• Nie Znaleziono Wyników

Niektórzy chłopi z Konopnicy chodzili w garniturach, a chłopi z Motyczaw sukmanach - Czesław Tarkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Niektórzy chłopi z Konopnicy chodzili w garniturach, a chłopi z Motyczaw sukmanach - Czesław Tarkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CZESŁAW TARKOWSKI

ur. 1926; Motycz

Miejsce i czas wydarzeń Motycz, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Projekt Lublin. Opowieści o mieście, Motycz, Konopnica, stroje ludowe, ubrania, budowa kościoła w Motyczu, chór, organista Matras, nauka gry na fortepianie, Lublin

Niektórzy chłopi z Konopnicy chodzili w garniturach, a chłopi z Motycza w sukmanach

Z opowieści pana Maja i innych ludzi pamiętam, że w Motyczu nie było kościoła.

Chłopi chodzili do kościoła w Konopnicy. Konopnica, to już była taka wieś podmiejska, już niektórzy chłopi chodzili w garniturach, a chłopi z Motycza w sukmanach. Pamiętam takie zdjęcie mojego ojca w sukmanie, mimo że mój ojciec grał w jakiejś tam orkiestrze, śpiewał w chórze, ale jeszcze chodził w sukmanie. Ci chłopi w Konopnicy podśmiewali się, że takie kmiotki przychodzą, jeszcze w sukmanie chodzą. Często dochodziło do bijatyk. Chłopi, to jest naród bardzo waleczny, jak coś tam któremuś się nie podobało, to załatwiał sprawę. No i ksiądz z Konopnicy wezwał tych chłopów z Motycza i mówi: „Słuchajcie, przecież wy jesteście bogaci, na dobrych ziemiach gospodarujecie, wy sobie możecie wybudować własny kościół, po co wam tutaj przychodzić kawał drogi, i tu jeszcze się bijecie z naszymi”.

No i chłopi postanowili, że w Motyczu kościół sobie wybudują, ale ten kościół kupili sobie, jeśli się nie mylę, to chyba w Zemborzycach, drewniany, i sobie przenieśli.

Bardzo ładny kościółek. Ja w nim śpiewałem w chórze. Chodziłem do organisty, mieliśmy w czasie okupacji takiego organistę Matrasa, który pochodził z Wojciechowa. Młody chłopiec, w chórze zobaczył nas, dwóch chłopców, którzy potrafili trochę śpiewać i zaproponował nam, ażebyśmy się uczyli u niego gry na fortepianie. Uczył nas też tych różnych spraw związanych z kościołem, żebyśmy ewentualnie uczyli się, bo nie było szkół, że moglibyśmy zostać organistami. Ożenił się z siostrą mojego kolegi, i jego, i mnie zaprosił do tej gry na fortepianie.

Chodziliśmy obydwaj i uczyliśmy się dość długo, graliśmy, ćwiczyliśmy na tym fortepianie sonety i śpiewaliśmy. Uczyliśmy się nut, uczyliśmy tych wszystkich spraw związanych z tą mszą, z tą całą ceremonią. Ale poszedłem do niego i mówię: „Ale ja przecież mam tylko szkołę powszechną, przecież organista, to chyba powinien mieć co najmniej szkołę średnią”. -„No to co robić?” -„ To ja wobec tego pójdę do szkoły”. I

(2)

poszedłem do Lublina. Wprawdzie to była szkoła pedagogiczna, ale był chór, śpiewałem w chórze i również dyrygent wyłowił nas, czterech chłopców, i stworzył kwartet. Nauczył nas dużo takich bardzo dobrych melodii. Nawet był taki okres, że była jakaś taka impreza w teatrze, to myśmy mieli jakiś tam występ. To był Profesor Dodys. On zresztą później jeszcze też uczył. Był to fantastyczny dyrygent, fantastyczny człowiek, pięknie nas uczył. Myśmy tak dużo się nauczyli u niego jeśli chodzi o śpiew.

Data i miejsce nagrania 2013-09-19, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Róża Domarecka

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powstanie uczelni przyjęliśmy bardzo entuzjastycznie, dlatego że to była taka sprawa, która otwierała drogi młodzieży, tej która nie mogła studiować przed wojną, dlatego

Jak sobie tą idee założył, że trzeba tam zrobić zalew, to chodził i pisał [do skutku], mimo, że miał wielu przeciwników, nawet profesora u którego pracował. Ale

Na wyciecze w Izraelu spotkałem panią przewodniczkę, była z Polski, mówiła że była gdzieś w nowosądeckim i z matką wyjechała do Izraela nie znając języka..

Słowa kluczowe Lublin, PRL, projekt Lublin 1944-1945 – trudny fragment historii, stalinizm, Stanisław Mikołajczyk, wybory w 1947 roku, śmierć

I mówi dlaczego ich wypuścili z Moskwy - dlatego, że Svoboda, który wtedy był prezydentem Czechosłowacji, gdy ich poprosił Chruszczow, żeby z nimi porozmawiać, żeby ich

Później jak się habilitowałem i dostałem tytuł docenta, to też chyba przez rok albo trochę więcej byłem na stanowisku adiunkta, mimo że miałem tytuł docenta czyli samodzielnego

„Ja pamiętam jak mi koledzy mówili, że Rokossowski przyjeżdżał do tych różnych okręgów wojskowych i mówił do nich, do żołnierzy - jak to u was jest, że tylko dzikie

I myśmy z wtedy jeszcze magistrem tak jak ja, magistrem Władziem Kulpo, on był starszy ode mnie, pracował troszeczkę dłużej w tej katedrze, zaczęliśmy myśleć o tym, żeby