W k ró tc e o tw a rty zostanie
z niebywałym komfortem i przepychem urządzony
BIURO MEL10RACY1 ROLNYCH
W A R S Z A W A , Ż e la z n a 93, r ó g L e s z n aidom w ła sn y )
Inż. J. MICHALSKI
GARAGE CENTRAL DE DION BOUTON
Jtowy-ŚwiaUO.
P0V01* £
Jłowy-Świat40.Tel. 94-00.
UfcYEr 6
Tel. 94-00.N in ie jsz e m mamy z a szcz y t podać do w iad om aści, że z o s t a ł o t w a r t y u r z ą d z o n y p o d ł u g n a j n o w s z y c h w y m a g a ń t e c h n i k i n a j w i ę k s z y w K r a j u G A R A G E , po*
sia d a ją cy k ilk a d z ie sią t w y g o d n y ch i o b sz ern y ch B o k s ó w , do których przyjm u jem y S a m o c h o d y na p rze ch o w a n ie . P r z y G arage u rzą d zo n e w z o r o w e w a r s z t a t y r e p a r a c y j n e S p rzed a ż S a m o c h o d ó w o s o b o w y c h , h a n d l o w y c h , t o w a r o w y c h i w sz e lk ic h in n y ch ty p ó w firmy de Oion Bouton.
J en eraln a r e p r e z e n ta c y a a er o p lo n ó w M. Farmana na K r ó le stw o P o ls k ie i C esa rstw o .
1
b. in ż. p r z y k r a jo w e m b iu r z e m e lio r a c y jn e m w C z ec h a c h . O su sz a n ie. D r en o w a n ie. N a w a d n ia n ie. S ta w y ry b n e. K u ltu ra to r fo w isk .
R e g u la cy a rz ek i p otoków -
!! D la ro d z in p o ls k ic h !!
Nakładem księgarni H . A l t e n b e r g a we Lwowie, okazała s ię druga ed y cy a w sp an iałych k o lo ro w y ch rep ro d u k cy i z e zna-
nego obruu Jana Styki 1 W. K ossaka
„ |itv a pod Racławicami”
K olorow e te o b razy przedstaw iające fragm enty w iekopom nej bitw y, każdy w ie lk o śc i 60X50 cm ., n a b y w a ć m ożna p o c e n ie w yjątk o
wo niskiej 2 r b . 5 0 k o p . za ob ydw a, z p rzesyłką w r o lce tekturowej 2 r b . 85 k o p . P ien iąd ze nadsyłać n a le ż y do kantoru „ŚW IA TA "
dla księgarni U . A lt e n b e r g a .
S k ła d y S u k n a i K o r t ó w
Leona Messinga
w W arszaw ie, M io d o w a 7 i M arszałko w ska 140.
MATERJALY KRAJOWE i ANGIELSKIE w NAJLEPSZYCH GATUNKACH Skład przy ul. M a r s z a ł k o w s k i e j 1 4 0
p o a la d a S U K N A K O L O R O W E na D A M S K I E K O S T J U M Y i P O - K R Y C IA F U T E R oraz p l e d y , c h u s t k i , k o łd r y w e ł n i a n e i d e r y .
W ażne d la ro d zin , k tó ry ch c z ło n k o w ie n ie o je d n e j ob iad u ją p orzel
„ K ra s n o lu d e k “
sam ogotu jącyb ez ogn ia I d ozoru przez s z e r e g g o d zia u tr z y m u je w s t a n ie go rą c y m p otraw y, n ie p ize g o to w u ją c takow ych, n ie w ysu szając i n ie p o z b a
w ia ją c d o b r e g o sm a k u .
K r z y s z t o f
BR U N i S Y N
\ £ A? .s. i A™yE 'N o w o o tw o rz o n y B a r i W iniarn ia
„ZAGŁOBA"
M a r s z a ł k o w s k a r ó g S i e n n e j .
Chleb
■ 1 ■ ■
f i
1
SimonsaNajzdrowszy chleb obecnej chwili, oryginalny wiedeński
Chleb Simonsa Słodowo-Ziarnisty
d y etetyczny środ ek p rzeciw ko zatw ard zen iu , cukrow ej ch o ro b ie , c ierp ien io m żołądka i k iszek . N a d sp o d ziew a
ne rezu ltaty. P o le c o n y p rzez lekarzy.
sprzed aż: Lu d w ik K A R A S IŃ S K I
B i e l a ń s k a 5 , T e l e f o n 8 3 3 8 .
$kating Pałace
Z OgroDem zimowym
< (jazda na kółkach).NATURALNA WODA PRZECZYSZCZAJĄCA
dzjała^agodnie>^ e w n ’®«
Skład fabt. Mebli giętych.
B r a c i
THONET
W A R S Z A W A , lin z iłto itti Ir. Ki, tilitm 20-23 Kompletne urządzenia apartamentów, will, te a tró w , zakładów aaatronom l- cznych, klubów, etc . eto. W ielki w y b ó r gotow ych Jadalni, S y p ia ln i,
S a lo n ó w i t. p. na skład zie
Lampy naftowo-źarowe „L A W A S H IN G T O N
Odznaczone 12 m e d ., 3dyplom am i na wystawach w szechśw iat.
DOM NAHDLOWY
J. S. KORSAK
W arszaw a M o n iu s z k i 3. T e l. 88-55.
OD 1 LIPCA Marszałkowska Ns 141.
M aszynki naftowe i sp ir y tu so w e. Lam pki i kolby do lu tow ania. N aczynia do b en zyn y, zab ezpieczon e
od w ybuchu
W y r o b y g a la n te r y jn e , na
c zynia kuchenne i z a s ta w y s to ło w e ty lk o z czystego
alum injum . Cenniki i katalo g i na żądanie.
WIELKI „
w yb ó r palt i ubrań ((J n a jm o d n ie js z e g o >
kroju z oryginalnych angielskich materya- łó w poleca Leopold q
KOCH 8
P ęd nie
(T ra n s m is je ) K o ła z a m a c h o w eKoła zębate
WIELKI
wybór oryg. ang. ma- ter. dla obstalunków, które wykonywa w w ykw intnym kroju i szybko Leopold
KOCH
Wysładziarki
w \ W
Walce do wygładzłarek(Kalandry)B A R „R E N A IS S A N C E " P la c Tea traln y 2^
BI uro W arszawskie M arszałkowska 148.
3 O S 2 rt> m
REKTYFIKACJA WARSZAWSKA
J. ANDERSZEW SKI
W a r s z a w a , D o b ra 18.
Poleca zoane ze swej dobroci W ó d k i , A r a k i , W y b o r n ą P r z e p a - l a n k ę , ś l i w o w i c ę . J e s z c z e R a z , S i w u c h ę , S t a r k ę , J a r z ę b in o
w ą na koniaku, S c h e r r y B r a n d y 1 w ie le innych.
: K a n to r P rz e w o z o w y '
•< —3 3 -
C
5
- 3 tl I—<13
I 0 0 3 <T5- 25
■»
przeniesiony został w Al. Jerozolimskie 49, wprost dworca Wiedeńskiego Składy na przechow anie m ebli w odległości kilku domów
i
u-s CM r s
N A J L E P S Z Y C H M A R E K
WĘGIEL, KOKS, ANTRACYT
H u r to w o i d e ta lic z n ie z d o s ta w ą od 10 k o r c y p o le c a ją
Rydzewski, Freider i S-ka
dd
05•OM
*3 Ol CL ■ o a sl 3
”3
•Wd£ CL
O a:
u
N a jle p s z e w ś w ie c ie s ą w y s o k o c z u łe k lis z e
ćow. jlkc. Wcstendorp i Wehner w Kolonji
do sta ć można tylko
W SK ŁA D Z IE aparatów i przyborów
foto g rafic zn y ch .
Ktihle, Miksche i Tiirk
wi.s*w
B. Ż U R K O W S K I, ALJre?"-2*e "•
S k ła d s ta le z a o p atrzo n y . w a w sz e lk ie n o w o ści w z a k re s fo to g rafii wchodzące.
D ział am atorski znacznie powiększony.
LU bć
Ó
cfl Ł_CD
^„si-sr
N a jle p s z y , n a jta ń sz y n ap ó j bez alk o h o lu b ez d o m ie s z e k chem iczn y ch . C ena d e ta lic z n a b u te lk i 12 kop
ŻĄ D A Ć W S Z Ę D Z IE .
FABRYKA - KOSZYKOWA 55
T e le f o n 94-47.
Wyrób prosty!
BUDYNKI Z PIASKU
Znaczne zyski!---- --- N A J T A Ń S Z E i N A J T R W A L S Z E . ---■ ---
UJoskinalone maszyny
„ IG N IS ”do wyrobu z piasku,
CEMENTU i WAPNA. RUR K A N A L IZ A C Y JN Y C H , DACHÓWKI KOLOROWEJCEGŁY,
ZA K ŁA D Y OGRODNICZE
• J. M IS Z C Z A K A •
B ie la ń s k a 9, (Hotel Paryski).
M o n iu sz k i 12, róg Marszałkowskiej.
hoq_
O
<o 15
■O TJ
a
S.Sałalecki
= Warszawa =
M a rs z a łk o w s k a 151,
= Poleca = <
^W YKW INTNĄ
= B I E L I Z N E = ARTYKUŁYMODY.
d la c e ry c h r o p o w a te j, zm a r
s z c z o n e j, od p i e gów i w szelk . z a c z e rw ie n ie ń , beczkach, w p o d ró ż y , k ie d y s k ó r a p o d le g a s z k o d l.
W pływ , sło ń c a , p o tu , k u r z u , B o ro x y l c h ro n ią c i z n a k o m ic ie o d św ieżając tw a r z j e s t n ie z b ę d n . a r ty k u ł, to a le ty . (S w ra w o z d a n ie k lin ik d - r a L u s tr a , K ra k ó w , 13/III — 1907 r .) G ł. s k ła d a p te k a Z am en h o fa, w W a rs z a w ie . n ie z a w o d n y ś r o
d e k p rz e c iw w ą
g ro m , p ry szczo m i w sz elk im z a k a
ż e n io m c e ry . L atem n a w si, n a wy
PŁYT CHODNIKOWYCH i innycl
Najtańsze źródło. Wielki wyrób maszyn.
Fabryka
D y p y y i i « lr i i Si— WARSZAWA’
Maszyn, W L I S 1 k J — Ordynacka 7 W.
C e n n ik b e z p ła tn ie n a ż ą d a n ie . P o d rę c z n ik s z cze g ó ło w y Inź. Wł. Z a leskiego p o o trz y m a n iu 35 k o p , m a rk am i.
5 S ELEKTRYCZNA
N o w y -Ś w ia t JWa 8 , t a l. 7 7 -0 0 . W o lska AIS 3 0 , t e l. 8 8 -7 7 .
Poleea zn a n e z e s w e j dobroei p ie e z y w a
EDWARD GUNDELACH.
DLA KASZLĄCYCH I OSŁABIONYCH EKSTRAKT I KARMELKI
L E L I W A
w W arszawie, ul. Zielna Nc 21, Tel. B9-B4 SPRZEDAŻ W SKŁADACH APTECZNYCH I APTEKACH.
K R E M
Czysta jY» 2.
w p r o s t H o te lu E u r o p e j s k i e g o
GUSTAW
- Zmigryder
O tw orzył specyalny magazyn oraz pracownię bielizny i konfekcyi damskiej.
B ra n d e l, W itoszyński 1 S -k a , W a rs zi- w a -P ra g a , A lek san d ro w sk a 4, teł. 48-66
ęTestauracy a 5
I. Ujazdowska 8,
W Ł A Ś C IC IE L
S y lw e s te r Wilamowski.
Od p r z e s z ł a 4 0 - t u la t p o le c a n a p r z e z le k a rz y całeg o świata jak o id e a ln y p o k a rm d la dzieci
i d o ro s ły c h c h o ry ch na żołądek.
P r a c o w n ia w ł a s n a b ie liz n y m ę z k ie j
G a la n t e r y a w w ie lk im w y b o r z e .
BIURO SPRZEDARŻY W Y R JB Ó W FABRYKI MASZYN i ODLEWNI
A lfr e d Ifa e d tk e w Kutnie
W A R S Z A W A , u l i c a W Ł O D Z I M I E R S K A 16. T E L E F O N A ł 94-62 P o lec a w dziale Maszyn i narzędzi rolniczych*. M ło ck a rn ie, m an eże, sieczkarnie, ś r ó to w n ik i, w ia ln ie i t. p . o ra z n a n ad c h o d zący s e z o n : K o sia rk i, żniwiarki i g r a b ie k o n n e zn a n ej F a b r y k i a m e ry k a ń s k ie j „C H A M PIO N " (In tern atio n al
H a r v e s te r C -o o f A m erica).
W dziale Technicznym: T o k a r n ie p o ciąg o w e, w ie r ta r n ie o ra z w sz e lk ie odlewy ta k z w ła sn y c h ja k i n a d e s ła n y c h m o d e li. Cenniki na żądanie gratis i franco.
PRENUMERATA; w W a r s z a w ie kwartalnie Rb. 2. Półrocznie Rb. 4.
Rocznie Rb. 8. W K ró le s tw ie I C e s a r s t w ie : Kwartalnie Rb.2.25 Półrocznie Rb. 4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g r a n ic ą : Kwartalnie Rb. 3.
Półrocznie Rb. 6. Rocznie Rb. 12. M ie s ię c z n ie : w Warszawie, Kró
lestwie i Cesarstwie kop. 76, w Austryl: Kwartalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor Rocznie 24 Kor. Na przesyłkę „Alb. 8 zt.‘* dołącza się 60 hal.
Numer 60 hal. Adres: „ŚWIAT" Kraków, ulica Zyblikiewicza Ns 8.
CENA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonparelowy lub Jego mielscena 1-e| stro
nie przy tekście Rb. 1, na 1-eJ stronie okładki kop. 60 Na 2-ej i 4-e|
stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cia strona okładki i stro
nice poza okładką kop. 20. Za teksten. na białej stronie kop. 30.
Zaślubiny i zaręczyny. Nekrologi, Nadesłane (w tekście) kop. 76.
Marginesy: na I-ej stronie 8 rb., na ostatniej 7 rb., wewnątrz 6 rb.
Adres Redakcyi i Administracyi: WARSZAWA, Al.Jerozolimska 49.
T e le fo n y : Redakcyi 80-76, redaktora 68-76, Administracyi 73-22.
FILIE ADMINISTRACYI: Sienna Ne 2 tel. 114-30 i Trębacka Ne 10.
P
Rok V. Nś 22 z dnia 28 Maja 1910 roku.
Pierwszorz. pracownia sukien męskich Q LEONA GRABOWSKIEGO, Kraków, Szpitalna, 36, Telefon 561.
Dom bankowy, Plac Zielony, dom Hersego K A Z IM IER Z JA S IŃ S K I.
Załatwia wszelkie czynności bankierskie na najdogodniejszych warunkach.
„Aflam it”
dobre, lekkie, tanie i trwałe pokrycie dachów.
K. S Z U L C i S-ka
____________ Królewska 10._____________
Krajowy dom bankowy
Stanisław ks. Lubomirski
Warszawa, Wierzbowa 11.
Filie: 1) Krakowskie Przedmieście Hotel Europejski, 2) Marszałkowska 124.
Oddział w Częstochowie.
Załatwia wszelkie czynności ________ bankierskie.________
K i n e m a artystyczny Sienna 2. Zmiana obrazów w środy i so
boty. Muzyka A. Karasińskiego.
POLECAMY
PIWO E. REYCH SYNOWIE.
DLA WARSZAWY I PROWINCYI w y
pożyczalnia NUT, J. WELKE, W arsza
wa, Jerozolimska 23, telefon 84-78.
MEBLE
Z a ł ę s k i i S -k a
Warszawa, ul. Erywańska Ne 2.
Telefonu 16-39.
lekarze Dentyści
Moniuszki 6
I. Mroczkowski R. Pawłowski L. Przedpełski
Zaw ia dam ia ją o zm ianie te le fo n u
o b e o n ie Np. 10-05.
DO C Z A R N E J KAW Y T Y LK O
LIK IE R ,,
Vichy-Curaęao“
przygotowany na solach kuracyjnych Vichy.
KRAKÓW P L A N T Y .
P u n k t z b o r n y p r z e j e z d n y c h . M L E C Z A R N IA D O B R Z Y Ń S K IE J.
BaR E X P R E S S . Jero zo lim sk a80, W a r
szawa. Pierw szorz. restau r W eranda
KANTOR ,.ŚWIATA” w ŁODZI: Biuro dzienników i ogłoszeń ,,PROMIEŃ” , ul. Piotrkowska 81.
Z naszej ekspansyi.
Zdobycze rąk polskich za morzem.
Świetna w sw ym przebiegu uroczystość odsłonięcia p om ników K ościuszki i Pułaskiego w stolicy Stanów Zjednoczonych Am eryki, p rz y współdzielę głow y wielkiego zaoceanowego państ
wa, zwróciła oczy całej Polski na liczny, na drugiej półkuli rozproszony .odłam naszego narodu, Bierzemy z tego asumpt, aby w artykule niniejszym, który na prośbę naszą skreślony zo sta ł w samem centrum tamtejszego polskiego życia, dać ogól
ny, niejako syntetyczny ża ry s obecnego stanu „czwartej dzielnicy*.
owszechny spis ludności, który się w tym roku odbywa, a w któ
rym po raz pierw
szy uwzględnio
no ofieyalne ist
nienie narodowo
ści polskiej wSta- nach Zjednoczo
nych, pozwoli wreszcie, bodaj w przybliżeniu, policzyć pozytyw
nie wielkie masy naszego narodu, rozsiane na przestrzeni od Atlan
tyku do Spokojnego oceanu. Na
sza własna statystyka, częściowo tylko posiłkująca się urzędową, mówi o czterech milionach. Jest to zatem piąta część ogólnej liczby polaków, a jakkolwiek rozproszo
na emigracya nie może mieć w go
spodarce narodowej tego znacze
nia, co ludność skupiona i osiadła w domu, sama przecież imponują
ca cyfra czyni z wychodźtwa ame
rykańskiego odłam narodu, godzien bliższej i pilnej uwagi.
Nasze rozproszenie na olbrzy
mich obszarach Ameryki jest zre
sztą już dziś rzeczą względną. Si
ła faktów wytworzyła tu naturalne dążności dośrodkowe, skupiając przeważną część ludności polskiej na względnie niewielkiej przestrze
ni dokoła pięciu północno-amery- kańskich jezior. Terytoryum to, nachylone ku oceanowi Atlantyc
kiemu, wykazuje takie skupienia, jak: stan Illinois 550,000, nowojor
ski 500,000, Pensylwania 525,000,
Massachussets 300,000, Wisconsin 250,000, Michigan 250,000, New- Jersey 200,000, Minnesota 140,000.
Jeszcze plastyczniej wystąpią te cyfry w skupieniach wielkomiej
skich. W Chicago żyje polaków 300,000, w Nowym-Jorku 250,000, w Buffalo 80,000, w Milwaukee i Detroit po 75,000. Są to naj
większe nasze „miasta polskie"
w Zjednoczonych Stanach.
Czem jest ten żywioł? Jaką siłę przedstawia?
Amerykański polak jest zaw
sze jeszcze przedewszystkiem ro
botnikiem i drobnym biznezistą, jednym i drugim, oczywiście, na skalę amerykańską, więc o wyższej stopie życiowej, niż w kraju, mo
gącym żyć dostatnio i oszczędzać.
Miarę zamożności może stanowić szczegół, że ogromna większość zasiedziałych tu rodzin polskich posiada własne domy, do których zresztą łatwiej tu bez porównania dojść, niż w Polsce. Ponad tę szarą masę wybija się nieliczna warstwa ludzi, którzy dorobili się fortun większych, a „koronuje" ją dająca się na palcach obu rąk po
liczyć grupka polsko-amerykańskich milionerów.
W ciągu czterdziestu lat, od kiedy datuje się tłumna emigracya do Ameryki, cała ta rzesza, przy
bywająca z ojczyzny bez żadnych duchowych, ani materyalnych za
sobów, uboga i ciemna—przeszedł
szy dobrą amerykańską szkołę — zdołała nietyl ko wypracować poważ- I
M a g a zy n HENRYKA SCHWRRZAę Kraków, ul. Grodzka, 1. 13. Tel. 43.
adr. telegraf. „Haschwarz**. cżek P. K. 0. 803.
Na lato 1910 poleca wełny, popeliny, etaminy, gre- nadiny, fulary, czapki i kapelusze sportowe, rę- kawiczk', gotowe kostiumy letnie, płaszcze od de
szczu i k rzu, halki i bluzki. Własne pracownie.
Próby na żą lanie. Ruble przy zakup e a 2.56.
DOM BANKOWY
BR. POPŁAWSKI, Mazowiecka Xs 16, Załatwia najkorzystniej wszelkie operacye bankierskie. Telef. 655.
f r - ■ --- 4
ny w swej sumie ogólnej majątek, obliczany w kapitałach, w ziemi i nieruchomościach, na miliard dolarów, ale także wytworzyć wła
sną, prymitywną wprawdzie, lecz za to szerokiemi strugami rozlaną kulturę. Na ziemi amerykańskiej wykształcił się znakomicie zmysł zrzeszania się i zmysł ofiarności na cele publiczne w chłopie polskim.
Około 800 kościołów, które tu są ośrodkami polskiego życia, około 800 szkół i szkółek parafialnych, do których uczęszcza przeszło pół miliona dziatwy, to wszystko stwo
rzył i utrzymuje ten chłop groszo- wemi swojemi ofiarami. Stworzył ponadto silne organizacye, które słusznie szczycą się tern, że prze
ścignęły wszystko, co w tym kie
runku istnieje w „starym kraju".
Cztery największe z nich, „Zwią
zek narodowy polski", „Zjednocze
nie polskie rzymsko-katolickie",
„Unia polśka" i Stowarzyszenie polaków w Ameryce", razem wzię
te, jednoczą w sobie przeszło sto tysięcy ludzi.
Na czele nietylko tych orga- nizacyi, lecz całego życia polskie
go w Ameryce idzie „Związek narodowy", który jest istotnie najwię
kszą polską organizacyą na świę
cie, skupia bowiem 1,077 różnych stowarzyszeń, a blisko 60,000 członków. W ciągu 30 lat istnie
nia rozwinął się Związek w praw
dziwą potęgę. Majątek jego przed
stawia wartość 700,000 dolarów.
We własnym gmachu w Chicago utrzymuje puliczną Bibliotekę pol
ską, największąnawychodźtwie tutej- szem, oraz wcale pokaźne Muzeum narodowe. Najwyższym dygnita
rzem Związku, t. zw. cenzorem, jest zasłużony działacz p. Antoni Schreiber z Buffalo, typ selj-made- mana, który zaczął od najskrom
niejszych czynności, a dziś stoi na czele milionowego przedsiębiorstwa przemysłowego. P. Schreiber, je
dna z najpiękniejszych postaci na
szego polsko-amerykańskiego świa
ta, jest nie tylko gorliwym, ale i niezwykle ofiarnym kierownikiem organizacyi.
Charakterystycznym objawem żywotności Polonii amerykańskiej
jest znaczny rozwój prasy. Pism polskich wychodzi w Stanach Zje
dnoczonych 69, w tej liczbie 45 ty
godniowych, a dziewięć codzien
nych, mianowicie: w Chicago
„Dziennik Chicagoski", „Dziennik Narodowy", „Dziennik Związkowy"
i „Dziennik Ludowy" (socyalistycz- ny), w Milwaukee „Nowiny Pol
skie" i Kuryer Polski" (najstarsze codzienne pismo polskie w Ame
ryce, istnieje 21 lat), w Buffalo
„Polak w Ameryce" i „Dziennik dla wszystkich", w Detroit „Dzien
nik Polski". Wobec rozwiniętego czytelnictwa znaczna część ich ro
bi bardzo dobre interesy wydaw
nicze, posiada wzorowe zakłady drukarskie, a niejedno przewyż
sza swą stroną techniczną pisma, wychodzące w kraju. Zwłaszcza niektóre tygodniki wyolbrzymiały do potężnych rozmiarów i obfito
ścią mareryału idą o lepsze z po- dobnemi wydawnictwami amery- kańskiemi. W ostatnich czasach udało się przeprowadzić częściowe zorganizowanie prasy w „Stowa
rzyszeniu gazet polskich w Ame
ryce", które skupia około20 pism.
Stowarzyszenie, którego inicyato- rem i prezesem jest p. Kruszka z Milwaukee, ma wpłynąć na zła
godzenie zbyt krewkiego sposobu załatwiania rachunków publicy
stycznych, a nadto wydaje polsko- angielski miesięcznik „Prasa pol
ska".
Nie brak już dziś pokaźnych zaczątków polskiego przemysłu nie tylko rękodzielniczego, lecz fabry
cznego. Jest on kropelką w ame
rykańskim oceanie, nie mniej dla nas ma ważne znaczenie. Z pro
duktów słynie chleb polski, który częściowo zdobywa nawet anglo- amerykariski rynek. Posiadamy kilka młynów parowych, browarów i fabryk cygar, ■ wielkie zakłady krawieckie, zatrudniające po parę- set ludzi, pozatem poszczególne fabryki w różnych gałęziach, na
wet fabrykę automobilów, w De
troit. Polska fabryka bilardów w Nowym-Jorku jest największą z istniejących w Stanach Zjedno
czonych. Poważną gałąź przemy
słu stanowi wreszcie drukarstwo.
Z tem wszystkiem nie pokrywają polacy jeszcze nawet dziesiątej części swego zapotrzebowania wy
tworami własnego przemysłu, za
tem do pełnego rozwoju droga daleka. Natomiast ogromnie buj
nie rozwinął się handel, oparty na polskiej głównie klienteli. Kupiec- two, przeważnie drobne, ale robią
ce wyborne interesy (prym wiodą tu liczne szynki, czyli t. zw. „sa- luny"), jest tu z pewnością o wie
le liczniejsze, niż polskie kupiec-
two w Galicyi, a nawet w Poznań- skiem. Emigrant polski wyrabia się na ogół szybko i często staje się znakomitym kupcem. W osta
tnich czasach zaczynają też mno
żyć się wielkie polskie firmy han
dlowe, a w Milwaukee i Chicago powstały wielkie banki polskie.
Pewne wyodrębnienie się od życia amerykańskiego, które cechu
je tutejszą Polonię, sprzyja bardzo powstawaniu niezliczonych stowa
rzyszeń. Tak mało w kraju roz
winięty zmysł stowarzyszania się tu święci prawdziwe tryumfy. Prócz licznych religijnych, istnieje moc towarzystw i klubów zabawowych, oświatowych, teatralnych, śpiewac
kich, sportowych, a osobliwość tutejszą stanowią stowarzyszenia wojskowe t. zw. „wojska polskie"
różnej „broni", nie wyłączając—ar- tyleryi. Te niewinne związki, któ
rych głównym celem jest dekora
cyjne uświetnianie polskich uro
czystości kościelnych i narodowych, niejednokrotnie były używane przez hakatystów poznańskich,’jako stra
szaki, mające tem skuteczniej po
budzić drzemiącą rzekomo energię niemieckiego Michałka. Wojacy nasi noszą od święta piękne, suto szamerowane mundury, i one to niezawodnie stanowią najsilniejszą przynętę dla nowozaciężnych „ry
cerzy". Istnieją nawet, w Filadel
fii i Chicago, dwie specyalne pol
skie fabryki uniformów wojsko
wych, i żadna nie narzeka na brak klienteli. Wojskiem prawdziwem natomiast, ale także tylko do pe
wnego stopnia, jest istniejąca od lat 36 w Milwaukee polska kom
pania milicyi stanu Wisconsin, któ
ra pełni służbę pod nazwą „gwar- dyi Kościuszki", a nawet była wy
słana na plac boju podczas wojny hiszpańsko-amerykańskiej. Stu lu
dzi, dowodzonych przez kapitana Piaseckiego i dwóch poruczników, to cała i jedyna rzeczywista „pol
ska siła zbrojna" w Ameryce, a za
razem—na kuli ziemskiej.
W latach ostatnich zaczynają się wytwarzać w tym wielkim czte- romilionowym organizmie polskim nader doniosłe zmiany. Szara’ma- sa robocza i drobnomieszczańska wydawać zaczyna ze swego łona pierwsze zastępy polskiej inteli- gencyi.
Gdy dawniej nieliczny żywioł inteligentny pochodził tylko z dopływu ze „starego kraju", dziś już mamy tysiące inteligen
tnych młodych polaków, tu uro
dzonych i wychowanych, a wyk
ształconych w wyższych zakładach naukowych. Jeszcze piętnaście
r dziesięć lat temu ze szkół tych wychodziła młodzież nasza zupeł
nie zamerykanizowana — obecnie proces ten ustał, i cały niemal in
teligentny nabytek zasila własne społeczeństwo. Co więcej, zdarza się, że nawet synowie zamerykani
zowanych już rodziców uczą się polskiego języka i powracają do polskości, kierując się więcej za
pewne interesem, niż potrzebom serca, chociaż i ten czynnik może grać rolę. Jest to jeden z naj
piękniejszych tryumfów tej siły, jaką rozwinęła polskość w Ame
ryce. Dlatego na przyszłość na
szą w tym kraju niema powodu patrzeć pesymistycznie. Wiele o- biecujemy sobie po coraz żywszem garnięciu się młodzieży polskiej do wyższych studyów, które do
starczać nam będą światłych prze
wodników, wyrosłych z tutejszego gruntu.
Obecnie w uniwersytetach a- merykańskich kształci się około 250 młodych polaków, którzy two
rzą grupy po 30 — 40 i wszędzie łączą się w polskie stowarzyszenia akademickie, a bardzo symptoma
tyczną jest podjęta niedawno przez jednostki z tutejszej młodzieży próba nawiązania stałych stosun
ków z młodzieżą polską w kraju.
Niemałą rolę grają w tym ru
chu kulturalno-narodowym wyższe zakłady naukowe, które samo spo
łeczeństwo polskie powołało do życia. Ofiarnym groszem polskie
go emigranta powstały uczelnie tak poważne, jak kolegium św.
Stanisława w Chicago, olbrzymi, wspaniale wyposażony zakład, i du
chowne seminaryum polskie w De
troit. W tej chwili powstają dwa nowe takie zakłady: polskie semi
naryum nauczycielskie w Winnipeg i kolegium polskie w Filadelfii.
Poczucie potrzeby wyższej oświa
ty staje się coraz silniejsze. Wy
razem jego jest realizujący się obecnie projekt przekształcenia dzisiejszego kolegium św. Stanisła
wa w Chicago na pierwszy uni
wersytet polskiw Stanach Zjedno
czonych, co tern łatwiej może być uskutecznione, że kolegium, to już dziś stoi na wysokim naukowym poziomie i posiada prawa szkoły publicznej. Tymczasem i katedry polskie zaczynają stwarzać u sie
bie uniwersytety amerykańskie, jak to świeżo uczynił uniwersytet w Norte Damę, który zaprowadził regularne wykłady języka, histo- ryi i literatury polskiej.
Wzrost siły narodowej zdaje się wogóle gotować wiele waż
nych zmian w życiu amerykańsko- polskiego społeczeństwa i ma się wrażenie, jakoby ono znajdowało
Odsłonięcie pomników^ Kościuszki i Pułaskiego w Ameryce półn.
Pomnik Tadeusza K ościuszki w C hicago wykonany przez a rt. P opiela ze Lwowa, w znie
siony kosztem polaków i o fia row an y Stanom ŹJednoczonym.
Pomnik gen. P ułaskieg o w W aszyngtonie wykonany przez art. C hodzińskiego wzniesiony kosztem rządu S tanów Z jednoczonych.
*3
Działacze narodowi w czwartej dzielnicy Polski.
Maryan Stęczyński,
prezes Związku Nar. Polsk. Antoni Schreiber
cenzorJZwiązku Nar. Polsk. Szymon Czechowicz, sekr. gen. Zw, Nar. Polsk-
się w tej chwili na początku nowej fazy swego rozwoju. Tej sile wzmo
żonej zawdzięczamy wywalczenie, wbrew opozycyi irlandzkiego du
chowieństwa, nominacyi pierwsze
go polskiego biskupa, w którym—
w osobie ks. Pawła Rhodego—zy
skaliśmy męża o wielkiem sercu i niepospolitym umyśle. Ta sama siła stwarza teraz hasło zerwania z dotychczasową naszą nieobecno
ścią w amerykariskiem życiu pub- licznem. Poważna liczba głosów polskich przy wyborach do ciał prawodawczych i na urzędy pada
ła dotąd na oślep, ale - z jeszcze większej nie robiono wogóie żad
nego użytku. Dlatego udział po
laków w legislaturach i rządach gminnych jest taki, jak żaden, a mógłby być zwłaszcza przy zrę
cznych kompromisach, dość po
kaźny. W paru sejmach stanowych miewamy czasem jeden i drugi mandat, w jednym stanie zajmuje polak, p. Kruszka, krzesło sena
torskie, gdzieniegdzie zdarzy się polak na wyższem stanowisku u- rzędowem (skarbnikiem, t. j. ro
dzajem ministra skarbu stanu Illi
nois, był swego czasu polak, Kioł- basa)—to wszystko.
Poczucie, że trzeba zerwać z doty chczasową biernością i z oby
watelskich praw swych w całej peł
ni korzystać, czyni pocieszające po
stępy, a tam, gdzie z biernością tą już zerwano, zyskaliśmy też, chociaż skromne na początek, rezultaty. Tak stało się w Milwaukee,gdzie ludność polska dzięki energicznej akcyi zy
skała w jednej z publicznych szkół obowiązkową naukę języka pol
skiego dla swych dzieci i gdzie urzędowe obwieszczenia municy
palne publikowane są także w miej
scowym polskim dzienniku. Hasło walki o język polski w szkołach publicznych brzmi już dziś i w in
nych większych naszych centrach:
w Chicago, Buffalo, w Cleveland.
Tę sprawę weźmie prawdopodobnie w swoje ręce projektowana i blizka założenia polska „Macierz szkolna".
Lecz najważniejszą bodaj kwe- styą ostatniej doby, a zarazem świa
dectwem budzącej się szerokiej myśli narodowo-politycznej jest sprawa „wewnętrznej kolonizacyi"
polsko-amerykańskiej, sprawa skie
rowania jaknajwiększego zastępu naszej tutejszej ludności—na rolę.
Myśl ta rodzi się z troski o trwa
łe zabezpieczenie bytu narodowe
go mas polskich, które najpewniej da się osiągnąć w wiejskich sku
pieniach, a opiera się na poważ
nych doświadczeniach, poczynio
nych już w przeszłości. Błędem jest mniemać, że cała ludność pol
ska w północnej Ameryce pracuje w kopalniach i fabrykach. Bardzo znaczny jej odłam od paru poko
leń żyje na fermach wiejskich, ado- pływ do nich trwa ciągle, gdyż chłopu naszemu ziemia nie prze- staje się i tu uśmiechać. W róż
nych stanach amerykańskich, lecz przedewszystkiem w Wisconsinie i Michiganie, mamy około 700 pol
skich osad fermerskich z ludnością mniej więcej półmilionową (prze
ciętnie stu fermerów w jednej osa
dzie), a obszar ziemi, jaką posia
dają, dochodzi do sześciu milio
nów akrów, czyli równa się sporej A dokonał on jeszcze jednej
G osp oda rstw o kolon isty po lskiego w północnej Ameryce.
prowincyi. Ludność ta jest prawie bez wyjątku zamożna, siedzi dość dużemi skupieniami, a we wspom
nianych dwóch stanach zajmuje na
wet bardzo poważne jednolite ob
szary. Szczególnie gęsty wieniec osad, których ojczyste nazwy: Czę
stochowa, Warszawa, Poznań, Lu
blin, a także nazwy od imion bo
haterów narodowych, jak Kościusz
ko, Pułaski, Sobieski, wita się tu z niewymownem rozrzewnieniem, okrąża miasteczko Stevens Point, w którem wychodzi fachowe pol
skie pismo rolnicze.
Wraz z wyższem narodowem uświadomieniem przyszło zrozumie
nie ważności tego, co zrobiło się żywiołowo i spontanicznie, i doj
rzała idea dalszego planowego i celowego działania. Odrzucić na rolę nowe krocie tysięcy naszego ludu, osadzić go w zwartej masie, to byłoby istotnem tworzeniem no
wej Polski za morzem. Zwolna za
czyna się ta wielka myśl uciele
śniać. Komisya rolnictwa i kolo
nizacyi, utworzona w łonie Związku narodowego, ma na razie raczej teoretyczne tylko znaczenie. Lecz waży się już doniosły projekt Związkowego Banku Kolonizacyj- nego, który tern łatwiej powinno- by doprowadzić do skutku, że nie wymaga żadnej ofiary, przeciwnie, wobec rosnącego popytu na zie
mię i wobec już istniejącego, tyl
ko niezorganizowanego i wyzyski
wanego przez spekulantów odpły
wu tutejszej ludności polskiej na rolę, może się doskonale opłacić.
Urzeczywistnienie idei „wewnętrz
nej kolonizacyi" na wielką, skalę byłoby uwieńczeniem wszystkiego, czego dokonał polski chłop-budo- wniczy pod gwiaździstym sztanda
rem wolności.
4
rzeczy: wytworzył z siebie nowy, nieznany ,dotąd typ polaka. Ta ogromna ruchliwość, jaką rozwinął tutejszy emigrant polski, ten wspa
niały widok rozkwitu asocyacyi, ta zdolność radzenia sobie w wa
runkach mało znanych, owe nie
zliczone instytucye publiczne, jak
by z pod ziemi wyczarowywane, a stworzone przez ludzi, wczoraj dopiero zbratanych z nowoczesne- mi formami życia, wszystko to nie jest niczem innem, jak zdumiewa
jąco szybkiem przetwarzaniem się typu polskiego na nowym gruncie.
Po okresie lekceważenia coraz częściej słyszy się z ust ameryka
nów słowa uznania, często podzi
Autograf listu Jerzego Waszyngtona, prezydenta Stanów Zjednoczonych Amerykańskich, do
Juljana Ursyna Niemcewicza z r.1798.
Z okazyi uroczystości, święconych niedawno na amerykańskiej ziemi przy odsłonięciu pomników Kościuszki i Pu
łaskiego, odżyły wspomnienia stosun
ków wzajemnej czci i poważania, jakie łączyły ongi najsławniejszych w naro
dzie naszym polaków, z niemniej sławnymi i zasłużonymi mężami Sta
nów Zjednoczonych, twórcami niepod
ległości Yankesów.
Dziś, gdy już nietylko pojedyncze jednostki zpośród polaków jednają sobie dzielnością szacunek za Ocea
nem; gdy tę spójnię między narodami, jednako wolność człowieczą i obywa
telską ceniącemi, zacieśnia paromilio- nowa kolonia polska, dająca dowody energii w zdobywaniu niezależności majątkowej na dalekiej obczyźnie, nie zapominająca nadto o obowiązkach względem ziemi praojców, z której ją niechętne wyparły losy: nie od rzeczy będzie cofnąć się myślą i wspomnie
niami do epoki, gdy ideały polskiej myśli i wolności uosabia'y się między Amerykanami w postaciach tak w y
bitnych, jakiemi byli: Kościuszko, Pu
łaski i Julian Ursyn Niemcewicz.
Widomym wyrazem sympatyi naj
większego z pośród amerykanów męża, rycerza, wodza i prezydenta Stanów Zjednoczonych—Jerzego Waszyngtona do twórcy Strew ów his'orycznych, przyjaciela i towarzysza niedoli K o
ściuszki, Juliana Niemcewicza, jest przechowywany w archiwum rodzinnem Niemcewiczów w Skokach, w gro- dzieńskićm, oryginał listu Waszyngto
na z 18 czerwca 1798 r., pisanego do naszego Ursyna, z przesłaniem mu dziękczynienia za odwiedziny w Mount Vernon, złożone rodzinie ex-prezy- denta.
W czasie, gdy Niemcewicz, po w y
zwoleniu z niewoli petersburskiej, ba
w ił był w Ameryce, powziął zamiar odwiedzenia zięcia pani generałowej Wa- szyngtonowej, Lawa, z którym go przy
jazne łączyły stosunki. Wtedy to miał
wu dla energii naszej rasy. Prze
ciętny polak amerykański, jako zdolność życiowa, stoi niewątpli
wie wyżej od polaka w kraju.
A jednak, wylądowując na ziemi amerykańskiej, przywoził on z sobą te same cechy, które cały naród posiada, które posiadają bracia, po
zostali w domu.
O czem mówi ta zmiana?
O czem innem może mówić, jak nie o cudownem, wspaniałem działaniu swobody, o czem innem, jak nie o żywotności, jak nie o twórczych siłach całego narodu, których naturalny pęd do rozkwi
tu jest tłumiony w ojczyźnie?
Chicago. Jan Bielecki.
■sposobność zbliżenia się i poznania Jerzego Waszyngtona, który po swojej rezygnacyi z prezydentury, jak drugi Cincinnatus w zaciszu domowem i w pra
cy na roli, zażywał dobrze zasłużone
go spokoju.
O spotkaniu się swojem ze zna
komitym mężem, pozostawił Niemce
wicz nieco notatek, zamieszczonych w .-roku 1803 przez Tadeusza Mostow
skiego w „Pismach rozmaitych wspó - czesnych" (T. II, str. 273).
Jerzy W aszyngton
W maju r. 1798 — pisze Niemce
wicz— „przybyłem do Washington C i
ty, zakładającej się ■ przyszłej Stanów Zjednoczonych stolicy. Stanąfemu przy
jaciela mego P. Law, któregom ściśle poznał przeszłej zimy, podczas zebra
nego kongresu w Filadelfii. Rozmowy, ogrodnictwo, oglądanie wznoszącego się na ów czas kapitolium i innych publicznych i prywatnych budowli, czas zajmowały nam mile, gdy dnia 21 ma
ja 1798 r. zacny mój gospodarz, pan Law, powróciwszy z „ Gęorge Town,.
oznajmi! nam o przybyciu generała Waszyngton do pani Peters, wnuczki
■2a~tzerćće~£Zt-&?- - - a r f e ir* •
A u to g ra f lis tu Je rzegoIW a szyngto na do Juliana Niem cew icza.
samej generałowej z pierwszego jej męża. Postanowiliśmy tegoż samego wieczora odwiedzić bohatera Ameryki...
Około godziny siódmej przybyliśmy do domu p. Peters. Postrzegłem Wa
szyngtona przez okno i wraz go po
znałem. Wyszło z dziesięć osób prze
ciwko nam, jam nie widział, jak tylko jego. Prezentowany mu byłem przez p. Law. Wyciągnął mi rękę i ścisnął moję. Weszliśmy do pokoju, siadłem przy nim, nie mówiłem, alem go p il
nie uważał. Postać jego jest wspania
ła i łączy dostojeństwo ze słodyczą.
Portrety, którem widział w Europie, nie bardzo są podobne do niego. Ma wzrostu około sześć stóp, w sobie mężny i silny, nos pociągły, oczy nie
bieskie, niższa część twarzy, osobli
wie szczęki, wklęsłe, gęste włosy, sło
wem ja m senior, sed cruda Deo v i- ridisąue senectus. Miał na sobie frak ciemno orzechowy, pończochy i spodeń ubiór czarne. Pytał o generała K o
ściuszkę, o jego zdrowie, o podróży do wód.— Jak dawno, rzekł potem, je steście w tym kraju?— Osiem miesięcy.
Jak się podoba?— Rad jestem znajdo
wać w tym kraju i[to uszczęśliwienie, które tak gorąco w ojczyźnie mej w i
dzieć pragnąłem. Wam, generale, Ame
ryka winna jest swobody swoje.
Skromnie skłoniwszy głowę, rzekł mi:
- Jak każdy poczciwy człowiek, tak i ja, z duszy dobrze waszej O j
czyźnie życzyłem.
Słowa te wyrzekł z czułością...
Opuszczam dalszą opowieść roz
mów i stosunków Niemcewicza z Wa
szyngtonem, które, po tern spotkaniu pierwszem, zacieśniły się ściślej w M o
unt Vernon, w stanie Maryland, dokąd w czerwcu 1798 r. wybrał się Niemce
wicz z odwiedzinami do generała. Pa
miątką tych odwiedzin^był list wysto
sowany przez Jtegoź~w dniu 18, czerwca 1798 do Niemcewicza. Wzmianka w nim o drzewach, ocieniających siedzibę Wa
szyngtona, była echem zachwytów o- budzonych w Niemcewiczu ’ na widok wspaniałej roślinności parku Mount Ver- non, które mu przypomniały, szczęśli
we chwile, spędzone ongi w ogrodach
5
Puław, w towarzystwie rodziny gene
rała ziem podolskich.
Oto osnowa listu Waszyngtona w przekładzie polskim:
„List, którym raczyłeś WPan za
szczycić mnie, datowany City ot IKi- shington 16 praecentis, przesłany mi był przez pana Law i odebrany z poczty w Alexandryi na dniu wczorajszym.
Ukontentowanie, które nasz dom odczuł w słodyczy jego towarzystwa w ustroniu tutejszem, porównane tyl
ko być może do żalu, któryśmy od
czuli z powodu rozstania się z nim i do życzeń naszych, abyś, jeżeli kie
dykolwiek znów odwiedzisz te okolice Stanów Zjednoczonych, nie ominął cieniów Mont Verno.n bez korzystania z ich ochłody.
Jeżeli Ojczyzna W P an a'n iej jest tak szczęśliwą, jak jej usiłowania były patryotyczne i szlachetne, jest to nie
szczęściem, które wszyscy miłośnicy rozsądnej wolności i praw człowieka gorzko opłakują, i gdyby modły moje w czasie tych twardych zapasów mo
gły się były przydać na co, byliby
ście obecnie „pod własnem swem win- nem i figowem drzewem", równie szczęśliwymi w cieszeniu się owemi pożądanymi darami, jak lud tych Zje
dnoczonych Stanów cieszy się swoimi.
Pochlebne dla mnie wyrazy WPa- na wzbudzają całą mą tkliwość. Prze
syłając mu najlepsze życzenia pani Waszyngton i panny Custis, nie zapo
minam i swoich (chociaż przekonany jestem, iż z serca tak tkliwego, jakiem jest WPana, nic wykorzenić nie zdoła pamięci tych nieszczęść, które kraj Je
go powaliły), abyś w naszych dozna
wał tej uprzejmości i attencyi, któreby żalom jego ulgę przynieść mogły".
Julian Ursyn-Niemcewicz.
Z wielkim szacunkiem mam honor być etc. Jersy Washington.
z Mount Yernon, 18 czerw ca 1798 r.
Wiadomo, że niezadługo po za
wiązaniu stosunków z Waszyngtonem Niemcewicz osiedlił się na_czas dłuż
szy w Elisabeth Town, w stanie New-
Eliza Orzeszkowa.
Płodnem było publiczne życie Orzeszkowej i pięknem, rozwijało się normalnie, niby według praw niewzru
szonych przyrody, dając wzrost bujny talentu na wiosnę, sporo Lkwiecia na
Yersey, gdzie, poznawszy rodzinę pana Ricketh, którego żona była z domu Livingston, i siostrę jej, panią Kean, wdowę po przyjacielu Kościuszki, sko
jarzył się węzłem małżeńskim z tą a- merykanką w sposób iście oryginalny.
Zalety umysłu i serca cudzoziemca skłoniły panią Kean, iż sama mu Się oświadczyła, podając mu rękę ze sło
wami: „Czy chcesz ją mieć?" Poło
żenie krytyczne, w którem się Niemce
wicz podówczas znajdował i bogactwa pani Kean wstrzymywały czas długi Juliana Ursyna od przyjęcia owej pro- pozycyi. Wreszcie zgodził się na nią pod warunkiem, iż w kontrakcie ślub
nym pomieszczonem będzie wyraźne zrzeczenie się majątku żony. W roku 1802 na wiadomość o śmierci ojca i o wstąpieniu na tron Aleksandra I-go, które zapowiedziało pomyślniejsze dla losów Ojczyzny zmiany, powrócił Niem
cewicz do Polski, skąd ponownie w końcu marca 1803 r. wyjechał do Ameryki. Drugi wyjazd jego do Pol
ski nastąpił w r. 1807, w początkach bytu Księstwa Warszawskiego. Odtąd, aż do lipca 1831 r. przebywał Niem
cewicz w kraju, poświęciwszy się z od
daniem prawego syna Ojczyzny jej wiernej służbie.
Alexander Kraushar.
przełomie z latem i owoc soczysty i pożywny na jesieni; przy tem gatunek to był szlachetny, wytrzymały, bo swoj
ski i krzepki; a choć mamy tu do czy
nienia z duszą kobiecą, mimowoli przy-
Pracownia Elizy Orzeszkowej. Tu powstały dzięsiątki tomów je j powieści,
E liza O rzeszkow a z różnych la t sw ej d z ia ła ln o ści na polu piśm ie nnictw a polskiego.
chodzi na myśl dąb, skoro się zdol
ności pisarskie Orzeszkowej przyrówny
wa roślinie. Społeczeństwu naszemu po
trzeba było przedewszystkiem haseł, któreby brzmiały, jak komenda wojsko
wa; to zaś dlatego, że prowadzi ono ciągle, od wieku przeszło, życie obozo
we, właściwie forteczne, bo obronne, w każdym razie bojowe. I trzeba, aby pokolenie za pokoleniem, niby nowe pobory wojska przybywające na jedn e te same, święte placówki, których nie wolno aui opuścić, ani poddać, słysza
ły te same ciągle, w istocie, choć J ą - gle zmienne w tonacyi i melodyi pie
śni—rozkazy: „Stój! Trwaj! Czu
waj!" i „Szlusuj"! Gdy społe
czeństwo ma taki cel i taki kształt, kobiety same starają się w niem więcej o dzielność, ani
żeli o wdzięk, a w poetkach czu
je się rosnącą duszę rycerza.
Mamy cały szereg pisarek-ar- tystek, które wyglądają, niby hu
fiec. Rodziewiczówna, Konop
nicka, Orzeszkowa to są towa
rzysze pancerni w literaturze naszej. Orzeszkowej, niezależnie od siły talentu samej, wypadnie najwyższą przyznać rangę, po
nieważ, przy sercu ciągle jedna
kowo gorącem, umysł jej stawał się coraz to trzeźwiejszym i myśl coraz to wytrawniejszą.
Dlatego właśnie rozwój jej ta
lentu nazwać można normalnym.
A u nas o rozwój taki daru twórczego niezmiernie trudno;
najczęściej ludzie zdolni w ma
łej części ledwie dotrzymują te
go, co obiecywali, a dzieła „nie- donoszone" przepełniają litera
turę naszą.
Orzeszkowa stanowi pod tym względem wyjątek, bardzo szczęśliwy. Od jej pierwszego
„Obrazka z lat głodowych", dru
kowanego w roku 1866, młodo
cianego dzieła, pełnego jaskra
wości w artystycznem traktowaniu, a zdawkowego radykalizmu w społecz- pem ujęcju.. do ostatniego tomu prac, Który 'Ń£,wie. jręed paru miesiącami opuścił prasę drukarską „Gloria Victis!“, przeprowadzić by można, wierzchołka
mi jej osiemdziesięciu powieści i zbio
rów nowel, linię rozwoju jej daru twór- zego, dziwnie regularną; ta linia po
woli bardzo wznosi się do góry, bez skoków i niespodzianek, tak jak rośnie wolno a nieustannie wszystko na dłu
gie t trwanie przeznaczone; następnie, począwszy od „Nad Niemnem" przez
„Chama" do „Anastazyi"—ta linia wy- daje się równą i długą, choć górną, choć wysoką, niby wierzchnia granica obszernego płaskowzgórza; i w końcu spuszcza się ona niezmiernie powoli, ledwie znacznie, urywając na niepo
miernej bądź co bądź wysokości. W tern, nad wyraz i do zazdrości normalnem życiu twórczem Orzeszkowej, odbija się w wyjątkowy sposób zbieżność jej
E liza O rzeszkow a (w ed ług p o rtre tu M o rdasew icza).
z tem, co rozwijało się w społeczeństwie polskiem od czasu powstania, jako zdro
wie, energia, ufność i wiara. Orzesz
kowa odrazu postanowiła „z młodymi naprzód iść, po życie sięgać nowe".
Do roku 1875, mniej więcej, może i trochę później, jeszcze widzimy ją na lewem skrzydle naszego społecznego życia. Walczy o emancypacyę kobie
ty, wierzy w asymilacyę żydów, z nie
chęcią mówi o katolicyzmie i chłosz- cze z namiętnością satyryczną to, co jest zgrzybiałem i zgniłem w życiu warstw wyższych naszego społeczeń
stwa. Ale nie staje się partyjną; nie zasklepia się w wązkich murach pro
gramów politycznych; lgnie do tego, co jest zdrowem i mocnem, gdziekol
wiek bądź się ono pokaże. A z więk
szą jeszcze siłą i stanowczością odsu- wasię odmiejsczarażonychciała społecz
nego — kosmopolityzmem, nihilizmem lub socyalizmem. W jej duszy jest jakaś szczęśliwa równowaga, w jej pió
rze jest pewien rzadki, u kobiet społecznikujących zwłaszcza, u- miar, które bronią ją od tak czę
sto popełnianego błędu i winy:
naruszania tego, co godnem jest jednak kochania. Dzięki tej mie
rze Stanisław Tarnowski mógł pochwalić Orzeszkową za jej obrazy życia szlacheckiego. Jak kolwiek Orzeszkowej bowiem mogła przedstawiać się źle ta klasa społeczna, nie zamykała pisarka nasza oczu na to, co tam było zawsze godnem i szanowa- nem: ci ludzie mieli sumienie i honor. I za wysoce znamienny w karyerze literackiej Orzesz
kowej należy uważać fakt, że gdy przed trzema laty obcho
dzono jubileusz czterdziestoletni jej pracy, wszystkie grupy i stron
nictwa nasze dopomnialy się o honor złożenia jej czu, wszyst
kie uważały za swój obowiązek wypowiedzieć jej wyrazy hołdu i uznania. Orzeszkowa w cza
sie tych uroczystości, w progra
mie których był pierwszy zjazd kobiet polskich, pozostawała fi
lozoficznie w swoim Grodnie. Nie sposób jednak, aby ta jedno
myślność, z jaką ją czczono, nie wzruszyła jej na chwilę i nie u- spokoila jej skrupułów co do użyteczności jej życia, jeżeli je miała.
Ta normalna linia w rozwoju ta
lentu Orzeszkowej zastanawia nietyl- ko dlatego, że jest ona rzadką, nie
mal wyjątkową w rasie polskiej, wi
docznie odległej jeszcze od epoki doj
rzałości, ale i dlatego, że umiała się wyrysować tak poprawnie w warun
kach zewnętrznych, w jakich pisarka
Rok V. N? 22 z dnia 28 maja 1910 roku. 7
nasza musiała pracować całe bez ma
ła życie swoje. Była to natura tw ór
cza charakteru nawskróś tendencyj
nego. Zaraz na samym początku swo
jej karyery, bo w roku 1867, wydruko
wała Orzeszkowa w „Gazecie Polskiej"
artykułu: „Uwagi nad powieścią", w któ
rym wyznaczała belletrystyce rolę dy
daktyczną. Powieść, według niej, po
winna być narzędziem do propagowa
nia tendencyi, dążącej do poprawy spo
łecznej. A choć czasem Orzeszkowa rzucała już to mniejsze utwory, już to nawet powieści całe, jak „Cham", po
święcone wyłącznie plastyce i psycho
logii, czyniła to niejako na marginesie swej twórczości. Jej prawdziwa natu
ra, jej wnętrze pisarskie było nawskróś społe-zne. Z instynktu i z przekona
nia, świadomie i nieświadomie, była to pisarka tendencyjna.
Pisać w kierunku natury swojej—■
pod cenzurą— dla takiego pióra była to straszna męka. A Orzeszkowej naj
wybitniejsza działalność na polu lite ratury polskiej zbiegła się z działalno
ścią Jankulia na polu cenzury war
szawskiej. W tym właśnie okresie, kiedy literatura nasza przeznaczoną zo
stała na asfiksyę, na śmierć przez u- duszenie dla braku powietrza, Eliza Orzeszkowa porzuciła mężnie drogie jej w pierwszym okresie twórczości różne kwestye szczegółowe, jak ko
bieca i żydowska, aby wszystkie pro-
Orzeszkowa podług rzeźby art. Kuny.
mienie swojego talentu zestrzelić w jed- nem ognisku twórczem: egzaltacyi o- bowiązku narodowego. W epoce jan- kuliowskiej powstało „Nad Niemnem",
„Dwa bieguny", „I pieśń niech zapła- cze..." W epoce jankuliowskiej mu- siał zmężnieć, dojść do potęgi swojej najwyższej, do maksimum doskonało
ści swojej talent Orzeszkowej.
I doszedł. I dojrzał. I to jest rzecz w wysokim stopniu zastanawia
jąca. Ta cała nieograniczona władza
jankuliowska nad słowem polskiem w żadnem miejscu i w żadnym stopniu nie miała mocy dotknięcia uczucia pol
skiego. To uczucie zaś dokonało w sfe
rze twórczości, pod tą ręką ciężką, prawdziwych czarów, niemal cudów.
Jest w „Nad Niemnem" scena, gdy dwoje młodych ludzi idzie odetchnąć nad głęboko gdzieś w lesie litewskim ukrytą mogiłą powstańców. Jedno to z najpiękniejszych miejsc w całej twór
czości Orzeszkowej, jedno z najpotęż- niej wzruszających. Pewien krytyk pol
ski nazywa tę wyprawę do lasu dwoj
ga młodych „najpiękniejszą rzeczą, ja
ką mamy w powieści polskiej". A wła
śnie bezwzględność cenzury janku
liowskiej narzuciły tu artystce środki artystyczne do wywołania tego ogrom
nego efektu: miłość, której nie dano słów do wyrażenia się, skondensowała się w żar, który rozpłomienił wszystko dokoła; w tem miejscu przecinki nawet poczęły mówić polskiemu czytelnikowi to, co zabronionem było wyrazić słowem autora.
W ielką jest zasługą maestryi 0 - rzeszkowej, że umiała pisać takie rze
czy w takich czasach. Ale trzeba do
dać, że posiadała ona i słuchaczów, godnych tematu. Że takie efekty ar
tystyczne osiągały zamierzoną potę
gę,— cześć za to Orzeszkowej; ale tę cześć dzieli ona z uznaniem, należnem żywotności narodowej naszej. Może-
Pogrzeb Elizy Orzeszkowej w dniu 23 maja w Grodnie.
i
1