miasto rodzin
ne artysty, Nancy. U nas nieliczne stosunkowo egzemplarze znajdują się w posiadaniu Muzeum książąt Czartory
skich i Muzeum narodowego w Kra
kowie, a prawdopodobnie i w paru in
nych zbiorach publicznych i prywat
nych. O stopniu rzadkości ich świad
czy fakt, iż stara, od tylu stuleci po
mnażająca swe zbiory Biblioteka Ja
giellońska, posiadała aż dotąd jednę jedyną planszę Callota, co prawda je
dnę z najkapitalniejszych, przedstawia
jącą polowanie dworskie w lesie w Fon
tainebleau.
Szczęśliwy traf pozwolił Jagiel
lońskiej książnicy wejść w posiadanie niezwykle bogatej kolekcyi dzieł Cal
lota. Znakomity znawca dzieł starej sztuki i doświadczony ich poszuki
wacz, kustosz Biblioteki, d-r Józef Korzeniowski, zdołał jeszcze w porę dowiedzieć się o znacznym zbiorze Callota, wystawionych na sprzedaż.
Była to cząstka pewnej rozpraszającej
C a llo t. P o rtre t Franciszka M edici.
się kolekcyi prywatnej, o której daw- nem bogactwie daje wyobrażenie fakt, iż samych plansz Callota pozostało w niej sZo osiemdziesiąt cztery, zatem więcej, niż piąta część całej spuścizny artysty,—ilość, jaką się
niewiele zbiorów może wykazać.
Te plansze właśnie zakupiła w komplecie Redakcya „ Ś w ia ta " i ofiarowała je w darze Bibl. Jagiellońskiej.
C a llo t. Żebrak.
błazeństwo, tragizm, wszystko to po
suwa się długim korowodem przez po
żółkłe, lecz dobrze zachowane kartony wielkiego sztycharza.
Znaczną część ich wypełniają te
maty religijne, sceny biblijne i ewan
geliczne, jak parokrotnie opracowywa
na Męka Pańska, jak cykl męczeństwa apostołów, drobne, nieraz miniaturowe sztychy, arcydzieła subtelnego rysun
ku i skończenie doskonałej techniki.
Mamy przeglądy i ćwiczenia wojsk, turnieje, uroczystości i festyny na dwo
rze wielkiego księcia Toskany, wspa
niałe widoki Paryża, sceny rodzajowe, pojedynki, przepyszne konie w ruchu, typy szlachciców, pasterzy, grajków, cyganów, aktorów współczesnych, klow
nów cyrkowych, żebraków i żebraczki, traktowane z cudownym na owe cza
sy realizmem, z widoczną w każ
dym szczególe miłością prawdy, za
prawione często szelmowskim humo
rem.
Jedna z najwspanialszych plansz, to B attaglia d tl re Tessi e del re Tinta, festa represenlala iti F irense
W sposób typowy odbija się w nich wielo
stronna i bujna twór
czość Jakóba Callota.
Kompozycye i typy, za
obserwowane w oto
czeniu bezpośredniem artysty, uczucie religij
ne i rycerskie, humor, C a llo t. Przed kościołem .
6
nel fiu m e d'Anno i l d i X X V di Ju- glio 1 6 1 9 —obraz wielkiej uroczysto
ści ludowej we Florencyi. Na Arnie odbywa się owo przed
stawienie bitwy. Na pla
nie pierwszym, widzo
wie — w głębi widok całej Florencyi ówczes
nej. Rysunek tego w i
doku jest czemś do fe- nomenalności d e l i k a t ne m, jest, jako dzieło ręki lu d z k ie j, czemś wręcz nieprawdopodob
nie doskonałem. Igiełką w niepojęty sposób za
ostrzoną kładł tu artysta kreseczki cieńsze od naj
cieńszego włoska, two
rząc niemi pedantycznie wykończone k o n t u r y wież, kościołów i pała
ców. Miniaturowość ro
boty doprowadzona jest do takiej g r a n ic y , że w najlżejszem pomniej
szeniu, choćby ono tyl
ko pół cala miało wy
nosić, staje się sztych
niemożliwym do zreprodukowania.
Jest w zbiorze cały szereg innych
C a llo t. P asterka.
Krakowski pomnik Kościuszki.
Przedmiotem przykrej walki jest od paru miesięcy pomnik Kościuszki, który, podług ostatnich zapowiedzi, ma w jesieni tego roku stanąć w Kra
kowie. Postać bohatera, odlana z bron- zu, jest całkowicie gotowa; chodzi o to, gdzie ma stanąć, na Rynku pod Su
kiennicami, czy też w bardziej odda
lonej części miasta, a nawet—czy wo- góle ma być ustawiona.
Zatem jeszcze jedna polska afera pomnikowa.
Jeszcze jedna, ale bynajmniej nie nowa. Wlecze się bowiem dobrych kilkanaście lat, a dotychczasowy jej przebieg jest aż do zbytku urozmaico
ny. Dokoła nieszczęsnego posągu o- plątały się wszystkie typowe niedo
magania, jakie występują u nas niemal chronicznie, ile razy, niewyleczeni smut- nemi doświadczeniami na tern polu, zapragniemy ozdobić monumentalnie jakiś plac w jakiemś mieście. Błędy w przeznaczonym do wykonania pro
jekcie, poprawki, przeróbki, gra róż
nych ambicyi, „artystyczne" wodzenie się za łby, potroszę także brak pie
niędzy, wszystko to już było w krót
kiej historyi krakowskiego pomnika Kościuszki. Przeważnie rozgrywały się te zapasy intra tnnros, dopiero finał, który się właśnie rozpoczął i odrazu nabrał ostrego charakteru, wyprowa
dza sprawę na szerokie forum polskie.
Z ideą wzniesienia Kościuszce pomnika w Krakowie wystąpiło przed iaty Towarzystwo imienia Kościuszki.
Wprawdzie wielki bohater narodowy ma pod Wawelem pomnik, który poe- zyą, oryginalnością, wspaniałą i uro
czystą powagą przewyższa wszystko, cokolwiekby mogła ręka ludzka wyra
zić w marmurze, lub spiżu—jest nim
rysunków, w których w mistrzowsko wspaniały sposób rozwiązuje Callot zadanie wydobycia efektu dalekiego planu bez uronienia naj-
“ i mniejszych nawet szcze
gółów. Niepodobna pra
wie patrzeć na nie, nie posługując się szkłem powiększającem, a je
dnak ryła je w opor
nym m a te r y a le dłoń ludzka! Doskonałość te
chniki nie była mniej
sza u Calotta od jego fantazyi, a daje to mia
rę, jak niepospolitem zja
wiskiem była wyobraź
nia wielkiego sztycha- rza. Plansze J. Callota, które w tak pokaźnej, niemal imponującej licz
bie, znalazły się szczęś
liwym trafem na naszej ziemi, a świeżo pomno
żyły zbiory Biblioteki Ja
giellońskiej, zajmą też g o d n e miejsce wśród duchowych skarbów naj
większej polskiej książ
nicy.
C/arus.
K raków .
usypany rękami całego narodu kopiec—
wprawdzie uczczono Kościuszkę, wy
znaczając prochom jego miejsce wśród królów na Wawelu, jednakże byli ta
cy, którym zdawało się, że wszystko to jest jeszcze niedo
statecznym hołdem i że naród dopiero wte
dy spłaci dług wdzię
czności swemu wo
dzowi, gdy uleje go z bronzu, osadzi na koniu i umieści na placu publicznym. Te- muszablonowi musia- ło się stać zadość.
Pieniądze na cel idealny ostatecznie zawsze się u nas znaj
dą, znalazły się więc i tym razem. Gorzej poszło z artystyczną stroną sprawy. Po
wierzono zaprojekto
wanie pomnika profe
sorowi szkoły polite
chnicznej we Lwowie, ś. p. Leonardowi Mar
coniemu, pedagogowi bardzo zasłużonemu, lecz artyście średniej miary, który stwo
rzył dzieło zdecydo
wanie słabe. Wkrót
ce, po wykonaniu mo
delu, zmarł ś. p. Mar
coni. Ponieważ pro
jekt nie odpowiadał słusznym wymaga
niom, oddano go do poprawienia innemu artyście, prof. Antonie
mu Popielowi. Wresz
cie przerobiony nieco projekt poszedł do odlewu w bronzie. Trwało to wszystko długo, bo całe lata. Dziś pomnik jest golowy do ustawienia, brakuje tylko cokołu, którego kształt nie jest jesz
cze zdecydowany i na który mają być dopiero zebrane fundusze.
Oto, jak pomnik wygląda:
Na olbrzymim rumaku siedzi Ko
ściuszko w generalskim mundurze, na który przywdział krakowską sukmanę.
Lewą ręką wstrzymuje konia, osadza
jąc go na miejscu, a w prawej, lekko w górę wzniesionej, trzyma krakuskę i z odkrytą głową wita zwycięskie szeregi. Cały pomnik wraz z postu
mentem mierzyć ma prawie czternaście metrów wysokości, a więc będzie znacznie wyższy od pomnika Mickie
wicza i od ustawianego właśnie pom
nika Jagiełły. Niestety, ogromnym tym wymiarom nie odpowiada wartość artystyczna, nawet po dokonanych po
prawkach i przeróbkach. Kościuszko Marconiego-Popiela jest dziełem, co najwyżej, poprawnem, lecz pozbawio- nem nawet śladów rzeczywistego na
tchnienia.
Długo wlokącą się sprawę tego pomnika postanowił wreszcie komitet w tym roku zakończyć. I teraz—do
koła pytania: gdzie pomnik ustawić?—
wytworzył się moment najprzykrzejszy.
Nie brak w Krakowie ludzi, którzy po cichu uznają, że właściwie nie należa
łoby go ustawiać nigdzie. Ale o tern trudno nawet mówić, skoro rzecz jest już gotowa i znajduje się w przede
dniu ostatecznego ukończenia. Pozo- staje zatem rozstrzygnąć tylko o wy
borze miejsca. Komitet pomnika rad-
P o m n ik K o ś c iu s z k i w K ra k o w ie .