• Nie Znaleziono Wyników

Świat : [pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 5 (1910), nr 22 (28 maja)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat : [pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 5 (1910), nr 22 (28 maja)"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

W k ró tc e o tw a rty zostanie

z niebywałym komfortem i przepychem urządzony

BIURO MEL10RACY1 ROLNYCH

W A R S Z A W A , Ż e la z n a 93, r ó g L e s z n a

idom w ła sn y )

Inż. J. MICHALSKI

GARAGE CENTRAL DE DION BOUTON

Jtowy-ŚwiaUO.

P0V01* £

Jłowy-Świat40.

Tel. 94-00.

UfcYEr 6

Tel. 94-00.

N in ie jsz e m mamy z a szcz y t podać do w iad om aści, że z o s t a ł o t w a r t y u r z ą d z o n y p o d ł u g n a j n o w s z y c h w y ­ m a g a ń t e c h n i k i n a j w i ę k s z y w K r a j u G A R A G E , po*

sia d a ją cy k ilk a d z ie sią t w y g o d n y ch i o b sz ern y ch B o k s ó w , do których przyjm u jem y S a m o c h o d y na p rze ch o w a n ie . P r z y G arage u rzą d zo n e w z o r o w e w a r s z t a t y r e p a r a c y j n e S p rzed a ż S a m o c h o d ó w o s o b o w y c h , h a n d l o w y c h , t o w a r o w y c h i w sz e lk ic h in n y ch ty p ó w firmy de Oion Bouton.

J en eraln a r e p r e z e n ta c y a a er o p lo n ó w M. Farmana na K r ó le stw o P o ls k ie i C esa rstw o .

1

b. in ż. p r z y k r a jo w e m b iu r z e m e lio r a c y jn e m w C z ec h a c h . O su sz a n ie. D r en o w a n ie. N a w a d n ia n ie. S ta w y ry b n e. K u ltu ra to r fo w isk .

R e g u la cy a rz ek i p otoków -

!! D la ro d z in p o ls k ic h !!

Nakładem księgarni H . A l t e n b e r g a we Lwowie, okazała s ię druga ed y cy a w sp an iałych k o lo ro w y ch rep ro d u k cy i z e zna-

nego obruu Jana Styki 1 W. K ossaka

„ |itv a pod Racławicami”

K olorow e te o b razy przedstaw iające fragm enty w iekopom nej bitw y, każdy w ie lk o śc i 60X50 cm ., n a b y w a ć m ożna p o c e n ie w yjątk o­

wo niskiej 2 r b . 5 0 k o p . za ob ydw a, z p rzesyłką w r o lce tekturowej 2 r b . 85 k o p . P ien iąd ze nadsyłać n a le ż y do kantoru „ŚW IA TA "

dla księgarni U . A lt e n b e r g a .

S k ła d y S u k n a i K o r t ó w

Leona Messinga

w W arszaw ie, M io d o w a 7 i M arszałko w ska 140.

MATERJALY KRAJOWE i ANGIELSKIE w NAJLEPSZYCH GATUNKACH Skład przy ul. M a r s z a ł k o w s k i e j 1 4 0

p o a la d a S U K N A K O L O R O W E na D A M S K I E K O S T J U M Y i P O - K R Y C IA F U T E R oraz p l e d y , c h u s t k i , k o łd r y w e ł n i a n e i d e r y .

W ażne d la ro d zin , k tó ry ch c z ło n k o w ie n ie o je d n e j ob iad u ją p orzel

„ K ra s n o lu d e k “

sam ogotu jący

b ez ogn ia I d ozoru przez s z e r e g g o d zia u tr z y m u je w s t a n ie go rą c y m p otraw y, n ie p ize g o to w u ją c takow ych, n ie w ysu szając i n ie p o z b a ­

w ia ją c d o b r e g o sm a k u .

K r z y s z t o f

BR U N i S Y N

\ £ A? .s. i A™yE '

N o w o o tw o rz o n y B a r i W iniarn ia

„ZAGŁOBA"

M a r s z a ł k o w s k a r ó g S i e n n e j .

Chleb

■ 1 ■

f i

1

Simonsa

Najzdrowszy chleb obecnej chwili, oryginalny wiedeński

Chleb Simonsa Słodowo-Ziarnisty

d y etetyczny środ ek p rzeciw ko zatw ard zen iu , cukrow ej ch o ro b ie , c ierp ien io m żołądka i k iszek . N a d sp o d ziew a ­

ne rezu ltaty. P o le c o n y p rzez lekarzy.

sprzed aż: Lu d w ik K A R A S IŃ S K I

B i e l a ń s k a 5 , T e l e f o n 8 3 3 8 .

$kating Pałace

Z OgroDem zimowym

< (jazda na kółkach).

NATURALNA WODA PRZECZYSZCZAJĄCA

dzjała^agodnie>^ e w n ’®«

Skład fabt. Mebli giętych.

B r a c i

THONET

W A R S Z A W A , lin z iłto itti Ir. Ki, tilitm 20-23 Kompletne urządzenia apartamentów, will, te a tró w , zakładów aaatronom l- cznych, klubów, etc . eto. W ielki w y b ó r gotow ych Jadalni, S y p ia ln i,

S a lo n ó w i t. p. na skład zie

Lampy naftowo-źarowe „L A W A S H IN G T O N

Odznaczone 12 m e d ., 3dyplom am i na wystawach w szechśw iat.

DOM NAHDLOWY

J. S. KORSAK

W arszaw a M o n iu s z k i 3. T e l. 88-55.

OD 1 LIPCA Marszałkowska Ns 141.

M aszynki naftowe i sp ir y ­ tu so w e. Lam pki i kolby do lu tow ania. N aczynia do b en zyn y, zab ezpieczon e

od w ybuchu

W y r o b y g a la n te r y jn e , na­

c zynia kuchenne i z a s ta w y s to ło w e ty lk o z czystego

alum injum . Cenniki i katalo g i na żądanie.

WIELKI „

w yb ó r palt i ubrań ((J n a jm o d n ie js z e g o >

kroju z oryginalnych angielskich materya- łó w poleca Leopold q

KOCH 8

P ęd nie

(T ra n s m is je ) K o ła z a m a c h o w e

Koła zębate

WIELKI

wybór oryg. ang. ma- ter. dla obstalunków, które wykonywa w w ykw intnym kroju i szybko Leopold

KOCH

Wysładziarki

w \ W

Walce do wygładzłarek(Kalandry)

B A R „R E N A IS S A N C E " P la c Tea traln y 2^

BI uro W arszawskie M arszałkowska 148.

3 O S 2 rt> m

REKTYFIKACJA WARSZAWSKA

J. ANDERSZEW SKI

W a r s z a w a , D o b ra 18.

Poleca zoane ze swej dobroci W ó d k i , A r a k i , W y b o r n ą P r z e p a - l a n k ę , ś l i w o w i c ę . J e s z c z e R a z , S i w u c h ę , S t a r k ę , J a r z ę b in o ­

w ą na koniaku, S c h e r r y B r a n d y 1 w ie le innych.

: K a n to r P rz e w o z o w y '

•< —3 3 -

C

5

- 3 tl I—<

13

I 0 0 3 <T5

- 25

■»

przeniesiony został w Al. Jerozolimskie 49, wprost dworca Wiedeńskiego Składy na przechow anie m ebli w odległości kilku domów

i

(2)

u-s CM r s

N A J L E P S Z Y C H M A R E K

WĘGIEL, KOKS, ANTRACYT

H u r to w o i d e ta lic z n ie z d o s ta w ą od 10 k o r c y p o le c a ją

Rydzewski, Freider i S-ka

dd

05

•OM

*3 Ol CL ■ o a sl 3

”3

•Wd

£ CL

O a:

u

N a jle p s z e w ś w ie c ie s ą w y s o k o c z u łe k lis z e

ćow. jlkc. Wcstendorp i Wehner w Kolonji

do sta ć można tylko

W SK ŁA D Z IE aparatów i przyborów

foto g rafic zn y ch .

Ktihle, Miksche i Tiirk

wi.s*w

B. Ż U R K O W S K I, AL

Jre?"-2*e "•

S k ła d s ta le z a o p atrzo n y . w a w sz e lk ie n o w o ści w z a k re s fo to g rafii wchodzące.

D ział am atorski znacznie powiększony.

LU

Ó

cfl Ł_

CD

^„si-sr

N a jle p s z y , n a jta ń sz y n ap ó j bez alk o ­ h o lu b ez d o m ie s z e k chem iczn y ch . C ena d e ta lic z n a b u te lk i 12 kop

ŻĄ D A Ć W S Z Ę D Z IE .

FABRYKA - KOSZYKOWA 55

T e le f o n 94-47.

Wyrób prosty!

BUDYNKI Z PIASKU

Znaczne zyski!

---- --- N A J T A Ń S Z E i N A J T R W A L S Z E . ---■ ---

UJoskinalone maszyny

„ IG N IS ”

do wyrobu z piasku,

CEMENTU i WAPNA. RUR K A N A L IZ A C Y JN Y C H , DACHÓWKI KOLOROWEJ

CEGŁY,

ZA K ŁA D Y OGRODNICZE

• J. M IS Z C Z A K A •

B ie la ń s k a 9, (Hotel Paryski).

M o n iu sz k i 12, róg Marszałkowskiej.

hoq_

O

<o 15

■O TJ

a

S.Sałalecki

= Warszawa =

M a rs z a łk o w s k a 151,

= Poleca = <

^W YKW INTNĄ

= B I E L I Z N E = ARTYKUŁYMODY.

d la c e ry c h r o ­ p o w a te j, zm a r­

s z c z o n e j, od p i e ­ gów i w szelk . z a ­ c z e rw ie n ie ń , beczkach, w p o ­ d ró ż y , k ie d y s k ó r a p o d le g a s z k o d l.

W pływ , sło ń c a , p o tu , k u r z u , B o ro x y l c h ro n ią c i z n a k o m ic ie o d św ieżając tw a r z j e s t n ie z b ę d n . a r ty k u ł, to a le ty . (S w ra w o z d a n ie k lin ik d - r a L u s tr a , K ra k ó w , 13/III — 1907 r .) G ł. s k ła d a p te k a Z am en h o fa, w W a rs z a w ie . n ie z a w o d n y ś r o ­

d e k p rz e c iw w ą­

g ro m , p ry szczo m i w sz elk im z a k a ­

ż e n io m c e ry . L atem n a w si, n a wy

PŁYT CHODNIKOWYCH i innycl

Najtańsze źródło. Wielki wyrób maszyn.

Fabryka

D y p y y i i « lr i i Si— WARSZAWA’

Maszyn, W L I S 1 k J — Ordynacka 7 W.

C e n n ik b e z p ła tn ie n a ż ą d a n ie . P o d rę c z n ik s z cze g ó ło w y Inź. Wł. Z a leskiego p o o trz y m a n iu 35 k o p , m a rk am i.

5 S ELEKTRYCZNA

N o w y -Ś w ia t JWa 8 , t a l. 7 7 -0 0 . W o lska AIS 3 0 , t e l. 8 8 -7 7 .

Poleea zn a n e z e s w e j dobroei p ie e z y w a

EDWARD GUNDELACH.

DLA KASZLĄCYCH I OSŁABIONYCH EKSTRAKT I KARMELKI

L E L I W A

w W arszawie, ul. Zielna Nc 21, Tel. B9-B4 SPRZEDAŻ W SKŁADACH APTECZNYCH I APTEKACH.

K R E M

Czysta jY» 2.

w p r o s t H o te lu E u r o p e j s k i e g o

GUSTAW

- Zmigryder

O tw orzył specyalny magazyn oraz pracownię bielizny i konfekcyi damskiej.

B ra n d e l, W itoszyński 1 S -k a , W a rs zi- w a -P ra g a , A lek san d ro w sk a 4, teł. 48-66

ęTestauracy a 5

I. Ujazdowska 8,

W Ł A Ś C IC IE L

S y lw e s te r Wilamowski.

Od p r z e s z ł a 4 0 - t u la t p o le c a n a p r z e z le k a rz y całeg o świata jak o id e a ln y p o k a rm d la dzieci

i d o ro s ły c h c h o ry ch na żołądek.

P r a c o w n ia w ł a s n a b ie liz n y m ę z k ie j

G a la n t e r y a w w ie lk im w y b o r z e .

BIURO SPRZEDARŻY W Y R JB Ó W FABRYKI MASZYN i ODLEWNI

A lfr e d Ifa e d tk e w Kutnie

W A R S Z A W A , u l i c a W Ł O D Z I M I E R S K A 16. T E L E F O N A ł 94-62 P o lec a w dziale Maszyn i narzędzi rolniczych*. M ło ck a rn ie, m an eże, sieczkarnie, ś r ó to w n ik i, w ia ln ie i t. p . o ra z n a n ad c h o d zący s e z o n : K o sia rk i, żniwiarki i g r a b ie k o n n e zn a n ej F a b r y k i a m e ry k a ń s k ie j „C H A M PIO N " (In tern atio n al

H a r v e s te r C -o o f A m erica).

W dziale Technicznym: T o k a r n ie p o ciąg o w e, w ie r ta r n ie o ra z w sz e lk ie odlewy ta k z w ła sn y c h ja k i n a d e s ła n y c h m o d e li. Cenniki na żądanie gratis i franco.

(3)

PRENUMERATA; w W a r s z a w ie kwartalnie Rb. 2. Półrocznie Rb. 4.

Rocznie Rb. 8. W K ró le s tw ie I C e s a r s t w ie : Kwartalnie Rb.2.25 Półrocznie Rb. 4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g r a n ic ą : Kwartalnie Rb. 3.

Półrocznie Rb. 6. Rocznie Rb. 12. M ie s ię c z n ie : w Warszawie, Kró­

lestwie i Cesarstwie kop. 76, w Austryl: Kwartalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor Rocznie 24 Kor. Na przesyłkę „Alb. 8 zt.‘* dołącza się 60 hal.

Numer 60 hal. Adres: „ŚWIAT" Kraków, ulica Zyblikiewicza Ns 8.

CENA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonparelowy lub Jego mielscena 1-e| stro­

nie przy tekście Rb. 1, na 1-eJ stronie okładki kop. 60 Na 2-ej i 4-e|

stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cia strona okładki i stro­

nice poza okładką kop. 20. Za teksten. na białej stronie kop. 30.

Zaślubiny i zaręczyny. Nekrologi, Nadesłane (w tekście) kop. 76.

Marginesy: na I-ej stronie 8 rb., na ostatniej 7 rb., wewnątrz 6 rb.

Adres Redakcyi i Administracyi: WARSZAWA, Al.Jerozolimska 49.

T e le fo n y : Redakcyi 80-76, redaktora 68-76, Administracyi 73-22.

FILIE ADMINISTRACYI: Sienna Ne 2 tel. 114-30 i Trębacka Ne 10.

P

Rok V. Nś 22 z dnia 28 Maja 1910 roku.

Pierwszorz. pracownia sukien męskich Q LEONA GRABOWSKIEGO, Kraków, Szpitalna, 36, Telefon 561.

Dom bankowy, Plac Zielony, dom Hersego K A Z IM IER Z JA S IŃ S K I.

Załatwia wszelkie czynności bankierskie na najdogodniejszych warunkach.

„Aflam it”

dobre, lekkie, tanie i trwałe pokrycie dachów.

K. S Z U L C i S-ka

____________ Królewska 10._____________

Krajowy dom bankowy

Stanisław ks. Lubomirski

Warszawa, Wierzbowa 11.

Filie: 1) Krakowskie Przedmieście Hotel Europejski, 2) Marszałkowska 124.

Oddział w Częstochowie.

Załatwia wszelkie czynności ________ bankierskie.________

K i n e m a artystyczny Sienna 2. Zmiana obrazów w środy i so­

boty. Muzyka A. Karasińskiego.

POLECAMY

PIWO E. REYCH SYNOWIE.

DLA WARSZAWY I PROWINCYI w y­

pożyczalnia NUT, J. WELKE, W arsza­

wa, Jerozolimska 23, telefon 84-78.

MEBLE

Z a ł ę s k i i S -k a

Warszawa, ul. Erywańska Ne 2.

Telefonu 16-39.

lekarze Dentyści

Moniuszki 6

I. Mroczkowski R. Pawłowski L. Przedpełski

Zaw ia dam ia ją o zm ianie te le fo n u

o b e o n ie Np. 10-05.

DO C Z A R N E J KAW Y T Y LK O

LIK IE R ,,

Vichy-Curaęao“

przygotowany na solach kuracyjnych Vichy.

KRAKÓW P L A N T Y .

P u n k t z b o r n y p r z e j e z d n y c h . M L E C Z A R N IA D O B R Z Y Ń S K IE J.

BaR E X P R E S S . Jero zo lim sk a80, W a r­

szawa. Pierw szorz. restau r W eranda

KANTOR ,.ŚWIATA” w ŁODZI: Biuro dzienników i ogłoszeń ,,PROMIEŃ” , ul. Piotrkowska 81.

Z naszej ekspansyi.

Zdobycze rąk polskich za morzem.

Świetna w sw ym przebiegu uroczystość odsłonięcia p om ­ ników K ościuszki i Pułaskiego w stolicy Stanów Zjednoczonych Am eryki, p rz y współdzielę głow y wielkiego zaoceanowego państ­

wa, zwróciła oczy całej Polski na liczny, na drugiej półkuli rozproszony .odłam naszego narodu, Bierzemy z tego asumpt, aby w artykule niniejszym, który na prośbę naszą skreślony zo sta ł w samem centrum tamtejszego polskiego życia, dać ogól­

ny, niejako syntetyczny ża ry s obecnego stanu „czwartej dzielnicy*.

owszechny spis ludności, który się w tym roku odbywa, a w któ­

rym po raz pierw­

szy uwzględnio­

no ofieyalne ist­

nienie narodowo­

ści polskiej wSta- nach Zjednoczo­

nych, pozwoli wreszcie, bodaj w przybliżeniu, policzyć pozytyw­

nie wielkie masy naszego narodu, rozsiane na przestrzeni od Atlan­

tyku do Spokojnego oceanu. Na­

sza własna statystyka, częściowo tylko posiłkująca się urzędową, mówi o czterech milionach. Jest to zatem piąta część ogólnej liczby polaków, a jakkolwiek rozproszo­

na emigracya nie może mieć w go­

spodarce narodowej tego znacze­

nia, co ludność skupiona i osiadła w domu, sama przecież imponują­

ca cyfra czyni z wychodźtwa ame­

rykańskiego odłam narodu, godzien bliższej i pilnej uwagi.

Nasze rozproszenie na olbrzy­

mich obszarach Ameryki jest zre­

sztą już dziś rzeczą względną. Si­

ła faktów wytworzyła tu naturalne dążności dośrodkowe, skupiając przeważną część ludności polskiej na względnie niewielkiej przestrze­

ni dokoła pięciu północno-amery- kańskich jezior. Terytoryum to, nachylone ku oceanowi Atlantyc­

kiemu, wykazuje takie skupienia, jak: stan Illinois 550,000, nowojor­

ski 500,000, Pensylwania 525,000,

Massachussets 300,000, Wisconsin 250,000, Michigan 250,000, New- Jersey 200,000, Minnesota 140,000.

Jeszcze plastyczniej wystąpią te cyfry w skupieniach wielkomiej­

skich. W Chicago żyje polaków 300,000, w Nowym-Jorku 250,000, w Buffalo 80,000, w Milwaukee i Detroit po 75,000. Są to naj­

większe nasze „miasta polskie"

w Zjednoczonych Stanach.

Czem jest ten żywioł? Jaką siłę przedstawia?

Amerykański polak jest zaw­

sze jeszcze przedewszystkiem ro­

botnikiem i drobnym biznezistą, jednym i drugim, oczywiście, na skalę amerykańską, więc o wyższej stopie życiowej, niż w kraju, mo­

gącym żyć dostatnio i oszczędzać.

Miarę zamożności może stanowić szczegół, że ogromna większość zasiedziałych tu rodzin polskich posiada własne domy, do których zresztą łatwiej tu bez porównania dojść, niż w Polsce. Ponad tę szarą masę wybija się nieliczna warstwa ludzi, którzy dorobili się fortun większych, a „koronuje" ją dająca się na palcach obu rąk po­

liczyć grupka polsko-amerykańskich milionerów.

W ciągu czterdziestu lat, od kiedy datuje się tłumna emigracya do Ameryki, cała ta rzesza, przy­

bywająca z ojczyzny bez żadnych duchowych, ani materyalnych za­

sobów, uboga i ciemna—przeszedł­

szy dobrą amerykańską szkołę — zdołała nietyl ko wypracować poważ- I

(4)

M a g a zy n HENRYKA SCHWRRZAę Kraków, ul. Grodzka, 1. 13. Tel. 43.

adr. telegraf. „Haschwarz**. cżek P. K. 0. 803.

Na lato 1910 poleca wełny, popeliny, etaminy, gre- nadiny, fulary, czapki i kapelusze sportowe, rę- kawiczk', gotowe kostiumy letnie, płaszcze od de­

szczu i k rzu, halki i bluzki. Własne pracownie.

Próby na żą lanie. Ruble przy zakup e a 2.56.

DOM BANKOWY

BR. POPŁAWSKI, Mazowiecka Xs 16, Załatwia najkorzystniej wszelkie operacye bankierskie. Telef. 655.

f r - --- 4

ny w swej sumie ogólnej majątek, obliczany w kapitałach, w ziemi i nieruchomościach, na miliard dolarów, ale także wytworzyć wła­

sną, prymitywną wprawdzie, lecz za to szerokiemi strugami rozlaną kulturę. Na ziemi amerykańskiej wykształcił się znakomicie zmysł zrzeszania się i zmysł ofiarności na cele publiczne w chłopie polskim.

Około 800 kościołów, które tu są ośrodkami polskiego życia, około 800 szkół i szkółek parafialnych, do których uczęszcza przeszło pół miliona dziatwy, to wszystko stwo­

rzył i utrzymuje ten chłop groszo- wemi swojemi ofiarami. Stworzył ponadto silne organizacye, które słusznie szczycą się tern, że prze­

ścignęły wszystko, co w tym kie­

runku istnieje w „starym kraju".

Cztery największe z nich, „Zwią­

zek narodowy polski", „Zjednocze­

nie polskie rzymsko-katolickie",

„Unia polśka" i Stowarzyszenie polaków w Ameryce", razem wzię­

te, jednoczą w sobie przeszło sto tysięcy ludzi.

Na czele nietylko tych orga- nizacyi, lecz całego życia polskie­

go w Ameryce idzie „Związek narodowy", który jest istotnie najwię­

kszą polską organizacyą na świę­

cie, skupia bowiem 1,077 różnych stowarzyszeń, a blisko 60,000 członków. W ciągu 30 lat istnie­

nia rozwinął się Związek w praw­

dziwą potęgę. Majątek jego przed­

stawia wartość 700,000 dolarów.

We własnym gmachu w Chicago utrzymuje puliczną Bibliotekę pol­

ską, największąnawychodźtwie tutej- szem, oraz wcale pokaźne Muzeum narodowe. Najwyższym dygnita­

rzem Związku, t. zw. cenzorem, jest zasłużony działacz p. Antoni Schreiber z Buffalo, typ selj-made- mana, który zaczął od najskrom­

niejszych czynności, a dziś stoi na czele milionowego przedsiębiorstwa przemysłowego. P. Schreiber, je­

dna z najpiękniejszych postaci na­

szego polsko-amerykańskiego świa­

ta, jest nie tylko gorliwym, ale i niezwykle ofiarnym kierownikiem organizacyi.

Charakterystycznym objawem żywotności Polonii amerykańskiej

jest znaczny rozwój prasy. Pism polskich wychodzi w Stanach Zje­

dnoczonych 69, w tej liczbie 45 ty­

godniowych, a dziewięć codzien­

nych, mianowicie: w Chicago

„Dziennik Chicagoski", „Dziennik Narodowy", „Dziennik Związkowy"

i „Dziennik Ludowy" (socyalistycz- ny), w Milwaukee „Nowiny Pol­

skie" i Kuryer Polski" (najstarsze codzienne pismo polskie w Ame­

ryce, istnieje 21 lat), w Buffalo

„Polak w Ameryce" i „Dziennik dla wszystkich", w Detroit „Dzien­

nik Polski". Wobec rozwiniętego czytelnictwa znaczna część ich ro­

bi bardzo dobre interesy wydaw­

nicze, posiada wzorowe zakłady drukarskie, a niejedno przewyż­

sza swą stroną techniczną pisma, wychodzące w kraju. Zwłaszcza niektóre tygodniki wyolbrzymiały do potężnych rozmiarów i obfito­

ścią mareryału idą o lepsze z po- dobnemi wydawnictwami amery- kańskiemi. W ostatnich czasach udało się przeprowadzić częściowe zorganizowanie prasy w „Stowa­

rzyszeniu gazet polskich w Ame­

ryce", które skupia około20 pism.

Stowarzyszenie, którego inicyato- rem i prezesem jest p. Kruszka z Milwaukee, ma wpłynąć na zła­

godzenie zbyt krewkiego sposobu załatwiania rachunków publicy­

stycznych, a nadto wydaje polsko- angielski miesięcznik „Prasa pol­

ska".

Nie brak już dziś pokaźnych zaczątków polskiego przemysłu nie tylko rękodzielniczego, lecz fabry­

cznego. Jest on kropelką w ame­

rykańskim oceanie, nie mniej dla nas ma ważne znaczenie. Z pro­

duktów słynie chleb polski, który częściowo zdobywa nawet anglo- amerykariski rynek. Posiadamy kilka młynów parowych, browarów i fabryk cygar, ■ wielkie zakłady krawieckie, zatrudniające po parę- set ludzi, pozatem poszczególne fabryki w różnych gałęziach, na­

wet fabrykę automobilów, w De­

troit. Polska fabryka bilardów w Nowym-Jorku jest największą z istniejących w Stanach Zjedno­

czonych. Poważną gałąź przemy­

słu stanowi wreszcie drukarstwo.

Z tem wszystkiem nie pokrywają polacy jeszcze nawet dziesiątej części swego zapotrzebowania wy­

tworami własnego przemysłu, za­

tem do pełnego rozwoju droga daleka. Natomiast ogromnie buj­

nie rozwinął się handel, oparty na polskiej głównie klienteli. Kupiec- two, przeważnie drobne, ale robią­

ce wyborne interesy (prym wiodą tu liczne szynki, czyli t. zw. „sa- luny"), jest tu z pewnością o wie­

le liczniejsze, niż polskie kupiec-

two w Galicyi, a nawet w Poznań- skiem. Emigrant polski wyrabia się na ogół szybko i często staje się znakomitym kupcem. W osta­

tnich czasach zaczynają też mno­

żyć się wielkie polskie firmy han­

dlowe, a w Milwaukee i Chicago powstały wielkie banki polskie.

Pewne wyodrębnienie się od życia amerykańskiego, które cechu­

je tutejszą Polonię, sprzyja bardzo powstawaniu niezliczonych stowa­

rzyszeń. Tak mało w kraju roz­

winięty zmysł stowarzyszania się tu święci prawdziwe tryumfy. Prócz licznych religijnych, istnieje moc towarzystw i klubów zabawowych, oświatowych, teatralnych, śpiewac­

kich, sportowych, a osobliwość tutejszą stanowią stowarzyszenia wojskowe t. zw. „wojska polskie"

różnej „broni", nie wyłączając—ar- tyleryi. Te niewinne związki, któ­

rych głównym celem jest dekora­

cyjne uświetnianie polskich uro­

czystości kościelnych i narodowych, niejednokrotnie były używane przez hakatystów poznańskich,’jako stra­

szaki, mające tem skuteczniej po­

budzić drzemiącą rzekomo energię niemieckiego Michałka. Wojacy nasi noszą od święta piękne, suto szamerowane mundury, i one to niezawodnie stanowią najsilniejszą przynętę dla nowozaciężnych „ry­

cerzy". Istnieją nawet, w Filadel­

fii i Chicago, dwie specyalne pol­

skie fabryki uniformów wojsko­

wych, i żadna nie narzeka na brak klienteli. Wojskiem prawdziwem natomiast, ale także tylko do pe­

wnego stopnia, jest istniejąca od lat 36 w Milwaukee polska kom­

pania milicyi stanu Wisconsin, któ­

ra pełni służbę pod nazwą „gwar- dyi Kościuszki", a nawet była wy­

słana na plac boju podczas wojny hiszpańsko-amerykańskiej. Stu lu­

dzi, dowodzonych przez kapitana Piaseckiego i dwóch poruczników, to cała i jedyna rzeczywista „pol­

ska siła zbrojna" w Ameryce, a za­

razem—na kuli ziemskiej.

W latach ostatnich zaczynają się wytwarzać w tym wielkim czte- romilionowym organizmie polskim nader doniosłe zmiany. Szara’ma- sa robocza i drobnomieszczańska wydawać zaczyna ze swego łona pierwsze zastępy polskiej inteli- gencyi.

Gdy dawniej nieliczny żywioł inteligentny pochodził tylko z dopływu ze „starego kraju", dziś już mamy tysiące inteligen­

tnych młodych polaków, tu uro­

dzonych i wychowanych, a wyk­

ształconych w wyższych zakładach naukowych. Jeszcze piętnaście

(5)

r dziesięć lat temu ze szkół tych wychodziła młodzież nasza zupeł­

nie zamerykanizowana — obecnie proces ten ustał, i cały niemal in­

teligentny nabytek zasila własne społeczeństwo. Co więcej, zdarza się, że nawet synowie zamerykani­

zowanych już rodziców uczą się polskiego języka i powracają do polskości, kierując się więcej za­

pewne interesem, niż potrzebom serca, chociaż i ten czynnik może grać rolę. Jest to jeden z naj­

piękniejszych tryumfów tej siły, jaką rozwinęła polskość w Ame­

ryce. Dlatego na przyszłość na­

szą w tym kraju niema powodu patrzeć pesymistycznie. Wiele o- biecujemy sobie po coraz żywszem garnięciu się młodzieży polskiej do wyższych studyów, które do­

starczać nam będą światłych prze­

wodników, wyrosłych z tutejszego gruntu.

Obecnie w uniwersytetach a- merykańskich kształci się około 250 młodych polaków, którzy two­

rzą grupy po 30 — 40 i wszędzie łączą się w polskie stowarzyszenia akademickie, a bardzo symptoma­

tyczną jest podjęta niedawno przez jednostki z tutejszej młodzieży próba nawiązania stałych stosun­

ków z młodzieżą polską w kraju.

Niemałą rolę grają w tym ru­

chu kulturalno-narodowym wyższe zakłady naukowe, które samo spo­

łeczeństwo polskie powołało do życia. Ofiarnym groszem polskie­

go emigranta powstały uczelnie tak poważne, jak kolegium św.

Stanisława w Chicago, olbrzymi, wspaniale wyposażony zakład, i du­

chowne seminaryum polskie w De­

troit. W tej chwili powstają dwa nowe takie zakłady: polskie semi­

naryum nauczycielskie w Winnipeg i kolegium polskie w Filadelfii.

Poczucie potrzeby wyższej oświa­

ty staje się coraz silniejsze. Wy­

razem jego jest realizujący się obecnie projekt przekształcenia dzisiejszego kolegium św. Stanisła­

wa w Chicago na pierwszy uni­

wersytet polskiw Stanach Zjedno­

czonych, co tern łatwiej może być uskutecznione, że kolegium, to już dziś stoi na wysokim naukowym poziomie i posiada prawa szkoły publicznej. Tymczasem i katedry polskie zaczynają stwarzać u sie­

bie uniwersytety amerykańskie, jak to świeżo uczynił uniwersytet w Norte Damę, który zaprowadził regularne wykłady języka, histo- ryi i literatury polskiej.

Wzrost siły narodowej zdaje się wogóle gotować wiele waż­

nych zmian w życiu amerykańsko- polskiego społeczeństwa i ma się wrażenie, jakoby ono znajdowało

Odsłonięcie pomników^ Kościuszki i Pułaskiego w Ameryce półn.

Pomnik Tadeusza K ościuszki w C hicago wykonany przez a rt. P opiela ze Lwowa, w znie­

siony kosztem polaków i o fia row an y Stanom ŹJednoczonym.

Pomnik gen. P ułaskieg o w W aszyngtonie wykonany przez art. C hodzińskiego wzniesiony kosztem rządu S tanów Z jednoczonych.

*3

(6)

Działacze narodowi w czwartej dzielnicy Polski.

Maryan Stęczyński,

prezes Związku Nar. Polsk. Antoni Schreiber

cenzorJZwiązku Nar. Polsk. Szymon Czechowicz, sekr. gen. Zw, Nar. Polsk-

się w tej chwili na początku nowej fazy swego rozwoju. Tej sile wzmo­

żonej zawdzięczamy wywalczenie, wbrew opozycyi irlandzkiego du­

chowieństwa, nominacyi pierwsze­

go polskiego biskupa, w którym—

w osobie ks. Pawła Rhodego—zy­

skaliśmy męża o wielkiem sercu i niepospolitym umyśle. Ta sama siła stwarza teraz hasło zerwania z dotychczasową naszą nieobecno­

ścią w amerykariskiem życiu pub- licznem. Poważna liczba głosów polskich przy wyborach do ciał prawodawczych i na urzędy pada­

ła dotąd na oślep, ale - z jeszcze większej nie robiono wogóie żad­

nego użytku. Dlatego udział po­

laków w legislaturach i rządach gminnych jest taki, jak żaden, a mógłby być zwłaszcza przy zrę­

cznych kompromisach, dość po­

kaźny. W paru sejmach stanowych miewamy czasem jeden i drugi mandat, w jednym stanie zajmuje polak, p. Kruszka, krzesło sena­

torskie, gdzieniegdzie zdarzy się polak na wyższem stanowisku u- rzędowem (skarbnikiem, t. j. ro­

dzajem ministra skarbu stanu Illi­

nois, był swego czasu polak, Kioł- basa)—to wszystko.

Poczucie, że trzeba zerwać z doty chczasową biernością i z oby­

watelskich praw swych w całej peł­

ni korzystać, czyni pocieszające po­

stępy, a tam, gdzie z biernością tą już zerwano, zyskaliśmy też, chociaż skromne na początek, rezultaty. Tak stało się w Milwaukee,gdzie ludność polska dzięki energicznej akcyi zy­

skała w jednej z publicznych szkół obowiązkową naukę języka pol­

skiego dla swych dzieci i gdzie urzędowe obwieszczenia municy­

palne publikowane są także w miej­

scowym polskim dzienniku. Hasło walki o język polski w szkołach publicznych brzmi już dziś i w in­

nych większych naszych centrach:

w Chicago, Buffalo, w Cleveland.

Tę sprawę weźmie prawdopodobnie w swoje ręce projektowana i blizka założenia polska „Macierz szkolna".

Lecz najważniejszą bodaj kwe- styą ostatniej doby, a zarazem świa­

dectwem budzącej się szerokiej myśli narodowo-politycznej jest sprawa „wewnętrznej kolonizacyi"

polsko-amerykańskiej, sprawa skie­

rowania jaknajwiększego zastępu naszej tutejszej ludności—na rolę.

Myśl ta rodzi się z troski o trwa­

łe zabezpieczenie bytu narodowe­

go mas polskich, które najpewniej da się osiągnąć w wiejskich sku­

pieniach, a opiera się na poważ­

nych doświadczeniach, poczynio­

nych już w przeszłości. Błędem jest mniemać, że cała ludność pol­

ska w północnej Ameryce pracuje w kopalniach i fabrykach. Bardzo znaczny jej odłam od paru poko­

leń żyje na fermach wiejskich, ado- pływ do nich trwa ciągle, gdyż chłopu naszemu ziemia nie prze- staje się i tu uśmiechać. W róż­

nych stanach amerykańskich, lecz przedewszystkiem w Wisconsinie i Michiganie, mamy około 700 pol­

skich osad fermerskich z ludnością mniej więcej półmilionową (prze­

ciętnie stu fermerów w jednej osa­

dzie), a obszar ziemi, jaką posia­

dają, dochodzi do sześciu milio­

nów akrów, czyli równa się sporej A dokonał on jeszcze jednej

G osp oda rstw o kolon isty po lskiego w północnej Ameryce.

prowincyi. Ludność ta jest prawie bez wyjątku zamożna, siedzi dość dużemi skupieniami, a we wspom­

nianych dwóch stanach zajmuje na­

wet bardzo poważne jednolite ob­

szary. Szczególnie gęsty wieniec osad, których ojczyste nazwy: Czę­

stochowa, Warszawa, Poznań, Lu­

blin, a także nazwy od imion bo­

haterów narodowych, jak Kościusz­

ko, Pułaski, Sobieski, wita się tu z niewymownem rozrzewnieniem, okrąża miasteczko Stevens Point, w którem wychodzi fachowe pol­

skie pismo rolnicze.

Wraz z wyższem narodowem uświadomieniem przyszło zrozumie­

nie ważności tego, co zrobiło się żywiołowo i spontanicznie, i doj­

rzała idea dalszego planowego i celowego działania. Odrzucić na rolę nowe krocie tysięcy naszego ludu, osadzić go w zwartej masie, to byłoby istotnem tworzeniem no­

wej Polski za morzem. Zwolna za­

czyna się ta wielka myśl uciele­

śniać. Komisya rolnictwa i kolo­

nizacyi, utworzona w łonie Związku narodowego, ma na razie raczej teoretyczne tylko znaczenie. Lecz waży się już doniosły projekt Związkowego Banku Kolonizacyj- nego, który tern łatwiej powinno- by doprowadzić do skutku, że nie wymaga żadnej ofiary, przeciwnie, wobec rosnącego popytu na zie­

mię i wobec już istniejącego, tyl­

ko niezorganizowanego i wyzyski­

wanego przez spekulantów odpły­

wu tutejszej ludności polskiej na rolę, może się doskonale opłacić.

Urzeczywistnienie idei „wewnętrz­

nej kolonizacyi" na wielką, skalę byłoby uwieńczeniem wszystkiego, czego dokonał polski chłop-budo- wniczy pod gwiaździstym sztanda­

rem wolności.

4

(7)

rzeczy: wytworzył z siebie nowy, nieznany ,dotąd typ polaka. Ta ogromna ruchliwość, jaką rozwinął tutejszy emigrant polski, ten wspa­

niały widok rozkwitu asocyacyi, ta zdolność radzenia sobie w wa­

runkach mało znanych, owe nie­

zliczone instytucye publiczne, jak­

by z pod ziemi wyczarowywane, a stworzone przez ludzi, wczoraj dopiero zbratanych z nowoczesne- mi formami życia, wszystko to nie jest niczem innem, jak zdumiewa­

jąco szybkiem przetwarzaniem się typu polskiego na nowym gruncie.

Po okresie lekceważenia coraz częściej słyszy się z ust ameryka­

nów słowa uznania, często podzi­

Autograf listu Jerzego Waszyngtona, prezydenta Stanów Zjednoczonych Amerykańskich, do

Juljana Ursyna Niemcewicza z r.1798.

Z okazyi uroczystości, święconych niedawno na amerykańskiej ziemi przy odsłonięciu pomników Kościuszki i Pu­

łaskiego, odżyły wspomnienia stosun­

ków wzajemnej czci i poważania, jakie łączyły ongi najsławniejszych w naro­

dzie naszym polaków, z niemniej sławnymi i zasłużonymi mężami Sta­

nów Zjednoczonych, twórcami niepod­

ległości Yankesów.

Dziś, gdy już nietylko pojedyncze jednostki zpośród polaków jednają sobie dzielnością szacunek za Ocea­

nem; gdy tę spójnię między narodami, jednako wolność człowieczą i obywa­

telską ceniącemi, zacieśnia paromilio- nowa kolonia polska, dająca dowody energii w zdobywaniu niezależności majątkowej na dalekiej obczyźnie, nie zapominająca nadto o obowiązkach względem ziemi praojców, z której ją niechętne wyparły losy: nie od rzeczy będzie cofnąć się myślą i wspomnie­

niami do epoki, gdy ideały polskiej myśli i wolności uosabia'y się między Amerykanami w postaciach tak w y­

bitnych, jakiemi byli: Kościuszko, Pu­

łaski i Julian Ursyn Niemcewicz.

Widomym wyrazem sympatyi naj­

większego z pośród amerykanów męża, rycerza, wodza i prezydenta Stanów Zjednoczonych—Jerzego Waszyngtona do twórcy Strew ów his'orycznych, przyjaciela i towarzysza niedoli K o­

ściuszki, Juliana Niemcewicza, jest przechowywany w archiwum rodzinnem Niemcewiczów w Skokach, w gro- dzieńskićm, oryginał listu Waszyngto­

na z 18 czerwca 1798 r., pisanego do naszego Ursyna, z przesłaniem mu dziękczynienia za odwiedziny w Mount Vernon, złożone rodzinie ex-prezy- denta.

W czasie, gdy Niemcewicz, po w y­

zwoleniu z niewoli petersburskiej, ba­

w ił był w Ameryce, powziął zamiar odwiedzenia zięcia pani generałowej Wa- szyngtonowej, Lawa, z którym go przy­

jazne łączyły stosunki. Wtedy to miał

wu dla energii naszej rasy. Prze­

ciętny polak amerykański, jako zdolność życiowa, stoi niewątpli­

wie wyżej od polaka w kraju.

A jednak, wylądowując na ziemi amerykańskiej, przywoził on z sobą te same cechy, które cały naród posiada, które posiadają bracia, po­

zostali w domu.

O czem mówi ta zmiana?

O czem innem może mówić, jak nie o cudownem, wspaniałem działaniu swobody, o czem innem, jak nie o żywotności, jak nie o twórczych siłach całego narodu, których naturalny pęd do rozkwi­

tu jest tłumiony w ojczyźnie?

Chicago. Jan Bielecki.

■sposobność zbliżenia się i poznania Jerzego Waszyngtona, który po swojej rezygnacyi z prezydentury, jak drugi Cincinnatus w zaciszu domowem i w pra­

cy na roli, zażywał dobrze zasłużone­

go spokoju.

O spotkaniu się swojem ze zna­

komitym mężem, pozostawił Niemce­

wicz nieco notatek, zamieszczonych w .-roku 1803 przez Tadeusza Mostow­

skiego w „Pismach rozmaitych wspó - czesnych" (T. II, str. 273).

Jerzy W aszyngton

W maju r. 1798 — pisze Niemce­

wicz— „przybyłem do Washington C i­

ty, zakładającej się ■ przyszłej Stanów Zjednoczonych stolicy. Stanąfemu przy­

jaciela mego P. Law, któregom ściśle poznał przeszłej zimy, podczas zebra­

nego kongresu w Filadelfii. Rozmowy, ogrodnictwo, oglądanie wznoszącego się na ów czas kapitolium i innych publicznych i prywatnych budowli, czas zajmowały nam mile, gdy dnia 21 ma­

ja 1798 r. zacny mój gospodarz, pan Law, powróciwszy z „ Gęorge Town,.

oznajmi! nam o przybyciu generała Waszyngton do pani Peters, wnuczki

■2a~tzerćće~£Zt-&?- - - a r f e ir* •

A u to g ra f lis tu Je rzegoIW a szyngto na do Juliana Niem cew icza.

samej generałowej z pierwszego jej męża. Postanowiliśmy tegoż samego wieczora odwiedzić bohatera Ameryki...

Około godziny siódmej przybyliśmy do domu p. Peters. Postrzegłem Wa­

szyngtona przez okno i wraz go po­

znałem. Wyszło z dziesięć osób prze­

ciwko nam, jam nie widział, jak tylko jego. Prezentowany mu byłem przez p. Law. Wyciągnął mi rękę i ścisnął moję. Weszliśmy do pokoju, siadłem przy nim, nie mówiłem, alem go p il­

nie uważał. Postać jego jest wspania­

ła i łączy dostojeństwo ze słodyczą.

Portrety, którem widział w Europie, nie bardzo są podobne do niego. Ma wzrostu około sześć stóp, w sobie mężny i silny, nos pociągły, oczy nie­

bieskie, niższa część twarzy, osobli­

wie szczęki, wklęsłe, gęste włosy, sło­

wem ja m senior, sed cruda Deo v i- ridisąue senectus. Miał na sobie frak ciemno orzechowy, pończochy i spodeń ubiór czarne. Pytał o generała K o­

ściuszkę, o jego zdrowie, o podróży do wód.— Jak dawno, rzekł potem, je ­ steście w tym kraju?— Osiem miesięcy.

Jak się podoba?— Rad jestem znajdo­

wać w tym kraju i[to uszczęśliwienie, które tak gorąco w ojczyźnie mej w i­

dzieć pragnąłem. Wam, generale, Ame­

ryka winna jest swobody swoje.

Skromnie skłoniwszy głowę, rzekł mi:

- Jak każdy poczciwy człowiek, tak i ja, z duszy dobrze waszej O j­

czyźnie życzyłem.

Słowa te wyrzekł z czułością...

Opuszczam dalszą opowieść roz­

mów i stosunków Niemcewicza z Wa­

szyngtonem, które, po tern spotkaniu pierwszem, zacieśniły się ściślej w M o­

unt Vernon, w stanie Maryland, dokąd w czerwcu 1798 r. wybrał się Niemce­

wicz z odwiedzinami do generała. Pa­

miątką tych odwiedzin^był list wysto­

sowany przez Jtegoź~w dniu 18, czerwca 1798 do Niemcewicza. Wzmianka w nim o drzewach, ocieniających siedzibę Wa­

szyngtona, była echem zachwytów o- budzonych w Niemcewiczu ’ na widok wspaniałej roślinności parku Mount Ver- non, które mu przypomniały, szczęśli­

we chwile, spędzone ongi w ogrodach

5

(8)

Puław, w towarzystwie rodziny gene­

rała ziem podolskich.

Oto osnowa listu Waszyngtona w przekładzie polskim:

„List, którym raczyłeś WPan za­

szczycić mnie, datowany City ot IKi- shington 16 praecentis, przesłany mi był przez pana Law i odebrany z poczty w Alexandryi na dniu wczorajszym.

Ukontentowanie, które nasz dom odczuł w słodyczy jego towarzystwa w ustroniu tutejszem, porównane tyl­

ko być może do żalu, któryśmy od­

czuli z powodu rozstania się z nim i do życzeń naszych, abyś, jeżeli kie­

dykolwiek znów odwiedzisz te okolice Stanów Zjednoczonych, nie ominął cieniów Mont Verno.n bez korzystania z ich ochłody.

Jeżeli Ojczyzna W P an a'n iej jest tak szczęśliwą, jak jej usiłowania były patryotyczne i szlachetne, jest to nie­

szczęściem, które wszyscy miłośnicy rozsądnej wolności i praw człowieka gorzko opłakują, i gdyby modły moje w czasie tych twardych zapasów mo­

gły się były przydać na co, byliby­

ście obecnie „pod własnem swem win- nem i figowem drzewem", równie szczęśliwymi w cieszeniu się owemi pożądanymi darami, jak lud tych Zje­

dnoczonych Stanów cieszy się swoimi.

Pochlebne dla mnie wyrazy WPa- na wzbudzają całą mą tkliwość. Prze­

syłając mu najlepsze życzenia pani Waszyngton i panny Custis, nie zapo­

minam i swoich (chociaż przekonany jestem, iż z serca tak tkliwego, jakiem jest WPana, nic wykorzenić nie zdoła pamięci tych nieszczęść, które kraj Je­

go powaliły), abyś w naszych dozna­

wał tej uprzejmości i attencyi, któreby żalom jego ulgę przynieść mogły".

Julian Ursyn-Niemcewicz.

Z wielkim szacunkiem mam honor być etc. Jersy Washington.

z Mount Yernon, 18 czerw ca 1798 r.

Wiadomo, że niezadługo po za­

wiązaniu stosunków z Waszyngtonem Niemcewicz osiedlił się na_czas dłuż­

szy w Elisabeth Town, w stanie New-

Eliza Orzeszkowa.

Płodnem było publiczne życie Orzeszkowej i pięknem, rozwijało się normalnie, niby według praw niewzru­

szonych przyrody, dając wzrost bujny talentu na wiosnę, sporo Lkwiecia na

Yersey, gdzie, poznawszy rodzinę pana Ricketh, którego żona była z domu Livingston, i siostrę jej, panią Kean, wdowę po przyjacielu Kościuszki, sko­

jarzył się węzłem małżeńskim z tą a- merykanką w sposób iście oryginalny.

Zalety umysłu i serca cudzoziemca skłoniły panią Kean, iż sama mu Się oświadczyła, podając mu rękę ze sło­

wami: „Czy chcesz ją mieć?" Poło­

żenie krytyczne, w którem się Niemce­

wicz podówczas znajdował i bogactwa pani Kean wstrzymywały czas długi Juliana Ursyna od przyjęcia owej pro- pozycyi. Wreszcie zgodził się na nią pod warunkiem, iż w kontrakcie ślub­

nym pomieszczonem będzie wyraźne zrzeczenie się majątku żony. W roku 1802 na wiadomość o śmierci ojca i o wstąpieniu na tron Aleksandra I-go, które zapowiedziało pomyślniejsze dla losów Ojczyzny zmiany, powrócił Niem­

cewicz do Polski, skąd ponownie w końcu marca 1803 r. wyjechał do Ameryki. Drugi wyjazd jego do Pol­

ski nastąpił w r. 1807, w początkach bytu Księstwa Warszawskiego. Odtąd, aż do lipca 1831 r. przebywał Niem­

cewicz w kraju, poświęciwszy się z od­

daniem prawego syna Ojczyzny jej wiernej służbie.

Alexander Kraushar.

przełomie z latem i owoc soczysty i pożywny na jesieni; przy tem gatunek to był szlachetny, wytrzymały, bo swoj­

ski i krzepki; a choć mamy tu do czy­

nienia z duszą kobiecą, mimowoli przy-

Pracownia Elizy Orzeszkowej. Tu powstały dzięsiątki tomów je j powieści,

(9)

E liza O rzeszkow a z różnych la t sw ej d z ia ła ln o ści na polu piśm ie nnictw a polskiego.

chodzi na myśl dąb, skoro się zdol­

ności pisarskie Orzeszkowej przyrówny­

wa roślinie. Społeczeństwu naszemu po­

trzeba było przedewszystkiem haseł, któreby brzmiały, jak komenda wojsko­

wa; to zaś dlatego, że prowadzi ono ciągle, od wieku przeszło, życie obozo­

we, właściwie forteczne, bo obronne, w każdym razie bojowe. I trzeba, aby pokolenie za pokoleniem, niby nowe pobory wojska przybywające na jedn e te same, święte placówki, których nie wolno aui opuścić, ani poddać, słysza­

ły te same ciągle, w istocie, choć J ą - gle zmienne w tonacyi i melodyi pie­

śni—rozkazy: „Stój! Trwaj! Czu­

waj!" i „Szlusuj"! Gdy społe­

czeństwo ma taki cel i taki kształt, kobiety same starają się w niem więcej o dzielność, ani­

żeli o wdzięk, a w poetkach czu­

je się rosnącą duszę rycerza.

Mamy cały szereg pisarek-ar- tystek, które wyglądają, niby hu­

fiec. Rodziewiczówna, Konop­

nicka, Orzeszkowa to są towa­

rzysze pancerni w literaturze naszej. Orzeszkowej, niezależnie od siły talentu samej, wypadnie najwyższą przyznać rangę, po­

nieważ, przy sercu ciągle jedna­

kowo gorącem, umysł jej stawał się coraz to trzeźwiejszym i myśl coraz to wytrawniejszą.

Dlatego właśnie rozwój jej ta­

lentu nazwać można normalnym.

A u nas o rozwój taki daru twórczego niezmiernie trudno;

najczęściej ludzie zdolni w ma­

łej części ledwie dotrzymują te­

go, co obiecywali, a dzieła „nie- donoszone" przepełniają litera­

turę naszą.

Orzeszkowa stanowi pod tym względem wyjątek, bardzo szczęśliwy. Od jej pierwszego

„Obrazka z lat głodowych", dru­

kowanego w roku 1866, młodo­

cianego dzieła, pełnego jaskra­

wości w artystycznem traktowaniu, a zdawkowego radykalizmu w społecz- pem ujęcju.. do ostatniego tomu prac, Który 'Ń£,wie. jręed paru miesiącami opuścił prasę drukarską „Gloria Victis!“, przeprowadzić by można, wierzchołka­

mi jej osiemdziesięciu powieści i zbio­

rów nowel, linię rozwoju jej daru twór- zego, dziwnie regularną; ta linia po­

woli bardzo wznosi się do góry, bez skoków i niespodzianek, tak jak rośnie wolno a nieustannie wszystko na dłu­

gie t trwanie przeznaczone; następnie, począwszy od „Nad Niemnem" przez

„Chama" do „Anastazyi"—ta linia wy- daje się równą i długą, choć górną, choć wysoką, niby wierzchnia granica obszernego płaskowzgórza; i w końcu spuszcza się ona niezmiernie powoli, ledwie znacznie, urywając na niepo­

miernej bądź co bądź wysokości. W tern, nad wyraz i do zazdrości normalnem życiu twórczem Orzeszkowej, odbija się w wyjątkowy sposób zbieżność jej

E liza O rzeszkow a (w ed ług p o rtre tu M o rdasew icza).

z tem, co rozwijało się w społeczeństwie polskiem od czasu powstania, jako zdro­

wie, energia, ufność i wiara. Orzesz­

kowa odrazu postanowiła „z młodymi naprzód iść, po życie sięgać nowe".

Do roku 1875, mniej więcej, może i trochę później, jeszcze widzimy ją na lewem skrzydle naszego społecznego życia. Walczy o emancypacyę kobie­

ty, wierzy w asymilacyę żydów, z nie­

chęcią mówi o katolicyzmie i chłosz- cze z namiętnością satyryczną to, co jest zgrzybiałem i zgniłem w życiu warstw wyższych naszego społeczeń­

stwa. Ale nie staje się partyjną; nie zasklepia się w wązkich murach pro­

gramów politycznych; lgnie do tego, co jest zdrowem i mocnem, gdziekol­

wiek bądź się ono pokaże. A z więk­

szą jeszcze siłą i stanowczością odsu- wasię odmiejsczarażonychciała społecz­

nego — kosmopolityzmem, nihilizmem lub socyalizmem. W jej duszy jest jakaś szczęśliwa równowaga, w jej pió­

rze jest pewien rzadki, u kobiet społecznikujących zwłaszcza, u- miar, które bronią ją od tak czę­

sto popełnianego błędu i winy:

naruszania tego, co godnem jest jednak kochania. Dzięki tej mie­

rze Stanisław Tarnowski mógł pochwalić Orzeszkową za jej obrazy życia szlacheckiego. Jak kolwiek Orzeszkowej bowiem mogła przedstawiać się źle ta klasa społeczna, nie zamykała pisarka nasza oczu na to, co tam było zawsze godnem i szanowa- nem: ci ludzie mieli sumienie i honor. I za wysoce znamienny w karyerze literackiej Orzesz­

kowej należy uważać fakt, że gdy przed trzema laty obcho­

dzono jubileusz czterdziestoletni jej pracy, wszystkie grupy i stron­

nictwa nasze dopomnialy się o honor złożenia jej czu, wszyst­

kie uważały za swój obowiązek wypowiedzieć jej wyrazy hołdu i uznania. Orzeszkowa w cza­

sie tych uroczystości, w progra­

mie których był pierwszy zjazd kobiet polskich, pozostawała fi­

lozoficznie w swoim Grodnie. Nie sposób jednak, aby ta jedno­

myślność, z jaką ją czczono, nie wzruszyła jej na chwilę i nie u- spokoila jej skrupułów co do użyteczności jej życia, jeżeli je miała.

Ta normalna linia w rozwoju ta­

lentu Orzeszkowej zastanawia nietyl- ko dlatego, że jest ona rzadką, nie­

mal wyjątkową w rasie polskiej, wi­

docznie odległej jeszcze od epoki doj­

rzałości, ale i dlatego, że umiała się wyrysować tak poprawnie w warun­

kach zewnętrznych, w jakich pisarka

Rok V. N? 22 z dnia 28 maja 1910 roku. 7

(10)

nasza musiała pracować całe bez ma­

ła życie swoje. Była to natura tw ór­

cza charakteru nawskróś tendencyj­

nego. Zaraz na samym początku swo­

jej karyery, bo w roku 1867, wydruko­

wała Orzeszkowa w „Gazecie Polskiej"

artykułu: „Uwagi nad powieścią", w któ­

rym wyznaczała belletrystyce rolę dy­

daktyczną. Powieść, według niej, po­

winna być narzędziem do propagowa­

nia tendencyi, dążącej do poprawy spo­

łecznej. A choć czasem Orzeszkowa rzucała już to mniejsze utwory, już to nawet powieści całe, jak „Cham", po­

święcone wyłącznie plastyce i psycho­

logii, czyniła to niejako na marginesie swej twórczości. Jej prawdziwa natu­

ra, jej wnętrze pisarskie było nawskróś społe-zne. Z instynktu i z przekona­

nia, świadomie i nieświadomie, była to pisarka tendencyjna.

Pisać w kierunku natury swojej—■

pod cenzurą— dla takiego pióra była to straszna męka. A Orzeszkowej naj­

wybitniejsza działalność na polu lite ­ ratury polskiej zbiegła się z działalno­

ścią Jankulia na polu cenzury war­

szawskiej. W tym właśnie okresie, kiedy literatura nasza przeznaczoną zo­

stała na asfiksyę, na śmierć przez u- duszenie dla braku powietrza, Eliza Orzeszkowa porzuciła mężnie drogie jej w pierwszym okresie twórczości różne kwestye szczegółowe, jak ko­

bieca i żydowska, aby wszystkie pro-

Orzeszkowa podług rzeźby art. Kuny.

mienie swojego talentu zestrzelić w jed- nem ognisku twórczem: egzaltacyi o- bowiązku narodowego. W epoce jan- kuliowskiej powstało „Nad Niemnem",

„Dwa bieguny", „I pieśń niech zapła- cze..." W epoce jankuliowskiej mu- siał zmężnieć, dojść do potęgi swojej najwyższej, do maksimum doskonało­

ści swojej talent Orzeszkowej.

I doszedł. I dojrzał. I to jest rzecz w wysokim stopniu zastanawia­

jąca. Ta cała nieograniczona władza

jankuliowska nad słowem polskiem w żadnem miejscu i w żadnym stopniu nie miała mocy dotknięcia uczucia pol­

skiego. To uczucie zaś dokonało w sfe­

rze twórczości, pod tą ręką ciężką, prawdziwych czarów, niemal cudów.

Jest w „Nad Niemnem" scena, gdy dwoje młodych ludzi idzie odetchnąć nad głęboko gdzieś w lesie litewskim ukrytą mogiłą powstańców. Jedno to z najpiękniejszych miejsc w całej twór­

czości Orzeszkowej, jedno z najpotęż- niej wzruszających. Pewien krytyk pol­

ski nazywa tę wyprawę do lasu dwoj­

ga młodych „najpiękniejszą rzeczą, ja­

ką mamy w powieści polskiej". A wła­

śnie bezwzględność cenzury janku­

liowskiej narzuciły tu artystce środki artystyczne do wywołania tego ogrom­

nego efektu: miłość, której nie dano słów do wyrażenia się, skondensowała się w żar, który rozpłomienił wszystko dokoła; w tem miejscu przecinki nawet poczęły mówić polskiemu czytelnikowi to, co zabronionem było wyrazić słowem autora.

W ielką jest zasługą maestryi 0 - rzeszkowej, że umiała pisać takie rze­

czy w takich czasach. Ale trzeba do­

dać, że posiadała ona i słuchaczów, godnych tematu. Że takie efekty ar­

tystyczne osiągały zamierzoną potę­

gę,— cześć za to Orzeszkowej; ale tę cześć dzieli ona z uznaniem, należnem żywotności narodowej naszej. Może-

Pogrzeb Elizy Orzeszkowej w dniu 23 maja w Grodnie.

i

1

I

1 1 l Hi Ił li • J! | . ±'

J [fi I Ł

p Oji ® j H

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pominąwszy to, że żyje on z gwałtu i cudzej krzywdy, każdy krok jego jest otoczony opieką państwa, na wszystko, czem może się wykazać, złożyły się i

zmem, złagodzonym przez głupotę, przyznaje się, że stary AUenstein był w jej życiu tylko epizodem bez na­.. stępstw,, ojcem zaś Jakóba jest lekarz domu, ten

działbym raczej pewna dezoryenta- cya zapanowała u nas w pewnej części opinii po wywłaszczeniu. Lecz była to chwila, która trwała krótko. Depresya została

dzi w Galicyi i niedawny namiestnik tego kraju, wybitny znawca sztuki, autor kilku ciekawych książek z tej dziedziny, przystępny, uczynny, zawsze pierwszy tam,

parcie kół, stojących na czele gmin żydowskich w różnych krajach. Nadmienić bowiem należy, że jest to stowarzyszenie międzynarodowe, nie niemieckie; tylko

naście miesięcy w roku z jednakową łatwością; żaden inny nie daje ciału tyle giętkości, nie pobudza obiegu krwi z taką równomiernością; żaden inny nie

dowej, a przez założenie labora- toryum dla eugeniki narodowej przy uniwersytecie londyńskim stał się pionierem.&#34; „Powtóre, co mi się wydaje koniecznem, to

Wolno się przeto spodziewać, że miłośnicy filozofii i poezyi powitają z radością i uznaniem takie poezye, jakie znajdujemy w niedawno wydanym zbiorze utworów