• Nie Znaleziono Wyników

W arszawa, dnia 9 czerwca 1912 r. Tom X X X I.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W arszawa, dnia 9 czerwca 1912 r. Tom X X X I."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

23 Q 5 6 6 ).

W arszaw a, dnia 9 czerwca 1912 r. Tom X X X I.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIECONY NAUK0IU1 PRZYRODNICZYM.

PREN U M ERA TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszawie: roczn ic rb. 8, kwartalnie rb. 2.

Z przesyłką pocztową ro czn ie rb. 10, p ó łr. rb. 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R edakcyi „Wszechświata** i w e w szy stk ich księgar­

niach w kraju i za granicą.

R edaktor „W szechświata'* p rzyjm uje ze sprawami redakcyjnem i co d zien n ie od g o d zin y 6 do 8 w ieczorem w lokalu red ak cyi.

A d r es R ed a k c y i: W S P Ó L N A m 37. T elefon u 83-14.

S U C H O R O S T O W Y C H A R A K T E R R O Ś L I N N O Ś C I T O R F O W I S K .

Jednem z najwybitniej zindywidualizo­

wanych naszych zbiorowisk roślinnych j e s t roślinność torfowisk. 0 indywidu- alizacyi stanowią tu zarówno bardzo wy- specyalizowane warunki podłoża ja k i ten w związku z niemi pozostający fakt, że na roślinności torfowisk najmniej bodaj zaciążył przeciwdziałający indywidualiza- cyi wpływ kultury ludzkiej. Specyalne cechy tej roślinności ta k ściśle są z n a ­ turą podłoża związane, że, aby o nich módz mówić, muszę przypomnieć pobie­

żnie, j a k się ono przedstawia.

Torf tworzy się z resztek roślinnych wszędzie, gdzie ich gnicie odbywa się w utrudnionym dostępie tlenu i w znacz­

nej ilości. Zatem przedewszystkiem tam, gdzie szczątki roślinne osadzają się pod wodą, a w mniejszym stopniu i na sło­

necznych, odkrytych miejscach (wrzoso­

wiskach), skąd zbyt silne nagrzewanie górnych w arstw gleby odstraszyło dżdżo­

wnice. W przetwarzaniu próchnicy ro­

ślinnej n ie u stan n a robota dżdżownic po-

j siada doniosłe znaczenie — raz dlatego że zapobiega zbijaniu się jej cząstek i ułatw ia dostęp powietrza do głębiej leżących, a powtóre, że przez wydoby­

wanie na powierzchnię cząstek g ru n tu leżącego pod próchnicą umożliwia do­

kładne wymieszanie składników organi*

cznych z mineralnemi.

W razie należytego przewietrzania i w w arunkach sprzyjających zupełnemu rozkładowi resztek roślinnych tworzą one ta k zw. próchnicę sprawną,—w b r a ­ k u dostatecznej ilości tlenu i w niezbyt wysokiej temperaturze — próchnicę kw a­

śną, która nagromadzając się w w ięk­

szych ilościach wobec zachowania tych samych warunków daje torf.

Tworzenie się torfów trw a oddawna.

Mamy je w postaci węgla kamiennego jako produkt bagnisk leśnych okresu w ę ­

glowego, — jako węgiel b ru n atn y z cza­

sów jurajskich, kredowych i z trzecio­

rzędu, jak o łupki węglowe z czasów mię- dzylodowcowych. Nasze torfy niezwę- glone pochodzą z okresu polodowcowego.

Skutkiem wspomnianych warunków powstawania torfy są ubogie w części składowe mineralne. Stosunek części or­

ganicznych do mineralnych może przed­

(2)

404 W SZECH SW IAT jsió 23

stawiać się tu mniej więcej ja k 5:2, kie­

dy w próchnicy spraw nej wynosi zaled­

wie 1:2. W szystkie torfy zaw ierają w zna­

cznej ilości k w asy humusowe, produkt niecałkowitego rozkładu materyj o rg an i­

cznych w słabym dostępie tlenu.

Porowatość, polegająca na obecności licznych niespróchniałycb jeszcze resztek drzew nych w spoistej masie próchnicy, powoduje silne wciąganie wody. Torf j a k gąbka przesyca się wodą i oddaje ją z trudnością. Znaczna zaw artość wody wpływa na obniżenie te m p eratu ry g r u n ­ tów torfiastych, współdziała z nią nie- przenikliwość w stosunku do powietrza.

Torfowiska najdłużej zostają pod śnie­

giem wiosną, na torfowiskach wyżynnych można pod kępami mchów napotkać lód w czasie, kiedy na łąkach poblizkich we- getacya ju ż daleko posunięta, kaczeńce w rozkwicie. O tem, że i w ciągu lata torfowiska p rzed staw iają w arunki te m ­ p eratu ry odmienne od otaczających la ­ sów i łąk, świadczy skupianie się mgieł przeważnie nad niemi.

Cały szereg stopniowych przejść pro­

wadzi od typowych torfowisk do łąk kwaśnych. Frtih i Sch ro ter przyjm ują za granicę, od której torfowisko się za­

czyna dw udziestocentym etrow ą grubość pokładu torfowego.

Rozróżniamy stale dwa ty p y torfowisk:

łąkowe i wyżynne, lub tak zw. mszary (mszarniki, mszarynki). P u n k t wyjścia dla tego zróżnicowania stanow i odmien­

ny sposób powstawania. Gdzie to rf osadza się pod wodą (w powoli zarastających łachach rzecznych, jeziorzyskach lub sta- wiszczach), albo na często zalewanych przez rzeki łąkach, tam po w stają torfo­

wiska pierwszego typu. W razie zupeł­

nej nieobecności wapna, zatem bądź na łąkach niedostępnych dla zalewu, na s ta ­ rych torfowiskach nizinnych, z których deszcze wypłókały ślady wapna, lub na wrzosowiskach (wrzos, j a k wiadomo, n a ­ leży do unikających w apna roślin) — p o ­ w ita ją torfowiska wyżynne. Nazywają j e tak (właściwiej byłoby wysokie mi), nie żeby miały być w swojem w ystępo­

waniu ograniczone do wyżyn, ale ze względu na specyalne ukształtowanie,

ja k ie im nadaje obficie je porastający mech torfowiec (Sphagnum).

Gdzie tylko tworzyć się zaczyna torf wobec b raku wapna,— u nas zatem wszę­

dzie na gruntach piaszczystych, wilgot­

nych, a niezalewanych przez rz e k i—tani wkrótce powierzchnię jego porasta to r ­ fowiec. Jak wiadomo, posiada on wzrost nieograniczony. Żywe, tworzące gęsty kobierzec wierzchołki pędów przedłużają się daleko, nieraz na parę metrów wgłąb, powoli obumierając od dołu. Powstałe w ten sposób miękkie masy mchów pod­

noszą znacznie poziom całego torfowis­

ka — stąd jego nazwa. J a k znacznem może być to podniesienie poziomu o tem świadczy fakt, że według Graebnera, liczne drobne jeziora równin północno- niemieckich powstały jak o wtórne zaklę­

śnięcia w takiej sztucznie przez rozrost torfowców podniesionej powierzchni to r­

fowisk.

Naogół różnicę w powstawaniu torio- wisk można ta k scharakteryzować, że do pow staw ania nizinnych niezbędnym czyn­

nikiem je s t obecność bogatej w m ineral­

ne składniki wody rzecznej lub jeziornej, gdy tymczasem do tworzen’a torfowisk w yżynnych niezbędnej wilgoci d o star­

czają przeważnie opady atmosferyczne.

Pierwsze zatem będą bardziej zależne od warunków geograficznych, drugie raczej od klimatycznych.

Jakość torfu j e s t w obu przypadkach odmienna. Na torfowiskach nizinnych je s t on ściślejszy, zawiera znaczn;e mniej nierozlożonych cząstek roślinnych, wię­

cej składników mineralnych, stanowi gor­

szy materyał opałowy. Używany do pa­

lenia to rf o wyraźnie zachowanych drze­

w nych resztkach roślin, pochodzi prze­

ważnie z mszarów. Woda przesycająca torfowiska nizinne je s t cokolwiek mniej kw aśna niż na mszarach, ponieważ kw a­

sy humusowe tworzą poczęści z wapnem nierozpuszczalne w wodzie sole.

Skutkiem różnic podłoża skład roślin­

ności je s t odmienny. Torfowiska nizinne nie dają się ściśle odgraniczyć od łąk kwaśnych. Przeważają tu gatunki zielne, przedewszystkiem cibory, sity i turzyce.

Wogóle zostaje zachowany kształt łąki,

(3)

M 23 W SZECH SW IAT 405

Na torfowiskach wyżynnych konieczność współzawodnictwa z osiedlającym się tu przedewszystkiem mchem torfowym u tr u ­ dnia dostęp gatunkom zielnym. Przewa­

żają, lub panują wyłącznie rośliny trwałe o pędach zdrewniałych—krzewinki i krze­

wy, ponad któremi rozwija się tu naj­

częściej karłow aty sośniak. Można po­

wiedzieć, że na mszarach specyalne w a­

runki, jak ie przedstaw ia g run t torfiasty, są najjaskraw iej zaznaczone, stąd i skład ich roślinności je s t określony ściślej.

Znamy szereg roślin, które wskazują obecność torfu, pojawiają się na torfo­

wiskach nizinnych, wyróżniając je od łąk pozostałych i przechodzą również na mszary. Tak: rosiczka (Drosera) w dwu gatunkach, gnidosz błotny (Pedicularis palustris), siedmiopałecznik (Comarum palustre), wielosił (Polemonium coeru- leum), przytulia (Galium palustre) i t. d.

Mszary zaś posiadają dość znaczną ilość roślin, które trzym ać się będą wyłącznie ich granic, tworząc zbiorowisko niezmier­

ni spoiste, prawie nieulegające zmianom pomimo znacznych naw et różnic w po­

łożeniu geograficznem. Tak przedewszy­

stkiem gatu n k i modrzewnicy (Androme­

da), bagno lub bahunnik (Ledum palu­

stre), łomikamień błotny (Saxifraga hir- culus), brzoza karłowata, gatunki wierzb nizkorosłych, specyalna odmiana kosówki (Pinus m ontana var. uncinata) i t. d.

Wspólną cechę niektórych składników roślinności torfowisk łąkowych i niemal w szystkich roślin z mszarów stanowi występowanie przystosowań suchorosto- wych. -Ta cecha uderza silnie w razie najkrótszej naw et wędrówki po karłow a­

tych sośniakach na mszarach. Swoisto­

ścią barw i kształtów utrw ala się taki las na długo w pamięci i bywa osobli­

wie piękny. Zupełnie brak tu jasnej, w słońcu przejrzystej zieloności—właści­

wej roślinom stanow isk wilgotnych, za­

roślom z brzegów strumieni i stawów.

Przeważają barwy s i w o - l u b rdzawo zie lone: sosen, porostów, płożących się wierzb, kęp mchu i karłow atych brzó­

zek. Między niemi zieleń bahunnika czy­

sta, lecz ta k ciemna, że oczy spostrze­

g ają wprzód kształt niż barwę jego k rz a ­

ków, mech przerzucony intensyw ną ale również mało ja sk ra w ą czerwienią jagód żórawinowych. Z drzew występuje licz­

nie i pospolicie tylko sosna, z większych krzewów po brzegach mszarów dość czę­

sto jałowiec: dwa najwybitniejsze sucho- rosty naszych lasów. Świerk, brzoza i oloha wdzierają się od brzegów tylko, na rozlegle j szych mszarach nie sięgają daleko wgłąb, karłow ata brzoza północna i gatunki wierzb w ystępują w postaci nizkich krzewów lub płożących się k rze­

winek. Torfowiska wyżynne posiadają dwa gatu n k i sosny: zwykłą sosnę leśną (Pinus silvestris) i wymienioną wyżej kosówkę, pospolitą na mszarach połu- dniowo-niemieckich, u nas jak o by na Polesiu.

Załączone tu szkice dają pojęcie o zw y­

rodnieniu postaci drzew. Świerki ce­

chuje na mszarach szybki wzrost w górę obok słabego rozwoju pędów bocznych (fig. 1), chorobliwa, żółto-zielona barwa

(F ig . l ) .

Ś w ie r k z to r fo w isk w y ż y n n y c h (R u d n ia, gub.

m ińska).

igieł i obfitość porostów na gałęziach.

Zdają się stale usychać wcześnie, owo­

cujących nie napotkałam nigdy. Sosna w ytrzymuje specyalne warunki podłoża lepiej, rozpościera się wskroś kilkuwior- stowych nieraz mszarów,—owocuje i s ta ­ rzeje się. W zrost na wysokość i przy­

rost pnia na grubość u stają rychło. Two­

(4)

406 W SZEC H SW IAT JNIs 23

(F ig . 2).

S osn a stara z to r fo w is k w y ż y n n y c h (R udnia, g u b . m ińska).

staw ia młodsze drzewo). W zasadzie po­

krój tego typu przypomina kształt, ja k i przybierają nieraz śosny na piaszczystych wydmach (fig.

4 ) .

I tam pęd główny wcześnie przestaje rosnąć, boczne, r o ­ snąc dalej, tworzą spłaszczoną od góry koronę. Różnicę stanow i to, że na msza- rach wzrost wogóle zostaje zahamowany w silniejszym stopniu (zwłaszcza tw o rze­

nie igliwia), oraz że to zahamowanie za­

znacza się stosunkowo późno. Sk utk iem czego słabo rozwinięta, spłaszczona k o ­

(F ig . 4).

Stara so sn a z w y d m y p ia sz c z y ste j w m ie jsc o ­ w o ś c i C halchunach (gub. mińska).

na wysokość ale bujniejszego rozwoju pędów bocznych i igliwia daje koronę w podobny sposób ukształtowaną, ale znacznie bujniejszą, opartą na pniu sto­

sunkowo bardzo krępym.

rzy się specyalna postać boru złożonego z karłowatych, nieprzenoszących ludz­

kiego wzrostu sosen—o cienkich, nieraz wężowato pow yginanych pniach. U s ta r ­ szych, m ających już szyszki drzew mo­

żna stale zauważyć, że pęd wierzchołko­

wy przestaje rosnąć i obumiera, boczne rosną dalej. S kutkiem tego tw orzy się ch ara k tery sty czn y k ształt korony—p rzy ­ płaszczony od góry, a z profilu wachla- rzowaty, zaznaczony ju ż dość wyraźnie u sosny ze szkicu fig. 2 (fig. 3 przed-

(Fig. 3).

M łoda sosn a z to r fo w isk w y ż y n n y c h (R udnia gu b . m ińska).

rona oparta tu je s t na wysm ukłym pniu, gdy tym czasem sosna na wydmach wo­

bec zahamowanego od początku wzrostu

(5)

J\Te 23 WSZECHSWIAT 407

Karłowatość i słaby rozwój igliwia so­

sen tworzą z borków na mszarach typo­

wy las prześwietlony. J a k w każdym lesie tego typu podszycie ro zrasta się bujnie. Składa się na nie nieznaczna liczba gatunków, przeważnie trwałych, o liściach zimujących. Po brzegach m a­

łych łuż, które się nieraz tworzą między kępami torfowców, napotkać można tro ­ chę roślin błotnych; po kępach i wszę­

dzie, gdzie torfowiec rozścieła się jedno­

litym kobiercem, panuje typowa roślin­

ność mszarnikowa, wybitnie suchorosto- wa. Rzucają się tu w oczy przedewszy­

stkiem zarośla bahunnika — kapryśnem pogięciem gałęzi, kształtem, barw ą—sil­

nym zapachem swoich wązkich listków, zwiewnością kw iatu dziwnie przypomina­

jącego monspeljeńskie cystusy ze słone­

cznych kam ienisk śródziemnomorskich.

C h arak ter suchorostowy bahunnika za­

znacza się w kształcie liści (wązka bla­

szka liściowa z zawiniętemi ku dołowi brzegami) w silnem uwłosieniu dolnej, mającej szparki, ich powierzchni, w obfi- tem wydzielaniu olejków eterycznych.

Zmniejszenie powierzchni liści je s t naj­

bardziej rozpowszechnionem u roślinno­

ści mszarów przystosowaniem suchoro- stowem. Prócz bahunnika spotykamy ją u niektórych wierzb (Salix repens var.

rosmarinifolia, mniej wyraźnie u Sal.

lapponum), u modrzewnicy, Żórawiny (Vaccinium oxycoccus), u łomikamieni błotnych (Saxifraga hirculus), u wrzo­

sów, u wierzbówki i przytulii (Epilobium palustre, Galium palustre), które w y stę­

p ują obie ta k na mszarach ja k na torfo­

wiskach łąkowych. Łączyć się z tą ce­

chą może, lub jednoznacznie w kierunku obniżenia wyziewania działać: skupie­

nie szparek oddechowych w specyalnych zagłębieniach (u wrzosu i gatunków mo­

drzewnicy), zgrubienie oskórka (u mo­

drzewnicy, Żórawiny), nalot woskowy bądź na dolnej powierzchni liści — (mo- drzewnica, Żórawina, niektóre z wierzb) bądź na całej powierzchni liści i jagód ja k u łochyni (Vaccinium uliginosum), wytw orzenie specyalnego mechanizmu pozwalającego na szczelne zwieranie liści (u niektórych turzyc), profilowe położe­

nie liści j a k u tofieldyi błotnej i u łomi- kamienia i t. d.

D r. M arya Krahelska.

(D ok . nast.).

S Ł O N O Ś Ć W O D Y M OR SKI E J I J E J P R Z Y C Z Y N Y .

W sprawie tej prof. A. Wojejkow z P e ­ te rsb u rg a pisał niedawno w P eterm anns Mitteilungen z 1912 roku. J a k wiadomo zawartość soli w wodzie morskiej, zaró­

wno w oceanach ja k i w morzach w e­

wnętrznych zależy od intensywności p a ­ rowania i ilości opadów; stąd wielka sło- ność wody morskiej w pasie pasatów (potężna insolacya, suche w iatry, niewiel­

ka ilość opadów) i niewielka słoność na równiku i na wyższych szerokościach geograficznych pasa umiarkowanego. Ale dlaczego na jednakow ych szerokościach geograficznych zawartość soli w wodzie oceanu Atlantyckiego je s t większa niż w wodzie oceanu Spokojnego, i wogóle średnia zawartość soli A tlantyku (35,40/00 (promille)) przewyższa średnią innych oceanów (Spokojnego 34,9°/00, Indyjskie­

go 34,3°/00)? Starano się to objaśnić w ten sposób, że ocean Atlantycki, oto­

czony ze wszystkich stron lądami, ma charakter mórz zam kniętych i otrzymuje wiatry wysuszające, wiejące od strony lądów. Jednakże średnia zawartość soli w wodach mórz wew nętrznych nie po­

twierdza tego bynajmniej; jest ona mniej­

szą niż w A tlanty k u (34,l°/00 n a powierz­

chni), ponieważ rzeki wpadające przyno­

szą stosunkowo dużą ilość wody słodkiej.

Wogóle słoność wody morskiej będzie tem mniejsza im większy j e s t dział rze­

czny danego morza, im większa ilość opadów i im większy stosunek ilości wo­

dy wracającej rzekami do morza do ilo­

ści opadów.

Otóż dział wodny oceanu A tla n ty ck ie­

go je s t daleko większy niż działy oce­

anów Spokojnego i Indyjskiego; do A tlan ­ tyku niosą wody słod<ie największe rze­

ki świata (Amazonka, Kongo, Missisipi

(6)

408 W SZECHSW IAT N« 23

i t. d.); oprócz tego ocean ten otrzym uje stale od oceanu A rktycznego p rąd po­

wierzchniowy wody mniej słonej, a wy­

syła do tegoż morza wodę słoną zapo­

mocą prądów odw rotnych głębszych; wre­

szcie lody przybyw ające z północy to­

pnieją na wodach A tlantyku. W szystkie te czynniki działają na obniżenie słono- ści wody A tla n ty k u , a je d n a k słoność ta pozostaje zawsze wyższą niż w innych oceanach. Dlaczego?

Obszar podlegający wpływom oceanu A tlantyckiego i jeg o mórz, zwłaszcza mo­

rza Śródziemnego, je s t olbrzymi. W iatry zanoszą wilgoć daleko n a Wschód aż do brzegów oceanu Spokojnego, na całą Azyę środkową, Arabię, Afrykę północną. Na tej przestrzeni znajduje się wiele olbrzy­

mich obszarów zam kniętych, bez odpły­

wu do oceanu. W ym ienim y działy wodne morza Kaspijskiego, Aralskiego, Ealkasz, Tarim i Saharę. Woda, k tó ra się tam w postaci opadów dostaje, je s t dla oce­

anu A tlantyckiego stracona i to je s t bez­

pośrednią przyczyną większej słoności wody A tla n ty k u; przyczyną dalszą je s t to, że ocean ten je s t otoczony k rajam i nizkiemi, i z tego powodu większa ilość pary wodnej dostaje się wgłąb lądów do wyżej w ym ienionych obszarów bezod­

pływowych. Z oceanami Spokojnym i In ­ dyjskim rzecz się ma w prost przeciwnie.

Tak np. ocean Spokojny otaczają dookoła wysokie łańcuchy górskie, zatrzym ujące parę wodną (wilgoć), k tó rą następnie rze­

ki górskie w racają z powrotem do mo­

rza; oprócz tego większa część pary wo­

dnej skrapla się bezpośrednio nad po­

wierzchnią oceanu, lub na jego wyspach.

Na półkuli południowej średnia słoność oceanów A tlantyckiego i Spokojnego je st mniej więcej jednakowa, choć nie na w szystkich szerokościach geograficznych.

W pasie od 10°—40° szerokości południo­

wej wody A tla n ty k u są bardziej słone;

dalej na południe są one mniej słone;

wpływa na to niższa te m p eratu ra pow ie­

trza i wody, tudzież lody przypływ ające z oceanu A ntarktycznego.

W ty m samym arty k ule rozpatryw ane są przyczyny mniejszej słoności wody w morzach pokryw ających się w pewnej

porze roku lodem. 0 ile zjawisko to je st zupełnie ja sn e w porze letniej, jak o s k u ­ te k topnienia śniegu i lodów, o tyle mniej je s t zrozumiałe w porze tworzenia się lodów, t. j. zamarzania, ponieważ lód morski zawiera bardzo mało soli (do lO°/oo), znacznie mniej niż woda, z której się tworzy, i z tego powodu zamarzanie powinno zwiększać słoność wody pozo­

stałej. A tymczasem w oceanie Arktycz- nym w maju po 8 miesiącach mrozu sło­

ność wody je s t mała na powierzchni, ty l­

ko w głębi zwiększa się z powodu i s t ­ nienia prądu wody bardziej słonej, p r z y ­ bywającego z Atlantyku. Przyczyny te go są następujące. Aż do zawartości 25°/00 soli w wodzie, tem peratura maxi- mum gęstości wody znajduje się pow^yżej p un k tu zamarzania; oprócz tego w g r a ­ nicach tych im mniejsza je s t zawartość soli, tem wyższa je s t tem peratura za­

marzania.

Wobec tego w arstw y mniej słone po­

zostają na powierzchni i zam arzają na jesieni. Gdy lody się tworzą, na po­

wierzchni znajduje się w arstw a wody bardzo mało słonej, powstałej przez to­

pnienie śniegu i lodu podczas lata tudzież przyniesionej przez rzeki. Woda ta n a­

w et po zamarznięciu w arstw y powierz­

chownej zawiera bardzo mało soli, i po­

zostaje taką przez całą zimę i wiosnę, gdyż pokrywa lodu przeszkadza ruchom wody i zmieszaniu się z warstw ami głęb- szemi bardziej słonemi.

Poza tem główną przyczyną małej za­

wartości soli w wodzie morskiej na w y­

sokich szerokościach geograficznych je st nieznaczne parowanie na powierzchni.

C. Ł.

D r. J. Y E R S L U Y S .

P Ł A Z Y O G O N I A S T E I N A J P I E R ­ W O T N I E J S Z E C Z W O R O N O Ż N E

K R Ę G O W C E L Ą D O W E .

Przeszło pięćdziesiąt lat upłynęło od

czasu, ja k Darwin i Wałlace uzasadnili

(7)

JSJo 23 WSZECHSWIAT 409

teo ry ę pochodzenia. Obecnie dopiero n a ­ u k a ta zaczyna o p an o w yw ać nasze po­

g lą d y na ś w ia t is t o t ożywionych. Uczy n a s ona, że k a ż d y organizm ma swoję h isto ry ę rodową, często w y k a z u ją c ą licz­

ne od chylenia. Podobnie j a k wówczas dopiero m ożem y zrozum ieć i należycie ocenić ogół p ra w ja k ie g o ś p a ń s tw a , g d y s ta n ie m y na h isto ry c z n y m g ru n cie i u- w z g lę d n im y s to s u n k i i w ym ag an ia epoki, wr której pow stało każde poszczególne prawo, ta k sam o w ted y dopiero będzie­

m y mogli zrozum ieć budowę ciała j a k i e ­ goś zwierzęcia, g d y w y k r y j e m y w głó­

w ny ch z a ry s a c h h isto ry ę j e g o k s z ta łto ­ w a n ia się. W te n sposób zostało już w budowie z w ie rz ą t objaśnione niejedno, co m usiałoby się n a m inaczej dziwnem w y daw ać.

To też od połowy ubieg łeg o stulecia szereg w y b itn y c h badaczów u siłow ał o bja­

śnić budow ę ciała ludzkiego, je g o rozwój i je g o o d c h y le n ia indy widualne przez od­

wołanie się do przeszłości. W s k u te k tej dążności został p odany s z ere g h yp o tety - cznych form rodow ych, któ ry c h budowa odpow iada w mniej lub więcej dokładny sposób budo w ie z na ny ch nam zwierząt.

Czyniono p róby o d tw orzenia bu d ow y n a ­ szych form ro dow y ch aż do n a jb a rd zie j zam ierzchłej przeszłości.

Chociaż początkowo rozw iązanie tego p ro b le m a tu nie w yd aw ało się bardzo tru- dnem , j e d n a k g ru n to w n ie jsz e b a d a n ia w ykazały, że d alecy jeszcze j e s t e ś m y od osta te cz n e g o r o zstrz y g n ięc ia wielu z a g a d ­ nień. W y m a r ło z b y t wiele w a żny ch form zw ie rz ę cy c h i albo nie są n am zupełnie znane, albo znane n a m są niecałkowicie, ja k o skam ieniałości. W rodow em d rz e ­

c i e z w ie rz ą t k ręg o w y c h is tn ie ją duże l u ­ ki, do k tó ry c h w ypełnienia f a k ty nie w y ­ sta rc za ją. T y m c za se m więc można u z u ­ p ełn iać drzew o rodow e je d y n ie z pomocą lo rm h y p o te ty c z n y c h , oświetlać w ten sposób ro zm a ite możliwości i w y n a jd o ­ w ać p u n k t y w y jś c ia dla nowych badań.

W h isto ry i p o w s ta w a n ia k ręg o w ców w yższych by ła bardzo w ażna epoka, k ie ­ dy nasze fo rm y rodo w e przeszły od ży­

cia w wodzie do b y to w a n ia n a lądzie.

W t e d y w y tw o rz y ł się zarys budowy, k t ó ­

r y s ta ł się p u n k te m w y jś c ia dla organi- zacyi w s z y s tk ic h w yższych kręg o w có w lądowych. Znajomość tego z a ry s u p r z y ­ spieszy łaby rozwiązanie wielu t r u d n y c h zagadnień . W y k ry c ie budow y ty ch p ie r w ­ szych czw oronożnych kręgow ców lą d o ­ wych, pierw sz yc h czworonogów, j e s t je- dnem z naszych n a jw a żn ie js z y c h zadań.

Badacze, pośw ięcający się anatom ii po­

rów naw czej, em bryologii i zoologii, z w ra ­ cali się w ielokrotnie ku b a da nio m nad tem i żyjącem i obecnie zw ierzętam i, które są najbardziej zbliżone do p ierw szy ch czworonogów. Z w ie rzę tam i tem i są płazy.

Początkow o w b a d aniach filo g e n ety c z ­ n y c h niem al powszechnie p rzyjm ow ano, że z pomiędzy ż y ją c y c h ziem now odnych płazy ogoniaste są t a k zbliżone do n a j ­ daw niejszy ch czworonogów, że można je sam e przyjm ow ać za p u n k t w y jśc ia dla b u d o w y w sz y s tk ic h in n ych kręgow ców lądowrych, szczególnie zaś ssaków. Z t e ­ go p u n k t u widzenia było p r z e d s ię b ra n y c h wiele badań. Jeżeli to stan o w isko nie jest słuszne, w ta k i m razie pew ne kwe- stye w y m a g a ły b y prze p ro w a d z en ia badań ściślejszych. N a te m w łaśnie polega do­

niosłe znaczenie słusznego sąd u o orga- nizacyi płazów ogoniasty ch . D okładnie określić podobieństw o ich do pierw szy ch czworonogów, zb adać ich c h a r a k te r j a k o zw ierząt p ie rw o tn y c h — oto ważne z a ­ dania.

Moje osobiste p rzeko n an ie skła nia się ku tem u, że s a la m a n d r y są to zw ierzęta pod n iek tó rem i w zględ am i p rz e k s z ta łc o ­ ne i b y n a jm n ie j nie pod k ażd ym w zglę­

dem zbliżone do pierw sz yc h czworono­

gów l u b też do rodow y ch form gadó w i ssaków. Organizacya, k t ó r ą z n a jd u je ­ my u s alam an der, może służyć za p u n k t w yjścia dla organizacy i k ręg o w c ó w w yż­

szych dopiero po s ta r a n n e m jej z b a d a ­ niu.

Chciałbym , w ych od ząc z tego p u n k t u widzenia, skreślić kilk a u w ag , d o ty cz ą ­ cych organ iz ac yi płazów o goniastych.

T e m at na sz rozpada się na dwie części.

Popierwsze pom iędzy s a la m a n d r a m i

z n a jd u ją się n iek tóre g a tu n k i — rybopła-

zy — k tó re są do tak ie g o s to p n ia wodne-

mi zw ierzętam i i w y kazują budow ę ta k

(8)

W SZECHSW IAT

^*2

23 410

prostą, że one to właśnie dawniej były uważane za zw ierzęta bardzo pierwotne, które miały pozostawać w blizkim sto­

sunku po k rew ień stw a z rybami. Trzeba to nasamprzód sprawrdzić, ponieważ g d y ­ by okazało się słusznem, wówczas nie potrzebowaliśmy już dłużej poszukiwać zasadniczego zarysu pierwszych k r ę ­ gowców lądowych; mielibyśmy ju ż go w owych g atu n k ach wskazanym. Zoba­

czymy, że pogląd ten nie j e s t słuszny.

D rugiem zadaniem moich wywodów będzie wykazanie tego, że n aw et typowe płazy ogoniaste, salam andry, są pod pe- wnemi względami przekształconemi czwo­

ronogami. Zacznijmy od rybopłazów.

Odróżniamy pomiędzy niemi dwie małe grupy gatunków, płazy skrzelowe, czyli P eren n ib ra n ch iata i szparoskrzelne. P ie r­

wsze zawdzięczają swą nazwę zew nętrz­

nym skrzelom piórkowatym , które s te r ­ czą z tyłu głowy z każdej jej strony.

Do nich należy powszechnie znany od­

mieniec czyli Proteus, zam ieszkujący nie­

które jeziora jaskiniow e A ustryi, dalej Necturus, Siren i P seudobranchus, w sz y ­ stkie z A m eryki północnej. W 1894 ro­

ku dopiero, w Texas o d k ry ty został j e ­ szcze piąty g a tu n ek płazów skrzelowych, Typhlomolge rathbuni, k tó ry podobnie ja k odmieniec wiedzie życie podziemne.

Wszystkie znane okazy Typhlomolge, około dw unastu, były, rzecz dziwna, ży­

wcem w ydobyte z wody 188 stóp głębo­

kiej studni artezyjskiej.

Płazy szparoskrzelne są nieco podob- niejsze do typow ych płazów ogoniastych czyli salamander. Zaliczamy do nich s a ­ lam andrę olbrzymią (Megalobatrachus), dalej C ryptobranchus czyli Menopoma oraz Amphiuma.

Zajmiemy się nasamprzód niektóremi cechami płazów skrzelowych i szparo- skrzelnych, tem i mianowicie, które były uważane za pierwotne; owe zaś zwierzęta miały pod względem tych właśnie cech w ykazyw ać organizacyę, wiodącę od ryb do salamander.

Popierwsze wszystkie rybopłazy z w y ­ jątkiem je d y n ie salam andry olbrzymiej, podobnie ja k ryby, posiadają przez całe życie otw arte szpary skrzelowe. Pozo­

stałe zaś ziemnowodne, w tej liczbie i sa­

lamandry, mają otw arte szpary skrzelo­

we tylko jako kijanki; u gadów, ptaków i ssaków szpary te w ystępują jedynie w stadyum rozwoju. Wszystkie ryby w okolicy skrzelowej mają kilka par łu ­ ków skrzelowych, zbudowanych z chrzą­

stki lub kości; takich łuków znajduje się conajmniej po 5 z każdej strony. Sala­

m andry mają tylko dwa takie łuki. U r y ­ bopłazów znajdowano zarówno 4 ja k 3 i dwa łuki, a więc liczby, które prowa­

dzą od ryb do salamander.

Podobne przejście według C. Rabla w ykazują kończyny. Rybopłazy specyal- nie pod względem małej ilości palców (są gatunki o dwu tylko lub 3 ch pal­

cach) mają przedstawiać takie formy, które stanowią przejście od płetw płuco- skrzelnych (płazoryb) do 4-ro lub 5-cio palcowych nóg salamander.

Również i organ zmysłu powonienia u niektórych płazów skrzelowych w y k a­

zuje także niezmiernie prostą budowę.

Odmieniec i N ecturus są mianowicie po­

zbawione organu Jacobsona, tego taje­

mniczego dodatkowego narządu zmysło­

wego w jamie nosowej, który występuje u innych płazów ogoniastych, a którego brak u ryb i który, o ile się teraz w y ­ daje, musiał rozwinąć się dopiero u ro­

dowych form kręgowców lądowych.

Ponieważ fakty wskazują, że u kija­

nek często w ystępują bardziej pierwotne stosunki, niż u zwierząt dorosłych, było to więc rzeczą niezmiernie ważną, gdy wykazano podobieństwo budowy rozma­

itych organów rybopłazów do budowy organów kijanek salamandry. Wówczas mogło to być uważane tylko za dowód pierwotnej organizacyi rybopłazów.

Widzimy z tych przykładów, których mógłbym jeszcze więcej przytoczyć, że rybopłazy pod względem budowy rozma­

itych organów zbliżają się rzeczywiście do ryb bardziej, niż salamandry. I je s t to najzupełniej zrozumiałe, że w począt­

k ach okresu badań, opanowanego przez naukę o pochodzeniu, rybopłazom w y­

znaczano bardzo pierwotne miejsce w drze­

wie rodowem czworonogów; napozór po­

(9)

No 23 W SZECHSW IAT 411

gląd ten był bardzo dobrze ugrunto­

wany.

A je d n ak rybopłazom nie przypada to pierwotne stanowisko w systemie zwie­

rząt. Rybopłazy nie są naj pierwotniej - szemi płazami ogoniastemi, które pozo­

stały na niższym stopniu rozwoju, gdy typowe płazy ogoniaste osiągnęły wyż­

szy jego stopień i obecnie przeżywają pierwotne stadyum rybopłazów już tylko jako kijanki. Nader wielkie podobień­

stwo pomiędzy płazami skrzelowemi a ki­

jan k am i płazów ogoniastych wypływa stąd jedynie, że pierwsze są także k ija n ­ kami, lecz kijankami, które się już nie rozwijają w salam andry doskonałe, jak to musiały były uczynić ich lormy ro­

dowe. Przejście z kijanki w dorosłego płaza, przepostaciowanie czyli metamor­

foza, stało się u nich niecałkowitem lub też zupełnie się nie'odbyło.

Boas pierwszy wyraził pogląd, że pła­

zy skrzelowre są kijankami płazów ogo­

niastych, kijankami, które straciły zdol­

ność przeobrażania się, jednakże osią­

gnęły dojrzałość płciową, i następnie, przystosowując się do ustawicznego prze­

byw ania w wodzie, przekształciły się z biegiem czasu pod wieloma względami.

Szparoskrzelne są to, według Boasa, pła­

zy ogoniaste, które zatrzymały się w s ta ­ dyum przejściowem, t. j. podczas m e ta­

morfozy z kijanki w dorosłego osobnika.

W dowodzeniu, podanem przez Boasa, bieg myśli je s t mniej więcej taki.

Dorosłe płazy ogoniaste są zbudowane według zasadniczego zarysu zwierzęcia lądowego, gdy tymczasem kijanki ich przebywają w wodzie i ulegają z bie­

giem czasu coraz większym przystosowa­

niom do życia wodnego. W ten sposób nabyły one cech różniących je od zwie­

rząt dorosłych, różnic, które bywają wy­

równywane podczas metamorfozy. W y ­ tworzył się larw alny stan ustroju, co do którego można wykazać, że nie je s t wca­

le stanem pierwrotnym i że nie w ystępo­

wał u dorosłych form rodowych płazów ogoniastych.

Otóż rybopłazy w ykazują takie c h a ­ rakterystyczne dla larw przystosowania;

przystosow ania te posuwają się naw et

dalej jeszcze. Wszak zwierzęta te pozo­

stają przez całe życie mieszkańcami wód, nie przekształcają się już w zwierzęta lądowe. I w skutek tego możliwem się stało, że niektóre organy wykazują zmia­

ny tego rodzaju, iż nie mógłby się już nigdy z larw tych rozwinąć dorosły płaz ogoniasty lądowy. Zarys budowy doro­

słych płazów ogoniastych, który musi być zawsze w larwie zaznaczony, u r y ­ bopłazów wykazuje uwstecznienie.

Chciałbym wyjaśnić to na przykładzie, który zapożyczam z badań Boasa.

Dorosłe płazy ogoniaste oddychają za­

pomocą płuc, o tyle przynajmniej, o ile płuca nie przechodzą w stan zaniku.

Dobrze rozwinięte tętnice płucne dopro­

wadzają z serca do płuc (przez w scho­

dzący z serca pień tętniczy) ubogą w tlen krew, która w płucach pobiera tlen z po­

wietrza. Organizacya płazów ogoniastych zbliża się do organizacyi płucoskrzelnych (płazoryb), szczególnie zaś do Ceratodu- sa i musi być bardzo blizka organizacyi rodowych form czworonogo w\ Lecz w cią­

gu życia kijanki panuje inny stan rze­

czy, ja k o przystosowanie do przebywa­

nia w wodzie. Wówczas płuca nie dzia­

łają jak o organy oddychania, ponieważ kijanki, mieszkanki wód, oddychają za­

pomocą skrzeli. Gdyby płuca otrzym y­

wały krew ubogą w tlen zapomocą tętnic płucnych, ja k to się dzieje u płazów ogoniastych dorosłych, wtedy zabrakłoby płucom tlenu, ponieważ nie funkcyonują one jeszcze. Ta trudność, która je st n a ­ stępstwem braku skrzela w przebiegu czwartego łuku tętniczego, j e s t w n a s tę ­ pujący sposób usunięta przez zmianę w obiegu krwi w czasie życia kijanki.

Przez naczynie, łączące każdą tętnicę płucną z jednem z odprowadzających n a ­ czyń skrzelowych zostaje doprowadzona krew bogata w tlen z zewnętrznych skrzel kijanki do płuc. Krew przeto pły­

nie z serca do skrzela i następnie stąd do płuca. Naczynie łączące skrzela z p łu ­ cami występuje też u dorosłych sala­

mander i u płazoryby Ceratodusa, lecz

u tych zwierząt krew odpływa przez nie

od płuc, gdyż pewna mała cząstka krwi

płynącej z serca, nie skierowuje się ku

(10)

412 W SZECHSW IAT JMŁ 23

płucu, lecz dąży do a o rty . U k ija n e k krew nie podąża w ty m p ie r w o tn y m k ie ­ ru n k u , lecz d o p ły w a do płuca. Odcinek zaś tę tn ic p łucn y c h , k tó ry idzie od s e rc a do n a c z y n ia łąc z ą ce g o j e s t u k ija n e k b ardzo d e lik a tn y , ta k , że z serca b ezp o­

średnio do płuc k r e w u b o g a w tlen m o ­ że się d o sta ć albo w bardzo małej ilości, albo też wcale d o s ta ć się nie może. Ma­

my więc tu ta j p r z y s to s o w a n ie się k i j a n ­ k i do w a ru n k ó w , w j a k i c h żyje.

P ła z y sk rzelow e albo są zupełnie i d e n ­ ty czne pod w z g lę d em budo w y t y c h n a ­ czyń z k ija n k a m i s a la m a n d e r , lub też w y k a z u ją u w stecznienie. 1 ta k , b ra k n i e ­ k tó ry m g a tu n k o m p o c z ą tk o w e g o o d c in ­ k a t ę tn ic p łu c n y c h , k t ó r y m u si istn ieć u k ija n e k ze w z g lę d u n a ich późniejsze o d d y c h a n ie zapom ocą p łuc w s ta n ie d o ­ rosłym . U ty ch płazów skrz e lo w y c h z tej j u ż p rzy c z yn y nie może się n i g d y r o z ­ w inąć k rąż e n ie k r w i c h a r a k t e r y s t y c z n e dla s a la m a n d e r dorosłych. Obieg krwi płazów s k rz e lo w y c h dalej o d b ie g a od b a r ­ dziej p ie r w o tn e g o o b ieg u krw i, j a k i z n a j ­ d u je m y u p laz o ry b y C e r a to d u s a , aniżeli to j e s t w t y p o w y m s ta n ie o rg an izacy i s a la m a n d e r dorosłych. Obieg k rw i u p ł a ­ zów sk rz e lo w y c h można w y p ro w a d z ić j e ­ d y n ie z obiegu k rw i k ija n e k s a la m a n d e r;

p łaz y sk rz e lo w e nie w y k a z u j ą pod ty m względem p ie r w o tn y c h sto s u n k ó w , z k t ó ­ r y c h m ó g łb y się był r o z w in ą ć u k ła d k r ą ­ żenia k r w i dorosłych s a la m a n d e r .

Z pom iędzy płaz ó w s z p a r o s k rz e ln y c h C r y p to b ra n c h u s czyli M enopoma c a łk o ­ wicie w y k a z u je c h a r a k t e r y s t y c z n y dla k i ja n e k układ tę tn ic p łucny ch; s a l a m a n ­ d r a o lb rzym ia i A m p h iu m a ze w zg lę d u n a swoje dobrze ro zw in ię te tę tn ic e p łu c ­ ne bardziej się zbliżają do s a la m a n d e r dorosłych. W y m ie n io n e sz cz e g ó ły o r g a ­ nizacyi nie są ła tw e do o b ja ś n ie n ia ; b li­

żej k w e s ty i tej nie mogę n a tem m ie j ­ scu r o z p a try w a ć.

Tłum . J. B.

(C. d. nast.).

Akademia Umiejętności.

III. Wydział matematyczno-przyrodniczy.

'Posiedzenie dnia 6 maja 1912 r.

P r z e w o d n i c z ą c y : D y r e k t o r E . J a n c z e w s k i .

Przewodniczący zawiadamia Wydział o bo­

lesnej stracie, k tó rą Akademia Umiejętności poniosła przez zgon ś. p. J a n a Ptaszyckie- go, profesora U n iw e rsy tetu w P e te rsb u rg u , Członka - korespondenta Wydziału m atem a­

tyczno - przyrodniczego od ro k u 1894.

Sekretarz przedstawia wydawnictwa, któ ­ re ukazały się od czasu ostatniego posie­

dzenia:

1) Bulletin International de l’Acadómie des Sciences de Cracovie, Cl. d. Sc. Math.

e t N at., Sórie B, Sciences Naturelles, JSI

2

3 B, Mars 1912. Zawiera rozprawy pp. B.

Hryniewieckiego, K. Kleckiego, A. P raż - mowskiego, J . Dunin - Borkowskiego, Wł.

R o th erta.

2) K atalog L i t e r a tu r y naukowej polskiej, wydawany przez Komisyę bibliograficzną Wydziału m atem atyczno - przyrodniczego Akadem ii Umiejętności w Krakowie. Tom XI, rok 1911. Zeszyt

1

i II.

S ekre ta rz przedstawia dzieło p. Zdzisława Opolskiego p. t.: „S tu d y u m o istocie prz e­

miany m ateryi ustrojowej", Lwów 1912,

8

-

0

, str. XXII i 434, wydane przez autora z zasiłkiem Wydziału.

Czł. S. Zaremba przedstawia rozprawę prof. J . Śleszyńskiego p. t.: „O przemianie porządku zmiennych przy przejściu do g r a ­ nicy “.

P. S. wykazuje, że pewne warunki bardzo ogólnej n a tu ry zapewniają już istnienie i ró ­ wność granic, oznaczonych przez wzory

Jim lim f (x

1 y) i lim lim f (x , y)

x = a y = b y — b x ~ a

Ozł. Wład. Natanson przedstawia ro z p ra ­ wę p. Kamila K rafta p. t.: ,,0 w spółczyn­

nikach ogólnego przekształcenia Lorentzow- s kiego“ .

W założeniu, że obadwa układy Loren- tzowskie są dowolnie zoryentowane względem siebie i względem k ie ru n k u ich ru c h u względ­

nego, p. K. wyprowadza współczynniki p rz e­

kształceń składowych wektorów czasowo- przestrzennych pierwszego i drugiego ro­

dzaju; dalej bada związek między temi czte- rowymiarowemi wzorami przekształceń a trój- wymiarowemi formułami Minkowskiego.

Czł. N. Cybulski przedstawia rozprawę

p. Z y g m u n ta Ziembickiego p. t.: „Badania

doświadczalne nad ćwiczeniem pamięci".

(11)

JST» 23 WSZECHSWIAT 413

P. Z. w rozprawie niniejszej pragnie po­

dać przyczynek doświadczalny do rozwiąza­

nia zagadnienia, czy ćwiczenie określonej funkcyi pamięciowej odbija się na sprawno­

ści innych funkcyj pamięciowych. Zagad­

nienie to, po części rozwiązane przez Meu- manna, w ym aga wielostronnego sprawdzenia.

P. Z. ćwiczył u 4 osób badanych specyal*

ną funkcyę pamięci: zapamiętywania barw;

następnie sprawdzał, czy wpływ tego ćwi­

czenia odbija się na funkcyi możliwie mało pokrewnej pod względem m ateryału, miano­

wicie na zapam iętyw aniu szeregów głosek słyszanych. Wyniki wykazały u 3 osób p e ­ wien rozwój tej ostatniej funkcyi pod w pły­

wem ćwiczenia pierwszej.

Czł. K. Zorawski przedstawia rozprawę własną p. t.: „O pew nych układach równań różniczkowych Pfaffa, pozostających bez zmiany przy danym ru c h u ciągłego ośrodka".

W rozprawie tej p. Ż. zajmuje się wyzna­

czeniem nieskończenie małych elementów p rz estrzennych różnych wymiarów, które podczas ru c h u ciągłego ośrodka należą stałe do t y c h sam ych m atery aln y ch elementów o tej samej liczbie wymiarów. E le m e n ty te wybiera w taki sposób, że mogą one być uży te do wyznaczenia w każdej cząstce ośrodka niezmiennie z niemi połączonego n-ścianu liniowych elementów do siebie p ro ­ stopadłych. P. Ż. nazywa ten n-ścian szty­

wnym n-ścianem uważanego ruchu, a anali­

tycznie u tw ó r ten określa układem n form różniczkowych pierwszego stopnia, których wyznaczenie je st główną treścią pracy. De- formacyę każdej cząstki ośrodka podczas r u ­ c h u można przedstawić jako nieskończenie małą deformacyę jednorodną, wobec której wymienione wyżej elementy przestrzenne ró­

żnych wymiarów p rzeclodzą same w siebie.

W przypadku szczególnym, gdy ruch ma tę własność, że kierunki główne dylatacyj ele­

m entów liniowych są podczas ru c h u styczne stale do ty c h sam ych m ateryalnych elemen­

tów liniowych, k ierunki te można wybrać ja k o kierunki sztywnego n-ścianu. J e s t to jedyny przypadek, w k tó ry m wszystkie ele­

m en ty liniowe n-ścianu sztywnego (w licz­

bie n) należą podczas ru c h u stale do ty oh sam ych m atery aln y ch elementów liniowych.

Krótkie streszczenie tej rozprawy p. Ż.

przedstawił na posiedzeniu g r u p y m atem a­

tycznej XI Zjazdu przyrodników i lekarzy polskich w Krakowie w dniu

20

lipca 1911 roku.

Czł. J . N usb au m przesyła rozprawę p.

E dw a rda Schechtla p. t.: „Nowy rodzaj wo- dopójek Wandesia z T a t r polskich".

N owy ten rodzaj różni się wybitnie od wszystkich dotychczas znanych form wodo- pójek niezwykle wydłużonym, robakowatym kształtem ciała i szczegółami budowy. P. S.

znalazł

7

egzemplarzy postaci dorosłej, jeden egzemplarz larwy i trzy przepoczwarzone larwy. Miejsca znalezienia: P o to k „Za B ram ­ ką*, potok Strążyski, wodospad Białego D u ­ najca, „Kirowa W oda“ w dolinie Kościelis­

kiej.

Czł. J . Niedźwiedzki przedstawia rozpra­

wę prof. d-ra Em ila Dunikowskiego p. t :

„Naukowe wyniki wyprawy do Sichota Alin.

Oz. I. Opis geologiozny badanych okolic w górach Sichota Alin. a) Itinera ryum , b) Pogląd na całość “ .

Prof. D. podaje dokładne profile geolo­

giczne wzdłuż całej drogi pomiędzy rz e k a ­ mi Arzamazówką a Ochabe. Spąg zajmują k w a rc y ty i łupki formacyi angarskiej, się­

gające wiekiem prawdopodobnie aż do jury;

strop w wielu miejscach zbudowany jest ze starszych, mianowicie permokarbońskich w a­

pieni, tworzących zupełnie obcy element w postaci naniesionej płaszczowiny. Ogólny kierunek pokładów waha się pomiędzy

2

-gą a 5 tą godziną górniczą. Olbrzymie w y b u ­ chy skał wulkanicznych można podzielić wiekowo na

3

grupy: do pierwszej należą porfiry, granity, porfiryty i t. d., które wy­

lały się po złożeniu formacyi angarskiej i r a ­ zem z nią się potem sfałdowały; do drugiej w ybuchy melafiru, które już nie uczestni­

czyły w ruchach górotwórczych; do trzeciej młodsze skały, j a k andezyty i bazalty, roz­

poczynające się w starszym trzeciorzędzie a trw ające aż do plioctjnu, a może nawet do czasów późniejszych. Główne linie usk o ­ ków ciągną się przeważnie w drugiej godzi­

nie, z niemi i z w ybucham i wulkanicznemi ściśle połączone jest występowanie żył k ru s z ­ cowych, przeważnie ołowiano - cynkowych.

W wielu miejscach w ścisłym związku z wy­

buchami law w ystępują również masy m e­

tamorficzne, bogate w żelazo (m agnetyt, he- m atyt, limonit) i galman.

Czł. J . Niedźwiedzki przedstawia rozpra­

wę p. Ju lia n a Tokarskiego p. t.: „Naukowe wyniki wyprawy do Sichota - Alin. Cz. II.

P rzyczynki do petrografii gór Sichota-Alin“.

P. T. podaje wyniki .badań m ikroskopo­

wych, wykonanych nad skałami wybucho- wemi gór Sichota-Alin. Oznaczył mikrosko­

powo 27 gatunków skał, rozmieszczonych wzdłuż drogi wyprawy, podając ich dokład­

ny opis fizyograficzny i przybliżone s ta n o ­ wisko w konwencyonalnej system atyce p e ­ trograficznej. P. T. zwraca szczególną u w a ­ gę na rozwój niektórych ich składników, np. skaleni, na ich s t r u k tu r ę oraz zmiany zaszłe pod wpływem czynników tek to n icz­

nych.

Czł. J. Niedźwiedzki przedstawia rozpra­

wę p. J a n a Nowaka p. t.: „Naukowe w y n i­

ki w yprawy do Sicliota-Alin, Cz. III. O mio­

(12)

414 W SZECHSW IAT JM® 23

ceńskich szczątkach roślinnych z Sichota- A lin “.

P. N. oznaczył z iłów łup k o w y ch z do­

rzecza rzeki Taduszu: Taxodium distichurn miocenum Hoer i S eąuoia Langsdorfi Heer;

te rośliny dowodzą, że wymienione iły są wieku mioceńskiego.

Czł. J. Niedźwiedzki przedstaw ia ro z p ra ­ wę p. J a n a N ow aka p. t.: „N aukowe w y n i­

ki w ypraw y do Sichota Alin. Ca. IV. Zarys budow y S ichota-A lin“ .

A u t o r rozprawy w części tektonicznej do­

chodzi do wniosku, że S ichota-A lin obszaru Olga - Ochabe składa się z d w u członów: 1) z dolnej seryi angarskiej, będącej p ra w d o ­ podobnie płaszczowiną,

2

) z płaszczowiny Zarodu. Śledząc budowę gór na południu od tego obszaru, p. N. dochodzi do w nio­

sku, że tu nad płaszczowiną Zarodu leży wyższa serya angarska, m ająca u podstaw y t ry a s morski. W' części morfologicznej w y ­

jaśnia odmienny rozwój w ybrzeży na Zd

i W d od Mysa poworotnego, nadto p rz e d ­ stawia historyę kra in y od najstarszych zna­

n y c h t u epok geologicznych aż do czasów dzisiejszych.

Czł. L. Marchlewski przedstawia pracę, w ykonaną wspólnie z p. dr. H enrykiem Ma­

larskim p. t.: „A n h y d ro (3-filotaonina“.

Ciało to w ytw arza się przez działanie k w a ­ su solnego stężonego na sole alkachloroulu.

Obok niego tworzą się inne, k tó re można oddzielić w sposób następ u ją cy . R oztwór soli wapniowej alkachlorofilu w stężonym kwasie solnym wlewa się do wody, roztw ór e k stra h u je eterem , a o trzym a ny e k s tra k t wykłóca 15°/0-wym kwasem solnym. Ten ostatni rozpuszcza ciało silniej zasadowe, g dy tym czasem w eterze pozostaje anhydro- (3-filotaonina. S u c h ą pozostałość, o trzym a ną po odparowaniu, rozpuszcza się następnie w łu g u sodowym i przez pew ien czas ogrze­

wa. W t y c h w a ru n k a c h a n h y d ro - j3 - filota- onina przemienia się w f - filotaoninę, k tó ra je st zasadą silniejszą, albowiem rozpuszcza się już w 4°/0-wym kwasie solnym. Z roz­

tw o ru w kwasie solnym można po rozcień­

czeniu wodą w yciągnąć |3-filotaoninę eterem , a eterow y roztw ór odparow any daje anhy- dro-p-filotaoninę, k tó rą oczyszcza się wresz­

cie przez krystalizacyę w alkoholu. A n h y - dro-p-fdotaonina je st w takim s to s u n k u do g-filotaoniny, ja k laktam do odpowiedniego kwasu. Oprócz u k ła d u laktam ow ego anhy- dro-P-filotaonina zawiera też conajmniej j e ­ den u kład karboksylowy. Skład jej odpo­

wiada wzorowi C

36

H

36

N

4

0 6. Wzór te n n a ­ leży je d n a k uważać narazie ty lk o za t y m ­ czasowy obraz sto s u n k ó w różnych pierw ia st­

ków w cząsteczcó anhydro-jB filotaoniny.

Czł. J. Morozewicz przedstaw ia rozprawę p. St. K re u tz a p. t,: „ K ryształy sylw inu i

z Kałusza i pogląd na ustrój sylwinu wo­

góle".

Badając kałuskie kryształy sylwinu, p. K.

znalazł na nich prócz praw ych także i lewe 24-ściany pentagonalne. F ig u r y , w y tra w io ­ ne na różnych ścianach sylwinu, dowodzą, że:

1

) dołki wytrawień otaczają się nadzw y­

czaj często ścianami o pro sty ch wskaźni­

kach, najczęściej ścianami sześcianu i ośmio- ścianu,

2

) położenie i kształt figur w y tr a ­ wionych na {lOO} zależy od czynników ze­

wnętrznych; opróoz znanego t y p u p. K.

otrzym ał kilka nowych typów, dających pe­

wne wskazówki co do u stro ju kryształu.

Ściany najczęściej na kryształach w y s tę p u ­ jące są te su n ę , k tó re o trzym uje się przez traw ienie. Dyskusya, polegająca na powyż­

szych spostrzeżeniach oraz na zasadniczych własnościach sylwinu, wskazuje prawidłowy u kład punktów , wyobrażający najlepiej ustrój sylwinu. Składa się on z 24 p ro s ty c h he- k saedrycznych sieci przestrzennych, u g r u ­ pow anych zgodnie z wym aganiam i sym etryi.

Czł. M. Raciborski przedstawia rozprawę p. Maryi Matlakówny p. t.: „T raw y o biel­

mie tłu ste m i miękkiem".

U 20 g a tu n k ó w traw , należących do 5 podrodzin, dojrzałe nasiona są miękkie i pod uciskiem podatne. Po nacięciu można z nich wygnieść bielmo w postaci zaokrąglającej sie masy. W skład tej masy wchodzi s k ro ­ bia o ziarnach, złożonych stale z bardzo drobnych a licznych ziarn oząstkowych, da­

lej ziarna aleuronu, białko bezkształtne, oraz wielka ilość tłuszczu, wywołującego półpłyn­

ny sta n bielma. Błony komórkowe kom ó­

re k skrobiowych bielma zanikają przed doj­

rzeniem w całości lub przynajmniej częścio­

wo. T arczk a (soutellum) u ty c h tra w w y ­ biega na szczycie w długi szydlasty lub p ł a ­ ski wyrostek, przebiegający środkiem masy bielmowej daleko, np. u A vena planiculmis prawie do podstawy bielma. Komórki n a ­ skórka tarczki w yrastają w długie włosy, podobne do korzonkowych, w rastające w bielmo.

Czł. Wład. Natanson przedstawia rozpra­

wę pp. prof. Józefa Kowalskiego i E u g e n i u ­ sza Banasińskiego p. t.: „Widmo absorpcyj­

ne roztworów benzolu i kilku jego pochod­

nych w nizkich t e m p e r a t u r a c h 11.

Celem pracy było zbadanie zmian, k tóre zachodzą w widmach niektórych ciał o rg a ­ nicznych w roztworze, pod wpływem nizkich te m p e r a tu r. Zbadane zostały widma ben­

zolu, toluolu, ortoksylolu, m etaksylolu i pa-

raksylolu w roztw orach alkoholowych, w t e m ­

p e ra tu ra c h 15°, — 90°, — 192° C. R oztwory

benzolowe w pentanie były również badane

w t y c h sam ych tem p e ra tu ra c h . R e zu ltaty

badania są następujące:

(13)

JV» 23 W SZECHŚW IAT 415

1) W nizkich t e m p e r a tu ra c h liczba p rą ż ­ ków absorpcyjnych je s t większa niż w te m ­ p eratu rze pokojowej;

2) prążki są wyraźniejsze w nizkiej t e m ­

peraturze;

3) szerokość prążków jest zależna od te m ­ p e r a tu ry . N iektóre zwężają się w miarę zniżania się te m p e ra tu ry ; niektóre, o ile się zdaje, przechodzą przez minimum zwężenia;

4) przesunięcie się prążków w k ierunku fal k rótkich można zauważyć w większości przypadków za zniżeniem te m p e ra tu ry ;

5) prążki roztworów są przesunięte w kie­

r u n k u fal długich w stosunku do prążków p ary odpowiednich ciał;

6

) prążki każdego ciała zosobna można u grupow a ć tak, że w artości częstości drgań tworzą szereg a ry tm e ty c z n y ;

7) p e n ta n jako rozpuszczalnik wydaje się panom K. i B. odpowiedniejszy do badań widma absorpcyjnego węglowodorów niż al­

kohol. Widmo absorpcyjne benzolu w p e n ­ tanie przypom ina bowiem bardziej widmo pary benzolu, aniżeli widmo benzolu w al­

koholu.

Czł. K. Kostanecki przedstawia rozprawę p. Tad. Kleczkowskiego p. t.: „Badania nad rozwojem tk a n k i podstawowej nerw u wzro­

kowego".

P. KI. dokonał badań histologicznych nad rozwojem n erw u wzrokowego na zarodkach świni; badania te rozciągnął również do n e r ­ wów wzrokowych zarodków ludzkich, po­

chodzących głównie z drugiej połowy ciąży.

Wyniki badań można zebrać w następujący sposób:

1) W najwcześniejszych okresach rozwo­

jowych, gdy nerw wzrokowy przedstawia ściśle nabłonkową budowę, p. KI. zauważył obecność c h a ra k te ry s ty c z n y c h komórek, po­

siadających w protoplazmie liczne ziarna, barwiące się barwnikam i jądrowemi. P o ­ dobne komórki Seefelder spostrzegał dawniej w zarodkowej siatkówce i przypisywał im zdolność w ytw arzania ciałka szklistego. Spo­

strzeżenie przez p. KI. komórek Seefeldera w nerwie wzrokowym można w ytłum aczyć pochodzeniem z jednakow ego podłoża zaró­

wno kom órek siatkówki ja k i n erw u wzro­

kowego. Komórki siatkówki mogą w y tw a­

rzać ciałko szkliste, tej czynności nie można zaś przypisać komórkom, położonym w n e r­

wie wzrokowym.

2) Płaszcz obwodowy neuroglii zdaniem p. KI. powstaje przed wrośnięciem do n e r ­ wu wzrokowego włókien nerwowych; cha­

ra k te ry zu je się powstawaniem sam oistnych śródkomórkowych przestrzeni. Przestrzenie te z biegiem rozwoju przemieniają się w mię­

dzykomórkowe.

3) Po zamknięciu się światła nerw u wzro­

kowego badacz zauważył obrazy przemawia­

jące za przesuwaniem się kom órek n e u r o ­ glii ze środka nerw u ku jego obwodowi.

4) T k an k a podstawowa n e r w u w zroko­

wego jest zarówno ektoderinalnego j a k me- zodermalnego pochodzenia.

5) P. KI. nie mógł stwierdzić obecności błon granicznych oddzielających mezoderinę od ektoderm alnych elementów nerwu.

6

) Podczas rozwoju naczyń krwionośnych w nerwie p. KI. zauważył łączność naczyń z otaczającą neuroglią, przemawiającą ró ­ wnież przeciwko obecności błon granicznych okołonaczyni owych.

7) P rócz typowego wzrostu naczyń v n er­

wie p. KI. spostrzegał również wzrost a t y ­ powy, podczas którego w danym okresie rozwojowym naczynie przedstawiało się jako bezjądrowy stylik, przechodzący w pęche- rzykow ate rozdęcie.

Czł. K. Kostanecki przedstawia rozprawę p. Stanisława Powierzy p. t.: „Zmiany w b u ­ dowie dróg rodnych myszy w życiu poza- m acicznem “.

P. P . badał rozwój trąbki macicy i poch­

wy w życiu pozamacicznem myszy (od chwili urodzenia do dojrzałości płciowej), oraz zmiany, w ystępujące w budowie ty c h organów w związku z czynnością a p a ra tu płciowego u samic dojrzałych. W pierwszej części rozprawy opisuje stosunek, k tó ry za­

chodzi pomiędzy trą b k ą a macicą z jednej strony oraz macicą a pochwą z drugiej.

W drugiej części opisuje przedewszystkiem różnicowanie się ścian dróg rodnych u sa­

mic młodocianych, następnie roztrząsa roz­

m aite szczegóły budowy a p a ra tu płciowego samic dojrzałych. Co do trąbki: Światło w najdłuższej p a rty i trąbki, początkowo owalne, zmienia potem k ształt wskutek w y­

tworzenia się fałdów błony śluzowej. W ar­

stwy mięsne i błona surowicza powstają na całej długości trąbki w

1

-szym tygodniu po urodzeniu. Fim briae powstają w pierwszych

3

-ech dniach życia pozamacicznego. Różni­

cowanie się ścian kończy się w

21

dniu po urodzeniu. Co do macicy: Podawszy obraz niezróżnicowanej macicy, k tó rą spotykam y u nowonarodzonej samicy, p. P. opisuje zmiany kolejno występujące:

1

) w pierwszym tygodniu powstają w arstw y mięsne;

2

) w

8

dniu tworzą się gruczoły maciczne;

3

) w 14 — naczynia limfatyczne. Przed pierw ­ szym i każdym n astępnym okresem ru i mo­

żna obserwować powstawanie fałdów błony śluzowej z odpowiednią zmianą k s z ta łtu światła. M ateryał nabłonkowy, do u tw orz e­

nia fałdów potrzebny, tworzy się przedtem ogniskowo przez bujanie nabłonka, wyście­

lającego światło macicy. Najsilniej; rozwi­

nięte naczynia limfatyczne są widoczne

w okresie połogowym. Odcinek nieparzysty

macicy jest zbudowany j a k pochwa. Co do

Cytaty

Powiązane dokumenty

walająco, o ile przyjmiemy założenie, że ciała zbudowane są z atomów jedn ak o ­ wych: ciała różniłyby się tedy jedynie ilością atomów w sobie zawartych.

giczny zwykle polega albo na tem, że się zwierzę obserw uje w w arunkach o ile możności zbliżonych do jeg o normalnych warunków życia, a tylko wprowadza

łać rozwój normalny tych organów u ka- strata, jeżeli implantuje mu się gruczoły tej samej płci do worków limfatycznych, albo zastrzykuje kilka razy miazgę z

począł się bardzo ożywiony wzrost na wszystkich pączkach bocznych. Rozwój liści odbywał się bez przerwy przez całą zimę i dotąd okres spokoju nie

Badał on zachowanie się porostów podczas zetknięcia się ich brzegów i doszedł do wniosku, że porosty, spotkawszy się, już się dalej po skale nie

Kości udowe

nia w ym agają współdziałania tych dwu części komórki. Protoplazma przyjmuje pewne sub- stancye z otaczającego j ą środowiska, część ty ch substancyj oddaje

mórki rozrodcze; przekonał się on, jakie trudności trzeba przezwyciężyć, ażeby zrozumieć, w jaki sposób zmiany, zacho dzące w narządach pod działaniem wpły