i m ! : >6 INDEX 35462
Ro k LXIX s t y c z e ń - l u t y 1 9 9 8 Ni 1-2/98 (552-553)
* ■ ■ ■ 1 fli-*ViVf ni»jl f
* ^ j > J ' ’i ‘i i\-fln| ■
rife'»i>1M|VuUl,#vit*l >-*■”■‘V“łv,rtl i 1> .-Ufłłvth **^Vf>- <
;afty- iS>‘V-“ri **v v,*« 3 v^ipiv t
^s^ttóTSsiWs1:
ily'CliiW'tx%vx■*;iv n -ii- ;
I S & ’ ^ y d * 3 » u |
TfiiSfrv»' k^Jr,-sh.-i-,V'tlH '-1'-wą-4iV Tkxv>,x l-Ärt#v>*w*»iJ»W*V . ■%tv.'nvi> i "•*> •
E f P W
K|»ävKl*»«M * — VtVn ■ ' 'r i \ * r « . U, *1J» . I.s4łi>1l>1 « I j. -Lll, V,lhl •. ■ '1IVT I- ■'■Ff'" I
MM#
c 3 4 8 4 5
3 Słowo w stęp n e redaktora n a c z e ln e g o Pilnuj czytania i nauki
4 W yostrzona strzała
6
U czm y się przebaczać 8 Wywiad „Chrześcijanina”Wczoraj i dziś Warszawskiego Sem inarium Teologicznego 11 Św iadectw o
Spowiedź absolwenta
1 2 Krakowskie Sem inarium Biblijne 13 Aby powstawały nowe zbory
Okręgowa Szkoła M isyjna w G dańsku
1 5 Miniatury e g z e g e ty c z n e Jedność - dar i zadanie 1 6 Biblia i teo lo g ia
• O przekładzie i interpretacji biblijnych tekstów
• O predestynacji
Podsłuchane w seminaryjnej kuchni
2 0 M iędzynarodowy U niw ersytet Chrześcijański „VISION”
21 Sem inarium Teologiczne w U stroniu
2 2 Wielkie słow a N o w eg o Testamentu Epitage - królewski rozkaz 2 3 Powroty do Ojca
2 4 Kącik czytelnika
2 5 Ewangelizacje nam iotow e ‘97 2 6 Ogłoszenia
2 7 W iadom ości z kraju
2 8 Półka z książkami
2 9 W iadom ości ze świata
3 0 W iadom ości polonijne
3 1 Chwila dla audiofila Anointed „The Cali”
Newsboys „Take M e To Your Leader”
Chwila dla audiofila
N ew sboys
„Take M e To Your Leader”
A nointed
„The C ali”
Świadectwo
Spowiedź absolwenta W ST
8 Wywiad „Chrześcijanina”
Wczoraj i dziś Warszawskiego Seminarium Teologicznego
I A by pow staw ały n ow e zbory
® i| Okręgowa Szkoła Misyjna
B w Gdańsku
1 J L . Bibl’a ' te o lo 9 ia
B O przekładzie i interpretacji i biblijnych tekstów
j
2
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2/9S (552-553)Słowo wstępne redaktora naczelne
N u m e r ten pośw ięcam y chrześci
ja ń sk ie m u kształceniu. C h o d z i nam jednak nie o kształcenie zawodowe lu
dzi zaangażowanych w pracę na Bożym polu żniwnym. Myślimy przede wszy
s tk im o ty m , że w szy scy je s te ś m y uczniami Jezusa Chrystusa i stale m u sim y się uczyć. Bo Paw łow a zachęta pilnuj czytania i naukizostała skierowana przez Ducha Świętego nie tylko do Ty
moteusza, ale - jak całe Pism o Święte - do każdego wierzącego człowieka.
Przeglądając na biurku rzeczy mego O jca, tuż po pogrzebie, zauw ażyłem m ałą książeczkę pt. „Lata p o d e sz łe i starość według Biblii”, autorstwa bp.
Kazimierza R om aniuka. Teraz sam ją czytam i ze zdm ieniem stwierdzam, że m ój O jciec m im o sw oich u k o ń c z o nych 82 lat uczył się „samowychowy- wania do starości” - to tytuł trzeciej, ostatniej części tej książeczki. Więc je d nak nigdy nic ma końca naszego ucze
nia się życia. Jeśli nasz stosunek do nie
go je st aktywny, a nie bierny, zawsze jesteśm y w stanie jeszcze czegoś się do
w ied zieć, starać się to p rzeło ży ć na praktykę naszego codziennego życia.
W brew pozorom współczesne czasy nie sprzyjają uczeniu się. M im o rozw i
n ię ty c h te c h n ik a u d io w iz u a ln y c h , m ożliw ości w irtualnego w ędrow ania po muzeach i bibliotekach świata przy pom ocy kom putera w dom u, tak na
praw dę człow iek staje się coraz b ar
dziej leniwy, by słuchać i czytać, zbyt zmęczony i rozproszony, by wnikliwie angażować się w poznawane zagadnie
nie. Potworny natłok informacji, usta
wiczny stres związany z utrzym aniem się na powierzchni i niepewność ju tra sprawiają, że nie mam y sił wsłuchiwać się u w a ż n ie w to , co m ają n a m do przekazania inni. Spada czytelnictw o książek, wzrastają za to obroty w ypo
życzalni kaset wideo, statystyczny Po
lak przed telew izo rem spędza około trzech godzin dziennie. Wracają czasy pism a obrazkow ego - alarm ują n ie którzy. Alarm ują, bo grozi to cofnię
ciem cywilizacyjnym, lenistwem um y
słowym i zubożeniem emocjonalnym.
Spada też czytelnictw o Biblii. Jest o na n a d al n ajlep iej sp rz e d a ją cą się książkę świata, ale też najbardziej za
niedbaną przez chrześcijan, gdy chodzi o jej codzienne czytanie. N iek tó ry m łatw iej j e s t p rz y sw o ić so b ie d z ieje M ojżesza z film u w ideo niż z lektury Pism a Świętego. N a w ielu nab o żeń stwach chętniej śpiewamy i gramy niż słu ch am y B ożego Słowa. N ie k tó rz y zn an i na św iecie ew angeliści więcej opowiadają o tym, co Bóg im „ostatnio powiedział” niż przezentują to, co O n ju ż kiedyś pow iedział w sw oim Sło
wie, co się nigdy nie zm ieniło i nadal m usi być głoszone, by w ielu jeszcze poznało prawdę. Zdarzyło mi się ucze
stniczyć w nabożeństwie, gdzie jedyne czytanie Pisma Świętego stanowił frag
m ent na początku wygłaszania kazania.
Wcześniej całą godzinę śpiewano bar
dzo ubogie w treść pieśni, m odlono się 0 potrzeby ludzi, odbyła się też W ie
c z e rz a P a ń sk a b e z je d n e g o n a w e t choćby odczytania lub zacytowania Bi
blii! Zaskoczyło m nie to tym bardziej, że było to głów ne nabożeństw o n ie
dzielne w kilkutysięcznym zborze zie
lonoświątkowym w kraju, gdzie akurat przebywałem. M ów ię to ze sm utkiem 1 troską, bijąc się przy tym i we własne piersi, bardziej zdziw iony i przejęty niż skory do osądzania.
C o robić, m oi D rodzy? J a k tem u z a ra d z ić ? T re n d ó w w ś w ie c ie n ie z m ie n im y . Z e ś w ie c c z e n ia n ie p o w strzym am y. N a m odę nie m a rady.
M ożem y jednak pilnować samych sie
bie w ed łu g zalecenia ap. Pawła: „Do czasu, aż przyjdę, przykładaj się do czyta
nia, zachęcania, nauki” ( lT m 4,13 BT).
Jeśli każdy z nas, ewangelicznych, zie
lonośw iątkow ych, charyzm atycznych chrześcijan zadba o siebie samego pod ty m w z g lę d e m , w te d y całe n asze chrześcijaństwo będzie zdrowsze i bar
dziej przystosowane do zmieniających się w a ru n k ó w życia. B ędziem y solą ziem i, światłością świata i czytelnym listem Chrystusa. Będziemy odpowie
dzią na problem y zagubionego współ
czesnego człowieka. N ie techniki, m e
to d y czy s p o s o b y g ło s z e n ia są najbardziej nam teraz potrzebne, lecz czyste, żywe Słowo Boże poznawane i przeżywane przez nas każdego dnia.
Je d y n ie o n o m a m oc p rzem ien ian ia ludzkiego życia, jedynie ono może po
m óc nam w szystkim . Z m o b ilizu jm y się więc każdy z osobna do regularne
go czytania Pism a Świętego rano, je szcze zanim zerwiemy się z łóżka, za
n im usiądziem y do śniadania. Jest to przecież duchow e „śniadanie” dla na
sze g o w e w n ę tr z n e g o c z ło w ie k a , w m ocy tego pokarm u łatwiej nam bę
dzie staw ić czoło p ro b le m o m dnia.
Czy sam ochodzie nie m ożna włączyć kasety z czytanym tekstem biblijnym?
A w ciągu dnia, w chwili rozterki lub p o k u sy czy m am y p o d ręką „m iecz D u ch a”? Także wieczorem , przed za
śnięciem, czy nie w arto „zaaplikować”
sobie najlepszy środek na uspokojenie - kilkanaście w ersetów biblijnych?
Wyraz pilnowaćoznacza strzec cze
goś, czuw ać nad czym ś, dozorow ać, doglądać, zajm ow ać się, dbać. jak że aktualne są słowa wypowiedziane kie
dyś przez Salomona:
S y » « m q/, z w r d f na moje słowa,
nakłoń ucha do moich m ówi N ie spuszczaj ich z oczu, z a c k o w ą / j e w je re a ; Bo są życiem dla tych, W r z y j e z w ą /A /&
i lekarstwem dla całego ich ciała.
P rz 4,20-22
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2/98 (152-553)
3
ielu sądzi, że do wygłasza
nia kazań czy ew angelizo
w a n ia w y s ta r c z ą d o b re chęci i przygotow anie teo
retyczne. Jednak zdobycie choćby jed n e
go g rzeszn ik a dla C hrystusa je s t za d a niem nadnaturalnym i jako takie wymaga nadnaturalnego w yposażenia. Kwalifikacje duchow e i cechy charakteru są jakby zapleczem służby kaznodziei. To, jaki jest przed wstąpie
niem na kazalnicę, jest ważniejsze od tego, co on wygłosi i jakie zastosuje m etody Dzięki po
siadanej um iejętności przekonyw ania m ożna doprowadzić ludzi do „podjęcia decyzji” przy
stąpienia do zboru, lecz często przynie
sie to większą szkodę niż pożytek.
D o w y k o n a n ia sw ego d z ie ła n a ziemi Bóg zawsze używa ludzi. E w an
gelie sporo nam m ów ią o apostołach Jezusa Chrystusa. M ożem y się dow ie
d z ie ć, ja k ich M is trz p o w o ła ł, j a k kształcił ich charakter i sposób m yśle
nia, jak wyposaży! ich w m oc D ucha Ś w iętego, w re sz cie ja k o n i d ziałali w im ieniu Pana. Było ich tylko d w u nastu, ale nadprzyrodzone powołanie, przcksztaltowanie, wyposażenie i w y
pchnięcie do służby uczyniły z nich
„w yostrzone strzały ” Bożej m iłości, k tó re zd o b y w ały lu d z k ie serca dla Chrystusa.
C z y ta ją c lis ty a p o s to ła P a w ia , a szczególnie te skierow ane do m ło dego T ym oteusza, zauw ażyć m o żn a przyrów nyw anie ludzi służących B o gu do różnych postaci w ziętych z ży
cia codziennego. N a ich przykładzie zastanówm y się teraz, jakie m usi mieć cechy charakteru człow iek używ any przez Boga, aby m ógł być gotowy, n i
czy m z ao s trz o n a strz ała w B o ży m kołczanie, do w ypełnienia sw ego p o wołania.
S'!}ia<§]a
A p o s to ło w ie n ie ty lk o n azy w ali siebie sługam i Jezu sa C h ry stu sa , ale także całym sw oim życiem pokazyw ali, jak i je s t cel ich życia i kom u służą. Takiej też postawy uczyli innych. Paweł napisał do Tym oteusza, swego syna w w ierze: „G dy tego będziesz braci nau
czał, będziesz dobrym sługą Chrystusa Jezusa, wykarmionym na słomach wiary i dobrej nauki, za którą poszedłeś'” ( lT m 4,6). „Słow nik jęz y ka po lsk ieg o ” podaje n astęp u jącą definicję w yrazu sługa: „Sługą jest ten, kto spełnia posługi osobiste przy kimś' łub zajmuje się czyimś domem, gospodarstwem itp. Sługą jest ten, kto działa
w czyimś' interesie, pracuje na rzecz kogoś'; ten, kto jest czynnym zwolennikiem kogoś' lub czegoś'".
Z n a n a n a m d o b rz e p rzy p o w ieść Jezu sa o w iernym i niew iern y m słudze (M t 24,45- 50) daje o d p o w ied ź na p ytanie: „K to w ięc je s t tym sługą w iern y m i ro ztro p n y m ?”. Ten, który w e właściw ej porze rozdziela pokarm lud zio m pozostaw ionym jeg o opiece. N a to m ia st słu g a zły, zam iast w y k o n y w ać w o lę swego pana, folguje w łasnym zachciankom . P o d o b n ie w przypow ieści o sługach ro z p o rz ąd z ają cy c h m a ją tk ie m sw eg o p an a (M t 2 5 ,1 4 -3 0 ) J e z u s p o d k r e ś la , że ci, k tó rz y w iern ie pom nażają p ow ierzone im dob ro są
zgodzić się na codzienne posłuszeństw o B o
ż e m u S ło w u , na o so b iste w y rz ec z en ia na rzecz w ykonyw anej służby.
Tymoteusz otrzym ał od Pawła takie pole
cenie: „ Ćwicz się w pobożności!” O ryginał grec
ki używa tu słowa gimnadzein, które oznacza:
upraw iać, rozw ijać, trenow ać, ćwiczyć. Ten sportow y term in połączył Paweł ze słow em pobożność, które określa całokształt duchow e
go życia w ierząceg o czło w iek a i o b e jm u je m odlitw ę, wczytywanie się w Pism o Święte, post, ofiarność, uczynki m iłosierdzia itp.
o s tr z o n ą , w k o łc z a n ie sw oim m n ie u k ry ł
Iz 4 9 , 2
sługam i dobrym i i w iern y m i, natom iast ten sługa, k tó ry u trz y m a ł p o w ie rz o n y m ajątek w takim stanie, w jak im m u go pozostaw io
no, uznany został za złego i leniwego.
U ży w an e w N o w y m T estam encie grec
kie słow o doulos, oznacza zarów no sługę, jak i niew olnika. Polski wyraz niewolnik su g eru je , że c zło w iek taki nie m a sw ojej w łasnej
woli, poniew aż całkowicie pod p o rząd k o w a
ny je s t w oli sw ego pana. Taką też postaw ę przyjął nasz Zbaw iciel m ów iąc: „Oto idę czy
nie, o B oże, wolę tw o ją ” ( H b r 1 0 ,9 B G ), a um ierając za nas na krzyżu przyjął postać niew olnika. Tak też i każdy B oży sługa m usi
y g g W zorując się na życiu sportow ców apostoł Paweł pisze: „Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak bie
gnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikom y zdobyć wieniec, my za ś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał; Ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, hgdgc zwiastunem d k in- nych, sam nie był odrzucony” (I K o r 9,24-27).Paw eł w iedział o czym p i
sze, b o sam n a ło ż y ł s w e m u ży ciu ograniczenia i stosow ał się do su ro w ych reguł, p o dobnie ja k zawodnik:
cech o w ało go w ielk ie o p an o w an ie, b ezin tereso w n o ść, po św ięcen ie, sa
m ozaparcie i stanow czość. Byt czło
w ie k ie m Słow a B ożego, m odlitw y, p o stu i czynu m iłości. Je st w z o rem danym przez Boga nie tylko Tym ote
uszowi, lecz i chrześcijanom w szystkich w ie
ków. Ż yjąc w e d łu g teg o w z o ru na p e w n o przy końcu swego życia będziem y mogli spo
kojnie powiedzieć: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawie- dlmWd” (2T m 4,7-8).
M ło d e m u T ym oteuszow i apostoł Paw eł zaleca także, aby był do b ry m uczn iem Jezusa C hrystusa. „Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, napominania, nauki. Pilnuj siebie samego i nauki, trwaj w tym, bo to czyniąc, i samego siebie zba
wisz, i tych, którzy cię słuchają" ( l T m 4,13.16).
4
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2/98 (552-553)„ Uczniem jest ten, kto się uczy, kształci, zwolen
nik i kontynuator nauki mistrza, nauczyciela” - czytamy w słowniku. Jezus m ów ił, że uczniem Jego jest ten, kto tiw a w Jego Słowie, a to zna
czy: ten kto je czyta, studiuje, rozm yśla nad nim , uczy się go na pamięć i praktycznie stosu
je słowa Jezusa Chrystusa. Prawdziwe ucznio- stwo rodzi się z um iłowania M istrza oraz stu
diow anego p rzedm iotu. M iłość ta w idoczna jest w tęsknocie za przebyw aniem z M istrzem , słuchaniem Jego słów.
P ra w d z iw e u c z n io s tw o w y m a g a w ię c w iele sam ozaparcia i w y rzeczeń . J e z u s u j
m u je to w słow ach: „Kto nie dźwiga krzyża sinego i nie idzie za mną, nie może być uczniem moim. ( ...) Tak więc każdy z was, który się nie w yrzekn ie w zystkiego, co ma, nie m oże być uczniem moim” (Łk 14,27.33).
O d ucznia w ym aga się system atyczności, pilności i sum ienności. N ajw yższym pozio
m em doskonałości u czn ia je s t d o ró w n a n ie M istrzow i, który pow iedział: „Nie jest uczeń nad mistrza swego; lecz doskonałym będzie każdy, jeśli będzie ja k mistrz jego" (Łk 6,40). N ic usta
w ajm y zatem na naszej drodze wiary, idźm y śladami naszego M istrza i starajm y się Je m u dorów nać.
K olejne p olecenie Paw ła b rzm i: „Ale ty, człowiecze Boży, unikaj tego, a zabiegaj o spra
wiedliwość, pobożność, wiarę, miłość, cierpliwość, łagodność. Staczaj dobry bój wiary, uchwyć się ż y wota wiecznego, do którego też zostales' powołany i złożyłeś' dobre wyznanie wobec wielu świadków”
( lT m 6,11-12).
O m ężach Bożych w iele czytam y w Sta
ry m T esta m en c ie . Z a c h w y c a m y się S n o chem , który chodził z Bogiem , podziw iam y d e te r m i n a c j ę N o e g o , w ia r ę A b r a h a m a , odw agę M ojżesza i cierpliw ość H io b a. Ale pam iętać przy tym m usim y, że potencjalnie k ażd y z nas ró w n ie ż j e s t m ę ż e m B o ży m , c zło w ie k ie m p o w o ła n y m d o w y p e łn ia n ia Bożej woli na ziemi. Poniew aż je d n a k każdy człow iek je s t p ełen sp rzeczn o ści i ró żn y ch ograniczeń, łatwo m oże pobłądzić. Stąd na
stępne napom nienie apostoła Pawła, aby Ty
m o te u s z w y strz eg a ł się sz k o d liw y c h p ra gnień, natom iast podążał do sprawiedliwości, wiary, m iłości i pokoju nie w pojedynkę, lecz
„z tymi, którzy wzywają Pana z czystego serca”
(2T m 2,22). U trzy m an ie ścisłej społeczności z in n y m i lu d ź m i w ierzący m i je s t w ażn y m w arunkiem ow ocnego życia dla Pana, p onie
waż je d e n d ru g iem u usługuje takim darem , ja k i posiada. W ich g ro n ie B o ży czło w iek zdobyw a d u c h o w e siły, u m acn ia sw ą w iarę
i pobożność, nabywa cierpliwości i łagodno
ści, poleruje się jeg o charakter.
S cO feteG r-S
Z ycie chrześcijanina nie je s t łatwe. W ie
dząc o tym dobrze, apostoł Paweł pisze: „Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezu sa” (2T m 2,3). Razem z przyw dzianiem m u n d u ru żołnierz podporządkow uje siebie władzy dowódców. N ie m oże ju ż pędzić sw obodnego życia cywila; wszystkie jego prywatne cele p o zostały za bramą. W większości spędza o n czas na ćwiczeniach i szkoleniu, a podczas w ojny - w t r u d n y c h w a r u n k a c h b o jo w y c h . Ja k ż e podobne do takiego życia je s t służba m isjona
rzy, ty ch o d w a żn y c h ż o łn ie rz y C h ry stu sa , k tó rzy w ś ró d n iep rz y ja z n y ch p le m io n d o świadczają niedostatku, chorób, cierpień, nie
b ezpieczeństw , a n aw et spotyka ich śm ierć.
N iek o n ieczn ie m u sim y być zaraz w Afryce.
T rudy niesienia dobrej now iny ludziom nie- przyjaźnie nastaw ionym do wszelkich „now i
nek” niejednokrotnie są przyczyną zniechęce
nia. Potrzeba wielkiego hartu ducha i odwagi D u c h a Ś w ięteg o , aby z m iło śc ią nad al im m ów ić o Jezusie Chrystusie.
jJ / 3J ä u W f j j k
K a ż d y c z ło w ie k n a r o d z o n y z D u c h a i z w ody je s t pracow nikiem niezwykłej „fir
m y ”. N azyw a się ona Kościół, a celem jej jest głoszenie ewangelii wszystkim ludziom . Sam Pan, Jezus C hrystus, je s t zw ierzchnikiem tej
„ firm y ”; O n N ie śm ie rteln y , N iew id zialn y , M ąd iy - osobiście nadzoruje wszystkich pra
co w n ik ó w , in s tr u u je ich i u p e łn o m o c n ia . Przez D ucha Świętego ustanaw ia, pow ołuje, wyposaża i wysyła pracow ników na Boże pole żniw ne.
Każdy z nas, pow ołanych do życia w iecz
nego p rzez Pana K ościoła, m a w yznaczone m iejsce duchow ej pracy. Pracę tę rozdzielił sam Pan w ed łu g naszych uzd o ln ień , m o żli
w ości i d a ró w łaski, k ażd e m u dając o d p o w ied n ie zadanie do w ykonania. Biblia m ów i, że „Bożymi współpracownikami jesteśmy" (IK o r 3,9). D o nas także odnosi się polecenie Paw ła: „Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny praco w
nik, który wykłada należycie słowo p ra w d y ” (2 T m 2,15).
„Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wy
konuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją” (2 T m 4,5). E w angelista to zw iastu n radosnej, dobrej nowiny. O statn ie polecenie odchodzącego Pana nakazuje czynić ucznia
m i w szystkie n aro d y i dotyczy o n o w szyst
kich dzieci Bożych. Każdy chrześcijanin zo bow iązany je s t do rozgłaszania dobrej wieści o zbaw ieniu. Jakże często lu d zio m w ierzą
cym tru d n o je s t zro zu m ieć, że ew angelistą je s t nie tylko ten, kto staje za kazalnicą i że e w a n g e liz a c ja o d b y w a ć się m a n ie ty lk o w kaplicy czy w nam iocie m isyjnym . O pisy n o w otestam entow e przedstaw iają nam J e z u sa i je g o u c z n ió w głoszących S łow o B oże w synagogach, w m ieszk an iach , w w ięzie
n ia c h , n a u lic a c h , n a d b r z e g a m i w ó d , w g ó rach , w czasie podróży. „Słow o Boże nie je s t zw iązan e” - tw ierd z ił Paw eł i w e d łu g tej zasad y p o stę p o w a ł. N a p rz y k ła d w A tenach, oczekując Sylasa i T ym oteusza
„miewał rozmowy w bóżnicy z Żydam i i ludźmi p o b o żn y m i, i na ryn ku co d zien n ie z tym i, z którymi się spotykał” (D z 17,17).
P o d o b n ie ew angelizow ał S m ith W iggle- sw o rth , blacharz z B rad fo rd u , którego Pan p o tę ż n ie użył w dziele ew angelizacji. O to fragm ent jeg o w spom nień: „Idąc drogą m ia
łem zwyczaj rozglądania się za osobą, z którą m ógłbym rozm aw iać o Panu. Pew nego razu udaliśm y się z bratem na wycieczkę ro w ero w ą. W każdym z tych d ziesięciu d ni p rz e p ro w ad ziliśm y p rz ec ię tn ie p o trzy d łuższe ro zm o w y z ludźm i potrzebującym i zbaw ie
nia. Także i m ój zaw ód um ożliw iał m i kon
takt z w ielką liczbą lud zi, z któ ry m i nigdy nie z etk n ąłb y m się ja k o kaznodzieja. M oje całe życie zaw odow e spędziłem w społecz
ności z Bogiem . G dziekolw iek szedłem w y
konyw ać napraw y blacharskie, starałem się b yć św ia d k ie m J e z u s a . P e w ie n c z ło w iek , k tó ry sprow adził się do B rad fo rd u , zapytał jakiegoś kupca, czy nie m ógłby m u wskazać d o b re g o b la c h a rz a . - Tak, m o g ę, ale n ie w ie m , czy ostoi się pan p rz ed je g o religią.
G dy będziesz go m iał w sw oim d o m u jak o blacharza, to będziesz też m iał jeg o religię, bo on nie w ykonuje swojej roboty bez rów n o cze sn e g o w y g łaszan ia kazań. - D o b rz e, pom yślał ten człow iek, zaryzykuję. Później dziękow ał m i z radością za to, że rozm aw ia
łem z n im o P an u ”.
Jesteśm y piątą Ewangelią, którą „znają i czytają wszyscy ludzie”. Każdy z nas je s t p o ten cjaln ą strzałą ukrytą w B o
żym kołczanie. M u si być ona dobrze codziennie ostrzona, aby przez słowa nasze i życie m ogła trafić serca ludzi pozyskując ich dla Jezusa C hrystusa.
K a zim ierz Sosulski
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2« (552-55 3)
5
Uczmy się przebaczać
,Odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia" Łk 6,37
ISSN 0209-0120 INDEKS 35462 Wydawca
Instytut W ydaw niczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 W arszawa
Miesięcznik »Chrześcijanin«
jest organem prasowym Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
Rada Programowa
M ichał Hydzik Marian Suski M ieczysław Czajko
Edward Czajko Kazim ierz Sosulski
Zespół Redakcyjny
Kazim ierz Sosulski - redaktor naczelny Edward Czajko - redaktor Ludm iła Sosulska - redaktor Agnieszka G ocłow ska - sekretarz red.
Artur M ikuła - redaktor techniczny Sławom ir Kasjaniuk - diapozytywy Sławom ir Bednarski - red. graficzny
Adres redakcji
M iesięcznik »Chrześcijanin«
ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa tel. 022/6548296, faks 6204073
e-mail: agape@ hsn.com .pl
Konto
M iesięcznik »C hrześcijanin«
PKO BP V O/W arszawa 10201055-350802-270-1
Prenumerata krajowa - pojedyncza roczna - 24,00 zł; półroczna - 12,00 zł; zbiorowa (od 5 egz.) roczna - 22,20 zł; półroczna - 11,10 zł. Zagraniczna roczna: Czechy, Litwa, - 12 USD; Europa Zach. - 18 USD;
Ameryka Płn. - 24 USD; Australia i Ame- ryka Płd. - 30 USD.
Wyznanie wiary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
• W ierzy m y , ż e Pismo Św ięte - Biblia - jest Sło
w em B o ż y m , n ie o m y ln y m i n a tc h n io n y m p rz e z D ucha Ś w ięteg o , i stanow i [edyng n o r
m ę w ia ry i ży cia.
• W ierzy m y w B oga w Trójcy Świętej je d y n eg o , w o so b ach O jc a i S yna, i D ucha Św iętego.
• W ierzy m y w S ynostw o B oże J e z u s a C hrystu
sa , p o c z ę te g o z D ucha Ś w ięteg o , n a r o d z o n e g o z M arii D ziewicy; w J e g o śm ierć n a krzy
żu z a g rzec h św iata i J e g o zm artw y ch w stan ie w ciele; w J e g o w n ieb o w stąp ien ie i p o w tó rn e przyjście w ch w ale.
• W ie r z y m y w p o j e d n a n i e z B o g ie m p r z e z o p a m ię ta n ie i w ia rę w ew a n g e lię , w ch rze st i W ie c z e rz ę P ańską.
• W ierzy m y w ch rze st D uchem Świętym , p r z e ży w an ie pełni D ucha i J e g o d a ró w .
• W i e r z y m y w je d e n K o ś c ió ł, ś w i ę ty , p o w szech n y i apostolski.
• W ierzy m y w u zd ro w ien ie ch o ry ch ja k o z n a k laski i m ocy Bożej.
• W i e r z y m y w z m a r t w y c h w s t a n i e i ż y c i e w ieczn e.
Zycie chrześcijańskie zaczyna się od przebaczenia. K iedy p ro sim y Jezu sa o p rz e b a c z e n ie n asz y c h g rzech ó w , podejm ujem y w tedy najważniejszą de
cyzję naszego życia. D zięki niej sam Bóg w prow adza nas w now e życie - up o rząd k o w an e w ed łu g duch o w y ch praw i zasad. Wybaczania m usim y się uczyć nieustannie i proces ten trwać będzie aż do chwili naszego odejścia do Pana! D opóki po ziemi chodzą lu dzie, którzy popełniają błędy (czyli my wszyscy bez w yjątku), m am y m o żli
w ość ćw iczenia się w przebaczaniu!
Jak m ów i przysłowie: „Rzeczą ludzką je st grzeszyć, a boską - przebaczać”.
C h o c ia ż n ie je s t ła tw o ...
C zasam i tr u d n o je s t p o w ied zieć
„przepraszam”. W ielu ludzi po prostu tego nie potrafi. Łatwiej je s t przeba
czyć kom uś, kto przychodzi i prosi nas 0 wybaczenie, ale Jezus m ówi nam, że m am y przebaczać nawet ludziom w ro
go do nas usposobionym.
Dlaczego m am y przebaczać naw et tym , k tó rz y nas o to m e p o p ro sili?
Przecież m ożem y m ieć rację uw aża
jąc, ze pow inni przyjść do nas z prze
prosinami! M ożem y znaleźć całą masę w ym ów ek dla uspraw iedliw ienia na
szego pow strzym yw ania się od prze
baczenia im.
W ybaczyć
z n a c z y być p o słu szn y m
Kiedyś w Szwajcarii byłem osobi
stym tłum aczem D aw ida du Plessisa 1 w tedy miałem okazję bardzo wyraźnie zauważyć jak ważną rolę w naszym ży
ciu odgryw a przebaczanie innym lu dziom. Stwierdziłem, że jest ono cechą charakterystyczną Dawida. Bóg pow o
łując go do tej służby powiedział mu: - Jeśli nie nauczysz się przebaczać, wtedy Ja nie będę m ógł ciebie używać. N ie módl się do mnie „Ojcze nasz” dopóty,
dopóki w twoim sercu przebaczenie nie zadomowi się na dobre!
O bserw ow ałem Dawida ja k jednał ze sobą Kościoły i denom inacje. M u szę przyznać, że gdyby nie dostosował się do Bożego nakazu, jego służba po prostu nie mogłaby istnieć.
Często był m ylnie rozumiany, ata
kowano go i fałszywie oskarżano o zro
bienie czegoś, czego nigdy nie zrobił.
Wkładano też m u w usta słowa, których nigdy nie w ypow iedział. D aw id du Plessis m usiał nauczyć się przebaczać przede wszystkim po to, by Bóg m ógł go u ży w ać w tak p rz e c ie ż is to tn e j służbie.
W kwestii przebaczenia nie m am y żadnego w yboru. Albo przebaczam y i w tedy Jezus nam przebacza, albo nie przebaczamy i sami nic otrzym ujem y przebaczenia. Bóg nie uznaje żadnych w ym ówek, kiedy odm aw iam y kom uś przebaczenia.
P rz e b a c z e n ie
- doskonały sposób n a życie
A co inni na to powiedzą, jeśli po
proszę o przebaczenie? C o się stanie, je ś li m o je p rz e p ro s in y n ie zo sta n ą
przyjęte?
Jezus mówi wyraźnie - m am y prze
baczać, a resztę zostawić Jem u. Wcze
śniej czy później w swoim życiu chrze
ścija ń sk im odkryw am y, że u c z u c ia częściej nam przeszkadzają niż pom a
gają, a nasza wiara musi być niezależna od em o cji. M u sim y p rzeb aczać lu dziom bez względu na to, czy ich lubi
m y czy też nie - nasze preferencje nie mają tu żadnego znaczenia.
N a jw a ż n ie jsz e je s t je d n a k to , że sam Bóg chce w nas widzieć gotowość do przebaczania: - Panie, spraw, żebym chciał przebaczyć... - to dobry począ
tek m odlitw y kiedy czujemy, że nie j e steśm y w stanie kom uś czegoś wyba
czyć. Pow inniśm y zrobić coś więcej - zacząć błogosławić osobę, która nas źle
6
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2/98 (552-553)potraktowała. N aw et jeśli nasza m odli
twa jest początkowo bardzo formalna, po jak im ś czasie, gdy będ ziem y w y
trwali, Bóg sprawi, że nasze słowa bę- dą wypływać prosto z serca.
Bardzo często D uch Święty nie m o
że przez nas działać tak jak chce, ponie
waż brakuje nam przebaczenia. Jezus powiedział: ,/ ł gdy stoicie i zanosicie modli- (wy odpuszczajcie, Jedi macie cof przeciwko komu, aby i Ojciec wasz, który jest w niebie, odpuścił wam wasze przew inienia”(M k 11,25). Jezus łączy tu modlitwę z prze
baczeniem. Oznacza to, ze odpowiedź na nasze modlitwy zależy od te
go, czy przebaczyliśmy innym!
B ardzo często nie zd ajem y sobie z tego sprawy, ale kiedy zaczynamy wątpić w Bożą chęć pom ocy - nie otrzym ujem y od
pow iedzi. W ina leży po naszej stro n ie, nie m o żem y oskarżać Boga o brak chęci do udzielania nam pomocy.
P r z e b a c z e n ie
p rz y n o s i u z d ro w ie n ie
Lekarze stwierdzają, że ogrom
ny procent zachorowań na choro
bę wieńcową i raka są bezpośre
dnim wynikiem nieprzebaczania i zawziętości. O znacza to, że są w tej sprawie znacznie lepiej poin
formowani niż wielu kaznodziei i chrześcijan! Często wydaje nam się, iż wystarczy, że ktoś pomodli się z nimi na nabożeństwie i poło
ży na nich ręce, a wszystko samo się jakoś ułoży. Kiedy jednak oka
zuje się, że ta metoda nie „działa”, podejrzewamy, że ludzie ci nie mają wiary, albo że są słabi w w ierze i dlatego nie można im pomóc, lub że za
brakło wiary tem u pastorowi czy ewan
geliście, który się o nich modlił.
N ie zawsze jednak to jest przyczyną.
Fakt, że u zd ro w ien ie nie n ad chodzi może być wynikiem tego, że chory, za
n im zostanie u zd ro w io n y , n a jp ierw m u si k o m u ś przebaczyć. P rzyczyną c h o ro b y m o g ła być z a w z ię to ść , a uzdrowienie dzięki wyzwalającej m o
cy Bożej nastąpi jed y n ie po podjęciu decyzji o przebaczeniu.
Bardzo często chory człowiek nie ma ochoty o tym rozmawiać. Kiedy pytamy go, czy jest ktoś, kom u powinien prze
baczyć, głośno krzyczy: „Nie!”. Ale jeśli zapytamy w inny sposób, na przykład:
„Czy ktoś cię zranił, albo skrzyw dził w jakiś sposób?” - zacznie wylewać cały swój żal, a jego słowa będą dowodem na to, ze jeszcze nie nastąpiło przebaczenie.
Harold Hill opowiadał kiedyś o ko
biecie, która została uzdrowiona z raka.
Jednakże zaraz po uzdrow ieniu zacho
rowała ponow nie, aż wierzący ludzie, którzy się o nią m odlili zaczęli pytać, ja k m ogło do tego dojść. O dpow iedź na to pytanie brzmiała: „Ta kobieta nie
nawidzi swojej synowej!” Kiedy ją spy
tano, czy to praw da, odpow iedziała:
„W olałabym u m rz e ć , n iż je j w y b a czyć!”. W krótce potem umarła.
Jak szybko m oglibyśm y rozw iązy
w ać nasze p ro b lem y ro d z in n e i k o ścielne, a ilu z nich bylibyśmy w sta
n ie u n ik n ą ć , g d y b y śm y w n a sz y m życiu w szystkim przebaczali? Apostoł Paweł pisze, że w ielu chrześcijan je st słabych, chorych, a naw et dotyka ich przedwczesna śmierć tylko dlatego, że niewłaściwie traktują W ieczerzę Pań
ską - „nie rozróżniając ciała Pańskiego” (IK or 11,29-30).
Jed n ą z dróg upadku je st noszenie w sobie urazy i żalu do naszych braci
i sióstr w Chrystusie, którzy są przecież częścią Ciała Chrystusowego. Zamiast przyjm ow ać uzdrow ienie i błogosła
wieństwa w czasie łamania chleba, spo
żywają w łasne potępienie. N ie je s te śmy w stanie przewidzieć straszliwych następstw nieposłuszeństwa wobec te
go i innych fragm entów Pisma.
W ybacz w sz y stk im - ta k ż e sobie
Wybacz sw em u w spółm ałżonkow i i sw oim dzieciom . Wybacz pastorom i kościołom i w ten sposób wes
przyj proces uzdrawiania Ciała Chrystusowego.
Wybacz sam em u sobie - za
pom nij o rozgoryczeniu i za
przestań użalania się nad spra
wami, które ju ż minęły. Bóg nie tylko przebacza, ale też zapomi
na. N ie k tó rz y lu d zie m ów ią:
„Wybaczę ci krzyw dę, jak ą mi wyrządziłeś, ale nigdy o niej nie zapomnę!”. Bóg jest inny. Kiedy popadamy w grzech i zaczyna
m y źle postępować, ale jednak prosim y G o o przebaczenie - O n robi to nie stawiając żad
nych w aru n k ó w . Łam ie m oc grzechu, który nad nami zapa
nował i sprawia, że nie musimy nim być ju ż więcej zniewoleni.
Dlatego m am y żyć sprawiedli
wie i wybaczać sobie samym.
Tylko je d n e j „ o so b ie ” nie powinieneś przebaczać - diabłu!
N ie bądź łagodny ani w obec niego, ani wobec jego sług. N ie mam y się ani z nim bawić, ani wdawać w dyskusje, jak to zro
biła Ewa, ale, ja k w yraźnie czytam y w Liście Jakuba: „Poddajcie się Bogu, przeciwstawcie sig dioMw, a /W edy onj
ucieknie od was”(4,7).
P o d p o rz ą d k u j w ię c sw o je życie przebaczaniu - i to od zaraz!
George Jesze (tłum. A.Goclowska)
Autor jest ewangelistą i kaznodzieją usługującym w wielu krajach.
Jest współredaktorem czasopisma
„Voice ofRenewal”. M ieszka w Niemczech wraz z rodziną. Broi Jesze nawiązał stałą współpracę z redakcją „Chrześcijanina".
C H R Z E Ś C IJ A N IN \-im (552-5 5 5)
7
Wywiad „Chrześcijanina’
Wczoraj i dziś Warszawskiego Seminarium Teologicznego
Rozmowa z rektorem W łodzim ierzem Rudnickim
---!
- O d k ied y istn ieje W arszaw skie S em in a riu m T eo lo g iczn e?
- Aby odpowiedzieć na to pytanie, należałoby sięgnąć do 1968 roku, kiedy to po raz pierwszy otwarto szkolę biblijną Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego. Przez kilka lat by
ły to kursy roczne, z końcem lat siedemdziesiątych zwięk
szono program nauczania o rok i ten dw uletni program nau
czania by) realizow any aż do 1989 roku. Po reorganizacji Zjednoczonego -Kościoła Ewangelicznego w roku 1987, po
wstał Kościół Zielonoświątkowy i Szkoła Biblijna przem ia
nowana została na Sem inarium Teologiczne Kościoła Zielo
noświątkowego w Polsce. W 1990 roku sem inarium znalazło swoją siedzibę w zaadaptowanym na ten cel obiekcie na Z a
ciszu, przy ulicy Wybornej 20 i rozpoczęło realizację trzylet
niego program u nauczania. O d roku 1992 uczelnia nosi na
zwę: Warszawskie Sem inarium Teologiczne.
- O d k ied y B rat je s t rek torem sem inarium ?
- M oim i poprzednikami byli prezbiterzy Edward Czajko i Mieczysław Kwiecień. D o pracy w sem inarium zostałem powołany jeszcze w ZKE, po ukończeniu studiów w C hrze
ścijańskiej A kadem ii Teologicznej. Było to w 1982 roku, a więc mija właśnie piętnaście lat mojej służby w seminarium.
- Jakie w p r o w a d z o n o zm iany? C o B rat za sta ł i co z m ie n iło się o d tam tej pory?
- Staraliśmy się uregulować przede wszystkim sprawy pro
gramowe oraz problem siedziby szkoły na tyle, na ile było to możliwe w warunkach, w jakich w tedy się znajdowaliśmy.
Program, który zastałem był raczej programem nastawionym na praktykę i zawężonym teologicznie, ponieważ brakowało
nam wykładowców. Wraz z osobami odpowiedzialnymi za na
uczanie w Kościele oraz kaznodziejami, którzy wyrazili goto
wość współpracy postanowiliśmy oprzeć się na programach zaczerpniętych ze szkól biblijnych mających ju ż doświadcze
nie i tradycję w takiej działalności. Program został opracowany na pełne dwa lata studiów. Kładł nacisk na kształtowanie inte
lektu i charakteru studenta, na codzienną praktykę i edukację.
O p ierał się na zdobyw aniu dośw iadczeń duszpasterskich w konkretnych zborach, do których kierowaliśmy studentów.
Później program ulegał zmianom, pojawiali się nowi wykła
dowcy, którzy postanowili uczyć przedmiotów, do których nie mieliśmy kadry w pierwszym okresie. Wtedy program objął wszystkie aspekty kształcenia teologicznego, które są niezbęd
ne do całkowitego przygotowania od strony zarówno teore
tycznej, jak i praktycznej.
- W iem , ż e sem in a riu m n a le ż y do EPTA. C o to je st za org a n iza cja i na c z y m p o leg a w spółpraca?
- EPTA to organizacja z dużą tradycją. Po polsku mogliby
śm y powiedzieć, że je st to Europejskie Zielonośw iątkow e Stowarzyszenie Teologiczne zrzeszające zarówno szkoły jak i teologów zielonoświątkowych, otwarte na inne kręgi ewan
geliczne, które chcą uczestniczyć w jej pracach i służyć. Orga
nizacja została powołana z myślą, aby szkoły mogły pomagać sobie nawzajem, jeśli chodzi o kadry, program, wymianę do
świadczeń, a także zawiązywały i pielęgnow ały przyjaźnie m iędzy sobą. C złonkam i EPTA są także teolodzy i szkoły spoza Europy, z któiymi utrzymujemy przyjazne kontakty co wzbogaca nasze sem inarium o ich wiedzę i doświadczenia.
Dzięki EPTA poznaliśmy wielu znakomitych wykładowców, którzy nie tylko obdarzyli nas sympatią i zaufaniem, ale też przez wiele lat służą nam realizując część program u obowią
zującego dziś w WST. Są to ważne postacie w kręgach nauko
wych teologii zielonoświątkowej, znani wykładowcy uznani i cenieni zarówno w europejskich kręgach teologicznych, jak i przez studentów.
-J a k i je s t d z iś p rogram szkoły?
- W ST je st zielonoświątkową wyższą szkołą teologiczną typu zawodowego, o charakterze kolegium biblijnego, jego głównym celem jest kształcenie intelektu i chrześcijańskiego charakteru studentów, by służyli Bogu, Kościołowi i światu jako pracownicy duchow ni i świeccy. Sem inarium jest otwar
te dla wszystkich ewangelicznych społeczności kościelnych.
By ten cel zrealizować, staraliśmy się tak ułożyć program, aby odpowiadał wszystkim wym ogom , jakie dzisiaj się stawia absolwentom seminarium. Człowiek wykształcony w szkole biblijnej ma posiadać wszystkie niezbędne kwalifikacje inte
lektualne, duchow e i charakterologiczne. W programie szko
ły znajduje się oczywiście biblistyka, na którą kładziemy chy
ba największy nacisk obok kształtowania charakteru studenta.
8
C H R Z E Ś C IJ A N IN i-2/‘)S (552-551)Bo biblistyka to warsztat pracy każdego naszego studenta czy pracownika kościelnego. Program zawiera też wszystkie inne niezbędne działy: teologię systematyczną, teologię praktycz
ną, teologię historyczną oraz dział ogólny.
Kładziemy też ogrom ny nacisk na przygotowanie praktycz
ne, a więc na taką realizację programu nauczania, która wym a
ga od studentów praktycznego zaangażowania w służbę na co dzień, a nie tylko w ram ach czterotygodniow ych praktyk organizowanych w zborach, kiedy to studenci uczą się pod kierunkiem pastora i starszych zboru.
Każdego roku Szkoła przydziela studentom , którzy w ża
den sposób nie są w stanie sprostać kosztom utrzym ania na studiach, pom oc w charakterze refundacji studiów . Przy okazji dodam , że wpływy z opłat w noszonych przez studen
tów pokrywają tylko jed n ą trzecią kosztów. Pula pom ocy fi
nansowej uzależniona je st od ludzi, którzy zechcieli nieść ciężar kształcenia przyszłych pracow ników Kościoła i spo
wodowali, że fundusz taki zaistniał. W ielu oddanych nam ludzi w iernie loży na to, by sem inarium m ogło działać. Przy okazji też bardzo dziękuję im za to, co dla nas robią.
Studenci od lat bardzo aktywnie uczestniczą w służbie pom ocy dzieciom z D o m u Dziecka w Białołęce. Swoją pra
cę prowadzą na tyle odpowiedzialnie, że kierow nictw o D o m u Dziecka pokrywa koszty tej działalności oraz pozwala przywozić dzieci do naszego obiektu i organizować im róż
nego rodzaju zajęcia. Przykładem jednego z bardziej uda
nych spotkań była przygotowana przez studentów im preza z okazji D nia Dziecka. Było to bardzo radosne wydarzenie zarówno dla tych dzieci, ja k i dla nas. D o zabawy dołączyły też dzieci mieszkające w okolicy naszego sem inarium .
Każdego tygodnia studenci odw iedzają kilka w arszaw skich więzień, prowadzą tam pracę duszpasterską i misyjną, co pom aga im zdobywać różnego rodzaju dośw iadczenia duszpasterskie.
- W iem te ż , ż e stu d en ci d o ść ak tyw n ie e w a n g e liz u ją in d yw id u aln ie. N a c z y m to polega?
- O d paru lat jesteśm y bardzo zaangażowani w to, by oko
liczni mieszkańcy nie tylko wiedzieli o tym, że taka szkoła się tutaj znajduje, ale żeby poznali Jezusa Chrystusa jako Zbawi
ciela i Pana. Dzięki stworzonej przez jednego ze studentów misji z wykorzystaniem wideo, studenci dotarli ju ż do dw u
stu rodzin mieszkających w okolicy sem inarium i odwiedzili osiemdziesiąt domów, zanosząc nie tylko świadectwo ewan
gelii i chrześcijańskie spojrzenie na dzisiejsze życie, ale też li
teraturę i chrześcijańskie filmy. Daje im to ogrom ną satysfak
cję. C h ę tn ie się p rz y g o to w u ją , z d o b y w a ją p o tr z e b n e materiały oraz troszczą się o osoby wyrażające chęć odwie
dzenia nas i uczestniczenia w naszych nabożeństwach.
- W sp o m n ia ł B rat o z b o r z e , k tó ry c z a so w o z g r o m a d za się w b udynk u sem in ariu m . Jak w a m się u k ła da w spółpraca?
- O d w ielu lat m odliłem się o to i zawsze m i się marzyło, by podczas swego trzyletniego pobytu w Warszawie studen
ci mogli czynnie uczestniczyć w życiu i działalności zboru.
Bóg tak sprawił, że w 1995 roku pojawiła się taka m ożli
wość i zbór, który istniał tutaj na Pradze zaczął nie tylko go
ścić studentów raz na tydzień umożliwiając im dzielenie się Słowem Bożym, św iadectwem i pieśnią, ale i zborow nicy
zaczęli utrzym ywać ściślejszą społeczność ze studentam i se
m inarium . Kaplica sem inaryjna je st dzisiaj miejscem regu
larnych nabożeństw dynam icznie rozwijającego się Z boru
„N ow e Z ycie”. C złonkow ie zboru życzliwie potraktowali stu d en tó w . Szybko naw iązały się w zajem n e przyjaźnie, a zborow nicy są na tyle taktow ni i w yrozum iali, że wyba
czają błędy i potknięcia studentów, co nie je st rzeczą łatwą.
Podziw iam zborow ników i jestem szczerze w dzięczny za ich postawę, za ich ciepło, za ich takt, za zaakceptowanie tych m łodych ludzi i okazywanie im zrozum ienia.
- P o c z ą tk o w o sem in a riu m b y ło sz k o łą tylko m ęską, ja k iś c z a s te m u p o ja w iły się w niej d z iew cz y n y . Jak
d o te g o d oszło?
- O d kilku lat do sem inarium zgłaszały się dziewczęta z pytaniem , dlaczego W ST nie je st dla nich otwarte. Powód był prozaiczny - nie było dla nich akademika. Zresztą, nie m a go do dzisiaj i je st to wyzwanie, jakie ciągle jeszcze stoi przed nami. W 1992 roku stanęliśmy przed podjęciem bar
dzo ważkiej decyzji, dlatego że dziewczęta', które w tedy zwróciły się z prośbą o przyjęcie do W ST były na tyle zde
sperowane, że nie dały się zniechęcić trudnościam i. Posta
now iliśm y więc otworzyć w rota sem inarium również i dla nich. Dzisiaj nasza pierw sza absolw entka je s t m isjonarką w ysłaną przez Kościół Z ielonośw iątkow y do pracy w in nych krajach. Swoją m iłością do misji „zaraziła” kolegów, z których je d e n w spółpracuje z M isją Wycliffe’a zajmującą się tłum aczeniem Biblii na języki często nie posiadające je szcze alfabetu, inny pracuje w śród Polonii na Litwie, a je szcze inny przygotowuje się do wyjazdu do Kam erunu, by pracować w śród „dzieci ulicy”.
D ziew częta w niosły w życie Szkoły gorące pragnienie pracy, widziały nie tylko potrzebę zdobycia wiedzy, ale i po
trzebę zrobienia z tą wiedzą czegoś, co pozostawi trwały ślad w służbie i pracy dla Boga tutaj na ziemi. Dzisiaj jesteśm y zachęceni i dum ni z tego, co osiągnęły i z tego, co są w sta
nie zaoferować ludziom w swojej służbie czy w swojej pracy.
- A c z y j e s t d la n ic h m ie jsc e w słu ż b a c h k o ś c ie l
nych?
- Z całą pewnością. Przykładem jest choćby powierzenie Tobie funkcji sekretarza redakcji „Chrześcijanina". Kościół je s t otw arty i w idzi potrzebę angażowania ludzi m łodych i chętnych do służby, którzy widzą potrzebę pracy dla Boga i przygotowania do niej i nie zniechęcają się trudnościami; lu
dzi, którzy ufają, iż Bóg pom oże im je przezwyciężyć i reali
zować swe zadania. Są to takie służby w których kobiety są czasem dużo lepsze od mężczyzn, i które ciągle jeszcze cierpią na deficyt pracow ników . W iele zborów potrzebuje ludzi, którzy podejmą się służby wśród kobiet, chorych, młodzieży, służby duszpasterskiej i poradniczej, niesienia pom ocy lu
dziom cierpiącym. Pole do działania jest ogromne, zarówno w zborach, jak i w agendach kościelnych, na polu misyjnym, w ramach pracy wydawniczej, katechetycznej czy duszpaster
skiej. Obyśm y byli w stanie znaleźć tylu ludzi i przygotować ich do służby, aby m óc zaspokoić choć część tych potrzeb.
- C o się d z ie je z a b so lw en ta m i sem inarium ? - Zdecydowana większość absolwentów służy dzisiaj Ko
ściołowi, zborom , pełni różnego rodzaju funkcje zarówno pastorskie, jak i nauczycielskie, są ewangelistami, misjonarza- ►
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2/98 (ssz-ssi)
9
mi. Ze statystyki wynika, iż nasi absolwenci z ostatnich pięt
nastu lat w 80% służą w Kościele, z czego 30% - to pastorzy.
Procent ludzi, którzy przyszli tutaj na studia i je ukończyli, a potem wrócili do swoich zborów, jest dość wysoki.
W ielu tych m łodych ludzi podjęło Boże powołanie i po
jechało do miast i miasteczek, w których trzeba było zacząć pracę pionierską. Pracę chyba n ajtru d n iejszą, bo m łody człowiek, zaraz po szkole, pow inien pójść do zboru i u bo
ku doświadczonego duszpasterza dojrzeć, nabrać dośw iad
czenia, odwagi i um iejętności, a dopiero potem próbować
samodzielnej pracy pionierskiej. Jednak w ielu z nich dzisiaj prow adzi sam odzielne zbory. N a przykład w K w idzynie, dzięki pracy ew angelizacyjnej okolicznych zborów i n a
szych stu d en tó w naw róciła się grupa m łodych ludzi, do której później został skierow any absolw ent sem inarium . Początkowo, kiedy było pogodnie, spotykali się w parku, a kiedy padał deszcz, nabożeństw o odbywało się pod m o stem. Bóg tak sprawił, że dzisiaj mają je d e n z piękniejszych obiektów w mieście, w którym m ogą prowadzić pracę zbo
rową. Są wspaniałym świadectwem w mieście. Pastor w y
korzystał lektorat języka angielskiego w sem inarium na tyle dobrze, że m ógł podjąć pracę jako nauczyciel tego języka w szkołach w Kwidzynie, za co został w ynagrodzony przez władze miasta przydzieleniem m u mieszkania służbowego.
Takich przykładów m ógłbym w ym ieniać wiele, chociażby Kalisz, Gołdap, Mielec, Siedlce, Tarnobrzeg, Konin, Łomża czy Toruń. A są to tylko przykłady pracy w naszym kościele.
Należy pamiętać o tym, że przygotow ujem y pracowników także dla innych kościołów.
Cieszy nas również i to, ze pastorzy okazują naszym ab
solw entom zaufanie, powierzając im opiekę nad ju z istnie
jącym i zboram i. Tak było w przypadku zboru w Ż orach, jednego z najdynamiczniej rozwijających się dzisiaj zborów Kościoła.
- Istn ieje p o m y sł p o łą c z e n ia n a szy c h sz k ó ł te o lo g ic z n y c h w je d n ą ca ło ść - ja k m ia ło b y to w yglądać?
Zycie niesie potrzeby zm ian. Te, które zaszły ostatnio w naszym kraju spowodowały, ze praca szkół biblijnych w y
maga ogrom nych nakładów finansowych. O d lat jestem zda
nia, że powinniśm y skoncentrować nasze wysiłki na tw orze
n iu s iln y c h o ś ro d k ó w k s z ta łc e n ia , g d zie n a u c z y c ie le
10
zgromadzeni wokół takiego ośrodka byliby w stanie sprostać wszystkim programom, które moglibyśmy zaoferować, oraz wyzwaniu, jakie niesie ze sobą rozwój Kościoła. Jedno m oc
ne centrum m ogłoby realizować kilka, a nawet kilkanaście program ów kształcenia pracowników Kościoła. W iem, że to jest rzecz trudna, ze trzeba do tego i ludzi, i miejsca.
Wyobrażam sobie, że poszerzalibyśmy naszą bazę lokalo
wą dobudow ując sale wykładowe, powiększając akademik, ja k rów nież angażując więcej wykładowców. Ale do tego potrzebne są tez i środki finansowe. Gdyby doszło do połą
czenia naszych szkół, te program y jakie dzisiaj realizujemy w różnych punktach Polski, a które są przedsięwzięciam i dosyć kosztow nym i, m ożna by było realizować w ykorzy
stując tych samych wykładowców. Mając główną siedzibę w je d n y m m iejscu m ożna pow ołać ew entualnie oddziały terenowe.
- S zk o ła cią g le się rozw ija. O d n ied aw n a p ro w a d zi sy stem s tu d ió w lic e n c ja c k ic h . K ilk u s tu d e n tó w j u ż u z y sk a ło ten tytuł. C z y dla stu d en tów , k tó r zy u k o ń c z y li sz k o łę p r z e d tym ro k iem r ó w n ie ż istn ieje taka szansa?
- Dzięki uchwalonej w tym roku ustawie sejmowej o sto
sunku Państwa Polskiego do Kościoła Zielonoświątkowego, sem inarium nasze zyskało statut zawodowej wyższej szkoły teologicznej i m am y prawo nadawania tytułu licencjata teo
logii. M am y też prawo do kształcenia naszej kadry w syste
mie uniwersyteckim, czyli kierowania naszych absolwentów do C hrześcijańskiej Akademii Teologicznej, gdzie po stu
diach uzupełniających mogą uzyskać tytuł magistra teologii ewangelickiej. Stawia to przed sem inarium większe wyma
gania i dlatego m usim y nasze programy dostosować do wy
m ogów wyższej uczelni. Dzisiaj W ST oferuje przynajmniej trzy p ro g ram y nauczania: p ro g ram licencjacki dla tych, którzy mają wykształcenie średnie zakończone m aturą; pro
gram dyplom owy dla chętnych, którzy nie mają świadectwa maturalnego, ale chcieliby się uczyć w szkole teologicznej.
Stworzyliśmy też program licencjacki uzupełniający, dający szansę uzyskania tego ty tu łu ab so lw en to m W ST, którzy ukończyli naszą uczelnię po 1982 roku i posiadają świadec
tw o m atu raln e. P o w in n i złożyć w sekretariacie dyplom ukończenia W ST w raz ze św iadectw em m aturalnym , po czym będą uczestniczyć w studium podyplom owym zakoń
czonym obroną pracy licencjackiej.
W ram ach tych trzech program ów w prow adziliśm y też kilka specjalizacji dla absolwentów w takich dziedzinach jak:
biblistyka, teologia systematyczna, teologia praktyczna, teo logia historyczna i historia filozofii. Myślimy też o utw orze
n iu w przyszłym roku akadem ickim program u zaocznego dla tych wszystkich, którzy chcieliby studiować w naszym sem inarium , ale warunki życiowe nie pozwalają im na studia dzienne.
S e r d e c z n ie d z ięk u ję z a r o z m o w ę , która w ła ściw ie tylko za sy g n a lizo w a ła spraw y z w ią z a n e z fu n k cjo n o w a n ie m N a s z e g o sem in ariu m . W szystkim w y k ła d o w c o m i stu d en tom ży czy m y B o ż e g o błogosław ieństw a.
Rozmawiała Agnieszka Gocłowska
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2/ss ( m - m )
Świadectwo
Przekraczając progi Warszawskiego Sem inarium Teolo
gicznego m iałem niesprecyzowane poczucie pow ołania do służby Bogu w Kościele.
W s z y s t k o , c o w t e d y w i e d z i a ł e m s p r o w a d z a ł o się d o j e d n e g o z d a n i a : z a n i m z a c z n ie s z p e łn ić swoją słu żb ę, m u sisz się d o niej p rz y g o to w a ć .
Przez następne trzy lata „wkuwałem” więc greckie i angiel
skie słówka, uczyłem się dogmatyki, egzegezy, hermeneutyki i wielu innych przedmiotów, które z samej nazwy brzmią gro
źnie. Jednak moja edukacja nie ograniczała się li tylko do przy
swajania przekazywanej wiedzy naukowej. U czono nas także praktykowania dobrych nawyków.codziennej wiary, takich jak systematyczna m odlitw a i rozm yślanie nad tekstem Pisma Świętego, za co szczególnie jestem wdzięczny mojej szkole i jej wykładowcom. Jednak trzy lata nauki to przede wszystkim okres ciężkiej pracy, wyrzeczeń i oczekiwania: co dalej. W tym okresie nie ustrzegłem się od popełnienia wielu błędów. N aj
poważniejszym z nich była błędna interpretacja tego, o czym często przypominali nam wykładowcy, a mianowicie, iż m ło
dzi ludzie gotowi poświęcić swoje życie pełnoetatowej służbie w Kościele są niezwykle dla tego Kościoła cenni. W związku z tym gotowy byłem uważać siebie za kogoś wyjątkowego po
śród innych wierzących ludzi i źle odnosiłem się do swoich przyjaciół zrażając ich tym do siebie. D o dnia dzisiejszego nie potrafię naprawić szkód, jakie wyrządziłem swoim zachowa
niem i do dnia dzisiejszego bardzo ich żałuję.
C H R Z E Ś C IJ A N IN 1-2/98 (552-5 53)
W okresie studiów nasz rektor nieustannie zachęcał nas, abyśm y zawsze byli gotow i »do każdego dobrego dzieła«.
W ziąłem to sobie do serca i starałem się ja k mogłem angażo
wać w życie Kościoła. W miarę wolnego czasu starałem się brać czynny udział w życiu mojego zboru: w organizowa
nych ewangelizacjach, w służbie m uzycznej, w zwyczajnej fizycznej pracy na rzecz zboru i szkoły. Dzięki tem u wszyst
kiem u nauczyłem się doceniać wszelką pracę, jaką m ogłem wykonać w Kościele i każde zajęcie stawiać na równi. Pod koniec studiów zacząłem rozum ieć, że wszystko co robię w Kościele m a swój sens i wszystko jest tak samo potrzebne, chociaż niekoniecznie tak samo widoczne. Ju ż nie „musia
łem ” zostawać po studiach pastorem (jak mi się to śniło po nocach, zanim zacząłem studia), ale m ogłem być jedynie tym , który przed nabożeństw em poprawia ławki, aby stały rów no (m im o że i tak nikt tego nie zauważy).
N a g le w szy stk o sta ło się służbą.
Kiedy kończyłem szkołę, wiedziałem ju ż jaka czeka mnie praca. Pod koniec ostatniego roku nauki zacząłem jeździć do Pruszkowa i angażować się w pracę początkowo placówki m i
syjnej Z boru Stołecznego, a później samodzielnego zboru. Po skończeniu nauki zacząłem pracę w miesięczniku »Chrześci
janin« zajmując się w nim tym, co od prawie zawsze było m o
im hobby - czyli komputerami, a dokładnie składem kom pu
terow ym . D o k o n ałem o b u tych w y b o ró w z nadzieją, że w obu Bóg będzie m nie prowadził tak, abym ja k najlepiej m ógł wykorzystać zdobytą wiedzę i moje zdolności.
O statnie dwa lata pracy w obu tych służbach nauczyły m nie w ielu rzeczy. D o najważniejszych zaliczam to, że zro
zum iałem ja k wielką rolę w życiu kaznodziei pełni jego ro
dzina i jak ważnym jest, by nie zaniedbywać relacji m ałżeń
skich, powołując się przy tym na tak świętą rzecz ja k służba Bogu i ludziom w Kościele. W związku z tą lekcją zdecydo
w ałem się na ograniczenie m oich zajęć związanych ze zbo
rem pruszkow skim , a czas w ten sposób zaoszczędzony po
św ięciłem m ojej ro d zin ie. U c zy łem się także w ierności mojej służbie przy składzie »Chrześcijanina«, gdyż w ielo
krotnie otrzym ywałem oferty pracy przy składzie kom pute
row ym poza Kościołem, które pod względem finansowym były zdecydow anie bardziej opłacalne. M im o dużych po
trzeb finansowych pozostałem przy swojej służbie, Bóg zaś zatroszczył się o moje utrzym anie dając m i wiele m ożliw o
ści w zakresie podjęcia pracy dodatkowej. O dnośnie do tego czasu mogę powiedzieć, że
B ó g o k a z a ł się być w y r o z u m i a ł y m i d o b r y m O jce m .
Pisząc niniejsze świadectwo chciałbym wyrazić wdzięcz
ność m o je m u m a c ierzy stem u zb o ro w i W arszawa-W ola, który wspierał m nie i um ożliw ił m i naukę w sem inarium . Pragnę także podziękować wszystkim m oim wykładowcom za ich w kład w m oje w ykształcenie i w ychow anie; m oim przyjaciołom z okresu studiów za ich cierpliwość względem m o ich „szaleństw ”, m o im blisk im za m o d litw ę. P rzede wszystkim jed n ak w dzięczny jestem Bogu za jego wierność i prow adzenie przez życie.
A rtur M ikuła