Oplata pocztowa uiszczona ryczałtem. Cena zł. 7,
CHRZEŚCIJANIN
PISMO POŚ W IĘ CO NE P O Z N A N I U I P O G Ł Ę B I E N I U ŻYCIA DUCHOWEGO I S P O Ł E C Z N O Ś C I C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E J
I RZEKŁ IM : ID Ą C N A W S Z Y T E K ŚA/IAT, G Ł O Ś C IE E W A N G E IJĘ W S ZYSTKIEM U STW O R ZEN IU Św. M a-ek 1 6 15 A TRWALI W N A U C E APOSTOLSKIEJ I W S P O Ł E C Z N O Ś C I I W Ł A M A N IU CHLEBA I W M O D LIT W IE Dz Apost. 2 ,4 2
Rok I. W arszawa, grudzień 1946 r. Nr 2
N arodzenie Jezusa C hrystusa w sercu człow ieka
Z a czasów C e sarza A ugusta, nad św iatem pogrążonym w ciężkim m roku cierpień i rozterki zajaśniała G w iazda B etlejem ska.
N aród izraelski niegdyś p row adzony ręką Bożą, w y łan iał się spod tej opieki i znalazł się w sytuacji religijnej, społecznej i politycznej bez w yjścia. Jednostki jedynie pociechę czerp ały z przepow iedzianego przyjścia M esjasza.
W ściśle określonym czasie, w sposób nieo
czekiw any i nieprzew idyw any, opisany szcze
gółow o w Ew angelii Sw. Ł ukasza (rozdz. 2), p rz y chodzi Zbaw iciel Ś w iata. Nie w pałacu k ró lew skim, nie w św iątyni jerozolim skiej, nie w b oga
tym domu, n aw et nie w ubogim domu, bo „m iej
sca nie mieli w gospodzie“ (w. 7).
M iejscem narodzenia Zbaw iciela b y ła zw y k ła uboga stajnia, k tó rą M aryja i Józef znaleźli i gdzie „porodziła sy n a sw ego pierw orodnego, a uw inęła go w pieluszki i po ło ży ła w żłobie“
(w. 7). W m iejscu brudnym , opuszczonym , nad w y ra z nędznym , będącym w iernym w y o b ra ż e niem stanu serc ludzkich w owej epoce, a i n a
szej obecnej, z re sz tą bardzo podobnych do siebie.
P rz y sz e d ł na św iat Jezus C hrystus. Komuż został d aro w an y S y n Jednorodzony i Zbawiciel św iata? W szystkim — każdemu...
„Albowiem, tak B óg um iłow ał św iat, że S yna Sw ego jednorodzonego dał, ab y każdy, kto weń w ierzy nie zginął, ale m iał ży w o t w ieczn y “.
(Ew.
Sw.
Ja n a 3/16).Z w róćm y uw agę te ż na to komu zostało objawione przyjście P a n a i Zbaw iciela naszego.
Nie ludziom um ysłu ośw ieconego teologią — fa
ryzeuszom , kapłanom czy nauczonym w Piśm ie, nie um ysłom ośw ieconym filozofią i innym i nau
kami — jak S aduceuszom i nie m ożnym tego św iata, lecz sercom prostym , szczerym i o tw a r
tym . T ak otw arty m , jak o tw a rta b y ła ow a s ta jenka betlejem ska — pasterzom .
„A oto Anioł P ański sta n ą ł podle nich a ch w a
ta Pańska zew sząd ośw ieciła je. a bali sie bojaź-
nią w ielką. I rz ek ł do nich Anioł: nie bójcie się, bo oto zw iastują w am ra d o ść w ielką, k tó ra b ę
dzie w szystkiem u ludow i: iż się w am dziś na
rodził Zbawiciel, k tó ry jest C hrystus P an, w m ie
ście D aw idow ym . A to w am będzie za znak:
Znajdziecie niem ow lątko uw inione w pieluszki, leżące w żłobie“ (w. 9— 12).
G dybyśm y chcieli zw y k ły m ludzkim słow em w y ra zić intencję tego objaw ienia, to b rz m ia ło b y ono w krótkości ta k : uw ierzcie, pójdźcie, znajdźcie i przyjm ijcie.
D la potw ierd zen ia praw dziw ości przeżycia i dla pokrzepienia w ia ry to w arzy szy ło temu zw iastow aniu „m nóstw o w ojsk niebieskich ch w a
lących B oga i m ów iących: C hw ała na w y so k o ś
ciach B ogu a n a ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie“ (w. 14).
P rz e ż y c ie spow odow ane objaw ieniem m inę
ło. Ludzie, k tórych to objaw ienie ominęło, to w łaśn ie ci. k tó rz y ogarnięci sw ym i ludzkimi m y
ślami, refleksjam i i zw ątpieniam i nie przyjęliby tej p ra w d y w jej całej prostocie.
P a ste rz e otw artym i, prostym i sercam i uw ie
rzyli objawieniu dosłow nie, zachęcili się w za
jem nie i poszli.
I stało się, jak im P a n oznajm ił: „znaleźli M aryię i Józefa i ono niem ow lątko leżące w żło
bie“ (w. 16).
To było dla nich narodzeniem się Z baw icie
la — Jezus n aro d ził się w ich sercach. A gdzie przychodzi cz y sto ść i św iętość, tam musi ustąpić brud, ciem ność i nastąpić now e życie, życie wieczne.
W szy stk ie zew n ętrz n e n aw et objaw y św iad
cz ą O ty ch narodzinach: „I w rócili się p asterze, w ielbiąc i chw aląc B oga ze w szystkiego, co sły szeli i widzieli tak jako im było pow iedziano“
(w, 20).
T ak się rodził Jezu s C hry stu s w e w szystkich sercach ludzkich tęskniących do Boga, o tw arty ch i prostych, niezam ąconych egoizmem i niezatru-
Str. 2 C H R Z E Ś C I J A N I N . Ni i tych w zupełności pseudo-kulturą, pseudo-cyw ili-
zacją i fa łszy w ą filozofią. T ak się rodził Jezus C hry stu s w sercach ludzkich na p rzestrzen i w ie
ków aż do dni dzisiejszych.
A gdzie się Zbaw iciel narodzi, m uszą n astą
pić w szy stk ie te objaw y: w esele, radość, chw ata, uw ielbienie Boga, w idzenie i obcow anie z B u
giem żyw ym .
Takiego narodzenia Jezu sa C h ry stu sa b rak w naszej Polsce. Nie b ra k wszelkich innych obja
w ów kultu — jest stajenka, są jasełka, jest ko- lenda,
Nie b ra k w szelkich objaw ów trad y c ji: jest w ieczerza wigilijna, siano, opłatek. S ą i św ięta z trad y c y jn y m obfitym stołem i trunkam i.
Ano cóż, w odróżnieniu od tam ty ch o b ji- w ów pięknych i św iętych, m am y inne — o b ża r
stw o, pijaństw o i w szy stk ie inne z nich dalej w y
nikające skutki, tak nas poniżające.
B rak nam narodzenia P a n a Jezusa w se r
cach. N arodził się Jezus C hry stu s i dla nas P o laków . W ierzy m y , źe i u nas znajdą się rzesze serc p ro sty ch i o tw a rty c h dla przy jęcia żyw ego Jezusa C hrystusa.
Głos Jego z trudem dociera do uszów n a szych poprzez ciem ność grzechu, od stęp stw a od p ra w d B ożych, form alizm u i obrzędow ości reli
gijnej. A tak m ówi P a n :
„O to stoję u drzw i i kołaczę; jeśliby kto u sły szał głos mój i o tw o rzy ł drzw i, w nijdę do niego i będę z nim w ieczerzał, a on ze m ną“.
(Obj. 3, 20).
T akiego B ożego N arodzenia w sercach na
szych rodaków ze w szystkim i jego skutkam i oczekuje Niebo, i ludzie dobrego upodobania łącznie z aniołam i, k tó rz y kiedyś i nad Polską, jak niegdyś nad ziem ię p alesty ń sk ą zaśpiew ają:
„C hw ała na w ysokościach Bogu, a n a ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie“.
To c o n a j w a ż n i e j s z e
Cóż jest sp ra w ą najw ażniejszą w św iecie?
Na tak postaw ione pytan ie m aterialista odpowie, że niew ątpliw ie pieniądz jest rzeczą najbardziej pożądaną, a w ięc i najw ażniejszą. Ktoś inny, b a r
dziej ro z sąd n y odpow ie, że raczej zdrow ie należy u w ażać za najw ażniejszą spraw ę. I tak m ożem y na to pytan ie u słyszeć jeszcze w iele, pozornie różnych odpowiedzi, w gruncie rz ecz y bardzo jednak podobnych, albow iem jako sp ra w ę najw aż
niejszą w św iecie w ym ieniają rzeczy, sp ra w y czy też zagadnienia bardzo m oże n aw et atrakcyjne, ale m ające w spólną cechę nietrw ałości, łatw ej zniszczalności i przem ijania.
My, w y z n aw cy Jezu sa C hrystusa, w y z n aw cy idei nieśm iertelnych, i niezm iennych, tw ierdzim y, że rzeczą najw ażniejszą na tym św iecie jest — dusza człow ieka. P a n Jezus m ów i: „Bo cóż po
m oże człow iekow i, choćby c a ły św iat pozyskał, jeśliby na duszy sw ej szkodę poniósł? Albo cóż m oże dać człow iek w zam ian za duszę s w ą ? “ (Ew. Św. M at. 16, 26) D usza człow ieka jest tak cenna, że S yn B oży pozostaw ił Sw ój niebiański tron, zstąpił n a ziemię, cierpiał i um arł straszn ą, hańbiącą śm iercią, a ż eb y zbaw ić zgubioną duszę człow ieka.
Z baw ić duszę nieśm iertelną, bo o ile w sz y st
ko co ziem skie szybko przem ija, zm ienia się i niszczeje, to w p rzeciw ieństw ie — dusza ludz
ka jest w ieczna. W ieczna dla ży cia — z C h ry stu sem, w ieczna dla śm ierci — bez Niego.
W św ietle S łow a B ożego życie z Bogiem jest jedynie życiem w pełnym tego słow a znaczeniu, natom iast ży cie bez B oga jest nazw ane śm iercią i to jest najistotniesza praw d a. S ens jej poznać m oże jedynie ten, k tó ry od śm ierci przeszedł do ży w o ta w iecznego, to jest ten, k tó ry m oże o so
bie pow iedzieć, że jest zbaw iony przez Jezusa C hrystusa. C hw ała Bogu, że nie jest ty ch szczę
śliw ych na ziem i ta k m ało, jak b y się to niejedne
mu sceptykow i w ydaw ało.
Z p y tan ia i stw ierd zen ia pierw szego w y p ły w a logicznie p y tan ie drugie: Co należy czynić, aże
by duszę zbaw ić? Dzięki Bogu m am y p ew ną od
pow iedź na to najw ażniejsze pytanie. O czyw iście całkow icie pew nej odpow iedzi szukam y i znajdu
jem y jedynie w S łow ie B ożym . W D ziejach Apo
stolskich m am y opisane zdarzenie, jak to dozor
ca w ięzienia p y ta ł uw ięzionych apostołów P a w ła i S ylę: „P anow ie, cóż mam czynić abym b y ł zb a
w iony? A oni rzekli: „w ierz w Jezu sa C hry stu sa a będziesz zbaw iony ty i dom tw ó j“. M ądry do
zo rca u w ierzy w szy w ypełnił rozkaz „i ochrzcił się za raz on i w sz y sc y dom ow nicy jego“ (Dz. Ap. 16, 30—33).
P o p atrzc ie tylko — dozorca w ięzienia, a w ięc zd aw ało b y się w olny człow iek p y ta o ra dę w ięźniów , i nic dziw nego, gdyż ten w olny czło
w ie k poczuł, iż jest w ięźniem i niew olnikiem g rze
chu i niepraw ości, w ięc zw rócił się o radę do tych, k tó rz y będąc w ięźniam i cieleśnie, wolnym i byli duchow o. B ędąc w olnym i duchow o stali się — jak cz y ta m y — w k ró tc e w olnym i i cieleśnie. Do
zo rca zaś sta w sz y się w olnym przez wiarę od kaj
dan grzechu, „w eselił się ze w szy stk im domem swoim u w ierzyw szy Bogu“ (Dz. Ap. 16, 34).
A p rzedtem jeszcze z prześlad o w cy sta w sz y się b ratem ich, „w ziąw szy ich onej godziny w nocy om ył ra n y ich“. W idzim y w ięc piękny opis przej
ścia ze śm ierci do ży cia w iecznego w ra z z w i
docznym i od razu skutkam i: m iłosierną usługą i ra dością.
Jezus C h ry stu s nie chce śm ierci w iecznej grzesznika, chce ż e b y grzesznik w iarą połączył się z C hrystusem i m iał ży w o t w ieczny. „Albo
wiem tak B óg um iłow ał św iat, że S y n a sw ego jednorodzonego dał, ab y każd y kto w eń w ierzy nie zginął, ale m iał ży w o t w iec zn y “ (Ew. Św.
Jan a 3, 16).
W ierz w Jezu sa C h ry stu sa, w ierz, że jesteś grzesznikiem , za któ reg o On cierpiał m ęki na krz y żu : w ierz, że Zbawiciel um arł za twoje grze-
C H R Z E Ś C I J A N I N b tr. d chy i zm artw ychw stał dla usprawiedliwienia two-
lego" — „Wierz a będziesz ż y ł“. ,
Zbaw ieni b y w a m y p rzez w iarę a nie p rzez uczynki w łasne — „Albowiem łaską jesteście zb a
wieni przez wiarę, i to nie jest z w as, dar to B o ży jest, nie ź uczynków, ab y się kto nie chlubił“ (do Efez. 2, 8—9).
T ak a jest w ola B oża: „Kto w ierzy w S yna ma ży w o t w ieczny, ale kto nie w ierzy Synow i, nie ogląda żyw ota, lecz gniew B oży zostaje nad nim“ (Ew. Św. Jan a 3, 36).
Jest życie pozagrobow e, jest i k a ra w iecz
na. Je st strasz n y m stw ierdzeniem i rz ecz y w i
stością b y ć odrzuconym , oddzielonym od obli
cza P an a, to jest od w iecznej radości i spokoju.
Jest faktem niezbitym : kto odrzuca Jezu sa C h ry stusa, odrzuca od siebie zbawienie.
Przyczyny i pow ody
W pierw szym rozdziale pierw szej księgi Moj
żeszow ej cz y tam y m iędzy innym i o tym , że pod
staw ow ym w arunkiem rozw oju życia jest ro zro d czość, k tó ra cechuje kolejno stw arzan e tw o ry : ' rośliny, ptaki, płazy, zw ierzęta, i na końcu stw o
rzonego człow ieka.
To sam o p raw o sięga dalej i obow iązuje w organizacjach ludzkich, połączonych jednym przekonaniem lub celem, i z re g u ły usiłujących pozyskać licznych z w r' m ników , p rz y pom ocy różnych terorii, idei, ir’ci i system ów o partych na znajom ości psychiki ludzkiej.
T ą k w estią zre sz tą nie będziem y się zajm o
wać, jako w y k ra cza jącą poza tem at i nie dającą się pom ieścić w szczupłych ram ach artykułu.
T e p ra w a ż y d a i rozw oju ch a rak tery zu ją ró w nież Kościół C hrześcijański, z tą zasadniczą róż
nicą, że ch a ra k te r ich jest n aw sk ro ś duchow y.
Kościół pozbaw iony żyw otności, m ocy i w a ru n ków do inicjow ania odrodzenia z w ody i ducha, zam knięty w form ie cz y cerem oniale, św iad czy łb y o sw ym zam ieraniu, kostnieniu i w rę cz nieuży- teczności.
Najbujniejszym rozw ojem w krótkim stosun
kowo czasie opanow ującym p raw ie ca ły ó w czes
ny cyw ilizow any św iat, o d znaczały się Z bory w czasach apostolskich, o czem cz y ta m y w y ra ź nie w księdze napisanej p rzez apostoła Ł ukasza, a zw anej D ziejam i Apostolskimi. Znajdujem y tam opisy w zruszających, m asow ych naw róceń, i tam w łaśnie m ożem y poznać tę tajem nicę uzdolnienia pierw szych chrześcijan do ew angelizacji.
Chrześcijanie naszych czasó w powinni k iero
wać się po w z o ry i naukę do dalekiej i chw aleb
nej przeszłości, jako źródła w ied zy w tej dzie
dzinie. R ozpatrzm y w ięc kolejno kilka p rzyczyn.
P ierw si chrześcijanie byli ludźmi modlitwy.
(Dz. Ap. 1, 14; 2, 42—A3) P oniew aż w iem y ze Słow a Bożego, że m odlitw a „w iele m oże“ — np.
uzdraw iać, uśm ierzać burze, w sk rz esza ć u m ar
łych, o tw ierać i zam y kać niebo, w iem y w ięc, że to w łaśnie m odlitw a b y ła p rz y czy n ą tylu cudow nych objaw ów m ocy Bożej. O becnie mniej w i
dzimy nawróceń, gdyż mniej czasu pośw ięcam y modlitwie.
Jezus Chrystus w każdym czasie, również i dzisiaj z a p ra sz a do Siebie: „P ójdźcie do mnie w szy scy , k tó rzy ście sp raco w an i i obciążeni a Ja w am spraw ię odpocznienie“ (Ew. Sw. M at. 11, 28).
C zyż nie cudow ne to zap ro szen ie? zw łaszcza w naszych czasach; a w ślad następuje obietnica dla w ahających się i lękliw ych: „a tego co do mnie przyjdzie nie odrzucę precz" (Ew. Św. Jana 6 ,3 7 ).
P ójdźm y śladam i tych, k tó rz y poszli do Jezu sa i otrzym ali zbaw ienie i życie w ieczne. B ę
dziem y rad o w ać się tym darem B ożym , k tó ry każdem u grzesznikow i jest dan y od pełnego łaski B oga Ojca.
„W ierz w Jezusa Chrystusa a będziesz zba
w iony ty i dom twój".
SŁ Kr.
rozwoju ew angelizacji
C zy tając uw ażnie w D ziejach Apostolskich k a
zania . ew angelizujących apostołów i diakonów , przekonujem y się o ich gruntownej i głębokiej zna
jomości Słow a B ożego. P rzem ów ienie Sw. P io tra w dzień zesłan ia D ucha Św iętego, w ygłoszone do w ielotysięcznej rz e sz y składającej się z wielu n a
rodow ości, cechuje m iędzy innym i w ielka ilość c y ta t z P ism a Św iętego. T ek sty Pism , słow a p a
triarchów , p ro ro ctw a, psalm y cyto w an e najp raw dopodobniej z pamięci, w y w o łu ją refleksje i n a
ty chm iastow e skutki w postaci naw róceń. (Dz. Ap.
2, 14—41).
' To sam o u d erza w ostatnim , przedśm iertnym przem ów ieniu Św. S zczepana do najw yższej ra d y kościoła żydow skiego. P odziw iam y tę w spaniałą, głęboką znajom ość P ism a Św iętego.
Słow o B oże i tylko ono jest nasieniem i m ocą od
radzającą, co stw ierdzam y, gdy w niedługim cza
sie z S aula — prześlad o w cy i jednego z sędziów , sp ra w cy i św iadka śm ierci Św. S zczepana — po
w stałe P a w e ł—A postoł „dobrej now iny“. Dz. Ap.
r. 7 i 9).
B ezsprzecznie isto tn ą siłą b y ł Duch B oży (Dz.
Ap. 1, 8) w y lan y na w szystkich, k tó rz y w ierzyli i oczekiw ali w ypełnienia tej obietnicy. Duch B oży zstępując n a w iernych i obejm ując rz ąd y w s e r
cach ich, pow odow ał tak głębokie zm iany, że nikt nie m ógł się oprzeć w ó w czas m ądrości, sile, po
w a d ze w y z n aw có w Jezu sa C hrystusa.
K iedy prow adzono ich do bóżnic, do p rzeło żonych i zw ierzchności kościelnej — stosow nie do rozkazania Jezusow ego (Ew. Św. M at. 10, 19; Ew . Św. M ar. 13, 11; Ew. Św. Łuk. 12, 11) — nie troszczyli się co w sw ej obronie mówić m a ją ,» albow iem Duch Ś w ięty „nauczał ich onejże godziny, co m ów ić m ieli“ — B óg obja
w iał im tajem nice p rz ez D ucha Sw ego, „albo- ży ch “ (1-Kor. 2, 10).
P rz e z D ucha B ożego poznajem y, co jest w B ogu i co p rz ez Niego b y w a nam d aro w ane. U .człow ieka, którego serce opanow ane jest p rzez D ucha Bożego, w y ra z tw arzy , oczu, ulega przem ianie, n aw et w potocznej p rz e
cież m ow ie używ am y określenia „uduchowiona tw a rz “
S u . 4 v i i R Z Ł 6 C i J A N i IN Ludzie natchnieni tłumy porywają za so
bą. N iestety nie m ożna nie podkreślić jakże czę
stego w ypadku szatańskiego źró d ła natchnienia.
Bóg to czyni z sercem ludzkim dla dzieła miłości i przebaczenia. S zatan w ypełnia serce dla śm ierci, zniszczenia, k łam stw a i w szelkiej obrzydliw ości.
N astępnym w arunkiem z pośród ro z p a try w a nych, b y ł przy k ład . Słow o było p o p arte czynem . Ci co w yelim inow ali się, z tłum u i dzięki ch a rak terow i składanego św iad ectw a daw ali praw o p rz y p atry w an ia się w łasnem u życiu, byli p ra w d ziw ą
„solą i św iatłością św iata“. O pierw szych chrze
ścijanach m aw iano pow szechnie: „patrzcie jak , oni się m iłują“, „patrzcie jak oni ży ją“, „patrzcie jak oni um ierają“ (Dz. Ap. 2, 46—47; 4, 34—35;
7, 54—60).
Jak a ż to zm iana zasadnicza zaszła, że b y w ali następnie i b y w ają obecnie duszp asterze nazyw ani chrześcijańskim i, k tó rz y w iedząc, iż ż y cie ich stoi w sprzeczności z tym , czego nauczają, znaleźli iście talm udyczne uzasadnienie i u sp ra w iedliw ienie takiej sytuacji m ów iąc: jedynie póki mam na sobie sz a ty liturgiczne, w zględnie póki stoję na kazalnicy jestem duchow nym .
M usimy b y ć w yrozum iali dla słabości ludz
kich, ale nie aż do uspraw iedliw ienia św iadom e
go, um yślnego grzechu.
T ak w ięc p rz y k ła d y m iłosierdzia, opieki nad biednym i i cierpiącym i, w strzem ięźliw ość, czy
stość — za m y k a ły u sta wielu oszczercom i b y ły najlepszym św iadectw em m ocy Bożej.
W iernych cechow ało poza ty m m ęstwo. Nie w stydzono się św iadczyć o Jezusie, nie obaw iano się konsekw encji. R ozpędzanie Zborów , rabunek m ajątku, w ięzienie, przyjm ow ano radośnie i p rz e
śladow ania te p rz y c z y n ia ły się do ro z p rze strze
niania się chrześcijaństw a. R ozrzucone ogniska pow odow ały płom ienie w wielu innych m iejsco
w ościach.
W w ięzieniach o d b y w a ły się p raw dziw e w p ro st n abożeństw a z m odlitw am i, śpiew am i uw ielbiającym i P an a, rozm ow am i i św iadectw am i.
Nie zapierano się w yznania, nie uciekano się do k ry c ia się pod pogańskie nazw y, b y ulżyć sw ej doli, w zględnie dostąpić jakichś przyw ilejów .
M ówiono: „Jeśliż to spraw iedliw e przed obli
czem B ożym w as raczej słuchać niż Boga, ro z
sądźcie“ (Dz. Ap. 4, 19). A jeśli ucierpieli, to „szli od obliczności onej rady, radując się, iż się stali godnym i odnosić zelżyw ość dla im ienia Jezusow e
go“ (Dz. Ap. 5, 41). I nie zap rzestaw ali każdego dnia w bóżnicach i po domach, ulicach, nauczać i opow iadać Jezusa C hrystusa.
Na rozw ój ew angelizacji w płynęło też to, że słudzy B oży zwalniani byli od podrzędnych obo
wiązków dla „m odlitw y i usługi S ło w a B ożego“.
S zcz erą m odlitw ę uw ażam za w ielki w ysiłek duchow y. B y opow iadać Słow o B oże trz e b a je rów nież gruntow nie poznać. P o znać nie tylko lite
rę, lecz ducha tego Słow a.
Już Św. P a w e ł tw ierdził, że: „tak też P an postanow ił tym , k tó rz y Ew angelię opo
w iadają, ab y z Ew angelii żyli“ (1 Kor. 9, 14).
Św . P a w e ł stanow ił też jednak w y jątek od tej w y rażo n ej p rzez niego zasady, gdyż chciał
u trzy m y w a ć się z p ra cy sw ych rąk, w dzięcz
ność mimo to w y ra ż a ją c tym , k tó rzy dbali 0 jego potrzeby. (Dz. Ap. 20, 34; do Filip. 4, 10— 19).
My, k tó rzy zarobkujem y albo w d ostatek m ate
rialny obfitujem y, zasp ak ajam y p o trze b y B raci opow iadających Słow o Boże. (1 Kor. 9, 11; Tess, 5, 12— 13).
D bajm y o pow iększenie m ożliwości opo
w iadania Ew angelii w naszym społeczeństw ie.
Do tego pow inien d ążyć k aż d y św iadom y członek naszego w yznania. Zaspokojenie skrom nych po
trzeb pracow ników P ańskich pow inno b y ć realizo
w a n e po Zborach.
Dzieje Apostolskie, to księga opisująca podró
że podejm ow ane dla szerzen ia S łow a Bożego, M am y opisane podróże Św. P io tra, poza tym trzy duże i jedną m atą podróż Św. P a w ła . Św. P aw e ł to pionier, k tó ry nie chcąc — jak m ów ił — budo
w ać na cudzym fundam encie, za k ła d ał dzieło C hry stu so w e tam , gdzie nie było jeszcze znane, (do R zym . 15, 17—21). Z bory w K oryncie, Efezie, Filippach, T essalonice b y ły założone p rzez P a w ła 1 jego w sp ó łto w a rz y sz y Sylę, B arn a b asza i T y m oteusza.
W dzisiejszych czasach n aw et w krajach na- w skroś protestanckich, a w ięc zd aw ało b y się znających P ism o Św ięte, są ew angeliści i p ro w a
dzona jest ew angelizacja. Im m niejsza jest znajo
m ość S łow a Bożego, im niższy jest —- jako w ynik tej nieznajom ości — poziom m oralności, tym w ię
cej zapału i gorliw ości musi b y ć w opow iadaniu Ew angelii.
S o b o ry opisane w D ziejach Apostolskich strze
gły czystości zasad chrześcijańskich. R zecz w iel
kiej w agi w ew angelizacji kraju i św iata. Nie jest nam bow iem dzisiaj obojętne c z y uznaje się całe Pism o Ś w ięte za objaw ione, cz y tylko pew ną część; czy Ew angelię Św. Jan a uznać za w ia ry godną i autentyczną, cz y też nie; nie jest nam obojętne czy Jezus zrodzony jest z Ducha Św. czy z Józefa. Nie m ożem y n ap rzy k ład zgodzić się z tw ierdzeniem , że w ia ra w istnienie aniołów i sza ta n ó w jest godna um ysłu dziecka lub czło
w ieka średniow iecza.
Ucho n aw y k łe do słuchania głosu Jezusa C h ry stu sa nie m oże zrozum ieć nauki tw ierdzącej, że B óg jest dobry, że niem ożliw ą jest rz e czą, by dopuścił istnienie szatan a i piekła, jako k a ry za grzech. Ani na chw ilę nie zm ienim y w ia
ry i przekonania, że jedynie k re w Jez u sa C h ry stu sa jest przebłaganiem za g rzech y nasze.
G dy zw rócim y uw agę na p ierw szy taki So
bór, w idzim y, że m iast u trzy m y w a ć przep isy Za
konu, co spow odow ałoby zagaszenie D ucha Św.
i sm utek, czuw ający A postołow ie pod w pływ em D ucha Św. powzięli decyzję, k tó ra p rzek azan a da
lej listem s ta ra się pow odem radości pogan. (Dz.
Ap. 15, 30—31).
T e są w ięc w krótkości przedstaw ione w a ru n ki i p rz y c z y n y rozw oju ew angelizacji.
C zy tając y D zieje Apostolskie odnosi w ra ż e nie, że księga ta nie jest zakończona. I rz ecz y w i
ście — bo dzieje K ościoła toczą się nadal. Księga ta znajdzie dopiero zakończenie w ra z z w zięciem Kościoła 7 ziemi
C H R L t ś c i J A N I N b u . 5 K ażdy szc zery Zbór chrześcijański przedłuża
księgę Dziejów Apostolskich, m a praw o to czynić i jest ku tem u pow ołany. Nie m oże jednak nic czynić, co obcem b y ło b y Duchowi C h ry stu so wemu.
R a d o ś ć
M inął ciem ny, ponury okres'okupacji, któ ry tylu bliskich za b rał z pośród nas.
A jednak w łaśnie z tych czasów w y n ie
śliśm y tyle dow odów łaski i miłości B o
żej. D użośm y się w tym czasie nauczyli.
W ielu z nas w tym w łaśnie czasie po
znało Jezusa C h ry stu sa i radość zbaw ie
nia.
D rukujem y au ten ty c zn y dokum ent.
U s t człow ieka, k tó ry w w ięzieniu poznał Odkupiciela i p rz y pierw szej możliwości dzieli się tą radosną w ieścią ze sw ą M atką.
S yn naszej S io stry w Jezusie, zn a
jący p raw d ę o zbaw ieniu, dopiero w ó w czas p rz y ją ł Zbaw iciela do se rc a swego, gdy dośw iadczenie zaw iodło go na próg śmierci.
A resztow any za działalność p a trio tyczną, m łody chłopiec został osadzony na P aw iaku, w ięzieniu m ającym ponurą sław ę w W a rsza w ie w czasie okupacji, w k tó ry m trzym ano w ięźniów politycz
nych.
Ja k ą ż pociechą było dla dotkniętej now ym dośw iadczeniem M atki (po u prze
dniej stracie pierw szego syna) dow ie
dzieć się z otrzym anej kartki, że jej syn żyć będzie,, chociażby okrutny w ró g po
zbaw ił go m łodego życia.
D zieje A postolskie są przy k ład em i nauką dla dzisiejszych Zborów , k tó re im ściślej p rz e strze g ać będą zasad tam w y rażo n y ch , tym w ięk
szego pom nażania rzesz w iernych, będziem y św iad
kami. A. Kircun.
w i a n i a
T en chłopiec stojący w obec p ersp ek ty w y śm ierci jednak raduje się. R aduje się z tego, że jest słu g ą-Je zu sa C hry stu sa i ż e w Nim jest złączo n y z tym i, z któ
rym i ludzie rozłączyli go. C ieszy się z tej otrzym anej rodziny C hrystusow ej i pozo
stając w w ięzieniu ż y c zy sw ej M amusi spokojnego snu.
Zginął w niedługim czasie w obozie na M ajdanku nasz m iły B ra t w Jezusie, k tó ry ży je jednak i oczekuje nas u Tego, k tó ry sam ego Siebie nam ofiarow ał poto w łaśnie, ab y śm y ży w o t w ieczny mieli.
(P rzyp. Red.).
K ochana Mamo!
Jestem bardzo szczęśliw y, że Jezus narodził się w moim sercu. Jestem zdrów i raduję się, że On daje mi w iele pięknych przeżyć.
P ism o Ś w ięte jest dla mnie duchow ym Chle
bem — w pełności p rz eży w a m jego moc. Radujcie Się, że P a n Jezus w p ły n ął na mnie tak cudownie, w Nim czuję się złączo n y z W am i.
W Bogu otrzym ałem piękną rodzinę. Cudnie jest stracić duszę m oją dla Niego. R aduję się, że jestem Jego sługą.
Śpij spokojnie moja Mamusiu Dzidek.
Z b a
Trzecia m o w a S ad u S in d ar-S in g a
w y g ło s z o n a w dniu 7-m m arca 1922 r.
W Ew angelii św. M arka (rozdz. 12 w iersze 28, 29 i 30) cz y ta m y : „A p rz y stą p iw sz y jeden z n au czonych w piśmie, słysząc, że ze sobą gadali, a w i
dząc, że im dobrze odpow iedział, sp y tał go: Któ
re jest najpierw sze ze w szystkich p rz y k aza n ie ? — A Jezus mu odpow iedział: N ajpierw sze ze w sz y st
kich p rzykazanie jest:. „Słuchaj, Izraelu! P an, Bóg nasz, P a n jeden jest. P rz e to ż będziesz m iłow ał Pana, B oga T w ego, ze w szy stk ieg o se rca tw ego i ze w szystkiej duszy tw ojej, i ze w szy stk iej m y śli twojej i ze w szystkiej siły tw ojej; toć jest pierw sze p rz y k aza n ie !“
Uczony w piśm ie w zupełności się zgodził ze słow am i C hry stu sa i n aw et je pochw alał. K iero
wało tym jednak nie serce, lecz rozum , albow iem myśli n asz e często nie opuszczają się niżej szyi — do serca nie dochodzą! C hrystus, rozum iejąc to, odpowiedział mu: „niedalekim jesteś od K rólestw a Bożego!“
S łow a te p rz y ją ł uczony w piśm ie p ra w dopodobnie jako pochw ałę. G dyby się jednak nad nimi zastanow ił, zrozum iałby, ż e nie m iał powodu do radow ania się.
B yć bliskim K rólestw a B ożego — nie znaczy jeszcze b y ć w nim. D ziew ice, k tó re „z asp ały “ przy jście Oblubieńca, nie m ogły się dostać na ucztę w eselną. Choć i pu k ały do drzw i, lecz drzwi już b y ły zam knięte. C zy w ięc n r a ły pow ód do radow ania się, że b y ły bliskie u cz ty w eselnej?
B y ły one po tej stronie drzw i, a nie po tam tej stronie! O ddzielała ich jedynie grubość drzw i, pro
siły, b y je w puszczono, lecz już było zapóźno!
W e źm y drugi p rz y k ła d : gdy oczekiw ano po
topu, nikt nie chciał w ierzyć, że on rzeczyw iście nastąpi. B udow ano arkę, ale naród w ciąż jeszcze nie w ierzy ł. N aw et cieśle, k tó rz y budow ali arkę zbaw ienia, nie dopuszczali m ożliw ości potopu;
szli oni do roboty, bo im płacono za to pieniądze.
S tr. 6 C M R Z E Ś C 1 J A N I N Nr 2 I oto rozpoczął się potop. A rka z o sta ła zam
knięta. L udzie w ro zpaczy nie w iedzieli, gdzie się ukryć, popłynęli do arki. Już byli u drzw i, „cał
kiem blisko“. L ecz nie byli w e w n ątrz. Ich tam nie w puszczono, albow iem Bóg sam zam knął drzw i.
C ieśle pow iedzieli: „P rzecież m yśm y sam i ją bu
d ow ali?“ — W y ście ją budow ali dla pieniędzy, i dla w a s tam rów nież niem a m iejsca!
T ak wielu ludzi ca łe sw oje życie chodzi „cał
kiem blisko“ koło zbaw ienia, odw iedzają kościoły, spełniają dobre uczynki, ale nie m ają K rólestw a B ożego wewnątrz siebie. J a p rzedtem nie rozu
m iałem , co zn aczy „m y w K rólestw ie, a K róle
stw o w n as“, lecz potem zrozum iałem .
P ew ność zbaw ienia daje duszy nadziem ski pokój... „P okój zostaw iam wam , pokój on mój daję w am ; nie jako daje św iat Ja w am daję“ (Ew.
św. Ja n a 14 w. 27). — O zbaw ieniu n ależy m yśleć w cześniej.
P rzypom inam sobie opow iadanie hinduskie 0 pew nym odw ażnym strzelcu, k tó ry sam jeden w y sze d ł naprzeciw lwu. M iał w spaniałą strzelbę, ale chybił. L ew rozjuszony skoczył. Nie w iedząc, gdzie się sk ry ć, strzelec by ł p ew ny swej zguby, ale nagle przypom niał sobie, źe w lesie jest pew na chatka, w ięc szybko pobiegł w jej kie
runku. Już by ł całkiem blisko tej chaty, u jej drzw i,
„bliski ratu n k u “, ale nie m iał klucza w ręku, aby odrazu drzw i otw orzyć. W m iędzyczasie jednak, gdy szukał klucza po kieszeniach, lew dopędził go 1 zadusił.
T utaj rów nież: jedynie grubość drzw i oddzie
lała Strzelca od ratunku. Niedaleko — nie znaczy jeszcze w ewnątrz! U czony w piśm ie napróżno pysznił się sw ym „m ądrym “ pojm ow aniem p rz y kazania C hrystusow ego. I dla nas jest n iedosta
tecznie zach w y cać się nauką C hrystusow ą, za
chw y cać się Jego życiem . T rzeb a sercem odczuć Go w sobie!
C hry stu s objaw ił się mnie, poganinowi, w iel
kiemu grzesznikow i, k tó ry w łasnym i rękom a roz
d arł Ew angelię. D laczegożby się wam , chrześci
janom, nie m ai objaw iać, gdy Go szukać będziecie.
P o tem dla w a s będzie gorzej, aniżeli dla mnie, o ile C hrystus dla w as zostanie obojętny. W sw o
im czasie B óg pow ie: „ J a n aw et hindusa p o sy
łałem do w as, ab y św iadczył o Mnie, a w yście nie u w ierzyli“. B iada w am p rzed spóźnioną po
kutą!
W e w czesnej m łodości mojej byłem bogoboj
n y m hindusem i m yślałem , że w dobrych u czyn
kach znajdę duchow y pokój i zbaw ienie, lecz zna
lazłem je dopiero w chrześcijaństw ie.
C hrześcijaństw o — to jednak nie jest ko
ściół lub organizacja, to jest sam C hrystus!
On potrafi dać dzieciom Sw oim zu pełny po
kój i rad o ść n aw et w cierpieniu. Jednego z mo
ich p rzyjaciół za jego k azanie p rzyw iązali do d rz ew a głow ą na dół, i w tym czasie pod
chodzili do niego ludzie i pytali go, jak się czuje. On im pow iedział: „W w a sz y m czynie ja poznaję w a s sam ych, w a sz ą n a tu rę : u w as w szy stk o — w a sz e życie, w a sz e pojęcia, w asze postępki — w szy stk o jest głow ą na dół. N orm al
nych ludzi w y nie znosicie, dlatego też i m nie po
wiesiliście głow ą na d ó ł“.
L udzie św ieccy nie lubią ludzi, k tó rzy szu
kają B oga; oniby chcieli ich w idzieć „głow ą na dół“.
Tylko C hry stu s sam m oże zdjąć nasz grzech i dać nam Sw ój pokój i K rólestw o B oże do duszy naszej.
G dy łotr, k tó ry w isiał obok C hrystusa, s e r
cem pojął, że obok niego u k rz y żo w an y został nie z w y k ły człow iek, on zw rócił się do Niego z m o
dlitw ą. C hrystus odpow iedział: „D ziś ze m ną bę
dziesz w raju “. On nie pow iedział: „P o upływ ie jakiegoś czasu w pro w ad zę cię do raju “, lecz „dziś“.
Tym i sło w y pokazał, że z chwilą, kiedy grzesznik szczerze pokutuje i uw ierzy, on um iera dla g rz e
chu.
D rugi łotr, po lew ej stronie, szydził z C h ry stusa i tak um arł w grzechu. W ten sposób na Golgocie zm arło trzech: Jeden za g rzechy całego św iata, drugi dla grzechu (t.zn. nanow o się n aro dził, do now ego życia), a trze ci —• w grzechu.
W jaki sposób um iera «się dla g rzech u ? Jest tylko jedna droga: m odlitw a! Bodaj kilka minut dziennie z ży w y m C hrystusem sam -na-sam .
O by nam On dopom ógł m ieć K rólestw o Boże w e w n ątrz nas. Amen.
R eguła chrześcijańskiego życia
1. Rano, po obudzeniu się szukać najpierw spot
kania z Ojcem. P rze d te m niech się nas nic i nikt nie dotyka (Ew. Św. Jan a 20, 17). Mo
dlitw a krótka, treśc iw a: dziękow anie, m odlitw a p rzyczynna, polecenie się ochronie N ajw yż
szego, albow iem w e „drzw iach leży grzech"
(1 Mojż. 4, 7).
2. W obec pow szednich sp ra w życia i obow iąz
ków m usim y zajm ow ać stanow isko kapłana B ożego: w a rsz ta t p ra c y — ołtarzem , w y k o n y w anie obow iązków — służbą B ożą (do Kol.
3, 23—24).
a) nie n ależy też dlatego szukać ani chw ały, uznania czy też w zględów u ludzi, bow iem nikt nadto w ięcej nie uczyni, aniżeli pow i
nien czynić. (Ew. Św. Łuk. 17, 10).
b) czas w olny od codziennych, życiow ych obo
w iązków powinien być pośw ięcony spraw ie
„królew skiej“ — służenia bliźniemu, w tern jest p ra w d ziw y sens „w ielkości“ (Ew. Św.
Łuk. 22, 23—26).
3. Na w szy stk ie sp ra w y życiow e spoglądać z punktu w idzenia K rólestw a Bożego, w ieczno
ści i w y k o n y w a ć je tak, jakby m iały w ieczną w artość.
4. a) P ro w ad z en ie domu jedynie w duchu miłości C hrystutow ej (1 Jan a 4, 10);
b) zaw sze pam iętać m usim y o stosunku do C iata C hrystusow ego, w szy stk ie sp ra w y tra k to w a ć z punktu w idzenia całości, nigdy osobistego (pryw atnego). W ierząc y chrze
ścijanin p rz estaje być p ry w a tn ą osobisto
Nr i C H R Z E Ś C I J A N I N titr. 1
ścią z chw ilą złączenia się z C iałem C h ry stusow ym (Dzieje Apost. 4, 32);
c) stosunek do otoczenia m usi b y ć oby w atel
ski: m usim y szukać ich zbaw ienia i dobra wiecznego, nigdy za ś ich w zględów i laski;
ży ć m am y jako ludzie na tym św iecie, ale nie z tego św iata.
5. O dznaczać się m usim y skrom nością w ym agań życiow ych; nie żądać więcej, aniżeli się m oże
dać sw em u otoczeniu. N ależy u czyć się po
p rz estaw a ć n a m ałem , unikać zbytków tj. rz e
czy, k tó re nie są nieodzow ne do utrzym ania życia.
O jciec n asz niebieski w ie czego p otrzebu
jem y i codzień daje ze Sw ej szczodrej ręki tym , k tó rz y Mu ufają; nie daje jednak na za
pas ani na rozkosze. (Ew. Św. Łuk. 21, 34—36).
K. K.
D a n i e l
(M ow a W . M arcinkow skiego, w y g ło szona w Z borze Ew angelicznych C hrze
ścijan w M oskwie w roku 1921, w k ró tce po w ypuszczeniu go z w ięzienia).
P rz y p a trz m y się osobie tego praw ego czło
wieka, ab y przejąć od niego tę w ielką zaletę, któ
ra tak bardzo nam jest potrzeb n ą w obecnym cza
sie, w czasie postępującego bezbożnictw a. Z aletą tą jest — odw aga w yznania!
D laczego Daniel był b ohaterem w ia ry ? Odpo
wiedź na to py tan ie znajdziem y w rozdziale VI jego księgi w 3-cim w ierszu: „duch znam ienitszy był w nim “. O bfity duch i szlachetny c h a rak ter płodzą m ąd ry spokój, a niskość i drobiazgow ość duszy — to sio stry tchórzostw a.
Kto w zniesie się na w yżynę, na B ożą w y - w y ży n ę — ten widzi w szy stk o pod kątem wieczności, widzi błękitną dal, a w niej p ołysku
jące m iasto Boże. O czy tego, k tó ry m ieszka na w yżynach, „ujrzą Króla w Jego piękności, ujrzą ziemię d alek ą“. I Daniel rzeczyw iście tak daleko w zbijał się duchem prorockim , że z kajdan niewoli Babilońskiej w d z ia ł przychodzącego C h ry stu sa;
w szak on przepow iedział n aw et rok Jego p rz y j
ścia i okiem przenikliw ym w idział p rz y szłe Króle
stw o Boże, k tó re przyjdzie w m ocy, gdy „rozum ni będą św iecić jako św iatła na w arow ni i wielu n a
w rócą ku praw d zie n a wieki, n azaw sze“. I dla
tego nie obaw iał się — on by ł odw ażnym w y z n aw cą. Oto w czym jest tajem nica odw agi.
A skąd rodzi się tchórzo stw o ? P ro ro k Izajasz daje odpow iedź na to pytan ie: „Zlękli się na Syonie grzesznicy, strach zdjął obłudników m ó
w iących: Któż z nas o stać się m oże p rzed ogniem p ożerającym ? Któż z nas ostać się może p rzed płom ieniem w iecznym ? Ten, któ ry chodzi w spraw iedliw ości, a mówi, co jest p raw eg o ; k tó ry się zyskiem n iespraw ie
dliwym brzydzi, k tó ry o trz ą sa rę ce sw e, aby darów nie b ra ł; k tó ry zatu la u szy swe., ab y nie słuchał o rozlaniu krw i, i zam ruża oczy swoje, aby nie p a trz a ł n a złe. T en na w ysokościach m ieszkać będzie, zam ki na skalach będą uciecz
ką jego; chleb jego dan y mu będzie, w o d y jego nie ustaną. K róla w piękności Jego oglądają oczy twoje, ujrzą i ziem ię d alek ą“. (Izajasz 33, 14— 17).
.Grzech, bezbożność — oto p rz y c z y n y tch ó rzo stw a; a odw aga — jest w ydobyciem obfitego du
cha, jest zaletą człow ieka, k tó ry chodzi w p ra w dzie, żyje św iętym , duchow ym życiem .
Ale człow iek obfitego ducha nie uniknie ze
tknięcia się ze św iatem , w którym panuje niskość.
drobiazgow ość — ze św iatem grzechu. Ś w iat C h ry stu sa i św iat grzechu — nie dadzą się po
godzić, one są ek sc en try cz n e w odniesieniu do siebie. L udzie pierw szego św iata m ają w w e w n ątrz siebie B oga: w y stęp u ją w imię B oga przeciw grzechow i, ludzie zaś drugiego św iata — w imię grzechu p rz eciw Bogu. I dlatego C hry stu s P an pow iedział: „B ędziecie znienaw idzeni p rzez w szy stkich dla im ienia m ego“.
Z zaw iści k siążęta w y d a ją Daniela. Nie znaj
dując żadnej w iny ani w postępkach Daniela, ani w jego państw ow ych, ani też w służbow ych sp ra
w ach, osiągają to, że w ład ze zakazują religii, a n aw et zw raca n ia się do Boga, zakazują modlitw.
C hm ury zbierają się nad głow ą w y zn aw cy . Ale „sz atan m oże jedynie szczekać, ale nie k ą sać“. C zasam i on szczeka głośniej i bardziej go słychać, ale p rzez to nie stał się straszniejszym . Stoi on za placam i ludzi tego św iata, k tó rzy w ro go w y stęp u ją przeciw ko C hrystusow i. Ale i w śród ludu B ożego stoi Ktoś, imię K tńrego jest stra sz nym dla m ocy ciem ności.
Nad św ieżą m ogiłą unosi się czasam i słup w y ziew ów fosforow ych, k tó ry w nocy się świeci.
O ile uciekniem y p rz ed nim, w ów czas podąży on za strum ieniem p o w ietrza i im szybszym będzie nasz bieg, tym szybciej podąża on za nam i w ślad.
C złow iek p ad a z w y c zerp a n a i w ów czas ten gaz tru jąc y go zatru w a. Aby uniknąć szkody, należy stać na m iejscu, albo te ż podejść i szybkim i ru
chami rą k ro z p ro szy ć ten słup. T ak i m y w inniśm y stać mocno, albo też p rzejść do ataku, ale w żad
nym w y padku nie uciekać!
I tak d ek ret w ydany, lecz Daniel mu się nie podporządkow uje, albow iem p rz e k ra c z a on grani
ce jego su n re n ia : w ład z a ludzka atakuje w ładzę Bożą. M ądrość D aniela okazuje się w tym , że jed
ną i dru g ą w ład zę staw ia na należnym jej miejscu, a m ianow icie: w ład zę B ożą staw ia na pierw szym m iejscu, a w ład zę ludzką — na drugim.
I to jest w łaśn ie w ia ra w B oga, gdy Jem u w y z n acz am y p ierw sze m iejsce. Jeśli B óg u nas jest na drugim m iejscu — to Go w ogóle nie ma w naszej duszy! „N ależy w ięcej słuchać B oga ani
żeli ludzi“ — pow iadają A postołow ie (Dz. Ap.
5, 29).
I oto w czym objaw ia się odw aga D a
niela, w czym objaw ia się jego duchow a pięk
ność, w której m ożem y głębie poznać tajem nice jego m ocy nieprzezw yciężonej. „G dy się
(Ciąg dalszy na str. 10-ejj)
S tf. 6 C H R Z E Ś C I J A N I N
TME WHITE MOUSE
S. Trumm
; ; ' f : V ' ' ■ ' ■ ^ ' : ' : W i : : : l ? ’ % i \ ' j ? i i f J \ \! ? Ü :Ś ■; ?|s?S
O a r r P r ia n d a :
Through. yowr p n b llo a tio n "Cr w p laaaad t ? # a p r* i* t::a * ä u urda u f gr**W nb and good w i l l khat i t would b ao o m a^r p r iv ile g a t o o an v ey w ara 1 a b le .to a d d re a a .y o u r.a o n -
aA phaaiaad th a nead f o r t h a m o b llia a tio n o f a l l o u r ś p i r i t u a l raaouru** to u a rd th a p e ae efu l m le a lp ń ö f 'u b f dhurphaa l a th a a u f f a r i n g w o r l d . Ton and 1 a r* oonvihcsd t h a t th * p ao p la u f a a r th hmve a .* p i r i t u a l hangar w b la h th a (kapał:, « ^ f u l l y a a t l a f y . '
c o n v lo tia n a . I t a l f * '
w hich Roger f i l i i arna llv a d and d la d b h a
a u r O b lig a tio n to ;. t u a h śr* tham
■■
iońa
s t r a t e g i o days b e fo re u a .
W lth d a o ; ^ t i o n o f y o u r m :
i s u c e e a s , I am
m m *
C H R Z Ę Ś C I J a Ni ń Śtr. 9
List Prezydenta Harry S. Trumana
W ś r ó d n a s z y c h z a g r a n i c z n y c h w s p ó ł w y z n a w c ó w r ó ż . n y c h u g r u p o w a ń , w i e l u z n a j d u j e s i ę n a o d p o w i e d z i a l n y c h s t a n o w i s k a c h s p o ł e c z n y c h . D o n a j w y b i t n i e j s z y c h n a l e ż y n i e w ą t p l i w i e o b e c n y P r e z y d e n t S t a n ó w Z j e d n o c z o n y c h - H a i r y S T r u m a n , n a l e ż ą c y d o w y z n a n i a b a p t y s t y e z n e g o . P o n i ż e j d r u k u j e m y l i s t P r e z y d e n t a T r u m a n a s k i e r o w a n y d o j e d n e g o z u g u p o w a ń K o ś c i o ł a B a p t y s t y e z n e g o , j a k o d o w ó d , ź e w ś r ó d n a j w y b i t n i e j s z y c h o s o b i s t o ś c i ś w i a t a , z n a j d u j ą s i ę l u d z i e , d la k t ó i y< h s p r a w a E w a n g e l j i j e s t b l i s k a , i k t ó r z y n i e w a h a j ą s i ę d a w a ć p u b l i c z n i e w y r a z s w y m p r z e k o n a n i o m . ( P r z y p . R e d . )
B I A Ł Y DOM, WASHINGTON 16 k w i e t n i a 1946 r
Do
C z ł o n k ó w P ó ł n o c n y c h K o n w e n c y j n y c h K o ś c i o ł ó w B a p t y s t y c z n y c h ! i
D r o d z y Przy j a c i e l e !
Za p o ś r e d n i c t w e m W a s z e g o c z a s o p i s m a „ K r z y żowiec" z p r z y j e m n o ścią k o r z y s t a m z p r z y w i l e j u p o w i t a n i a Was z w s z e l k ą ż y cz li w o ś c i ą .
J e ś l i b y to tylko było m o ż l i w e , c h c i a ł b y m s ki er o w a ć W a s z e k o n w en c j e na d r o g ę W i e l k i c h Z a g a d n ie ń. Z a k o ń c z e n i e w r o g i c h z m agań w o j n y światowej j e s z c z e b ardziej ukaz a ł o p o t r z e b ę z m o b i l i z o w a n i a w s z y s t k i c h d u c h o w y c h ś r o d k ó w w celu r e a l i z o w a n i a m i sj i pokojowej n as z eg o K o ś c i o ł a w tym c i e r p i ą c y m świecie. J e s t e ś m y p r z e k o n a n i — i Wy i ja — że w s z y s t k i e n a r o d y o d c z u w a j ą głód d u c h o w y , który j e d y nie E w a n g e l j a m o że z a s p o k o i ć c ał ko wi ci e.
O s o b i ś c i e j e s t e m d u m n y z tego , że j e s t e m b ap ty s tą z n a j g ł ę b s z e go p r ze k on an ia . Wier z ę , że z a sady w o l n o ś c i d u c h a , dla k t ó r y c h żył i za k t ó r e umarł R o g e r W i l l i a m s m aj ą w i e l e w s p ó l n y c h cech z a m e r y k a ń s k i m p o j m o w a n i e m dróg ż yciowych, i czuję, że je s t n a s z y m o b o w i ą z k i e m p r z e s t r z e g a ć tych z asad i p o d z i e l a ć je z tymi, k t ó r z y p o
szuk u j ą w o l n o ś c i sumienia.
P o n i e w a ż świat tak b a r d z o p o t r z e b u j e ś wi ad e c t w a B a pt ys t ó w , m o d l ę się o to, a b yś c i e m o gl i skupić W a s z e m yś li i p o c z y n a n i a dla tern a kt y w n i e j s z e j Waszej s ł u ż b y w tych p r z e ł o m o w y c h c z a s a c h , b ę d ą c y c h p r z e d nami.
G ł ę b o k o sobie cenię l ic z n e w y r a z y i z a u f ania, j ak i e o t r z y m u j e na ty m b a r d z o o d p o w i e d z i a l n y m k i e r o w n i c z y m s t a n o wi sk u, k t ó r e Bóg mi p o w i e r z y ł i życząc Wam. w i e l k i c h i t r w a ł y c h s u k c e s ó w w W a s z y c h p o c z y n a n i a c h .
Po zostaję ,
H a r r y S, T r u m a n
Str. 10 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr Z Daniel dow iedział, źe b y i podany d ek ret na
piśmie, w szed ł do domu sw ego, gdzie otw o rzo ne b y ły okna w pokoju jego przeciw Jeruzalem o- wi, a trz y k ro ć przez dzień klękał na kolana sw o
je i modlił się, a chw ałę d aw ał Bogu sw em u, jako to b y ł zw y k ł p rzedtem czynić“ (Daniel 6, 10).
On modlił się jaw nie tak, że w szy sc y o tym wiedzieli. T rz e b a „śm iało słu ży ć sw em u B ogu“.
O kna jego obrócone p rzeciw Jeruzalem ow i, p rz e
ciw Syjonow i, gdzie w inien p rzy jść P an. (M aho
m et początkow o rów nież ogłosił Jeruzalem ja
ko miejsce, Jtu k tórem u w szy sc y praw ow ierni winni, się zw raca ć w czasie sw oich m odlitw, lecz później — z pow odu nienaw iści ku żydom — w y b ra ł do tego celu M ekkę).
Skoro tylko B ogu oddajem y w ładzę, Bóg bierze człow ieka całkow icie pod sw oją opie
kę. D aniela jednak za jego nieposłuszeństw o rzucają do dołu lwiego. Cóż to jest za opie
ka? C zyż B óg n ap raw d ę nie m ógł obronić D aniela p rzed ludźm i? C óż to za pokusa, zw ła sz
cza dla tych w ierzących, k tó rz y byli św iadkam i tej poniżającej kaźni?! A dlaczego Daniel nie uląkł się tej poniżającej kaźni? — Dlatego, że on już daw no oddał się Bogu i już daw no w y d a ł du
szę sw ą na śm ierć.
On już niejednokrotnie um ierał, gdy w al
czył z grzecham i, niejednokrotnie staw a ł p rz e d obliczem groźnego w ład c y w schodu. „ Ja k aż
dego dnia um ieram “ — m ówi Apostoł. „On w iernie służył B ogu“ i obecnie nie b y ł to w ybuch boh aterstw a, a daw ne postanow ienie, gotow ość i przyzw yczajenie, spokojnie p atrzeć w oblicze śm ierci.
B óg nie za g w ara n to w ał nam drogi usianej ró-
» żami, i Sam w osobie S y n a Sw ojego szedł cier
nistą drogą. On jedynie zapew nił nam zw ycięstw o tej p raw d y , o którą, w alczym y, życie w ieczne w p rz y szły m K rólestw ie P ra w d y .
Ale oto stał się cud! D aniela w yciągnięto z dołu lwiego bez najm niejszego obrażenia. I tu jeszcze ra z w idzim y p rz y czy n ę jego spokojnego m ęstw a i tryum fu, a m ianow icie: okazał się cz y stym w obec B oga i w obec człow ieka, w łaśnie w obec człow ieka, w obec spraw iedliw ych zadań w ład z y ludzkiej!
A by b y ć silnym — trz e b a być czystym ! A te groźne i drapieżne lw y, stw orzenie, k tó re zbutow ało się przeciw człow iekow i dla
tego, że ten sprzeciw ił się sw em u S tw ńrcy, te raz czują obhtego ducha Daniela, tchnienie Boga w nim i — podporządkow ują się sw em u S tw ó rcy !
A dalej — cudow ne skutki: pogański król w y daje dek ret, ab y w 'c a ły m jego królestw ie czczono Boga. „W y d an y jest ode mnie ten w yrok, aby po w szy stk iem państw ie k ró lestw a m ego w szy scy drżeli a bali się oblicza B oga D anielow ego, bo On jest B óg ży jący , i trw a ją c y na w ieki“.
M y często oszczędzam y siebie, w ychodząc z tego założenia, że, zachow ując sw oje ży cie, bardziej p rz y słu ż y m y się do rozpow szech
nienia sp ra w y Bożej. To jest strasz n a myśl, k tó rą stara m y się zatu szo w ać n asz ą zd rad ą
w obec naszego S tw ó rcy . Jeśli do końca bę
dziem y bronić sp ra w y C hrystusow ej, to choć
by nas w szy stk ich spalili na stosie, isk ry z tego stosu rozniosłyby św iatło ew angelii dale
ko po całej ziemi.
Nie zapom inajm y: „Albowiem kto b y się w sty d ził za Mnie i za sło w a Moje m ię
dzy tym rodzajem cudzołożnym i grzesznym , i S yn człow ieczy w sty d zić się zań będzie, gdy przyjdzie w chw ale O jca sw ego z Anioły św ię ty mi“ (Ew. Św. M arka 8/38). Jak m ożem y nie w y z n a w ać tego, k tó ry nas zbaw ił, a p rz y ty m m iędzy tym rodzajem cudzołożnym i grzesznym , k tó ry ginie w grzechu! Jedyne, — czego w inniśm y się obaw iać, — to jest lęk: „...m ów do nich w sz y st
ko, co Ja tobie rozkazuję: nie bój się ich, bym cię snać nie s ta rł p rz ed obliczem ich“. „Zabulon, k tó ry w y d a ł duszę sw ą n a śm ierć“ — śpiew a na cześć zw y cięscy prorokini. D ebora. I dlatego n a
ród ten zw yciężył.
C hrześcijanin jest człow iekiem , k tó ry w y d ał duszę sw ą n a śm ierć dla C h rystusa. I to w łaśnie jest zupełne oddanie się Bogu. Jeśli Izrael m iał rozkaz jedynie w y z n aw ać Boga, m y otrzym aliśm y w ięcej, a m ianow icie: głosić m iłość Jego w sz y st
kiemu stw orzeniu...
I dlatego nietylko nie wolno nam milczeć, ale g d y b y nam zabroniono św iadczyć o C h rystusie i zapytano, kto nam pozw olił to czynić, w inniśm y odpow iedzieć, że nietylko m am y zezw olenie, lecz rozkaz, i nietylko od w ład z y ludzkiej, lecz z ust Tego, Komu dana jest w szelka w ład z a na niebie i na ziemi, od K róla K rólów i P a n a P an ó w : „Idź
cie na w szy ste k św iat i głoście E w angelię w sz y st
kiem u stw o rzen iu “.
A tym , k tó rz y się boją ludzi, odpow iem y słow am i A postołów : „O sądźcie sami, kogo n a
leży w ięcej słuchać — ludzi czy B o g a ? “ My zaw sze będziem y odw ażni, gdy okno naszego pokoju będzie otw orzone p rzeciw Jeruzalem ow i, jeśli oko naszej duszy b ędzie oglądało g órny Je
ruzalem , zstęp u jący od B oga z nieba“. „Kto cho
dzi z Bogiem, ten jasno spogląda naprzód", ten nie potrzebuje się obaw iać, nie m a tu nic, o coby się m usiał ubiegać.
Jesteśm y pielgrzym am i n a tej ziemi. T u nie m a dla nas m iejsca. „Jak o ż m am y śpiew ać pieśń P ań sk ą w ziemi cudzoziem ców ?“ — „ Jeźliże cię zapom nę, o Jeruzalem ! niech zapom ni sam a siebie p ra w ica m oja“. „Nie bój się, tylko w ie rz “.
I tak, w ażn e jest w m odlitwie, ab y śm y ch w a
lili Boga, ab y śm y Mu okazyw ali rad o ść naszą i chociaż raz w m odlitw ie uśm eichnęli się w duszy naszej do Boga, jako do m iłującego Ojca, i po
zwolili, ab y na tw a rz y naszej odbiła się chw ała p rzy szłeg o pokoju, ch w ała zm artw y ch w stałeg o C hrystusa.
Daniel ani na jedną jotę nie zm ienił sw ojego zw yczaju. L udzie zm ieniają sw oje guusta i poglą
dy, ale w ierząc y nigdy nie zm ieniają sw ojego s ta now iska duchow ego — chw alą B oga w e w s z y s t
kich przejaw ach ży cia i n aw et w obliczu niebez
p ieczeństw a śm ierci. W. Marcinkowski.
P ren u m eratą o raz wszelkie ofiary n a czaso p ism o prosim y w p ła c a ć b ezp o śred n io n a konto P. K. O. Nr 1-4340 „CHRZEŚCIJANIN", m iesięcznik Polskiego K ościoła
- E w angelicznych C hrześcijan B ab ty stów.
Nr Z C H R Z E Ś C I J A N I N S tr, i i
L i s t J u d y
W ielk ie Praw dy w m ałym liście
L ist Judy nazw any został obrazem o statec z
nych czasów (w. 18) i w stępem do O bjaw ienia Św. Jana. Z ty ch w zględów przezn aczo n y jest przede w szystkim dla ludzi obecnego wieku.
G łów nym jego tem atem jest sąd nad w y stę p kiem.
O braz potępienia grzeszników jest pełen niezrów nanej siły. Ju d a biorąc p rz y k ła d y z hi
storii (Izrael, Aniołowie, Sodom a i Gom ora, Kain, B alaam , Kore), o raz z p rz y ro d y (obłoki bezw od
ne, d rz ew a obum arłe, b ałw a n y m orskie, gw iazdy b łąkające się), w ykazuje, że gniew B oży niszczy w szystko, co jest napiętnow ane bezbożnością i p rz ed staw ia stra sz n y stan potępionych.
S ąd Tłoży poprzedzi w ieczność tak, jak list Judy p o p rzedza księgę O bjaw ienia Św. Jana.
K rótki ten list za w iera tak że w iele w ażnych praw d, jakie, w yznajem y. P odajem y kilka najw aż
niejszych z nich:
Lisi nieznanego autora z
C hrześcijanie nie odróżniają się od innych ludzi ani posiadaniem odrębnego kraju, ani też sto
sow aniem innego języka czy też odm iennych o b y czajów . Nie m ieszkają w osobnych m iastach, ani też odznaczają się szczególnym try b em życia.
Nie łam ią sobie głow y nad zagadkam i uczonym i i naukam i fachow ym i, k tó re w ym yślili ciekaw i lu
dzie, nie w p ro w ad zają też żadnej nowej nauki o człow ieku. Oni dostosow ują się w ubraniu, jedzeniu i w e w szystkim , co ty c z y zew nętrznego życia do obyczajów otaczających ich m ie sz k a ń -' ców. Mimo to jest ich zrzeszenie czym ś cudow nym i niew iarygodnym .
K ażdy z nich m ieszka w sw ojej ojczyźnie ja
ko obyw atel. M ają w szystko w spólne jako o b y w a
tele i znoszą w szy stk o to, co nieprzyjem nego.
Żenią się i za m ąż w ychodzą jak inni i rodzą dzieci.
M ieszkają w ciele, ale nie chodzą w edług ciała. M ieszkają na ziemi, ale ich rzeczpospolita jest w niebiesiech.
S tosują się do u sta w państw ow ych, ale ich p ostępow anie prześciga św iętością Wszelkie ustaw y.
Oni w szystkich m iłują i doznają za to p rz e
śladow ań, Ludzie nie znają ich, mimo to potępiają ich życie. M ają niedostatek, a jednak są bogaci.
Noszą na sobie znaki hańby, a jednak z pod nich prześw ieca ich w spaniałość. Ich imię b y w a bluź- nione, a p rzez bluźnierstw o zo staje stw ierdzona ich niew inność.
Ścigani nieprzyjaznym i w yzw iskam i, od
płacają przyjem nym i słow am i. D oznają p o g ar
dy, a odw zajem niają się szacunkiem . Żyją bez nagany, a b y w a ją karani jak złoczyńcy. B yw ają odrodzeni.
1. Trójca Św ięta. W y stęp u je tu B óg Ojciec (w. 1), Jezus C hry stu s S yn B oży (w kilku w ie r
szach) i Duch Ś w ięty (w. 20).
2. B oskość Chrystusa, k tó ry w kilku w ier
szach zostaje n azw an y P anem .
3. Nauka Starego Testamentu. W szystkie w y d arzen ia i cz y n y opisane w S ta ry m T estam encie służą nam ku nauce i p rz estro d ze (w. 5— 11).
4. S zatan. Z w ie rsz a 9-go w ynika, że szatan istnieje i to-jako osoba, oraz, że posiada moc.
5. Aniołowie. R ów nież Aniołowie (duchy) istnieją (w. 6).
6. S ąd i potępienie. P ew ność, że one nastąpią i ich gro za w y n ik a z w ierszy 6, 7 i 13.
7. Powtórne Przyjście Chrystusa p rzep ow ie
dział Enoch jeszcze p rz ed potopem (w. 14 i 15).
J. M. lun.
II wieku po Chrystusie
Jednym słow em : C hrześcijanie są duszą św iata, są tym dla niego czym dusza dla ciała.
T ak jak nie m ożna określić siedliska duszy, tak sam o oni są rozprószeni po w szystkich częściach św iata. D usza w p raw d zie m ieszka w ciele, ale nie pochodzi z ciała. C hrześcianie w praw dzie m ieszkają na św iecie, ale nie są z tego św iata.
T ak jak dusza jest niew idoczna w w idocznym ciele, tak chrześcianie nie są w idoczni w świecie.
Że m ieszkają w św iecie to m ożna zobaczyć, ale ich stosunek do B oga jest dla św iata niew idoczny.
D usza m iłuje ciało, chociaż jest od niego zniena
widzona. T ak chrześcianie m iłują tych, któ rzy ich nienaw idzą.
Zam kniona w ciele, dusza u trzym uje cia
ło: zam knieni na św iecie jak w w ięzieniu, są solą i św iatłem tej ziemi. N ieśm iertelna dusza m iesz
ka w śm iertelnej pow łoce: chrześcianie zam iesz
kują ten przem ijający św iat jako pielgrzym i i ocze
kują niezw iędłego dziedzictw a w niebie.
B óg sam, W szechm ogący i niew idoczny, ze
słał P raw d ę , św ięte i niepojęte Słow o na ziemię, ab y zam ieszkać trw a le w sercach ludzkich. Nie posłał do ludzi sługi anioła, ale sam ego B udow ni
czego, p rzez którego w szy stk ie rz ecz y zostały stw orzone.
Tego posłał, którego ro zk azy kierują ży wiołam i, naznaczają słońcu jego to r i księżyco
w i bieg w ędrów ki po niebie, k tó ry w szy stk ie rz e
czy u p o rządkow ał i ujął w p raw a.
Tego, k tórego słucha niebo i to co jest na nie
bie, ziem ia i to co jest na ziemi, m o rze i to co jest w m orzu, tego posłał do ludzi.
A na co Go p o słał? Z m iłości i łaski, posłał jako król p o sy ła sw ego syna, ab y ludzi w ybaw ić.
P o sła ł go jak g d y b y ludzie nadal byli jego pod