• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1950, R. 22, nr 1-2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1950, R. 22, nr 1-2"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

O p ł a t a p o c z t o w a u is z c z o n a r y c z a łt e m C e n a 3 5 z ł

CHRZEŚCIJANIN

E W A N G E L I A - Ż Y G I E G H R Z E Ś G I J A N S K I E - P 0 W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„ I D Ź C I E T E D Y 1 C Z Y Ń C I E U C Z N I A M I W S Z Y S T K I E N A R O D Y , C H R Z C Z Ą C J E W I MI Ę O J C A , I S Y N A I D U C H A Ś W I Ę T E G O ” E w . Ś w . Mat . 2 8 . 19

„ A L B O W I E M NI E W S T Y D Z Ę S I Ę Z A E W A N G E L I Ę C H R Y S T U S O W Ą , P O N I E W A Ż J E S T M O C Ą B O Ż Ą K U Z B A W I E N I U K A Ż D E M U W I E R Z Ą C E M U " R z y m . 1, 16,

R o k X X 3 i W a r s z a w a , S t y c z e ń — L u fy 1 9 5 0 Nr 1 - 2

E Ś 0: M oc zm artw ychw stania — Szymon C yrenejczyk — A gdy ludzie za­

snęli... — Duch Boży unaszał się nad w odam i — N a w ró cili się, ale nie do N ajw yższego — N ieprzyjaźń, której sprawcą jest Bóg — Nauka mu­

zyk i — O fia ry na Dom S tarców — Od Adm inistracji.

M o c z m a r t w y c h w s t a n i a

„Owabym jakim kolwiek sposobem doszedł powstania z m artwych.

N ie iżbym już uchwycił, albo już doskonałym był; ale ści­

gam, ażebym też uchw ycił to, na com też-od Chrystusa Jezu­

sa uchw ycony'1.

(Filip. 3,11.12) A postoł P a w e ł w sw oim liście do

F ilip ian , w w ierszach poprzedzających przytoczo n y w y ż e j cytat, m ów iąc i swoich dążeniach w skazuje szczególnie w yra źn ie w w ierszu 10 na cztery na­

stępujące cele życia ch rześcijań skiegj:

poznania m ocy zm artw ych w stan ia Jezusa, społeczność ucierpienia Jago i upodobnienie się do Jego śmierci.

Z e wszystkch dążeń swoich p rze d ­ staw ionych przez A postoła w tym 3 rozdziale szczególnie jedno jest mocno podkreślone i w ysu w a się do pew n ego stopnia na p ierw sze miejsce, a m ian o­

w icie pragnienie udziału w „pow staniu z m a rtw ych ". A postoł pragn ie dośw iad­

czenia na sobie m ocy Ducha Ś w iętego, (Efez. 1,19— 22), to jest tej mocy, która jed yn ie m oże przeobrazić całkow icie nasz charakter i dać zw ycięstw o nad naszym i słabościam i i pokusami (2 K or.

3,18) i w następstwie zapew nić uczest­

n ictw o w p ierw szym zm artw ych w sta­

niu. Jest tu w ięc m ow a o zm a rtw ych ­ wstaniu, które nastąpi p rzy drugim przyjściu Pana Jezusa, a którego n ale­

ży dostąpić, osiągnąć, albo ja k Apostoł, m ów i ,,uchwycić“ , „B łog osła w io n y i św ięty, k tó ry ma część w p ierw szym zm artw ychw staniu..." (Obj. 20,6). Dru-' gie b ow iem zm artw ychw stanie jest powszechne i obejm u je w szystkich p o ­ zostałych ludzi, bez w zględu na ich sto­

sunek do B oga i Jego Słow a: ...„boć p rzy jd z ie godzina, w którą w szyscy, ćo są w grobach usłyszą głos Jego; i p ó j­

dą ci k tó rzy dobrze czyn ili na pow sta­

nie żyw ota, ale ci, k tó rzy źle czyn ili na pow stanie sądu“ . (Jan 5,28.29).

A p o stoł p a w eł boju je o osiągnięcie'

i udział w tym pierw szym , b ło go sła w io ­

nym zm artw ychw staniu; d rży z oba w y,■

(2)

2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 1— 2

że n ie jest gotow y, boi się „a b y in nym każąc, sam n ie b y ł odrzu cony11 (1 K o r.

9,27). M ó w i w yra źn ie: „n ie iżb ym już u ch w ycił (osiągnął, albo ju ż doskona­

ły m był, ale ścigam, ażbym też u ch w y­

cił to, na com też od Chrystusa Jezusa u ch w ycon y". G o reje w n im św ięty, B o ż y ogień (Łuk. 12,49), k tó ry pobu­

dza go do biegu tak, aby do kresu dobiegł. O tym to biegu m ó w i A postoł w p ierw szym liście do K o ry n tja n (9,24- 27), gd zie porów n u je go do olim pijskich za w o d ó w lekkoatletyczn ych , w . których w ie lu za w od n ik ów staje na bieżni, ale ty lk o jeden z nich n agrodę zdobyw a.

W ow ych czasach zw ycięzca w za w o ­ dach o trzy m y w a ł w ien iec lau row y, k tó ­ ry m w ień czon o (koronow ano) jeg o g ło ­ wę.

A p o stoł p orów n u je się do jednego z takich biegaczy, ale z tą zasadniczą różnicą, że nie tylk o sam biegnie, ale i innych do biegu pobudza, aby „w zią ć oną koronę n ieskazitelną". B iegn ie w ięc

„n ie jako na niepew n e i szerm uje nie jako w ia tr biiąc, ale k arze ciało sw o­

je i w n iew o lę podb ija ." P a w e ł w ięc n ie siedzi z założonym i rękam i, płacząc nad sw oim i grzecham i i n iepow odzen ia­

mi, ale zapom inając o tem co już p rze­

szło, biegn ie i pracuie z całych sił, i śpiesząc się skupia się ca łk ow icie i r o ­ b i w szelk i w ysiłek, aby dobiec do kresu — nagrody, k tó rą jest B oże p o ­ w ołan ie w Jezusie Chrystusie (Fir.p.

3,14).

Cóż jest tą mocą, która bierną sła­

bość przem ien ia w pełną aktyw ności siłę? Oto P a w e ł w ie i to całym sercem w ie, że k r e w Jezusa Chrystusa oczysz­

cza nas od w szelakiego w yzn an ego przed B ogiem grzechu (1 Jana 1,9), w ie, że B ó g jest „B o giem n a d ziei" (Rzym . 15.13), m ogącym uczynić daleko w ięcej, n iż prosim y, albo m y ślim y (Efez. 3.20).

W ie on, że Bóg, jest B ogiem m iłosier­

dzia i w łaśn ie objaw em tej w ie lk ie j m i­

łości, którą nas um iłow ał, jest Jego B o ż y dar — zbaw ien ie w Jezusie C hrystusie (Efez. p 4.8).

T a w ięc pełna świadomość m iłości i m ocy, i łaski B ożej ofiarow an ej przez Boga, w osobie Jezusa Chrystusa, każ­

demu w ierzącem u — stała się siłą P a ­ w iow ą , dzięki k tórej nie tylk o sam p ra ­ cow ał ow ocnie dla Pana Jezusa, ale i innych do tej p racy zachęcał. Zw raca się w ięc do doskonałych tj. dojrzałych duchowo, aby b ie g li ja k i on — „ja k o nas za w zó r m a cie" i w zyw a , aby go w tem naśladow ali (Filip. 3.17) n ie p a ­ trząc na tych, k tó rz y popadli w ospa­

łość i lenistw o (Filip. 3,18).

P ła cze nad nim i A postoł w idząc cze­

kające ich zatracenie wieczne.

N ie są to wrogowie Cłirvstusa, lecz chrześcijanie, którzy unikając naśla­

dowania drogi Jezusa, szukając lżej­

szej formy chrześcijaństwa nie chcą słuchać o świętości w życiu codzien­

nym, zapominając, pełne życie chrześcijańskie, bierze swój początek i dopełnienie i moc tylko z góry, z nie­

bios..." a tak jeśliście powstali z Chry­

stusem, tego co jest w górze szukaj­

cie, gdzie Chrystus na prawicy Bożej siedzi" (Kolos. 3,1).

Przem ian a zostanie dokonana przez działanie W szechm ogącego Ducha Ś w ię ­ tego, którego dziełem było stw orzenie z nicości i w yw ied zen ie z chaosu ca­

łego porządku w szechśw iata i piękna ziem i naszej. (1 M ojż. 1,1-31).

D o żyliśm y z łaski B ożej now ego ro ­ ku, i rozpoczynając n o w y okres życia naszego, m usim y się skontrolow ać do ja k iego rodzaju chrześcijaństwa n ależy­

my.

Pa trzą c w ięc na Jezusa, w odza i do- kończyciela w ia ry „z łó żm y w szelaki ciężar i grzech, k tó ry nas snadnie ob- stępuje, z cierpliw ością b ieg n ijm y w za ­ w odzie..." (Żvd. 12,1), bo może w łaśnie w tym roku 1950 — nazw anym ju bileu ­ szow ym — b ęd ziem y m o gli stanąć u m ety

St. Krakiewicz

(3)

Nr 1— 2 C H R Z E Ś C I J A N I N I

S z y m o n C y r e n e j c z y k

„T e d y przym usili mimo idącego niektórego Szymona Cy- renejczyka, (który szedł z pola) ojca Aleksandrow ego i R u ­ fow ego, aby niósł krzyż Jego“ . Ew. św. M arka 15.21 Okrutnie skatowany przez rzym skich

żołdaków , umęczony, o k ry ty k r w a w y ­ m i sińcami, stoi Chrystus przed w ła ­ dzam i i tłumem. Jego tw arz zn iekształ­

cona od razów. Z czoła strum ykam i spływ a krew , sączy się spod kolącego ciernia.

P rze w ó d sądow y zakończono. Ska­

zano Go na śmierć. P row a d zą już na ukrzyżow anie. N a ram iona Jego w ło ­ żono ciężki krzyż, d rew n ian y słup z poprzeczką (o w adze ód 64 do 80 kg.).

T y lk o taki k rzy ż m ógł na sobie w y t r z y ­ m ać ciężar ciała dorosłego.

„ A On niosąc k rzy ż S w ój, w yszed ł na ono miejsce, które zw ano Trupich G łów , a po żydow sku zo w ią je G o lgo ­ ta " (Jan 19, 17). Boski O dkupiciel d ź w ig a ł na sóbie ciężkie b rzem ię g rz e ­

chów całego świata. Nisko poch ylony ku ziem i, om dlew ając pod palącym i prom ieniam i słońca i upadając, krok za krokiem dopełniał Jezuc S w ej b o ­ lesnej pielgrzym ki.

W idoczne cierpien ie poruszyło snadź surowe serce rzym skiego żołnierza, bo skinął na przechodzącego opodal Ż y ­ da,: im ieniem Szymon, i przym u sił go do niesienia k rzyża Jezusowego. S zy ­ m on był z w y k ły m człow iekiem , ro ln i­

kiem, akurat w racającym z pola, je d ­ nym z wielu, którzy n azyw am b y li tym

popularnym im ieniem , i o k tó rym po- prostu się m ów iło: n ieja k i Szymon. B y ł on rodem z C yreny, krain y poł ożonej na północnym brzegu A fr y k i.

Szym on więc, ja k w spom nieliśm y, pow racał z pola, zm ęczony ciężką pra-1 cą, w której zeszły mu god zin y ochło­

dy porannej, jakże upalnego dnia k w ie ­ tniow ego. N ie w zią łb y on dobrow olnie tego ciężkiego brzem ienia, lecz go zm u­

szano. Rozkaz surow ego rzym skiego le ­ gionisty w ym aga ł bezw zględ nego p o ­ słuszeństwa. N ic w ięc innego mu nie pozostało, ja k p okorn ie podstaw ić swój

g rzb iet pod ciężkie b rzem ię i posłusz­

nie dźw igać je na sobie. Id zie on w p o ­ śród tłumu i zaczyna p rzy p a tryw a ć się temu, co go otacza. Ż ołn ierze rzym scy w błyszczących hełmach, u zbrojeni w m iecze i w łócznie. M ieszkańcy Jerozo­

lim y — kapłani, nauczeni w Piśm ie, Faryzeusze, niew iasty. P rze d nim, oble­

czony w długą szatę idzie Skazaniec, osądzony na haniebną śmierć.

Jakiej że to. ciężkiej On zbrodni do­

puścił się? Z W3rglądu nie przypom inał w niczem zbrodniarza. U derzała Jego spokojna postaw a i czoło podniesione N ie słyszano z ust Jego skargi, czy na­

rzekania. Oto spojrzał na Szymona. O, ja k ież to spojrzenie! A n i gn iew u w nim.

nie widać, ani złości, ani ponurej roz­

paczy. W tym w zroku pełno jeno smut­

ku i współczucia...

S pojrzenie pełne miłości, jakby wdzięczności za pomoc, poruszyło do głębi duszę Szymona. Zapom niał on o sw ym zm ęczeniu i ciężkim brzem ieniu krzyża, k tó ry u w iera ł boleśnie jeg o ra ­ mię. U tk w ił swój w zro k w jasne o b li­

cze C złow ieka, idącego przed nim, i ju ż nie m ógł go odeń oderwać.

W tłum ie słychać westchniena, szlo­

chania i. jęk przechodzący w płacz i n a ­ rzekanie. T o płaczą n iew iasty je ro z o ­ lim skie. N ie ra z słyszały w ezw an ie Chrystusa do now ego, lepszego życia, i w y r y w a ły się ich dusze za Nim , na now e drogi, w zw y ż, precz od stęchłej, oderw anej od życia religii, głoszonej przez nauczonych w Piśm ie i F a ryzeu ­ szów. One to płaczą nad Nim . I C h ry­

stus w pew n ej ch w ili zw raca się do nich: „C ó rk i Jeruzalem skie! nie pła cz­

cie nade Mną, ale raczej same nad so­

bą płaczcie i nad dziatkam i w aśzem i“ . (Łuk. 23, 28).

Szym on słyszy te słow a i nie pojm u ­ je, kim jest ten C złow iek, k tó ry trosz­

czy się o innych w c h w ili własnych,

(4)

4 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 1— 2

przedśm iertnych cierpień? P rzy ch o ­ dzą w reszcie za stare m iejskie m ury, ua w ysokie w zgórze, m ające kształt lu ­

dzkiej czaszki. N a stokach zieją o tw o ­ r y p iecza r podobnych do oczodołów i w y k rz y w io n y c h ust. T o w zgó rze zo ­ w ie się G olgota, tó znaczy' m iejsce T r u ­ pich G łów , jest to m iejsce straceń.

T łu m za trzym u je się. C zern ieją w ziem i trz y głębokie otw ory. Szym on opuszcza k rzy ż na ziem ię i oddycha z ulgą, o ciera ją c rękaw em pot z czoła i tw arzy. Z Chrystusa zdejm u ją szaty, kładą G o na krzyż. C iężkim i u derze­

niam i m łota w b ija ją gw o źd zie w d rga­

jące ręce i nogi. Szym on d rży ze zg ro ­ zy. Z sercem zam ierającym p a trzy na tw arz Skazańca. I oto o tw iera On p o ­ bladłe usta, u tk w ił w zro k w niebo i w o ­ ła: „O jcze! odpuść im, bo n ie w iedzą co czyn ią " (Łuk. 23, 34). I znowu zdu ­ m ienie — ja k że to? On n ie narzeka, nie przeklina, lecz się m odli, i to n ie o S ie­

bie, a o w ro g ó w S w oich do Boga, i to jako Syn do O jca Swego. Zaiste nie z w y k ły to C złow iek, nie ziemski, n ie z tego świata...

Ż o łn ierże d źw ign ęli k rzy ż i spuścili Go do środkow ego dołu. Ciało U k rz y ­ żow anego osunęło się i całym ciężarem zaw isło na gw oździach. R an y ro zd a r­

ły się i p ow iększyły, pow odując stra­

szliw y ból w tych szczególnie u n erw io­

nych miejscach. Jakże skazaniec cier­

pieć musiał w tej męce, św iadom ie i z całą znajom ością anatom ii lu d zk ie­

go ciała n iegdyś obm yślonej tak, aby przysporzyć skazanemu m o żliw ie naj- sroższych a zarazem n ajdłuższych m ę­

czarni. B y ła to śm ierć straszliwa, i za ­ razem hańbiąca podówczas.

I tak w isia ł On przez sześć godzin, pod palącym i ' prom ieniam i południo­

w ego słońca, pod gradem ja d o w itych szyderstw nauczonych w Piśm ie, F a ­ ryzeu szów i kapłan ów — synów w ła s­

nego narodu!

Szym on w id zi tw arze tych „w o d zó w ludu", ja k szyderczo śm ieją się, poka­

zując palcam i u krzyżow anego — S pra­

w ied liw ego . T o zakonnicy i Faryzeusze pogrążeni w obrzędach jeno i p rzep i­

sach zakonu, a ducha jeg o ju ż n ie zna­

ją c y — przeto dalecy od Boga i ludzi, trw a ją cy dni całe w zatęchłych bóżni­

cach m iejskich nad starym i księgami.

T o oni u czyn ili z re lig ii przedm iot z y ­ sku, obróciw szy św iątyn ię Pańską w dom handlu niecnego i w jaskinię zb ó j­

ców!... Są oni obcy zu pełnie S zym o­

nowi, temu prostem u ro ln ik ow i kocha­

jącem u swą pracę na roli, w oln ą p rze­

strzeń pól, śpiew ptactw a nad zielen ią n iw i szmer kłosów w czasie żniwa.

D la Szym ona teraz staje się zrozu ­ miałe, że Ten, którego k rzy ż on musiał dźw igać, nie jest jedno z nimi, z F a r y ­ zeuszami, On — jest ich ofiarą.

„Jezus z Nazaretu, K r ó l Ż yd o w sk i", tak brzm i napis na tab licy p rzyb itej do krzyża. Jezus — syn cieśli, pocho­

dzący z biednej, robotniczej sfery, chociaż w Jego żyłach p ły n ie krew królew ska domu D aw idow ego. S z y ­ mon słyszał o Nim , o Tym ,, k tó ry b ez tronu i ( korony, bez m iecza i w ojsk a zaw ładnął sercami lu dzi prostych — dzieci ludu, ryb a k ów i m łodzieży.

A jeśli On teraz jest tak opanowany, tak królew sko i m ajestatycznie spokojny śród ciężkich m ęczarni — to zapraw dę K ró l, godn y panow ać nad Izraelem i ca­

łą ludzkością!

T o widoczne, w ew nętrzne, duchowe piękno Jezusa, podbiło serce Szymona.

S tcjąć na G olgocie w śród hałaśliwego, podnieconego tłumu, Szym on zapo­

m niał o wszystkim , o sw oim domu, ż o ­ nie i dzieciach. Pozostał pod krzyżem . Słyszał każde słow o Chrystusa — jak p rzebaczył ło tro w i zawieszonem u obok N ie g o na drugim krzyżu, ja k polecił S w oją M atkę opiece u m iłow ańego ucz­

nia; ja k spalonym i gorączką ustami, za­

w o ła ł p ełn ym m ęki głosem;: „P ra g n ę !"

A g d y żołnierze podali M u ocet, serce Snymona płakało z litości nad N ie w in ­ nym.

Z drżeniem w ew n ętrzn ym słyszał w ołan ie Chrystusa, pełne n ie w y m o w ­ nej bolesnej tęsknoty: „B oże m ój! C ze­

muś m nie opuścił?" Słyszał w szystkie

inne słowa, w szystkie do ostatniego

tchnienia Jego, do przedśm iertnego'

(5)

N r 1— 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 5

w ołania: „O jcze! w ręce T w o je oddaję ducha M eg o “ .

B y ło południe. N a raz oślepiający blask słońca począł przygasać, aż stała się taka ciemność, iż na firm am en cie ukazały się m igocące gw ia zd y. I nic dziwnego* przygasła bow iem światłość świata, zaszło duchowe słońce. Ziem ia zadrżała. C zy n ie dlatego ziem ia d r g n ę ­ ła, że odrzucono i pohańbiono Tego, K tó r y istotnie jest ośrodkiem w szech­

świata całego, jeg o Stw órcą i osią, b o ­ w iem : „W szystk ie rzeczy przez N ie się stały, a bez N ie g o nic się nie stało, co się stało11; (Jan 1, 3).

W owej ch w ili „setn ik i ci, co z nim strzegli Jezusa, w idząc trzęsienie z ie ­ mi i to co się działo, zlęk li się bardzo, m ów iąc: „P ra w d ziw ieć, Ten b y ł S y ­ nem B o żym “ . (Mat. 27, 54). Jednym z tych, co tam stali b y ł Szymon, i on też z całym przekonaniem p o w tó rzy ł za pogańskim oficerem : „P ra w d z iw ie , Ter­

b y ! Syn B o ż y !11 A lb o w ie m tak cierpieć, tak m iłow ać i przebaczać pom im o śm iertelnych mąk — m oże tylk o B óg!

W yro k zastał w ykonany. Lu d w śród ponurej ciemności, w głębokim m ilcze­

niu w strząśnięty do głębi, rozchodzi się z G o lgo ty zw oln a do dom ów swoich,

„b iją c się w p ie rs i" (Łuk. 23, 48).

W śród nich — pow raca i Szymon, p o ­ grążony w głębokim zam yślenin. D o ­ konało się coś n ow eg o w jeg o duszy, jakieś przesunięcie, p rże w ró t — p o ­ wstało w nim. now e życie...

Przeddzień sabbatu... G w ia zd y w ie ­ czorne zapłonęły na niebie. W domu Szym ona na stole jasno palą się świece.

Żona w ych odzi ną jeg o spotkanie i z n iepokojem pyta: „Szym onie, co się stało z tobą? D laczego tak późno?11 W yczerpany pada no ław ę. O czy palą się gorączkow o na bladej tw arzy. Z a ­ czyna opowiadać, w zruszenie p r z e ry ­ w a mu oddech: „B y łe m tam... na m ie j­

scu Trupich G łów . N iosłem k rzy ż Je­

zusa... W id ziałem Go ja k um ierał. Z a ­ praw dę On — M esjasz Izraela, K r ó l Judzki!11

Szym on opow ied ział je j szczegółow o wszystko, co w id zia ł i p rze ży ł tego dnia.

Żona p iln ie słuchała, starając się nie opuścić ani słow a z tego, co m ów ił.

I ona też podobnie ja k inne „có rk i Jeruzalem skie11, p raw d ziw e dzieci Iz r a ­ ela, córki Syonu, u w ierzyła w Tego, k tó ry przyszedł do Syonu, aby „o d w ró ­ cił niepobożność od Jakóba11.

T a k oboje stanęli po stronie C h ry­

stusa, p rzy j ąw szy P ra w d ę U k rzy żo w a ­ ną, a odrzu cając moc krzyżującą. T ę w ia rę też przek a za li sw ym dzieciom.

T ak sądzić m ożem y m. inn. i z p ó źn iej­

szych wiadom ości o tej rodzinie, które zn ajdu jem y w liście A postoła P a w ła do R zym ian (16, 13). Jest bow iem p rze ­ konaniem zn aw ców B ib lii, iż w spo­

m niany tekst z listu do R zym ian (16, 13): „P o zd ró w cie R u fa w ybran ego w Panu i m atkę jeg o i m oją11, n ależy łą ­ czyć z w ersetam i z E w a n g elii m ó w ią ­ cym i o Szym onie z C yren y — w szcze­

gólności z w ersetem z Ew. Św. M arka (15, 21) m ów iącym o nim, jako o ojcu A leksan dra i Rufusa. W n iektórych też w ydaniach B ib lii są umieszczone odpow iednie odnośniki.

W tych słowach A postoł P a w e ł n a­

zyw a m atkę Rufa, oczyw iście żonę Szymona, sw oją duchową matką. Tak w ielk i b y ! je j duchow y w p ły w !

W naszym opow iadaniu tekst E w a n ­ g e lii został uzupełniony szeregiem szczegółów, chcąc sobie bow iem od­

tw orzyć p rzeb ieg ukrzyżow ania Pana naszego i m o żliw ą reak cję ze strony bezpośredniego uczestnika — S zym o­

na, posługiw ać się. m ożemy, idąc za głosem serca — znajom ością ducha E w an gelii i duszy ludzkiej.

Szym on C yren ejezyk na początku niósł k rzy ż Chrystusow y w b re w swej woli. P o w ydarzeniu zaś na Golgocie, już dobrow oln ie w zią ł on k rzyż C h ry­

stusowy, k rzy ż w yzn a w cy Jezusa. P o ­ ciągn ięty mocą Boskiej miłości, miło^

ści krzyża, która jest „m ocna ja k o śm ierć11, m ocniejsza nad śmierć, stał się św iadom ym nosicielem k rzyża Je­

zusowego na każdy dzień.

(6)

6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 1— 2

A ja k że jest z nami? C zy nie p o w o ­ łani jesteśm y w szyscy nieść k rzy ż Je­

go. C zyż n ie p o w ied zia ł Chrystus:

„ K t o chce iść za Mną, niech się zaprze' samego siebie, a niech bierze k rzy ż swój, na każdy dzień i naśladuje M ię?“

(Łuk. 9, 23). N ieś w ięc k rzy ż swój, tj.

sw oją cząstkę udziału w cierpieniach Chrystusowych, na każdy dzień.

C zy niesiem y ten k rzyż dobrow olnie, ochotnie i z radością, pociągani m iło ­ ścią serca, jako synowie, nie pod p r z y ­ musem, ja k n iew oln icy?

Saul w młodości, nie tylk o nie chciał nieść k rzy ża E w angelii, ale prześlado­

w a ł uczniów Chrystusowych, lecz p ó ź ­ niej został zn iew o lo n y duchową p ięk ­ nością, św iatłością i m iłością Chrystu­

sa, i stał się w ie lk im A postołem P a ­ w łem , I on to pisze: „... M iłość C h ry­

stusowa przyciska nas, (w łaściw sze tłum aczenie z greckiego — zniewala, zmusza), jako tych k tórzyśm y osądzili, iż poniew aż jeden (Chrystus) za w szyst­

kich um arł — aby ci, k tó rzy żyją, już w ięcej sobie nie żyli, ale Temu, k tó ry

za nich um arł i jest w zbu dzon y'1. (2 K or.

5, 14— 15).

N ie przym us rzym skiego żołnierza, nie strach przed karą, lecz m iłość zm u­

sza go do kroczenia za Chrystusem drogą ciernistą. D latego n ie narzeka na swój krzyż, lecz p rzeciw n ie chlubi siię nim : „ A le ja n ie daj Boże, abym się m iał chlubić, tylko w krzyżu Pana na­

szego Jezusa Chrystusa, przez, którego m i jest św iat u krzyżow any, a ja światu (dla św iata)“ (Gal. 6, 14).

N ie żału je on w ięc, że niegdyś zrzu ­ cił k rzy ż tego świata, to jest ciężar grzechu, a w zią ł na się świętość cier­

pień dla P r a w d y i M iłości Bożej. „N ie w styd zę się za E w a n gelię Chrystuso­

w ą " •— pisze on do Rzym ian (1, 16)

„pon iew aż jest mocą B ożą", mocą tw ó r­

czą dobra, m iłości i łaski, zbaw iającej człow ieka od grzechu i potępienia.

Istn ieją dw a krzyże, dw a jarzm a w życiu naszym — jest jarzm o grzechu, uciskające, przygn iatające, rujnujące duszę i ciało, a koniec tego — zawód, rozpacz, śm ierć i w ieczne potępienie.

W . F. M arcinkow ski

A g d y l u d z i e z as nę l i . . .

„...przyszedł nieprzyjaciel jeg o i nasiał kąkolu,, między pszenicą i odszedł".

M ałe naw et z pozoru sprawy, są p rzyczyn ą niejedn okrotn ie wielkich, w ydarzeń, czasem nieobliczalnych szkód.

Z n ajb ardziej już znanych, pom yśl­

m y choćby o takiej m ałej zapałce.

M ożna nią rozniecić pożar, k tó ry na­

w et miasto może zam ienić w zglisz­

cza. Znane są nam ogrom ne pożary lasów, pow odu jące olb rzym ie straty w gospodarce, a p rzyczyn ą ich nieraz ot zapałka, czy niedopałek papierosa nieostrożnie rzucony, czy iskra z kom i na lokom otyw y...

M aleń ki pyłek, w p a d a ją cy do oka, choć sam często led w ie w idoczny, spra­

w ia ból i u niem ożliw ia patrzenie, a czasem staje się przyczyn ą u traty w z ro ­ ku. M aleńka ranka, zadraśnięcie jest

Ew. Św. Mat. 13,25.

czasem przyczyn ą zatrucia organizmu, i następnie śmierci.

Jedno m ałe słowo, m oże się stać przyczyn ą rozdzielającą p rzy ja ciół i czyniącą z nich w rogów .

Baczną w ięc m usim y zw racać u w agę na m ałe o w e p rzyczyn y, zw łaszcza w życiu naszym duchowym, bo pow odu ­ ją one w ie lk ie straty, n aw et żyw ota w iecznego. Jak strasznie może za b rz­

m ieć kiedyś, w w ieczności m ałe słó w ­ ko: za późno, lub —• zaniedbanie.

K ró tk ie jest triu m faln e Słow o Z b a ­ w iciela, Jezusa Chrystusa w yrzeczon e na krzyżu: W ykon ało się! Jakie krótkie a zaw ierające w sobie treść n ajb ogat­

szą — w ieczn e zbaw ienie niezliczonych

dusz ludzkich.

(7)

Nr 1— 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 7

„Podobne jest k rólestw o niebieskie czło w iek o w i rozsiew ającem u dobre na­

sienie na roli swojej... Ten k tó ry ro z ­ siew a dobre nasienie, jest Syn czło w ie ­ czy, a rola jest świat, a dobre nasienie są synow ie królestw a; ale kąkol są sy­

n ow ie onego złego, n iep rzy ja c iel zasię, k tó ry go rozsiewa, jestci d i a b e ł . ( M a t .

13, 24. 37— 39).

T akim i prostym i słow am i opisuje Pan Jezus najdonioślejsze spra w y życia ludzkiego, które sięgają w ieczności. A w ięc św iat ten jest rolą Bożą, w y d a ją ­ cą różny plon, w zależności od nasie­

nia w nią w łożonego.

Początek siania — b y ł Boży. W iem y bowiem, że sam Pa n B óg zasadził cud­

ny ogród w Eden (raj). N a straży tego ogrodu i dla obsłużenia go został p o ­ staw iony człow iek. „N a sa d ził też b y ł Bóg sad w Eden, na wschód słońca...

w ziął tedy Pan B óg człow ieka i posta­

w ił go w sadzie Eden, aby go spraw o­

w ał i strzegł". (1 M ojż. 2, 8. 15).

W ja k i sposób w y w ią z a ł się człow iek z zadania u praw iania czy obsłu giw a­

nia ogrodu Eden — nie w iem y, gd yż S łow o Boże nic o tem n ie m ów i, ale jeśli chodzi o to drugie zadanie — strzeżenia ogrodu, w iem y, że w ykon ał go. ile , gd yż o tem m ów i Pism o Ś w ięte w yraźn ie. N ie strzegł w ięc starannie pow ierzonego mu ogrodu i p o zw o lił w kraść się tam diabłu pod postacią węża^ naj ch ytrzej szego ze zw ierząt.

N ie czuw ał Adam , stąd też p r z y c z y ­ na jego upadku i w ygn a n ia z raju B o ­ żego. Skutki tego ponosim y wszyscy.

N ie tylk o bow iem A d a m i E w a pon ie­

śli następstwa sw ojego braku czu jno­

ści, ale grzech ich skaził cały ród lu dz­

ki a n aw et w szelkie inne stworzenie, które aż dotąd niesie ten ciężar z b o ­ leścią i w zdychaniem (Rzym . 8, 20 — 23).

Pan B óg jest m iłosiern y ponad na­

sze zrozum ienie, u żalił się przeto b o le­

ści stw orzenia S w ego i posłał S w ego Syna jednorodzonego, Jezusa Chrystu­

sa, aby zn iw eczył skutki działania dia­

belskiego.

Pan Jezus przyszedłszy, w ysia ł w ro ­ lę św iata dobre nasienie — synów k ró ­ lestw a Bożego,, serca z Boga zrodzone.

S tał się ten cud, że skutkiem działania m ocy Bożej, tysiące dusz w raca z p o ­ w ro tem do B oga i za w iera z N im now e

przym ierze.

P rzy m ie rz e to, zapieczętow ane k rw ią Syna B ożego — Jezusa Chrystusa, ma m oc i trw ałość wieczną.

P a n z w ie lk ie j łaski S w ej darow ał przebudzenie; w ie le dusz przeszło z ciemności do św iatła i przeniesionych zostało ze śm ierci do żyw o ta w ieczn e­

go. W ielk a też stąd radość zapanowała, i słusznie.

Z dziękczynieniem w ie lb i się Im ię Pańskie, tak n ależy czynić. Założono n o w y zbór, zbór na w z ó r apostolski, stało się to pow odem radości w ielk iej, jest to dobre, bo i w niebie aniołow ie się radują. A le cóż to po pew n ym cza­

sie m ożem y n ieraz n iestety w idzieć?

Oto ociężałość ja k b y spada na dusze, które trw a ją w tym p ierw szym zado­

w oleniu z istniejącego już stanu rze ­ czy, nie pragną ju ż iść coraz dalej od św iata a w nikać coraz głębiej w ta je ­ m nicę śm ierci Chrystusowej.

Zapom ina się często o tem, że na to ż y je się życiem Chrystusowym , aby dla siebie, dla świata um ierać na każ­

dy dzień. Zapom ina się o' cym, że je ­ dna chw ila postoju — to n iebezpieczeń­

stwo cofania się. Z b y t m ało pow ażnie i głęboko traktu je się życzenie Pana Jezusa, które jest zarazem obietnicą:

„...Jam przyszedł, aby ow ce M o je ż y ­ w ot m ia ły i o b ficie m ia ły “ (Jan 10, 10).

N ie m.’^ zatrzym ania, ani spoczynku w dążeniu do obfitego życia w Jezusie.

S taje się ono jednak naszym udziałem jed y n ie pod w arunkiem zanikania na­

szego w łasnego „ ja “ , b o w iem m ów i S łow o: „O n musi rość, a m ię musi uby- w a ć“ . (Jan 3, 30) — oto lekcja p ra k ty ­ cznego życia dla w ierzącego człow ieka.

Czuwać! za w szelką cenę zw alczać

każdą ospałość, ociężałość, gnuśność, le ­

nistwo. W szystkie te spraw y prow adzą

b ow iem do drzemki, a potem do za ­

śnięcia.

(8)

8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 1— 2

Dział biblijny

Duch Boży unaszał się nad wodami

1 M ojż. 1,2

Stan ziem i naszej, w stadium tw o ­

rzenia opisany w pierw szej części dru ­ giego w iersza B ib lii — b y ł smutny. A le chw ała Bogu, w takim stanie n ie pozo­

stała ona, ale u legła dalszym p rzem ia ­ nom, które z niej u czyn iły p rzedziw n ie pięk n y tw ór. P rze m ia n y te dokonane zostały nie d zięki działaniu ja k iejś m o­

cy tkw iącej w samej ziemi, ale źródło ich zn ajdow ało się na zew n ątrz niej, tym źródłem b y ł Duch Boży.

Jest to cudow nie pocieszający p r z y ­ kład dla wszystkich. Pam iętajcie, że jest Moc, która p ragn ie dokonać w nas zm ian na lepsze. D ziałanie B oże bo w ie m ,. w znacznie w iększej m ierze odnosi się do człow ieka, niż do m aterii n ieożyw ion ej.

W racając do poruszonego tekstu S ło ­ w a Bożego stw ierdzam y, że jest to pierw sza w zm ianka w B ib lii o Duchu Bożym . D latego też zajm iem y się tym tem atem bliżej.

P rze d e w szystkim zadam y sobie p y ­ tanie — k im jest Duch B oży? R ozpa­

tru jąc to pytan ie za p yta m y dalej — czy jest On osobą, czy też m oże ideą?

P r z e c iw osobowości Ducha Bożego p rze m a w ia łyb y —■ zda w ałob y się — na­

stępujące argum enty:

1) N o w y Testam ent, biorąc pod u w a­

gę tekst grecki — na oznaczenie Ducha Bożego, u żyw a najczęściej rzeczow nika „pn eu m a“ ; u żyte określenie oznacza w tłumaczeniu:

dech, tchnienie, pow iew .

2) U żyte określenie i jeg o rodzaj w sk a zyw a łyb y, że m a się do czy­

n ien ia n ie z osobą, lecz raczej mocą, w p ły w e m czy sposobem działania, nie konkretną osobą.

3) W B ib lii, a zw łaszcza w S tarym Testam encie, są opisane czyn y

i działanie Ducha Bożego, a nie Jego osoba. W w iększości w y p a d ­ k ó w nie ma rozdziału m iędzy D u ­ chem B ożym a Jego czynami.

4) S łow o „pn eu m a11 jest rodzaj n ija ­ kiego. G d y b y Duch B o ży b y ł osobą, m usianoby użyć dla Jego określenia zreczow nik a rodzaju męskiego lub żeńskiego.

C zy jednak przytoczone argum enty są n apraw dę przekonyw u jące? P r z y ­ p atrzm y się im bliżej.

D o pkt. 1. R zeczow n ik „pneum a", ma poza ju ż przytoczonym i bardzo w ie ­ le jeszcze znaczeń, a w ięc np.: w iatr, pow ietrze, płom ień, dźw ięk, oddycha­

nie, dusza, pierw iastek życiodajny, duch, życie, anioł, Duch Ś w ięty, spo­

sób m yślenia*). Czyż to bogactw o ok re­

śleń, z którego p rzy toczy liśm y część t y l­

ko, nie chcąc nadm iernie rozszerzać te ­ matu, nie wskazuje na fakt, że Duch B o ży p rze ja w ia S w ą działalność w tak różnorodn y sposób, iż trzeba b yło użyć słow a takiego, k tóreb y w części p r z y ­ n ajm niej Jego istotę i działalność od­

zw iercied liło. Jako p rzyk ła d m ożnaby przytoczyć, że Z b a w iciel nosił imiona, które określały kim On był, a w ięc Je­

zus — Zbaw iciel, Chrystus —• pom aza­

niec itd. Dodać jeszcze należy, że Duch B o ży określony jest stosunkowo rzad­

ko samym tylk o słow em „pneu m a'1.

Przew a żn ie do tego rzeczow nika docho­

dzą określenia, które m ają łącznie takie znaczenie, ja k np.: Duch Ś w ię ty (Dz.

A p. 5, 3, 13, 2), Duch B o ży (Rzym . 8, 9.14), Duch Chrystusow y (R zym 8, 9), Duch Syna B ożego (Gal. 4, 6), Duch P r a ­ w d y (Jan 14, 17) itd.

Jako bardzo w a żn y m om ent n ależy podkreślić, iż Duch B o ży oznaczany

* ) P ro f. Z. W ęclewski „Słownik Grec-

ko-Polski“ i „G recko-Niem iecki" P ro f. Men-

g e g j (wyd, Toussaint-Langenseheidt).

(9)

N r .1— 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 9

je s t rów nież słow em (im ieniem ): „P a ra - k letos“ . R zeczow nik ten oznacza: pocie­

szyciel, pomocnik, rzecznik, p rzy czyn ia ­ ją c y się. U życie tego określenia w ska­

zu je już w yra źn ie na osobowość Ducha Bożego, co podkreślone jest jeszcze fa k ­ tem, iż użyto w język u greckim fo rm y męskoosobowej, a n ie rzeczow ej, w w y ­ padku g d y dla określenia Ducha Ś w ię ­ tego u żyto zaim ka. (Ew. Jana 14, 26 i 16, 13— 14).

D o pkt. 2. Trudno pogodzić się z tw ierdzen iem , że Duch B o ży jest jakąś bezosobow ą mocą, w p ły w e m , czy sposo­

bem działania, a to dlatego, iż:

a) posiada swą własną w o lę (1 K o r.

12, 11 Duch udziela (da­

rów ), ... jako chce“ ; Dz. A p . 13, 2 — “ ... rzek ł im Duch Ś w ięty:

Odłączcie m i Barnabasza i Saula do tej sprawy, do k tórej m ich p o ­ w o ła ł";

b ) posiada sw e własne uczucia (Rzym . 15, 30 — „m iłość Ducha“ ; Iz. 63, 10 — „...zasmucali Ducha Ś w iętego ...“ ; Ef. 4,30 — „... nie zasmucajcie Ducha Ś w ię te g o ";) c ) posiada mądrość (Ef. 1,17; 2 Tym .

1,7);

d) ma moc (Dz. A p . 1,8; 2 T ym . 1,7);

e) w prow adza w e „w szelk ą p ra w d ę"

i opow iada „p rzy szłe rzec zy " (Ew.

Jana 16,13);

f) przekon u je św iat o grzechu, spra­

w ied liw ości i sądzie (Ew . Jana 16,8);

g) p rzyczyn ia się za św iętym i (Rzym . 8,26 i 27);

h) pociesza (Ew. Jana 14,16 i 26);

i) istn ieje m ożliw ość zgrzeszenia p rzeciw N iem u (Mat. 12,31 i 32;

Dz. A p . 5,3 i 4; Żyd. 10,29) itd.

Podobnych w ersetów m ożna p rzy to ­ czyć znacznie w ięcej.

Do pkt. 3. K a żd e dzieło, k a żd y czyn m ów i o tym , kto go w ykon ał. P a trzę np. na obraz p. t. „Poch odn ie N e ro ­ na", przedsta w ia ją cy palen ie chrześci­

jan w ogrodach cezarów rzymskich.

W iem , że obraz ten sam z siebie n ie p o ­ wstał lecz, że go ktoś nam alował. M a ­ larzem tym jest Siem iradzki. Obraz, na k tó ry patrzę, daje m i p ojęcie o sa­

m ej osobie Siem iradzkiego. W iem , że b y ł artystą m alarzem , że ży w o in te re­

sował się kulturą klasyczną, że studio­

w a ł h istorię początków K ościoła itd.

0 tym w szystkim m ó w i m i jeg o obraz.

Podobn ie przedstaw ia się sprawa z dzie­

łam i i czynam i Ducha Św iętego. W p ro ­ w adzają m nie one w poznanie Jego oso­

by, a także zadań i planów, wykonania których do N ie g o należy.

N ik t n ie będzie tw ierd ził, że obraz , „Poch odn ie N e ro n a " i S iem irad zk i to to samo. R ów n ież osobę Ducha Ś w ię ­ tego można odróżnić od Jego dzieła 1 czynów ; n ie będzie to przedstaw iało w iększych trudności zw łaszcza dla tych, k tó rzy Duchem tym są pom azani (1 Ja­

na 2,20 i 27).,

B ib lia przeprow ad za zresztą w y r a ź ­ ne rozróżnien ie m ięd zy osobami Ojca, Syna i Ducha Ś w iętego (Mat. 3,16 i 17;

28,19; 2 K o r. 13,13).

D o pkt. 4. Skoro rzeczow nik „pn eu ­ m a " ma tak w ie le znaczeń, z których tylk o część przytoczyliśm y, jest spra­

w ą zupełnie zrozum iałą, że jest on ro ­ dzaju nijakiego. U życie jednak rze-, czow nika rodzaju n ijak iego nie oznacza bynajm n iej, iż nie określa on osoby.

N a p rzyk ła d rzeczow n ik i dziecko lub dziew czę są w p ra w d zie rodzaju n ija k ie ­ go, ale n ie oznacza to w cale, że nie są to osoby. Podobne zjaw isko w id zim y i w innych językach, i p rzyk ła d o w o b io ­ rąc w niem ieckim język u nie odm aw ia się osobowości kobiecie (das W eib), pannie (das Fraulein), czy dziew czyn ie (das Madchen), choć są to wszystko rz e ­ czow n iki w tym język u rodzaju n ija ­ kiego.

N a nasze pierwsze pytanie więc, czy Duch Boży jest osoba, Pismo Święte da­

je odpowiedź pozytywną.

D ru gie pytanie, rów n ież ważne, ja ­

k ie sobie w ielu zadaje, brzm i: Czy Duch

Boży jest osobą Boską? — O tóż i na to

(10)

10 C H R Z E Ś C I J A N I N N r 1— 2:

pytan ie daje B ib lia odpow iedź tw ie r­

dzącą.

1. N a jw a żn iejsze w tym w zglądzie są dla nas te w iersze B ib lii, które Ducha Ś w iętego n a zy w a ją w prost Bogiem , lub z których jasno w y ­ nika, że jest On trzecią osobą B o ­ ską. I tak w dziejach Apost.

rozdz. 5, w w ierszach 3 ■ — 5 c z y ­ tam y: „A nan ijaszu, przecież sza­

tan napełn ił serce tw oje, abyć k ła ­ m ał D uchow i Świętemu?... N ie skłam ałeś ludziom ale B ogu ".

W 6 rozdz., 8 i 9 w. Izajasz pisze:

„ I rzek ł Pan...“ , a A postoł Pa w eł, k tó ry cytu je to miejsce, pow iada:

„D obrze Duch Ś w ię ty pow iedział przez Izajasza proroka do ojców naszych, m ów iąc..." (Dz. Ap. 28, 25— 26).

Zu pełnie podobnie przedstaw ia się porów nanie księgi Jerem iasza ro z ­

dział 31, w. 31— 34 z listem do Ż y ­ dów r. 10, w. 15— 17.

P r z y studiowaniu N o w eg o T esta ­ mentu zauw ażam y częściej, iż to, cc S ta ry Testam ent podaje jako m ów ion e przez Jehowę, jest tu c y ­

towane, jako w yp o w ied zia n e p rzez Ducha Ś w iętego.

2. O boskości Ducha Ś w iętego św iad­

czy dalej to, że Pism o Ś w ięte p rzy ­ pisuje M u w szechw iedzę, wszech- obecność, wszechmoc, wieczność, świętość, itd., a w ięc cechy, które ma jed y n ie B óg (Psalm 139, 7— 10;

1 K o r. 2,9— 11; Żyd. 9,14).

3. Duch Ś w ię ty b ra ł czyn n y udział p rzy stw arzaniu św iata (H iob 26, 13; 33,4; Psalm 104,30).

4. Czyny, ja k ie Duch Ś w ię ty w y k o ­ nuje m oże w ykonać jed y n ie B óg (Dz. A p. 1,16; 1 K o r. 6,11; Łuk. 12, 11— 12; 1 K o r. 12, 8— 11).

5. P r z y form u le chrztu (dokonuje się go w im ię O jca i Syna i Ducha Ś w iętego — Mat. 28,19) osoba D u ­ cha Ś w iętego jest stawiana na rów ni z O jcem i Synem. Podobn ie ma się rzecz z 13 w ierszem 2 listu

do K o ry n tó w . W iersz ten brzm i następująco: „Ł a sk a Pan a Jezusa i miłość Bpża i społeczność Ducha Ś w iętego niech b ę d z ie , z w am i w szystkim i. A m en ."

W ró ćm y jeszcze raz do om awianego drugiego w iersza, pierw szej księgi M o j­

żeszow ej. C zytam y tam, że Duch B oży unaszał się nad w odam i. Z w rócić uw agę należy, że u żyty czasownik hebrajski

„m era ch efeth “ oznacza n ie tylko czyn ­ ność unoszenia się, lecz u żyw a n y jest na oznaczenie czynności, której dokona­

nie u ptactw a u m ożliw ia w ylęg n ięcie się pisk ląt z ja j. W ie m y o tem, że ptaki sw ym w łasn ym ciałem spoczyw ającym (unoszącym się) na gnieździe, w k tórym złożone są jajeczka, u dzielają im swego ciepła, budząc w ten sposób u kryte w nich życie.

I to b y ło w łaśnie ty m zadaniem w y ­ pełnionym przez Ducha Bożego a w y ­ rażonego, słow em „unaszał n ię“ — m iał objąć S w o ją działalnością całą ziem ię, aby obudzić w niej życie. I w dalszych w ierszach tego rozdziału czytam y o w y ­ nikach tej p racy Ducha Bożego — w i­

d zim y ju ż życie, jest roślinność, są w szelakie zw ierzęta, itd.

W N icejskim W yznan iu W ia ry (r. 325),, Duch B o ży n azw an y jest w ręcz: „Ś w ię ­ tym i O ży w ia ją cy m "*). Jak w id zim y ta zasadnicza, - podstaw ow a cecha Ducha Bożego, jako osoby Boskiej, znana b y ła dobrze w chrześcijaństwie, od n ajw cze­

śniejszych czasów. Ż y ciem jest Jezus.

On to p o w ied zia ł o sobie: „Jam jest...

ż y w o t“ (Jan 14,6). Zaszczepienie jednak now ego życia w Chrystusie, to dzieło Ducha Św iętego. Pa m ięta m y słow a Pana Jezusa w yp o w ied zia n e w rozm o­

w ie z N ikodem em : „J eślib y się kto n ie narodził z w o d y i Ducha, n ie może w n ijść do królestw a B o żego " (Jan 3,5).

* ) patrz P. Siebert „H istoria Kościoła", str, 35 i. 275. N a str. 275 czytam y: „W ie ­ rzę... W Pana, Ducha Świętego i Ożywia­

jącego, który z Ojca i Syna wychodzi, któ­

ry z Ojcem i Synem jest czczony i w iel­

biony, , i który również przem awiał przep

proroków".

(11)

N r 1— 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 11'

Duch Ś w ię ty w ska­

zu je na życie, k tórtgo źródłem jest Je­

zus Chrystus i zachęca do p rzyjęcia Z b aw iciela do serca.

K to takiem u prow adzen iu p rzez Du­

cha Ś w iętego poddał się, kto Jezusa p rzy ją ł, jako Z b aw iciela i Pan a — o- trzym a ł nowe, szczęśliwe, życie w iecz­

ne.

K r ó tk o i w yra źn ie m ó w i o tym A - postoł Jan, pow tarzając zresztą słow a Pana Jezusa: „ K t o ma Syna (Jezusa Chrystusa) — ma żyw ot, kto nie ma.

Syna B ożego — ■ n ie ma ż y w o ta ". (1 Ja­

na 5, 12).

Drogi Czytelniku! — a masz ty żywot

J. Mrózek, jun-

Z prasy chrześcijańskiej

Pragnąc zapoznać naszych C zyteln ików z prasą chrześcijańską innych kra­

jów , będziemy się starali w m iarę możności zamieszczać artykuły z pokrewnych nam duchowo czasopism zagranicznych.

W 'nr 5 — 6 Chrześcijanina z roku ubiegłego zam ieściliśm y artykuł z czechosło­

wackiego „ K R E S T I A N A " . Obecnie drukujemy poniższy artykuł z m iesięcznika„DU- C H O W N O JE P R E B U Ż D IE N J E " („D uchowe Przebudzenie"), wychodzącego w F in ­ landii" w języku rosyjskim. Redaguje go pastor K . Koch.

Redakcja

N-.o 9

Ą ¥ X Q .

b h o e

n P O B f l C ^ H H E - J l f . ^ G E t l l P i E N H E R A I Y

T o i m i s t o : K a p y l a , J a a l a n t i e 5.

1’ a a t o i m i t t a j a K. K O C H

. aLdwi 1949 28-u rn:i n.m

OópaTHjiMCb, ho He flo BceBMinflero.

Nawrócili się, ale nie do Najwyższego

„Jam ci jest on chleb żyw ota..." chleb żyw y, k tórym z nieba zstąpił... chleb który ja dom jest ciało m oje, które ja d a m 'za ż y w o t świata... albow iem ciało M oje p ra w d ziw ie jest pokarm, a k rew M oja p ra w d ziw ie jest n a p ó j" (Jan 6, 35.51.51).

Treścią tych słów Pana Jezusa, k tó ­ rych całej głęb i ani pojąć, ani objaśnić nie jest w sitaiiie człow iek, jest tajem ni-

„N aw racają się, ale nie do N ajw yższego"...

Ozeasz 7 16 ca łaski Bożego zbawienia, która obja­

w ion a i dana została ludzkości w o so ­ bie Zb aw iciela. Z tych w ięc słów, k to - ' rych w p ra w d zie zrozum ieć nie można,, ale można i n ależy je przeżyć, o d w a ży ­ m y się spróbować w niknąć w jed n ą tylk o m yśl: „C ia ło M o je p r a w d z iw ie jest pokarm ", to jest ten jed y n ie realny, p ra w d z iw y pokarm , ja k iego nam po­

trzeba.

(12)

12 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 1—2

Słow a Pana Jezusa zgo rszy ły w ielu 'Żydów, gd yż w ed łu g ich mniemania, j e ­

dynym p ra w d z iw y m pokarm em n ie­

biańskiego pochodzenia, b y ła manna, którą dał im M ojżesz. A im, jak i w ielu obecnie żyją cy m ludziom , słow a C h ry ­ stusa w y d a ły się zb yt tw ard e i trudne do p rzyjęcia, zb yt w zniosłe, w zględ n ie ciasne lub fanatyczne. P rzecież i obec­

n ie dla w ielu , a n a w et czy n ie dla w ię k ­ szości chrześcijan z n a zw y — Chrystus i chrześcijaństw o jest sprawą słuszną, dobrą i pożyteczną, ale... jed y n ie jako pew ien , m o żliw ie n iew ielk i odcinek ż y ­ cia. Ot, w okresie niepow odzenia, n ie­

szczęścia, czy gro źb y śmierci, lub też jako źródło w zn iosłych nastrojow ych przeżyć. I na tem. się to chrześcijań­

s t w o kończy, inne bow iem , pozostałe odcinki życia, (p rzy czym ilość ich roś- n ie w m iarę ro zw oju człow ieka) zaspa­

k a ja n e ju ż są innym, ziemskim, p o k a r­

mem, i

T o są ci, k tó rzy chcą w p ra w d zie na­

śladow ać Chrystusa, ale tylk o do p e w ­ nego punktu. T w ierd zą , że jest sprawą dobrą i konieczną n aw rócić się do B o ­ ga, czyli odw rócić się ca łk o w icie od sw o jej dotychczasow ej drogi, tj. o 180 stopni, ale sami odw racają się od niej o n iew ielk i kąt, a w n ajlepszym razie o 90 stopni, tj. p ołow iczn ie jedyn ie, nie tracąc ani na ch w ilę św iata z oczu, i jego ja k sądzą, p ra w d ziw ie realnych spraw.

Starają się zająć, ich zdaniem, n a jw y ­ godn iejszą p o zy c ję — p ołow iczn ego na­

w ró cen ia do Boga, z jednoczesnym p o ­ zostaw aniem w św iecie. N a w ró c ili się bow iem , ale nie od N a jw yższego, jak m ó w i prorok Ozeasz (7, 16).

T a k a postawa w y d a je się w yn ikać z m ądrości życio w ej i przynosić p o ży ­ tek, ale to tylk o pozornie, gd yż pozba­

w ion a jest cudow nej obietnicy. N ie na­

szą jest sprawą sądzić, co się ostatecznie stanie z p o ło w iczn ym i chrześcijanami, bo gd yb yśm y patrząc na nich, zapytali Jezusa, jak n iegdyś u czniow ie: „P a n ie!

c z y li m ało tych jest, k tó rzy maj_ą być ubawieni?..." (Łuk. 13, 23), o trzym a lib yś­

m y pew n ie odpow iedź: co tobie do n ie­

go (nich), t y p ó jd ź za. Mną... usiłujcie (usiłuj), abyście w eszli przez ciasną b ra ­ mę, albow iem pow iadam wam , że w ielu ich będą chcieli wnijść, ale n ie będą m o g li“ (Jan 21, 22; Łuk. 13, 24).

P ra w d ą jednak pozostaje, iż p o ło ­ w iczni nie m ają obietnicy, gd yż Słow o Boże m ó w i p rze ra ź liw ie w yraźn ie, iz Pa n w yrzu ci letnich (połow niczych) chrześcijan z ust Swoich. (Obj. 3, 15.16).

G dy czytam y w O bjaw ieniu Sw. Ja­

na (14, 4) o tych, k tó rzy jako zbaw ieni p rzeb yw a ją z Jezusem na górze Syjon, w yraźn ie podkreśla S łow o Boże, iż to są

„...ci, k tó rzy naśladują Baranka, g d zie­

k olw iek id zie".

Cóż pow ied zielib yśm y o żołnierzach, k tó rzyb y za swoim, w odzem szli w p ra w ­ dzie, ale tylk o do jakiegoś określonego przez nich samych miejsca, i dalej nie ch cieliby zrobić ani kroku?

O pow iadają o sław nym wodzu Suwo- row ie, że w czasie bardzo ciężkiej p rze ­ p ra w y jeg o ‘żo łn ierzy przez A lp y , ilekroć ra zy duch w ojska upadał, w ystarczyło osobiste zjaw ien ie się jeg o w śród żołn ie­

rzy, aby nagle ożyw ien i m o gli dokony­

wać bohaterskich czynów. B y ły to w y ­ siłki dokonane nie pod groźbą k a ry ro z­

strzelania, czy innej, ale pod u rok ieir ukochanego wodza.

Podobn ie też jest w życiu chrześci­

jańskim. P rzyczyn ą odm ow y pójścia za Jezusem gd ziek olw iek On idzie, jest brak osobistej znajom ości Chrystusa i społeczności z Nim . N aśladow anie Jego musi być dobrow olne. P rzyszed ł On przecież, aby uczynić nas w oln ym i (Jan 8, 36), i dlatego w łaśn ie już nie jesteśmy sługam i tylko, ale p rzy ja ció łm i Jego, jak to Sam pow ied zia ł (Jan 15).

M iłość b yła pobudką skłaniającą Go do zstąpienia na ziem ię dla zbaw ienia ludzkości. M iłość jest też siłą pobudza­

jącą i nas do pójścia ża N im ,'g d z ie k o l­

w iek idzie.

W ielu u czniów po usłyszeniu tych

słów o chlebie p raw d ziw ym , odeszło od

Niego, b y w yd a ła się im ta m ow a zbyt

(13)

Nr 1— 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 13

twarda, niezrozum iała. T y m też p o ­ tw ie rd zili i dalsze słow a Pańskie; „ A le są n iek tórzy z was, co nie w ierzą... dla- tegom ci w am pow iedział, iż żaden nie m oże-przyjść do Mnie, jeśli b y mu nie b yło dane od Ojca m o jeg o " (Jan 6, 64.65).

In n ym i słowy, być p ra w d ziw y m ucz­

niem Chrystusa, ja k rów n ież uznać Go za Z b aw iciela i Syna Bożego, jest to B o ­ ż y dar (Mat. 16, 17).

N ie u spraw ied liw ia to bynajm n iej tych uczniów, k tó rzy odeszli, gd yż Bóg, pragnący zbaw ienia w szystkich ludzi, nie pom inie nikogo bez postaw ienia Go w obec zbawienia. Ten, k tó ry rzek ł „a b y się z ciemności światłość ro zśw ieciła "

(2 K o r. 4, 6), chciał i ich serca „rozśw ie- cić“ , ku „rozśw iecen iu znajom ości ch w a­

ły Bożej w obliczu Jezusa Chrystusa", ale oni nie chcieli po zw o lić M u tego do­

konać i w ten sposób „B ó g św iata tego oślepił zm ysły ich ".

I dlatego w ięc w iem y, że albo w gru n ­ cie rzeczy nie chcieli się oni naw rócić, bądź też naw róceni b y li połow iczn ie.

W id zim y dalej, że dobrow oln ie ode­

szli oni od Jezusa, k tó ry ani ich n ie za ­ trzym yw a ł, ani też n ie zm ien ił z tego powodu ani jedn ego ze S w oich w y p o ­ w iedzianych słów . Z osta w ił im całko­

witą, nieskrępowaną możność sw obod­

nego odejścia, podobnie ja k u czyn ił to l bogatym m łodzieńcem , k tó ry pragnął udawałoby się z całego serca iść za Je­

zusem, chcąc jednak nadal pozostawać niew olnikiem bogactw a (Mat. 10, 17—

23). Zasm ucił się Chrystus z tego p o w o ­ du, gd yż u siłow ał go, ale n ie m ógł u czy­

nić dla niego w yją tk u . Podobn ie zasmu­

cił sij Jezus w idząc odchodzących u'cz- niów, gd yż u m iłow ał ich bardzo, ale nie zatrzym ał ich, gd yż siłą n ie można n i­

kogo zmusić do m iłow ania. A ty lk o mi­

łość może dać moc naśladowania Jezusa.

W „P ieśn i nad pieśniam i", gd zie tak pięknie i głęboko się m ów i o obcowaniu Jezusa-Oblubieńca z Kościołem , znajdu ­ je m y takie charakterystyczn e określenie

m iłości: „m iłość jest mocna, jako śmierć... w o d y w ie lk ie nie m o głyb y za ­ gasić m iłości ani rzeki zatopić j e j “ (8, 6.7).

N a w e t najbliższych dwunastu ucz­

n iów nie chciał Jezus za trzym yw ać si- łą, tylk o zapytu je — „iz ą li i w y chcecie odejść?" P io tr odpow iada i jest w y r a z i­

cielem pozostałych apostołów, ale nie m ó w i on poprostu: „n ie Panie, m y po­

zostaniem y z T ob ą ", ale odpow iada tw ierdząco pytan iem : ..Panie, do kogoz p ó jd ziem y ?" W tych słowach w idać .szczere w yznanie, że w p ra w d zie drog,\

za Jezusem nie jest lekka, tym bardziej, że i oni n ie m ogą zrozum ieć S łów swo jeg o M istrza, ale poznanie Chrystusa i p rzeb yw a n ie z N im tak ich z N im zw iązało, że ju ż nie m ogą odejść o d N ie ­ go. T ak następuje w życiu człow ieka zasadniczy przełom po spotkaniu się z Chrystusem.

„P a n ie do kogoż pójdziem y? T y masz Słow a Ż y w o ta w iecznego, a m yśm y u w ie rz y li i poznali, żeś T y jest C h ry­

stus, on Syn B oga ż y w e g o " (Jan 6, 68.69)

— to jest chrześcijańskie w yzn an ie do­

b row oln ego obrania Jezusa za swego Pana i Z baw iciela.

Jest takie pow iedzenie, że wolności duchowej, k rólestw a i koron y n ie osią­

gną połow iczn i chrześcijanie. W życiu chrześcijańskim którego uwieńczoniem jest w ieczne p rzeb yw a n ie z Jezusem, konieczne jest całkow ite i bez zastrze­

żeń oddanie się na służbę Chrystusowi, gd yż tylk o ono daje w ew n ę trzn y pokój i radość, i ono tylk o jest pełne ob ietn i­

cy Bożej. Połow iczn ość zaś nie m oże odziedziczyć obietnicy Pańskiej, i dla­

tego pisze A p o stoł P a w eł: „n ie oszukuj­

cie samych siebie".

B racie! Siostro! P rzy ja c ie le m ili!

S p ra w d źm y się, na ja k iej drodze jesteś­

my. C zy przyp a d k iem nie jesteśm y t y l­

ko z im ien ia chrześcijanam i? C zy nie oszukujem y sam ych siebie?

„Błogosław ieni czystego serca, albow iem oni Boga oglądają“

Mat. 5,8.

(14)

14 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 1—2

Nieprzyjaźń której sprawcą jest Bóg

„T e d y rzekł Pan do w ęża: ...nieprzyjaźń też położę między tobą i m iędzy niewiastą i m iędzy nasieniem tw oim i m iędzy nasieniem je j; to potrze tobie głow ę, a ty mu potrzesz piętę1*

(1 Mojż. 3, 15).

Jedną z p rzyczyn dla k tórej w ielu chrześcijan pozbaw ia się p raw d ziw eg o błogosław ieństw a z czytan ia Pism a Ś w iętego jest to, że podchodzą do p o ­ znania B oga jednostronnie. N ie rozu ­ m ieją tego, że aby w ejść na drogę w ia ­ r y n ależy na sam ym je j początku, zgo d ­ nie z w olą Bożą, spożyć całego B aran ­ ka: „G ło w ę jeg o z nogam i jego, do tego z ziołam i g o rz k im i" (2 M ojż, 12, 8— 9).

N a ró d Izraelsk i przed wyjściem , z n ie­

w o li egipskiej i w ęd rów k ą p rzez pusz­

czę do ziem i obiecanej, musiał się za ­ bezpieczyć przed aniołem śm ierci k rw ią Baranka, a jeg o samego spożyć w ca- całości. A p o stoł P a w eł, przypom inając te spraw y zb o ro w i w K oryn cie, dw u ­ krotn ie podkreśla, że jest to w zorem dla nas wszystkich, abyśm y w iern ie p rzestrzegali B ożego porządku i prawa, (1 K o r. 10, 1— 11).

W ielu zna B oga jako uosobienie m i­

łości i dobrotliw ości, natom iast nie chcą Go oni znać ze strony Jego suro­

w ości w obec tych, k tó rzyb y trw a li w uporze serca swego, to jest w grzechu (Rzym . 11, 22). Stąd różne fa łszy w e i n ie b ib lijn e podejścia do spraw B o ­ żych, począw szy od czyśćca a skoń­

czyw szy na takim rozum owaniu, że do­

b ro tliw y B óg w żaden sposób nie może na w ie k i odrzucić stw orzenia sw ojego •—•

człow ieka. N a jasne i w yraźn e słowa Boże i Pan a Jezusa w tym w zględ zie w ypow iedziane, staw ia ów kłam ca od początku i ojciec w szelkiego kłam stwa

— diabeł, zaw sze sw e przeciw n e zd a ­ nie. I tak ju ż w raju na w y ra źn y roz­

kaz B o ży zabran iający spożywania ow o­

cu zakazanego pod groźbą u traty życia w iecznego, d iabeł-zw odziciel tak p rze ­ m aw ia do E w y : T a k że-to B óg rzekł?...

...żadną m iarą nie pom rzecie ...ale b ę ­ dziecie ja k o b o go w ie (1 M ojż. 3, 1— 5).

Pan Jezus zupełnie jasno staw ia spra­

w ę m ówiąc, że pom ięd zy Bożą spraw ie­

dliw ością a grzechem niema żadnej łącz­

ności, niem a żadnej m ożliw ości kom ­ promisu. „N ie . m niem ajcie żem p r z y ­ szedł daw ać pokój na ziemię, n ie .p r z y ­ szedłem dawać pokoju, ale miećz.

Bom przyszed ł abym rozerw an ie u czy­

n ił m iędzy synem a ojcem jeg o i m ię­

d zy córką, a matką jej, także m ię ­ dzy synow ą a św iekrą je j; i n ie p rzy ja ­ ciółm i będą czło w iek o w i dom ow nicy je ­ go. K to m iłu je ojca albo m atkę nad m ię nie jest m nie godzień; a kto m iłu je syna albo córkę nad mię, nie jest mnie go ­ dzień.." (Mat. 10, 34— 37). Pan Jezus jest tym kam ieniem granicznym m iędzy człow iekiem a Bogiem , pom ięd zy św ia­

tem a niebem . P on iew a ż B óg dał w N im zbaw ien ie całemu światu, każdy czło­

w iek musi osobiście określić sw oje sta­

now isko wobec Jezusa. On k tó ry sam jest pokojem , jest przyczyn ą niepokoju w szędzie tam i w tych, k tó rzyb y chcieli pozostać w grzechu, m im o że i ich w in y Jezus odkupił S w ą św iętą o fiarą Ciała i K r w i.

T e same spraw y Pan Jezus czyni i dzisiaj, jeśli jest do tego przez nas upoważniony. L u d zie dziw ią się temu ja k b y sam B óg wszechmiocny, już w za ­ raniu powstania grzechu w raju, nie b y ł p o w ied zia ł do w ęża (diabła): „Ń ie - p rzy ja źń p ołożę pom iędzy tobą i m ie­

dzy n iew iastą" (1 M ojż. 3, J5). Jak w ie l­

ką b yła ta n ieprzyjaźń św iadczy to, że trzeba b yło aż o fia ry Syna Bożego Je­

zusa, k tó ry musiał grzech świata od­

kupić śm iercią na krzyżu G olgoty, przez co została starta głow a (moc) w ę- ża-szatana. Człow iek, a w ięc ja i ty czy­

telniku, zostaliśm y u w olnieni od w in y i k a ry za nasze grzech y jed yn ie dzięki ofierze Syna B o ż e g o .. Słusznie A postoł P a w e ł m ów ił: „L e c z teraz będąc u w ol­

n ieni od grzechu a zn iew olen i Bogu,

(15)

Nr 1— 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 15

m acie pożytek swój ku poświęceniu, a koniec ż y w o t w ie c zn y " (Rzym . 6 22).

Czym jest dla.ciała zm ysł czucia, m a ­ ją c y je chronić p rzed uszkodzeniem,

tym jest sumienie dla duszy, chroniące ją od szkody i zgu by w ieczn ej. Jak k a ż ­ de zachw ianie Równowagi w organizm ie, każde zaburzenie sygn alizow an e jest przez zm ysł czucia, mi. in. odczuwaniem bólu dla p rzyw oła n ia pom ocy i ratun­

ku, tak w życiu duchow ym każde uchy ­ bienie znajduje n atychm iastow y od­

d źw ięk w sumieniu, dla pobudzenia do w ołania o pom oc i ratunek Boży. G d y ­ b y człow iek b y ł pozbaw ion y w ja k ik o l­

w iek sposób m ożności odczuw ania bólu fizyczn ego, życie jego b y ło b y mocno za­

grożone, tak samo gd yb yśm y nie m ogli odczuwać w y rzu tó w sumienia, b y lib yś­

m y narażeni na niebezpieczeństw o śm ierci w iecznej.

I ta n ieprzyjaźń, którą sam B óg p o ­ ło ż y ł pom ięd zy złem a dobrem, aby się jedno z drugim skojarzyć me mogło, jest dziełem m iłosierdzia Bożego, k tó ­ r y n ie chce aby k to k olw iek zginąć miał, lecz aby się w szyscy od złych dróg od­

w r ó c ili,' skierow ali ku Bogu, i ż y li na w ieki.

D latego to w szędzie tam, gd zie Fan B óg przez Sw ą łaskę spraw ia przebu ­ dzenie duchowe, następuje rozłam i r o ­ zerwanie, i tego się uniknąć nie da, to-

N a u k a

(ciąg K rop k a obok nuty przedłuża czas trw ania nuty o p o ło w ę je j wartości.

Zaczynam y w ięc analizować n a jp ierw przedtakt: „ K ie d y " . Zauw ażam y, że obie te zgłoski, oba dźw ięki, mieszczą się w jed n ym ruchu ręki, czyli, że k a ż­

da z nich to w ed łu g naszej tabelki tzw.

ósemka- A zatem n otu jem y p o w y żej p ięciolin ii te w artości rytm iczn e: (Rys.

■8).1

jest w łaśnie ow a n ieprzyjaźń, której sprawcą jest sam B óg dla naszego do­

bra, dla naszego ratunku. G dzie jest panow anie śm ierci tam jest cmentarna cisza; gd zie się rodzi życie — tam ruch i zgiełk nieraz. N ie lęk a jm y się ta k ie­

go rozerw an ia Bożego, które ro zryw a w ię z y grzechu i uw aln ia życie nasze z m ocy śm ierci i zła. D w óm panom słu­

żyć n ie można, n ie można służyć jed n o ­ cześnie — Bogu i mamonie. K to ch ciał­

by służyć Bogn, n ie zry w a ją c zupełnie i całkow icie z grzechem, ten oszukuje samego siebie. Chrystus Pan przez S w o ­ ją k rw a w ą o fia rę pojedn ał św iat z B o ­ giem, przeniósł duszę ludzką ze śmierci do żyw o ta i w p ro w a d za na niebiosa. In ­ nym i sło w y p rzyw ra ca upadłego czło­

w ieka do stanu takiego, w jakim p rze­

b y w a ł w raju, przed popadnięciem w, grzech, a w ięc „n a świecie, ale nie z tego św ia ta" (Jan 17, 14— 16). N ie za ­ pom inajm y, że Pan Jezus jest kimś da­

leko w iększym dla nas od naszego do­

tychczasowego o N im w yobrażenia.

D latego n ie za d a w a la jm y się częścio­

w ym poznaniem Jezusa Chrystusa i częściow ym zbaw ieniem , lecz uczcijm y B oga naszego w ia rą w całkow ite w y ­ zw olen ie i poświęcenie, aby On, B óg wszechm ocny m ógł być pośw ięcony w lu dzie Swym .

K . K .

m u z y k i

dalszy)

Następnie p rzystępu jem y do p ie r w ­ szego całego taktu, składającego się ze

j

-

*i= - *V GAN - NE Hy> a słów : „...,ran-ne w stają..." D y ry g u je m y teraz norm alnie na trzy. Ś piew am y go dw a lub trz y ra zy dla dokładniejszego osłuchania się i skojarzenia z d y r y ­ gow aniem , tylk o ten jeden takt! (Ryś1 . 9).

I oto w id zim y : jeden tu ćh na „ra n ",

jeden na ,,ns's i jed r-. w spólny dla

Cytaty

Powiązane dokumenty

a.ż przyszedł potop i zabrał wszystkich, tak będzie i przyjście Syna człowieczego** (Mat.. Dlatego też byl i je st naocznym świadkiem wypełniania się proroctw

n iu braci i sióstr staruszków-pensjonariuszy, wyrażamy wszystkim ofiarodawcom serdeczne Bóg zapłać.. Niechaj w Waszych dzieżach, kochani ofiarodawcy, jak u

niony nasz stosunek do Boga. Uczucie bowiem niekontrolowane często może przerodzić się w zw y k łą ludzką uczuciowość, a ta zkolei zbyt staje się zależna od

C oraz bardziej daje się odczuw ać działanie ducha antychry stu so w eg o , do św iątyni w ciskają się

czesnego człowieka.. Kwalifikacje duchow e i cechy charakteru są jakby zapleczem służby kaznodziei. Takiej też postawy uczyli innych. „Słow nik jęz y ­ ka po lsk ieg o ”

Uniwersy- tetu Śląskiego 2021 [plik tekstowy PDF: 4,35 MB], seria „Prace Naukowe Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach”, nr 4044.. Kisiel

Poetyka, aksjologia, twórcy, Kraków Instytut Literatury 2021, 752 s., seria „Biblioteka Pana Cogito”.. Szajnert Danuta, Mutacje apokryfu, Łódź

Wprowadzaniu regulacji dotyczących dodatkowych, dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych powinien to- warzyszyć racjonalny przegląd koszyka świadczeń gwa- rantowanych ze