• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1949, R. 21, nr 1-2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1949, R. 21, nr 1-2"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA—ŻYCIE CHRZEŚSI1AŃSKIE-P0WTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

O p ła ta p o czto w a uiszczona ry c z a łte m C e n a 25 zł.

„IDŹCIE TEDY I CZYŃCIE UCZNIAM I WSZYSTKIE NARODY, CHRZCZĄC JE W IMIĘ OJCA, I SYNA,

I DUCHA ŚWIĘTEGO" Ew. Św. Mat. 28. 19

„ALBOWIEM NIE WSTYDZĘ SIĘ ZA EWANGELJĘ CHRYSTUSOWĄ, PONIEWAŻ JEST MOCĄ BOŻĄ KU

ZBAWIENIU KAŻDEMU WIERZĄCEMU" Rzym. 1, 16

R o k X X I W a r s z a w a , S t y c z e ń - L u t y 1 9 4 9 N r 1 —2

TREŚĆ: D obry Pasterz — Bogacz i Łazarz — K ościół •— tajem nica w ielka — „I ukazał się cud w ielki na niebie" — Dzień pięćdziesiąty — Praca w śród dzieci — Dział młodzieżowy — Od Redakcji — Ofiary — Od A dm inistracji.

r y

„A w ięc w szyscy w eszliśm y w ro k 1949.

W iększość chyba ludzi m a zwyczaj z każdym zaczynającym się ro k iem w y rażać p ra g n ie n ie zaspokojenia p otrzeb, n a jb a rd zie j zresztą ró ż ­ norodnych, zarów no sw oich osobistych, ja k i blisk ich sobie osób. P o trz e b y te najczęściej m ają c h a ra k te r m a te ria ln y , gdyż n a d p o trz e ­ bam i duchow ym i każdy om al człow iek p rz e ­ chodzi n a jc h ę tn ie j do p o rząd k u dziennego.

D ziedzina bow iem naszego życia duchowego i jego potrzeb, uchodzi za n ie r e ^ n ą i n iezro ­ zum iałą. C złow iek zaś n a jc h ę tn ie j m a do czy­

n ie n ia ze sp raw am i k o n k re tn y m i i zn an ym i"

A jeśli już sp c ty k a się z zag ad n ien iam i p rz e ­ kraczającym i zakres jego m ożliw ości i u m ie­

jętn ości — u d a je się do kogoś, kcgo d arzy za­

u fan iem lu b uw aża, że należy m ieć zaufanie, jako m ającego m ożność ro zstrzy g n ięcia i roz­

w iązan ia ja k najpom yślniejszego stojących przed nim tru dn ości.

P o trzeb u jem y w szyscy ra d y i pomocy.

W spraw ach zaś naj w ażniej szych, n a jtr u d n ie j­

szych życia naszego — odczuw am y p o trzebę k iero w n ictw a, przew od n ictw a, k tó re m iałoby m ożliw ości ro zstrzy g an ia i rozw iązy w an ia ty ch tru d n o ści, k tó ry m n ie m ożem y podołać.

P a s t e r z ^

J e ś li w ięc nie zn ajd u jem y w sobie sam ych d ostatecznej siły i oparcia aby prob lem y n ie ­ znanej przyszłe ści rozw iązyw ać, pragniem y m niej lub w ięcej św iadom ie troskę tę pow ie­

rzyć kom u innem u. P o trzeb u jem y p rzew od n i­

ka, pasterza.

Gdy u w ażnie p rzy jrzy m y się życiu w łasne­

m u i otaczających nas bliźnich, stw ierdzim y n ie w ą tp liw ie , że każd y n iem al człowiek, n aw et spośród ty ch n ajb ard ziej pozornie niezależnych um ysłów , ulega pew ny m w pływ em . Je śli nie ludziom bezpośrednio, to p rzy n ajm n iej ich dziełom . N ajb ard ziej n a w e t zdaw ałoby się n ie ­ zależni słu ch ają jakiegoś głosu, bądź z ze­

w n ą trz , bądź z w e w n ą trz przychodzącego, ale głosu n ie w ą tp liw ie n ie od n ich sam ych pocho­

dzącego. A w ięc pom inąw szy n a w e t żyw ot m ę­

żów Bożych, bo m oglibyśm y się spotkać ze stro n y niew ierzących z zarzu tem jed n o stro n ­ ności, w eźm y pod uw agę zupełnie świecką, i zdaw ałoby się re a ln ą dziedzinę tw órczości ludzkiej ja k sztuki plastyczne, lite r a tu r a czy też m uzyka. W iele to dzieł n ajw y b itn iejszy ch pow stało pod w pływ em n atch n ien ia, którego źródło znajdow ało się poza tw órcą. Skąd ono przyszło? N ie m,a tu m iejsca n a szczegółową

D o

(5)

2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 1 — 2

analizę ty c h zjaw isk. I n ie je s t to n a w e t po­

trzebne. N otujem y jeno tylko fak ty . W eźm y pod uw agę nasze życie codzienne. Ja k ż e w iele ludzi działa w różnych okolicznościach codzien­

n y ch pod w pływ em im pulsu, jak b y a u to m a ­ tycznie. Skąd cn się bierze?

K ażdy człow iek słu c h a jakiegoś im pulsu, głosu, rozkazu. K ażdy m a p rzew odnika, pasterza! A le jakiego ty m asz p asterza?

P rzeb ieg życia, osiągnięte w y n ik i sta n w n ę ­ trz a tw ego serca — d ają odpow iedź. Rzecz w tem , że n a w e t siebie sam i, rzadko i w o sta­

teczności raczei tylko p y ta m y ja k się p rz e d sta ­ w ia nasze w n ętrze, jaki jest p raw d ziw y b ilan s naszego życia. Tego życia w ew nętrznego, bo ono w y łącznie w a ru n k u je całość naszego ży­

cia zew nętrznego. Ale m y przecież b oim y się tej całkow itej analizy, cofam y się p rzed nią, bo w iem y — choć w iedzieć o tem n ie chcem y, że m ogłaby nam ukazać — prawdę. P ra w d ę n a ­ szego życia, w ierzeń, przyzw y czajeń — p ra w ­ dę sm utną, a naw e t tra g icz n ą : n ie je s te śm y szczęśliwi! Jak ieg o w ięc m asz p asterza? Czy­

te ln ik u m iły, odpowiedz sobie sam.

J e s t P óg i Jego k ró lestw o — życia, m iłości, radości i św ia tła . J e st też d iab eł i jego k ró ’e- stw o śm ierci n ienaw iści, sm utk u i ciem ności.

To n ie je r t u ła tw io n e i uproszczone rozum o­

w anie — to je st praw da, Boża p raw d a.

B praw dź m iły czyelniku — ia k ie kró lestw o gości w tw em sercu i w ed le jak ich p ra w u k ła ­ da się tw o je życie. D otychczasow y jego prze- b ieg je s t jego obrazem . S u m ien ie zaś — bo m asz sum ienie, odpow ie ci. O dpow ie ci z całą pew nością — tylko zap y taj.

My, ch rześcijan ie żyw i to w ła śn ie ci ludzie, k tórzy w p ew n y m m om encie swego życia stw ierdziw szy, że n ic i n ik t n ie p c tr a fił zaspo­

koić naszei p o trzeb y szczęścia i pokoju, poczę­

li p y tać gdzie leży przyczyna tego sta n u rz e ­ czy i gdzie należy szukać drogi w iodącej do in ­ nego szczęśliwego nap raw d ę życia, jeśli wogó- le ono istn ieje. I o trzy m aliśm y w sum ien iu sw ym odpowiedź, że tylk o Bóg zarpckoić może dręczące nas n a ;istc trffejsze p y ta n ia naszych serc. Że jed y n ie Bóg może n am dać życie p e ł­

ne, i tu na ziem i i na w iek i. Że pow odem n a ­ szego sta n u dotychczasow ego n iepokoju, poczu­

cia tym czasow ości, b ra k u szczęścia — je s t je ­ d y n ie odstąp ien ie od p raw d Bożych, nieposłu*

szeństw o Bogu. P rzy p o m n ian e Słowo Boże i J e ­

go p raw d a — o sk arży ły nas. N ik t zaś nie może pow iedzieć, że n ie słyszał o Bogu. N ik t nie mo­

że pow iedzieć, że n ie słyszał Jego Słowa.

I w ty m stan ie serc naszych przepełnionych w a lk ą D obra ze Ziem —- zaw ołaliśm y do Boga 0 w ybaw ienie. Z ap ragnęliśm y Boga i Jego kie­

row n ictw a. zaprag nęliśm y Zbaw iciela. Ode­

zw ał się Pan, bo: „tedy w zyw ać będziesz, a Pan w y słu cha; zawołasz a odpow ie Ci — owcm J a “ (Iz. 58, 9). Bóg je s t żyw y i blisko nas — zawsze słyszy ta k ie w o łan ie serc pragnących pow rotu do Jego rąk, i odpow iedział: „Jam je s t on do­

b ry Pasterz... Owce M oje głosu Mego słuchają a Ja je znam i id ą za M ną. a J a żyw ot w ieczny d a 4ę im i n ie zginą na w ieki, ani ich żaden nie w ydrze z ręk M ojej“ — (Jan 10, 11, 27, 28).

Poznaw szy m iłościw y głos P ań sk i, poznaw ­ szy Jego moc — zap ragnęliśm y żyć z Jezusem 1 dla Niego, być Jego ow cam i, należeć do Jego ow czarni. W tedy też pokazał nam drogę —

„Jam ci je s t drzw iam i, jeśli k to przez m nie w nijdzie, zbaw iony będzie, a w n r d z ie i w y n ij- dzie i p astw isko zn ajd zie11 (Jan 10, 9). Pozna­

liśm y, że n ie m a innego sposobu w ejścia do k ró le stw a Bożego, do Jego Kościoła (owczarni), jak przyięcie Jego O fiary C iała i K rw i — za sw oją w łasność.

P rzy szliśm y w ięc do P a n a Jezusa wproct, pod Jego krzyż i w św ietle Jego św iętości zo­

b aczyliśm y zu pełn ie ju ż w y raźn ie i jasno sta n swego grzechu i nieszczęścia — zaczęliśm y p ro ­ sić, by odpuścił nam grzechy nasze, by oczyś­

cił nas ■— aby się s ta ł naszym P asterzem . I s ta ­ ło się -— w jednej chw ili, w jed nym m om encie poczuliśm y, że odpuszczają się grzechy nasze, że w in y nasze zgładzone.. Radość w y p e łn iła całą naszą isto tę — otcśm y zbaw ieni, otośm y dziećm i Jego, Jego ow cam i — m am y dobrego P asterza! Poczęliśm y w ielb ić Jego Im ię, dzię­

kow ać Mu za łaskę i m iłość i życie nap ełn iło się isto tn ą tre śc ią — u w ielb ien iem i w dzięcz­

nością Bogu.

I od tego czasu w życu naszym zaczął się w y ­ pełn iać psalm 23:

1. P an je s t P asterzem m oim Na niczym mi n ie zejdzie

2. N a paszach zielonych p o staw ił m n ie A do w ód cichych prow adzi m ię.

3. Duszę m oją posila. P row adzi m ię Ścieżkam i spraw iedliw ości dla Im ien ia

Sw ego

(6)

Nr. 1 — 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 8 4. Choćbym też chodził w dolinie cienia

śm ierci N ie będę się b a ł złego albow iem eś Ty ze

m ną 5. L aska T w oja i k ij Twój — te m n ie cieszą

Pom azałeś o lejk iem głow ę m oją.

K u bek m ój jest opływ ający.

6. N adto do brod ziejstw o i m iło sierd zie Tw e pó jd ą za m n ą po w szystkie dni żyw ota m ego A będę m ieszkał w dom u P ań sk im

N a w ieczne czasy.

Z chw ilą, k ied y m ogliśm y w yznać tą p ra w ­ dę, że „P an je s t p asterzem naszym ‘ dopiero w ów czas popłynęło z u s t naszych św iadectw o,

„na niczym m i n ie schodzi i nio zejdzie1'. N i­

czego nam n ie b ra k u je , gdy n ic n ie zasłan ia nam Boga. S ta n w e w n ętrzn y duszy ludzkiej decydu je o życiu zew nętrzny m . K to w idzi i k to m a Boga — m a w szystko.

D ziękujem y Bogu na każdy dzień i za P a s te ­ rza i za ow czarnię. N ie jesteśm y bow iem sam i.

Idziem y w grom adzie ta k ic h ja k m y jw iee, daw nej zbłąkanych, u tru d zo ny ch , i n iera z p o ­ ran io n y ch n a drodze swego życia. Ow iec pro ­ w adzonych przez złych, fałszyw ych ducho­

w ych p asterzy . M ówi zaś o n ich Jezus: wszyscy>

ilu ich przede M ną przyszło, złodziejam i są i zbójcam i (Ja n 10, 8). Z a iste w szystko to, co rządziło sercem naszym i życiem naszym przed poznaniem Jezusa, nie'za.sługuje n a in n ą nazw ę.

Idziem y w ięc grom adą za naszym P asterzem , a On nas pasie, k a rm i i strzeże. N a drodze ż y ­ cia sp cty k am y w iele tru d n o ści, p rzeciw ień stw , ale w ła śn ie m am y P asterza, k tó ry w raz z za­

p ew n ien iem zw ycięstw a n a d w szelkim i p rze ­ ciw nościam i i groźbą dla diabła:... „ n ik t ich nie w ydrze z ręk i M o j e j . d a j e zapew nienie cchro- n y i bło g o sław ień stw a n a każdy dzień,... laska Tw oja i kij Twój — ta m ię cieszą.

•Te oznaki zew n ętrzne fu n k cji p a ste rsk ie j chron ią i chronić nas b ędą przed każdym grze­

chem (diabłem ), w ja k ie jb y on sile i pcstaci do nas n ie przyszedł. A jednocześnie z ochroną ta cudow na podipora i posilenie, bo „dobrodziej­

stw o i m iło sierdzie Twe pójd ą za m ną po wszy­

stk ie d ni żyw ota m ego..." A n a koniec to cu ­ downe, pew ne, jasn e i zrozum iałe dla każdego i ta k ie radosne stw ierd zen ie owocu błogosła­

w ie ń s tw a Bożego „a b ędę m ieszkał w domu P a ń sk im na w ieczne czasy. “

Ju ż tu n a ziem i k o rzystam y z Jego łaski i m iłości, w iedząc że ty lk o w części k osztuje­

m y tego, co w p e łn i oglądać będziem y u Niego w przyszłości. D la nas w ięc życie w n ieb ie to n ie a b s tra k c ja czy legenda, ale k o n k re tn a r e ­ aln a i ab so lu tn ie pew n a n ied alek a przyszłość—

zu pełne i n iep rz erw an e obcow anie z Jezusem C h ry stu sem tw a rz ą w tw arz. P rzygotow ane cu­

downe, nieb iesk ie m ieszkanie. P a m ię ta m y co Je zu s pow iedział p rzed w ydaniem Go na śm ierć n a krzyżu: „N iechaj się n ie trw oży ser­

ce w asze — w ierzycie w Bcga i w M ię w ierzy ­ cie. W dom u O jca Mego w iele jest je s t m iesz­

k an ia; a jeśli nie, w żdybym ci w am pow iedział.

Idę, aby w am zgotow ał m iejsce; a gdy odejdę i z g c tu ję w am m iejsce, p rzy jd ę zasię i wezm ę w as do’ Siebie, żebyście, gdziem J a je st, i w y b y li.“ (Ja n 14, 1.3).

I dlatego w ła śn ie , że znam y naszą przyszłość, że w iem y sk^deśm y przyszli i dokąd idziem y i k to nas prow adzi — dla nas ch rześcijan rok 1949 je s t tylko i jed y n ie etapem na drodze do dom u Pańskiego, — gdzie m ieszkać będziem y po w ieczne czasy. C hw ała i u w ie lb ie n ie Jezu ­ sowi C hrystusow i, Zbaw icielow i i P asterzow i dusz naszych.

A ty , m iły czy telnik u, w iesz, dokąd idziesz?

w iesz kto je s t tw o im pasterzem ? T ak prosto i łatw o bierze się z rą k Z b aw iciela pewność zbaw ienia, prow ad zen ia i życia wiecznego.

P rzy jd ź do Jezusa i z Jego rą k w eź te n dar ła ­ ski i m iłości. I dla C iebie przyszłość sta n ie się jasn a i radosna.

„ Z a p r a w d ę , z a p r a w d ę p o w i a d a m w a m :

K t o s ł o w a M e g o s łu c h a i w i e r z y O n e m u , k t ó r y M.ię posiał, m a ż y w o t w ie c z n y i nie p rz y jd z ie n a sąd, ale p rz e sz e d ł ze śm ierci d o ż y w o t a .

E w . S w . J a n a 5, 24

(7)

4 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 1 — 2

B o g a c z i Ł a z a r z

P r a w d y B o ż e o ż y c i u w i e c z n y m

Z dwóch faktów , zasadnicze m ający ch zna­

czenie w życiu każdego- człow ieka, to je s t n a ­ rodzin i śm ierci — te n drugi, kończący życie cielesne każdego- stw o rzenia, b y ł przedm io­

tem specjalnej uw ag i ludzkości. P y ta n ie , co się dzieje z człow iekiem po jego śm ierci i próby dania odpow iedzi na nie, b y ły zawsze m om en­

tem n ajb ard ziej bodaj zasadniczym w szystkich k u ltó w i obrządków re lig ijn y c h ja k ie istn iały . W yw arły one w p ły w też n iem a ły n a szereg k ieru n k ó w filozoficznych, oraz in n e p rzejaw y p racy um y słu i ducha ludzkiego- i to- zarów no w dziedzinie sztu ki, lite r a tu r y ja k i m alarstw a.

Z nalazły sw e odbicie w w ierzen iach , legendach czy tra d y c ja c h pośw ięconych tem u zag ad n ie­

niu . Bardzo w iele było prób ro zw iązan ia nie ty le może zagadki śm ierci sam ej, ile odpow ie­

dzi na dręczące p y ta n ie — -co się dzieje z duszą ludzką po śm ierci człow ieka.

C złow iek je s t stw orzen iem B cżym i jak k o l­

w iek mocno je s t zdepraw ow any i zdegenerow a- ny duchowo przez grzech, sz ata n n ie p o tra fił całkow icie w y rw ać z serca ludzkiego tęsk n o ty za pow rotem do przynależnego m u dziedzictw a, do życia wiecznego, ale życia z Bogiem. I to bez w zględu n a to, jak b y sobie to życie w y ­ obrażał. D latego też n ig d y w łaściw ie, ogólnie tę k w estię tra k tu ją c , n ie pogodzi się człow iek z m yślą, aby dusza lud zka u m ie ra ła w raz z cia­

łem. A by to jego życie w e w n ętrzn e stan ow iące n-aistotniejszą w arto ść i cechę człow ieka, aby w łaśn ie ono m iało się kończyć. T w ierd zen ia zaś, że jako m a te ria człow iek istn ie je w iecz­

nie — w m yśl tw ierd z en ia o niezniszczalności m a te rii, a duchow e jego życie pozostaje w je ­ go dziełach — n ie ty lko n ie zaspokajało i nie daw ało odpow iedzi, ale oceniane zawsze być m usiało jako n a m ia stk a odpowiedzią jako- po- p ro stu w ybieg tych, k tó rzy człow ieka do rzędu m ate rii sprow adzić chcą.

Ja sn ą je s t rzeczą, że człow iek postaw iony wobec p raw d y o n ieśm ie rte ln o śc i duszy ludz­

kiej, i w iedząc, że dalszy jej w ieczny b y t jest konsekw encją życia tejż e duszy w ciele, na z'e- m i — chciałby zapew nić sobie życie w ieczne, oczywiście w szczęściu i radcści. I po tej d r o ­ dze idąc człow iek m u siałb y zapragnąć z T-ąk Bożych wziąć zapew n ien ie sobie życia w ieczne­

go, w ziąć zbaw ienie. A w ięc p rzy jąć ofiarę Jezu sa C hrystusa. B yłoby to w y p ełn ien iem Bo­

żego p la n u zb aw ienia ludzkości. I dlatego ten, k tó ry prow adzi w alkę z Bogiem i Jego praw dą, diabeł, — sta ra się pokrzyżow ać każdy plan, m yśl, zam iar Boży. P rzedsięw ziął też w szel­

k ie k u tem u środki, aby odwieść m yśl ludzką o-d tego to k u m y ślenia, aby ją uśpić i pozornie choć uspokoić. S ta ra się osiągnąć te n cel w dw ojaki sposób:

1) stw orzyw szy pojęcie czyśćca — to jest m iejsca w k tó ry m człow iek może odcier­

p ie ć po śm ierci sw oje p rzew in ien ia i przejść n a stę p n ie do nieba. Przyczem żyjący jeszcze n a ziem i m ogą drogą m o­

d litw ę w zględnie in n y ch zabiegów p rzy ­ nieść pew n ą pomoc, lu b ulgę cierpiącym .

„ J e s t to koncepcja poczęta w lu dzk im m ózgu chcącym rozstrzygać spraw y k ró le stw a Bożego w edług zasad ludzkiej logiki, a w ięc k o n c e p ­ cja grzeszna, gdyż p o m ija i pom niejsza znacze­

nie o fia ry Jezu sa C h ry stu sa — jed y n ie zb aw ia­

jącej “. A pozatem odwodzi od m yśli o zbaw ie­

n iu tu n a ziem i, w ciele, — pozw alając odłożyć ją n,a później, n a czas po śm ierci.

W idzim y tu zupełne, pom inięcie, zlekcew a­

żenie i p rzek ręcen ie m yśli i p la n u Bożego, k tó ­ r y je s t całkow icie w yłożony w Słow ie Bożym, a w k tó ry m n ie m a m ow y o m ożliw ości om i­

n ięcia o fiary C hrystusa.

2) przez zasianie w sercu ludzkim w ą tp li­

w ości co do- n ieśm ie rte ln o śc i duszy.

S ą ta k ie p rą d y filozoficzne, a są również!

i w obecnym pseu do chrześcijaństw ie (m oder­

nizm ), k tó re u s iłu ją tw ierdzić, że dusza ludzka u m ie ra w raz z ciałem . Pochodzenie tego ro ­ dzaju sposobu m y ślen ia a k u ra t ta k ie sam e ja k i poprzednio w y m ienione. Poza Bogiem i poza Jego Słow em i P ra w d ą chciano odpowiedzieć sobie n a p y ta n ia z Jego dziedziny — i sk u tek je s t oczyw isty — spłodzono i bluźnierstw o.

Je śli poszukam y w Słow ie Bożym odpow ie­

dzi n a spraw ę życia pozagrobowego- i jego p r a ­ w a, znajdziem y w iele m iejsc w y jaśn iających te kw estie. Je d n y m z n a jp e łn ie j i n ajjaśn iej dających odpow iedź na te p y ta n ia je s t z a w arta

(8)

Nr. 1 — 2 C H R Z E Ś C I J A N I N S

w E w an g elii 8w . Ł ukasza (rozdz, 16, 19 — 31) znana opow ieść P a n a Jezu sa o Ł azarzu i b o ­ gaczu.

C zytam y tam : „A b y ł n ie k tó ry człow iek bo­

g aty , k tó ry się obłóczył w sz k a rła t i bisiór, i uży w ał n a każd y dzień h o jn ie 11. W idzim y oto ja k w p a ru słow ach podana je s t n am ch a ra k ­ te ry s ty k a człow ieka, jego pozycja socjalna, sposób bycia, i try b życia codziennego. W idzi­

m y atm o sferę pełnego d o statk u i zaspokojenia w szelkich potrzeb ale i zachcianek.

A w ięc w k ró tk im tekście b ib lijn y m , ta k ży­

wo k reślącym tę sy lw etkę, w idzim y jednocześ­

n ie w skazany cel niejako pożądań p ra w ie całej ludzkości a u ję ty w słow ach: u żyw ał n a każdy

dzień ho jnie.

Użyć wogóle, użyć z,a w szelką cenę, to hasło rozlegało się przez w szy stk ie om al w iek i, aż do dni dzisiejszych — tylko, że n ie zawsze było hasłem ta k pow szechnym .

C z y ta m y dalej: „B ył też n ie k tó ry żebrak im ieniem Ł azarz, k tó ry leżał u w ró t jego ow rzodziały''. I znów w id zim y ja k rów nie oszczędnie używ ając słów k reśli P a n Jezus p o­

stać stan o w iącą jask ra w e p rzeciw ieństw o przed staw io n ej poprzednio. I przeko n am y się, że te p rze c iw ie ń stw a b ęd ą się ciągnąć aż do n ajg łęb iej i n a jd a lej sięgających. — Tam bo­

gactw o — tu sk ra jn a nędza. Tam in sty n k t po­

siad an ia zaspokojony w n ad m iarze — t u nic w łasnego, poza niedolą. T am p rz e sy t i w y ra fi­

n ow an ie — tu niedosyt, bo i dlatego: „p rag ­ nąc być nasycony z odrobin, k tó re p a d a ły ze sto łu bogaczow ego“ — leżał u w ró t bogacza.

M ało tego, ta m zdrow ie, a w razie p otrze­

by wszyscy lek arze do dyspozycji — tu choro­

ba i niem oc, u n iem o żliw iające p o p raw ie n ie sy tu a c ji życiow ej. A w ięc dno nędzy lu dzk iej, p rzed opadnięciem n a k tó re w zd ryg a się cała cielesność człow ieka. A le w ty m poniżeniu, w tej nędzy b y ł je d n a k św iad kiem Bożym.

I skoro lu d zie n ie u lito w a li się n a d jego r a n a ­ m i, a w iem y ja k w gorącym , po łu dn io w y m k li­

m acie łatw o i szybko p o stęp u je proces gnicia, p osłane zostały psy, k tó re „...przychodząc lizały w rzody jego“. Ulgę p rzy n o siły zw ilżając z a ­ p iek łe ran y , oczyszczając je jednocześnie a i de­

zynfekow ały w te n sposób, w iem y bow iem , że w ślin ie psa są pew ne bakterjobójcze su b sta n ­ cje. W ydaje się to nam n iezw yk le p ry m ity w ­ nym sposobem p rzy n ie sie n ia pom ocy i ulgi, ale g dybyśm y m ogli w czuć się w ówczesną s y tu ­

ację Łazarza, z całą pew nością p rzek onalibyś­

m y się, że w ie lk ą w dzięcznością k u Bogu n a ­ p ełnione było serce Ł azarzow e za tę u lg ę w je ­ go cierpieniach.

N ie w ą tp liw ie bardzo często m u sia ł bogacz spojrzaw szy n a Ł azarza odczuw ać pew ien n ie ­ pokój w duszy. N ajb ardziej n a w e t uśpione su ­ m ienie, budzi się i po przez pancerz egoizmu sięg a do iserca z p y ta n ie m czy nasze postępo­

w an ie i życie jest praw idło w e, czy jest w po-, rządku. Pom im o tra d y c y jn ie zakorzenionych w ie lk ic h różnic, w e ta n ie m ajątk ow ym , w ie l­

k a niedola ludzka po rusza sum ienia. D latego też n a św iadectw o i dla zbaw ienia duszy bo- gaczowej — leżał u jego w ró t Łazarz.

D zień za dniem przechodził i w y p ełniało się zarów no dośw iadczenie m ocy i w ia ry Łazarza, 0 k tó ry m n ie czy tam y aby n arzek ał, a dopeł­

n iła się też m ia ra cierpliw ości i m iłosierdzia Bożego dla duszy bogacza. Przyszedł k res ...

„a jako postanow ił (Bóg) ludziom raz um rzeć''1 (Żyd. 9,27), u m a rł Łazarz, u m a rł też bogacz.

J a k ie życie — ta k a i śm ierć. O bogaczu zda­

w ałoby się czytam y tylko, że „pogrzebion jest"

co się zaś stało z ciałem Ł azarza n ie w iem y nic. D bał bogacz o ciało — został o też ono uczczone pogrzebem n ie w ą tp liw ie uroczystym , n a k tó ry m w iele się zeszło i k apłanó w i fa ry ­ zeuszów i w ogóle tych, w śród k tó ry ch często za życia p rzebyw ał. N ie dbał Ł azarz o ciało 1 dbać n ie m ógł, i o ciele jego nic n ie czytam y, jako o m niej w ażnej spraw ie. D bał n a to m ia st Łazarz o duszę — bo w ie rn y m b y ł Bogu w n ę­

dzy sw ojej i ta k a te ż jego śm ierć bo — p rzy ­ s ła ł P a n „A niołów , k tórzy odnieśli go n a łono A braham ow e". Bogacz n a to m ia st znalazł się w w y n ik u swego życia, w piekle.

I tera z w ła śn ie P a n Jezus, jed y n y k tó ry przy ­ szedł z W ieczności, aby nam o N iej opowie­

dzieć — od słania w ielką ta je m n ic ę życia po­

zagrobowego, odpow iadając n a dręczące ludz­

kość p y ta n ie o przyszłości duszy człow ieka.

Ł azarzow a dusza znalazła się w niebie, w otoczeniu, z k tó ry m obcował ju ż n a ziemi przez w ia rę sw oją. Bogacza zaś dusza w edle te ­ go samego p raw a , zn alazła się w piekle, rów ­ nież w otoczeniu w k tó ry m obcował, w śród tych , k tó rz y ja k i on chcieli zagasić używ a­

niem życia ów niezaspokojony głód i niepokój duszy oddzielonej od Boga, w k tó re j „robak n ie u m ie ra a ogień n ie g a śn ie 1'' (Mar. 9,46). M ę­

ka duszy jego pow iększyła się n aty ch m iast

(9)

C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 1 — i

bardzo, gdyż żyje ona n ad al, ale n iesk rę p o ­ w an a ju ż ciałem , k tó re m ogłoby drogą doga­

dzania sobie próbow ać zagłuszać jej niepokój i w ołanie. — A w ieleż to raz y w nas sam ych dusza — su m ien ie odzyw a się, dom aga się św iętości, czystości, obcow ania z Bogiem. — Tak w ięc dla duszy bogaczowej skończył się czas zagłuszania jej głosu, choćby alkoholem — zaczęła się wieczność.

J a k w id zim y ze słów C h ry stu sa, dusze lu d z ­ k ie n a w e t p rzeb yw ające w ró żn y ch zu p ełnie m iejscach — m ogą się w idzieć w zajem n ie, n a ­ w e t z daleka. I ta k w czasie k ró tk ieg o życia na ziem i dopełn ien iem m ia ry cierp ień Ł aza­

rza, by ło sąsied ztw o zupełnego dosytu, bogac­

tw a, ta k obecnie jego szczęśliwość i stan r a ­ dości — je s t d o pełnieniem m ęki p atrząceg o na n ią bogacza,. Skoro n ie d ajem y działać w odpo­

w ied n im czasie m iłości Bożej — zaczy na w e w łaściw ym czasie działać a b so lu tn a sp ra w ie ­ dliw ość Boża'.

Rozw ażając dalej Słow a Jezu sa — w idzim y, że przeb y w ające w w ieczności dusze ludzkie m ają form ę, k sz ta łt, gdyż n iety lk o m ogą w i­

dzieć, ale i poznaw ać się w zajem nie. P o tw ie r­

dzenie tego zn ajd u jem y też i w in n y m m iejscu Słow a Bożego a m ianow icie, gdy P a n Jezu s p o ­ szedł z u czniam i n a górę T abor i gdy ukazali się uczniom „M ojżesz i E ljasz z N im rozm a­

w ia ją c y " (Mat. 17,3).

Poznali uczniow ie obu m ężów Bożych acz­

kolw iek E ljasz, b y ł żyw cem i w ciele do n ieb a w zięty, a Mojżesz u m a rł ja k każdy człow iek.

Także i S aul poznał ducha Sam uelow ego w y ­ w ołanego przez czarow nicę (1 Sam . 28, 14).

T ak w ięc bogacz p oznaje zarów no Łazarza, ja k i A braham a, co św iadczy, że b y ł za życia na, ziem i Żydem , znającym księgi Starego T es­

tam e n tu . Ja k ie ż m uszą być straszn e jego c ie r­

pienia, że n ie w a h a się prosić o pomoc tego żebraka, którego za życia w ciele, n ie bardzo ra d był w idzieć a cóż dopiero dotknąć, i w ła ś­

n ie te n p og ardzany m a tera z um oczyw szy p a ­ lec ręki, choć k ro p lą ugasić straszliw e p ra g ­ nienie. P ra g n ie n ie łask i Bożej.

„Ojcze A braham ie! zm iłuj się n ad e m n ą a poślij Ł azarza, aby om oczył koniec palca swego w w odzie a ochłodził języ k m ój, bo m ęki cierpię w ty m p ło m ie n iu 11.

I tu Je zu s znow u p o d k reśla jeszcze jed n ą z ta je m n ic życia w iecznego. W idzim y to gdy

A b rah am tłu m aczy bogaczowi po pierw sze, że m u sim y ponieść w w ieczności k onsekw encje życia w ciele, n a ziem i... „Synu! W spom nij, żeś ty odebrał dobre rzeczy sw oje za żyw ota tw e ­ go a Ł azarz także złe; te ra z on m a pociechę a ty m ęki cierp isz11 co i gdzieindziej pow ie­

dziane: „kto sieje cia łu sw em u, z ciała żąć bę­

dzie skażenie, a le kto s ie je duchow i, z ducha żąć będzie żyw ot w ieczny" (Gal. 6, 8). A dalej słow a p rzestro g i k u o trz e źw ie n iu ty ch, k tó rz y - by d a li się zw ieść, że jeszcze i po śm ierci m oż­

n a coś odpokutow ać, odrobić i jed n a k przejść z m iejsca k a ry do m iejsca w iecznej radości. .

Słowo Boże m ów i w y raźn ie, że w szelki r a ­ chunek su m ien ia, po rach u n ek z praw em Bo­

żym — m usi być dokonany tu n a ziem i. Po śm ierci je s t n a to za późno. Tu w ciele m usi człow iek u sta lić swój stosun ek do o fiary J e ­ zusa C h ry stu sa n a k rzyżu G olgoty i w zależ­

ności od p rzy ję cia lu b odrzucenia o fiary — sam dobrow olnie przeznacza siebie do żyw ota lub śm ierci w iecznej. I d latego m ów i dalej A b ra ­ ham do bogacza, „a ponadto w szy stk o m ię d zy n a m i i w a m i otchłań w ie lk a je s t u tw ie rd zo n a , aby ci, k tó r z y chcą stąd przejść do w as nie m o­

gli, ani oni sta m tą d p rzyjść do nas“.

M iędzy kró lestw em Boga i szatan a („księcia św iata teg o 11 — J a n 14,30) jest przepaść, o t ­ chłań, przez k tó rą n iem a przejścia. I aby czło­

w iek a uchronić p rze d p o padnięciem w stan, z którego po śm ierci n ie m a w yjścia, Bóg doko­

n a ł i dokonuje n a d a l w ielkiej pracy. Jeszcze bow iem tu , gdy duch, dusza i ciało p rze b y w a ­ ją n a ziem i, każdy człow iek prow adzony jest ta k ą drogą, że m a m ożność zetknąć się ze Z ba­

w icielem i albo p rzy jąć albo odrzucić dzieło zbaw ienia. Bóg bow iem je s t sp raw iedliw y i w ielce m iło sie rn y — i dlatego w ła śn ie p o ­ słał n a ziem ię Swojego Syna, oblókłszy Go w ciało ludzkie, aby ciało Sw oje i k rew dał jako ofiarę, zadośćuczynienie spraw iedliw em u sądow i Bożem u — za p rzestęp stw a całej lu d z ­ kości. J a k m ów i Słowo: „ku okazaniu sp ra ­ w iedliw ości Sw ojej w teraźn iejszy m czasie na to, aby On b y ł sp raw ied liw y m i u sp ra w ie d li­

w iający m tego, k tó ry je s t z w ia ry Jezuso w ej11 (Rzym. 3,26).

Jezu s w ięc w y ro k śm ierci za grzech nasz w zią w szy na S ieb ie i odcierpiaw szy, od te jże ka ry w y b a w ia liażdego, k to w iarą p rz y jm ie tę laską.

(10)

Nr. 1 — 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 7

W te n sposób każdego pragn ąceg o i w ie rz ą ­ cego w yw odzi tu n a ziem i z k ró le stw a s z a ta n i w prow adzając go do Swego K ró lestw a i pod Sw oją opiekę tu i n a w iek i.

Tak w ła śn ie było i z Ł azarzem i bogaczem.

Im ię Łazarz, z g reck a E leazar, co znaczy „po­

k ładać sw oją n a d z ie ję w B ogu“ , albo inaczej,

„ k tórem u Bóg pom aga", Ł azarz n ad zieję p o k ła ­ dał w Bogu i oglądam y pom oc Bożą, oglądam y jego życie w ieczne z Bogiem . Bogacz „ciału siał'* z „ c ia ła też żąć począł skażen ie" i to n a w ieki. S tra sz liw y i cudow ny ob raz taje m n ic Bożych. D la naszej p rzestro g i, lu b pociechy.

A to w zależności kom u siejem y tu n a ziem i — duchow i czy ciału. K om u służym y — Bogu czy d iabłu . A może m yślim y, że ktoś za n as może służyć Bogu i zyskać za nas żyw ot w ieczny, albo choćby p rzyn ieść u lg ę w c ierp ien iach n a ta m ty m św iecie? P rzytoczone Słowo Boże niech będzie ostrzeżeniem dla oszukanych.

N ie m a trzeciego ro zw iązan ia w życiu poza­

grobow ym . N iebo i piek ło , te dw a ty lk o m ie j­

sca, gdzie dusze przeb y w ać b ęd ą w iecznie.

Czyściec to w y m ysł ludzi, k tó rz y lu d zk ie spo­

soby ro zum o w ania i p o jęcia sw oistej sp ra w ie ­ dliw ości ch cieliby p rzen ieść do K ró lestw a Bo­

żego. I ponadto dla doprow adzenia b lu źn ie r- stw a do zupełności dodali jeszcze i to, że za p ieniąd ze m ożna coś zrobić dla kogoś k to już n ie żyje w ciele, i czyja dusza je s t ju ż w w iecz- nośdi. A by tu n a ziem i m ożna było k u p ­ czyć, — sp rzedaw ać czy kupow ać sp raw y K ró ­ lestw a w iecznego, trz e b a b y ło ab y dem on złota o p ętał serca lu d zk ie i doprow adził, ja k to zw ykł czynić ojciec k ła m s tw a — diabeł, do fałszo w an ia i w y p aczan ia p ra w d Bożych.

W szystko uczyni diabeł, ab y odw ieść duszę ludzką od Boga i w iecznego życia z N im . K u p ­ czenie w św ią ty n i było pow odem jedynego bezw zględnego rękoczyn u w życiu Jezu sa — gdy zobaczył, że św ią ty n ię Bożą —• dom m o­

d litw y w ja s k in ię zbójców obrócili służący złotu n ie Bogu — s iłą w y g n ał ich, bezecnych h an d larzy , z kośdioła a s to ły ich p oprzew racał (Mar. 11,15).

Do czasu p rzy jśc ia P a n a Jezu sa w ciele na ziem ię, dusze zm arły ch p rze b y w ały w o tc h ła ­ ni, P rzyczem dusze zm arły ch w pokoju z Bo­

giem zn ajd o w ały sw e m iejsce w ra ju , pozostałe zaś dusze — w p iek le, n a o k reślen ie któ reg o P ism o Ś w ię te używ a h eb rajsk ieg o słow a sze-

ol i greckiego hades. W N ow ym T estam encie m am y podane pew n e w iadom ości w ty m w zglę­

dzie. Szczegółowo te j bardzo w ażnej spraw y ro zp atry w ać tu nie będziem y, ale w spom nim y ty lk o k ilk a n ajw ażn iejszy ch p u n któ w . J a k w ięc w iem y ze Słow a Bożego, P a n Jezus w tyrti cziasie, gdy ciało Jego spoczyw ało w grobie, p rzebyw ał w o tch ła n i opow iadając p rzebyw a­

jącym tam duszom E w angelię:... , a ożyw iony co do ducha, w k tó ry m k azał i duchom będącyrn w w ię z ie n iu "1 i „dlatego bow iem i u m arły m opow iadano E w an gelię" (1 P io tr a 3,19. 4,6).

P a m ię ta jm y też, że P a n Je zu s przed śm iercią n a krzyżu, gdy u m ie ra ją c y łotr, k tó ry u w ierzył W eń zw rócił się z p ro śb ą o zbaw ienie, pow ie­

dział: „dziś ze m n ą będziesz w raju (Łuk.

23,43).

P o z m a rtw y c h w sta n iu i w niebow stąpiendu przep ro w ad ził P a n ze sobą też i ty c h z o tch ła ­ ni, k tó rz y u w ie rz y li Jego Słow u, Jego E w an ­ gelii: „dla tego pow iedziano w stąpiw szy na wysokość w iód ł p ojm an y ch w ięźniów ... a to, że w s tą p ił cóż je s t jeżeli n ie to, że p rzedtem z stą p ił do niższych stro n ziem i? (Efez. 4, 8— 9).

W idzim y jeszcze te dusze w O bjaw ieniu Sw.

J a n a , k tó ry w id z ia ł je przeb y w ające pod o łta ­ rzem : „w idziałem pod o łtarzem dusze pob itych

dla Słow a Bożego i dla, św iadectw a" (Obj. Sw.

J a n a 6,9).

P a n Jezu s p rze d m ęką Sw oją oznajm ił tym , k tó rz y u w ierzy li i u w ie rz ą w Im ię Jego: „w dom u Ojca M ojego w iele je s t m ieszkań, gdyby inaczej b y ło tobym w am pow iedział; idę p rzy ­ gotow ać w am m iejsce i gdy odejdę i przygo­

t u ję w am m iejsce p rzy jd ę znow u i w ezm ę was do S iebie, żebyście gdziern J a je s t i w y b y li"

(Ja n 14, 2— 3).

Ta cudow na o b ietn ic a P a ń sk a je s t źródłem w ielk iej radości, gdyż d a je n ie n adzieję, lecz absolu tną pew ność, że dla dzieci Sw ych przy ­ gotow ał P a n Je zu s osobiście m ieszkanie wiecz­

n e a to w dom u Ojcowskim . I dlatego A postoł P aw eł w oła: „albow iem dla m n ie życie to C hrystus, a śm ierć to zysk ... p rag n ę zejść ze św ia ta i być z C hrystusem , bo to daleko lep iej"

(Filip. 1, 21.23).

Dzieci Boże, to je st w ierzący P a n u Jezusow i i każdem u Jego Słow u ludzie — oczekują z ca­

łą p ew nością i radością odziedziczenia po śm ierci c iała — m ieszkan ia w iecznego, przygo­

tow anego osobiście przez P a n a Jezusa.

K. S. R.

(11)

s C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 1 — Ź

Kościół — tajem nica w ielka

„Tajem nica to w ielka jest, lecz to mówię o Chrystusie i o Kościele" (Efez. 5,32)

W szystkich ludzi zam ieszkujących w szystkie lądy, c h a ra k te ry z u ją w spólne rodow i lu d zk ie ­ m u cechy tak , że pom im o n ajw ięk szy ch pozor­

n ie różnic n ik t rozsądny n ie m oże w yłączyć z pośród ludzkości poszczególne jed o n stk i czy n a w e t g ru p y i zak w alifik o w ać je do rzęd u zw ierząt. M imo najw ięk szy ch ró żn ic w e w zro ś­

cie, czy w y glądzie zew n ętrzn y m i obyczajach wszyscy n ależym y do ro d u ludzkiego. I zw łasz­

cza w szyscy ci, którzy w chrześcijań sk ich r o ­ dzinach przyszli n a św iat, dow iedzieli się r y ­ chło o w spólnym pochodzeniu ro d u ludzkiego od pierw szych rodziców — A dam a i Ew y. D la­

tego też dla nas chrześcijan żyw ych, n ie jest tru d n e m w iedzieć, że należym y do ro d u lu d z ­ kiego i jesteśm y zd egenerow anym i w praw dzie, ale jed n a k potom kam i n ajp ięk n iejszy ch , ta k co do w ygląd u zew nętrznego ja k i życia w e w n ę trz ­ nego, rodziców .

N ato m iast in n a k w e stia n astrę cz a n ie je d n o ­ k ro tn ie tru d n o śc i czy zastrzeżen ia w ie lu lu ­ dziom urodzonym w p raw d zie w ćh rześcijań - sw ie i fo rm aln ie doń należącym , ale obcym dla chrześcijań stw a, m iano w icie k w estia pochodze­

n ia, stw orzenia człow ieka. D la bardzo w ielu, n ie s te ty bardzo w ie lu opis stw o rzen ia p ie rw ­ szych rodziców, jeśli wogóle ty m się in te re s u ­ ją — jest czymś w ro d zaju legendy, m itu , po­

dania. T ym bardziej, że n a u k i przyrodnicze w okresie ich może n ie ty le rozw oju, co w ie l­

kiej popularności, zwłaszcza na przeło m ie X IX i X X w iek u rozpoczęły z w ie lk im rozgłosem próbow ać udow adniać początkow o, że S ta ry T ęsatm ent, a potem oczyw iście i Now y T e sta ­ m ent, je s t je d y n ie legendą. P o su n ięto się w ty m obłędzie n ie tylk o do zaprzeczenia bos- kości Jezusa, ale n a w e t do k w e stjo n o w an ia , że wogóle istn iał.

W racając do te m a tu , ci naukow cy, dla k tó ­ ry c h n ie do p rzy ję cia b ył fa k t n a d p rz y ro ­ dzonego stw orzen ia człow ieka, ty m b ard ziej nie m ogli ju ż pogodzić się z n iezro zu m iały m dla n ich fak tem ożyw ienia m ate rii, podlegającej znanym ju ż jak b y praw om i uw ażanej pow ­ szechnie wówczas za zu p ełn ie m a rtw ą . N ie chciano w ięc pogodzić się ze Słow em Bożym m ów iącym , że D uch Boży w p o łączeniu z m a­

te rią dał początek życiu (1 Mojż. 2,7). T ym ­ bardziej w ięc stw orzenie E w y w y daw ało się leg en d arn e, m niej praw dopodobne, m niej m o­

żliw e do p rzy jęcia. A dodać jeszcze trzeba, że do d nia dzisiejszego stw o rzenie pierw szych ro ­ dziców, a zw łaszcza Ew y n astręcza w iele w ą t­

pliw ości chrześcijanom w szelkiego 'a u to ra m e n ­ tu, n ie w yłączając t. zw. duchow ieństw a.

. S m u tn ą jest to p raw d ą, że przy jęcie Słowa Bożego, ja ko całości i w całości, cechuje jed y ­ n ie n iew ie lk i stosunkow o odłam św ia ta chrześ­

cijańskiego.

N ie dziw i to nas, bośm y w śró d ta k żyjących i m yślących sam i niedaw no b yli. N ie było kom u nas zachęcić do pow ażnego u sto sunk o w a­

n ia się do Słow a Bożego — n ie m ogli bow iem uczynić tego ci, dla k tó ry c h te sp raw y były m a rtw ą lite r ą jed y n ie. N ie było ty m b ard ziej kom u opow iedzieć nam , że w szystko co w P iś ­ m ie Ś w ięty m je s t opisane nie tylko, że cViało się w rzeczyw istości, ale też stanow i obraz h i ­ sto rii przyszłych w ydarzeń, zarów no w dziedzi­

n ie ducha, ja k i m a te rii.

W szczególności n ik t n ie opow iedział nam, że opis stw o rzen ia m a tk i ro d zaju ludzkiego — Ew y, je s t opisem tw o rze n ia O blubienicy C h ry­

stusow ej -— K ościoła Bożego. N ik t n am też n ie p ow iedział, że w tym w y p ad k u A dam je s t obrazem Jezu sa C h rystu sa — dru gim A da­

m em nazyw anym . A o tej p ięk nej i radosnej praw d zie m ów i n am przecież Pism o Św ięte.

R ozpatrzm y w ięc tę kosztow ną taje m n ic ę stw o ­ rze n ia O blubienicy — Kościoła. J a k czytam y w Słow ie Bożym (1 Mojż. 2,21— 24), P a n Bóg zesłał na A dam a tw a rd y sen, w czasie którego w y ją ł z bok u jego jedno żebro i uzupełniw szy utw o rzy ł niew iastę. T ak w ięc zasadniczym tw o ­ rzyw em i w a ru n k ie m n iejako stw o rzenia n ie ­ w ia sty było żebro (kość) w y ję te z boku A dam o­

wego. Stw orzoną n iew ia stę p rzyw iódł Bóg do A dam a, k tó ry gdy spojrzał n a n ią pow iedział:

„Toć teraz je s t kość z kości m oich i ciało z ciała m ojego i dlatego nazw an a będzie m ę­

żatką, bo ona z m ęża w z ię ta jest. P rzeto ż opuści człow iek ojca swego i m a tk ę sw oją a przyłączy się do żony. swojej i będ ą jedny m ciałem 11 (w.

23 i 24).

(12)

Nr. 1 — 2 C H R Z E Ś C I J A N I N 9

Gdy A postoł P a w e ł p rzy ta cz a pow yższe sło­

w a o całk ow itym złączeniu m ęża i n iew ia sty w m ałżeństw ie, zaraz p o ty m dodaje: „ T a je m n i­

ca to w ie lk a je st, ale ja m ów ię (odnosi się do) 0 C h ry stu sie i o K ościele11 (Efez. 5,32).

Tu w ięc je s t to w y p e łn ie n ie się słów przepo­

w ied ziany ch jeszcze w ra ju . P u n k te m c e n tra l­

nym Słow a Bożego i ch rześcijań stw a, je s t a k t zb aw ien ia człow ieka — krzyż, G olgota. Jezu s C hrystus, k tó ry zaniósł n a krzyż Ciało Sw oje 1 K rew , jako o fia rę zu p ełn ą i doskonałą za grzechy ludzkości, nazw an y je s t przez Pism o Ś w ięte „drugim A dam em 11' (1 Kor. 15, 45.

47— 49).

Z esłał Bóg i n a N iego tw a rd y sen — śm ierć n a k rzyżu i złożenie do grobu — i ze z ra n io ­ nego boku Jego w y ją ł każdego z nas. K ażdy bow iem z nas, dzieci Bożych, przez k rew i r a ­ n y B a ran k a zrodzony (stworzony) został do no­

wego życia dla Boga. I każdego ta k zrodzonego (stworzonego) now ego człow ieka p rzyprow adza Bóg i oddaje Jezusow i, bo... „żaden do m n ie p rzy jść n ie może, jeśli go O jciec m ój, k tó ry m n ie posłał, n ie p o ciąg n ie11 (Jan 6, 44). I dzieje się ta k samo p rz y tw o rzen iu K ościoła ja k i Ew y. P rz y jm u je P a n Je zu s każdego nowo- zrodzonego człow ieka i w łącza jako kość z ^koś­

ci Sw oich i ciało z ciała Sw ojego11 do o rg an i­

zm u C iała Sw ojego — K ościoła.

Tak w ięc K ościół Boży to ciało C h ry stu so ­ we, sk ładające się z członków , k tó ry m i są w szyscy zrodzeni z O fiary Jezu sa n a krzyżu.

M iłość Je zu sa y s tu s a łączy te członki, k tó ­ re w ścisłej łączności z głow ą ciała, to je s t J e ­ zusem , tw o rzą całk o w ity żyw y organizm (do Kol. 1 8 i 2,19). D latego też członki ciała J e ­ zusowego k ształto w an e m ocą D ucha Sw. na obraz i podob ieństw o drugiego A dam a — J e ­ zusa C hry stu sa, s ta ją się dziećm i Bożym i.

S tąd też pochodzi łączność duchow a l rozu ­ m ien ie w zajem ne, k tó re cechuje praw dziw ych, żyw ych chrześcijan.

Życie dzieci Bożych to życie szczególne, p ły ­ nie ono n a ziem i i podlega pozornie praw om ziem i, ale w g ru n cie rzeczy je s t to życie, k tó ­ rego źródłem je s t Jezu s C hrystus i Jego Sło­

wo. Je zu s prow adzi Sw oje dzieci, Sw oim i nie ziem skim i drogam i. On też m ocą ducha Ś w ię ­ tego p ra c u je n ad n im i, k s z ta łtu je je, oczyszcza (Efez. 5,23— 27). A celem tej p rac y jest, aby Kościół — C iało Jego b y ł „pełnym chw ały Kościołem , nie m ający m skazy czy zm arszczki,

ani czegoś podobnego, a le żeby b y ł św iętym i n iep o k a lan y m 11 (Efez. 5,27).

I jeśli rzeczyw iście zachow ujem y się ta k w o­

bec Jezusa, ja k żona p o w in n a w edle S łow a Bo­

żego zachow ać wobec m ęża, jeśli jesteśm y pod­

dani, posłuszni, p e łn i m iłości i bojaźni (Efez.

5, 33), — te j b ojaźni św iętej n ie m ającej nic w spólnego ze strach em — w ów czas błogosław i cudow nie P an, żyw i i ogrzew a. Tu ju ż o bcuje­

m y z N im duchowo i z tęsk n o tą czekam y, gdy będziem y m ogli już oglądać Go tw a rz ą w tw arz, gd y przy jd zie po K ościół Swój.

Cudow ny obraz tej ziem skiej w ędrów ki koś­

cioła w id zim y w Słow ie Bożym, w opisie w ę ­ drów ki R ebeki, o blubienicy Izaakow ej (1 Mojż.

24). C zytam y tam ja k R ebeka w y b ra n a przez Boga na ob lub ienicę Izaakow ą, prow adzona jest do Sw ego O blubieńca przez zaufanego i w ie r­

nego słu gę A braham ow ego, k tó ry je s t Obrazem p rac y D ucha Sw. P orzuca dom rodzinny, o dłą­

cza się od ojca i m a tk i i bez w a h an ia rusza w daleką, niezn an ą drogę, pod opieką i k ierow ­ nictw em przysłanego jej opiekuna. Jed zie aby się połączyć ze sw ym dobrow olnie obranym oblubieńcem , i u końca sw ej podróży, o zacho­

dzie słońca zobaczyła tego, k tó ry m ia ł być m ę­

żem jej, a n a w id o k jego zsiadła z w ielbłąda i „w ziąw szy ra ń tu c h n a k ry ła się11 i pokłoniła się m u.

Dzieci Boże też w pew nym m om encie posły ­ szały tę nową, dziw ną w ieść, że przeznacze­

niem ich pokochać Jezu sa i to ta k pokochać, aby stać się zu p ełn ie Jego w łasnością. I one p o rzuciły swe daw ne życie i w yru szy ły w p iel­

grzym kę pod opieką przysłanego im przew od­

n ik a i pocieszyciela D ucha Sw. (Jan 14, 16).

I w ę d ru jem y ta k p e łn i oczekiw ania i tęsk n c ty w idoku naszego O blubieńca, gdy danem nam będzie zobaczyć Go tw a rz ą w tw arz. Zobaczy­

m y Go o zachodzie słcńca.

A słońce łaski Bożej rzeczyw iście zachodzi, jeszcze św ieci, jeszcze św iecić będzie czas n ie ­ długi, ale zajdzie. A le m y p rzed tem jeszcze zo­

baczym y naszego Z baw iciela wychodzącego n a ­ p rzeciw Sw ej O blubienicy — K ościoła (1 Tess.

4, 16 — 17). I ja k R ebeka o k ryła się na w idok oblubieńca ra ń tu c h e m ta k i m y okryci ,b iałą szatą godow ą11 p ad n iem y do stóp Jego p e łn i r a ­ dości zupełnej i- oddania, i w y pełn i się dalej Słowo Boże zapisane w O b jaw ien iu Sw. Ja n a (7, 13 — 17). O czekujem y w y p e łn ie n ia z u p eł­

nego Słow a Bożego, rad osnej i w iek u istej służ­

(13)

by P a n u Jezusow i i p rze b y w an ia z N im na w ieki. To je s t w ła śn ie ta w ie lk a taje m n ic a o k tó re j m ów i A postoł P a w e ł (Efez. 5, 32).

K rzyż i O fiara Jezu sa C h ry stu sa je s t p u n k ­ tem c e n traln y m Słow a Bożego i isto tn ą tre śc ią te j ta je m n ic y jedności C h ry stu sa i Jego K o­

ścioła.

Je d y n ie przez o fia rę C iała i K rw i Z b aw icie­

la je s t p rzejście ze sta n u grzech u i śm ierci w iecznej, będącej n ie u b ła g a n ą k on sekw encją

grzechu, do s ta n u łask i i życia wiecznego, I n ie ­ m a inn ej drogi an i p raw d y (Ja n 14, 6) przez k tó re m ożnaby żyw o t w ieczny posiąść. N iem a też innego im ien ia, przez k tó re m oglibyśm y być zbaw ieni (Dz. Ap. 4, 12), — ja k jedno j e ­ dyne im ię Jezus „gdyż w N im m ieszka w szyst­

k a zupełność B óstw a cieleśnie1' (Kol. 2, 9), k tó ­ re to Ciało zostało w ła śn ie za nas w y dane na krzyż, abyśm y żyć m ogli, a to n a w ieki.

S. K ra m ew icz

„I ukazał się cud wielki n a niebie"

„ I ukazał się cud w ielki na nieb ie: niew iasta obleczona w słońce, a księżyc pod nogami jej, a na głowie je j była korona z dw unastu gwiazd. A będąc brze­

m ienną, w ołała pracując k u porodzeniu i męczyła się, aby porodziła41.

( O b j. Śtv. J a n a 12,1 2)

Zjaw isko, cud w ie lk i, oglądał A postoł J a n na niebie. O dbicie to i obraz ze św ia ta d u c h o ­ wego. N ie w ia sta odziana w słońce, n a p ra w d ę dziw ny zarów no ja k i w sp a n iały obraz. Z azna­

czyć trzeba, że księga „ O bjaw ienia Jezusa C hrystusa, k tó re m u dał Bóg, aby okazał s łu ­ gom sw oim rzeczy, k tó re się w ry ch le dziać m a ją “ , je s t cudow nym w y p e łn ie n iem całego Nowego T estam en tu , w szy stk ich p ro ro ctw i o b ietn ic Bożych. B łogosław o n y, k tó r y czyta i ci, k tó r z y słuchają słów proroctw a tego, i za­

chow ują to, co w n im je s t napisane; a lb o w iem czas blisko je s t (Obj. 1.1 — 3).

M ożnaby przy pisać n ie d o sta tk i i b ra k i zboru Jezusow ego tem u, że za m ało czerpie się z tej księgi, k tó ra dla w ielu i w ierzących do dziś je s t księgą zapieczętow aną siedm iom a p ie ­ częciam i, k tó re j n i k t ! n ie je s t godzien, an i też otw orzyć n ie może, k to podchodzi do n iej in a ­ czej, a nie jed y n ie przez B a ra n k a i to onego zabitego. Sam A postoł Ja n , k tó re m u było po ­ w ierzone to o b ja w ien ie Boże, n ie m ógł w ejrzeć w one księgi, an i n ik t in n y n a n ieb ie an i na ziem i, ty lk o ów zabity, a oto żyjący n a w iek i w ieków B aranek.

Je śli m am y o trzy m ać praw d ziw e błogo sła­

w ień stw o z owego doniosłego w idzenia, k tó ­ re A postołow i Ja n o w i danem było oglądać, m usim y sobie u p rzy to m n ić słow a n a w stęp ie tej księgi n apisane „O b jaw ien ie Jezusa C hrys- tusa“. Słowo i w y raz objaw ienie, p odkreśla do b itn ie i w y jaśn ia zarazem , że podane tu ta j i opisane o brazy i w idzenia, b y ły dotychczas

taje m n ic ą, k tó re j n ik t i żadnym sposobem n ie b y ł w sta n ie odsłonić p r z e d n ad ejściem czasu, w k tó ry m upodobało się Bogu w yw ieść te sp raw y n a św ia tło i up rzy stęp n ić je nam , śm ie rte ln y m ludzicm . P a n Jezus podczas swo­

jej m isji ziem skiej po w iedział b y ł do ludu:

„W szystkie rzeczy dane m i są od Ojca mego, i n ik t nie zna S y n a ty lk o Ojciec, ani Ojca k to zna, tylk o Syn, a kom uby chciał S y n o bjaw ić11.

(M at. 11,25— 27).

Tam też p ow ied ział i te doniosłe słowa:

„...W ysław iam Cię Ojcze, P a n ie n ieba i zie­

m i, żeś te rzeczy z a k ry ł przed m ąd ry m i i roz­

tro p n y m i, a o b jaw iłeś je n iem o w lątko m 11. Tak się upodobało Bogu, i któż tu coś zm ienić m o­

że albo dodać. T rzeba się z ty m pogodzić, za­

jąć odpow iednie do tego stanow isko w ia ry i pokory, stać się ty m niem ow lęciem och ot­

n y m i gotow ym dać się pouczyć przez W iecz­

n ą M ądrość, pozw olić w prow adzić się w Boże taje m n ic e przez Jego Ś w ięteg o D ucha. W te n ­ czas dopiero w Jego św ie tle u jrzy m y św iatłość, ja k m ów i P salm ista, czyli oglądać będziem y rzeczy i sp ra w y tak , jak one rzeczyw iście w y ­ g ląd a ją przed Bogiem. N ie będziem y dom y­

ślać się tylko, czy przypuszćzać, lecz będziem y pew ni ty ch rzeczy, k tó re nam są od Boga da­

row ane. W te n sposób m usim y podchodzić do objaw ionych n am sp ra w Bożych, w ty m w y ­ p a d k u i do naszego tek stu o w ielk im cudzie, k tó ry u jrz a ł A postoł n a nieb ie. W szelkie bo­

w iem w d z ie ra n ie się za zasłonę taje m n ic y Bo­

żej je s t d arem ne i prow adzi zw ykle n a m a­

nowce.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli serca uczestników nabożeństwa przepełnia duch modlitwy i ludzie chętnie się głośno modlą, to już więcej nie podnośm y głosu (chociaż bardzo nam się

Na pewno może budzić nasze zdziwienie zapowiedź tego, że prawdziwy, odrodzony uczeń Chrystusa da się zwieść komuś tam, kto powie o sobie, że jest Chrystusem

Chrześcijaństwo też musi być pasją, jak pasją staje się dla nas to, czym zajmujemy się poza Kościołem.. Zycie zwiotczałe, bezbarwne, samolubne związane jest tylko z

KWIATY DO GROBU PAŃSKIEGO – Zwracamy się z serdeczną prośbą o ofiary na kwiaty do grobu Pańskiego i na dekoracje kościoła na Wielkanoc.. POSZUKUJEMY KUCHARKI –

niony nasz stosunek do Boga. Uczucie bowiem niekontrolowane często może przerodzić się w zw y k łą ludzką uczuciowość, a ta zkolei zbyt staje się zależna od

żych, niektóre1 wiersze Ewangelii stały się naszą duchową własnością. Wiele pozostałych jeszcze nie zostało przez nas przeżytych — stanie się to w

W wieczności będziemy się zachwycać coraz to nowymi spraw am i na­.. szego wielkiego Boga, będziemy poznawać

Okazało się, że oni w tym zborze właśnie modlili się, aby budynek był więcej wykorzystywany dla Bożej chwały.. Pastorem w naszym zborze jest brat Jack M alinowski, a ja