• Nie Znaleziono Wyników

Cześć Świętych Polskich. R. 4, nr 3=13 (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Cześć Świętych Polskich. R. 4, nr 3=13 (1937)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

CZEŚĆ ŚWIĘTYCH POLSKICH

W I E R Z Ę . . . W Ś W I Ę T Y C H O B C O W A N I E . . .

O R G A N P O Ś W IĘ C O N Y S P R A W O M K A N O N I Z A C J I I C Z C I Ś W IĄ T O B L IW Y C H , B Ł O G O S Ł A W IO N Y C H I Ś W IĘ T Y C H P O L S K IC H

Kwartalnik Lipiec—Wrzesień

Św iętym s ła ł się na z ie m i, kto u m ia ł p rz y ja ź ń z a w rz e ć ze Ś w ię ty m i" ,

Awaria T e re s a L e d ó c h o w s k a

T r e ś ć z e s z y t u : M a ria T e re s a L e d ó c lic w s k a , s tr. 2 — N o w e ła s k i za p rz y - c z y a g .b t.‘TS z y m o n a z L ip n ic y , s ir. 8 — Bi. B o g u m ił a r c y b is k u p g n ie ź n ie ń s k i, s tr. 9 — N ie z w y k łe s k u łk i w o d y bf. K in g i, s tr. 1 2 — W s p r a w ie g r o b o w c a ś w ią to b liw e j M o rs z ty n ó w n y , str. 1 3 — L ip n ic o — g r o d z ie s ta ry , s tr. 1 4 — Z W y d a ­

w n ic tw , s tr. 1 5 — K a le n d a rz y k , s tr. 1 6 .

(2)

Maria T e resa L edóchow ska jest córką hr. Antoniego Ledóchowskiego, który jako syn powstańca z r. 1830 był zmuszony osiąść i żyć poza granicam i kraju — brata n k ą wielkiego k a rd y n a ła Mieczysława Ledóchowskiego, chlubnie zapisanego w naszej pamięci — jest też siostrą rodzoną W łodzim ierza Ledóchowskiego, generała Zakonu Jezuitów i znanej powszechnie Matki Urszuli, generalnej przeło­

żonej U rszulanek K. S. J.

T yle dla ścisłości jedynie — bo M aria Teresa L e d ó ­ chowska nie potrzebuje rekomendacji ani opraw y znakomitej swej paranteli — jaśnieje bowiem własnym swym światłem i — na tle swej epoki rozw ażana — stanowi niepospolite wręcz zjawisko.

Synowie tych Polaków, którzy brali udział w powstaniu 1830 r. zmuszeni byli pobierać nauki za granicą; do nich należeli tak Mieczysław Ledóchowski, późniejszy kardynał, jak i Antoni Ledóchowski, m łodszy syn Jenerała Ignacego, K om e n d a n ta twierdzy Modlina. Po skończeniu nauk, Antoni wstąpił do wojska austriackiego. Wątłe jego zdrowie jed n a k nie dozwoliło mu pozostać w wojsku, ożenił się i osiadł na wsi Loosdorf, blisko St. Polten. T a m to urodziła się Maria T eresa.

W pam iętniku matki jej czytamy pod d a tą 29 kwietnia 1863 r. te słow a: „Najpiękniejszy dzień mojego życia:

0 godz. 7-ej rano doznałam niewysłowionego szczęścia przy­

tulenia do serca mej drogiej dzieciny. O b y P a n Bóg raczył zachow ać ten skarb przy zdrowiu".

Radość matki wzrastała, kiedy Maria T e r e s a zaczęła od pierwszych swych lat okazywać niezwykłe zdolności, ale 1 troska ogarniała m atkę na widok swego ulubionego dziecka.;

liczyła ona bowiem zaledw ie pięć lat, kiedy matka spo­

strzegła ku swemu zdumieniu, jak dziecko przed zaśnięciem leżąc w łóżku, pisze sztuczkę sceniczną, która m iała być potem odegrana przez domowników.

Kiedy podrosła, rodzina przeniosła się na stałe do

Polski. H r a b ia Antoni nabył w pobliżu Bochni posiadłość

(3)

ziem ską Lipnicę M urowaną, miasteczko, miejsce urodzenia bł. Szym ona z Lipnicy. Dziwnem zrządzeniem Opatrzności Boskiej, Dom Sodalicji św. Piotra Klawera w Krośnie został pośw ięcony w sam dzień tego świętego P o la k a : Szym ona z Lipnicy, t. j. 18 lipca 1931 r.

Spełniły się najgorętsze pragnienia ojca i dzieci: po tylu latach tęsknoty znaleźli się na ukochanej polskiej ziemi.

Z czasem, na życzenie rodziny, objęła M aria T e re s a Ledóchow ska stanow isko dam y dworu u W ielkiej Księżnej toskańskiej w Salzburgu. Pobyt Marii T e resy na dworze wielkoksiążęcym był wprost opatrznościowy.

Z n a la z ła tu sposobność zapoznania się nie tylko z ludźmi wysokiej kultury, ale również z urządzeniami, z ugrupow aniem i ustopniow aniem w hierarchii dworskiej.

1 tak jak to się zdarza wogóle u wielkich ludzi, że kiedy się zetkną z w yrafinowaniem w kierunku zła, to się o d w ra ­ cają z tym większą siłą w kierunku dobra, tak się też stało z Marią Teresą, która o b d a rz o n a z natury zaletam i i talen­

tami, jakie ją mogły nakłonić do szukania świetności zewnętrznej, teraz w bliskim kontakcie z świetnością i blaskiem , odwróciła się ku praw dzie i z b ra ta ła się z nią na zawsze, świecąc odtąd p rzykładem wielkiej miłości praw dy, zarówno w słowach, jak w czynach, a szczególnie w rozróżnianiu p raw d y życiowej od pozoru.

U Dworu nauczyła się M aria T e resa także owej wiel­

kiej punktualności, która ją cechow ała przez cale życie i jej zmysł porządku i system atyczności rozwinął się jeszcze bardziej.

Dziwnym zrządzeniem Bożym właśnie tam u Dworu zetknęła się z dw iem a misjonarkami, zbierającymi jałm użnę i na widok ich pokory i zaparcia się siebie odezwało się i w jej sercu pragnienie, by tak jak one poświęcić się służbie misyjnej. Pragnienie to wzrosło, gdy niedługo potem wielki K a rd y n a ł Lavigerie zaczął nawoływać do niesienia pomocy nieszczęśliwym niewolnikom.

Idea m isyjna dziś — pod rządami P a p ież a Misyj —

z dniem każdym nieledwie w ięk szej nabiera ż y w o tn o ści

i ruch misyjny coraz to nowe zdobyw a i obejmuje obszary.

(4)

Inaczej w szakże było jeszcze w ostatnich dziesiątkach ubiegłego wieku.

Afryka cała tonęła w mrokach pogaństw a — a cywili­

zow ane narody obojętnie patrzyły na czarnych jej m ieszkań­

ców, jęczących w podw ójnych o k o w a c h : b ałw och w alstw a I n iew o ln ictw a .

Dopiero płom ienny głos k a rd y n a ła Lavigerie, P rym asa A fryki — który w r. 1888 zaczął przebiegać Europę, głosząc krucjatę przeciw n iew oln ictw u m urzynów i walkę o ludz­

kie dla nich praw a, poruszył sumienie narodów b ia ­ łych.

1 po wszystkie czasy chlubą niespożytą dla kraju n a ­ szego, — pozostanie fakt, że kob ieta — rodaczka nasza — M aria T e re s a L edóchow ska — objąwszy gorącym swym sercem nędzę dusz, nie znających Boga, p ierw sza stanęła u boku żarliwego apostoła murzynów, niosąc w ofierze dla tej świętej sprawy wszystkie ska rby serca i rozumu, jakimi tak hojnie uposażył ją Stwórca — niezrażona niechętną p ostaw ą swojej sfery, która nie szczędziła jej drwin, ośmie­

szając zapał dla tak niepopularnego wówczas dzieła.

Za wyraz'nym natch n ien iem B ożym stw arza w Solno- grodzie instytut zakonny Sodalicji Klaweriańskiej, a w nim sztab misjonarek - pomocnic. Pomocnice te pod h a s ł e m :

„z rzeczy Boskich najbardziej Boską jest w spółpraca nad zbawieniem d u s z “ — w yrzekają się dla służenia misjom, św iata i złożywszy śluby zakonne — zdała towarzyszą m isjonarzom nieustanną m odlitw ą i dostarczają im niezbęd­

nych dla pomyślnego rozwoju pracy misyjnej funduszów.

Sam e więc nie idą na front, tylko jak te na szarym końcu zwykle stawiane a przecież niezbędne w armii tabory — dbają o konieczną do prowadzenia walki o dusze dw ojaką a m u n ic ję : modlitwę, ofiarę i propagandę. Modlitwą i ofiarą swego życia w ypraszają pomoc nadprzyrodzoną, a niestru­

dzoną propagandą, słowem i pismem, zdobywają dla misjo­

narzy potrzebne środki m aterialne.

W Sodalicji św, Piotra Klawera wre życie, w ypełnione najróżnorodniejszą pracą, że tylko wymienimy :

olbrzym ią k o resp o n d en cję z misjonarzami całej Afryki,

(5)

red a g o w a n ie w różnych języ k ach zn an y ch m iesięczni­

ków E c h a z Afryki i Murzynka,

w y d a w a n ie różnych broszur p ro p a g a n d o w y c h i ulotek kalendarzy, obrazków,

przyjm ow anie i zapisywanie w pływ ających datków w pieniądzach i przedm iotach,

przygotowyw anie i e kspedyc ję niezliczonych pa c ze k do Afryki,

i ten może najżm udniejszy d z ia ł: drukow anie k a te ­ chizmów, ewangelii, śpiewników i innych do nauki religii podręczników — w nieznanych m łodym pomocnicom języ­

k a c h m urzyńskich.

P ra c a to bardzo mozolna. T e k s tu dostarczają m isjona­

rze, a składanie, druk, opraw a — odbyw a się rękom a Soda- lisek K law eriańskich we w łasnych d ru k arn iac h w Rzym ie i w Solnogrodzie.

Książek tych, stanow iących upragnioną i nieocenioną pomoc dla misjonarzy i dla czarnych ka techistów — wysłano już do Afryki przeszło milion ośm set tysięcy.

M aria T e resa L edóchow ska u m a rła — jak wiadomo — w opinii świętości. Proces b e a tyfika c yjny — ściśle mówiąc — pierw sza jego część t. zw. proces informacyjny już ukoń­

czony. P rzeprow adzono też już kościelne b a d a n ie wybitnego cudu, jaki stał się w szpitalu w Velletri w październiku roku 1930. Opis zam ieszczony był w „Echu" na kwiecień roku 1931 — a każdy zeszyt tego miesięcznika wykazuje now y szereg podziękowań, za łaski, przypisyw ane staw ienni­

ctwu Ledóchowskiej.

W rażenie zgonu Marii T e resy było w strząsającym nie tylko dla jej otoczenia i członków Sodalicji, ale dla w szyst­

kich misjonarzy, dla całej Afryki.

A b y d ać niejakie wyobrażenie o czci, jaką wśród w spółczesnych w zbudzała, warto przypom nieć, że praw ie wszyscy wikariusze apostolscy i prefekci rozległej Afryki wystosowali do następczyni Marii T e r e s y listy, w gorących słowach, kreślące cnoty i zasługi Z m a rłej. I ta k :

X. biskup C a rra ra pisze: O płakuję śmierć M atki Afryki,

współczuję z całym Instytutem.

(6)

X. biskub Tonizza w yraża g łę b o k ie w spółczucie swoje osobiste i całej Liberii z powodu śmierci jej świętej.

X. biskup Grison ze Stanley Falls w spom ina rzew nie:

Ileśmy winni hrabinie Ledóchowskiej, ile jej są winne wszystkie Misje afrykańskie, sam em u tylko Bogu wiadomo...

Była to dusza żarliwa, ogarnięta ogniem miłości Bożej i p ło ­ mieniem apostolstwa . . . Ile ona dusz z yskała dla J e z u s a !

X. b iskup Larue z Bangweolo p o d n o s i : Jej to zaw dzię­

czamy, że zdołaliśm y przetrw ać tę wielką próbę w o j n y . . .

X. biskup V ogt z Y a u n d e w yraża przekonanie, że Bóg uznał, że czcigodna Z m a r ła b y ła już dojrzałą dla nieba i uwieńczył jej życie, spędzone na służbie Misyj...

Ojciec H a d u c h wreszcie, w s pom inając Kongres w Mo­

guncji, na którym słyszał Marię T e resę prze m aw ia ją cą — pisze, że nie wątpi, „że wśród tego zniszczenia praw dziw ej miłości Bożej i bliźnich w dzisiejszych sercach ludzkich, wśród tego egoizmu, który zabija i w yniszcza dziś wszelką szlachetność, Bóg to serce, pełne miłości Boga aż do cało­

palnej ofiary z siebie i ze swego osobistego szczęścia i p e ł­

ne heroicznej miłości bliźnich, jedynie tylko dla miłości Chrystusa i ich dusz, podniesie ku czci publicznej na r a tu ­ n e k dzisiejszych czasów i ku nauce przyszłych p o ­ koleń".

T o tylko kilka cech z ogromnego stosu n a d e sła n y c h kondolencyj —

O gół Polski jed n a k mało wie o swej zasłużonej Ro­

daczce. Przykro wspomnieć, że przy urządzaniu n a Pow ­ szechnej W ystaw ie Krajowej p aw ilon u działalności kobiecej

— dla Ledóchowskiej znalazł się zaledwie m aleńki kącik, a nawet p a d ła n aiw na u w a g a : Cóżto ona dla Polski zro­

b iła ? ! Jak gdyby Polska b y ła partykularzem , uznającym tylko lokalne zasługi! Jak gdyby serce, uszlachetnione p raw d z iw ą miłością Ojczyzny, nie musiało rozszerzyć się i objąć ludzkości — a w dziejach n a szych nie było So­

bieskiego, śpieszącego wielkodusznie pod W ie de ń ku obronie

chrześcijaństw a !

(7)

C hrystus Pan, nak a zu ją c apostołom iść i nauczać w szy stk ie narody, nie zalecił im czekać, póki m iejscow ych żydów nie naw rócą — a Paw eł św. m ów i: Do czego kogo P a n Bóg powołał, tem u niech się o d d a !

Czyliż trud i plon m isjonarzy i m isjonarek naszych, z dobyw ających Bogu dusze na w szystkich k ra ń c a c h ziemi, nie jest dorobkiem całej O jc z yzny? Czyż blask tej wielkiej duszy, która straw iła się w ogniu miłości bliźniego, ratując tysiące pogan od z a tra ty — nie op ro m ien ia P olski ?

P raw da, że L e dóchow ska — jak w spom nieliśm y — urodziła się zagranicą, ale czuła się Polką i we wszystkich krajach, gdziekolwiek swoje płom ienne głosiła przemowy, w y stę p o w a ła ja k o Polka i ja k o P olka była p odzi­

wiana.

R d z e n n ie polskie rysy jej umysłowości i c h a ra k te ru u w y d a tn ił ks. Rzewuski we francuskim piśm ie „Revue d h i s t o i r e des Missions", sławiąc Ledóchowską, że ja k b y proroczym duchem przew idując niebezpieczeństw o zbytniego zacieśnienia się w ram a ch nacjonalizmu — grożące katoli­

cyzmowi w Polsce — d a ła rodakom swoim p rzy k ła d solidar­

ności katolickiej i .wzór w spółpracy w ogromnym dziele p o w sz e c h n e g o Kościoła — stając się pionierką najczyściej

pojętego ruchu misyjnego.

A jeżeli chodzi o rozgłos ziemski, to bodaj która z Polek tak rozsław iła imię Polski po ś w ie c ie !

Da Bóg, że już niedługo zaliczoną zostanie uroczyście w poczet Św iętych! M ożem y przybliżyć tę chwilę ofiarą i m odlitw ą — ufnym uciekaniem się do jej w staw iennictw a.

Z w ła s z c z a gdy serce nasze zdejm uje trwoga o los bliskiej na m duszy, uwikłanej w ciernie zw ątpienia czy oschłości, choćby wedle lichego ludzkiego rozumu spraw a w y d a w a ła się stracona, przeciw nadziei, śpieszmy do niej po pomoc.

G dzie chodzi o ratunek dusz, L edó ch o w sk a nigdy nie zawo­

dzi ; zawsze i niechybnie poprze nasze prośby u Bożego tro­

nu tak skutecznie, że Dobry P asterz zlituje się i pośpieszy odnaleźć co było zginęło.

„Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody". (Mat. 28, 19)

(8)

Nowe łaski za przyczyną bł. Szymona z Lipnicy.

1. W związku z uroczystością bł. Szymona, p r z y p a ­ da ją c ą 18 lipca, wygłosiłem w Lipnicy M urowanej u fary, podczas uroczystego triduum 16, 17 i 18 lipca r.b. szereg nauk.

Kiedy po ostatniej nauce, w której opow iadałem o cu­

d a c h i ła s k a c h doznaw anych przez wielu za przyczyną bł. Szymona, schodziłem z ambony, przybliżył się do mnie p. Józef Kuchta, lipniczanin, obecnie zam ieszkały w Jadow- nikach koło Brzeska i opowiedział mi, że kiedy niedaw no tem u był zajęty pracą w mieszkaniu, nagle w p a d ł do niego znajom y i zaw ołał p rzerażony: „Sąsiedzie, dom się wasz p a li “!

— „W ybiegłem natychm iast, a ujrzawszy dach mego dom u w płom ieniach, pobiegłem na strych, aby znieść cho­

ciaż niektóre rzeczy, wtem ogień począł się sypać na mnie i suknie moje zaczęły się palić. Miałem jeszcze tyle p rzy ­ tomności, że rzuciwszy się na kolana i wzniósłszy oczy i ręce ku niebu, z a w o łałe m : „Święty Szymonie, ratuj mnie"!

I spostrzegłem, że m om entalnie ogień zgasł na mnie i na dachu.

„ Z a tę łask ę dotąd nie przestaję dziękow ać Bogu ł bł. Szymonowi.

2. Skoro p. K uchta się oddalił, zbliżyła się staruszka

p.

W iktoria z dom u Bereta Kuralowa, żona A ndrzeja, zam ieszkała w Borownej, parafii Chronów i zeznała pod przysięgą wobec m nie i świadków, p. p.: Ludw ika i W a le n ­ tego Piszczkiewiczów, że syn jej S tanisław liczący obecnie 52 lata, chorował na pada cz k ę (choroba św. W alentego) przez 30 lat.

„Kiedy przed czternastu laty — opow ia da ła — p rze­

noszono w procesji relikwie bł. Szy mona z Krak owa do Lipnicy, wyszłam naprzeciw i poczęłam się modlić i b łag a ć bł. Szym ona o w stawiennictw o, aby syn mój ozdrowiai.

Przyrzekłam , że podczas tych uroczystości przystąpię do

Spowiedzi i do Komunii św. i że złożę ofiarę w kościołku

ś.v. Szymona.

(9)

„Kiedy d o p e łn iła m tych przyrzeczeń, a u p łynęło już od tego czasu 14 lat, syn mój jest zdrow y i ani raz je d e n nie z a p a d ł n a tę tak stra s z n ą chorobę, na którą p rze d tem z a p a ­ d a ł w niektórych ty godnia c h i po kilka ra z y dziennie, przy- czem kaleczył się i krwią broczył.

L ipnica M urow ana, 18 lipca 1937 r.

O. Aleksander Piotrowski, redemptorysta.

3. W drodze z Lipnicy do W iln a z a trzym ałem się na kilka godzin w Krakow ie, a b y odw iedzić grób bł. S z y­

m o n a w kościele O O . B ernardynów n a Stradom iu i polecić się Jego przyczynie.

Przy tej sposobności zaglądnąłem do księgi, w której OO . B ernardyni spisują łaski i cuda, d o z n a n e za przyczyną bł. Szym ona. C z y ta łe m tam m. in. :

„D nia 5. X. 1935 r. — p. B e d n a rsk a z K ra kow a z e znała wobec O. Kaliksta, b e rn a rd y n a , że jej c ó rk a T e r e s a 20-letnia chorow ała ba rd z o ciężko przez dw a miesiące. K iedy lekarze orzekli, że już niem a ratunku, stra p io n a zwróciła się z gorącą m odlitw ą i prośbą do bł. Szymona, podając od czasu do czasu po odrobinie wody, zaczerpniętej ze studni bł. Szym ona.

Po kilku zaledw ie d n ia c h sta n zdrow ia u chorej tak się popraw ił, że łóżko opuściła.

Z w dzięcznością u ra d o w a n a m a tk a zaniosła na Mszę św.

w kaplicy bł. Szym ona, obiecując, że przez całe życie będzie czcią otaczała bł. Szym ona i innych do tego zachęcała.

K raków, w lipcu 1937 r.

O. A. Piotrowski C., Ss. R.

Bł. Bogumił arcybiskup gnieźnieński

(Dokończenie).

P ierw sze życiorysy św. Bogumiła pochodzą z XV II

wieku. Być może, że ich autorzy, zw łaszcza zacny ksiądz

Stefan D am alew icz, opierali się na źródłach, których my

dzisiaj nie znam y. W iele je d n a k zaw dzięczać m uszą tradycji

i legendzie. L egenda, która zaw sze p raw ie o plata postacie

w ybitnych św iętych i bohaterów, zm ienia z ew nętrzne oko­

(10)

liczności, w śród których żyli, nic nie robi sobie z ścisłości chronologicznej i topograficznej, w ie rny je d n a k zazw yczaj d a je ob raz ich c h a ra k te ru , ich psychiki, tego co stanow iło istotę ich duszy,

W e d le tra dyc ji św. Bogumił p o c h o d z ił z m ożnego rodu.

O b d a r o w a ł hojnie p a ra fja ln y kościół w D ąbrow ie n a d W a r ­ tą, zosta ł ta m p ro b o sz c z e m i z całą gorliwością p racow ał n a d okolicznym ludem , a b y m u z a p e w n ić nietylko duchow e, ale i m ate ria ln e dobro. G d y póź n ie jsze obowiązki w ezw ały go do G n ie z n a, cudów dokonyw ał, by p rz y b y ć na czas do swego ludu i skupić go dokoła ołtarzy w niedziele i święta.

Św. Bogum ił z c a łą ż arliw ością p o ś w ię c a ł się n a u c za n iu p r a w d w iary świętej parafian, z w łaszcza m ały c h dzieci. L e g e n ­ d a mówi, że idąc do swego kościoła, a b y tam M szę św. o d ­ praw ić, nie tylko sa m przez w e z b ra n e w o d y W a rty s u c h ą nogą p rzechodził, ale i lud p rzez nie p rz e p ro w a d z a ł, a w c z a ­ sie głodu w ła sn y m i ręka m i r y b y z rzeki w y b ie ra ł i żywił nimi ubogich.

Po w yn ie sie n iu na stolicę a rc y b is k u p ią św. Bogum ił był w zorem gorliw ego p a ste rz a . A le nietylko Polskę sercem s w ym obejm ow ał. W e d le w szelkiego p r a w d o p o d o b ie ń s tw a , troszcząc się w ła ś n ie o misje w śró d p o g a ń s k ic h R usów , którzy z P o lsk ą sąsiadowali, o d d a ł cyste rsom d o b r a sw oje bo zakon ten p r a c ę m isyjną gorliwie upraw iał.

L e g e n d a łączy również posta ć św. Bogum iła z p ra k a - m e d u ła m i, p u s te ln ik a m i, którzy do Polski za czasów Bole­

sła w a C h robrego przybyli. Może, ja k się to często zdarza, p rzy p is u je mu tutaj ce ch y jego p o p r z e d n i k a a rc y b is k u p a Bogum iła z |X I w. A może św. B ogum ił m ia ł istotnie n a b o ­ żeństw o do tych p ierw sz y c h św iętych, którzy wyszli z n a ro ­ du polskiego, lub j a k a ś in n a ścisła więź z nimi go łączyła W k a ż d y m razie p o s z e d ł za ich p rz y k ła d e m . Po swej abdy- kacii, k tó ra n a stą p iła , j a k łnówi tra d y c ja , w s k u te k przykrości i p rze ślad o w a ń , jakie znosić m usiał, — a o to w życiu g o rliw e ­ go p a s te rz a i k o n se k w e n tn e g o c h rz e śc ijan in a nie trudno, św.

Bogumił s p ę d z a o sta tn ie lata swego życia n a sam otnej w y ­

sepce przez W a r tę utw orzonej, w pobliżu swej u k o c h a n e

Dąbrow y, gdzie b y ł ongi dziedzicem i prob o sz c z e m Św.

(11)

P ustelnik z a ta p ia ł się przede w szystkim w Bogu. A le nie z a pom niał o swym w iernym ludzie. I lud o nim p a m ię ta ł i tłum nie garnął się do jego pustelni. A święty za pozw o­

leniem ów czesnego dąbrow skiego proboszcza u d z ie lał ludowi sak ra m en tó w św. i, ja k drugi Jan Chrzciciel, m iew ał do n ie ­ go k a zania. L e g e n d a mówi, że prze d śmiercią u k a z ała się św. Bogumiłowi P a n n a N ajśw iętsza w otoczeniu św. W ojcie­

ch a i u m ęczonych za wiarę Pięciu Braci Pustelników.

Może postać św. Bogumiła jest od nas tak odległa, że staje się tylko miłym obrazkiem z przeszłości? O nie!

Św iętych p r ze s tarz ały c h nie m a na ś w i e c i e : W każdym z nich jest siła, k tó ra zawsze świeżą być może. A z a s ta n a ­ wiając się n a d życiem św. Bogumiła, m o że m y d o jść do w n io sk u , że j e s t o n c z a se m w sp ó łc z e sn y m w yjątkow o bliski.

Z o staw ił nam p rz y k ła d pokory i skrom ności oraz wiel­

kiej miłości bliźniego.

O n pierw szy w kraju dyg n ita rz kościelny staje się p rz e d e w szystkim n iebieskim O rę d o w n ik ie m ubogiego ludu opiek u n e m w jego zw ykłych codziennych troskach. A le gorliwość jego jaśnieje głównie w trosce o dobro duszy W zruszające się staje jego przyw iązanie do dą brow skiego ludu. O n d a w n y jego pasterz, d a w n y arc y b isk u p i głowa kościoła polskiego, prosi pokornie ja k o wielką ła s k ę p ro ­ boszcza, swego zastępcę, o m ożność dalszej p ra c y n a d swy­

mi owieczkami. Chce je prow adzić j a k daw niej do stóp Jezusa, ukrytego w Eucharystii. Nie ob c a mu jest także id ea m is y jn a : do stóp Króla Miłości chc ia łb y przyw ieść ludy pogańskie.

Kult Św iętych jest niew ątpliw ie dziełem D u c h a św., który skła nia serca ludu do tego lub innego z pośród swych w ybrańców . Jeśli więc w n a s z y c h czasach Stolica A postol­

ska zatw ierdziła kult z d a w n a arcybiskupow i Bogumiłowi o d ­ d a w a n y , zowiąc go Błogosławionym, jest to dowód, że jego postać św ietlana pow inna być wzorem dla narodu, a m o d ­ litwa orędow nictw em .

Z a Ojczyznę — módl się Bł, Bogumile !

B ibliografia: Ks. Jan Korytkowski — K atalog a rcy­

(12)

biskupów g nieźnieńskich, P o z n a ń 1881 r. A rc y b is k u p i gnieźnieńscy, prym asow ie i motropolici polscy, P o z n a ń 1888r.

T a d e u s z W o jc ie c h o w sk i: Szkice h istoryczne XI wiek, K ra ­ ków 1904 r. Ks. S ta n is ław Kozierski — Leszczyce i ich p lem ie n n ik a rc y b isk u p św. Bogumił z Dobrowa, P o z n a ń 1926 r. P o p u la rn y ale wartościow y życiorys w y d a w n ic tw a : Kłosy z Bożej Roli, Bł. Bogumił. Dr. Z ofia Aniela Karłowska.

Niezw ykłe skutki wody bł, Kingi.

Bł. Kind ze, my niżej podpisani, d ziękujem y za u z d ro ­ w ienie naszej 5-letniej córeczki Jani. Z a c h o ro w a ła na Odrę 3 stycznia. Po trzech d n ia c h o d ra znikła, a siln e z a p a len ie p łu c nastąpiło. Z a r a z od pierw szego d n ia ch o ro b y g o rąc z k a p o d n io sła się do 40° i stale jej nie o p u sz cz a ła p o n a d 40,2°.

Z a w e z w a n a le k a r k a p. Baronowa D orm us z a p is a ła lekarstwo, lecz gorączka nie u stę p o w ała . C h o ra nie ja d ła nic cały miesiąc, tylko w o ła ła o w o d ę ze źródełka bł. Kingi, n a zy ­ w a ją c ją „Św iętą w o d ą “. Nie ch c ia ła inaczej pić, tylko z flaszki, bo mówiła, że ją c h c e m y o sz u k a ć , poniew aż vr g a rnusz ku, czy szklance p o d a w a liś m y jej lim oniadę. T rz y dni leżała z upe łnie nieprzytom na. P. Baronowa D orm us zrobiła jej s a m a o k ła d na ściągnięcie gorączki i pow ie dz ia ła :

„Jeżeli się nie spoci, d a ć drugi okład; a jeżeli się nie spoci po drugim, to krzyżyk zrobić nad d z iec k ie m , bo nie m am już d la niej ratu n k u " .

A ni po pierw szym okładzie, ani po drugim nie spociła się, ani gorąc z k a nie ustępow ała. P rzygotow aliśm y su k ie n k ę d o tru m ienki i czekaliśm y końca. O d p ra w ia liś m y now ennę do bł. Ki ngi i postanow iliśm y pod z ię k o w ać za cud, jeśli zo­

staniem y w ysłuchani i dziecko zostanie uzdrowione.

G d y c hora przyszła do przytom ności, z a w o ł a ł a o w o d ę bł. Kingi. Jeszcze 25 stycznia rano gorączka była ponad 40°, po p ołudniu s p a d ła na 39°, a na drugi dzień na 36°. C hora w oła ła już jeść i już stale te m p e ra tu ra jest ni) 36°.

S pełniając obietnicę uczynioną, dziękuję bł. Kindze za uzdrow ienie dziecka. Jan M ucba z żoną i 7. dziećmi.

P ośw iadczam , że stan zdrow ia Janiny M uchów ny był

b e z n ad z iejn y . Dr. ti. IJormus.

St. Sącz, 6 lutego 1937.

(13)

W sprawie grobowca świątobliwej Morsztynówny.

(W er) N a łamać!) sandomierskiego tygodnika „SIEW CA P R A W DY" z dnia 8 sierpnia b.r. c zy ta m y następującą odezwą Czcigodnego K SIĘD ZA P R A Ł A T A A N T O N IE G O REW E R Y ( z dopiskiem R edakcji tygodnika)-.

Do P anien Ziem i S a n d o m iersk iej.

W wieku X V II żyła T e r e s a Izabela M orsztynów na, córka w ojew ody sandom ierskiego, której ciało od r. 1698 w całości za chow a ne, z na jduje się w podziem iach kościoła św. Józefa. U m a rła m ając lat 18, w opinii świętości.

P ra g n ą c jej zwłokom z a pew nić przystojne miejsce, p o ­ sta ra łe m się o odnow ienie jednej z k ry p t pod kościołem, aby w niej mogły być um ieszczone i o z a p ro w ad z e n ie w niej ośw ietlenia elektrycznego. T r u m n a otrzym a w krótce oszkle­

nie, aby p ostać świątobliwej P anienki m ożna było lepiej widzieć. Z robiono w szystko w tym celu, aby obudzić ku niej nabożeństw o i u z y sk ać za jej po śre d n ic tw em łaski i cuda, które by pozwoliły czynić s ta r a n ia o jej beatyfikację.

A le rem ont pociągnął za sobą spory w ydatek. Z tego pow odu zw racam się do w szystkich p a n ie n Z iem i S a n d o ­ mierskiej z prośbą, b y swoim groszem p rzyczyniły się do jego pokrycia.

M am nadzieję, że m oja o d e z w a znajdzie o d d ź w ię k w w aszych sercach i że pośpieszycie z ofiarami.

X. Antoni Rewera.

D op. Red. Miejscowi katolicy —r sądzimy, że nie tylko pa n ie n k i mogą się przyczynić do zbożnej s p ra w y przez ofiary na ręce Przew. Ks. P ra ła ta . Z a m ie jsc o w y c h prosim y o n adsyłanie d atków czekiem PK O na konto „Siewcy P r a w ­ dy" (nr. 160.223), z z a znaczeniem na odwrocie: na g r ó b M orsztynów n y. N azw iska i kwoty ofiarodaw ców b ę d ą d ru ­ k o w a n e w „S. Pr.

R e d a k c ja s k ła d a na ten cel 10 zł.

* * *

(14)

Podając pow yższe słowa do wiadomości naszyci) C zytelni­

ków, prosimy bardzo serdecznie o kierowanie ofiar do „Siewcy P raw dy" w Sandom ierzu.

Bardzo liczym y na poparcie szla ch etn ej inicjatyw y Prze- zacnego Ks. P rałata R e w e r y !

Red. „C ześć Ś w ię ty c h Polskich*1.

Lipnico — grodzie stary

Lipnico, grodzie sta ry — wśród gór z a d u m a n y ...

Trzeba tkliwego serca i duszy poety,

Któryby piękno twoje m ógł przekuć na słow a l farby twe przenosić z cudownej palety N a śnieżną biel papieru, boś ty ja k królow a:

M iła, niezapom niana i sław na na świecie, O d ką d to Wielki Szym on w yszed ł z twego łona, Ów korny sługa B oży — czysty ja ko lilij kwiecie, Którego skronie wieńczy świętości korona.

Kocham cię, ciclje miasto, z twemi podścieniami;

Kocham, twoje ustronia i twoje pamiątki, Co dzieje wzbogacają legend strojeniam i I w ska zu ją na święte Syna twego s z c z ą tk i...

Kocham ten przespokojny cm entarz n a d strum ykiem Z, jego dawnym kościołkiem, wieków dawnych świadkiem, Co świeci, błogosławiąc z wieżyczki k rzyżykiem

Tyci), co śnią tu w m ogiłach > tych, co ostatkiem Starych oczu na słonko jes z c z e p a trzą ja sn e — l tych, co po kwietnych stąpają kobiercach

W wiośnie życia, m ający szczęście ciche — własne, Utajone w dziecięcych nieskalanych oczach ■■ •

O bracia, któ rzy w Polsce i gdzieś z a oceanem śnicie w ciche wieczory sen o ja sn o lic e j. . . N a pewno dusze w asze złocistym rydw anem Lecą do nas rodaków ja ko błyskawice, Jako ciche tęsknoty — żarliwe pacierze,

Które m y szepcem z wami tu, w Lipnickiej ziem i:

Zdrowaś, Panno Mario — O jcze nasz i W ie r z ę ! ...

(15)

Z W y daw nictw

Ks. Dr. B ernard F e lik s J a r z e m b o w sk i „ K ró lestw o Marii, Polska", D etroit Mich., 1935, stron 254.

Ks. Dr. J a rz e m b o w sk i, k a p ł a n diecezji detroickiej (w A m e ry c e ) , wielki czciciel M atki Najśw., w y d a l już szereg pu b lik a c y j, p o ś w ię c o n y c h Jej chw ale.

„K rólestw o Marii — je s t p ię k n y m k a le n d a riu m , o p isu ­ jąc y m kolejno —1 miesiąc za m ie sią c e m — c h w a łę Marii, jako szczególniejszej O p ie k u n k i i Królowej K orony Polskiej.

P r a c a jest o z d o b io n a licznym i ilustra c ja m i i d e d y k o w a ­ n a J. Em in. Ks. K a r d y n a ło w i — P ry m a s o w i D-rowi H lo n d o w i.

Ks. Dr. B. F. Ja rz e m b o w s k i „ S tygm aty czk a P olsk a, H elen a Pelczar", D etro it Mich., 1936, stron 80.

27 k w ie tn ia r. b. u p ły w a 10 lat od śm iarci m ało u nas z nanej sty g m a ty c z k i polskiej, H e le n y Pelczar, zm arłej za o c e a n e m w C leveland.

Ks. Dr. J a rz e m b o w s k i, który o p isy w a ł jej życie na ł a ­ n ia c h m ie s ię c z n ik a „ A p o sto ł" (D etroit Mich.,) w y d a ł obecnie jej życiorys w osobnej ksią ż e cz c e , w y ra ż ają c n a d z ie ję , że ż yciorys ten s ta n ie się p ie rw s z y m k r o k ie m do w s z c z ę c ia b a ­ d a ń b e a ty f ik a c y jn y c h naszej r o d ac z k i (urodzonej w K o rc z y ­ nie w r. 1888).

J e r z y B a n d ro w sk i „ S z k a r ła tn a róża raju b o sk ie g o " , P o z n a ń 1937 r., stron 97, c e n a 2-— zł., n a k ła d e m „K sięgarni Św. W o jc ie c h a " .

B a rdz o m iły n a b y te k d la w sz y s tk ic h czcicieli Ś w ię ty c h P a ń s k ic h !

„ S z k a rła tn ą różą raju bosk ie g o " n a z w a ł b io g ra f polski z X V ll- g o w ie k u św iątobliw ego Jezuitę, ks. W o jc ie c h a Mę- cińskiego, który o d d a ł sw e życie za w ia rę ka to lic k ą na

„ w zgórzu s tra c en ia " p od N a g a s a k i w Japonii. N ie d łu g o o b ­ c h o d z ić b ą d z ie m y trz e c h s e tn ą rocznicę tego m ęc z e ń sk ie g o zgonu n a s z e g o ro d a k a .

P o w in n iś m y być w dzięczni K sięgarni Św. W o jc ie c h a

w P o z n a n iu , że d o b rz e p rz y g o to w a ła s p o łe c z eń stw o p olskie na

tę rocznicę, w y d a ją c z d u ż y m t a le n te m n a p i s a n ą biografię

O jc a M ę ciń ś k ie g o pióra p. Jerzego B a ndrow skiego.

(16)

O b y ta p ięk n a książeczka, ba rd z o starannie w y d a n a pod względem typograficznym , z n a la z ła się w ręk a c h w szyst­

kich gorliwych czcicieli n a szy c h Św iętych P a tro n ó w ! Ku czci bł. K ingi.

„N asza Spraw a" donosi: W obecnej dobie rozkwitu kultu bł. Kingi i w zm ożonego ruchu ku Jej kanonizacji, ze szczerą radością pow itać należy ukazanie się pięknego dzieła Paw ła S ta śk i: „Tęcza d w ó ch krain". (Bł. Królowa Kinga).

Jest to pierwszy, nowoczesny utwór sceniczny, m alujący w 5 obraz a c h drogą nam postać bł. królowej Kingi w p ię k ­ nej formie literackiej z wielkim um iłow aniem przedm iotu, p ełen rzewnego, szlachetnego uczucia.

Pracę tę poświęca autor J. E. Ks. Biskupowi tarn o w sk ie ­ mu, D-rowi Franciszkow i Lisowskiem u, „gorącemu O rę d o w ­ nikowi kanonizacji bł. Kingi, z nabożnym życzeniem d opro­

w a d z e n ia do skutku tego wzniosłego a k t u ”.

C ena 1.50 zł. Do n a b y c ia w D. I. A. K. w T a rn o w ie

Kalendarzyk

D z i e ń L i p i e c

16 Św. J ę d r z e j a Ż ó r a w k a i B e n e d y k t a , p u s t e l n i k a 18 Bł. S z y m o n a z L ip n ic y , w y z n a w c y

20 Bł. C z e s ła w a , w y z n a w c y

24 Bł. K ingi, d z i e w i c y

S i e r p i e ń

15 D z i ę k c z y n i e n i e za C u d n a d Wisłą w ś w i ę t o W n i e b o w z i ę c i a N. M. P.

17 Św. J a c k a , w y z n a w c y 26 M a tk i B o s k i e j J a s n o g ó r s k i e j

30 Św . F e l i k s a i A d a a k t a , m ę c z e n n i k ó w W r z e s i e ń

1 Bł. B r o n i s ł a w y , d z ie w i c y

7 Bł. M e l c h i o r a G r o d z i e c k i e g o , m ę c z e n n i k a

25 Bł. Ł a d y s ła w a z G i e ln i o w a , w y z n a w c y i p a t r o n a W a r s z a w y R e d a k c ja i A d m i n i s t r a c j a : W a rs z a w a , ul. W ilc za N r 25 . Konto P. K. 0 . 1 2 .5 0 4 .

Przedpłata r oc zna z przesyłką

1

zł.

C e n a p o j e d y n c z e g o n u m e r u

20 gro szy P R E N U M E R A T Ę P R Z Y J M U J Ą :

R e d a k c ja „ C z e ś ć Ś w ię t y c h P o l s k i c h ’’, ul. W il c z a Nr. 25 , o r a z „ K r o n i k a R o d z i n n a ” u l. P o d w a l e Nr.

4.

R e d a k t o r k a : S te fa n ia O tto w a W y d a w c z y n i: M. C hle w iń s ka D R U K O W A N O ZA Z E Z W O L E N I E M WŁADZY D U C H O W N E J

Z a k ł . D r u k . „ Z n i c z ” P r u s z k ó w , t e 1 . 2i. K a n t o r W a r s z . S i e n n a 3, t e l . 2 4 1 - 9 9 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ojciecha po jego śm ierci łączył się ściśle z czcią, jak ą w ierny lud chrześcijański otaczał niebios Królowę.. A przecież właśnie Święci przywracali

nych. Dla kilku spraw iedliw ych Bóg był gotów zlitować się n ad Sodomą i Gomorą. Niechaj zawsze i silnie płoną te ogniska miłości Bożej i

Zresztą, na taki stan rzeczy, jaki jest obecnie, co do obchodu uroczystości św. Stanisława, głównego i pierwszego patrona Polski, zdaje się, żaden gorliwy

Do tego kościołka ciągną rzesze wiernych tak z Krakowa, jak też i okolicy, by pomodlić się u grobu Wielebnej M atki Teresy Marchockiej, za przyczyną której, jak

dzający w formalny sposób dwa takie cuda, totóre się zdarzyły w 1419 r., zachował się dotychczas.. Jeden z tych aułów , opisanych szczegółowo we wspomnianym

Chociaż nie jest jeszcze ogłoszony śwłętym, to wiemy i wierzymy, że jest także w niebie i gdyby nie upadek Polski, bylibyśmy się starali o jego

R edaktork a: Stefanja

Al e jak często ci, którzy z ich dobr odzi ejs tw korzystają, nie wi edzą nic o ich świątobliwym Ojcu, który zostawił ideał życia czynnego, ale cichego,